Tutaj się dzieje dosłownie wszystko i nic. Jest wiele legend na temat tego, co się tutaj znajduje. Po feralnej przygodzie wiele lat temu i zbiciu przepowiedni oraz zmieniaczy czasu, jeszcze bardziej zaostrzono bezpieczeństwo dostania się do tego departamentu i do dziś wszelkie środki są ulepszane. Nie dostanie się już tam byle kto. Znany jest tylko jeden reprezentant tamtego miejsca, a mianowicie Minister DT. Reszta nazwisk oraz posad tam dostępnych jest utajniona. Owiany tajemnicą departament znajduje się w podziemiach wielkiego gmachu Ministerstwa.
Mogą tu wejść tylko osoby pracujące w Depertamencie Tajemnic oraz kandydaci rekrutujący na to stanowisko.
Praca niewymownego wymaga szczególnej dyskrecji i dobrej intuicji do wyczuwania podstępu. Kurs skupia się głównie na rozwinięciu Twojej wyobraźni i poczucia szacunku wobec zasłyszanego słów i kwestii.
Wymagania: • Ukończone studia magiczne • Kurs płatny: 100G (zapłać) • Poprawa: 5G • Do podejścia należy posiadać min. 15pkt z Astronomii lub OPCM Ukończenie kursu: • Nagroda: +4pkt Astronomia i Wróżbiarstwo • Po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
CZĘŚĆ PIERWSZA: Zanim wchodzisz do pomieszczenia, w którym ma się odbyć kurs, na korytarzu spotykasz pewnego osobnika, aby dowiedzieć się kogo, rzuć kością (kostki - litery) w temacie losowań:
Kości:
A – szalony skazaniec wyprowadzany przez dwóch pracowników z sali przesłuchań, zanim znika Ci na końcu korytarza, dopada Cię, chwytając Cię za poły ubioru, szepcząc Ci na ucho winy za jakie został skazany na dożywocie w Azkabanie
B – przemiły starszy pan podchodzi do Ciebie po drodze waląc Cię laską w kostkę, zaczyna opowiadać Ci historię swojego życia, czy tego chcesz czy nie, powoli coraz głębiej wchodząc w tematy osobiste
C – osoba, która podaje się za pracownika Ministerstwa Magii, rozpoczyna z Tobą luźną pogawędkę, wtrącając w niej coś o tym, że nie dogaduje się z szefem
D – podchodzi do Ciebie wyjątkowo zagubiona młodsza kobieta, pytając czy może Ci zaufać. Zgubiła tu bowiem gdzieś portfel ze świeżo otrzymaną wypłatą, liczy na to, że pomożesz jej go znaleźć, ale w tym momencie zapraszają Cię do środka
E – inny kursant stoi obok Ciebie zwierzając Ci się ze swoich braków kompetencyjnych
F - obok Ciebie kłóci się para małżonków, żywa, małżeńska, bardzo emocjonalna kłótnia zdradza szczegóły ich problemów w tym związku
G – w poczekalni siedzi grupka starszego państwa, narzekającego między sobą informacjami o swoich problemach ze zdrowiem – reumatyzmem, chrupiącymi kośćmi czy sztuczną szczęką
H – przechodzi obok Ciebie grupka dzieci zwiedzających Ministerstwo Magii, z którego jedno podchodzi bliżej z naburmuszeniem, zdradzając Ci, że wbrew temu co mówią inni ono dalej wierzy w istnienie Wielkiego Merlina, zanim zostaje przywołany przez nauczycielkę
I – jakaś wyjątkowo namolna osoba próbuje Cię poderwać, obierając za taktykę opowiadanie Ci swoich małych, intrygujących sekretów, namawiając Cię do zdradzenia mu swoich
J – przechodzą obok Ciebie grupka pracowników Ministerstwa Magii bardzo zażarcie narzekających między sobą na ich współpracownika: „Clay Burn, ta zakała Ministerstwa!” Nie wiesz o tym, ale to już jest część egzaminu.
CZĘŚĆ DRUGA Wchodząc do pomieszczenia, wita Cię komisja składająca się z jednej osoby. Przeprowadza z Tobą rozmowę, w różny sposób próbując się dowiedzieć od Ciebie, jaką tajemnicę zdradzono Ci przed wejściem tutaj. Rzuć kością w temacie losowań:
Kości:
1 – trafiłeś na bardzo atrakcyjnego członka komisji, uwiedziony jej/jego urokiem, od razu mówisz mu wszystko, oblałeś ten etap, musisz spróbować ponownie innego dnia (zapłać za poprawę)
2 – rozmawiasz z bardzo gadatliwym osobnikiem, rozpoczynacie rozmowy na bardzo nieistotne tematy, nawet nie zauważasz jak w trakcie rozmowy osobnik ten, bardzo wprawnie wyciągnął z Ciebie informacje jakich oczekiwał, oblałeś ten etap, musisz spróbować ponownie innego dnia... Zapłać za poprawę.
3 – osobnik, na którego trafiłeś bezpośrednio daje Ci do zrozumienia, ze chciałby się dowiedzieć wielkiej tajemnicy, oferuje Ci za nią drobną łapówkę w postaci dwudziestu galeonów. Rzuć dodatkową kością:
• Nieparzyste – przyjmujesz łapówkę (może wciska ci ją na siłę?), oblałeś ten etap, wyproszono cię z sali i kazano wrócić w innym terminie, a kiedy wychodzisz z pomieszczenia okazuje się, ze pieniądze w magiczny sposób zniknęły z Twojej kieszeni; na szczęście nie musisz płacić za poprawę. • Parzyste – nie przyjmujesz łapówki, świetnie! Zdałeś ten etap
4 – nie wydaje Ci się, żeby informacje jakich dowiedziałeś się przed wejściem do pmieszczenia były na tyle istotne, żeby nie móc się nimi podzielić, błąd! Oblewasz ten etap, a egzaminator zaprasza Cię innego dnia. Nie musisz płacić za poprawę, przynajmniej tyle...
5 – czujesz, że to moralnie niepoprawne, aby zdradzać sekrety innych osób, jakkolwiek dużej wagi by nie były, właśnie o to chodzi. Przechodzisz dalej!
6 – za każdym razem, kiedy zostajesz zapytany o to czy dowiedziałeś się dzisiaj czegoś ciekawego, zaczynasz kręcić w taki sposób, że nie sposób Cię zrozumieć, dziwne metafory i dyplomatyczne ominięcia tematu gwarantują Ci zaliczenie tego etapu. Przechodzisz dalej.
CZĘŚĆ TRZECIA Brawo! Dotrwałeś tak daleko! Przed Tobą ostatnia część egzaminu! Zaprowadzono Cię do niewielkiej komnaty, gdzie na środku stało sześć drewnianych ław z umieszczonymi nań pustymi kulami. Czujesz w kościach, co się święci — a leżące pod ławkami skrzynie z potłuczonymi bądź uszkodzonymi przedmiotami do końca rozwiewają Twoje wątpliwości. Pełen determinacji podchodzisz do przydzielonego stolika, zaczynając ostatnią z prób z różdżką gotową do działania.. Rzuć kością w temacie losowań:
Kostki:
1 - Zabierasz się do pracy, zastanawiając się jak odpowiednio umieścić przepowiednie w szklanej kuli. Niestety, Twoje ruchy są zbyt gwałtowne, przepowiednia niszczy się i niknie w powietrzu, a kula wyślizguje Ci się z rąk i spada ze stolika, rozbijając się na kawałki. Niestety, to nie jest Twój dzień do uzyskiwania kwalifikacji zawodowych, a egzaminator żegna Cię z chłodnym uśmiechem.
2 - Z początku szło Ci naprawdę dobrze, potem jednak coś się popsuło.. Nie wiesz, czy rozpraszali Cię tak szybko opuszczający komnatę kandydaci, czy może była to kwestia Twojego braku wiary w siebie? Zapatrzyłeś się jednak i zamiast wewnątrz kuli, przepowiednie grawerujesz na szkle. Akurat wtedy sprawdzający zdających mężczyzna postanowił podejść do Ciebie i sprawdzić jak Ci idzie. Niestety, pomimo jego rozbawionego uśmieszku nie udaje Ci się zdać.
