Ciemny, brudny, zresztą jak wszystko na Nokturnie, sklep. Skrzypiące drzwi informują właściciela, że pojawili się klienci. Można by pomyśleć, że w takim brudzie biżuteria to ostatnie co byłoby możliwe do sprzedania, jednak nie, ten jubiler jest najlepszym spośród wszystkich magicznych sklepów tego rodzaju. Jest tutaj niezwykle wysoka jakość, a co za tym idzie - cena. Sprzedawane jest tutaj tylko czyste złoto i srebro oraz kamienie szlachetne. Specjalni klienci, którzy znają prawdziwą ideę powstania tego sklepu, wiedzą, że w tym miejscu mogą kupić to, czego nie kupiliby w żadnym innym sklepie, jednakże szczęśliwców nazywanych mianem „specjalnych” jest bardzo niewielu. Według wielu plotek można tu nabyć przedmioty czarnomagiczne, a i aurorzy nie raz interesowali się tym miejscem. Sklep przeszedł już niejedną kontrolę, a właściwe przechodzi je praktycznie co miesiąc, jednak nigdy nic tu nie znaleziono. Mała lampka stojąca na ladzie jest jedynym źródłem światła w pomieszczeniu. Cały towar jest schowany na zapleczu, a co za tym idzie - jedyną osobą, która może pokazywać klientom biżuterię jest sprzedawca.
Pierścionek ze złota / srebra - 19G / 13G Pierścionek z kamieniem szlachetnym - 28G Bransoletka ze dowolnego materiału - 23G Bransoletka z kamieniami szlachetnymi - 35G Dowolne korale - 42G Naszyjnik z kamieniem szlachetnym - 58G Zegarek na rękę - 50G Dowolny zegar naścienny - 70G Dowolna zastawa stołowa - 150G Zestaw spinek do mankietów - 55G Broszka - 40G Biżuteryjne ozdoby do włosów - 27G Specjalne zamówienie - cena nieokreślona
Ślizgonka weszła do polecanego jej, już od dłuższego czasu, sklepu jubilerskiego na Nokturnie. Słyszała, że tutaj można znaleźć biżuterię naprawdę wysokiej jakości. Ponoć można tu było kupić przedmioty związane z Czarną Magią, jednak to były tylko plotki. Gdy wchodziła, drzwi zaskprzypiały nieprzyjemnie. Brud, ciemność wcale nie przeszkadzały dziewczynie, nawet jeszcze bardziej ją przyciągały. Podeszła do biurka sprzedawcy. - Dzień dobry - powiedziała cicho, lecz stanowczo.
Florentin od samego rana siedział w sklepie. Dzisiejszego dnia, jakoś nie miał szczęścia do klientów. A mówią, ze piątek do taki zabiegany dzień... Zerkał na zegarek co chwila, a świadomość , że za godzinę będzie mógł zamknąć sklep poprawiła mu nieco humor. Właśnie przewracał stronę w Proroku Codziennym, kiedy to usłyszał znajome skrzypnięcie drzwi. Z daleka nie był w stanie rozpoznać, kto jest jego klientem. Dopiero, gdy dziewczyna podeszła, w słabym świetle lampki dostrzegł jej twarz. Jak sądził, była jeszcze uczennicą. - Raczej Dobry Wieczór. - zauważył, marszcząc nieco brwi. - Czym mogę służyć? - zapytał tradycyjnie, podnosząc na nią wzrok.
Spodziewała się ujrzeć jakiegoś starego, odstraszającego widokiem mężczyznę, tym czasem zobaczyła dosyć młodego, nawet przystojnego sprzedawcę. Odrobinę ją to zdziwiło, jednak nie dała po sobie tego poznać. - Potrzebuję srebrną bransoletkę. Najlepiej, gdyby była z wężem, ewentualnie z motywem roślinnym - powiedziała, nie pesząc się wcale obecnością w takim miejscu.
