Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 National Gallery

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość


Cyril Delvaux
Cyril Delvaux

Student Slytherin
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 280
  Liczba postów : 187
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3538-cyril-delvaux
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8056-milord
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7885-cyril-delvaux
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty National Gallery  National Gallery EmptyNie 6 Maj - 15:47;


National Gallery




Powrót do góry Go down


Cyril Delvaux
Cyril Delvaux

Student Slytherin
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 280
  Liczba postów : 187
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3538-cyril-delvaux
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8056-milord
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7885-cyril-delvaux
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyNie 6 Maj - 17:13;

Trafalgar Square 14. Cicha, nieuczęszczana uliczka nieopodal Galerii Narodowej. Wykładana kamiennym brukiem, otoczona strzelistymi kamienicami, ciasna, pachnąca kamieniami mokrymi jeszcze od niedawnej ulewy. Podłoże było nieco śliskie, ale powietrze wypełnione czystym, rześkim aromatem ozonu. Było niespodziewanie chłodno, jak na wiosenny wieczór. Ciszę rozbił na ułamek sekundy trzask aportacji.
Ostatnie dwa miesiące były najbardziej owocne w dotychczasowej karierze Cyrila. Nie mógł wręcz uwierzyć, że stan jego konta powiększył się o trzy dodatkowe zera. Ostatnie dochody odbiły się też wyraźnie na jego garderobie. Nowy garnitur z kolekcji Giorgio Armaniego, perfumy od Valentine'a, szwajcarski zegarek na dłoni; bielizna od Calvina Kleina, ale tego nie można było stwierdzić od razu. Wyglądał. Lubił wyglądać, a teraz lekką ręką rozrzucał fortunę na to, by robić to jak najlepiej i jak najdrożej. Cóż poradzić, lubił pieniądze. A jako, że sam do nich doszedł, nie miał problemów z brakiem skromności i unikaniem okazywania, że m o ż e.
Nawet jego sylwetka wyglądała jakoś inaczej. Był jeszcze bardziej wyprostowany, dumny, z niedbałą nonszalancją prezentujący narcystycznie swą osobę. Być może nieco zawróciło mu to w głowie. Ale znał reguły gry, wiedział, że musi sam siebie przytemperować. To wszystko było jeszcze bardziej zmienne od kobiecych uczuć - jutro mógł przecież skończyć z pustymi kieszeniami na bruku. Kryminalny świat jest wyjątkowo zdradliwy.
Ale, do ciężkiej cholery, musiał się chociaż chwilę pocieszyć!
Wsunął dłonie w kieszenie i z niezadowoleniem stwierdził, że ściany budynków są mokre, więc nie może się o nie oprzeć. Wyjął z kieszeni opakowanie papierosów (przynajmniej wciąż palił te same fajki, nie przerzucając się na jakieś burżujskie gówno smakujące pieniędzmi, a nie nikotyną) i odpalił jednego od srebrnej, grawerowanej zapalniczki. Jasne spojrzenie błądziło po przestrzeni uliczki, a Cyril wyczekiwał kolejnego cichego trzasku i srebrzystych włosów pojawiających się w zasięgu jego wzroku.
Powrót do góry Go down


Effie Fontaine
Effie Fontaine

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół wila
Galeony : 4381
  Liczba postów : 2482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t24-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t253-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7168-effie-fontaine#204310
http://czarodzieje.forumpolish.com/forum
National Gallery QzgSDG8




Administrator




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyNie 6 Maj - 17:42;

Wyjście z zamku, galeria, impresjonizm, to mimo wszystko brzmiało całkiem dobrze. Poza tym, nie oszukujmy, chętnie zobaczy tego, który to przez ostatnie dwa miesiące bawił się w towarzystwie Francuzów, porzucając pamięć o Anglikach. Szczególnie o jednej Angielce! Chciała dziś wyglądać nie tylko dobrze, ale w jakiś sposób nieporównywalnie. Po protu lepiej. Dopasowana, czarna sukienka z koronkowego materiału była w tym przypadku strzałem w dziesiątkę. Subtelne prześwity, choć podszyte materiałem, to w cielistym kolorze, niewątpliwie pobudzały wyobraźnię. A włosy, by nadać więcej życia, zapoznała z zaklęciem robiącym naturalne fale. Swobodnie opadały na jej ramiona, sięgając aż do pasa, lśniąc tym srebrzystym blaskiem, którego żadna farba nie mogła zapewnić. Okryła ramiona krótkim, czarnym żakietem, wzięła jeszcze niewielką torebkę i ruszyła. Szybko przemierzała podziemne korytarze, by jak najszybciej opuścić zamek, a później teleportować się z Hogsmeade. Po drodze tylko staranniej opatulała się marynarką, próbując niby to schować się w niej przed każdym podmuchem chłodnego wiatru.
Godzinę później, albo nie, właściwie to godzinę i dziesięć minut, była w Londynie. Spóźnienia są wciąż w dobrym stylu! Cicha atmosfera w alejce została zburzona trzaskiem charakterystycznym dla teleportacji, a później już tylko było słychać stukot butów na wysokim (10 centymetrów!) obcasie.
- Nie powodziło Ci się źle w tej Francji - powiedziała na przywitanie podchodząc do niego od tyłu i składając na jego policzku krótki pocałunek. Oczywiście, zauważyła dumną postawę, markowe ubrania, och nie mogło to ujść jej uwadze. Jak i zapach tytoniu. Prędko otworzyła torebkę wyciągając z niej papierosa. Wszakże jeśli mają siedzieć trochę w tej galerii, dobrze byłoby uprzednio zapalić. Poza tym nie mogą przecież zbyt sielankowo i podejrzanie idealnie pachnąc tylko perfumami.
- W kolejną podróż po europie zabieram się z tobą - powiedziała tonem absolutnie nie znoszącym sprzeciwu. Jedzie z nim i koniec. On tam może w międzyczasie sobie reprodukować te dzieła, konserwować, czy też cokolwiek on tam z nimi robi. Ale przecież po tym, mieliby idealną okazję poznać smaki imprezowania w najlepszych europejskich zakątkach. Poza tym, och, artyści z innych krajów. Francuzi, Włosi, Hiszpanie... Fontaine wróć na ziemię!
Powrót do góry Go down


Cyril Delvaux
Cyril Delvaux

Student Slytherin
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 280
  Liczba postów : 187
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3538-cyril-delvaux
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8056-milord
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7885-cyril-delvaux
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyNie 6 Maj - 18:02;

Lekko obrócił głowę, słysząc cichy trzask, po którym nastąpił miarowy odgłos stukotu obcasów o kamienne podłoże. Uśmiechnął się lekko, widząc przyjaciółkę. Dopiero gdy jej osoba realnie pojawiła się przed jego oczami, zdał sobie sprawę, że faktycznie za nią tęsknił. Miękkie, ciepłe usta musnęły gładki policzek chłopaka (albowiem ogolił się, chyba pierwszy raz od stuleci!), a ten ujął w chwilę później jej dłoń i złożył na jej wierzchu krótki, elegancki pocałunek.
- Nie mógłbym narzekać - przyznał beztrosko, wzruszając niedbale ramionami i kiwając niemal lekceważąco głową. Effie mogła jednak dostrzec, że po wargach chłopaka nieustannie błąka się nieco butny uśmiech, który miał tam pozostać przez cały wieczór.
Wyjął srebrną zapalniczkę i odpalił papierosa, który studentka umieściła w swoich ustach. Sam zaciągnął się głęboko swoim, a żar rozjarzył się już niemal przy filtrze. Cyril roześmiał się krótko, a obłoki dymu opuściły jego płuca wraz z tym krótkim parsknięciem.
- Oczywiście - rzekł, wcale nie kłamiąc. Wyjątkowo chętnie zabrałby ją ze sobą na taką podróż. Była jak talizman przynoszący szczęście. Kto wie, być może z Eff u boku zyskałby jeszcze więcej zer na koncie? A o tym, jak ukrywać przez cały ten okres drugie dno jego działalności, może przecież pomyśleć później. Był sprytnym człowiekiem, wszystko da radę zrobić.
- Zanim pójdziemy utopić się w przesłodzonej śmietance towarzyskiej, mam dla ciebie obiecaną rekompensatę - powiedział, upuszczając wypalonego papierosa na ziemię i przyduszając go butem do ziemi. Z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął zamszowe, czarne pudełko. Było płaskie, ale dość duże wymiarowo. Cyrilowe palce sięgnęły do małego zameczka i odbezpieczyły go, a potem uniosły wieczko, ukazując oczom Effie naszyjnik.
Oczywiste było, że wykosztował się na niego w jakiejś bajońskiej sumie. Nie sposób było określić materiału, z którego został wykonany. Dziesiątki podłużnych, niewielkich kryształków, splatających się ze sobą tak ściśle, że za chwilę tworzyły wrażenie spójnej, idealnie pasującej do siebie całości i układających się w zawiłe, matematyczne niemal wzory, by scalać się ku dołowi w miękkim łuku zakończonym ostatnim kamieniem, układającym się w kształt łzy. Naszyjnik zdawał się być zrobiony z płynnej mgły, mlecznego, półprzeroczystego srebra. Być może do jego wykonania wykorzystano nawet odrobinę magii - przy każdym drobnym ruchu, w szklistej powierzchni kamieni mgła i srebro zdawały się poruszać, delikatnie zmieniać formę, jakby obłoki dymu uwięzione w diamencie.
Nie miał pojęcia, co to jest. Ale wiedział, że było warte swej ceny.
- To za moje przeszłe i przyszłe nieobecności. Powinno wystarczyć co najmniej na pół roku milczenia - powiedział dumnie, absolutnie nie kryjąc się z tym, iż uważa, że trafił z tym prezentem w gust Effie. Nie mając rzeczywiście pojęcia, czy jej się spodobał. W sumie, dopiero teraz wpadło mu na myśl, że tak może nie być. Jasne spojrzenie objęło więc twarz studentki, a Belg zmarszczył delikatnie brwi, wyczekując jej reakcji.
Powrót do góry Go down


Effie Fontaine
Effie Fontaine

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół wila
Galeony : 4381
  Liczba postów : 2482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t24-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t253-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7168-effie-fontaine#204310
http://czarodzieje.forumpolish.com/forum
National Gallery QzgSDG8




Administrator




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyNie 6 Maj - 18:59;

