Lokal dobry na każdą porę roku, nie tylko zimę! Przyjdź i zajmij miejsce przy ogromnym kominku, w którym wesoło skaczą magiczne płomienie i który zimą wytwarza przyjemne ciepło, a latem, o dziwo, działa niczym najlepsza klimatyzacja i chłodzi wnętrze. W pubie obowiązuje zakaz palenia, nie kupisz tu również wyrobów tytoniowych.
Dostępny asortyment:
■ Grzane wino z korzeniami i koglem−moglem ■ Ognista Whisky ■ ”Najlepsza Stara Whiskey Campbell'a” ■ Wino skrzatów ■ Wino z czarnego bzu ■ Sherry ■ Piwo kremowe ■ Miętowy Memortek ■ Absynt ■ Rum porzeczkowy ■ Malinowy Znikacz ■ Rdestowy Miód ■ Łzy Morgany le Fay ■ Papa Vodka
Cele i rola Sunny zostały określone i w zasadzie narzucone przez Thomasa. On sam jednak wiedział, że nie był w stanie kreować prawdziwych uczuć a jedynie ich projekcje. Także jeżeli panna Saltzman łapała się na czymś, zapewne były to jej własne naturalne reakcje. Dziewczyna jednak była idealna dla niego, chociażby przez sam fakt podatności. Nie była to jednak chwila na rozmyślanie, gdyż był wystarczająco skupiony na swojej towarzyszce. Nie zaprotestował gdy oplotła swoje dłonie na jego szyi. Oddawał się tej przyjemności z wielką ochotą. Jedną dłoń nadal trzymał na karku, druga jednak powoli przesuwał w dół po jej udzie, by zaraz tym samym tempem kierować się ku górze po wewnętrznej stronie. Ugryzł ją delikatnie w wargę i nagrodził uśmiechem.. przerwał na jednak by wymusić na niej otwarcie oczu. Było ciężej niż zwykle ale widział czego chciał a to pozwoliło wprawić się w odpowiednie skupienie: -Nie mam ochoty wracać do zamku... mieszkasz gdzieś w pobliżu? - zapytał, domagając się odpowiedzi. Nie było to pytanie wzięte znikąd. Nie jeden student wolał się wyprowadzić i zamieszkać na własnym, ciesząc się większą swobodą i prywatnością -A jeżeli tak, to będziemy tam sami.. czy jednak ktoś może nam przeszkodzić? - kontynuował, uwalniając jej szyję i przejeżdżając kciukiem prawej dłoni wolno bo dolnej wardze.
Dał jej oczywiście czas na odpowiedź ale również moment ten wykorzystał, przywołując kelnerkę. Miłym tonem odparł, że jednak mogą zaraz opuścić lokum. W takim wypadku chcieliby zabrać napoje na wynos, gdyż nie mógł sobie im tego odmówić. Pozostawiwszy należne pieniądze, ubiorą znowu kurtki -Prowadź do siebie.. - objął ją przy biodrze, nie wypuszczając ze swojego zasięgu.
[z/t] x2, Słoneczko może pisać już w swoim mieszkaniu ;D.
Kolejny dzień mroźny jak cholera, ale nie dla Willa, chłopaka ze Skandynawii. Gdy skończy szkołę chciałby wrócić do rodzinnego kraju, chociaż na chwilę. William przybył do tego uroczego lokalu, ponieważ umówił się tutaj ze swoją najlepszą przyjaciółką, panną Vittorią Findabair. Tori i Olii są nawet do siebie podobni. Oboje rozrabiali, sprawiali problemy wychowawcze. Są tak samo leniwi. Oboje lubią spotykać się w tym lokalu. Czasami zdarzy się, że siedzą razem w ławce na lekcji. Wtedy Will zabiera podręcznik dziewczyny i bazgrze w nim jakieś rysunki. Dogadują się. Dogryzają sobie nawzajem. Przyjaciele idealni można powiedzieć. Po wejściu do środka, chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie zauważył dziewczyny. Czyżby jeszcze nie przyszła? A ponoć to William zawsze się spóźnia. No nic. Szwed zdjął szalik, płaszcz i odwiesił je na wieszak. Podszedł do wolnej kanapy w rogu. Rozsiadł się wygodnie. Po paru chwilach podeszła do niego kelnerka. Zmierzył ją wzrokiem. Nawet ładna - pomyślał, uśmiechając się delikatnie. - Na razie dziękuję. Czekam na kogoś. - odparł. Trochę zniecierpliwiony przyglądał się ludziom w lokalu. Spóźnialski Will nie lubił czekać.
Faceci to największe zło świata. Wszystkie problemy w jej życiu dotyczyły właśnie ich. Związki przyszłe obecne, niedoszłe. Ciągle było się czym martwić. Wyjątkiem od tego wszystkiego był Oluś! Chłopak, w stosunku do którego wszystkie jej myśli były zawsze pozytywne i którego po prostu uwielbiała! Dlaczego? Był pozytywnie popieprzony, niemal tak jak ona. Tacy ludzie od razu wzbudzali sympatię Titi. Nic więc dziwnego, że dogadywali się świetnie i spotykali bardzo często - nie ważne czy o 6 rano czy w środku nocy. Nigdy się razem nie nudzili, bo zawsze któreś miało jakiś ciekawy pomysł na spędzenie kilku godzin razem (np. rysowanie sobie po podręcznikach). Gdy umówili się w zimowym pubie stwierdziła, że to bardzo dobry pomysł. Alkohol to ostatnio jej drugi najlepszy przyjaciel. Kilka kieliszków nie zaszkodzi szczególnie, że ostatnio nie miała ochoty myśleć o niczym. Za dużo głupot kołatało jej się po czaszce przyprawiając o migrenę. Dlatego sprawnie ubrała się w jednej ze swoich ulubionych zestwów - czarne leginsy i ciepły sweter. Zaraz po tym opuściła Dolinę Godryka i przeniosła się na miejsce spotkania. Jak zwykle spóźniła się kilka minut, ale było to całkiem normalne. Gdyby dziewczyna zaczęła przychodzić punktualnie, to pewne by było, że nadchodzi apokalipsa. -Oluś!- Rzuciła od wejścia by dać mu znać o swoim przyjść. Z wesołym uśmiechem podeszła do stolika, który dla nich zajął i cmoknęła go na powitanie w policzek. Kurcze. Właściwie, to nie wiedzieli się kilka dni, była ciekawa, czy w tym czasie wydarzyło się coś, o czym powinna wiedzieć. -Dziś odprowadzisz mnie wysoce nietrzeźwą do domu. Co ty na to? - Szczera Tori, jak zwykle prosto z mostu mówi to, co akurat przyszło jej do głowy. Choć i tak była zdecydowanie spokojniejsza, niż jeszcze jakiś miesiąc temu. W końcu niedawno nauczyła się ogarniać swoją szaloną głowę za pomocą zaklęcia Acie Mentis. Ono pozwalało mieć trzy myśli na raz zamiast stu. Dlatego zaczęła ogarniać to, co się dzieje wokół niej.
