Wielka wierzba o potężnych konarach. Gdy ktoś podejdzie za blisko, próbuje uderzyć intruza, machając nimi gdzie popadnie. Podobno kryję się pod nią przejście do Wrzeszczącej Chaty jednak nikt ze znanych nam osób nie może tego potwierdzić, z prostej przyczyny - podejście do pnia wiąże się z ogromnym ryzykiem. Drzewo rośnie tu od czasów gdy jeszcze dziadkowie obecnych uczniów chodzili do Hogwartu.
Uwaga. By pisać w wątku rzuć obowiązkowo kostką! Wyjątkiem są prowadzone tu nieopodal lekcje bądź treningi.
Spoiler:
1, 2 - wierzba najwyraźniej “przysnęła” i dała Ci święty spokój, bowiem gdy zbliżasz się to jedynie szeleści. To nie znaczy, że Cię nie zaatakuje, jeśli ją zbudzisz. Lepiej zachowaj ciszę! 3, 4 - najwyraźniej stanąłeś o pół metra za blisko i naruszyłeś “prywatność” drzewa. Smagnęła Cię długim pnączem w dowolnym miejscu na Twoim ciele i pozostawiła tam czerwony i bolący ślad. Okład z wywaru ze szczuroszczeta z pewnością nie zaszkodzi. 5, 6 - zachowałeś odpowiednią odległość od agresywnego drzewa tylko sęk w tym, że nie dało się przewidzieć iż ona może postanowić zaatakować… korzeniami. Tuż pod Twoimi stopami ziemia się rozchyla i obrywasz wilgotnym od ziemi korzeniem przez co niefortunnie upadasz i skręcasz kostkę/nadgarstek. Odpowiednie zaklęcie medyczne załatwi sprawę ewentualnie wizyta w Skrzydle Szpitalnym.
-Cztery punkty nie? No, ale ja pewnie dzisiaj dostane reprymende i zaś o dziesięc zjedziemy w doł- Nie miała wlaściwie zamiaru pogrążać swojego domu, ale wizja tego, że nauczyciel dostaje przez nią białej gorączki była taka upojna. Może zisiaj postara się być grzeczna. -No, a ja myślałam, że ty aniołek jesteś- Pewnie to wypowiedziała, chociaż po głębszym zastanowieniu dodała. -Ale pewnie, jak to moja mama mówiła, z czarną dupcią- Uniosła delikatnie kącik ust. Wspomnienia o mamie bolesne, ale nie dało się ich odczepić tak po prostu.
Zaśmiał się na te słowa... cóż, całkiem ciekawie... - No, chyba trochę tak... Głównie dostawałem kary za, tak zwaną "bezczelność i arogancję" - powiedział w bardzo profesorski sposób, tak zwane "ą i ę" ... - No i za migdalenie się w miejscach publicznych, to jest na korytarzu... I pewnie nie widzisz w tym nic takiego, no bo bez przesady, mnóstwo par w Hogwarcie tak robi... Tylko, że ja, ku nie uciesze nauczycieli, robiłem to z chłopakami... Tego już niestety nie mogli znieść, i nawet zawiadomili mojego ojca... - przyznał, choć dopiero jak o tym powiedział, zdał sobie sprawę, że mógł swoje związki z facetami zachować dla siebie... Zagryzł nerwowo wargę, aż się bojąc, co Connie sobie o nim pomyśli... Niby nie krył swojej orientacji, i tego jednego zawsze był pewien, ale Connie była jego przyjaciółką, i pewnie nie zniósł by odrzucenia, kiedy już tak się zżyli...