Powoli wciągnęła do płuc papierosowy dym, gdy tylko Belg ofiarował jej ogień. Nawet nie zdążyła wyciągnąć swoich zapałek. Och jeszcze mu kiedyś z wielką satysfakcją wypomni to "oczywiście", gdy tylko przypadkiem o tym zapomni. Miejmy nadzieję, że była jak talizman. Mam jednak nieodparte przeczucie, że jest w tym też drugie dno. Effka przyciągała uwagę. Jeśli zbyt wiele razy Cyril wykorzystałby ją w jakichś miejscach do swoich interesów, ludzie mogliby zacząć kojarzyć. Gdzieś coś mogłoby wyjść na jaw właśnie przez to, że ciężko zignorować obecności wili. Jak wszystko, i to działało w obie strony. Jednocześnie to ciekawe, jak szybko Fontaine połapałaby się co rzeczywiście jest działalnością Delvaux. Jej reakcję na to jednak równie ciężko przewidzieć.
- Już nie mogę się doczekać - aż lekko klasnęła w ręce, uważając by papieros nie skończył jeszcze na ziemi. Prawdę powiedziawszy oczywiście, że w miarę potrafiła przebywać w snobistycznym towarzystwie. Jej matka zadbała, by nie było jej to obce. Oczywiście nie znaczyło to, że owe spotkania kojarzą się jej z czymkolwiek ciekawym. Zawsze interesująco bywało tylko jeśli, na takowych widywała znajomych w swoim wieku. Czasem w pokojach obok, gdzie rodzice nie mieli ich na oku, potrafili bawić się naprawdę wyśmienicie. Było w tym coś nawet urzekającego, gdy pod pozorem zachowywania etykiety robiło się rzeczy absolutnie niedopuszczalne.
Prawdę powiedziawszy nie potraktowała poważnie części w liście o prezencie. Na Slytherina, wszakże tylko się z nim droczyła! Więc jej mina naprawdę wskazywała na prawdziwe zaskoczenie, gdy Ślizgon zaczął zakładać na jej szyi kosztowny podarunek.
Smukłymi palcami przesunęła po wyjątkowej kompozycji tak delikatnego srebra, pięknych kryształów, aż na końcu ostatniego, większego kamienia. Nie mogła się zobaczyć teraz w żadnym lustrze, ale wiedziała, że prezent musi wyglądać pięknie na jej nagiej szyi. Jak dobrze się składało, że ubrała sukienkę bez ramion. Podarunek był jednym z najpiękniejszych jakie dostała, a i zapewne najkosztowniejszych!
Z błyszczącymi oczami rzuciła się na Cyrilową szyję. Być może w chwili gdy dostaje się taki super elegancki podarunek powinna powiedzieć coś w stylu, że nie powinien, albo jakoś elokwentnie podziękować. Ale na Slytherina, to był jej przyjaciel, a ona w takich chwilach nie myślała o jakichś tam zwyczajach! Po prostu naprawdę mocno go przytuliła i ucałowała chyba z pięć razy. Albo i więcej, przecież to była taka miła niespodzianka!
- Wiesz, że nie musisz wykupywać swojej nieobecności takimi prezentami - powiedziała znów przesuwając wolną dłonią po naszyjniku. I tak nie była na niego zła. - Ale oczywiście nie mogę Ci tego zabronić - dodała szybko, bo przecież nie będzie mu zakazywać, by przywoził jej takie piękne diamenty!
- Dziękuję, bardzo - powiedziała dopiero puszczając Cyrila i dumnie odrzucając włosy na plecy. Nawet wypięła pierś nieco do przodu, co by lepiej było widać podarunek. - Teraz już nikt nie będzie zwracać uwagę na sukienkę. - Diamenty bezapelacyjnie ją przyćmiły. I Eff wcale nie miała nic przeciwko!
Powrót do góry Go down


Cyril Delvaux
Cyril Delvaux

Student Slytherin
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 280
  Liczba postów : 187
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3538-cyril-delvaux
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8056-milord
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7885-cyril-delvaux
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyWto 8 Maj - 17:04;

Eff miała szczęście, że Cyril nie zabierał jej już więcej do niektórych miejsc. Pewien dyrektor muzeum sztuki w Frankfurcie zakochał się beznadziejnie w pół-wili w chwili, gdy tylko ją zobaczył. Potem męczył Cyrila przez trzy miesiące, błagając by ten zapoznał go z dziewczyną, dał mu jej numer, cokolwiek! By choć jeszcze raz mógł ją zobaczyć. Pół roku później, Belgowi podziękowano za współpracę z owym panem. Co prawda, nie dostał zaproszenia na pogrzeb, ale i tak uznano go za przyjaciela.
Nie miała nawet pojęcia, jak jest zabójczo piękna!
Ale nie zajmował się teraz rozpamiętywaniem martwych idiotów. Znacznie ciekawsze było teraz obserwowanie Effie Fontaine; uśmiechu z wolna rodzącego się na jej wargach i rozpromienienia na twarzy. Aż sam nie mógł powstrzymać szerokiego, dumnego uśmiechu. A jednak mu się udało!
Z piersi wyrwał mu się cichy śmiech, gdy dziewczyna rzuciła mu się na szyję. Najpierw poklepał ją po plecach przyjacielsko, a potem jego dłonie na chwilę zatrzymały się na jej smukłej talii, a Ślizgon odwzajemnił uścisk. Przez umysł przemknęło mu kilka niechcianych myśli. Co z tego, że Ginevra zniknęła, on jest znów sam, a faktura sukienki Eff jest tak przyciągająca? To jego przyjaciółka. Nie powinien tak myśleć. Skarcił sam siebie, by po chwili odsunąć się i z aprobatą zmierzyć studentkę wzrokiem.
- Nie muszę, ale chcę - odparł. Jeżeli tylko mógł robić takie prezenty, czynił to z największą przyjemnością. Bo czymże jest bogactwo, gdy zachowywałby je tylko dla samego siebie? Musiał przecież przyznać, że wyglądała teraz jeszcze bardziej olśniewająco.
- Ach, pierdolisz. Jesteś piękna, Eff, każdy będzie patrzył tylko na twoją twarz - dodał z uśmiechem, oddając subtelny pocałunek w policzek i ujmując dziewczynę pod ramię.
- A teraz, skoro już jesteśmy do bólu piękni, bogaci i młodzi, zanurzmy się w towarzystwo brzydkich, starych i jeszcze bardziej bogatych. - Ruszył z wolna do wyjścia z uliczki, a potem do Galerii Narodowej. Fontanny rozpryskiwały się głośno przed wejściem, a bajeczne oświetlenie objęło cały budynek. - Musisz wiedzieć, dyrektorem jest Nicholas Penny. To taki koleś z siwymi włosami, dość niski, ma wzrok kury. Od razu poznasz. Na nim nam dziś zależy.
Powrót do góry Go down


Effie Fontaine
Effie Fontaine

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół wila
Galeony : 4381
  Liczba postów : 2482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t24-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t253-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7168-effie-fontaine#204310
http://czarodzieje.forumpolish.com/forum
National Gallery QzgSDG8




Administrator




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyNie 13 Maj - 19:21;

To zaiste ciekawa historia! Dobrze, że Fontaine numeru telefonu nie posiała, jeszcze naprawdę Ci ludzie później by do niej wydzwaniali! Tak poważnie, miło czasem było dostać list od kogoś, kto wyraża zachwyt nad urodą wili, to było bardzo przyjemne. Chociaż raczej nigdy na tego typu korespondencję nie odpisywała. Gdy była młodsza, miała może z piętnaście lat, uparcie kłóciła się, że wcale nie jest ładniejsza, po prostu dostała geny, które wywołują jakąś iluzję. Tylko to chyba byłoby szczytem bezczelności gdyby naprawdę uważała tak całe życie. Miała przecież cholerne szczęście, że dostała w genach wygląd naprawdę porywający. Coś o co wiele osób rozpaczliwie się starało, o co wprost walczono, dzielnie znosząc ból. Ach tak tak, mówię o wszystkich mugolkach, które posuwają się nawet do operacji. Coś co stanowiło dla niej niezrozumiały aspekt niemagicznej społeczności.
Krótka chwila w której zapach perfum Cyrila uderzył jej do głowy, szybko minęła. I absolutnie nie miała ochoty zatrzymać się w tej pozycji chwilę dłużej, parę sekund więcej mieć, by nasycić się tym zapachem, bliskością... Może na moment zmarszczyła czoło bo dotarło do niej, że brakuje jej tego. W chwilach gdy dostawała namiastkę, czuła jak bardzo za tym tęskni.
Cicho się zaśmiała, za to jak ją bezlitośnie skarcił, za bzdurzenie.
- Zobaczymy - odparła jedynie, bo i tak była pewna, że jej nowa biżuteria absolutnie przyciągnie uwagę. - Miejmy nadzieję, że ktoś jeszcze będzie więc zwracać uwagę na obrazy - Dodała z delikatnym uśmieszkiem i wraz ze Ślizgonem ruszyła w stronę galerii.
Informacje, które zaraz podał jej przyjaciel uważnie zakodowała. Właścicieli galerii zawsze było łatwo rozpoznać, nie sądziła więc by tym razem miałby jej jakkolwiek umknąć. Długie pasma włosów, odgarnęła nieco, by były znów bardzo dobrze ułożone i pewnie ruszyła z Cyrilem w stronę wejścia do galerii.
- Oczywiście, uwielbiam pogawędki z właścicielami takich miejsc. Ostatni opowiedział mi klika wyjątkowo interesujących szczegółów z życia pewnego malarza Francuskiego. - Uznała, będąc absolutnie pewną, że i z owym znajdzie kilka tematów do zagadywania i prowadzenia swobodnej, acz interesującej rozmowy. - Chodzi Ci o jakiś konkretny temat rozmowy? - Zapytała jednak, ukradkiem spoglądając na swojego przystojnego znajomego. Jeśli miała na coś konkretnego sprowadzić ową pogawędkę, wolała wiedzieć co i jak. Zwłaszcza, że byli już prawie przed drzwiami do galerii.
Powrót do góry Go down


Gaja C. Glaber
Gaja C. Glaber

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : opiekun Hufflepuffu
Galeony : 1365
  Liczba postów : 456
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5775-gaja-claudia-glaber
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5777-papierki-profesor-glaber
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7188-gaja-claudia-glaber#204389
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptySob 14 Gru - 17:41;