- Oczywiście, srebrną - mruknął pod nosem, zapisując coś na kawałku papieru. - Od razu, sprzedaję zwykłą biżuterię bez żadnych ozdób. Jeżeli chcesz tego węża, czy tam cokolwiek innego, musiałabyś poczekać... - zamyślił się. Teoretycznie, gdyby rzeczywiście wziął się za robotę mógł by jej to zrobić już jutro. No ale... przecież jest taki zapracowany. - Przynajmniej do poniedziałku. - oświadczył. - Miło by było, gdybyś podała też więcej szczegółów. Wąż ma się oplatać wokół nadgarstka...? I oczywiście, kosztowałoby to drożej, niż zwykła bransoletka. - dokończył przyglądając się jej uważnie. Zapewne miał do czynienia z młodziutką ślzigonką. Przecież, powiedzmy krukon nie chciałby bransoletki z wężem. Zdziwiło go również, co robi o takiej porze na Nokturnie. I to, najwyraźniej sama. Na takie śliczne, małe dziewczynki jak ona czyha tutaj wiele niebezpiecznych osób.
- Dobrze, poczekam - odparła zwyczajnym dla siebie tonem, z delikatną oschłością. - Tak, waż ma oplatać nadgarstek... Cena nie gra żadnej roli - dodała szybko, trochę zbyt szybko. Trochę dziwnie się czuła, gdy ten mężczyzna tak jej się przyglądał. Jednak w sumie, na pewno był zdziwiony, co tak młoda osoba jak ona robi na Nokturnie.
Cena nie gra roli? Znów zatrzymał na niej wzrok. Z tego co wiedział, uczniowie nigdy nie mieli do dyspozycji aż tylu pieniędzy, by móc je wydawać na srebrne bransoletki. Więc pozostaje tylko opcja, że panienka ma bogatego tatusia. - Cóż, to będzie jakieś... 32g. Nazwisko? - zapytał. Co prawda, przy większości zamówień nie prosił o nazwisko, ale... lepiej wiedzieć z kim ma się do czynienia. A nóż to jakaś córeczka jednego z jego... przyjaciół? - Nie jest trochę za późno na wizyty na Nokturnie? - Zmarszczył brew. Równie dobrze mogła przyjść rano lub popołudniu. Tymczasem wybrała sobie inną, ciekawszą porę.
- Cirilla de Sauveterre - odparła machinalnie, bez krzty zająknięcia. Wyjęła z torebki żądaną przez sprzedawcę sumę i położyła ją na biurku. Czuła na sobie wzrok sprzedawcy. Uznała, że nie miał zbyt wielu klientów, szczególnie takich jak ona, dlatego też jej się tak przyglądał. - Pora dobra, jak każda inna - odparła. Chodziła w różne, często podejrzane miejsca, więc nie bała się chodzić po Nokturnie, nawet wieczorami.
Zmarszczył brwi. Nazwisko, zdecydowanie nic mu nie mówiło. Dopisał coś jeszcze na kartce, po czym wrzucił niechlujnie do jakiejś szafki. - W takim razie, wygląda na to, że to już wszystko. Zgłoś się najwcześniej w poniedziałek. - oświadczył. Odwrócił od niej wzrok i "wbił" go z powrotem w Proroka. - Chyba, że życzy sobie panienka coś jeszcze. - mruknął pod nosem, jednocześnie przewracając stronę.
- Nie, nie, to wszystko - odparła spokojnym tonem. Przynajmniej nie była już obiektem obserwacji. Mężczyzna wyglądał na trochę rozczaeowanego, według niej. - Przyjdę w poniedziałek. Do widzenia - dodała, odwracając się w stronę drzwi. Po chwili drzwi znów zaskrzypiały, to był znak, że dziewczyna wyszła ze sklepu.
Dopiero gdy drzwi zaskrzypiały Florentin podniósł się z miejsca i ruszył do drzwi. Zamknął je standardowym Colloportus, po czym wrócił na krzesło. Mimo, że posiadał własne mieszkanie, często zostawał na noc w sklepie. Zresztą, wtedy miał pewność, ze żadne z jego skarbów nie jest zagrożone. Tak jak wcześniej otworzył Proroka i czytał już ostatnie strony przy słabym świetle lampki nocnej.
