Dziewczyna milczała. Był zapewne wściekły i nie będzie chciał mieć z nią nic do czynienia. Tak drażniła się z nim, tak jak zawsze robiła to z Naokim, ale istniała jedna rzecz, która może ją usprawiedliwić, a mianowicie fakt, że on ją prześladował. On wiedział o niej dużo, może nawet wszystko, jakby nie zachowywała się jak Victorique… Ale to nie ważne. Powiedziała mu, a on zareaguje jak zareaguje. To wszystko to była gra, którą próbowała się uratować. Zresztą nikt nie lubi jej z charakteru myślała, że go tym zrazi. Odsunął się od niej, stała teraz mówiąc to wszystko tak po prostu ze świadomością, że może sobie po prostu odejść i ją zostawić. Zamknęła oczy, przegryzła wargę, zacisnęła dłonie w pięści. Była przygotowana na wszystko… no prawie. Uwierzył jej? Chce jej pomóc? Dziewczyna spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem. Chciała wrócić do bycia sobą, nie chciała być słaba, nie mogła być. Zanim wspomniał o króliczku dodała. - A właśnie i chciał mnie pobić i dobrać się do mnie jakiś ślizgon, ale uratował mnie jakiś sumoka – zaśmiała się pod nosem. Ona była zbyt atrakcyjna. Teraz, gdy ją do siebie przyciągnął uśmiechnęła się i spojrzała na jego twarz, prosto, głęboko w jego oczy. - Nie jestem kró… – zatrzymała się, zatonęła w tym spojrzeniu, zatonęła w tych oczach. Przez chwilę stała nieobecna i po chwili powiedziała – Naoki… – wyszeptała niepewnie, odwróciła delikatnie głowę w bok i spojrzała na jego ramiona – Dlaczego mnie przytulasz? – spytała się i rozejrzała niepewnie po miejscu, w którym się znajdowali.
Miał dość gierek jakichkolwiek i kogokolwiek. Dlaczego wszystko nie mogło się stać nagle proste? Dotknięcie swojej magicznej różdżki i puf, nagle wszystko staje się takie szczere, jakim być powinno. Bez kręcenia. Bez zatajania informacji. Jak wtedy wyglądałoby ich życie? I czy w ogóle mógłby nazwać cokolwiek „nasze”? - Imię i nazwisko... Temu to już nie popuszczę. Wyszukam w pamięci najobrzydliwsze zaklęcia jakie zna świat i będę go torturował tak długo aż zacznie błagać o szansę przepraszania Cię na kolana i całowania twoich drobnych stópek. A kiedy będzie próbował to robić nadepnę mu na głowę i ją zmiażdżę... - Całkiem przyjemne wyobrażenie. Na całe szczęście Naoki mimo takich słów nie był psycholem. Owszem, zrobiłby krzywdę. I to potworną. Ale nie czerpał przyjemności w bycia dla kogoś katem i oprawcą. No... Może odrobinkę. Chyba jest sadystą, ale to już inna historia, zostawmy ją na potem. Chłopak wpatrywał się w jej oczy tak intensywnie, jak ona w jego. Oboje nie potrafili się najwyraźniej od siebie w pierwszej chwili oderwać. Jednak musiała to zrobić, a gdy tak się stało wykorzystał jedną ze swoich dłoni by złapać ją za podbródek i odwrócić ponownie w swoją stronę. Nie kruszynko. Nie będziesz mu uciekać. Nie tutaj i nie teraz. - Bo chciałbym... Żebyś od teraz była moja i tylko moja... - Spytanie „Czy będziesz ze mną chodzić?” było dla niego idiotyczne. Tak jak „Czy będziesz moją dziewczyną?”. Obie były głupie i takie banalne. Nic nie znaczące popisy chłopaków w wieku 12 – 14 lat. To co mówił musiało być znaczenie. I musiało być wyjątkowe. Bo w końcu sam był wyjątkowy. I do tego naprawdę zajebisty. Spójrzcie tylko. Te oczy, te policzki. Te usta. Te mięśnie. Ten wyraz twarzy kiedy patrzył na nią – poważny a jednocześnie rozczulony. Cud miód malineczka! À propos. Zrobiłby jej drugą...
Nie chciała, żeby jej życie tak wyglądało, chciała w końcu znaleźć kogoś w kim znajdzie oparcie. Czy będzie to Naoki, Allistair, czy… Aaron, tego nie wiadomo, ale wiadomo jednak, że jeżeli, któremukolwiek się odda i ten ją zrani, to nie będzie zabawna sytuacja. Muszę przyznać, że będzie to jeszcze większy problem dla Nightmare. Każdy powinien wziąć pod uwagę fakt, że jest psychicznie chora, że każda następna rana, która powstanie na jej sercu, może skomplikować jej życie tworząc kolejną jaźń i tak cały czas… Słysząc jego wypowiedź zaśmiała się pod nosem. Nawet jeżeli to brzmiało strasznie, to ciekawa perspektywa, że twój chło… ach wróć że twój kumpel… nie to też nie pasuje, przyjaciel, znajomy? Nie ważne, że taka osoba byłaby w stanie zrobić coś takiego dla ciebie. Coś się zmieniło kiedy wpatrywała się w jego oczy. Teraz nieświadomie odwróciła głowę w bok, ale długo spoglądać tak nie mogła, poczuła jak chłopak łapie ją za nadgarstek. Szmaragdowooka zarumieniła się i spoglądała prosto jego w oczy. Słysząc jego kolejne słowa uchyliła zszokowana usta. Jak to? Dlaczego? Ale przecież to nie możliwe… - A… – nie potrafiła nic powiedzieć, wpatrywała się w niego nie mając nawet możliwości odwrócić wzroku. - Ano… – wydusiła w końcu coś, jednak nic konkretnego, nie chciała na niego patrzeć, ponieważ to ją peszyło – przecież… mówiłeś, że masz już dziewczynę. – postanowiła tak wyjść z sytuacji, panienka Nightmare naprawdę nie wiedziała co ma teraz zrobić.
