Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Kolorowa kawiarnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 13 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14  Next
AutorWiadomość


Drake Bennett
Drake Bennett

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 301
  Liczba postów : 240
http://czarodzieje.org/t4899-drake-bennett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4902-drastyczna-poczta
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyCzw 23 Maj 2013 - 11:17;

First topic message reminder :


Kolorowa Kawiarnia

Urocza kawiarnia, zapraszająca w swoje skromne, acz wyjątkowo kolorowe progi wszystkich przechodniów. Zapach świeżo parzonej aromatycznej kawy można poczuć już na ulicy i trzeba mieć naprawdę nieludzkie pokłady silnej woli, by mu się oprzeć i nie zboczyć ze swojej wyznaczonej trasy na małą przerwę przy kawałku domowego ciasta.

Dostępny asortyment:

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyPon 29 Maj 2023 - 18:29;

Szczerze nie spodziewał się, że w Hogwarcie został po nim jeszcze jakiś ślad. Było to odkrycie tak zabawne, że aż skłoniło go do pozytywnego rozpatrzenia prośby nieznanej mu uczennicy. No bo co mu właściwie szkodziło, był już przy końcówce tłumaczonej książki, a termin wcale go jeszcze nie gonił, miał więc ostatnio więcej wolnego czasu. Nauczanie wbrew pozorom zawsze sprawiało mu przyjemność i nawet jeśli nie zamierzał więcej próbować z etatem w szkole, to może tego typu dodatkowe korepetycje były niezłą alternatywą. W gruncie rzeczy gdyby jednak uznał to za stratę czasu niewartą tych dość niebotycznych pięćdziesięciu galeonów, nie musiał spotykać się z nią nigdy więcej. Ale jeśli cena jej nie odstraszyła, to może miał do czynienia z osobą, która rzeczywiście chciała się czegoś nauczyć, a jeśli tak, to najbliższa godzina nie miała być raczej niczym nieprzyjemnym.
Przekrzywił głowę, przyglądając się jej jeszcze przez chwilę, nim uniesieniem ręki dał jej znać, do którego stolika powinna zmierzać. Drobna dziewczynka, wygląd nieszczególnie go obchodził, próbował za to odgadnąć jej wiek. Wyglądała na jakąś piątą klasę, ale podesłany mu materiał dotyczył chyba szóstego, albo nawet siódmego roku. Wydawała się nieco nadpobudliwa i szczerze zwątpił, czy na pewno miał w sobie wystarczająco sił, by poradzić sobie z nastoletnim wulkanem energii. W końcu przewrócił oczyma i zamachał do niej, przybierając jeden ze swoich oficjalnych, ale całkiem sympatycznych wyrazów twarzy.
— Nathaniel Bloodworth — przedstawił się i przesunął podręcznik do historii wraz z przesłanymi przez nią zagadnieniami na bok, by zrobić sobie miejsce na kawę, którą przyniósł mu kelner. Bazyliszkowe macchiato, a jakże.
— Może kilka słów wstępu. Znalazłaś ogłoszenie w szkole, bo przez niecały rok pracowałem na posadzie asystenta nauczyciela eliksirów. To było dawno, aż dziw, że przetrwało. Uczyłem eliksirów, ale skończyłem studia na wydziale prawniczym w Riverside i dość długo pracowałem w Ministerstwie, więc możemy uznać, że coś potrafię — mówiąc, wsypał do filiżanki trzy saszetki cukru i zamieszał to wszystko łyżeczką. Posłał jej delikatny, choć wystudiowany uśmiech.
— Przejrzałem zagadnienia, które mi Pani przesłała i pomyślałem, że moglibyśmy porozmawiać o Ministerstwie właśnie. Może stosunki międzynarodowe? — przesunął kartkę w jej stronę i wskazał palcem właściwy temat, stukając w niego trzykrotnie — Powiedz mi, co wiesz o Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów?
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyPon 29 Maj 2023 - 19:47;

Nie zamierzała się tego dnia przejmować, czy jej energiczność odstraszy nauczyciela, czy też nie. Miała fantastyczny trening, Victoria zrobiła ogromne postępy z jej butami i w dodatku na lekcjach szło jej ostatnio naprawdę dobrze mimo totalnego braku czasu na naukę. No i zbliżały się zawody, na które czuła się szczerze przygotowana! I to nawet z usterką w butach! Miała dużo powodów do radości, więc przy tak wysokiej cenie powinien ją znosić.
Widząc podniesioną rękę, podeszła do mężczyzny w podskokach, promienny uśmiech tylko urósł jej na twarzy, gdy wyciągnęła rękę, żeby się przedstawić.
- Harmony Seaver, ale chyba pan już to usłyszał – zaśmiała się z entuzjazmem, dodatkowo zadowolona faktem, że mężczyzna wydawał się miły. Na pewno nie wyglądał na kogoś, kto dla zabawy uprowadzałby nieletnie uczennice Hogwartu. – Uczył pan eliksirów? To chyba nie miałam okazji do pana trafić – o nic go nie oskarżała, ot, stwierdziła fakt niezmiennie wesołym tonem i wzruszyła ramionami.
Na wieść o Riverside podekscytowała się bardziej niż na tę o Ministerstwie, ale jak mogłaby nie, skoro kochała podróże! Kosztowało ją chyba trzy lata życia powstrzymanie się od dopytywania o szczegóły. Zamiast tego po prostu zamówiła na szybko cały dzbanek z filiżanką herbaty i wyciągnęła swoje własne materiały.
Zeszyt cały miała wypełniony najdzikszymi notatkami, równie chaotycznymi co ona sama, z wieloma przypisami, doklejanymi karteczkami z odniesieniami i całą toną spisanych źródeł i stron na marginesach. Nie miała czasu na przejrzyste notowanie, gdy po godzinach próbowała jeszcze się przygotować do egzaminów, a te rozumiała bez problemu, więc zostawiła je dokładnie takimi, jakimi były – w artystycznym nieładzie.
- Stosunki międzynarodowe?! – aż podskoczyła na siedzeniu, a oczy jej się zaświeciły. Tak, o wszystkim co międzynarodowe, a najlepiej podróżnicze, mogła rozmawiać godzinami. Co prawda Międzynarodowa Konfederacja Czarodziejów nie brzmiała tak fascynująco jak zaginione kultury, ale gdyby to ich dotyczyły trapiące ją zagadnienia… To nosiłaby chyba inne nazwisko. – Została założona jeszcze przed 1960 rokiem, choć nie mamy dokładnej daty udowadniającej, kiedy ją ufundowali. Pierwsza pewna data to 1962 rok wraz z uchwaleniem Międzynarodowego Kodeksu Tajności. Ich podstawowe cele to utrzymanie pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego, rozwijanie przyjaznych stosunków między narodami, współpraca przy rozwiązywaniu problemów międzynarodowych i przy promowaniu poszanowania dla praw czarodziejów i magicznych stworzeń, koordynowanie działań Ministerstw państw członkowskich. To tak ogólnikowo, powinnam coś rozwinąć? – zapytała, przy okazji mówienia wszystko notując. Victoria wiele razy zwracała jej uwagę na konieczność powtarzania podstaw, więc trzymała się tego co do joty. W tym czasie kelner zdążył też przynieść jej herbatę w kolorowym czajniczku i osobno filiżankę… Którą ukradkowo napełniła nie kupionym napojem, a swoim własnym naparem z termosu. Nie chciała wyciągać w kawiarni swojego własnego picia, bo był to co najmniej brak szacunku. Ale skoro zapłaciła za mniej więcej równą ilość herbaty do naparu, który miała, mogła z czystym sumieniem wybrać swój przygotowany. Uśmiechnęła się głupkowato do swojego nauczyciela. – Tylko proszę mnie nie wydać – szepnęła wesoło, zaraz odchrząkając i wracając do tematu. – O! Co ważne! – ożywiła się raz jeszcze, sięgając po wiedzę bardzo jej blisko. – MKC ustala wspólne standardy, regulacje i protokoły w kwestii działań dotyczących handlu i przewozu magicznych przedmiotów. Wiąże się to też z reliktami. Wie pan, że przewiezienie niektórych wymaga trzech osobnych zgód trzech różnych organów? – dodała z niemałą satysfakcją. – Żeby przewieść coś z Tanzańskich wysp, potrzeba zgody nawet czterech! Osobnego organu zarządczego wyspy, Ministerstwa kontynentalnej, MKC i naszego Ministerstwa! Wystarczy jedno zastrzeżenie od jednego organu nawet jak wszystkie inne się zgodzą i wywóz staje się przestępstwem!
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyWto 30 Maj 2023 - 13:53;

Gdyby tylko wiedział, że został w myślach nazwany „miłym”, najpewniej zachłysnąłby się pierwszym łykiem kawy. Nie zamierzał bez powodu na nią, warczeć pozostawał po prostu profesjonalny, trochę tak, jakby dalej pracował w urzędzie. Co by nie mówić o Ministerstwie, to nauczyło go to pracy z ludźmi i znacznie zwiększyło pokłady cierpliwości. Harmony była… cóż, specyficzna. Wystarczyło spędzić z nią pół minuty, by móc wyciągnąć taki wniosek. Cała zdawała się być jak te jej notatki, które, choć nie dał tego po sobie poznać, niezwykle go rozbawiły. Podejrzewał, że była straszną gadułą… co może działałoby mu na nerwy w prywatnych sytuacjach, ale w przypadku korepetycji było akurat dobrą cechą. Nie miał ochoty przez godzinę odbijać się od ściany.
Zatrzymał na niej zielone spojrzenie i po prostu dał jej mówić, odhaczając w myślach kolejne punkty. Była przygotowana, a to dobrze, bo w innym wypadku marnowałaby jego czas. Pomyłki nie miały wielkiego znaczenia
— 1692 — poprawił ją szybko, właściwie odruchowo — ogólnikowo wystarczy. Zaraz mocniej rozwiniemy, czym się zajmują. — Przyznał. Wiedziała, na czym to polegało, a to było najważniejsze. Gdyby wszystkie szczegóły miała w małym palcu, nie musiałaby płacić za korepetycje.
— Mam tylko nadzieję, że to nic nielegalnego — mruknął, lustrując ją i tę jej herbatkę z uniesioną brwią. Nie zadawał pytań, choć rzecz jasna ciekawiło go, czemu uznała swój napój za lepszy od tego serwowanego w kawiarni. Dopóki nie piła przy nim czegokolwiek, przez co mógłby mieć problemy, nie sądził, by miał prawo o cokolwiek dopytywać.
Roześmiał się, kiedy tak entuzjastycznie podzieliła się z nim kolejną informacją na temat MKC. Tak, wiedział co nieco o przewożeniu reliktów przez granicę, zwłaszcza o tym, jak uniknąć kontroli. Z reguły starał się sprawdzić, ilu organom podpadnie przy jednym przemytem. Im ich było więcej, tym lepsza zabawa. I zyski, oczywiście.
— Obiło mi się o uszy — odparł, chowając uśmiech za filiżanką kawy i wraz z jej łykiem na nowo spoważniał. — Poza tym co wymieniłaś, można jeszcze dodać, że konfederacja czuwa nad organizacją międzynarodowych wydarzeń, chociażby meczów Quidditcha, turniejów, ligi pojedynków i tak dalej. Dodatkowo między państwami członkowskimi dochodzi często do wymiany informacji, odkryć, wiedzy. Zalety są oczywiste, jedną z nich właśnie wymieniłem i wiąże się z dostępem do wiedzy i nowych rozwiązań. Poza tym MKC pomaga utrzymać bliskie relacje z innymi krajami, co przekłada się na przykład na rzecz tak przyziemną i zapewne ci znaną, jak szkolne wyjazdy za granicę. W przypadku zagrożenia moglibyśmy liczyć na wsparcie pozostałych Ministerstw, a i sami nie jesteśmy najłatwiejszym celem, bo sama przynależność automatycznie wzmacnia naszą pozycję. Ale nie jest przecież tak, że MKC nie ma wad. Spróbuj znaleźć chociaż kilka.
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyWto 30 Maj 2023 - 14:57;

Odbicie się od ściany mu nie groziło, kiedy dziewczyna swoją energią sama byłaby w stanie je wyburzyć. Szczególnie teraz, gdy chciała pokazać, że można było ją uczyć i z nią współpracować. Co jak co, ale szacunku do czyjegoś czasu w zakresie trenerskim była nauczona od najmłodszych lat, a przy rosyjskiej musztrze nawet temu Gryfonowi zabrakłoby odwagi na przyjście nieprzygotowaną.
- A co powiedziałam?! – rzuciła szybko, patrząc się na niego wielkimi, zielonymi oczami, by zaraz przenieść wzrok na notatki. Tak, jak byk popełniła przepiękny błąd, zapisując datę z przestawionymi liczbami. – Przepraszam! – zaśmiała się lekko i poprawiła to potknięcie.
Przy całej galopadzie myśli łatwo się było z czymś pomylić, coś innego zamienić kolejnością, mimo że w teorii znało się właściwą odpowiedź. Była przypadkiem chronicznego zakręcenia i dawało to o sobie znać w najmniej właściwych momentach, jak na przykład, kiedy miała podzielić się zakresem wiedzy. Dobrze, że fakty nie zawierające cyferek przychodziły jej dużo klarowniej.
- Ani trochę – zapewniła szybko, kiwając głową z przekonaniem.
Wyszczerzyła się z dumą na widok wywołanej reakcji swoją małą dopowiedzią o reliktach, cóż, wiedzieć dokładnie co den uśmiech wywołało nie mogła, za to nie przeszkadzało jej to w przypisaniu sobie tych zasług. Z każdym zamienionym zdaniem czuła się coraz pewniejsza tych korepetycji. Bała się, że trafi na nudnego akademika, tymczasem wyglądało na to, że pan Bloodworth był kimś, z kim można było porozmawiać czy nawet pożartować, choć ten drugi wniosek wciąż był jeszcze dość odważnym. No i co więcej – na pewno można było o nim poplotkować z Symphony przy herbacie, niekoniecznie tylko o znajomości materiału.
Notowała wszystko z przejęciem, kreśląc chaotyczną mapę myśli, samej nie będąc pewną, czy rozrysowała więcej słów czy strzałek, no nic, grunt, że sama rozumiała co działo się na tej burzy na kartce. Złapała się z cichym „no tak” za głowę, przyspieszając pisanie, gdy wspomniał o wydarzeniach sportowych, zupełnie jej to wypadło. Dodała przy tej okazji przypis, by sprawdzić jakie jeszcze sporty międzynarodowe podlegały pod MKC.
- Wady – powiedziała, marszcząc brwi. Nie wiedziała, na ile uwag mogła sobie pozwalać i na jak daleko posunięte opinie, szczególnie, że niektóre były głęboko w niej wykłute przez to, czym zajmowała się jej rodzina. Przyjrzała mu się uważnie, oceniając sytuację, ale nie wyglądał na kogoś, kto wyprosiłby ją za swoje stanowisko. – Standaryzacja to czasami kupka pięknych słów, żeby sami sobie kryli tyłki wyznaczając z bezpiecznego stołka co jest moralnie dobre – prychnęła z niezadowoleniem, nie była kimś, kto kryłby swoje emocje, nie widziała w tym najmniejszego sensu, kiedy te były zawsze silne i zbyt szybko się nabudowujące. Irytacja wybuchłaby w niej prędzej czy później, gdyby w słowach przebierała. – Przy orzekaniu o braku zezwolenia na wywóz artefaktów często nie biorą pod uwagę jego podłoża, siły, potencjału do jego zbadania i większej skali historyczno-poznawczych korzyści. Nie patrzą na tajemnice, które się za nim kryją i jak wiele mógłby przynieść możliwości badawczych we właściwym miejscu, po prostu uznając za „moralne” zostawienie go w jego kulturze, przymykając oko na praktyki z nim związane. Jednocześnie ci sami ludzie stoją za wprowadzaniem wspólnych standardów rozwoju, nie patrząc na to, jak bardzo wpływają na niektóre kultury, ich zabytki i pozostałości magiczne, udając, że nie widzą jak je zacierają. Gdy parę ludzi na ciepłych posadkach zarządza co jest moralną ingerencją w kulturę a co nie, zacierają właściwą o niej pamięć i jej postrzeganie i odbierają nam szansę na pełne jej poznanie, a co ważniejsze zrozumienie dla własnej wygody sprawowania władzy – podsumowała wpatrując się w niego ognistym wzrokiem, recytując niemalże na jednym dechu, jakby mowę te miała przygotowaną od lat. Poniekąd tak było, ile razy słyszała frustracje swojej rodziny, nie tylko taty i mamy, na temat głupich zgód i ograniczeń, kiedy byli na tropie czegoś wielkie i tak po prostu było im to zamykane. MKC robiło wiele wartościowych rzeczy, ale wartości te samo sobie ustalało i nie zawsze pokrywały się z potrzebami jednostek.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyWto 30 Maj 2023 - 19:49;

