Nie wiadomo, czy o dekoracjach znajdujących się w parku decydowała jedna i ta sama osoba, ale z pewnością do takich właśnie wniosków może dojść każdy, kto widział zarówno pomnik Piotrusia Pana, jak i Bajkową Fontannę. Jeśli w wrzucisz monetę, do znajdującego się obok fontanny pojemnika, z którego później środki są przekazywane na organizację charytatywną dbającą o renowację zabytkowych londyńskich budynków, z fontanny zaczną dobiegać dźwięki znanych wszystkim melodii z bajek. Czy już przeniosłeś się wspomnieniami do słodkiego okresu dzieciństwa?
Ostatnio zmieniony przez Anthony Roberts dnia Pon 4 Lis 2013 - 22:10, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Zanim się spostrzegła już lody wylądowały w jej dłoniach. I to nie czekoladowe, których nie znosiła jako jedynych na świecie, więc nie pozostało jej nic tylko zacząć jeść i ruszyć z nim na wieczorny spacer. Lody jednak były niczym w porównaniu do ich krótkiego buziaka, który wydarzył się gdzieś w międzyczasie. To było takie... Takie naturalne, a ilość radości, która płynęła z chłopak przy takich drobnych gestach na okrągło ją zaskakiwała. Tym bardziej, że miała zestawienie Variana przy niej i Variana przy Kath, to też widziała jak potrafi przeskakiwać z jednego zachowania w drugie... Ale przy niej nawet na chwilę nie bywał sarkastyczny, nieprzyjemny. Nie przestawał się uśmiechać, a ona na prawdę dobrze się z nim czuła żartując o głupotach i prowadząc swobodne rozmowy o wszystkim i niczym. I widziała jak na nią patrzył. Z tym ciągłym zachwytem... Chciała by być na prawdę taka, jaką on ją widział. - To jest moje największe marzenie dzisiaj słuchaj. Stać i się na Ciebie gapić, no skąd wiedziałeś?! - Zaśmiała się tym bardziej słysząc jego poważny ton. Aczkolwiek miejsce było na prawdę wyjątkowo ładne. I trafiało idealnie w gusta kogoś, kto oglądał wszystkie mugolskie bajki i znał wszystkie piosenki w nich będące na pamięć. To też może nie przystała na propozycje tępego gapienia się na siebie, ale na pozostania tutaj przez chwilę - jak najbardziej. Szczególnie, że zauważyła pojemnik obok fontannty, do którego można było wrzucić monetę by zagrała melodia. Wygrzebała jakiegoś funcika z tej nieszczęsnej dżinsowej kurtki, którą wciąż nosiła ani myśląc ją z powrotem na siebie założyć i podeszła bliżej, żeby wrzucić pieniążek do środka. Momentalnie rozległy się dźwięki melodii. - Już nie płacz więcej, swoją daj mi dłoń, Ty moją chwyć, ściśnij ją. Nie drżyj maleńka, bo w każdej chwili ja będę tu, nie płacz już... - Zanuciła kawałeczek i odwróciła się ponownie do chłopaka wyjątkowo rozpromieniona - Wychowałam się na tej piosence. Matka była przeze mnie zmuszana codziennie do śpiewania tego na dobranoc. Zaraz po tym, jak przez godzinę próbowała mnie ubłagać, żebym się normalnie umyła i nie wyrzucała piany z wanny na całą łazienkę - Rzuciła anegdotką z czasów, kiedy miała może 4-5 lat, albo i mniej. Trochę tej dziecięcej radości w niej pozostało i najwyraźniej nic nie było w stanie tego zgasić. Nie ważne ile by ją spotkało rzeczy nieprzyjemnych, ostatecznie ta jej drobna infantylność była nie do zdarcia. Podeszła bliżej chłopaka słuchając melodii, a przy okazji odwracając się do niego plecami i opierając nimi o Variana tors. Odchyliła głowę do góry spoglądając na niego z lekkim uśmiechem. - A Ty jakim byłeś dzieckiem? - Zagadnęła zaciekawiona jego osobą.
