Pomieszczenie jest dosyć duże, ale oprócz biurka nie znajdują się w nim żadne meble. Czujesz tremę? Drżą ci kolana? Nie przejmuj się, tu zupełnie normalne, zapytaj swoich rodziców czy starszych kolegów! Każdy się denerwuje przed swoim pierwszym egzaminem z teleportacji. Miejmy nadzieję, że ten będzie dla ciebie zarówno pierwszy, jak i ostatni!
UWAGA: w tym departamencie można zdać egzamin z teleportacji indywidualnej, teleportacji łącznej oraz wytwarzania świstoklików międzynarodowych!
kurs - teleportacja indywidualna
Egzaminator uśmiecha się przyjaźnie, choć wydaje się nieco znudzony kolejnym egzaminem. Okazujesz potwierdzenie odbycia kursu, egzaminator kiwa głową i życzy ci powodzenia, dodając, żebyś pamiętał o zasadzie ce- wu – en.
WYMAGANIA:
• ukończone 17 lat • pierwsza podejście do kursu - darmowe • każda poprawa: 10 galeonów (zapłać w temacie Zmiany stanu konta) • jeśli chcesz odbyć egzamin w retrospekcji, dopisz datę ukończenia kursu w poście • osoby, które nie zdawały egzaminu w Londynie, dopisują, w ministerstwie jakiego kraju odbyli egzamin
Rzucasz trzema kostkami. Pierwsza kostka odpowiada za CEL. Druga kostka odpowiada za WOLĘ. Trzecia kostka odpowiada za NAMYSŁ.
Aby dowiedzieć się, jak Ci poszło, zsumuj oczka z trzech kostek:
18–14 – zdałeś w pięknym stylu, egzaminator pogratulował ci serdecznie, a ty nie wiedziałeś, jak mu dziękować. Nieprzytomny z radości wybiegłeś z sali, ściskając w dłoni papier, uprawniający cię do teleportowania się, gratulacje! Po dyplom zgłoś się tutaj.
13–10 – no cóż, może nie było idealnie, ale na tyle dobrze, że egzaminator machnął ręką i uznał, że coś z ciebie będzie. Może nawet nie rozszczepisz się gdzieś po drodze. Grunt, że się udało i zdałeś, jednak być może warto potrenować przed egzaminem z teleportacji łącznej. Otrzymujesz karę -2 punktów do swojego wyniku kostek podczas zdawania testu na licencję teleportacji łącznej, chyba że pomiędzy podejściami minie co najmniej pół roku.
9–3 – och, chyba nie poszło ci najlepiej... może za mało ćwiczyłeś, a może za bardzo się denerwowałeś, w każdym razie egzaminator potrząsnął ponuro głową i odprawił cię z kwitkiem, mówiąc, że miałeś dużo szczęścia, że się nie rozszczepiłeś.
Kurs - teleportacja łączna
Egzamin z teleportacji łącznej jest znacznie trudniejszy. Do sali weszła przelękniona urzędniczka z włosami zebranymi w chaotyczny kok. Właściwie trudno się dziwić jej zszarganym nerwom. W końcu każdego dnia ryzykuje rozszczepieniem teleportując się razem z niedoświadczonymi czarodziejami.
WYMAGANIA:
• ukończone 17 lat • ukończony kurs na teleportację indywidualną z wynikiem minimum 10-18pkt • pierwsze podejście: darmowe • każda poprawa: 10g (zapłać) • jeśli chcesz odbyć egzamin w retrospekcji, dopisz datę ukończenia kursu w poście • osoby, które nie zdawały egzaminu w Londynie, dopisują, w ministerstwie jakiego kraju odbyli egzamin
DODATKOWE:
• jeśli w poprzedniej części uzyskałeś wynik 13-10, twój wynik kostek jest niższy o 2, chyba że pomiędzy podejściami do egzaminów minie co najmniej pół roku (fabularnie, tj. przy robieniu teleportacji w retrospekcji, również wystarczy podać półroczny odstęp) • za każde fabularne trzy miesiące użytkowania teleportacji indywidualnej przed podejściem do testu z łącznej możesz zwiększyć swój wynik kostek o 1 - ten bonus maksymalnie może wynieść 3 punkty
Znów rzucasz trzema kostkami i sumujesz liczbę oczek:
18–12 – zdałeś. Niebywałe, ale naprawdę ci się udało! Egzaminator kręci głową z niedowierzaniem. Dawno nie widział nikogo tak zdolnego, możesz czuć się wyróżniony! Po dyplom zgłoś się tutaj.
11–3 – niestety, teleportacja łączna to wyższa szkoła jazdy i nie powiodło ci się. Trudno, bywa!
Kurs na międzynarodowe podróże świstoklikiem
Z powodu pewnych dyplomatycznych, międzynarodowych incydentów, Ministerstwo Magii zdecydowało się stworzyć specjalny kurs dla osób chcących zgodnie z prawem podróżować za pomocą świstoklika za granice Wielkiej Brytanii. Przeważa w nim część teoretyczna - zaznajomienie z prawem brytyjskim oraz międzynarodowym - gdyż podstawowym wymaganiem przystąpienia do treningu jest umiejętność zaklęcia przedmiotu w świstoklik. Kurs jest płatny - kosztuje on 100 galeonów. Opłatę możesz uiścić w tym temacie.
UWAGA - kara za tworzenie i korzystanie ze świstoklików międzynarodowych bez odpowiednich uprawnień wynosi 400 galeonów!
WYMAGANIA:
• ukończone 17 lat • znajomość zaklęcia portus lub min. 31 pkt z transmutacji w kuferku • pierwsza podejście do kursu - 100 galeonów • każda poprawa: 20 galeonów (zapłać w temacie Zmiany stanu konta) • jeśli chcesz odbyć egzamin w retrospekcji, dopisz datę ukończenia kursu w poście (muszą odbywać się one po 01.09.2021) • egzamin odbywa się w Londynie i tylko w Londynie
kurs - część przygotowawcza
Seria wykładów poświęconych tematom prawnym, bezpieczeństwa związanym z podróżami za pomocą świstoklików i źródłami, z których można zaczerpnąć wiedzę na temat bezpiecznych miejsc do pojawienia się za granicami Wielkiej Brytanii.