Była urocza, bez żadnych podtekstów, w jego opinii wręcz nieco dziecięco. W pewien sposób był odporny na ten urok, w pewien może nawet trochę go drażnił. Jej energia wymagała sporo i od niego, czuł więc, że po całym tym spotkaniu będzie nieźle zmęczony. Z drugiej strony była podatnym gruntem i wdzięczną uczennicą. Reagowała, dopytywała. W pewnym sensie przypominała mu, dlaczego niegdyś łączył swoją przyszłość z edukacją. Irytowała go i bawiła jednocześnie.
— Widzę, że interesują Cię artefakty. Nie jestem zaskoczony. — wzruszył nieznacznie ramionami. Doskonale wiedział, z kim umówił się na zajęcia, właściwie skłamałby, gdyby powiedział, że znane nazwisko nie podziałało choć odrobinę na jej korzyść. Nie miał wobec niej żadnych planów, nic z tych rzeczy, Seaverowie byli po prostu interesujący. — Artefakty są ciekawe i może nawet uciąłbym pogawędkę o tym co moralne, co nie, i dlaczego to taki grząski grunt, ale nie powinnaś tak się na tym fiksować. To dobry temat na pracę końcową, ale na owutemach będą od Ciebie wymagać większych konkretów i większej ilości przykładów. Musisz wbić się w klucz.
Zgasił ją, owszem. Nie dla satysfakcji, wcale mu to jej nie sprawiło, zgasił ją, bo sytuacjach szkolnych musiała umieć zapominać o tym, jak ma na nazwisko, żeby umieć złapać szerszą perspektywę. W innym wypadku będzie umiała patrzeć na rzeczy tylko z jednej strony, tylko po swojemu – a to nie jest przecież cecha osoby wykształconej. To zabawne, jak wiele własnych rad mógłby zastosować do samego siebie, jak często odmawiał poznania czegoś wyłącznie dlatego, że żywił do tego niechęć. Gdyby obserwowała to teraz Emily, wyśmiałaby go prosto w twarz. O tym Harmony jednak nie wiedziała i dobrze – dla niej miał być nauczycielem, miał ją w pewien sposób prowadzić. Miał mieć umiejętności i nic poza tym, miał zachęcać ją, żeby za nią podążała. Im mniej go znała, tym łatwiej mogła mu zaufać. Tracił dopiero przy bliższym poznaniu.
— To, o czym mówisz, to przede wszystkim problem nadmiernej biurokracji. Im więcej organów, które za coś odpowiadają, tym bardziej komplikuje się cały proces. Mówisz o tworzeniu standardów, które ograniczają rozwój nauki, ale to działa też w drugą stronę – zdarza się, że takie międzynarodowe organizacje przez narzucone normy odziera z tego, co dla danego kraju i narodu jest najbardziej znamienne. To trudny temat, znalezienie równowagi jest właściwie niemożliwe, zawsze ktoś będzie pokrzywdzony. Ale idźmy dalej, kolejna wada – Konfederacja zrzesza 11 krajów i ta liczba może się powiększać. Im nas więcej, tym łatwiej o konflikt interesów. W ogóle o konflikt, na przykład na tle kulturowym właśnie. Ciąży na nas odpowiedzialność, bo jesteśmy zobowiązani do konkretnych działań w konkretnych sytuacjach i kiedy nastąpią, musimy się z tego wywiązać, choćby było nam to nie na rękę. No i jedna z ostatnich najważniejszych moim zdaniem – utrata autonomii decyzyjnej. Jako członek MKC musimy dopasowywać się do ustalonych norm, nawet kiedy są sprzeczne z naszymi interesami. Tutaj znowu pojawia się problem biurokracji, bo każde odwołanie wymaga osobnego pisma, a każde pismo rozpatrzenia...
Machnął ręką, bo to nie było istotne dla materiału, a samo mówienie o tym budziło w nim irytację. Przepracował prawie trzy lata w międzynarodówce i przez jego ręce przeszły setki takich pism.
— Na czele Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów stoi Najwyższa Szycha, jesteś w stanie wymienić kilka nazwisk, które obejmowały to stanowisko? — Rozsiadł się wygodniej i upił łyka cholernie słodkiej kawy.
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyWto 30 Maj 2023 - 22:42;

Gdyby usłyszała, że została nazwana uroczą i że go bawiła (bo irytowanie wybiorczy słuch szybko wykreśliłby z listy przypisanych jej umiejętności), na pewno by się ucieszyła. A że cieszenie się było raczej jej ustawieniem domyślnym, tak w sumie niczego by nie zmieniło. Szczególnie, że i tak wyszczerzyła się wesoło na komentarz o artefaktach, z niemałą dumą teatralnie się prostując.
- I właśnie dlatego potrzebuję tych korepetycji – przyznała zupełnie szczerze i otwarcie, bez obrażania się, oszukiwania czy niepotrzebnych komentarzy. Nie była głupia i nie spodziewała się, by pan Bloodworth należał do tych mało inteligentnych, więc nie było sensu wciskać żadnego kitu.
Doskonale znała swoje słabe strony, nikt tyle z jej mózgiem nie przeżył co ona sama i wiedziała, jaki miała problem z zafiksowaniem się na jednych tematach, pomijając inne. Potrzebowała nauczyciela, który ucinałby jej słowotok tam, gdzie było trzeba i nakierowywał ją na właściwe tory. Nawet jeżeli robił to w prostych, żołnierskich słowach. Takie zresztą chyba nawet wolała. Naukę traktowała jak trening, a gdyby trener roztkliwiał się nad nią, zamiast nakopać jej do dupy i nauczyć raz a porządnie… Zmieniłaby trenera.
- Konflikt interesów to jedno – powiedziała, oczywiście notując jego słowa. – Zagrożenia konfliktami to kolejna kwestia – zauważyła, w zamyśleniu pociągając łyk naparu. – Im więcej nas w MKC tym więcej wrogów poza organizacją. Wystarczy, żeby dołączył kraj z konfliktem z innym, spoza organizacji i nagle z jednej strony zyskuje bezpieczne poparcie, z drugiej możliwość natychmiastowej obrony. Plus ryzyko wciągnięcia nas w konflikt zbrojny, jeżeli MKC zdecydowałoby się podjąć działania… Wiem, że to tylko teoretyzowanie, ale temat jest bardzo rozległy w takich, ale i w sumie ciekawy – podskoczyła lekko na krześle, mówiąc to z ekscytacją i tym swoim promiennym uśmiechem. Lubiła się zastanawiać, gdybać na temat możliwości i rozmyślać, co było możliwe na tematy, które w danej chwili zajmowały jej uwagę. Przez ciekawość uczyło się najlepiej, a tą takim teoretyzowaniem najprościej było rozbudzić.
- Tak! – oznajmiła z entuzjazmem trochę za dużym jak na lekcję z historii magii, ale znowu, akurat to zajmowało całą jej głowę i cieszyło ją, że mogła się trochę odezwać. – Jejku, ciągle zapominam nazwisko tego pierwszego… Pierre Bonacardi? Był pierwszym Niezależnym, ale dużo więcej o nim nie pamiętam… Za to kolejny! – szybko odzyskała zapał, przewracając stronę i rozrysowując kolejną mapę, tudzież układ burzowy, myśli. – Anton Vogel, mało przyjemny czarodziej – zauważyła ze śmiechem rozbawienia. – Niemiecki czarodziej, na początku lat 30. pełnił funkcję Ministra Magii w Niemieckim Ministerstwie. W tym sam samym czasie był też Najwyższym Szychą, można powiedzieć, że nie lubił się nudzić – wyszczerzyła się głupiutko, a w oczach coraz bardziej jaśniała jej ekscytacja, gdy tak samonakręcała się na ten temat. – Jego kadencja skończyła się w 1932 roku, co zaczęło nowych wyborów na to stanowisko. Anton, co było trochę niemądre, że dostał na to zgodę… Był odpowiedzialny za przeprowadzanie tych wyborów, no i pomagał w wygraniu Gellerta Grindelwalda, którego był zwolennikiem – opowiadała jak najęta, jakby to była najlepsza książka akcji, przy okazji dzieląc się gorącą choć starą herbatką na temat jego biografii jak najgorętszymi ploteczkami, aż chichrając się pod nosem, gdy poruszyła temat wskrzeszonego quilina. – Na całe szczęście wygrała je Vicência Santos, to musiała być niezła satysfakcja, zostać wybraną przez prawdziwego quilina po tych manipulacjach! Zresztą nawet w brazylijskim ministerstwie to świętowali! – podzieliła się ciekawostka, którą wyczytała z książki numer dwanaście od Bazyla na stronie sto sześćdziesiątej pierwszej dokładnie pod trzecią ilustracją! Dlaczego pamiętała takie szczegóły, a nie umiała powtórzyć daty w swojej chaotyczności? Też nie wiedziała. Co za to wiedziała, to także dużo smaczków związanych z całymi dramatami tych wyborów i w skróconej biografii podała przy okazji takie nazwiska jak Kowalski, Hicks czy Barebone. – Cottismore Croyne był wybrany jakoś po Pierze. Za swoje zasługi dostał Order Merlina! Ale nie wiemy jakiego stopnia… No i jeszcze Sidley Smirk Platter! Z nim to w ogóle ciekawa sytuacja! Nie wiem, czy pan wie… Pewnie pan wie… Ale i tak powiem! – zaćwierkała, śmiejąc się wesoło i uśmiechając jeszcze szerzej, bardzo podekscytowana. Lubiła takie zagadki historyczne, jak mogłaby nie! Była Seaverową i takie szczegóły najbardziej zwracały jej uwagę. – No bo widzi pan, tak jak mówiliśmy, nie wiadomo, kiedy dokładnie MKC zostało ufundowane, ale wiadomo, że Sidley miał swoją kadencję PO Pierze, ale jego portret jako Wielkiego Szychy powstał w 1542 roku! Fascynujące, prawda?! – ale na temat tej dwójki już nie potrafiła podzielić się rozbudowaną biografią oprócz tego, co już powiedzieć zdążyła. Oczywiście wspomniała też o Dumbledorze, ale akurat o nim każdy uczeń Hogwartu wiedziałby nawet, gdyby na lekcjach spał, więc nie uważała, że liczyło się to do jej zakresu wiedzy.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyWto 30 Maj 2023 - 23:44;

Wzbudziła w nim szacunek, a trzeba przyznać, że zupełnie nie podejrzewałby, że była do tego zdolna. Tym jednym zdaniem, kiedy bez protestów przyjęła jego łagodne upomnienie i przywołanie jej z powrotem na ziemię i jednocześnie przedstawiła istotę swojego problemu. Tym, że wiedziała, na czym polegał i rozumiała, że musi nad tym popracować. To było podejście, które poleciłby niejednemu dorosłemu czarodziejowi – w tym samemu sobie, nie ma się co oszukiwać. Zaimponowała mu, choć podchodził do niej z pobłażaniem. Miała sporą wiedzę, a mimo to chciała pracować nad jej doskonaleniem, a on potrafił docenić takie podejście. I to nie tak, że spojrzał na nią teraz z zupełnie innej strony, że jej cudaczna wesołość nagle zaczęła być dla niego zaraźliwa, a trajkotanie męczyło mniej, ale utwierdził się w przekonaniu, że podjęcie się tych spotkań było dobrą decyzją.
— Zgadza się, to jest bardzo dobry wniosek, panno Seaver — ożywił się, bo wyraźnie wzięła sobie jego radę do serca i efekty miał podane jak na dłoni. Na Merlina, to było naprawdę przyjemne uczucie. — Nie ma nic złego w teoretyzowaniu, wręcz przeciwnie, jest niezbędne, żeby dostrzec wszystkie plusy i minusy. Im dokładniej coś jest przemyślane, tym mniejsza obawa, że coś niemiło nas zaskoczy.
On był zaskakiwany wyłącznie miło. Gdyby nie zdążył poznać istoty jej problemów z nauką, z filiżanką w ręce i mierząc ją spokojnym wzrokiem, zastanawiałby się, po co właściwie było jej to spotkanie i dlaczego była skłonna za nie tyle zapłacić.
— Pierre Bonaccord — poprawił ją i tym razem, odruchowo przechodząc na francuski akcent tuż po przełknięciu kawy. — Chciał zakazać polowania na trolle i nadać im prawa, zdenerwował tym Liechtenstein i w efekcie Liechtenstein opuścił Konfederację. Właściwie... jesteś w stanie powiedzieć, dlaczego Liechtenstein był przeciwny aż do tego stopnia? Jeśli nie wiesz z książek, spróbuj się zastanowić.
Potem już tylko słuchał, od czasu do czasu kiwając głową, by dać jej znak, że miała rację. Jej wypowiedź była co najmniej wyczerpująca temat i to nawet przed ciekawostką. Właściwie nie miał pojęcia o tej sprawie z obrazem, ale nie dał tego po sobie poznać, ani myśląc podkopywać w jej oczach własny autorytet. Posłał jej tylko krótki, niezobowiązujący uśmiech i zainteresował się swoją kawą, dodając jakieś „prawda”. Miło było widzieć, że sprawia jej to frajdę.
— Wróćmy do teoretyzowania. Mam nadzieję, że jesteś na bieżąco z tym, co się dzieje u nas i na świecie, spróbuj postawić się w roli Ministra Magii – czego oczekiwałabyś od Konfederacji? Jakie problemy powinna pomóc nam rozwiązać i w jaki sposób?
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptySro 31 Maj 2023 - 0:39;