Jeśli ktoś ją zrani może powstać homoseksualista Andrzej przekonany, że brakuje mu do życia bujnej brody! Więc lepiej, żeby to właśnie Naoki przejął stery nad jej życiem. W kierowaniu ludźmi był w końcu całkiem dobry nie tylko wbrew ich woli. Mógł też prowadzić jak przywódca swój wierny legion do zwycięstwa! Hm... Zrobiło się dość tryumfalnie w jego myślach. Ale to już widniało w nim od wcześniejszej chwili, kiedy to Viki teleportowała się z nim. A nie z Aaronem. Nie ważne czy specjalnie, czy przypadkiem. Ale jednak wolała być przy nim niż przy jakimś chorym psychicznie człowiekiem – w sumie nic dziwnego. Chłopak i tyle. Niech nie podważa tego słowa. Nawet, jeśli nie wyprowadził tych słów. Wcześniej, to i tak moment, kiedy pierwszy raz się całowali uznał za właśnie coś takiego. Zazwyczaj od tej chwili można powiedzieć – tak, teraz zaczyna się związek. Szczególnie, jak jedna osoba z pary jest cnotką niewydymką. W końcu Nikola była, a skoro Viki jest jego to i automatycznie druga jaźń też. À propos drugiej jaśni. Gdy zobaczył rumieniec jego cały czuły nastrój przepadł jak kamfora. Mina zrobiła się poważna. Niezłą gafę teraz popełnił, ale może jest ona tak naprawdę liną, którą wyciąga do niego życie każąc złapać i dać się pociągnąć – nie ważne gdzie. Wpatrywał się w nią wciąż i wciąż. Pozwolił jej mówić te bzdurki. Schylił się i ucałował ją delikatnie w czoło. Przesunął się i to samo zrobił na policzku, aż w końcu jego usta dotknęły jej. W taki delikatny sposób. Ten moment nie potrzebował dzikiej namiętności i szalonego erotyzmu, chociaż oczywiście to sprawiało mu dużo większą satysfakcję chociażby ze swojej władzy nad kruszynką. - Muszę z tobą porozmawiać. Obiecałem, że pozwolę na to Corneli, ale myślę, że to nie może dłużej czekać. Pytanie jest jedno... Czy chcesz to usłyszeć od nas obojga, czy tylko ode mnie? To nie będzie przyjemna wiadomość – Powiedział podnosząc ją z ziemi jak księżniczkę i idąc. W stronę terenu piaskowego w pobliżu jeziorka. Tam posadził ją sprawiając, że jej stopki dotknęły wody. Sam zdjął buty i doprowadził do tego samego u siebie. Patrzał raz w nią, raz w niebo... Raz w wodę. I to na tym ostatnim najdłużej zawiesił swoje piękne spojrzenie.
Wpatrywała się niego zdezorientowana, kiedy złożył pocałunek na jej czole, policzku i… Wpatrywała się w niego tym dziwnym spojrzeniem, który może tylko ona rozróżnić. Uchyliła usta chcąc coś powiedzieć, ale to on zaczął. O co mu dokładniej chodziło, nie mogło stać się nic złego. Bynajmniej nie tak złego, że dziewczyna nie mogłaby tego znieść. Chciała coś powiedzieć, znowu jej przerwano, chłopak wziął ją na ręce i zaczął nieść w nieznaną jej stronę. - Czekaj… – wyszeptała, ale nie tak jakby naprawdę chciała żeby to zrobił. Nic więcej nie powiedziała i pozwoliła się nieść zarumieniona. W końcu dotknęła wody, jej kimono również się zamoczyło, ale co za różnica, nadal było wilgotne po dzisiejszej kąpieli w rzeczce, Nikola kątem oka spojrzała na Naoki’ego i westchnęła pod nosem. - Nie sądzę, by było to coś aż tak złego… – wydukała pod nosem. All żył, więc to nie mogło być to, Corin żyła, skoro pytał, czy chce rozmawiać z dwójką. Więc o co mogło chodzić? Jej wzrok zatrzymał się na wodzie z jeziorka.
Nie wiedział, czy łatwo znieść taką wiadomość. Z tego co zauważył, to każda osoba w jej otoczeniu która o tym usłyszała miała problem z przyswojeniem tego. Sama Viki miał wrażenie, że chociaż tego nie pokazuje, to strasznie to przeżywa. Jednak była dużo silniejsza niż Nikusia – przynajmniej taką miał w tym momencie pewność. Nie znał jej aż tak dobrze. Dużo więcej wiedział o króliczku. Chociaż miał świadomość z tego, co poczytał, że ich historia powinna być podobna. Inaczej wcześniej zorientowałyby się, że nie są same. Jednej by się coś nie zgadzało. Prawdopodobnie Miki, bo to w końcu jest ciało Victorique! - Nie jest Ci zimno? – Chyba dopiero teraz zauważył, że dziewczynka jest cała przemoczona. Miał nadzieję, że nie przeziębi się od tego. Powinna jak najszybciej wrócić do domu. Chętnie by jej pomógł, ale ze swoim boskim atrybutem, którego zdążył zaobserwować działanie mógłby ją co najwyżej utopić. Może lepiej, żeby porozmawiali w ciepłym, suchym miejscu? Tylko nie wiadomo, czy wtedy będą sami. - Posłuchaj. Zauważyłaś na pewno, że czasem tracisz świadomość. Mdlejesz, a potem budzisz się całkiem w innym miejscu. Pamiętasz w Świątyni kotku? Stałaś ze mną przy ścianie... Potem nagle leżałaś na moich kolanach kilkanaście metrów dalej. To wszystko... To nie są zwykłe utraty przytomności spowodowane astmą – Zawiesił głos. Nie dla efektu, po prostu na chwilę tego potrzebował. Układał słowa w myślach. Potrzebował dokładnie jej to przekazać. Bez dłuższego owijania w bawełnę. Tak będzie najlepiej. - Wiele osób myli ciebie z Victorique. Ją wszyscy mylą z tobą. Nie jesteście bliźniaczkami... A poza tym – Wystawił rękę by dotknąć jej o raz kolejny. Dotknął jej policzka i przesunął opuszki palców trochę wyżej na pewno wzbudzając przyjemne dreszcze – Nigdy nie pomyliłbym tych oczu...
Dziewczyna stała czekając, aż chłopak rozpocznie temat. - Wszystko w porządku, kontynuuj. Przypuszczenia Victorique co do reakcji Nikoli na taką informację będą pewnie prawidłowe. Większość osób reagowała na to negatywnie, a co dopiero osoba, która się dowiaduje, że to coś jest o niej. Gdy zaczął mówić spojrzała na niego i słuchała, po prostu słuchała. Nic nie powiedziała. Skoro nie astmą to czym. Muszę przyznać, że te utraty świadomości, nie są zbyt komfortowe… zwłaszcza po tym co się ostatnio stało. Ale skoro to nie to, to co? Kolejne jego słowa zaczęły ją martwić. To prawda, wszyscy mylili ją z Victorique, ale to były zwykłe nieporozumienia, nigdy nie sądziła, że to jej bliźniaczka czy coś. Po prostu była podobna i ludzie się mylili, to się zdarza. Nagle poczuła przyjemny dreszcz. Spojrzała Naoki’emu prosto w oczy i zarumieniła się delikatnie. Niepewnie odsunęła jego dłoń i zaczęła niepewnie odwracając wzrok. - Do… do czego dążysz? – spytała spokojnie.
