Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Wzgórze za miasteczkiem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptyWto 14 Sty 2014 - 11:19;

Wzgórze za miasteczkiem Silverstar-hill-snow-covered-alpine-meadow-silver-star-andy-smy
Zimą to ulubione miejsce wszystkich małych i dużych czarodziejów, którzy lubią zaszaleć na sankach! Na szczycie wzgórza znajduje się niewielka komórka, z której możesz pożyczyć sanki, więc nie przejmuj się, jeśli nie zabrałeś własnych!

1,3 - jesteś prawdziwym mistrzem saneczkarskim! Nikt nie może cię dogonić, sanki niosą cię z niesamowitą prędkością! Wiatr we włosach, śnieg za kołnierzem... to jest to! Na pewno nie oszukiwałeś, zaczarowując swój środek transportu?
4,5 - wygląda na to, że nie bawiłeś się w to od dzieciństwa i trochę zapomniałeś, jak kierować sankami. W ostatniej chwili wyminąłeś drzewo, jednak na głowę spadła ci wielka śniegowa czapa, brr, nic przyjemnego!
2,6 - zdaje się, że to jeden z tych dni, kiedy lepiej siedzieć przy kominku i sączyć gorącą czekoladę zamiast szaleć na dworze. Twoje sanki były uszkodzone i w połowie drogi jedna płoza po prostu odpadła, a ty wylądowałeś w zaspie. Jakoś się z niej wygramoliłeś, ale jesteś cały mokry, poobijany i przemarznięty. Lepiej szybko się rozgrzej, bo przeziębienie murowane!
Powrót do góry Go down


Oliver Watson
Oliver Watson

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 32
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 2728
  Liczba postów : 738
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5797-oliver-maximillian-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5804-interesy-i-inne-dziwne-rzeczy#167346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7170-oliver-maximillian-watson#204318
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptyWto 28 Sty 2014 - 20:41;

Kolejny dzień ferii, chciał go przespać, chciał leżeć w łóżku godzinami i udawać, że nic nie jest istotne. Kurewsko tego pragnął, ale nie. Nie teraz. Bo inni współlokatorzy zrobili mu pobudkę, więc podniósł się z łóżka żałując, że w ogóle tu przyjechał. Na co liczył? Ostatnio tak wiele się działo w jego życiu, że już nie wiedział jak zatrzymać tą pętle. Próbował, miał tu wyjechać, żeby dobrze się bawić, a ostatnio nie potrafił tego robić. Wciąż dręczyły go wyrzuty sumienia, że wziął tabletkę, że odważył się na to, żeby złagodzić głupie torsje. Oczywiście niesiony wyrzutami sumienia zwymiotował ją, jednak to nie było już to. On to po prostu wziął.
Chciało mu się wykrzyczeć, że ten beznadziejny świat go boli, że to żałosne, że tak naprawdę wszystko się w ten sposób pokręciło, ale nie mógł już nic zrobić. Było mu słabo w pewien sposób. Chciał przeprosić cały świat, a jednak nie mógłby się na to zdobyć. Choć to część terapii, żeby się uleczyć. Żeby dać sobie radę. Jednak nałóg to choroba nieuleczalna, można było przyćmić jej działanie, jednak nie można było się tego pozbyć na zawsze. Oliver zbyt dobrze o tym wiedział, więc niósł ze sobą podwójny ciężar.
Narzucił na siebie kurtkę, którą szczelnie zapiął... Ostatnio wciąż mu było zimno. Nie mógł się pozbyć tego parszywego uczucia, nie mógł. Nie potrafił nic zrobić, co by mu pomogło. Nie mógł. Od tak po prostu. Kolejny objaw, kolejna słabość. Zatem szedł przez Lynwood, lecz i ten spacer wydał mu się niewystarczający. Obszedł bowiem wioskę wzdłuż i wszerz, jednak na niewiele się to zdało, bo to wciąż za mało. Chciał iść zdecydowanie dalej, poza granice rozsądku, poza ciasny umysł, który pokazywał mu tak niewielką część tego świata. I tym sposobem dotarł do wzgórza za miasteczkiem... O dziwo nie było tu nikogo, ani jednej żywej duszyczki oprócz mężczyzny wypożyczającego saneczki. Zatem Oliver nic nie tracił, prawda?
Pustki i tak nie dało się nakarmić, więc wypożyczył takie, które kojarzyły mu się z tymi, na których zjeżdżali razem z CoCo, Joan i Charlie... Takie jasne, drewniane... Jakby zbyt idealny na ich rodzinę. Popatrzył zatem na sanki, a potem na siebie. Zwariował?
Nie zastanawiał się nad tym zbyt długo, bo zaraz zjechał i zrobił to tak brawurowo, że aż był z siebie dumny. Taki zdolny z niego człowiek chociaż w tej kategorii? Brawo Oliver, zostań gwiazdą saneczkarstwa.

(1)
Powrót do góry Go down


Neva Ruby Drayton
Neva Ruby Drayton

Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 25
  Liczba postów : 402
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6781-neva-r-drayton
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6785-nevowa-sowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7201-neva-ruby-drayton
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptySro 29 Sty 2014 - 18:36;

Dzisiejszego poranka całkiem szybko i sprawnie opuściła cieplutki motel, mając dość zamknięcia w drewnianym bunkrze, jak zwykła nazywać swój pokój. Był przytulny, jasne, a zapach drewna naprawdę jej nie przeszkadzał, ale cholera no ileż można tak siedzieć?  Już dawno doszła do siebie po męczącej podróży. Wypoczęła. Czuła się bardzo zrelaksowana i jedynym, czego jej teraz było potrzeba do pełni zadowolenia, było świeże, chłodne powietrze. Ubrała się więc ciepło i wyruszyła na oględziny bajecznego Lynwood.
Chodziła długo i daleko, kompletnie niezrażona mrozem atakującym jej policzki i wszechobecnym śniegiem, który od czasu do czasu, w nikłym świetle promieni słonecznych, mienił się wszystkimi barwami, migocząc przed jej oczyma i sprawiając, że czuła się, jakby ktoś oślepił ją zaklęciem. Potrzebowała odrobiny ruchu. Dopiero tutaj zdała sobie sprawę, że od kilku dni jej umysł był zamroczony, jakiś nieswój. Tkwiła w dziwnym stanie, jaki napawał ją nieuzasadnionym lękiem. Bo niby czego mogła się bać? Nie znajdowała się w żadnym zagrożeniu, jej rodzina wiodła spokojne życie, jej własne również było pozbawione jakichś dramatów i tragedii godnych przedstawienia na deskach teatru. Więc o co tutaj chodziło? Nie miała pojęcia, a to wyjątkowo działało jej na nerwy. Będąc w Londynie, w zgiełku obowiązków utraciła gdzieś świadomość, co w niej siedzi. Nie posiadała czasu na to, by zastanowić się nad podobnymi kwestiami. I dopiero tutaj, w Kanadzie, pewne fakty mocno w nią uderzyły. Czuła się tak, jakby mroźne powietrze przywracało trzeźwość jej umysłowi, który balował sobie i chlał ostro przez co najmniej tydzień. To było dziwne. A równocześnie jakieś uspakajające.
Rozmyślając tak, nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się na jakimś wzgórzu, otoczonym przez iglaste drzewa. Było dosyć strome, w śniegu wyżłobiony był zjazd.. Sanki? Zaśmiała się sama z siebie, wypożyczając jedną parę. Dlaczego nie, powrót do dzieciństwa mógł okazać się tym, czego potrzebuje. Znalazła sobie miejsce, usiadła i popatrzyła w dół, z subtelnym uśmiechem. Pamiętała, jak chodziła na sanki z ojcem, kiedy była mała. Zwykle lądowała w wielkich zaspach, nierzadko tak, że tylko nogi jej wystawały. Leon wówczas wyciągał swoją przemoczoną, całą obsypaną białym puchem gwiazdę zimowych rozrywek i śmiał się z niej, nazywając Śnieżynką. Brzmi banalnie, ale wtedy była naprawdę szczęśliwa. Mimo wszystko, mimo problemów, zmartwień.. Te beztroskie chwile były jednymi z jej najpiękniejszych wspomnień. I trochę to smutne, że jej dobre wspomnienia nie zawierały postaci matki. Ale to nie był czas na takie myśli. Neva odepchnęła się i już pędziła w dół z zaskakująco dużą prędkością. Jej ciemne włosy tańczyły na wietrze, kiedy zjeżdżała wyjątkowo bez żadnych zakłóceń i kłopotów. Wow, czyżby wreszcie dojrzała do sanek? Gdy zatrzymała się, zeszła wdzięcznie i zauważyła, że nie jest tu sama. Co za zrządzenie losu. Zmrużyła delikatnie oczy, oślepiona bielą śniegu.
- Oliver?
Postąpiła ku niemu parę kroków, odrobinę się ślizgając. No dobra, nie odrobinę. W mocnym poślizgu wpadła na niego z impetem, mocno zakłócając równowagę ich obojga. Czyli jednak wyląduje dzisiaj w zaspie? A miało byś tak pięknie!
- Kurwa.