Zima przyszła, śnieg spadł, w radiu zaczęli grać świąteczne piosenki i w sumie wszystko byłoby całkowicie zwyczajnie gdyby nie... No własnie zległa sprawa. Oczywiście nie można powiedzieć, że miała do tego złe czy raczej niechętne podejście. W końcu nigdy nie robiła czegoś tak mugolskiego jak mycie okien. Było w tym wszystkim jednak coś dziwnego. W końcu spodziewała się, że jeśli nie zrobią tego w jakimś określonym czasie to jakiś pan w białej peruce z młoteczkiem na wszy w jednej dłoni, drugiej zaś piórem (tak właśnie wyglądało jej wyobrażenie urzędnika w Londynie) zacznie wysyłać jej jakieś listy z pogróżkami czy coś. Wiecie takie instytucje jak ZUS czy komornik dorwą cię nawet na końcu świata. Dlatego też zdziwiło ją, gdy w piątek poszła zapytać o prace społeczne, które miała wykonać razem z Clemensem, a tu się okazało, że nikt nie jest wściekły na to, że jeszcze nie są wykonane. Choć nikt o nich nie zapomniał, po prostu nie wiedzieli gdzie wysyłać listy ponaglające.
Tak więc kolejnego dnia postanowiła jak najwcześniej rozpocząć tę ciężką prace. Zapomniała nawet zjeść śniadania, co pewnie zacznie jej doskwierać odrobinę później. Za to w białym stroju do malowania wyglądała raczej jak skazaniec wyciągnięty z psychiatryka więziennego niż dziewczyna odrabiająca prace społeczne. Najwyraźniej ktoś wiedział jak ustawiać młodzież. Gdyby miała tu znajomych pewnie w tym stroju spaliłaby się ze wstydu.
Zanim jednak zaczęła pracę, chwile poczekała na Clemensa. Z jednej strony mogłaby zacząć sama, zostawiając mu małą cześć pracy, by nie popsuła mu ona dnia, z drugiej strony jednak wyobrażała sobie jaki mógłby być zły, gdyby zobaczył, co wyprawia. Niestety mężczyźni mają coś takiego jak męska duma, przez co takie radosne kobiety jak Gaja nie mogą im sprawić przyjemności po prostu odciążając ich.
- Cześć! - Powiedziała wesoło, po czym w przytuliła go, bo przecież troszeczkę się za nim stęskniła. Z resztą powiedzmy sobie coś: Po prostu mogła to zrobić, wiedziała, że nie pogniewa się na nią za taką błahostkę.
Powrót do góry Go down


Clement Appius Wellington
Clement Appius Wellington

Nauczyciel
Wiek : 38
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja, animagia (szary niedźwiedź)
Galeony : 983
  Liczba postów : 318
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5538-clement-appius-wellington
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5548-puchacz-clementa?highlight=puchacz
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7851-clement-a-wellington
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptySob 14 Gru - 19:27;

O tak, zbliżały się święta - magiczne radio, stojące na parapecie chatki Clementa przypominało mu o tym co i rusz, zresztą miał mnóstwo pracy z przygotowywaniem różnych świątecznych ozdób, wyszukiwaniem najładniejszych choinek i tak dalej. Właściwie wcale by mu to nie przeszkadzało, gdyby nie fakt, że święta były równoznaczne z wizytą w domu, a na to nie miał najmniejszej ochoty. Nie chodziło o to, że nie lubił swojej rodziny, czy był z nią ciężko skłócony. Matka i siostra doprowadzały go do szału ciągłymi pytaniami, dlaczego nie ułoży sobie życia, nie znajdzie miłej dziewczyny, nie ożeni się, nie spłodzi gromadki dzieci i nie podejmie jakiejś sensownej pracy, adekwatnej do jego możliwości, zdolności, kwalifikacji i tak dalej. Oczywiście, rozumiał, że robiłby to z troski, ale nie mógł tego znieść. Ness przechadzała się chwiejnym krokiem po wszystkich pomieszczeniach, obciążona wielką pieluchą, która sprawiała, że jeszcze bardziej przypominała kaczątko, a mały Todd biegał po domu dziadków, zaglądając we wszystkie kąty, wykrzykując coś w podnieceniu, zasypując wszystkich milionem pytań i nie słuchając odpowiedzi. Najgorsze było to, że mały Todd McGregor naprawdę przypominał swojego nieżyjącego wuja, Todda Ignatiusa Wellingtona, po którym otrzymał imię. Clement nie mógł tego znieść, nie mógł znieść dźwięku imienia, nie mógł znieść wyrazu oczu chłopca i mimo że chciałby być wzorowym wujkiem, nie potrafił, bo mały za bardzo mu przypominał o zmarłym bracie. Michael, mąż Elen, był sympatycznym facetem, dobrym uzdrowicielem, ale wykazywał nieznośne wręcz zainteresowanie polityką, które skutecznie psuło atmosferę przy stole, bo szybko się zapalał i nie potrafił wyhamować.
Właściwie nie wiedział, co myśleć o tej całej karze - był w równej mierze rozdrażniony i rozbawiony, ale to drugie przeważało dzięki radosnemu usposobieniu Gai, która nawet najbardziej dziwaczną i nieprzyjemną sytuację potrafiła zmienić w fantastyczną przygodę. Ubrał się w dwa grube swetry, na to założył ten nieszczęsny przydziałowy biały strój i stawił się na miejscu odrobinę spóźniony (pora karmienia małego hipogryfa odrzuconego przez matkę). W sfatygowanej skórzanej torbie miał zapas kanapek - krzywych, ale zrobionych z sercem, bo znał Gaję zbyt dobrze, by uwierzyć, że jadła cokolwiek przed wyjściem albo wzięła drugie śniadanie ze sobą. Całe szczęście, że nie zaczęła bez niego, bo byłby naprawdę wściekły!
- Cześć... - zamruczał z uśmiechem, obejmując ją delikatnie i przytulając do swojej szerokiej piersi. Pachniał jak zwykle lasem i powietrzem, może też odrobinę dymem papierosowym, ale jestem pewna, że z tego wszystkiego najlepiej czuć zapach lasu. Te gesty czułości zawsze go w równej mierze peszyły i cieszyły (jaki rym!), bo nie potrafił być serdeczny, taki z niego skryty samotnik, ale nie dlatego, że był zimnym, złym i nieczułym człowiekiem - po prostu jakby coś się w nim zatrzasnęło, a Gai udawało się czasami uchylić wieko tej skrzyni z uczuciami.
Powrót do góry Go down


Gaja C. Glaber
Gaja C. Glaber

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : opiekun Hufflepuffu
Galeony : 1365
  Liczba postów : 456
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5775-gaja-claudia-glaber
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5777-papierki-profesor-glaber
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7188-gaja-claudia-glaber#204389
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyNie 22 Gru - 18:51;

W takim razie dlaczego co roku odwiedza swoją rodzinę, skoro to takie nieprzyjemne? Przecież może pójść tylko na godzinę, po czym wrócić do swojej chatki, zwierząt i wszystkich innych przyjemnych rzeczy. W świecie magi na pewno będzie to dość proste. Teleportacja, proszę fiuu,błędny rycerz - wiele rozwiązań, tylko trzeba trochę asertywności. Może by wtedy zrozumiały, że to nie są najprzyjemniejsze pytania? Ewentualnie zawsze może zostać na wigilii w szkole, pod rękę z taką Mary Abeny, która pewnie za wiele poza szkołą nie ma. Poczciwa staruszka. Zrobiłaby pewnie najsmaczniejszy keks w jego życiu, ugościła jakąś zimową herbatą, pierogami. Wszystko jest lepsze niż smutne spędzanie świąt. To tak, jakby odbierać sobie część duszy. Niczym pocałunek dementora, stając się po każdym razie coraz zimniejszym.
Fantastyczna przygoda nie była zasługą Gaji. Ona nie zmieniała w tym wszystkim wiele. To raczej on i jego podejście budowały to poczucie przygody. Ona tylko sprawiała, że chciał je w sobie obudzić. Szukał tego wyjątkowego czegoś w każdej chwili. TEgo, co sprawi, ze właśnie ten moment będzie tym wyjątkowym. To też budziło na twarzy astronomki uśmiech. Lubiła, gdy nie był strasznie ponury. Gdy widziała, że zaczyna żyć na nowo. W końcu był od niej o rok młodszy, nie mógł sobie psuć życia, które jeszcze miało mu tak wiele do zaoferowania. Bo kto wie, czy kiedyś nie trafi na kobietę jeszcze cudowniejszą niż Gajka, która da mu szczęście i pomoże wyzwolić się od nieprzyjemnych pytań ze strony rodziny. Nada sens jego życiu, tak jak Gaji nadają sens gwiazdy. Będzie jego drogą mleczną ku szczęściu.
Co do małego hipogryfa to pewnie musiał być niezmiernie uroczy! Jak on to maleństwo zostawi samo na święta? Przecież ono z dnia na dzień samo nie urośnie, a pewnie potrzebuje więcej opieki niż może sobie taka Gajka zdawać sprawę. Kurcze... Gdyby ona tylko wiedziała, pewnie nie pozwoliłaby mu zostawiać maleństwa samego, by odwalić jakomś tam karę. Ono było ważniejsze niż okna w galerii narodowej. Eh, gdyby tylko wiedziała...
Tak, jego zapach był jak zawsze bardzo przyjemnym, w końcu zapach lasu o każdej porze roku jest magiczny. ona natomiast pewnie pachniała grzanym winem i pierniczkami, bo po wieczorze z Afrą całe jej obserwatorium było tym przepełnione. Gdyby nie te pierniczki pewnie kto uznałby ją za jakiegoś początkującego alkoholika - drobny szczegół, który w dzisiejszych czasach raczej nie robił nikomu różnicy.
- Weźmy się jak najszybciej do roboty, to będziemy mieli to z głowy. - Zaczęła uważnie przypatrując się oknom, które był strasznie wysokie. No na pewno większe od niej co w jakiś sposób jej nie pocieszało. -Może ja będę malować dolne okna, ty górne? Przy okazji będziemy mogli porozmawiać - Jej głos był lekko zamyślony, ale ciągle ciepły.
Wzięła gazetę i złożyła z niej śmieszne czapeczki do malowania - w końcu takie noszą mugole, co nie? Próbowała nawet jedną założyć Clemensowi na głowę, co pewnie nie wychodziło jej bardziej niż dawanie buziaka w policzek do snu w celi. Ach, Gaja i jej wielkie problemy!
Powrót do góry Go down


Clement Appius Wellington
Clement Appius Wellington

Nauczyciel
Wiek : 38
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja, animagia (szary niedźwiedź)
Galeony : 983
  Liczba postów : 318
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5538-clement-appius-wellington
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5548-puchacz-clementa?highlight=puchacz
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7851-clement-a-wellington
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyCzw 26 Gru - 21:18;

