Ta komnata jest najbardziej słonecznym miejscem w zamku - bardziej niż klasa transmutacji. Okna są bardzo szerokie i wbudowane jeden obok drugiego na całej długości bocznej ściany. Dodatkowo kolory ścian i podłogi zmieniają się niczym w kalejdoskopie. Bez względu na pogodę w tym pomieszczeniu jest przyjemnie i utrzymuje się stała temperatura dziewiętnastu stopni Clesjusza.
Dziwne, dziwne i jeszcze raz dziwne. Było to oczywiste, że Ridge był zbulwersowany zachowaniem Ślizgona. W końcu on tylko skrytykował jego ubrania, a tamten już zaczął szykować nad nim tortury. Czy to jest normalne?! Nie, a ten chłopak jakmutam, Nataniel, był zdecydowanie nienormalny. Zachowywał się jakiś stary psychopata, lub wariat, który kładzie swoje ofiary na stole tortur, a potem go dręczy aż ten się całkowicie wykończy. Ale Ridżu się tak nie da. On jest twardy, a byle jak ubrany ktoś nie będzie go straszył. Co to, to nie. Bo może i wygląda na młodego, bezbronnego i głupiego, ale taki nie jest i nie da sobie wmówić, że tak. Jest naprawdę dobrym przyjacielem, i jest wartościowy, o. Nie interesuje go krytyka owego Ślizgona. Ma ją za przeproszeniem w dupie. Nawet nie zareagował na docinkę chłopaka na temat jego wuja, czy coś. - Posłuchaj. - Zaczął do niego dorosłym głosem. - Nie mam zamiaru z tobą pogrywać. Może i wyglądasz na dojrzalszego, ale zachowujesz się jak zwykły dwulatek i bardzo współczuję i dziwię się Elliott, że w ogóle się z takim kimś zadaje. Więc lepiej spadaj do swojego grona wzajemnej adoracji (czyt. Ślizgonów) i odwal się ode mnie raz na zawsze. - Mówiąc to, usiadł z powrotem na swoje miejsce, a potem wskazał gestem, aby Elliott usiadła obok niego. Podał jej swoje szkice. Bardzo był ciekaw, jak Gryfonka je skomentuje. Całkowicie zignorował obecność Nataniela. A niech sobie już idzie, o!
Posłałem Ell spojrzenie ,, A ty co jego siostra czy co ". Miałem nadzieję że młody gryfek będzie wystarczająco naiwny by drążyć temat. i skuszony możliwościami bogatego wsparcia zgodzi się na podróż... W myślach przeliczałem już góry możliwości jakie mogłem zdobyć tym małym podarunkiem. Chłopak był już duży jak będzie chciał jechać to czemu nie ? Och odmówił ? Jaka szkoda ... Gdyby zgodził się dobrowolnie byłby gościem ... A tak musiałem się uganiać po szkole za tym typem i jeszcze na niego polować! Ato drań zlekceważyć taką hojną ofertę ... I jakie groźby ? Przecież jedynie dałem mu ofertę mecenatu ech no tak widocznie chłopak ma ciekawą ,,Kobiecą " intuicję i rozbudowaną wyobraźnie... - Och mody paniczu nie obrażaj się. Co w moich słowach mogło cie urazić ? Czyżby moja mała propozycja uderzyła jakoś w twój honor? Jeśli tak to najmocniej przepraszam.
- Posłuchaj. Nie mam zamiaru z tobą pogrywać. Może i wyglądasz na dojrzalszego, ale zachowujesz się jak zwykły dwulatek i bardzo współczuję i dziwię się Elliott, że w ogóle się z takim kimś zadaje. Więc lepiej spadaj do swojego grona wzajemnej adoracji i odwal się ode mnie raz na zawsze. To co powiedział wywołało mój mimowolny uśmiech na twarzy. Czy ten chłopak naprawdę był starszy niż ja? W tym momencie to on zachował się jak przedstawiciel dwulatków na kursie przyspieszonej samoobrony...szkoda. Naprawdę miałam z nim ochotę pogadać. Szczególnie gdy zobaczyłam, że coś szkicuje. Od dziecka uwielbiałam Sztukę, każdy jej przejaw choć sama uzdolniona byłam tylko w jednej jej dziedzinie. Skinęłam głową na Ellitt, która w towarzystwie tego chłopaka przybrała koleją maskę. - Ell może przedstawisz mi swojego kolegę? Nietakt? Być może, ale naprawdę byłam ciekawa jak się nazywa...
Ha! Ale mu dokopał! Jej krew, jej krew. Mimo że był starszy. Był po prostu męski i tyle. A to że ubierał się modnie? A co, faceci nie mogą? Mogą! Nawet powinni, ot co! Trochę jednak zabolało ją, kiedy Ridż wspomniał, że dziwi jej się, że się przyjaźni ze Ślizgonem. Tak. Ją, a nie jego. Nataniel pewnie nawet nie wziął tego do siebie. W końcu... Nie był taki zły w środku, jak wydawał się na zewnątrz i przy pierwszym spotkaniu. Owszem, zachowywał się jak drań i głupek dość często, ale no... tak go wychowano i trochę go jednak rozumiała. Nie można się od tak przestawić z ciemnej strony mocy na jasną. Doskonale wiedziała, co Nataniel chciał jej przekazać tym spojrzeniem, "odpowiedziała" mu więc podobnym, tyle że mówiącym "A żebyś wiedział, że tak". Miała przemożoną ochotę, żeby go walnąć w łeb. Ale się powstrzymała. Nie będzie tu robić scenek, no nie. Co nie zmienia faktu, że mógłby się przestać nabijać z jej Ridża. Usiadła koło Gryfona i ze świecącymi oczkami zaczęła przeglądać cudowne, słitaśne i przepiękne projekty z jego zeszytu. - Jeju... - Wydukała tylko nadal gapiąc się oczarowana na szkice. Ona nie przybiera masek. Nie, nie, nie. Była całkowicie naturalna. Serio. Po prostu umie w jednej chwili zmienić nastrój. Nigdy nie chowała się za fałszywymi twarzami. Przecież sama nienawidziła fałszu, więc musiałaby nienawidzić siebie. - Tak, jasne. Sigrid ten oto doskonale ubrany młodzieniec to Ridge Johanson. Ridżu kochany, to Sigrid Weisen. Machnęła ręką i z powrotem zaczęła przeglądać dzieła jej braciszka.
- Nie, nie uraziłeś. - Odpowiedział chłopak obojętnie. - Po prostu jestem zrażony na punkcie takich osób, jak ty. Nieodpowiedzialnych, wiecznie dumnych z siebie i całkowicie bezczelnych. - A może coś pomylił? Wątpił w to całkowicie. Zmienił pozycję siedzącą tak, że miał teraz założone "noga na nogę", czy jak to się tam mówi. Przeniósł wzrok na dziewczynę stojącą niedaleko Ślizgona. Czyżby jego dziewczyna? O, jakie to słodkie. Te pary heteroseksualne były takie dziwne. Jak mogła dziewczyna tak bardzo podporządkowywać się chłopakowi? I dlatego nasz kochany Ridżu jest innej orientacji, bo przynajmniej wtedy mogą być ze sobą jak równy z równym, a nie, że chłopak zawsze uważa się lepszy od dziewczyny. On osobiście bardzo szanował kobiety i miał też dużo przyjaciółek. Im zawsze można było zaufać i poprosić o radę, bo zwykły kumpel od razu by cię w niektórych sprawach wyśmiał. - Ridge Johanson. - Powtórzył jeszcze raz swoje imię, co już wcześniej zrobiła Elliott. Jego głos był lekceważący. Nie miał zamiaru być miłym i uprzejmym, skoro tak brzydko już go wszyscy na początku przywitali. Tak czy inaczej to już go nie obchodziło. Spojrzał na Sigrid swoimi niebieskimi oczami, a potem obejrzał sobie jej ubiór. Jakby nie zauważyć, też nie był jakoś zwyczajnie fajny. Czy tu wszyscy byli tacy bez gustu? Oczywiście nie miał na myśli Elli. W końcu jego kochana siostra już nie raz zaskoczyła go ubiorem. Była taka ładna, nawet gdy była zła. Kiedy na nią patrzył, to był po prostu zaczarowany, o. - Możesz sobie wybrać dowolny szkic, a potem, gdy już naprawię swoją cudowną krawiecką maszynę, uszyję ci taki. - Powiedział do niej z uśmiechem. Był taki z siebie dumny, że wzbudził w niej zachwyt.
