Przytulna herbaciarnia, w której możesz odetchnąć po ciężkim dniu, rozgrzać się kubkiem gorącej herbaty czy kawy i porozmawiać z przyjaciółmi. W tle sączy się delikatny jazz, a kelnerzy uwijają cicho i z pogodnymi uśmiechami na ustach.
Rzuć kostką, by sprawdzić, czego się dzisiaj napijesz! Więcej na informacji temat napojów znajdziesz tutaj! 1 - Imbirowa mątwa - jakoś nie mogłeś się zdecydować, co wybrać, a spodobała ci się ta nazwa, ale czy jesteś pewien, że osoba, z którą siedzisz, powinna odkryć, co naprawdę czujesz? 2 - Sen Memortka - och, kelnerka musiała pomylić zamówienia, ale to przecież nic nie szkodzi! Zawsze miło wracać do dobrych wspomnień, prawda? 3 - Chochlikowe cappuccino - doskonały wybór, na pewno nie pożałujesz swojego wyboru, a małego chochlika o smaku alkoholu zjesz ze smakiem, prawda? 4 - Malinowy Chruśniak - brr, w taki zimny dzień nic nie rozgrzeje cię lepiej niż właśnie ta herbatka! 5 - Wiśniowy Gryf - kwaskowaty, ale doskonały napój, który z pewnością doda ci energii. Tylko uważaj na goździki! 6 - Syrenie Latte -mmm, słodkie, o czekoladowym posmaku i apetycznej piance. Trudno mu się oprzeć!
Zmarznięta weszła do tej jakże wspaniałej herbaciarni. Och, jak ona uwielbiała tutaj przychodzić jak przyjeżdżała do Lynwood z ojcem. Rozejrzała się po pomieszczeniu i zauważyła dwuosobowy stoliczek na końcu sali. Ustronne miejsce, gdzie nikt nie mógłby ich zobaczyć. Podeszła do stolika, zdjęła płaszcz i szalik, które powiesiła na oparciu swojego krzesła i usiadła. Jeszcze raz rozejrzała się po sali w poszukiwaniu jakiś znajomych osób, z którymi niegdyś przesiadywała tutaj, piła herbatkę i wygłupiała się. No, ale niestety nikogo nie znalazła. Westchnęła cicho i spojrzała się na Elijah, który nadal stał i rozglądał się po sali. Uśmiechnęła się do niego szeroko. - I jak pasuje Ci takie miejsce? - spytała się przyglądając mu się. Ten chłopak zaczynał się podobać Nancy, nieważne było to, że jest o ileś lat tam młodszy i, że jest jeszcze uczniem.
Elijah badał wzrokiem każdy, choćby najdrobniejszy szczegół herbaciarni. To miejsce również było niezwykłe, miało jakiś urok w sobie, podobnie jak wodospad. Chłopak zdjął kurtkę, szalik i powiesił je na oparciu krzesła,na którym po chwili usiadł. Poprawił włosy, na oślep,bo na oślep, ale zawsze coś. Ale i tak najważniejsze było to, że było tu ciepło. - Pewnie, że pasuje - odpowiedział z uśmiechem. Teraz miał tak naprawdę idealną okazję do tego,aby w spokoju przyjrzeć się Nancy. Błądził wzrokiem po jej blond włosach, czole, nosie i uśmiechniętych ustach. Następnie wrócił się i swoją wędrówkę zakończył na jej zielonych oczach. No miód malina po prostu. - Nic Ci się nie stało od tego upadku ? - tak mu się nagle przypomniało, że wcześniej jej o to nie zapytał. Widział jednak, że jest cała i zdrowa, na szczęście.
No w końcu usiadł, już ją szyja zaczęła boleć od tego patrzenia na niego z dołu. To dobrze, że miejsce jakie wybrała mu pasuje, bo jak by nie pasowało to ona już by nie wiedziała gdzie mieliby pójść. Rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu kelnera. O, jest jeden. Pomachała na niego ręką a ten podszedł do niej i z szerokim uśmiechem spytała się co sobie życzą do picia. - Ja bym poprosiła o Sen Memortka. - powiedziała to i uśmiechnęła się do niego czarująco. - A ty Elijah co byś chciał? - spytała się chłopaka, który patrzył się na nią jakby chciał ją zjeść. Przewróciła oczami i odpowiedziała na pytanie chłopaka w sprawie wywrotki. - Nie nic mi się nie stało, ale za to moje buty ucierpiały. - powiedziała to i zrobiła smutną minkę. Co jak co, ale ona to miała obsesję na punkcie butów każdego rodzaju.