To wszystko nie było takie proste. Bo Clement w gruncie rzeczy kochał swoją rodzinę i wiedział, że odcinanie się od nich tylko dlatego, że nie może znieść ich troski i ingerencji w swoje życie, byłoby błędem. Że by ich zranił, że spaliłby mosty, że skazałby się na jeszcze większą samotność. A przecież nie pokłócili się o nic, nie oszukiwali się wzajemnie, nie wykorzystywali i nie ranili. Po prostu, nie potrafili się dogadać, a Clement nie mógł przejść do porządku dziennego nad śmiercią Todda. Oni jakoś poukładali sobie życie, wypełnili je po brzegi, tak, by nie czuć pustki, która nie dawała Clementowi normalnie funkcjonować. Zresztą to jemu Todd był najbliższy. Jego ból był inny niż ból rodziców, to pewne, może bardziej dotkliwy, bo w ich życiu bardzo szybko pojawiły się wnuki, Elen stanęła na wysokości zadania, powiększając rodzinę o dwie małe istoty. A Clement tkwił w jakiejś kosmicznej pustce, jakby ktoś wyrwał mu połowę duszy, którą od początku, od wczesnego dzieciństwa stanowił Todd. Dlatego to nie było takie łatwe, takie oczywiste. Gdyby nie zjawił się w domu na święta, w jego rodzinie pojawiłaby się kolejna wyrwa, której nie dałoby się w żaden sposób zalepić ani wyjaśnić. Dlatego wolał się katować raz do roku i zmniejszać tym samym swoje wyrzuty sumienia. Bo przecież ich kochał. A tego nie można skreślić ot tak, nawet jeśli jest ciężko.
Mam wrażenie, że Wellington przestał wierzyć, że kiedyś wyjdzie na prostą. Tak zupełnie, w pełni. Że założy rodzinę, będzie miał piękną, słodką żonę, która będzie o niego dbać, marudzić, że się nie ogolił albo że ma wygniecioną koszulę, gromadkę dzieci, dla których będzie najodważniejszym i najwspanialszym człowiekiem na świecie, idolem, niedoścignionym wzorem. Jeszcze cudowniejsza niż Gajka? To niemożliwe! Clement miał wrażenie, że bliskość byłej Puchonki rozświetla go od środka. Bardzo nieśmiało i bez fajerwerków, ale zaczyna się od iskry, która zmienia się w maleńki, niepewny i chwiejny płomyczek, ogrzewa mu serce i sprawia, że na jego zarośniętej twarzy pojawia się niewyraźny cień uśmiechu. Tęsknił za nią. Jeszcze nie do końca zdawał sobie z tego sprawę, jeszcze nie do końca potrafił nazwać to uczucie, ale jej widok przynosił ulgę, jakieś odprężenie. Czasem myślał, jak dobrze by było wyjść z Gają. Dokądkolwiek, pod byle jakim pretekstem. Słuchać jej radosnego szczebiotu i pozwolić, by serce powoli tajało. Ale nigdy nie lubił się narzucać, zresztą oboje byli zajęci i na tym polega nieszczęście - kiedy ludzie są zbyt pochłonięci skorupką życia, a nie mogą poświęcić czasu na zgłębianie jego sedna.
Tak mile pachniała - korzennymi przyprawami i jeszcze czymś, czego Wellington nie potrafił nazwać, ale co budziło poczucie bezpieczeństwa i jakiejś takiej swojskości. Wcale nie miał ochoty wypuszczać jej z ramiona, ale prawdę mówiąc nie miał wyboru. Odchrząknął więc cicho, jak zawsze, kiedy czuł się zakłopotany i wygładził jej fartuch, po czym cofnął ręce i wbił je w kieszenie.
- Dobrze. A potem pójdziemy na kawę - wypalił, zanim jeszcze się zastanowił, co mówi. Zresztą, dlaczego nie? Przecież są przyjaciółmi, a dzień jest wyjątkowo nieprzyjemny, a oni mają pracować na świeżym powietrzu i... Wciągnął głęboko powietrze w płuca i posłał Gai uśmiech. Och, pomysł z czapeczkami z gazet był bardzo w jej stylu... Wellington pochylił się usłużnie, by mogła dosięgnąć jego głowy. Musiał wyglądać naprawdę idiotycznie, co potwierdził jeden rzut oka na swoje odbicie w szybie. Trudno, skoro Gajce sprawi to przyjemność... Poprawił jej czapeczkę, która zsunęła się trochę na prawe ucho, podał jej pędzel i otworzył puszkę z farbą. Na Merlina, jak to cuchnęło! Skrzywił się straszliwie, po czym stuknął w puszkę różdżką i mruknął jakieś zaklęcie, dzięki któremu farba przestała śmierdzieć farbą, a zaczęła pierniczkami (widocznie zasugerował się wonią, która otaczała Gajkę).
- Jakie masz plany na Święta? I na Sylwestra? Bo ja Sylwestra spędzę tutaj i wiesz, gdybyś nie miała lepszego pomysłu, to możemy go spędzić razem. Może nie będzie to szampańska zabawa, ale... hm... no tak - zakłopotał się i umilkł, robiąc srogą minę, jak zawsze, kiedy tracił grunt pod nogami. Z irytacją malował swoją część okien, jakby dzięki gwałtownym ruchom pędzla, pozbywał się kłębiących się w nim emocji.
Powrót do góry Go down


Gaja C. Glaber
Gaja C. Glaber

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : opiekun Hufflepuffu
Galeony : 1365
  Liczba postów : 456
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5775-gaja-claudia-glaber
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5777-papierki-profesor-glaber
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7188-gaja-claudia-glaber#204389
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyWto 31 Gru - 2:32;

"Kosmicznej pustce" tak, to chyba dobre sformułowanie na opisanie tego, co stało się z Clemensem. Na szczęście Gajka jako najlepszy astronom dziejów ma tyle siły, by wszystkie czarne dziury, pochłaniające całą dobrą energie tego świata zagłuszyć pięknem nowo narodzonych gwiazd. By wszystko zmienić, w końcu zmiany są dobre. Przynoszą coś świeżego, pozwalają odkrywać nowe horyzonty. Sprawiają, że można patrzeć na stare rzeczy w nowym świetle. Czyli... Są niczym nasza kochana Glaber. Trzeba tylko dać im do siebie dojść, tylko na chwile spróbować pomyśleć o nich zamiast całej reszcie złego świata. Tak, wtedy wszystko staje się prostsze.
By jednak nie utopić się w tej fali zachwytu, którą niesie ze sobą optymizm nauczycielki, z czystym sercem mogę powiedzieć, ze gdyby tylko chciał na pewno znalazłby kogoś o stokroć lepszego niż ta była puchoneczka. W końcu była urocza, ale na życi nie znała się za grosz. Co najwyżej wiedziała jak skonstruować za pomocą domowych przyrządów małego robota. Taka tam zabawa z fizyką nic więcej. Za to jeśli dałoby się jej do zrobienia coś bardziej odpowiedzialnego typu wyprasowanie koszuli to chyba szybciej kupiono by nową niż założono tamtą. W końcu czarodzieje nie martwią się o takie błahostki. Ona tym bardziej, gdyż pochłonięta od zmierzchu do świtu gwiazdami, jedyne o czym myśli to sen, a potem o zajęciach dla młodzieży. Gwiazdy, które obserwuje nocami nie mają koszul, więc nie musi się martwić o ich prasownie. Z resztą... Czy wyobrażasz sobie Gajkę, która by się martwiła? Przecież to na prawdę musiałoby się stać coś okropnie strasznego. Tak jak wcześniej była to śmierć Odell... Chyba większego wstrząsu nie da się przejść. Na szczęście nie był to nikt jej bliski. Wtedy jej mała iskiereczka radości, która tak mocno tli się na co dzień mogłaby zgasnąć. Zapewne na moment, ale to on sprawiłby niewyobrażalny ból. Bo w końcu pierwszy raz boli najbardziej... A później to już idzie się przyzwyczaić.
- Z przyjemnością. - Odpowiedziała wesoło, po czym zaczęła przygotowywać wszystko do pracy, jak to miała w zwyczaju. Taka tam "Zosia Samosia". Gdy jednak 'ubranie' Clemensa w czapkę i reszta zaczęła iść dość sprawnie, to oczywiście nie minął moment, gdy coś musiało pójść nie tak.
- To cudowny pomysł. Jak tylko nauczę się strzelać tymi mugolskimi gwiazdkami do nieba, to pokaże ci coś pięknego! - Zapewne zdajesz sobie sprawę, że Gaji wprawa w malowaniu okien była raczej nikła, tak więc machała tym pędzlem gdzie popadnie, byleby obok siebie. nie zauważyła przez to, że cała była już w drobnych kropach farby. Całe włosy, strój, czapka, nos Clemensa... Ale jak to? No skąd u niego na nosie tyle farby, na Merlina!
- Clemens... - Zaczęła wypowiedz, ale w sumie nie skończyła, bo gdy tylko się obrócił w jej stronę, postanowiła dorysować do kreski na nosie dwie kropki. Teraz całość wyglądała jak uśmiechnięta minka.- Podoba ci się? - Zapytała, pokazując mu odbicie w lustrze. Wyglądał naprawdę uroczo. Choć.. nie wiem jak Gaja narysowała to w miarę sensownie pędzlem malarskim, ale mniejsza z tym. Ona musiała dać rade!

Jeśli jakieś zdanie nie ma całkowicie sensu czy coś to się nie przejmuj. Posty pisane o tej porze zawsze mają jakieś niedociągnięcia < / 3 Przepraszam
Powrót do góry Go down


Clement Appius Wellington
Clement Appius Wellington

Nauczyciel
Wiek : 38
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja, animagia (szary niedźwiedź)
Galeony : 983
  Liczba postów : 318
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5538-clement-appius-wellington
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5548-puchacz-clementa?highlight=puchacz
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7851-clement-a-wellington
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyWto 31 Gru - 18:11;