- Ridge Johanson Przegiął w momencie gdy na mnie spojrzał, jak na rzecz...Jak na coś co stało się całkowicie podporządkowane woli innych. - Możesz sobie wybrać dowolny szkic, a potem, gdy już naprawię swoją cudowną krawiecką maszynę, uszyję ci taki. Powiedział to całkowicie ignorując moją osobę. - Sigrid Weisen. Skoro etykietę mamy za nami pozwól, że coś zrobię. Nie czekając na jego odpowiedź trzasnęłam go z całej siły w twarz. Z mroczną satysfakcją obserwując stróżkę krwi pojawiającą się mu w kanciku ust. Na wszelki wypadek zrobiłam "słodkie oczka". Już po chwili trzymałam w rękach różdżkę i niewypowiedzialnym protego narzuciłam na siebie tarczę. - Podejrzewam, że takie skupienie uwagi na twojej osobie w zupełności wystarczy. Słowa te dosłownie wysyczałam.
,,Jak mogła dziewczyna tak bardzo podporządkowywać się chłopakowi?" Oj ty mój pełny pychy idioto... To ja byłem jej podporządkowany ciałem i duszą a nie ona mi. Widziałem jak patrzył na Sig i za to jedno spojrzenie byłem gotowy go zabić na miejscu! Tylko cholera nie zdążyłem bo Sigrid już stała gotowa do walki. Zerwałem się natychmiast z bronią gotową do walki patrząc na chłopaka wilkiem - Sig proszę pozwól mi... Chęć mordu zabłysła w moich oczach niemal żółtawą barwą źrenic gdy odezwałem się do tego śmiecia -Więc ja zwracamy się do ciebie uprzejmie a ty zachowujesz się jak bezczelne dziecko? Ot możesz sypiać z kim chcesz ale bądź mężczyzną gryfku i weź odpowiedzialność za swoje słowa. Mroczny uśmiech pojawił się na mojej twarzy - Obraziłeś moją panią psie! Z litości nad tobą walczyć będę ja bo Sigrid mogła by cię za mocno uszkodzić ... Wyjmij różdżkę lub giń... Spojrzałem na Ell i uśmiechnąłem się do dziewczyny z błaganiem w oczach,, Dobra nie opchnę go i nie zabiję " Mówiły moje oczy. ,, Ale weź go ogarnij proszę bo naprawdę go uszkodzę "
Ostatnio zmieniony przez Nataniel Kruk dnia Sob 19 Lut 2011 - 19:31, w całości zmieniany 1 raz
Patrzył oniemiały na dziewczynę. Czy ona go uderzyła? CZY TO NAPRAWDĘ SIĘ DZIEJE? Cóż, Ridż słynął ze swojej jakże cudownej bez skazy buźki, a tu co? Czy ta dziewczyna ma pojęcie kim on jest? Nie miał zamiaru się wywyższać, ale skoro Ślizgon i Krukonka robią to tak bardzo, to dlaczego dla niego miałoby to być zabronione? Chłopak był tak wściekły, że praktycznie miał ochotę oddać Sigrid, ale to byłoby całkowicie nie na miejscu. Uderzając ją, pokazałby że jest głupi, o. Wcale nie udowodniłby tym swojej wyższości, tylko by się poniżył. Nie miał zamiaru spaść na taki poziom jak Krukonka, czy też tamten Nataniel. Patrzył to na dziewczynę, to na chłopaka z wyraźną nienawiścią. Potem jednak zatrzymał wzrok na Natanielu. Miał dość, ale nic nie powiedział. Jego oczy tylko mówiły mu "ogranij". Jednak potem jakby o tym zapomniał i zaczął grać od nowa. Nikt nie będzie bezcześcił jego pięknej buźki, a już w szczególności taki ktosie jak oni tutaj. Pan Johanson całkowicie ich zignorował i zapomniał o bólu, jaki czuł w lewym policzku. Dyskretnie go sobie pomasował, a potem z powrotem odwrócił się do Elliott, zapominając o tamtych. - I jak? Oczywiście zrozumiem, jeżeli będziesz wolała kupić sobie samodzielnie w Londynie. Jednak wątpię, żeby był to dobry pomysł, siostrzyczko. - Zażartował. No, przynajmniej Ell z nim była. I na pewno będzie wściekła na Krukonkę za to, co zrobiła. Tylko ucierpi na tym ich przyjaźń. No i Ridżowa piękna buźka.
Co się dzieje, co się dzieje? Złapała lekką zawiechę wpatrując się w jeden z projektów Ridża. Omatkomatko! Jak ona chciałaby mieć taką sukienkę. Tak... SUKIENKĘ! Dziwne, prawda? Ona i sukienka. Do tego dobrowolnie. Oj, schodzi na zUą drogę. - ... Po prostu jestem zrażony na punkcie takich osób, jak ty. Nieodpowiedzialnych, wiecznie dumnych z siebie i całkowicie bezczelnych. Uuu... będzie draka o dzieciaka! Wciągnęła głośno powietrze. Jak ona kochała takie konflikty. Potem się jakoś w niego wpieprzy, ale niech się najpierw rozkręci. Na razie próbowała powstrzymać cisnący się na usta szeroki uśmiech. I... uwaga, uwaga... nawet jej się to udawało. Do czasu oczywiście. Kiedy Gryfon lustrował Sigrid i pewnie rozmyślał nad jej ubiorem, jeszcze się trzymała. Ale kiedy powiedział, że jej coś uszyje. Pierwsza reakcja? "O Jezu!" i pojawiający się banan na twarzy. Druga? Piękny rzut na niczego niespodziewającego się Ridża i wyściskanie go, chwilowo pozbawiając go dojścia do tlenu. Potem jednak uprzytomniała, że przecież jeśli go zadusi, to z szycia nic nie wyjdzie. Nie, żeby tylko to ją interesowało. Nie, nie. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję. - Wykrzyczała, kiedy już go puściła. Pokazała swoim zacnym paluszkiem wybrany szkic. Oczywiście chodzi o tę sukienkę, o której wspominałam na początku. - Tą, jeśli mogę. Wyszczerzyła się do Ridża.A no... i bardzo się cieszy, że jej brat uważa ją za ładną, o. No nie! Przepraszam bardzo! CO TO MA BYĆ?! Spojrzała z wyrzutem na Sigrid. Eh... gdyby ta nie była jej przyjaciółką, już by wisiała głową na dół, ot co! - SIGRID! Zwariowałaś? - No co? Wymsknęło jej się trochę. Poddenerwowana była. Ale do cholery, kto widział uszkadzać piękną twarzyczkę jej Ridża, no? Kto? Wytarła mu stróżkę krwi, płynącą przy jego ustach. I tu jak zawsze wtrącił się Nataniel. Och, czy on przez chwilę może się zachowywać normalnie? Przewróciła oczami. - Obydwoje schowajcie różdżki. I kto tu się zachowuje jak dziecko, hę? Panujcie nad emocjami, błagam was. Dorośli ludzie konflikty powinni rozwiązywać na spokojnie, a nie od razu skakać sobie do gardeł. Widząc, że jej brat nic sobie z tego nie zrobił. Stój! Wróć! Zrobił, ale tego nie okazywał. - No coś ty? Oczywiście, że jeśli mam wybór, to wolę ciuchy od ciebie. Gdybym myślała inaczej, to chyba miałabym źle w głowie, o. - Uśmiechnęła się. Nadal była wściekła, ale przecież nie będzie się wyzywać na Ridżu, prawda?
