Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Magiczne jezioro

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 9 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Next
AutorWiadomość


Scarlett Maya Saunders
Scarlett Maya Saunders

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : rezerwowy pałkarz, wężoustość
Galeony : 627
  Liczba postów : 1439
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4683-scarlett-maya-saunders
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4687-sms
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7174-scarlett-maya-saunders
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyNie Mar 16 2014, 20:16;

First topic message reminder :


Magiczne jezioro

To tutaj możesz się odprężyć, wspaniale się bawiąc. Woda jest tu zawsze czysta i ciepła. Uważaj jednak na magiczne, wodne stworzenia, których jest tu całkiem sporo! A nieopodal znajdują się liczne łowiska, gdzie hodowane są między innymi pumpki. I strzeż się demonów wodnych!

Można tu kupić wszystkie statki ze spisu!






Kurs – Kapitan Jachtu


WYMAGANIA:
Pierwszy rzut określa nastrój egzaminatora. W zależności od wyniku będziesz mógł popełnić więcej, mniej, lub tyle samo błędów ile dopuszcza się standardowo.
Nastrój:


Następnie rzuć zwykłą kostką, żeby określić ilość błędów, które popełniłeś. Możesz popełnić maksymalnie 1 błąd, żeby egzaminator zaliczył ci ten poziom (chyba, że poprzednia kostka mówi inaczej). Jeśli popełnisz więcej błędów, możesz spróbować po raz kolejny. Pamiętaj o opłaceniu wszystkich popraw.  

Ilość błędów:

Rzuć taką ilością liter, jaka odpowiada ilości popełnionych przez ciebie błędów, żeby dowiedzieć się, co poszło nie tak. W przypadku wyrzucenia dwóch takich samych literek - jedną z nich możesz przerzucić.

Rodzaj błędu:

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : jest piękny, co więcej trzeba
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 3791
  Liczba postów : 1567
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptySro Sty 31 2024, 02:05;

Trochę bezmyślnie, podświadomie, gładził kciukiem skórę wierzchu dłoni uzdrowiciela, którą ukrywał w kieszeni jak jakiś sekretny, ukradziony światu skarb. Uśmiechnął się na jego słowa:
- Myślę, że to bardzo... kochane Twojej strony. - przyznał po chwili zastanowienia. Relacja Huxleya z Zoe nie była perfekcyjna jak z bajki, ale Williams robił wszystko, by zbudować tę relację na solidnym gruncie i z elementów pochodzących z dobrych miejsc. Z sercem. I duszą. Kolejny uśmiech przemknął po jego ustach na słowa "w miejscu publicznym" bo jego myśli już dryfowały w bardzo niebezpieczne rejony, do których w biały dzień chyba nie powinien się Huxowi przyznawać - Natura rządzi się swoimi prawami. - odpowiedział jedynie na te sugestie o tym, by agitować razem z uczennicą - Lubię tłumaczyć się tym, że jestem na szczycie łańcucha pokarmowego i usprawiedliwiać tym sobie swoje kulinarne zachcianki. - obnażył zęby w uśmiechu. Nie pootrafił, z jakiegoś kuriozalnego powodu, powiedzieć brunetowi wprost, że żył życiem, w którym nie odmawiał sobie niczego, bo nikt mu nigdy niczego nie odmawiał. Więc czemu sam miałby to robić? Czy asceza mogła uczynić go lepszym? Wykluczenie elementów konsumpcji, wygody, komunikacji, czy mogło go to uczynić szczęśliwszym? Było mu dobrze tak, jak miał. Choć zawsze mogłoby być lepiej.
- Jesteś z mugolskiej rodziny? - zdziwił się, bo przecież nie miał o tym pojęcia. Przechylił lekko głowę, mając w oczach jeszcze więcej admiracji dla Williamsowej postaci, o ile to w ogóle było możliwe. Uśmiechnął się - To zabrzmi tak okropnie, ale tak mało wiem o mugolskim świecie, że mnie to jakoś zafascynowało. - dodał, krygując się lekko i gdyby umiał, to by się zarumienił wstydliwie, ale był bezwstydny, więc mu się to nie udało.
- Zdradzę Ci tajemnicę - kiedy dotarli do tafli, Atlas pochylił się, szepcząc lekko w stronę ucha bruneta, może odrobinkę za blisko, czując, jak jego ciemne włosy muskają mu czubek nosa, ale w końcu była to tajemnica, więc chciał mu ją zdradzić w całkowitej konspiracji - ja też nie jestem w tym świetny. - wydawał się tym taki rozbawiony, że dwóch durni, którzy radzą sobie na lodzie całkowicie średnio, zamierzało na ten lód wejść. Przy wejściu na lodowisko czarownica wpuszczająca na taflę wyczarowała im ostrza na bucikach.
- Jak się połamiemy, to przynajmniej nas ponastawiasz, nie? - rzucił, chwytając równowagę i odpychając się łyżwą, ruszył wprzód. Nie ma tego złego!
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1889
  Liczba postów : 1550
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Administrator




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyCzw Lut 08 2024, 03:44;

Nawet nie wiem czy coś powiedzieć na to mizianie dłoni przez Atlasa i ogólnie nie wiem co począć z tym wszystkim, więc uznaję że po prostu zostawię swoją rękę w jego kieszeni, nie będę o nic pytać. Pewnie gdyby nie fakt, że lekko otumaniał mnie wciąż dość mocno bijący od niego urok, zapytałbym jakieś mądre co jest, albo zauważył że może nie powinien tak bezmyślnie dawać jakiś dwuznacznych znaków, ale jest to ponad moje siły. Muszę chociaż skupić się na normalnej konwersacji.
- Cały ja - mówię pół żartem, pół serio na słowa Atlasa, bo przecież wiem że staram się jak mogę w kontaktach z Zoe, ale często myślę o sobie jako o kimś niewystarczającym przez to, że tyle mnie brakowało w jej życiu. Parskam za to na jego kolejne słowa o łańcuchu pokarmowym. - Pewnie to samo mówią sobie wszyscy mugole, którzy tworzą globalne ocieplenie - zauważam, mimo wszystko z uśmiechem, bo przecież to wszystko z pewnością nie jest na barkach Atlasa, który je sobie mięso. Szkoda też, że nie powiedział mi prawdziwego powodu. Kiedyś również myślałem, że nie można sobie niczego w życiu odmawiać, ale nie sądziłem że prowadziło to do szczęścia. Pozornie wiecznie uśmiechnięty Rosa również miał w sobie coś co sprawiało, że nie do końca wierzyłem w to, że jest faktycznie tak szczęśliwy na jakiego lubił się kreować. Ale przecież nie moją rolą było kwestionowanie tego. Każdy może żyć jak chce i ludzie zazwyczaj nie wiedzieli gdzie jest to mityczne szczęście, którego oczekiwali od życia.
- No. Nie wiedziałeś? - pytam bardziej zdziwiony faktem, że jakoś nigdy o tym nie wspomniałem i nie zauważyłem, że to mogło brzmieć jakoś okropnie; dlatego macham tylko na to wolną ręką i kręcę głową. - Większość ludzi to mugole, nie ma czym się fascynować. Ja już nie miałbym ochoty wchodzić w ten świat. Mamy tak nieporównywalnie łatwiej niż oni, że szkoda gadać - stwierdzam ze wzruszeniem ramion.
W końcu docieramy do tafli i pytająco zerkam na Atlasa, kiedy ten chce mi zdradzić sekret. Pochyla się nade mną i szepcze mi do ucha tak że ledwo rozumiem co mi przekazuje, bo sam oblewam się rumieńcem jak młodzieniaszek i śmieję się niemrawo. Wszystko przez nagłą bliskość. Muszę w końcu coś na to powiedzieć, ale znowu tego nie robię, a jedynie jak klon podążam za Atlasem na lodowisko.
- Poskładam, tylko nie możemy mi złamać prawej ręki - uprzedzam mężczyznę i ze znacznie mniejszą niż mój towarzysz werwą wchodzę na lód. Od razu już chybocząc się lekko.

super kostki:

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : jest piękny, co więcej trzeba
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 3791
  Liczba postów : 1567
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyPią Lut 09 2024, 01:05;

Gwiazdy tańczą na lodzie: 6

Pięknym było zakładanie, że Atlas robi cokolwiek w swoim życiu bezmyślnie. Z drugiej strony tak łatwo było ocenić go jako takiego swobodnego, czarującego ducha, który może trochę niechcący rozlewa się z urokiem wila więc nie można mu mieć tego za złe, w końcu taka jego natura. Pięknym istotom wiele uchodziło na sucho, a Atlas dorósł w przekonaniu o swojej względnej bezkarności, co nie zmieniało faktu, że zarówno ulewanie się uroku jak i zapraszanie Huxley'a na łyżwy nie były przypadkowe. Atlas był chciwy, nie znosił odmowy, z trudem radził sobie z tym, kiedy ktoś otwarcie odrzucał to, co mu oferował - w końcu Rosa był taki hojny. Grubą warstwą uroku zapewniał sobie odpowiednią widownię, zawsze pozytywnie nastawioną do jego gestów, zawsze ochoczo kiwającą głową na jego propozycje. Dlatego też dopiero przy trzydziestce zaczynał się uczyć, by nie żądać, a prosić. Pytać. Proponować. Dawać przestrzeń ludziom na bycie ludźmi, a nie tylko chwilowymi bohaterami tego kukiełkowego teatrzyku, napędzanymi baterią wilowego uroku.
Mógłby dać Huxowi przestrzeń na pytania, na bycie sobą, ale z drugiej strony taak bardzo nie chciał mierzyć się z tym, że uzdrowiciel miałby jakieś wątpliwości względem ich spotkania, tak bardzo nie chciał zobaczyć na jego twarzy niezadowolenia, że w pewnym stopniu już prewencyjnie otulał go wiecznym uczuciem słodkiego umiłowania.
Na wszelki wypadek.
Spojrzał na bruneta, nie kryjąc w oczach ciepła. Wiedział, że ludzie mają takie tendencje do deprecjonowania się - choć było to dla niego zupełnie obce - nie miał jednak pojęcia dlaczego Williams mógłby o sobie sądzić, że jest niewystarczający, skoro w oczach Rosy był definicją "dobrego człowieka".
- Nie miałem pojęcia. - powiedział z całą szczerością - Może dla Ciebie nie ma - powiedział, ściskając lekko jego dłoń z małym uśmieszkiem- dla mnie to fascynujące. - to nie tak, że nigdy nie miał styczności z mugolami, nigdy szczególnie go nie interesowali. Do teraz. Och teraz pragnął wiedzieć o nich wszystko, najlepiej z osobistym przewodnikiem w postaci tego tu oto mu towarzyszącego.
Wszedłszy na taflę, chwycił równowagę, w końcu wydobywając z kieszeni Huxleyową dłoń, choć wciąż z ostrożnością, jakby nie był pewien, czy chce swój skarbik wystawiać na nikczemne światło słoneczne. Uśmiechnął się, odwracając spojrzenie od twarzy Williamsa, bo ten rumieniec, jaki oblał jego policzki i uszy wydał mu się tak nader uroczy, że robiło mu się słabo. Doprowadzić młode dziewczęta do rumieńca to żadna sztuka, ale widząc speszonego Hux'a był po części zadowolony, po części niemal zawstydzony swoją bezczelnością. Gdyby umiał się wstydzić. Albo przeszkadzało mu bycie bezczelnym.
- Wiesz - zaczął, czując jakąś potrzebę podzielenia się i czymś o sobie. Nie robił tego szczególnie często, nie czując, by ludzie potrzebowali wiedzieć o nim więcej, niż wiadomo było oficjalnie. Przedstawianie czegokolwiek głębiej ze swojego życiorysu uważał za coś znacznie bardziej intymnego, niż adoracja czy bliskość fizyczna- mój rodzinny dom jest nad jeziorem, głęboko w Alpach. Zimą ojciec zaczarowywał taflę jeziora tak, by pokrywa lodowa była wystarczająco gruba, żeby dało się jeździć. - przez jego twarz przemknął niejasny grymas, związany z tym wspomnieniem. Pamięć stłuczonych kolan, jego pierwsza harpia przemiana.- Byłem beznadziejnym łyżwiarzem. - powiedziawszy to, uśmiechnął się cudownie, tym uśmiechem chcąc kupić sobie usprawiedliwienie, bo jakże to Atlas Rosa był w czymś beznadziejny, skoro się tak cudownie uśmiecha?!- W sumie nie wiem czemu Ci to mowie.
Odbił, odpychając się lekko jedną łyżwą i ni to wspierając się na Huxleyowej dłoni, ni to go swoją asekurując, ruszyli wzdłuż zaczarowanej barierki (na wszelki wypadek), zaskakująco pięknie poruszając się po magicznym jeziorze. Jasna skóra Rosy zaróżowiła się od mrozu, nadając jego wyglądowi jeszcze bardziej cherubinkowy urok, kiedy spojrzał na swojego kompana.
- Chyba mnie trochę oszukałeś, że nie byłeś w tym dobry. - pochylił się nieco, mrużąc podejrzliwie oczy, choć kryła się w nich iskierka dowcipkowania.