Jego ożywienie przyjęła z wesołością i uśmiech już naprawdę nie schodził jej z twarzy. Obawiała się nudnego nauczyciela, który chciał tyle przeklepać teorię od deski do deski. To mogła zrobić sama, a raczej nie mogła, bo skupienie jej nie pozwalało – a raczej brak tego skupienia na boleśnie akademicko-podręcznikowym podejściu do sprawy. Może pięćdziesiąt galeonów to strasznie dużo, ale na Merlina, już upewniła się w przekonaniu, że korepetycje te były warte swojej ceny. Mało było rzeczy, które Remy szanowała bardziej niż pasję i umiejętność zarażania nią, a mężczyzna zdawał się w tym temacie biegły.
- Tylko z pełną perspektywą da się w całości poznać świat – mruknęła wręcz z ciepłem te słowa pod nosem, zdanie, które tak często powtarzał jej ojciec i zerknęła na pana Bloodwortha wyjątkowo zadowolonym wzrokiem z wysokim uśmiechem. Nie tylko jemu było miło przy tej współpracy, a co jak co, mała Gryfonka naprawdę potrafiła cię cieszyć takimi drobiazgami jak czyiś uśmiech czy żywszy ton. Nigdy ich od nikogo nie oczekiwała, więc kiedy pojawiały się naturalnie, sprawiały jej trzy razy tyle radości. – Proszę mnie tylko upominać, jeśli za bardzo zboczę z tematu – prychnęła żartobliwie, wracając do notowania.
Uniosła wysoko brew, słysząc zupełną zmianę w głosie i wcale nie chodziło o ton, a brzmienie. Akcent. Wystrzeliła do góry z pochylenia nad zeszytem jak z procy i uniosła na niego brwi, choć cisnął jej się na usta żart, że to od tego cukru w kawie, zachowała go dla siebie. Tak samo jak i kolejną ekscytację, że może znał francuski. Inny język, to inna kultura, inna kultura to inny kraj, a inny kraj to podróże. Prosta droga do hiperfokusu na czymś, nad czym teraz nie pracowali. A że nie chciała marnować czasu mężczyzny, powstrzymała w sobie wszelkie zapędy do przesłuchania o wyjazdach, chociaż kosztowało ją to tonę samokontroli.
- Tego zdecydowanie nie było w książkach – lecz stwierdzenie to nie brzmiało na zawiedzione czy zmartwione, o nie. Była dociekliwą istotką w kwestii historii i właśnie znowu się zapaliła, mówiła jak ktoś, kto właśnie odkrył, że osoba naprzeciwko niej posiadła wiedzę największej zagadki wszechświata, a ona sama miała się tego dowiedzieć. – MKC ma w swoich celach kontrolę niebezpiecznych magicznych stworzeń… – zaczęła, przeglądając stworzone już notatki i pochylając się nad tym bardziej z zapałem detektywa na tropie przekrętu. – Liechtenstein jest położony w Alpach, a trolle górskie są natywne dla takich miejsc! – podniosła na niego spojrzenie, przyglądając się tymi wielkimi, podekscytowanymi oczami, aż otworzyła szerzej buźkę w uśmiechu, gdy ułożyło jej się to w głowie. – Na pewno zwalczanie trolli jest drogie! Polowania myśliwych z kolei wcale! No i dostanie pomocy w tym zakresie od MKC też nie kosztuje. Poszło nie tylko o bezpieczeństwo… Ale i o pieniądze, prawda? Wyłów trolli kosztowałby ogromne grzywny! A skoro MKC stałoby się bezużyteczne, to Liechtenstein niczym by nie ryzykował, opuszczając stowarzyszenie! I tak i tak traciliby środki! A tak mieli chociaż argument do walki! – przyglądała się mu iskrzącym wzrokiem, czekając na werdykt, entuzjastycznie podskakując nogami.
Na tym etapie była tak zadowolona z całych tych zajęć, że podkopać swój autorytet mógłby tylko, gdyby wziął łopatę i zaczął to robić teraz. Była pod ogromnym wrażeniem i jego wiedzy i sposobu prowadzenia lekcji, do tego stopnia, że chyba naprawdę zrobiłoby jej się przykro, gdyby nie zdecydował się na ustalenie stałych terminów.
- To bardzo… Trudny do pozostania obiektywną temat – zażartowała, robiąc minę rozbawioną i pełną niedowierzania jednocześnie. – Ale tu chyba też wchodzi kwestia biurokracji, prawda? Jako Ministerstwo na pewno oczekiwałabym, żeby wszystkie wnioski o pomoc były rozpatrzone w trybie naglącym, a najlepiej, żeby ich nie rozpatrywali za biurkiem tylko posłużyli się zdrowym rozsądkiem – wywróciła oczami. – Chyba oczekiwałabym pomocy w zabezpieczeniu społeczeństwa, zapewnieniu azylu, może bezpiecznym wysiedleniu najbardziej zagrożonych miejsc gdzieś za granicę? Pomoc medyczną, zdecydowanie. Pomoc badawczą. I pomoc w nawiązaniu współpracy z rezerwatami innych państw członkowskich, żeby gdzieś te smoki przesiedlić, bezpiecznie dla wszystkich. A pan co by zrobił? – zapytała szczerze zaciekawiona jego odpowiedzią. Sam mówił, że pracował w Ministerstwie, mógł znać więcej właściwych protokołów i była nimi w tym momencie niezwykle zainteresowana.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptySro 31 Maj 2023 - 19:51;

Żaba: Grogan Kikut
Wydarzenie: 6

Uśmiechnął się na tę dewizę, choć nie tak szeroko i otwarcie jak ona, a raczej skrycie, pod nosem, samymi kącikami ust, jakby nie chciał otwarcie przyznać się, że spodobały mu się te słowa. Nie lubił przesadnie chwalić uczniów, nagradzał kiedy widział postępy. Nie chciał doprowadzić do tego, by z nadmiernie podbudowanym ego, spoczęła na laurach. Tym bardziej nie zamierzał powstrzymywać się przed upomnieniami, jeśli tylko dałaby mu ku temu powód. Nie był jedną z tych osób, które nie potrafiły podejść do sprawy wystarczająco rzeczowo, był asertywny i ambitnie dążył do celu – a celem tego spotkania było włożenie jej do głowy wiedzy, która miała jej się jakoś przydać. Wiedzy ułożonej, posegregowanej, wsadzonej w odpowiednie szufladki, które potem trzeba było tylko otworzyć, by wyciągnąć z nich właściwą informację, kiedy ta była potrzebna.
Zauważył jej pytające wręcz spojrzenie, nie dało się go przeoczyć, ale celowo je zignorował, nie chcąc, by się rozpraszała. Dalej zresztą uważał, że nie powinien mówić zbyt wiele o sobie, bo mogło to działać wyłącznie na niekorzyść ich spotkań. Nieco wyraźniej uśmiechnął się jednak, gdy przyznała, że w książce nie było takiej informacji – z satysfakcją i zadowoleniem, jakbym samym tym gestem mówił jej „that’s the point”. Pytała go o poziom rozszerzony, więc nie zamierzał trzymać się wyłącznie treści podręcznika, a próbę wysunięcia własnych przypuszczeń uważał za bardzo rozwijające ćwiczenie. Jej reakcja tylko mile połechtała jego wybujałe ego.
— Z pewnością chodziło o pieniądze, tak. Mamy tu do czynienia z konfliktem interesów, bo MKC chciało trolle chronić, a Liechtenstein nie tylko nie mógł sobie na to pozwolić, ale z pewnością nie chciał. Pomijając kwestie ekonomiczne, było to dla nich po prostu obraźliwe. Wyobraź sobie, że w obecnej sytuacji Najwyższa Szycha chce nadać smokom dodatkowe uprawnienia i zabronić nam obrony przed nimi, bo nagle znalazłyby się pod ścisłą ochroną. Że gdybyśmy musieli walczyć, mielibyśmy związane ręce — niby zakończył, ale po krótkiej chwili zastanowienia wzruszył ramionami — Liechtenstein miał zresztą rację, biorąc pod uwagę, że w dziewiętnastym wieku trolle zostały oficjalnie zaklasyfikowane jako zwierzęta i tak zostało do dziś. Chociaż można by się z tym kłócić, biorąc pod uwagę, że mają swój własny język. Zawsze chciałem nauczyć się trollańskiego. — Ostatnie słowa powiedział z rozbawieniem i raczej niezbyt poważnie. Znaczy się, jak najbardziej chciałby poznać ten język, bo ich nauka przychodziła mu stosunkowo łatwo i zawsze sprawiała mu dużo przyjemności, ale jednocześnie uważał go za najmniej elegancki język, jakim tylko można się posługiwać. Nic w tym dziwnego, jeśli weźmie się pod uwagę, kto go stworzył.
— Bycie Ministrem jest raczej trudne — zauważył, bezgłośnie mieszając kawę w filiżance z nadzieją, że rozpuści resztki cukru pozostające na dnie. Robił to automatycznie, dłużej niż miało to jakikolwiek sens, w pełni skupiając się na jej słowach. Zapytany, oblizał łyżeczkę, zastanawiając się przez moment. — Żądałbym wsparcia — powiedział z pełnym przekonaniem. Nie prosił, żądał. Nie oczekiwał, a wymagał. — Środków finansowych potrzebnych szpitalom i Biurowi Bezpieczeństwa, eliksirów, artefaktów, które mogłyby pomóc w obronie cywili. Wyspecjalizowanych aurorów i ratowników. — W przeciwieństwie do Harmony nie bawiłby się w przesiedlanie smoków, choć zagraniczny azyl dla „uchodźców” był akurat niezłym pomysłem.
Zajrzał naprędce w przygotowany przez siebie konspekt całego spotkania, a zaraz potem na zegarek i z zadowoleniem odnotował, że naprawdę dobrze zmieścili się w czasie. Temat był poruszony w stopniu, który sobie założył, dość ją dziś wymaglował. Miał jednak coś w zapleczu. Nie wstając z miejsca, sięgnął do kieszeni zawieszonej na krześle marynarki i z jej kieszeni wyciągnął dwie czekoladowe żaby.
— W temacie Konfederacji powiedzieliśmy sobie już chyba wszystko, co najważniejsze, ale skoro zostało nam jeszcze trochę czasu, proponuję coś bardziej rozrywkowego, a w każdym razie smaczniejszego. Przeczytanie karty byłoby zbyt łatwe, pokażę Ci swoją kartę, a Ty powiesz, co wiesz na ten temat. Jeśli trafi się magiczne stworzenie, to przypominam, że nieszczególnie interesuje nas ONMS, a historyczne wydarzenie, przy których było obecne, lub z którym się kojarzy.
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptySro 31 Maj 2023 - 21:00;