Astma nigdy nie ma nic wspólnego z nagłymi omdleniami. Nie występują one w ten sposób. Jedynie, jeśli ma się silny atak podczas którego krew nie dochodzi do mózgu. Wtedy pojawia się taki problem. Dlatego od początku było coś nie tak. Od początku i ona i całe jej otoczenie powinno się niepokoić i w krótkim czasie zrozumieć co to tak naprawdę jest. Nikola też powinna prędzej czy później zrozumieć – nie jest idiotką. Jednakże ten czas warto było przyśpieszyć nim runie jej życie w wyniku obudzenia się na przykład... Podczas seksu z Naokim? To by było zapewne okropną sprawą dla puchonki. - Osobowość mnoga... zaburzenie dysocjacyjne, polegające na występowaniu przynajmniej dwóchosobowości u jednej osoby. Zazwyczaj poszczególne osobowości nie wiedzą o istnieniu pozostałych – Wyrecytował jak wyjęte prosto z podręcznika. I myślę, że już nic więcej nie musiał mówić. Przynajmniej w tym momencie. Niech chwilę pomyśli. Na pewno będzie miała pytania. Cholera... I jemu coś wpadło do czaszki. Cornelia go zamroduje!
Wiedziała o tym, ale taki tok myślenia był dla niej… wygodniejszy, nie zmuszał jej do myślenia, ani do analizowania innych chorób. Nie chciała kolejnej choroby, wystarczy, że ledwo radzi sobie z astmą. Nie chciała wierzyć w to, że może być na coś jeszcze chora. Nie jest idiotką to prawda, jednak ona nie doświadczyła tylu faktów, co Victorique. Sam fakt, że to gryffonka była ‘intruzem’ sprawiał, że ludzie jej nie znali, dziwnie reagowali jak się przedstawiała inaczej, jak się zachowywała jak ona, mylili ją z Nikolą. Później ta akcja z Allistair’em, o której Nikola nie miała zielonego pojęcia. Ją tylko raz Corin porównała do Viki… no i może Aaron. Ale tak to zawsze była Nikolą, nikt ją nie mylił z de Blois i nie przeżywała wszystkich rzeczy co Victorique, dlatego miała prawo nie wiedzieć. Słuchała go z uwagą, opuściła wzrok pozwalając, by kosmyki zasłoniły jej twarz. Kiedy już nic nie mówił postanowiła wykonać ruch. - No tak opisałeś chorobę… – wyszeptała i po chwili spojrzała na niego… eee? Jej spojrzenie było ostre i zimne. Wpatrywała się w niego jak bazyliszek w swoją ofiarę. Jej wyraz twarzy był bardzo nieprzyjemny – Co ja mam do tego? – wyszeptała o dziwo nadal spokojnie. Nie była chora, nigdy nie do puści do siebie tego faktu, nie mogłaby sobie wybaczyć. Czego? Tego, że przez ten cały czas raniła i Naokiego i Allistaira. Bo jeżeli tak jest naprawdę, to malinka musiała powstać kiedy nie miała kontroli, sytuacja z Aaronem musiała wyniknąć w czasie kiedy nie miała kontroli. To nie mogła być prawda, po prostu nie mogła i koniec!
Jest jedna osoba, która myliła ją z Viki. Naoki. Zrobił to nim jeszcze dowiedział się o wszystkim. Od tego czasu jednak prowadził już wszystko taki sposób, żeby Miki nie dorabiać zbędnych myśli a i żeby prędko zmieniała się w jego króliczka. Jej wzrok był dla niego... Kujący. Trzeba przyznać, że spodziewał się zdecydowanie innej reakcji po niej. Prędzej zrozumienia i płaczu niż czegoś takiego. Jednak wiedział, że się nie zamieniła jaźnią z Vikunią. Ta nie pytałaby o co chodzi, bo przecież już doskonale wiedziała. - Nie jesteś idiotką. Wiesz co mam na myśli – Skomentował na głos to, co już wcześniej chodziło mu po głowie nie odwracając od niej nawet na chwilę spojrzenia. Uśmiechnął się delikatnie. Możliwe, że czytał w jej głowie bo chwilę później odezwał się na pewien temat, który kiedyś ich tak męczy. - Malinka należała do Victorique. Zrobiłem ją na jednym z naszych spotkań... - Nie wydawało się, jakby ta cała sytuacja przysparzała mu jakiegoś ogromnego smutku czy cierpienia. Wręcz przeciwnie. Kąciki jego ust cały czas unosiły się lekko w górę.
