Znajduje się kilka kroków za głównym boiskiem, a prowadzi do niego wydeptana ścieżka, którą można odnaleźć bez problemów nawet w zimie! Powstało dla uczniów, którzy pragną uzewnętrznić swoje emocje w sposób fizyczny! Oczywiście nie tylko o takie kwiatki tutaj chodzi. Rozchodzi się tu również o liczne treningi, które czasem nakładały się na siebie i wymagały rezygnacji, którejś z grup młodzieży oraz przejściu na inny dzień. Nauczyciele quidditcha, zatem doszli zgodnie do porozumienia, że potrzebują trochę dodatkowego miejsca na mini boisko, gdzie można przeprowadzać rozgrzewkę i uczyć zawodników jakiś ciekawych manewrów! Zatem nie zastanawiając się długo poprosili dyrektora o zagospodarowanie części błoni. Tak też się stało. Zatem to tutaj znajdziesz mniejsze boisko, które ogrodzone jest wysokim płotkiem, który zdobią herby czterech domu Hogwartu. Niestety boisko nie jest wyposażone we własne szatnie czy składzik, w którym przechowywane są kafle, zastępcze miotły czy ochraniacze i to jest główna niedogodność, z którą należy się uporać, czyli należy korzystać z dobudówek głównego boiska i tam pozostawiać swoje rzeczy.
Autor
Wiadomość
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Musiała przyznać, że ten trening był z pewnością oryginalny i przysparzał jej o wiele więcej problemów niż się tego oryginalnie spodziewała. Kafel nagle zaczął rosnąć jej w dłoni, sprawiając, że po raz kolejny straciła dobry chwyt na piłce przez co rzut nie wyszedł jej do końca tak jak chciała. Po raz kolejny zabrakło jej niewiele do tego, by zdobyć pętlę, która znajdowała się tuż przed nią. Mogła jedynie zakląć w myślach, kierując miotłę po raz kolejny w stronę, w którą pognała rzucona przez nią piłka, wyciągając po drodze znajdującą się przy jej boku cedrową różdżkę, z którą od pewnego czasu się nie rozstawała. Dopiero, kiedy wylądowała na ziemi w pobliżu Armstrong wykonała kilka szybkich ruchów kreśląc w powietrzu krótką wiadomość.
Dobrze ci poszło. Kończymy?
Po tym jak otrzymała twierdzącą odpowiedź od Arli, skierowała się wraz z nią w kierunku zamku.
1. Trzech ścigających przerzuca kafel pomiędzy sobą, starając się wrzucić go do jednej z trzech pętli przeciwnika. Każda z pętli ma inny rozmiar i jest inaczej punktowana. Największa pętla to 10 pkt, średnia – 15 pkt, najmniejsza zaś – 20 pkt. 2. Obrońca ma za zadanie bronić pętli. 3. Dwóch pałkarzy odbija trzy tłuczki pałkami. Ich funkcją jest utrudnianie gry graczom przeciwnej drużyny i chronienie przed tłuczkami graczy swojej drużyny. 4. W grze nie występuje pozycja szukającego. Mecz kończy się w momencie, gdy któraś z drużyn zdobędzie sto punktów 5. Powodzenie akcji określają kostki-k6, których zasady zostały określone poniżej, oddzielnie dla każdej funkcji. 6. Za każde 10 punktów z gier miotlarskich w kuferku można zrobić przerzut. Ich łączna liczba definiuje możliwą liczbę przerzutów w całym meczu. Np. 10 punktów = 1 przerzut, 40 punktów = 4 przerzuty. Przerzutu nie można cofnąć. 7. Każdemu zawodnikowi przysługują domyślnie maksymalnie 2 przerzuty w ramach jednej tury. Graczom posiadającym w kuferku 35 i więcej punktów z Gier Miotlarskich (bez wliczania przedmiotów punktowanych) przysługuje do 3 przerzutów na turę. 8. Osiągnięcie progu 35 punktów kuferkowych (bez sprzętu!) z Gier Miotlarskich oznacza, że można uznać, że postać wstąpiła na poziom zawodowstwa, co ma wpływ na wykonywanie kombinacji oraz ogólną boiskową skuteczność. Uwaga! Kostkami podczas meczu rzucamy w temacie z kostkami dla gier miotlarskich, nie w klasycznym losowaniu.
Sędzia
Sędzia jest dowolnym dorosłym, który się zgłosi lub zostanie wybrany w przypadku braku zgłoszeń. Rozpoczyna mecz, rzucając kością-k6:
liczba parzysta → rozpoczyna drużyna z wcześniejszą literą alfabetu (np. przy meczu Gryffindor - Slytherin, zaczyna Gryffindor) liczba nieparzysta → zaczyna drużyna z późniejszą literą
Ścigający
Ściągający drużyny wylosowanej przez sędziego rozpoczyna mecz. Rzuca JEDNĄ kością-k6: 1 → rzut do pętli drużyny przeciwnej* 2 / 4 → podanie** do innego ścigającego z własnej drużyny 3 / 5 → strata kafla na rzecz ścigającego drużyny przeciwnej 6 → rzut do pętli drużyny przeciwnej, może zawierać kombinację
* po kombinacji obrońcy - rzut może zawierać kombinację i nie wymaga progu 35 pkt. GM).
Jeżeli ścigający decyduje się na rzut na pętle, robi dorzut K6, aby zdecydować, w którą pętlę rzucić: 1–3 – największa pętla (10 pkt) 4, 5 – średnia pętla (15 pkt) 6 – najmniejsza pętla (20 pkt)
**po drugim podaniu pomiędzy ścigającymi jednej drużyny (w jednej akcji), gracz z piłką rzuca zmienioną kością-k6: liczba parzysta - rzut na pętle mogący zawierać kombinację; liczba nieparzysta – utrata kafla. Jeżeli wypadnie kość parzysta, ścigający robi dorzut K6, aby określić, w którą pętlę powędruje kafel: 1–3 – największa pętla (10 pkt) 4, 5 – średnia pętla (15 pkt) 6 – najmniejsza pętla (20 pkt) Przykładowe kombinacje ścigających (dostępne od 35 pkt. GM): Skok Dionisusa, Fikoł Chelmondistona, Łomot Finbourgha.
Zastosowanie kombinacji oznacza, że rzut do pętli jest trudniejszy do obrony.