A Ty też sobie rzuć na to jak im dalej idzie, bo nikt nie powiedział, że takie z nich gwiazdy na lodzie już do samego końca.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1889
  Liczba postów : 1550
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Administrator




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyPon Lut 12 2024, 03:21;

atlas prawie leci na buźkę

Najwyraźniej mimo że dość dużo czasu spędzaliśmy razem, przypisywałem Atlasowi znacznie lepsze cechy niż jaki był w rzeczywistości. Może nie znałem się na ludziach tak jak zawsze myślałem, a może zawsze po prostu chciałem wyszukiwać w innych pozytywnych cech, a nie tych negatywnych. Kolejna możliwość to właśnie ten rozlewający się co raz urok wili nie pozwalał mi dostrzec was Rosy. Tu akurat byłem całkiem pewny, że tak było, ale nie przywiązywałem do tego szczególnej wagi. Obracałem się większość życia wśród wil i uważałem, że to jest często ich wina, chcąc nie chcąc ludzie będą zwracać uwagę na ich piękno.
I trudno też zrozumieć komuś takiemu jak on ile niektórzy muszą robić, by być brani na poważnie. A sam sobie też niezbyt pomagam, bo przecież ubieram się w kolorowe tatuaże, na które ludzie od razu zakładają że coś może być nie tak. Mam niski procent krwi co kiedyś miało bardzo duże znaczenie kiedy byłem młodszy. Musiałem walczyć jak lew, żeby ludzie nie patrzyli na mnie z góry i szczerze mówiąc musiałem też bardzo mocno rozbudzać własną samoświadomość, że jestem dobry w wielu rzeczach. Więc wcale nie do końca jest prawdą, że patrzyłem na siebie nieprzychylnym okiem. Byłem raczej realistą. I też uważałem się za dobrego człowieka.
- Fascynujące mówisz. Może kiedyś ci poopowiadam jak... nie wiem będę pijany i zachce mi się przypomnieć zapach... ryb - mówię bo to pierwsze przychodzi mi na myśl kiedy wracają wspomnienia rodzinnego, biednego miasteczka.
Odganiam od siebie urok wila kilkoma machnięciami głowy i już wyruszam na lodowisko, całkowicie się na tym skupiając. Teraz ręka Atlasa wydała mi się całkiem naturalna, bo przecież obydwoje staraliśmy się utrzymać na powierzchni. Na początku robimy niepewne kroki, ale okazuje się że idzie mi to całkiem dobrze i już znacznie pewniej pruję do przodu, oferując siebie jako ewentualne oparcie dla mojego kompana, który również czuje się tu na tyle swobodnie, że zarówno jedzie jak i opowiada o sobie.
- O widzisz, to obydwoje mieszkaliśmy nad wodą, tylko twoje miejsce brzmi znacznie bardziej malowniczo niż moje - stwierdzam i chichoczę pod nosem. Nie wiem skąd jego zastanowienie, że nie rozumiem po co mi to mówi. - Bo jesteśmy przyjaciółmi? - podsuwam mu bardzo prostą odpowiedź na dziwne gdybania. Śmieję się też kiedy mnie komplementuje i już chcę coś błyskotliwego odpowiedzieć, ale wtedy to Rosa traci odrobinę panowanie nad łyżwami. Trudno mi się utrzymać kiedy ten się gibie, wiec puszczam dłoń mężczyzny, ale pośpiesznie łapię mężczyznę po prostu jakoś w pasie i niechcący wykonujemy wspólnie jakaś wymyślną figurę, a na końcu nadal żaden z nas się nie wywrócił. Sukces. - Faktycznie, jeżdżenie to nie jest twoja mocna strona - zauważam tylko trzymając go w pasie i sprawdzając czy wszystko w porządku.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : jest piękny, co więcej trzeba
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 3791
  Liczba postów : 1567
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyPon Lut 12 2024, 04:38;

Jakaś część Atlasa zmieniała się od czasu zamieszkania w Anglii na tyle, że pewnie chciałby być taki dobry i taki pozytywny, jakim postrzegał go Huxley. Stanowczo zbyt wiele lat żył w przeświadczeniu o swojej nieomylnej doskonałości, do tego stopnia, że nawet kiedy zdarzały się mu błędy, kwitował je pięknym uśmiechem, bo przecież od dziecka tak wiele uchodziło mu na sucho właśnie za cenę tego uśmiechu. Dlaczego więc teraz było inaczej?
Rosa sam nie rozumiał jeszcze do końca, co takiego szczególnego robił, czy jaki był Hux, że to rezonowało w jego głowie tak potwornie bardzo. Czy to właśnie to doświadczenie, odciśnięte piętnem wysiłku, czy to niewygody, które uczyniły go tym, kim był teraz? Czy zwyczajne dobro, pozytywna dusza nie potrzebująca blichtru i odpustowego brokatu, by urzekać swoją urodą.
Parsknął, bo w sumie wiele mógł zgadywać, ale że będzie o mugolach słuchał z perspektywy aromatu rybich flaków, to się nie spodziewał. Mimo to skinął głową, w jakiś sposób chętny słuchać i o tym. I o rybach, o glonach, o wilgotnych ulicach i starych kamienicach. O tym co robili mugole w sztorm i czego nie robili, by nie capnął ich ladaco. Tak długo, jak Hux chciałby mu to opowiadać.
- Musisz tam kiedyś ze mną pojechać. - powiedział spokojnie. Alpejska dolinka, w której mieścił się jego rodzinny dom była według niego najpiękniejszy miejscem na ziemi, choć wcale nie widział ich tak wielu. Był przekonany, że Karl tam właśnie wybudował dom, by jego najpiękniejsza matka mogła spędzić życie w najpiękniejszym z miejsc.
Łyżwa omsknęła mu się dopiero kiedy padło przeklęte słowo na P, choć zdążył się jeszcze uśmiechnąć, posłać kilka słów w eter, to niechybnie grawitacja zawołała o swoje myto, ciągnąc jego wielkogabarytową postać ku ziemi i tylko sprawny, uzdrowicielski refleks uratował go od bolesnego zbicia kolan.
Śmiejąc się, wpadł mu w ramiona, nieruchomiejąc, kiedy w końcu obaj zdołali złapać równowagę. Nie zdarzało mu się czuć niezręcznie, szczególnie w perspektywie fizycznej bliskości, która z powodu jego natury nie była mu w żadnym aspekcie obca. Lubił obcować z pięknymi kobietami, deifikować cudownych mężczyzn, oplatać się nimi jak jedwabnymi szalami, adorowany, adorujący, teraz jednak? Zatrzymał się na chwilę, objęty Huxleyowy ramieniem, uśmiechając się uśmiechem znacznie bardziej naturalnym, niż ta seria jak z żurnala, którą prezentował odpowiednio w zależności od okazji. Urzeczony tą niewymuszoną troską, którą Williams wciąż go obdarowywał, uniósł dłoń i dotknął jego policzka z czułością.
- Jesteśmy przyjaciółmi. - potwierdził cicho, kiwając lekko głową - Dopóty, dopóki będziesz chciał być przyjaciółmi. - dodał, kciukiem muskając jego kość jarzmową i choć wzrok przeskoczył mu z tych zielonych oczu na wiecznie roześmiane wargi tylko na moment, cmoknął z jakimś niezadowoleniem, prostując się i odejmując dłoń od tego zaplątanego w szalik policzka.
- Mówisz, że nie udało mi się zrobić na Tobie wrażenia moimi łyżwiarskimi popisami? - zaśmiał się, oswobadzając z tego dziwnie dusznego uczucia, które mu osiadło na ramionach, gdzieś pomiędzy głodnym pragnieniem a wyrzutem sumienia. Wsunął palce między wytatuowane kłykcie bruneta i skinął głową w kierunku wyjścia ze ślizgawki - Zgłodniałem trochę. - potrzebował solidnego gruntu pod nogami, nie lubił tego uczucia, które zakradało się do niego coraz częściej, kiedy jego przyjaciel nazywał ich relację przyjacielską.

+
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1889
  Liczba postów : 1550
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Administrator




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptySro Lut 14 2024, 01:00;

Niektórych rzeczy człowiek uczy się całe życie. A Atlas wcale aż tak dużo nie przeżył, a ze swoim magicznym urokiem mógł zdziałać o wiele więcej niż przeciętny czarodziej. Dlatego fakt, że tak funkcjonował wcale mnie specjalnie by nie zdziwił. Perpa też tak miała, ale ona miała znacznie więcej upadków przez swój dar niż Rosa, więc może zrozumiała to szybciej, że piękny wygląd nie zawsze gwarantował szczęścia które powinno być w to wpisane. Też nie wiedziałem co dokładnie mnie stworzyło takim jakim jestem, ale przynajmniej czułem się że znam siebie samego i wiem jak powinienem ułożyć teraz swoje życie czy związki by wszystko mogło mieć ręce i nogi.
Parskam krótkim śmiechem na słowa Atlasa, bo o ile byłoby bardzo miło pojechać do jego alpejskiej miejscowości nie wiem jak mógłbym to ugrać w czasie. W końcu na wychowaniu mam dziecko i same ferie czy wakacje szkolne to był wystarczająco długi czas na szukanie odpowiednich zastępstw do opieki czy zwalanie wszystko na barki skrzata.
- Ok, za jakieś siedem lat ustawiamy się na wyjazd do twoich rodzinnych stron - mówię licząc mniej więcej kiedy mała Flora będzie już w Hogwarcie i może znajdziemy jakąś chwilę wolnego weekendu.
Nie wiem jakim cudem udało mi się utrzymać w pionie zarówno siebie, jak i znacznie wyższego Atlasa, ale po krótkim chaosie jakoś się to powiodło. Z westchnieniem ulgi zerkam na mojego towarzysza, który nagle uśmiecha się tak jak rzadko się uśmiechał. Wiedziałem, że zawsze rzuca swoje wystudiowane spojrzenia, czując że to przynosi mu jakąś korzyść, bądź po prostu skłania do sympatii. Jednak tym razem miałem wrażenie, że było to ciut inne. I na dodatek jego późniejsze gesty i słowa.
Jednak tym razem rozwiewam natychmiast jego ewentualny urok i marszczę brwi z zastanowieniem. Co ma na myśli Atlas? Po co te gesty czy słowa. Nie jestem pewny jak powinienem to rozumieć, ale też nie sądzę że przekraczanie obecnie naszych granic byłoby jakkolwiek dobrym pomysłem, więc tez nie dopuszczałem do siebie takiej myśli, zakładając że to filuterna postawa atlasowa. Ale tym razem trudno było to odebrać inaczej niż powiedzenie wprost pewnych niewypowiedzianych wcześniej słów. A ja w tej chwili uważam, że to nie jest dobry pomysł na takie bawienie się uczuciami, a ja obecnie w ten sposób to dobieram.
- Udało się niesamowicie - oznajmiam dopiero odnosząc się do słów z popisami. Podjeżdżam z nim do barierki, kładę jego dłoń na niej, a sam odjeżdżam odrobinę od niego, uwalniając się też z jego uścisku. - Chodźmy coś zjeść - mówię tylko i kieruję się w stronę wyjścia, tym razem zostawiając Rosę pod opieką barierki, a nie siebie.

/zt x2

@Atlas M. O. Rosa

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 1557
  Liczba postów : 2884
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptySro Kwi 03 2024, 21:08;

Widziadła: NIE
Scenariusz: n/d
Zdarzenie losowe: hibiskus - Podpalam świat

Mało miewała dla siebie czasu, ale od powrotu ze Szwajcarii potrzebowała nieco więcej świeżego powietrza, by na spokojnie oczyścić głowę i przemyśleć pewne kwestie. Nie czuła się już tak bezpiecznie, jak jeszcze tydzień temu, co przeszkadzało jej mocno w życiu. Nie tylko dużo ciężej było rudowłosej skupić się na pracy, ale i ogólnie straciła pewną czujność, jednocześnie wszędzie węsząc zagrożenie. Ten dysonans spędzał jej sen z powiek, więc postanowiła wziąć sobie dzień wolnego i wybrać na spacer po okolicach Londynu.
Powoli dotarła nad magiczne jezioro. Uwielbiała to miejsce, a widok, który się stąd rozciągał, za każdym razem przynosił jej spokój i uśmiech. Dziś coś jednak było inaczej niż zwykle. Potrafiła to wyczuć i od razu chwyciła w dłoń różdżkę, spodziewając się dosłownie wszystkiego. Bacznie obserwowała teraz i dopiero po chwili zauważyła, co jest tu nie tak. Hibiskus. W tym miejscu, nie powinien rosnąć żaden dziki okaz tego kwiatu. A na pewno nie w tym miejscu. Czuła, jak roślina ją do siebie przyciąga. Mimowolnie nachyliła się nad kolorowymi płatkami, gładząc je ostrożnie swoimi dłońmi. Nie wiedziała jeszcze, jaka magia zaraz w nią uderzy.