Owego deszczowego dnia młodszy Waltersen uznał, iż uda się na Nokturn. Właściwie bywał doprawdy często w tej okolicy. Przeszła mu przez głowę nawet myśl, iż może powinien rozważyć kiedyś wynajęcie tu czegoś? Jednakże póki co i tak nie było to koniecznie, kiedy pracował w Hogwarcie. Tego dnia chciał pójść do jubilera, aczkolwiek ze względu na to, iż słyszał, że Florentin stał się owego miejsca właścicielem. Znał go jeszcze z czasów szkolnych, choć to Vincent częściej z nim rozmawiał. Z resztą w czyim przypadku tak nie było? Gdy blondwłosy dotarł do tego właśnie sklepu, stanął pod daszkiem, i dokładnie złożył parasol chroniący go tego dnia przez ulewą, w między czasie świdrując spojrzeniem przechodzących w okolicy ludzi. Zaraz się obrócił i chwycił za klamkę, następnie wszedł do środka, a swymi przeszywającymi oczami dokładnie rozejrzał się po wnętrzu. Sprzedawca najwyraźniej był na zapleczu. Carver postanowił w międzyczasie przyjrzeć się temu pogrążonemu w ciemności miejscu. Rozglądając się po pomieszczeniu, czekał na właściciela.
Ostatnimi czasy deszcz pojawiał się tak często, że miał go już całkowicie dosyć. Zresztą, czemu się tu dziwić? To w końcu Londyn. Ale pochmurna pogoda, ostatnio szczególnie dała mu się we znaki. Na szczęście, dzisiejszego poranka kiedy to deszcz lał najbardziej, on nie musiał biec w obawie przed zmoknięciem. Jak zwykle, został na noc w sklepie. Ta opcja była bardzo dobra, nie musiał się ruszać z miejsca, wszystko miał tutaj. Rzecz jasna, prócz jedzenia. Ale i to w najbliższym czasie planował zmienić. Właśnie siedział na zapleczu przy swoim biurku przyglądając się srebrnym łańcuszkom, niedawno przez niego zrobionych. Może na łańcuszki będzie więcej chętnych? Miał bardzo mało klientów, ale zazwyczaj jeśli ktoś go odwiedził zostawiał dosyć pokaźną kwotę. Właśnie uniósł do góry jedno ze sreberek by przyjrzeć mu się z daleka, kiedy to u drzwi zabrzmiał dzwonek. Niespiesznie podniósł się z miejsca, wciąż trzymając łańcuszek w ręku. Podszedł do drzwi prowadzących do sali sklepowej. A kogóż tam ujrzał? Carvera, oczywiście. Z początku go nie poznał, bowiem nie widzieli się już parę ładnych lat. Już częściej spotykał jego brata, Vincenta. Ale może to dlatego, że młodszy Waltersen zawsze jakoś tak trzymał się na uboczu? - Carver - odezwał się cicho na powitanie - Cóż za niespodzianka.
Stał właśnie tyłem do lady, rozglądając się po pomieszczeniu kiedy usłyszał, iż Florentin zjawił się w pomieszczeniu. - Witam - rzekł, spokojnie obracając się i kierując na niego spojrzenie. - Chciałem się przekonać czy to prawda, że przejąłeś ten sklep - powiedział, na chwilę przenosząc wzrok na pomieszczenie, rozglądał się chwilę po nim, nad czymś się zastanawiając. - Nie wiedziałem, że tamta kobieta zamierzała pozbyć się tego miejsca - choć minęło nieco czasu od jego wizyty w tym sklepie, pamiętał poprzednią właścicielkę. Ale czy to było dziwne? Po pierwsze kobieta była piękną damą, po drugie, Carver nigdy nie zapominał twarzy. - Choć to naturalnie nie jedyny cel mej wizyty - dodał wracając swymi świdrującymi oczami do Florentina. - Byłem także ciekaw, jak bardzo uległo zmianie jego zaopatrzenie.