Ostatnio zmieniony przez Elliott Redbird dnia Sob 19 Lut 2011 - 19:51, w całości zmieniany 1 raz
Jezu, on mnie bawił... odwróciłam się od gryfona z wyraźną odrazą... Nawet Yavan, który zjawił się w komnacie niespodziewanie potrafił się rozeznać w sytuacji. Udałam się do swojego fotela z nieprzeniknioną miną, tak naprawdę jednak myślałam o głupocie niektórych osób i ich narcystycznemu zapatrzeniu w siebie. Chłopak widocznie już taki był, przerysowany do granic możliwości i nie zauważający podstawowych faktów. Dla mnie ograniczony i stracony...Bez dystansu do siebie, bez dystansu do ludzi, łatwo szufladkujący jednostki, choć sam był idealnym przykładem do zaszufladkowania w mętnych opisach stereotypów. - Ell wybacz, nie wytrzymałam. Zdążyłam jeszcze rzucić przez ramię nim usiadłam.
- Elliott kochanie jestem Arystokratom krwi i nie mogę pozwolić obrażać Sigrid przez tego kolesia... Spojrzałem ze smutkiem na dziewczynę. Miałem nadzieję ze zrozumie iż nie rzucam słów na wiatr. To co powiedziałem było prawdą. Od mojej rodziny oczekiwano jednego. ,, Sypiaj z kim chcesz ale pamiętaj że jesteś mężczyzną" Ten mały Riz czy jak mu tam zapomniał że w tym świecie są kasty stojące znacznie wyżej od niego. Mało tego rzuciłem mu oficjalne wyzwanie na które miał tylko dwa wyjścia. Albo je przyjąć lub przeprosić i błagać Sig o wybaczenie. Gdyby chodziło tylko o mnie pewnie nie zwrócił bym nawet na niego uwagi ale nie zamierzałem mu darować zlekceważenia kruczka... Unikając walki i ignorując wyzwanie mówił że nie jestem godzien walczyć z nim ... Głupcze dałeś mi ostatni powód by cię okaleczyć! A prosiłem cię Ell ogarnij go ! Ale nie więc ok . - Elliott przykro mi ale albo on podejmie wyzwanie albo zetnę go tu i teraz . Mówiłem ze smutkiem do mojej małej gryfki... - Arystokrata nie może tolerować takiej zniewagi jaką on teraz uczynił ... Albo przeprosi albo ... Nie dokończyłem oczy przybrały ostatecznie nieludzki żółty kolor... - Przeproś a zapomnę o sprawie
Dobra. Co dystans do siebie ma związanego z biciem? Bo chyba nie kuma. Ani autorka, ani Elliott. I ona nie ma co jej wybaczać. Trzeba się nauczyć panować nad emocjami, o. Poza tym... jak osoba pozbawiona dystansu do siebie, przynajmniej w tym momencie, może o nim mówić? Może trochę teraz ją ponosiło, no ale. Co on jej tu z arystokracją wyjeżdża, przepraszam bardzo? - Że hę? No nie... ja też jestem arystokratką czystej krwi i jakoś się z tym nie obnoszę. Wierzę tutaj w równouprawnienie wiesz? Jeśli Sigrid coś do niego ma, to niech mu to sama powie. Rozumiem, że jest dla ciebie ważna, ale bez przesady. Miłość to nie niewolnictwo. Możesz iść komuś na rękę, ale nie musisz walczyć o czyiś honor. To się robi samemu. Tak było w średniowieczu. Spojrzała na niego smutno. A głupia myślała, że porzucił te głupie stereotypy o klasyfikacji. Zresztą... chwila, chwila... Ridż też był czystej krwi przecież! Z zaciętą miną stanęła między Ślizgonem a Gryfonem. - Najpierw musisz zrobić coś mi. Wiedziała, że Ridż sam by sobie poradził. To było wiadome. Ale chciała uniknąć rozlewu krwi. - Nie jesteś Bogiem, Natanielu. Nie jesteś panem do cholery! Tu każdy jest sobie równy. I proszę rozryczała się. No dzięki wielkie! Naprawdę. Pogratulować. Doprowadził ją do płaczu.
Ridge od razu rzucił się do Elliott żeby ją przytulić. - Och, to nic takiego, naprawdę. Nie płacz. - Prosił, głaskając ją po twarzy. A potem, ciągle ściskając dziewczynę, zwrócił się do Nataniela - I to teraz a powinienem cię wyznać od psów i zrównać z błotem, bo przez ciebie moja siostra płacze. - Powiedział to z taką goryczą w głosie, że aż sam siebie nie poznał. Kiedy ktoś bliski płakał, jemu samemu też zrobiło się przykro. W trudnością przełknął łzy i dalej spoglądając na chłopaka powiedział: - I co masz mi teraz do powiedzenia? Och! To było takie niestosowne! To właśnie on był tutaj powodem do kłótni. Gdyby nie zachowywał się jak arystokratyczny narcyz (za przeproszeniem) to na pewno zyskałby szacunek Ridge'a, a wtedy on nie obraziłby Sigrid i wszyscy teraz rozmawialiby jak równy z równym.
Schowałem broń i ukłoniłem się sztywno. Nie było o czym mówić i tak by nie zrozumiała... Równouprawnienie? No nie też pomysł oczywiście że tak i zawsze szanowałem kobiety bardziej od mężczyzn lecz co to ma do rzeczy z honorem? A i różnica ja byłem ze starego rodu a Ell nie. Mając potwierdzone pochodzenie od trzynastego wieku jestem arystokratą i to należącym do najstarszych rodów w Europie. A co do średniowiecza ? Tak ono ciągle panuje moja ty postępowa gryfonko. Gdybym nie wzgardził klanem miałbym teraz oddział gwardii osobistych pretorianów na każde me skinienie i całą rodową fortunę za swoimi plecami ... I wedle moich praw miałem pełny wręcz obowiązek wgnieść go w ziemię. Nie był jednak tego godzien. Chowając się za plecami siostry okazał że jest zwykłą pluskwą i więc nie zamierzałem brudzić sobie rąk jego krwią. Eh Ell czemu tego nie rozumiesz? Usiadłem koło Sig jakby nic się nie stało. Czułem się zhańbiony iż w ogóle przez chwile potraktowałem go jak równego sobie wyzywając na pojedynek... Faktycznie oddałem mu zbyt wielki zaszczyt swoim zachowaniem . Żyj świnio żyj i pamiętaj że masz całą twarz tylko przez wzgląd na łzy twojej siostry która musiała cię bronić męska ciapo... Nie odezwałem się jednak słowem . Nie był tego godny biedny chłopiec... Szkoda mi tylko Elliott która nie umiała pojąc co się właśnie stało.
