To lodowisko być może nie grzeszy rozmiarem, ale z pewnością zapewni niezapomniane wrażenia! W rzeczywistości jest to jeziorko, które, zaklęte przez odpowiednie zaklęcia, nie jest w stanie się roztopić oraz w przeciwieństwie do większości naturalnych lodowisk, jest też całkowicie bezpieczne!
Drodzy turyści, zapewne zapytacie, skąd wziąć łyżwy? I tutaj zaczynają się schody, bowiem jeśli nie posiadacie własnych, trzeba liczyć na swoje szczęście - mianowicie, na dość zniszczonej tabliczce obok jeziora, widnieje napis ZAGADKA SFINKSA odpowiedź dobra - pojawiają się łyżwy w twoim rozmiarze, odpowiedź zła - niestety, dzisiaj się nie poślizgasz! Chcesz wypożyczyć łyżwy? Rzucaj kostkami! Liczba parzysta oznacza, iż na zagadkę, która pojawi się na tabliczce przed jeziorem, odpowiedziałeś dobrze i łyżwy pojawią się tuż obok ciebie, natomiast jeśli wyrzucisz liczbę nieparzystą, to przykro nam, możesz tylko obserwować znajomych, którzy dobrze się bawią.
Nienawidził zimy. Co w niej było takiego fajnego? Jak ktoś powie, że coś magicznego... To chyba zwariuje. On widzi jedynie biały puch, który nawet nie jest przyjemny w dotyku. Zimny, mokry... Ugh. Chyba robiła się z niego baba, skoro zaczyna o czymś takim myśleć. Przystanął i zapalił papierosa, który już dłuższy czas spoczywał w jego wargach. Czemu wyjechał na tę głupie ferie? Tak szczerze, to nawet nie trafił jeszcze do swojego pokoju. Nie martwił się tym za bardzo, bo i tak nie zamierzał tam spędzić zbyt wiele czasu. Pamięta jak to było w wakacje, wpadł w połowie wyjazdu, zmienił ciuchy i wyszedł. Tak właśnie postępował. Praktycznie w każdej dziedzinie. Zaciągnął się powoli i oparł o najbliższe drzewo, a jego ruch spowodował, że śnieg spadł na jego czuprynę, która jak zwykle była w nieładzie. Nawet nie miał siły aby wyjąć ręki drugiej ręki z kieszeni i go strzepnąć. Jedyne co czuł, to topniejący śnieg, który powoli spływał po jego głowie a później po karku. Wywołało to nieprzyjemny dreszcz. Zaciągnął się jeszcze raz, przetrzymując dym w płucach. Jedyna przyjemność, na jak było go teraz stać. Liczył na to, że spotka Elsie... Nie widział jej, a takie długie urywanie kontaktu z jej strony nie było dobrym znakiem. Zwykle to ona go szukała, po szkolnych korytarzach, jak i nie tylko. Spojrzał na zamarznięte jezioro, które robiła teraz za lodowisko. Z daleka widział jakąś parę, która w najlepsze się bawiła. Prze chwilę się im przyglądał a potem powrócił do obserwacji lodu... Jakby coś w nim widział. Wyciągnął papierosa z ust i wypuścił dym z płuc. Nie zabawiasz tutaj długo, prawda? Ten cichy głosik pojawił się w jego głowie. I jak zawsze, miał rację. Nie wiedział czego oczekiwał po tym, jak zjawi się na tych feriach. Podniósł głowę do góry i westchnął.
Lodowisko, w dodatku magiczne lodowisko. Dlaczego się tutaj wybrała? Była po prostu ciekawa tych okolic. Bardzo się cieszyła z tych ferii. Dlaczego nie? Nie musiała się użerać ze swoim rodzeństwem, a nawet nie wiedziala czy Philippe tutaj jest i szczerze powiedziawszy w ogóle ją to nie interesowało. Dostala list, od swojej macochy, która to zaprasza ją na uroczystą biesiadę z osobą towarzyszącą, oczywiście musiała dodać swoje dwa grosze, ale jednak miała ochotę się tam wybrać, dlaczego nie. Przecież bądź co bądź to jest jej przybrany brat i takie uroczystości mogą w jakimś tam stopniu ich zbliżyć do siebie. A zresztą nie chciała, aby kobieta była na nią za to zła, że nie pojawiła się mimo iż dostala zaproszenie. Wtedy mialaby u niej na prawdę przerąbane, a nie chciała sobie swojego życia uprzykszać, tak? Najwyżej teleportuje się stąd, bo pewnie ta impreza odbędzie się dość szybko. Chciala o tym porozmawiać z Anthonym dowiedzieć się czy aby nie poszedłby z nią. Ale po tych ostatnich akcentach będzie chcial w ogóle z nią rozmawiać. Szła przed siebie, chciała być sama? Być może tak. Ale gdy doszła do wyznaczonego miejsca zobaczyła ślizgona o którym właśnie to myslała, czyżby go przyciągnęła myślami? Miała nadzieję, że ten jej nie zignoruje tak jak to ona zrobiła. Oczywiście nie miałaby mu tego za złe, bo jak to mówią oko za oko ząb za ząb, tak? Podeszła bliżej. Nawet nie wiedziała, ze będzie na tych feriach bo niby skąd miała o tym wiedzieć? Od czasu spotkania w Hogmsmeade nie widzieli się do dzisiaj. - Jesteś... - mruknęła bardziej sama do siebie niż do niego, ale na pewno chłopak to usłyszał. Cieszyła się, że jest tutaj. Chciała do niego napisać z zapytaniem czy jedzie czy nie, ale nie miała odwagi. Zresztą teraz to nawet nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy. - Cieszę się. - oznajmiła opierając się o barierkę.
Łyżwy. Łyżwy, łyżwy. Tak dawno, dawno, dawno, dawno na nich nie jeździł. Matko. To taka wspaniała zabawa. I tak wielkie szczęście, że ,spotkał Sarę na korytarzu w hotelu. Za bardzo nie miał pomysłu, na to co mógłby porobić, chciał się w sumie poszwędać po całym tym Lynwood, ale szczęśliwie spotkał koleżanke, która zaproponowała mu wspólną wycieczkę na lodowisko. Nie trzeba było mu tego dwa razy powtarzać. Natychmiast poleciał do pokoju po swoją parę łyżew, po czym ruszył z Puchonką do tego magicznego miejsca. Nieco oddalili się od miasteczka, przez chwilę, zastanawiał się, czy aby na pewno idą na lodowisko. No bo, w sumie wyobrażał sobie je, jako takie normalne miejsce, pełne ludzi, z wypożyczalnią łyżew, muzyką i w ogóle miazga. Tymczasem to miejsce przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Piękne miejsce. A przede wszystkim ciche i ustronne. Miazga. I do tego jeszcze, nie było klasycznym lodowiskiem, tylko takim naturalnym – w sensie, zamarzniętym jeziorkiem. – Boże. Jak tu pięknie. – rzucił, rozdziawiając szczękę, z oczami jak spodki. Ostatnio tak miał, jak widział Hipogryfa. No. Wrażenie było podobne. W sensie, tak samo duże. Zasadniczo, były to pierwsze słowa, odkąd spotkał Sarę, które chyba nie wymagały większego komentarza. Wcześniej bowiem gadali tylko o podróży, o tym wspaniałym miejscu, w którym są. Thomas zdążył się przy okazji pochwalić dziewczynie, że nie bardzo ogarnia, gdzie tak właściwie są, ale jest fajnie. Chłopak natychmiast po wypowiedzeniu tych słów podskoczył i wylądował tyłkiem w zaspie śniegu. O to właśnie mu chodziło. Przynajmniej mógł w spokoju założyć swoje łyżwy. Gdy już to zrobił, stanął na lodzie. Matko. Tak dawno tego nie robił. Widać jednak, pewnych rzeczy się nie zapomina. Jazdy na rowerze, czytania, pisania no i jazdy na łyżwach też, oczywiście. Chłopak zaraz po tym, jak już złapał równowagę, oderwał się parę razy, po czym okrążył całe jeziorko kilka razy. W międzyczasie mało nie wpadł w jakąś parkę, którą oczywiście przeprosił. Miał też takie wrażenie, ze w czymś przeszkadza, ale nie bardzo był tego pewny..