Żabka: Rogogon węgierski
Scenariusz: 2, J

Zauważyła ten cwany uśmieszek, na który od razu zrobiła teatralnie wręcz zaskoczoną minkę, by zaraz zmienić szeroko otwarte w niedowierzaniu usta we własny, szeroki uśmiech. Oczywiście, że kryła się za tym ukryta agenda, ale jak dla niej – mogło być takich więcej. Wykucie na blachę materiały to rzecz jedna, a nauczenie się go i zrozumienie to zupełnie coś innego, co było już pewnego rodzaju sztuką. Oczywiście, nie przeszkodziło jej to w wygłupach, gdy wielce „groźnie” zmrużyła na niego zielona oczka, tak naprawdę błyszczące od całego rozbawienia i entuzjazmu do sytuacji, a zaraz faktycznie podjęła temat, słuchając i jego w nim zdania.
- To prawda – pokiwała głową ze zrozumieniem, dodając do „jeśli nie wiesz o co chodzi, chodzi o pieniące” dodatkowy podpis „w imię zasad […]”. – Gdyby w sytuacji ze smokami powiedzieli, że nadają im tytuł obywatela, poczułabym się jakby nam splunęli w twarz. To chyba jedna z najgorszych potwarzy, kiedy o twoim bezpieczeństwie w sytuacji kryzysowej decyduje ktoś, kto jest jak najdalej schowany od tego kryzysu – dopowiedziała, szybko podłapując temat językowy. – Naprawdę?! To mega ciekawe! – rozenergetyzowała się tak, jakby już chciała mu kibicować w nauce. – Sama ostatnio myślałam nad trytońskim, ale najpierw pilniejsze sprawy – zaśmiała się lekko, stukając palcem w notatnik, wiedziała, że nie powinna się rozpraszać, ale takie małe wtrącenie przecież krzywdy nie robiło.
Nie roztkliwiała się jednak nad tym dłużej, nie miała na to czasu ani teraz, ani tak ogólnie. Treningi, szkolne przedmioty, przewodniczenie w kółku i gra w quidditcha. Dużo zajęć jak na jedną małą Gryfonkę. Trytoński bardzo ją ciekawił i biorąc pod uwagę jej fascynację wodnym życiem równie mocno by się jej przydał, ale czasem nawet ona musiała umieć powiedzieć stop.
- Bycie dobrym Ministrem na pewno – dodała swoją własną myśl i dolała jeszcze trochę naparu. – W sensie… W każdym wariancie ta praca na pewno dużo wymaga, nie neguję tego. Ale kiedy chce się być dobrym i niestronniczym ministrem, jeju, musi to być kilka razy bardziej siadające na głowie, niż świadome poddanie się pod kogoś wyżej i obcinanie kuponów – nie mówiła, że każdy z pracujących na tym stanowisku miał coś za uszami, ale trzeba by chyba było być bardzo naiwnym pięciolatkiem, żeby wierzyć, że wszyscy tam mieli czyste sumienia. – Ile środków finansowym można by uzyskać w takiej sprawie? – zapytała nagle, znów z tą swoją energiczną manierą prostując się znad notatek. Wiedziała, że tego raczej w podstawie by nie znalazła, a mogła być to przydatna wiedza na dodatkową ocenę. – I czy jakoś po wszystkim trzeba by je oddać?
Tak dobrze jej się rozmawiało, że nawet nie zauważyła upływu czasu, szczerze, miała wrażenie, że dopiero co usiadła przy tym stole. I nie spieszyło jej się, żeby odchodzić. Kolejne kilka godzin z panem Bloodworthem nad podręcznikiem byłoby przyjemnością a nie nauką z przymusu. Im dłużej rozmawiali, tym więcej miała nie tylko pytań, ale i zręcznie rozbudzanej chęci do szukania tych właściwych i ich zadawania. Czuła się przy nim jak przy Irvette czy Victorii, od razu do głowy przychodziła jej kolejna z mądrości jej ojca, który zawsze mawiał, że człowiek prawdziwie inteligentny to taki, który nie przechwala się własną wiedzą, a sprawia, że jego rozmówcy czują się dużo bardziej doświadczeni w temacie – mądrzejsi. Pan Bloodworth, tak jak dwie studentki, także miał tę umiejętność wzbudzania właśnie takiego odczucia.
- Rozrywkowego?! – znów aż podskoczyła lekko na krześle, powstrzymując się od zaklaskania w dłonie. Gdyby miała ogon jak na charakter golden retrievera przystało, teraz merdałby uderzając w sąsiednie krzesła, jako że go nie miała – merdała nim tylko mentalnie, co doskonale można było zobaczyć w ekscytacji w jej wzroku… I naprawdę musiała się postarać, żeby w pełni ją utrzymać, gdy zdradził, że chodziło o jedzenie. Wciąż ją ten pomysł bardzo cieszył! Był genialny! Po prostu na myśl o przełknięciu czekolady jej żołądek wykręcił fikołka a ona sama wypiła duży łyk naparu na wstrzymywanie łaknienia. – Okej! Ale pan w takim razie powie coś o mojej karcie! Deal? – wyszczerzyła się, wyciągając do niego rękę na zawarcie tej głupiutkiej, ale jakże zabawnej umowy.
Pierwsze ukłucie tematem jedzenia szybko minęło pod całym przypływem radości i zapału na myśl o tak drobnej, a jak cieszącej zabawie. Poza tym, nie tak trudno było udać, że żaba zwyczajnie jej uciekła, zdarzało się! Niczym więc nie ryzykowała.
Aż nachyliła się w oczekiwaniu, gdy otwierał swój smakołyk, jakby chciała samym spojrzeniem zajrzeć przez opakowanie.
- Ojeju! Jak śmiesznie! – zawołała ożywiona, nie hamując śmiechu. – Idealnie pod temat! – wyszczerzyła się nie tylko z wesołego zbiegu okoliczności, ale szczerego zadowolenia faktem, że mogła wykazać się swoją wiedzą, bo akurat o tym czarodzieju czytała całkiem sporo przy jednym z napadów hiperfokusa. Co za tym szło-zapamiętała dosłownie wszystko. – Minister Grogan Kikut, urodzony w 1770 roku, był brytyjskim czarodziejem, który piastował stanowisko Ministrem Magii od 1811 do 1819 roku, zresztą z dużą sumiennością i zasługami! – nachyliła się nad stołem, by dodać konspiracyjnym szeptem – Niektóry źródła mówią, że był też na tym stanowisku bardzo popularny – zachichotała, dzieląc się tą ploteczką. Bo oczywiście, że gdy złapała zainteresowanie tym tematem, czytała każdy najmniejszy przypis i wycinek z gazet na potwierdzenie różnych teorii. – Co najmniej dwukrotnie został wybrany Ministrem przez ludność czarodziejów w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Jego spuścizna obejmuje utworzenie Wydziałów Istot, Bestii i Duchów Departamentu Regulacji i Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami oraz utworzenie Departamentu Magicznych Gier i Sportów. To pierwsze stało się dokładnie w… – przerwała na chwilkę, żeby przywołać datę, z tymi miała największy problem i aż uśmiechnęła się szerzej, gdy zaświeciła jej w głowie niczym „eureka”! – 1811 roku! Miał wtedy czterdzieści jeden lat! – zaklasnęła sobie w dłonie, uradowana niemalże pod sufit, zaraz jednak odchrząknęła i kontynuowała. – Przepraszam, mam problemy z datami… No ale wracając! To było dokonanie prze-ło-mo-we! Debata o podziale stworzeń magicznych toczyła się przecież od XIV wieku! I wtedy pojawił się on, na białym koniu, no, nie dosłownie, przynajmniej żadne źródło tego nie potwierdza – zachichotała. – I zaproponował bardzo logiczne rozwiązanie! Zadekretował, że istotą jest „każda istota, która ma wystarczającą inteligencję, aby zrozumieć prawa magicznej społeczności i ponosić część odpowiedzialności za kształtowanie tych praw”. Ooo! A z tym to się wiąże jeszcze jedna ciekawostka! – niemal nie mogła usiedzieć w miejscu, gdy ją sobie przypomniała. Zachowywała się, jakby opowiadała o szalonej przygodzie życia, gestykulując i ekscytując się, a nie historii magii. Ale cóż, już taka była, jeżeli coś przeżywała, to całą gamą silnych emocji. Albo sto procent, albo zero, nie przebierała w półśrodkach nawet kiedy chodziło o poczucie humoru. – Nie jest to potwierdzone, ale podobno z początku miał być podział na Istoty i Bestie, ale, no rozumie pan?! Duchy urządziły protesty! Niezła akcja, prawda?! Demonstracja duchów! Rozumie pan stawać przeciwko takiej demonstracji? Ani się taki nie zmęczy, ani gardła nie zedrze, nic dziwnego, że i one dostały swoją dywizję! – zaśmiała się głośno, z westchnięciem w końcu opadając na oparcie krzesła, jakby zużyła co najmniej tyle energii ile Ministrowie z tymi duchami sobie radzący, uśmiech nie schodził jej z twarzy. – Kadencję skończył w 1819 roku, zastąpiła go Josephina Flint… O! Wie pan, że Grogan był fanem Quidditcha? I został przydzielony do Hufflepuffu gdy był w Hogwarcie!
W końcu zakończyła swoją odpowiedź i z pełnym radości „no to pana kolej”, otworzyła swoją żabę. I cały jej plan poszedł się ugryźć, kiedy ona musiała ugryźć żabę, bo ta wpadła jej prosto do buzi. Wszystkimi siłami i całą energia powstrzymała się od pobiegnięcia do toalety, żeby ją wypluć. To nie tak, że nie lubiła czekolady, wręcz przeciwnie, kochała ten przysmak. Po prostu psychicznie nie była w stanie go znieść… Wytłumaczyła sobie jednak przy kilku wdechach, że po prostu odczeka, jak się rozejdą i, cóż, pozbędzie się czekoladowej zawartości żołądka w mało przyjemny sposób.
- Okej, nie patrzę! – zaśmiała się, jak dobrze, że była świetną aktorką, bo inaczej chyba nie dałaby rady wrócić do pełni entuzjazmu. – To co pan opowie?! – rzuciła, wyciągając kartę obrazkiem do pana Bloodwortha.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptySro 31 Maj 2023 - 22:22;

Widział, że wzięła sobie jego słowa na poważnie, cieszył się więc, że udało mu się znaleźć odpowiednio bliski ich czasom przykład. Smoki były do tego idealne, nie znał osoby, których nie dotknęłoby ich wariactwo, nie mówiąc o tym, że sam dalej borykał się z niesionym przez nie zniszczeniem. A przecież Harmony jako uczennica zaledwie kilka miesięcy temu straciła dwoje nauczycieli. Bez względu na to czy pałała do nich ciepłymi uczuciami, czy wręcz przeciwnie, na pewno musiało to zrobić na niej duże wrażenie. Jego celem nie było przypominanie jej o traumach, ale spodziewał się, że teraz będzie już doskonale pamiętać, kim był Pierre Bonaccord i czym obraził przedstawicieli Liechtensteinu. Pozostało tylko mieć nadzieję, że do czegoś przyda jej się ta wiedza.
— Właściwie znam podstawy trytońskiego — odchrząknął, nie do końca rozumiejąc, po co ciągnął ten temat. Nie musiała tego wiedzieć, nie musiał jej mówić. Niepotrzebnie ją rozpraszał — Ale same podstawy. Możemy kiedyś spróbować nad tym usiąść, gdyby Pani chciała.
To też nie wiedział, dlaczego powiedział, ale skoro już tak wyszło, to zachował kamienną, niewzruszoną twarz, tak jakby wszystko było planowane. Miał słabość do języków obcych, a skoro i ona zdawała się być tym zainteresowana, trudno mu było tak po prostu to zostawić.
— No... szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia, o jakich kwotach mówimy, ale jestem pewien, że niemałych. MKC ma swój budżet, który pochodzi ze składek państw członkowskich i fundusze, na które są przeznaczane środki. W przypadku zagrożenia można liczyć na wsparcie i z tego co wiem, to taka zapomoga nie działa jak pożyczka, a darowizna. Z tego względu na pewno nie da się tego dostać łatwo i jestem przekonany, że wymaga ogromnej ilości wniosków i dokumentów je popierających... ale kropla drąży kamień. — Skończył na temat finansowania przez Konfederację i nachylił się ku niej ponad stołem, zniżając nieco głos, tak by brzmieć ciut bardziej konspiracyjnie — Może jeszcze tego nie wiesz, ale w Ministerstwie trzeba być upierdliwym. Nie daj się zbyć, odwołuj się do decyzji i prędzej czy później osiągniesz swój cel. To taki test wytrwałości.
Puściłby do niej oczko, ale uważał to za gest zbyt poufały. I tak naruszył już granicę, którą zwykle sobie wytyczał i pozwalał sobie na zbyt wiele dygresji. Był zaskoczony, z jaką łatwością mu przychodziły, właściwie wymsknęły mu się zupełnie nieplanowanie. Na szczęście lekcja dobiegała końca i nie musiał się już martwić tym, że może niepotrzebnie odsłaniał przed nią karty – nie tylko te z czekoladowych żab. Na układ skinął głową, bo i tak chciał jej zaproponować takie rozwiązanie, a kiedy pokazał jej swoją kartę, zaniemówił.
No, naprawdę nie spodziewał się, że tak go dziś zaskoczy. Przywołała chyba każdy znany mu fakt na temat Kikuta i zdecydowanie wyszła poza informacje zawarte na karcie. Zadarł ku górze jedną z brwi i strzepnął z palca żabę, która próbowała go ugryźć, kiedy wpatrzony w paplającą Seaver chciał ją, cóż, skonsumować.
— Nie chciałbym mieć wroga w duchu, najbardziej upierdliwi są ci ludzie, którzy mają za dużo czasu, a one nie mają nic innego niż czas — mruknął, podsumowując cały jej wywód. Czuł, że nie musi dodawać nic więcej, odpaliła się jak nakręcona katarynka. Kilka razy skinął jej w głową, ale to w zaskoczonym spojrzeniu kryło się prawdziwe uznanie. Nawet nie próbował ukrywać, że go w nie wprawiła. Parsknął za to niekontrolowanym, krótkim śmiechem, gdy żaba wpadła jej do buzi. On ze swoją dalej walczył, wyrywała mu się, ilekroć próbował jej dotknąć. Podejrzewał, że wystarczy trochę ją zmęczyć, magia w nich zawarta nie trwała w nieskończoność. Twarda sztuka.
Widząc jej kartę, westchnął.
— Nie wiem wiele o smokach, przykro mi. Rogogon węgierski na pewno pojawił się w Hogwarcie w czasie turnieju trójmagicznego w 1994 roku, w którym brał udział Harry Potter, zresztą jeśli się nie mylę, to właśnie on go wylosował. Na czym dokładnie polegało zadanie – nie pamiętam. Biorąc pod uwagę, że są uważane za jedne z najagresywniejszych smoków, mieliśmy chyba sporo szczęścia, że Potter nie został pożarty. — Nie czuł się usatysfakcjonowany swoją odpowiedzią, ale nie miał też sobie za złe, w końcu smoki nie interesowały go nawet w połowie tak bardzo, jak znane historii postaci. Chyba że akurat rujnowały mu dom – wtedy był bardzo zainteresowany. I bardzo wkurwiony.
— Nie, żebym prowadził kolekcję, ale mam już Kikuta. Co Pani powie na wymianę, panno Seaver? — to była forma żartu, nie brał kolekcji na poważnie, chociaż gdyby mieli spotykać się regularnie, pewnie przynosiłby żaby częściej. Nie wyrzucał kart, więc właściwie szkoda było, by się powielały. Kartę smoka przyjął od niej wraz z zapłatą za godzinę korepetycji, w zamian dając jej Grogana. — Proszę sobie przemyśleć, czy chce Pani kontynuować spotkania i dać mi znać. Jestem otwarty, postaram się znaleźć czas, zwłaszcza teraz, przed egzaminami. — Zgodnie z przewidywaniami udało mu się w końcu złapać zmęczoną żabę. Dopił ostatni, najsłodszy łyk kawy i uregulował rachunek u kelnera.
— Do zobaczenia, panno Seaver — pożegnał się z nią, kłaniając się nieznacznie i ruszył do drzwi, brutalnie odgryzając żabie tylną nogę. Nie bez powodu użył takich właśnie słów.

| z. t.
+
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptySro 31 Maj 2023 - 23:28;

- Naprawdę?! – zapytała zachwycona, jeszcze krótką chwilę pozwalając się sobie rozproszyć. – Historia magii po trytońsku, będę po tym najwybitniejszą uczennicą! – wyszczerzyła się jak głupia, chichrając się pod nosem z własnej wizji zawiśnięcia na ścianie obok jakiegoś obrazu Patola.
Notowała pilnie uwagę o darowiźnie z dopiskiem ”trucie dupy” oraz ”sprawdź możliwe kwoty i przykładowe wnioski”, bo skoro już poruszyli ten temat, to chciała mieć go w pełni uzupełnionego. A zaraz też nachyliła się nad stołem, policzki od uśmiechu to jej się tak podniosły, że aż zmrużyła oczy.
- Może pan sobie z tego nie zdawać sprawy – odszepnęła, nawet teatralnie rozglądając się, czy nikt nie podsłuchiwał tej jakże tajnej informacji. – Ale bycie upierdliwą to mój wrodzony talent – dodała po tym, jak puścił do niej oczko, równie poufnie co w najzwyklejszych wygłupach i pokiwała głową jakby na potwierdzenie swoich słów. Byli naprawdę wzorowym przykładem na to, że nauka historii mogła nie być nudna.
Szczerze miała wrażenie, że z tyloma różnymi bodźcami, kilkoma dygresjami wciąż naokoło tematu i takimi głupiutkimi, ale jakże miłymi żartami nad stole dużo łatwiej było jej wszystko zapamiętywać. Czuła, że pracowała z żywą materią a nie tylko suchymi faktami i sama mogła w niej babrać do woli, ucząc się na swoich doświadczeniach tutaj.
Na parsknięcie śmiechem sama pewnie by się odpaliła tym samym, gdyby nie inicjatorka tego wszystkiego, która zaczęła jej się rozpuszczać w buzi. Wybuch chichotu skończyłby się najprawdopodobniej popluciem czekoladą, więc dzielnie zasłoniła usta, ale jej wzrok śmiał się razem z nim, kiedy potrząsnęła głową z niedowierzaniem.
- Najagresywniejszy gatunek smoka wpuszczony na tereny szkoły dla rozrywki… Nic nowego – prychnęła, wywracając oczami. Chyba nikt się nie kłócił z faktami, które jasno świadczyły o tym, że Hogwart potrafił zapewnić uczniom wiele urazów z częstotliwością jakby to była pasja kadry. Z drugiej strony z Patolem na pozycji wicedyrektora znowu nie było to tak oddalone od prawdy.
- No pewnie! – szybko podała mu swoją kartę i wyjęła Dziennik Przygód, żeby bezpiecznie schować do niego Kikuta. Nie kolekcjonowała jeszcze żab, ale za to była prawdziwą kustoszką jeżeli chodziło o ważne, dobre czy ciepłe wspomnienia, a to coś czuła, że stanie się jednym z nich, potrzebowało więc znaleźć się we właściwym miejscu, wraz ze wszystkimi innymi bliskimi jej wydarzeniami. – Na pewno wyślę sowę, jeżeli chciałby pan dalej prowadzić zajęcia! – zapewniła wesoło.
A zaraz nie wiadomo było, czy zrobiła większe oczy, czy jednak uśmiech na ”Do zobaczenia, panno Seaver” i dokładne znaczenie tego zdania do niej trafiło w pełni. Jej minka rozjaśniła się tak, jakby właśnie wygrała los na loterii i w sumie podobnie się czuła, z trafieniem na niego. Miała ochotę krzyknąć coś pokroju ”dziękuję!” lub też ”nie zawiedzie się pan!”, ale po prostu w pełnym, szerokim wyszczerzu zachłysnęła się powietrzem, składając przed sobą dłonie w zachwycie.
Jeszcze chwilę wgapiała się przeszczęśliwa w drzwi, zanim nie zebrała wszystkich rzeczy i, cóż, poszła pozbyć się zjedzonej żaby.

