Jest to niewielki, składający się tylko z jednego pomieszczenia, obskurny bar, zawsze przyciągający tajemnicze i niezbyt sympatyczne osoby. Wewnątrz panuje mroczna atmosfera, a w powietrzu czuć dziwną woń. Poprzez małe, brudne okna wdziera się mało światła, a i słabo palące się świece niewiele go dają. Od czasu zmiany właściciela, stan lokalu trochę się poprawił, część mebli wymieniono i podobno zatrudniono kogoś do sprzątania, jednak daleko jeszcze do ideału. Uczniowie Hogwartu raczej rzadko wybierają ten bar na spędzenie w nim swojego wolnego czasu.
Wszedłem do środka rozglądając się po wnętrzu lekko krzywiąc się na widok pustek w środku. Cholerne szczęście jak zwykle daje o sobie znać. Zamówiłem piwo i siadłem w kącie sali obserwując zebranych przy stolikach ludzi. Szukając kogoś kto mógłby być na tyle ciekawy by zaoferować mu swoje towary nie narażając się na kłopoty...
Drzwi do gospody otworzyły się szeroko, wpuszczając do środka zimne powietrze. Osoby siedzące najbliżej posłały jej niezadowolone spojrzenia, ale zignorowała je. Odgarnęła z twarzy rude włosy i ruszyła do baru, gdzie zamówiła szklankę Sherry. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Roiło się tu od podejrzanych typów, łypiących na nią spode łba. Zauważyła jednak kogoś, kto wydawał jej się inny od tych wszystkich. Przede wszystkim... był najwyraźniej uczniem Hogwartu, a ich nie znała zbyt wielu. Na oko miał około 17 lat. Uśmiechnęła się tajemniczo i podeszła do stolika, przy którym siedział. - Można się przysiąść?
Spojrzałem na dziewczynę z lekkim zainteresowaniem ... Cóż śliczne długonogie rudzielce rzadko zaglądają do takich spelun jak ta. Wyglądała jak nie z tej bajki szczere nie błękitne oczka i miły uśmiech na piegowatej buzi... No to lipa też mi cynk dała wiedźma mała zamiast ludzi z fachu spotykam tu normalne osoby... Ech jak mówiłem nigdy nie mam z górki...Ale kto wie pozory mogą mylić więc lepiej pannę wybadać. Przybrałem maskę uroczego drania o lekkim pół uśmieszku i radosnych pół przymkniętych oczach... - Oczywiście z przyjemnością ... Z manierami dobrego lokaja wstałem i odsunąłem krzesło dziewczynie by zrobić jej miejsce... - Nataniel Kruk do usług Skłoniłem się lekko -Może pani zechce się czegoś napić panno... Zawiesiem głos czekając aż powie swoje imię .
Może taka gospoda to rzeczywiście nietypowe miejsce dla takiej osoby jak Courtney, ale ona lubiła nietypowe miejsca. A jednak na tym świecie istnieją jeszcze dżentelmeni. Jak miło. To chyba pierwszy, którego spotkała w swoim dziewiętnastoletnim życiu. A przecież zwiedziła kawał świata i poznała wielu ludzi. - Dzięki. - Uśmiechnęła się szeroko do chłopaka. - Courtney Anderson. Miło mi cię poznać - schyliła delikatnie głowę. Wskazała ręką na Sherry, które przed chwilą postawiła przed sobą. - Na razie mam co pić, ale cieszę się, że zapytałeś. - Co taki chłopak robi w tak obskurnym miejscu? - Spytała z nieskrywanym zaciekawieniem w oczach.
Uśmiechnąłem się do uroczej młodej damy ... Cóż miałem już pewność że nie stanowi zagrożenia.Nie umiała maskować swoich uczuć i tak więc mogłem czytać w niej jak w książce... - Pytaniem na pytanie panno Courtney ? Robię dokładnie to co większość podejrzanych, ubranych w czerń młodych ludzi w takich miejscach...Być może czekam na kogoś,Lub wypatruje okazji a może uznasz mnie za kolejnego znudzonego życiem ucznia szukającego guza w tej spelunie?... Jak myślisz. Która odpowiedz jest prawdziwa? Uśmiechnąłem się od ucha do ucha choć mój wzrok pozostał nadal czujny i spokojny gdy obserwowałem twarz dziewczyny i jej reakcje na moje słowa - Jesteś nowa w szkole prawda?