3 - Spodziewałeś się, że zadanie tego typu może wystąpić na egzaminie, więc doskonale się przygotowałeś! Z uśmiechem zabierasz się do umieszczania treści wewnątrz przedmiotu i udaje Ci się bardzo szybko! Gotową kulę odstawiasz, a sprawdzający z niedowierzaniem kiwa głową, zerkając na zegarek! Gratulację! Udało Ci się bezproblemowo zdać trzecią część!
4 - Nie spodziewałeś się takiego zadania na sam koniec! Wydajesz się jednak zadowolony, zbyt pewnie podchodząc do egzaminu. Uważasz, że dyplom masz w kieszeni.. Coś jednak się nie udało, albowiem różdżka zaczęła trząść Ci się w dłoni i zamiast umieścić przepowiednię w szklanej kuli, użyłeś zaklęcia zamrażającego! Poza nieprzyjemnym dreszczem i małymi odmrożeniami masz jeszcze urażoną dumę i oblany egzamin! Niestety, do tworzenia lodowych rzeźb powinieneś udać się na inny kurs!
5 - Gdy tylko stanąłeś przy swoim stoliku, poczułeś pewność siebie. Wiedziałeś, co masz zrobić i nie widziałeś sensu, w gdybaniu jak się do tego zabrać, co dostrzegłeś u osób zajmujących sąsiadujące stoliki. Okazuje się, że włożenie przepowiedni do kuli jest dla Ciebie dziecinną igraszką i z łatwością wykonujesz polecenie, zdając tym samym egzamin z bardzo dobrą oceną końcową.
6 - Stajesz przed swoim stolikiem zdenerwowany, zaciskając palce na różdżce. Wiesz, co masz robić, jednak drżą Ci ręce i kula niebezpiecznie kołysze się w dłoni. Niezgrabnie dotykasz szkła za pomocą różdżki, ale ostatecznie udaje Ci się umieścić w jego wnętrzu tylko połowę przepowiedni! Zaskoczony patrzysz na przedmiot, nie wiedząc, co dalej.. Rzuć jeszcze jedną kostką! Jeśli wynik był nieparzysty, udaje Ci się to naprawić, natomiast jeśli parzysty — gdy zabrałeś się do poprawki, kula wyślizgnęła Ci się z ręki i poturlała po podłodze prosto pod nogi egzaminatora. Niestety, po jego spojrzeniu wnioskujesz, że nie zdajesz i musisz skorzystać z możliwości poprawy!
Ostatnio zmieniony przez Shenae D'Angelo dnia Czw 17 Mar 2016 - 12:15, w całości zmieniany 1 raz
Posada, którą Fontaine od lat chciała już podjąć, powodowała, iż blondwłosa przed kursem, pozwalającym podjąć ów zawód, wyjątkowo mocno się denerwowała. Chciała go nie tyle ukończyć szybko, co wybitnie. Staż w ministerstwie poszedł jej naprawdę wspaniale. I realnie liczyła, iż tak samo będzie w przypadku szkolenia na niewymownego. Poszło niezupełnie bajecznie. Od razu, gdy pierwszego dnia przechodziła przez ciemne i zawiłe korytarze departamentu tajemnic wpadła na zbieraninę czarodziei. Była na tyle zainteresowana miejscem, w jakim przebywa, że nie przysłuchiwała się ich wymianie zdań zbyt wnikliwie. Jedyne, co naprawdę wpadło jej w ucho, to skargi na Claya Burna. Nawet przez dłuższą chwilę analizowała, czy jej ojczym nie wspomniał nigdy o tym nazwisku, ale niestety, wydawało się, że nigdy go nie słyszała. Szybko jednak przestała się tym zamartwiać, bowiem pokonała drogę do sali, gdzie miał odbywać się test. Rozmowa nie szła jej tak łatwo, jak planowała, iż ta przebiegnie. Nie był to mężczyzna podatny na jej wdzięki, a kobieta, która usilnie próbowała z niej wyciągnąć jakiś sekret. Okej, Fontaine należała do Slytherinu, a ilu w tym domu było takich, co nie wybierali tej moralnej drogi? Więc, kiedy kobieta zaproponowała Eff, że jej zapłaci w zamian za tajemnice, dziewczyna stwierdziła, że powinna się zgodzić. Bo wykaże się przedsiębiorczością. Najwyraźniej w departamencie tajemnic to nie o tą cechę chodziło przełożonym. Szybko wyrzucili ją z klasy, a galeony magicznie rozpłynęły się w powietrzu. Pozostało jej podejść ponownie do całego zadania. Tym razem już, zamierzała dokładnie się pilnować. Czegokolwiek by nie usłyszała, nikomu później nie zdradziła treści ów słów. I to była dobra droga. Tym razem ją pochwalili, a cały kurs został pozytywnie ukończony.
Scorpius nie był ani zafascynowany pracą w Departamencie Tajemnic, ani nie wydawało mu się, żeby się do tego nadawał. Ale skoro jego kochany ojczulek tak nalegał i nawet załatwił mu staż jako pomocnik Niewymownych, wypadało przyjść. Ministerstwo to nie była raczej jego bajka, ale skoro mógłby zarabiać więcej, nie miał nic przeciwko. Oczywiście, trzeba mieć wiele kwalifikacji, by takim Niewymownym zostać, jednak tymczasem Scorp wybrał się na czterotygodniowy staż. Nawet pierwszego dnia, kiedy wypadało zrobić na szefie dobre wrażenie, ubrał się zupełnie zwyczajnie. Od razu odczuł, że pomimo faktu, że jest synem Juliusa Deara, nie będzie lubiany. Dear nie musiał nawet robić niczego specjalnego, żeby szef uznał go za lenia i obiboka. Nie dość, że każdego dnia spogląda na chłopaka spod oka, na dodatek wysyła w jego stronę złośliwe i obraźliwe odzywki. Scorpius zresztą ledwo co powstrzymuje się przed tym, by mu się nie odgryźć, ale wie, że dla ojca cały ten staż i zawód Niewymownego wiele znaczy, dlatego milczy. Inna sprawa, kiedy dowiedział się, że uciął mu dobre 10 galeonów z wypłaty. Strasznie wkurzył go fakt, że ma dostawać mniej pieniędzy tylko przez to, że szef nie darzy go sympatią. Co prawda, nadal nie odezwał się do niego ani słowem, bo wiedział, że przysporzy mu to problemów, ale niejednokrotnie przeklinał tego faceta w myślach. Jeśli chodzi o kolegów po fachu, właściwie nie jest lepiej. Wszyscy są snobistycznymi bucami, przez co Scorp nawet nie ma ochoty na nich patrzeć. Tak bardzo przypominają mu ojca. Chłopak dowiedział się też, że za plecami jest obgadywany i nazywany Panem Niezdarą, jednak jak to on, nie przywiązuje do tego zbyt wielkiej wagi. Ma naprawdę wyjebane na tych ludzi i na to, co o nim mówią. I tak uważa, że oni wszyscy są zbyt zepsuci, by kiedykolwiek mógł obdarzyć ich sympatią. Ale co do jednego są zgodni - Dearowi przerażająco często wypada wszystko, co ma w swoich dłoniach. On zrzuca to wszystko na fakt, że nie pasuje do tego miejsca i tak naprawdę nie powinien brać w tym wszystkim udziału, ale głównym powodem jego rozkojarzenia, jest przede wszystkim brak snu, przemęczenie, i zbyt długa nieobecność Quidditcha w jego życiu.
Po dwóch tygodniach pracy, Scorpius jako tako zdążył przywyczaić się do tego miejsca. Ministerstwo przestało budzić w nim aż takiej niechęci, a nawet zaczął odnosić wrażenie, że nie jest na tyle skorumpowanym miejscem, na ile mu się wydaje. Tak czy siak, nadal uważał, że to wszystko to jakieś wielkie dekadenckie gniazdo. I może właśnie dlatego, jego praca w tym miejscu nie zapowiadała się zbyt dobrze. Już drugiego dnia stażu zapodział bardzo ważny przedmiot, który miał dostarczyć do swojego ulubionego kierownika, którego tak bardzo darzył sympatią. Zresztą, jak wszystkich tutaj. Problem był taki, że Scorp nie wiedział, gdzie go zgubił. Jego życiowy nieporządek, jak widać, przekładał się również na "karierę". Choć chłopak wypróbował zaklęcie Accio, a nawet ręcznie, niczym mugol, przeczesał całe miejsce pracy, przedmiotu jak nie było, tak nie ma. Pech chciał, że Dear za nic nie mógł sobie przypomnieć gdzie jest to cholerstwo. Z tego powodu, był zmuszony, żeby migiem pobiec do sklepu i kupić drugi egzemplarz. Wydał na niego dwadzieścia galeonów - kiedyś powiedziałby, że to nic, ale teraz nauczył się szanować każdego sykla. Teoretycznie, dzięki temu doświadczeniu powinien wziąć sobie do serca to, żeby przywiązywać uwagę do wykonywanych zadań, ale on chyba niespecjalnie uznał to za lekcję, a co najwyżej za brak szczęścia.