- Ja... ja bym może poprosił Chochlikowe cappuccino . - powiedział do kelnera, który po przyjęciu ich zamówień odszedł od ich stolika. - Oj,to niedobrze, że buty ucierpiały... bardzo niedobrze. - "przejął się tym" , kręcąc głową z niedowierzaniem. Starał się już tak nie gapić na Nancy, w tym celu zaczął się ponowne rozglądać po herbaciarni. Na ścianach wisiały magiczne obrazy, przedstawiające jakieś krajobrazy, rzadziej postacie. Elijah po chwili jednak znów spojrzał na Nancy. Podciągnął rękawy czarnej bluzy do łokci, jakoś ciepło mu się zrobiło. - No to, co tam powiesz, Nancy ? - spytał po chwili. Chciał ją bliżej poznać. Chciał również potwierdzić swoje podejrzenia, że jest ona nauczycielką.
- Ej no, nie śmiej się ze tego, że mam obsesje na punkcie butów i się przejmuję tym, że ucierpiały. - powiedziała to z oburzoną miną. Jezu może się na nią gapić ile chce, a ta herbaciarnia nie jest aż tak ciekawa z wyglądu jak Nancy. "No, heloł ja tutaj jestem!" - pomyślała Missy przewiercając wzrokiem chłopaka. Ach, w końcu usłyszała to pytanie, którego tak bardzo nie chciała usłyszeć. No cóż w końcu będzie musiała się przyznać, że jest nauczycielką. - Tak więc jak wiesz nazywam się Nancy Wright, ale przyjaciele mówią na mnie Missy, Ty także możesz tak mówić. W Hogwarcie nauczam OPCM. Mam siostrę bliźniaczkę - Ayanę - utrzymuję z nią jakiś tam kontakt. Moja matka opuściła mnie i moją siostrę jak miałyśmy po trzy lata. Z ojcem żadnego kontaktu nie utrzymuję. No także więc tyle mogę Ci powiedzieć. Jeśli masz jakieś pytania to śmiało pytaj. - powiedziała i uśmiechnęła się czarująco.
No to potwierdziło się. Pani nauczycielka, ale że od OPCM? Tego się nie spodziewał. - Szczerze mówiąc, nie wygląda pani na nauczycielkę, pani profesor - wyszczerzył białe zęby w uśmiechu. Akurat w tym momencie przyszedł kelner z ich zamówieniem. Po chwili uśmiechnął się miło do nich i odszedł. Elijah wrzucił do gorącego napoju małego chochlika i zamieszał powoli łyżeczką. Następnie upił mały łyk i odstawił szklankę spowrotem na stolik. - To niezbyt ciekawie - skomentował krótko wzmiankę o rodzicach Missy. Cieszył się, że jego rodzice byli w miarę normalni , i że może na nich liczyć w każdej sytuacji. Nie wie co by było, gdyby nagle ich zabrakło. Na pewno życie chłopaka ległoby w gruzach. Nawet nie chciało mu się o tym myśleć. Posłał Nancy jeszcze jeden uśmiech. Znowu. Osoby trzecie obserwujące chłopaka mogłyby stwierdzić, że nie ma on żadnych zmartwień, że cieszy się z życia. To przez to, że chłopak nieustannie się uśmiechał. Zawsze, wszędzie, do wszystkich. No dobra, prawie do wszystkich. Ale Missy była jedną z tych osób, przy której uśmiech chłopaka nie był bez podstaw.