Ja tam właściwie nie wiem, czy Clementowi szczególnie by przeszkadzały wygniecione koszule – w końcu od lat chodził wyłącznie w takich i jakoś sobie radził. No dobrze, może radził sobie nieszczególnie, ale nie przez koszule, tylko ze znacznie poważniejszych powodów. Myślę, że najbardziej na świecie potrzebował nie idealnie wyprasowanej bielizny, gorącego obiadu o stałej porze, ale zwyczajnie kogoś do kochania, kogoś, o kogo mógłby się troszczyć i kto troszczyłby się o niego. Pewnie, nigdy w życiu się do tego nie przyzna, będzie twierdzić, że nie ma prawa karać nikogo swoim trudnym charakterem i takie tam inne, ale powiedzmy sobie wprost – Clement był straszliwie samotny, a gdyby nie Gaja i jej niesamowicie pogodne podejście do życia, zapadłby się zupełnie w sobie. Pani profesor równie dobrze radziła sobie z ciałami niebieskimi, jak i z ponurym gajowym, ba, może nawet lepiej, bo przecież on reagował na jej zabiegi, podczas gdy nawet najpiękniejsze ciała niebieskie pozostawały, no cóż, obojętne na urok osobisty panny Glaber. Niewdzięcznice!
Uśmiechnął się do niej takim już pełnowartościowym uśmiechem, widząc, z jakim entuzjazmem przyjęła jego obie propozycje. Och, on mógł znieść różne jej pomysły, nawet gorsze od ubierania go w papierową czapeczkę, jeśli tylko mógł w ten sposób sprawić jej przyjemność. Tak sobie myślę, że to trochę jak wielki, ale łagodny pies bernardyn, który ze stoickim spokojem znosi zabiegi małej dziewczynki, która wiąże mu kokardy i robi inne niezbyt mądre rzeczy, bo jest dla niego zbyt ważna, żeby unosić się jakąś głupią dumą i psuć jej niewinną zabawę.
Clement patrzył spod oka na jej niezbyt... wprawne ruchy. Prawdę mówiąc więcej farby lądowało naokoło niż na framudze okna, bo Gaja robiła to dosyć chaotycznie, nie zwracając uwagi na systematyczny i uważny sposób malowania, jaki prezentował Wellington. W pewnym momencie po prostu przestał się przejmować rozbryzgami farby, padającymi na jego zarośniętą twarz. Dopiero w chwili, kiedy Gaja pacnęła jego nos końcem pędzla przejrzał się w szybie i z rozbawieniem stwierdził, że faktycznie, Glaber domalowała mu na twarzy uśmiechniętą buźkę. Z pewnością bardziej uśmiechniętą niż jego własna twarz.
W tym momencie wstąpiło w niego coś dziwnego, coś podobnego do tego, co sprawiło, że oboje wylądowali w fontannie i summa summarum – tutaj.
- Ach, więc to tak? - spytał z bardzo surową miną, doskonale panując nad cisnącym się na usta szerokim uśmiechem. Nabrał trochę farby na palec i wysmarował nią czubek nosa przyjaciółki, po czym dwoma szybkimi pociągnięciami palca domalował jej na policzkach coś, co prawdopodobnie miało być kocimi wąsami.
Powrót do góry Go down


Gaja C. Glaber
Gaja C. Glaber

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : opiekun Hufflepuffu
Galeony : 1365
  Liczba postów : 456
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5775-gaja-claudia-glaber
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5777-papierki-profesor-glaber
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7188-gaja-claudia-glaber#204389
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyWto 7 Sty - 22:07;

Nie no, on już chyba nie potrzebował kogoś więcej do opieki, przecież miał tyle zwierząt na głowie! Nie popadajmy w jakieś szaleństwo, w końcu przy nich i jeszcze chęci robienia śniadań do łóżka ukochanej osobie, to by biedaczek musiał chyba nie spać. Ewentualnie wykorzystywać do tego każdą wolną chwile, ale wtedy możemy być pewni, że z porannych tostów zostały co najwyżej węgiel. Z resztą Gaja już wielokrotnie udowodniła, że towarzystwo tego wielkoluda wcale nie musi być męczące. Dało się w nim znaleźć bardzo uroczego człowieka. Który to wrzuca nauczycielki do fontann, a potem dorysowuje im kocie wąsy w czasie odrabiania prac społecznych.. Dodatkowo nie gniewa się na czapeczki z origami, w których oboje wyglądają komicznie. Tak więc nie mów, ze jest tak źle! On po prostu ciągle napotyka złych ludzi. Takich, którzy nie dają mu powodów do bycia uśmiechniętym. W końcu radość na siłę nic by nie dała. Nie trzeba obdarowywać wszystkich iskierką radości, by samemu w głębi serduszka ją mieć. Glaber i jej mądrości, polecam!
W brew pozorom Gaja nie jest mentalnie na poziomie dziecka w piaskownicy. Gdyby tylko Clemens nie chciał na pewno wymyśliłaby jakieś inne sposoby na ocieplenie takich przykrych rzeczy jak malowanie okien. W końcu malowanie w stroju smerfa też byłoby zabawne. Ewentualnie podśpiewywanie jakiś tanich hitów w jej wykonaniu. W końcu można jej było przypisywać wiele zalet, ale nie tych muzycznych. Niestety, każdy ma jakieś słabe strony. Ona jednak woli z nich robić powód do śmiechu niż do smutku. Chcesz się przekonać?
- Tak, tak! - Uśmiechnęła się, rozbawiona jego powagą - Poczekaj, domaluje ci jeszcze serduszko! - Powiedziała, choć w tym momencie duże palce Clemensa wędrowały po jej twarzyczce. Odczekała jednak chwilę, by przysunąć się do niego nieco bliżej niż to by wypadało w miejscu publicznym i namalować trochę niezgrabne dziecinne wyznanie miłości. Niestety, ona jeszcze nie wiedziała, że on staje się ostatnio dla niej kimś więcej niż bliski znajomy, z którym można pójść na kawę lub piwo. Podświadomość jednak dawała już o tym wyraźnie znać całemu światu, nie krępując jakichkolwiek ruchów pani astronom. - Wybacz, że trochę niesymetryczne. Jakoś wcześniej nie miała okazji malować na wysokościach. - Zażartowała z ich różnicy wzrostu. Choć nie było pomiędzy nimi metra różnicy, to jednak przy drobnej pani astronom to nawet te 15cm czy ile to tam jest miało znaczenie. Taka nieporadna z niej kobietka!
Żarty żartami, ale trzeba było to zakończyć i to zgrabnie, bo przecież nie mieli miliarda lat na zabawę z oknami. Tak więc po paru wymienionych z mężczyzną zdaniach, wróciła do pracy. Gdy już miała wrażenie, że kończy musiała jeszcze rozlać farbę. - Powiem ci, że czasem zastanawiam się po co stałam w kolejne, gdy ten na górze rozdawał walory. Teraz jestem pewna, że na pewno nie po ostrożność. - Spojrzała na farbę, po czym zaczęła ją czyścić z betonu jakimś beznadziejnym rozpuszczalnikiem, który dano im na wszelki wypadek. W tym czasie Clemens ze swoją dokładnością mógł dokończyć prace.
- To gdzie teraz? Chyba nie mamy tu więcej do roboty... No dobra, oprócz zmycia farby z twarzyczek. - Spojrzała z uśmiechem jeszcze raz na to jakim jest kotem. Mrau. - No chyba, że pokusisz się tak przejść przez miasto. Ryzykujemy? - Tak, to chyba ten moment w którym można by już stwierdzić, że przesadza. Bywa!
Powrót do góry Go down


Clement Appius Wellington
Clement Appius Wellington

Nauczyciel
Wiek : 38
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja, animagia (szary niedźwiedź)
Galeony : 983
  Liczba postów : 318
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5538-clement-appius-wellington
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5548-puchacz-clementa?highlight=puchacz
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7851-clement-a-wellington
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyCzw 9 Sty - 21:07;

W Gajce cudowne było to, że przez swój pozytywny stosunek do świata i niepohamowaną radość istnienia, odkrywała w Clemencie pokłady beztroski, które, jak sądzili wszyscy łącznie z nim samym, jeśli w ogóle kiedykolwiek istniały, to od czasu śmierci Todda zupełnie zanikły. Tymczasem szaleństwa panny Glaber wyciągały na światło dzienne wszystkie cechy Wellingtona, o które on sam wcale się nie podejrzewał. Nie przypuszczał, że bęzie robił takie miłe głupstewka, jak wrzucanie kogoś do fontanny, lądowanie w związku z tym w areszcie, a potem babranie się w garbie jak para przedszkolaków. Gdyby jakiś jasnowidz spojrzał w fusy albo kryształową kulę i przepowiedział mu to wszystko, Clement z pewnością popukałby się w głowę, utwierdzając tylko w przekonaniu, że ci wróżbici to banda nawiedzonych oszołomów i nic więcej.
To wszystko było takie surrealistyczne i urocze, że aż się na sercu cieplej robi. Dwoje dorosłych ludzi, bądź co bądź pracowników Szkoły Magii i Czarodziejstwa odrabia prace społeczne i smaruje sobie przy tym twarze farbą olejną, która pachnie pierniczkami! Clement nachylił się w stronę Gai, czując dziwne przyspieszenie pulsu, kiedy jej szczupłe palce kreśliły na jego zarośniętej twarzy serduszko. Miłe ciepło, które zawsze mu towarzyszyło w obecności Gai, rozlało się po całym ciele, sprawiając, że Wellington poczuł się właściwie szczęśliwy i nie do końca wiedział, co z tym faktem zrobić. Z ciekawości sprawdziłam w karcie Gajki, jakiego jest wzrostu, i z moich obliczeń wynika, że Clemek jest od niej dokładnie o 27 centymetrów większy, więc musieli wyglądać naprawdę przeuroczo, aż chciałabym to zobaczyć! Gajowy roześmiał się cicho, trochę chrypliwie, jakby jego gardło zardzewiało, odzwyczaiwszy się od wydawania tego typu dźwięków, po czym nachylił się jeszcze trochę, żeby jego przyjaciółce było wygodniej mazać mu po twarzy.
- Jak to dobrze, że ja nie mam lęku wysokości - rzucił boleśnie suchym dowcipem, po czym w końcu grzecznie wrócili do malowania. Kątem oka obserwował poczynania panny Glaber, które były bardziej zabawne niż skuteczne, ale nie miał zamiaru psuć jej zabawy. Kiedy rozlała farbę i zaczęła czyścić beton rozpuszczalnikiem, Clement nie miał serca patrzeć na jej wysiłki i dyskretnie wyciągnął z kieszeni różdżkę i celując nią w plamę farby, mruknął chłoszczyść.
- Hmm... myślę, że ostrożność jest przereklamowana, a ty stałaś po kolei w kilku kolejkach... Tych najwłaściwszych - mruknął Wellington, nagle tracąc rezon i z wielką uwagą pokrywając farbą kolejne fragmenty okien, jakby od tego zależało jego życie. Na propozycję Gai uśmiechnął się, ale potrząsnął lekko głową.
- Myślę, że nie ma sensu kusić losu. Jakieś drobne zaklęcie nam wystarczy, a potem zapraszam cię na kawę, dobrze? - Merlinie, ależ on się przy tej Gajce rozgadał! Jestem w szoku! To się nazywa skuteczna terapia!