Victorique to Nikola, Nikola to Victorique. To nie jest przypadkowe, że autorce tak bardzo zależy, żeby wszyscy traktowali je jak jedno, a zarazem jak dwa osobne istnienia. To nie jest jakiś chory wymysł. To ma swój początek, to ma również swój koniec. Trochę chaotyczny, ale zwykły koniec. Nikt nie wymyślił sobie od tak charakteru Victorique, Nikola nie stworzyła swojej jaźni z niczego, miała coś, co pozwalało jej utworzyć charakter Victorique, coś o czym wie tylko i wyłącznie ona, oczywiście w podświadomości. Tylko ona wiedziała, na czym wzorowała się ‘tworząc’ Victorique, ona nie powstała z niczego, nie powstała od tak sobie. Odwróciła wzrok i wlepiła go w wodę, nie chciała tego słyszeć, nie chciała tego wiedzieć, nie chciała mieć z tym nic do czynienia. Przegryzła wargę słysząc jego słowa, w jej oczach zbierały się łzy, jednak nie pozwoliła im wypłynąć, nie chciała pozwolić im wypłynąć. Jesteś taka żałosna… cały czas tylko beczysz, cały czas tylko narzekasz nic nie potrafisz sama zrobić… - Przestań – wyszeptała, gdy zaczął rozmowę o malince. Zacisnęła pięści i wstała kiedy on kończył to jedno zdanie. Uniosła głowę w stronę nieba i wyszeptała. - Dlaczego uważasz, że nie uznam Cię za wariata, któremu wydaje się, że ma rację? – spytała. Musiała to jakoś załatwić. Ona nie była chora… nie była! Słyszysz?! Nikola odwróciła wzrok i spojrzała na niego. Jej spojrzenie było dziwnie znajome, przepełnione jadem, nienawiścią i tym czymś, co przyciągało go do… Vic? Czyżby się uruchomiła Victorique? - Nie zbliżaj się do mnie… – powiedziała odwracając po chwili wzrok. W jej oczach zabłyszczały łzy, jednak znowu je powstrzymywała – Nie jestem chora… nie jestem wariatką… nie chce mieć… nie chce mieć z tobą niczego wspólnego. – powiedziała i odwróciła się do niego tyłem powoli się wycofując. Nie jestem wariatką, to nieporozumienie, ja nie jestem chora… ja nie mogłabym… nie chcę ranić innych, a w takim wypadku… Nie! Nie jestem chora, po prostu nie jestem jasne?! Odwalcie się ode mnie i zostawcie mnie w spokoju! Nie chce żeby to się tak kończyło… Szła tyłem, była pewna, że chłopak jej nie zatrzyma, dlatego po jej policzkach spłynęły łzy, a twarz wyrażała jedno: całkowity sprzeciw, co do tej sytuacji. Rozdwojenie jaźni? Nie… Ja po prostu…
Chciał jeszcze powiedzieć parę rzeczy, które tak naprawdę cieszyły go w ich wspólnym życiu. Były przyjemne, a konsekwencje chociaż szokujące, to były naprawdę zabawne. Chociażby wyraz twarzy Nikoli,która zostaje nagle zaatakowana pocałunkiem, a potem nagle uderzenie w głowię przez Viki. Szybki przeskok w te i we wte, który czasem doprowadzał do tego, że miał ochotę ją zastrzelić, a czasem wybuchnąć gromkim śmiechem. Wiedział, że mu przerwie. Od początku wiedział, że zacznie się awanturować. Że będzie chciałą uciec do tego wszystkiego. W jego mniemaniu Niki była słaba. Miała dużo słabszą psychikę niż Vik. Będzie oszukiwać siebie byle by tylko nie musiała przyjąć paskudnej prawdy. Wstał i podszedł szybko. Nie miała szans na ucieczkę. Złapał ją za ramiona i na siłę odwrócił w swoją stronę. Zmusił, by na niego spojrzała. Potem zrobił to, co w tej sytuacji było jedynym mądrym rozwiązaniem. Przytulił ją do siebie. Nie ważne, czy będzie go odpychała, uderzała, próbowała ugryźć, podrapać. Nie puści jej ani teraz ani w najbliższym czasie. Jej łzy były dla niego bolesnym ciosem. Nie ważne z jakiego powodu kobieta płacze. Najgorsze było to, że to robi. Nie potrafił na to patrzeć dlatego też oparł się policzkiem o prawą stronę jej główki nadal ją mocno do siebie przytulając. Stał tak przez chwilę w ciszy, by potem tak po prostu zacząć nucić jej do ucha spokojną melodię wplatając w nią słowa. Nie był jakimś dobrym piosenkarze. Można nawet powiedzieć, że prawie nie umiał śpiewać. Ale... Był nauczony, że coś takiego zawsze uspokaja. Matka całe życie śpiewała mu kiedy był mały i zapłakany. To był odruch... Szkoda, że nie wiedział co dzieję się w jej głowie bardziej szczegółowo. Może wtedy byłby w stanie wymyślić coś mniej żałosnego. Bo w jego mniemaniu to było po prosto żałosne. Dlatego przestał właściwie już po jakiś trzydziestu sekundach, może czterdziestu. Westchnął. Jego uścisk trochę zelżał.
Zatrzymał ją, to ostatnia rzecz, jaką chciała, żeby chłopak zrobił. Nie chciała na niego patrzeć zwłaszcza teraz, ale i tego nie pozwolił jej zrobić. Zmusił ją, by wpatrywała się w niego. Po raz kolejny w przeciągu kilku dni po jej policzkach spłynęły łzy. Naprawdę jestem, aż taka słaba? Że nie potrafię sobie poradzić z problemami i wysyłam coś, co sprawia, że jestem psycholką? Czemu… mimo iż tak bardzo się staram nie mogę być silniejsza? Bolą mnie ramiona… Przytulił ją, a ona stała sparaliżowana wpatrując się przed siebie tępym spojrzeniem. Dlaczego to wszystko musi zawsze się tak kończyć… Jej dłonie zacisnęły się na jego kimonie i zamknęła oczy łkając pod nosem. Potrzebowała tego. No bo jak miała to odebrać? Okazało się, że jest chora psychicznie, dodatkowo raniła bliskie jej osoby, nie wiadomo co robiła w czasie, kiedy była w drugiej jaźni. Wszystkie puzzle zaczęły być jasne, zaczęły się układać w jedność. Po prostu nie chciała w to wierzyć, a jeżeli robi sobie z niej jaja? Wygłupia się, żeby wykorzystać jej naiwność? Ale wtedy jak wyjaśnić sytuację z malinką? Słysząc jak chłopak stara się ją uspokoić nucąc uśmiechnęła się pod nosem. Jesteś beznadziejnym śpiewakiem… Westchnęła kiedy skończył. Poczuła, że jego uścisk stał się lżejszy, jej zaciśnięte dłonie też w tym momencie nie trzymały go tak rozpaczliwie. Odsunęła go, a raczej starała się to zrobić. Jedną ręką otarła łzy i pociągnęła noskiem spoglądając na niego z rumieńcami. Nie chce, żeby to była prawda… wolałabym nie wiedzieć… teraz kiedy jestem tego świadoma… Więc raniłam i Allistaira i Naokiego przez ten cały czas? Dodatkowo co ta druga jaźń robiła z Aaronem? Nie mogę tak żyć… nie chce żyć w takiej niepewności, nie wiedząc co się ze mną stanie. - Puść mnie – wyszeptała nie podnosząc wzroku. Była mu wdzięczna, za to, że zareagował tak, a nie inaczej, ale… nadal nie chciała przyjąć tego do wiadomości. - Corin też o tym wiedziała? Kto jeszcze? – spytała. Nagle przypomniało jej się, jak Aaron rozmawiał z Cornelią niedawno, szeptali, później Cornelia powiedziała obie… okłamała ją? Nie zagrała to całkowicie inaczej. Więc i Corin i Aaron też wiedzą, a All? Dziewczyna zamknęła oczy przypominając sobie jak dziwnie chłopak się zachowywał w pewnym momencie, jakby… jakby to nie była ona, a całkowicie obca osoba. Odsunęła się już całkowicie od Naoki’ego. - Czyli wiedzieli… wszyscy z wyjątkiem mnie? – spytała nie czekając na jego odpowiedź, podniosła wzrok – A… – nie wiedziała jak ma to nazwać – ona? Viki… wiedziała? – spytała zaciskając pięści. Spojrzała na niego mocno zdenerwowana. - Czyli jako jedyna… o niczym nie wiedziałam? – wywnioskowała sama. Miała ochotę zrobić komuś krzywdę. Czemu nikt jej nie powiedział? Cały czas robiła z siebie idiotkę, cały czas…