- Błagam Cię nie tak oficjalnie. Mów mi Missy albo Nancy. - powiedziała to i upiła łyk swojego napoju. - Mmm, wyborne. - mruknęła cicho pod nosem. A ona jakoś wytrzymała te siedemnaście lat bez rodzicielskiej miłości, chociaż miała ojca to widywała go tylko na posiłkach w domu i tak codziennie przez siedemnaście lat. - Ja to jakoś wytrzymywałam. - powiedziała cicho. Własnie jakoś wytrzymała. Teraz tak się nad tym wszystkim zastanowić, to Missy trochę żałuje tego, że nie utrzymywała bliższych kontaktów z ojcem, jedynie to czas wolny spędzała w towarzystwie siostry albo przyjaciół.
- Dobrze , Missy, nie chcesz oficjalnie, to nie - zaśmiał się cicho. Po feriach, kiedy wrócą do szkoły pewnie będzie miał z nią zajęcia. Wtedy będzie sie jednak musiał przestawić na "pani profesor" . - Jakoś ? - spytał. Nie zazdrościł jej tego. Cieszył się z tego co ma. I znów nadszedł ten wspaniały i cudowny moment, kiedy to Elijah, błądząc wzrokiem po pomieszczeniu, zatrzymał go na Nancy. Wpatrywał się w nią przez chwilę, a później spuścił wzrok. Umoczył usta w gorącym cappuccino. Smakowało mu, było takie orzechowe, a dzięki chochlikowi nabrało bardziej alkoholowego smaku. Później wlepił wzrok w coś ponad głową Missy.
-No i to mi pasuje. - uśmiechnęła się szeroko i popatrzyła się na swoje idealnie wypielęgnowane paznokcie. No będzie musiała się przestawić na "pani profesor", ale jak się będą spotykać w jakiś ustronnych miejscach to będzie mówił do niej "Missy" albo "Nancy". - No nie miałam zbyt łatwo w domu. Codziennie znalazł się w domu jakiś powód na to, żeby ojciec mógł mnie uderzyć. - powiedziała to bardzo cicho, ale na tyle głośno żeby Elijah mógł to usłyszeć. Te wspomnienia nie były zbyt miłe. Przed oczami mignęło jej wspomnieni jak jej ojciec próbował uderzyć jej siostrę a ona się za nią wstawiła i to Nancy oberwało się, a nie jej siostrze.
- Uderzyć ? - spytał z niedowierzaniem w głosie. Jakoś tak odruchowo wyszło, że położył delikatnie dłoń na jej dłoni. Po chwili jednak zorientował się i cofnął dłoń, mówiąc pod nosem 'przepraszam ' czy coś w tym stylu. - Jeśli jest to dla Ciebie trudny temat, nie musisz mi tego wszystkiego opowiadać.... rozumiem - powiedział cicho. Nieświadomie nachylił się bardziej w stronę Missy i o mało co nie wylał przy tym swojego cappuccino. Widział, że dla Nancy ten temat był ciężki, że wspomnienia byly trudne do zniesienia. Sam jednak nie wiedział jak to jest. Nigdy w życiu nie doświadczył czegoś takiego, z czego się w głębi serca bardzo cieszył. Jego ojciec był porządnym facetem i nigdy nie podniósłby ręki na swoje dziecko. A ojciec Missy... ? W głowie się to nie mieści.
Uśmiechnęła się delikatnie do niego. Kiedy Elijah położył swoją rękę na jej dłoni to jakieś przyjemne ciepło rozeszło się w niej. Wiedziała, że on czegoś takiego nie doświadczył w życiu. Ona nie chciała o tym rozmawiać, ale wiedziała, że jak to zrobi to lżej się jej zrobi. - Ja wiem, że nie chcesz słuchać tego bełkotu, ale ja tego potrzebuje. - wyznała cicho. Jak on tak się pochylił nad nią to ona w tym samym momencie przyesunęła trochę swoje krzesło w jego stronę.