@Thalia S. Heartling

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Thalia S. Heartling
Thalia S. Heartling

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,65m
C. szczególne : czarny tatuaż armband na prawym przedramieniu || zapach miodu, szpitala i kawy
Galeony : 1007
  Liczba postów : 563
https://www.czarodzieje.org/t21575-thalia-s-heartling#701437
https://www.czarodzieje.org/t21580-thalia-poczta#701474
https://www.czarodzieje.org/t21579-thalia-s-heartling#701467
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Moderator




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyCzw Kwi 04 2024, 19:51;

Zdarzenie losowe #26 Flower Power
Kostka: 4 — skrzeloziele, post w wodzie 1/3
Widziadła: nie

Thalia kochała wiosnę. Uwielbiała te dni, kiedy jeszcze upał nie sprawiał, że wolała chować się w chłodnych murach św. Munga – choć by to robić wcale nie potrzebowała większego powodu – a przyrod powoli budziła się do życia. Jako uzdrowicielka, pracująca na dwóch całkiem różnych oddziałach, nie miała dla siebie wiele czasu, ale nie dość, że była do tego przyzwyczajona, to nie wyobrażała sobie innego życia. Dlatego po nocnym dyżurze, choć powinna pewnie wrócić już do mieszkania i porządnie się wyspać, postanowiła wybrać się na spacer. Natura ją uspokajała, nie była jej wielką znawczynią, wiedziała tyle ile potrzebowała do swojej pracy, może odrobinę więcej przez przebyty dodatkowo kurs aptekarki. Szła przy brzegu jeziora z odpiętym płaszczem, a promienie słońca przyjemnie głaskały ją po twarzy. Jak jej brakowało słońca… Przez chwilę stała z przymkniętymi oczami, nie zwracając wcale uwagi na innych, którzy korzystali z pięknej, tak rzadkiej w Anglii, pogody.
Otworzyła oczy po kilku minutach, a może kilkunastu? Nie robiło to jej żadnej różnicy. Za to jej uwagę znienacka przyciągnęła roślina na brzegu jeziora. Dostrzegła, że wokół zrobiło się jakby pusto, nie licząc rudowłosej kobiety nieopodal. Zaintrygowana rośliną podeszła bliżej, nie zwracając uwagi na wodę moczącą jej mokasyny, przecież wysuszy je jednym zaklęciem, a roślina ją do siebie przyciągała, zupełnie jej nie znajomym magnetyzmem.
Co tu robi skrzeloziele? — mruknęła do samej siebie i podniosła roślinę przypominającą zwitek oślizgłych szczurzych ogonów.
Nie wiedziała w którym dokładnie momencie, ale przestała oddychać. Wypuściła skrzeloziele z dłoni, nie rozumiejąc co się dzieje. Chwytając się za mostek, w pierwszej chwili spanikowana spojrzała na rodowłosą, którą wcześniej widziała, ale nie mogła się odezwać. Spokojnie, nie panikuj, na pewno jest jakieś wytłumaczenie.
Woda. Musiała wejść do wody i nie miała pojęcia skąd ta potrzeba. Przecież będzie lodowata, a ona nabawi się zapalenia płuc. Rzecz w tym, że te i teraz przestały funkcjonować. Bez większego zastanowienia wbiegła do jeziora jak wariatka. Ale to nie wystarczało, musiała się zanurzyć całkowicie. Odepchęła od siebie szereg chorób, które już sobie przypominała. Nie było przecież badań, które potwierdzały, że morsowanie stymulowało odporność! Zanurzyła głowę w desperackiej próbie oddechu i dopiero pod wodą jej się udało. To musiał być żart…


______________________

In your hands, there's a touch that can heal
But in those same hands, is the power to kill
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 1557
  Liczba postów : 2884
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyPią Kwi 05 2024, 12:21;

O ile początkowo otoczenie było niezwykle spokojne, to wszystko miało się dość szybko zmienić. Schylona nad hibiskusem rudowłosa, nie zauważyła przechadzającej się nieopodal kobiety. Cała uwaga Irvette skupiona była na magii rośliny, która tak bardzo przyciągała ją do siebie. Przynajmniej do momentu, gdy nie dotknęła jej płatków. Wtedy hipnotyczny stan jakby osłabł, a Ruda wstała w sam raz w chwili, by zobaczyć, jak spanikowana nieznajoma wbiega do jeziora. To było zdecydowanie coś, czego nie spodziewała się być świadkiem ani dziś, ani jutro.
Chciała zignorować to, co zaszło, bo raczej nie miała w zwyczaju rozmawiać z wariatami, ale zauważyła, że dziewczyna zniknęła pod wodą i przez dość długi czas nie wypływała na powierzchnię. Zrozumiała, że powinna się zainteresować, czy przypadkiem tamta się nie utopiła. Nie żeby specjalnie ją to przejmowało, ale w razie czego, z czystym sercem mogłaby powiedzieć, że zrobiła co mogła, ale śmierć była szybsza. Irvette ruszyła więc żwawym krokiem ku jezioru czując, jak robi jej się coraz bardziej gorąco. Nie wiedziała skąd to odczucie. Owszem, pogoda była piękna, ale słońce nie prażyło aż tak. Musiała przystanąć, tuż przy tafli wody i oprzeć się o drzewo, by złapać nieco oddechu w tej gorączce i wtedy stała się kolejna niespodziewana rzecz. W miejscu, gdzie jej dłoń spotkała korę, zaczął płonąć ogień. Płomienie zgasły tak szybko, jak się pojawiły, gdy tylko rudowłosa wzięła rękę z powierzchni rośliny, ale całe to wydarzenie na chwilę sprawiło, że kompletnie zapomniała o prawdopodobnym topielcu, który znajdował się praktycznie na wyciągnięcie ręki.
Do porządku doprowadził ją dopiero głośny skrzek przelatującej nieopodal wrony. De Guise otrząsnęła się i weszła do jeziora, od razu nurkując w poszukiwaniu ciała nieznajomej. Nie musiała długo czekać. Czarownica znajdowała się pod wodą i wyglądała, jakby absolutnie nic jej nie było. Co więcej, Irv poczuła, jak woda pomaga jej gorączce i przynosi nieco upragnionego chłodu.
-Wszystko w porządku? - Wypisała różdżką pod wodą, bo nie miała jak inaczej się z kobietą skomunikować.

@Thalia S. Heartling

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Thalia S. Heartling
Thalia S. Heartling

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,65m
C. szczególne : czarny tatuaż armband na prawym przedramieniu || zapach miodu, szpitala i kawy
Galeony : 1007
  Liczba postów : 563
https://www.czarodzieje.org/t21575-thalia-s-heartling#701437
https://www.czarodzieje.org/t21580-thalia-poczta#701474
https://www.czarodzieje.org/t21579-thalia-s-heartling#701467
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Moderator




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyPią Kwi 05 2024, 19:54;

post w wodzie 2/3

Nigdy, ale to nigdy nie przypuszczała, że znienacka będzie potrafiła oddychać pod wodą. Mało tego, że na powierzchni jej płuca odmówią posłuszeństwa. Panika jej nie opuszczała, ale teraz przynajmniej mogła oddychać. Zaczerpnęła powietrza, rozproszonego niewidocznymi ludzkim okiem pęcherzami w wodzie. To było osobliwe, ale odetchnęła z ulgą, że być może to nie był dzień, w którym umrze… Miała przecież tyle niedokończonych spraw, starych rozdrapanych ran, nie mogła odejść z tego świata teraz. Nie zrozumcie jej źle, Thalia na co dzień obcowała ze śmiercią, więc ta jej już nie przerażała. To zawsze było trudne i wiele lat zajęło jej zrozumienie, że śmierć była naturalną koleją rzeczy. Pracowała jednak na oddziale, na którym kostucha zbierała swoje żniwo całkiem obficie. Niemniej, Heartling nie była gotowa na odejście.
Nie do końca wiedziała co ma zrobić, nie wynurzała się, świadoma, że przecież tam nie mogła oddychać. Modliła się w duchu – a rzadko to robiła, by jej przeszło. Tylko skąd miała wiedzieć kiedy to nastąpi? Czy wtedy zacznie się znów dusić, tylko tym razem wodą? Słodka Morgano… To miał być jedynie przyjemny spacer po ciężkim dyżurze, a najwyraźniej zmieniała się w druzgotka. Próbowała znaleźć wytłumaczenie, znała właściwości skrzeloziela, ale przecież go nie spożyła!
Zobaczyła, choć niespecjalnie wyraźnie, przez mętną wodę, że ktoś wchodzi do jeziora. Po chwili dostrzegła wściekle rude włosy i zorientowała się, że to ta kobieta, którą wcześniej widziała na brzegu. Przeczytała narysowane w wodzie słowa i pokiwała głową, wyciągając różdżkę ze specjalnie wszytej w płaszcz kieszeni.
Nie mogę tam oddychać, nie wiem co się dzieje — nakreśliła szybko litery pod wodą, wciąż będąc zdumioną tą całą sytuacją — Jedynie dotknęłam skrzeloziela — dopisała i wzruszyła ramionami, starając się nie myśleć o tym, jak zimna była woda, w której tkwiła po czubek głowy. Będzie musiała pożyczyć trochę eliksiru pieprzowego ze szpitala.


______________________

In your hands, there's a touch that can heal
But in those same hands, is the power to kill
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 1557
  Liczba postów : 2884
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyPon Kwi 22 2024, 19:55;

Irv z kolei w życiu nie spodziewała się, że w ciągu kilku miesięcy kilkukrotnie uratuje obce życie. Był to w pewien sposób ogromny skok w jej osobowości nawet jeśli miała się za chwilę przekonać, że dziewczyna wcale nie potrzebowała ratunku.
Zaklęcie bąblogłowy zadziałało idealnie, choć ciężkie od wody ubrania nieco ograniczały rudowłosej mobilność pod wodą. Zdecydowanie nie miała jednak zamiaru się specjalnie rozbierać w tej chwili. Mogła jedynie sobie dziękować, że zamiast szaty, czy sukienki, postawiła dziś na wygodne spodnie i pasujący do nich top.
-To chyba te rośliny. Ja też dotknęłam jednej i zaczęły się dziać dziwne rzeczy. - Odpisała szybko, nie dzieląc się płomiennymi detalami, żeby nie przerazić dziewczyny. Tutaj, pod wodą, obydwie obecnie miały dość wiele swobody. Irvette nie wiedziała jednak, jak długo ta magia będzie trwać. Połączyła jedynie poszlaki, które w tym krótkim czasie udało jej się zebrać i wyciągnęła wnioski, które wydawały jej się najbardziej logiczne. -Dobrze pływasz? - Spytała jeszcze na piśmie, chcąc być gotową na to, co może się zadziać, gdy dziewczyna jednak przestanie tak swobodnie oddychać pod powierzchnią jeziora, jak miało to miejsce w tej chwili.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Bridget Hudson
Bridget Hudson

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Galeony : 1028
  Liczba postów : 2513
https://www.czarodzieje.org/t13874-bridget-hudson
https://www.czarodzieje.org/t13915-bridget-hudson#367829
https://www.czarodzieje.org/t13904-bridget-hudson
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyPon Maj 27 2024, 22:04;

Widziadła: tak

Jej badania pomału posuwały się ku przodowi i zajmowały praktycznie cały jej wolny czas, którego w perspektywie nadchodzących egzaminów końcoworocznych miała bądź co bądź mało. Zestresowani uczniowie przychodzili na dodatkowe konsultacje przed SUMami, ci piszący OWUTEMy nadrabiali zaległe prace, by wykręcić na świadectwie nieco wyższe oceny. Uwikłała się w kilka uczniowskich projektów mających na celu podniesienie ich stopni, coraz częściej musiała plastrować poranione palce, zdobyła nawet odcisk na środkowym palcu prawej dłoni od poprawiania tekstów, nim zorientowała się, że w tym przypadku ambicja nie popłacała i lepiej wyjdzie na korzystaniu z samopiszącego pióra. Coś tam jednak zaczęła przygotowywać, mieszając różnorakie mikstury i wychodząc do Lasu po rzadsze okazy roślin, których wywarów zamierzała użyć w dalszych częściach badań. Nie miała jeszcze określonego planu, na tym polegała trudność całego przedsięwzięcia - musiała mocno kombinować i szukać niekonwencjonalnych rozwiązań.
Tego dnia myśli o Wallym skutecznie dekoncentrowały ją podczas przeglądania kolejnych wypocin na temat gatunków latających koniowatych, na tyle mocno wżerając się w jej umysł, że z wielką trudnością przychodziło jej czytanie ze zrozumieniem. Kreśląc niezrozumiałe dla samej siebie uwagi na czyimś teście, zorientowała się, że musi przerwać tę farsę i po prostu do niego napisać. I tak zamierzała niedługo zdobyć jakieś inne próbki i pewnie będzie potrzebowała pomocy kogoś doświadczonego. Wyciągnęła wizbooka, by odnaleźć właściwą stronę, po czym zaczęła skrobać. "Wally! Przepraszam, że zostawiłam Cię bez informacji (...)" - musiała wszak zacząć od przeprosin, bo nie dość, że korzystała z jego dobroci i czasu, to później zapadła się pod ziemię. Nie było to zbyt grzeczne z jej strony... Skrobała i skrobała, przelewając swoje myśli na notes, aż spojrzała na wszystko i zawahała się.
Musimy się spotkać, bo już się za Tobą stęskniłam!