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Varian nie mylił się co do głosu Tori, gdy zaśpiewała, poczuł jak rozlewa się po min ciepło, śpiewała tak delikatnie i tak niewinnie, myślał, że zaraz ugną się pod nim kolana, była taka zjawiskowa, jak najjaśniejsza z gwiazd, która świeciła tylko dla niego. Varian nie znał tej piosenki, ale, gdyby znał, na pewno przyłączyłby się do Tori, żeby zaśpiewać razem z nią, jego serce biło pod rytm piosenki. Nie mógł wykrztusić z siebie więcej niż ciche Wow, to było niesamowite- Gdy słuchał Tori, zapierało mu dech w piersi, taka drobna, dobra, ciesząca się chwilą. Varian chodził za nią jak zaczarowany. Gdy dziewczyna opowiadała o swoim dzieciństwie, nie zamierzał jej przerywać, żadną durną uwagą, czy ironicznym, sytuacyjnym żartem, zamiast tego wolał wszystko usłyszeć, zapamiętać każdy szczegół, teraz to było również i jego wspomnienie, które mówiło, że kiedyś było łatwiej, kiedy jako dzieci ignorowało się zło tego świata, albo się go nie dostrzegało bo było się za małym by zrozumieć sens w cierpieniu. Gdy Tori znowu się w niego wtuliła, objął ją delikatnie z troską, w końcu nie chciał jej dawać tylko i wyłącznie zabawy, chciał być dla niej jak filar do oparcia, albo jak piorunochron, który będzie wstanie przyjąć na siebie jej cierpienia i je odprowadzić do ziemi, by zostały z nich same wspomnienia, z których ona będzie się potem do niego śmiać. Jakim, byłem dzieckiem? Już prawię zapomniałem o tamtym Varianie... kiedyś, życie było przygodą, czerpałem z niego i uczyłem się go razem z najbliższymi, chciałem je przeżyć tak by zawsze sprawiać uśmiech na twarzy innych pomimo własnego cierpienia...- Varian na chwilę musiał zastanowić się czy dalej chce kontynuować mówienie, jeszcze Tori pomyśli, że się nad sobą użala, ale gdy ta patrzyła swoimi pięknymi niebieskimi oczyma, postanowił ciągnąć dalej... w końcu kto jak kto ale ona zasługiwała poznać Variana całego jakim jest. ... potem musiałem pożegnać dziadka, co już zresztą wiesz... stałem się tym, jakim miałaś okazję widzieć już moje gorsze oblicze, na potańcówce, stałem się bezwzględny dla życia, które mnie zawiodło... ale potem zjawiłaś się ty, z tymi swoimi pięknymi oczyma po które tak długo musiałaś stać w kolejce, i ten mały chłopiec co zadawał milion pytań na sekundę we mnie odżył, pragnący, znowu mieć bliskich, którym może zaufać i go nie opuszczą- Varian powstrzymał jedną jedyną łzę, która zebrała się w jego oczach od ostatnich 9 lat, nie pokazał jej Tori, by ta nie pomyślała o nim jak o słabym, wiele go to kosztowało, by wypowiedzieć te wszystkie słowa. Zastanawiał się co teraz chodziło po głowie dziewczyny, gdy ten zebrał się na ostateczną szczerość i wyznanie jej prawdy... prawdy, którą znał tylko on.
Zamrugała kilkukrotnie gdy pochwalił ją za śpiewanie i to z taką fascynacją, jakby tu co najmniej odwaliła koncert na 1000 osób, przy którym ludzie zabijali się o bilety, bo wyprzedały się już pierwszego dnia. Ponownie doprowadził do tego, że się speszyła - a zachwycenie go nawet nie było jej celem. Zanucenie kawałka to był po prostu odruch, nad którym nie zapanowała tak jak nad wieloma innymi. - Dziękuję... Czekam na rekompensatę jeśli chodzi o Ciebie i gitarę - Skomentowała tonem nie znoszącym sprzeciwu, które dość jasno sugerowało, co ma ze sobą zabrać na następne spotkanie. Chciała zobaczyć jak chłopak zatraca się w czymś, co go pasjonuje. Ludzie wtedy są najpiękniejsi, niemal jarzą się jasnym, pięknym światłem. Coś czuła, że taki Vari może się jej jeszcze bardziej spodobać. Gdy ją objął uśmiechnęła się delikatnie i przymknęła na chwilę oczy napawając się znów jego bliskością. Jeju jaki on był cieplutki... Tak jak ona wiecznie miała zimne łapki, tak on nie przestawał jej ogrzewać swoim ciałem gdy tylko się jakkolwiek dotykali. Podobało jej się to zgranie. - Przykro mi z powodu Twojego dziadka i że tyle przez to wszystko wycierpiałeś... I dziękuję, że chciałeś mi o tym powiedzieć - Wyszeptała nawet nie myśląc o tym, że temat dzieciństwa będzie dla niego czymś tak ciężkim. W chłopaku dużo siedziało. Tak jak w niej. Nie uważała, że się nad sobą użala. Wręcz przeciwnie - podziwiała go za to, że był w stanie tak o tym wszystkim mówić... Jej mówić. Jasno zaznaczał, że chodzi o nią. Za każdym razem... I za każdym razem cieszyła się, że traktuje ją tak wyjątkowo i jednocześnie przerażało ją to. Rzeczy które wybuchają szybko i bardzo jasnym światłem, równie szybko gasną. Ona wiedziała o tym najlepiej... - Vari... - Zaczęła opuszczając wzrok w ziemie - Czemu ja...? Praktycznie mnie nie znasz, a ja... Ja nie jestem... Nie rozumiem czemu własnie ja... - Nie umiała się wysłowić. Cudowne było słyszeć od kogoś, że jej obecność w jego życiu była w stanie wzbudzić w kimś ponowną potrzebę bliskości, zaufania. Ona cały czas szukała dla siebie jakiejś ostoi, a teraz gdy ktoś chciał jej to dać... Była tym cholernie przerażona. Może dlatego, że po raz pierwszy w życiu zdała sobie sprawę, że to oznaczy, że trzeba się w tym odwzajemnić. Posiadanie w kimś podpory znaczyło, że i ona będzie musiała nią dla tej osoby być... Jak mogła chcieć by Vari się nią zaopiekował, jeśli doskonale wiedziała, że on w tym względzie się na niej srogo zawiedzie? To byłoby nieuczciwe. Nie powinna mu robić złudnych nadziei co do siebie. Zdecydowanie powinna zakończyć tą randkę i nie dać mu możliwości następnej. Tylko, że to co powinna, a czego chciała... To był dwie kompletnie różne rzeczy.