Nie była psycholką. Była... Po prostu specyficzna. Albo mówiąc szczerze – chora. Rozdwojenie jaźni to po prostu zwykła choroba jak każda inna. To tak, jakby miała rozpaczać niesamowicie, ponieważ ma ospę. Wszystko da się wyleczyć, jeśli tylko postara się o to. Na pewno jest jakiś oddział w św. Mungu, który może się tym zająć. Może kilka machnięć różdżką sprawi, że będzie lepiej? Może jakoś się je rozdzieli, a może scali odpowiednim zaklęciem? A jeśli to przypadłość ściśle mugolska, to na pewno są psycholodzy, którzy są w stanie zrobić to jakąś hipnozą, czy coś. Wszystko i zawsze się da, jak się chce. Taką się kierował zasadą życiową i to się zawsze starał wszystkim wpoić. Puścił ją, ale tylko troszkę. Miała swobodę ruchów, jednak jego ręce leżały teraz na jaj biodrach w bardzo delikatny sposób, prawie niewyczuwalny sposób. Pozwolił jej ocierać twarz. Niestety nie był aż tak przewidujący i nie miał przy sobie chusteczek, więc nie mógł jej nic zaoferować. - Cornelia od jakiegoś czasu chciała Ci to powiedzieć... Ale ogólnie masz mało czasu. Albo zajmuję Ci go ja, albo ten puchon. Do tego jeszcze jakiś frajer, który nie wie gdzie jego miejsce – Przy ostatniej osobie lekko warknął pod nosem, ale od razu się uspokoił. W końcu to on z nią teraz stoi, nie tamten frajer - Myślę, że ta gryfonka wie też sporo więcej, niż ja – Odpowiedział jej szczerze. Zresztą nadal obwijały ich boskie atrybuty i dziewczyna widziałaby, gdyby kłamał. Oczywiście nie miał o tym pojęcia, ale w tej chwili nie miał powodu, żeby kłamać. Ogólnie robił to tylko wtedy, kiedy było mu to potrzebne, lub gdy było to białe kłamstwo. - Wydaje mi się, że mało osób o tym wie. Dla niektórych jesteś tylko Nikolą. Dla innych tylko Victorique. I tak, ona wiedziała. Powiedziałem jej jakiś czas temu – Nagiął delikatnie prawdą. Chociaż... Właściwie nie. Powiedział to Viki. Tylko z tego,co wiedział nie jako pierwszy... W tej sytuacji to akurat była mało ważna sprawa, a jednak stawiała Japońca w lepszym świetle. Przeczesał palcami lekko zmierzwione włosy. Nie chciał, żeby się jakoś super mocno denerwowała. Ale nie będzie jej drugi raz śpiewał, bo tym razem wybuchnie jej ucho i co? To by w niczym nie pomogło, chociaż może wybuchłaby jej cała głowa ze śmiechu... Nie, to też byłby zły pomysł! Ogólnie jedna wielka katastrofa.
Każdą chorobę się ta wyleczyć, ale nie porównujmy ospy do rozdwojenia jaźni! Gdzie dziewczyna musiała dzielić się ciałem z kilkunastoma osobami! W tym wypadku z jedną, cieszmy się, że to nie był transwestyta Andrzej, bo by się załamała psychicznie jeszcze bardziej! Nie wie jak można to wyleczyć, ale jak na razie nie myślała o tym, musiała pogodzić się z tą świadomością. Płakać się jej chciało, od kiedy to trwa? Jak długo wszyscy wiedzą? Jak długo robiła przykrość innym. Nawet nie wiedziała jaką osobą była ta cała… Victorique. Może powinna nosić ze sobą notes i by się umówiły, że będą zapisywały która jest kiedy i co robi w tym czasie, żeby jak najmniej ludzi się dowiedziało… Kurde to by było komiczne, idzie sobie idzie puchonka. Nagle stop. Wyciąga notes zapisuje idzie dalej, stop… wyciąga nosem spogląda zapisuje idzie dalej. Nie, nie przesadzajmy drodzy państwo! Wystarczy, że ta wizja rozbawiła Nikolę tak bardzo, że zaśmiała się pod nosem. Więc Corin jednak wiedziała… chciała mi powiedzieć, All też wie, tak jak myślałam i… frajer? Na myśl o Aaronie dziewczyna opuściła wzrok i otuliła się rękoma, na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Przegryzła wargę nerwowo i postanowiła się opamiętać, spojrzała na Naokiego nadal zniesmaczona na myśl co się zdarzyło. Wpatrywała się w niego po pewnym czasie zamyślona. Więc wiedzieli wszyscy poza nią, pewnie jakby usłyszała to z ust Allistaira zwiałaby i załamała, jak z ust Corin to by jej pewnie nie uwierzyła… mu też nie uwierzyła… więc dlaczego z nim o tym rozmawia tak swobodnie? Również przeczesała swoje włosy. Zamknęła oczy. - Muszę się z tym przespać… – wyszeptała i spojrzała na jezioro. Jeju… jakbym chciała teraz po prostu tam wskoczyć i ochłonąć… wszystko jest takie skomplikowane…
Chyba lepiej dzielić ciało z równi piękną kobietą o równie pięknych oczach... Niż z milionem wyprysków, które denerwują jak cholera. Ale racja, nie ma się co oszukiwać. Rozdwojenie jaźni to coś poważnego. Jednak i to można sobie pocieszyć – to nie jest śmiertelne. I to chyba najważniejsza sprawa. Właściwie notes to nie byłby taki zły pomysł. Ale Naoki raczej by zaproponował jej kupienie i korzystanie z myśli odsiewnej. Mogłaby raz na jakiś czas odsiewać wspomnienia, a druga z dziewczyn obejrzałaby je sobie. I na odwrót, Viki mogłaby to samo. To by była mądra rzecz, jednak miał pojęcie, że nie zawsze Nikola zdąży skopiować swoje wspomnienia nim znowu stanie się Vikusią. Milczał. Milczał dość długo. Milczał do czasu, aż otworzyła oczka i spojrzała na niego. Pewnie to zrobiła, bo może zniknął skoro nawet jego oddech nie przedzierał powietrza? Stał jednak tutaj cały czas. I najwyraźniej myślał. - Nie chcę zostawiać Cię teraz samej... - Uciekło spomiędzy jego ust tak, jakby wcale nie miało zostać powiedziane. Może nawet nie wiedział, że to powiedział? Przynajmniej tak się wydawało po jego minie.