- Jakiego bełkotu ? Chodziło mi bardziej o Ciebie, ale jeśli tego potrzebujesz to słucham - posłał jej delikatny uśmiech. Chciał jej tym dodać otuchy. Dalej pił swoje cappuccino, które teraz zmieniło smak na waniliowy. Prawdę mówiąc,Elijah podczas tej rozmowy praktycznie zapomniał o tym, że Nancy jest nauczycielką. Była taka urocza... a z drugiej strony,która profesorka opowiada uczniowi swoją historię z dzieciństwa? Missy była inna. Taka... wyjątkowa. Przynajmniej według chłopaka. Elijah nie spotkał w życiu takiej kobiety. Trzymając swoją dłoń na jej dłoni czuł, że odpowiada to Missy. Dlatego chwilę później zbliżył znów swoją dłoń do jej dłoni. Opuszkami palców musnął delikatnie jej wierzch, szeroko się przy tym uśmiechając. Następnie znów położył dłoń na jej dłoni, rysując na niej delikatnie kciukiem jakieś bliżej nieokreślone kształty.
- Jak już mówiłam mój ojciec dość często mnie bił, od czasu do czasu zdarzało się, że moja bliźniaczka też obrywała, ale ja starałam się jak najczęściej stawać w jej obronie i brać winę na siebie. - powiedziała to wpatrując się w ich złączone dłonie. - A wiesz jaki był najczęstszy powód? Spóźnianie się kilka minut na posiłek. - na te wspomnienia pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Nie chciała, żeby Elijah ja zauważył dlatego szybko ją starła.
- To się w głowie nie mieści... - pokręcił głową i westchnął cicho. Widział , jak Missy otarła tę pojedynczą łzę. Chłopak chciał ją jakoś pocieszyć, wesprzeć, ale nie miał pojęcia jak. Nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł. A może by ją tak przytulić? Po chwili jednak stwierdził, że to kiepska myśl. Nie wiedział jak Missy zareaguje i w ogóle... a poza tym, dopiero co się poznali. Na początek to by mogło być zbyt wiele. - Ale, żeby bić dziecko tylko dlatego, że spóźniło się na posiłek ? - znów pokręcił głową. Dla niego facet bijący własne dzieci, a w dodatku córki , to nie facet.
- Mój ojciec stał się taki, po tym jak moja matka nas opuściła. Do dziewiątego roku życia wstrzymywał się z biciem. - powiedziała i wyprostowała się na krześle. Spojrzała się na Elijah i uśmiechnęła się szeroko. To może dziwnie wyglądać, bo przed chwilą prawie popłakała się, ale to jest typowe dla Nancy, że w jednym momencie płacze a w drugim szczerzy do kogoś zęby. - No dobra koniec tych smutnych opowieści, teraz Ty powiedz mi coś o sobie. - Powiedziała i upiła kilka łyków jakże wyśmienitej herbaty.
- O sobie mam powiedzieć.... no to hm... nazywam się Elijah Lockwood, jestem studentem, moim domem jest Slytherin... pochodzę z San Diego. Nie mam rodzeństwa, mam za to kochających rodziców, którzy w dzieciństwie może trochę za bardzo mnie rozpieszczali, przez co teraz jestem jaki jestem... ale nie mam im tego za złe, bo wiem że robili to z miłości jako że byłem ich jedynym dzieckiem... - powiedział, przez ten cały czas patrząc na swoją filiżankę z kawą. Bardzo tęsknił za rodzicami i miał nadzieję, że kiedyś ich zobaczy. - Mój ojciec pracuje w Ministerstwie, a matka siedzi w domu. Kiedyś robiła to ze względu na mnie, a teraz tak o , po prostu. - uśmiechnął się. Jego życie było takie zwyczajne. Nic się w nim nie działo ciekawego. - Kiedyś w dzieciństwie spodobała mi się taka jedna blondynka... i od tamtej pory często zwracam uwagę na dziewczyny o takim właśnie kolorze włosów. Uważam, że są po prostu słodkie. - dodał po chwili. Przeniósł wzrok z filiżanki spowrotem na Missy i uśmiechnął się do niej chyba już z setny raz.
- Twoim domem jest Slytherin? - spytała się, nawet nie czekając na odpowiedź powiedziała - Moim domem też był Slytherin. - uśmiechnęła się szeroko do chłopaka. - Słodkie? Czy ty właśnie powiedziałeś, że ja jestem słodka? - spytała się z oczami tak wielkimi jak galeon. Ona ma być słodka. Nie, nie ma nawet takiej opcji, przecież Missy jest zimną manipulatorką, czasami.