Obrońca
Jeżeli kafel zmierza w kierunku obręczy jego drużyny, rzuca on JEDNĄ kością-k100:
Obręcz najmniejsza:
1-25 - wpuszczenie gola i wznowienie gry poprzez podanie do ścigającego własnej drużyny 26-40 - skuteczna obrona i podanie do ścigającego własnej drużyny; w przypadku rzutu z kombinacją - wpuszczenie gola 41-55 - skuteczna obrona i podanie do ścigającego własnej drużyny; w przypadku rywala z kuferkiem 35+, do skutecznej obrony również należy przekraczać ten próg >56 - skuteczna obrona i podanie do ścigającego własnej drużyny, może zawierać kombinację
Obręcz średnia:
1-35 - wpuszczenie gola i wznowienie gry poprzez podanie do ścigającego własnej drużyny 36-50 - skuteczna obrona i podanie do ścigającego własnej drużyny; w przypadku rzutu z kombinacją - wpuszczenie gola 51-65 - skuteczna obrona i podanie do ścigającego własnej drużyny; w przypadku rywala z kuferkiem 35+, do skutecznej obrony również należy przekraczać ten próg >66 - skuteczna obrona i podanie do ścigającego własnej drużyny, może zawierać kombinację
Obręcz największa:
1-45 - wpuszczenie gola i wznowienie gry poprzez podanie do ścigającego własnej drużyny 46-60 - skuteczna obrona i podanie do ścigającego własnej drużyny; w przypadku rzutu z kombinacją - wpuszczenie gola 61-75 - skuteczna obrona i podanie do ścigającego własnej drużyny; w przypadku rywala z kuferkiem 35+, do skutecznej obrony również należy przekraczać ten próg >76 - skuteczna obrona i podanie do ścigającego własnej drużyny, może zawierać kombinację
Przykładowe kombinacje obrońców (dostępne od 35 pkt. GM): Rozgwiazda, Podwójna Ósemka, Laga Paraison.
Zastosowanie kombinacji oznacza, że ścigający otrzymujący podanie będzie mógł łatwiej posłużyć się kombinacją podczas oddawania rzutu.
Pałkarz - atak
Pałkarz może opublikować posta co trzy wiadomości swojej drużyny (najpóźniej co dwie przeprowadzone przez nich akcje zakończone rzutem/stratą kafla). Rzuca JEDNĄ kością-k6:
1 → celne uderzenie w kierunku rywala 2 / 4 → podanie* do drugiego pałkarza 3 / 5 → pudło 6 → celne uderzenie w kierunku rywala, może zawierać kombinację
Celne uderzenie może dotyczyć: - ścigającego - skutkuje przejęciem piłki przez ścigającego drużyny pałkarza; - obrońcy - odebranie możliwości interwencji - piłka wpada do pętli i mamy gola; - pałkarza – jeżeli ten nie odbije strzału, zakładamy, że otrzymuje cios tłuczkiem.
*po wykonanym podaniu między pałkarzami jednej drużyny, drugi z nich rzuca zmienioną kością-k6: liczba nieparzysta – pudło; 2 / 4 - celne uderzenie; 6 - celne uderzenie z możliwą kombinacją;
Przykładowe kombinacje pałkarzy (dostępne od 35 pkt. GM): Odbicie do tyłu, Switch (zmiana ręki).
Zastosowanie kombinacji oznacza, że uderzenie jest trudniejsze do odbicia.
Pałkarz - obrona
W przypadku wykonania celnego uderzenia przez pałkarza jednej z drużyn, po jego poście następuje tura obrony pałkarza drużyny przeciwnej. Rzuca on JEDNĄ kością-k6:
1 / 3 / 5 → obrona nieudana, cel zostaje trafiony 2 → obrona udana, skuteczne odbicie tłuczka; w przypadku uderzenia z kombinacją - obrona nieudana 4 → obrona udana, skuteczne odbicie tłuczka; w przypadku rywala z kuferkiem 35+, do skutecznej obrony również należy przekraczać ten próg 6 → obrona udana
Urazy
Każdy zawodnik, który otrzymał cios tłuczkiem, jest zobowiązany do zakręcenia kołem tłuczkowej zagłady i uwzględnienie urazu w swoim poście. Każdy otrzymany cios zmniejsza sprawność zawodnika, co w praktyce oznacza utratę jednego przerzutu. Jeżeli zawodnik w trakcie spotkania oberwie tłuczkiem trzy razy, zostaje wyeliminowany z gry i drużyna przeciwna gra z przewagą jednego zawodnika.
Przyspieszenie meczu przez MG
O ile ilość punktów kończących spotkanie jest stała (sto), o tyle liczba punktów przyznawanych za każdą pętlę, jest czysto umowna. Dzięki temu sędzia/kapitan/trener organizujący spotkanie ma wpływ na prędkość rozgrywki – wyżej punktowane obręcze, to szybsze spotkania, niżej punktowane – dłuższe.
Kiedy jedenastka fanów miotlarstwa i Felek dotarli na małeboisko, mogli przejść do testowania nowej gry. Lazare kilkoma ruchami różdżki zmienił kolor koszulek zawodników tak, aby nie było wątpliwości, kto z kim gra. Pingwinom przypadł buble gum róż, Strusiom zaś błękit. Samozwańczy Król Miotlarstwa otworzył skrzynkę, wypuszczając trzy wściekłe tłuczki, po czym chwycił kafel i wyrzucił go w powietrze.
- No to zaczynamy! – krzyknął, po czym ulotnił się z boiska, dając zawodnikom pole do popisu. Ciekawe, ile z tych nielotów wyląduje po dzisiejszym treningu w skrzydle szpitalnym.