(3)
Powrót do góry Go down


Oliver Watson
Oliver Watson

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 32
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 2728
  Liczba postów : 738
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5797-oliver-maximillian-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5804-interesy-i-inne-dziwne-rzeczy#167346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7170-oliver-maximillian-watson#204318
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptyCzw 30 Sty 2014 - 21:41;

Potrafił zjeżdżać na sankach, był mugolem. To była jego rozrywka w latach dzieciństwa. Uwielbiał to. Po prostu czuł się wtedy jeszcze bardziej beztroski, choć nigdy nie był zbyt odpowiedzialnym typem... Nigdy. To była podstawowa wada Watsona, zawsze robił, ale nie myślał o tym co będzie potem. Nie udawał, że jest wspaniały, bo nigdy nie był. Wszystko po prostu się działo. Teraz zjeżdżał na wesoło, choć po pierwszym zjeździe siedział na sankach wpatrując się w czubki swoich butów. Nie chciało mu się wspinać na górę. Pod wzgórzem też było całkiem przyjemnie. Widział innych zjeżdżających. Przyszedł ktoś, kto również wypożyczył sanki i oto turlał się w jego stronę. Oliver jakby spiął się odrobinę obawiając się zetknięcia z danym osobnikiem. Nawet przez chwilę chciał czmychnąć, np. uciekając gdzieś daleko, ale był zbyt leniwy. Poza tym wytłumaczył sobie, że zjeżdżająca osoba nie jest żadnym zagrożeniem, więc czemu miałby uciekać? I właśnie to pozwoliło mu zostać, wepchnąć mocniej dłonie w kieszeni dziurawej kurtki i uśmiechać się, jakby wygrał jakąś kwotę pieniężną. Choć nigdy mu się to nie zdarzyło. Nigdy nie miał szczęścia do konkursów, loterii czy znalezisk, nawet czterolistna koniczyna nigdy nie wyskoczyła przed nim na łące. Najpierw zaczęły go unikać symbole szczęścia, potem samo szczęście... Jakby znalazły sobie idealną kryjówkę razem. Jego uwadze jednak nie umknął fakt, że ktoś go zawołał. Uniósł wyżej głowę i przeniósł swój wzrok na istotkę zakopaną w ciepłych ubraniach... Ten głos... Delikatność twarzy. Poznawał ją. Doszukiwał się teraz wspomnienia, które łączyłby ich oboje iii... Nie szukał zbyt długo. W jego głowie czaiła się teraz chmurka z jej imieniem, którego jeszcze przez chwilę specjalnie unikał. Wszak był wtedy na ostrym haju. Był niby trzeźwy, ale jednak dryfował na granicy szaleństwa. Nawet zdążył uwierzyć, że dziewczyna była wytworem jego wyobraźni. Ale oto znów stała przed nim. Całkowicie fizyczna, prawdziwa... Również marzła. Zatem żyła. Nie była żadnym wytworem. Oli spojrzywszy na nią nie powstrzymał się od lekkiego uśmiechu.
- Więc? Jak się czujesz z myślą, że wywieźli nas do zakichanej Kanady? - Spytał. Bo uważał, że Kanada jest zakichana, zimna, głupia i w ogóle okropna i gdyby miał opcję, to cofnąłby się do swojego mieszkania, a właściwie do pokoju. Łóżko, możliwość gapienia się w sufit we własnej samotni upijając się kolejną butelką wody. Czy to złe? Aczkolwiek tam była CoCo, Jura, Felicie... A tu była Charlie. Nie było miejsca, w którym mógłby odpocząć. Choć żadnego z problemów nie był gotowy też usunąć. Zakichana Kanada przyniosła więcej bólu niż pociechy.
- Zimno tu, bardzo zimno. Nie lubię zimna. Ale lubię zimę. Czujesz to? - I zaczął się śmiać, bo wszystko co powiedział zabrzmiało idiotycznie, ale było prawdą.
Powrót do góry Go down


Neva Ruby Drayton
Neva Ruby Drayton

Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 25
  Liczba postów : 402
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6781-neva-r-drayton
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6785-nevowa-sowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7201-neva-ruby-drayton
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptySob 1 Lut 2014 - 0:07;