Powrót do góry Go down


Gaja C. Glaber
Gaja C. Glaber

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : opiekun Hufflepuffu
Galeony : 1365
  Liczba postów : 456
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5775-gaja-claudia-glaber
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5777-papierki-profesor-glaber
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7188-gaja-claudia-glaber#204389
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyPon 13 Sty - 21:21;

Nie powinien szukać odpowiedzi u jasnowidzów. W gwiazdach jest wszystko zapisane. Gdyby Gaja była w odczytywaniu nieba tak dobra jak jej świętej pamięci nauczycielka, to na pewno wiedziałaby już długo przed tym wszystkim, ze spotka takiego uroczego bruneta, a potem zatopi się po uszy w jakiś przygodach. W kocu dla niej całe życie to taka igraszka, gdzie nawet do największych tragedii można podchodzić z uśmiechem. Gdzie wszystko musi być dobrze, bo niby co to oznacza, że jest źle? Każdy widzi to inaczej, a ona tego nie widzi, dumając głową powyżej chmurami, bo wśród gwiazd. Tak więc jeśli chciałby kiedyś poszukać jakiejś odpowiedzi, to niech sięgnie po podręcznik do wróżbiarstwa z biblioteki, a reszta już się sama jakoś ułoży.
Tak, Gaja i Clemens w tym momencie są na prawdę uroczy! Cóż, na tym jednak polega życie panny Glaber. Całe jej życie to warkocz spleciony z uroku, szczęścia i wewnętrznego ciepła. To wszystko jest ozdobione gwiazdeczkami, planetami, kometami i innymi ciałami niebieckimi, które tak bardzo mieszają w życiu tej nauczycielki. Tak więc przyznasz mi, że ma powody, by obdarzać wszystkich tym co w niej najlepsze. Może w ten sposób pozbędzie się tego chaosu panującego w jej głowę? Tego, co sprawia, że często jej wypowiedzi to wręcz słowo-ciągi, a dni to czarna dziura.
Zaśmiała się lekko z suchego dowcipu Clemensa, w końcu wiedziała, że ostatnio nie często zdarza się, by miał tak dobry nastrój. To było nawet ważniejsze niż te całe okna, w końcu człowiek czuje, a okna nie. Nigdy nie podejrzewała, że malowanie okien tak poprawi mu humor... Może minął się z powołaniem? Choć nie widziała Clemensa w bereciku z pędzlem przed sztalugą to jednak jedyne logiczne podejrzenie. Bo niby ona się dziwnie zachowuje? No jasne, że nie!
- To miłe z twojej strony, dziękuje! - Na swój dziwny sposób zaaprobowała jego spostrzeżenie. W końcu ona nie miała zaniżonej samooceny, a tylko czasem zdarzało jej się powątpiewać w swoje możliwości. Trzeba mieć w końcu dystans do samego siebie. To zdrowsze niż jedzenie dziennej porcji zalecanych warzyw i owoców.
- Dobrze, w takim razie nie ociągajmy się. W drogę! - Skuteczna terapia to będzie, jak zda sobie sprawę, ze potrafi być taki nie tylko dla niej! Co jednak dużo gadać, terapia dalej trwa. Małymi krokami do sukcesu. Takie będzie nasze motto, o!
Gdy skończyli pracę nie zastanawiali się już dłużej nad oknami, farbą pachnącą piernikami, tylko co prędzej poszli na kawę. Gaja powinna w końcu zjeść śniadanie, bo jeszcze nam bidula zemdleje czy coś i wtedy w ogóle będzie dziwnie!

z/t x2
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108776
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
National Gallery QzgSDG8




Specjalny




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyPon 11 Sie - 19:46;

Jaki piękny dzień! Co prawda nieco upalny, ale kto by się tym przejmował, skoro można przysiąść przy pięknej fontannie przed National Gallery, zanurzyć dłoń w nieszczególnie czystej wodzie i rozkoszować się latem? Na taki pomysł najwyraźniej wpadła Allison, która zmęczona upałem usiadła na niewysokim murku i wyciągnęła swoją ulubioną książkę.
Pech chciał, że przechodził tamtędy Logan. Dlaczego pech, spytacie? Przecież to taki miły chłopiec, cóż on może komuś szkodzić? Otóż może! Wcześniej jadł lody! I co z tego? A to z tego, że jego łapki wciąż były słodkie i lepkie, co jak wiadomo przyciąga osy. A Logan os nie lubił, więc zaczął się od nich opędzać jak tylko mógł, wykonując coś w rodzaju dziwnego tańca. Niestety, wpadł prosto na Allison, która jakimś cudem nie wpadła do fontanny, ale za to straciła książkę. Ona niepełnoletnia, on owszem, ale co z tego, skoro wokół pełno mugoli, a więc użycie różdżki nie wchodzi w grę? Próbują wyłowić nieszczęsne resztki książki za pomocą rąk, ale niewiele z tego wynika...

Kostki (rzuca pierwsza osoba, która zacznie wątek):

parzysta - Logan wytężał się ze wszystkich sił, by dosięgnąć żałosnych szczątek książki Allison i prawie, prawie miał ją w rękach, kiedy nagle stracił równowagę i wpadł do fontanny.

nieparzysta - Allison znalazła jakiś kijek, którym próbowała przyciągnąć do siebie książkę, ale niestety - jakiś złośliwy dzieciak zaszedł ją od tyłu i popchnął tak, że wylądowała w wodzie. Dokładnie obok znaku zakazu kąpieli.



Nie mają szczęścia o tyle, że w tym pięknym dniu również profesor Stonehard postanowił łyknąć nieco kultury i akurat opuszczał galerię, gdy dostrzegł zamieszanie przy fontannie. Dziwna sprawa, ale kojarzył te twarze. W dodatku ze swoich zajęć. Zirytowany głupimi wybrykami młodzieży, zapominając, że są wakacje i nie ma obowiązku się nimi zajmować, podszedł do fontanny i postanowił oduczyć ich takich zachowań w miejscu publicznym.
Ups.

Zaczyna Logan albo Allison. Morpheus dołącza jako ostatni.
Miłej gry!

______________________

National Gallery Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Allison Wright
Allison Wright

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : weżoustość
Galeony : 66
  Liczba postów : 23
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9229-alison-wright
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9234-allison-wright
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9235-allison-wright#258577
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyWto 12 Sie - 19:02;

Dziewczyna się zaśmiała, co prawda powinna być na niego zła i była, lecz rozśmieszyło ją to, gdy chłopak wpadł do fontanny. Nic ci nie jest? - spytała Logana ukrywając śmiech, ale przecież to w końcu była jego wina. Nie martw się, wyschniesz - dodała, po czym odwróciła wzrok i zobaczyła profesora Stoneharda, wiedziała że nie będzie miło gdy zauważy i rozpozna Logana który właśnie był w fontannie, miała nadzieję że profesor sobie pójdzie dalej jakby nigdy nic, w końcu są jeszcze wakacje, ale nie miała racji, profesor kierował się w stronę fontanny, teraz Allison wiedziała że nie jest dobrze i najchętniej by stąd poszła, udając że go nie zauważyła, ale było już za późno, bo przecież dziewczyna cały czas patrzyła na zbliżającego się do nich profesora. Teraz się zacznie wykład - powiedziała do chłopaka wychodzącego z fontanny.
Powrót do góry Go down


Cedric C. Bennett
Cedric C. Bennett

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 10%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 490
  Liczba postów : 486
http://czarodzieje.org/t5248-cedric-casper-bennett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5250-sowka-cedrika
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyNie 24 Sie - 13:23;

Ostatnie miesiące nie należały do najlepszych. Oprócz tego, że jedynym towarzystwem Cedrika były smoki, którymi w ramach stażu (oczywiście na początku z chęcią, z czasem i ona malała ) opiekował się pod czujnym okiem swego mentora (którego do towarzystwa zaliczyć nie można było, wyjątkowo mrukliwy i nieprzyjemny czarodziej), to każdy wolny wieczór Bennett spędzał na zapijaniu się w trupa w podrzędnych, bułgarskich barach. Zdecydowanie nie spał też tyle, ile przy takim trybie życia potrzebował jego organizm - w pewnym momencie były krukon zauważył, że powoli zaczyna przypominać swego mentora marudę i to nie tylko bełkotem pełnym obelg w kierunku świata, ale również i wyglądem. Schudł, oczy miał podkrążone, rysy twarzy znacznie się wyostrzyły. Do zakończenia przemiany potrzebował tylko kiczowatej kamizelki z imitacji skóry smoka, którą dzień w dzień nosił jego opiekun stażu. Cedric miał nawet taką teorię. Facet musiał mieć w szafie tuzin takich kamizelek, bo to chyba niemożliwe, żeby nie prał jej ponad pół roku, a nosił codziennie?
Wieczór był dość chłodny, Anglia nijak nie przypominała parnej Bułgarii. Ludzie też byli inni, Bennett odzwyczaił się od tych pozbawionych uśmiechów cieni, przemykających po wybrukowanych uliczkach Londynu. Jak to się mogło stać, że zmienił się w jeden z nich? Czy po ponad półrocznej przerwie nie zdołał zapomnieć o...
-... o tym wszystkim. - mruknął sam do siebie, bo ostatnio też mu to weszło w nawyk. Doprawdy, zmieniał się w starego zrzędę. Wolał nazywać to właśnie tak, tym wszystkim. Nie musiał formułować wtedy zdań, obrazować przed sobą słów, które dalej go uwierały, przypominając, jakim jest kretynem i co stracił. Kogo stracił.
Staż jednak się skończył i trzeba było żyć dalej. Co prawda Ced skończył już studia, ale wrócił do Anglii, chociażby po to, aby znaleźć tutaj pracę. Co zresztą chyba nie powinno być trudne, zważywszy na to, że na pewno wielu pracodawców byłoby zachwyconych, słysząc, gdzie i jaki staż odbył.
Tymczasem teleportował się z cichym trzaskiem w jedną z wyludnionych, ciemnych uliczek, nieoświetlanych nawet światłem latarni i ruszył znaną sobie trasą, aż dotarł pod schody National Gallery.
Często lubił tutaj stać i przyglądać się majestatycznemu budynkowi, wyobrażając sobie, że przy odrobinie sprytu oraz magii, mógłby skraść parę dzieł sztuki, zapewniając sobie całkiem niezłe życie. Mugolom trudno byłoby go wyśledzić, bardziej obawiałby się konsekwencji płynących ze strony Ministerstwa Magii. Mimo to, nie porzucał planów wielkiego skoku na galerię, kiedyś mu się uda.
Powrót do góry Go down


Scarlett Maya Saunders
Scarlett Maya Saunders

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : rezerwowy pałkarz, wężoustość
Galeony : 627
  Liczba postów : 1439
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4683-scarlett-maya-saunders
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4687-sms
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7174-scarlett-maya-saunders
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyNie 24 Sie - 15:37;