Wykłady Rzucasz dwiema kostkami k6.
obie parzyste – najwyraźniej postanowiłeś przyłożyć się do słuchania, udało ci się zrobić nawet nieco notatek. Dodatkowo aktywność popłaca - przy podejściu do egzaminu możesz, jak się okazało, zatrzymać wypisane własnoręcznie notatki, dzięki czemu otrzymujesz +2 do rzutu kolejnymi kośćmi.
parzysta i nieparzysta – słuchasz, czasem pobujasz w obłokach lub twoją uwagę zwróci mucha leniwie maszerująca po białej ścianie, a innym razem zaczniesz myśleć nad tym, skąd czarownica w drugim rzędzie wytrzasnęła te ekstra kolczyki... tak czy siak, do egzaminu przystępujesz przygotowany całkiem przyzwoicie.
obie nieparzyste – cóż, może nawet w szkole spokojne wysłuchiwanie nudnych wykładów nie było twoją najmocniejszą stroną. Po wyjściu z audytorium nie pamiętasz prawie nic - otrzymujesz karę -3 punktów do rzutu kolejnymi kośćmi.
Kurs - egzamin
Po wykładowej serii od razu przyszedł czas na egzamin. Z wiedzą świeżo kołatającą się w umyśle siadasz przed zwojem pergaminu z wypisanymi na nim pytaniami, kałamarzem oraz piórem antyściąganiowym - nawet najmniejsza próba oszustwa skończy się nie tylko unieważnieniem kursu, ale niemożnością podejścia do niego ponownie.
Znów rzucasz dwiema kostkami - tu sumujesz liczbę oczek:
12–9 – Świetny wynik! Sprawdzający nie mogą się do niczego przyczepić - są pod wrażeniem dokładnych odpowiedzi i zapamiętanych na pierwszy rzut oka dość niezbyt ważnych szczegółów. Po dyplom zgłoś się tutaj.
8–6 – nie poszło ci aż tak źle, ale zabrakło dosłownie punktu lub dwóch do przekroczenia wymaganego progu. Komisja zgadza się na natychmiastową poprawę, dając ci czas na przejrzenie notatek (oraz na własną przerwę obiadową). Ostatecznie zdajesz - twój post musi mieć jednak przez dłuższy czas pobytu w Ministerstwie co najmniej 2500 znaków. Po dyplom zgłoś się tutaj.
5-2 - znajdujesz swoje imię i nazwisko na samym dole listy osób przystępujących do egzaminu. Cóż, miejmy nadzieję że następnym razem pójdzie ci lepiej - pamiętaj, że w przypadku chęci poprawy testu pisemnego musisz ponownie przemęczyć się przez wykłady. Powodzenia!
Musiała się skupić. To było ważne, żeby się skupiła. Była naprawdę roztrzepaną osobą, ale to był moment, w którym nie mogła sobie na to pozwolić. To tylko trzy krótkie zasady Eli! Cel, wola, namysł. Musisz pokazać Niunia na co ciebie stać... Ciekawe, co sobie myśli egzaminator, kiedy stoi jak słup soli i motywuje się już dobrą minutę do działania. Ale cóż, czasem trzeba powiedzieć najpierw A, jeśli się chce powiedzieć B. Spontaniczność przy teleportacji, która szła jej opornie nie była mądrym pomysłem. Miała plan jakoś odwrócić uwagę Pana Władającego Jej Losem, ale stwierdziła, że duży dekolt tu nie pomoże. Musi walczyć ze swoimi słabościami i strachem, że się rozszczepi gdzieś i... I boże ona tego nie zda. Niech to się już skończy. Pozwolono jej działać, więc zadziałała. Mężczyzna, który ją obserwował naprawdę długo decydował o jej losie aż w końcu machnął ręką i usłyszała te cudowne słowa „Zdała pani”. Więcej już ją nie interesowało. Z cudownym kwitkiem wyleciała z gabinetu. Chwila... A co jak on chciał coś jeszcze dodać?
Dziś miała egzaminy. Pakując torbę w rozmaite rzeczy, w tym galeony etc. gdyż nie idze tam tylko na egzaminy, ale także pozwiedzać. Wychodząc z zamku oglądnęła się za siebie. Wrócę tu albo z licencją, albo bez niej. Jestem jednak przygotowana do tego pierwszego - pomyślała. Tak na prawdę Lena w ogóle się nie przygotowywała.