-Bezczelność i arogancję? Bratnia duszo!- Zaśmiała się. No, właściwie to ona wiecznie za to obrywała. No i za obrażanie nauczycieli, ale tego był w końcu świadkiem. Milczała słuchająć go dalej. Kiedy usłyszała wzmianke o mindaleniu lekko się skrzywiła. -Ile ty tych chłopaków i dziewczyn miałeś, że aż tak sie do ciebie doczepili?- Powiedziała dość zaciekawiona. -Co ci ojciec za to zrobił?- Spytała odrazu. Właściwie od zawsze miała jakieś uprzedzenie do par chłopak chłopak, kiedy to dziewczyna dziewczyna jej nie przeszkadzało wcale. No, ale w końcu Namida był jej najlepszym przyjacielem. Gdyby odrzuciła go z takiegpo powodu nie dość, że by go pewnie zraniła to i jeszcze sama straciłaby... najbliższą osobę jaką ma. Teraz sobie to uświadomiła. Poza japończykiem właściwie nie miała nikogo. Negai też nie była jej tak bliska, a bariera wiekowa dodatkowo robiła swoje. Myślała nad jakąs dobrą odpowiedzią na temat tego wszystkiego. Nie łatwo znaleźć jednocześnie szczerość i nie urazić kogoś. Może to było niemożliwe? W końcu przyszło jej cos do głowy. Uśmiechnęła się najpromienniej jak potrafiła, chociaz ze świadomością braku grzywki nie było to takie łatwe. -Wiesz co? Jestem zazdrosna- Powiedziała zakładając ręce i burmusząc sie lekko.
Zdając sobie sprawę, że Connie go nie potępia, od razu szerzej się uśmiechnął i zaczął mówić: - No... przez całą szkołę trochę się tego nazbierało... wiesz, głównie bulwers był o to, że byliśmy nieletni... znaczy, jasne, teraz też jesteśmy, ale wiesz, obmacujący się 12-letni chłopacy to nie jest to, co chciałby widzieć nauczyciel. - mruknął cicho, choć nadal ze śmiechem - Ojciec wiedział od zawsze, bo się z tym nie kryłem... Zapraszałem "kolegów" do domu, to i tam się nasłuchał trochę tego i owego. I może nie to, że mnie zaakceptował ale... zrozumiał, w jakiś sposób. Ale oczywiście jest to najbardziej strzeżona tajemnica w rodzinie! ... to znaczy, w jego rodzinie, bo rodzina mojej matki oczywiście wie... - aż na moment przerwał, przypominając sobie któreś z kolei wakacje spędzone w rodzinnym kraju jego matki... Ah, Ci Japończycy... Jego rozmyślania przerwał, niemalże oburzony głos Connie. Spojrzał na nią trochę zdziwiony, ale wiedział, że to wszystko w żartach, więc od razu objął ją ramieniem i ruszyli w stronę zamku - Oh, daj spokój, ,,Kochanie!" Przecież wiesz, że jesteś jedyna! - niemalże zawołał dramatycznym głosem, jak ci niektórzy kolesie z oper mydlanych.
Zaśmiała widząc, że zaś się rozgadał. No, ale słuchała go jak to zawsze nie mając temu nic przeciwko. Lubiła jak dużo mówił. -To coś podobnego do mojej sytuacji. Chociaż ja dla 3/4 rodziny jestem po prostu umysłowo chora i nie wolno mnie oglądać bo sie można łatwo zarazić- Mimo, że była to dosyć poważna sytuacja, powiedziała to swobodnie, jakby była to zwyczajna błaha rzecz. Siła przyzwyczajenia. -Negai cie za to nie tępi? W końcu to młodsza siostra i z tego co wiem takie jest ich zadanie- Spytałą zastanawiajac się przez chwilę nad tym. W końcu podobno dużo sobie dogadywali, chociaż nie była jeszcze tego świadkiem. No, ale przecież "jeszcze" to słowo klucz. Pewnie zobaczy więcej niż by chciała. Zarumieniła się lekko kiedy ją objął, a w brzuchu poczuła dziwne motylki, bądź ważki jak to w jej przekształceniu, chociaż dobrze wiedziała, że sobie żatują. Wiec objęła go ręką w pasie, co w końcu umozliwiało jej bycie niższą. Prawie padła i zaczęła się tarzać ze śmiechu, słysząc jego ton, ale utrzymałą powagę. -Kotku, naucz się, że wredne jędze to też największe zazdrośnice świata. I oczywiście mówię o sobie
- Nie no, Negai raczej do tego się nie wtrąca... Jasne, kłócimy się, ale nigdy na tyle ostro, żeby miała powiedzieć coś... niestosownego na ten temat... - powiedział całkiem poważnie. Nie chciał za bardzo komentować jej słów o rodzinie i o tym, jak ja traktują... to było aż nazbyt przykre... - Ty? Wredna jędza? Ależ proszę Cię! - prychnął cicho, przytulając ja do siebie mocniej. Teraz, każdy, kto by ich zobaczył, od razu wziąłby ich za parę... Ale jakoś ta myśl mu nie przeszkadzała. Wiele razy chodził tak ze swoimi "miłościami"... ludzie gadali, ale w końcu im się nudziło.