Scarlett również nie wyglądała najlepiej. Ostatni nawrót tajemniczej choroby jednak zrobił swoje. Może nie była tak wychudzona i zmarnowana jak za pierwszym razem, jednakże daleko jej było do pierwotnego wyglądu SMS, który wszyscy pamiętają. To jednak nie zaprzątało jej blond główki. Dlaczego? Po prostu pogodziła się już trochę z losem, że widocznie ma w sobie jakieś cholerstwo, którego nie da się wytępić i co jakiś czas będzie musiała lądować w Św. Mungu, aby walczyć o swe oślizgłe życie. I tak nie miała już nic do stracenia. Może poza siostrą, która chyba wspaniałomyślnie (sic!) przyjmie ją z powrotem do swego życia. Reszta zniknęła, przepadła i nie było większego sensu, aby jej szukać po omacku. Nie lubiła tego, bardzo. Wolała wiedzieć na co się porywa. I najlepiej wiedzieć o swym rychłym zwycięstwie. Porażka nie wchodziła w grę. Dlatego pozostawała czarująco bierna, nie poddając tego pod rozwagę. Po prostu.
Choć miała o czym myśleć. O lokum, które powinna zająć z Mandy, o Villiersie i o tym, dlaczego do niego napisała. Zamiast do Sharkera. Może po prostu ten pierwszy zawsze "wybaczał" jej wszystkie błędy, bo miał po prostu wyjebane? Rasheed choć kochany, to jednak strasznie obrażalski. Mieli wiele wspólnego. Chyba nawet zbyt wiele i to stanowiło główny problem w tej całej zagadce. O rodzinie nie myślała w ogóle. Czasem może w myślach przeplatał się John niczym widmo dawnych powinności. Cedric... wstyd się przyznać, ale w natłoku wydarzeń nie zastanawiała się nad nim zbyt intensywnie. Niekiedy tęskniła, chciała, żeby był gdzieś obok, ale szybko kręciła z dezaprobatą głową i zajmowała sobie umysł czymś innym. Bo to mimo wszystko wciąż bolało. Zdawał się być jedyną osobą, której na niej naprawdę zależy, a potem... potem wyszło źle. Bardzo. Rozczarowała się na całej linii. Od tamtej pory wcale nie chciała do tego doprowadzać. Do takiej pustki emocjonalnej, w którą wpędził ją Bennett. Zapewne dobrze się bawił w Rumunii, Bułgarii czy gdziekolwiek był. Kochał smoki. Nareszcie mógł być szczęśliwy. Nie miała przecież prawa w to ingerować, choćby samymi myślami i wspomnieniami. To był grząski temat, w który nie chciała po raz kolejny wdepnąć. Bo nic dobrego jej z tego nie wychodziło.
Była już studentką, ostatnie egzaminy zdała zaocznie. Mogła wędrować po Londynie nawet w trakcie roku szkolnego. Brakowało jej tego. Ale dlaczego Galeria? Cóż, Saunders lubiła piękno, choć oczywiście się do tego nie przyznała. Uznała, że warto wstąpić na chwilę, skoro przechodziła obok. Pomarudzić na te wstrętne bohomazy, za które ci pożal się Merlinie artyści dostawali grube pieniądze. Co za beznadzieja. Ale łudziła się, że w ten sposób poprawi sobie humor. W końcu marudzenie miała we krwi. No i znała się na tym jak mało kto. Ubrana dosyć zwyczajnie jak na nią, ale wciąż ładnie, dotarła przed budynek, z zamiarem wejścia do środka. Ale to, co zobaczyła, a raczej kogo, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Stanęła jak wryta parę metrów od rzeczonego osobnika i najpierw wytrzeszczyła oczy z niedowierzaniem, a potem zaczęła intensywnie mrugać.
To sen, prawda?
Poczuła, jak rytm serca niebezpiecznie przyspiesza, jak milion myśli kołacze jej w głowie i jak miękną jej nogi. Jednocześnie poczuła przypływ paniki. Powinna uciekać? Zostać? Ale co powiedzieć? Co zrobić? Jak się zachować? Nie wiedziała. Dlatego stała jak kołek, wpatrując się w chłopaka i wciąż intensywnie mrugając, sądząc, że to zjawa jej chorego umysłu, która zaraz rozpłynie się w powietrzu, a ona wróci do normalności. Tak. To brzmi jak dobry plan.
Powrót do góry Go down


Cedric C. Bennett
Cedric C. Bennett

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 10%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 490
  Liczba postów : 486
http://czarodzieje.org/t5248-cedric-casper-bennett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5250-sowka-cedrika
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyNie 24 Sie - 17:02;

Zaczęło robić się naprawdę zimno, a Ced nie wziął ze sobą nic cieplejszego. Postanowił zatem, że już dość oglądania National Gallery z zewnątrz na dziś i obrócił się na pięcie, nie zauważając jakiejś dziewczyny, która stała niemalże obok. Potrącił ją lekko ramieniem.
- Przepraszam...
Nie chciałem.
Zamrugał kilkakrotnie powiekami, wpatrując się w nią. Poczuł bolesne ukłucie w okolicy serca, a jego żołądek niebezpiecznie się ścisnął. Los chyba dość okrutnie zakpił z Bennetta. Ewentualność, że jest to sen, odrzucił już na starcie, chociaż przez ułamek sekundy był gotów uwierzyć, że to wszystko ma miejsce jedynie w jego głowie. Chociaż kto wie, może faktycznie to wszystko jedynie mu się zdawało, a Scarlett jest jedynie wytworem jego wyobraźni? Mógłby to zrzucić na swoje zmęczenie i paskudną kondycję psychiczną. Zwłaszcza, że ta Saunders nic nie robiła, po prostu stała i również wyglądała na dość skołowaną. W ciemności nie mógł jednak dostrzec więcej szczegółów, zatem nie rzuciło mu się w oczy, że i ona wygląda nieco inaczej.
Czy gdyby była prawdziwa, nie odeszłaby po prostu, rzucając może jakieś grzecznościowe pozdrowienie?
Była prawdziwa. Scarlett Maya Saunders, jego była dziewczyna, z którą rozdzieliło go nieporozumienie, notabene wciąż niewyjaśnione, stała przed nim i szczerze mówiąc przestało go obchodzić wszystko - to, że ona nic do niego nie czuje i że prawdopodobnie zapomniała o nim z dniem w którym wyjechał, to, że pewnie zaraz dostanie od niej w twarz, a sam pójdzie zalać się w trupa i nawet nie dojdzie do mieszkania. Jakiekolwiek konsekwencje przestały się liczyć, a sam chłopak podświadomie uznał, że Scarlett chyba nie może go już więcej zranić. I po cichu liczył jednak, że wszystko mogłoby być tak jak dawniej, ale sam by się do tego nie przyznał. To było nierealne z paru powodów.
Nie mówiąc nic, podszedł bliżej Saunders, złożył na jej ustach pocałunek. Najpierw delikatny i uprzejmy, sekundę później stał się jednak bardziej namiętny i natarczywy, nawet objął ją w tali, przysuwając ją bliżej siebie.
Cedric Casper Bennett oszalał.
Albo tak naprawdę zawsze był szalony.
Powrót do góry Go down


Scarlett Maya Saunders
Scarlett Maya Saunders

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : rezerwowy pałkarz, wężoustość
Galeony : 627
  Liczba postów : 1439
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4683-scarlett-maya-saunders
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4687-sms
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7174-scarlett-maya-saunders
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyNie 24 Sie - 17:49;

Poczuła nieokreślony przepływ prądu pomiędzy komórkami, gdy przecież zjawa (!) Bennetta ją potrąciła, a co gorsze, było to cholernie namacalne. Niczym w transie jej głowa powędrówała za idącym chłopakiem, a jej zielone oczy bacznie obserwowały każdy jego ruch. Coś było w nim nie tak, ale nie wiedziała co, przez ograniczoną widoczność z powodu wieczornej pory i ograniczonego światła lamp. Jednak poznałaby go zawsze i wszędzie, no chyba, że nie widziałaby zupełnie nic. Ale nie pomyliłaby go z kimkolwiek innym. Cedric. Miłość, która się w nim wypaliła, w niej niekoniecznie. Od razu wiedziała, że wszystko odżyło i tylko siedziało gdzieś uśpione na dnie jej mrocznej duszy. Nie potrafiła z tym walczyć, więc jedynie przygryzła lekko wargę, zastanawiając się, czy były już teraz krukon minie ją bez słowa czy opowie jej o tym, jak bardzo jest szczęśliwy po stażu. Że poznał prawdziwą miłość swego życia i Saunders była tylko przykrą pomyłką. Była gotowa na wszystko, na każdą bolesną rzecz, jaką mogła sobie tylko wyobrazić. Czekała. Nie miała nic innego do roboty w tym momencie. O rzucaniu mięsem w denne obrazy zadufanych frajerów-arystów już dawno zapomniała. Gdyby ktoś teraz zapytał ją, po co tu przyszła, słowo daję, że nie odpowiedziałaby zupełnie nic, bo nie miałaby po prostu pojęcia. Tak bardzo widok swego byłego chłopaka i ojca ich niepoczętych dzieci na nią wpłynął!
Tak bardzo się mylili. Tak długo żyli w błędzie, błędnych przekonaniach, w zbędnej separacji. Więc przeświadczona o swoim, naprawdę nie spodziewało się tego, co miało nastąpić. Tak, tego jednego scenariusza nie przewidziała. Jakież było jej zdziwienie (a sądziła, że bardziej zszokowana być nie może), kiedy nagle otulił ją ten znajomy zapach, na ustach poczuła ten znajomy smak ust Bennetta, a dookoła zrobiło się cieplej. Zresztą, nie tylko tam. Poczuła, jak także temperatura jej ciała wzrostła, co szczególnie było odczuwalne na palących policzkach. Chwilę jeszcze stała niczym słup soli, za moment odwzajemniła ten delikatny, a potem namiętny pocałunek. Jej ręce powędrowały na kark Ceda, trochę po nim błądząc. Trochę czuła się jak w jakimś transie, nie rozumiejąc, co dzieje się z nią i jej ciałem, ale chciała więcej. Tak bardzo tęskniła. Wszystkie uczucia i wspomnienia odżyły, paląc żywym ogniem. Nawet nie sądziła, że jest do tego zdolna. Do takich emocji, reakcji pełnych pasji. To było dziwne, ale i fascynujące zarazem.
- Chodźmy stąd... - wychrypiała w końcu kiedy na chwilę się od niego oderwała, ale po chwili znów złączyli się w nienasyconym pocałunku, a potem poszli... gdzieś!

z/tx2
Powrót do góry Go down


Ruta Kamińska
Ruta Kamińska

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : ćwierć wila
Galeony : 220
  Liczba postów : 39
http://czarodzieje.org/t10739-ruta-kaminska
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10768-poczta-ruty#295442
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptySob 25 Kwi - 13:48;