Na szczęście dziewczyna nie kazała długo na siebie czekać. Od razu zrobiło się raźniej, gdy Tori zaszczyciła chłopaka swoją obecnością i tym swoim pięknym uśmiechem. Do zakochania jeden krok. - Witam Panno Tori - odparł z uśmiechem. Przesunął się, by zrobić miejsce dla jej (wielkiego) tyłka. - Tym uroczym cmoknięciem zamroziłaś mi policzek, Królowo Śniegu. Swojemu przyszłemu, życiowemu partnerowi pewnie zamrozisz coś więcej, niż tylko policzek - rzucił z lekkim przekąsem. Takie miłe teksy już na przywitanie. To będzie wspaniałe spotkanie po kilku dniach niewidywania się. - Wporzo, jeżeli ty stawiasz - odparł z szyderczym uśmiechem. Uważnie przyglądał się przyjaciółce. Pomimo tego, że nie spotykali się tylko przez kilka dni, to zdążył się za nią stęsknić. Cierpiał za każdym razem, gdy podczas przerwy świątecznej i wakacji musieli się rozstawać. W tamtym czasie pisali do siebie prawie codziennie. - Gdzie zginęłaś na te kilka dni? Czyżby kolejny romans, o którym nie raczyłaś mi powiedzieć? - spytał, obracając się przodem do dziewczyny.
Titi już była takim typem osoby - albo się ją kochało, albo nienawidziło. Uwielbiali ją Ci, którzy uwielbiali żartować i mieli dużą dozę dystansu do siebie. Nienawidzili Ci, którzy nie chcieli słyszeć prawdy prosto w oczy od prawie obcej osoby. Jej szczerość miała zarówno zalety jak i wady. Całe szczęście, że Will sobie z nią radził. No tak, Will - rzadko kiedy nazywała go po imieniu. Dla niej to nie był też Olii jak ludzie często go nazywali. Dziewczyna zawsze miała swoją ksywę, dla każdego. On już od pierwszego ich spotkania został Olusiem. -Ile razy Ci powtarzać, że jestem diabełkiem, a nie królową śniegu. To są dwie różne sprawy. No, ale rozumiem, że brak mózgu może trochę spowalniać ogarnięcie przez Ciebie takiego drobiazgu - Odszczeknęła się od razu i wystawiła język w jego stronę. Też sobie wymyślił. Ją porównywać do kogoś zimnego! Doskonale wiedział, jak skrajnie różne jest to z jej ognistym temperamentem i nic tylko musiał ją denerwować. Co za facet! -Wydałeś na dziwki? - Zapytała unosząc charakterystycznie brewki, po czym sama zawołała kelnerkę i poprosiła ją o dwie ogniste whisky tak na sam początek. Gdy kobieta odeszła po ich zamówienie przyjrzała jej się od tyłu i rzuciła niby to w przestrzeń - Fajna dupa, mógłbyś sobie ją poderwać - No cóż. Szczerość zawsze na pierwszym miejscu. Miała nadzieję, że kelnerka tego nie słyszała, bo będzie bała się podchodzić do ich stolika. Ale spokojnie! Titi była jak najbardziej heteroseksualna. Z podkreśleniem słowa seksualna, bo jakieś tam doświadczenie w swoim życiu miała. Aczkolwiek nigdy nie spała z nikim kogo nie znała bardzo dobrze LUB z kim nie byłaby w związku. Więc to odsuwało od niej podejrzenia, że jest puszczalska. -A co? Zazdrosny? - Zapytała uśmiechając się do niego szeroko i wpatrując się prosto w oczy chłopaka tymi swoimi ciemnymi tęczówkami. Jak zwykle emanowała z niej pewność siebie.
Nie wiedzieć czemu, William nigdy nie potrafił poprawnie wymówić imienia dziewczyny. Głosy w głowie szeptały mu Viktoria, Viktorai, Viktoria... A przecież ma na imię Vittoria! Dlatego Szwed nazywa przyjaciółkę Panna Tori. Jedynie, jak wypisuje dla niej kartkę urodzinową i na święta to pisze ''Dla Vittorii''. - Lepszy brak mózgu, niż wielki tyłek, który ledwo mieści się na połowie kanapy. Jak ty go wcisnęłaś w te leginsy? - odparł ze zdumieniem, po chili parskając śmiechem. Złośliwości ciąg dalszy. W obcowaniu z Williamem też potrzeby jest spory zapas dystansu do siebie. Bez tego ani rusz. - Niestety, za obrażanie ich zażądały więcej niż za pieprzenie. Ty mnie kosztujesz o wiele taniej. Poza tym to twoja wina. Nie miałem komu docinać przez ostatnie dni. - odparł, trochę jak naburmuszone dziecko. Zerknął na kelnerkę, która podeszła do ich stolika. Ta sama co wcześniej. - Mam już kogoś na oku. - odrzekł, przeczesując włosy. Will miał odrobinę nadziei, że kelnerka słyszała to co powiedziała Tori. Byłoby śmiesznie obserwując dziewczynę podczas podawania drinków, które zamówiła przyjaciółka Szweda. - Tak. Jestem cholernie zazdrosny, gdy nie mówisz mi gdzie znikasz, a potem dowiaduję się od jakiś dziewczyn, że przez tydzień byłaś w Hiszpanii z jakimś gościem - odrzekł, robiąc naburmuszoną minę - Tyle razy ci mówiłem, żebyś mnie ze sobą zabierała - dodał. A wisienką na torcie byłoby tupnięcie nóżką i foch.