- Jak widać, prawda. - odparł rozglądając się po swoim sklepie. Pracował tu już od tak dawna, że nawet nie pamiętał czasów kiedy to zajmował się czymś innym. Słysząc wzmiankę o kobiecie, uśmiechnął się drwiąco. - Sądzę, że nie zależało jej na nim za bardzo. Nie potrzeba było wiele trudu, by ten sklep zdobyć. - zapewnił siadając na krześle, a Carverowi wskazując to na przeciwko. Dobrze pamiętał dzień, w którym to został właścicielem tego miejsca. Pamiętał też, byłą właścicielkę. Po ostatnim spotkaniu, wciąż często o niej myślał. Ona dobrze wiedziała, jak omotać mężczyznę. W pewnym momencie rozważał, wtargniecie do umysłu Waltersena, by sprawdzić jakież to wspomnienia z czasów jej "panowania" w tym sklepie zapamiętał. Ale... co go to obchodzi? Było, minęło. Nie ma co się nad tym rozwodzić. Mając wolną chwilę, znów uniósł do góry łańcuszek. Tutaj oświetlenie było znacznie lepsze. Jednakże słysząc wzmiankę o zapatrzeniu, spowrotem skierował swoje uważne spojrzenie na Carvera. - Zależy - zaczął powoli - jakie zaopatrzenie masz na myśli. - dokończył, odrywając od mężczyzny wzrok. Zawsze cenił Carvera za bystrość umysłu. Jego brat, Vincent zazwyczaj robił wszystko bez zastanowienia. Za to on, myślał długo nad każdym swoim ruchem.
Carver od razu po wskazaniu przez Florentina, zajął wolne miejsce. Przez chwilę przypatrywał się łańcuszku trzymanego przez niego. Oczywiście jego pytanie nie dotyczyło pierścionków czy zegarków, one go nie interesowały. Kiedy więc usłyszał pytanie o które towary mu chodzi, skierował znów wzrok na właściciela. - Nie odczuwam potrzeby poszerzenia kolekcji biżuterii - rzekł tym samym wyjaśniając w nieco zakamuflowanych słowach, o jakie zaopatrzenie pytał. Dziś nie zamierzał nic kupować, jednak chciał wiedzieć, czy to miejsce nadal ma interesujące go zapewne jeszcze w przyszłości rzeczy. Oczywiście był oszczędny w słowa, nie zadawał żadnych zbędnych pytań, tylko to co ściśle go interesowało. Z Florentinem znali się w Hogwarcie, był on na roku wyżej niż jego brat. Tym samym, o trzy więcej niż Carver. Jednakże to, że lepiej znał go Vincent, miało także jeszcze jedno, proste wytłumaczenie, obaj byli uczniami Slytherinu, natomiast Carver był Krukonem.
- Tak myślałem. - odparł, wciąż wpatrując się w srebrny łańcuszek. Jasne było przecież, że młodszy Waltersen nie odwiedza go tu w celu zakupienia pierścionka czy też innej biżuterii. Z tego co wiedział, Carver w ogóle nie nosił biżuterii. - Myślę, że w chwili potrzeby znajdziesz tu potrzebne Ci przedmioty. - oświadczył, patrząc na niego znacząco. Wiedział przecież, o jakim towarze mówił Waltersen. Jednakże, o pewnych sprawach nie rozmawia się na głos. Zastanawiało go właściwie, po co Carver'owi wiedza o miejscu zakupu przedmiotów czarnomagicznych. Czyżby jego brat, znów coś wymyślił? Kolejny pomysł na to, jak osiągnąć wszelką władzę? Vincent, zawsze chciał być wielbiony. Mieć wysokie stanowisko, najpiękniejszą żonę, po prostu móc wszystko. I rządzić. Westchnął na samo wspomnienie. Teraz był już ciekawy. Z pewnością, musi się dowiedzieć co też takiego planuje Carver. A może Vincent? A może obaj? - A co słychać u Waltersenów? Vincent, gdzieś pracuje? - zapytał, niby to znudzonym tonem. Tak jakby pytał tylko przez grzeczność. Wciąż nie odrywał wzroku od łańcuszka, teraz muskając palcem jego koniuszek.