<zg>Kuferek:</zg> X <zg>Sprzęt:</zg> Y <zg>Łączna ilość pkt:</zg> Z <zg>Przerzuty:</zg> X/Y <zg>Drużyna:</zg> Pingwiny/Strusie <zg>Pozycja:</zg> Obrońca/Pałkarz/Ścigający
Robię właśnie coś, co może ktoś nieznający się na sporcie mógłby uznać za rozgrzewkę. Nie za bardzo mi się chce, a nie wątpię, że Limier jeszcze zdąży zadbać o to, żebyśmy najpierw porządnie się rozruszali... więc na razie tylko od niechcenia kręcę raz jedną, raz drugą dłonią, ćwicząc stawy nadgarstków. - Hej, Julka - witam się radośnie z kurkonką, kiedy ta do mnie podbija. Miło, że można do kogoś buzię otworzyć. - W sumie to nie za bardzo. Jeszcze trochę czasu a naszą kapitankę niespecjalnie interesują trening o ile nie są tuż przed meczem. - Wzdycham głośno nad ciężkim losem nas, ślizgonów. - Więc trzeba samemu ćwiczyć. Masz ochotę kiedyś się wybrać na błonia z miotłą? - zagaduję, chociaż nie ustalam nic konkretnego. - O, Felinus. Nie wiedziałam, że interesują cię takie rzeczy. - Uśmiecham się do niego. W zasadzie to go nie znam i nie wiem czy się interesuje, ale nie przypomina mi się, żebym kiedyś widziała go na boisku, stąd właśnie takie wnioski. - Czy może jesteś tutaj, bo wiesz, że będzie grubo i ktoś musi nas leczyć? - Wyszczerzam zęby w szalonym uśmiechu a zaraz potem już nie ma czasu na rozmowy, bo pojawia się Limier i wyjaśnia co będziemy robić. Jakie to ekscytujące! Bardzo się cieszę na tę rozgrywkę i nawet nie mogę marudzić, że nie jestem szukającą, skoro takiej pozycji w tej grze wcale nie przewidziano. Podział na drużyny dziewczyny-chłopaki brzmi bardzo dobrze, nie wątpię, że jesteśmy w stanie wygrać. Lecę z resztą na małeboisko i staram się przejąć piłkę, kiedy na początek trafia ona w ręce strusi.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Kuferek: 97 Sprzęt: Boyden (+7), cały sprzęt (+6), różdżka (+5), ochraniacz na zęby Łączna ilość pkt: 115 Przerzuty: 11/11 Drużyna: Pingwiny Pozycja: Pałkarka
Widząc banana na twarzy Ślizgonki, sama uśmiechnęła się szeroko. Niektóre uśmiechy bywały zaraźliwe, a ten należący do Sophie, właśnie do takich należał. Dołączyła więc do rozgrzewki i zaczęła niezobowiązującą rozmowę. Kiedy koleżanka wspomniała jej o wężowej pani kapitan, pokiwała głową ze zrozumieniem. Akurat postawa Heaven nie była jakąś pilnie strzeżoną tajemnicą, raczej taką poliszynela. Nie raz rozmawiała na ten temat z Solbergiem i choć zgadzała się, że treningi drużynowe powinny być częściej, to jednocześnie była zdania, że to nie one odpowiadają za postawę zielonej drużyny.
- Jasne, i tak trenuję codziennie, więc jak masz ochotę polatać albo porobić coś innego, to odezwij się do mnie na wizzengerze. – Idąc śladem Sophie, zaczęła się intensywniej rozgrzewać. Tu wymach, tam skłon czy podskok. Robiła wszystko, aby być gotową do meczu, zanim pojawi się Limier. Kiedy podszedł do nich Felek, brwi zmarszczyły jej się lekko. Był to jednak przejaw zdziwienia, a nie niechęci. W końcu Felek i tłuczek pasowali do siebie… właściwie to pasowali do siebie idealnie. Nie zmieniało to jednak faktu, że Puchon nie należał do entuzjastów tego sportu.
- Poszerzasz horyzonty, Felku? – zapytała i poprawiła przekrzywiony kask na głowie Puchona. – No, lepiej – dodała, zastanawiając się, jak chłopak poradzi sobie na miotle. Jeżeli była to jego pierwsza przygoda z miotłą, to wybrał sobie ciekawy dzień na debiut. W końcu nie tylko mieli grać w zupełnie nową grę, ale również przyszło im to robić w tak gównianych warunkach. Wszelkie rozmowy szybko jednak ustały, gdy pojawił się Król Quidditcha. Brooks wysłuchała nauczyciela, oparta i miotłę, westchnęła ciężko, gdy ten kazał im się przenieść na małeboisko i po prostu wsiadła na „Boydena” i odleciała. Kiedy już wylądowała na miejscu, a nauczyciel wypuścił tłuczki, wykorzystała ostatnie sekundy przed startem na zagadanie do drugiej z pałkarek w pingwiniej drużynie.
- Co by się nie działo, wal w Lowella. Jak oberwie trzy razy, to zejdzie z boiska i będą grali bez obrońcy. – Na zachętę poklepała brunetkę po ramieniu, po czym odleciała i zajęła miejsce po przeciwnej stronie boiska.
Kiedy kafel znalazł się w powietrzu, mogli zaczynać, a pierwszy atak przypadł w udziale drużynie „Strusi”.
Odwzajemnił spojrzenie @Keyira Shercliffe z rozbawieniem przyjmując jej badawczy wzrok. Nie był szczególnie niekomfortowy, choćby przez to, że Thaddeus zdążył się już przyzwyczaić do ciekawskich spojrzeń. Choć to Ślizgonki - wydawało się być szczególnie dociekliwe. — Mam coś na twarzy? — spytał, rzecz jasna retorycznie, uśmiechając się szeroko. Zaraz jednak nieco zmarkotniał, marszcząc brwi na wspomnienie studentki o 'lekarzu'. Nawet nie drgnął kiedy strzeliła mu pstryczka w nos. Kim jednak był, żeby się wtrącać lub oceniać? Sam latał na treningi posiniaczony, obity i nierzadko niezdrowo obolały. Sam przecież ostatnio prosił Coltona o przeciwbólowe w Skrzydle - nie po to żeby ćwiczyć jednak, a żeby po prostu normalnie spać. — Thaddeus — odwzajemnił się własnym imieniem, pewnie ściskając wyciągniętą ku niemu dłoń kobiety. Uchylił przy tym niewidzialnego kapelusza, kłaniając się lekko - bez krzty przesady, w dżentelmeńskim tonie. — Zobaczymy czy Limiere przeciągnie nas po murawie tak jak Antosha... Nie dokończył swej myśli - najpierw rozproszony przez kumpla z drużyny, Fitzgeralda, któremu odsalutował - a potem samego Lazare'a i jego przecinający styczniowe powietrze gwizd. W spokoju wysłuchał tego co ma do powiedzenia nauczyciel z lekkim grymasem przyjmując rozdzielenie ich na drużyny męskie i damskie. Nie wątpił, że płeć piękna doskonale sobie poradzi - zwyczajnie nie przepadał za takimi podziałami. I szczerze współczuł Swansea i Shawowi, że będą musieli miotać tłuczkami w dziewczyny. Choć nie wątpił, że taka Brooks nie będzie wstrzymywać ręki, żeby jego samego strącić z miotły. Jakoś tak weselej mu się zrobiło na tę myśl. Uśmiechając się do świeżo poznanej Shercliffe pokrzepiająco - sam zebrał swój sprzęt i przeniósł się na małeboisko, tłukąc się na cholernej szkolnej miotle. Jeszcze trochę i pożegna się z nią na dobre.