Cel, wola, namysł. Lena czasem o tym myślała to fakt. Wchodząc do departamentu Transportu Magicznego, bardziej zwracała uwagę na piękno Ministerstwa niż na to, że zaraz będzie miała egzaminy. To dla niej był tylko dodatek, coś pobocznego. Podczas zdawania na początku myślała, że nie zda, bo przez jej lenistwo nie chciało jej się uczyć. Zresztą jak można niby było się tego nauczyć? Nie wiadomo. Stając przed egzaminatorem nie była ani trochę spięta. Będzie jak będzie. Okazało się jednak, że dziewczyna zdała to idealnie, lepiej się nie dało. Szczęśliwa wróciła do Hogsmeade właśnie sposobem teleportacji, a następnie pieszo trzymając licencję wróciła do zamku. (za trzecim razem 6+6+5=17) [za tydzień będzie zdawać łączną] /zt/
Cel, namysł i wola. O czym ten instruktor mówił? Czy ktokolwiek kierował się tym podczas teleportacji? Czy w ogóle było to konieczne? W momencie, gdy podawało się uczniom te słowa, oni zaczynali zastanawiać się nad ich znaczeniem, zamiast wykorzystać w praktyce, jedynie jako wskazówkę. Teleportacja. Pojęcie tak intrygujące, że wielu magów poświęciło lata na zbadanie tej umiejętności. Właściwie nie była ona fizycznie możliwa, gdyż ciało człowieka znikało całkowicie z wymiaru, dopiero po ułamku sekundy pojawiając się w innym miejscu. Dla człowieka to niewielka miara, ale we Wszechświecie liczył się każdy odcinek czasu, tak samo jak istotny pozostał każdy niewidoczny dla oka atom. Ulysses podchodził do egzaminu niezwykle pewnie. Zbyt pewnie nawet jak na niego, co było pierwszym gwoździem do trumny. Z pogardą przyglądał się Ślizgonom, którzy odnosili porażki – tym, którzy naśmiewali się z niego tylko i wyłącznie z powodu przydziału do Hufflepuffu, choć w głębi pozostawał jednym z nich. Gdy nastała jego kolej, stres ogarnął jego ciało na równi z adrenaliną. Wysilał swój umysł, starając się ignorować trzy pojęcia, jakie podano im podczas treningów. Nie ich znaczenie się liczyło, lecz wskazówka. Ale im bardziej skupiał się na tym, by odgonić od siebie natrętne myśli, tym bardziej zapominał o tym, że powinien myśleć wyłącznie o miejscu, w którym chciał się pojawić. W końcu jednak opanował się i okręcił wokół własnej osi, pojawiając w okręgu, do którego kazano mu się teleportować. Chybotał się przez chwilę, by złapać równowagę i spojrzał wyczekująco na egzaminatora. Ten po chwili zastanowienia zdecydował się jednak dać mu licencję. Nie miał jednak szansy na egzamin łączny.
Avis uwielbiała korzystać ze środków transportu zbiorowego. Jazda autobusem po mugolskiej części Londynu była świetną rozrywką w letnie wieczory, a wyglądanie przez szybę pociągu toczącego się po szynach przez pola i lasy ją uspokajało. Problem w tym, że czasem potrzebowała dotrzeć na miejsce prędzej niż później, a nawet i błyskawicznie. Dlatego właśnie postanowiła podejść do egzaminu z teleportacji i to im szybciej, tym lepiej. Kurs niezbyt jej się podobał. Była miłośniczką książek, a tego nie dało rady tak po prostu wkuć, chodziło o praktykę. Mimo to się starała, choć wychodziło jej raczej średnio. Częściej wcale. Ale co zrobić, prawda? W końcu sama chciała, nikt jej nie zmuszał. Po zakończeniu kursu egzamin miał być tylko formalnością. Na kilku ostatnich zajęciach już jej wychodziło, może dlatego, że tak bardzo chciała mieć to już za sobą. Tak czy inaczej - teleportowała się, więc czemu teraz miałoby się nie udać? Ale na egzaminach jest zupełnie inna atmosfera, niż podczas zajęć. Jest stres. Są te obserwujące oczy, które tak bardzo rozpraszają. Jest myśl, że jeśli się nie uda... Nie. Musi się udać. Skupiła się mocno na zadaniu, które przed nią stało. Cel widziała przed sobą jasno i wyraźnie. To proste. W ostatniej chwili gdzieś przez umysł przeleciało jej jedno zdanie: "W sumie lubię te pociągi..." Zachwiała się mocno w miejscu, w którym miała wylądować. Udało się. Ledwo, bo zdawało jej się, że skuwka od sznurowadła została na miejscu początkowym. Ale może nikt nie zauważy. I rzeczywiście nie zauważył - zdała. Oczywiście o teleportacji łącznej nie było w tej chwili mowy, ale na to ma jeszcze czas. Nie wszystko na raz. Grunt, że chociaż to jedno ma zaliczone. Radośnie wybiegła z sali, żeby jak najszybciej poinformować rodziców.
Chwila przed wakacjami była zdecydowanie najlepszą chwilą, jaką można było wybrać, żeby przystąpić do egzaminu z teleportacji! Ivy czuła radosne podniecenie. Dopiero co skończyła siedemnaście lat i wreszcie mogła przystąpić do testu. Zdobyła wszelkie odpowiednie zgody na zwolnienie z Hogwartu i udanie się do Londynu. Teraz pozostawało tylko zdać. Przestępowała nerwowo z nogi na nogę, czekając na swoją kolej. W końcu ktoś zlitował się nad nią i zaprosił ją do środka. Stres zżerał ją kawałek po kawałku. Była odważna, ale rozszczepienie… Nie potrafiła sobie nawet tego wyobrazić. Chociaż zależało jej na tej umiejętności, może lepiej byłoby pozostać jednak przy publicznych środkach transportu? Nie była do końca pewna swojego celu. Nikt nie powiedział jej nawet, jak dokładnie powinna to wszystko zrobić. Co więcej, nawet nie miała okazji poćwiczyć. Teoria przelewała się w jej głowie, zalewając ostatnie, pracujące wewnątrz trybiki. Chęć zaliczenia testu była ogromna. Pragnienie nierozszczepienia się jeszcze większe. Ivy skupiła się ze wszystkich sił, wyobrażając sobie, jakie uczucie będzie jej towarzyszyło, kiedy obróci się w malowniczą, rozpływającą się w powietrzu masę. Niemal widziała się już po drugiej stronie pomieszczenia – w punkcie docelowym. Zacisnęła powieki i… Uch, nigdy nie było jej tak bardzo niedobrze. Czuła wzbierające torsje. Przełknęła ślinę, usiłując powstrzymać cały proces. - Gratulacje – usłyszała gdzieś z boku. – A to chyba pani. Otworzyła oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Tak! Z nadzieją, że nadchodzącego pawia wywołał stres, a nie sama teleportacja – nie wyobrażała sobie tego za każdym razem – odebrała od nadzorującego test fragment swojego końskiego ogona, który dzisiaj tak starannie układała, chcąc wyglądać jak najlepiej. To mogła być jej ręka! Cóż, na szczęście nie była. Całkiem zadowolona z siebie mogła przyznać, że tym razem jej się udało.