Pokiwał głową, rozumiejąc odpowiedź właściciela. O to właśnie mu chodziło. Zamierzał jeszcze kiedyś tu przyjść i za pewne nie po nowy zegarek. Słysząc pytania Florentina domyślał się, że na pewno posiadały drugie dno. W takich znajomościach nie pytasz co słychać u żony, czy dobrze powodzi Ci się w pracy. Prawie zawsze wszystko ma drugie dno. A Carver doskonale o tym wiedział. Z resztą kto miał zdawać sobie z tego sprawę, jeśli nie on? Oczywiście prowadziło się tą grę, te ukryte uprzejmościami fałszywe pytania. Na wszystko odpowiadało się, jednakże z pewnym wyczuciem. - Vincent przyjął posadę w Mungu, ale to nie jest zawód dla niego - nie podważał tu kompetencji brata, wręcz przeciwnie. Chodziło mu o to, iż Vincent był zbyt przywódczy na marnowanie się w tak pospolitym miejscu. - Ja chwilowo zająłem się w asystowaniem Hampsonowi w Hogwarcie - powiedział bez większego zainteresowania i tak wiedział, że Florentina wcale nie obchodzi gdzie który z nich pracuje. Jednakże to na razie było tyle, ile zamierzał powiedzieć. Nie uważał za słuszne, aby dodawać cokolwiek więcej. Jednocześnie swym badawczym wzrokiem spoglądał na jego łańcuszek, który mężczyzna tak obracał między palcami. - Nowy wyrób?
Zmarszczył brew, przestając na chwilę bawić się łańcuszkiem. Vincent w Mungu? Ciekawe, kogo musiał przekupić by się tam znaleźć. Florentinowi jakoś trudno było uwierzyć w nagłe zainteresowanie medycyną, swego dawnego znajomego. Czyżby Vincent postanowił się ustatkować? Żona, praca...może jeszcze dzieci?! Ha! To wprost śmieszne. Gdy Wagner otrzymał zaproszenie na ślub starszego Waltersena z jakąś nieznaną mu kobietą, uznał to po prostu za mało zabawny żart. Vincent, podobnie jak Florentin nigdy nie potrafił żyć z jednym partnerem. Owa dama albo miała dobrze ustawionego tatusia, przy którym zięć miał sposobność uzyskać dobrą pozycję, albo nie zwracała uwagi na liczne zdrady, których to zapewne Vincent się dopuszczał. - Mam podobne zdanie na ten temat. - odparł, słysząc opinię Carvera na temat zawodu brata. Chociaż... może praca w Mungu rzeczywiście coś mu dawała? Wszelkiego rodzaju zatrucia, ciekawe przypadki... Tak, tutaj na pewno chodziło o coś innego. - A na jakim oddziale, pracuje Twój brat jeśli można wiedzieć? - zapytał, powracając to zabawy sreberkiem. Było to bowiem jego najlepsze z dotychczasowych dzieł. Tak zręcznie zrobiony, umiejętnie skręcony... Wprost idealny! Zawodu Carvera nie skomentował, bowiem nie było to coś interesującego. On, jak na tak spokojnego człowieka nadawał się idealnie na asystenta. Jedynie zdziwiło go to, że nie postanowił opuścić Hogwartu. Zawsze wydawało mu się, że jako jeden z nielicznych nie był wielce zafascynowany zamkiem. - Owszem, najnowszy. Planuję wprowadzić go do sprzedaży z dodatkową możliwością dodania jakiejś zawieszki czy czegoś tam innego. Dzieciaki zawsze nabierają się na takie rzeczy. - wykrzywił usta drwiąco, podnosząc wzrok na Carvera.
Nie był zaskoczony reakcją Florentina na wiadomość, iż Vincent pracuje w Mungu. Każdy wiedział kto tylko go znał, wiedział, że było to do niego zbyt niepasujące. Prawdę powiedziawszy, fakt, że tak szybko się ożenił również był zaskakujący. Jednakże, łatwo było się domyślić, że za tym wszystkim muszą kryć się także jakieś inne cele. - Zatrucia - wyjaśnił, mówiąc o oddziale na jakim pracuje Vincent. - Uznał, że wypadki przy eliksirach i roślinach, to wydział dla niego. - Rzekł przenosząc spojrzenie na łańcuszek, który w rękach cały czas obracał mężczyzna. - Cenny? - Zapytał, wiedział, że tutejsza biżuteria jest droga, jednakże zdawał sobie także sprawę, iż nic nie przeskoczy tych specyficznych wyrobów... - sprzedajesz też coś roboty goblinów? - Zapytał po chwili, tak właśnie owe stworzenia robiły najlepszą i najcenniejszą biżuterię. I na pewno to ona bardziej wydawała mu się interesująca. Pytał jednakże z czystej ciekawości. Ich wyroby były mimo wszystko ciężkie do kupienia i zwykle w wyjątkowo wygórowanych cenach, jednak posiadały plus. Zwykle były zupełnie unikatowe.
