C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Chris był cierpliwy, kiedy było trzeba, a teraz potrzebował tej cierpliwości o wiele więcej, niż kiedykolwiek wcześniej. Wiedział, że rozmawiając z Keithem, stąpa po niesamowicie kruchym lodzie, wiedział, że może zniszczyć wszystko, co do tej pory udało się osiągnąć, a w jego głowie wciąż drżało wspomnienie słów Josha, który w razie niepowodzenia zamierzał usunąć swojemu ojcu pamięć. To nie było doskonałe rozwiązanie i pozostawiłoby go na tym świecie całkiem samego, choć jednocześnie zielarz wiedział, że obecne relacje mężczyzn były dalekie od idealnych. Był jednak człowiekiem, który wychodził z założenia, że jeśli coś można było spróbować naprawić, to nie można było po prostu machnąć na to ręką. Widział, że Joshowi na tym zależało, nawet jeśli starał się tego nie okazywać, widział, że gdzieś się w tym miotał, że czegoś szukał, że na coś czekał, nawet jeśli nie mówił o tym głośno. I właśnie z tego powodu zielarz nie zamierzał się tak łatwo poddawać, wiedząc doskonale, że w takiej sytuacji utknęliby na nowo w całkowicie martwym i beznadziejnym punkcie, a zdecydowanie nie o to im chodziło. Dlatego też kluczył, starał się pokazać Keithowi, że nie wszystko było takie proste i zero jedynkowe, jak zdawało mu się wydawać. Nie tylko on znajdował się w trudnym położeniu z powodu rozdzielenia na dwa światy, bo nie on pierwszy i nie on ostatni miał dziecko, które okazało się czarodziejem. I nie on pierwszy i nie ostatni musiał mierzyć się z tym, jak bardzo cała ta sprawa była skomplikowana. - Byli - odpowiedział miękko, bo naprawdę ich kochał i szanował, wiedząc, że to, w czym się znajdowali, nie było tak proste, jak mogło się wydawać. Nie chciał jednak w tej chwili za długo ich rozpamiętywać, doskonale wiedząc, że nie zaprowadziłoby go to w żadne dobre miejsce, a później i tak zaczęły padać słowa, których raczej się nie spodziewał. Niektóre z nich musiał przełknąć, dla własnego dobra, nie chcąc zaczynać całkowicie niepotrzebnej kłótni, która okazałaby się jedynie bolesna dla obu stron. Szukał rozwiązania i wyjaśnienia, które mogłoby coś ułatwić, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że Keitha mimo wszystko należało, bardzo ostrożnie, zderzać z trudną rzeczywistością. - Nigdy nie był pan z Joshem na ulicy Pokątnej, prawda? Zgaduję, że nie chciał pan wchodzić w to szaleństwo. Może, być może, dobrze by było, gdyby wybrał się tam pan z nim na spacer. Nie musicie rozmawiać, wystarczy, że spróbujecie - powiedział w końcu cicho i ostrożnie, a później westchnął zerkając kątem oka na starszego mężczyznę, a później na pierścienie, by uśmiechnąć się łagodnie. - Tak, to Josh je znalazł, ale to ja nadałem im obecny kształt. Jak wielu innym rzeczom, jak sądzę. I jeśli profesor wybaczy… Mówienie, o niektórych rzeczach nie jest łatwe, moja babka również nigdy nie dowiedziała się o tym, że nigdy nie zwiążę się z kobietą i sądzę, że jest pan w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego Josh zrobił to samo - zauważył, nie chcąc go o nic oskarżać, a przynajmniej nie chciał robić tego całkowicie wprost, bo to również byłoby nie tylko niegrzeczne, ale mogłoby stanowić początek kłótni, od której całkiem umiejętnie uciekał.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Gdyby Keith miał świadomość, że jego syn jest gotów usunąć mu pamięć o osobach dla niego najważniejszych, z pewnością nie byłby zachwycony, ale zrozumiałby to. Bywały dni, kiedy próbował zapomnieć, ale trafiał na jakąś pamiątkę tamtych szczęśliwych lat i zamykał się jeszcze bardziej na świat. Joshua nie wiedział o tym, że jego ojciec tęsknił za nim, że żałował, że nie brał udziału w jego rozwoju, w wyborze ścieżki kariery. Być może wtedy nie byłoby problemu z tym całym szaleństwem, jakiemu poddał się jego jedyny syn. Szaleństwie, które zdaniem Keitha było