(3,6,3 - 12) Gittan zapewne nigdy nie przekona się do teleportacji, nieprzyjemne uczucie w brzuchu nie mijało z każdym kolejnym treningiem. Nie robiła tego dla siebie, tylko dla tych, co nie wierzyli w jej praktycznie umiejętności. Co z tego, że mieli na to solidne dowody. Gittan uparła się i chciała zdać ten egzamin. Wieczorami dużo o tym czytała, jak się skupić, aby się nie rozszczepić. Zapisała się na kurs, który skupiał się na praktyce. Było to dla niej szalenie trudne. Wiedziała, że wraz ze skończeniem się szkolenia, będzie musiała podejść do egzaminu. Nie przejmowała się samym człowiekiem, który trzymał kartę egzaminacyjną. Bała się swojej porażki. Patrzyła na egzaminatora, czując jego znudzenie. Dlaczego nie zmienił pracy, skoro mu się nie podobała? Dygnęła elegancko, witając się w ten sposób. . Jak się okazała jej wola zdecydowanie przewyższała skupienie się na celu. Mimo wszystko egzaminator machnął ręką, podpisując oświadczenie o zdanym egzaminie. Ucieszyła się tak bardzo, że aż podskoczyła i uścisnęła jego dłoń. Gittan Svensson zdała teleportację! Pewnie wróci tu za jakiś czas, aby poprawić egzamin, ale to później.
Dawno, dawno temu, Coralie Versaunt postanowiła wziąć udział w egzaminie na teleportację. Co prawda wcale nie czuła potrzeby, aby podchodzić do niego akurat teraz, po tych wszystkich setkach problemów, jakie sypały się jej na głowę, gdy tylko dotknęła sprawy, znajdującej się na samym dole wieży, ale mimo wszystko uznawała, że powinna. Teleportacja była bardzo przydatną umiejętnością, zwłaszcza, gdy zabłąkasz się w środku lasu i zbroczony krwią, nie chcesz przedzierać się w takim stanie przez siedziby ludzkie. Dziewczyna nie była specjalnie dobra w zaklęciach gospodarczych, dlatego nikt nie powinien się dziwić temu, jak wielką wagę przywiązywała teraz do egzaminów. Zjawiając się w Departamencie Transportu Magicznego, dziewczyna podchodziła do tego, jak do dziecinnej igraszki. W końcu cóż trudnego jest w przenoszeniu się z miejsca na miejsce dla osoby w jej wieku? No najwyraźniej coś było, gdyż mimo, iż zdała już za pierwszym razem, to nie osiągnęła wystarczająco dobrego wyniku, aby móc podejść do egzaminu z teleportacji łącznej. Próbowała dwa razy i wreszcie za trzecim podejściem poszło jej na tyle dobrze, że została dopuszczona. Tymczasem teleportacja łączna była beznadziejnie prosta. Już za pierwszym razem przeniosła się z osobą towarzyszącą tak sprawnie, że otrzymała uprawnienia i mogła teleportować się bez obaw, że kogoś przy tym zabije.
Zwykła: 12, 10, 16. Łączna: 12.
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Luty był dla Rasheeda miesiącem dość burzliwym. Po tym jak tuż po siedemnastych urodzinach udało mu się zdać egzamin na teleportację zwykłą, doszedł do wniosku, że dobrze byłoby umieć jeszcze więcej. Spakował więc swoją dumę do walizki i poleciał razem z resztą motłochu na zajęcia, chcąc się dokształcić w tej kwestii. Z początku uznawał, że to może być trudne. O ile ze sobą nie miał żadnych problemów, tak zazwyczaj nie przepadał za niańczeniem kogokolwiek, jak to zapewne wyglądało w przypadku łącznego teleportowania się. Teraz jednak był skupiony na osiągnięciu swojego celu i starał się wypaść jak najlepiej. Dwukrotnie już był blisko osiągnięcia pozytywnego wyniku, wszak otarł się o zaliczenie, ale zdał dopiero za trzecim podejściem. W sumie obyło się bez tragedii i zdawała milion razy, hehs.
Pomieszczenie było dziwne, bez mebli, nie licząc biurka i siedzącego za nim egzaminatora. Był tu straszny pogłos, każdy krok odbijał się jakby tysiąc razy mocniejszym dźwiękiem od ścian. - Dzień dobry - przywitała się z egzaminatorem. Maria stresowała się ponieważ bała się że egzamin jej nie wyjdzie i będzie musiała robić poprawkę. Samą poprawką się nie przejmuje przecież jej to nie zabije, gorzej zniesie wściekłość swojej ciotki. Na samą myśl przeszły jej ciarki, lecz po chwili się rozluźniła, czyszcząc swój umysł z niepotrzebnych myśli i podeszła do egzaminu. Jak szybko zaczęła tak szybko skończyła egzamin. Egzaminator wręczył jej dokument uprawniający korzystanie z teleportacji Kości: 6+3+6=15 lub tutaj zt
17 maja 2014 Wolna sobota oznaczała dla Jaspera spełnienie jednego z wielu postanowień. Po długich, męczących ćwiczeniach uzyskał termin, by móc podejść do egzaminu z teleportacji. W drodze napotkał kilka niewielkich trudności i pojawił się w sali tuż przed czasem. Zanim nadeszła jego kolej, czekał jeszcze kilkanaście minut. Ten błogi kwadrans poświęcił na przypomnieniem sobie podstawowej zasady nazywanej Ce-Wu-En. Teoretyczne zrozumienie materiału bardzo pomogło mu w praktycznym podejściu. Kiedy nadeszła jego kolej, trzęsące dłonie splótł na plecach i dopiero wtedy stanął w wyznaczonym miejscu. Niepotrzebny stres utrudniał skupienie się, w wyniku czego pierwsza próba teleportacji z jednej obręczy do drugiej była totalnym fiaskiem. Nawet nie poczuł tego dziwnego uczucia. Dopiero przy drugim podejściu osiągnął to, czego potrzebował. Oczyma wyobraźni widział metalowy pierścień na podłodze - jego cel. Wola - z tym było trudniej, jednak widać udało mu się mieć wystarczająco silną wolę do deportacji. Namysł - to chyba przyszło mu z łatwością. Wystarczyło pomyśleć o zniknięciu i pojawieniu się w miejscu celu. Nie wiedział, ile to trwało, gdyż zamknął oczy i dopiero znaczne odchrząknięcie egzaminatora przywróciło go do rzeczywistości. Usłyszenie tych dwóch słow "Zdał pan" przyprawiło Jaspera o niespotykaną u niego dotąd ekscytacją, choć na twarzy mężczyzny nie dostrzegł tego, co czuł. Po krótkim wyjaśnieniu dowiedział się, że cały proces zajął mu nieco zbyt długo, ale zakwalifikował się do uzyskania certyfikatu. Postanowił więc przytaknąć w ciszy, odczekać chwilę na wypełnienie formularzu, po czym pośpiesznie wydostał się z budynku Ministerstwa Magii, by jak najszybciej wypróbować swoją nową zdolność w drodze powrotnej do Hogwartu. Grunt, że się nie rozszczepił!