Zatrucia. Uśmiechnął się. Czyli dokładnie tak, jak myślał. - A więc wszystko jasne. - odparł, odkładając łańcuszek do specjalnego pudełka. Ten oddział w porównaniu z resztą, z pewnością był o wiele ciekawszy. Ale mimo wszystko, Florentin nie sądził jakoby Vincent miał tam wytrzymać dłużej niż parę lat. Za szybko się nudzi monotonią. - To czyste srebro. - odparł, sądząc najwyraźniej iż to wyjaśni Carver'owi wszystko. Nie był dobry w tworzeniu biżuterii. Do tego trzeba wielu lat doświadczenia, pracy i spokoju. On pracował w tej branży zaledwie parę lat, a już był doszczętnie znudzony i szukał czegoś bardziej interesującego. - Oczywiście. Gobliny z pewnością znają się na swojej robocie, a ich biżuteria jest tylko tego przykładem. Jednakże, mało kto potrafi to docenić. - oświadczył chłodno. Owszem posiadał w sklepie takowe wyroby. Niestety jednak, nie sprzedawały się w specjalnie dużych ilościach. Prawdę mówiąc, nie sprzedawała się w ogóle. A w związku z tym, wyroby goblinów były jeszcze droższe.
Nie było dziwne, iż biżuteria goblinów sprzedawała się o wiele gorzej. Jej ceny potrafiły być niebotyczne. Jednak ich wyroby, cóż, były warte swej ceny. - Bo nie wszyscy czytają, tym samym spora część społeczeństwa nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak cenne są goblińskie wyroby - rzekł na chwilę przenosząc spojrzenie ku drzwiom prowadzącym na zaplecze. - Chciałbym zobaczyć co obecnie ich produkcji sprzedaje się w Londynie. - Rzekł zdecydowanie, może trochę żądającym tonem. Aczkolwiek być może komuś wydałoby się dziwne nagłe zainteresowanie Carvera biżuteria, ale cóż, prawda była taka, że po nim trudno było cokolwiek przewidzieć. Jego zainteresowania były bardzo szerokie. Więc czemu nie miałby nagle być pasjonatem biżuterii? W tej chwili, właśnie nim był.
- Większość ludzi, nie posiada nawet krzty inteligencji, nie wspominając już o dobrym guście. - stwierdził, strzepując jakiś najwyraźniej niewidzialny proch ze swojej szarej koszuli. Skoro nie posiadali gustu, tym bardziej trudno było od nich wymagać znajomości na temat tego co zalicza się pod przymiotnik "cenny", a co nie. - Większość wyrobów goblinów, trzymam w bardzo dobrze strzeżonym miejscu. Zazwyczaj, nie wyciągam ich dla podziwiania piękna, To w końcu nie muzeum. - odparł chłodno, nawet nie ruszając się z miejsca. Jeżeli Carver zamierzał coś rzeczywiście zakupić, z pewnością wyciągnąłby to, co ma. Gdyby pokazywał całą biżuterię wszystkim, zapewne od rana do wieczora staliby tu ludzie podając sobie jego drogocenne okazy z rąk do rąk. A dobrą biżuterię prawo ma trzymać tylko i wyłącznie pożądany.