Spojrzała na to zdanie po raz drugi, trzeci, a nawet czwarty i choć wiedziała doskonale, że było ono najprawdziwszą z prawd, w całym kontekście ich dotychczasowej znajomości nagle wydawało jej się nie na miejscu. Wszak wyłącznie... Pracowali ze sobą? Nawet to wydawało się nadużyciem w kontekście tego, co razem robili. Choć w głębi duszy naprawdę brakowało jej jego towarzystwa, jego głębokiego głosu, śmiechu, błysku w oku, nagle pomyślała, że podobną wiadomością narzucała mu się. Pospiesznie skasowała ją, licząc, że nie zdążył jej zobaczyć.
Poniedziałek przyszedł szybciej, niż się tego spodziewała i zgodnie ze swoimi założeniami pojawiła się nieopodal jeziora z głośnym trzaskiem, lekko chwiejąc się po lądowaniu na nierównej powierzchni. Rozejrzała się po okolicy, mrużąc oczy w jasnym świetle. Pogoda zdecydowanie sprzyjała pracom przy wodzie. Omiotła wzrokiem przystań, a także najbliższy brzeg, lecz nie dostrzegła postawnej sylwetki mężczyzny - za to z wielkim zaskoczeniem stwierdziła obecność wpływającego do jeziora wartkiego strumyka. Tego nie pamiętała...

@Wally A. Shercliffe
Powrót do góry Go down


Wally A. Shercliffe
Wally A. Shercliffe

Dorosły czarodziej
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Dodatkowo : animag (wydra)
Galeony : 1183
  Liczba postów : 322
https://www.czarodzieje.org/t22897-wally-a-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t22902-geronimo#774555
https://www.czarodzieje.org/t22899-wally-a-shercliffe
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyWto Maj 28 2024, 10:18;

Widziadła: nie


Tymczasem nieszczęsny Wally pisał.
Pisał od rana do wieczora, z jakimiś drobnymi przerwami na przechadzkę albo pływanie, ale naciski ze strony wydawnictwa były tak duże, że nie miał wyboru. Oczywiście, buntował się wewnętrznie, bo jak wiadomo, Walter Antonius Shercliffe nie uznaje żadnych ograniczeń jego wolności, tyle tylko że miał dość rozsądku, by uznać to za mniejsze zło. Potrzebował pieniędzy, a oczekiwania wydawcy nie były nieuzasadnione czy wygórowane, zresztą niedokończona książka okropnie go męczyła, a miał już dość materiałów, notatek i pomysłów, żeby zebrać je w sensowną całość. Czuł, że to, co pisze, jest dobre, że w jakiś sposób udaje mu się oddać czar pieśni cete, urok nocy arktycznej i smak magii w lodowatym powietrzu. W jakimś sensie (choć niechętnie się do tego przyznawał przed samym sobą) pisał dla Bri. Wyobrażał sobie jej duże, lśniące oczy przebiegające zachłannie kolejne linijki tekstu, jej pełne wargi lekko przygryzione z przejęcia, delikatne palce przerzucające kolejne strony... Pewnie był strasznie naiwny, pewnie przeżywał coś w rodzaju kryzysu wieku średniego, ale myśl, że Bridget to przeczyta, dodawała mu sił i sprawiała, że słowa spływały z jego pióra z niezwykłą łatwością - jakby snuł tę opowieść dla kogoś bardzo bliskiego, kto doskonale rozumie, jak to jest, zatracić się w pięknie, a jednocześnie chcąc je zrozumieć.
Wiadomość od Bridget tak bardzo go ucieszyła, że niemal stracił głowę. Był bliski zaproponowania, by spotkali się już, natychmiast, bo zwłoka jest stratą czasu, ale jakoś się powstrzymał, mimo że jego wiadomości aż kipiały entuzjazmem. Jedno, co nie dawało mu spokoju, to kwestia usuniętej wiadomości. Oczywiście, jego krukoński umysł podsuwał najprostsze wyjaśnienie - po prostu zrobiła jakąś niemądrą literówkę albo błąd gramatyczny i dlatego usunęła wiadomość. A jednak... serce dręczyło go, podpowiadając, że być może to, czego Bridget sama się przestraszyła, mogło mieć jakieś znaczenie. Cóż, musiał o tym po prostu zapomnieć, bo zapytanie jej o taką bzdurę byłoby dziecinadą. A przy niej niepokojąco często czuł się jak nastolatek.
Kiedy aportował się w umówionym miejscu, zaskoczył go blask słońca, który sprawił, że Wally odruchowo przysłonił oczy przedramieniem. A potem dostrzegł Bridget stojącą kilkanaście metrów dalej i jego serce wezbrało taką radością, że z trudem się pohamował przed porwaniem jej w ramiona. Zamiast tego ruszył w jej stronę dziarskim krokiem, uśmiechając się szeroko.
- Cześć, Bri... - powiedział miękko, wpatrując się w nią tak, że nie można było mieć wątpliwości co do temperatury uczuć, jakie do niej żywił. - Dobrze cię widzieć - dodał, walcząc z pokusą ucałowania jej policzka. Zdawał sobie sprawę, że to byłoby zdecydowane przekroczenie granic ich quasi-zawodowej relacji, dlatego tylko delikatnie ujął jej dłoń i, ulegając impulsowi, przesunął kciukiem po jej wierzchu. A potem puścił ją i roześmiał się cicho, odrobinę zakłopotany. - Jaki masz plan działania na dzisiaj? Skoro oboje się wygrzebaliśmy ze stert papierów? - zagadnął, próbując zatuszować fakt, że miał w głowie zupełny mętlik.


@Bridget Hudson
Powrót do góry Go down


Bridget Hudson
Bridget Hudson

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Galeony : 1028
  Liczba postów : 2513
https://www.czarodzieje.org/t13874-bridget-hudson
https://www.czarodzieje.org/t13915-bridget-hudson#367829
https://www.czarodzieje.org/t13904-bridget-hudson
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyWto Maj 28 2024, 14:34;

Patrzyła z pewnym niezrozumieniem na płynący nieopodal, lśniący złotem odbijanych promieni słonecznych strumień, którego nigdy wcześniej tu nie widziała. Nie znajdowała się nad tym jeziorem po raz pierwszy w swoim życiu, więc nowość w postaci kolejnego źródła była dość zastanawiająca. Nad wartko płynącą taflą wzbijały się w powietrze kryształowe krople, skrzące się we wszystkich możliwych kolorach tęczy, rozpraszając lejący się z nieba blask. Urzeczona tym widokiem, pokonała tych kilka dzielących ją od brzegu kroków, by przykucnąć i z bliska przyjrzeć się znalezisku. Słyszała szum wody obmywającej przydennie leżące kamienie, gładkie i śliskie, ugłaskane przez nurt. Nie mogła oprzeć się pokusie, by zanurzyć czubki palców, czując orzeźwiający chłód wspinający się w gorę jej przedramienia, uderzający do głowy tym miłym uczuciem mrowienia. Zachłysnęła się prawie tym doznaniem.
Aż usłyszała trzask.
Dźwięk aportacji przywołał ją do porządku, sprawiając, że mięśnie napięły jej się w oczekiwaniu, czy tą osobą będzie on. Nie zdążyła zganić się w myślach za ten nagły fikołek, który wykonało jej serce, gdy oczy powiązały majaczący zarys sylwetki z Wallym. Uśmiech wdarł się na jej twarz szybciej, niż zdołała skontrolować własne usta, rozciągnięte teraz w najszczerszym grymasie sympatii. Taka już była - można było z jej twarzy czytać jak z książki. Takiej obrazkowej dla dzieci.
- Cześć! - przywitała się melodyjnie, przeciągając głoski jak zwykła to robić w kontaktach z ludźmi, którzy byli dla niej kimś więcej niźli przelotną znajomością. Miękkość jego głosu mogła równać się jej kolanom, nagle za słabym, by utrzymać jej ciężar w pionie. Na ratunek przyszła jego ręka, która ujął jej dłoń. Ten drobny gest, ten przeciągnięty od niechcenia kciuk pozostawił po sobie na jej skórze palący, elektryzujący ślad. Nawet po odjęciu dłoni miała wrażenie, że jego palce wciąż były na nim obecne. Chyba się przegrzała na tym słońcu... - Plan? - powtórzyła po nim w pytającej manierze, w pierwszej chwili zupełnie zapominając o naturze ich dzisiejszego spotkania. Badania, Bridget, prowadzicie wspólne badania, a przynajmniej próbujesz to robić. Może właśnie po to, by mu zaimponować? Pacnęła się lekko w czoło z cichym klaśnięciem, które dodatkowo rozbawiło ją i spotęgowało jej zakłopotanie. - No tak, plan, plan na badania - próbowała nieudolnie ratować sytuację. Przecież taki był pierwotny powód ich spotkania, nie mogła mu dać do myślenia, że to wyłącznie pretekst. Naprawdę chciała pobrać trochę więcej próbek! - Jeśli mam być szczera, mój plan nie różni się specjalnie od poprzedniego. Uznałam, że potrzebuję powiększyć pulę próbek. Ostatnim razem zaliczyliśmy Dolinę Godryka, z jeziora w Hogwarcie też już coś mam, potrzebuję... Potrzebujemy więcej zbiorników - wyjaśniła swoje zamiary. Jeśli badania miały się na cokolwiek przydać, potrzebowała mieć odpowiednio liczną próbę badawczą. W innych przypadku uprawiałaby pseudonaukę. - Uznałam, że przyda mi się pomoc - dodała, posyłając mu uśmiech, niemal tak samo szeroki jak ten na powitanie, choć obecnie nieco lepiej kontrolowała swoją mimikę. Oby niedługo zawładnęła na podobnym poziomie nad swoim umysłem, który usilnie próbował dopatrywać się w jego spojrzeniu i gestach sygnałów, których przecież na pewno tam nie było.
Powrót do góry Go down


Wally A. Shercliffe
Wally A. Shercliffe

Dorosły czarodziej
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Dodatkowo : animag (wydra)
Galeony : 1183
  Liczba postów : 322
https://www.czarodzieje.org/t22897-wally-a-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t22902-geronimo#774555
https://www.czarodzieje.org/t22899-wally-a-shercliffe
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyWto Maj 28 2024, 15:16;

Jej promienny uśmiech rozgrzał mu serce i sprawił, że Wally poczuł się zupełnie jak nastolatek. Gdyby nie fakt, że jego twarz była strzaskana słońcem (jak przystało na podróżnika), to pewnie zarumieniłby się jak uczniak, wpatrzony w najładniejszą dziewczynę w szkole.
Uwielbiał jej ciepły, miękki głos i mimo że do tej pory nie miał okazji tego usłyszeć, mógł sobie z łatwością wyobrazić, jak mogłaby samym jego brzmieniem oswajać i uspokajać przestraszone zwierzęta. W jakimś sensie nawet jego zdołała oswoić, niemal udomowić, bo mimo że zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie stanowi jej bliskość, nie potrafił się powstrzymać. Tęsknił za nią, nawet jeśli był dość dojrzały, by nie narzucać się jej ze swoim towarzystwem, nie wypisywać po nocy bzdurnych, sentymentalnych wiadomości i nie aranżować "przypadkowych" spotkań. Bał się uczuć, bał się miłości, ale przy Bri wszystko stawało się tak łatwe, tak naturalne, że nawet nie widział tego jako początku romansu. Po prostu... chcieli ze sobą przebywać i dzielić swoje pasje. To chyba nic złego, prawda?
Wiedział, że nie powinien był jej dotykać, ale ten impuls był silniejszy od rozsądku. Wydawało się, że oboje są tak samo oszołomieni tym pozornie niewinnym dotykiem, że oboje nagle się pogubili i powrót do poważnych, naukowych tematów nie przyjdzie im łatwo. A jednak dali radę, choć przez chwilę Bri nie pamiętała, dlaczego właściwie się tu znaleźli, i Wally zdał sobie sprawę, że nie tylko on odczuwa tak silne emocje w związku z ich spotkaniem. I mimo że przecież obiecywał sobie, że nie będzie mącił Bri w głowie, nie będzie budził jej nadziei, to przecież poczuł falę radości, która przyćmiła wszystkie te rozsądne i odpowiedzialne rozważania.
Roześmiał się cicho, ciepło, kiedy tak uroczo palnęła się w czoło. Uwielbiał jej naturalny urok, spontaniczność i fakt, że niczego nie grała, nie próbowała pozować na kogoś, kim nie jest. Swoją drogą, jego pytanie też nie należało do najmądrzejszych, ale jak już ustaliliśmy, oboje byli nieco rozkojarzeni i oszołomieni tym nagłym przypływem emocji. Skinął głową, akceptując jej plan, po czym posłał jej nieco figlarny uśmiech.
- Z radością podejmę się roli twojego asystenta - zapewnił, wykonując lekki, błazeński ukłon i patrząc na nią lśniącymi, zielonymi oczami. Ogromnie mu się podobało, kiedy mówiła tak rzeczowo, posługując się naukowym żargonem, a jednocześnie pozostając niezmiennie urocza i dziewczęca. To połączenie sprawiało, że Wally był skłonny uznać się za pokonanego przez tę drobniutką i znacznie od niego młodszą dziewczynę, która była na dobrej drodze do zdobycia klucza do jego serca. Właściwie to klucz już zdobyła - teraz musiała pokonać jeszcze labirynt wątpliwości ich obojga, którego strzegło kilka traum i demonów, aby ta historia mogła zakończyć się happy endem.
- No dobrze, jestem gotów do połowu. Jakieś preferencje? Na jakich gatunkach nam szczególnie zależy? - zagadnął, bez ostrzeżenia zdejmując koszulkę przez głowę i odsłaniając swój potężny tors i ramiona pływaka. Wypalone słońcem włoski lśniły lekko, skórę przecinały liczne blizny, a z całego jego ciała biła siła kogoś, kto naprawdę przywykł do wysiłku fizycznego innego niż robienie rzeźby na siłowni. A jednak Wally patrzył na Bridget z całkowitym skupieniem, nie czekając na oklaski czy omdlenia. Właściwie wyglądało na to, że zupełnie nie pomyślał o tym, że jego nagi tors może zrobić na dziewczynie wrażenie. Mimo zauroczenia, znajdował się teraz w trybie naukowym i czekał na wytyczne dotyczące poszukiwanych gatunków wodnych stworzeń - wcale nie szukał okazji do popisania się swoim wspaniałym ciałem. Okazało się też, że pod spodniami miał kąpielówki i wystarczyło jedno słowo Bridget, by zanurzył się posłusznie w toń jeziora, łowiąc dla niej szczególnie interesujące rybki i skorupiaki. Jeśli to nie jest romantyczne, to ja nie wiem, co jest!
Powrót do góry Go down