Kiedy tylko spotkała Thomasa ucieszyła się. Od zajęć się nie widzieli, zresztą nie chciała takiej długiej trasy iść sama. No kto by chciał? Przyznam, że okolica była piękna. Śnieg dawał miejscy taką delikatność, a kiedy tylko słońce poświeciło, wszystko się iskrzyło. Uśmiechnięta szła z łyżwami w dłoni i podziwiała to wszystko. Powietrze było tu tak ostre, że na początku w ogóle nie chciała wyjmować rąk z kieszeni. Kiedy tylko się przyzwyczaiła, robiła kulki ze śniegu lub rzucała się w zaspy. No cóż, śnieg jest piękny i przyjemny w dotyku. Cała promieniowała radością. -Prawda. -Zagryzła wargę. Aż dech zaparło jej w piersi. Przez chwile chciała tu zamieszkać, ale domyśliła się że to nie miało by sensu. Pozostawić całą rodzinę i odbudowywać wszystko w nowej szkole? To raczej nie miało sensu. Kiedy zobaczyła jak Thomas wchodzi na Jeziorko które było Lodowiskiem, uśmiechnęła się pokiwała głową i sama ubrała swoje. Figurowe, jej ulubione. Sama w końcu znalazła się na lodzie. Zanim złapała równowagę zobaczyła jak chłopak wpada na jakąś parę. Hej, hej, hej! Czy to czasem nie była Adrienne? Nie widziała jej tak dawno że prawie jej nie rozpoznała. Podjechała najpierw do Thomasa. -Wszystko ok? Od dawna jeździsz? -Zaśmiała się. Jechała tyłem i patrzyła na dziewczynę. Jakim cudem ona spotkała się z nim? Nie wiedziała co i jak u nich, ale wiedziała że nie przepada za tym chłopakiem. W końcu nie raz ostrzegała Adrienne żeby się z nim nie spotykała. Jednak widziały się ostatnim razem, przed sylwestrem. A tak właściwie pisały. Wzięła głęboki oddech i odwróciła się.
Przymknął powieki i kolejny raz wypuścił dym... Który był dla jego płuc jak miód. Nie powinno się to tak odbywać ale co poradzisz, jak tak właśnie było. Powoli umierał... Pewnie jak każdy, który właśnie takie ma odczucie przy każdym mocniejszym zaciągnięciu się. Wsadził papierosa między wargi i wsunął bardziej dłonie do kieszeni spranych dżinsów. Nie lubił tego uczucia gdy zimny wiatr smagał jego twarz, byłoby okej, gdyby nie to, że wiatr aż szczypał... Tak, zdecydowanie nie lubił zimny i wszystkiego, co się z nią wiązało. Ferie, święta, śnieg, bałwany, sople, lodowiska... Dziwne, że jego nogi zabrały go właśnie nad to miejsce. Pamięta jeszcze, jak był mały i uczył się jeździć na łyżwach. Kąciki jego ust drgnęły a czoło lekko się zmarszczyło. Był do dupy, nawet jak na pierwszy raz... Jeszcze nigdy nie widział takiej łamagi. Bolący zadek i ta gorycz z powodu tego, że coś jednak mu nie wyszło. Miał może z siedem lat? Już sam nie pamiętał. Było to tak dawno temu. Wszystko co działo się za czasów jego rodziców, było jak za mgłą. Jego rozmyślenia, które wkradły się nieporządnie do jego głowy przerwał cichy głos. Z początku nie podejrzewał, że jest to do niego... Głos był znany jednak nie kojarzył go z żadną twarzą. Dopiero po chwili tej narastającej ciszy zorientował się, że to właśnie on jest adresatem. Powoli się odwrócił a jego oczom ukazała się twarz, którą już dawno chciał wymazać. Nie udawało mu się to, bo wciąż powracała. Jeszcze nigdy nie było mu tak trudno aby to zrobić... Z każdym innym było łatwiej. W jego głowie wciąż tkwiły słowa z jej ostatniego listu, który czytał bardzo długo. Nie rozumiał czemu do niego podeszła... Zgasił papierosa wierzchem buta i spojrzał w jej oczy. Tak zawsze, jak to robił wcześniej... Tylko teraz nie było w nich jakiegoś szczerego cieplejszego uczucia. Choć chciał, nie potrafił uśmiechnąć się do niej tak samo. Przez co pisała... Co ON pisał. Nie dawali sobie przecież żadnych nadziei. Zdania nie zmienił do teraz... Ale gdzieś w zakamarkach chciał, aby znów było tak samo. Spojrzał na chłopaka, który na niech o mało co nie wpadł. Nie rozpoznał go ale odprowadził go wzrokiem. Nieźle musiał skręcić skoro wyszedł niemalże za lodowisko. Po chwili znów przeniósł swoje spokojne spojrzenie na dziewczynę. -Tak?-Uniósł lekko brwi... Czemu nie możesz w to uwierzyć, idioto? Przecież to całkiem proste słowa. Pokręcił lekko głową i wzruszył lekko ramionami.-Nie spodziewałem się, że spotkam akurat Ciebie...-Powiedział zgodnie z prawdą. Jednak to, jak spojrzał na nią teraz mówiło, że również się cieszył... Poniekąd.
Widziała tę obojętność w oczach ślizgona. Mógł jej przecież powiedzieć, aby dziewczyna dała mu spokój, przecież nie będzie mu się narzucała, tak? Wolała mieć czystą sytuację. Tęsknila za nim, ale skoro on nie chciał ją widzieć to ona nie miała zamiaru go do niczego zmusić. Bo co to wtedy będzie za związek czy jakakolwiek znajomość? Takiej nie chciala i lepiej, żeby od razu jej o tym powiedział i będzie dla wszystkich łatwiej. Zanim ślizgon cokolwiek się odezwał na lodowisko wskoczyły dwie osoby. Hill, znala go, jak mogła go nie znać skoro był z tego samego roku co ona? Jednak tak się jakoś złożyło, że po prostu nie byli bardzo blisko siebie, być może Adrienne powinna tego żałować, bo mówią o nim, że jest na prawdę bardzo fajnym chłopakiem. Może właśnie takiej osoby jej brakowało, który trochę kolorowych chwil wprowadzi w jej życie. A tuż za nim na lodowisko wjechała Sarah. Sarah! Sama nie wierzyła własnym oczom. Jej najlepsza przyjaciółka z którą nie miała kontaktu od sylwestra i to się nazywa przyjaźń? Musialy bardzo poważnie porozmawiać. Oczywiście nie miała zamiaru jej do niczego zmuszać, być może nie miała ochoty ani czasu spotykać się z nią. Zresztą dowiedziała się z plotek, że Sarah ma chłopaka i to bardzo fajnego. Adrienne go kojarzyła, a nawet znała z imienia. Nie raz rozmawiali w pokoju wspólnym. Ale nie powiedzieć jej nic o tym? Aż tak bardzo nie miała czasu? Odwróciła wzrok, dlaczego? Dlatego, że Sarah miała swoje zdanie na temat Anthony'ego, a ona nie zawsze jej słuchała. Niby przyznała jej rację, ale to było dawno jeszcze przed feriami, przed sylwestrem. Teraz już Adrienne kompletnie nie wiedziała co miała o tym myśleć. Tęskniła za nim, a teraz stał się dla niej bardzo niemiły i kompletnie go nie poznawała. Może dać sobie spokój? Po co miała się męczyć? - Miałam dylemat czy jechać na ferie, ale w końcu się zdecydowałam. - mruknęła do niego dopiero teraz spoglądając mu w oczy. - Nadal masz zamiar rozmawiać ze mną jak z najgorszym wrogiem? - zapytała. Bo jeśli tak to ona sobie pójdzie, nie miala zamiaru wysłuchiwać jego skarg na jej zachowanie.
A co do cholery miał zrobić? Kazała się odpieprzyć... To i tak zrobił. W końcu jak sama napisała, niczego od niego nie chciała. Choć sam uważał, że ona wciąż nie wiedziała czego chciała. I tego się trzymał... Nie chciał jej tłumaczeń, dawno już to wytłumaczył dziewczynie, że nie tego od niej chciał. Nie lubił się tłumaczyć a co dopiero tego słuchać. Od nikogo by tego nie wymagał. Ale uciekanie od niego, wtedy, przed Chatą... Było cholernie dziecinne... Wkurzył się, dlatego, że nienawidził tego jak mało czego... To nie było w jej stylu aby robić coś takiego. I on przeniósł wzrok na te dwie osoby. Jak wspomniał, chłopak był jej zupełnie obcy. Dziewczynę znał jedynie z widzenia... I z tego, że była przyjaciółką Adrienne. Oczywiście, że pamiętał o niej... Wszystko co dziewczyna kiedykolwiek mu powiedziała, doskonale pamiętał. Co było najgorsze. Zmarszczył lekko brwi... No tak, bo najlepiej oceniać człowieka kompletnie go nie znając. Nie, czekajcie... Przecież go zna! Z opowiadań Adrienne... Bo to przecież wszystko o nim mówi. Najlepiej jest słuchać jednej strony, no nic, nie zamierzał wchodzić w te kwestie teraz. Nie będzie w końcu nikogo pouczał albo chociażby zbytnio się wysilał. Standardowy Anthony. Miał to gdzieś, czy wychodził perfekcyjnie w czyiś oczach... Szczególnie takich ludzi, którzy nie znając, oceniają. Skrzyżował dłonie na wysokości klatki piersiowej i cicho westchnął... Szukał czegoś prawdziwego, a kiedyś to właśnie ona taka była... Nie ukrywała tego co czuje, przynajmniej przy nim... Była prawdziwa. W najdrobniejszym calu. Spijał każde słowo z jej ust, bo wszystko było ważne. Każdy gest, sylaba czy też spojrzenie. Po tej całej akcji nie wiedział, w co ma wierzyć i jak się zachowywać... Czemu nie potrafiła tego zrozumieć? Nie oczekiwał zbyt wiele.... On potrafił zrozumieć.... Starał się, czasem stając przeciwko samemu sobie. Był dla niej niemiły? A jak miał się zachowywać. Zawsze był sobą, nawet w tych dziwnych okolicznościach. Nie ukrywał tego, jak się z tym czuł. -Nie musisz się mi tłumaczyć...-Uniósł kąciki ust, rozbawiony. A cała ta napięta atmosfera, która wzięła się znikąd... Wyparowała. -W końcu nie zasługę na Ciebie... A to równa się z Twoimi tłumaczeniami, Ad.-Spojrzał na nią. Sama tak napisała w liście... Podszedł do niej bliżej i pochylił głowę, dokładnie znajdując się teraz nad jej prawym uchem. Powoli zaciągnął się jej zapachem, co robił zawsze... Nie, to żaden fetysz. -Kochanie, gdybyś była wrogiem... Nawet nie zdołałabyś do mnie podejść.-Mruknął cicho, tak aby jedynie ona mogła to usłyszeć. Może po prostu nie poznała go do końca? Potrzebowali więcej czasu? Dobrze. Nigdy nie lubił się spieszyć. Co będzie, to będzie.