Mecz się rozpoczął, Thaddeus tradycyjnie pomknął w stronę wyrzuconego przez nauczyciela kafla jak dzik w maliny, wyrywając się jako pierwszy. Zgrabnie przechwycił piłkę i rozeznając się szybko w sytuacji na boisku (specjalna dedykacja dla @Aslan Colton) - Tadek pierdolnął kafel przed siebie (do flankującego mu @William S. Fitzgerald), ale myślał tylko o jednym - swoim najlepszym przyjacielu, gdzieś tam czekającym w zamku na niego. Ta myśl pokrzepiała go tym bardziej, że liczył na porządny oklep od Brooksie i jej gryfońskiej koleżanki na pałce. 'Stówa' miała proste zasady, ale miała nie być łatwa - a trzy śmigające po boisku tłuczki niosły ze sobą pewne nadzieje.
Kostka:3 przerzucona na 2 2 / 4 → podanie** do innego ścigającego z własnej drużyny
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Wszelkie dalsze rozmowy musiały zostać przerwane za sprawą Limiera, który w końcu pojawił się na boisku. Usłyszawszy przeciągły gwizd nauczyciela przecinający mroźne styczniowe powietrze, rudzielec od razu skierował swoją uwagę w stronę nauczyciela, żeby wysłuchać co ten ma do powiedzenia, wciąż pozostając jednak nonszalancko opartym o swoją Błyskawicę. Belfer przedstawił im zasady eksperymentalnej gry, którą mieli dziś przetestować w praktyce, a potem dokonał podziału na drużyny, dzieląc ich względem płci, czyli dość klasyczne chłopacy vs. dziewczyny. Na dobrą sprawę składy akurat nie robiły mu żadnej różnicy; liga szkolna przyzwyczaiła go do grania przeciw bliskim mu osobom. — Z mojej strony forów nie oczekujcie na pewno — rzucił jeszcze w stronę Olki (@Aleksandra Krawczyk), bo to było silniejsze od niego, błyskając w jej stronę zębami i puszczając jej dodatkowo oczko nim wskoczył na miotłę, żeby wznieść się w powietrze i zgodnie z zarządzeniem Limiera przenieść się na mniejsze boisko. Gra się rozpoczęła i jako pierwszy do kafla dorwał się Edgcumbe. Oczywiście od razu ruszył za nim, żeby mu asystować, od razu ustawiając się na dogodnej pozycji, gdy tylko zobaczył, że Puchon ma zamiar wykonać podanie. Bez problemu przejął piłkę i mając przed sobą otwarte pole od razu zdecydował się przypuścić atak na pętle ich przeciwniczek. A żeby nie być gołosłownym postanowił urozmaicić swój rzut jedną z kombinacji – w odpowiednim momencie stanął na miotle na ugiętych nogach, by następnie wyskoczyć w górę i po zrobieniu przewrotu w przód cisnąć kafla prosto w średnią pętlę, wykonując przy tym nic innego jak Fikoł Chelmondistona.
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Nie miał nic na twarzy, choć wolała zignorować to pytanie na rzecz istotniejszej kwestii... Przywidziało jej się, czy też naprawdę dostrzegła w oczach Puchona błysk współczucia? Przymrużyła powieki, ale jego reakcja zdawała się być całkowicie autentyczna, więc tego także nie skomentowała. Zamiast tego uśmiechnęła się zdawkowo, oceniając jego mały występ jako, co najmniej, oryginalny. Potarła energicznie własne ramiona i zrobiła kilka szybkich przysiadów nim na horyzoncie pojawił się Limiere. — Chciałabym liczyć na odrobinę litości, ale mam ostatnio okropnego pecha — odpowiedziała, po czym pozbierała resztę sprzętu i ruszyła w ślad za resztą, prosto na małeboisko.
Mecz rozpoczął się dosyć sprawnie. Jak na złość, Pingwiny miały przeciwko sobie nie jednego, a dwóch zawodowych ścigających. Keyira przełknęła ślinę i zajęła swoją nową pozycję przy obręczach. Nie mogła powiedzieć, że spodziewała się takiej zmiany, chociaż przecież przeczuwała, że los jej nie oszczędzi. Gdyby tego było mało, kafla jako pierwsza przejęła drużyna przeciwna. Shercliffe obserwowała jak Thaddeus podaje do Fitzgerald'a... Wyczuła nerwowe drżenie własnych dłoni, choć nie spojrzała na nie, by się nie rozpraszać. Zacisnęła tylko mocniej palce na szkolnej miotle i nachyliła się lekko, przygotowując się mentalnie na ewentualny łomot. Stawał się tym bardziej realny, im bliżej znajdował się William. Kiedy stanął na trzonku, serce podjechało jej pod gardło, ale utrzymała się w miejscu do ostatniej chwili. Zamiast na sylwetce Ślizgona, skupiła się na kaflu, który mknął ku obręczy. Wyszła mu na przeciw, siłę tego rzutu czując niemal w samych kościach. Cofnęło ją, ale zdołała utrzymać piłkę i nie czekając na reakcję ścigającego, okrążyła swoją pozycję i podała do @Violetta Strauss. Westchnęła z ulgą, ale gdzieś tam, na granicy jej podświadomości unosiła się irytująca myśl: to była dopiero pierwsza próba zdobycia punktów, a do końca meczu pozostało jeszcze sporo czasu.