chorobą, urojeniami, choć nie nazwałby tego schizofrenią. To było coś więcej, co z pewnością należało zbadać, ale niekoniecznie na jego dziecku. Starszy mężczyzna odetchnął ciężko i zgarbił się pod naporem myśli, chaosu, jaki miał w głowie. Nie potrafił zgodzić się z istnieniem magii, ale też nie chciał tracić syna. Nie potrafił pozbyć się żalu i złości w kierunku żony, który przekładał na Joshuę, szczególnie gdy dowiedział się o jej śmierci. Odpychał syna od siebie, nie akceptował go w pełni takiego, jakim był, ale chciał być obecny w jego życiu, chciał, żeby Joshua był obecny w jego życiu. Chciał mieć możliwość napisać do niego w każdej chwili, bez zastanawiania się, czy wypada, ale nie chciał szukać miejsca, gdzie mógłby zrobić to przy pomocy sowy. Nie chciał być częścią świata, który odebrał mu szczęście, ale chciał, żeby część tamtego szaleństwa była wciąż przy nim obecna. To nie było możliwe do zrobienia bez kompromisu, bez ugięcia się jednej ze stron, a skoro Joshua znalazł sobie męża, znalazł sobie towarzysza na resztę życia, nie było możliwości, aby to młodszy Walsh zdecydował się na ugięcie karku. - Zawsze był raczej romantycznym typem... Uwielbiał wszystkie historie i choć nie zachwycał się miłością jako taką i jej obrazem, uwielbiał romantyzm... Później widziałem to w tym, jak zaczął interesować się astronomią, jak z Eileen opowiadali sobie wyczytane historie konkretnych gwiazdozbiorów, a jak nie miały, wymyślał własne. Nie powinienem się więc dziwić, że macie... Macie nietypowe obrączki... Jest to szok, ponieważ zawsze mówił o dziewczynach... Najwięcej o Ivy, wydawała się idealnie dopasowana do niego, ale wygląda na to, że jednak tak nie było - powiedział, spoglądając na Christophera ukradkiem, zawieszając głównie spojrzenie na pierścieniach. Nie wiedział, co czuł w związku z tym wyznaniem, ze świadomością, że Joshua związał się z drugim mężczyzną. Wciąż o wiele większym problemem była magia, fakt, że obydwaj należeli do tamtego świata, do którego Keith pierwszy raz dostał zaproszenie. - Nie byliśmy nigdy w waszej części Londynu... Nie odprowadziłem go nawet na peron w pierwszym dniu szkoły, nie towarzyszyłem w zakupach. Jeśli będzie chciał... Sam nie wiem... Nie wiem - dodał, wyraźnie zrezygnowanym tonem. Tak jak początkowo chciał się wykłócać, gotów był do krzyku, tak teraz był pozbawiony jakiejkolwiek większej woli - zarówno walki, jak i zgody na zmiany. Potrzebował czasu, aby wszystko przemyśleć, spróbować zrozumieć, ponieważ podobnych, zmieniających absolutnie wszystko decyzji, nie powinien podejmować pod wpływem emocji. Tego zdążył się nauczyć po ponad dwudziestu latach.
~Joshua Walsh
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Starszy mężczyzna był wyraźnie zagubiony. Chris to widział i rozumiał, choć jednocześnie faktycznie czuł w stosunku do niego cień irytacji i gniewu, teraz jednak widział, że Keith zapiekł się w swoim gniewie, w tym, że został zraniony, że żona go na swój sposób zdradziła i zamiast jakoś to zmienić, zamiast jakoś pomóc i walczyć, uciekła. Każde z nich było samotną wyspą pośród fal, samotną wyspą na środku oceanu, a Chris z jakiegoś powodu uznał, że spróbuje ich do siebie zbliżyć. Nie mógł zrobić tego ze swoją teściową, ale być może tak było zwyczajnie łatwiej, być może dzięki temu Josh i Keith mieli szansę na odbudowanie relacji, jakie zostały zniszczone tak dawno temu. Być może. Słuchał tego, co Keith miał do powiedzenia, mając ochotę roześmiać się głośno, kiedy ten wspomniał o Ivy, ale doszedł do wniosku, że nie była to pora na to, by wyprowadzić teścia z błędu. Nie chciał opowiadać mu o miotle, kiedy ich rozmowa toczyła się zadziwiająco spokojnie i poważnie, nie chciał wybijać go z toku własnych myśli, które być może mogły naprowadzić go na właściwe tory, na to, czego tak naprawdę mu brakowało i czego tak naprawdę