Vittoria Sánchez-Findabair dla ścisłości. Włoskie nazwisko. Hiszpańskie pierwsze nazwisko, a to drugie francuskie. I weź tu się nie pogub w tym wszystkim! Dlatego skrócenie do Tori lub Titi było zdecydowanie lepszym pomysłem. Po co się męczyć? Wystarczająco się człowiek już męczył kumplując się z tym tu o Panem! Kto normalny robił to z własnej woli?! Oh, z dziewczyny jest na prawdę niezła masochistka. -Ja mam od Ciebie większy tyłek, a ty ode mnie większe cycki. Powiedz, jesteś w trakcie operacji zmiany płci? - Riposta goniła ripostę, ale najważniejsze było to, że żadne z nich się nie obrażało z tego powodu. Rzadko kiedy swoimi żartami ruszali sprawy, które mogły na prawdę zaboleć drugą osobę, bo dobrze się znali. On nigdy nie żartował z jej strachu przed ciemnością, ona nigdy na temat jego leku wysokości. Dystans dystansem, ale na niektóre tematy się nie żartuje i oboje dobrze wiedzieli które to są tematy. -Widzisz! Mówiłam Ci! Nikt z Tobą nie potrafi wytrzymać. Beze mnie byś był sam jak palec! - Zarzuciła mu to uśmiechając się tryumfalnie. Oczywiście wiedziała, że Oluś nie dla wszystkich jest taki, ale między nimi chyba nigdy nie było innej relacji. Nie było dnia, by choć raz sobie nie docięli! -A ona o tym wie? - Zapytała chcąc wiedzieć, na kogo spłynęło to wielkie nieszczęście bycia jego obiektem zainteresowania. Biedna dziewczyna. Jeśli Oluś już ją wziął w obroty, to przecież trzeba ją jakoś ratować! Ostrzec! Kelnerka chyba faktycznie słyszała ich rozmowę, bo do stolika podeszła z lekkim rumieńcem na buzi. Podając drinki uśmiechnęła się do chłopaka, a potem bardzo szybko zwiała za bar. -Mam Cię zabierać jak wyjeżdżam z kimś na dzikie seksy za granicę? Co ty chcesz kurcze, trójkącik?- Nie mogła się nie uśmiechać gdy obserwowała jego wielkiego focha. Ze wszystkich sił powstrzymywała się, by się nie roześmiać na głos. Widząc jak robi kolejne miny utopiła salwę rozbawienia pijąc kilka łyków napoju. Przyjemnie rozpalił jej usta i gardło, aż zamruczała cicho z zadowolenia.
Włoski, hiszpański, francuski....może jeszcze mongolski i mowę plemienia Konga? Olii porozumiewa się aż w dwóch językach i jemu to w zupełność wystarcza. - Brawo. Pojechałaś po mnie i po sobie - zaśmiał się cicho - Gdybym zmienił płeć to z pewnością byłbym ładniejszą dziewczyną od ciebie - dodał. I tak wygląda cała ich znajomość. Jedno dogryza drugiemu, ale nigdy nie naśmiewają się ze swoich lęków. Dziewczyna na szczęście jest bardzo dobra z zakręć i przed każdymi zajęciami na wierzy astronomicznej, przyjaciółka czaruje Willa by ten nie bał się wleźć na górę. - I wzajemnie, diable w dziewczęcej skórze - odrzekł z uśmiechem. No i jak tu jej nie kochać? Taka dobra i miła dziewczyna. Takiej to tylko ze świecą szukać. - On. Nie zapominaj, że gram w obu drużynach, siostro - odpowiedział, sięgając po szklankę z trunkiem. Kelnerka jednak przylazła z burakiem na twarzy. Pewnie już zdążyła poplotkować z koleżankami z pracy o tym, że ten przystojniak siedzący na kanapie w rogu zwrócił na nią uwagę. - Z tobą? W życiu! - zaśmiał się - Przecież wiesz, że bym wam nie przeszkadzał. Znalazłbym sobie towarzystwo - dodał, przykładając szkło do ust po czym upił kilka łyków alkoholu.
Tori też nie jest jakąś wielką poliglotką. W stopniu zaawansowanym zna jedynie hiszpański i angielski. Francuski i Norweski w takim bardzo podstawowym, bo zdarzało jej się słyszeć go w domu - w końcu siostry są różnych narodowości. Faktycznie brakowało w ich domu Azjatki albo Afrykanki. Wtedy byłby już cały komplet! -Za to gdybym ja była facetem, to już dawno bym miała dziewczynę. A ciebie żadna nie chce - Wytknęła pełna przekory język w jego stronę -Już to widzę! - To mówiąc dziewczyna oparła się leniwie o siedzenie, rozkraczyła nogi i spojrzała zalotnie na Willa po czym w pełni powagi wypaliła jedno zdanie, które jej zdaniem mogłoby wyrwać każda laskę. -Bejbe, bolało Cię jak spadłaś z nieba? - Trzeba było przyznać, ze wyglądała po prostu komicznie. Niestety kiepski był z niej facet choćby dlatego, że jej niewielka postura w żaden sposób nie przypominała męskiej. Wręcz przeciwnie. Dopóki nie uciekło jej siarczyste przekleństwo, to wyglądała na słodką i uroczą dziewczynkę. Potem dopiero niszczyła ten obraz swoim diabelskim charakterkiem. Jakie tam zaklęcia. Wystarczył urok osobisty i Will lazł wszędzie tam, gdzie chciała go zaciągnąć. Zresztą on również potrafił zabrać ją w ciemniejsze zakamarki lochów, gdy zmierzali na zajęcia z eliksirów. Mieli na siebie dobry wpływ. -I właśnie dlatego Cię nigdzie nie zabieram. Jeszcze byś moich facetów przeciągnął na swoją stronę mocy - Nigdy nie przeszkadzało jej to, że Will również interesuje się mężczyznami. Mogli przynajmniej wymienić się poglądami na temat niektórych dobrych towarów, albo kłócić się, że kto pierwszy zobaczył ten zaklepuje. No i co najważniejsze, w myśl przyjaźni nie odbijali sobie partnerów. -Taaaa, jasne. Wyrzuciłbyś go przy pierwszej lepszej okazji i sam mi wlazł do łóżka. Przecież wiem, że na mnie lecisz - Zaraz po tym dwukrotnie uniosła brwi w bardzo sugestywny sposób i ponownie upiła alkohol ze szklanki. Miała nadzieję, że trochę się go dzisiaj poleje. Tak sobie żartowali na temat partnerów, a ona faktycznie ostatnio miała z jednym problem. Nie widziała jednak potrzeby by żalić się całemu światu na ten temat. Już Alice się wystarczająco nasłuchała. Ze ślizgonem miała zdecydowanie fajniejsze rzeczy do roboty!
No proszę, jeszcze przedstawicielka Skandynawii, rodzinnych stron Willa. Szkoda, że Olii nie jest Azjatą, albo Afrykańczykiem. Wpasowałby się w ten obrazek. - Jak to? Oślepłaś na chwilę? Nie widziałaś jak ta kelnerka na mnie patrzyła? - odparł zdumiony - Bardzo dobrze wiesz, że jestem MEGA przystojny i żadna mi się nie oprze - dodał, przeczesując włosy i puszczając oczko do przyjaciółki. Jeszcze brakowało mu tylko lusterka i narcyz pełną gębą. Przyglądał się pozycji jaką przybrała Tori. William ledwo powstrzymywał się od śmiechu. - Aż mi nogi połamało - odpowiedział, wybuchając śmiechem. Gdyby Tori była płci męskie to byłaby uroczym, niskim chłopcem. Nic tylko przywiązać do łóżka, torturować i gwałcić. Jej czarowanie urokiem osobistym dowodzi tylko tego, że Tori jest świetną czarownicą, nawet bez różdżki. - Twoich facetów bym nie ruszał - odparł, unosząc ręce w obronnym geście - Ale jeżeli byłby brzydszy od ciebie to z pewnością bym go wyrzucił. Lubię mieć ładnych ludzi w łóżku - dodał, po czym wypił porządny łyk ognistej whisky i postawił szklankę na stoliku. - Tak swoją drogą, masz jakieś plany na weekend? - spytał, patrząc na dziewczynę.