/zt x2
+
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyWto 6 Cze 2023 - 22:29;

Samonauka HM z @Nathaniel Bloodworth

W najśmielszych snach nie spodziewałaby się, że fartownie znalezione ogłoszenie okaże się aż takim strzałem w dziesiątkę. Pan Bloodworth zdawał się być nauczycielem idealnym, no, może pomijając jego cenę, która była równie niebotyczna i niespodziewana, co ilość cukru jaką poprzednio wsypał sobie do kawy. Przynajmniej rodzice zgodzili się wyłożyć galeony w czerwcu na jej poza programowe przygotowania do egzaminów, więc nie musiała się martwić horrendalną ceną. Zresztą, ta też szczególnie nie grała roli, nie dlatego, że uśmiechało jej się aż tyle płacić, a dlatego, że jej uśmiech po zobaczeniu listownej odpowiedzi z pozytywnym rozpatrzeniem prośby o kolejną lekcję był dużo szerszy od dziury w portfelu, która miała jej się od tego zrobić. Zwyczajnie nie wyobrażała sobie, żeby po ich poprzednim spotkaniu ktokolwiek inny miał ją uczyć. Pan Bloodworth był kulturalny, miły i zabawny (idealny do porozmawiania o nim z Symphony przy herbacie) ale przede wszystkim był otwarty i wyrozumiały, a przy tym wymagający – połączenie jakiego dokładnie potrzebowała. Nie traktował jej jak idiotki potrzebującej korepetycji, co więcej dużo od niej oczekiwał, nakierowując ją na właściwe tory, a nie dając prostych odpowiedzi. Sprawiał, że nauka była zabawą do takiego stopnia, aż uwierzyła, że chyba i on sam naprawdę dobrze bawił się i historią magii i samym prowadzeniem zajęć.
Od dostania listu naprawdę wypatrywała niedzieli. Była aż samą sobą zaskoczona, że od tak była gotowa wcisnąć w swoje plany, między całe łyżwiarstwo i wszystkie aktywności z nim związane, czas na lekcję. Nie, nie odkryła, jak wydłużyć dobę do czterdziestu ośmiu godzin, choć to by się jej przydało. Zauważyła coś znacznie cenniejszego – że chciała poświęcić temu czas mimo łyżwiarstwa. I to rozpromieniło ją jeszcze bardziej, już zupełnie odbierając zdolność do oszczędzania galeonów.
Tego dnia trening z Rozanowem miała mieć wyjątkowo późno, więc zajęcia z historii magii ustawiła odpowiednio wcześniej, by ze wszystkim na spokojnie się wyrobić. Co prawa w ten sposób musiała zrezygnować z małej tradycji wpadania do Carly na podwójne smocze espresso, które trzymało ją na nogach i w pełni sił w trakcie ćwiczeń (cóż, coś w końcu musiało i dziewczyna nie zamierzała pozwolić, by były to pełnoprawne posiłki), ale było to tego tak samo warte, jak niewyspanie, które po wszystkich koniecznych alternacjach w planie stało się nieuniknionym kosztem.
Tym jednak też zdawała się zupełnie nie przejmować, idąc radosnym, dziarskim krokiem uliczkami Hogsmade. Plecak podskakiwał na jej ramionach, chlupocząc zawartością termosu, torba bujała się na boki od jej chaotycznych podskoków, a ona szczerzyła się do każdego przechodnia swoim firmowym, promiennym uśmiechem. Ekscytacja rozpierała ją na prawo, lewo i do góry i gdyby nie resztki pamięci o manierach, trzasnęłaby drzwiami z tego entuzjazmu, gdy dosłownie wskoczyła do kawiarni, śmiejąc się pod nosem.
- Dzień dobry! – wyćwierkała do obsługi za lada, by zaraz znaleźć wzrokiem znajomego mężczyznę. – Dzień dobry panie Bloodworth! – wyszczebiotała i w trzech podskokach znalazła się przy stoliku, zarzucając torbę i plecak na oparcie krzesła. – Zaraz siadam! – oznajmiła z przejęciem i dużo mniej poważnym uśmiechem od ucha do ucha, gdy zasalutowała mu, chichrając się przy tym wesoło i szybciutko podbiegła do lady, zamówić podwójne smocze espresso. – Bardzo dziękuję, że zgodził się pan prowadzić te zajęcia! – kontynuowała, gdy wróciła do stolika. – Obiecuję, że jeżeli stanę się duchem, nie będę pana nachodzić! – zażartowała, robiąc aż teatralnie, komicznie poważną minę, gdy pokiwała głową na potwierdzenie. Długo jednak poważnej miny nie utrzymała, znów się uśmiechając. Zawsze i wszędzie było jej pełno, a gdy była szczęśliwa i rozentuzjazmowana, w tym byciu pełno towarzyszyły jej jeszcze wszystkie możliwe skowronki. – Co dzisiaj będziemy omawiać? – zapytała z ekscytacją, wpatrując się w niego tym zielonym, ciekawskim, iskrzącym wesoło wzrokiem kogoś, kto nie mógł się doczekać, by poznać wszystkie zagadki wszechświata.
Albo chociaż wszystkie zagadki tej lekcji – przynajmniej na dzisiaj.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptySro 7 Cze 2023 - 22:47;

Żaba: Mungo Bonham
Wydarzenie: 5

Już samo jej pojawienie się w kawiarni budziło jego rozbawienie. Zdawała się wypełniać sobą cały lokal już od pierwszego słowa. Jej osobowość była tak... ekspansyjna i w tej ekspansji niepowstrzymana, że robiło to na nim swego rodzaju wrażenie. Niektórzy potrafili w sekundę skutecznie ochłodzić atmosferę, sam siebie zaliczał zresztą do tego grona, wiedząc, że gdy tylko chciał i było mu to potrzebne, potrafił wywrzeć odpowiednie wrażenie. Ona z kolei ocieplała ją co najmniej o kilka stopni, rozpychając się łokciami i nogami, by zrobić sobie odpowiednio dużo miejsca. Strach pomyśleć, co mogło z niej wyrosnąć. Na salut odpowiedział salutem, choć zaraz wymownie przewrócił oczyma, dbając o to, by pozwolić sobie na uśmiech pod nosem dopiero kiedy dziewczyna już się odwróciła. Jeszcze pomyślałaby sobie, że ją lubi.
— Nie jest Pani kompletną stratą czasu, to się ceni — odpowiedział cynicznie, podnosząc na nią spokojne spojrzenie. Był ciekaw jej reakcji, więc obserwował ją w jej poszukiwaniu, starając się, by jego zainteresowanie nie było zbyt oczywiste, a najlepiej wcale nie rzuciło jej się w oczy. Uśmiech wywołany jej następnymi słowami skrył za filiżanką czarnej, już osłodzonej kawy.
— Planowałem pozostać przy temacie Ministerstwa, skoro ostatnio poszło nam z nim całkiem nieźle. Ale najpierw może mała rozgrzewka? — pozwolił sobie na cień uśmiechu, który bardziej niż na ustach, widoczny był w jego oczach. Zebrał ze stołu kartki z tłumaczeniem, nad którym pracował w oczekiwaniu na spotkanie i włożył je do skórzanej aktówki, z której z kolei wyciągnął dwie czekoladowe żaby. — Skoro ustaliliśmy, że będziemy spotykać się regularnie, myślę, że może to być nasza mała tradycja. Trochę cukru w połączeniu z odświeżeniem pamięci dobrze nam zrobi.
Przesunął paczuszkę z żabą po blacie w jej stronę i od razu rozpakował swoją. Czekoladowy przysmak wypadł z niego jakoś tak bez życia i zamiast skakać, rechotać, czy robić cokolwiek podobnego do żaby, wyłożyła się brzuchem do góry, wpatrując się w niego smętnym wzrokiem. Zadarł ku górze brew, wpatrując się w nią wyczekująco i z delikatnym zdegustowaniem, aż w końcu wzruszył ramionami i podniósł wzrok na Harmony, która w tym czasie wyciągnęła swoją kartę. Roześmiał się dość niespodziewanie, również dla samego siebie.
— Hmm, Ethelred Ever-Ready... zabawny przypadek, choć kiepsko opisany. Żył w średniowieczu, najprawdopodobniej na przełomie dziesiątego i jedenastego wieku. Doskonale władał czarną magią i nieoficjalnie uznaje się go za twórcę kilku znanych do dziś klątw, w tym Ivokaris, które... — złapał się na tym, że nie powinien wymieniać konkretnych zaklęć, a już tym bardziej przywoływać ich działania, odchrząknął więc i kontynuował — jest podobno bardzo nieprzyjemnym zaklęciem. Miał zdecydowanie nie po kolei w głowie i całe szczęście, że nie był rozgarnięty, bo mielibyśmy do czynienia z Lordem Voldemortem ładnych parę wieków wcześniej. Zamiast obmyślać jakieś doskonałe plany, wolał rzucać zaklęcia na przypadkowych przechodniów w samym środku miasta, więc oczywiście nie dziwi, że został złapany i skończył w Azkabanie, gdzie, o ironio, zgnił zupełnie jak po... — zaklął w myślach. Miał ochotę powiedzieć tak wiele, ale nie chciał wdawać się w dyskusje na temat czarnej magii, nie mógł tego zrobić. Nie zamierzał. — jak po długim wyroku... mimo że wcale nie przesiedział tam aż tak długo. Mugole mieli w mniej więcej tym samym czasie władcę, na którego mówiono Ethelred II Bezradny lub Gnuśny. Mawia się, że przydomek Ever-Ready był mu nadany z przekąsem, bo w czasie gdy króla cechowała przesadna opieszałość, nasz mag działał aż za dobrze, rzucając zaklęcia na prawo i lewo. Morał z tej historii jest taki, że jeśli już bardzo musisz rzucić kogoś klątwą, nie rób tego na głównej ulicy.
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyCzw 8 Cze 2023 - 0:28;