Dzielić ciało z inną osobowością. Nie odczuwała tego tak bardzo, nie czuła, żeby było tutaj tłoczno, lub ciasno. Było tak jak zawsze… właśnie, ciekawe od kiedy jest na to chora… wcześniej nie zbliżała się do ludzi, chowała się po kątach i starała się nie zwracać na siebie uwagi. Może to trwało długo, a nikt nie widział, jej dziadek pewnie nie chciał jej powiedzieć. Uważał, że była słabsza od muchy. Drażniło ją to bardzo. Jak można człowieka traktować w taki sposób? Może i była podobna do laleczki, ale nią nie była i nie zbije się jak upadnie na ziemie. Gdy usłyszała jego słowy spojrzała na niego lekko zarumieniona, jej tęczówki zadrżały, a usta uchyliły się. Nikola wpatrywała się w niego w ciszy, przechyliła delikatnie głowę w bok. Dziwne uczucie… czemu ono się pojawiło właśnie teraz? Oczekuję czegoś? Nie… Potrzebuję czegoś? Nie… więc dlaczego? - Więc nie zostawiaj – powiedziała również nie kontrolując swojego głosu. Uśmiechnęła się pod nosem, jej słowa nie doszły do niej, ona nawet ich nie słyszała, po prostu wpatrywała się w niego. Zamknęła oczy i nie wiedziała czemu, ale poczuła jak robi się jej słabo, przegryzła wargę i uchyliła powieki. Była zmęczona, ale nie chciała teraz nigdzie iść… tu było… przyjemnie.
Nie mógł wiedzieć jak się czuła. Z nim było wręcz przeciwnie. Chociaż matka traktowała go jak ślicznego synusia, którym się trzeba opiekować, to ojciec... Ojciec wychowywał go na niesamowicie twardego faceta. Jak widać nie wyszło mu to za bardzo. Głównie dlatego, że udało mu się uniknąć szkoły wojskowej. Tatuś chciał z niego zrobić żołnierza. Nie udało się na całe szczęście. Chociaż byciem samurajem by nie pogardził. W każdym razie metodę unieszkodliwiania fizycznie przeciwnika zanim ten zdąży zaatakować przyswoił od dziadka właśnie po to, żeby zadowolić pana Shindo. Czasem wolałby być jego siostrzyczką, którą traktowano jak prawdziwą księżniczkę, która mogłaby kiedyś zostać wybitną gejszą. - Chciałbym... - Właściwie nie wiedział co powiedzieć. Może dlatego, że był zszokowany jej odpowiedzią. Naprawdę spodziewał się wszystkiego, ale nie tego. Prędzej buraczka i aportowania się daleko stąd, gdzie musiałby ją szukać. To naprawdę... Miłe. Jednak był w jego serduszku żal, że ta kruszynka przed nim to nie jest jego Vikunia. Chociaż... - … Żebyś mnie lepiej poznała.
Ona wychowywała się tylko z dziadkiem. Nie widziała nic złego w tym, jednak jego nadopiekuńczość doprowadzała ją zawsze do szału. Nigdy nie mogła robić tego co chce, a była za słaba, żeby się przeciwstawić. Zawsze robiła co chciał, nie zależało jej, wtedy wcale jej nie zależało. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Oczekiwała, co chłopak chciałby jej teraz powiedzieć. Wpatrywała się w niego i w końcu kiedy wypowiedział ostatnie słowa spojrzała na taflę wody. Zrobiła krok w jej stronę. Uniosła z przodu kimono i weszła po kostki, uśmiechnęła się pod nosem i obejrzała się przez ramię spoglądając przyjaźnie w stronę chłopaka. - Również… chciałabym Cię lepiej poznać… nie wiem czemu… – zaczęła i jej wzrok wrócił do wody – Ale chciałabym wiedzieć o tobie więcej… ale… – powiedziała odwracając się w jego stronę i spoglądając mu głęboko w oczy – żeby doszło do wymiany, muszę dać Ci coś w zamian, ne? – spytała z delikatnym uśmiechem, przechyliła głowę delikatnie w bok i spoglądała na niego w ciszy. Jeżeli chcesz otrzymać coś, musisz poświęcić coś o równej wartości. –Chciałabym… żebyś mnie lepiej poznał, ale… – wyszeptała i zamknęła oczy. Opuściła kimono, pozwalając mu ponownie zmoknąć. Położyła prawą rękę na klatce piersiowej i dodała po chwili – mnie… nie Victorique…
Nadopiekuńczość czasem jest dobra. Może sprawiać przyjemność i rozczulać. Jednak przesadna... Tego jej nie zazdrościł. Mógł się po wszystkich swoich przeżyciach cieszyć, że ma na tyle mocny charakter, że nie potrzebuje opieki. To on się będzie kiedyś mocno troszczył o kogoś. Może nawet za bardzo? Na pewno będzie zamykał swoją córkę w wysokiej wieży, jak roszpunkę i jego żona będzie musiała ją stale ratować. - Nie utop się – Skomentował chcąc w jakiś sposób oswobodzić atmosferę. Zdecydowanie powoli stała się zbyt ciężka. Niedługo gęstość powietrza odbierze możliwość swobodnego oddechu i myślenia. Więc lepiej rozluźnić się troszkę i chociaż na chwilkę nie myśleć o tym nieprzyjemnym temacie na temat rozdwojenia jaźni. - Chcę Cię poznać, bardzo, dlatego, że Victoruque jest moją dziewczyną – Postawił sprawę jasno, bez owijania w bawełnę. Ale najwyraźniej nie skończył jeszcze mówić. Gdyby teraz zaprzestał mogłoby to być niestety dla niej bolesne, a nawet mogłoby zabrzmieć jak obraza. - To przede wszystkim. Dzielisz z nią życie Powinienem wiele o tobie widzieć... Ale poza tym jesteś interesującą osobą... Pełną sprzeczności i zachowań, które mnie szokują – Obserwował ją dokładnie. Poprawił swoje kimono. Dobrze, że pod nim miał ubranie. Dzięki temu wiedział, że kiedy wyjdzie z wody dziewczyna zostanie nim otulona. A tymczasem... Użył atrybutu boskiego i wywołał lekki powiew wiatru, który w przemiły sposób... ochlapał ją. Gwiżdżąc odwrócił się w bok... Ależ on nic tu zrobił i jego tu w ogóle nie było!