I tak pasował. Bezsprzecznie był ważną częścią życia Titi, a więc i częścią tego idealnego obrazka, który chciałaby stworzyć. I choć czasem miała ochotę Will'a udusić, to nie wyobrażała sobie innego życia niż to, w którym ślizgon miał jedno z najważniejszych miejsc. - Oj no takim śliczniutkim Olusiem jesteś, takim śliczniusim - Powiedziała do niego niemal tak, jakby rozmawiała z kilkumiesięcznym dzieckiem, które to jej właśnie słodko gaworzy przed oczami. Albo z jakimś malutkim szczeniaczkiem, który się doprasza o jakiekolwiek pieszczoty. Zaraz po tym wyszczerzyła się do niego co by się nie poczuł urażony i jak zwykle wiedział, że to tylko żart. Niezły fetysz Will. Związać Tori i torturować, to by było niezłe. Jednakże nieważne czy jest kobietą, czy mężczyzną - było to nieosiągalne. Nie wiem jakim trzeba by było być facetem, by być w stanie zdominować ten mały wulkan energii. A tylko w ten sposób ktoś byłby w stanie ją w jakikolwiek sposób gdziekolwiek przywiązać. -KAŻDY facet jest brzydszy ode mnie - Odpowiedziała mu od razu fukając pod nosem z niezadowolenia, że śmiał zasugerować, że ktokolwiek mógłby ją przewyższać urodą. Oczywiście nie była narcyzem, miała swoje kompleksy. Jedak nie pokazywała ich na co dzień, więc i innym trudno było w jej wyglądzie zauważyć wady. -Nie wiem. Marzy mi się szalony wypad za granicę - Powiedziała z zastanowieniem. Dopiero po chwili zorientowała się, że nawiązała do ich poprzedniej rozmowy na temat wypadów z innymi facetami. Dlatego od razu dodała -Może wybierzemy się gdzieś we dwójkę? Do jakichś cieplejszych krajów - Brakowało jej słońca, wysokich temperatur. Gdyby jeszcze do tego dodać piasek i morze, to byłaby w niebie! Aczkolwiek jakiekolwiek wyrwanie się z codziennej rutyny będzie mile widziane.
- Mów mi jeszcze - odparł ze śmiechem. Już dawno nie usłyszał od gryffonki tak miłych i uroczych słów. Dziewczyna brzmiała trochę jak mama mówiąca do swojego małego dziecka. Nigdy by nie przypuszczał, że dziewczyna mówiąc takim tonem głosu, może być tak przekonująca. Gdyby jej nie znał, to stwierdziłby, że Tori byłaby idealnym materiałem na matkę. - Dla mnie faceci i kobiety są tak samo brzydcy i ładni - odrzekł z delikatnym uśmiechem - Moja nowa ofiara, niestety, jest od ciebie przystojniejsza - dodał, automatycznie robiąc smutną minę. Will uważał, że diablica jest najładniejszą dziewczyną jaką znał, niestety nie w jego typie. Szwed gustował w takich potulnych i wstydliwych, a gryffonka jest tego zupełnym przeciwieństwem. - Pewnie. Z tobą choćby i do piekła. Rodzinka przywita nas u bram? Tak dawno ich nie widziałem. Pewnie zdążyli zatęsknić za przyszłym zięciem - zażartował z szerokim uśmiechem. William od dzieciaka gadał w kółko, że zmusi Tori do małżeństwa z nim i będą żyli razem długo i wesoło.
Fuj, nie zamierzała mu dalej tak słodziakować. To nie jest w jej stylu, bo zdecydowanie matka byłaby z niej fatalna! To nie tak, że nie lubiła dzieci - wręcz przeciwnie. Jej zdaniem były słodkie i kochane, takie do wyściskania. Jednak w swoim życiu nie znosiła żadnych poważnych zobowiązań. Nie przywiązywała się zbyt mocno. Nie nadawała się do związków, a co dopiero do bycia matką. -Nowa ofiara? Kto to? Znam go? Opowiadaj! - Zainteresowała się od razu. Zawsze chciała wiedzieć na kogo akurat poluje Oluś! Mogła wtedy nabijać się z niego za każdym razem, gdy ów osobnik pojawiał się w ich towarzystwie. Ah, no i oczywiście mogła zawsze doradzić czy jakoś pomóc. Vittoria również uważała Willa za przystojnego. Czy jego charakter jej odpowiadał? Raczej tak. W przeciwieństwie do niego nieśmiałe i delikatne osoby nie podobały jej się. Wolała tych ostrych facetów, którzy od wejścia przybijają kobietę do ściany i wciągają w namiętny pocałunek. Choć czasem chodziła z takimi potulnymi słodziakami, tak dla odmiany. Były to jednak krótkie związki. Oni za szybko się angażowali. -Nadal Cię nie lubią - Zaczęła, po czym szybko się poprawiła - Poza tym nie będziesz moim mężem, zasługuje na kogoś lepszego - Wytknęła język w jego stronę. Szczerze mówiąc wizja ślubu z kimkolwiek była bardziej przerażająca dla niej niż piekielni krewni.
Skoro dziewczyna tak bardzo zapiera się przed macierzyństwem, to może rola cioci byłaby dla niej idealna? Może Will kiedyś dorośnie, ustatkuje się, założy rodzinę i chciałby, żeby Tori była jej częścią. Była tą fajną ciocią, która nie zapomni wysłać karki z życzeniami urodzinowymi. - Nie wiem czy znasz, ale na pewno kojarzysz - odparł. Na razie nie chciał zdradzać kim jest osoba, na którą poluje. Kręcą ze sobą od dłuższego czasu i nawet mu zależy na tej relacji, co jest do niego strasznie niepodobne. Czyżby ślizgon się zabujał? - Nadal mają mi za złe wysadzenie doniczek z kwiatkami, wybicie szyby w oknie i lukrecjowe gryzki? - spytał zasmucony. Szwed tak strasznie lubił uprzykrzać życia jej rodzinie. Taka dziecięca zabawa. Koniec końców nikomu nie stała się krzywda, więc dlaczego nadal go nie lubią? - Jestem NAJLEPSZYM co cię w życiu spotkało - odrzekł, pewny swoich słów i napuszony jak paw. Z boku musiało wyglądać to przekomicznie. - A wracając na odpowiednie tory, to gdzie miałabyś ochotę się udać? - spytał, sięgając po szklankę i wypijając resztę.