Bridget Hudson
Bridget Hudson

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Galeony : 1028
  Liczba postów : 2513
https://www.czarodzieje.org/t13874-bridget-hudson
https://www.czarodzieje.org/t13915-bridget-hudson#367829
https://www.czarodzieje.org/t13904-bridget-hudson
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptySro Maj 29 2024, 22:46;

Miała nadzieję, że nie będzie po niej widać całego tego zakłopotania związanego z krótkim, urwanym kontaktem fizycznym, ale po mrowieniu w policzkach wiedziała, że rumieniec już dobrze zadomowił się na jej twarzy. Może nie było tak źle? Może pomyśli, że po prostu przesadziła z makijażem i wpadła twarzą w róż (o ile jako mężczyzna w ogóle zdawał sobie sprawę z istnienia podobnych kosmetyków)? Albo uzna, że niepoprawnie nasmarowała się specyfikami przeciwsłonecznymi i doznała poparzeń? Cokolwiek, byleby nie jawiła się w jego oczach jako mała, speszona dziewczynka! W innych okolicznościach absolutnie nie miałaby problemu z dotykiem, szczerze powiedziawszy ciężko było jej w tej chwili ten problem zidentyfikować, bo dłoń Wally'ego nie była nieproszona. Jeszcze ciężej było jej zdusić w środku tęsknotę za tym elektryzującym doznaniem. Spomiędzy meandrów jej myśli wychylały się zdecydowanie zbyt odważnie snute fantazje, umieszczające jego ręce w innych miejscach jej ciała celem sprawdzenia, co jeszcze mogły dla niej zdziałać. Bardzo brzydko, Bridget!
Coś w sposobie, w jaki ekscytował się byciem w jej obecności i podejmowaniem się wspólnie tego projektu, wydało jej się niezwykle urocze. Wrażenie to w zestawieniu z jego postawną sylwetką i niemal dwoma metrami wzrostu kontrastowało niemal komicznie, ale śmiała się wyłącznie do niego. Szczególnie gdy stwierdził, że będzie jej asystentem. Ponownie trudno było jej uwierzyć w jej życiowe szczęście, bo spotkać jednego ze swoich ulubionych pisarzy to jedno, ale pracować pod jego okiem? Mieć go jako asystenta? To wręcz brzmiało jak gorączkowy sen na jawie! Bardzo, ale to bardzo liczyła, że jego zamiary w tej materii były tak szczere, jak jej to przekazywał, bo gdyby okazało się, że cały ten czas pogrywał z nią, upadek z równie wysokich wyżyn nadziei byłby dla niej bolesny. Parsknęła na jego ukłon, dusząc podszepty tej niepewnej części jej głowy, że właśnie mógł się z niej nabijać.
- Kto wie, może to ja dziś będę asystować Tobie? - rzuciła. - Po tamtej stronie jest pełno plumpek - pokazała palcem na lewo. - Ale nie jestem nastawiona wyłącznie na plumpki. Tak naprawdę jakiekolwiek stworzenie będzie... - Głos uwiązł jej w gardle tak szybko, jak tylko wróciła wzrokiem znad wodnej tafli do jego... Półnagiej osoby. Jej serce wykonało trzy fikołki, salto w przód i w tył, a potem jeszcze kilka gwiazd, podczas gdy jej oczy ześlizgnęły się po jego szerokim, umięśnionym torsie aż do paska spodni. Słodka Morgano, miała pracować w takich warunkach?! Przecież to nie po merliniemu! Pieczenie w klatce piersiowej przypomniało jej o wstrzymywanym, pełnym napięciu wdechu, który wzięła i którego jeszcze nie wypuściła z płuc, zupełnie jakby jego widok wyłączył wszystkie jej funkcje życiowe. Zaraz później przyszła świadomość, że bezpardonowo gapiła się na niego, wcale nie tuszując malującego się w oczach podziwu. - ...w porządku - dokończyła, a głos jej się trochę załamał, przez co mogła zatuszować zakłopotanie krótkim odkaszlnięciem. Ach, ta pogoda, te pyłki, to na pewno to. Zaraz jednak szczęka jej opadła, gdy ręce mężczyzny sięgnęły do paska spodni. - Eee, to ja wyciągnę fiolki - zakomunikowała, gorączkowo rozglądając się po okolicy w poszukiwaniu jakiejś w miarę płaskiej, wyniesionej ponad ziemię powierzchni, na której będzie mogła rozłożyć ekwipunek. Może jednak była małą, speszoną dziewczynką?
Powrót do góry Go down


Wally A. Shercliffe
Wally A. Shercliffe

Dorosły czarodziej
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Dodatkowo : animag (wydra)
Galeony : 1183
  Liczba postów : 322
https://www.czarodzieje.org/t22897-wally-a-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t22902-geronimo#774555
https://www.czarodzieje.org/t22899-wally-a-shercliffe
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyCzw Maj 30 2024, 09:20;

Wally nie był pewien, czy kiedykolwiek doświadczył czegoś podobnego. Przecież nawet ze sobą nie flirtowali, a ich rozmowy były pozbawione pikantnych czy choćby romantycznych aluzji... a mimo to chemia między nim a Bridget była niezaprzeczalna i tak silna, że przyprawiała o zawrót głowy. Do tego stopnia, że nawet niewinny dotyk dłoni sprawiał, że przez jego ciało (a jak przypuszczał - również i jej) przebiegał dreszcz, który zakłócał funkcje poznawcze, kluczowe przecież dla ich spotkań. I mimo że przeczuwał, a nawet wiedział z całą pewnością, że z każdym spotkaniem te odczucia będą coraz intensywniejsze, to nie potrafił ich sobie odmówić, wmawiając sobie, że chodzi tylko o ciekawy projekt badawczy. I gdzie pański rozsądek, panie Shercliffe?
Nawet jeśli forma jego deklaracji była żartobliwa, to treść należało traktować zupełnie serio. Nigdy nie miał skłonności do okrutnych żartów - być może czasem zawodził, ale nigdy nie ranił z premedytacją, a nigdy, przenigdy nie drwiłby sobie z Bridget. Poza tym sprawy naukowe traktował z całkowitą powagą, a fakt, że zainteresowania naukowe jego i Bridget były z jednej strony zbieżne, a z drugiej różne, jeśli chodzi o metodologię, był dla niego darem od losu. Ją bardziej zajmowały fizjologia i badania laboratoryjne, podczas gdy on specjalizował się w behawiorystyce zwierząt, przez co byli w stanie stworzyć doskonały duet, rozważając problem badawczy z różnych perspektyw i wyciągając tym ciekawsze i pełniejsze wnioski.
- A zatem możemy asystować sobie nawzajem - skwitował wesoło, nie mogąc oderwać od niej oczu.
Jego stosunek do nagości (i pół-nagości) przedstawiał się osobliwie, bo wszystko zależało od kontekstu. Przez lata badań tak bardzo przywykł do paradowania w samych kąpielówkach przed nowo poznanymi ludźmi, że w sytuacjach, o ironio, zawodowych zupełnie nie dostrzegał zmysłowego potencjału swojego ciała. Było po prostu kolejnym narzędziem do badań - turbiną, płetwami i tak dalej - i tak je postrzegał, zapominając, że nie wszyscy mają taką łatwość w oddzielaniu spraw prywatnych od zawodowych. Prawdę mówiąc, dopiero ostatnio odkrył, że porywy serca i hormonów mogą poważnie zakłócać procesy poznawcze, ale świadomość ta nie zakorzeniła się w nim jeszcze na tyle mocno, by domyślił się, że odsłanianie przed Bridget swojego torsu może nie być najszczęśliwszym pomysłem.
Dość powiedzieć, że zakłopotanie i oszołomienie i jeszcze kilka innych emocji malujących się na twarzy dziewczyny dotarły do niego z lekkim opóźnieniem, kiedy wycofanie się z całego planu i wciągnięcie koszulki z powrotem mogło tylko pogorszyć sytuację. Czuł się jak skończony osioł. Co ona musiała o nim pomyśleć? Że tylko czekał na okazję, żeby jak ostatni prymityw świecić przed nią gołą klatą, wabiąc ją mięśniami, bliznami i tymi złocistymi włoskami, które wiele kobiet uważało za szczególnie męskie i pociągające? Walter, ty pozbawiony subtelności tępaku!
- Emm... tak. Plumpki. Fiolki. Jasne - powtórzył mało lotnie, jakoś nie mogąc uporać się ze sprzączką, a potem niemal przewracając przy nieco nerwowych próbach zdjęcia spodni. Nigdy nie odznaczał się szczególną gracją na lądzie, pewnie ze względu na swój wzrost i absurdalnie długie kończyny, a teraz, w stanie wzburzenia, jego ciało tym bardziej nie zamierzało współpracować. Miał prawie czterdzieści lat i nigdy nie był typem ascety, ale przy Bri zachowywał się jak otumaniony burzą hormonów nastolatek. Przeklinając w myślach własną głupotę i nerwowo obracając w palcach różdżkę, wszedł do wody i zanurzył się w niej z prawdziwą ulgą. I jeśli Bridget zdobyła się na odwagę i spojrzała za nim, mogła naprawdę się zdziwić, widząc, jak ten nieco niezgrabny olbrzym, przemienił się nagle w zdumiewająco gibkie i pełne gracji stworzenie - mimo że pozostawał w swojej ludzkie postaci, jego ruchy nabrały wdzięku i płynności, tak że wydawał się być jednością z delikatnymi falami, marszczącymi gładką taflę wody. Wrócił kilka minut później i gdy wyłonił się z wody, otrząsając jak pies, w jednej dłoni trzymał magiczną bańkę, w której pływały cztery plumpki. Podszedł do Bridget i lekko przygryzł dolną wargę.
- Proszę. Są w różnym wieku i różnej płci - pomyślałem, że może będziesz chciała to uwzględnić - powiedział, muskając bańkę różdżką i delikatnie umieszczając rybki we wcześniej przygotowanym przez siebie zbiorniku. Zerknął na twarz Bridget, zastanawiając się, czy... czy ma mu za złe ten niestosowny wybryk. I czy nie ucieknie przed nim z krzykiem.


@Bridget Hudson
Powrót do góry Go down


Bridget Hudson
Bridget Hudson

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Galeony : 1028
  Liczba postów : 2513
https://www.czarodzieje.org/t13874-bridget-hudson
https://www.czarodzieje.org/t13915-bridget-hudson#367829
https://www.czarodzieje.org/t13904-bridget-hudson
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyCzw Maj 30 2024, 18:18;