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Kuferek: 115pkt Sprzęt: 17pkt (całość+różdżka) Łączna ilość pkt: 132pkt Przerzuty: 10/13 Drużyna: Pingwiny Pozycja: Ścigający Kostka:1, na pętle za 10
Pingwiny, ta jasne. Co jeszcze? Nie ma to jak nazwać drużyny od nielotów. Brakowało jeszcze tylko kurczaków i indyków. Nie zamierzała jednak jakoś zbytnio krytykować nazw drużyn, bo najistotniejsze było zdobycie punktów i wyjście na prowadzenie. Dlatego też, gdy tylko odebrała kafla z rąk Shercliffe postanowiła wykonać rajd na pętle, omijając przy okazji przeciwników i ewentualne inne przeszkody. Priorytetem było trafienie w pętle. I choć mogłaby obrać za cel, którąś z bardziej punktowanych obręczy to jednak koniec końców jej rzut pomknął w kierunku największej z nich, która aktualnie była dla niej najpewniejszym targetem.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Kuferek: 2 trololo Sprzęt: Nimbus 2015 (+4 GM), Kask Quidditchowy (+1 GM), Rękawice z cielęcej skórki (+1 GM), Google (+1 GM), Ochraniacze (+1 GM) Łączna ilość pkt: 11 hehe Przerzuty: 1/1 Drużyna: Struś Pędziwiatr Pozycja: Obrońca hehe Kostka:61, ale jako że Viola ma więcej niż 35 pkt - nie udaje mi się obronić, yolo
Nie ma to jak Quidditch. Nie, to nie jest Quidditch. To okazja do zdobycia wpierdolu, a on zamierzał obecnie zyskać wszystkie wpierdole świata, by udowodnić, jakim cymbałem był, dostając się tym samym z resztą zapaleńców na małeboisko. Nim się obejrzał, a Julka podeszła do niego z komentarzem, na który zareagował tylko niemym podniesieniem kącików ust do góry. Już, kurwa, wiedział - wiedział, że będzie celem idealnym, bo rzeczywiście rzadko kiedy to przychodził na jakiekolwiek treningi, prędzej preferując dźganie się nawzajem nożami, aniżeli łamanie kości w jakichkolwiek kończynach. Mimo to - nie zamierzał tak łatwo odpuścić, kiedy to wzniósł się w powietrze, udowadniając tym samym posiadane przez siebie umiejętności bronienia pętli (a raczej ich brak, tak na dobrą sprawę). No i poszło. Starając się dostosować do zadania domowego, wszak dobra reakcja i te inne duperele, nie udało mu się obronić lecącego w stronę jednej z pętli kafla, rzuconego przez Strauss. No tak, dziewczyna gra zawodowo, więc w sumie nie zdziwił się, kiedy to ledwo co musnął własną dłonią kafel, starając się tym samym cokolwiek zdziałać na tym polu. Jedyne, co mógł na razie zdziałać, to wypierdolić z boiska, a najlepiej oberwać parę razy pałką i tłuczkiem prosto w swój zakuty łeb, by wybić sobie z szanownej mózgownicy pomysł jakiegokolwiek brania udziału w tym wszystkim przez następne parę miesięcy. Tyle dobrze, że już nie będzie siedział w tym kurwidołku. Przynajmniej nie jako student.
Przyglądał się przez jakiś czas rozmowom uczniów. Ne przyłączył się do nikogo, bo też z nikim nigdy nie zadawał się jakoś bliżej. Znał ich ze szkolnego boiska czy z korytarza, ale jakoś nigdy nie wdawał się z nimi w dyskusję. Nie chciał im przerywać ani nic. Czasami też warto posłuchać innych osób. Można wtedy dowiedzieć się więcej rzeczy zwłaszcza kiedy opuściło się mury szkoły na tyle miesięcy. Kiedy usłyszał rozkaz od profesora, cicho westchnął. Nie lubił rozgrzewek ani niczego podobnego. Jak dla niego mogli od razu wsiąść na miotły i grać. Przecież to była tylko zabawa. W porównaniu do prawdziwego meczu. Zdecydowanie bardziej lubił treningi. Zwłaszcza kiedy mieli taką słodziutką kapitan. Twardo stąpała po ziemi- to trzeba było przyznać. Szkoda, że jej tutaj nie było. Ani Kryśki. Ani Oli. Czego mógł oczekiwać po kobietach? Po chwili jednak posłusznie wsiadł na miotłę i poleciał we wskazane miejsce. Ucieszył się kiedy usłyszał, że ma zostać ścigającym. Znowu. Jego drużyna złapała pierwsza kafel, ale szybko uległo to zmianie i niestety zaczęli przegrywać. Pokręcił tylko głową. To nie była wina obrońcy. A poza tym tylko była gra. Wciąż to powtarzał jak jakąś mantrę. Po chwili w jego rękach pojawił się kafel i ruszył naprzód, podając go kolejnej osobie. Był dobrej myśli.
Brakowało mu tego - pomimo, że nie był to żaden oficjalny szkolny mecz. Na ten musiał jeszcze chwilę poczekać. Kiedy Fitzu przejął od niego kafla, od razu śmignął na pętle, a Thaddeus leciał tuż przy nim, żeby go asekurować. Widząc jak Keyira broni kombinację jego kumpla - brwi podeszły mu niemal pod samą linię włosów. Cóż, obrona przed TAKIM rzutem profesjonalnego gracza, to było naprawdę coś - nawet jeśli był to tylko łut szczęścia. — Nieźle! — skomentował krótko działania Keyiry, uśmiechając się szeroko - i zawijając miotłę niemal w miejscu, kiedy znów wrócił do gry. Nie przejął się tym, że Lowell nie obronił - zwłaszcza, że rzucała Violetta, doskonale wiedział jak potrafiła celnie ciskać kaflem. Współpracowali na boisku od ponad pół roku. Kręcił się więc wokół piłki, a kiedy Russel przerzucił do niego kafla - Edgcumbe od razu podał go do Willa, który znajdował się w dużo lepszej pozycji do ataku.