Ciocia? No dobra. Mogłaby być całkiem niezłą ciocią. Tą, która nie tylko wysyła kartki, ale też najbardziej rozpieszcza! Taką, do której dzieci uciekają jak rodzice im nie chcą na coś pozwolić. Choć akurat Will raczej nie był surowy, więc pewnie też by na wszystko pozwalał swoim szkrabom. Biedna będzie ta jego żona. Albo mąż. Choć wtedy trudniej będzie o dzieci. -No powiedz. Obiecuję, że nie wydam Cię nikomu. To jakiś uczeń Hogwartu? Uczennica? - Jak na razie nie chciała dać za wygraną, aczkolwiek jeśli Will powie jej otwarcie, że nie chce o tym mówić, to na pewno nie będzie dopytywać dalej. Nie zmienia to jednak faktu, że obecnie była strasznie ciekawa! Z kim Willa ostatnio widywała częściej... Chyba nie było nikogo takiego. Albo nie zwróciła na to odpowiedniej uwagi. -Oczywiście, że tak - Odpowiedziała śmiejąc się cicho. Rodzina to ładne słowo. Szkoda, że u Titi wyglądało to średnio. Will miał okazję poznać Alice, czyli jej adopcyjną siostrę, oraz Chloe czyli kobietę, która ją zaadoptowała. Jej biologicznych rodziców sama nie znała i raczej nigdy nie pozna. -Mylisz słowa najlepszym i najgorszym - Nie da sobie wmówić tego, co to, to nie! Choć szczerze mówiąc uważała, że faktycznie poznanie Olusia było świetną sprawą i strasznie się cieszyła, że tak się stało. Życie bez niego byłoby puste. -Nie myślałam o tym, ale... Może Malediwy? Japonia? Jakieś ciekawsze miejsca! - Zaproponowała, a jej mina wskazywała na to, że ma dużo więcej pomysłów!
Jaka biedna żona? Z Willem miałaby jak w raju. A gdyby miał męża to wtedy adopcja, albo surykatka. A ta dalej swoje. Jak już się dowiedziała, to cholera nie odpuści. Uparciuch jeden. Szwed w dalszym ciągu zastanawia się czemu zadaje się z tą kobietą. A trzeba było trzymać język za zębami. Teraz mam za swoje - burknął w myślach. - To nie jest nikt z uczniów - odpowiedział. Może to naprowadzi dziewczynę na trop, że to ktoś z innej półki oraz, że to skomplikowana sprawa. Gdyby chodziło o kogoś innego, to Will sam z siebie by się rozgadał, a nie krył się z tym po kątach. Tak w zasadzie to Will chciałby to zachować w tajemnicy. Wie, że u Tori może liczyć na dyskrecję, ale mimo wszytko to nadaj dziewczyna, a dziewczyny plotkują i często o tych rzeczach, o których nie powinny. - Szlag, a ja ich tak strasznie luuuuubię - odparł, prychając śmiechem. Wszyscy domownicy zawsze robili kwaśne miny, gdy przychodził do Tori. Will nie musial potrafić czytać w myślach, by wiedzieć co o nim myślą, pewnie coś w rodzaju ''boże, to znowu on''. - Ale przyznaj, że życie beze mnie byłoby nudne - odparł z szerokim uśmiechem - Malediwy brzmią świetnie, ale tam leżelibyśmy tylko plackiem na plaży, albo pływali. Więc Japonia będzie lepszym pomysłem - odrzekł.
Surykatka mówisz? Połączenie surykatki z Willem wyglądałoby na prawdę uroczo! Aczkolwiek seks z nią mógłby być dość kłopotliwy, ze względu na to iż mieszka w ziemi i jest bardzo malutka. Ewentualnie mogli by sobie załatwić surogatkę, ale to inna kwestia (ad. ). Will zadaje się z Tori, bo Tori jest zajebista. Proszę bardzo, do widzenia, kropka. Po co wyciągać z tego jakieś inne ideologie? Zresztą, z tego samego powodu to ona zakumplowała się z Olusiem. On też był całkiem spoko! -NAUCZYCIEL?! - Zareagowała chyba trochę zbyt entuzjastycznie, więc szybko postarała się uspokoić. Ich kelnerka dziwnie się na nich spojrzała, a raczej to nie była jej sprawa z kim widuje się ślizgon - To nie fer. Realizujesz moje marzenia seksu z nauczycielem? - Mruknęła niezadowolona. Alice się spotyka z Nicholasem. Ten pewnie sobie Ramireza wyrwał, czy coś. A ona to co? Nie ma wolnych nauczycieli na tym świecie? -Musisz lubić Chloe, bo to wila przecież. Nie masz wyboru - Chyba do końca życia będzie mu wypominać, jak za pierwszym razem robił maślane oczy do jej adopcyjnej matki. Z czasem uodpornił się chyba na działanie jej czaru, bo w trakcie wizyt w domu reagował coraz słabiej, a ostatecznie nie widziała żadnej różnicy. Jakby Chloe wcale nie była zadziwiająco piękna. -Jak cholera nudne - Przyznała. No niech ma - Byłeś kiedyś w Japonii i będziesz potrafił się tam teleportować? - Zagaiła z ciekawością. W ten sposób mogliby przenieść się tam nawet teraz. Ona niestety nigdy nie miała okazji odwiedzić kraju kwitnącej wiśni, więc jedyna nadzieja w Olusiu.
Przejęzyczenie! Error w myśleniu, tyle. - Mów głośniej, żeby całe Hogsmeade słyszało, nie tylko ludzie w pubie - warknął na dziewczynę. Coś jej się powie i od razu wszyscy wiedzą. - Mam zamiar, ale nie chcę żeby osoby trzecie o tym wiedziały, więc z łaski swojej mów ciszej, do cholery - dodał. William nigdy nie sprawiał wrażenie, że na kimś może mu zależeć i miał gdzieś, czy ktoś inny wie o pannach albo chłopakach, z którymi robił różne rzeczy. A tu proszę. Szwed się zabujał. Tego świat jeszcze nie widział, Tori z reszta też. - Nadal będziesz mi wypominać, że śliniłem się na jej widok? Na szczęście tylko na początku - odparł, pokazując jej język. Uodpornił się na czary mary kobiety, albo po prostu nie był zainteresowany starą babą. - Wiedziałem! - rzucił triumfalnie. Czuł się jak dowódca wojska, które podbiło kolejne ziemie - Byłem i nie potrafię się teleportować. Chyba nie zapomniałaś, że nie zdałem egzaminu na teleportację. Nadaję się tylko do ONMS i eliksirów - odparł.