Adrienne oczywiście chciala coś do ślizgona, ale coś czego on nie może jej dać, a chodzi tutaj o miłość. Dziewczyna nie wierzyła, że Anthony mógłby być z nią i że mogą tworzyć bardzo zgraną parę, bo dlaczego grają tylko w kotka i myszkę i nic z tego nie wychodzi? Coś jednak musi być nie tak, prawda? Sama nie wiedziała czy ze sobą musi coś zrobić czy on. Adrienne nie ma zamiaru zmieniać się dla nikogo, jest taka jaka jest i musi ją zaakceptować jeśli wiążę z nią przyjaźń czy może coś więcej. Tak, ucieczka sprzed wrzeszczącej chaty była na prawdę bardzo dziecinnym rozwiązaniem, sama nie wiedziała dlaczego to zrobiła. Po prostu tak jakoś wyszło, teraz nie jest w stanie tego zmienić. Nawet jakby bardzo tego chciała. Anthony wiele dowiedział się o Sarze z ust Adrienne. Były na prawde bardzo dobrymi przyjaciółkami, nie zawsze jej słuchała, ale i zdarzały się takie momenty, że wysłuchala to co ma jej do powiedzenia i przemyślała to. Jeśli chodzi o jej zdanie o ślizgonie, miała swoje i Adrienne w tej kwestii w ogóle nie zważała na jej zdanie. Kobieta zmienną jest i pewnie Sara teraz myśli sobie, że przecież nie dawno napisała jej sowę, iż miała rację co do Anthony'ego, a teraz z nim rozmawia i to jeszcze ma zamiar go zaprosić na tę uroczystość Philippe. Szczerze, najchętniej powiedziałaby mu to i odeszła, ale nie mogła tak prosto z mostu rzucić do niego czy nie pójdzie z nią. Obawiała się, ze się nie zgodzi, zresztą czego ona mogła od niego oczekiwać? Najwyżej pójdzie sama na tę uroczystość, jednak już widzi te miny Sophie i Philippe, że nie mogła sobie nikogo znaleźć na ten bankiet. Aż wstrygnęła się na samą myśl. Nie, sama nie może tam pójść - to wykluczone. Zawsze była prawdziwa i chyba nadal jest, nie ma w zwyczaju nikogo okłamywać, bo sama nie lubi kłamstwa chyba że to jest kłamstwo w dobrej wierze. - Anthony nie gadaj takich głupot. A jeśli Ci kiedyś tak powiedziałam to musiałeś mnie porządnie zdenerwować. - mruknęła do niego. Również chciała się chociaż przy nim uśmiechnąć, ale jakos nie potrafiła. Nadal czuła to napięcie, czuła taką ścianę przez którą nie może się przebić. - To dlaczego odzywasz się do mnie tak, jakbym co najmniej połamała Ci różdżkę? - zapytała. Teraz to ona chciała trochę dominować w tych pytaniach, nie jak pod chatą gdzie jedynie się tłumaczyła. Nie miała obowiązku mu się tłumaczyć przecież podobnie jak i on.
To czemu zaprzecza swoim słowom? To najbardziej go irytowało. Nie zdarzało mu się mówić jednego, a robić drugiego... Czy zaprzeczać słowom, które napisał na papierze. Dlaczego więc ona tak robi? I czemu była pewna, że nie mógł jej tego dać? On nie nazywał tego miłością, nie ufał temu płytkiemu słowu... Ludzie potem zwalają na nie winę, gdy to jest wyłącznie ich sprawka... Tak właśnie on to postrzegał. On chciał dać jej więcej niż to, chciał dać siebie... A to nigdy mu się nie przydarzyło. Chciał otoczyć ją swoimi ramionami, aby nie musiała się już niczym martwić. A co ona zrobiła? Nic. To chyba było najgorsze. I on nie chce aby się zmieniała! Po cholerę miałaby to robić? Ugh. Weźcie tu zrozumcie kobiety! Lubił posiadać kontrolę nad sytuację a tutaj? Tutaj jej nie miał. I to wkurzało. Nie chciał rozmyślać o tej jej całej znajomej, bo gdyby chciała go poznać, podeszłaby... Choć trudno jest go złapać. Ale zawsze coś, nawet dla dobra swojej przyjaciółki... Tak dziewczyny chyba robią, prawda? Nie znał się na tym. Sam nie posiadał bliższych przyjaciół, ludziom nie powinno ufać się bezgranicznie... A właśnie o to chodziło, prawda? Przynajmniej w drobnej mierze. Został do tego myślenia przyzwyczajony, z czasem to samo wkradło się do jego umysłu i tam zostało. Po prostu okazało się to prawdą. Dlatego nie mógłby powiedzieć, że El czy nawet Matt wiedzą o nim wszystko... Prawda jest taka, że nikt nie znał go tak dobrze. Nie znał jego historii, tego co robił wcześniej, zanim przyszedł do szkoły i nawet w trakcie jej. Poza tym, uważał, że obarczanie kogoś własnymi problemu(w sumie, to chodzi wyłącznie o jego problemy) jest zbyteczne. Nikt normalny tego nie zniesie... -Ale nie wzbraniaj się przed własnymi słowami... Mam pokazać Ci list? Tylko nie wiem, czemu najpierw mnie w nim przepraszałaś...-Mruknął spokojnie i przejechał palcem po jej policzku, jakby był to całkiem normalny i wręcz naturalny gest. Uniósł dziwnie kąciki ust. -Mówię normalnie.-Powiedział spokojnie i spojrzał na nią z góry, jak zawsze... W końcu ten wzrost ma swoje wady i zalety. To jednak było zaletą, dla niego ofc.-Jak mamy się zachować po tych listach? Kazałaś mi się odpieprzyć... Owszem, też byłem ostry, choć to Ty klarowniej się wyraziłaś.-Powiedział.-Złość piękności szkodzi...-Dodał spokojnie, przekrzywiając lekko głowę. Nie mógł spokojnie dać jej odejść. Lubił ją a gdy się złościła, szczególnie na niego, była jeszcze bardziej urocza. Dominować nad nim? Mmm, udało jej się? Bo tego nie odczuł... Choć byłoby zabawnie. -I wierz lub nie... Traktowałem Cię łagodnie.-Powiedział spokojnie i przejechał dłońmi po jej ramionach. Na sam koniec delikatnie musnął jej dłonie, które były zbyt zimne. Ujął je i podniósł, chowając w swoich, o wiele większych. Zaczął w nie chuchać. -Zastanawiam się... Wiedziałaś jaki jestem, znałaś historię moich... Mhm, "związków"... A jednak, dalej w to brniesz... Już dawno zadecydowałaś...Spojrzał na nią, wciąż z tym dziwnym spokojem wymalowanym na twarzy. Niebieskie oczy Ślizgona wydawały się teraz zimniejsze, choć nie było to z jego winy. Tak miał.