- Czemu nie? Pytania są ciekawą formą odpowiedzi. - Uśmiechnęła się delikatnie i upiła Sherry. - Gdybyś na kogoś czekał, to nie pozwoliłbyś mi się do ciebie przysiąść, więc sądzę, że wypatrujesz okazji. Nie wiem jeszcze do czego, ale niedługo się dowiem! Ostatnie zdanie wypowiedziała z taką pewnością, jakby już to wiedziała. Ale nie. Nie miała bladego pojęcia, czego ktoś taki jak Nataniel, może chcieć... w takim miejscu. - Chyba że powiesz mi to po dobroci. Inaczej będę się męczyła i męczyła. Kto wie, może nawet nie zasnę. - Zrobiła cierpiętniczą minę i przyłożyła rękę do czoła. Chłopak patrzył się na nią z... czujnością? Może i była otwartą księgą, ale dzięki temu umiała rozpoznać uczucia innych. - Taak, można tak powiedzieć.
Hm nie ładnie, ta dziewczyna umiała patrzeć ... Zmieniłem wyraz swoich oczu. Stały się obojętne i wyrażały co najwyżej lekką ciekawość. Ech co za uparciuch mi się przyplątał. ,,Kto wie może nawet nie zasnę?". Na starych bogów mojego rodu ! Na prawdę mnie rozbawiła choć nie ukazałem tego w żaden sposób...Mało kto dosiada się do stolika płatnego mordercy i męczy go pytaniami. Ten akcent, pełen pewności siebie i taki nie angielski... - Jesteś ze stanów czyż nie? Spojrzałem na nią z mieszaniną uśmiechu i zaciekawienia. -Moja rodzina po części ma tam interesy... Rzeczywiście kraj wielkich możliwościach
Cóż... Lubiła wtykać noś wszędzie, nawet tam, gdzie nie powinna. I nawet jeśli to groziło jakimiś konsekwencjami. Matka zawsze jej powtarzała "Ciekawość to pierwszy stopień do piekła! Opanuj się!". Ale ona nic sobie z tego nie robiła. No bo w końcu... kiedy wie się, z kim ma się do czynienia, to można się jakoś przygotować. Prawda? Widząc, jak chłopak próbuje ukryć targające nim uczucia, uśmiechnęła się. Bardziej do siebie niż do niego. Zapewne starał się być tajemniczy i zgrywać niedostępnego. A może taki był? Mniejsza o to. - Jesteś ze stanów czyż nie? Co za człowiek! Sam nic nie powie, a chce wiedzieć więcej! - Może tak, może nie. - Uśmiechnęła się tajemniczo i spojrzała mu w oczy. Interesy? Ciekawe jakie... będzie musiała poszperać trochę w bibliotece i dowiedzieć się czegoś o jego rodzie. Oczywiście mu o tym nie powie, bo po co, ale będzie wiedziała, na czym stoi. - Ty też nie jesteś z Anglii, prawda? - Zmarszczyła delikatnie brwi.
Och celne pytanie jak rzadko ...Uspokoiłem się tak że śmiech przestał szarpać mi trzewia i spojrzałem z absolutnym spokojem na siedzącą naprzeciwko mnie dziewczynę. Oczywiście chciała wiedzieć więcej niż powinna. Jej oczy krzyczały wręcz ciekawością i wścibstwem, ech cóż w bibliotece niewiele znajdzie chyba że w jakiejś zabłąkanej książce z działu zakazanego. Nie prowadzimy interesów na wyspie więc byłem całkiem bezpieczny... A jeśli nawet ... Cóż może zyskam klientkę ? A jeśli ona źle to rozegra będzie o jedną studentkę mniej... Tak czy inaczej my się nie afiszujemy, to nas mają znajdować klienci nie na odwrót. - Rzeczywiście nie pochodzę z wyspy. Urodziłem się w niewielkim kraiku w Europie Wschodniej w okolicach Bieszczad. Spojrzałem na nią wiedząc że jeśli ma jakieś koneksje poznała już kim jestem...