Thomas jak i Gabrielle pojawili się w zimowym pubie. Lokal ten był jednym z ulubionych Ślizgona a wszystko za sprawą dobrych trunków oraz wystroju. Zdjął więc swój płaszcz i powiesił go na wieszaku, pomagając towarzyszce z tą samą czynnością. Posłał uśmiech do kelnerki, dając jej znać by mogła zaraz podjeść do ich stolika. A jaki dla nich wybrał? Jeden przy ścianie, zapewniający pewną prywatność ale także oko na pozostałych gości. Dostrzegł oczywiście, że nie byli sami ale mu to w żaden sposób nie przeszkadzało. -Dwie szklaneczki ”Najlepszej Starej Whiskey Campbell'a"! - odparł i zajął miejsce. -To jaki plan na dzisiaj? Pijemy do momentu, aż żadne z nas nie będzie mogło wymówić poprawnie ani jednego słowa? Może mały konkurs, kto wytrzyma najdłużej? Czy jednak wolisz zacząć powoli i zobaczyć na czym będziemy stali za godzinę? - uśmiechnął się do niej, ukazując swoje mlecznobiałe zęby. Lubił jej towarzystwo, potrafił się przy niej rozluźnić i nie myśleć o niektórych problemach jakie miał typowy i nietypowy czarodziej w jego wieku. Poznali się zaś kilkanaście lat temu i ta znajomość od tamtej pory cały czas się rozwijała. Miała zaś charakter pozytywny co go wewnętrznie cieszyło. Może nawet dobrze, że nie było tutaj Eliota przy nich... ta dwójka niezbyt dobrze się ze sobą dogadywała mimo przynależności do tego samego domu. Swoją drogą, ostatnio nie widział go nigdzie. Czyżby gdzieś się zaszył? Jego sprawa i zarazem strata.. Kiedy dwie szklanki zostały podane, podniósł swoją i złożył toast: -A więc za udany wieczór i za najzajebistszych członków Slytherinu! - zaśmiał się i wziął pierwszy łyk. Skromność? Jak nie jak tak! Zawsze taki był i się tego nie wstydził.
- Przepraszam - Mruknęła już znacznie ciszej. To te emocje, chciały ją jak zwykle rozerwać, a walka z nimi czasem z góry stawiała ją na przegranej pozycji. Tak czy siak jednak otrzymała taką odpowiedź, na jaką liczyła. Will zabujał się w nauczycielu! Jakie to było słodkie. Miała nadzieję, że w tych swoich miłostkach nie zostanie zraniony. Szkoda by było, by ktoś go skrzywdził. Szczególnie, że taką osobę zabiłaby na miejscu. W końcu nie bez powodu była w gryfindorze. Swoich najbliższych broniła jak lew. -To i kilka innych rzeczy będę Ci wypominać do końca życia - Wystawiła język w stronę Olusia. On też miał kilka spraw, które mógłby jej wytykać, więc można powiedzieć, że są kwita. Tak czy siak jednak trudno było zapomnieć jego minę gdy pierwszy raz zetknął się z wilą. Z czasem przywykła do tego, jak to wygląda, ale i tak za każdym razem wkurzały ją reakcje chłopców gdy poznawali matkę. -Liczyłam, że jak się nie widzieliśmy to ruszyło coś w tym kierunku. Muszę Cię w końcu nauczyć - Cel tygodnia? Pomóc przyjacielowi w nauce teleportacji! W końcu nie musiał być bóg wie jak dobry z zaklęć czy transmutacji, by potrafić coś tak niezbędnego do życia. Dobrze, że ona potrafiła się też teleportować z innymi. Dzięki temu będzie w stanie ich przenieść tam, gdzie już była. -Tyle ślizgonów w jednym miejscu... To się może skończyć niezbyt dobrze - Skomentowała widząc, że do Pubu wchodzi Thomas i Gabrielle mocno zwracając na siebie uwagę.
Czy Gabby była osobą, która starała się na siebie kierować całą uwagę? Nie powiedziałabym. Na pewno na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie osoby niepozornej, skrytej, a może nawet nieśmiałej, chociaż tak naprawdę żadna z tych cech jej nie odpowiadała. O Boże, jak ona uwielbia się bawić! Chociaż nie mieszajmy w to wszystko Boga. W końcu nie jest osobą specjalnie wierzącą. Kiedy więc weszła, wraz z Thomasem, do pubu, rozejrzała się jedynie pokrótce po jego wnętrzu - ot tak, by zobaczyć jak wiele było w nim osób, zauważając przy tym kilka znajomych twarzy - jedną z nich była gryfonka, którą nieraz widywała na wspólnych lekcjach i siedzący wraz z nią ślizgon - tyle przynajmniej pamiętała. Nie znała ich na tyle, żeby się z nimi przywitać, toteż dosyć szybko straciła nimi zainteresowanie. - Uczynny jak zwykle - skomentowała z lekkim uśmieszkiem jego pomoc, posłusznie mu ją ułatwiając. Od dawna zastanawiało ją to, jak bardzo chłopak potrafił się zmieniać w stosunku do otaczających go osób. Wiedziała przecież, że traktował ją inaczej niż te wszystkie inne koleżanki, znali się bardzo długi, mieszkając w Hogwarcie dorastali ze sobą, mogli na siebie liczyć. W pewnym momencie Gabby zagubiła się jednak w stosunku do niektórych jego samolubnych czynów, starała się z nim o tym rozmawiać, najczęściej z miernym skutkiem. I sama zachowywała się jak egoistka, bo często wcale wystarczająco go nie naciskała, mimo iż miała później, za każdym pojedynczym razem, wyrzuty sumienia. Krótko mówiąc - nie pochwalała jego różnych występków, ale nie robiła z tym tyle, ile mogłaby zrobić. To chyba było jeszcze gorsze. Oboje mieli natomiast dawno zawartą ze sobą umowę - nigdy nie wykorzysta na niej żadnej ze swoich sztuczek. I jak na razie tej obietnicy utrzymywał, albo robił to tak dobrze, że nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że z tego korzystał. Prędko zajęła miejsce za Thomem. Miała na sobie prosty, siwy sweter z dekoltem w serek. - Ha! Przecież wiesz, że i tak wygrasz - parsknęła, odgarniając grzywkę - Nigdy nie wygram z facetem w piciu - dodała. Miała zresztą rację - nieważne jakie by miała chęci, jej ciało mówiło coś zupełnie innego. Ani nie ważyła za dużo, ani biologia nie była po jej stronie. Była całkiem zdana na porażkę, niestety! I o ile z Madds sprawa miała się zupełnie inaczej, to właśnie Thomas najdłużej pozostawał tym trzeźwym, co nie oznaczało, że to nie ona musiała mu najczęściej pomagać w opuszczeniu knajpy. - Trzeba było tutaj zabrać z nami Madds, wtedy nie byłabym na tak straconej pozycji - paplała, chociaż i tak wiedziała, że raczej nie wyciągnęłaby jej w tej chwili na zewnątrz. Swoją drogą, ciekawego co teraz robiła? Gdy tylko pojawiły się przed nimi szklanki, natychmiast wzięła pierwszy łyk alkoholu, czując jak przez jej układ pokarmowy przepływa gorąco. No dobra. Nie każdy czarodziejski alkohol był zły. Jedynie lokal w którym przebywali miał jakiś... Nie taki klimat. Czuła się w nim trochę jak na pierwszym lepszym korytarzu w Hogwarcie. To pewnie przez te obrazy. - Co u ciebie? - stanowczo za długo siedziała cicho - W ogóle, nie opowiadałam Ci jak dzisiaj Melchek dostał kolejny szlaban. Wiesz, ten krukon co mu tylko głupie pranki w głowie - słowo "pranki" wzięła właśnie od Melchiora. I tak często zaczęła go używać, że już nawet nie zwracała uwagi na to, że ktoś mógł tego nie rozumieć - Jest gorszy od Irytka-srytka. Widziałam go w sali wejściowej z tym jego głupim uśmieszkiem, wiesz, tym co zawsze... A obok niego nauczyciel, i jak się nie wydrze! Wyglądało na coś poważnego, w sumie bardziej niż zwykle, bo przecież od kilku lat to tylko ręką machną i tyle. Ciekawe, co w ogóle znowu zrobił, wiesz może? - tak naprawdę to musiała po prostu coś powiedzieć. Temat może nie najlepszy, ale w sumie to tego dnia nie widziała nic lepszego. A przecież kto jak kto, ale Thomas wiedział doskonale, że nie potrafiła usiedzieć zbyt długo cicho! I to on musiał tutaj zapanować nad sytuacją i zmienić tory rozmowy.