Zaprzeczała swoim słowom być może dlatego, że sama się już w tym wszystkim pogubiła. Chyba za bardzo go pragnęła i sama już nie wiedziała co ma robić, ażeby było dobrze. Myślała, że to co robi jest dobre, ale tylko przez to pogorszyła tę sytuację. Kochała go, on o tym wiedział, bo mu to powiedziała i nic z tego sobie nie robił, jedynie napisał jej list przez który jeszcze gorsza była ich sytuacja i przez długi okres czasu nie widywali się. Nawet w szkole w jakiś sposób unikali się. A na pewno unikała go Adrienne, sama nie wiedziała dlaczego, ale chyba bała się rozmowy z nim. Mimo iż chciała się do niego zbliżyć przez swoje zachowanie jeszcze bardziej się od siebie oddalili. Ile ona by dała, ażeby Anthony przytulił ją i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Ale czy gdyby nie uciekła wtedy przed chatą to cokolwiek by zmieniło? Wtedy była na prawdę bardzo niemiła atmosfera. Chodziło o jej nagie zdjęcie, które Philippe jej pokazał, ażeby tylko Celie się nie dowiedziała. Była mu w jakiś sposób wdzięczna, że nikomu o tym więcej nie powiedział, ale za to skąd dowiedział się Anthony? Wtedy chciała się od niego dowiedzieć, ale nie dowiedziała się. Nie chciał jej tego powiedzieć, dlatego chciała od razu porozmawiać ze swoim przybranym bratem, ale czas leciał, a ona uznała to za niepotrzebne, bo co to miałoby zmienić? Przecież to już się stało, zdjęcie wędrowało po szkole, teraz juz ta sprawa ucichła, być może wszyscy się o tym nie dowiedzieli, przynajmniej miala taka nadzieję. Sara przecież o tym nie wiedziała, bo inaczej na pewno coś by jej na ten temat powiedziała. Bo na pewno byłaby zainteresowana skąd to zdjęcie się wzięło i dlaczego wygladała na nim tak jakby sama tego chciała. - Przecież wiem co Ci wysyłałam. - powiedziała do niego i odwróciła wzrok. Musiała najwyraźniej pisać go pod jakąś presją, na pewno ją posiadała skoro była na niego zła to już skutkowało tym, że sama nie wiedziała co pisała. - Mnie i tak już nie zaszkodzi... Byłam zdenerwowana, sama z połowy z tych listów nie pamiętam. - mruknęła do niego. Dopiero teraz spojrzała na niego z powrotem. - To mam się cieszyć z tego, że potraktowałeś mnie łagodniej? - zapytała unosząc brwi. Miała się poczuć przez to jakoś lepiej czy co? Spoglądała na jego ruchy kiedy to próbował ogrzać jej ręce. Nie można było powiedzieć, bo na prawdę było to bardzo przyjemne. - Wiem jaki jesteś. Gdyby mnie się to nie podobało bym nie spotykała się z Toba kiedy tylko mogę. Najchętniej nie puściłabym Cię już nawet na krok. - mruknęła uciekając swoimi dłońmi od niego i chowając je do kieszeni od kurtki. Za każdym razem musi wysłuchiwać jaki to on jest? Ona o tym wiedziała. Gdyby jej się to nie podobało by się z nim nie spotykała i nie starała się o jego względy, prawda?
Dlatego powiedział. Niech przyjdzie do niego, gdy będzie wszystkiego pewna. Nie chciał aby tak postępowała, wbrew sobie... Tylko po to, aby zadowolić jego chorą osobę. Tak... Zdążyła mu rzucić to wyznanie, w liście... Zdziwił się, owszem. Ale co miał z tym fantem zrobić? Nie chciał aby znalazła się w takiej samej sytuacji, co lata temu inna dziewczyna. Zmarszczył lekko brwi i szybko wyrzucić te wspomnienia ze swojej głosy, obiecał sobie coś... Nie powróci do tej sytuacji myślami. Poza tym, Adrienne była mądrzejsza. Przynajmniej takie miał nadzieje. Wtedy gdy te słowa dotarły do jego umysłu, nie wiedział co ma powiedzieć. Owszem, podejrzewał, że darzyła go uczuciem ale czymś takim? On nie potrafił okazywać swoich uczuć, robił to na swoje sposoby... A jeżeli to jej nie wystarczało... Nie wiedział, co dalej. Ale po co miał to robić? Aby okłamywać siebie i ją? NIGDY nie jest dobrze. Zawsze się coś komplikuje, ale bez tego nie nazwaliby tego życiem. To właśnie problemy i cała beznadziejna reszta pozwala przygotować się na coś gorsze. A jeżeli chodzi o to zdjęcie... Powiedział jej, że usłyszał takie plotki, a że im nie wierzył... Poszedł do niej. A ona jedynie potwierdziła to, co przypadkowo gdzieś usłyszał. Zapewne było to wtedy gdy przechadzał się po dziedzińcu a jakaś para uczniów rozmawiała... Dziewczyny, nie mające nic lepszego do roboty. Nie ukrywał tego przed nią... Nie było to istotne i uważał, że już wtedy to sobie wyjaśnili. On był wyrozumiały, spokojny... Nie oczekiwał od niej, Bóg wie ile, ale to ona zaczęła histeryzować... I w tej kwestii nie będzie słuchał sprzeciwów. Jak w ogóle przeszło jej przez myśl, że mógł to komukolwiek powiedzieć? Co to za chore spekulacje? Nawet biorąc pod uwagę fakt, że nie są razem... Zalazła mu za skórę... Nie zrobiłby tego, nic nie byłoby w stanie usprawiedliwić takiego zachowania. Udupianie ludzi to nie jego działka... -Dobrze.-Mruknął spokojnie. Dlatego on nie odpisywał. Pisanie pod presją czy w akcie złości, nigdy nie wychodziło mu dobrze. Dałby sobie głowę uciąć, że gdyby tak zrobił... Dziewczyna nigdy nie odezwałby się do niego... Potrafił być nieprzyjemny... A sam doskonale wiedział, że słowa potrafią ranić najbardziej. -Nie oczekuje od Ciebie usprawiedliwień... Dobrze o tym wiesz.-Powiedział i przyglądał się jej. Skrzyżował dłonie na wysokości klatki piersiowej. -Tak! Bo to oznacza, że nie chciałem Cię ranić... Kiedy to do Ciebie dotrze, mała cholero?-Jego głos brzmiał już cieplej, a sam był raczej rozbawiony. -Nie umiem inaczej okazywać uczuć... Widziały gały co brały.-Nagle rozłożył dłonie, jakby chciał jej pokazać to, w czym się zakochała... Czego wciąż nie rozumiał. Czemu? Czemu on? -Adrienne, skoro wiesz jaki jestem... I w jakiś sposób to zaakceptowałaś... Nie widzę powodów, dlaczego się ode mnie odwracasz. Teraz.-Powiedział i podrapał się po zaroście, z którym powinien już coś zrobić. Spojrzał za siebie, jakby chcąc uchwycić wzrokiem wszystko, co za nim było... Potem znów przeniósł na nią swoje spojrzenie. To czemu teraz robi wszystko, aby odszedł? Czemu gdy on robi krok do przodu, ona się cofa? Nie miało to sensu. A właśnie tak to widział.
Cieszyła się kiedy dziewczyna ją zauważyła, nawet do niej pomachała. Cieszyła się, że jednak o sobie nie zapomniały. Może do niej podejdzie później? Możliwe. Ale teraz swój czas zarezerwowała dla Thomasa, więc uśmiechnęła się do niego. -A tak umiesz, Panie wywrotka? -Zaśmiała się i podjechała na środek Jeziorka. Szybko, bardzo i piruecik w powietrzu. Zaśmiała się i zaczęła jechać do tyłu, obróciła się i pochyliła. Jechała na jednej nodze. Uśmiechnęła się. Wyglądała jak jakiś ptak, i tak się też czuła. Jak się to nazywało? Piruet w pozycji wagi? Tak, chyba tak. Kiedyś uczyła się Łyżwiarstwa Figurowego, na własną rękę. Nie było to za łatwe, ale jak widać umie co nieco. Nie to że się popisuje, od dawna nie jeździła i chciała znów poczuć Lód pod nogami. Teraz jej się coś przypomniało, a tak dokładnie Toeloop. Uśmiechnęła się lekko i rozpędziła do tyłu. No, no uda ci się. , pomyślała. Po chwili przełożyła ciężar na zewnętrzną krawędzi prawej nogi. Teraz lewą nogę wbiła w lód. Śnieg sypał się za jej łyżwą i wyglądał na prawdę pięknie. Jakby go tworzyła. Zaśmiała się, szkoda że nie mogła tego widzieć z perspektywy Thomasa. Po chwili wróciła do niego. -Wyglądało jako tako? -Spojrzała na niego. Zagryzła wargę i uśmiechnęła się. -Fajnie było wrócić na lód.