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Kuferek: 108 Sprzęt: Błyskawica (+6), koszulka (+1), rękawice (+1), różdżka (+5) Łączna ilość pkt: 121 Przerzuty: 11/12 Drużyna: Strusie Pozycja: ścigający Kostka:3 → 4 – rzut na pętlę z kombinacją; 2 – duża pętla
Cmoknął z przekąsem, gdy Shercliffe udało się wybronić jego rzut – ot, miała po prostu dużo szczęścia. Nie miał zamiaru jednak rozwodzić się na swoim niepowodzeniem, gra w końcu trwała dalej i teraz kafel znalazł się w rękach Strauss, więc zrobił ostry zwrot niemal w miejscu i pomknął za Krukonką. A dziewczyna zdecydowanie nie miała zamiaru się cackać i od razu przypuściła atak na ich pętle, niestety całkiem skuteczny. Westchnął jedynie bezgłośnie, widząc jak piłka przelatuje przez jedną z obręczy – Lowell nie miał nawet szans, żeby ten rzut wybronić bez odrobiny szczęścia, a kapryśna fortuna widać akurat odwróciła spojrzenie. Nic to jednak, nie miał zamiaru się tym absolutnie przejmować – to tylko dziesięć punktów, nie powinno być trudno to nadrobić. Kafel wylądował w dłoniach Alvareza, który podał do Edgecumbe’a, a ten z kolei do niego. Po odebraniu piłki rudzielec bez zbędnej zwłoki ruszył prosto na pętle, szczególnie, że miał otwarte pole i idealną sposobność do przypuszczenia ataku. Ponownie zdecydował się przy rzucie zastosować jedną z kombinacji – tym razem postawił na manewr znany jako Skok Dionisusa. W odpowiedniej odległości wyrzucił kafla w górę, by następnie wybić się z miotły i ścinającym uderzeniem posłać go w stronę największej z pętli.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Kuferek: 72 Sprzęt: miotła, koszulka i ochraniacze = +8 Łączna ilość pkt: 80 Przerzuty: 6/8 Drużyna: Strusie Pozycja: Pałkarz
Podniósł pałkę z pewnym siebie uśmiechem, pokazując w ten sposób Tadkowi, że jest gotowy bardziej niż kiedykolwiek. Był pałkarzem z krwi i kości, nie miał co do tego wątpliwości. Zawsze uważał, że bramka jest rozwiązaniem odpowiednim i konecznym, ale wcale nie spełnia się na niej tak, jak było to, gdy odbijał tłuczki. Był pewien, że takiej pasji się nie traci… Nie wziął jednak pod uwagę, że jego treningi w ostatnich miesiącach stopniowo traciły na intensywności i palkarski zapał, choć przez dłuższy czas uparcie (i sztucznie) podstrzymywany w prywatnych ćwiczeniach, osłabł w nim znacznie, pozwalając mu w końcu na pełnię skupienia na obronie drużyny nie przed tłuczkami, a wrogimi golami. Nie był wcale w tak dobrej pałkarskiej formie, jak by sobie tego życzył i miał się o tym boleśnie przekonać - dokładnie w chwili, gdy z pełnią pewności wypruł naprzód, na nieprzyjazną, lecz jakże przepełnioną urokiem drugą połowę boiska, gotów ów urok uszkodzić tłuczkiem, byle tylko pomóc drużynie zdobyć należne im punkty. Odbity przezeń tłuczek wcale nie poleciał tak jak sobie tego życzył - wręcz przeciwnie, nie był tego nawet bliski. Odbity z zadziwiającą krzywizną, zakręcił gwałtownie przelatując tuż nad głową @Russell Alvarez. Pięknie, Swansea.
5 → 5 → 5
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Po pierwszej skutecznej obronie szybko przeszli do ataku. To była dobra decyzja, Keyira z ekscytacją śledziła wzrokiem tor lotu kafla, którego podrzuciła Strauss. Okazało się, że pierwsze przejęcie inicjatywy przed drużynę Strusi nie miało szczególnego znaczenia, chociaż kto wie... Może chłopcy dopiero się rozgrzewali? Zignorowała tę myśl i zamiast się nad nią rozwodzić uśmiechnęła się szeroko, gdy Faolán nie zdołał dosięgnąć piłki, która sekundę później przeleciała przez obręcz. Nie mogła się tym małym zwycięstwem nacieszyć zbyt długo, gdyż ścigający natychmiast wzięli odwet. Sytuacja się powtórzyła, Will znów szarżował na jej pozycję, a determinacja na jego twarzy mogłaby niejednego obrońcę speszyć i zmusić do kapitulacji. Shercliffe przełknęła ślinę i ustawiła się pod skosem. Wcześniejsze powodzenie dodało jej nieco pewności, a eliksir przeciwbólowy usprawnił jej ruchy. Westchnęła głośno i ponownie wyszła atakowi na przeciw, tym razem również przechwytując kafel nim zdołał dobrze zbliżyć się do metalowych konstrukcji. Nawet kombinacja nie była w stanie wybić jej z rytmu. Key drżącymi palcami obróciła piłkę w dłoni i wyszła poza strefę, by bez zwłoki przekazać ją dalej, prosto do @Sophie Sinclair.
Mecz się rozpoczyna i Strusie tak zaciekle walczą o piłkę, że przez pierwsze minuty meczu pozostaje w ich rękach. Zwinnie podają ją między sobą i nie jestem w stanie im jej zabrać, aż atakują pierwszy raz nasze pętle. Wydaje się, że to może być w końcu dla nas szansa, kiedy Keyira podaję kafla Violi. A ta nawet nic nie musi podawać, bo tak skutecznie atakuje pętle, których broni Felek, że ten nawet nie ma szans ich obronić. Udaje mi się dostać do piłki dopiero po drugim ataku na nasze pętle (i to nieudanym, trzeba przyznać Key, że naprawdę dobrze jej idzie, szczególnie kiedy punkty próbuje zdobyć przecież Will), lecę z nią przez kawałek boiska, unikając ataków przeciwników, aż w końcu muszę wykonać podanie, więc rzucam do @Aleksandra Krawczyk, mając nadzieję, że pomknie już prosto do pętli, ale na wszelki wypadek lecąc tuż obok, gdyby potrzebowała pomocy.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Kuferek: 46 Sprzęt: Błyskawica (+7), rękawice (+1), gogle (+1), ochraniacze (+1), kompas (+1) Łączna ilość pkt: 57 Przerzuty: 4/5 Drużyna: Pingwiny Pozycja: Ścigający kostka:2 -> 1, na pętlę za 10
Oj, forów to ona nie oczekiwała i Will nie musiał o tym wspominać. Nawet by czegoś takiego nie chciała, bo co to za frajda walczyć o zwycięstwo ze świadomością, że ktoś specjalnie sobie odpuszcza. Pierwszy raz miała okazję grać w takim wymieszanym składzie, przez co nie do końca wiedziała jak powinna się zachować na boisku, bo nie była po prostu przyzwyczajona do grania z dziewczynami, ale była pewna, że dadzą z siebie wszystko. Cel w końcu miały ten sam. Z początku kręciła się gdzieś z boku, nie chcąc wejść w środek 'pola bitwy'; można powiedzieć, że wciąż trawiła zasady stówy, choć nie odbiegały one jakoś bardzo od Quidditcha. Była jednak w pogotowiu, skupiona na tym, co działo się na boisku i gotowa w każdej chwili wkroczyć do akcji. Dwie perfekcyjne obrony w wykonaniu Keyiry zrobiły na niej ogromne wrażenie i dlatego też korzystając z wolnej chwilki, z szerokim uśmiechem pokazała jej uniesiony w górę kciuk. A zaraz potem przejęła od Sophie kafla i pomknęła ku pętlom strusiów. Zarejestrowała kątem oka obecność dziewczyny w pobliżu, ale że nie napotkała po drodze żadnych większych przeszkód, zdecydowała się na rzut. I może był celny, ale czuła, że mogła się do niego bardziej przyłożyć - na dobrą sprawę nie należał do tych trudnych do wybronienia. Czy spowodował to fakt, że na obronie był Felek, który - z tego co jej było wiadomo - raczej nie latał i nie chciała go spaść z miotły? Pewności nie miała, aczkolwiek nie obraziłaby się, gdyby tak czy siak wpuścił bramkę.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Kuferek: 97 Sprzęt: Boyden (+7), cały sprzęt (+6), różdżka (+5), ochraniacz na zęby Łączna ilość pkt: 115 Przerzuty: 11/11 Drużyna: Pingwiny Pozycja: Pałkarka Kostka:6 - celne uderzenie w kierunku rywala, może zawierać kombinację