Nie była wścibska! Po prostu ciekawska. Nie zasypywała go przecież tysiącem krępujących i prywatnych pytań, tylko paroma podstawowymi. W końcu ona też musi wiedzieć, z kim ma do czynienia. I proszę jej tam nie grozić, bo się zamknie w sobie. Ehh... dobra. Chyba wierzę w bajki. Nie ma takiej opcji. - Jesteś Polakiem! - Wykrzyknęła na całą salę. Po chwili spłonęła rumieńcem. Wszyscy zgromadzeni patrzyli na nią nieprzeniknionym wzrokiem. - Ups... Przypomniała sobie, jak parę miesięcy temu wędrowała na szczyt Rys w tym pięknym kraju. Zwiedziła prawie wszystkie najważniejsze miejsca tego państwa, spędzając w nim ponad miesiąc. Przyrzekła sobie, że kiedyś jeszcze tam wróci. Przecież nie zobaczyła nawet połowy, ba... jednej czwartej miejsc wartych zobaczenia. - Które miejsca są twoim zdaniem godne polecenia?
Rozbroiła mnie ... miałem chęć złapać się za głowę i bić nią o stół lub paść trupem ze śmiechu. Parodia zamiast ciemnych interesów mam miłą rozmowę o kraju ech tragiczne szczęście moje... - Polecam połoniny w Bieszczadach może to niskie góry lecz pełne snów i tajemnic gdzie ciągle żyją dziwne stare rody i spotkać można wiele niemal wymarłych gatunków ... Piękne są Mazurskie jeziora i Puszcza Kampinowska, Wciąż tętniąca życiem i pierwotną siłą natury jak żaden inny las w Europie. Rozmarzyłem się wspominając dzikie wędrówki i marsze przez góry. Polowania z samym nożem i ucieczki przed zbyt silnymi bestiami ... Tak to były czasy pełne przygód.
- Następnym razem na pewno tam zawitam. - Zapewniła go z uśmiechem na twarzy. I to nawet parę razy... Czuła do tego kraju jakiś dziwny sentyment, choć nie miała pojęcia dlaczego. Jakieś dziwne przyciąganie, magia. Po chwili zastanowienia dodała chardo: - Żadna wysokość mi nie straszna. Nie na takie góry się już wspinałam. Wiesz... podróżnik musi być wytrwały. Inaczej nie mógłby tak o sobie mówić. Jak tylko wróci do zamku, zaznaczy sobie na mapie Polski owe miejsca i odwiedzi je w pierwszej kolejności. Taak! Już nie mogła się doczekać, a przed nią jeszcze miesiące nauki. Jak ona wytrzyma? O ludzie!
Uśmiechnąłem się miło do dziewczyny. Wiedziałem że dzisiaj nic już nie zdołam załatwić, przynajmniej jednak poznałem ciekawą osobę. Cóż skoro tak ceniła sobie widoki powinna odnaleźć się w szkole i jej okolicy. A była ona co najmniej piękna i warta eksploracji ... - Miło m to słyszeć lecz wybacz mimo iż twoje towarzystwo jest m jak najbardziej miłe muszę pędzić załatwić drobne sprawy ... Do zobaczenia panno Courtney. Wstałem od stołu i ukłoniłem się lekko kierując się w stronę drzwi.
Już chciała coś powiedzieć, jednak zrezygnowała. - Do zobaczenia, Natanielu! - Wykrzyknęła za chłopakiem, który już była przy drzwiach. Westchnęła. Znowu sama... Zaczęła nucić sobie znaną tylko sobie i paru osobom piosenkę. Wróciły wspomnienia... Siedziała skulona w cieniu nieco zakrzywionej wierzby. Po Jej twarzy leciały łzy, które powoli staczały się po rumianym policzku, zataczając na końcu maleńki łuk. - Dlaczego płaczesz? - zapytał zmartwiony Duży. - Przez życie - odpowiedziała Mała. - Wierzyłam w to, że ludzie są dobrzy, mili, bezinteresowni, ale tak nie jest. Dlaczego? Duży westchnął głęboko i otoczył Małą ramieniem. - Widzisz.. Przez całe życie żyłaś w przekonaniu, że ten wielki świat niesie z sobą bagaż przyjemnych rzeczy.. Że tylko niekiedy w tej torbie pojawi się dziura, przez którą wysypuje się całe szczęście. Ale jeśli jej nie zaszyjemy, z czasem ona zacznie się powiększać aż w końcu świat nie będzie miał dla nas nic, co by nas cieszyło. - Ja bym ją od razu zaszyła - odpowiedziała pewnym siebie głosem Mała. Duży pokiwał głową z uśmiechem jakby właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał. - Wiem.. A kiedy w tej torbie pojawi się więcej dziur, to co wtedy? Sama nie zaszyjesz wszystkich problemów tego świata. Razem możemy wszystko - osobno nie zrobisz nic... Czasy, w których ona była Małą, a Kalei Dużym już dawno minęły. Wtedy byli jednością. Teraz zaś dwoma odrębnymi światami. A szkoda.