EEEEEEEEEJ! ON UMIAŁ JEŹDZIĆ NA ŁYŻWACH! A to, że wpadł na tamtą parkę.. Cóż. Powiedziałbym z chęcią, że zrobił to specjalnie, żeby ich zdenerwować, ale niestety do takowych ludzi nie należał, tak? No tak, rzekłbym stety, ale nie w tym wypadku, bowiem on bardzo, ale to bardzo nie chciał tego zrobić, a wpadł w tamtych bo.. no i wstyd się przyznać. Trochę za bardzo się rozpędził. No okej, jak zobaczył piruet Sary to tylko rozdziawił gębę, jak głupi. Aż tak nie umiał. - Grywałem tylko w hokeja, albo po prostu jeździłem, przykro mi. – powiedział, z uśmiechem i niemałym podziwem w głosie do dziewczyny, który chyba był największym komplementem i nie musiał niczego więcej mówić. Choć osobiście uważał łyżwiarstwo figurowe za sport niemęski, to uwielbiał oglądać facetów, wykonujących rozmaite figury. Taki to był dziwny typ z tego Hilla. Ale cóż, tak już miał. Kiedy przybliżył się do dziewczyny, w zasadzie począł przyglądać się tamtej dwójce. No okej, jedno z nich znał. Tożsamość drugiego pozostawała zagadką. – To Adrienne, prawda? – spytał koleżankę. Liczył na jej odpowiedź, bo przecież ona, sobie tylko znanymi sposobami znała znakomitą większość, o ile nie całość tego Zamku. Masakra. Że jej się chciało. I żeby miała w dodatku jakiś wrogów, ale nie. Nikogo. Albo przynajmniej on o nikim nie słyszał. Wspaniałe, naprawdę. Chciałby znać tylu ludzi. Albo nie. Jednak nie chciał. Na dłuższą metę męczące. No i ten. Utrudnia egzystencje w szkole. I te fanki.. No dobra. ich by pewnie nadal nie było. Chłopak lekko się zamyślił, kiedy zobaczył jak tamten kładzie sobie dłoń na jej policzku i w ogóle jakieś takie próby nawiązania kontaktu fizycznego. – Są razem? – spytał, nieco zazdrosny. Doskonale wiedział, jakim powodzeniem cieszy się wśród reszty Puchonów, panna Lorrain. Nie, żeby u niego też. Po prostu była ładna. Może nawet bardzo. Może.. Ale no cóż. Jak widać zajęta. I dobrze, bo jak doszedł ostatnio, poza sporą dawką adrenaliny i śmiechu nie jest w stanie nic kobiecie zaoferować. No, a ileż można się tylko dobrze bawić? Proza życia dopada w końcu każdego, nie? No właśnie, a cały problem polegał na tym, że Thomas znalazł na nią lekarstwo właśnie w uśmiechu. Cóż. – Dobra. Pobawmy się trochę! – zarządził, podjeżdżając na skraj jeziorka, w celu nabrania śniegu i uformowania kulki. Następnie podjechał bliżej Sary i gdy był jakieś kilka metrów przed nią wymierzył i wyparował pigułą prosto w jej brzuch. – Jeden zero! Czekam na rewanż! – rzucił uradowany zdobytym punktem. Jakoś trzeba było odreagować te złe myśli, które teraz mu towarzyszyły. A to był dobry sposób.
A niby co on sobie myślał, że Adi czekała na ich spotkania tylko po to, bo miała ochotę napić się z nim piwa kremowego? Dziewczynie na prawdę bardzo na nim zależało, uprzedzał ją, że to nie będzie łatwe mówił za każdym razem jaki to on jest i dał jej do zrozumienia, że nie będzie to po prostu łatwe. Owszem, wolałaby, ażeby to on za nią biegał i poniekąd tak było, bo to on chciał się spotykać, to on rzucał do niej słodkie słówka. Bardzo chciała, ażeby te chwilę wróciły, ale miała czas. Nie musiała dostawać wszystko wtedy kiedy chciała. Ona będzie starała się o niego walczyć, ale kiedy uzna, że po prostu nie daje rady odpuści sobie. Nie da się mieć wsyzstkiego i może Adrienne nigdy nie dostanie tylko dla siebie Anthony'ego i będzie musiała się z tym jakoś pogodzić. Oczywiście, gdyby człowiek żyl bez problemów to co to jest za życie? Człowiek chyba by się zanudził, a na pewno puchonka, która wiecznie ma z czymś problem. Już taka po prostu była, była bardzo problemowym człowiekiem i lubila mieć wszystko zapięte na ostatni guzik, chociaż prawie zawsze jej to nie wychodzi, ale to było kompletnie nie ważne. Wtedy bardzo się ucieszyła, że Anthony po prostu nie wydarł się na nią za to zdjęcie tylko zapytał czy to jest prawda. A co wtedy miała powiedzieć? Powiedziala, że tak to jest prawda tylko za cholere nie wiedziała jak to zdjęcie trafiło do osób trzecich. Ona sama o tym zdjęciu nie wiedziala, albo ktoś jej zrobił je z ukrycia, albo po prostu był to jakiś głupi żart. Nie miała zamiaru dłużej o tym myśleć, bo to minęło i miała nadzieję, że nie powróci. Skończyło się na tym, że sprawa po prostu ucichła, a na pewno nie będzie tego jeszcze bardziej nagłaśniać, bo nawet jej bratu o to chodziło, ażeby obeszło to wszystkich i zostało pomiędzy nimi i pewnie tak to właśnie się skończyło. - A jeśli chodzi o uczucia, Anthony powiedz mi co o mnie myślisz czy cokolwiek do mnie czujesz? I nie mów, że nie potrafisz tego określić. - powiedziała. Pewnie od razu chciałby się wymigać i powiedzieć po prostu 'nie wiem'. Dlatego też od razu zastrzegła mu, że ma powiedzieć to co czuje i aby sama dowiedziała się na czym stoi, bo jednak walczyć o coś czego nigdy nie dostanie jest trochę bez sensu mimo iż na prawdę na tym najbardziej człowiekowi zależy. - Nie odwracam się po prostu zimno mi w ręce. - zaśmiała się i pokazała mu język. Miała nadzieję, że teraz ta rozmowa będzie szla innym torem i że nie będzie się bała spojrzeć mu prosto w oczy.
-Jakoś nigdy mnie nie ciągnęło do Hokeja. -Zaśmiała się. Wolała Łyżwiarstwo figurowe, ale są w Kanadzie! Nic nie wiedziała o tym sporcie, tym bardziej o co w nim chodzi. Że niby odbijało cię krążek i trzeba było go wbić do bramki? Trochę nudne, ale może jak by się wczytała to dowiedziałaby się czegoś więcej? A tu chyba liczy się tylko hokej i.. łosie? I klony w końcu mają jego liść na fladze. Co to niby jest? Jakieś symboliczne czy coś? Dziwny kraj, ale jak piękny! Zresztą dziewczyna nie należy do tych co wieżą w stereotypy. Na przykład taki jeden że w Kanadzie boją się ciemności, jaki to ma sens? To że jeden człowiek jej się boi, nie oznacza że reszta też! Ale już dobrze, wróćmy na ziemie. -Tak, to ona. -Uśmiechnęła się na myśl o niej. -Nie wiem, dawno z nią nie rozmawiałam. Mam nadzieje że nie... -Dodała, tylko nie wiedziała czy dla siebie, czy dla chłopaka. Sarah wyczuła tą nutkę zazdrości, ale nie chciała zaczynać tematu. Jeszcze dowiedziałaby się czegoś, albo wręcz przeciwnie i debilny temat związków by się zaczął. Spojrzała zmartwiona na Ad. Na prawdę nie chciała żeby była z tym pacanem, no chyba że coś się zmieniło i nagle jest wspaniały. Dla niej zawsze będzie palantem który zwodził Adrienne. Miała nadzieje że oparł się jej ślicznej buzi i nadal sobie dogryzają. Oczywiście chciała żeby dziewczyna była szczęśliwa, ale nie z nim. Z każdym, ale nie z nim. To jej najlepsza przyjaciółka i nie wypadało by żeby życzyła im źle... -Ej! -Zaśmiała się i popatrzyła na chłopaka który triumfował, że zdobył jeden punkt. -Zaraz go dostaniesz! -Podjechała do brzegu po śnieg. Naprała odpowiednią ilość, i rozpędziła się widząc jak daleko jest Thomas. Chciała żeby jej nie zauważył więc kucnęła, i kiedy była na tyle blisko wycelowała w brzuch. I trafiła! Chłopak nie wiedział co się dzieje, a Sarah z rękami w górze robiła gółka. Jeden jeden! -Kiedy była koło niego powiedziała.