Nie miała okazji widzieć go od tamtego dziwacznego spotkania na korytarzu, więc nie była do końca pewna, jak powinna się zachować. Gdy tylko odzyskała kontrolę nad swoim ciałem i przestała się chwiać, co swoją drogą uzyskała dzięki podtrzymaniu się ramion Olivera, odsunęła się na typowo koleżeński dystans, przypatrując ciekawie postaci studenta.
- Do twarzy Ci z uśmiechem. – zauważyła beztrosko, stawiając po prostu na normalność. W końcu to, co wydarzyło się w Hogwarcie, jakiekolwiek by nie było, należało już do przeszłości. Nie zaszło między nimi przecież nic złego. To było dość intensywne, fakt, ale teraz byli tutaj, w Kanadzie, oboje świeżo po zjeździe na sankach. Swoją drogą chyba jedna z najbardziej naturalnych sytuacji, w jakiej mogła go spotkać. Także subtelnie się uśmiechnęła, odrzucając nieposłuszne włosy na plecy. Mróz szczypał ją w policzki, lekko je różowiąc.
- Chyba lepiej niż Ty. – odpowiedziała na jego pytanie, śmiejąc się. Optymistyczne podejście do sprawy widocznie było mu kompletnie obce. Ona miała mniejsze wymagania. A może zwyczajnie łatwiej było jej się przystosowywać do nowych okoliczności? Właściwie w każdej rzeczy potrafiła znaleźć coś pozytywnego. A przynajmniej starała się. Nie dla niej żałowanie decyzji. Skoro już tu przyjechała, wykorzysta ten czas najlepiej, jak potrafi. Co będzie, to będzie. Ostatecznie zawsze mogła postanowić, że już nigdy więcej nie przybędzie do Kanady. Nie było nic do stracenia.
- Nie jest źle. Mogło być gorzej, serio. Okolica jest naprawdę piękna, a do mrozu można przywyknąć.
Wzruszyła drobnymi ramionami. Pewnie i tak go nie przekona, ale co jej tam. Neva miała tendencję do zauważania piękna we wszystkim, co ją otaczało. I tak widząc śnieg nie myślała o tym, jak ciężko się po nim stąpa, a o jego cudownym migotaniu w blasku słońca. Chociaż nierzadko doprowadzało ją to do mrużenia oczu i chwilowego ślepnięcia. Patrząc na Watsona nie skupiała się na jego zbyt chudej sylwetce i ewentualnych śladach po wyniszczaniu lekami. Widziała człowieka. Pięknego, naturalnego człowieka z bliznami, które ani trochę nie ujmowały jego urokowi, a nawet dodawały mu go. Bo cóż było bardziej doskonałe, niż pseudo niedoskonałości?
Jego śmiech podziałał na nią rozweselająco. I nie umiała mu nie zawtórować. Przy okazji pewnie spłoszyła potencjalne zwierzęta kryjące się za wysokimi drzewami. Jak kiedyś, podczas polowań.. Nieważne.
- Wiem o co ci chodzi. Nie lubię moknąć, ale deszcz jest spoko.
Uniosła ręce w takim geście, jakby pytała, o co tutaj chodzi i co jest z nimi nie tak. Bo chyba coś było. Uśmiechnęła się do niego szczerze, przyjaźnie. Z nutką czegoś, czego nie potrafiła sama nazwać.
- Pewnie wolałbyś relaks pod palemką, z drinkiem w dłoni. Zgadłam?
Spojrzała na niego wymownie. Ale w tym spojrzeniu kryło się coś jeszcze. Nieme pytanie o jego samopoczucie. Nawiązanie do tamtego spotkania. A może nie było nic głębszego w tych piwnych tęczówkach? Kto wie.
Powrót do góry Go down


Oliver Watson
Oliver Watson

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 32
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 2728
  Liczba postów : 738
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5797-oliver-maximillian-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5804-interesy-i-inne-dziwne-rzeczy#167346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7170-oliver-maximillian-watson#204318
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptySob 1 Lut 2014 - 16:52;

Gdyby Oliver był nieco innym facetem pewnie teraz czułby się skrępowany całą sytuacją i tylko gapił się na nią w tępy sposób, by dojść do tego po co to wszystko się stało, ale on dopiero wracał do siebie, wciąż dryfował gdzieś indziej. Nie ogarniał już nikogo i niczego, chciał pomóc, ale w jakiś pokręcony sposób nie umiał tego wszystkiego po prostu uporządkować. W jego głowie tonęło teraz kilka imion osób, z którymi powinien teraz być jako ktoś odpowiedzialny. Np. jego siostra, która była w ciąży, albo druga siostra, która zabiła człowieka. Biedny Oliver nie ogarniał świata zewnętrznego, jakaś tam jego część była wdzięczna Nevie, że nie należała do dziewczyn, które uwielbiały poważne rozmowy i teraz nie zarzucała go niewygodnymi pytaniami. Sam niedokładnie wiedział, co to tamto wszystko znaczyło i dlaczego stało to co się stało. Po prostu jej wtedy potrzebował, wziął to co wydawało mu się odpowiednie, a teraz... Uśmiechnął się do niej jeszcze raz, gdy powiedziała, że mu to pasuje. Podniósł się z saneczek podając jej rękę, co by mogli sobie pomagać przy powolnym wspinaniu się na górkę. Bo przecież niestety nie było tu żadnego wyciągu. Saneczki powinny być zaczarowane i wciągnąć je na górę, ale jak widać nie kwapiły się do tego. Zatem ściskał jej rączkę i prowadził ją na górę grzecznie patrząc się na nią z zastanowieniem. Również wrócił do korytarzowych wspomnień dochodząc do tego, że to jednak nie był sen.
- Tak, relaks pod palemką brzmi spoko. To jak? Ogarniesz mi palemkę i drink? Możesz robić za słoneczko. - Zaśmiał się. Tak, miał słabość do ładnych dziewcząt. Ona była ciepła, czysta, niesplamiona żadnymi przykrymi wspomnieniami czy zdarzeniami. Nie mieli wspólnej przeszłości. Pomimo tylu lat wspólnej nauki znali się tylko z imienia, a teraz jakoś wszystko zbliżyło ich do siebie... Jakby los chciał, żeby właśnie teraz mogli sobie pomóc. Oliver zazdrościł każdemu kto miał szczęśliwe dzieciństwo, dobry dom, rodziców, udane wszystko, komu los nie podsuwał kolejnego rodzeństwa... Choć kochał ich wszystkich, to wiadomo jaki los czeka część Watsonów. To go martwiło i bolało. Był już dorosły, a nadal zachowywał się jak dziecko. To jego wina, że część rzeczy potoczyła się tak, a nie inaczej i czemu nikt nie pozwalał mu się z tym pogodzić?
- Ja tu nie znalazłem jeszcze nic, co byłby do podobania się. Serioooo. Zimno, mróz. Fujka. - Rzucił jak przystało na rasową marudę.
- Zjedziesz ze mną? - Zaproponował gdy udało im się już prawie dotrzeć na sam szczyt. W sumie nie widział w tym pomyśle nic złego. Zawsze większa frajda zjeżdżać w parze niżeli samemu. Wszak nie musieli się ścigać.
W sumie Oliver zdał sobie sprawę, że chce poznać swoją senną dziewczynę.
Powrót do góry Go down


Neva Ruby Drayton
Neva Ruby Drayton

Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 25
  Liczba postów : 402
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6781-neva-r-drayton
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6785-nevowa-sowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7201-neva-ruby-drayton
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptyNie 2 Lut 2014 - 20:18;

Nie protestowała przeciwko temu, by trzymał ją za rękę, bo w gruncie rzeczy była to dla niej duża pomoc w niewdzięcznej wspinaczce na wzgórze. Może i potrafiła się zgrabnie poruszać i z gracją stawiać każdy krok, ale na oblodzonej, pokrytej śniegiem powierzchni jej umiejętność ulatniała się, pozostawiając ją samą sobie. Dobrze więc było mieć podporę w postaci Watsona, kiedy w każdej chwili mogła stoczyć się jak kamyczek na sam dół. To by dopiero był szczyt chamstwa!
Roześmiała się, patrząc na niego z rozbawieniem.
- Palemki raczej tu nie znajdziemy, musisz zadowolić się choinką. Drinki to żaden problem, a co do słoneczka.. Raczej bliżej mi do królowej śniegu, sorry. - odpowiedziała wciąż z uśmiechem na ustach. Trochę wyolbrzymiała, ale koniec końców zbyt słoneczną i promienną osobą to ona nie była. Wylewność w słowach, gestach i czynach kłóciła się z jej naturą zdystansowanej dziewczyny, lubiącej same konkrety. I fakt, daleko jej do fanki poważnych rozmów. Jeśli sytuacja tego wymagała, oczywiście potrafiła wysłuchać drugiej osoby, nawet włączyć trochę empatii i sypnąć przydatną radą. Aczkolwiek wolała tego unikać. Jeśli gdzieś na horyzoncie pojawiało się widmo istotnego dialogu o głębokim podłożu, udawała, że go nie widzi, byleby tylko odłożyć rozmowę na jak najpóźniejszą porę. Omijanie pewnych kwestii i uciekanie od nich wychodziło jej fenomenalnie.
Słysząc jego narzekania, przewróciła teatralnie oczyma.
- Cholerny pesymista. – mruknęła pod nosem, ale bez śladu choćby odrobiny negatywnych dźwięków. Przeciwnie, bo kąciki jej ust drgnęły, a nawet dała mu lekką sójkę w bok.
- A to? – spytała, znacząco wskazując na sanki. – Nie próbuj mi wmówić, że takie coś nie sprawia ci frajdy, bo nie uwierzę.
Nie wyobrażała sobie żeby sanki mogły się komukolwiek źle kojarzyć. W końcu to była taka niewinna, czysta rozrywka, podszyta silnym poczuciem beztroski. W świecie, gdzie wszystko działo się za szybko, a stos rzeczy, za które powinieneś być odpowiedzialny rósł w zastraszającym tempie, takie chwile były niezwykle cenne.  
Drayton zerknęła na towarzysza spod rzęs. Nosiła w sobie sporo przykrych wspomnień, ale najwyraźniej umiała się z nimi skutecznie obchodzić, skoro nie było nic po niej widać. W jej pamięci dzieciństwo malowało się w bardzo przyjaznych barwach mimo tego, co doświadczyła przez chorobę matki. Nie rozpamiętywała tamtych złych dni, a koncentrowała się na pozytywach. Bo przeszłości nie da się zmienić, nie mogła cofnąć się w czasie, a jeśli nawet, to i tak nic by nie zmieniła, bo to nie zależało od niej. Więc żyła teraźniejszością i nie żałowała. Patrzenie za siebie było bezużyteczne.
- Pewnie. – zgodziła się, kiwając głową.
Zjeżdżamy osobno, czy na jednych sankach? – spytała jeszcze gwoli ścisłości. Zjazd na jednych to by była misja, ale nie niemożliwa, więc wolała się upewnić.
Powrót do góry Go down