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Słysząc pytanie Tori, na początku nie wiedział co odpowiedzieć, jednak gdy tak na nią patrzył tonąc w jej oczach, słowa same zaczęły sunąć mu się na język. Nie wiem, zawsze uczono mnie, żebym słuchał intuicji, a w twoim przypadku, moja intuicja nawiązała sojusz z sercem. Nigdy tak się nie czułem, poznając kogoś nowego, nie rozumiem tego, ale nie chcę zrozumieć, po prostu cieszę się, że jestem tutaj, w tym miejscu, z Tobą Tori, czuję, że się nie pomyliłem, niezależnie od wszystkiego.- W zasadzie nie wiedział, dlaczego Tori, poruszyła ten temat, i trochę go to zbiło z tropu, tak jakby strasznie, ją coś gryzło z tego powodu, że okazuje jej tyle zainteresowania i uwagi. Znów poczuł bezsilność związaną z tym, że nie może jej pomóc, choć bardzo tego chciał, jedyne na co się w tej sytuacji zdobył to mocniej przytulił dziewczynę, tak jakby chciał ją uchronić przed całym złem tego świata. Co by się nie zdarzyło, wiąże mnie z tobą umowa... dalej uważam, że potrzebujesz ochroniarza, a strój, choć bardzo ekspresywny, na pewno nikt nie podszedł by blisko- rzucił żartem do Tori, by trochę ją rozweselić, po czym tak jak za pierwszym razem w kinie pocałował ją, bardziej delikatnie, ten pocałunek, nie miał wyrażać pożądania ale Varian, chciał wyrazić nim, że jest tu dla niej i nigdzie się nie wybiera. Nie dawał sobie zmącić myśli wątpliwościami, z Tori i tak nie mógł się nimi przejmować, był za bardzo podekscytowany tym wszystkim, że wreszcie z kimś się podzielił czymś co od 9 lat w nim siedziało, nikomu nie zaufał na tyle, by opowiedzieć jego genezę a co najważniejsze pozwolić się zmienić z powrotem w tego chłopca, o którym już tak dawno słuch zaginął. Tak bardzo chciał poznać jej wątpliwości i lęki, ale nie mógł o nie zapytać, i nie było to ze strachu o prawdzie o niej, tylko ze strachu, że może ją stracić. Miał w głowię jedną myślCholera Tori... nie obchodzi mnie jaka byłaś ani co robiłaś, tylko to co robisz teraz oraz to co robisz mi... dopełniasz mnie.
@"Vittoria Sorentto"
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Podniosła na niego spojrzenie gdy przez chwilę nic nie mówił, a gdy ich oczy się spotkały i słowa z niego uciekły... Im więcej on mówił tym jej serce biło szybciej, a ona nawet nie zauważyła, że wstrzymała przy tym oddech. Rozumiała co ma na myśli, gdy mówił o tym, że "nigdy się tak nie czuł". Miała podobnie, choć w jej przypadku chodziło bardziej o to, że nigdy nikt jej tak nie traktował. Nie z takim niepodważalny uwielbieniem, jakby była najlepszą osobą na świecie. Nieskalanym niczym aniołem. I choć idealna nie była i doskonale wiedziała, że bliżej jej do tego upadłego, tak przy nim... Czuła się inaczej. Czuła się dobrze. Trochę tak jakby brakowało jej kawałka duszy, ale on dał jej szansę, żeby go znalazła... W nim. Gdy mocniej ją przytulił, ona w odpowiedzi na to się rozluźniła. Faktycznie czując się w jego objęciach bezpiecznie. I wcale nie musiał mieć do tego stroju policjanta (choć zobaczenie go w tym czymś pewnie byłoby równie zabawne jak widok tak ubranego Maxa na miotle - szkoda, że ją to ominęło). Wystarczył jego zapach i uśmiech. Momentalnie zamknęła oczy gdy ją pocałował i odwzajemniła ten gest. Puściła kurtkę pozwalając by ta zleciała na ziemię, a wolne ręce położyła na jego szyi chcąc go mieć bliżej, przytrzymać go przy sobie. I z jej strony tym razem to nie było pożądanie. To było coś zupełnie innego. Jakby mówiła mu "Pogubiłam się... Proszę Cię... Uratuj mnie przede mną". Ten pocałunek był wyjątkowy. Inny niż jakikolwiek wcześniej. Niczym nie przypominał tego co działo się na Celtyckiej Nocy z nią i Julkiem, nawet jeśli wówczas mimo kierującej nimi magii i tak się sobie wzajemnie podobali. Ani nawet tego, co działo się po amortencji z nią i Adrianem, którego wprawdzie szczerze kochała, ale nie w ten sposób. Nie był to jeden wielki żart, jak z Maxem. I nie był to... Lucas. To jedno niepożądane w jej głowie imię sprawiło, że odsunęła się od niego powoli schodząc na pełne stopy - nawet nie zauważyła wcześniej, że stała na palcach. - Wracamy do zamku? - Myśli obijały się po jej głowie tak mocno, że powoli zaczynała ją wręcz boleć. Przesunęła dłonie na jego tors, przechodząc również za nimi wzrokiem i bawiąc się materiałem jego ubrania. Chyba... Chyba musiała zostać sama z tym wszystkim. Zdecydowanie nie chciała, żeby patrzył na nią gdy była tak rozbita, taka krucha. Musiała się porządnie zastanowić... Czego właściwie chce.