Raczej nie zapowiada się na to, żeby William miał zostać odrzucony, choć nigdy nic nie wiadomo. Ale bądźmy dobrej myśli. Gdyby ktoś, go skrzywdził to pierwszą osobą, do której się z tym zgłosi, będzie oczywiście jego najukochańsza przyjaciółka Tori. - I to oczywiście te najgorsze. Jakbyś nigdy nie mogła mi wypominać nic dobrego – mruknął pod nosem, strzelając małego focha. Pomimo tego, że Will też miał asa w rękawie, to nie wyciągał go tak często jak robiła to gryfonka. - Coś ty! Przecież wiesz, że sam się nie nauczę. Jestem zbyt leniwy – odparł, wzruszając ramionami. Will już nie raz usłyszał, że przez swoje lenistwo niczego w życiu nie osiągnie. On sam nie wiedział co chce robić w życiu a co dopiero cokolwiek osiągnąć. - Ta, jakby nie było innych pubów w okolicy. No trudno. Olej ich – rzucił, nawet nie zerkając na uczniów z domu Slytherina. Wstał powoli, biorąc pustą szklankę. - Idę po jeszcze. Wziąć ci to samo?
Uśmiechnął się do towarzyszki, kiedy to skomentowała jego drobny dżentelmeński gest. -Jak Ty mnie dobrze znasz.. - zaśmiał się i znaleźli się już przy stole. Oczywiście Gabrielle musiała wypomnieć, że nadciągająca walka nie jest równa. Doświadczenie może i mieli podobne, jednakże masa ciała swoje robiła. Kto miał przewagę? Oczywiście osobnik płci męskiej. Czy jednak zepsuło to zabawę? Nic a nic. W najgorszym wypadku, on się schleje do nieprzytomności a panna Sterling później pomoże mu dotrzeć do łóżka.. bądź na odwrót. Byli gotowi na takie poświęcenia a wszystko za sprawą znajomości, którą nawiązali już lata temu. Oczywiście zaczęło się niewinnie, tu pomoc na zajęciach, tam jakaś przysługa.. aż zrodziło się w częste wspólne przesiadywanie chociażby w lochach Slytherinu. Thomas akurat spoglądał na nią zdecydowanie inaczej niż na inne kobiety, może to był powód, dla którego tak mocno się powstrzymywał by jej nie kontrolować. Nie czuł jakiejkolwiek potrzeby by narzucać swoją wolę. Relacja ta więc można by rzecz była w zupełności naturalna i dobra. Rówieśniczka jednak była świadoma niektórych poczynań swojego przyjaciela i nie zawsze to popierała. Częściej jednak okazywała to miną niż głośnym sprzeciwem. Powód? Może nie chciała zranić jego uczuć lub wywołać jakieś presji. Czy jednak Ecclestone miał problem? Całkiem możliwe. Zdolność ta została przekazana mu przez matkę, która sama również była całkiem zaradną czarownicą. Doskonale wiedziała do czego można było to wykorzystywać ale niespecjalnie wstrzymało ją to, by nauczać swojego jedynego syna. Chciała dać mu niezbędne narzędzie, by uczynić własne życie lepszym. Sama w końcu zdobyła przez to męża czystej krwi i właściwą pozycję majątkową i społeczną. Młody mężczyzna był tego świadom ale nie mówił nic ojcu i nie wtrącał się w tę relację. Fakty te jednak były dostępne tylko dla niego samego, nie rozpowiadał o tym nawet swoim najbliższym... Wsłuchał się oczywiście w opowieść co do pewnego krukona, ale zrobił pewną minę, która wskazywała o braku kojarzenia takiego człowieka. Skupiał się bardziej na swoim bliskim gronie oraz na przedstawicielkach płci pięknej wszystkich domów. Jedynym osobnikiem, który wychodził poza rejon Slytherinu i był samcem, którego nie tylko tolerował ale i osobiście lubił był Aidan. Mieli więc swoją mała grupkę wzajemnej adoracji. Oczywiście Thomas wyłapał fragment, gdzie jedynie było to wejście do nawiązania rozmowy. Szybko więc przejął pałeczkę, co było zresztą wpisane w jego charakter: -A ja muszę się przyznać, że poznałem ostatnio pewną członkinię Hufflepuffu.. - zaczął by wziąć łuk trunku -Początkowo byłem do niej dość negatywnie nastawiony, no to kto na poważnie bierze ten dom.. - zaśmiał się, wiedząc doskonale, iż ta wie o czym mówi. Puchoni cieszyli się najmniejszą popularnością i często wiele jednostek ze Slytherinu uważa, że trafienie tam to byłaby najgorsza kara jaka mogłaby spotkać czarodzieja lub czarownicę -Jest jednak w niej coś wyjątkowego.. dlatego przełamałem się i zobaczymy, czy coś wyjdzie z tej relacji. - uśmiechnął się, przypominając sobie wspólne chwile z Sunny. -A jak tam u Ciebie? Masz kogoś na oku? Czy w końcu jakiś student nabrał odwagi by podejść i wzbudzić Twoje zainteresowanie? - wyszczerzył białe zęby w zadowoleniu, jakby ją celowo prowokując. Olał oczywiście całą resztę osób w pubie, nie liczyli się.