Dziewczyna spojrzała na niego niezadowolona. Udało mu się rozluźnić atmosferę, Nikola weszła odrobinę głębiej i naburmuszyła się niezadowolona. Stała do niego tyłem dlatego na szczęście tego nie widział. Może i nie umiem pływać, ale nie utopię się na takiej głębokości, pff. Skomentowała w swojej głowie i uśmiechnęła się. Chcąc nie chcąc ta rozmowa była specyficzna. Za dużo zaczynała myśleć, a gdy zaczynała za dużo myśleć wyłączała się, co nie byłoby dobre w tym momencie. Odwróciła się w jego stronę i zaczęła wracać na brzeg, powoli stawiając każdy krok. Słysząc jego pierwsze słowa zatrzymała się i spojrzała na niego zdezorientowana. Moją… dziewczyną? Że co? Wpatrywała się w niego nie wiedząc co ma mu na to odpowiedzieć. Jego kolejne słowa sprawiły, że na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Wlepiła swoje spojrzenie w wodę. Tutaj sprawy się komplikują. Victorique interesuje się tobą… a ja… ale skoro Victorique interesuje się tobą, to dlaczego wtedy z Aaronem… Jej źrenice się rozszerzyły, a ona podniosła wzrok wpatrując się w chłopaka zdezorientowana. Czyli, że ją do tego zmusił? To przeleciało jej przez głowę. Zamknęła oczy i uniosła dłoń. Zatrzymała się ona na jej ustach, ślepo wpatrywała się w wodę. Chciałam zostawić swój pierwszy pocałunek dla tego jedynego, nawet jeżeli nie trafiłabym na niego za pierwszym razem, nie chciałam dawać tego pocałunku przypadkowym osobom, a wychodzi na to, że w tym samym czasie całowałam się z trzema różnymi mężczyznami… czuję się jak jakaś szmata… Pomyślała przegryzając wargę. Na szczęście te myśli zostały rozwiane, przez wodę, która ją ochlapała, otworzyła oczy i spojrzała na niego niezadowolona. Tym razem nie ukryła burmuszu. Zaczęła kierować się na brzeg. Dobrze wiedziała, że to jego sprawka. Zanim doszła do brzegu powiedziała. - Aranea – w tym czasie z jej lancy, która leżała na ziemi, obok brzegu na nogę chłopaka wspiął się pluszowy pajączek, który przyszedł z nią na Tanabatę i prosto w twarz rzucił mu puszystą, pachnącą pajęczynkę. Zaśmiała się pod nosem i w końcu wyszła na brzeg. Jej uwaga skupiła się na czymś całkowicie innym. Wpatrywała się intensywnie i nagle… klasnęła? Na jej twarzy pojawiła się chwilowo rządza mordu, ale zniknęła w momencie kiedy otworzyła ręce, ona się uśmiechnęła zadowolona ze swojej zdobyczy – komara. - Zabiłam gnojka – pochwaliła się i wróciła do wody, żeby przemyć ręce.
Był mistrzem jeśli chodzi o rozluźnianie napiętych atmosfer. Niestety czasem wychodził na tym jako kretyn, ale... Sport wyczynowy wymaga poświęceń! W każdym razie nie przestawał się uśmiechać widząc jej niezadowoloną minkę. Dziewczyna w takim stanie była naprawdę przeurocza. Nic, tylko zjeść! Mniam mniam! Dobrze, że nie powiedziała tego na głos, po pewnie otrzymałaby komentarz porównujący ów głębokość do jej wzrostu. Niech żyje delikatna wredność, która jakże pięknie ubogaca egzystencje ludzi, mających z nim styczność. Viki interesuje się nim, bo jest mądra i ma dobry gust. A Nikola... Niki po prostu jak na razie nie zdążyła na tyle poznać Naokiego, żeby zobaczyć, że popełnia ogromny błąd. Ale gdy już ogarnie co i jak, to na pewno szybko go naprawi. I skończy się potykać z tym... puchonem. Co on w ogóle robi w Hogwarcie? Takie osoby powinno zostawiać się na intensywnym nauczaniu!... W przedszkolu oczywiście. Naprawdę szkoda, że nie znał jej wszystkich myśli. Mogłaby z nim porozmawiać. O tym, o wszystkim. Naoki miał to do siebie, że mimo swojego troszkę wrednego i narcystycznego usposobienia był o dziwo trochę empatyczny. Więc w miarę możliwości mógłby jej poradzić co i jak. Oczywiście w taki sposób, żeby wyszło wszystko po jego myśli... Ale to już inna sprawa, Ciii! - Lilie? - Skwitował unosząc brew i spoglądając na pajęczynę. Strzepnął ją z siebie w miarę możliwości. Zdecydowanie wolał róże, a przede wszystkim białe. Chociaż kobiecie swoich marzeń podarowałby różową. Była majestatyczna, a jednocześnie delikatna. Efektowna i krucha. I nagle stało się! Chłopak wylądował jakieś... 10 metrów dalej! Co najlepsze nie tyle odbiegł, co po prostu nagle było słychać trzask – aportował się! Dlaczego? Ponieważ zobaczył jakże krwiożercze zwierze, które roznosi bolerioze, dirofilarioze, malarie, żółtą febre, denge, filariozę, zapalenie opon mózgowo rdzeniowych, gorączkę doliny Rift i jeszcze inne choroby! Zdecydowanie jeśli ma umrzeć, to woli zginąć pod samochodem niż od jednej z tych chorób. Jednak ah! Czy to rycerz w srebrzystej zbroi, na białym rumaku, który ściągając swój hełm okazuje się być księżniczką! Piękną, waleczną, odważną, prawą i mordującą komary z prawdziwą rozkoszą! Miłość od pierwszego wejrzenia to mało powiedziane, więc w jego oczach widać pewnie było coś więcej, niż wcześniej. Coś niesamowitego. I oto rodzi się coś nowego!