Zaczęły naprawdę przyzwoicie. Choć zostali podzieleni według płci, Julia była zdania, że dziewczyny nie są na straconej pozycji. Składy były raczej wyrównane i może to wiara w koleżanki, a może trzeźwa ocena potencjału, ale uważała, że przy dobrych wiatrach, spokojnie mogą wygrać to spotkanie. Mecz rozpoczął się od przechwycenia kafla przez Strusie, jednak wysiłki ślizgońskiego rudzielca spełzły na niczym, bo między pętlami krążyła córka Shercliffa. Nie spodziewała się, że bronienie ciskanych w pętle kafli będzie szło jej tak dobrze. Potem poszła kontra Srauss, oczywiście bezbłędna (za coś jej w tych „Srokach” tyle złota płacą, prawda?), a następnie kolejna obrona Key i kolejny kontratak. Gdy na pętle Strusi ruszyła drobna Puchonka, postanowiła ułatwić jej nieco zadanie. Zahamowała „Boydenem” gwałtownie, zmieniła kierunek i podążyła śladem tłuczka, nieczysto odbitego przez Elio. Całe szczęście, że miotła po modyfikacjach w słowackiej chatce zasuwała jak Perp do wątku z hajdami skrzaty w szkolnej kuchni, bo inaczej zbłąkany tłuczek mógłby zagrozić kontratakowi pingwiniar. Julka ustawiła się pod odpowiednim kątem, przerzuciła pałkę do prawej dłoni i huknęła z całej siły w kierunku Lowella. Jedyną osobą między tłuczkiem a Puchonem był Darren. Pytanie tylko, czy uda mu się sparować Brooksowy pocisk?
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Kuferek: 36 Sprzęt: Miotła drużynowa, +4 Łączna ilość pkt: 40 Przerzuty: 4/4 Drużyna: Strusie Pozycja: Pałkarz Kostka:4 - udana obrona, nawet przy kombinacyjnym uderzeniu
Podczas meczu Darren snuł się na miotle raczej na połowie jego drużyny, pozwalając zaspokoić ofensywne zapędy kapitana Krukonów. Skupił się raczej na obronie, uznając że jeśli przyjdzie mu odciągnąć tłuczek od obrońcy albo któregoś ze ścigających, to przynajmniej będzie mógł po prostu w niego wlecieć, a nie próbować odbić - co biorąc pod uwagę jego ostatnie treningi z Brooks czy Strauss było raczej z góry skazane na porażkę. Shaw westchnął więc jedynie widząc, że Pingwiny wyprowadzają akcję ofensywną a Julia już się za nimi czai na to, by odbić tłuczka w stronę fruwającego pomiędzy słupkami Lowella. Darren zawrócił i wycofał się w okolice bliższe obrońcy, po czym odwrócił głowę, słysząc trzask pałki uderzającej w czarną piłkę, która od razu śmignęła w stronę Puchona. Krukon bez większego przekonania zamachnął się i - ku jego zdziwieniu - wyjątkowo trafił w tłuczek, posyłając go gdzieś na połowę Pingwinów. Jak to mówią - ślepemu gnomowi ziemniak, czy jakoś tak.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Kuferek: 2 trololo Sprzęt: Nimbus 2015 (+4 GM), Kask Quidditchowy (+1 GM), Rękawice z cielęcej skórki (+1 GM), Google (+1 GM), Ochraniacze (+1 GM) Łączna ilość pkt: 11 hehe Przerzuty: 0/1 Drużyna: Struś Pędziwiatr Pozycja: Obrońca hehe Kostka:9 -> 73, ale jako że Aleksandra ma więcej niż 35 pkt - nie udaje mi się obronić, yolo
Coś tam się działo, na co starał się zwracać uwagę, niemniej jednak - nie udawało mu się to aż tak. Przynajmniej wiedział, że jest na celowniku pozostałych dziewczyn, ale też, miał w to kompletnie wyjebane, skoro nie pozostawała mu inna rola, aniżeli oddanie się w pozycji obrońcy. No cóż, szkoda tylko, że nie wszystko szło najlepiej, bo nawet jeżeli się starał, warunki nie pozostawały zbyt dobre. I niezależnie od tego, jakich czynności by się podjął, zrządzenie losu, niczym złośliwa, uszczypliwa dziewczynka, postanowiło jeszcze raz przetestować jego cierpliwość. Szkoda tylko, że sam był wyjątkowym mnichem pod tym względem, w związku z czym nie przykładał aż nadto wagi personalnej do całokształtu rozgrywki, prędzej się skupiając na tym, co musiał odegrać. A musiał odegrać, że potrafi grać, co posiadało w sobie coś z miana absurdu, ale też, każdy powinien liczyć się z tym, że jego możliwości na tym polu nie są zbyt spore. No i, jak się okazało, nie udało mu się ponownie obronić kolejnej pętli. Wszystko mignęło tak szybko, że nawet jeżeli ćwiczył odpowiednio szybkie reakcje ciała poprzez pojedynki na noże. Darren, posłał wyjątkowo pięknie tłuczek w stronę dziewczyn, ale sam jakoś nie mógł ponownie obronić obrączki przez tym, jak wleciał w nią kulisty przedmiot. Zajebiście, nie ma co, kolejna porażka. Ale, hej, to tylko gra drużynowa, polegająca co prawda tylko i wyłącznie na potrenowaniu własnych umiejętności - i nie bez powodu aż tak szybko się nie zniechęcał.
Thaddeus H. Edgcumbe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura
Tłuczki śmigały między miotlarzami - a ich lot zaburzany był jedynie przez pałkarzy, którzy zgrabnie ciskali nimi w przeciwników, ale i równie zgrabnie bronili swoich. Największym zaskoczeniem tego meczu pozostanie chyba jednak Shercliffe - która ze stuprocentową skutecznością broniła nawet najbardziej kombinowane rzuty Fitza. Thaddeus nie mógł wyjść z podziwu - i rozbawienia, że na takich casualowych meczach potrafiły objawić się jakieś perełki. No, jedną z nich na pewno nie był Lowell - ale absolutnie nie miał mu tego za złe. Sam obrońcą był raczej chujowym... I wychodziło na to, że dzisiaj też nie zabłyśnie jako strusi ścigający - bo kiedy tylko przechwycił kafla od Felinusa, równie szybko chciał przerzucić go do Russella i... zobaczył tylko jak jedna z pingwiniar zawija dopiero co ciśniętego kafla w połowie lotu. Zmarszczył czoło, kręcąc głową z dezaprobatą na swój brak rozeznania sytuacji na boisku.