Tak. Chciałby aby wyglądało to właśnie tak. Przychodzi do niego, piją piwo, rozmawiają... Bez tych nacisków, bez żadnych komplikacji. Prosta sytuacja. Stawiał jasno sprawę, już na samym początku i oczekiwał odrobiny tej dojrzałości i z jej strony. Może sam był skomplikowany, nigdy nie wiadomo co mu przyjdzie do głowy czy o czym myśli ale sprawy stawia jasno i zwięźle. Czy ona nie pamięta, że właśnie tak było? Miała go tylko dla siebie. To jej poświęcał najwięcej czasu, nawet przez długi okres czasu nie rozmawiał z El, bo to właśnie Adriennie cały czas chodziła mu po głowie. Miała go, mogła wciąż go mieć, bo podawał się jak na tacy. Ale miał dość czeka, aż ona sama się o tym zorientuje. Myślał, że wiedziała tylko bała się tego, co z tego wszystkiego wyniknie. Westchnął ciężko i spojrzał na punkt, który znajdował się gdzieś nad jej głową. Do sprawy zdjęcia nie chciał wracać, bo nie widział w tym żadnego sensu. Wypowiedział się na ten temat, poznał jej wersję a skoro ona mówiła, że nie wie jak to się stało. Dobrze. Miał jedynie nadzieje, że go nie okłamuje. Ale znając ją, nie chciałaby sobie robić pod górkę, dlatego szybko tę opcję zniwelował. Jego pytanie zbiło ją z tropu i już miał się wycofać. Tak, chciał po prostu odwrócić się i odejść, zostawiając ją z tym. Co on do niej czuł? Wiedział co czuł, jeszcze przed tym całym jej wyjazdem. Potem postarał się po prostu zapomnieć, dlaczego? Bo tak było łatwiej. W jego przypadku zapominanie wychodzi idealnie. Ale gdy tak na nią patrzył, z tym wyczekującym spojrzeniem... Niemalże błagającym. W końcu zawsze byłeś szczery, wobec siebie i innych Anthony. To dlaczego tak trudno zrobić to teraz? Oparł się o drzewo, które wcześniej robiło za jego podpórkę. Przymknął powieki. -Wiem co czułem, przed tym całym Twoim zniknięciem...-Zaczął powoli.-Powiedziałem już wtedy, że chcę z Tobą być. A jeszcze żadna tego z moich ust nie usłyszała... -Spojrzał na nią a jego wzrok był tak intensywny... Bolał aż jego.-To była całkiem prosta sprawa... Ale wszystko się pokomplikowało, gdy w jednej sekundzie zniknęłaś, nie dając mi znaku życia. Już wtedy zacząłem się zastanawiać czy to nie z mojej winy... Może nie byłaś gotowa... Nie wiem.-Westchnął i wyciągnął papierosa, którego szybko zapalił.-Czy cokolwiek do Ciebie czuje? Kpisz sobie ze mnie?! To chyba oczywiste! Do cholery mam dosyć tego powtarzania się i udowadniania Ci!-Nagle się wyprostował, powoli wypuszczając dym z płuc.-Wiesz co myślę? W Tobie pojawiła się chwila wahania, w to wszystko i w moją osobę... I dlaczego tak trudno to zrozumieć.-Powiedział spokojnie. Chciała wiedzieć co czuł i myślał? O niej i o tym wszystkim? Proszę bardzo!-Mam dosyć tego nacisku na mnie... Nienawidzę tego i doskonale o tym wiesz a jednak wciąż to robisz... Aby sobie udowodnić coś? Aby to wahanie ustąpiło?-Wzruszył lekko ramionami. Spojrzał na nią i przekrzywił lekko głowę.-Musisz wiedzieć, że byłaś jedyną osobą, do której cokolwiek czułem... Czuję. To nie jest tak, że od tak zapomnę o wszystkim, choć próbowałem. Bo czułem się, jakby ktoś robił sobie ze mnie jaja... Ale w Twoim przypadku mi to nie wychodzi-Pokiwał lekko głową. Odrzucił gdzieś papierosa, który zniknął w biały puchu. Podszedł do niej powoli. -Nie wiem czy to Ci wyjaśniłem czy nie... Nie obchodzi mnie to teraz. Wiesz co myślę i tyle.-Zgarnął kilka kosmyków jej włosów za ucho i uśmiechnął się sam do siebie. Zrobił duży krok do tyłu, aby w spokoju ją obserwować. Czuj się nieswojo z tym, co właśnie powiedział. Nie mówił o uczuciach, bo było to dla bab... Nie był w tym ani dobry ani nic... Nie nadawał się do tego i koniec. Miała nadzieję, że będzie to szło innym torem? Ale przecież sama zmusiła go do tego cholernego wyznania...
Czuła wzrok jeżdżących na sobie dlatego na chwilę przeniosła swoje spojrzenie na nich. Tak, nie myliła się. Najwyraźniej rozmawiali o nich, bo przyglądali się im i tak jakby ich obgadywali. Adrienne nawet nie musieli mówić o czym rozmawiali, bo pewnie Sara mówiła jaki to Anthony jest. Dlaczego była do niego tak nastawiona? Przecież nic takiego nie zrobił, a na pewno nie jej chyba że dziewczyna nic o tym nie wiedziała. Ale to było raczej nie możliwe, to by wyszło na jaw, bo Anthony czy Sarah pewnie by jej o tym powiedzieli. Chyba, że łączyła ich jakaś większa tajemnica, ale co to takiego mogło być? Teraz się nad tym w ogóle nie zastanawiała, bo po co? Po co miała sobie zaprzątać tym głowę. Jeśli nawet tak było to była tylko i wyłącznie ich sprawa. Być może były takie momenty, że miała go tylko dla siebie, ale najwyraźniej nie czuła tego, nie czuła się pewna, ażeby mu o tym powiedzieć i cokolwiek z tym zrobić. Bylo minęło, czasu nie da się cofnąć, a kto wie może to ich trochę czegoś nauczy? Może przez to jakoś bardziej będą o siebie dbać czy coś? - Anthony wiem, że zniknęłam nadal masz zamiar mi to wypominać? Nie wiem, może przez swoje życie nauczyłam się, że o wszystko muszę się starać, a Ciebie dostałam. Być może właśnie dlatego... - sama nie wiedziała. Po prostu nie wykorzystała tej sytuacji i tyle. Wyciągnął papierosa dlatego wywnioskowała, że może jest zdenerwowany? Bo z tego co wiedziala to ludzie często palili papierosy właśnie z nerwów. Tak bardzo chciała się dowiedzieć co on tak na prawdę o niej myśli. Wierzyła mu, ale wiadomo nie zawsze mówi się to co tak na prawdę się w danym momencie czuje. Może nie chciał jej zrobić przykrości, albo coś w tym stylu? Ale jednak to była dość poważna rozmowa dlatego chyba nie powinien sobie robić z niej żartów. Chociaż on nie żartował, już trochę go zna i nigdy u niego tego nie wyczuła. - Czujesz do mnie coś, ale co Anthony? Sympatię? - powiedziała do niego i przybliżyła się tym samym do niego. Teraz to ona chwyciła jego dłoń w swoją.
Nie przejmował się tamtą parką. Do cholery, w końcu rozmawiał z nią... Co będzie się przejmował laską, która pozjadała wszystkie rozumu i zazdrosnym koleszką? I czemu zaczęła snuć jakieś przypuszczenia, że niby coś z Sarah? Musiałby być nieźle popierdolony aby w jakikolwiek sposób zbliżyć się do tamtej dziewczyny. Nie interesowała go w żaden sposób... A takimi osobami się nie zajmował, po prostu nie czuł potrzeby wymiany zdań z nimi, czy czegokolwiek. Skąd jej to przyszło do głowy? Nie miała się czego chwycić, to zaczyna wysuwać jakieś irracjonalne wnioski? Kobiety. Skoro tego nie czuła, nie widział w tym sensu. Nie mógł dać jej więcej, bo dawał z siebie wszystko. Nie był przyzwyczajony do takich rzeczy, owszem... Ale skoro jej to nie wystarczyło, sory, niech szuka kogoś innego. Najwidoczniej jego czas minął. -Kurwa nie wypominam Ci tego. Tylko mówię. Chciałaś wiedzieć co czuje i myślę?! Czy nie zrobiłem tego przed chwilą?!-Aż uniósł głos.-Zwariuje przez Ciebie...-Powiedział już ciszej jednak w jego głosie był wyczuwalny wysiłek.-Dlatego co? Powiedz mi. Ja jestem wobec Ciebie szczery ale jeszcze niczego nie usłyszałem od Ciebie... Każesz mi się tłumaczyć, naciskasz na mnie a ja wbrew sobie robię to!-Przyjrzał się jej. Będzie musiał się napić, wcale nie spocznie to na szklance czy nawet butelce. Zapalił go, bo musiał się czego chwycić, namacalnego... A papierosy zawsze miał pod ręką, tak samą jak zapalniczkę, którą bawił się... Ogień. Mimo, że go nienawidził był jedyną stałą rzeczą w jego życiu. -Cholera... Czy Ty siebie słyszysz?-Uniósł wysoko brwi. Czy on przed chwilą jej tego nie powiedział? Jego twarz mówiła wszystko... Zawiódł się... Na niej. Był z siebie dumny, że zdołał tyle z siebie wyrzucić. Dosłownie wszystko a ona jeszcze potem się pyta co do niej czuje? Już miał odejść, bo zwyczajnie nie miał sił, ale chwyciła jego dłoń. Zmarszczył mocno brwi jakby walczył sam ze sobą. Odwzajemnił uścisk, więc nawet gdyby chciała go szybko puścić... On będzie musiał na to pozwolić.... -Adrienne... Nie mam już sił... Powiedziałem wszystko a jak nie potrafisz, czy nie chcesz, nie wiem... Zrozumieć tego... -Pokręcił lekko głową. Nie dokończył zdania, bo ona doskonale zna dalszą treść. Jest to walka z wiatrakami.... Tak to się chyba nazywa.