Karta: Ethelred Ever-Ready
Kostka: 6

Remy nie tylko roznosiła wokół siebie wesołą aurę, ale i zawsze patrzyła na pozytywną stronę rzeczy, przepychając negatywne komunikaty z szeroko rozstawionych łokci równie skutecznie, co mało przyjacielskie emocje. Można było jej zarzucić, że je po prostu ignorowała, choć ona sama wolała określenie – świadomie stwarzanie słonecznego otoczenia. Inni nazwaliby to po prostu spacyfikowaniem, ale dokładnie takich markotników nie miała zamiaru słuchać.
Nic dziwnego, że na słowa mężczyzny po prostu uśmiechnęła się jeszcze szerzej (a trzeba było przyznać, że już po oddaniu gestu salutu z jego strony, wyszczerzona była od ucha do ucha, nie kryjąc ani trochę czysto radosnego, dziecięcego wręcz rozbawienia) ze słabo tłumionym, lekkim chichotem.
- Skoro pan mówi, że to się ceni, to musi być to bardzo drogi komplement – zażartowała, zupełnie niewzruszona pierwszą częścią zdania, znów popisując się kreatywnym słuchaniem.
Nie mniej faktycznie postarała się choć trochę wyciszyć pod jego spokojnym spojrzeniem, ostatnie czego chciała, to żeby zmienił zdanie na temat jej nie bycia stratą czasu. Wygłupy wygłupami, ale przecież nie płaciła mu za to, żeby po prostu siedział i popychał z nią pierdoły, choć była niemalże pewna, że na zwykłe pogawędki też znalazłby klientów.
- Rozgrzewka? – zapytała, dość szybko łamiąc swoje postanowienie, żeby opuścić trochę z energii, gdy uniosła wysoko brwi w szczerym zaciekawieniu. Za to, co trzeba było jej przyznać, bardzo dzielnie ugryzła się w język, powstrzymując się od dopytywania o rzeczy, które właśnie chował. W swoim zainteresowaniu dosłownie wszystkim, co choć trochę przykuło jej uwagę, potrafiła być i nieintencjonalnie, ale bardzo wyraźnie, wścibska. Takiego wrażenia też wolała po sobie nie zostawić. Ścisnęła więc na chwilę usta, blokując cisnące się słowa i szybko, w niemal klaśnięciu, złączyła ze sobą dłonie, bawiąc się palcami w wyczekaniu, tylko podkręconym jego własnym wzrokiem, w którym zatańczył uśmiech, od którego i ona znów się wyszczerzyła. – Będziemy?! – prawie podskoczyła na krześle z najbardziej pozytywnej, zupełnie zaskoczonej, ekscytacji. Listownie ustalili tylko, że spotkają się raz jeszcze, teraz. Regularnie?! Każdy wizengamot by jej usprawiedliwił tej wielki wyszczerz i krótki śmiech radości. – Obiecuję dorównać w wartości temu cennemu czasowi! – przyłożyła rękę do piersi, składając tę obietnicę, nim znów nie prychnęła chichotem, a zaraz zielone, wesołe oczy roziskrzyły się jeszcze bardziej, gdy usłyszała o „tradycji”, omal nie rozpływając się na miejscu. Uwielbiała tradycje! Miała ich wiele i wszystkie ceniła z taką samą dokładnością, z jaką płaciła panu Bloodworthowi – dużą. – Bardzo bym chciała! – wyćwierkała rozentuzjazmowana, i tej energii nie mógł nawet osłabić jej fakt, że musiała jakoś „przypadkowo” nie zjeść żaby. To nie było ważne, to tylko szczegóły do dogrania. Liczyły się momenty, które tradycje tworzyły i była pewna, że to było warte tego kombinowania. Już nawet do pierwszej karty przykładała ogromną wagę jak do cennego wspomnienia, znajdując dla niej bezpieczne miejsce w Dzienniku Przygód, najwyższym możliwym odznaczeniu dla pamięci danego dnia.
Całe szczęście tym razem żaba postanowiła jej dopisać i zamiast wskakiwać jej prosto do buzi, złapała jej palec w swoją własną, sprzedając jej czekoladowe ugryzienie po czym… Uciekła. Remy nawet jakby chciała zareagować, to była w takim szoku, że nie zdążyła. Na co za to czas miała, to po pierwszym zaskoczeniu zaśmiać się równie głupkowato co głośno.
- Przepraszam! Przepraszam! – uniosła bardzo szybko ręce w górę w geście obrony, ani na chwilę przy tym nie wyglądając jakby żałowała chichotu, kiedy ten cały czas uciekał jej z szerokiego uśmiechu. – Nie spodziewałam się, już się uspokajam! – kiwnęła z teatralnym wręcz zaangażowaniem i impetem głową, ani trochę się nie uspokajając, za to ściskając usta w bardzo wąską linię w najbardziej niepoważnej minie, kiedy tylko tym powstrzymywała się od dalszego chichrania w głos.
Gdy pan Bloodworth wypowiedział nazwę jej karty, odwróciła ją do siebie by spojrzeć na obrazek i zaraz otworzyła notatnik, by zapisać co ciekawsze fakty. Czyli wszystko. Wszystko było interesujące. A szczególnie, gdy padła nazwa klątwy, wtedy właśnie aż strzeliła głową znad zapisków, wpatrując się w niego jakby chciała go namówić na zdradzenie czegoś więcej. Ciekawiła ją cała wiedza dla czystego… „Wiedzenia”. Ciekawość podobno była pierwszym stopniem do piekła, jej z kolei nie chciało się schodzić wszystkimi stopniami i we wszystkim szukała szpary do skrótu, by zobaczyć co tam było szybciej od innych. Dlatego też przy nazwie klątwy postawiła mały znaczek, małą przypominajkę, by może znaleźć coś więcej o nim w książkach, które wykradli z Artiem.
A zaraz mężczyzna dodał kolejną zagwozdkę.
- Jak po czym?! – aż nachyliła się do niego nad stołem z tymi swoimi ognikami i podekscytowaną minką, jakby zaraz miała usłyszeć największą z zagadek. Cóż, na swoją obronę miała to, że w tamtej konkretnej sekundzie to właśnie była największa zagadka! – Jak po długim wyroku? – zmarszczyła brwi, powtarzając jego słowa, gdy zapisała je w notatniku wraz ze znakiem zapytania.
Morał z tej historii jest taki, że jeśli już bardzo musisz rzucić kogoś klątwą, nie rób tego na głównej ulicy.
Raz jeszcze roześmiała się bardziej niż powinna, natychmiast z „pacnięciem” zamykając usta dwiema dłońmi na raz. Bawiła ją strasznie ironia rady skierowana do niej, kiedy jeszcze tydzień wcześniej nie wykluczała spetryfikowania właśnie jego zupełnie publicznie.
- Obiecuję, zapamiętam i wezmę do serca – spojrzała na niego wręcz z rozbrykaniem, kiedy w próbie zapanowania nad chichotem nawet jej ramiona się trzęsły. Musiała sobie zapamiętać, żeby kiedyś opowiedzieć tę anegdotkę, teraz jednak nie chciała się bardziej rozpraszać.
Ploteczki były wspaniałe, ale nauka czekała, szczególnie, że musiała po niej biec na trening.
Akurat gdy miała zobaczyć postać pana Bloodwortha, o której miała opowiadać, kelnerka przyniosła podwójne smocze espresso wraz ze szklaneczką z wodą. Niby mineralna miała służyć do popicia mocnej kawy, ale ona wypiła ją jednym haustem i, gdy tylko nikt nie widział, nalała do niej swojego naparu – po pierwszą jednak sięgnęła kawę, żeby miała czas ją kopnąć. W przeciwieństwie do nauczyciela, swojej nie słodziła wcale, zachowując tym samym balans w zapotrzebowaniu na cukier przy tym stoliku.
- No to są jakieś żarty – pokręciła głową radośnie, z niedowierzaniem. – Mungo Bonham, a dokładnie do święty – wywróciła oczami, uśmiechając się. Czy czekoladowe żaby były zwolennikami czarnego humoru? Ostatnio w Mungu bywała tak często, że mogłaby opowiedzieć o rozkładzie całej urazówki. – Dzięki temu panu mogę zwiedzać świętego Munga – zażartowała, cały czas rozbawiona, powoli jednak skupiając się na zadaniu. Ileż ona naczytała się tabliczek upamiętniających, czekając na swoją kolej na kontrolę czy rehabilitację… - Dokładnie w 1600 roku. Urodził się w 1560 roku, zmarł w 1659, jak można się domyślić, w trakcie swojego życia był uzdrowicielem. Dlaczego nosi nazwę święty? Może się to wywodzić od postaci, którą stworzyli z niego mugole. Wiadomo, że Mungo było znanym przydomkiem świętego Kentigerna, który według mugoli wywodził się z kościoła katolickiego i był założycielem katedry w Glasgow. Na jego cześć obchodzi się nawet święto świętego Munga! Odbywa się trzynastego stycznia! – wyrecytowała aż z uniesieniem palca, zadowolona sama z siebie, że zapamiętała tamtą tabliczkę z poczekalni. – Można więc wnioskować, że pan Mungo był naprawdę zadedykowany dla leczenia i pomagał bez względu na to, czy ktoś był czarodziejem, czy mugolem. A skoro został nazwany świętym, można śmiało założyć, że leczył magią w mugolskim świecie… Morał z tego taki, że jeżeli uzdrawiasz, to już możesz to robić na głównej ulicy – wyszczerzyła się, cytując jego słowa wesoło.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptySob 10 Cze 2023 - 23:06;

— Panno Seaver, skoro stworzyła Pani tak doskonałą okazję, nie omieszkam podzielić się kolejną życiową mądrością starego człowieka — uniósł kąciki ust w uśmiechu, który zdawał się być sztuczny i rzeczywiście taki był, choć szczerze go rozbawiła. Powstrzymał jednak śmiech i jakiekolwiek oznaki wesołości, zachowując te emocje dla siebie, a jej pokazując wyłącznie profesjonalizm. — W życiu trzeba się cenić. Nikt nie zrobi tego za Panią. Gdybym zaproponował dwadzieścia galeonów, nie powiedziałaby mi przecież Pani, że powinienem wziąć przynajmniej czterdzieści, bo zajęcia się Pani spodobały. Zaproponowałem pięćdziesiąt i utknęła Pani na tej kwocie zapewne już na dobre. Ot, sztuka biznesu. — Dopiero teraz pozwolił jej dostrzec to prawdziwe rozbawienie, prychając krótkim, cichym śmiechem w towarzystwie pokręcenia głową, tak jakby nie dowierzał, że naprawdę zgodziła się na taką stawkę. Kipiał przy tym pewnością, że była zadowolona z zajęć i nie żałowała żadnego wydanego galeona. O tak, umiał się cenić. W półświatku była to umiejętność potrzebniejsza niż gdziekolwiek indziej.
— Myślę, że nie ma co tracić czasu na wymianę listów, stały termin, przynajmniej do końca roku, będzie na pewno wygodniejszym rozwiązaniem. Gdyby zaczął kolidować z moją pracą, wrócimy do tej rozmowy, ale póki co udaje mi się zabierać ją tu ze sobą. — Wzruszył ramionami, popijając kawę. W podjęciu się tłumaczeń na własną rękę żałował tylko tego, że zdecydował się na to tak późno. Miał ciekawe zlecenia i mógł pracować, gdzie tylko chciał, a to znaczyło dla niego naprawdę bardzo dużo.
Powinien był lepiej trzymać język za zębami, ale całe szczęście Seaverówna nie ciągnęła go za język, choć widział, że nie umknęło to jej uwadze. Nie dał po sobie poznać, że celowo ominął ten temat, po prostu patrzył na nią spokojnie, tak jakby nic się nie wydarzyło. I czekał, rzecz jasna, aż przejdzie do omawiania Mungusa, który był zdecydowanie ciekawszą postacią.
— Tak, rzeczywiście zaklęcia lecznicze z niewiadomych przyczyn są przez społeczeństwo traktowane łagodniej, niż klątwy — zauważył z rozbawieniem słyszalnym w głosie. — Pamiętaj tylko, że w świetle obecnie obowiązującego prawa nie możemy leczyć mugoli za pomocą magii. Mungus miały dziś niemałe problemy, a to wszystko przez ustalony przez znaną nam już Międzynarodową Konfederację Czarodziejów dokument, który do dziś jest znany jako Międzynarodowy Kodeks Tajności Czarów. Żaby znowu nam sprzyjają, bo w ten oto sposób gładko przechodzimy do dzisiejszego tematu. Chciałem, żebyśmy porozmawiali o historii Ministerstwa, skupiając się na najważniejszych reformach, jakie zaszły w nim przez wieki. Czy jesteś w stanie powiedzieć mi, jaki był pośredni skutek wprowadzenia kodeksu tajności? I czy Ministerstwo w ogóle istniało w momencie jego wprowadzania? Znasz datę jego wprowadzenia?
Zasypał ją pytaniami, ale zamierzał dać jej dokładnie tyle czasu, ile tylko potrzebowała, by odpowiedzieć na nie wszystkie. Sam przeniósł wzrok na żabę, o której zupełnie zapomniał, a która dalej leżała jak nieżywa. Podniósł ją na wysokość oczu i dopiero wtedy zaczęła nieco się ruszać... no ale było już za późno, skoro z zadowoleniem wpakował ją sobie do ust, ciesząc podniebienie kolejną dawką błogiej słodyczy.

/ Możesz rzucić 3xk100, każde na 1 zadane pytanie.
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyPon 12 Cze 2023 - 0:41;

Nie wiedziała, czy obraził się za jej drobny komentarz-żart, raczej nie wyglądał na człowieka, który miałby nimbusa w tyłku, ale uśmiech, który jej zaprezentował też nie należał do tych najbardziej wesołych. Chociaż atmosfera zdawała się być cały czas lekka i w sumie bardzo przyjazna, więc tylko wzruszyła ramionami, odsuwając od siebie możliwość, że mogła nie trafić z malutką grą słowną.
- Starego człowieka? – wyszczerzyła się, a w jej oczach pojawiły się nowe iskierki rozbawienia. – Nawet ja muszę pozazdrościć panu optymizmu, skoro uważa pan, że do spokojnej starości jest aż tak krótka, łatwa droga – zażartowała, wyraźnie, dziecięco wręcz uradowana z siebie i tego komentarza. – Zapamiętam sobie tę radę. I to utknięcie – i jej uśmiech tylko urósł, a nawet pozwoliła sobie na krótki chichot, gdy i pan Bloodworth prychnął, pokazując, że i on musiał się choć trochę dobrze bawić.
Nic nie poprawiało jej tak humoru jak widok, że udało jej się kogoś chociaż troszeczkę rozbawić, ucieszyć czy rozweselić. Była samozwańczym promyczkiem z powołania i sprawiało jej to tyle dumy, co jej wyniki na zawodach łyżwiarskich.
Plus, chociaż jej portfel na pewno nie mógł powiedzieć tego samego, uważała, że to dobrze, że się tak cenił. Po pierwsze, bo wiedza mężczyzny jak i doświadczenie w temacie HM było naprawdę rozległe i dotyczyło nawet kariery zawodowej. Ale po drugie i co ważniejsze, bo zdawał sobie sprawę, że miał wszelkie predyspozycje do prowadzenia tych zajęć i nawet więcej. Taka kwota do czegoś zobowiązywała i tak długo, jak planował utrzymać ten poziom, tak długo ona mogła szczęśliwie płacić.
- A później? – aż usiadła bardziej prosto, unosząc z zaciekawieniem głową. – W nowym roku? – wiedziała, że jeszcze dużo było czasu do, cóż, tego czasu, jednak przezorny zawsze był ubezpieczony. A ona była tak zainteresowana stosem papierów i „pracą”, o której wiedziała tyle, że pytać jej o nią nie wypadało, że naprawdę każda informacja naokoło choć trochę zaspokajała jej ciekawość. I faktycznie chciała mieć go za nauczyciela, naprawdę nie sądząc, by znalazła kogoś lepszego. – Wie pan, będę wtedy miała egzaminy… Oczywiście, jeżeli praca panu pozwoli, ale będzie to w zakresie możliwości? – wyćwierkała z nadzieją, nie dając sobie miejsca na niepewności, jeszcze na chwilkę zerkając ciekawsko na papiery, zbyt krótko, by móc nawet przypadkiem coś przeczytać (sama się z tym pilnowała!), a jednak z zastanowieniem, nim przeniosła to swoje radosne, zielone spojrzenie na niego. Bardzo chciała usłyszeć bezsprzecznie twierdzącą odpowiedź, ale jednocześnie nie chciała wywierać żadnej presji (i to nawet, jeżeli byłaby tylko torebkowych gabarytów), jednak nie potrafiła ukryć ekscytacji na myśl o dłuższej kontynuacji współpracy.
Zaśmiała się krótko, ale całkowicie szczerze, na ten komentarz, robiąc teatralną minkę „ciekawe dlaczego” i rozkładając ręce na boki w rozbawieniu. Zaraz jednak wróciła do notowania, chociaż słoneczny uśmiech nie schodził jej z ust ani na chwilkę. Wciągnęła głębiej powietrze słysząc, jak spuentował dzisiejsze zajęcia, zupełnie jakby przewidział, co miało być w żabach. Pokiwała nawet głową z uznaniem, trochę dla wygłupów, w większości jednak z naprawdę szczerym zaskoczeniem i przerzuciła się na nową stronę notatek, rozpisując kolejne drzewko.
- Muszę panu przyznać, tu mnie pan ma – podniosła głowę znad zeszytu z przepraszającym uśmiechem i prychnęła lekko, kręcąc głową. – To dla mnie jeden z chyba trudniejszych tematów. Mogłabym teraz zmyślać panu pośrednie skutki, ale prawda jest taka, że nie wiem – przyznała się bez owijania w bawełnę, nie chciała marnować ich czasu. Nie było w takich sytuacjach nic gorszego niż kłamanie, czy chociaż zatajanie prawdy przed nauczycielem. – Jakbym miała zgadywać, to dla mugoli powstanie wielu historii ulicznych? Zerwanie współpracy z mugolami i może pogorszenie się sytuacji materialnej czarodziejów, którzy z mugolami współpracowali? Ale to tylko domysły. Mógłby pan rozwinąć ten temat? Co do drugiego pytania… Na poprzednich zajęciach ustaliliśmy, że MKC na pewno tak, więc idąc na logikę Ministerstwo chyba też? – zastanowiła się, pociągając długi łyk kawy. – Za to mogę powiedzieć o dacie! – wystrzeliła głową w górę z błyszczącym spojrzeniem, wesołym uśmiechem i ćwierkając tym entuzjastycznym głosem. Była naprawdę zachwycona, bo daty były jej piętą Achillesa, ale te pamiętała doskonale! I to w dużej mierze dzięki właśnie panu Bloodworthowi. – Oficjalnie uchwalony w tysiąc SZEŚĆSET… – podkreśliła bardzo wyraźnie z chichotem, które jeszcze bardziej rozpromienił jej buźkę. – … Dziewięćdziesiątym drugim. Ale! Ale, ale, ale! – uniosła szybko pióro w górę, nim zdążył dopowiedzieć za nią przed nią. – Po raz pierwszy podpisali je w 1689! – ogłosiła z pewnością, czekając na wszystkie uzupełnienie informacji, zaraz jednak samej wpadając na pytanie, od którego aż uniosła wyżej brwi w szczerym zaciekawieniu i wpatrywała się w niego zaintrygowanym spojrzeniem. – W sumie dlaczego? W sensie, wie pan, dlaczego aż tyle zajęło jego uchwalenie? Przecież był w tamtym czasie dość potrzebny, jeżeli dobrze kojarzę, prawda?
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyNie 25 Cze 2023 - 22:04;