Co dziwne, przez następne dwa tygodnie pracy, wszystko układało się dobrze. Nie dostał jeszcze opieprzu od szefa i nawet zaczął dogadywać się ze swoimi współpracownikami. Scorpius, przez chwilę, był nawet z siebie zadowolony, i słusznie. Mimo tego, teraz, gdy wreszcie zaczęło być okej, chciał pokazać, że umie coś więcej, jakoś zabłysnąć. Od zawsze miał potrzebę bycia najlepszym. Podczas jego stażu, akurat trafiła się ku temu okazja. Kot jednego z przełożonych Scorpa, przyniósł go do pracy, a ten gdzieś uciekł. Dear dostał dokładny opis wyglądu zwierzaka i na jakie imię zareaguje, jeśli się go zawoła. Przyniosło to taki efekt, że chłopak postanowił go poszukać. Kto wie, jakie korzyści może mu to przynieść? Bardzo zdeterminowany i sprytny, szukał kociaka przez cały dzień, ze świadomością, że pozostali również poszukują rudego Maniusia. Konsekwencją nie robienia niczego innego, niż poszukiwania zagubionego, było niestety pozostanie w ministerstwie po godzinach, jak i zarówno odnalezienie kociaka na jednym z korytarzy. Dzięki temu, dostał od szefa premię w wysokości 25 galeonów i już do końca swojego stażu, traktowany był ulgowo. Miał dobre przeczucie, że znalezienie zwierzęcia przyniesie mu korzyści i rzeczywiście tak było - mógł sobie teraz wychodzić na fajki, kiedy tylko mu się zachciało, a każda minuta spóźnienia nie była przez szefa zauważalna. Na koniec stażu, szef okazał się bardzo hojny, mimo faktu, że na początku nie przepadał za Dearem. Gdy w końcu przyszedł czas pożegnania się z tym miejscem, dostał drobny upominek. Właściwie, nie taki drobny, bo sto galeonów nie spada nikomu z nieba. Nagroda miała być ponoć rekompensatą za te wszystkie przykre chwile, które Scorp musiał znieść podczas pobytu w tym miejscu.
Z racji, że posada Niewymownego została Scorpiusowi narzucona, niespecjalnie się stresował tym całym kursem, mimo tego, że musiał mam niego wydać jakieś dwie ostatnie wypłaty. Jak się też dowiedział, że kurs jest płatny tylko jednorazowo, a poprawki są już bezpłatne, jeszcze bardziej wyluzował. Czuł się, jakby znów wrócił do szkolnych czasów i przyszedł czas na duży egzamin, który spotykał każdego ucznia na końcu roku szkolnego. Punktualnie zjawił się na miejscu. Zdążył już jako tako zapamiętać tę sieć korytarzy, dzięki temu, że całkiem niedawno odbył tutaj staż, jako pomocnik Niewymownych. Gdy zmierzał do pomieszczenia, w którym miał odbyć się kurs, na korytarzu zaczepiła go jakaś nieznajoma kobieta. Nie wyglądała staro, ale była roztrzepana i zagubiona. Marmotała coś na temat tego, że zgubiła gdzieś tutaj portfel ze swoją dopiero co otrzymaną wypłatą, i Scorp już chciał uświadomić ją, że jeśli chodzi o szukanie zagubionych rzeczy, nie trafiła na najlepszego pomocnika, ale nie zdążył jej tego przekazać, bo egzaminatorzy już zaprosili go do środka. Nie chciał być niemiły, ale nie jego sprawą był fakt, że jakaś kobieta zgubiła tutaj portfel, więc nawet dobrze się stało. Jak się później okazało, komisja składała się z jednej osoby, której zadaniem było wyciągnąć z Deara jak najwięcej informacji. Początkowo, chłopak zaczął się wewnętrznie obawiać, że pewnie całkiem przez przypadek coś wypapla, więc żeby udać, że wie co robi i ten cały test to chyba jakiś żart, z nonszalancją oparł się krzesło. Całe te starania były jedynie niepotrzebnym aktorstwem z jego strony, bo naprawdę świetnie sobie poradził. Gdy pytano go o coś, zawsze zaczynał kręcić, dorabiał do wszystkiego wymyślną ideologię, używał jakichś dziwnych metafor, dzięki czemu zręcznie omijał pytania egzaminatora. Zadowolony z tego, że udało mu się zdać bez żadnych poprawek, ani nawet jakiegokolwiek przygotowania, wyszedł z pokoju i uznał, że będzie musiał jakoś to uczcić.
CZAS: zaraz po zakończeniu studiów, czyli w roku 2014
Kurs miał być jej przepustką do upragnionej kariery. Tak, była to jedna z niewielu rzeczy, których naprawdę pragnęła. Doskonale zdawała sobie sprawę, że to właśnie w zawodzie Niewymownego sprawdziłaby wszystkie swoje umiejętności. DepartamentTajemnic był jej cichym, jeszcze nie tak odległym planem. Od zawsze wiedziała, czego chce, w tym wypadku nie było wcale inaczej. Kiedy zjawiła się w Ministerstwie, jej dłonie były suche a oddech spokojny. Jeżeli miało to być jej pierwsze podejście, na pewno w wyniku niepowodzenia, nie będzie ostatnie. Była osobą upartą, dążącą do określonych przez siebie celów, jeżeli tylko na czymś dostatecznie jej zależało. Nie posiadała alternatyw, bo żadnych nie było. A przynajmniej w jej rozumowaniu nie wchodziło nic w grę. Nawet posada Łamacza Klątw, która miała być tradycją w rodzinie Ivanow. W tym wypadku i ona zawiedzie swoich rodziców, cóż, przynajmniej jednego, aktualnie zdolnego do normalnego funkcjonowania. Czekając na wytypowanie swojego nazwiska, Segovia była świadkiem bardzo zabawnej sceny. Gdyż jeden z reszty kandydatów, cały rozdygotany, podszedł do niej i z przejęciem w głosie opowiadał o sobie i o tym, co musiał poświęcić, aby się tutaj dostać. O tym, że uważa siebie za osobę niekompetentną, iż była to namowa jego rodziny, która służyła Ministerstwu od pokoleń. Między jej brwiami pojawiła się zmarszczka. Tak, ta posada zdecydowanie nie nadawała się dla kogoś, kto wszem wobec opowiada o swoich brakach. I życiorysie. Stres, jak i strach potrafił być bardzo zgubny. W końcu nadeszła jej kolej. Pomieszczenie było średnich wymiarów, a w środku czekała na nią jedna osoba. Nie miała okazji dowiedzieć się, jak zostaje przeprowadzony kurs. Niemalże wszystko, co działo się w tym oddziale Ministerstwa, było owiane tajemnicą, nawet zwykły kurs na jednego z jego pracowników. Odetchnęła spokojnie. Rozmowa dotyczyła tego, czego dowiedziała się jeszcze zanim się tutaj dostała. To oczywiste, że sprawdzali to, czy warto było powierzyć jej tajemnicę. Nawet jeżeli była to zwykła, niezobowiązująca rozmowa dwojga osób. Sprawy osobiste, nawet tak błahe i małostkowe jak te, z którymi chłopak zza drzwi się podzielił, były jego sprawą. W końcu sama nazwa na to chyba wskazuje. Niepoprawne byłoby wszem wobec ogłosić nowinki z życia kursanta. Zdane. Pomimo spokoju i pewności, z jaką weszła do pomieszczenia, dopiero teraz mogła spokojnie odetchnąć. W końcu. Mogła zacząć swój plan.