Na prawdę Adrienne żałowała, że Anthony nie zna się z Sarą, w końcu to jest jej najlepsza przyjaciółka, a więc fajnie by było gdyby się chociaż znali. No ale skoro nie to nie. Ona tego od nikogo nie oczekiwała. Sara miała swoje zdanie na ten temat, a Adrienne nie miała zamiaru jej słuchać, na pewno nie jeśli chodzi o ślizgona. Nie mogła nic na niego mówić skoro tak na prawdę go w ogóle nie znała. Oczywiście wcześniej myślała, że miała rację co do niego, ale chyba sama Adrienne trochę wtedy przesadziła. Po prostu potrzebowała kogoś bliskiego i tak się jej usprawiedliwiła. A wszystko przeszło i teraz ich rozmowa nadal trwała, a Adrienne na pewno teraz pierwsza nie odejdzie. Już nie popełni tego samego błędu co wcześniej. Jeśli on odejdzie zrozumie to. Nie musiał przecież tutaj stać i jej wysłuchiwać, a tym bardziej jej się tłumaczyć, bo właśnie ostatnio tak to wygląda, że Anthony się jej spowiada i wyznaje swoje uczucia. Cieszyła się z tego, że jest z nią szczery i to czasami aż do bólu, ale wyznaje zdanie, że lepiej znać bardzo bolesną prawdę niżeli kłamstwa. Nie, nikogo czas nie minął. Anthony'ego czas się dopiero zaczyna. Nie pozwoli mu odejść. - Jestem nauczona, że niczego nie dostawałam na tacy. Zawsze rodzeństwo mnie gnębiło i o wszystko musialam ich prosić i walczyć. Ciebie dostałam od losu jakby w prezencie, a na prawdę nigdy nic nie dostawałam. Nie jestem do tego przyzwyczajona Anthony. - powiedziała do niego. Chciała być z nim po prostu szczera i jak najbardziej była. Miała nadzieję, że ją zrozumie. Może być to trudne. - Tak, słyszę Cię. Chce być po prostu pewna Anthony. - powiedziala. Nie chciała go tym wzburzyć w żadnym stopniu. Musiała to wiedzieć, a skoro czuł cos do niej to co mu zależało powiedzieć to drugi raz? - Już nic więcej nie mów... - mruknęła do niego i przybliżyła usta do jego ust, aby złożyć na jego ustach skromny pocałunek. Może to wszystko zmieni? Mimo iż długo już o siebie walczą to był ich pierwszy pocałunek. Chciała, żeby był idealny i dla niej był.
A on niczego nie żałował. No dobra, może jednej imprezy jeszcze za czasów gdy miał z kumplami po piętnaście lat... Długa historia, zabawna nawet. Tylko jedno ci w głowie, chłopcze. A wracając do tematu, zawsze bawiło go to... Ile razy to ludzie będą zszokowani gdy bliżej go poznają. Zawsze było tak, że uciekali gdzie pieprz rośnie, bo owszem, nie miał za dobrej reputacji... W wielu kwestiach. Jednak gdy dochodzi do konfrontacji, face to face, wszystko się zmienia. I nawet z tym całym zapleczem jakie posiada, przekonuje do siebie ludzi. Ah ten magnetyzm, rodzina Robserts'ów już tak miała. Ojciec i matka potrafili przekonać do siebie ludzi, nieważne czy była to tylko iluzja... Pomagało to im, w tym co tam po cichaczu robili. A on chciał odejść, żeby bardziej tego nie komplikować. Wiedział, że jak dalej tak pójdzie to Adrienne znowu ucieknie... Tym razem pewnie na zawsze. Czy nie byłoby tak wygodniej Anthony? Ta myśl go poraziła... Zawsze szedł na wygodę, nawet jeżeli krzywdził kogoś czy siebie... Pomyślał tak, bo wiedział, że dziewczyna będzie cierpiała. Przez niego. Jego przeznaczeniem chyba było zadawać ból, nawet nieświadomie... Kolejna rzecz, w której przypominał rodziców... Tak się przed tym wzbraniał ale w jego żyłach właśnie taka krew płynęła, czarna... Nie zasłużył na to, aby Ad czy ktokolwiek mógł obdarzyć go takowym uczuciem. To było nie fair, w końcu sam nie był do tego zdolny. -Pamiętasz jak kiedyś mówiłem, że nie mamy wracać do przeszłości? Bo to tylko strata czasu, nie naprawimy tego...-Powiedział spokojnie i spojrzał na nią.-Ja od mojej się nie uwolnię, nawet gdy cudem zapomnę. Ona zawsze była i wraca... Nie chcę abyś przez to cierpiała.-Nikomu tego nie życzył, była to jego sprawa. Udawało mu się te wszystkie sprawy od siebie oddzielać, ale ostatnio coraz częściej czuł, że to właśnie jest ten czas gdy to co zbudował, wybuchnie a on będzie musiał na nowo to zbierać. -Nie powtórzę się choć wiem, że właśnie tego chcesz... Nie jest to dla mnie łatwe.-Jego spojrzenie jedynie błagało aby nie naciskała na niego... Naciskanie na niego zawsze źle wychodziło, przynosiło to jedynie odwrotny skutek a on sam wtedy nad sobą nie panuje. Był tym wszystkim zmęczony, nawet nie miał sił aby wytłumaczyć jej cokolwiek... Nie przepadał za takim sobą, zmęczonym i wyczerpanym. To nie był on. Nagle zrobiła coś, czego się nie spodziewał. Nie wiedział czy zrobiła to, aby zakończyć rozmowę czy po prostu... Nie myślał teraz zbyt logicznie. Przysunął się do niej bliżej, ujmując jej drobną twarz w dłonie i oddając pocałunek, przedłużając go... Nie mógł się przed tym powstrzymać, nie chciał...
Anthony był na prawdę bardzo ciekawym osobnikiem. Mało to znała ślizgonów ze szkoły i żaden nie przypadł jej tak bardzo do gustu jak on. Wydawało jej się, że on jedynie gra prawdziwego ślizgona, a tak na prawdę nie czuł się prawdziwym ślizgonem. Potrafił inaczej rozmawiać z ludźmi niż tylko mieć do wszystkich pretensje i patrzeć na czystość krwi. Jeśli chodzi o to, to ona nawet nie wiedziała czy on jest czystokrwistym czarodziejem. Ona? Ona również miała dość dużą procentowość krwi, ale szczerze powiedziawszy kompletnie ją to nie obchodziło. Nie znała swojej matki, nigdy się nią bardziej nie interesowała, skoro zostawiła ją ojca i po prostu odeszła. Co to jest za matka? Żadna matka się tak nie zachowuje. Gdyby odszedł Adrienne by tego nie wytrzymała. Owszem, Adrienne również uciekła, ale wróciła. Nie wyobrażała sobie go nie widywać. Już nie musiała z nim być, ale musiała go chociaż widzieć i od czasu do czasu porozmawiać. Pewnie byłoby to dla niej nieco trudne, ale po jakimś czasie by się przyzwyczaiła. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Ale do cholery, ona go kochała, więc nie wyobrażała sobie nie mieć go tylko dla siebie. Każdy zakochany człowiek chce osiągnąć swój cel, a jej celem na ten moment jest zdobycie Anthony'ego. Była w stanie zrobić wszystko. - To co było już nie wróci i na pewno tego się nie naprawi. Trzeba myśleć o tym co będzie. - powiedziała do niego. Po co użerać się ze sprawami które mialy miejsce wcześniej? To było bez sensu. Jedynie będą sobie pluć w brodę i tyle będą z tego mieć, więc to na prawdę było bez sensu. Trzeba było o tym zapomnieć i iść dalej. A może będzie jeszcze lepiej. Spojrzała mu w oczy. Nie chciał aby go naciskała to nie będzie się już na ten temat nic odzywać. Może tak będzie lepiej i dla niej i dla niego? Cieszyła się, że Anthony całował ją i nie miał ochoty przestać. Adrienne nie zostawała mu dłużna i oddawała caly czas pocałunek. Nie interesowało ją to, że Sarah z Thomasem na nich patrzą. Przecież to nie była ich sprawa. Na pewno później będzie wysłuchiwała co ona zrobiła, czemu i w ogóle, ale musieli ją zrozumieć, a na pewno Sarah.