Rozbawiła go, wywołując krótkie, nieplanowane parsknięcie śmiechem, choć prawdopodobnie nie z w powodu, którego się spodziewała. Roześmiał się, kiedy pomyślał o swojej drodze jako o łatwej. Gdyby tym właśnie sposobem mierzono długość życia przysługującą każdemu człowiekowi na świecie, dawno miałby wybrany garnitur, w którym złożą go do trumny i tylko czekałby, aż z nadejściem kolejnego problemu z ulgą odda ostatni oddech. Jeszcze do niedawna byłby to może śmiech paniczny, sarkastyczny, pełen bólu, ale teraz? Przez ostatni rok wiele poukładał sobie w głowie i w istocie na wiele kwestii potrafił spojrzeć z niespodziewanym dystansem. I chwała magii, tak było mu znacznie łatwiej.
— Jeśli tylko praca mi na to pozwoli, nie widzę przeszkód. Ale módlmy się, żeby było jej jak najwięcej, nie chce Pani, żeby korepetycje były moim głównym źródłem utrzymania — wpierw zgodził się całkiem poważnie, a ostatnie słowa dodał z rozbawieniem. Był przyzwyczajony do wysokiego standardu życia, więc w takim wypadku Harmony chyba by zbankrutowała. Dobrze, że tłumaczenia nie były jego jedynym źródłem dochodu, że stanowiły tylko przyjemne zajęcie i dobrą przykrywkę. W innym wypadku naprawdę byłoby cienko.
Kiedy przeszli do właściwej części spotkania, kiwał z uwagą głową na jej słowa, nieco rozbawiony miejskimi legendami. Cóż, miała rację, z pewnością tak było. Właściwie dotąd nie zastanawiał sie, jaka była w tym wszystkim perspektywa mugoli. Nigdy go to nie interesowało.
— Trzy lata tylko brzmią jak dużo czasu. Nawet biorąc pod uwagę, że w tamtych czasach z pewnością problem nadmiernej biurokracji nie był aż tak frustrujący i spowalniający na każdym kroku, to była to ogromna decyzja zmieniająca rzeczywistość całego naszego społeczeństwa. Po pierwsze trzeba było dobrze przemyśleć, w jaki sposób egzekwować nowe prawo i powołać do tego odpowiednie organy, które z kolei musiały ustalić strategie działania. Po drugie potrzeba było wyraźnej przewagi głosów najważniejszych osób tamtego okresu, a zdania były podzielone. Początkowo próbowano rozmawiać z mugolskimi władcami, prosząc o ochronę czarownic, które, wiesz o tym na pewno, masowo płonęły wówczas na stosach, ale uzyskano odmowę, co jest o tyle szokujące, że przecież wyroki często były mylne i można śmiało zakładać, że na stosie znalazło się tyle samo mugoli, co czarodziejów. Zwłaszcza że co rozsądniejsi z nas potrafili skutecznie uniknąć ognia. — Nie musiał nawet posiłkować się notatkami, to, o czym mówili, było logiczne, rysował jej tylko łańcuch przyczynowo-skutkowy, rozkładając go na pojedyncze ogniwa i tłumacząc znaczenie każdego z nich. Oczywiście odpowiednio przygotował się do korepetycji i odświeżył swoją wiedzę, ale też poruszali niezwykle ważną dla magicznego świata kwestię, ba, wydarzenie, które wpłynęło i dalej wpływało na ich życia. To oczywiste, że się tym interesował… zwłaszcza że zaledwie dwa lata temu skretyniała Selma Grant próbowała znieść kodeks tajności. Merlin mu świadkiem, że czarodzieje skończyliby bardzo marnie, gdyby jakimś cudem wygrała tamte wybory. Kto wie, może jakimś sposobem ów Merlin jednak nad nimi czuwał?
— A nawet po odmowie sprawa nie była jeszcze taka oczywista, pojawiły się głosy w sprawie wypowiedzenia mugolom wojny, co jest chyba najlepszy dowodem na to, jak rozwścieczone było ówczesne magiczne społeczeństwo — otworzył usta tak, jakby miał powiedzieć coś więcej, ale zrezygnował, zamiast tego unosząc filiżankę z kawą do ust i biorąc solidnego łyka. Miał na ten temat wiele do powiedzenia, ale raczej nic, co nadawało się do głoszenia w dzisiejszych pokręconych czasach. Był tu po to, by ją czegoś nauczyć, a nie przedstawiać swój światopogląd. I choć jakaś jego część miała diablą ochotę zaszczepić w tym, zdawałoby się, podatnym gruncie choćby niewielki ułamek idei, którymi sam się kierował, ta, która czyniła go całkiem niezłym nauczycielem, wciąż jeszcze brała nad nim górę, nakazując – nawet jeśli tylko pozorne – zachowanie obiektywności. — Musimy też pamiętać, że to nie była wyłącznie lokalna sytuacja, musiały się na to zgodzić zagraniczne Ministerstwa. Trzy lata to bardzo mało czasu na to, żeby zmienić cały świat. Ale zawsze można próbować — uśmiechnął się do niej, rozsiadając się wygodniej, bo skoro się nagadał, to zdecydowanie mógł, a nawet powinien maglować ją dalej. Kiedy mówił, był do bólu profesjonalny, zupełnie jakby znów znajdował się na jakimś cholernym posiedzeniu w Ministerstwie – wyprostowany, kalkulujący każdy gest, którym miał przekonać do niego jego rozmówców. Dopiero kiedy oddawał głos jej, tracił tę manierę, nagle wyglądając na znacznie bardziej wyluzowanego, łagodniejszego. Ot, zwykła, niezbyt wygodna maska.
— Wracając do początku, Ministerstwo w znanej nam formie zupełnie nie istniało w tamtym czasie i to jego powstanie jest pośrednim skutkiem uchwały. Wcześniej mieliśmy tak zwaną Radę Czarodziejów – między innymi, źródła donoszą o kilku organizacjach, ale ta była najważniejsza. Ostatnim znanym przewodniczącym Rady i pierwszym Ministrem był Ulick Gamp. Ministerstwo jako takie powstało w 1707 roku, więc, co ciekawe, MKC jest od niego sporo starsza.
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyWto 1 Sie 2023 - 16:58;

Nie miała pojęcia o wadze, jaką niósł jej niewinny żart, ale może to i dobrze? Może, skoro nie dotknęła go nim boleśnie, a zamiast tego wywołał nieplanowany śmiech, mogła się tym cieszyć zupełnie nieświadomie? Ot, jakby go po prostu rozbawiła, na chwilkę przełamując całą profesjonalną otoczkę. Lubiła przynosić uśmiech, szczególnie na twarze osób, do których kierowała pozytywne i ciepłe uczucia. I chociaż korepetytora nie miała od „lubienia się”, nie mogła nic poradzić na to, że charyzma pana Bloodwortha zdecydowanie zdobyła jej sympatię. Intrygował ją sposób, w jaki przygotowywał zagadnienia, ekscytowały ją pytaniami i sposobem, w jaki je zadawał i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że w jakiś sposób przewidywał jej odpowiedzi do przodu. Ciekawiło ją to bardzo i sama nie wiedziała, czy samą niewiadomą tego zjawiska, czy jednak niewiadomą o jego osobie.
- W takim razie będę się modlić z panem, jestem zdecydowanie za młoda na utrzymywanie Pana – zażartowała, szczerząc się przy tym z zadowolenia z samej siebie i tego tekstu. Ten ani trochę nie był z jej strony „profesjonalny”, ale rozmowa z mężczyzną płynęła jej gładko i przyjemnie, a kilka niewinnych śmiechów jeszcze nikomu nie przeszkodziło w nauce.
Szczególnie, że gdy właściwe zagadnienia wchodziły w grę, ona zupełnie zmieniała swoje podejście, można powiedzieć – robiła zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. Czy była to kwestia jej naturalnej, wręcz zapisanej w krwi pasji do historii magii, czy jednak ceny „utrzymanka”? Trudno było powiedzieć, właściwy powód wszak leżał gdzieś pośrodku i zahaczał o wiele innych kwestii. Co się jednak liczyło to fakt, że wraz z zaczęciem tematu jej oczy zabłysnęły w inny niż ten rozbawiony sposób, a ona niemal natychmiast przeszła do notowania, rozrysowując myśli i notatki na tych chaotycznych mapkach.
Przysłuchiwała się uważnie, co jakiś czas kiwając głową, wydając ciche „o”, lub aż widocznie przygryzając się w język, gdy w momencie chciała przerwać i zadać jakieś pytanie – zamiast tego po prostu uśmiechała się głupkowato, jakby dopiero sobie ponownie przypomniała, że może je zapisać i zadać później, gdy pan Bloodworth skończy swoją wypowiedź. Nie chciała przerywać mu w połowie zdania, by przypadkiem nie pogubił jakiś myśli.
Dopiero, gdy jego wyraz twarzy z tego poważnego zmienił się na zachęcający, w momencie przeleciała wzrokiem przez notatki i w pędzącym po literach spojrzeniu i przygryzionych policzkach było widać, że nowe opinie i zagwozdki kotłowały się w niej szybciej, niż była w stanie ułożyć je w logiczną całość. W końcu więc wzięła łyk naparu, żeby trochę się wycofać i nie wyskoczyć na mężczyznę z tysiącem goniących myśli i odetchnęła z już znacznie spokojniejszym uśmiechem i zaciekawionym wzrokiem.
- Czy to nie wydaje się panu głupie? – wypaliła w końcu, chichocząc cicho i uniosła ręce w geście obronnym, by pokazać, że już zaraz wytłumaczy swoje zdanie. – To znaczy… Wiem, że trudno jest oceniać podejście mugoli nie znając ich perspektywy ale… No musi pan przyznać, że było to mało rozsądne – prychnęła, kręcąc głową. Zupełnie nie potrafiła pojąć tamtejszych decyzji, które zdawały jej się bardzo nielogiczne. – Co takiego się stało, że ktoś stwierdził, że to politycznie dobra decyzja? Przecież dużo więcej zyskaliby zgadzając się na pokój z czarodziejami. Musieli wiedzieć, że taka agresja może doprowadzić do wojny, prawda? Więc co poszło nie tak, że odmówili jakiejkolwiek ugody? – złapała się za głowę, zerkając to na pana Bloodwortha, to swoje notatki i ściągnęła usta w wąską linię, gapiąc się tempo w mapę myśli, z której nic nie wynikało. – Wiem, wiem… Mówimy o radzie czarodziejów i MKC – westchnęła ciężko, by zaraz podnieść na niego zdeterminowane, do bólu dociekliwe spojrzenie, jakby z samej jego mimiki chciała wyciągnąć odpowiedzi. Była Seaverem do szpiku kości i jeżeli coś ją zainteresowało, coś w jej głowie się ze sobą nie łączyło czy z pozoru nie miało sensu, gdy coś choć trochę wydawało jej się odklejone od reszty, musiała to zbadać, przewrócić na drugą stronę i jeżeli trzeba to przeczytać od tyłu i między wierszami, by zaspokoić ciekawość. – Ale to też w jakiś sposób musiało mieć wpływ na powstanie tych wszystkich organów, prawda? Skąd w mugolach takie przekonanie, że lepszym było dla nich odłączenie się od czarodziejów?
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Moderator




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptySob 9 Wrz 2023 - 16:40;

Nie miała w zwyczaju działać pochopnie. Zdarzało się jej to jedynie wtedy, gdy znajdowała się pod wpływem licznych, skrajnie różnych emocji, kiedy pozwalała na to, żeby ją unosiły, a ona nie była w stanie nawet na chwilę ugryźć się w język. To nie było nic dobrego, to nie było coś, na co faktycznie mogłaby zwracać uwagę i czym powinna się kierować. Musiała jednak przyznać, że list Solberga nieco ją zaniepokoił, podobnie, jak zachowanie kuzynki na zajęciach z miotlarstwa, które choć nie było tak naprawdę złe, nosiło w sobie znamiona nie do końca właściwej naiwności. Nic zatem dziwnego, że poprosiła Annę, żeby się spotkały, żeby usiadły przy herbacie i po prostu porozmawiały. Mimo wszystko bycie prefektem nie było tak proste, jak wydawało się większości osób i Victoria zamierzała zrobić wszystko, żeby jej w tej kwestii pomóc, żeby pokierować jej i zwrócić jej uwagę na rzeczy, które były bardzo ważne, a z których dziewczyna mogła zwyczajnie nie zdawać sobie sprawy.
Westchnęła, spoglądając na ciasto, jakie właśnie przed nią postawiono, dziękując za nie i ciesząc się ciepłym, wczesnojesiennym słońcem. Pogoda była piękna i gdyby nie to, że wciąż towarzyszył im niepokój, że wciąż nie wiedzieli, co działo się ze smokami, co działo się na Avalonie, choć podobno zwolennicy ratowania smoka dopięli swego i szykowali jakąś tajemniczą wyprawę, byłoby wręcz idealnie. Na razie jednak było przyjemnie, spokojnie, dokładnie tak, jak Victoria lubiła, żeby było, bez nadmiernego zgiełku, jakiegoś krzyku, poruszenia, czy innych problemów. I miała nadzieję, że dokładnie tak pozostanie, nawet wtedy kiedy zaczną rozmawiać, bo mimo wszystko spodziewała się, że ich dyskusja może wzbudzić wiele emocji i niekoniecznie wszystkie będą tak naprawdę pozytywne. Spodziewała się, że Anna może poczuć się urażona, czy dotknięta w jakiś inny sposób, że może poczuć się co najmniej niepewnie, kiedy poruszą już kwestie związane z byciem prefektem. Tego jednak Victoria odpuścić po prostu nie mogła.