Uśmiechnął się do niej. To fajnie, że jej domem również był Slytherin. Zauważył wielkie zdziwienie Nancy i za bardzo go nie zrozumiał. Dokładnie przeanalizował swoją wypowiedź, a później raz jeszcze. - No tak ... tak powiedziałem. A co, to źle ? - spytał. Według niego Missy była słodka. Nawet bardzo. No, ale jeśli ona uważa inaczej to jej sprawa. W sumie to według chłopaka prawie każda dziewczyna była ba swój sposób słodka. Ale naj naj najsłodsze były właśnie blondynki. One miały taką urodę. Blond włosy, zielone lub niebieskie oczy, delikatne rysy twarzy, uroczy uśmiech. - Ale jeśli Cię uraziłem czy coś to wybacz - powiedział po chwili.
Ostatnio zmieniony przez Elijah Lockwood dnia Pon Lut 03 2014, 18:54, w całości zmieniany 1 raz
- No nic złego nie powiedziałeś, tylko trochę mnie tym zdziwiłeś. Nikt nidy tak nie mówił do mnie, to miłe. - powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Dopila do końca swoją herbatę i spojrzała się na chłopaka. - Może się gdzieś przejdziemy? - spytała się po chwili.
On również dokończył pić swoją kawę. Była bardzo dobra. Będzie musiał jeszcze kiedyś odwiedzić to miejsce. - Tak, w sumie możemy gdzieś pójść - odpowiedział na jej pytanie. W herbaciarni było przyjemnie i ciepło, no ale przecież nie mogli tu siedzieć cały czas. Trochę go przeraziła wizja wyjścia na ten mróz i śnieg , ale cóż zrobić. - To... gdzie pójdziemy ? - spytał po chwili. Elijah nie miał zielonego pojęcia dokąd mogliby pójść. Prosto przed siebie ? W sumie, niezły pomysł.
- Poczekaj chwilkę, daj mi pomyśleć. - powiedziała i uśmiechnęła się. - W sumie to moglibyśmy pójść do motelu. - powiedziała wstając. Zdjęła z oparcia krzesła swój płaszcz i szalik. Założyła owe rzeczy, jeszcze przez chwilę pogrzebała w kieszeniach płaszcz i na stół rzuciła kilka monet. Zapłata za swoją herbatę i kawę Elijah. - Następnym razem to ty płacisz. - powiedziała i wystawiła do niego język. No nie Nancy zaczynała zachowywać się jak małe dziecko, to jest nie do pomyślenia. Odwróciła się i zaczęła iść w stronę wyjścia z herbaciarni.
Nie spodobało mu się to, że Missy za niego zapłaciła. To on powinien to zrobić, no ale cóż... następnym razem zapłaci. Wstał szybko, włożył kurtkę, szalik i poszedł za Nancy. Do motelu ? Miał jedynie nadzieję, że nikt za bardzo ich tam nie zobaczy. I to nie chodzi o to, że będą robić różne rzeczy, bo pewnie ich nie będą robić, ba, nawet na pewno, ale chodzi o sam fakt, że student spotyka się z nauczycielką. Nawet, jeśli usiądą sobie kulturalnie , porozmawiają. Ludzie lubią plotkować i wszyscy to wiedzą nie od dziś. W każdym bądź razie, miał nadzieję, że nikogo nie spotkają.
A ona już o to zadba, żeby on następnym razem zapłacił. Stanęła przy drzwiach do herbaciarni i poczekała aż chłopak do niej dojdzie. Gdy już koło niej był zrobiła coś czego on się nie spodziewał - pocałowała go w policzek. - Dziękuję Ci za to, że pozwoliłeś mi opowiedzieć to co przeżywałam w dzieciństwie. - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. - czuję się teraz o wiele lepiej. - dodała po chwili. Odwróciła się przodem do drzwi i wyszła.