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Gdy całował Tori, znowu czas wokół niego powoli się zatrzymywał, nigdy nie przyzwyczai się do euforii, która towarzysz chwili, gdy łączy się z nią w pocałunku, smak jej ust, jej zapach, to wszystko przyprawiało go o dreszcze emocji, Chyba znalazłem swoją nową amortencje- pomyślał w duchu. Jeszcze pare tygodni temu, nie pomyślał, że jego życie tak przyspieszy i się zmieni, tyle ile pozytywnego zamieszania wprowadziła do jego życia Tori, to jeszcze nikt nie zdołał. Gdy ona delikatnie się od niego odsunęła poczuł wyraźny smutek, chciał to kontynuować, te jedną specjalną chwilę. Podniósł a następnie pomógł włożyć jej kurtkę, obejmując ją jeszcze delikatnie od tyłu, po czym odwrócił dziewczynę przodem do siebie. Jasne, odprowadzę cie do domu, wiem, że dasz sobie radę w razie czego, jesteś przecież aniołem, ale nawet anioł potrzebuje stróża- puścił jej delikatne oczko a kącik ust uniósł sie delikatnie tworząc ten jego uśmiech uwodziciela. Jednak w jego oczy zdradzały więcej niż powinny, bał się, że jak teraz ją wypuści z ramion, ona już do niego nie wróci, głupie myślenie, przecież, będą się widzieć w szkole, a ona raczej nie miała zamiaru wyprowadzać się na koniec świata. Jednak... dlaczego czuł strach przed tym, że gdy się ten wieczór skończy, ona będzie go mijała obojętnie na korytarzach szkoły, tak jakby nic się między nimi nigdy nie stało, ta myśl przyprawiała go nawet o panikę... on nawet nie wiedział, że może odczuwać panikę. Pomyślał Nie Varian, przestań, jesteś głupcem jeśli tak myślisz. Ostatni raz tego wieczoru przelotnie pocałował Tori. Już na zawsze zapamięta smak jej ust, i nic już nie będzie lepsze od uczucia, gdy ich usta namiętnie się spotykają.
Vittorii amortencja pachniała starymi książkami i kawą z czekoladą. I zdecydowanie Varian bił i jeden i drugi zapach na głowę - a nawet ich połączenie. Nic nie musiało się unosić w powietrzu, nie musiała być naćpana jakimś mlekiem czy eliksirem żeby chcieć tego pocałunku. I zaraz jak go przerwała, tak wewnętrznie zaczęła tego żałować. Zrobiła lekki kroczek do tyłu gdy schylił się po to dżinsowe cholerstwo i mimo niezadowolenia pozwoliła je na siebie włożyć. Mimo wszystko robiło się chłodno, a ona i tak miała gołe nogi, więc nich chociaż ta kurtka ją grzeje... I on. Cały czas między nimi istniał jakiś dotyk, jakby oboje nie potrafili się bez tego obyć. - Ja Cię odprowadzę do zamku, a potem się po prostu teleportuję. Tak się umówmy - Zasugerowała ze względu na to, że dzięki temu gdzie wynajmowała pokój mogła w każdej chwili po prostu zniknąć i pojawić się na miejscu, a jednak on od przekroczenia bram zamku już nie miał takiej możliwości. Pozwoliła mu się oczywiście ostatni raz pocałować nim razem opuścili to miejsce. Oboje kompletnie niepewni tego, co przyniesie jutro.
z/t x2
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Benjamin szedł po jednym ze swoich ulubionych miejsc na ziemi. Hyde Park, swoisty symbol wolności słowa, no, chyba że obrażasz króla. Ale dzisiaj miał wyjątkową ochotę nikogo nie obrażać, miał w planach po prostu skupić się na pracy, bo goniły go terminy, a wróżkowy pył… No właśnie, a propos niego. Nawet tu, w bardzo mugolskim miejscu musiały go dopaść te cholerne halucynacje. Najpierw usłyszał za sobą jakieś głosy, głosy, które twierdziły, że kogoś obraził. W to akurat nie wątpił, doskonale wiedział, jaki miał charakter, ale z drugiej strony… doskonale widział, że nikt tu niczego nie mówił. Wiedział, co to może oznaczać. Dlatego zboczył ze ścieżki i w końcu usiadł na schodkach przepięknej fontanny, czekając na to, co nadejdzie potem. Nie był tu sam, ale średnio mu to przeszkadzało. Nieopodal nieznany mu mężczyzna malował sobie coś, co wyglądało jak szkic… wróżki właśnie. Czy to kolejna część tych widziadeł, wszędzie będzie je teraz dostrzegał? Ben przetarł oczy i wyjął swój notes. I książki, w których były ustne zapiski dotyczące podań na temat tych psotnych istot. Nie zdążył jednak dobyć pióra, gdy nagle poczuł pierwszy cios. A potem drugi. Wiedział, że to halucynacje, ale to wcale nie ułatwiło mu nieodczuwania bólu. Jęknął, łapiąc się za kolano. Zamknął oczy i tylko modlił się, żeby to wszystko szybko się skończyło. Wiedział, że musi wyglądać jak idiota, albo ktoś naćpany, albo przynajmniej niepełny umysłu. Ale nie bardzo go to obchodziło, po prostu trwał tak w względnym bezruchu, mając szczerą nadzieję, że ten facet nie zwróci na niego jakiejś szczególnej uwagi.