-No, a jakie byś inne słowo na mnie znalazł?- Spytała patrżac na niego, a po chwili wtulając się. Całkiem to było miłe, szczególnie, że od kilku lat rzadko miała okazję tak po prostu sie do kogoś przytulić, nie robiąc tej osobie nadzieji na jakieś poważniejsze sprawy. -Wiesz, zaraz się ludzie zaczną wypytywać od kiedy jesteśmy razem- Zaśmiała się. -No teraz to już na 100% moglibyśmy byc brani za parę. No, może brakuje całowania- Dodała po chwili. Słysząc swoje słowa zarumieniła się i wtuliła w niego bardziej, żeby nie było widać buraczka.
- Śliczna Connie... - powiedział, bez namysłu, dając jej lekkiego buziaka w policzek, ten sam, na którym była blizna. W ogóle mu to nie przeszkadzało, jednak rozumiał, dlaczego dziewczyna tak sie przejmuje... Ludzie, szczególnie Ci nie szczególnie życzliwi, potrafią nieźle zaleźć za skórę. - No... to już prawie całowanie mamy za sobą, co następne? - spytał, chcąc jakoś wybrnąć z tej sytuacji. "Prawie", bo przecież to był tylko taki sobie buziak... a oni byli przyjaciółmi, tylko, bo w końcu tak ustalili...
Spojrzała na niego lekko zdziwiona. -Dzięki...- Mruknęła trochę niepewnie, ale kiedy poczuła jego usta na policzku przez chwilę pomyślała, że chłopaka nie obrzydza jej blizna. Może tak. W końcu sam też swoją innością mógł ludzi odtrącać, to i raczej ją rozumiał. Tym razem nawet się bardziej nie zarumieniła. Albo bardziej się nie dało, albo powoli się przywyczajała. -No, prawie- Powiedziała udając niezadowoloną i zrobiła na chwilę dziubek do niego. -To nam jeszcze zostanie publiczne okazywanie uczuć, macanki i akcje łożkowe- Wyliczyła te trzy rzeczy na palcach. Jakoś do dwóch ostatnich narazie jej się nie skłaniało z nikim. W końcu ma ambicje zostać stuletnią dziewicą! No, ale poważnie to na razie nie spotkała kogoś kto "byłby tego wart".
- No, to mamy już ustalony harmonogram na najbliższe kilka dni! - zaśmiał się. Connie wydawała sie nieco zawstydzona takim okazywaniem uczuć, albo mu się tylko zdawało. - Chodźmy już, za chwile zacznie padać. - mruknął tylko, trzymając ją pewnie i przyspieszając nieco kroku. Chciał już znaleźć się w zamku.
Kiwnęła głową i ruszyła przytulona do chłopaka. No jeśli tak się pokażą w zamku, to napewno będą parą w bałym Hogwarcie. Tylko, że teorytyczną. No, właściwie szkoda. Ale miło było czasem usłyszeć "Jędza wreszcie sobie kogoś znalazła, wariat", chociaż Namidzie się pewnie niedługo odwdzi. Weszli do zamku.