Galeria Narodowa... Ach, jakie wspaniałe miejsce dla wielbicielek sztuki. Ruta sama siebie zaskoczyła pomysłem wybrania na spotkanie właśnie tego pięknego budynku. Ophelia z pewnością będzie zachwycona, w końcu tak uwielbia obrazy i w ogóle. Swoją drogą... Kamińska wciąż nie mogła uwierzyć, że tak szybko znalazła swoją drugą połówkę w Wielkiej Brytanii. To było wręcz niemożliwe, że już drugiego dnia pobytu w krainie deszczu poznała studentkę Hogwartu. Właściwie... Ona także powinna znajdować się w tej samej szkole, ale los najwyraźniej chciał inaczej. Ubrana nieodświętnie, bo w zwykłe, jasne, poprzecierane dżinsy i fioletową bluzkę z koronką, stanęła przed drzwiami galerii. Na stopach miała jakieś niefirmowe, czarne trampki, a włosy jak zwykle związane miała w długi warkocz. Na jej ramieniu spoczywała ciemnobeżowa torba, która w ogóle nie pasowała do całej reszty - ale kim byłaby Ruta, gdyby miała w sobie za grosz stylu? Na pewno nie sobą.
Stojąc przed wejściem i czekając na dziewczynę, bawiła się bransoletkami, które miała na ręku. Może kiedyś odda jedną Brown na pamiątkę? To byłoby słodkie. Spoglądała na świat spod czerwonych okularów przeciwsłonecznych, które miały szkła w kształcie serca. Czy to w ogóle była randka? Przecież były razem zaledwie tydzień.
Powrót do góry Go down


Ophelia Brown
Ophelia Brown

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 28
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 118
  Liczba postów : 239
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10535-ophelia-brown#290887
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10597-czego-dusza-jeczy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10605-ophelia-brown#290942
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyWto 28 Kwi - 19:36;

Słońce górowało nad ożywionym miastem, rzucając promieniami na grube ściany zniszczonych, szarych budynków. Mimo bezchmurnego nieba, było dość chłodno, a wiatr nie pozwalał mieszkańcom na pozbycie się tych uciążliwych swetrów i marynarek. Na ulicach mnóstwo ludzi śpieszących się do pracy lub wracających właśnie do swoich domów. Ophelia miała na sobie czarny żakiet, elegancką koszulę, potargane jeansy oraz białe, lekko pobrudzone tenisówki. Starała się wyglądać jak najlepiej, zawsze traktowała galerię sztuki jako miejsce, w którym należy wyglądać przyzwoicie i nienagannie. Włosy związała w kucyk, niektóre pojedyncze kosmyki włosów delikatnie smyrały zaczerwienione policzki.
Była tak podekscytowana. Chciała ją zobaczyć. Teraz.

Co jakiś czas rozglądała się na boki, podziwiając przy tym pierwsze oznaki wiosny. W tym roku nadeszła dosyć późno, jednak można wybaczyć to maleńkie nieporozumienie, ponieważ zapach kwiatów, cudowny widok kwitnących drzew i cieplejsze dni zarażały wszystkich ogromną ilością pozytywnej energii, której z pewnością brakowało tej zimy. Nawet cierpiąca na syndrom wiecznej depresji Ophelia pokusiła się o wyjście na świeże powietrze.
Przypuśćmy, że zatłoczone i pełne spalin samochodów ulice zawierają chociaż trochę świeżego powietrza.

Wreszcie ujrzała stojącą przed wejściem Rutę. Powoli zbliżyła się do niej, objęła drobne ciało i złożyła delikatny pocałunek na bladoróżowych ustach ukochanej. Pachniała kwiatami. Bukietem najpiękniejszych kwiatów na świecie.
- Długo czekałaś? - Zapytała na wstępie. Uśmiechnęła się, kiedy zauważyła, że ubrała mnóstwo niepasujących do siebie elementów swojej pokaźnych rozmiarów garderoby. W gruncie rzeczy było to zabawne, wyglądała uroczo w tej koronkowej bluzce i długim warkoczu.
Zakochała się w jej oryginalności, niebanalności i sposobie bycia.
Była..
Cudowna.
Dopełniały siebie nawzajem, choć jako artystki miały odmienne zdanie na temat sztuki oraz ulubionych artystów. Spotkanie w galerii było idealną okazją na porządną dyskusję, o której zawsze marzyła. Uwielbiała wymieniać swoje poglądy z osobami, które miały pojęcie o sztuce oraz całej jej genezie. W Howarcie nie znalazła do tej pory nikogo, z kim mogłaby podzielać swoje zainteresowania.
Ruta była po prostu kimś, kto w kilka dni stał się całym życiem Brown.
Namiastką jej duszy, ukrytą w innym ciele.

Wkroczyły do świetnie urządzonej galerii, skarbnicy wielu ważnych i cenionych dzieł. Widząc pokaźnych rozmiarów zbiór obrazów, w smutnych oczach studentki pojawiły się iskierki sygnalizujące podniecenie oraz chęć poznawania historii wspaniałych malunków i równie wspaniałych malarzy.
Powrót do góry Go down


Ruta Kamińska
Ruta Kamińska

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : ćwierć wila
Galeony : 220
  Liczba postów : 39
http://czarodzieje.org/t10739-ruta-kaminska
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10768-poczta-ruty#295442
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptyPią 8 Maj - 17:45;

Z zadowoleniem i namiętnością odwzajemniła niedługi, powitalny pocałunek, aby przycisnąć jasną głowę do ramienia wyższej Brown. Nie oglądała się za nią, nie patrzyła nawet na mijających je ludzi... Po prostu przez kilka sekund stała w ciszy i bezruchu, opierając się o swoją dziewczynę. Właściwie to sama nie wiedziała, dlaczego tak. Mogła jedynie zgadywać, że zwyczajnie miała ochotę poczucia, że jednak do kogoś należy. Tak bardzo tego potrzebowała...
- Jasne, że tak - stwierdziła z uśmiechem, kiedy w końcu odstąpiła od blondynki. Jak na partnerki były do siebie zdumiewająco podobne, a zarazem okropnie różne. Pasowały do siebie jak nikt nigdy jeszcze nie pasował, mogły rozmawiać ze sobą (nie tylko o sztuce) całymi dniami, mogły kraść konie i bawić się jak mało kto. Przygładziła jasne spodnie i poprawiła fiołkową bluzkę - Przecież wiesz, jak lubię stać bezczynnie pod galeriami sztuki - zakończyła wesoło, tym razem pocierając jedną z włókiennych bransoletek, a potem chwytając doskonałą dłoń Ophelii. Pasowała jak ulał. Nawet, gdy z uwagą wchodziła do miejsca, w którym było tak wiele pięknych arcydzieł, nie mogła przestać o niej myśleć. O jej nieskazitelnej, odmiennej urodzie, łagodnych ustach i tym wszystkim, co sprawiało, że Rucie chciało się śpiewać. Przeszły za tłumem mugoli, którzy najwyraźniej również przyszli do National Galery w tym samym celu. Nic nie mówiła Brown, nie chciała zdradzać niespodzianki, jaką dla niej przygotowała... Na razie w milczeniu oglądała dzieła wywieszone na ścianach, ekscytując się w duszy. Chciała skakać. W końcu tutaj była. Jej Krakowskie marzenie spełniło się, a do tego mogła mieć cudowną przewodniczkę. Spojrzała jeszcze raz na Gryfonkę, kiedy stanęły na skrzyżowaniu - W którą stronę teraz?
Powrót do góry Go down


Ophelia Brown
Ophelia Brown

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 28
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 118
  Liczba postów : 239
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10535-ophelia-brown#290887
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10597-czego-dusza-jeczy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10605-ophelia-brown#290942
National Gallery QzgSDG8




Gracz




National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery EmptySob 30 Maj - 15:23;

Przepełniona szczęściem i fascynacją Ophelia złapała za rękę równie podekscytowaną Rutę, po czym razem wyruszyły w podróż po niezwykłych i malowniczych stoiskach. Każde zawierało kilka dzieł danego artysty oraz małą tabliczkę z krótkim streszczeniem jego kariery, jednak bogatym w wiele istotnych informacji. Doskonale wiedziała, co powinny zobaczyć, ale też nie szczędziła sobie ponadprogramowych wycieczek w miejsca, gdzie znajdowała się twórczość znienawidzonych przez nią malarzy czy rzeźbiarzy. Chciała, aby Ruta mogła zobaczyć to, co ją interesuje i nie wyobrażała sobie sytuacji, w której tylko jedna z nich będzie wybierać poszczególne trasy zwiedzania.

Musiały się dopełniać.
Były jednością w dwóch ciałach.

***

Zatrzymały się przy pracach Rembrandta, już trochę zmęczone po godzinnej wędrówce. Usiadły na wąskiej ławeczce, aby trochę odetchnąć i nabrać sił na ciąg dalszy zwiedzania. Przy okazji mogły podziwiać autoportret holenderskiego malarza, który otoczony został trzema innymi, równie cudownymi obrazami. Sposób jakim malował, użycie ciemnych i brudnych kolorów oraz szczególny nacisk na światłocień, było czymś, co Ophelia uważała za niezwykłą inspirację oraz motywację do rozwijania swoich zdolności malarskich. Wiele razy próbowała namalować coś w podobnym stylu i chociaż nigdy nie otrzymała zamierzonego efektu, to wciąż uparcie brnie z farbami olejnymi w ręce.
- Jakie to jest piękne. – Oparła zmęczoną głowę o delikatne ramię swojej dziewczyny. Była tak delikatna i krucha jak porcelanowa laleczka.
- Uwielbiam go. Jak patrzę na jego dzieła, to aż chce mi się płakać ze szczęścia. – Westchnęła i zamknęła oczy. Wyobraziła sobie malarza stojącego przed sztalugą, malującego Rutę w pięknych, bursztynowych kolorach. Byłby to najpiękniejszy obraz na świecie.
- Muszą być warte miliony. Setki milionów.

Po kilku minutach relaksu przy portretach ludzi i ciemnych pejzażach, Ruta wraz z Ophelią ruszyły w kierunku bufetu. Naszła je ochota na kawę oraz coś słodkiego, zakupiły waniliowe cappuccino oraz małe pączki z czekoladą. Obie były bardzo chude, więc ta porządna dawka tłuszczu i węglowodanów nie miałaby żadnego wpływu na niekorzystną zmianę ich sylwetki. Zresztą, miały w planach wspólnie spędzony wieczór, więc wszystkie dzisiejsze jedzeniowe grzeszki zostałyby spalone w ekspresowym tempie.

Po przerwie na jedzenie kontynuowały zwiedzanie, lecz tym razem udały się do innego pawilonu, w którym znajdowały się same rzeźby i małe figurki. Niezbyt oznajmiona z dłutem Brown liczyła na to, że ukochana powie jej co nie co o swoim fachu.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

National Gallery QzgSDG8








National Gallery Empty


PisanieNational Gallery Empty Re: National Gallery  National Gallery Empty;

Powrót do góry Go down
 

National Gallery

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: National Gallery JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Mugolskie miejsca
-