KOSTKI: 3, 2 CZAS: 2014 r., tydzień po zakończeniu kursu na Niewymownego
I CZĘŚĆ:
Kurs poszedł łatwo, jak dla niej, trochę zbyt łatwo. W końcu do wielkich rzeczy nie dochodzi się za pomocą szczęścia. Przynajmniej nie w jej przypadku. To nie ona była tym szczęśliwym dzieckiem w rodzinie. Musiała zdzierać sobie skórę z palców, aby być dobra. Nie dlatego, że była tragiczna... Po prostu chciała aby wszystko było precyzyjnie wykonane. Aby nikt nie poddawał jej umiejętności jakimkolwiek wątpliwością. Kurs to nie staż. W tym przypadku mogło być zdecydowanie gorzej. Nie miała oczekiwań wobec współpracy z szefem. Miała obserwować, uczyć się, zapewne w większości czasu zająć się papierkową robotą. Od tego zawsze trzeba było zaczynać. Od zera, jak wszędzie. Od niej zależało jak to dalej się rozwinie. Nie spodziewała się tego, że nie będzie wiedziała jak wygląda osobą, z którą miała pracować. Do tej pory ani razu nie widziała szefa, do tego, cały czas musiała o sobie przypominać. Inne, ważniejsze sprawy? Czy po prostu jako stażysta była spychana na dalszy, niemalże niezauważalny plan? Nikt nie mówił, że będzie łatwo, prawda? Niech robi to, co do niej należy, obserwuje i wyciąga lekcje. Nie mogło chyba iść gorzej, prawda? A jednak. Segovia nigdy nie miała problemów z koncentracją, za to z jej refleksem chyba było coraz gorzej. Słyszała za swoimi plecami ciche śmiechy kolegów ze stażu oraz samych Niewymownych, którzy patrzyli na nią niemalże z politowaniem. Nienawidziła tego uczucia. Nie zamierza zostać wyrzucona, bo kilka razy udało jej się roznieść po podłodze teczkę z dokumentami! Najwidoczniej to, że bardzo pragnęła zaliczyć ten staż oraz dostać się do Departamentu, że zapomniała o swoim naturalnym, wewnętrznym spokoju. Koncentracja dziewczyno, koncentracja! Był to pierwszy tydzień stażu, a ona czuła się wykończona. Tak samo, kiedy w jednym dniu zawalili ich esejami i testami sprawdzającymi. Nie pamięta już kiedy jej plecy odmawiały posłuszeństwa i delikatnie się uginały. Pod ciężarem jej ramion, które utrzymywały ogrom tego, co działo się w tym okresie. Bieganina po biurze, spisywanie dokumentacji(która czasem wydawała jej się kompletnie bez celu, jakby robili to specjalnie, tylko po to aby zająć im jakoś czas), wykonywanie masy innych poleceń. Do tego ta niewiedza, która dotyczyła jej pozycji w tym miejscu. Nie miała problemu ze spojrzeniami i szeptami. To miała wyćwiczone do perfekcji. Śmiech nie robił na niej wrażenia. To zniewaga była najgorsza.
Drugi tydzień stażu przebiegał już bez większych wypadków. Powiedziałaby szczerze, że na ten moment czuła się stabilnie na pozycji, którą dane jej było objąć. Nic już nie wylatywało jej z rąk, jakby był to tylko chwilowy stres, który wywołany był samym faktem dostania się na ten staż. W końcu chciała aby jak najszybciej udało jej się go skończyć. Pozytywnie. Aby mogła kontynuować swój plan pracy w Ministerstwie, a dokładnie w Departamencie Tajemnic. Czy była to najważniejszy moment w jej życiu? Na ten moment tak. Pozwoli jej to ruszyć do przodu, zając czymś swoje myśli... Ona musiała iść dalej. Zatrzymanie się w miejscu niczego by jej nie dało, trzymanie się usilnie rodzinnych więzi też nie prowadziłoby jej do niczego wielkiego. Ta rodzina była jednym, wielkim żartem. A Segovia nie będzie towarzyszem. Nie do tego została stworzona, nie tak była wychowywana. Wręcz dziwne by było, gdyby wybrała więzy rodzinne i opiekę nad matką, ponad to, co sobie zaplanowała. Mówiła, że ten tydzień przebiegał spokojnie? Cóż, pod sam jego koniec jedna z maszyn, które były nieodłącznym elementem pracy biura, uległa awarii. I jedyne co im pozostało, to czekać bezczynnie na to, aż przyjdzie ktoś z ekipy naprawczej i zajmie się tym problemem. Praca, którą dzisiaj wykonali była daremna. Musieli bowiem wykonać ją ponownie, kiedy maszyna zacznie działać. Segovia już kiedyś widziała podobną maszynę. Wszystko dzięki wyprawom do pracy wraz z ojcem podczas jednych wakacji. Resztę dnia spędziła na naprawie tego ustrojstwa, pochłonięta tym zadaniem tak bardzo, że nie zauważyła nieobecności szefa. Przekonała się o swoim błędzie dopiero w momencie kiedy ten wyśmiał ją i odprawił z niczym ze swojego biura. Nie uwierzył, że była zdolna do naprawy sprzętu. Nie kłóciła się, nawet nie było sensu. Po chwili kilku jej współpracowników udało się do szefa i wyjaśniło sytuację, poparło jej stanowisko. Była zdumiona, naprawdę. Zapewne gdyby nie to, że cała ich praca poszłaby na marne tego dnia, czuli się zobligowani do poparcia jej w tej sprawie. Już nie było cichych śmieszków za jej plecami, tylko pełne wdzięczności skinienia głowami. I dostała zasłużoną podwyżkę.
Staż powoli dobiegał końca. Nie wiedziała czy miała się z tego powodu cieszyć, czy wręcz przeciwnie. Upewniła się tylko w tym, co od samego początku wiedziała. Chciała stać się niewymownym, pracować w Departamencie Tajemnic. Jednak zanim się tam dostanie może minąć trochę czasu... Na wszystko trzeba było zapracować, a jeżeli nie robiła tego właśnie przez ten miesiąc... Te wszystkie wypadki z jej udziałem, stres, zostawanie troszkę dłużej niż było to konieczne... Nie mogło pójść na marne. Segovia nie dopuści do tego, bo już taka była. zawsze dopinała swego, nieważne jak wiele musiałaby poświęcić. Kiedy ostatniego dnia podeszła do swojego biurka, znalazła na nim prezent. Podeszła bliżej i podniosła kapelusz. Wiedziała co to. Lewitujący Kapelusz? Dla niej? Rozejrzała się szybko po pomieszczeniu, dostrzegając kilka spojrzeń osób, z którymi dane jej było współpracować. Kiwali jej lekko głowami a nawet jeden z nich uniósł lekko rękę do góry. Do prezentu doczepiony był liścik, który szybko przechwyciła i przeczytała. Nie chcieli oby odchodziła? Na jej wargach pojawił się delikatny uśmiech. Skóra w kącikach ust lekko zapiekła, jakby od dawna nie wyginała się w ten konkretny sposób. Musiała im przyznać. Był to idealny prezent. Spakowała wszystko do niewielkiego kartonu a kapelusz wsadziła na samą górę. Pomachała wszystkim, co było dosyć dziwnym i niecodziennym gestem dla jej osoby i wyszła. Nic nie powiedziała, jednak było widać, że nie zamierzała opuszczać tego miejsca na dłużej niż było to konieczne.
Ukończenie szkoły było momentem, którego wypatrywałem z wielkim utęsknieniem. Nie potrafiłem zliczyć godzin, które spędziłem na pisaniu pracy zaliczeniowej, ani tych, które poświęciłem na wykonywanie dodatkowych zadań, aby oceny z przedmiotów, które liczyły się najbardziej na staż, mieć możliwie jak najwyższe. Cały ten wysiłek opłacił się i ostatecznie wylądowałem na stażu w Departamencie Tajemnic. Wyobrażałem sobie to miejsce wielokrotnie - oczywiście miałem znikome pojęcie na temat tego, co też faktycznie się tam znajdowało i co miało miejsce w ciemnych korytarzach. Pierwsze dni snułem się jak cień za niewymownym, któremu miałem asystować i z którym miałem przejść przez wszystkie potrzebne procedury. Szefowi podpadłem chyba już pierwszego dnia i dobrze by było, gdybym wiedział dokładnie czym, co by się jeszcze móc jakoś zrehabilitować - ale nie. Najwyraźniej po prostu mnie nie lubił. Trzeciego dnia dostałem reprymendę bez konkretnego powodu. Denerwowały mnie jego odzywki i złośliwe zaczepki, lecz jedyne, co mi pozostało, to zacisnąć zęby i przetrwać kolejne tygodnie. Żeby jeszcze miał dowody na to, że się opierdzielałem, a przecież radziłem sobie ze wszystkim dobrze! Dokumentacja szła mi doskonale i przez pierwszy tydzień nie usłyszałem ani jednego złego słowa od przewodzącego mi niewymownego. Obserwując jego pracę również niczego nie zawaliłem. Nie wtrącałem się, gdy nie było potrzeby, a gdy otrzymywałem pytanie, w większości potrafiłem udzielić na nie odpowiedzi. Nie przeszkodziło to szefowi w zabraniu mi kilku galeonów z wypłaty. Może typ ma awersję do dłuższych włosów?