Może i była mała, ale to sprawiało, że jest taka cudowna, urocza, kochana, piękna i w ogóle jeszcze milion pozytywów można by wypisać! No ale cóż, nie wiadomo czemu ludzie nie potrafią dostrzec tego cudu świata. Co do jej myśli nie chciała jak na razie się z nikim z nimi dzielić, musi sama je zaakceptować, sprawić, żeby były jasne, a dopiero później może się nimi z kimkolwiek podzielić. Tak lilie, ukochane kwiaty Nikoli, Victorique kochała za to irysy. Obie nie przepadały za różami, zwłaszcza zwykłymi czerwonymi, wolały jak te kwiaty są wyschnięte. No ale cóż. Reakcja chłopaka zdziwiła dziewczynę i to bardzo, chłopak aportował się jakieś dziesięć metrów dalej, a ona obejrzała się za siebie chcąc sprawdzić, czy jakiś morski potwór za nią nie stoi czy coś przerażającego, ale było pusto, wtedy usłyszała dźwięk, który irytował ją najbardziej na świecie, prawdę mówiąc była przewrażliwiona na punkcie tych stworzeń, zawsze je widziała, zawsze je słyszała, zawsze je zabijała. Nie ma litości dla komarów. Jeden ruch i pokonała tego kamikaze. Komary wiedzą, że do niej nie warto się zbliżać, jest najlepszym mordercą komarów na całym wszechświecie, jest lepsza od Off’a i innych tego typu specyfików, ochrania w 99,9%. Nikola otrzepała ręce z resztek owada i podeszła do wody przemywając dłonie. Podeszła do Naoki’ego i spojrzała na niego zdziwiona. - Coś się stało? – spytała niepewnie zbliżając się do niego bardzo zaciekawiona, jej oczy zabłyszczały i wystawiła rękę w stronę twarzy chłopaka, dokładniej koło jego ucha. Złapała coś i zgniotła, zrzuciła to na ziemie i zaśmiała się zakłopotana. - Przepraszam, tak już mam nie panuje nad tym odruchem. Komary tak mi nadepnęły na odcisk, że słyszę i widzę je bez problemu i zawsze zabijam. – zaśmiała się ponownie, trochę jej było głupio, no ale cóż.
Jasne pewnie nigdy nie będą bez kogoś pomocy, bo w sumie sama Nikola nigdy w życiu nie porozmawia z Victouque. A pewnie większość jej myśli interesowało się właśnie tym. Naoki miał pomysł, żeby jedna napisała to, o co chce spytać drugą... A on przekaże i przypilnuje żeby ów druga odpisała. To by pomogło. Ale żeby to zaproponowała Niki musiała mieć do niego zaufanie. Jak to się mówi – przeciwieństwa się przyciągają. Wtedy jest zawsze fajniej i weselej! Przynajmniej tak było jego zdaniem i nie spodziewał się, żeby mógł się z tym chociaż troszkę mylić. - Nie przepraszaj! Wolałem się odsunąć bo mam... - … fobię - … uczulenie. Straszne uczulenie. Puchnę i w ogóle – Oczywiście, że skłamał. Był przecież takim mięskim meszczyzną. Nie mógł się niczego bać. On miał bronić przed zbójami, potworami, szczekającymi psami, a nie bać się czegoś, co ma parę milimetrów i ...Brr! Jest po prostu obrzydliwe! OCHYDNE! - Zostaniesz moim osobistym mordercą komarów? - To pytanie tak romantycznie zabrzmiało. Na miejscu Nikoli rzuciłabym mu się na siłę, wyściskała i wołała „Tak! Tak chcę zostać nim! Tak!”. Po co komu oświadczyny, jak można taką propozycję dostać i to na stojąco!
To prawda, będzie potrzebowała czyjejś pomocy, żeby porozumieć się z tą niesforną dziewczyną, która posłucha się pewnie tylko i wyłącznie tego krukona. Nie wiem czemu, Victorique tak bardzo się przywiązała do Naoki’ego, że dla niego mogłaby być grzeczna dziewczynką. Ale to nie ważne. Gdy wspomniał o uczuleniu spojrzała na niego zdziwiona. Nie spodziewała się, że ktoś, kto ma uczulenie, będzie z takim przerażeniem uciekać przed komarami. Uśmiechnęła się pod nosem i otrzepała ręce. - Rozumiem – powiedziała, chociaż dobrze wiedziała, że zmyśla. Mężczyzna nie może okazywać strachu, co? Zresztą mężczyzna nie boi się niczego i nie pokaże kobiecie, że jest słaby, ponieważ to on chce ją obronić… to takie urocze. Pomyślała troszkę rozbawiona, kiedy wspomniał o mordercy komarów, jej twarz spoważniała. Spojrzała na niego, a na jej ustach pojawił się znajomy chytry uśmieszek, taki specyficzny… - Nic nie jest za darmo – powiedziała i jej twarz znowu wróciła do normalnego stanu. Jednak w tym jednym momencie tak bardzo przypominała Victorique, że można było się pomylić.
Ja dobrze wiem dlaczego, ale jeśli zaczęłabym o tym teraz pisać, to znowu wyszłoby na to, że to jeden wielki narcyz, który uważa, że ma idealny nawet czubeczek nosa – takie piękne proporcje! Więc po prostu pozwólmy by najważniejsze były obecne myśli Naokiego, w których odgraża się komarom i to całej populacji – i samcom i samicom. W bardzo niecenzuralny sposób... E.. No to może jednak przejdę dalej. Podejrzewał, że gdyby zamieniła się w Viki, to wszystko działoby się całkiem inaczej. Jednak jedna rzecz go zaciekawiła. Czasem Nikola zachowywała się tak, jak jego gryfonka. Miała pewnego rodzaju przejawy takiego sadyzmu, wykorzystywania ludzi. Natomiast zdarzały się też chwilę, że to Victorique zachowywała się jak taka delikatna kruszyna, która potrzebuje uwagi i opieki. Zaskakujące. Dziewczyny są chyba dużo bardziej połączone, niż im się wydaje. W końcu z jakiegoś powodu druga jaźń Viki musiała powstać. Może brakowało jej takiej kobiecej nieśmiałości w sobie i to dlatego? - Jakiej zapłaty oczekujesz? - Na jego ustach pojawił się bardzo podobny uśmieszek. Podobny do emotki „ ;>”. Innymi słowem nie dość, że wyglądał seksownie to widać było, że podłapał temat i styl rozmowy.