Oliver Watson
Oliver Watson

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 32
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 2728
  Liczba postów : 738
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5797-oliver-maximillian-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5804-interesy-i-inne-dziwne-rzeczy#167346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7170-oliver-maximillian-watson#204318
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptyNie 2 Lut 2014 - 20:48;

Ależ Oliver wcale nie był "cholernym pesymistą", wręcz przeciwnie. To człowiek, który próbował sobie jakoś radzić pomimo miliona przeciwności losu i naprawdę próbował jakoś to wszystko ciągnąć do przodu choć wielokrotnie zastanawiał się po co i dla kogo. Odpowiedź bardzo szybko go odnajdowała w gęstwinie wątpliwości. On po prostu musiał żyć, potrafił to zrobić. Był winien swoje życie poświęcić dla rodziny i teraz to robił. CoCo go potrzebowała, Charlie go potrzebowała. Chciał zrezygnować z tych zabaw, które dało mu życie. Tu Juno, tu jej zabawne pomysły na życie, a on tak naprawdę przestał już w cokolwiek wierzyć. Lekarze poradzili mu, aby otwarcie mówił o swoich uczuciach, a ponadto nie wstydził się tego kim jest... Cóż miał zrobić jeśli rzeczywiście porankami się budził nieco zagubiony, nieco zniewieściały, bo już nie wiedział którędy ma iść i co robić, żeby to wszystko jakoś się naprawiło. Poranek za porankiem. Dzień za dniem. Posiłek za posiłkiem. Już nieważne było nic. Nie wspominał rodziny, długo się nie odzywał, trochę zniknął, szczególnie po tym, jak Charlie zapadła się pod ziemię, a teraz... Teraz już prawie nic. Dlatego też tak zazdrościł innym, którzy mieli wszystko w miarę ułożone. Znów ta sama historia, dobra dziewczyna z dobrego domu, przy takim kimś jak Oliver? Gdyby miał trochę zdrowego rozsądku poradziłby, żeby się oddaliła, ale on zrobił coś odwrotnego. Ścisnął jej dłoń i uśmiechnął się szeroko siadając na sankach na szycie góry i zachęcił ją do tego, by usiadła przed nim. A gdy już to zrobiła ściśle ją objął opierając głowę o jej ramię i odepchnął ich, aby poszybowali w dół.
- No jasne, że razem. - odparł już gdy zjeżdżali, a on mocno się w nią wtulił. Jednak przez to, że oboje chyba zapomnieli, że powinni kierować saneczkami ledwo, co udało im się minąć drzewko, a wylądowali pod jakimś czymś, o zrzuciło na nich śnieg. Oliver roześmiał się wstając z saneczek i podając znów rękę Nevie, aby wyciągnąć ją z zaspy. Nawet był taki czuły, że zaraz pomógł jej wygrzebać śnieg z włosów, a potem pogładził ją po plecach, co by i tam usunąć ten zimny puch! No naprawdę!
- Oddzielnie szło nam lepiej, ale w sumie możemy spróbować jeszcze raz. Ćwiczenia czynią mistrza. - Rzucił luźno śmiejąc się. W sumie rozbawił go fakt, że brawurowo im poszło na oddzielnych saneczkach, a teraz nagle taka klapa. Ale przynajmniej zrobili to razem, więc plus pięć do fajności i do integrowania się z przeciwnymi sobie domami.
Powrót do góry Go down


Neva Ruby Drayton
Neva Ruby Drayton

Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 25
  Liczba postów : 402
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6781-neva-r-drayton
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6785-nevowa-sowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7201-neva-ruby-drayton
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptyWto 4 Lut 2014 - 17:05;

Niepewność to zdecydowanie jedno z najnieprzyjemniejszych uczuć, jakie istnieją. Czasami może być ekscytująca, jasne, ale w niektórych kwestiach nabiera bardzo negatywnego wydźwięku i wpędza człowieka niemalże w depresję. Chyba nikt nie lubi czuć bezcelowości własnego losu. To było przygnębiające. I biorąc to pod uwagę, Neva na pewno uznałaby Olivera za silnego człowieka, gdyby dodatkowo znała jego rozterki i problemy. Pozostawało jej jedynie domyślać się pewnych rzeczy, inne wnioskować i dopowiadać samej sobie, w głowie. Aczkolwiek w tym oto momencie nie chciała się nad tym zastanawiać. I on pewnie też by nie chciał, żeby to robiła. Więc była po prostu obok, uśmiechając się delikatnie i gawędząc od tak, o niczym istotnym. Po co mieli wnikać w swoje umysły, rozgryzać psychikę? Liczyło się to, co jest teraz. Miły, choć mroźny dzień, zaśnieżone wzgórze, sanki.
Czy była dobrą dziewczyną z dobrego domu? Nie i tak. To było zbyt skomplikowane, by móc jednoznacznie osądzić. Niemniej jednak, gdyby Oliver kazał jej stąd spadać i trzymać się od niego jak najdalej, pewnie zrobiłaby zupełnie odwrotnie. Niewykluczone, że doprowadziłaby go tym do szału. Nie lubiła, kiedy ktoś narzucał coś wbrew jej woli. Na szczęście taka sytuacja nie miała miejsca, więc mogła spokojnie pławić się w tej sympatycznej, beztroskiej atmosferze bez konieczności udowadniania czegokolwiek.
- To będzie epickie. – stwierdziła, kiedy odepchnęli się i już zjeżdżali w dół. Kompletnie się zagapiła, więc nie mogło obyć się bez kłopotów. Jednakże ciepło ciała Watsona sprawiło, że poczuła się bezpiecznie. Cokolwiek to miało znaczyć, po prostu fajnie było znaleźć się w czyichś objęciach, kiedy mknęłaś w dół, a zimny wiatr zewsząd z tobą igrał. Nie poszło im dobrze. Wręcz przeciwnie. Ale to tylko napawało ją większą wesołością. Bo, żeby tradycji stało się zadość, wylądowała w tej nieszczęsnej zaspie. Ech, tak przewidywalne!
- Jak za dawnych lat. – westchnęła i zaczęła się śmiać. Zawsze, kiedy jakimś sposobem lądowała na ziemi, przewracając się, dopadał ją niepohamowany śmiech. Nie wiedziała, dlaczego, ale nie umiała tego nigdy opanować. I tak też było tym razem. Śmiała się jak wariatka, zamykając oczy. Ogarnęła się trochę dopiero wtedy, kiedy chłopak pociągnął ją za rękę do góry.
- Tak myślisz? Cóż, jestem beznadziejnym przypadkiem. – uprzedziła, chichocząc jeszcze, po czym w ramach rewanżu przejechała dłonią po jego włosach, strzepując z nich śnieżnobiałe płatki.
- Ale nie poddajemy się, dalej, panie Watson.- dodała dziarsko, ciągnąc go w stronę wzgórza. Co jak co, ale kondycję na pewno sobie wyrobią!
Powrót do góry Go down