Kostki[3,1,6] = TUTAJ Ostateczne kostki poprawy teleportacji[6,6,6]-tu 28 czerwca 2014 Sześć kolejnych sobót zajęło Jasperowi należyte poprawienie egzaminu na teleportację. Upór i ambicja zdołały zrobić swoje, gdyż jak dowiedział się od egzaminatora, kolejne podejście wykonał w mistrzowskim stylu. Trening czyni mistrza, jak mówią mugole. I co dziwne, to prawda. Sam po sobie nie spodziewał się tak dobrego wyniku, dlatego też z miejsca postanowił przystąpić do egzaminu na teleportację łączną. Przy takim wyniku nie stanowiło to oczywiście problemu, jednak Jaspera ogarnął lekki stres przy pierwszym podejściu i nie przeniósł się wraz z towarzyszącą mu kobietą. Nie zamierzał jednak się zniechęcać i zapewnił ich, że wróci za tydzień, aby wszystko przebiegło zgodnie z zasadami. Kostki teleportacji łącznej[1,6,1]:tu 5 lipca 2014 Jak powiedział, tak zrobił. Zjawił się w następną sobotę w dość umiarkowanym humorze. Nie wiedział, czy się cieszyć, czy nie. W końcu pojawiał się tu już siódmy raz i co o nim mieli pomyśleć wszyscy urzędnicy? Z resztą, kogo to obchodziło. Nie było sensu przejmować się czymś takim. Po prostu udał się do tego samego miejsca, gdzie ostatnio i poprosił o egzaminatora teleportacji łącznej. Kobieta powitała go dość nerwowym uśmiechem, ale bez trudu podała mu własne ramię, które chwycił pewnie i koncentrując się na obręczy położonej po drugiej stronie sali, wymówił w myślach zasadę teleportacji Ce-Wu-En. Podziałało. Z niedowierzaniem patrzył na urzędniczkę składającą mu gratulacje. Udało się. Nie do wiary. Zrobił to. Zdał ten egzamin i niech nikt mu nie mówi, że do siedmiu razy sztuka jest błędnym założeniem. Odebrał certyfikat i w pięknym stylu postanowił uczcić swój sukces. kostki poprawione[5,3,6]:tu [z/t]
Ostatnio zmieniony przez Jasper H. Beckett dnia Wto Lip 08 2014, 11:02, w całości zmieniany 2 razy
Rok temu przed zdarzeniem w wakacje (zdarzenie opisane jest w KP) Podszedł spokojnie do egzaminu na teleportacje bo może do niej podejść a teleportacja bardzo mu się przyda. Zapukał po czym szedł przywitał się z egzaminatorem po czym rozpoczął egzamin. Egzamin poszedł gładko lecz nie idealnie przez co nie możesz podejść do egzaminu na teleportacje łączną, która i tak nie jest mu potrzebna kości: 3,3,4= Kości
Teagan już dawno miała zdawać teleportację indywidualną, ale nie miała zbytnio czasu, by podejść do egzaminu. W końcu znalazła czas i po odbyciu kursu wybrała się do Departamentu Transportu Magicznego. Czuła się pewnie i wiedziała, że uda jej się zdać. Weszła do dużego pomieszczenia, ze swoim zwykłym, nieco przemądrzałym wyrazem twarzy. Nie było tam żadnych mebli oprócz biurka, przy którym siedział egzaminator. Kiwnął głową, dając Teagan do zrozumienia, żeby rozpoczęła. Denerwowało ją te ciągłe przypominanie o zasadzie c-w-n. Na kursach usłyszała je około stu razy, a i tak była przekonana, że nie rozszczepi się po drodze. Spojrzała więc szybkim wzrokiem na kawałek podłogi obok i wybrała go sobie jako cel. Nie był on zbyt ambitny, jednak jej wola przeniesienia się tam przerosła jej oczekiwanie. Chciała zdać, żeby nie wydawać kolejnych pieniędzy na ponowny egzamin. Myśląc o pieniądzach zapomniała trochę o zasadzie namysłu, ale w końcu udało jej się. Egzaminator widząc jej zdeterminowaną twarz zaliczył egzamin, jednocześnie dodając, że musi poprawić swój wynik, jeśli chce podejść do egzaminu z teleportacji łącznej. Teagan machnęła lekceważąco ręką i wyszła z pomieszczenia.