Podanie do Oli jest najlepszą możliwą decyzją, jaką mogłabym podjąć. Lecę za nią, ale puchonka wcale nie potrzebuje pomocy i już po chwili atakuje pętle strusiów. Biedny Felek - nie ma szans tego obronić, a jeszcze zauważam czyhającą na niego z tłuczkiem Julkę, której co prawda nie udaje się przebić przez obronę Darrena... ale i tak zdobywamy punkty. Krzyczę "juhu!!" i podlatuję do Oli, żeby przybić z nią piąteczkę. Prowadzimy już całymi dwudziestoma punktami, więc nie mamy takiej znowu przewagi - końca meczu jeszcze nie widać - ale jak tak dalej pójdzie, to na pewno to wygramy. Tadek dostaje kafla, więc lecę w jego kierunku, mając zamiar zabrać mu piłkę nim w ogóle będzie mógł zaatakować nasze pętle. I już-już wydaje się, że w porę poda do kolegi, ale jestem szybsza i kafel znajduje się w moich rękach. Dosyć szybko podaję też do jednej z asystujących mi dziewczyn, nie czując się jakoś za bardzo na siłach, żeby omijać latającego w pobliżu Willa.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Cóż naprawdę wiele działo się na boisku. Tłuczki latały, kafel przechodził z rąk do rąk, a obrońcy stawali na wysokości zadania, broniąc swoich obręczy. Przynajmniej chwilowo tak to wyglądało. Piłka, o którą walczyli ścigajacy nareszcie znalazła się po stronie pingwinów, gdy tylko Tadzio popełnił błąd, który kosztował go tę jakże bolesną stratę. Strauss odebrała podanie od Sinclair i wyminąwszy kilka strusi, które znajdowały się w pobliżu, stwierdziła, że nie ma możliwości swobodnego rajdu na bramkę. Zamiast tego znajdowała się w dogodnej pozycji do tego, by wykonać rzut do znajdującej się niedaleko Krawczyk, która miała o wiele lepsze szanse na to, by dosięgnąć pętli.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Kuferek: 46 Sprzęt: Błyskawica (+7), rękawice (+1), gogle (+1), ochraniacze (+1), kompas (+1) Łączna ilość pkt: 57 Przerzuty: 4/5 Drużyna: Pingwiny Pozycja: Ścigający kostka:2, na pętlę za 10
Zaśmiała się radośnie, kiedy Sophie podleciała przybić z nią piątkę po strzelonej bramce. Cieszyła się z każdego zdobytego punktu, nie tylko na oficjalnych meczach, ale też na treningach, więc nic dziwnego, że i teraz była z siebie zadowolona. Grunt to doceniać takie stosunkowo drobne rzeczy, a nie czekać, aż stanie się coś 'większego', czego nawet nie będzie się w stanie docenić. Gra na powrót nabrała tempa, kafel był oczywiście w rękach Strusi... ale jak się okazało, długo to nie trwało. Sophie sprytnie odebrała piłkę Tadkowi, dość szybko podając ją do Violi, która pomknęła przed siebie. Nie miała jednak możliwości oddania rzutu - zamiast niej zrobiła to Krawczyk, pewnie łapiąc lecącego do niej kafla i niemal od razu przystępując do ataku na pętle. Tym razem poczuła, że może sobie pozwolić na nieco więcej. Padło na Łomot Finbourgha. Gdyby chodziło o jedną z mniejszych obręczy, zastanowiłaby się nad ryzykiem spudłowania, ale co do tej nie miała takich obaw. I wyglądało na to, że niedługo kolejne punkty miały wpaść na konto Pingwinów.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
No, nie szło im najlepiej. Chyba głównie dlatego, bo funkcja, którą to obejmował, wymagała bardziej wykwalifikowanej osoby. Na nic zdadzą się tu modły, skoro i tak czy siak, jeżeli nie będzie posiadał wystarczającej dozy umiejętności, przeciwna drużyna ponownie wbije gola. Choć, jak podejrzewał oczywiście, to nie jest tylko o wyłącznie jego zły dzień - Darren wydawał się mieć też wcześniej pecha, a Thaddeus, z którym to miał do czynienia wyjątkowo rzadko, także popełnił błąd. Oczywiście, obserwując to wszystko, mógł wzruszyć ramionami, przyjmując postawę "Guess I will die", niemniej jednak ręce potrzebował mieć gotowe do obrony. Co nie zmienia faktu, iż, na dobrą sprawę oczywiście, wiedział, co go czeka. Nawet przy wyciśnięciu resztek możliwości z samego siebie. I tak oto znowu kafel, w wyniku jego braku doświadczenia, trafił wprost do obręczy, przyczyniając się do wbicia kolejnego gola przez dziewczyny. Ile to już było? Sam nie wiedział, kiedy to, przywróciwszy obiekt na boisko i poprawiwszy własną pozycję na miotle, czekał na dalsze poczynania. A dzisiejszy dzień ewidentnie nie jest im zbyt przychylny. Przynajmniej chłopakom, wszak dziewczyny muszą mieć niezły ubaw, co niespecjalnie mu przeszkadzało.
Gra toczyła się dalej, a on powoli zaczął nie ogarniać, co się dzieje. Jednak nie było czym się przejmować, bo to było u niego w zupełności normalne. Dziewczyny dawały sobie nieźle radę, to trzeba przyznać. Nie chciał jednak, by wyszło tak, że mecz zakończy się bez ani jednego punktu. Zawsze było odwrotnie. Zawsze to drużyna przeciwna kończyła... bez niczego. W pewnym momencie nawet prawie tłuczek go trafił. I o ironio- prawie dostał przez jednego ze swoich. Prychnął niezadowolony, posyłając wściekłe spojrzenie krukonowi. - @Elijah J. Swansea trochę uważaj. Chyba że nie jesteś po naszej stronie- ale szybko złość mu przeszła i skupił się na grze. Wkrótce ponownie trzymał kafla w dłoni, dlatego teraz postanowił nikomu nie podawać (doskonale wiedział, że na dobre to by mu nie wyszło) i rzucił prosto w małą pętlę.