Odetchnęła głęboko. Była wdzięczna Ridżowi, że ukrył jej łzy, choć pewnie nie to było jego zamierzeniem. - Przepraszam. Nie powinnam się rozklejać. Ja... ja... po prostu.... - Co? Zawiodłaś się? Na empatii i głupim honorze przyjaciela. No tak. Ale nie chciała tego mówić. - Dzięki. Już mi lepiej. Wyswobodziła się z ramion Gryfona i wytarła ze złością łzy. Nienawidziła, kiedy wychodziły na światło dzienne. Mogła sobie popłakać, owszem. Ale tylko i wyłącznie w samotności. Ukrywanie negatywnych uczuć - to nad tym ćwiczyła każdego dnia, każdej godziny czy minuty. I tym razem przegrała walkę z samą sobą. I to jeszcze przez przyjaciela. To boli podwójnie. Bo kiedy ktoś tak bliski doprowadza cię do płaczu, to jest źle. Nawet bardzo. Oczywiście... nawet nie jest temu komuś przykro z tego powodu. Nie czuje wyrzutów sumienia. Bo po co. Niech sobie ryczy. Z ich czwórki teraz tylko Ridż ją tak naprawdę rozumiał. Choć bardzo chciała, żeby oni też to poczuli. I nie chodzi tu już o męstwo. Bo w tym momencie właśnie, to ten, którego uważają za najmniej męskiego, okazał się tym najbardziej. Są różne rodzaje męstwa [...]. Trzeba być bardzo dzielnym, by stawić czoło wrogom, ale tyle samo męstwa wymaga wierność przyjaciołom. Ot co. I tak. Nie rozumiała. Nie będzie rozumieć. To nie rodzina czyni człowieka prawdziwym arystokratą. Nie ważna jest historia czy waga rodu. Ważne jest to, co robi dla świata. Nie dla siebie, czy najbliższego otoczenia nawet, tylko dla ogółu. I to nie on schował się za jej plecami, tylko ona ukryła go za swoimi. Bo tak robią przyjaciele. Chronią i akceptują czyjeś wady, a nie je wyolbrzymiają. I niech Nataniel nie czuje się jakimś bosem tylko ze względu na ogrom swojego rodu. To czyny klasyfikują ludzi. Przynajmniej w jej głowie. Podniosła zeszyt Ridża z podłogi, na którą spadł nie wiadomo nawet kiedy. Przejechała po nim ręką. Na szczęście nic się nie pogniotło. - To jak będzie z tą sukienką dla mnie?
Uśmiechnął się przy zmianie tematu. - Mogę wyciągnąć choćby dzisiaj maszynę i zacząć ją robić dla ciebie - odparł z uśmiechem. W końcu, szycie ubrań naprawdę sprawiało mu radość. Lubi to robić i zapewne gdyby nie był czarodziejem, starałby się o projektanta mody, o. Och, jak bardzo chciałby, żeby jego niegdyś szkice, później dokładne projekty i efekty były na bilbordach, a pod nimi jego imię napisane największą czcionką. Już na pewno nigdy tego nie osiągnie, ale teraz przynajmniej mógł sprawiać przyjemność przyjaciołom. W końcu to o wiele cenniejsze niż wielka sława i góra pieniędzy, które zapewne oddałby biednym i bezdomnym dzieciom z mugolskiego domu dziecka. Ridż nigdy nie uważał się za złego człowieka. Wręcz przeciwnie. Chciałby uszczęśliwić cały świat i właśnie przed chwilą za bardzo go poniosło. Poczuł się głupio, że tak krytykował znajomych Elliott. W końcu obi byli jej bliscy tak samo jak on. A ni kiedyś właśnie to oni mu pomogą. Wątpił w to całkowicie, jednak chłopak zawsze posiadał tak zwaną głupią nadzieję, o. Łudź się, łudź, chłoptasiu, ale to i tak do niczego dobrego cię nie zaprowadzi. - Potem zrobię na tobie dokładne pomiary, zdobędę materiał i już się biorę do roboty. - Powiedział z uśmiechem, patrząc na nią i szczerząc zęby.
No tak biedactwo ... Mężczyzna który pozwala stanąć kobiecie przed sobą nie jest mężczyzną. To co mówiła raniło mnie i to bardzo. Umiałem zaakceptować jej sposób myślenia i w pełni pojąć o co jej chodzi ale momentami zastanawiałem się jak to możliwe iż nie umiała zauważyć iż robiła mu krzywdę. Tak właśnie krzywdę bo chłopak przez takich jak ona żył w różowym świecie bez bólu i smutku. Ja narcyzem ? Owszem bywałem dupkiem i potworem ale na pewno przestrzeganie starej etykiety nie czyniło mnie dupkiem. Więc wszyscy jesteśmy sobie równi ? Jest równo uprawnienie ? Wymówki i tyle. Ridge był słaby i w dawnych czasach umarł by by jego chore geny nie były utrudnieniem dla rodziny. Tak było lecz już tak nie będzie. Czasy się zmieniły i słabi genetycznie obciążeni przeżywają . Miast zmienić swe słabości w siłę obnoszą się z nimi i dzięki temu żerują na współczuciu innych. Ridge wiem że Ell tego nie pojmie ale dla mnie jesteś pasożytem na jej rodzinie. Hołubionym i kochanym który wysysa wszystkie siły z innych dookoła, nie biorąc odpowiedzialności za nic i nikogo. Tak są różne rodzaje męstwa i ty pokazałaś mi iż dla obrony słabszych zaryzykujesz wszystko... Szanowałem cię za to i podziwiałem. Lecz on jedynie żeruje na takich szlachetnych jednostkach jak ty moja biedna gryfonko. Tak to jest iż jedni muszą żyć w piekle i drapać się do światła gdy inni mogą być kochani tylko za to że są słabi i ułomni ... - Chodź Sigrid oni są ZBYT szlachetni i ZBYT dobrzy by rozmawiać z takimi draniami starej daty jak my. Jest tak jak było i będzie. Ukończę szkołę zdobędę posadę która zapewni mi siłę i pozycję po czym jak przystało na członka starego rodu będę poruszał z za kulis sznureczkami , by stworzyć świat gdzie takie marne jak Ridge lub szlachetne aż do bólu jak Ell istoty będą mogły bredzić o równych prawach oraz o końcu średniowiecza. Tak gryfku są różne rodzaje męstwa...