Na jego słowa o inteligencji, miał ochotę się tylko roześmiać. Jednakże, oczywiście zachował zupełną powagę. Okazywanie tego typu emocji w owej chwili nie było czymś pożądanym. Aczkolwiek wypowiedź na temat bystrości, osoby, która właśnie uznała, że nie będzie chodzić na zaplecze, aby pokazać towar, wydała mu się wprost zabawna. Kiedy Florentin krytykował innych, Carver miał ochotę rozłożyć ręce, widząc jego fantastyczny brak logicznego myślenia. To, że niektórzy jakoś odnajdywali się w danych posadach (wszak sklep Florentina nadal nie splajtował), było dla niego zaskakujące. Jednakże był pewien, że temu się to udaje ze względu na starych klientów. A może to dzięki braku godnego konkurenta? - Rozumiem więc, że jeśli zechciałbym coś kupić, mam się przygotować na to, że równie dobrze będzie to miska, bądź choćby wiekowy grzebień z goblińskiego złota, bowiem nie mogę określić czy mógłbyś mieć coś co mnie zainteresuje? - Zapytał wpatrując się tak uważnie w niego swym badawczym wzrokiem, jakby chciał go przeszyć na wylot. Aczkolwiek jego ton był nadal spokojny, ciągle zupełnie taki sam.
Florentin bowiem, od początków już swoich lat, był hipokrytą. Uwielbiał krytykować innych, wygłaszać opinie na temat godnych wyśmiania postępków innych. Jednakże, gdy to on robił coś niewłaściwego, nie potrzebował wiele czasu by wymyślić odpowiedni powód danego postąpienia. A dostrzegłszy nieme rozbawienie w oczach Carvera, nie mógł zrobić nic innego jak tylko ze znużeniem wywrócić oczami. - Drogi Carverze, chyba wciąż nie rozumiesz w jakiej to idei powstał ten zakład. Czyżbyś nie był świadomy, że przedmioty wykonane przez goblinów, w większości nie nadają się na chwalenie się nimi przed najzwyklejszą klientelą? - odparł, tym razem podobnie jak Waltersen nie odrywając spojrzenia od jego oczu. Czyżby młodzieniec sądził, iż będzie mu pokazywał wszystkie czarnomagiczne przedmioty w jakich był posiadaniu? Przecież było ich mnóstwo! Oczywiste jest też chyba, że wszystko to było bardzo dobrze zabezpieczone. Biorąc pod uwagę częste wizyty aurorów i ich przeszukiwania, musiał mieć wszystko naprawdę bardzo dobrze i głęboko schowane. Miałby pozwolić, by byle jaki auror dobrał się do tego wszystkiego? - Przedmiotów owych, mam doprawdy bardzo wiele. Tak więc z pewnością ułatwiłbyś mi zadanie bardziej konkretyzując to, co chciałbyś zobaczyć. - oświadczył, nieświadomie zaciskając palce lewej ręki na kluczach, które to właśnie otwierały tajną skrytkę.
Ostatnio zmieniony przez Florentin Wagner dnia Nie Wrz 19 2010, 18:12, w całości zmieniany 1 raz
Carver zupełnie się nie śpiesząc wstał ze swego miejsca, rozejrzał się jeszcze nieco dookoła, patrząc na te dość brudne ściany. Pokręcił głową słysząc jego słowa. - Ależ ja Cię nie nakłaniam do wystawienia ich przed szeroką publicznością, oraz prezentowania - zastanowił się chwilę nad tym co mogłoby go interesować - nakłaniam Cię jedynie, do pokazania mi przedmiotów które mogą mieć interesującą historię, być może będącymi wiekowymi i godnymi kolekcjonowania. Zatrzymał się na chwilę podpierając rękoma o oparcie krzesła. Wzrokiem pierw wodził po stoliku, przy którym siedzieli, aby zatrzymać go znów na Florentinie. - Jednakże znają historię przedmiotów wyrabianych przez gobliny, mam podstawy aby mniemać iż takich drobiazgów będzie więcej niż trzy. - Na chwilę się zawahał zastanawiając czy jest w stanie jakkolwiek bardzie sprecyzować co mogłoby go interesować. - Aczkolwiek trudno mi podać więcej szczegółów. Wszakże sądził, że mimo to, Florentin powinien mięć coś co mogłoby zainteresować Carvera, a tym samym, aby to było kilka przedmiotów do wyboru, nie od razu pół zaplecza.