@Anna Brandon

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Anna Brandon
Anna Brandon

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Dodatkowo : prefektka naczelna
Galeony : 269
  Liczba postów : 793
https://www.czarodzieje.org/t22217-anna-luna-brandon#730807
https://www.czarodzieje.org/t22223-korespondencja-panienki-anny-luny-brandon#730916
https://www.czarodzieje.org/t22222-anna-luna-brandon#730888
https://www.czarodzieje.org/t22397-anna-brandon-dziennik#794695
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyPon 16 Paź 2023 - 20:05;

Aneczkę zaskoczyło zaproszenie starszej kuzynki. Co prawda wszystkie panny Brandon miały ze sobą w miarę dobry kontakt, ale akurat Victoria zdawała jej się wyjątkowo niedostępna. W dodatku to spojrzenie, które posłała jej na lekcji miotlarstwa... Brrr. Aneczce wydawało się to bardzo niepokojące.
Na szczęście od listu do spotkania minęło dostatecznie dużo czasu, by panienka Brandon przemyślała sobie wszystko i nabrała własnego, aneczkowego oglądu sytuacji. Właśnie dlatego kiedy weszła do kawiarni na jej twarzyczce malował się uśmiech, a w serduszku kipiała ekscytacja. Po rozważeniu wszelkich opcji doszła do wniosku, że sprawa dotyczyła Larkina. Po prostu musiało tak być! Czy wreszcie się zeszli? Czy w tajemnicy się zaręczyli? Może już planowali wielkie brandonowe przyjęcie na tę okazję?! Ania całą drogę do Hogsmeade rozmyślała o tym jak będzie cudownie, gdy połączy się wesele Victorii i Charlotte w jedno niepowtarzalne, huczne wydarzenie.
- Vic! Szalenie się cieszę, że cię widzę! - przywitała się serdecznie z kuzynką. Strasznie rozpierała ją ochota, by wypytać Victorię o wszystkie szczegóły, a przede wszystkim o pierścionek. W końcu LJ to artysta, Ania nie wątpiła, że zaręczyny uświetnione były jego dziełem. Niestety nie wypadało pytać o takie rzeczy, wiec puchonka musiała utrzymać ciekawość na wodzy i zaczekać, aż kuzynka sama wyjdzie z tym tematem.
Aneczka zamówiła malinowy chruśniak, a potem siadając wygodnie naprzeciw krukonki wbiła w nią roziskrzone, pogodne spojrzenie.
- Nie będę ukrywać, że umieram wprost z ciekawości czemu zawdzięczam to zaproszenie.
A jeszcze bardziej umierała z braku odpowiedzi na niewypowiedziane pytania o te wszystkie romantyczne sprawy. Gdzie się oświadczył? Czy uklęknął? Czy od razu powiedziała tak?
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Moderator




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyWto 17 Paź 2023 - 17:51;

Gdyby tylko wiedziała, co jej kuzynce przyszło do głowy, co sobie wyobrażała, na co się nastawiała, czego od niej niejako oczekiwała, zapewne zapytałaby ją, czy dobrze się czuła. Nie łączyło jej nic wielkiego z Larkinem, lubiła go, owszem, ale była daleka od tego, żeby traktować go w romantycznych kategoriach. Należało jednak podkreślić, że Victoria nikogo nie umiała traktować w ten właśnie sposób i zdaje się, że to właśnie był jej największy problem, nad którym nie była do końca w stanie zapanować. Nie interesowały ją podobne relacje i sprawy, płynęła przez nie, omijała je, zapominała o nich i koncentrowała się na zupełnie innych kwestiach. Jej zdaniem mimo wszystko o wiele ważniejszych, niż uczucia. Było to sprzeczne z pragnieniem, jakie najwyraźniej zostało jej ukazane w Venetii, ale znowu, to nie było coś, o czym chciała w ogóle dyskutować.
- Cóż, będziemy mieć tutaj na pewno więcej czasu i swobody, żeby porozmawiać, niż w szkole - odpowiedziała rzeczowo, jak zawsze na siebie stosunkowo chłodno, bo dokładnie taka była i miała problemy z prawdziwym okazywaniem radości, która kojarzyłaby się ludziom z czymś dobrym i zwyczajnym. Zaraz też założyła nogę na nogę, starając się zrozumieć, z jakiego właściwie powodu Anna sprawiała wrażenie, jakby była niesamowicie podekscytowana, a później westchnęła bezgłośnie, poruszając się lekko, tak, że bransoletka na jej kostce cicho zabrzęczała.
- Chciałam dowiedzieć się, jak się czujesz. Przede wszystkim w nowej roli - odpowiedziała spokojnie, nadal w sposób iście wyważony, bez jakichś wzlotów, czy czegoś podobnego, po prostu przyjmując to, co się działo. Była przyzwyczajona dzięki Lizzie, że nie wszystkie panny Brandon były równie opanowane, co ona, więc spodziewała się po Annie potoku słów, ale nie zamierzała jej zatrzymywać. W końcu każdy był, jaki był i starała się to szanować.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Anna Brandon
Anna Brandon

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Dodatkowo : prefektka naczelna
Galeony : 269
  Liczba postów : 793
https://www.czarodzieje.org/t22217-anna-luna-brandon#730807
https://www.czarodzieje.org/t22223-korespondencja-panienki-anny-luny-brandon#730916
https://www.czarodzieje.org/t22222-anna-luna-brandon#730888
https://www.czarodzieje.org/t22397-anna-brandon-dziennik#794695
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyWto 17 Paź 2023 - 18:49;

A zatem zamierzała obchodzić temat naokoło! Dobrze, Aneczka postanowiła, że nie będzie drążyć i popłynie za kuzynką. Chłód Victorii trochę ostudził jej zapały, przypominając puchonce dlaczego zawsze uważała krukonkę za niedostępną królową, ale jednak tak dużego entuzjazmu nie dało się ot tak po prostu wyłączyć.
- Och tak, to prawda! No i tutaj mniejsza szansa na to, że będzie trzeba interweniować. Bycie prefektem niesie za sobą tyle obowiązków!
Westchnęła, ale nie jak ktoś przytłoczony nadmiarem zadań, a raczej jak ktoś w pełnej gotowości, by im sprostać. No i proszę, Victoria uderzyła właśnie w te tematy, a Aneczka była bardziej niż gotowa, by na nie odpowiedzieć.
- Czuję się doskonale. Profesor Walsh wyraził zgodę na regularne zajęcia z hipoterapii poza terenem zamku, a profesor Rosa podjął sie opieki nade mną w ich trakcie. Pressura jest w ryzach, z neurogną miałam jeden malutki wypadek ostatnio, ale już sobie z tym poradziłam. A jako prefekt radzę sobie doskonale! Stawiam na prewencję i pomoc, jeszcze ani razu nie musiałam odejmować punktów za łamanie regulaminu, za to udało mi się zapobiec wykroczeniom!
Puchonka naprawdę promieniała dumą i spodziewała się zyskać uznanie w oczach prefekt naczelnej. Aneczka bardzo chciała wykazać się jako Brandon i jako prefekt, więc reakcja Victorii była dla niej naprawdę ważna.
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Moderator




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyCzw 19 Paź 2023 - 19:35;

Była chłodna i niedostępna, jak lód. Nie wstydziła się tego, przynajmniej już nie, kiedy w pełni zdała sobie sprawę z tego, że nie mogła i nie chciała walczyć ze swoją naturą, ze swoim wychowaniem, z tym, jak ludzie na nią spoglądali. Powoli docierało do niej, że to nie był jej problem i jeśli inni patrzyli na nią krzywo, nie będąc w stanie pojąć, co się w niej kryło, nie mogąc zrozumieć jej sposobu bycia, to mogła po prostu zmienić towarzystwo, a nie siebie, naginając się do tego, co ludzie chcieli w niej widzieć. Już raz podążała za tym, czego chcieli inni, co powinni robić jej rówieśnicy i nie skończyło się to dobrze, więc teraz była sobą, niezależnie od tego, co się działo.
- Cieszę się, że twoje problemy zdrowotne są utrzymane w ryzach, to bardzo ważne. Mam nadzieję, że podziękowałaś profesorom za ich pomoc i cieszę się, że nie widzieli problemu w tym, o co prosiłaś – powiedziała prosto, kiedy tylko kuzynka zaczęła opowiadać jej pospiesznie o tym, co się z nią działo i jak się czuła, zastanawiając się jednocześnie, czy ten jej entuzjazm nie był przypadkiem nieco przesadzony, nieco nadmierny, nieco nieodpowiedni. Nie zamierzała jednak jej w tym przeszkadzać, mając świadomość, że Anna i Lizzie były promykami, które zdawały się nigdy nie gasnąć, a to niesamowicie ją cieszyło.
- Opowiesz mi więcej o tym, co robisz jako prefekt? – zapytała, przechylając się w bok na krześle, wspierając głowę na dłoni, by po chwili przesunąć po ustach palcami, ciekawa tego, co może usłyszeć od siedzącej naprzeciw niej dziewczyny. – Wierzę, że zdajesz sobie sprawę z tego, że nadgorliwość często prowadzi do skutków odwrotnych do tego, co tak naprawdę chcemy osiągnąć. Pozycji nie osiąga się, jeśli mogę tak powiedzieć, naciskami – zauważyła i nie była to zdecydowanie nagana, ale proste stwierdzenie faktu i miała nadzieję, że jej kuzynka będzie w stanie się z tym zgodzić. Musiała jej pewne rzeczy uświadomić, by mogli uniknąć problemów w przyszłości, a przynajmniej takiego zdania była Victoria.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Anna Brandon
Anna Brandon

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Dodatkowo : prefektka naczelna
Galeony : 269
  Liczba postów : 793
https://www.czarodzieje.org/t22217-anna-luna-brandon#730807
https://www.czarodzieje.org/t22223-korespondencja-panienki-anny-luny-brandon#730916
https://www.czarodzieje.org/t22222-anna-luna-brandon#730888
https://www.czarodzieje.org/t22397-anna-brandon-dziennik#794695
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyPią 3 Lis 2023 - 10:26;

Aneczka wbiła w Victorię czekoladowe spojrzenie, zupełnie kamieniejąc ze zgrozy. Jej twarz stopniowo bladła, kiedy zaczęło do niej docierać coś przerażającego, niewybaczalnego i zupełnie nieprzystającego do jej wychowania.
- Ja nie... Ja... Ja nie odpisałam na list profesora Walsha - powiedziała, czując że serce jej przyspiesza i robi jej się słabo. Tak się cieszyła na spotkania z Atlasem, tak promieniała z radości, kiedy się zgodził, tak ją roznosiło ze szczęścia, że zapomniała o tak elementarnej grzeczności. Ze zdenerwowania ciśnienie jej skoczyło, zwiastując atak choroby, który tak bardzo wykrakała przedwczesnym ogłoszeniem sukcesu. - Juz za późno! Nie mogę napisać teraz, a... A gratulował mi! Gratulował i się zgodził, a ja...! Och, Victorio...! To dlatego na lekcji był tak surowy? Vikctorio, zawiodłam! Zawiodłam jako prefekt, zawiodłam jako Brandon!
Emocje zaczęły wzbierać w niej silnie, tak że zaczęło jej brakować tchu. Złapała gwałtownie oddech, ale zanim zaczęła się rozkręcać w zgubnej panice, skorzystała ze wskazówek o pracy oddechem, które już nie raz przydały jej się w walce z atakami choroby. Rozmowa musiała co prawda chwilę zaczekać, ale dzięki temu Aneczka zdołała jakoś zapanować nad tematem.
- Jako prefekt chodzę na dyżury. Ostatnio spotkałam dziewczynkę z mugolskim pochodzeniem, pierwszoroczną, bardzo zagubioną w czarodziejskim świecie. Pomogłam jej z listami do mamy, nie wiedziała jak je wysyłać. Ale też interweniowałam, kiedy zauważyłam grupkę uczniów idącą do Zakazanego Lasu. Wiesz, jeszcze do niego nie doszli, ale widziałam intencję. Uznałam, że lepiej nie dopuścić do wykroczenia, niż ich karać jak już to zrobią.
Starała się rozmawiać swobodnie, ale cały czas męczył ją temat listu. Atlasowi dziękowała wielokrotnie, miała z resztą po temu okazje, a z opiekunem domu właściwie się nie widywała. Nie chodziła przecież na miotlarstwo. Westchnęła ciężko w duchu, a potem odebrała malinowy chruśniak, ogrzewając o herbatę zziębnięte nagle palce.
- Nadgorliwość? Och, nie wiem, nie wydaje mi się, żebym była nadgorliwa - rzuciła z lekkim roztargnieniem, podnosząc na Vic zdziwione spojrzenie. - A przecież lepiej zapobiegać, niż leczyć, prawda? A funkcja prefekta to takie odpowiedzialne zajęcie, bardzo chcę je wypełniać najlepiej jak się da.
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8




Moderator




Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 EmptyPią 3 Lis 2023 - 17:39;

Victoria początkowo nie wiedziała, co się stało i nie do końca rozumiała, dlaczego jej kuzynka zaczęła zachowywać się w ten, a nie inny sposób. W chwilę później odetchnęła ciężko, aczkolwiek bezgłośnie, zdając sobie sprawę z tego, że wkraczały na cienki lód, że znalazły się w miejscu, które nie zwiastowało niczego dobrego i mogło prowadzić do głębokich problemów, nad jakimi nie byłaby w stanie zapanować. Choroba młodszej Brandonówny nie była czymś, czego inni by chcieli, była czymś, co komplikowało jej życie, a teraz, w okresie dojrzewania, stała się w pewnym sensie wręcz nieznośna, jedynie potęgując wszystkie problemy.
- Nigdy nie jest za późno, żeby za coś podziękować albo przeprosić. To jedna z tych rzeczy, o których powinnaś pamiętać - powiedziała stanowczo, wiedząc, że coś podobnego mogło okazać się konieczne, żeby dziewczyna nie panikowała. Musiała jej dać jasno do zrozumienia, że nie mogła się poddawać jedynie dlatego, że coś uznała za pewnik, tylko dlatego, że była o czymś przeświadczona, chociaż wcale nie musiało to być prawdą. Anna zaś zdawała się dość łatwo ulegać własnym porywom i nastrojom, choć jednocześnie, jak było widać, walczyła sama ze sobą, żeby w tym nie przepaść.
- Nie zawsze. To, że przypomina się innym, że jest się prefektem, czy straszenie kogoś konsekwencjami jego czynów nie jest właściwe. Skoro chce się sparzyć, droga wolna, niech to zrobi. Musisz również pamiętać, że jeśli coś dla ciebie jest niemoralne, dla kogoś innego takie być nie musi i jeśli nie łamie w ten sposób regulaminu, to nie masz powodu do tego, by machać mu odznaką przed nosem i czegoś od niego wymagać. Dobry prefekt zna również swoje ograniczenia - wyjaśniła cierpliwie, nie chcąc na razie odnosić się do sytuacji, która częściowo skłoniła ją do tego, by przyjrzała się podejściu swojej kuzynki do tego, co zostało przed nią postawione. Odnosiła wrażenie, że ta po prostu chciała dobrze wypełniać swoje obowiązki, ale najwyraźniej momentami się w nich gubiła.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Sponsored content

Kolorowa kawiarnia - Page 13 QzgSDG8








Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty


PisanieKolorowa kawiarnia - Page 13 Empty Re: Kolorowa kawiarnia  Kolorowa kawiarnia - Page 13 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Kolorowa kawiarnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 13 z 14Strona 13 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Kolorowa kawiarnia - Page 13 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
-