Wyszczerzyła się. Nigdy chyba nie cieszyła się tak bardzo z sukienki. Serio. Nawet wtedy, kiedy była z Morgane w Londynie. A tamta sukienka jest przecież śliczna. - To cudownie. Dziękuję ci bardzo. - Przytuliła go. Będzie się z nią obnosić. No dobrze... nie obnosić. Niczym nie szpanowała. To było niezgodne ze wszystkim, w co wierzyła. Spojrzała na Nataniela. Czy ona to wszystko, co myślała, powiedziała na głos? Jeśli tak, to chyba naprawdę zwariowała. Nie panuje nad swoim ciałem, czyli jest źle. Eee... kurde. Chyba się zamknie w pokoju bez klamek. Takim białym i wyłożonym poduchami. Będzie tam jeść czekoladę i słuchać ulubionych zespołów, to może trochę znormalnieje. Oczywiście, PP nigdy jej nie zostawi. Nawet tego nie chciała. - On nie jest moją biologiczną rodziną, Natanielu. Nie tylko dla obrony starszych. Przede wszystkim dla przyjaciół. I ty jesteś jednym z nich. Ale to nie znaczy, że będę przeczyć swoim ideałom. Nie myśl sobie, że tylko ty przeszedłeś piekło. Każdy w nas ma w sobie skazę. Jedni po prostu umieją ją zalepić. Inni nie. Tak bardzo chcesz wiedzieć, co przeżyłam? Tak bardzo chcesz dowiedzieć się na kogo miałam wyrosnąć. Na mordercę! Byłam szkolona przez mordercę, na mordercę. Szantażował moich rodziców, że mnie zabije jeśli nie zostanę jego cholerną uczennicą! A mimo to go kochałam. Bo nauczył mnie żyć. Pokazał też złą stronę. I sam mi powiedział, że nawet zabijając dziesiątki ludzi można zostać tym dobrym. Ty też nim jesteś, ale nie umiesz tego człowieka w sobie znaleźć. Nie jestem aniołem, nikt nie jest. Po prostu umiem swoje grzechy zakopać. Wspomnienia o Mistrzu tak strasznie bolały. Ale się nie rozpłakała. Wylała wszystkie łzy już wcześniej. - To już koniec? Zamierzasz po prostu stąd wyjść i zakończyć naszą przyjaźń? Według niej tak to właśnie wyglądało, ale przecież ludzie się kłócą i z tego wychodzą, prawda?
Ech zatrzymałem się w drzwiach i przytrzymałem framugi... Więc jednak to było prawdą. Ten sparing w tedy gdy walczyła bez wysiłku i zmęczenia dał mi dużo do myślenia... - Nie da się zakopać wspomnień malutka. One zawsze tam są jak potwór i kiedyś wyjdą żeby cię zjeść. Możesz tylko stawić im czoło i uczynić częścią siebie lecz już nie tą dominującą . Złapałem krzesło i usiadłem przy dziewczynie. Wiedziałem że Sigrid to zrozumie była w końcu o niebo mądrzejsza niż ja będę kiedykolwiek. - Gryfku to że kim jesteś zależy od ciebie i tylko ciebie. Wstałem i delikatnie przytuliłem Ell. Tak ona żyła w gorszym piekle niż ja.Gdyż ja w pełni przyjąłem kim byłem a ona ciągle walczyła co uniemożliwiało jej zmianę siebie. Nie była już małą Ell jaką była nim jej mistrz ją złamał. Nie była także morderczynią gdyż na siłę chciała pozostać taka jak niegdyś. Przez ten paradoks psychiczny utknęła nie mogąc się stać prawdziwie wolna, będąc zdana na pastwę tych dwóch osobowości.
Przyjaźń jest ważna i czasem najważniejsza. Miała rację w pełni mówiąc że przyjaciel nie mógłby wyjść i od tak po prostu zostawić sprawy rozgrzebanej i tylko dla niej zostałem. - Więc skoro mnie znasz i pamiętasz że przed paroma minutami ledwie poskładałem się z koszmaru własnych wspomnień, więc czemu nie przerwałaś swojemu bratu? Moje ofiary nie dają mi spać po nocach i co dzień budzę się z krzykiem widząc ich twarze a dziś jeszcze nawet w dzień ścigały mnie ich wspomnienia...Lecz opanowałem się jakoś. -Wiesz że żyję wedle reguł starych rodów które ciągle funkcjonują na wschodzie. Znasz moje możliwości oraz obciążenia których od tak nie zmienię w jeden dzień, więc dlaczego nie uprzedziłaś go jak to się skończy? Spojrzałem na nią z bólem w oczach ...Nie wiedziałem czy zrozumie. Ale co innego mi zostało. -Zabiłaś kogoś kiedyś? Bo ja nie pamiętam już dokładnie ilu ale mogę ci wymienić co najmniej 15 ludzi z imienia i nazwiska. Choć należy dodać osoby okaleczone lub zamęczone psychicznie oraz te do których śmierci przyłożyłem rękę. Nie liczę zwierząt i nieludzi ... Tych kazano zabijać mi dla samego treningu. Ech i co zadowolona ? Dowiedziałaś się czegoś. Tak jestem cholernym potworem a hamowałem się tylko ze względu na ciebie i Sigrid. Nie trzęsłem się ani nie dygotałem i waliło mnie kto usłyszał moje wyznanie. Każdy mord był zatuszowany i nic nie mogło mnie połączyć z moimi ofiarami. Ale tam głęboko w sercu czułem jak tysiące igieł szarpią mnie od środka. Tak że chciałem wyć i skonać tu na miejscu. - Robisz mu krzywdę Ell. Nie chowaj go całkiem pod swoimi skrzydełkami bo gdy kiedyś cię braknie i nie znajdzie się ktoś kto się nim zaopiekuje on nie przeżyje ani sekundy. Mówiłem już spokojnie opanowanym głosem jaki zwykle wydobywał się z moich ust...
Zaraz, zaraz... Mowa o bezbronnym i biednym człowieku, który nie przeżyłby nawet sekundy bez Elliott? Mowa o nim, Ridżu? Oczywiście, że nie przeżyłby sekundy bez niej. I to nie chodzi tutaj o to, że nie dałby rady. Radę zawsze da, ale czy to w ogóle ma sens być bez przyjaciela? Czy naprawdę wtedy jest sens? Dla Gryfona to nie miało ŻADNEGO sensu. Był z domu Lwa, i jakby nie było... Przyjaciele byli dla niego najważniejsi. Może i był lekkim Narcyzem, wiecznie zapatrzonym w siebie, ale potrafił walczyć o swoje i wiedział na kim mu zależy. - Po co miałbym żyć, skoro nie miałbym dla kogo? - O, właśnie tak to ujął. Idealnie, ale pytanie zadał bardziej do samego siebie niż Ślizgona. Po prostu miał wielką nadzieję, że ten wyjdzie i już go więcej nie zobaczy. Idealny prezent. Jeszcze raz po chwili objął przyjaciółkę, która smutnymi oczami patrzyła na jego wroga. Ten chłopak chyba był przeklęty. Siał pustkę i zniszczenie gdziekolwiek się pojawił. Ciekawe, czy nauczyciele mieli jakiekolwiek o tym pojęcie. Było to smutne. I jak, pytam, jak ta Sigrid mogła się zakochać w takim kimś? Cóż... Prawda godzi w ideały i zapewne dziewczyna jest podobna do Ślizgona. Ech, ludzie są tacy sami, i dla odmiany śmieją się z innych, a to właśnie ten inny powinien się śmiać z tych wszystkich identycznych, o. W każdym razie, Gryfon uznał, że jeżeli mają zamiar znowu drążyć ten beznadziejny temat, to może najlepiej byłoby opuścić wraz z Elliott to miejsce i udać się w bardziej ciepłe i przyjazne, jak na przykład Pokój Wspólny Gryffindoru. Och tak. Tak właśnie nikt taki jak Nataniel czy też Sigrid nie truliby im gitary.