Myliła się. Czuł się tym książkowym Ślizgonem aż za bardzo, jednak po prostu tego nie pokazywał... Prawda jest taka, że nie pokazuje tej części siebie, nikomu. Mogła jedynie wyczuć tę namiastkę, w listach, które były przesączone jadem, wściekłością i bólem. Tak było kiedyś, był narwany i głupi... Ale przecież ludzie się nie zmieniają, szczególnie on... Zwyczajnie zepchnął tę nieporządną część siebie jak wszystko inne w głąb swojego umysłu. A zrobił się tam już niezły bałagan. To, że umiał rozmawiać z każdym było dziwne, owszem, bo nawet nie stara się aby przekonać do siebie ludzi. Po prostu robi to co zwykle, filozofuje i zachowuje się czasem jakby nie miał jakieś klepki. Wiedział, że jest to dar... Odziedziczony zapewne. Nie chodziło mu o czystość krwi, jest to zbyt banalne... Nie sądzisz? Patrzeć na kogoś przez ten pryzmat. Chodziło o coś głębiej zakorzenionego. Byłby ostatnim chamem gdyby tak zrobił, jednak bardzo często zastanawia się nad tym czy aby tak nie było najlepiej. Nie tylko dla Adrienne, dla wszystkich. Zakończyłby naukę i po prostu gdzieś wyruszył, tak jak zawsze chciał. Bez żadnych ograniczeń. Samotność zawsze mu służyła, choć czasem aż wariował ale od czego ma się pubowych kolegów? Wiedział jednak, że byłoby to cholernie trudne. Nawet jak dla niego, tego który zawsze powtarzał, że nie przejmuje się ludzkimi uczuciami. Słabeusz z siebie, wiesz Anthony? A ona zasługiwała na kogoś lepszego, z tym jednym faktem zgadzał się z Sarah. Nie zmieni swojego zdania, nawet gdyby Ad próbowała wybić mu to siłą z głowy. -Adrienne, nie wszystko jest takie proste.-Powiedział i uniósł leniwie kąciki ust. -I nie do końca masz rację co do tego, że to nie wróci.-Mruknął i przekrzywił głowę na bok. Niestety. Nie wyobrażała sobie nawet, co siedzi w jego głowie... Co czeka tam na niego. Zaśmiał się cicho i oderwał się od niej, a było to trudne. Objął ją rękoma i oparł podbródek na jej głowie, uprzednio całując jej czoło. Przymknął powieki, tak, już wiedział co musiał zrobić. Będzie za to płonąć w piekle, choć czy już tam nie jest? Ale chciał jeszcze przez moment cieszyć się jej obecnością. Jakby w ogóle był tego godzien.
Oj tam, oj tam, zaraz patrzyli. No dobra, przez chwilę , ale potem wrócili do swoich zajęć, prawda? Oczywiście Thomas co jakiś czas zerkał w tamtym kierunku, z zazdrością. Serio mu się trafiło. Gdyby ktoś go spytał o zdanie, choć i tak nikt nie spyta, to powiedziałby temu facetowi – nie pamiętał, czy jego imię padło, czy nie padło – żeby pieprzył to wszystko. W końcu takie panny, jak Adrienne to już rzadkość. W sensie, tak ładne. Problem na ogół polegał na tym, że raczej nie gustowały w chłopakach w swoim wieku, wybierając raczej tych starszych. Ku uciesze reszty Puchonów, a także innych osobników płci męskiej z jego rocznika no i kilku pokrewnych czy to w górę, czy to w dół. Zostawił jednak te rozmyślania, bowiem miał tu jedną bitwę do wygrania. Aktualnie żadna ze stron nie osiągnęła prowadzenia, co miał nadzieję, niedługo ulegnie zmianie. Z resztą, zaczął jeździć w te i we w te, żeby uniknąć potencjalnego pocisku ze strony Sary. W międzyczasie sam począł formować pocisk, który notabene, wyszedł całkiem zgrabny. Miał taki aerodynamiczny kształt. Odpowiednio rzucony, mógł dać mu cenne zwycięstwo. Pod warunkiem, że trafi. Sarah tak cudownie się ustawiła. Już miał rzucić, kiedy nagle dziewczyna ruszyła z miejsca. Miał zamiar trafić ją w locie, lecz niestety. Rzucił nieco za późno, przez co zamiast w dziewczynę.. trafił w tego chłopaka, obściskującego się z Adrienne. Akurat, szczęśliwie im nie przeszkodził w pocałunku. No i nie trafił w głowę, ale jakoś w plecy chłopaka. – Przepraszam! – krzyknął machając do niego porozumiewawczo, że to jego wina. – Nie chciałem! To miało być w nią! – dorzucił, wskazując ręką na przyjaciółkę. Liczył na to, że tamten nie jest jakimś głupim i mściwym Ślizgonem, traktującym innych Avadką za każdą zniewagę, czy jakieś inne rzeczy. W sumie, nie wyglądał groźnie, ale cholera go tam wie. Niejeden seryjny morderca na pierwszy rzut oka wyglądał normalnie.
Musiał, musiał prawda? Jeśli by tak nie kombinował to trafiłby Sarę, a nie Antony' ego który nie grzeszył cierpliwością. Westchnęła. No to co? Trzeba się poświęcić prawda? Podjechała do Thomasa który właśnie przepraszał chłopaka. Miała nadzieje że pogada z przyjaciółką, ale nie w takiej sytuacji. Na spokojnie, jakoś w milszym i cieplejszym otoczeniu. -Adrienne... -Co się będzie wypowiadać, lub przepraszać za chłopaka. Podjechała do dziewczyny i mocno ją przytuliła. Jezu jak ona tęskniła, musiała jej opowiedzieć to wszystko co się wydarzyło. A było tego całkiem sporo, zejście z Jimem, potem nakrycie go na obmacywaniu się z Allem no i depresja którą właśnie przechodzi. Jak ona mogła jej o tym nie wspomnieć? Ah, pewnie myślała że to nie temat, który można przekazać przez kartkę. -Tęskniłam za tobą! Nawet nie wiesz jak bardzo... -Uśmiechnęła się. Chciałaby żeby były same, ale nie... życie nigdy nie da jej tego bonusiku. Nie ważne że jest milimetr od rzucenia się w przepaść. -Możecie nas zostawić na chwile same? Proszę. -Miała ich błagać, czy sami by się domyślili? To chyba jest logiczne że chciała pogadać z przyjaciółką, a oni stali i się gapili.
Może i się czuł tym prawdziwym ślizgonem, ale dla niej nim nie był. Znała wielu ślizgonów i on charakterem nie jest do nich w ogóle podobny. Mógł sobie myśleć co chciał, ale teraz cieszyła się, że go ma przy sobie. Mogli na spokojnie porozmawiać i wyjaśnić sobie wszystko. Może właśnie przyszedł ten moment kiedy będzie im dane normalnie ze sobą rozmawiać bez żadnych kłótni i wreszcie będą razem? Czyżby jej marzenia miały sie stać rzeczywistością? Szczerze powiedziawszy obawiala się, że to jest za proste, żeby moglo być prawdziwe. Ona zasługiwała na kogoś lepszego ile razy ona to słyszała? Te zdanie bardzo ją denerwowało. Słyszała już to kilkakrotnie i gdyby ona tak samo uważała, przecież zostawiłaby go dla świętego swojego spokoju. - Co masz na myśli? - zapytała. Chciala się dowiedzieć dlaczego on jej to mówi. Co chciał ją zostawić? Jeśli tak Anthony będzie na straconym miejscu. Ona by mu tego już nie wybaczyła. Jakby teraz po tym wszystkim wyjechał i zostawił ją. Ona jest tylko człowiekiem przecież ona ma też serce i w końcu jej to serce pęknie. Chciala jeszcze coś dopowiedzieć, ale Thomas jej kolega z domu rzucił prosto w Anthony'ego kulką śniegu. Cholera! Co on zrobił? Nie mogla sobie z nim spokojnie porozmawiać czy co? Ale tak to jest gdy już dochodzili do sedna sprawy musieli się teraz do nich przyłączyć? Nic sie nie odzywała, nawet nie broniła Thomasa, bo szczerze powiedziawszy należało mu się jeśli Anthony cos tam mu zrobi. Thomas był jej obojętny, po prostu kolega z klasy, często ze sobą nie rozmawiali co jest dziwne, bo Sarah przecież dobrze kumplowała się z Thomasem. Nagle Sarah przytulila się do niej. Tęskniła za nią na prawdę. Bardzo za nią tęsknila. Obawiała się, że ich przyjaźń nie przetrwa z pewnościa dziewczyny musza walczyć o tę przyjaźń. - Ja również za Tobą tęsknilam. - powiedziała do niej i uśmiechnęła się lekko, no bo z czego miala się cieszyć? Spoglądała od czasu do czasu na Anthony'ego. Pójdzie czy nie? Chciała z nim jeszcze porozmawiać. Miala go zaprosić przecież na uroczystość Philippe. Po słowach Sary, aby Ci je zostawiły przeniosła na Anthony'ego błagalny wzrok, ażeby nie odchdoził, a poczekał.