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas miał to szczęście, że dzisiaj nie dopadły go pyłkowe widziadła. Może to dlatego, że zdecydował się odwiedzić mugolski park? Miejsce, w którym pyłek zdawał się nie oddziaływać na nikogo, choć raczej było to tylko złudzenie potęgujące się przez proporcje liczby niemagicznych ludzi wśród spacerujących, na których wróżkowa magia zdawała się nie działać. Dzisiaj zamierzał malować, by oddać wiernie wróżkę, którą widział w trakcie Nocy Celtyckiej. Nie martwił się, że wzbudzi zainteresowanie mugoli, bo używał całkowicie zwyczajnych akcesoriów. Dopiero w Przystani chciał tchnąć magię w swoje dzieło. Kiedy tak się skupiał, starając się czerpać inspirację z kwitnących tu kwiatów, usłyszał czyjś jęk i rozejrzał się, poszukując źródła owego dźwięku. Dostrzegł mężczyznę, który tkwił w niepokojącej pozie, ewidentnie cierpiąc. Nicholas nie mógł pozostać na to obojętny. - Przepraszam - postarał się grzecznie zwrócić na siebie uwagę. Odłożył przybory i podszedł do nieznajomego. - Coś się stało? Mogę pomóc?
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Musisz się opamiętać, musisz się opanować, Ben. To tylko halucynacje, to nie dzieje się naprawdę. Nie raz dostałeś w mordę i doskonale wiesz, że kości wcale ci nie gruchoczą. Że nie zostaną po tym żadne siniaki, żadne zadrapania. Żadne rany, no, może tylko szramy w twojej głowie. Przez poczucie, że nawet w pieprzonym Hyde Parku nie może być już bezpiecznie. Ale ból był tak realny, że zanim wrócił do siebie, ten mężczyzna już do niego podszedł. Cholera. Ojciec miał rację, jednak robię z siebie istną drama queen. Auster chrząknął, spojrzał na nieznajomego i spróbował się uśmiechnąć. Słabo mu to wyszło. - Tak, wszystko w porządku. Mam to po mamie – odpowiedział, modląc się, by zrobiło mu się na tyle głupio, by nie dopytywać o szczegóły. Lepiej było mu udawać chorego psychicznie niż ryzykować, że jakiś mugol odkryje, że cała Wielka Brytania chodzi naćpana wróżkowym pyłem. Nie spuszczał spojrzenia z oczu tego faceta, zastanawiając się, co dalej zrobi. Ale odejść chyba nie zamierzał. No cóż, widocznie się zmartwił. Najwyraźniej te halucynacje musiały wyglądać strasznie. - Ciekawy temat obrał sobie pan na obraz. To na prezent? – zapytał, chcąc jakoś zagadać. Jednocześnie zaczął zgarniać swoje notatki i książki w obawie, że być może dostrzeże w nich ruchome obrazki.
______________________
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Mimo iż czasem dało się pomylić i nawet czarodzieje nie zdawali sobie sprawy ze wzajemnej magii, łatwo było dostrzec rozmaite niuanse, kiedy wiedziało się czego szukać i na co zwracać uwagę. Właśnie dlatego Nico zerknął od razu kontrolnie na literaturę posiadaną przez nieznajomego i dostrzegł ruchome zdjęcia. - Czyżby wróżkowy pył dawał się panu we znaki? - spytał z wesołymi iskierkami w spojrzeniu, bo udawanie mugola wydawało mu się niezwykle zabawne, gdy wychodziły na jaw czarodziejskie zdolności. Wyciągnął rękę na powitanie do siedzącego. - Jestem Nicholas Seaver. Albo po prostu Nico. Przynajmniej miał pewność, że jegomość go nie zna. Inaczej nie rżnął by głupa tylko od razu się przywitał jak czarodziej z czarodziejem. Seaver przysiadł obok Bena, żeby się z nim zrównać poziomem i nadać rozmowie bardziej przyjaznego tonu. - To do kroniki - wyjaśnił pokazując ruchem głowy swoje dzieło. - Chcę uwiecznić zmiany, które mają miejsce obecnie. Przyspieszona wegetacja, nieświadomość mugoli. W przyszłości badaczom z pewnością się to przyda, jeśli pojawiłyby się podobne problemy. Albo obecnym. Kto wie. Spojrzał na nogę, która dokuczała Austerowi. - I jak? Mija?
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
W pierwszej chwili chciał się wszystkiego wyprzeć. W końcu może i był nieco nierozsądny, ale nie na tyle, aby igrać z Minierstwem Magii akurat w taki sposób. Ben uważał, że mugole, jakkolwiek fascynujący nie byli za wszelką cenę nie powinni dowiedzieć się o magii. Dlatego klął w myślach, że tak późno wziął się za zbieranie ksiąg. Po chwili przyszło jednak zastanowienie. Spojrzał na nieznajomego i coś jakby kliknęło w jego głowie. No tak, to wiele tłumaczy. Przede wszystkim to, że mężczyzna z dupy malował sobie wróżkę. - Owszem - mruknął niechętnie, przyznając się jednocześnie do swojej mocy. W sumie powinien się cieszyć, że fakt, czy dzieje mu się krzywda jest… Nicholasowi nieobojętny. Obdarzył go uśmiechem i również wyciągnął rękę w jego stronę. - Ben. Ben Auster - odpowiedział, a potem przez jego twarz przemknął promienny uśmiech. Przez swoją przeszłość lubił każdego Seavera, lecz póki co postanowił zachować dla siebie fakty stanowiące o tym, że bez ich pomocy prawdopodobnie zdechłby z głodu. W końcu dziś, po tylu latach był człowiekiem na zgoła innej pozycji. Przesunął się, aby zrobić mu miejsce i przez chwilę słuchał z uwagą jego słów. - Nieprawdopodobne, to co się dzieje. W sumie przyszedłem tu w tej samej sprawie, chciałem poczytać kroniki i również spisać to, czego jestem świadkiem. Nie wiem czy wiesz, ale pracuję w gazecie i widzę tego na co dzień zdecydowanie za dużo. To znaczy, tego, co wyprawiają te cholerne wróżki. Odparł jednym tchem, a potem ze zdziwieniem spojrzał na swoją nogę. - Nie przejmuj się, już o tym zapomniałem. Bywało gorzej - dodał lakonicznie, mając na myśli wszystkie bójki, z których do domu wracał z licznymi bliznami. Odruchowo dotknął też swojego przedramienia, ale szczerze mówiąc nawet tego nie zauważył. - Seaver? Znam Tima i Remy. Ale dawno ich nie widziałem, wszystko u nich w porządku?