Wszedł prawie bezgłośnie do ciemnego i cuchnącego wnętrza. Usiadł przy barze i ściągnął płaszcz. Miał ogromną ochotę napić się ze swoim ulubionym przyjacielem. Miał nadzieję, że nie będzie wlekł się tutaj nie wiadomo ile. Fakt, że miał teraz wiele adoratorek, ale żeby nie znaleźć czasu dla Aksela? To niedopuszczalne. Zaczął stukać palcami o blat w przypływie nudy. Minuty mijały...
Charlie ubrany w skórzany płaszcz wbiegł do Gospody. W środku było dość tłocznie, lecz przytulnie. Miejsce miało swój klimat i atmosferę. Od razu wypatrzył Aksela przy barze. Widać było, że czeka już dłuższą chwilę i był poddenerwowany. Chłopak szybko podbiegł do swojego przyjaciela, by uścisnąć mu dłoń. - Aksel! Kopę lat! Nic się nie zmieniłeś. - rzucił zachwycony Charlie. Usiadł obok dawnego kumpla i poklepał go po ramieniu.
Spojrzał na chłopaka z uśmiechem. Wstał, by się przywitać. - A ty dalej taki lichutki. - Zażartował. Nie widzieli się odkąd Aksel skończył szkołę. Szczerze mówiąc Charlie tylko urósł, nic poza tym. - Siadaj, bracie! - Zaprosił go na miejsce obok siebie. - Jak to się stało, że zostałeś nauczycielem? - Powiedział z uśmiechem. - Poproszę Sherry, a ty co chcesz? - Zwrócił się do przyjaciela.
- Ja lichutki? Patrz na te bicepsy - żartobliwie napiął mięśnie. - A co do mojej roli nauczyciela to czysty przypadek, drogi Przyjacielu. Coś tam wiem, coś tam umiem, a lepsze to, niż inna praca, bo przynajmniej mogę poznawać nowych, wartościowych ludzi, oraz szlifować dawne przyjaźnie. - dokończył Charlie, dając lekkiego mięśniaka w ramię Aksela. - Co do zamówienia, poproszę Kremowe piwo. - prawie wykrzyczał, gdyż barman stał daleko. Chłopakowi zrobiło się gorąco i duszno, zdjął bluzę i powiesił na oparciu krzesła.
Zaśmiał się, kiedy zobaczył naprężającego niewidoczne muskuły Charliego. - Tak, bycie nauczycielem w Hogwarcie jest wspaniałe. - Podsumował słowa przyjaciela. - Nie rozbieraj się przy mnie tak i tak cię nie chcę! - Zaśmiał się.
- Jasne, przyznaj się, że masz chrapkę na takie ciacho jak ja. - Charlie kontynuował żarty ze starym przyjacielem. Barman wydał chłopakom ich zamówienia, Charlie od razu przyssał się do swojego kufla z Kremowym Piwem, które tak uwielbiał. W Charliem było dużo dziecka. Uwielbiał ten swój dziecięcy entuzjazm. - Jak sądzisz, nadaję się na tak odpowiedzialne stanowisko, w końcu będę kształcił i wychowywał przyszłość Hogwartu, kto wie, może również przyszłych nauczycieli. - Chłopak raczej wątpił w dobre sprawdzenie się w roli dydaktycznej. Miał nadzieję, że dawny kumpel podtrzyma go na duchu.