Tak naprawdę wiele powstrzymywało Bridget od jawnego flirtowania z mężczyzną takim jak Wally. Przede wszystkim miała nadzieję, że uda im się naprawdę nawiązać dłuższą współpracę na polu naukowym, może nawet tym naukowo-twórczym, bowiem w wybujałej wyobraźni Bridget jej nazwisko mogło widnieć tuż pod jego w następnych książkach dotyczących podwodnego życia. Może jej wizje były zbyt wybujałe, miała tendencję do zbyt szybkiego ulegania podszeptom własnych wymysłów, niemniej jednak naprawdę uważała, że miała co nieco do zaoferowania, nawet takiemu badaczowi z doświadczeniem równającym się jej metryczce. Choć na polu badawczym była żółtodziobem, faktycznie uzupełniała kwestie, których brakowało Shercliffe'owi. Ponadto, by znaleźć choć jeszcze jedną przyczynę wskazującą na niewłaściwość uciekania się ku flirtom w jego towarzystwie - w jej życiu istniał ktoś inny, komu w ostatnim czasie poświęcała uwagę. Z natury była dziewczyną kochliwą i mężczyźni potrafili na nią mocno oddziaływać, niezależnie od posiadanych z nimi stosunków, jednak tym, czemu nie dało się zaprzeczyć, była jej lojalność i nie zamierzała pozwolić sobie na niewinne flirty. Beznadziejnie kłamała i od razu złapałyby ją wyrzuty sumienia w związku z własnymi poczynaniami, a od tego droga do wygadania się i potencjalnego zepsucia mającej potencjał relacji miłosnej z Williamem była prosta. I krótka. Nie wydawał się być człowiekiem skorym do przymykania oka na podobne sprawy. Choć może byłby bardziej liberalny, niż jej się zdawało? Wszak był aktorem, non stop przeżywającym różnorakie uniesienia na scenie.
Zważywszy na obowiązujące normy społeczne, absolutnie nie zaskoczył jej fakt, z jaką łatwością Walter zaczął pozbywać się odzienia w jej towarzystwie. Ta płeć przywykła do swoich przywilejów przysługujących im niezależnie od aparycji. Bridget z kolei, uciśniona patriarchatem, niekoniecznie konserwatywnym, choć mimo wszystko surowszym wychowaniem, potrzebowała nieco większego stażu znajomości i może innych niż badawcze okoliczności, by pozbywać się przed mężczyzną ubrań.
Gdyby nie zostało to odebrane jako niegrzeczne lub nachalne, z pewnością patrzyłaby dalej, jak rozpinał sprzączkę od paska i zsuwał z siebie spodnie. Zamiast tego jednak odwróciła się, próbując ukryć przyspieszony, urywany oddech i wpełzające na szyję plamy szkarłatnego rumieńca. Zaczęła wyciągać fiolki i dopiero wtedy, gdy trzęsącymi się rękami rozkładała je na płaskim kamieniu zorientowała się, że Wally zamierzał łapać okazy... Własnoręcznie. Dosłownie pływając w celu ich wyłowienia. Odwróciła się na pięcie z rozwianymi włosami akurat w chwili, w której zanurzył się całkowicie w wodzie i zaczął płynąć w przeciwnym do brzegu kierunku.
- Wally! - zawołała, lecz już jej nie usłyszał. Przycupnęła więc na gorącym głazie, wspierając łokieć na kolanie, a czoło o dłoń, raz po raz uderzając w nią z lekkim plaśnięciem, w myślach gorączkowo wytykając sobie własną głupotę. Mijające minuty zdawały się być godzinami, a i tak zaskoczyło ją tempo, w jakim powrócił na piaszczysty grunt, otrzepując mokre włosy energicznymi ruchami głowy. Szczęka jej opadła, gdy szedł ociekający wodą. Niemal w zwolnionym tempie widziała strużki ściekającej po jego nagim torsie wody, rzeźbiącej skomplikowane ścieżki między krótkimi, złotawymi włoskami, błyszczącymi teraz w słońcu. Spojrzała mu najpierw w oczy, teraz równie niebieskie co woda w jeziorze, a dopiero potem przeniosła wzrok na wiszącą w powietrzu bańkę z czterema plumpkami.
Jej usta rozszerzyły się w szerokim uśmiechu.
- Jesteś niesamowity! - zakrzyknęła radośnie, zawierając w tym komplemencie absolutnie wszystko, co chciała mu przekazać. Imponował jej swoimi umiejętnościami pływackimi, wprawnym okiem, pomyślunkiem (bo faktycznie istotne było wybranie do puli badawczej osobników na różnym stadium rozwoju), w dodatku był niesamowicie atrakcyjny. - Najlepszy asystent, jakiego mogłam wybrać - zaczepiła go nieco zadziornie, nie do końca świadomie dobierając ostatnie słowo. Choć mogła walczyć z tym przeświadczeniem, w głębi duszy właśnie to dokładnie robiła tego dnia.
Wybierała go.
Powrót do góry Go down


Wally A. Shercliffe
Wally A. Shercliffe

Dorosły czarodziej
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Dodatkowo : animag (wydra)
Galeony : 1183
  Liczba postów : 322
https://www.czarodzieje.org/t22897-wally-a-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t22902-geronimo#774555
https://www.czarodzieje.org/t22899-wally-a-shercliffe
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyCzw Maj 30 2024, 19:30;

Z jakiegoś niemądrego powodu Wally nie uwzględnił faktu, że Bridget kogoś ma. Na samym początku znajomości, kiedy poznali się w knajpce, był nieco zdziwiony faktem, że dziewczyna nie czeka na jakiegoś przystojnego amanta, który wpadnie spóźniony, ale z bukietem róż czy czymś równie tandetnym. Ale potem, w miarę kolejnych spotkań nabrał przekonania, że chociaż tą jedną kwestią nie musi się martwić i nie spędza podejrzanie dużo czasu sam na sam z cudzą dziewczyną. To znaczy on był na różne rzeczy otwarty, bardziej niż Bridget mogłaby przypuszczać, ale nie miał w zwyczaju wpychać się na trzeciego do związków, w których nie był mile widziany. Nie miał pojęcia, że Bridget, która chyba miała do niego słabość, ma jednocześnie słabość do innego faceta, nawet starszego od niego i jawnie ją adorującego. I pewnie całe szczęście, bo wycofałby się rakiem, z poczuciem klęski i przeświadczeniem, że coś źle zrozumiał albo że Bridget jednak nie jest taka, jak sądził. Z drugiej strony uparcie twierdzili, że ich znajomość ma charakter czysto zawodowy, więc dlaczego miałby cokolwiek wiedzieć o jej życiu prywatnym i uczuciowym? Naprawdę uważał ich współpracę za wyjątkowo cenną i obiecującą - uzupełniali się nie tylko pod względem metodologii, ale tak po prostu, po ludzku dobrze się rozumieli i czuli w swoim towarzystwie. I nie chodziło wyłącznie o tę trudną do wyjaśnienia chemię, ale o fakt, że słuchali się wzajemnie z niesłabnącym zainteresowaniem, rozumiejąc w pół słowa intencję tego drugiego i nawet poruszając się jakby w doskonałej harmonii. Z doświadczenia Wally'ego wynikało, że tego rodzaju naturalna synchronizacja dwóch badaczy jest równie rzadka jak śpiew błotoryja i mogła dawać nadzwyczajne rezultaty.
Jej zakłopotanie uznał za typowo kobiecą reakcję na niespodziewane obnażenie się przez mężczyznę (nawet jeśli nie całkowite i zupełnie niewinne) i nie przyszło mu chyba do głowy, że kryło się za nim coś więcej. A już na pewno nie sądził, że w głowie Bri rodziły się myśli, które niektórzy mogliby określić mianem kosmatych, choć opisanie torsu Wally'ego tym słowem byłoby sporą przesadą. Rzeczywiście, nie usłyszał, kiedy go zawołała - w swojej ludzkiej postaci pływał i nurkował równie dobrze jak wydra i słyszał już tylko własny oddech, chlupotanie wody i rytmiczne pluskanie, kiedy jego ramiona rozcinały taflę jeziora.
Nie spodziewał się tak entuzjastycznego powitania, ale przyjął je z radością, odrobinę zbity z tropu, ale bardzo szczęśliwy. Trochę nawet spuchł z dumy, kiedy tak go pochwaliła, mimo że w swoim powrocie z kilkoma plumpkami nie widział nic heroicznego, a na pewno nie przypuszczał, że wyłaniając się z jeziora, ociekający wodą i potężny wygląda jak bohater nieprzyzwoitego snu niejednej nastolatki. I nie tylko nastolatki. A jednak w jej spojrzeniu było coś, co mile połechtało jego ego i sprawiło, że trochę się odprężył. Chyba nie była na niego zła na ten niewczesny striptiz. Chyba nawet całkiem jej się podobało to, co widziała i co jej przyniósł. Roześmiał się serdecznie, słysząc tę uroczą zaczepkę, która przyprawiła go o szybsze bicie serca.
- To tylko kilka plumpek... Nałowię ci ich więcej - zapewnił jak dzieciak, bardzo chcąc zasłużyć na więcej pochwał. - Och, zawiesiłaś mi wysoko poprzeczkę. Postaram się sprostać - odparł, mimowolnie uderzając w równie zaczepny ton i odrobinę obniżając głos, który przecież i tak był niski i szalenie melodyjny. - Życzysz sobie więcej plumpek czy może teraz trochę ślimaków? Kilka żab? Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - zażartował, wpatrując się w nią z czułością i oddaniem, których nie potrafił ukryć.
Och, Shercliffe. Zakochałeś się jak dzieciak.
Powrót do góry Go down


Bridget Hudson
Bridget Hudson

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Galeony : 1028
  Liczba postów : 2513
https://www.czarodzieje.org/t13874-bridget-hudson
https://www.czarodzieje.org/t13915-bridget-hudson#367829
https://www.czarodzieje.org/t13904-bridget-hudson
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyCzw Maj 30 2024, 20:48;

Bridget z kolei nie czuła potrzeby, by zastrzegać, że kogoś ma, ponieważ tak kurczowo trzymała się ich pierwotnego założenia o charakterze ich relacji, że do głowy by jej nie przyszło dopatrywać się w jego gestach, mimice i głosie realnych sygnałów, jakoby był nią zainteresowany. Tak na poważnie zainteresowany. Na tyle, że skłonny byłby zaprosić ją na randkę, spędzić z nią noc, może i poranek, a potem może kolejny tydzień, aż do końca miesiąca i następnego sylwestra. Nie zapomniała jeszcze o tym pełnym elektryzującego ładunku dotyku, na który ośmielił się wcześniej - ale po prostu uznała, że właśnie taki jest. Otwarty, wyluzowany, ciepło traktujący ludzi wkoło, obdarzający uśmiechem każdego, kto choć trochę na niego zasłużył, oferujący pomocną dłoń i pocieszenie każdemu w potrzebie. Istnieli ludzie, którzy niezwykle cenili sobie kontakt fizyczny i za jego pomocą przekazywali rozmówcom energię - właśnie do tego samego worka wrzuciła Wally'ego. Jawił się w jej oczach jako ten wolny duch, ucieleśnienie wiatru w żaglach. Wiedziała również, że był kawalerem i raczej sądziła, że taki typ faceta, o ile nie zgorzkniał po drodze, po prostu taki był. Kto wie, ile kobiet się wokół niego kręciło? Kto wie, ile kobiet miał owiniętych wokół palca? Czy żonglował nimi jak cyrkowiec, wymieniał co sezon jak kurtkę, a może codziennie jak skarpety? Były to pytania z natury osobiste, w związku z czym nie wybrzmiewały między nimi. Nie czuła się w odpowiedniej pozycji, by drążyć tego typu kwestie - zresztą nie robiłaby takim wywiadem niczego poza dolewaniem oliwy do ognia piekielnego, którym podsycane były jej istotnie kosmate myśli.
Poza tym dochodziła tu również druga kwestia, która dotyczyła, cóż, nomenklatury, a może nawet istoty samej przynależności, bo z Williamem sprawy miały się dobrze, tyle że ich "związek" nie został werbalnie sformalizowany. Co tu dużo mówić, był po prostu pierwszy. Zjawił się w jej życiu w podobnym momencie co Walter Shercliffe, lecz to z Carterem randkowała, nie z Wallym. Wyobraźnia mogła jej płatać figiel za figlem, ale na koniec dnia rozchodzili się do swoich spraw jako koledzy od badań, partnerzy naukowi może, ale nic więcej. Czy źle ją rozumiał? Niekoniecznie. Łączyła ich wyjątkowa swoboda i już po tych kilku spotkaniach mogła z pewnością zauważyć, jak kompatybilni byli względem siebie. Tym trudniej było pohamować wodze fantazji.
Jeszcze wyjątkowo dobrze radziła sobie z wewnętrznym duszeniem podszeptów jej podświadomości.
Należały mu się gratulacje, pochwały i jeszcze jakiś order za wyjątkowe poświęcenie. Bridget była pod ogromnym wrażeniem, że samodzielnie zanurkował w jeziorze, by złapać dla niej kilka okazów do pobrania próbek. Planując przybycie w to miejsce miała oczywiście zamiar jakieś próbki zdobyć, lecz samej kwestii chwytania zwierząt nie obmyśliła z należytą dokładnością. Z nieba spadł jej ten boski pływak, który uratował całe to przedsięwzięcie.
- Dla mnie to więcej niż tylko kilka plumpek - poprawiła go z uśmiechem, wręczając mu tym samym kolejny zawoalowany komplement. - Ślimaki i żaby brzmią świetnie. W zasadzie cokolwiek Ci się nawinie, nada się. Ahoj, nauko! - skandowała radośnie, przykucając przy zbiorniku z plumpkami, wzrokiem próbując zidentyfikować, które były samcami, a które samicami. - W międzyczasie ja pobiorę próbki - powiedziała, wyciągając różdżkę i pakując rękę po jedną z plumpek, by za pomocą zaklęcia zdobyć odpowiednią ilość komórek do badania.
Powrót do góry Go down


Wally A. Shercliffe
Wally A. Shercliffe

Dorosły czarodziej
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Dodatkowo : animag (wydra)
Galeony : 1183
  Liczba postów : 322
https://www.czarodzieje.org/t22897-wally-a-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t22902-geronimo#774555
https://www.czarodzieje.org/t22899-wally-a-shercliffe
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyCzw Maj 30 2024, 23:16;