Spojrzała na niego z niepewnością. Wiedziała, że nie da się ich zakopać. Wiedziała, że wyjdą i będą chciały się zemścić za te wszystkie lata. I wiedziała również, że choćby nie wiadomo jak była silna, część z nich ją podtopi. Utopić nie dadzą rady, ale uszkodzą ją w jakiś sposób. Zabiorą jej beztroskę i nie pozwolą, żeby żyła tylko i wyłącznie teraźniejszością. Że zabiją część dziecka, które nadal w niej było. - Wiem, ale nie jestem jeszcze gotowa, żeby stawić im czoła. Jeszcze nie teraz. - Wyszeptała. A decyzja kim jest? Owszem, należy do niej. Ale nie tylko ona kształtuje swoją osobę. Otoczenie, przynajmniej na niej, wywiera duży wpływ. Jej nastroje zależne są od osób, z którymi się spotyka. Nic nie mogła poradzić na te wpływy. Ewentualnie się on nich odgrodzić, ale z drugiej strony - po co? Trochę zdziwił ją gest chłopaka. Zawsze stronił od tego typu zachowań, chyba że chodziło o Sigrid. Oparła głowę na jego ramieniu. Cudownie. Jak to się działo, że przed chwilą się kłócili, a teraz się przytulają w najlepsze? Tego zrozumieć nie mogła, ale taka gwałtowna zmiana zachowań była jako tako jej znajoma. A Margaret wie o tym najlepiej. Otóż to. Przyjaźń jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. o przyjaciele są jak ciche anioły, które cię podniosą, kiedy twoje skrzydła zapomną, jak latać. To dzięki nim się nie załamywała i umiała jako tako trwać w zapomnieniu. - Poniosło mnie. Ja... ja po prostu nie rozumiem tej całej polityki. I wiem, że cię prześladują. On też budził się w środku nocy i krzyczał. Oczywiście, potem mówił, że się przesłyszałam, ale ja wiedziałam swoje. Dlaczego go nie uprzedziłam? Wszystko za szybko się działo, poza tym... ta wyższość z jaką traktujesz niektórych naprawdę mnie denerwuje. Wiem, że czujesz się lepszy i tak dalej, ale wierz mi, że dla tych, którzy w ogóle nie wiedzą czym tak naprawdę są stare rody i jak żyją, twoje zachowanie jest kompletnie niezrozumiałe. Przepraszam, ale wiesz, że to prawda. Spojrzała na niego przepraszająco, ale po usłyszeniu kolejnego pytania zmarszczyła brwi. Czy zabiła? Ee... - Nie. Nie zabiłam. Poza tym obiecałam Mistrzowi, że tego nie zrobię. Pewnie doszedł do wniosku, że trochę mu na mnie zależy i nie chce, żebym nosiła to brzemię na sobie. - Czy zadowolona? Co to w ogóle za pytanie. Jak można być w takiej sytuacji zadowolonym? Przecież właśnie jej wyznał, że zabił. I to nie raz. Powinna czuć odrazę, prawda? Powinna się bać, powinna stracić do niego zaufanie i urwać kontakty. Tak zrobiłaby rozsądna osoba. Ale ona nią nie była. I nie chciała być. Rozsądek zostawi sobie na później, kiedy będzie za kogoś odpowiedzialna. - Nie jesteś żadnym cholernym potworem. Żałujesz. A potwór nie ma wyrzutów sumienia. Poza tym... pokonałeś swoją bestię. I to się liczy. Ale... ona przecież go nie chowa. Ona go po prostu... no dobra... może i coś tam robi podobnego, ale przecież nie jest jego matką, żeby chować go pod kloszem, c'nie? Ale nie dlatego, że on by sobie nie poradził. Nie, nie. Doskonale wiedziała, że jest na to za silny. Po prostu lubiła przyjaciołom czasami ułatwiać życie. Czy było w tym coś złego. Spojrzała na Ridża i uśmiechnęła się do niego, potem odwróciła się z powrotem do Nataniela. - Nie znasz go tak dobrze, jak ja. Ridż by sobie poradził. Wbrew pozorom jest silny, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Tylko nie każ mu go tego udowadniać, ani nie prychaj, jeśli możesz.
Uwierzyłem na słowo choć nadal wydawało mi się iż chłopak był katastrofą chodzącą po ziemi. Sam jego widok powodował iż chciałem skrócić mu męki. Jak dla mnie idealny kandydat do domu węża. Małostkowy, aspołeczny i zapatrzony w siebie. No i pewnie tchórzliwy. Może miał tam jakiś potencjał ale za wojownika mówią czyny a nie słowa. Jak dotąd chłopak nie pokazał nic poza faktem totalnego braku instynktu samozachowawczego. Nie zamierzałem jednak drążąc tematu, choćby dla tego iż Ell prosiła mnie o to. Ona w niego wierzyła i kochała go a sam dobrze wiem jaką siłą jest to uczucie. Natomiast za to co dostrzegłem w jego oczach zabił bym od razu. Czułem wręcz niemal fizycznie pogardę dla Sigrid oraz totalną pewność siebie jaką emanował. Wiedząc że w każdej chwili siostra obroni go swoim ciałem przed moją zemstą. Jak małym człowieczkiem był ten chłopak! - Wiem Ell to twój brat więc ze względu na ciebie nic mu nie zrobię. Spojrzałem na dziewczynę mrużąc oczy. Kto ją chował że nie nauczył ją dumy rodowej? Wyciągnąłem dwie stare pomięte księgi i podałem dziewczynie. Pierwsza ,,Kodeks Czarodzieja" odpis z XIII wiecznego rękopisu oraz ,,Kodeks rycerski ". -Trzymaj może księgi są stare ale wartości w nich zapisane są ciągle świerze. Jest tu o obowiązkach czysto krwistych wobec mugoli i niższych rangą oraz o postępowaniu względem równych sobie. ,,Kodeks Rycerski" to mugolski odpowiednik ale ma wiele podobieństw z naszym. Spojrzałem na jej brata ze smutnym uśmiechem. Bo co pozostało mi innego? Był po prostu beznadziejny. Od początku jedyne co wniósł to strach i zaburzenie oraz swoje uprzedzenia. -Aha i jedna sprawa ! Mówiłem teraz spokojnym głosem wypranym z gniewu czy jakichkolwiek emocji. -Potraktuj to jako radę a nie groźbę. Nie obchodzi mnie co o mnie myślisz ani mówisz bo nie jesteś w stanie mnie obrazić, ale spójrz tak jeszcze raz na Sig albo na jakakolwiek inną bogom ducha winną kobietę która jest mi w jakiś sposób bliska a poznasz mą sztukę. Szybkim wężowym ruchem przeczesałem włosy chłopaka mierzwiąc je i wyrywając jeden włos... - To tak na wypadek gdybyś zapomniał.
Odwróciłem się do drzwi nie wiedziałem jak Sigrid zareaguje na moje wyznanie o mojej przeszłości. Nie powiedziałem jej zbyt dużo a ona nie pytała. Miałem tylko nadzieję że będzie chciała spojrzeć mi jeszcze kiedyś w oczy ... Bogowie moich przodków ... Jeśli przez tą idiotyczną rozmowę ją stracę ten chłopiec nie umrze lecz będzie cierpiał katusze przez tygodnie nim zlituję się i zakończę mu życie. - Chodźmy Sig oni powinni zostać sami. Zwróciłem się do Ell ... - Do zobaczenia gryfku nie odbieraj tego jako moją ucieczkę i nie bój się o brata. Dotrzymam danych przysiąg .Po prostu widzę jak on czuje się w moim otoczeniu i odchodząc chcę oszczędzić mu cierpień... Bogowie jak ja nisko upadłem kłócić się jak uczniak z niedorozwiniętym i niemal na śmierć obrazić przyjaciółkę. Najbardziej jednak bałem się co o tym wszystkim pomyśli Kotek widząc jak zbłaźniłem się traktując go na równi z nami oraz dowiadując się takich szczegółów z mojej przeszłości.