Owego wieczoru panna Effie postanowiła, że nie będzie tkwić w szkolnych murach, a wybierze się na niewielki spacer. Co prawda, owa pora nie była jej ulubioną, jednak obecnie trwały ostatnie jeszcze dość letnie dni. Postanowiła więc, że skorzysta. Pozostawała tylko bardzo istotna kwestia, które miejsce obierze za cel swojego niewielkiego spaceru. Bez większego planu w głowie, skierowała się na błonia. Co prawda miała przeczucie, że zaraz lunie deszczem i na tym skończy się jej niebywała przechadzka, jednakże mimo to poszła dumnie przez siebie. Swym lekkim krokiem, pilnując czarnego kapelusza na głowie, aby żaden z tych silnych podmuchów wiatru go nie zrzucił, dotarła w okolice wierzby bijącej. Przez chwilę przyglądała się temu wyjątkowo brzydkiemu drzewu. W końcu, uznawszy, iż nie ma sensu dalej tak stać, usiadła na jakimś kamieniu. Chyba była tego dnia nieco rozkojarzona. Spoglądając na wierzbę, stwierdziła, że w jej brzydocie jest jednak coś charakternego, może nawet urokliwego? Właściwie, powiedziawszy nie widziała nigdzie indziej takiego. W końcu swoje rozważania na temat roślinności przerwała jej, usiłująca dość do głosu, chęć zapalenia. Co też zwykle przerywało jej wszelakie zadumy. W myślach się skarciła, że chyba musi się jej potwornie nudzić, jeśli snuje debaty na tak bzdurne tematy. Pogrzebała więc w kieszeni niedługiej spódnicy, za paczką fajek. Gdy ta już jej wpadła w dłonie, wyciągnęła jednego papierosa i zapaliła. Kiedy się nim zaciągnęła, obracając go między długimi palcami, spoglądała gdzieś przed siebie. Jej myśli wędrowały wokół paru tematów, które ostatnio często chodziły jej po głowie. Ot, taka jesienna zaduma.
Davis przypadkiem dotknęła miejsca w Wierzbie, dzięki, któremu stawała się ona spokojna. Przypadkiem. Zawsze przebiegała wśród gałęzi z nadzieją, że żądna z nich jej nie trafi. - Aaaa... - Zawołała czując adrenalinę a zarazem myśląc, że zaraz obok niej przeleci jakaś część drzewa. Nic takiego jednak się nie działo. Odwróciła głowę patrząc co się dzieje, ale gałęzie zachowywały się jakby były częścią zwyczajnego drzewa. - Dziwne. - Powiedziała na tyle głośno, by reszta z nią idących ją słyszała.
Nathan wybiegając z dziury wyprzedził Melanie. Co do kondycji, to on zdecydowanie ją miał, ale Davis już była zbyt daleko by prześcignąć także nią. - Noo, dziwne. Jeszcze jak byliśmy przy dziurze to te gałęzie się szarpały. - Rozejrzał się szukając jakiejś wskazówki, ale na nic nie wpadł. Ten moment sprawił, że Nath zaczął się interesować Wierzbą bardziej, niż we wszystkich poprzednich latach. Machnął ręką na Coldwater, która była jeszcze za nimi. Miała szczęście, że gałęzie były spokojne.
Próbowała trzymać się jak najbliżej reszty, miała chyba najgorszą kondycję. Pełna obaw szybko pobiegła za nimi. Cienkie gałązki wierzby bujały się delikatnie. Szybciej niż myślała udało jej się wyjść za obrąb zasięgu drzewa. - Too...Gdzie teraz idziemy? - Pytanie skierowała oczywiście do Angie, do chłopaka nie miała ochoty się odzywać.
Davis zastanawiała się chwilę nie wiedząc co zaproponować. Niby w Hogwarcie było tyle różnych miejsc, a ona nie mogła na nic wpaść. Spuściła głowę i wtedy zauważyła jaka jest brudna. Gdzie mogła iść w takim stanie? I musiała jeszcze odnieść torbę. - Wiecie co? Może się najpierw przebierzemy we Wspólnych, a potem spotkamy w korytarzu, w lochach? Co wy na to? - Zaproponowała. To, że i Ślizgoni i Puchoni mieli Pokoje Wspólne w lochach tym razem było plusem. Uśmiechnęła się. Wiedziała, że Roslen się zgodzi. Musiał poprawić fryz!
Pokiwała głową na znak, że się zgadza. Przypomniało jej się, że miały kiedyś zajść do lodowej komnaty ale Nathan zepsułby jej szczęście. Poza tym pewnie nie ma ochoty gdzieś się z nimi spotykać. Poprawka. Nie chciałby się spotykać z Mel, w końcu Angie to jego kuzynka. Więc czekała, aż chłopak zacznie się wykręcać.