To nie była najlepsza teleportacja, jaką widział świat. Ale Robin spodziewała się, że tak będzie już od samego początku, kiedy tylko weszła do departamentu transportu. Denerwowała się. Ona, Robin Hunt, która zwykle trzymała wszystkie swoje uczucia na wodzy, naprawdę się denerwowała. Denerwowała ją droga tutaj. Denerwowała ją myśl, że może się rozszczepić. Nawet jeśli ktoś ją poskłada, drastyczne wspomnienia pozostaną na zawsze. Denerwowała się, że po rozszczepieniu zostanie jej kolejna blizna. Wprawdzie blizny są całkiem seksowne, ale jedna, którą miała, była wystarczająco duża, żeby robić za wszystkie kolejne. Denerwowała ją kolejka, w której musiała czekać, żeby dostać się na swój egzamin. Miała ochotę puścić pawia, kiedy ludzie nadzorujący test ją przywitali. A może chodziło o to, że musiała otworzyć usta, żeby im odpowiedzieć? Wszystkie jej obawy odeszły jednak razem z mocnym szarpnięciem i pojawieniem się po drugiej stronie pomieszczenia. I gdyby nie ten ból, wszystko byłoby idealnie! Na szczęści ktoś miły poskładał ją w mgnieniu oka i nawet obyło się bez pamiątek po ranie na ramieniu. Miała nadzieję, że nie przytrafi jej się to nigdy więcej. Teraz jednak mogła zabrać śmieszny papier, uprawniający ją do teleportacji i odejść jak najdalej od tego wyjątkowo denerwującego miejsca.
Pierwsze podejście na nic się zdało. Nie powiodło mi się i przyjęłam to z ogromnym bólem serca. Ponoć to, że się nie rozszczepiłam, graniczyło wręcz z cudem. Mimo wszystko postanowiłam się spiąć i przy kolejnej okazji powtórzyć egzamin. Pewna siebie weszłam do pomieszczenia w Ministerstwie Magii, gotowa na wszystko, co mogłoby mnie tu spotkać. Ten gmach odwiedzałam już nie raz z powodu pracy mojego starszego brata, ale i tak po drodze się zgubiłam. Lecz czy to istotne? Liczył się teraz tylko egzaminator. I cel, wola oraz namysł. Miewam potworne kłopoty z koncentracją, zwłaszcza po powrocie z Salem, choć nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje. W każdym razie ten egzamin okazał się dla mnie trudniejszy, niż z początku mi się wydawało. Podejrzewam, że podczas prób skupienia się na CeWuEn, na moim czole pojawiły się zmarszczki, które rozbawiły egzaminatora. Przynajmniej dobrze się przy mnie bawił, a gdy ja w końcu przestałam zwracać na niego uwagę i skupiłam się na swoim celu, okręciłam się wokół własnej… i zniknęłam, by pojawić się w zupełnie innym miejscu. Pomimo kłopotów, które mną szargały, dowiedziałam się, że poszło mi śpiewająco i dzięki temu mogłam z ogromną ulgą opuścić salę, by pochwalić przyjaciołom i rodzeństwu nowym osiągnięciem.
Nie stresował się. Ręce mu nie drżały, nie pocił się, nie był blady. Wstał z łóżka pozytywnie nastawiony, że zda bez problemu, w końcu trenował tyle miesięcy. Nie miał więc powodów, by się denerwować. No, przynajmniej póki nie stanął pod drzwiami Departamentu Transportu Magicznego. Ludzie raz za razem wchodzili do środka. Niektórzy wychodzili uśmiechnięci, radośni, niektórzy smutni, czy wręcz ze łzami w oczach, a niektórzy... niektórzy w ogóle nie wychodzili, tylko od razu zapraszano następnych kandydatów. Chodziły pogłoski, że dziś rano ktoś się rozszczepił i do teraz próbowali go złożyć w Mungu. Dopiero wchodząc do środka był blady i przerażony. Spodziewał się zastać kałużę krwi na środku, może nawet jakąś nogę w rogu pokoju, wesoło podrygującą bez wyraźnego właściciela owej w zasięgu wzroku. Poczuł się trochę zawiedziony widząc sterylne pomieszczenie i jakieś zwykłe biurko. Nawet jakiegoś porzuconego palca na podłodze...? Sam egzamin nie poszedł najgorzej. W głowie brzmiało mu tylko cewuencewuencewuen, jakby było to jakieś magiczne zaklęcie. Cel - był, wola - jak najbardziej, namysł - och, z tym już gorzej... Może nie była to najlepsza teleportacja na świecie, ale hej, nie rozszczepił się! Co prawda parę guzików i klamra od paska nie załapały się na tą błyskawiczną podróż przez pomieszczenie, ale papier otrzymał! Zadowolony, że nie upięknił pomieszczenia jakimś swoim organem wewnętrznym schował certyfikat do kieszeni, obiecując sobie, że po powrocie ozdobi go w piękną rameczkę i powiesi nad łóżkiem.
24/06/2014 Już na samym początku wakacji Lindsey postanowiła, że skoro są wakacje, przydałoby się jej zaliczyć egzamin na teleportację. Ćwiczyła już na długo przed końcem roku, więc miała nadzieję, że jakoś jej się uda. Pojawiła się w Departamencie z uśmiechem na ustach, nie wiedząc absolutnie nic o tym, kto będzie ją egzaminował i czy będzie tak trudno, jak sądziła, ale starała się myśleć pozytywnie. Egzamin poszedł jej okropnie. Już na początku było źle, a potem robiło się coraz gorzej. Ostatecznie ledwo co go zaliczyła, bo egzaminator okazał się łaskawy. Nie poszło jej jednak na tyle dobrze, aby mogła próbować zdać teleportację łączną, co bardzo ją zasmuciło, bo stwierdziła, że tą umiejętność także będzie musiała posiąść. Wyszła z Ministerstwa, ściskając w dłoniach certyfikat, a w głowie brzęczało jej postanowienie, że za niedługo po raz kolejny podejdzie do egzaminu. A póki co będzie się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć.
01/07/2014 No i białowłosa pojawiła się w Departamencie po raz kolejny, po tym jak to postanowiła sobie, że w końcu zda egzamin śpiewająco, bo bez umiejętności teleportacji łącznej się nie obędzie. Weszła do tej samej sali, a egzaminowała ją ta sama osoba. I po raz kolejny ledwo co zdała. Zdenerwowana wyszła z sali, dalej z uporem na twarzy.