Oliver Watson
Oliver Watson

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 32
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 2728
  Liczba postów : 738
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5797-oliver-maximillian-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5804-interesy-i-inne-dziwne-rzeczy#167346
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7170-oliver-maximillian-watson#204318
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptySro 5 Lut 2014 - 0:46;

Tak bardzo przeciwieństwa. Oliver potrafił znikać, był w tym mistrzem, więc kiedy tylko ktoś sprawiał problem to ulatniał się. Tak byłoby w przypadku Nevy. Po prostu gdyby poprosił ją o nie zbliżanie się do siebie, a ona by go nie posłuchała to byłby zmuszony do tego, by po prostu zniknąć. Po raz milionowy w swojej karierze, ale teraz było całkiem przyjemnie. Po prostu... Oliver chłonął z tego słońca i mroźnego dnia, przecież było całkiem fajnie. Oliver jeszcze nie wiedział, że zadaje się z dziewczyną Ślizgona chłonnego na kanadyjskie genitalia. Ale nawet gdyby wiedział to nic by sobie z tego nie robił, bo przecież to normalne, że dziewczyna w takim związku potrzebuje po prostu chwili z prawdziwym facetem, a Oliver przecież jest taki męski klata plecy barki. Wiadomo, nie? Zatem pewnie nie przeszkadzałoby mu to zbytnio, bo niby czemu by miało? Dopiero ją poznawał taki przypadek... Zebrali się w sobie na zbliżenia korytarzu, teraz spędzali czas razem na sankach i było w jakiś sposób im dobrze. Jednak zapewne za którymś razem Oliverka zdenerwowałby fakt, że jest wyjściem awaryjnym czy coś... W sumie czytając plotki z Obserwatora o szanowanej pani prefekt Howett, która została wykorzystana do tego, żeby być gejowską przykrywką Stone'a przed nieprzyjemnymi hejtami ze stron przyjaciół, to trzeba byłoby się zastanowić czy historia się nie powtórzy wobec Drayton. Potrzebna do momentu, w którym kanadyjskie genitalia nie pokażą się na horyzoncie... Co gorsza Neva musiałaby się pewnie przeprowadzić do Kanady i przejść operacje, żeby się bardziej spodobać szanowanemu pseudo Ślizgonowi z Australii, ale życie bywa czasem takie przewrotne.
Ale to ten ostatni taniec, zjazd na sankach. Zjechali jeszcze kilka razy ciesząc się swoim towarzystwem. Uśmiechał się do niej i śmiał się z nią, bo nie wiedział, bo nie potrzebował tej wiedzy. Taki naiwny Oliver trochę, nie? Niby ćpun, niby dno, a jednak chłopiec doskonały. I byłby w stanie to wszystko zrozumieć... Dla takich przypadków bywał tolerancyjny, jednak w pewnym momencie było mu bardziej zimno. Nie mógł już dłużej oddawać się śnieżnym uciechom, więc po prostu przeprosił Ślizgonkę za swój nietakt złożony z tego, że powinien się oddalić.
- Zobaczymy się później Nev, bo właśnie ogarnąłem, że powinienem chyba zgłosić się do pielęgniarki, - Rzucił lakonicznie. Przecież nie przyzna się jej do swoich obsesji fizycznych, które trzymają go bardzo blisko ziemi. Może na naprawę pewnych rzeczy było za późno, ale to nie przeszkadzało mu w tym by po prostu czerpać z chwili.
Oddalał się co raz szybciej i szybciej, aż zniknął.

[zt]
Powrót do góry Go down


Estelle Molière
Estelle Molière

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Wilkołactwo
Galeony : 91
  Liczba postów : 201
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5544-estelle-moliere
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5546-silke
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7764-estelle
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptySro 5 Lut 2014 - 21:58;

Zdecydowanie Estelle nie powinno  tutaj być. Zwłaszcza, o tej porze. Lecz gdy po wczorajszym śniegu nie zostało już niemal wcale śladu, a gdy temperatura znacznie się podniosła, sprawiając że wyjścia na ulice znów zaczęły być przyjemnością, a nie jedynie przykrym obowiązkiem, nie mogła się powstrzymać, by przed tym, całym spotkaniem, nie zaczerpnąć kilku orzeźwiających haustów powietrza.  Tym samym dając sobie dodając więcej odwagi. I jednocześnie dać sobie trochę poczucie wolności, bo życie w ukryciu potrafiło być straszne męczące.
Gdy zazwyczaj miała złe dni, lubiła patrzeć w niebo. Wprawdzie nijak ją ono uspokajało, jednak pozwalało odwrócić myśli od tego, czemu nie chciała poświęcać uwagi. Może decydowały o tym jej wilcze geny, a może po prostu jej charakter, fakt faktem jednak, nie zmieniła się aż tak całkowicie,  bo gdy zobaczyła widok, mlecznobiałego, sinego, zimowego nieba, przez które leniwie przedostawały się  promienie słońca, jej umysł stawał się być bardziej otwarty i sprawiał, że problemy stawały się bardzo przyziemne, a przez to - bardziej mało ważne. Oczywiście, nie mogła powiedzieć, by pojmowała ogrom tego, co się stało- chyba nikt nie był w stanie tak naprawdę zrozumieć, jak to się stało, że musiała, mieszkać tutaj, z dala od ludzi, uciekając przed wszystkim co miało z nią jakiś bliższych związek.
Teraz znów tu była - bo też znów było źle. Znów za bardzo ją nosiło, jednak musiała panować nad swoim strachem i dać dojść w końcu głosowi rozsądku. A, do cholery, nie mogła przecież za każdym razem uciekać i miała świadomość, że to nie powinno się jej więcej zdarzyć.
Chyba najbardziej na świecie pragnęła z kimś o tym porozmawiać, ale jedyni, którzy mogliby ją wysłuchać, rozumiejąc jednocześnie, co przeżywa, pozostawali poza jej zasięgiem. Właściwie, była tylko jedna taka osoba, prawda? Ten, który miał teraz swoje życie. Bo tylko jemu - nie swojemu ojcu, nie swej naturzze, ani nawet Marceline  - nie mogłaby powiedzieć tego wszystko.  Co jemu. Lecz mimo tego wszystko  wolała, wiecznie uciekać, starając się by o niej zapomniał,  nie mając samej najmniejszego pojęcia, gdzie był.
Nie mal wbiegła na wzgórze, gdy poczuła jak ulatuje z niej ten cały spokój, musiała wierzyć, że w końcu będzie dobrze. Stanęła tak, aby mieć lepszy widok, wzrokiem sięgnąć całej doliny i okolicy wokoło miasteczka oraz mieć chwilę czasu, aby się przygotować na to co miało nastąpieć. Westchnęła cicho, z wyczuwalnym w głosie żalem. Tyle, czasu, minęło przecież tyle czasu. Odkąd….
Nie ważne, zresztą co jest teraz, to jest teraz i nie cofnie się do tego co było. Teraz musiała tylko w spokoju zaczekać, aż przyjdzie Marceline i dać jej trochę czasu, aby się do niej przyzwyczaiła..
Wbrew temu, co pisały mądre książki, nie czuła potrzeby wycia - choć teraz zbierało jej sią na to jaki nigdy. Po za tym nie chciała dać,  Marceline dodatkowego powodu, aby od niej uciekła. Już i tak swoim wyglądem, wystarczająco odstraszała nie jednego mieszkańca Lynwood. Stare, brudne ubrania, za dużo, dziurawe buty i przeraźliwie chuda sylwetka, nie przypominały w żadnym stopniu Estelle Moliere.. .
Powrót do góry Go down