Dni mijały jeden po drugim, a ja czułem się w tej pracy coraz lepszy. Nie byłem ideałem, to jasne, ale starałem się i przykładałem się pilnie do każdego powierzonego mi zadania. Nie wybrzydzałem i chwytałem się każdej pracy, jaką mi zlecili, niezależnie czy była to pomoc niewymownemu w jednej z tajemniczych sal, czy siedzenie przy biurku i sortowanie dokumentacji. Chciałem poznać wszystko, co wiązało się z tą karierą i jak na razie nie byłem zawiedziony. Wszystko szło mi dobrze, tyle tylko, że szef nadal nade mną nie przepadał. Nieustannie posyłał mi krzywe spojrzenia i nie potrafił zdobyć się chociażby na cień uśmiechu, mimo iż witałem go z należytym szacunkiem każdego dnia. Starałem się tym nie przejmować, szczególnie że wynikało to prawdopodobnie z postrzegania mnie jako młodego Deara chcącego wkręcić się w Ministerstwo ze względu na nazwisko, a nie faktyczne umiejętności i zainteresowanie. Kto by pomyślał, że posiadanie wpływów mogło tyle utrudniać? Podczas podglądania pracy niewymownych starałem się stać na uboczu tak, by widzieć to, co robią i słyszeć o czym mówią, lecz by nie przeszkadzać, nie zasłaniać, nie zepsuć niczego. Miałem przy sobie zawsze notatnik i pióro, takie zwykłe, wobec czego własnoręcznie zapisywałem wszystko to, co wydawało mi się ważne i godne większej uwagi. Niechcący musnąłem nagim przedramieniem przedmiot bliżej niezidentyfikowany - o bardzo niekonkretnym kształcie i o nieznanych mi właściwościach, nie mówiąc już o przeznaczeniu. Od razu się odsunąłem, wystraszony perspektywą naruszenia czegoś cennego. Przedmiotowi nic się nie stało - mnie natomiast już tak. Jeszcze tego samego wieczoru moje przedramię zostało pokryte ogromnymi, czerwonymi i cholernie piekącymi krostami. Pokazałem to Lotcie, lecz stwierdziliśmy wspólnie, że to pewnie jakaś wysypka, może nawet od słońca, jako że w ostatnim czasie spędzałem na nim dużo czasu, a moja karnacja była bardzo jasna, skóra wrażliwa. Sądząc, że to było to, uznałem wizytę u uzdrowiciela za niepotrzebną. Zejdzie, to nic istotnego! Pracowałem dalej, brzydkie krosty kryjąc pod ubraniem. Z dnia na dzień czułem się coraz gorzej, aż pewnego popołudnia, gdy szedłem za niewymownym jednym z korytarzy w podziemiach Ministerstwa, zakręciło mi się w głowie i runąłem na ziemię jak wór ziemniaków. Ocknąłem się w Mungu nie wiedząc, co się właściwie stało. Okazało się, że te krosty były jednak poważną sprawą - ale na szczęście uzdrowicielom nie przysporzyły wielu problemów i zdołali mnie uleczyć. Szef oczywiście był wniebowzięty słysząc, że musiałem jeszcze jeden dzień przesiedzieć w domu i odpocząć po wypadku...
Było serio spoko. Radziłem sobie praktycznie ze wszystkim i coraz częściej byłem brany do podglądania niewymownych, a na dodatek pozwalano mi robić znacznie więcej rzeczy, przez co faktycznie zaczynałem czuć się jak prawdziwy asystent, mimo że do tego musiałem przejść jeszcze szereg kursów. Fajnie było mimo wszystko chociaż przez moment poczuć smak przyszłego zawodu. Był zdecydowanie w moim guście. Szef pozostawał niezmiennie nastawiony negatywnie względem mojej osoby. Wysnułem już teorię, że faktycznie był uprzedzony do dłuższych włosów i przez moment rozważałem nawet ich skrócenie. Byłem bliski ścinania tych włosów w toalecie w Ministerstwie po zobaczeniu, jak szefunio prawie wysadził ze złości jedną z sal konferencyjnych. Dobrze, że się powstrzymałem, bo udało mi się podsłuchać, że chodziło o zniszczenie i zaginięcie pozostałości po jakimś drogocennym wazonie o wartości sentymentalnej. Nie wiem, czy to ta różdżka przy własnej głowie sprawiła, że do głowy strzelił mi jakiś chory pomysł, ale miałem ideę, by podrobić wazon i odstawić go na miejsce, że niby znalazłem i naprawiłem. I tak niedługo miałem kończyć staż - może warto było zaryzykować? Oczywiście w tamtej chwili nie myślałem o tym, że ryzykuję nie tylko ostatnie dni w Ministerstwie, ale także całą moją przyszłość - załatwiłem wazon i magicznie zaczarowałem go tak, by wyglądał jak najbardziej podobnie do tego zaginionego. Pamiętałem go dość dobrze, to na nim często lądował mój wzrok, gdy wysłuchiwałem opierdolu za krzywo poskładane papiery, które wystawały z teczki o milimetr za dużo. Dopiero gdy odstawiłem wazon, zacząłem się przejmować. Na szczęście mój wysiłek opłacił się i to w sposób, którego nie przewidziałem - szef sypnął mi w nagrodę takim hajsem, że złapałem się za głowę. Jednocześnie kompletnie zmienił stosunek do mnie, ostatecznie przyznając się, że byłem dobrym stażystą. Moje nadzieje na przyszłą pracę w tym Departamencie wzrosły!
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
QUEST 1/4 REALIZACJA: CiS KOSTKA ETAPU 1:3 KOSTKA ETAPU 2:68 ^ KOSTKA ETAPU 3:Parzysta WYNIK: 7/9 @Arleigh Armstrong Był wieczór, ostatni dzień tygodnia, pod koniec dnia roboczego, najlepsza pora, według Borisa, by wykonać powierzone mu przez Rosiera zadanie. Wiedział, że najlepszym sposobem na wykonanie go będzie przeszukanie biura osoby, na którą musiał znaleźć dowody jej nieodpowiedniego zachowania. Wziął ze sobą pierwsze, lepsze papiery ze swojego biurka, które miały posłużyć mu za wymówkę, którą usprawiedliwiłby swoją obecność w Departamencie Tajemnic, gdyby ktoś zaczął go wypytywać. Gdy zjeżdżał windą, upewnił się, że jego czarny garnitur wraz ze spodniami wygląda odpowiednio zanim przystąpił do próby "sforsowania" drzwi, przy których stała osoba pilnująca wejścia. Oczywiście przeszkoda napotkana tak wcześnie nie zniechęciła Rosjanina, który rozpoczął proces przekonywania strażnika, by go wpuścił. O ile sama pozycja szefa Biura Bezpieczeństwa i Dezinformacji nie wystarczyła jako przejściówka za te nieszczęsne drzwi, o tyle historia uwzględniająca, przekazanie dokumentów niezbędnych dla powodzenia prowadzonego śledztwa związanego z wysadzeniem kilku budynków pozwoliły Borisowi na przekroczenie progu i wejście do departamentu, gdzie znajdować się miało biuro którego szukał. Niestety zapomniał zapoznać się z najnowszymi planami opisującymi rozkład pomieszczeń i ich okupantów, przez co spędził dużo, za dużo czasu na szukanie odpowiednich drzwi. Chodził od lewej strony do prawej, sprawdzając nazwiska wyryte na małych, metalowych strażnika, co musiało kogoś zaniepokoić, ponieważ strażnik stojący do tej pory poza zasięgiem wzroku, postanowił zainteresować się tym, co robi wpuszczony przez niego mężczyzna. Na szczęście dla szefa biura zajmującego się bezpieczeństwem, następne drzwi, do których podszedł należały już do osoby, którą się interesował. Szybko otworzył niezablokowane drzwi, by wejść do gabinetu, w którym było tylko biurko zawalone różnymi papierami, przez które musiał się przedrzeć w ekspresowym tempie, by nie zostać przyłapanym na gorącym uczynku. Nie patrząc za bardzo co bierze, przeglądając wyłącznie tytuły dokumentów mówiące o egzaminach, spakował wszystko, pomniejszając jednocześnie dla łatwiejszego przechowania, po czym ruszył w drogę powrotną. Po wyjściu z pomieszczenia starał się zrobić jak najlepszą robotę w wyglądaniu naturalnie, co najwidoczniej udało się, bo po krótkich oględzinach wykonanych przez strażnika, otrzymał od niego tylko kiwnięcie głową, co umożliwiło mu przejście do wyjścia bez zbędnego stresowania się i martwienie się o ewentualne przyłapanie przy ucieczce z miejsca poszukiwań. Gdy wrócił do swojego biura, uporządkował wszystkie rzeczy i jedyne co mu pozostawało, to zajęcie się pozostałymi trzema osobami. Wiedział, że będzie dla niego lepiej, jeżeli odpuści sobie aktualną pracę, którą mu powierzono, by jak najszybciej zdobyć materiały do szantażowania osób, którzy mogli poprzeć osobę, która z kolei miała zapewnić mu stanowisko wice przewodniczącego. Postanowił sumiennie zaplanować swój każdy krok, tak by uniknąć ewentualnych wpadek, które mogłyby doprowadzić do porażki Rosiera w nadchodzących wyborach.