- Oczywiście, że bym cię schrupał. - Powiedział i mrugnął do niego okiem, niby go podrywając. Akurat na Charliego chrapki nie miał nigdy. Był jego najprawdziwszym przyjacielem. Dostał swoją sherry. - Dziękuję. - Od razu pociągnął kilka większych łyków. Jego ciało wypełniło błogie ciepło. Ostatnimi czasy bardzo marzł. Zresztą jak każdej zimy. Był cholernym zmarzluchem, dlatego rekompensował to sobie raz w tygodniu herbatką z rumem w towarzystwie Elliott. - Nie, ty akurat nie nadajesz się do tej roli, ale trzymam kciuki. - Zaśmiał się serdecznie. - Jasne, że się nadajesz, chuderlaku. - Powiedział już serio. - A co myślisz o mnie, jako o nauczycielu. - Wypiął pierś do przodu.
Piwo Kremowe wprowadziło Charliego w stan przyjemnego lenistwa. Najlepiej jakby czas się zatrzymał. - Na prawdę sądzisz, że się nadaję? Nie dawno sam skończyłem studia przecież. - Skończył zdanie i wzdychnął. - Co innego mogę powiedzieć o Tobie, drogi przyjacielu. Jesteś przecież o wiele dojrzalszy ode mnie. Bardziej ustatkowany. Jesteś dla uczniów takim autorytetem. Przynajmniej ja tak to odbieram. - Odpowiedział szczerze. Charlie ziewnął i się przeciągnął. Czas płynął, ludzi ubywało, tak jak jego Piwa Kremowego. Chłopak bardzo nad tym ubolewał. Uśmiechnął się do Aksela.
Pokiwał głową. - No właśnie. Skończyłeś czyli się nadajesz! - Powiedział z dumą, w końcu to jego przyjaciel. - Z resztą. Przemyśl swój charakter. Jesteś tak dobrze ułożony, że tylko zawód nauczyciela był ci pisany, a do tego kochasz zwierzęta i fascynujesz się nimi i w ogóle to masz już chyba leciutką obsesję na ich punkcie, szczególnie pająków, co? Tak słyszałem przynajmniej, bo jak się widzieliśmy ostatnio to aż tak źle z tobą nie było. - Zaśmiał się serdecznie i wziął kilka łyków swojego trunku.
- Obsesję, no coś Ty. - Próbował się tłumaczyć. Nie lubił, gdy ktoś z tego powodu, że fascynują go ptaszniki, uważał za świra. - Mam ich kilka...naście...dziesiąt... albo i więcej, ale to nie znaczy, że to obsesja. Po prostu je kocham. - Kontynuował. Charlie skończył swoje Kremowe Piwo i błogi stan zaczął opadać. - Barman, jeszcze raz to samo. - Krzyknął i rzucił krótki uśmiech do przyjaciela. - A co u Ciebie? Jak sprawy sercowe? Jesteś już dojrzałym facetem, nie myślałeś o założeniu domu, rodziny, o dzieciach? - Zapytał dla podtrzymania tematu.
- Dobrze, mały. nazywaj to sobie jak chcesz. Nie myślę przecież o złej obsesji. Tylko NA RAZIE tej dobrej, ale dobrze ci radzę: opamiętaj się odrobinę, bo czuję, że to nic dobrego nie przyniesie, ani tobie ani nikomu innemu. - Powiedział spokojnie, ale w miarę szybko i cicho. Kiedy Charlie spytał go o założenie rodziny, zbudowanie domu to... to Aksel zaczął śmiać się w głos. Kiedy trochę się uspokoił wziął łyk Sherry. - Czy ja wyglądam aż tak staro? - Spytał z rozbawieniem w głosie.
- Przesadzasz, to nie mordercze bestie jak większość sądzi. Nie mam z nimi żadnych problemów. - Tłumaczył chłopak. Nienawidził, gdy ktoś potępiał lub krytykował jego pasję, nic o niej nie wiedząc, ale nie dał po sobie poznać, że go to irytowało. Jego drugie kremowe piwo znów było na wykończeniu. Ludzi w knajpie coraz mniej. Godzina coraz późniejsza. Tęsknił cholernie za takimi czasami jak dziś, gdy siedzieli razem w jakimś miejscu i dobrze się bawili. Jak za czasu nauki w Hogwarcie. Na pytanie o wygląd Aksela, Charlie się zaśmiał na pełen głos. - No Chłopie, latka lecą, włosy siwieją. Założę się, że gdybym zapytał kogoś nieznajomego, to by powiedział, że jesteś moim ojcem. - Dalej żartował. Miał nadzieję, że jego przyjaciel, także potraktuje to jako żart i się tym nie przejmie.