Ostatnio zmieniony przez Nataniel Kruk dnia Nie 20 Lut 2011 - 0:32, w całości zmieniany 1 raz
Sorki, że piszę na Kath, ale zapomniałam się przelogować i poplątało mi się w głowie na jakim koncie siedzę o.O
Och, niech ten przygłup w końcu wyjdzie! Tak bardzo chłopak prosił już o litość. Niech już on zakończy tą swoją jakże nudną przemowę i pójdzie stąd, bo nic, absolutnie nic z jego słów Ridż nie wziął sobie do siebie. I tak ma być! Gryfon nie da się jakiemuś głupiemu Ślizgonowi, ot co! Spojrzał na Ell, lekko rozbawiony. Wszystko, co mówił Nathaniel było beznadziejne i nie trzymało się sensu, więc nic dziwnego że teraz Johanson się z niego nabijał. Ciekaw był, jak przyjmie to Elliott, gdy jej powie, gdzie ma wszystkie ostrzeżenia i uwagi chłopaka. Och tak, właśnie w tym miejscu, gdzie myślisz, o! Gdy już Ślizgon wychodził ze swoją dziwną dziewczyną, Ridż jeszcze raz zdążył ich zgromić wzrokiem, a potem wrócił na swoje poprzednie miejsce, gdzie siedział i czekał na Ell, której pozwolił się pożegnać z "przyjaciółmi". Gryfon prychnął. Też mi przyjaciele. Takich to najlepiej zamknąć w Azkabanie, o. I w ogóle skąd biorą takich ludzi? Po jakie licho ktoś taki przychodzi do Hogwartu? Niech sieją piekło gdzie indziej, ale nie tutaj. W miejscu, które Ridż uważa za wyjątkowe i magiczne. W końcu Hogwart był praktycznie jego jedynym domem, bo do swojego rodzinnego Birmigham nie miał po co wracać. Czemu teraz wszyscy chcą mu to odebrać?
Słuchałam w skupieniu wywodów Elliott i Nataniela z kamiennym wyrazem twarzy. Tak, byłam podobnie jak ślizgon wychowana w duchu dawnych obyczajów . Protokół tkwił w moim krwiobiegu równie mocno jak muzyka. I właśnie dlatego brak jakiegokolwiek przestrzegania go ze strony gryfona zagrał Devil's Trill na strunach mej duszy. Rozumiałam Ell i jej punkt widzenia,o tyle, o ile mogła to pojąć osoba, która straciła prawie całą rodzinę. Nigdy nie byłam szkolona na zabójcę, byłam szkolona, by przeżyć. Ojciec, pasjonat mrocznej mocy nauczył mnie zabijać, choć nigdy tego nie wymagał i to była jedyna różnica między mną a nimi... Sam Ridge tak naprawdę nie przestrzegając etykiety spowodował mój wybuch. Jestem kobietą , arystokratką czystej krwi, czarownicą i ten właśnie wybuch nie palił moich trzewi wstydem, czy poczuciem winy. Czemu miałby? Dla mnie był to element wychowania, mojego i nie tylko mojego prawa. W komnacie znajdowało się wiele osób i choćby ze względu na nie powinien przestrzegać podstaw szeroko pojętej etykiety. -Dobra przedstawiliście swoje racje.
Spojrzałam znacząco na przyjaciółkę i Nataniela.
-Teraz wysłuchacie moich. Wybacz Ellitt, ale to co powiem jest częścią mojej osoby. Nie uderzyłam twojego brata, bo miałam taki kaprys. W żaden sposób nie chciałam go zranić. Choć wątpię, czy on nie chciał zranić mnie. Rozumiem,że można zjawić się w niezamierzonym miejscu z nieznanymi sobie osobami. Zawsze jednak choć odrobiny protokołu, etykiety, nazwij to jak chcesz przestrzegać trzeba. Ridge wszedł tutaj i od razu na wszystkich popatrzył „z góry”. Żadnego „ witaj” czy „cześć”. Żadnych przeprosin za wtargnięcie, choć nie wiem czy wtargnięciem to nazwać można...Już raczej zakłóceniem spokoju. Postaw się na moim miejscu, tak jak ja chciałam się postawić na twoim Ell. Chociaż potrafię zabijać nigdy ode mnie tego nie wymagano. Wymagano za to przestrzegania arystokratycznych zasad zachowania i przetrwania. A osoba, która bez poznania choćby na podstawowym poziomie mnie czy kogokolwiek innego klasyfikuje go jako „RZECZ”. Jako „coś” niewartego uwagi.
Zawiesiłam z bólem głos. -I nie patrz się tak na mnie. Nie widziałaś tego w jego oczach , ja niestety tak. Dostrzeganie takich subtelności jest elementem czystej krwi, nawykłej do gierek i intryg. Rozumiem, że go lubisz . Widzisz przy tym moje wady, ok, ale zobacz też jego. Jesteś moją przyjaciółką , Ridge jest kimś więcej. Jest twoim bratem, więc popatrz na niego jak siostra na brata. Nam wytykasz błędy, wytknij je i jemu. Choć może być to bolesne. Sama jednak powinnaś wiedzieć, że, że ból jest częścią naszego istnienia i podobno bez niego nie pojmie się naprawdę, czym jest szczęście. Nie odbieraj mu więc przywileju poznania czym w istocie ono jest ( szczęście).
Zamilkłam speszona. Słowa spływały z moich ust samoistnie, idealnie współgrając z moimi uczuciami i racjami rozumu. -Jest w tobie czysta krew, dlaczego więc tego nie dostrzegasz? Wymaga się od nas o wiele więcej właśnie ze względu na status krwi. To status krwi zobowiązuje nas do godnego zachowania wobec sobie podobnych, jak i tych, którzy dopiero co weszli do naszego świata. Śmiem nawet twierdzić, że w stosunku do tych drugich bardziej, gdyż oni tych zwyczajów nie pojmują.
Zebrani w pokoju spojrzeli na mnie podejrzliwie. Bogowie dajcie mi siłę... -Nie, nie jestem uprzedzona. Po prostu wiem , czego się ode mnie wymaga i właśnie staram się to przekazać. Zabolał mnie stosunek tego gryfona do wszystkich zgromadzonych w pokoju osób, jego nonszalancja i pogardliwe potraktowanie zasad Savoir-vivre. Podobno na szacunek trzeba sobie zasłużyć i niestety, choć wyszłam do niego " z sercem na dłoni", spopielił je jednym spojrzeniem. Szacunek nie miał podstaw, by się pojawić i wybacz, ale już się nie pojawi.
Cisza jaka zapadła po tych słowach i mi zdawała się dławiąca...
- Jeśli taka jest twoja wola Ell umilknę, ale nie wymagaj ode mnie przejawów sympatii w stosunku do twojego brata. I wiedz, że nie oczekuję tez niczego innego w stosunku do mnie.
Nie byłam na siebie zła za to, co powiedziałam. Tak czułam, to było w mojej krwi. Krótka lekcja zachowania i tylko przodkowie raczą wiedzieć, czy dwoje gryfonów coś z tego zrozumie. Bolało mnie serce ze względu na zachowanie Elliott. Podłam rękę Natanielwi.
-Może pójdziemy do Wielkiej Sali. Wrócimy za jakiś czas... Ostatnie słowa były przeznaczone dla Elliott. Nie chciałam prowokować dziwnych zachowań w obecności przyjaciółki.