______________________
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Trudno powiedzieć, czy Nicholas nie zauważył gestu w stronę przedramienia, czy umyślnie go zignorował, w każdym razie nie zareagował na to. W jego oczach za to pojawiło się swego rodzaju ciepło, kiedy wspomniał o jego najbliższych. - Remy zdaje w czerwcu owutemy, a poza tym pochłonęły ją całkiem przygotowania do sezonu jazdy na wodzie. Nie oszczędza się, więc nie ma teraz czasu dla nikogo. W pełni poświęca się zawodom, ma szanse osiągnąć sukces na skalę światową, więc nie może się rozpraszać - wyjaśnił rozmówcy, zastanawiając się gdzie Ben poznał pozostałych Seaverów, skoro nie zna jego samego. A może był zbyt zalatany? No, trudno powiedzieć. - A z Timem sam możesz porozmawiać. Pracuje w Trzech Miotłach i sądzę, że to najlepsze miejsce, żeby go złapać. Przez pozostałą część dnia ugania się za spódniczką. Ostatnie rzucił z wyraźnie pobrzmiewającym rozbawieniem, chociaż na jego ustach nie zagościł uśmiech. No, może kąciki lekko zadrżały dając znać o dobrym nastroju Seavera? - W gazecie? Chwileczkę... Staram się być na bieżąco z Prorokiem, ale... Ach! Strefa Dyskomfortu? - popatrzył na Austera z zainteresowaniem, czekając na potwierdzenie, czy dobrze łączy kropki. - Obawiam się, że ja mam styczność z pyłkiem głównie bezpośrednią. Niektóre efekty są niegroźne, ale luki w pamięci, czy potrzeba zrobienia wręcz groźnego psikusa to coś, co może zrujnować życie, jeśli przyjdzie nie w porę. Pokręcił głową z niezadowoleniem, a potem wstał. - Chętnie bym kontynuował tę rozmowę przy sztaludze, jeśli masz na to ochotę. Tam bliżej też jest dogodny murek, a nawet ławka.
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Mężczyzna był bardzo lakoniczny, w ogóle się nie uśmiechał, ale Ben wiele mógł wyczytać z jego oczu. Bo tak, jak spojrzenie mu złagodniało na myśl o najbliższych było wcale nieskrywane. Uśmiechnął się, słysząc, że Harmony jest jaka jest zawsze – skupiona na sukcesie, nauce, łyżwach i jak podejrzewał, miłostkach, o których mu kiedyś powiedziała. A co do Tima, skrupulatnie zanotował gdzieś z tyłu głowy, by raz na jakiś czas odwiedzić go w Trzech Miotłach. Choć jednego Auster przemilczeć nie mógł. - Za spódniczką? Ale jedną? – rozbawienie błysnęło w jego oczach i pomyślał sobie, że chłopcy to zawsze będą jednak tylko chłopcy. Żeby tylko on sam cechował się na tyle wielką wstrzemięźliwością, by uganiać się tylko z j e d n ą osobą. Może i Nicholas się nie uśmiechał, ale również był chyba tym faktem odrobinę rozbawiony. No i dobrze, może to początek dla odmiany jakiejś pozytywnej relacji w życiu Benjamina? - Tak! Dokładnie. – Ucieszył się Ben, gdy Nico tylko wspomniał o jego własnej rubryce. Którą prowadził od lat, co prawda z różnym skutkiem, zyskując dzięki niej zarówno fanów, jak i wrogów. Chociaż zainteresowanie, jakim go obdarzył chyba wskazywało na to, że nie zyskał sobie dzisiaj nowego nieprzyjaciela, bo nie widział w jego spojrzeniu niechęci. - Oczywiście – odpowiedział, zbierając swoje manatki. Podekscytował się na myśl, o spotkaniu swojego czytelnika i niespecjalnie był w stanie to ukryć. - A kto nie ma. To opanowało całą Wielką Brytanię, wiesz, nie tylko Anglię, ale wszędzie ludziom już odbija. Sam słyszałem o pewnym przypadku, gdzie kobieta rozkwasiła auto męża. Potem tłumaczyła, że to przez pył, ale i tak ma sprawę w ministerstwie. I bądź tu człowieku mądry. Przytulił książki i notesy, które tu ze sobą przywlókł i spojrzał z ciekawością na jego dzieło. - Ładne. Jesteś malarzem?