Sam nie wiedział czy chce mu się jeszcze z nimi gdzieś iść, czy nie. W sumie nie miał nic ciekawego do roboty, ale nie był pewien czy warto tracić czas na jakimś wypadzie z dziewczynami. - A gdzie chcecie się wybrać? - Wsadził ręce do kieszeni. - Bo pasowałoby mi się umyć. Widzicie jak wyglądam? - Pokazowo popatrzył na siebie, a później żałował, że to powiedział. Jak to zabrzmiało! Miał nadzieję, ze dziewczyny mu nic nie dowalą.
Po słowach Nathana, pannie Davis zapaliły się iskierki w oczach. Wpadła na ciekawy pomysł, ale nie wiedziała czy oni się zgodzą. W końcu nie każdy lubił takie wyskoki. Roslenowi powinno się spodobać, lubił pływać... - Co wy na to, by skoczyć do łazienki Prefektów? Weźmiecie stroje kąpielowe, albo wskoczycie w ubraniach. - Zaśmiała się. - I popływamy w tej wielkiej wannie, chociaż ona wygląda na basen. - Rozmarzyła się. Miała nadzieję, że hasło się nie zmieniło!
Łazienka prefektów. Od razu się ożywiła. - Pisze się na to! Ja będę w ubraniu. - Sprawi jej to dodatkową frajdę. - Ale jak tam wejdziemy? Nie trzeba mieć odznaki prefekta, albo znać jakieś hasło? - Wyjęła lustereczko z torby, dopiero teraz zobaczyła jak wygląda. Pójdzie to tej łazienki nawet jeśli miałaby wyłamać drzwi.
Musiał przyznać, że Davis miała łeb. Jej pomysł mu się spodobał. Umyje się, złamie reguły a przy okazji popływa. Dobry pomysł nie jest zły. - Dobra. też mi to pasuje. Ale to idziemy do tych Wspólnych najpierw, czy od razu łazienka? Znasz hasło? - Zapytał kuzynki. Wiedząc co się szykuje, nawet się uśmiechnął.
Kto jak kto, ale czy ona mogła nie znać hasła do łazienki? Och, sekrety Hogwartu to był dla niej chleb powszedni. Uwielbiała poznawać nowe pomieszczenia czy robić coś niedozwolonego. Kąpiele w łazience Prefektów zdecydowanie do tego należały. - Oczywiście, że znam! Jak możecie w ogóle pytać. - Pokiwała z dezaprobatą głową. - Noo, chyba pasuje się wybrać do Wspólnych. Jakieś ubrania na zmianę weźmiemy, nie?
- To spotykamy się pod łazienką? - Spytała z uśmiechem. Teraz nawet Nathan nie zepsuje jej humoru. Była taka szczęśliwa, że w końcu znów będzie mogła złamać jakiś regulamin. Spojrzała na resztę. Na co oni jeszcze czekają? Skierowała się w stronę zamku.
Ruszyła w stronę zamku, za Melanie. Żałowała, że nie można używać teleportacji na terenie Hogwartu, bo już dawno byłaby gotowa i czekała na nich. - Dawaj Nath! - Warknęła w jego kierunku i zaczęła biec. W ten sposób będzie miała więcej czasu na wybór ubrań, które później założy. Roslen oczywiście po chwili ją dogonił i wszyscy troje weszli do zamku w jednym czasie. - Spotykamy się za piętnaście minut an korytarzu. - Oznajmiła głośno i zniknęła po swojej stronie lochów. Oni mieli drugą.
Emma usiadła niedaleko Wierzby Bijącej, ale na tyle, żeby ta nie mogła strząsnąć Emmy z powierzchni Ziemi. Patrzyła na zachodzące słońce. Było piękne. Po chwili wyciągnęła ksiązkę, którą ostatnio wypożyczyła z biblioteki i zaczęła czytać. Co jakiś czas promienie słońca raziły ją w oczy.
Dotarł do wierzby .Powietrze było zimnie i wilgotne. Typowa jesienna pogoda ,która oczywiście bardzo mu odpowiadała. Całe szczęście ,że wziął z sobą kurtkę ,nie wyszłoby mu na dobre paradowanie w samej koszuli. Rozejrzał się i ku jego zdziwieniu zauważył ,że było tu równie pusto co w dormitorium. Ciekawe jak Cherry szła przeprawa do wierzby. Obejrzał się przez ramię w poszukiwaniu dziewczyny. -No to jesteśmy-powiedział nie do końca pewny czy go słyszy.