potrzebował. Tak więc pozwolił po prostu Keithowi wyrażać pewne kwestie, dostrzegając, że ten zaczynał zapętlać się w swoich rozważaniach, że gdzieś się w nich zgubił i Chris wiedział, że zwyczajnie musi go w nich zostawić. - Jeśli obaj będziecie tego chcieli, wybierzcie się tam na spacer, profesorze. Drzwi naszego domu również nie są dla pana zamknięte, więc jeśli dojdziecie do porozumienia, będziemy mogli wypić tam herbatę. Jednak, skoro nie zna pan w ogóle naszego świata, myślę, że ulica Pokątna jest dobrym miejscem do tego, żeby zobaczył pan, jak dokładnie wygląda życie Josha – stwierdził ostatecznie, bardzo powoli, starając się właściwie dobrać słowa, wiedząc, że nie miał tutaj nic więcej do dodania i zdając sobie sprawę z tego, że Keith nie tyle co stracił cierpliwość, co zwyczajnie nie wiedział już, co miał powiedzieć i jak podejść do całej tej sprawy. Potrzebował czasu i Josh również, ale Chris mimo wszystko zamierzał spróbować przekonać męża do tego spotkania, choćby miało być ostatnie, chciał spróbować pokazać mu, że być może jego ojciec dostrzegł w końcu, że coś tracił, że coś przeciekało przez jego palce, a on coraz bardziej się starzał, zapadając się w zapomnieniu, jakiego wcale nie chciał. - Dziękuję, że mnie pan wysłuchał, profesorze – dodał po dłuższej chwili milczenia i skinął mężczyźnie głową na znak wdzięczności. Obaj wiedzieli również, że ta rozmowa nie miała już dalej sensu i każdy z nich powinien skierować się we własną stronę, by rozważyć wszystko to, co zostało powiedziane, jeśli chcieli, by nie wybuchła żadna wielka kłótnia. Dlatego też wstał, by pożegnać się ze starszym mężczyzną, zauważając, że zapewne potrzebował teraz czasu, żeby to wszystko przyjąć, żeby się z tym pogodzić i to było absolutnie zrozumiałe. Chris nie chciał również naciskać na Keitha, bo nie miał do tego prawa i nic by tym nie zmienił. Inaczej było jednak z Joshem, z którym zwyczajnie zamierzał rozmówić się wieczorem, kiedy na spokojnie usiądą na schodach ogrodowych we własnym domu.
+
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Ostatnio zmieniony przez Christopher Walsh dnia Nie Cze 02 2024, 12:49, w całości zmieniany 1 raz
Z pewnością, gdyby tylko Christopher postanowił wyjaśnić sprawę Ivy, Keith znów zapaliłby się gniewem. Nie chodziło ostatecznie o orientację syna, a o bycie oszukiwanym przez niego, zwodzonym. Szczęśliwie zięć podarował mu tyle nerwów i zachował dla siebie niewygodną prawdę o niedoszłej synowej. Trudno bylo w tej chwili stwierdzić, jak zareagowałby starszy profesor, a zdecydowanie nie był w najlepszej kondycji. Czuł się bardziej zagubiony niż ponad dwadzieścia lat wcześniej, a złość zdawała się być napędzana żalem i odwrotnie. Nie wiedział już, co miałby w tej chwili powiedzieć swojemu synowi, gdyby dane było im się zobaczyć. Nie wiedział także, co więcej miałby powiedzieć więcej drugiemu mężczyźnie. Nie mógł powiedzieć, aby ta rozmowa jakkolwiek mu pomogła, nawet jeśli pokazała, że jego syn nie był całkowicie innym człowiekiem. Właściwie to jedynie potęgowało żal, jaki krył się w sercu Keitha. Tak jak zaproszenie do nich do domu na herbatę. Brzmiało tak nierzeczywiście, że przez moment profesor był gotów uwierzyć, że to wszystko był niezbyt przyjemny sen. Niestety tak nie było. - Proszę bardzo… Dobrze było poznać… - powiedział dość sztywno i również skłonił lekko głowę w geście pożegnania. Nie ruszał się jednak z ławki, obserwują jak tajemniczy Christopher, mąż jego syna, odchodzi, pozostawiając go samego, z większym mętlikiem w głowie, niż miał do tej pory. Co miał tak właściwie zrobić? Sam nie wiedział, ale był pewien, że jego studenci będą zbyt zachwyceni, jeśli odwoła zajęcia. Ruszył więc w stronę uczelni, mimowolnie odsuwając od siebie odbytą rozmowę. Jeszcze będzie miał czas o niej pomyśleć, a teraz mógł dalej udawać, że nic się nie wydarzyło.