08/07/2014 Tym razem witała się z pracownikami z Ministerstwa, bo co niektórzy już kojarzyli tą dziewczynę, która pomimo tego, że zdała, nie mogła odpuścić. Tym razem egzaminator wręcz westchnął z niezadowoleniem. Oczywiście poszło jej też niewiele lepiej, więc po raz kolejny nie zakwalifikowała się do tego, aby zdań egzamin na teleportację łączną. Ciekawe, za którym razem egzaminator po prostu odpuści i pozwoli jej zdawać, bo coś czuję, że dziewczyna nie odpuści.
To dawno było. Gdyby przyszło mu się zakładać za którym razem zda egzamin marnie by skończył. Kto to w ogóle widział tyle razy do niego podchodzić. Pewnie już sami egzaminatorzy wypatrywali go w drzwiach i pod stołem robili zakłady czy tym razem, czy może jeszcze kolejnym wyjdzie z upragnionym papierem. Czasem to już mu się nie chciało nawet ruszać dupy to Londynu, aby pojawić się w Ministerstwie Magii. No ile razy można było podchodzić do jednego egzaminu? Ile? Dwa, może trzy. Ale dziesięć to już przesada. Śmiał się z tego, no przecież nie będzie tupał nogą, że znów się nie udało. Jak małe dziecko nie będzie się zachowywał chociaż ochotę za kolejnym razem zrobić krzywdę egzaminatorowi. Ale wtedy właśnie naszedł ten wielki dzień. Zdał! Zdał egzamin na teleportację indywidualną. Wyszedł z papierem, a później od razu teleportował się przed jeden ze swoich ulubionych pubów, aby świętować. Nie tak dawno. I kiedy już wszyscy myśleli, że nie będą musieli więcej oglądać Slima w Ministerstwie ten postanowił zdawał teleportację łączoną. Kobieta z którą miał to robić nie była zbytnio zadowolona. Pewnie słyszała, że ma do czynienia z nim. Chłopakiem, który podchodził do pierwszego egzaminu tyle razy, że niektórzy przestali już nawet liczyć. Zestresowana była, a on jej tego nie ułatwiał. Śmiesznie mu było patrzeć na nią, kiedy tak ze strachem w oczach czekała co się wydarzy. Za pierwszym razem nie zdał, ale za drugim poszło mu wyśmienicie. Dostał papier i wszyscy odetchnęli. Bo więcej nie miał po co się tam pojawiać.
Indywidualna za dziesiątym razem 3+6+5=14 Łączona za drugim razem 6+6+6=18
Wrzesień, 2011. Przyszedł do Departamentu Transportu Magicznego lekko poddenerwowany, bo dzisiaj właśnie miał odbyć się egzamin dotyczący teleportacji pojedynczej. Cel, Wola, Namysł, to trzy słowa, które powtarzał sobie cały czas, to chyba był jeden z niewielu egzaminów, który jakoś nim wstrząsnął, bo nie odbywał się w szkole, tylko w Ministerstwie, a to już miało w sumie jakąś renomę, więc wszedł do Gmachu, już chyba po raz kolejny, bo był ambitny i podchodził do tego egzaminu, aż mógłby zdawać na teleportację łączną. Egzaminatorka już kolejny raz widziała jego twarzyczkę, bo szósty raz do tego egzaminu podchodził, mówiła, że Logan jest bardzo wytrwały i ambitny. Za szóstym razem był chyba jednym z ostatnich w kolejce na zdanie tego egzaminu, po jakimś czasie wszedł do środka, gdzie rada egzaminacyjna miała go oceniać. Więc po prostu szybko przeteleportował się do wyznaczonego miejsca, egzaminatorzy popatrzyli po sobie, wpisali określoną ilość punktów, gdy Logan to zobaczył, ucieszył się, bo niedługo będzie mógł przystąpić do egzaminu z teleportacji łącznej.
Styczeń, 2012. Egzamin na teleportację łączną, znacznie trudniejszy od wcześniejszego egzaminu jakim była teleportacja pojedyncza, najgorszym problemem dla Logana, było znalezienie osoby, która pozwoliłaby na ćwiczenia z nią, wiadomo jak to jest, że rozszczepienie jest jak najbardziej możliwe. Więc prawie każda osoba zapytana przez Logana o trening, mówiła stanowcze nie, nie chciała umierać tak młodo, albo doznać jakichś trwałych obrażeń. Ale Logan jakoś sobie poradził i zawsze znajdywał kogoś do treningu. Wreszcie przekroczył próg Ministerstwa, za pierwszym razem egzamin oblał, pewnie dlatego, że stres go zjadł, jednak za drugim razem poszło mu gładko jak po maśle, nawet nie był to najgorszy wynik, tylko jeden z najlepszych w dniu w którym zdawał. Bardzo się ucieszył i wyszedł z Ministerstwa z papierkiem upoważniającym do korzystania z teleportacji łącznej.
Nadszedł ten dzień! Toby w ogóle się nie stresował. I to chyba był błąd. W końcu był pewien, że zda. Podczas, gdy pozostali denerwowali się pod salą egzaminacyjną on do testu podszedł na luzie. Za bardzo na luzie. Nie martwił się rozstrzępieniem ani niczym podobnym. A chyba powinien. Z Ministerstwa wyszedł bez papierku, który mógłby potwierdzić jego zdolność do teleportacji. Chyba jej brak! Nie zdał i był po prostu załamany. Miał ochotę strzelić sobie w twarz. Ale cóż! Obiecał sobie, że do egzaminu podejdzie po raz drugi. I trzeci, jeśli trzeba będzie.
kostki= 8
Ostatnio zmieniony przez Toby Achilles Brett dnia Nie Lip 20 2014, 16:14, w całości zmieniany 1 raz
Filip bardzo długo zwlekał z przystąpieniem do egzaminu. Za bardzo się bał. Choć w jego rodzinie nikt nie miał z tym większego problemu to on stresował się, gdy tylko skończył siedemnaście lat. Bardzo bał się, że mu nie wyjdzie, że zhańbi rodzinę i tak dalej. Ale w końcu jego matka siłą zaciągnęła go pod drzwi departamentu i zostawiła, grożąc, że jeśli nie zda to ma do domu nie wracać. Chyba sami rozumiecie, że chłopak nie miał wyjścia i zda musiał, co nie? No i zdał! Może to przez te jego piękne oczy? Egzaminator się nad nim ulitował! Nie, nie. Na pewno chodziło o jego zdolności. W końcu był inteligentny! Choć bał się, że się roztrzepi. Nie poszło mu rewelacyjnie, ale co z tego! Z MM wyszedł jako dumny czarodziej! Miał ochotę teleportować się do domku, hłe hłe.