Marceline Delacroix
Marceline Delacroix

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 244
  Liczba postów : 452
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5569-marceline-ava-delacroix
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5573-poczta-marceline
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7266-marceline-delacroix
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptySro 5 Lut 2014 - 22:55;

List od Estelle przyszedł kilka dni po przyjeździe do Lynwood i był bardzo... niepokojący. Moliere pisała w taki sposób, jak gdyby stało się coś strasznego, a takie rzeczy zawsze stresowały Mar, która cechowała się tym, że potrafiła przejmować się wszystkim i wszystkimi. Nie ważne, jak żałosne to czasami było. Oczywiście, odpisała od razu z potwierdzeniem, że może się spotkać. Tym bardziej było to dziwne, że rudowłosej nie było w Hogwarcie i ich drużynie od dłuższego czasu, bo z tego co wiedziała Delacroix, postanowiła wyjechać. Co ją skłoniło, aby nawiązać kontakt akurat z nią? Przecież nie były bliski przyjaciółkami ani nikim w tym rodzaju. To znaczy, ich relacje były naprawdę dobre, na pewno nie mogła jej nazwać najzwyklejszą koleżanką, bo zdecydowanie zasługiwała na wyższą rangę, ale to nadal nie były jakieś wybitne stosunki, pozwalające na zwierzanie się sobie nawzajem. Chociaż... Marceline miała czasami nawet problemy, żeby zwierzać się Mads, także to porównanie jest nieco niewłaściwe. Wiedziała, że powinna być punktualna, także odpowiednio wcześnie zaczęła się zbierać: ubrała ciepły, wełniany sweter, jasne jeansy i klasyczny, czarny płaszcz - odpowiedni do warunków pogodowych, jakie panowały w Kanadzie. Ach, i jeszcze szal, który szczelnie opatulał jej szyję. Droga na wzgórze zajęła jej może piętnaście minut, ale było to zupełnie pięknie piętnaście minut. Dawno nie była na samotnym spacerze w nieco odludnym miejscu. Ba, i do tego nie angielskim! Wszystko wydawało się takie znajome: zapach unoszący się w powietrzu, szum liści, nawet niebo. Miała nadzieję, że dziewczyna już tam na nią czeka, bo nie uśmiechało jej się bezczynne stanie w takim mrozie. Zwłaszcza na wzgórzu, gdzie wiatr był o wiele dotkliwszy. Hm, nie pomyliła się. Coś jednak było nie tak, bo rudowłosa wyglądała... jak nie ona. Dokładniej mówiąc: wyglądała wręcz przerażająco! Marceline szybko skierowała się w jej stronę i na pewno nie udało jej się ukryć zaskoczenia pomieszanego z realnym strachem. Nie taki miała w głowie obraz panny Moliere.
- Na Merlina, Estelle, co ci się stało?! - zdołała tylko zapytać, nie mogąc znaleźć żadnego konkretnego wytłumaczenia żałosnej prezencji Kanadyjki. - Przecież ty zaraz zamarzniesz na śmierć, chodźmy do motelu! Tam jest Percy, Mads... no wszyscy! - dodała jeszcze, nie spuszczając wzroku z tak bardzo niepodobnej do siebie koleżanki.
Powrót do góry Go down


Estelle Molière
Estelle Molière

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Wilkołactwo
Galeony : 91
  Liczba postów : 201
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5544-estelle-moliere
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5546-silke
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7764-estelle
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptyCzw 6 Lut 2014 - 20:03;

Pięćdziesiąt osiem. Pięćdziesiąt dziewięć. Sześćdziesiąt. Całkowite, czyste szaleństwo, pewnie  sobie pomyślicie - jednak rudowłosa dziewczyna z ogromną niecierpliwością i starannością odliczyła w myślach każdą minutą, za nim w zasięgu jej wzroku, nie pojawiła się, mała, szybko poruszająca się, postać, zmierzająca w jej kierunku. I  chyba powinna już wiedzieć, że chęci plus czyny nie zawsze dają pożądany efekt. Suma poświęceń wcale nie przynosi ze sobą należnej wdzięczności postronnych osób. Gorące pragnienia, zaciskanie oczu i modlenie się o spełnienie marzeń, to tylko niedorzeczne mydlenie oczu. Szczęścia nikt nie rozdaje w sklepie, ludzie nie ustawiają się po nie w kolejki. To tylko ułudny los na loterii, na który nie wszyscy mają szansę trafić.
Przy całej świadomości, że właśnie w ten sposób świat funkcjonuje, wciąż tkwisz w tej swojej całej bezradności, czekając aż ktoś ci poda rękę. Naprawdę myślisz, że ktoś Cię przed tym uchroni? Przed nieuniknionym? Dziewięćdziesiąt jeden. Dziewięćdziesiąt dwa. Lubisz stawać na niepewnym gruncie. To dla Ciebie bardziej niż naturalne. Te chwile, w których wiesz dokładnie, gdzie zmierzasz, gdzie dokładnie postawić stopę. W ciemnościach, gdy wszystko wydaje Ci się tak ulotne i nienamacalne, ze strachem odnajdujesz siebie. Tak, ze strachem. Bo przecież nie tak powinno być, to nie jest normalne. Przecież nienawidzisz tej przeklętej bezradności Sto trzynaście. Sto czternaście. Sto piętnaście
Pierwszy raz w życiu, chyba tak bardzo, bała się tego spotkania, które przecież wydawało się być takie proste.  Sama sobie się dziwi, że po tak długim upływie czasu,  wysłała ten list, w swoim obecnym  stanie. Doskonale wiedząc, że nie będzie mogła tej wrażliwej dziewczynie wszystkiego powiedzieć i zapewne będzie oczekiwała jakiegoś logicznego wyjaśnienia, tej że sytuacji. Nie było Ciebie przecież całego semestru, opuściłaś drużynę, bez żadnego słowa wyjaśnienia i całkiem słuch o tobie zaginął. Więc czego innego mogła się spodziewać niż szoku. Nie oczekiwała, chyba, że Marceline zjawi się tutaj tak szybko, niesamowicie punktualna z uśmiechem na ustach i z radością rzuci się, aby ciebie uściskać. Nie byłaś przecież aż tak głupia, jednak teraz miałaś szanse, że wszystko da jakoś naprawić i przestaniesz się chować.  
Nie chcąc jeszcze bardziej jej wystraszyć, zdobyła się na choć trochę, delikatny, łagodny uśmiech  i starała się mówić spokojnie, na ile się dało. - Witaj Marceline- Choć chyba nie zbyt to pasowało do owej chwili. - Nie miałam do kogo innego napisać, nie chciałam sprawić ci kłopotu. Jednak musiałam  się z tobą zobaczyć- starała się jakoś tłumaczyć i jednocześnie, próbować być opanowaną, choć było ciężkie z drżącym głosem. Tyle jej nie widziała. - Nie wiem jak mam ci to powiedzieć, ale .... uciekłam z domu. - powiedziała, najprościej jak się dało. Jednak na samą myśl, że miała by z nią teraz pójść do motelu i pokazać się wszystkich w tym stanie, czuła pokusę aby to zrobić, tylko czy zrozumieją ją i nie przestraszą się jej.
Powrót do góry Go down