______________________
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Za jedną, bardzo puchońską spódniczką - skinął głową Nicholas, wciąż z wyraźnym rozbawieniem w oczach. On również nie podzielał monogamicznych skłonności Tima, ale też ich nie potępiał. Obawiał się jedynie, czy kuzyn nie ogranicza sobie możliwości pełniejszego doświadczania życia zamykając się uczuciami na jedną osobę. Ale kto wie? Może dzięki temu dane mu będzie przeżyć coś, co dla Nico i Bena na zawsze pozostanie nieosiągalne? Seaver ucieszył się zyskując pewność, że dobrze zidentyfikował rozmówcę. To było całkiem ekscytujące, tak spotkać kogoś, kogo znało się jedynie w wersji pisanej i o kim miało się wyrobione już własne, abstrakcyjne wyobrażenie. - Niesamowite - rzucił przyglądając się z zaciekawieniem Austerowi, wcale tego nie tając. - Przyznaję, że miałem trudności z zarysowaniem sobie obrazu twórcy tych felietonów. Nie ze wszystkimi się zgadzam. Ten o predestynacji moim zdaniem zarysowuje tylko częściowo obraz rzeczywistości. Nawet jeśli istotnie nasza przyszłość zapisana jest w gwiazdach, nie zwalnia nas to z obowiązku czerpania z życia garściami. Predestynacja, o ile faktycznie istnieje, nie daje nam prawa do tego by usiąść i czekać aż życie przeżyje się za nas samo. To my wykuwamy los, nie gwiazdy, w których on jest zapisany. Podniósł pędzel i wrócił do malowania, kontynuując rozmowę. - Jestem na bieżąco z włoskim prorokiem i tam nie zaobserwowano problemu z pyłem. Warto to odnotować w kronikach - zasugerował, naznaczając na obrazie nowe kształty. - Malarzem, rysownikiem, jubilerem, łyżwiarzem... Po prostu artystą. I twórcą. Nie jestem wybitny w żadnej dziedzinie, ale lubię poznawać nowe. A ty? Jesteś wyłącznie felietonistą?
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
- Puchońską? – powtórzył rozbawiony całą tą kuriozalną sytuacją. Za czasów, gdy chodził jeszcze do szkoły nie odmawiał sobie przyjemności – wiązał się z członkiniami każdego z wielkich domów, ale borsucze panny stanowczo nie były w jego typie. Zbyt naiwne i dobroduszne, o wiele większą ciągotę czuł do pyskatych Gryfonek i tak chyba już mu zostało. - W takim razie nie pozostaje mi nic innego tylko życzyć powodzenia. Uśmiechnął się drapieżnie, ale nic już nie zamierzał mówić. Był jednak szczery, bo polubił Tima i miał nadzieję, że chłopak prędzej czy później ułoży sobie życie. Choć był jeszcze młody, może na starość mu się wiele odmieni. Gdy Auster usłyszał, że Nico wdaje się z nim w polemikę, jeszcze szerzej się uśmiechnął, Mieć czytelnika to jedno, a spotkać myślącą osobę to już zupełnie coś innego. Swoim zwyczajem podrapał się po głowie i zerknął na mężczyznę, jakby chciał powiedzieć „winny jak się patrzy”. - Bardzo mądre słowa, Nicholasie. No cóż, przyznam bez bicia, że moje postrzeganie świata jest bardzo wygodnickie. Skoro los jest nam zapisany w gwiazdach to wszystkie porażki również są nieuniknione, prawda? – W jego spojrzeniu było coś łobuzerskiego, jakby doskonale bawił się faktem, że Seaver się z nim nie zgadza. - Nie ukrywam, że lubię kontrowersje. Tamten felieton sprawił, że kupka listów na moim biurku urosła w zatrważającym tempie. W tym – wyjców. Nie zmienia to faktu, że utrzymuje swoje stanowisko, choć chętnie z tobą o tym porozmawiam. Patrzył przez chwilę na jego proces twórczy. Malował naprawdę urokliwie i przez chwilę pomyślał sobie, że wielka szkoda, że zdolności manualne nie były jego mocną stroną. - Można powiedzieć, że człowiek-orkiestra? – Uśmiechnął się życzliwie kiwając głową. - Zgaduje, że artyści mają to do siebie, że lubią szukać swojej drogi. A co do mnie, to cóż. Niestety matka natura poskąpiła mi talentów i umiem wyłącznie pisać. Ale nie ograniczam się jedynie do felietonów i reportaży, pociągają mnie również dłuższe formy. Piszę książki, głownie horrory i kryminały.
______________________
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Wygodnictwo też jest wyborem. Powiedz mi Ben, czy wierzysz w predestynację tak mocno, że wejdziesz przed jadący autobus albo do jaskini smoka? Skoro nasze porażki są zapisane w gwiazdach, to śmierć tym bardziej. Jeśli nie jest ci pisana śmierć w paszczy smoka, czy nie byłoby interesującym przeżyciem, by przechadzać się wśród bestii? Odważysz się na to? Czy może wiara w predestynację nie sięga aż tak daleko i sądzisz, że jednak nasze wybory mają na nas wpływ? Nie krytykował, nie osadzał. Był po prostu ciekaw, a taka gimnastyka umysłowa w dyskusji była szalenie interesująca. Dzielił uwagę między obraz a rozmówcę, czując coraz większe zainteresowanie. W dodatku dość szybko wyczuł, że Auster raczej nie stanowi zagrożenia, więc Nico mógł mu zadać nurtującego go pytanie. - Jak poznałeś Remy i Tima? - spytał, zerkając na niego, ciekaw co będzie malować się na twarzy mężczyzny. Przez to zagapił się lekko i pociągnął pędzlem w niewłaściwą stronę. Zawahał się. Wystarczyło jedno machnięcie różdżką, żeby naprawić błąd, ale przecież byli wśród mugoli. To po prostu nie mógł być dobry pomysł. Zaczął naprawiać błąd niemagicznymi sposobami, a potem skupił się na prawidlowym nałożeniu farby. - Raczej homo viator. Człowiek poszukujący. - doprecyzował, by następnie znów się niezgodzić. - Aż pisać. Malowanie słowem jest jedną z najpiękniejszych i najprzydatniejszych ludzkości sztuk. Spojrzał na Benjamina, skupiając się znów na nim w stu procentach. - A wiersze, Auster? Pisujesz też wiersze? - z jakiegoś powodu odpowiedź zdawała mu się szalenie istotna. - Przyznam, że ostatnio nie czytywałem dla czystej przyjemności. Ale kryminał... To może być interesujące.