Kiedy wracasz do swojego biura, wykładasz na stół wszystkie zwędzone dokumenty i zaczynasz je wertować. Jest wśród nich kilka teczek personalnych wypełnionych raportami z egzaminów na niewymownych. Otwierasz je i stwierdzasz, że poza standardowymi formularzami i wypełnionymi tabelkami, do każdego pliku dopięty jest niewielki pergamin z odręcznymi zapiskami kierownika wydziału zatrudnień. Widzisz komentarze takie jak Ta jest niezła, zatrudnić!, Niech wniesie jakąś darowiznę, to zapomnimy o tym, jak spierdolił test! czy choćby Tego oblać, dziwny jakiś! Wygląda na to, że osoby z dostępem do najważniejszych tajemnic Ministerstwa zatrudniane są w oparciu o widzimisię twojego partyjnego kolegi...
Quest 2:
QUEST 2 - Czarodziej 3 (25 l.) - Dep. Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Asystent. 108 osób. Ten niepozorny, młody czarodziej jest asystentem samego szefa Dep. MWCz. Bywa na najważniejszych przyjęciach, słucha najważniejszych rozmów, robi notatki podczas najważniejszych spotkań. Na pewno ma coś na sumieniu - tylko co?
CiS: 1. Udaj się do Dep. MWCz na piątym piętrze, najlepiej w godzinach pracy, kiedy w środku trwa żywiołowy jak zwykle dzień pracy, a w każdym pokoju aż roi się od interesantów, dyplomatów i delegacji z różnych krajów mówiących w wielu, abstrakcyjnych językach. Rozejrzyj się i poszukaj biurka asystenta - powinno być blisko drzwi do gabinetu szefa departamentu. Rzuć k6. 1 oznacza porażkę, 2-6 oznacza sukces. Jeżeli na tym etapie odnotujesz porażkę, quest kończy się niepowodzeniem - nigdzie nie możesz znaleźć biurka asystenta! 2. Jeśli znajdziesz biurko asystenta, rzuć k6 na jego zachowanie. Wynik parzysty - asystent właśnie wstał i skierował się na lunch (wariant A), nieparzysty - chłopak siedzi nad stertą papierów i wydaje się, jakby miał nad nią ślęczeć godzinami (wariant B). 3A. Podchodzisz do biurka i widzisz, że są na nim ułożone teczki i mały notatnik. Możesz wziąć tylko jedno z dwóch, żeby nie zwrócić na siebie uwagi. Co robisz? Opisz swoją decyzję. 3B. Stajesz obok biurka, jak gdyby od niechcenia i udajesz, że konwersujesz po rosyjsku z jednym z pobliskich czarodziejów. Kiedy myślisz, że nikt na ciebie nie patrzy, rzucasz Accio na notatnik leżący na biurku asystenta i szybko chowasz go do kieszeni. Rzuć k100 na sukces. Wynik 45-55 oznacza porażkę, pozostałe wyniki oznaczają sukces. Jeżeli na tym etapie odnotujesz porażkę, quest kończy się niepowodzeniem.
Za etap pierwszy możesz uzyskać 0 lub 3 punkty (porażka, sukces) Za etap trzeci A możesz uzyskać 1 lub 2 punkty (gorszy/lepszy wybór) Za etap trzeci B możesz uzyskać 0 lub 2 punkty (porażka, sukces) W sumie możesz uzyskać maksymalnie 5 punktów. Wynik poniżej 4 punktów oznacza, że wpływ czarodzieja zmniejszy się do 85 osób.
BiO: 1. Udaj się do Dep. MWCz w godzinach nocnych razem z brygadą Biura Bezpieczeństwa. Dostań się do środka bez wywoływania alarmu, łamiąc zaklęcia zabezpieczające drzwi. Rzuć kością k6. Wynik parzysty oznacza sukces, interwencja jest niezauważona. Wynik nieparzysty oznacza porażkę, interwencja trwa, ale jutro całe ministerstwo będzie o niej wiedzieć i wpływ czarodzieja spadnie do 85 osób. 2. Sprawdź na rozpisce sali w jakim miejscu znajduje się biurko asystenta oraz szafa na akta, z której korzysta. Rzuć k6 na sukces. 6 oznacza porażkę, 1-5 oznacza sukces. Jeżeli odnotujesz tutaj porażkę, możesz rzucić k100 na łut szczęścia. Wynik 40-60 oznacza, że jeden z twoich towarzyszy z brygady BB dostrzegł na jednej z szafek tabliczkę z nazwiskiem asystenta. Jeżeli odnotujesz podwójną porażkę, to quest kończy się niepowodzeniem. 3. Przejrzyj dokładnie szafkę czarodzieja. Ewidentnie dostrzegasz w niej pewne braki. Odnotuj lub w inny sposób utrwal sobie, których teczek brakuje i ile ich jest. Spróbuj dostrzec, czy powtarzają się wśród nich wyrwy dotyczące jakiegoś konkretnego miejsca, a może wydarzenia?
Za etap pierwszy możesz uzyskać 1 lub 3 punkty (wtopa, czyste wejście) Za etap drugi możesz uzyskać 0 lub 3 punkty (porażka, sukces z pomocą/sukces) W sumie możesz uzyskać maksymalnie 6 punktów. Pamiętaj, że jeżeli w etapie 1 zaliczysz wtopę, to wpływ czarodzieja spadnie do 85 osób.
Swój post musisz napisać tutaj. Na początku wstaw następujący kod:
Oznacz Arleigh w poście. Kiedy skończysz, pod nim znajdą się informacje dotyczące twojego znaleziska i wniosków, oraz kolejnego questa. Powodzenia!