Na szczęście Thomek szybko załapał, że był to doskonały moment na zmianę tematu rozmowy. Gabby przecież doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej mało obchodził go jakiś tam krukon, na którego praktycznie wcale nie zwracał uwagi! Oczywiście w przeciwieństwie do niej - jej wrodzona chęć obserwacji sprawiała, że wiedziała wiele, chociaż w przeciwieństwie do wielu jej rówieśniczek, nie miała ona w zwyczaju bez przerwy każdego obgadywać. Melchek był wyjątkiem - w końcu go znała. Po prostu zapominała czasami, że nie tyczyło się to wszystkich z jej otoczenia. - Mówisz? - spytała natychmiast, gdy tylko usłyszała wzmiankę o jego nowej koleżance z Hufflepuff. Akurat w tym nie było zupełnie nic dziwnego, chociaż mogłaby się wciąż dziwić, w jaki sposób po tylu latach wciąż potrafił poznawać nowe osoby! No dobra... Ona też każdego nie znała. Ale nie była Thomem! - Serio jest z Hufflepuffu? - zachichotała, jakby było to coś zabawnego. W rzeczywistości, nie należała do tego rodzaju ślizgonek, które traktowały pozostałe domy z góry. Fakt, była pewnego rodzaju rywalizacja, ale nic poza tym. Z drugiej strony, w żartach na temat tego domu nie było nic złego. Tak się akurat przyjęło, że ten dom jest uznawany za ten "najgorszy", bo mówi się, że trafiają tam wszyscy ci, którzy nie mogą trafić do pozostałych trzech. Ot taka tradycja. - Czyli, ten... Nie tylko seksy? - spytała z udawanym zdziwieniem, co było w jej ustach po prostu żartem. Ot zwykłe, koleżeńskie przekomarzanie się. Gabby żyła w przeświadczeniu, że w głowie każdego faceta było tylko to, żeby się z kimś przespać. Stereotyp, którym bardzo lubiła się kierować i chyba aż tak bardzo się co do niego nie myliła, prawda? Po latach znajomości wiedziała przecież, że Thomas lubił wszelkiego rodzaju przyjemności, no i o tym, że miał różne znajomości. Miała swoje wtyki. No ale tak czy inaczej, niczego tutaj nie miała zamiaru sugerować. - Weź nie przesadzaj - kontynuowała, z nutą drwiny w głosie - Bo jeszcze pomyślę, że wejdziesz w stały związek. Nie jestem gotowa na taki szok - po tych słowach wzięła kolejny łyk trunku. W tym czasie starała sobie przypomnieć, czy widziała go ostatnio w towarzystwie jakiejś puchonki. Cóż, na próżno! - Nikt nie jest godzien mojej zajebistości - wyszczerzyła ząbki w odpowiedzi na jego pytanie. Spodziewała się go! No bo przecież kiedy on sobie balował, ona wciąż była prawie wieczną singielką. Chociaż, prawdę mówiąc... Myślała kiedyś o siedzącym przed nią chłopaku. Oh, nie było tajemnicą, że jej się podobał! Znaczy było, ale nie wmawiała sobie, że tak nie było. Kilka lat wcześniej, była nim zauroczona - i to nie z powodu żadnego uroku czy eliksiru! Żadne z nich nie zrobiło jednak nic w tym kierunku. A ona postanowiła myśleć o nim bardziej jak o dobrym znajomym. I jak to z zauroczeniem bywa, po jakimś czasie przeszło. Choć nadal był bardzo przystojny. - Zresztą, znasz mnie - machnęła dłonią, niby od niechcenia - Dopóki się nie upiję, to nie będę miała na tyle odwagi żeby do jakiegokolwiek podejść. Jakby w klasztorach mieli imprezy i alkohol, to już bym tam wstąpiła - zażartowała, wiedząc, że i tak tymi słowami nikogo nie oszuka. Oh, przecież było wiadomo, że to wszystko przez tę bańkę, którą siebie ciągle otacza! Ciężko z nią o zawarcie znajomości.
Thomas zaśmiał się słysząc odpowiedzi przyjaciółki. Poprawiała mu humor swoją obecnością i charakterem. Oczywiście nie mógł jednak pozwolić, by ostatnie zdanie miała ona, co to, to nie. -A wiesz, może coś poważniejszego a może tylko seksy.. w tej kwestii jestem tak niezdecydowany, jak Ty w co się rano ubrać. - uśmiechnął się złośliwie -Zobaczymy co z tego jeszcze wyjdzie. - nie chciał dodawać, że może mu się tamta dziewczyna jednak szybko znudzić, nie wypadałoby wkurzać Gabrielle, nie po to tu przyszli. -Dobrze, że jesteś świadoma swojej wartości. Także z niecierpliwością czekam, aż ktoś się w końcu okaże godzien. - wziął szklankę do ręki i napił się jednego łyka trunku -Czyli innymi słowy musimy Cię upić, byś się trochę rozerwała? - wyszczerzył zęby -Spodziewaj się przypływu kolejek! - podniósł rękę, sygnalizując barmanowi i kelnerce, że rachunek będzie otwarty. -Jakieś szczególne preferencje? Wzrost? Budowa? Kolor włosów? Przydział do danego domu? - pytał, będąc ciekaw w czym ta tak naprawdę gustuje. Być może alkohol pozwoli jej się zrelaksować i trochę wyrzucić z siebie jakieś pikantne szczególiki.
Izzy weszła do klubu krokiem tak pewnym i zdecydowanym, że jakiś drobny czarodziej uskoczył jej z drogi. Blondynka miała ochotę porządnie się napić. Cała ta sprawa z nową szkołą, nowym krajem, nowym domem, a nawet nową pracą... Zapewne wiele osób dorzuciłoby, że od razu "nowa ja". Ale Izzy wcale nie chciała się tak zmieniać. Już raz to zrobiła z przymusu, więc czy da się w ogóle poprawić perfekcję? Zarzuciła swoimi białymi włosami, podchodząc do baru. Pogoda wcale jej nie raziła, bowiem z różdżką pod ręką co chwila odnawiała rzucone na siebie zaklęcie ocieplające. To dlatego miała na sobie króciutką czarną sukienkę ze srebrnym suwakiem z przodu, niemalże kuszącym do rozpięcia. Jej styl był dość oczywisty - czarne botki na wysokim obcasie, czarna szminka i oczy tak podkreślone, jak tylko dało radę. Oparła się o bar i zastukała w niego długimi, zadbanymi paznokciami. Wypatrzyła sobie na ofiarę przystojnego barmana, który uwijał się w pracy. Zdecydowanie wyglądał na kogoś, z kim Izzy mogłaby spędzić trochę czasu. - Macie Łzy? - Spytała nieznajomego. Trochę kusił ją Malinowy Znikacz, ale nie chciała aż tak szybko odpaść. Uważała, że ma dość mocną głowę - ale i tak była tylko człowiekiem. Usiadła na wolnym krześle barowym i założyła nogę na nogę, wyłapując spojrzenie jakiegoś czarodzieja siedzącego przy pobliskim stoliku. Uraczyła go jedynie swoim beznamiętnie chłodnym spojrzeniem, po czym przekierowała całą swoją uwagę na barmana. Pewnie było po niej widać, że życie zrzuciło jej sporo na głowę...