Marceline Delacroix
Marceline Delacroix

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 244
  Liczba postów : 452
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5569-marceline-ava-delacroix
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5573-poczta-marceline
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7266-marceline-delacroix
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptyPią 7 Lut 2014 - 12:00;

Marceline na pewno nie bała się tego spotkania, bo niby dlaczego? Była raczej zaskoczona, że Estelle po tak nieoczekiwanym przez nikogo odejściu z drużyny postanowiła napisać akurat od niej. Dobrze wiedziała, że dziewczynę o wiele lepsze kontakty łączyły na przykład z takim Percy'm. A jeśli już o nim mowa, to nie dało się nie zauważyć, że biedak przeżył ten niespodziewany wyjazd. W gruncie z rzeczy, jeśli panna Moliere planowałaby to od dawna, to przecież poinformowałaby też resztą drużyny, nieprawdaż? A tak to bam: w jeden dzień jest, a w drugi już jej nie ma. Akurat w tej kwestii rozumiała Folletta bardzo dobrze. ZA DOBRZE. Tak jak już jednak wspomniałam, list, który dostała wydał się bardzo niepokojący. Nawet gdyby taki nie był to i tak wyruszyłaby z wielką ciekawością na to spotkanie, bo przecież o coś musiało chodzić, jeśli nie mogła przyjść zwyczajnie do motelu, przywitać się z resztą, powspominać stare czasy i takie tam. A tu jakieś odludne wzgórze, jeszcze w taki mróz. Naprawdę, coś tu się szykowało. I nie myliła się, bo gdy zobaczyła Estelle naprawdę bardzo się wystraszyła, co zresztą opisałam w poprzednim poście. Co się z nią, na brodę Merlina, działo? Nie musiała długo czekać na wyjaśnienia. Ale wiecie co? Spojrzała na nią krytycznym wzrokiem, bo powód wydał się jej bardzo bezsensowny. Przecież jeśli uciekła z domu, to mogła żyć z resztą, w Wielkiej Brytanii. Same plusy: żadnych rodziców, możliwość treningów, obecność przyjaciół. To nie trzymało się kupy, a przynajmniej tak o całej sprawie myślała Delacroix. Założyła ręce na piersiach, bo naprawdę: wiatr był wręcz okropny!
- Nie sprawiasz żadnego kłopotu, ale... jak to uciekłaś z domu? Przecież to nie logiczne. Tułasz się wyglądając jak siódme nieszczęście, a mogłaś cały czas siedzieć z nami w Hogwarcie i trenować. Co cię natchnęło, żeby wyjechać, hm? - zapytała, jeszcze raz uważnie lustrując wzrokiem koleżankę. No cóż. Trudno było dostrzec w niej tak radosną i emanującą energią osobę jak kiedyś.
- Stało się coś poważniejszego? Jest tak strasznie zimno, przejdźmy do konkretów, bo strasznie mnie zaniepokoiłaś. Nawet nie tym listem, ale tym, jak teraz... wyglądasz. Jesteś chora? Estelle, musisz to jakoś wyjaśnić. Nie tylko ze mną nawet, bo jestem pewna, że wszyscy bardzo by się ucieszyli, gdybyś do nas wróciła. - zapewniła ją o swoich intencjach mając nadzieję, że skutecznie zachęca ją, aby jednak udała się do tego motelu, bo perspektywa śmierci z wychłodzenia organizmu była, jakby nie patrzeć, mało przyjemna.
Powrót do góry Go down


Estelle Molière
Estelle Molière

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Wilkołactwo
Galeony : 91
  Liczba postów : 201
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5544-estelle-moliere
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5546-silke
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7764-estelle
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Gracz




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptySob 8 Lut 2014 - 19:03;

Czasami się zastanawiała, dlaczego tak mało ludzi ją tak naprawdę zna. Choć była ich zaledwie garstka i mogła policzyć ich na palcach jednej dłoni. To nigdy jej to tak bardzo nie przeszkadzało. Nie była skora do zwierzeń i zawsze ostrożnie dobierała sobie przyjaciół, nigdy nie mówiąc innym więcej niż ona sama uznała, że powinni to wiedzieć. Większość osób po prostu znała ją z jej wybuchowego charakteru, wiecznych pretensji, picia na umór kawy i na zabawach spędzanych razem z Percy'm. O którym, obecnie tak spokojnie nie mogła mówić tak jak kiedyś. Nie był jej obojętny, niech nawet nie myśli o tym, że miała go gdzieś, bo przecież, każda najmniejsza myśl o tym - najmniejsze wspomnienie, sprawiało, że  czuła, ogromny, nie mal fizyczny, piekący ból, rozrywający ją od środka. Który sprawiał, że nigdy  w swoim życiu nie czuła się tak  bardzo samotna, jak przez te  ostatnie pół roku. Jednak nigdy nie była na to gotowa, aby zabić wszystkie wspomnienia po nim. Były zbyt idealne i dawały jej światło, kiedy sama, tkwiła w ciemności, skutecznie starając się ją zmniejszyć.
Jednak czasami pewne sytuacje sprawiają, że ludzi się zmieniają, więc niech nie ocenia jej nad zbyt surowo nie znając wszystkiego.  Bo prawda jest bardziej skomplikowana niż może sądzić. Nawet jeśli sama cierpiała, kiedy wyjechał Joven. To, że się nie odzywała nie było jej taki zwykłym widzi mi się, bo miała taki kaprys i chciała sprawdzić, co wszyscy zrobią jak ona zniknie -I choć po tej całej sytuacji z Percy'm w Japonii,  przez chwile miała na to największą ochotę, nie odezwała się do niego, tylko  dlatego. I może to teraz sprawiało, ze wszyscy na nią będą wieszać koty, to musiała to zrobić. By go chronić i jednocześnie siebie.
A ... czasami, żeby kogoś chronić, trzeba go zranić a, on zbyt dużo dla niej znaczył by stała mu się jakaś krzywda. Był jej częścią i to się nigdy nie zmieniło. Uniosła nieco głowe, patrząc na Marceline z ogromnym smutkiem i żalem, który miał potwierdzić słowa, które teraz zamierzała jej powiedzieć. - Marceline, to nie tak, że nie chciałam z wami zostać. Bardzo chciałam. - potwierdziła z mocą. - Ale nie wiedziałam co mnie czeka, po powrocie z wakacji. Gdy mieliśmy wracać do Hogwartu napisał do mnie ojcice- na chwilę zamilkła, aby zmniejszyć trochę chrypiący głos. - Pisał, ze coś się stało, mojej siostrze, więc musiałam wrócić, nie zamierzałam jednak opuszczać Hogwartu,a zaraz po wizycie w domu miałam do was wrócić, spóźniona, ale zawsze-  próbowała się uśmiechnąć, jednak nic nie sprawiło by teraz, aby na jej twarzy pojawił się szeroki, pełny uśmiech. -Nie chciał, abym wróciła do Howartu, ze względu na te wszystkie wydarzenia, które tam się zadziały i zmusił mnie, bym została w Kanadzie. Powiedział, że jeśli nie wrócę, stracę wszystko, rodzine, dom, pieniądze, szantażował mnie. Że zrani moich bliskich, abym nie miała do czego wracać.  Uciekłam z domu, który stał się moim więzieniem.- zamilkła. Nie mogła jej przecież powiedzieć, że uwięził ją w domu głównie dlatego bo się do wiedział, ze jego rodzona córką jest wilkołakiem i jej zagrożeniem dla wszystkim.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8