Ileślattemu jak Cherry siódmoklasistką w Hogwarcie była.
W związku z tym, że Cherry ukończyła siedemnaście lat, to Charles od razu zaproponował, by przystąpiła do kursu teleportacji i nie rezygnowała z tego pod byle pretekstem. Przecież ambicja krąży w jej żyłach, powinna dopingować sama siebie, a nie tylko wciąż obijać się byle jak i byle gdzie. Nie rozumiała tych oskarżeń, przecież dawała z siebie wszystko... Nawet OWuTeMy nie poszły jej najgorzej. Więc? Więc przysiadła Cherry na schodach prowadzących do Wielkiej Sali i czekała na brata, który objął ją opiekuńczym ramieniem i wyjaśnił, że powinna to zrobić dla siebie, a i że to nic strasznego, więc z pewnością nie stanie się jej krzywda... Tyle przecież słyszała o tubie wąskiej, przez którą jesteś przepychany. Za każdym razem według instrukcji miała jednak pomyśleć o czymś niezwykle przyjemnym. Czymś niezwykle przyjemnym wydawały się dla niej wtedy wiśnie w czekoladzie. Przez cały czas trwania kursu nosiła ze sobą niewielkie opakowanie tych słodkości i zjadła jeden przysmak nim kazano jej błysnąć i pojawić się w innym miejscu. Co prawda nie umiała najlepiej tej teleportacji, ale umiejętności na tyle w niej istniały, że pozwoliło jej to zdać egzamin z zastrzeżeniem, że ma nie podchodzić do teleportacji łącznej. Nie miała co do tego żadnych wątpliwości, nie zamierzała nikogo przecież zmuszać do tej niemiłej sytuacji, gdy musisz się przepychać przez rurkę. W końcu wróciła do Hogwartu już teleportując się pod jego bramy... Niesamowite, że udało się jej tego dokonać za pierwszym razem.
Na podejście do egzaminu z teleportacji zdecydowała się dość późno. Wcześniej nie miała na to ani ochoty, ani czasu, a nie była to przecież sprawa niecierpiąca zwłoki. Teraz, gdy już znalazła czas, spokojnie mogła spróbować swoich sił. Nie stresowała się, bo w sumie niby przed czym? Kurs zaliczyła pozytywnie jak była jeszcze w starej szkole, teraz zostało jej tylko zdanie egzaminu. A jak nie zda go za pierwszym razem, będzie próbowała aż do skutku. Weszła do dość sporych rozmiarów sali, przywitała się z wyraźnie znudzonym już egzaminatorem i stanęła na środku. W sumie współczuła gościowi tej pracy. Siedzieć cały dzień i patrzeć jak banda dzieciaków próbuje się teleportować, lub co gorsza- nie wychodzi im to i nawet się rozszczepiają, po prostu nie może być ciekawą pracą. No ale ktoś musi się tym zajmować. Wzruszyła więc lekko ramionami, obiecując sobie samej, że na pewno tak nie skończy, bo przecież zanudziłaby się na śmierć. Zamknęła na chwilę oczy, jak to miała w zwyczaju robić, gdy się na czymś wyraźnie koncentrowała. Cel, wola, namysł. Udało się. Udało się za pierwszym razem. U d a ł o s i ę. Uśmiechnęła się z satysfakcją i podeszła do egzaminatora, który wręczył jej papierek upoważniający do teleportacji. Ale tylko indywidualnej. W sumie do szczęścia nie jest jej potrzebne zdanie tej drugiej, łącznej.
Lipiec 2005 Młody Sebastian, tuż po ukończeniu studiów i dotarciu do Londynu, zdecydował się podejść do egzaminu na teleportację. W końcu uznał, że posiadanie tej zdolności będzie niezwykle przydatne w jego życiu i dlatego też zjawił się w wyznaczonym miejscu kilka minut przed czasem. Pamiętał o złożonym wniosku na teleportację łączną, lecz jedno spojrzenie w lustro tego ranka wystarczyło, by zwątpił w swoje umiejętności. Niemniej jednak dotarł na miejsce, przypominając sobie po drodze naukę teleportacji jeszcze za czasów szkolnych. Stanąwszy w wyznaczonym miejscu, wziął dwa głębokie oddechy. Oczyszczenie umysłu ze zbędnych myśli i całkowite skupienie się na celu podróży stanowiło w jego mniemaniu najważniejszy aspekt tej formy podróżowania. Wytężenie woli oraz odpowiedni namysł były tylko dodatkiem i ledwie zdążył mrugnąć powiekami, a już stał po drugiej stronie sali egzaminacyjnej, patrząc na osłupiałą z wrażenia egzaminatorkę. Czyżby poszło mu lepiej niż się spodziewał? Na pewno, inaczej nie podeszłaby do niego tak ochoczo, ujmując go pod ramię ze słowami, że nadszedł czas na teleportację łączną. Rozciągnął mięśnie szyi, dłonią chwytając kobietę za palce i zacisnąwszy powieki, ponownie pomyślał o teleportacji, jednak w zupełnie drugą stronę. Tym razem poczuł gwałtowną utratę grunt pod nogami i wirującą przestrzeń wokół. Trwało to zaledwie ułamki sekund, ale zrobił to. Z głośnym trzaskiem pojawił się niedaleko drzwi wejściowych, pozwalając kobiecie na dopełnienie formalności. Skinąwszy głową w podziękowaniu, opuścił Ministerstwo Magii, chcąc uczcić podwójny sukces.