Dobra, więc ferie. Nieco spóźniony, ale najważniejsze że się pojawił, prawda? W końcu liczą się chęci. A chęci to on miał.. zapomnieć. O całym bożym świecie, oddając się wspaniałemu zajęciu, jakim było wylegiwanie się w łóżku, spacerowanie po kolanach w śniegu no i generalnie walka z infekcją zarówno górnych jak i dolnych dróg oddechowych. No, ale ferie, prawda? A poza tym, wszystko już było lepsze od powrotu do domu i spędzania tego wspaniałego czasu na łonie rodziny. Znaczy, nic w tym złego nie było, o ile się było owej rodziny częścią. Zasadniczo, Antoine miał nie jechać razem z całą hołotą i w ogóle, no ale że siedzenie w domu mu zbrzydło, wszyscy powyjeżdżali, Hogwart zajęty, a do domu z oczywistych względów nie jedzie, nie pozostało mu nic innego. Oczywiście nie mógł przyjechać razem z pozostałymi, bo przecież to byłaby męka i w ogóle katorga. Taka była oficjalna wersja. Nieoficjalna taka, że zwyczajnie zdecydował się trochę później na wzięcie udziału w wycieczce. Jednak nie mogło być tak źle, miał nadzieję, skoro na wyjeździe było kilku normalnych ludzi z Ang na czele. Tylko Laili nigdzie nie widział, a szkoda, bo dawno z nią nie rozmawiał.. No, ale za to było inne jego ulubione Puchate, z którym to właśnie dziś się umówił. I fajno. Przynajmniej ona zapełni jakoś lukę w jego życiu, a to bardzo, ale to bardzo dobrze. Oczywiście jak to miał w zwyczaju na miejsce umówionego spotkania przyszedł wcześniej. Znacznie wcześniej. Jakieś dwadzieścia minut. Przynajmniej zajął dobry stolik, wygodnie się rozsiadł, zamówił dobrą herbatę, no a potem oczekiwał swojej towarzyszki. Miał nadzieję, że na herbacie się nie skończy, bowiem wielu ludzi, jak tak słyszał na korytarzu motelowym, zachwalało sobie tutejsze widoki. No, a że samemu mu się ich zwiedzać nie chciało, dostąpić miała tego zaszczytu.
//Sorry, jak coś. Wydaje mi się, że tu skończone. :3
Ferie, uwielbiany czas przez każdego ucznia Hogwartu, w końcu mogli zapomnieć o zajęciach, siedzeniu w książkach czy trenowaniu nowych zaklęć, był to czas odpoczynku i dobrej zabawy. W pierwotnym planie Ali miała wrócić na ferie do domu, nawet nie była zainteresowana wycieczką organizowaną w tym czasie, stęskniła się za rodzicami i chciała ich zobaczyć, jednakże dzień przed wyjazdem odwiedzili ją jej rodziciele, którzy jakimś cudem dowiedzieli się o wyjeździe i po dłuższych namowach i negocjacjach namówili ją na wycieczkę. Na początku brunetka była do tego bardzo sceptycznie nastawiona, jednak kiedy dowiedziała się że jej przyjaciele również zamierzają jechać , zmieniła trochę zdanie. Howard na miejsce dotarła wraz z resztą uczniów, właściwie otoczona przez przyjaciół, więc cała droga nie była aż tak tragiczna, wręcz przeciwnie, dzięki temu mieli czas porozmawiać i pośmiać się. W połowie drogi zmorzył ją sen, a kiedy się obudziła byli już na miejscu. Pierwszą rzeczą jaką zrobiła było zwiedzenie okolicy, nawet nie rozpakowała walizek tylko od razu ruszyła w plener. Cały ten wyjazd zapowiadał się naprawdę przyjemnie, w umówione miejsce przyszła o czasie, rozejrzała się gdy w końcu zobaczyła Antka siedzącego przy jednym ze stolików. Podeszła do niego z wielkim uśmiechem na ustach, nie widziała go zaledwie kilka dni a już się za nim stęskniła. Złożyła na jego policzku delikatnego całusa po czym usiadła naprzeciwko –Cześć ! – przywitała się z wielkim entuzjazmem w głosie -Co słychać u mojego ulubieńca ? - zapytała