Scharakteryzowała go bardzo trafnie, bo rzeczywiście taki był - otwarty i serdeczny, przekazujący dobre wibracje za pomocą uśmiechu i dotyku, choć będąc w Wielkiej Brytanii, starał się hamować, pamiętając, że tutaj nie jest to przyjęte. Jednak w przypadku Bri ograniczał bliskość fizyczną z zupełnie innego powodu - po prostu zbyt mocno na niego działała, budziła zbyt intensywne emocje, z którymi nie do końca sobie radził. Bo tak - był więcej niż skłonny zaprosić ją na randkę, spędzić z nią noc, poranek, popołudnie i niepostrzeżenie zostać w jej życiu na stałe, wtapiając się w nie z absurdalną łatwością, bo mimo różnicy wieku i doświadczeń przedziwnie do siebie pasowali. Owszem, cieszył się powodzeniem u płci pięknej i ilekroć spotkał na swojej drodze kobietę (choć czasem zdarzali się i mężczyźni, ale były to raczej odosobnione przypadki), która miała w sobie to coś, nie bronił się przed romansem, który z założenia miał pozostać właśnie tym - słodkim, barwnym wspomnieniem bez cienia goryczy zawiedzionych nadziei. Jednak teraz był sam i nie szukał kobiecego towarzystwa - po pierwsze, dlatego że zwykle pojawiało się samo, a po drugie (i ważniejsze), dlatego że krótko po swoim przyjeździe poznał Bridget, która obudziła w nim coś nowego, coś, czego trochę się bał, jednocześnie się tym napawając. Nie potrafił zachwycić się innymi kobietami (mimo że panie w wydawnictwie patrzyły na niego łakomie zza rogowych oprawek, a ołówkowe spódnice niektórych z nich podkreślały to, co zdecydowanie zasługiwało na uwagę i uznanie), bo w głowie miał tylko roześmiane oczy Bri.
Nawet jeśli nie miał dość siły, by bronić się przed samym uczuciem, to jeszcze nie osłabł na tyle, by dążyć do jego spełnienia. Miał liczne obiekcje wobec własnej osoby, które wynikały nie tyle z kompleksów (tych akurat raczej nie miał), ile z samoświadomości - był przekonany, że nie nadaje się na stałego partnera, a tym bardziej na męża czy, o zgrozo, ojca. W jego własnym domu rodzinnym niewiele było ciepła i miłości, a późniejsze doświadczenie utraty dziecka i narzeczonej utwierdziły go w przekonaniu, że nie jest mu pisane zakładanie rodziny. Nie przywiązywał się, nie wiązał, nie zapuszczał korzeni, zwykle po prostu wędrując, ale czasem uciekając przed własnymi uczuciami. Tymczasem Bridget zasługiwała na dom. Był o tym głęboko przeświadczony, patrząc na jej drobną postać, na jej radosny uśmiech i ufne oczy. To nie była dziewczyna na jedną noc czy kilka frywolnych tygodni i każdy, kto tego nie dostrzegał był po prostu głupcem albo cynicznym draniem. Dlatego nie śmiał po nią sięgnąć, bo w swoim mniemaniu nie miał jej nic do zaoferowania, a w każdym razie nic, co w ostatecznym rozrachunku nie złamałoby jej serca.
Merlin mu świadkiem, że dla Bridget zszedłby i do wnętrza ziemi, żeby przynieść jej jaja królowej salamandr (o ile takie faktycznie istniały). Zdawał sobie sprawę, że zachowuje się jak pingwin, który składa swojej wybrance w darze kamień, albo jak altannik, który buduje najbardziej efektowną altankę, żeby zwrócić na siebie uwagę powabnej samicy, ale jako przyrodnik miał dla siebie nieco zrozumienia - w końcu wszyscy byli zwierzętami, a on najwyraźniej nie mógł się powstrzymać przed rozkładaniem barwnego ogona niczym paw. Mówiąc wprost - zachwyt w jej oczach wynagradzał mu z nawiązką lekki dyskomfort wywołany świadomością, że zachowuje się jak szczeniak, a nie dojrzały facet.
Rozpromienił się, kiedy tak przesadnie doceniła jego połów, a potem roześmiał ciepło, gdy z takim entuzjazmem przyjęła jego propozycję.
- Ahoj, nauko! - powtórzył wesoło, bo to zawołanie, szalenie mu się spodobało, chyba ze względu na swoją uroczą naiwność. - Baw się dobrze - rzucił pogodnie, po czym ruszył z powrotem do jeziora, gotów przytaszczyć dla niej choćby i lewiatana, gdyby ten mógł jej się przydać do badań.
Uwijał się tak jeszcze przez dłuższy czas, przynosząc jej kolejne partie wodnych stworzeń - ślimaków, żab, innych magicznych rybek, a nawet małży. Dbał o różnorodność, w miarę możliwości wybierając okazy w różnym wieku i obu płci, chcąc zapewnić jej jak najlepszy materiał badawczy. Wreszcie, kiedy uznali, że taka ilość próbek jej wystarczy, Wally wyciągnął się w słońcu na trawie, rozkoszując się pięknym dniem i zasłużonym wypoczynkiem. Zerkał jednak kątem oka na Bri, skupioną na swoich fiolkach - nawet nie zdawała sobie sprawy, że w takim wydaniu była dla niego bardziej pociągająca niż niejedna ponętna dama w koronkach.
- Chyba możemy uznać ten dzień za udany. W torbie mam kanapki i butelkę lemoniady. Masz może ochotę? - zagadnął, przekręcając się na bok i opierając się na łokciu, żeby lepiej widzieć Bridget. Miał nadzieję, że nie zerwie się pospiesznie, mówiąc, że musi już iść, bo czekają na nią prace zaliczeniowe, których nie zdążyła sprawdzić. Tak bardzo chciał, żeby została choć chwilę dłużej...
Powrót do góry Go down


Bridget Hudson
Bridget Hudson

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Galeony : 1028
  Liczba postów : 2513
https://www.czarodzieje.org/t13874-bridget-hudson
https://www.czarodzieje.org/t13915-bridget-hudson#367829
https://www.czarodzieje.org/t13904-bridget-hudson
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyNie Cze 02 2024, 00:31;

Ich spotkanie przybrało obrót, który powinna przewidzieć, ale tego nie zrobiła. W jej głowie naprawdę istniały inne sposoby, w jakie mieliby pozyskiwać okazy do badań - tylko jakie, Bridget? Łowienie plumpek wędką? Pstrykanie i wabienie na "taśtaś"? Może rzucanie zaklęć w stylu "accio żaba"? Teraz już nie wiedziała, bo nie była w stanie pomyśleć o lepszej opcji, niż oglądanie raz po raz wychodzącego z jeziora, ociekającego wodą, półnagiego Wally'ego, za każdym razem tak ucieszonego i roześmianego, oświetlanego od tyłu złoto-pomarańczowymi promieniami chylącego się ku zachodowi słońca. Nie postrzegała go jako starego, mimo że ich różnicy wieku nie dało się obiektywnie nie zauważyć. Dostrzegła za to, ile lat zdejmował mu z twarzy ten szeroki uśmiech malujący się na niej za każdym razem, gdy ich spojrzenia się krzyżowały. A ona niezmiennie witała go z radością, z pełnym wdzięczności i zachwytu okrzykiem, gdy rozkładała ręce nad przynoszonymi okazami. Przy każdej turze wyglądało to tak samo - ona przy pomocy tego samego zaklęcia, którym on łapał zwierzęta i zamykał je w bańce, wyławiała te już zbadane ze zbiornika, który czekał, aż Wally opuści do niego stworzony przez siebie bąbel. Później on kierował różdżką w stronę jej bąbelka i przejmował go, by następnie udać się do jeziora i wypuścić stworzenia z powrotem do środowiska ich bytowania. Zbliżała kolejno różdżkę to do jednej żabki, to do drugiej, przy pomocy odpowiedniej formuły pobierając próbki do badań ze skóry lub z powierzchni skrzeli, jeśli zwierzę takowe posiadało. Dzięki szybkości pływaka udawało jej się bardzo sprawnie wykonywać swoją część.
Później zostało jej tylko mozolne sprawdzenie, czy na pewno pobrała wystarczającą ilość materiału, czy dokładnie zakorkowała fiolki oraz czy nie pomyliła się w podpisywaniu lub nie zapomniała opatrzeć którejś z nich odpowiednią etykietą. Siedziała po turecku na trawie, dokładnie przyglądając się każdemu naczynku. Mimowolnie kątem oka widziała, jak Wally przeciągał się na trawie niczym wygrzewający się w słońcu kot. Zasłużył z pewnością na odpoczynek, zaliczył dziś całkiem potężny trening pływacki. Gdy widziała, jak zamykał oczy i zwracał twarz ku słońcu, a te niewielkie zmarszczki na jego czole wygładzały się w stanie błogiego relaksu, nie umiała nie uśmiechać się lekko pod nosem.
- Och, bardzo udany! - przytaknęła, na moment odrywając się od pracy i opierając ręce za plecami, wyginając się tak jak i on ku słońcu, ciesząc się ostatnimi promieniami, nim zniknie za koronami drzew. Niebo mieniło się teraz kolorami, dodając scenerii romantycznego nastroju. Westchnęła cicho, rozkoszując się tą chwilą spokoju i dźwiękami szumiącego w wysokich trawach wiatru. Odwróciła głowę do Wally'ego, komfortowo wspartego na boku i posłała mu ciepły uśmiech. - Z czym te kanapki? - zapytała, wyciągając rękę ku niemu i wychylając się nieco, by bez zmiany obecnej pozycji być w stanie przechwycić od niego jedzenie lub butelkę lemoniady, w zależności od tego, co poda jej jako pierwsze. Nie dzieliła ich specjalnie duża odległość, ale rozłożyła sobie pracę w nieco innym miejscu niż to, które on wybrał na miejsce leżakowania.

@Wally A. Shercliffe

Powrót do góry Go down


Wally A. Shercliffe
Wally A. Shercliffe

Dorosły czarodziej
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Dodatkowo : animag (wydra)
Galeony : 1183
  Liczba postów : 322
https://www.czarodzieje.org/t22897-wally-a-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t22902-geronimo#774555
https://www.czarodzieje.org/t22899-wally-a-shercliffe
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyNie Cze 02 2024, 12:17;

Starał się. Merlinie, jak on się starał, żeby zasłużyć na te okrzyki zachwytu, uśmiechy i roziskrzone spojrzenia, kiedy Bridget witała go na brzegu. Zawsze był bardzo sprawny, jeśli chodzi o łowienie okazów potrzebnych do badań - miał doświadczenie, warunki fizyczne i intuicję, a przy tym delikatność, dzięki której nie krzywdził schwytanych stworzeń. Jednak teraz jego wydajność przedziwnie wzrosła, sprawiając, że niemal zasypywał Bridget różnymi stworzonkami, rozsądnie je selekcjonując pod względem wieku, płci i tak dalej, chcąc zapewnić jej doskonały materiał badawczy i zaimponować swoją nadzwyczajną sprawnością.
Nigdy nie czuł się stary, ale przy niej zdecydowanie ubywało mu lat i przybywało chłopięcej beztroski. Miała w sobie coś, co sięgało do tych poranionych części jego duszy i koiło je tak po prostu, samą swoją obecnością, bez wywlekania na wierzch istoty jego problemu. Oczywiście, nie znali się zbyt dobrze, ale utworzyła się między nimi jakaś naturalna więź, która sprawiała, że czuli się ze sobą tak, jakby od ich pierwszego spotkania minęły lata, a nie zaledwie kilka tygodni. Uwielbiał obserwować, jak Bridget ostrożnie przeprowadzała całą procedurę, zamykając zbadane okazy w bąblu i pozwalając, by on sam wpuścił do zbiornika te, którymi dopiero miała się zająć. Potem przejmował od niej bąbelek, patrząc jej przy tym głęboko w oczy, i wracał do jeziora, żeby wypuścić stworzonka, które spełniły już swoje zadanie, i ruszyć na poszukiwania nowych. Żałował, że nie może obserwować jej precyzyjnych, zręcznych ruchów, kiedy pobierała próbki, ale miał przecież swoje zadanie, z którego musiał się wywiązać. Gdyby ktoś go spytał, czy miał swój "typ" kobiety, odpowiedziałby bez wahania, że tak - kobiety z pasją. A Bridget była pasjonatką, co było widać w jej błyszczących, aksamitnych oczach, w radosnym uśmiechu, ilekroć trafiali na wyjątkowo ciekawy okaz, w entuzjazmie, z jakim opowiadała o swoich badadniach. Była zachwycająca i Wally nie potrafił oderwać od niej ani wzroku, ani myśli, choć wiedział, że nie powinien, że to nie fair, że jest za młoda, a on naprawdę nie jest dobrą partią - trochę już przechodzony kawaler, owszem, z pewnymi osiągnięciami i reputacją, ale bez stałych dochodów czy choćby rozsądnych rozmiarów skrytki u Gringotta, bez własnego mieszkania i punktu zaczepienia w życiu, za to z pokaźnym stadem demonów dyszących mu w kark, ilekroć ktoś za bardzo się do niego zbliżył.
Jego ciało ogarnęło przyjemne zmęczenie, a bliskość Bridget, mimo że milcząca, sprawiała mu radość. Mógłby spędzić z nią w ten sposób wiele dni i czuł, że nigdy by się tym nie znudził, choć pewnie ponosiła go fantazja. Obserwował przez chwilę jej uroczą buzię, czując ogarniające go ciepło, nad którym nie potrafił zapanować. Otuliły ich ostatnie złociste promienie słońca, delikatnie pieszcząc skórę i pozwalając, by Wally chociaż trochę wysechł, nie uciekając się do stosowania zaklęcia osuszającego. Odgarnął z czoła wilgotne kosmyki włosów, po czym wyjął ze swoich rzeczy kilka kanapek i butelkę lemoniady z dwoma plastikowymi kubeczkami. - Dwie z pastą z plumpek, pamiętam, że lubisz, a dwie klasyczne - z serem i szynką. Są podpisane - odparł, nie mogąc oprzeć się pokusie podkreślenia, że jej słuchał i pamiętał, że lubi pastę z plumpek. Och, Shercliffe, naprawdę czas dorosnąć. Podał jej kanapki, po czym nalał do kubeczka lemoniadę i podał Bridget. Po chwili wzniósł żartobliwy toast: - Za przecieranie nowych szlaków badawczych w najmilszym towarzystwie! - powiedział, patrząc jej w oczy z szerokim, chłopięcym uśmiechem.
Niektórzy uwodzili Bridget szampanem i złocistym feniksem w drogich restauracjach, a Wally... cóż, Wally proponował jej kanapkę z pastą z plumpek i lemoniadę na trawie. I niestety (albo stety) - bardzo to do niego pasowało.