______________________
Valeria Albescu
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : przenikliwe spojrzenie, bladość, silna obecność pomimo milkliwości, ciężki akcent, blizna po poparzeniu na lewym ramieniu powyżej łokcia
Zmiana była nieunikniona, chociaż przez jakiś czas przywiązanie do dotychczasowego układu życia opóźniało tę decyzję. Spędziła na nauczaniu ponad dekadę, była przekonana, że to jej droga – ale jej urlop przedłużał się ze względów, do których trudno było przyznać jej przed samą sobą. Szkoła nie była już jej miejscem. Tak jakby wypełniła już swoją powinność w murach placówek edukacyjnych. A może to kwestia braku rozwoju, uciskającego odkąd przyjechała do Anglii, gdzie zasoby dydaktyczne w dziedzinach, które ją interesowały, były nieporównywane do tego, co zostawiła w Ardeal. Stała w miejscu, bez przerwy klepiąc z uczniami podstawy. Młodzi jasnowidzowie to była inna sprawa, ale po tym, co stało się w listopadzie… chyba nie do końca już wierzyła, że może wciąż przyjmować dla nich rolę pewnego autorytetu. Zawiodła. Przede wszystkim samą siebie. I to właśnie dlatego potrzebowała postępu, miejsca, w którym poszerzanie rozumienia nie będzie zadaniem dodatkowym do wykonania w wolnym czasie (miała go zdecydowanie za mało, by osiągnąć pożądane tempo). Quentin przekonał ją ostatecznie. To właśnie dzięki jego zachęcie znalazła się tego dnia w Departamencie Tajemnic, oczekując na korytarzu na swoją kolej. Ogarnęło ją dziwne uczucie; intuicja odbierała jedynie rozmyte wrażenia – nie była pewna, czy to wpływ silnych emocji, czy też może zabezpieczeń nałożonych na to miejsce – ale nie ulegało wątpliwościom, że w tym miejscu skrywała się kopalnia nowych doświadczeń i eksperymentów, które wprawiały jej rządne wiedzy serce w pełen zniecierpliwienia i ekscytacji taniec. Nie okazywała tego jednak po sobie; przystanęła pod ścianę korytarza, z zamkniętymi oczami i wyrównanym oddechem czekając na sygnał ze strony egzaminatorów o nadejściu odpowiedniego momentu. Drgnęła więc, gdy usłyszała obok siebie głos drżący zagubieniem. Kobieta brzmiała na lekko roztrzęsioną, gdy mówiła o zaginionym portfelu, chociaż ukrywała to wcale nieźle. Gdyby nie egzaminator, który pojawił się chwilę później, bez namysłu zaproponowałaby swoją pomoc. Została jednak w końcu zaproszona do sali. Egzaminator nie powiedział wiele, zanim rezerwa nie przesunęła się po jej twarzy, gdy z lekko uniesionymi brwiami słuchała krętych prób wydobycia informacji – i to wcale nie takich, jakich spodziewałaby się po kursie. Nie pytano jej wiedzę – a o zdarzenie przed sali, kobietę i temat ich rozmowy. To nie była nawet sprawa Valerii, a tym bardziej egzaminatora, dlatego lekko zdezorientowana, stanowczo ucięła jego próby. Nie spodziewała się tego – ale właśnie to zapewniło jej przejście do następnego etapu. Ten nie poszedł już jednak tak gładko. Ostatnio zbyt łatwo uciekała myślami – taki już urok ludzi zakochanych. Rozproszyła się tylko na moment, ale tyle wystarczyło, żeby efekt jej starań odbiegał od zamierzonego. Na następny raz była już jednak przygotowana – wiedziała w końcu, co dokładnie ją czeka, więc w gotowości wyciągnęła różdżkę i uwinęła się z zadaniem w ekspresowym tempie.
C. szczególne : przenikliwe spojrzenie, bladość, silna obecność pomimo milkliwości, ciężki akcent, blizna po poparzeniu na lewym ramieniu powyżej łokcia
Wdrażanie w nowe miejsce pracy należy zacząć tam gdzie wszyscy – od zera, nawet jeśli założeniem od początku jest szybkie przeskoczenie w hierarchii pracowników, z którymi zaczynając, jesteś na tym samym poziomie. Szybko okazało się, że lata specyficznych doświadczeń sprawiły, że Val była odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu – odnajdywała się w nowy miejscu tak dobrze, jak dawno nie odnajdywała się w murach szkoły. Natychmiast zaczęła podejmować inicjatywy i wtrącać swoje trzy grosze – jak się okazało, grosze bardzo trafne, bo wkrótce zaczęto pytać ją o zdanie, zanim zdążyła sama wyjść z inicjatywą, a także wdrażać jej pomysły. Wyglądało na to, że oprócz referencji, za jej powodzeniem w departamencie opowiadał się także los. Czuła się, jakby to miejsce na nią czekało i dziwiła się, że zwlekała z decyzją tak długo. Teraz już jednak nie miała zamiaru zatrzymywać nabieranego rozpędu.
C. szczególne : przenikliwe spojrzenie, bladość, silna obecność pomimo milkliwości, ciężki akcent, blizna po poparzeniu na lewym ramieniu powyżej łokcia
Praca biurowa nie była powodem, dla którego chciała zmienić pracę – to dostęp do innowacyjnych badań i zagłębianie się w rejony dotąd niezbadane ściągnęły ją do Departamentu Tajemnic. Dlatego czasami przerzucając stosy dokumentów, pozwalała sobie odpłynąć myślami. Nie mogła się doczekać, aż staż dobiegnie końca i w końcu zostanie ddelegowana do ważniejszych zleceń – zwłaszcza że z dnia na dzień, praca w mnisterstwie zdawała się coraz bardziej opływać w dokumenty, formularze, kwestionariusze i sprawozdania, z których mechanizmami zdążyła zapoznać się w pierwszym tygodniu pracy. Nie było w tych działaniach nic nowego, a więc i interesującego. Kiedy została przez kierownika poproszona o przyniesienie jednego ze sprawozdań, była przekonana, że znajdzie je na szczycie niedawno sporządzonego stosu tych już przypieczętowanych i podpisanych dokumentów. Nie było jednak po nim śladu. W panice zaczęła przekopywać biurko, ledwo powstrzymując się przed mamrotaniem przekleństw. Trzecie oko również nie podpowiadało rozwiązania – papierzystko zyskało status zaginionego, a Albescu zmarnowała całą godzinę na odnalezienie go. Grunt, że w końcu się znalazło – dokładnie tam, gdzie pierwotnie sądziła, że je położyła, przykryte jedynie innym dokumentem. Zaniosła je do kierownika z westchnieniem i przepraszającym uśmiechem, a ten – ku jej uldze – nie przejął się upływem czasu aż tak bardzo, jak mógłby, gdyby był w złym humorze.
C. szczególne : przenikliwe spojrzenie, bladość, silna obecność pomimo milkliwości, ciężki akcent, blizna po poparzeniu na lewym ramieniu powyżej łokcia
Gdy słyszę o wazonie, nachodzi mnie silne poczucie deja vu, które na tyle często towarzyszy mi w życiu jasnowidza, ze przez chwilę zastanawiam się, kiedy miałam wizję dotyczącą tej sytuacji oraz po jakiego czorta mój dar miałby być bardziej potrzebny tutaj, niż w sprawie Vlady. Dopiero potem uświadamiam sobie — Miedwiediew, u którego asystowałam w Ardeal, miał któregoś razu podobny problem. I z jakiegoś powodu znowu postanawiam interweniować — może uprzednie doświadczenie każe mi przypuszczać, że tym razem podmianka nie zostanie wykryta, chociaż, zdawałoby się, dostałam nauczkę za wtrącanie się w nieswojo sprawy. Być może z wiekiem głupieję, bo i tak postanawiam zainterweniować, nie mogąc znieść rozdrażnionej przełożonego. I tym razem odnoszę sukces — próbuję przemknąć chyłkiem i udawać, że nie mam nic wspólnego z powrotem wazonu na biurko, ale szef otwiera drzwi gabinetu akurat w momencie, gdy umieszczam podróbę na miejscu stłuczonej pamiątki. Jest mi niezręcznie, gdy temu łzy stają w oczach i opamiętuje się w ostatniej chwili, zastępując przytulenie mnie energicznym uściskiem dłoni. Premia za takie coś? Nie będę narzekać na dodatkowe galeony, chociaż szkoda, że nie docenił w ten sposób przykładnego wykonywania moich faktycznych obowiązków.
15.06.2002 To był bardzo ważny dzień, w którym miał odbyć się jego kurs na niewymownego, po którym mógł podjąć się swojej wymarzonej kariery w Departamencie Tajemnic – miejscu, gdzie zgłębiało się najtajniejsze dziedziny magii, które mogły doprowadzić go do odkrycia sposobu na nieśmiertelność. Tak, praca w charakterze niewymownego była kluczem do osiągnięcia sukcesu. Oczywiście o ile wpierw zda ten kurs, a z tego, co słyszał, nie należał on do prostych i przyjemnych. Wymagał solidnego przygotowania, dlatego też musiał włożyć sporo wysiłku by należycie się doń przygotować. Poświęcił długie godziny nad książkami, by ukończyć kurs z jak najlepszym wynikiem. W wyznaczonym dniu i godzinie stawił się w ministerstwie. Na korytarzu przed salą egzaminacyjną, został zaczepiony przez starszego czarodzieja, który był emerytowanym niewymownym. Miał nadzieję, że zdoła dowiedzieć się od niego czegoś ciekawego na temat pracy, jakiej zamierzał się podjąć, jednak mężczyzna, rozsiadłszy się na krześle obok niego, zaczął snuć niekończącą się historię na temat swych osobistych rozważań i przemyśleń, po czym przeszedł do równie nudnego i bezsensownego wywodu dotyczącego swojej rodziny. Już na samym wstępie Luciusa rozbolała głowa od tych wynurzeń, jednak facet ani myślał się przymknąć, gdy już rozgadał się na dobre, opluwając swoich krewnych na czym świat stoi. Lucius z ulgą powitał chwilę, w której egzaminator wezwał go do siebie w celu przeprowadzenia egzaminu. Okazało się, że egzaminator był takim samym nudziarzem, co spotkany przypadkowo emeryt. Zamiast zadać mu konkretne pytania, do których się przygotował, zaczął od pogawędki na temat pogody, kontynuując swą bezsensowną paplaninę przez najbliższe 20 minut, czym efektownie zdołał uśpić jego czujność, wyciągając od niego kilka informacji, przez co ostatecznie oblał egzamin.