A teraz ponarzekam jako autorka. Co to ma być do cholery, że wszyscy znają nagle leglimencję . Nie znając myśli postaci zaczynają ją cytować. Rozumiem wyczytać coś z mimiki twarzy, po to są te opisy, ale dokładne cytaty z myśli? Co do samej postaci Ridga, jest tak przerysowana, że robi się to niesmaczne, nawet nie groteskowe- tylko tragiczne. Znam wielu homoseksualistów i za coś takiego łatwo można oberwać. Trochę luzu drogie panie i dystansu do siebie
Ruszyłem przyjmując dłoń z wdzięcznością a w duchu dziękując Bogom iż nie musiałem uśmiercać tego idioty tu i teraz. Dziękuje Sigrid nie zapomnę ci tego zaufania którym mnie obdarzyłaś w tej chwili, podając mi dłoń mimo faktu tego kim jestem. - Oczywiście jak sobie życzysz. Odezwałem się do mojej pani rozumiejąc jednocześnie jej gest. Ujęła mnie za prawą dłoń. Więc pewnie chciała dać mi do zrozumienia bym się nie wygłupił czymś idiotycznym w towarzystwie Ell. Jak karzesz, ale chłopak już naruszył linię którą nakreśliłem ponownie patrząc na ciebie jak na coś obrzydliwego... Błyskawiczny obrót i ruch ręką w kierunku szyi, oraz drugi gest wezwania ostrza do dłoni i schowania w rękawie. Dla postronnych wyglądało by to jakbym wskazał chłopca dłonią a ten padł martwy. Zaklęty sztylet poleciałby wgryzając się w jego ciało a on sam osunie się na ziemie w kałuży krwi wierzgając nogami jak zarzynane prosię . Nie zdołał by nawet pomyśleć już o niczym gdyż ostrze przebiło by jego jabłko Adama i dotarło do kręgów szyjnych rozrywając je i przechodząc końcówką ostrza na wylot.
Spokój miała racie. Na razie jeszcze nie czas i miejsce na zniszczenie tej istoty. Ale z czasem gdy przyjdzie pora... Wciąż miałem jego włos w dłoni i to będzie musiało wystarczyć na razie. Dałem słowo iż puki on nie zacznie pierwszy nie rozpocznę dintoiry lecz teraz gdy zadrwił z Sig... Miałem już pełne prawo do zemsty na tym kundlu... - Tak Sig chodźmy zostawmy ich na razie razem...Ruszyłem z nią do wielkiej sali.
Przewróciła oczami. Ile razy powie do Ridża per "brat Elliott"? No, bo przecież to był taki brat umysłowy. znaczy... nadawali na tych samych falach. Biologicznie nie byli ze sobą związani. Nawet w jakiejś dalekiej linii. - Lepsze to, niż nic. - Nataniel podał jej jakieś opasłe księgi. Spojrzała na niego pytająco. "Kodeks rycerski"? "Kodeks czarodzieja"? Uniosła wysoko brew. Po co jej to? - Nie jestem idiotką. Wiem, co to jest. - Powiedziała dobitnie. Ludzie! Przecież ona była czystej krwi. Przecież to czytała. Mimo to przyjęła tomiska. Odda mu to kiedy indziej. Nie ma ochoty dalej się kłócić. Tak, prawda, poirytowała się. To, że nie uważa się za lepszą od innych jest problemem? Nie dla niej. A opinię innych, przynajmniej na ten temat, ma w głębokim poważaniu. Znała przyzwyczajenia Ridża i wiedziała, że oceniał po prostu wygląd i gust Sig. Szczerze mówiąc nie chciała go zmieniać. Ba! Nawet jej to przez myśl nie przeszło. Każdy był, jaki był. - Taa... dobra. Znajdę was, kiedy w końcu przyjdzie Carmen. - Uśmiechnęła się. Elliott chyba nawet wiedziała, gdzie Ridż to wszystko ma. Na jego miejscu chyba też tam właśnie ulokowała owe słowa. Ale nie jest, więc się nad tym nie rozczulajmy. A Hogwart to rzeczywiście miejsce magiczne i piękne. Odwróciła się, kiedy usłyszała prychnięcie ze strony Gryfona. Pokazała mu język i przeniosła wzrok na Sigrid, która zaczęła coś tam mówić. - Nie mam ci czego wybaczać, kochana. Ale... Rigde nie wiedział, że szykujemy tu urodziny. Jest to miejsce całkowicie publiczne, jak każdy zakamarek zamku, oprócz dormitoriów i gabinetów nauczycieli. Owszem, mógł się przywitać, ale nie było to jego obowiązkiem. Nie zna was, prawda? Mógł mruknąć coś typu "Cześć". I wierz mi. Próbuję się postawić na waszym miejscu. Ale uważam, że nikt nie ma prawa, ani jedna strona, ani druga, uważać kogokolwiek za "coś" czy "rzecz". Każdy z nas jest człowiekiem. Ma inny sposób postrzegania. Każdy inaczej interpretuje jakieś spojrzenia czy gesty. Teraz spojrzała na nią zdezorientowana. Jak na nią wcześniej patrzyła, hę? Sama nie panowała przed chwilą nad oczami, a ręce bez ładu i składu przecinały powietrze. W końcu postanowiła pogapić na dywan. Tak najbezpieczniej. Nic nie powiedziała. Dobra, może i Ridż się trochę zagalopował z tym ocenianiem, ale jakoś wcześniej nikt mu tego nie wytykał. Przecież o był projektantem do cholery! Czy oni kiedyś takowego spotkali? Skoro należeli do wieeelkich i waażnych rodów, to chyba musieli? Oni też tak robili. Jakby oczami wyobraźni oglądali cię już w czymś z jego kolekcji. Patrzyli, czy ktoś jest "godzien", by nosić jego kreacje, o. I owszem, może i ból jest nieodłączną częścią naszego istnienia, ale dlaczego akurat ona miała mu go zadawać? Wiele się jeszcze nasłucha ocen o nim. Oj, wiele. Kiedy już wkroczy w wielki świat mody, a jego ubrania będą nosić największe gwiazdy. Niech ktoś inny go do tego przygotowuje. Jak ona nienawidziła takich rozmów. Dyskusji o czystości krwi, wyższości tych, którzy ją mięli i tak dalej. To była właśnie głównym tematem kłótni między nią, a Kath. A tu proszę, kolejni tacy, którzy czują się lepsi, bo urodzili się w szlachetnej rodzinie. Tylko że szlachetność krwi nie zawsze równała się ze szlachetnością postępowań. - Och, no tak. Powinnam pomiatać mugolakami, wyzywać ich od szlam i tak dalej, tak? Dziękuję bardzo, ale nie skorzystam. Moja rodzina nauczyła mnie, że mimo iż jestem arystokratką, nie powinnam się czuć lepsza. Ona zawsze pomagała wszystkim, bez względu na status czy ilość pieniędzy. Uczyli mnie również godności i ją mam. Wierz mi. Ale używam jej tylko wtedy, kiedy czuję się zagrożona. Nie obnoszę się z tym wszędzie, gdzie się pojawiam. I to nie jest oskarżenie kierowane w waszą stronę. A na szacunek owszem, trzeba sobie zasłużyć. Ale nie wolno kogoś skreślać za pierwszym razem. I mówię to zarówno do ciebie Sigrid, jak i do ciebie braciszku. - I nie wymagam od nikogo w tym pokoju, żeby skoczył do ramion każdemu po kolei. Wiem, że można się nie cierpieć. I szanuję to. Ze sceptycyzmem obserwowała "pokaz" Nataniela. Tu także nie umiała się powstrzymać od przewrócenia oczami. I teraz weźmiecie ją za wariatkę, ale zaczęła się histerycznie śmiać. Tak, popatrzcie sobie na nią jak na skończoną idiotkę. Proszę bardzo. Ale ta cała sytuacja zaczęła ją najzwyczajniej w świecie bawić, o.