@Bridget Hudson
Powrót do góry Go down


Bridget Hudson
Bridget Hudson

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Galeony : 1028
  Liczba postów : 2513
https://www.czarodzieje.org/t13874-bridget-hudson
https://www.czarodzieje.org/t13915-bridget-hudson#367829
https://www.czarodzieje.org/t13904-bridget-hudson
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyNie Cze 02 2024, 19:54;

Miał to, czego jej wyraźnie brakowało - doświadczenie. Gdyby samodzielnie miała zabrać się do podobnego zadania, samo kompletowanie prób byłoby zadaniem na tyle mozolnym i czasochłonnym, że na przestrzeni ostatnich tygodni prawdopodobnie nawet w najśmielszych snach nie byłaby na tym etapie badań, na którym znajdowała się obecnie. Posiadanie w boku kogoś, kto uzupełniał jej braki, okazało się być bardzo pouczającą lekcją. Ogólnie zdawała sobie sprawę z własnych ograniczeń, lecz dopiero przyglądając się, z jaką gracją Wally nurkował w poszukiwaniu kolejnych okazów, zorientowała się w swoich brakach. Już pomijając, że samą naukę pływania podjęła dość późno w życiu (co było nieuniknione, jeśli faktycznie zamierzała w przyszłości pracować w sposób, w jaki sobie wyobrażała i mieć realny wpływ na budowanie czarodziejsko-trytonich relacji i układów), bez obrzydliwego w smaku skrzeloziela czy zaklęcia bąblogłowy radziła sobie w wodzie mocno średnio, żeby nie powiedzieć marnie - a przy popisie pływaka tak to właśnie wyglądało. Marnie. Dlatego też dobrze, że dzisiejszą pracę mogła wykonywać z brzegu, zajmując się tym, co wychodziło jej najlepiej. Dzięki temu nie musiała moczyć włosów, które zdecydowała się rozpuścić, by kaskadą czekoladowych fal spłynęły na jej ramiona i łopatki. Wystawiała bladą buzię do słońca w nadziei złapania tych kilku ostatnich, ciepłych promieni dzisiejszego dnia. Kto wie, może choć jeden z nich zostawi na jej skórze piegowaty całus?
Ciężko powiedzieć, że ponownie się do niego uśmiechnęła, bo uśmiech praktycznie nie schodził z jej twarzy w jego towarzystwie. Jednak to, co powiedział, rozpuściło jej nieco serduszko, które zabiło mocniej wraz z pojawieniem się myśli, że najwyraźniej jej słuchał. Jakby się zastanowić, to dość przykre, że tak podstawowe wyrazy sympatii i kultury były przez nią odbierane w równie emocjonalny sposób, lecz należało mieć na względzie lata doświadczeń z płcią przeciwną, które można by przerobić w reportaż o jakimś wdzięcznym tytule typu "Bezrybie".
- Nieeeeee - wyrzuciła z siebie, zawierając w tym pełnym niedowierzania, nienaturalnie rozciągniętym słowie nutkę rozczulenia, które bardzo ciężko było jej zatuszować. Jakie było prawdopodobieństwo, że Walter Shercliffe po prostu nosił przy sobie cztery kanapki, butelkę lemoniady i kubeczki? Czy ten facet siedział w domu i składał te kromki dla niej? Dla niej? - Teraz to mi wstyd, ja nic nie wzięłam - dodała, odgarniając zabłąkany kosmyk włosów z twarzy, wbijając wzrok w dłonie, na których niemal jak na szali ważyła opcje kanapek do wyboru. - Chyba wezmę te plumpki, nie obrazisz się? - zdecydowała, oddając mu kanapkę z szynką i serem, a zamiast niej biorąc w dłoń kubek z lemoniadą. Zupełnym przypadkiem podczas jego przekazywania ich palce na moment zetknęły się, co mocno ją rozproszyło i tylko cudem zamiast upuścić kubek na trawę uroniła z niego wyłącznie kilka kropli, które wzburzone gwałtownym ruchem przelały się ponad krawędzią naczynka. - Ups! Ale ze mnie niezdara - skomentowała, wywracając oczami na swoją własną fajtłapowatość. Nie ma to jak robić dobre wrażenie, prawda? Wyprostowała się jednak, by już w normalnej pozycji unieść ku górze lemoniadę i wznieść toast razem z nim. - Za nowe szlaki! - powtórzyła, zbyt w tej chwili onieśmielona, by przyznać, że tak naprawdę piła za towarzystwo.

@Wally A. Shercliffe

+
Powrót do góry Go down


Wally A. Shercliffe
Wally A. Shercliffe

Dorosły czarodziej
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Dodatkowo : animag (wydra)
Galeony : 1183
  Liczba postów : 322
https://www.czarodzieje.org/t22897-wally-a-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t22902-geronimo#774555
https://www.czarodzieje.org/t22899-wally-a-shercliffe
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyNie Cze 02 2024, 23:00;

On z kolei nigdy nie czuł się pewnie w pracach laboratoryjnych, mimo że bardzo cenił badaczy, którzy badali przyrodę od tej strony, odkrywając fascynujące właściwości poszczególnych organizmów i dostrzegając niezwykle misterną siateczkę powiązań żywych istot i ich środowiska. Jego pasją była behawiorystyka - odkrywanie skomplikowanych mechanizmów społecznych, ale też zachowań poszczególnych okazów. Było w tym piękno i niezwykła mądrość natury - geniusz, z którym ludzki umysł nie mógł się równać. Może też po prostu za bardzo lubił wchodzić w interakcję, zanurzać się w danej sytuacji i jej dynamice, żeby skupiać się na badaniach tkanek. Kochał narrację, a obserwowanie zachowań stworzeń właśnie tym było - opowieścią snutą przez naturę, którą on potrafił przełożyć na język ludzi. Nie chodziło nawet o jego ambicję (choć tej przecież mu nie brakowało), ale o radość, jaką czerpał, mogąc podzielić się pięknem i mądrością natury z ludźmi, którzy nie mogli albo nie potrafili jej doświadczać.
Gdyby Bri przyznała się do swoich niedostatecznych (w jej mniemaniu) umiejętności pływackich, Wally na pewno zaoferowałby pomoc. Jest więcej niż pewne, że w jego silnych ramionach nic jej nie groziło - oprócz całkowitego i nieodwołalnego zakochania się w panu Sherfcliffe'ie. Ale na razie podzielili między siebie strefy wpływów i Wally władał wodą, a ona lądem. I tak też było dobrze.
Jej reakcja jednocześnie go ucieszyła i troszkę zawstydziła, bo przecież nie zrobił nic takiego. Ot, kanapkę z pastą z plumpek. Ale chciał sprawić jej przyjemność, pokazać, że słucha i pamięta. Że mu zależy, nawet jeśli nie ma odwagi o nią jawnie zabiegać. Czy właściwie chciał o nią zabiegać? Oczywiście, że tak, ale miał głębokie przeświadczenie, że nie powinien, bo mącenie jej w głowie nie byłoby fair. Co mógł jej zaofiarować? Namiot w lesie? Merlinie, litości.
- Nie ma o czym mówić. To tylko kanapki, Bri. Zawsze głodnieję po pływaniu, poza tym zakładałem, że zajmie nam to trochę czasu, więc zrobiłem dla obojga - zbagatelizował, mimo że było widać, że cieszy się, że dziewczyna doceniła jego starania. - Następnym razem ty zadbasz o prowiant - dodał żartobliwie, patrząc na nią ciepło. - Absolutnie nie. Są dla ciebie - roześmiał się ciepło, przyjmując z powrotem kanapkę z szynką i serem. Jego ciałem też wstrząsnął dreszcz, kiedy ich palce niespodziewanie się ze sobą zetknęły, ale udało mu się niczego nie upuścić. Roześmiał się cicho, łaagodnie i pokręcił głową. - To nic. Pracowity dzień - usprawiedliwił ją, mimo że wiedział, że to coś innego. Że to po prostu sposób, w jaki na siebie działają.
Siedzieli tak jeszcze dłuższy czas, obserwując zachód słońca nad jeziorem i niespiesznie jedząc kanapki. Światło wyzłacało ich oboje, powoli gasnąc i rozlewając się łagodnie na tafli jeziora, odbijając się w ich oczach, które mówiły więcej niż usta. Cieszyli się tą pełną zrozumienia ciszą, łagodnym szeptem wiatru i pojedynczymi pluśnięciami, kiedy łakome rybki wyskakiwały ponad powierzchnię wody, by złapać nieostrożną muszkę. Dopiero gdy zapadła ciemność, zebrali swoje rzeczy i niechętnie ruszyli w drogę powrotną. I tym razem Wally zebrał się na odwagę i nachylił, by delikatnie ucałować jej policzek.
- Do zobaczenia, Bri. Dziękuję za dzisiaj - szepnął po prostu, po czym posłał jej jeszcze serdeczny uśmiech i teleportował się z trzaskiem, bojąc się, że jeszcze chwila i skradnie jej prawdziwy pocałunek.


z.t. x2

@Bridget Hudson
Powrót do góry Go down


Wally A. Shercliffe
Wally A. Shercliffe

Dorosły czarodziej
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Dodatkowo : animag (wydra)
Galeony : 1183
  Liczba postów : 322
https://www.czarodzieje.org/t22897-wally-a-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t22902-geronimo#774555
https://www.czarodzieje.org/t22899-wally-a-shercliffe
nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8




Gracz




nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 EmptyPon Cze 03 2024, 13:17;

(lato 2005)
Kostki: humor kapitana: 5, liczba błędów: 1 (czyli ani jednego 8))

Wally kochał wodę. Kochał wszystko, co się z nią wiązało i tylko woda przynosiła ukojenie, kiedy jego myśli biegły zbyt szybko, czasem plącząc się w supły, których nie mógł rozwikłać. Od dziecka doskonale pływał i nawet w okresie nastoletnim, kiedy jego kończyny stały się absurdalnie i nieproporcjonalnie długie, sprawiając, że z trudem mógł nad nimi zapanować, woda okazywała się jego sojusznikiem - tylko podczas pływania można było mówić w jego przypadku o gracji.
Dlatego też, ukończywszy szkołę i czekając na swój wyjazd na studia w Red Rock, Wally postanowił spróbować zdobyć licencję kapitana jachtu. Jeden z jego licznych wujów posiadał łodkę i z przyjemnością zabierał ze sobą Wally'ego, od kiedy ten odrobinę odrósł od ziemi. Nie działo się to może często, ale wystarczająco intensywnie, by chłopak nauczył się tego i owego, wykazując się nie tylko wiedzą, ale też przedziwnym instynktem. Zaopatrzył się więc w podręcznik, żeby przyswoić sobie teorię, i przez kilka tygodni wieczory spędzał na nauce.
Kiedy nadszedł dzień egzaminu, Wally czuł się dobrze przygotowany, ale jednocześnie trochę spięty. Jeden rzut oka na egzaminatora podpowiedział mu, że nie powinien liczyć na pobłażliwość - kapitan ledwo odpowiedział na jego powitanie i łypał na niego tak groźnie, że Wally nie miał wątpliwości, że nie może sobie pozwolić choćby na najmniejszy błąd.
I nie pozwolił. Pogoda była idealna - lekka bryza wypełniała żagle, ale nie szarpała ich, pozwalając na zgrabne manewry. Wally działał niemal rutynowo - kamizelka, sprawdzenie poziomu eliksiru napędowego, dopalacz niewidzialności, radar, szoty i cuma. Zgrabnie postawił żagle, a potem bez trudu odbił od pomostu, wypełniając wszystkie polecenia egzaminatora, który powoli zaczął się rozchmurzać, widząc, że nie ma do czynienia z kolejnym szczurem lądowym.
Kiedy dobili z powrotem do pomostu, kapitan nawet uścisnął mu prawicę, gratulując wzorowo zdanego egzaminu i życząc pomyślnych wiatrów. I w ten sposób Wally wszedł w posiadanie uprawnień do sterowania jachtami i innymi niewielkimi jednostkami pływającymi - co w przyszłości miało okazać się niezwykle cenne.

z.t.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 QzgSDG8








nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty


Pisanienacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty Re: Magiczne jezioro  nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Magiczne jezioro

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 9 z 11Strona 9 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: nacechowany - Magiczne jezioro - Page 9 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
za Londynem
-