Specjalny




Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem EmptyPon 7 Maj 2018 - 23:02;

@Theodore Thìdley zapewne nie zainteresowałby się zbytnio propozycją spotkania w sprawie swojej pracy jako Prorok Imienia w Kanadzie... gdyby nie to, że list był bardzo poruszający. Samotna, opuszczona matka wydawała się mocno przejęta losem swojego małego dziecka, a do tego proponowała naprawdę solidną sumę pieniędzy. Theo od dawna nie trafił na tak odpowiednie zlecenie, poprzedni rodzice rozmyślali się albo wymagali od niego Merlin wie jakich zdolności (chyba chcieli od razu wiedzieć, jaki rozmiar stopy będzie miało ich dziecko, jak dorośnie). Wziął się więc za odpowiedni środek magicznego transportu, który przeniósł go do Lynwood. Zimą było tu bardzo pięknie, ale także późną wiosną nie można było narzekać na widoki. Czarownica wybrała miejsce za miasteczkiem przy malowniczym, pełnym wzgórz lesie. Nie musiałeś nawet długo czekać - niebawem się zjawiła, ale było w niej coś niepokojącego. Zdecydowanie nie tak wyobrażałeś sobie sympatyczną, może trochę nadopiekuńczą matkę. Pani Merret wyglądała na poważnie wyniszczoną przez bladą cerę i potargane włosy, a gdy podeszła bliżej zauważyłeś liczne tiki nerwowe. Notoryczne mrugała, wlepiając w ciebie czarne jak dno morza oczy - jej ręka również często sięgała do paska, gdzie miała przyczepioną różdżkę, co również mogło nieco przerażać. Próbowała się do ciebie uśmiechnąć na powitanie, ale wyglądało to upiornie, bo błyskawicznie wręcz wyczułeś jak bardzo jest zdenerwowana. Pozostawało ci chyba tylko wywróżyć imię odpowiednie dla jej dziecka i brać nogi za pas zanim udowodni, że jest niestabilna psychicznie i zdesperowana...

Przyszłość dziecka
Rzuć kostką.
Parzysta - zaskakująco dobrze to widzisz. Wiesz już, że to będzie dziewczynka, niestety o niezbyt powalającej urodzie. Będzie za to mieć wybitny talent do śpiewania, co też mówisz pani Merret. Wyczuwasz niezbyt szczęśliwe dzieciństwo i ucieczkę z domu... O tym lepiej nie wspominać, dlatego skupiasz się na tym, że to będzie uprzejma, miła dziewczyna z zamiłowaniem do szycia i gotowania. Wybierasz imię.
Nieparzysta - och, zdecydowanie w tym chłopcu wyczuwasz coś znajomego. Nieśmiałe usposobienie, pewnego rodzaju delikatność, która wynikała z tego, że będzie miał naprawdę wrażliwy charakter. Co więcej, widzisz go u boku jakiegoś innego chłopca - wiąże się z tym wielkie zranienie uczuć. Mówisz o tym czarownicy, podobnie jak proponujesz jej imię.

Niezależnie od tego, czy przewidziałeś chłopca czy dziewczynkę, pani Merret przeżywa ciężki szok. Niebawem na jej pobladłej twarzy odmalowuje się oburzenie i wściekłość. Zostajesz obrzucony oskarżeniami o wyśmiewanie dziecka kobiety - najwyraźniej twoje wróżby uznała za niezwykłą potwarz. Twarz czarownicy zaczyna drgać w złości, gdy wrzeszczy do ciebie, że jej dziecko musi zostać następcą Czarnego Pana, a nie gosposią/pedałem - to już zdecydowanie ostatni dzwonek, żeby stąd uciekać. Pani Merret jednak tak przejęła się twoimi niepochlebnymi w jej mniemaniu wróżbami, że pierwsza decyduje się na działanie.

Czarownica
Rzuć kostką.
1,2 - Nim zdążyłeś sięgnąć po własną różdżkę, żeby jakoś się obronić przed czarownicą tęskniącą za Voldemortem - ta już wyciągnęła swoją. Mogłeś tylko poczuć, jak uderza w ciebie silna energia, która natychmiast odbiera ci dech w piersiach. Zaklęcie Collardo zaciska się niczym niewidzialna pętla na twoim gardle, a przez brak tlenu szybko robi ci się słabo. Ciemnieje ci już w oczach, kiedy Merret zdołała się opanować i zanim zdołasz uspokoić szalenie bijący puls, jej już nie ma. Przez kolejny wątek będzie dręczyć cię ból gardła i chrypka.
3 - Czarownica ma świetny refleks i jest sprytna. Z jej różdżki wystrzeliła w twoją stronę ogromna, czarna kobra, a Merret zaraz po tym wybuchła płaczem i teleportowała się z trzaskiem. Zostawiła cię na pastwę węża, który sunie w twoją stronę. W ostatniej chwili bronisz się zaklęciami, co ci się udaje. Możesz odetchnąć z ulgą, kiedy Vipera Evanesca pozbywa się węża. Otrzymujesz punkt do kuferka z Obrony przed Czarną Magią.
4 - Merret rzuca się na ciebie z pięściami. Rozpacz dodaje jej sił, co możesz z łatwością odczuć. Dorzuć kostką: parzysta - długimi paznokciami zadrapała twoje policzki niemal do krwi, a do tego pewnie dzięki uderzeniom łokcia nabiła ci siniaki na żebrach. Kiedy w końcu się uspokaja, szybko cię zostawia i ucieka z miejsca wydarzeń. nieparzysta - nie robi ci wielkiej krzywdy, ale skutecznie wprawia w dezorientację. Zanim orientujesz się, co tu właściwie zaszło, czarownica się deportuje. Kiedy później sprawdzisz swoje kieszenie, zobaczysz, że musiała zabrać ci sakiewkę z 30 galeonami. Więc obietnice o sowitej zapłacie to pewnie były kłamstwa... Odnotuj stratę.
5,6 - Czarownica w mgnieniu oka popycha cię tak silnie, że potykasz się o własne nogi, a co gorsza staczasz z niewielkiego urwiska. Gałązki we włosach i pobrudzenie ziemią to nic. Lądujesz na głowie, a z dużego rozcięcia cieknie ci krew. Rana okazuje się na tyle groźna, że musisz napisać post w św. Mungu, gdzie opatrzy cię magomedyk lub w skrzydle szpitalnym w Hogwarcie.

______________________

Wzgórze za miasteczkiem Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Wzgórze za miasteczkiem QzgSDG8








Wzgórze za miasteczkiem Empty


PisanieWzgórze za miasteczkiem Empty Re: Wzgórze za miasteczkiem  Wzgórze za miasteczkiem Empty;

Powrót do góry Go down
 

Wzgórze za miasteczkiem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Wzgórze za miasteczkiem JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
lynwood
-