Ostatnio zmieniony przez Lucius Wilton dnia Sob 26 Lis 2022 - 18:12, w całości zmieniany 3 razy
Lucius Wilton
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180
C. szczególne : długie, bardzo jasne włosy i stalowoszare oczy
25.06.2002 Porażka przy pierwszym podejściu bynajmniej nie podcięła mu skrzydeł. Wręcz przeciwnie, wprawiła go w jeszcze większą determinację, by osiągnąć zamierzony cel. W końcu nigdy nie rezygnował z obranych przez siebie celów. Byłoby to przyznaniem się do porażki i słabości - czymś niegodnym kogoś takiego, jak on. Za wszelką cenę pragnął otrzymać posadę w Departamencie Tajemnic, stąd też postanowił, że będzie próbował aż do skutku. Tym razem trafił na innego egzaminatora, który również próbował wyciągnąć od niego informacje - tym razem na temat osób, które znał. Może i było to nie do końca poprawnie moralne, ale przecież najważniejsze to osiągnąć swój cel, prawda? Zresztą żadna z osób, które znał, nie pracowała w ministerstwie i nie mogła mu w żaden sposób zaszkodzić, więc dlaczego miałby nie wyjawić kilku informacji interesujących pracownika ministerstwa, dzięki którym mógł osiągnąć to, co zamierzył? Z zadowoleniem przyjął wiadomość o przejściu do kolejnego etapu kursu.
Lucius Wilton
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180
C. szczególne : długie, bardzo jasne włosy i stalowoszare oczy
Kostki: 2 26.06.2002 W kolejnym dniu miała się odbyć ostatnia część egzaminu, czyli kurs wiedzy w praktyce. Przybył jak zawsze punktualnie do Departamentu Tajemnic, wyjaśniając powód swojego przybycia i po wszystkich wstępnych ustaleniach, udał się za egzaminatorem do niewielkiej komnaty, pośrodku której znajdowało się kilka drewnianych ław z pustymi kulami. Pod ławami stały skrzynie z uszkodzonymi kulami. Zadanie polegało na umieszczeniu w nich przepowiedni za pomocą odpowiedniego zaklęcia, a następnie zabezpieczeniu ich. W pomieszczeniu przebywało kilka innych osób, usiłujących włożyć przepowiednie do kul. Zadanie nie wydawało się trudne do wykonania. Podszedłszy do wolnej ławy, wyciągnął różdżkę, by za jej pomocą umieścić przepowiednię wewnątrz kuli. Niestety, przechodzący obok czarodziej, który właśnie oblał egzamin, odwrócił na chwilę jego uwagę swoim wyjątkowo oryginalnym ubiorem, przypominającym swoim kształtem wielką, kolorową beczkę, przez co nie zauważył, że część tekstu przepowiedni zamiast wewnątrz, wygrawerowała się na zewnątrz kuli. Chciał szybko naprawić swój błąd, jednak pech chciał, że w tej samej chwili podszedł do niego egzaminator. Pokręciwszy z rozbawieniem głową, odesłał go z kwitkiem.
Lucius Wilton
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180
C. szczególne : długie, bardzo jasne włosy i stalowoszare oczy
05.07.2002 Tego dnia ponownie stawił się na praktycznej części kursu na niewymownego, która była zdecydowanie najtrudniejszym etapem w uzyskaniu odpowiednich kwalifikacji. Polegała bowiem na umieszczaniu przepowiedni w szklanych kulach, co wymagało ogromnej precyzji i skupienia. Należało dokładnie wygrawerować słowa przepowiedni wewnątrz kuli, a następnie odpowiednio je opieczętować. Tym razem postanowił dać z siebie wszystko, byle tylko ukończyć ten kurs z pozytywnym wynikiem i otrzymać wymarzoną posadę w Departamencie Tajemnic. Z takim nastawieniem wszedł do komnaty, rozejrzawszy się wokoło. Tym razem było w niej mniej osób niż poprzednio, więc liczył na to, że zdoła lepiej się skupić na powierzonym zadaniu. Niestety, podczas grawerunku, śliska kula wymsknęła mu się z ręki, rozbijając się o podłogę z głośnym brzękiem, przez co egzamin ponownie został oblany, a egzaminator pożegnał go z chłodnym uśmiechem.
Lucius Wilton
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180
C. szczególne : długie, bardzo jasne włosy i stalowoszare oczy
20.07.2000 Tym razem był pewien, że naprawdę mu się uda. Musi mu się udać! Trzeci raz podchodził do tego egzaminu. I znów to samo – kule, przepowiednie. Tak, to naprawdę wymagało ogromnego skupienia i precyzji. Grawerowanie słów przepowiedni w szklanych kulach to absolutna podstawa w pracy niewymownego i tylko nielicznym udawało się zdobyć upragnione stanowisko w tym departamencie. Większość rezygnowała po pierwszej czy drugiej nieudolnej próbie zdania tego trudnego i wymagającego egzaminu, ale on rozumiał to, że należało zdobyć potrzebne doświadczenie do pracy na tak wymagającym i odpowiedzialnym stanowisku. A gdy już raz obrał sobie jakiś cel – to nic nie było w stanie odwieść go od jego realizacji. Wziąwszy pewnie kulę do ręki, przeczytał uważnie słowa przepowiedni, nim wyciągnął różdżkę, by następnie zająć się przenoszeniem tych słów do wnętrza kuli. Zaczął robić to powoli, ostrożnie, gdy nagle hebanowa różdżka zaczęła trząść mu się w dłoni, jakby wzbraniając się przed wykonaniem zadania, a szklana kula, którą trzymał w drugim ręku zaczęła zamarzać i pokrywać się lodem. Syknął, poczuwszy ból w palcach, w których trzymał zamarzającą kulę i upuścił ją na podłogę, rozbijając w drobny mak, za co oczywiście został odprawiony z kwitkiem.
Lucius Wilton
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180
C. szczególne : długie, bardzo jasne włosy i stalowoszare oczy
Kostki: 3 01.08.2000 Gdy umówił się z egzaminatorem na kolejne podejście, ten popatrzył na niego z niedowierzaniem, mówiąc że już dawno nie miał tak upartego i zdeterminowanego kursanta. Ale on nie zamierzał się poddać. Postanowił, że tym razem da z siebie naprawdę wszystko i że po prostu musi mu się udać! W dniu egzaminu był pewien, że to będzie dla niego naprawdę dobry dzień. Czuł, że tym razem naprawdę mu się uda i w końcu otrzyma upragniony dyplom, pozwalający mu na rozpoczęcie kariery w Departamencie Tajemnic. Wszedł pewnie do komnaty, podchodząc do wolnej ławy. Wziął kulę do ręki, wyciągnął różdżkę i pewnym ruchem umieścił treść przepowiedni we wnętrzu kuli, skupiając wszystkie zmysły na doprowadzeniu do końca tego zadania. Tym razem trafiła mu się wyjątkowo krótka przepowiednia, a dzięki precyzji i doświadczeniu, które zdobył przy wcześniejszych próbach, wyszło mu idealnie. Z wielkim zadowoleniem odstawił gotową kulę na ławę, czekając aż podejdzie do niego egzaminator, wyraźnie zaskoczony tym, jak szybko zdołał wykonać zadanie. I tym oto sposobem zdołał otrzymać upragnioną licencję na pracownika Departamentu Tajemnic.