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Auster spojrzał na niego z uwagą, czując, że to co powie jako następne jest w jakiś sposób ważne. No cóż, może nawet decydujące. - Owszem, jedno i drugie jest niezależnie od nas. To jak, wiele błędów popełnimy i jak bardzo nie będziemy się na nich uczyć to jedno. A śmierć? No cóż, ta czeka każdego z nas. Wiadomo, że wierzę w predestynację ale ufam też rozsądkowi. Zdrowy na umyśle człowiek na instynkt samozachowawczy, który nakazuje czekać na przejściu dla pieszych. Jest różnica pomiędzy podejmowaniem wyborów a zwyczajnym postępowaniem rozsądnie - mruknął, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Wyjął również zapalniczkę, odpalił szluga i spojrzał na Nicholasa spojrzeniem, które dość jasno wskazywało na to, że bawił się doskonale. - Nie twierdzę, że nasze wybory nie mają na nas wpływu. Śmiem myśleć, że to my jesteśmy pozbawieniu pełnego wpływu na nasze decyzje. Bo widzisz, nawet to czy pójdziesz do parku czy do lasu wydaje się niby konsekwencją wielu zmiennych, twoim wyborem a może być siłą przyzwyczajenia. Zresztą nigdy nie wiadomo, co się stanie, jak zamiast w lewo pójdziesz w prawo. Przez chwilę obserwował w milczeniu jego pracę, a potem usłyszał pytanie. Zaśmiał się na wspomnienie dobrych, dawnych czasów, gdy Seaverowie dali mu azyl. - W najgorszym okresie życia rodzice Remy dali mi dom, pracę i jedzenie. W zamian pracowałem dla nich jak sekretarz i niania, Remy właśnie. A co do Tima, poznałem go w ubiegłe wakacje, gdy ktoś przypadkiem zamknął nas w szklarni w Venetii. Bardzo miły chłopak. - Wzruszył ramionami, wracając do tamtej chwili. W sumie ostatnio zaniedbał z nimi kontakty zajęty swoimi sprawami. - Homo viator... ładne. Widzisz, a niby to ja tkam rzeczywistość ze słów - zaśmiał się nieporadnie, drapiąc gdzieś z tyłu głowy. - Niestety, jestem antytalentem jeśli chodzi o poezję, z tego samego powodu jej nie lubię. Ale szanuję, tyle że z daleka. - Patrzył na niego z uwagą, odpowiadając na zadane nagle pytanie. - A ty? Czy próbujesz swoich sił w tej kwestii?
______________________
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- A więc jednak rozsądek - podchwycił z wesołością w oczach Nicholas. - Sądzę, że to temat zasługujący na szersze omówienie. Na przykład przy dobrej whisky w moim ogrodzie. Dasz się zaprosić, Auster? Naprawdę miał ochotę lepiej poznać tego jegomościa, tym bardziej, że Tim mógł mu powiedzieć kilka zdań na jego temat. No i jakoś tak dobrze mu z oczu patrzyło. Chociaż czy rzeczywiście dobrze? Nie, po prostu Nico widział w nim swego rodzaju bratnią duszę. I chociaż Ben był naprawdę przystojny, Seaver patrzył na niego przez zupełnie inny pryzmat, niż na takiego Marcusa. - Zatem masz duże rozeznanie w sprawach Seaverów - powiedział na głos, ale w jego sercu na moment zagościł cień. W gruncie rzeczy obcy człowiek miał większe pojęcie o tym jak działał ród Nicholasa, niż on sam. W dodatku najwyraźniej miał dawniej wgląd w sprawy Rady Seaverów. Nico pomyślał, że taką znajomość warto pielęgnować. Po co? Na wszelki wypadek. W końcu nigdy nie wiadomo jak potoczy się los. A potem wrócili do tematów artystycznych i Nico niemal się uśmiechnął, słysząc o niechęci do poezji. - Uważam, że poezja otwiera w duszy bardzo niebezpieczne zaułki. Takie, które są, nawet jeśli się ich wypieramy. Sądzę, że prawdziwa poezja, bo nie mówię tu o zwykłych rymowankach, obnaża twórcę bardziej niż fizyczna nagość. Rozmawiali jeszcze jakiś czas, ale obaj przyszli tu w konkretnym celu, który zaczął dobiegać końca. Wreszcie dotarli do momentu, w którym Seaver niewiele więcej mógł zrobić bez magii, dlatego zaproponował, żeby od razu przenieśli się do Przystani. Spakował swoje dzieło, dyskretnie zabezpieczając farbę magią, a potem przeszli wspólnie w ustronne, osłonięte przed wzrokiem mugoli miejsce, by z głuchym trzaskiem deportować się z Hyde Parku.