Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Pub przy dworcu kolejowym

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość


Drake Bennett
Drake Bennett

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 301
  Liczba postów : 240
http://czarodzieje.org/t4899-drake-bennett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4902-drastyczna-poczta
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyCzw 23 Maj - 10:58;


Pub przy dworcu kolejowym

Powrót do góry Go down


Holly M. Wade
Holly M. Wade

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 104
  Liczba postów : 246
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5549-holly-marilyn-wade
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5559-erni
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptySro 12 Cze - 14:47;

Holly już dawno nie czuła tego specyficznego dreszczyku emocji, który napawał pewnym lękiem, ale w dość pozytywnej odmianie. Można by to nazwać podekscytowaniem. Tak, zdecydowanie była poruszona. Zresztą jak zawsze, gdy planowała zrobić coś co najmniej głupiego.  
Nie żeby taki stan rzeczy ją jakoś szokował, czy nawet zawstydzał. Jasne, trochę lat już na koncie miała i była dojrzała, ale jeśli chodzi o niecodzienne przygody i lekkomyślne akcje.. ekhm, cóż. Nikt nie jest idealny, co?
Nigdy specjalnie nie unikała kłopotów, nawet gdy była ich dogłębnie świadoma. Była z tych, co wolą stawiać czoła wszelkim przeciwnościom, a ucieczka od nich to czysta hańba. Czyżby dlatego trafiła do domu szlachetnego Godryka? Dumy to jej nie brakowało, oj nie. Wizja tego, co zamierzała niedługo zdziałać, wzbudzała w niej ochotę wybuchnięcia śmiechem.
Weszła do baru, rozglądając się. Świeciło pustkami, ale to nawet lepiej. Teraz niepotrzebny był jej tłum. Prawdę mówiąc, Wade po raz pierwszy znalazła się w tym budynku. Szału nie ma, pewnej części ciała nie urwało.  Aczkolwiek trzeba było przyznać, że ów pub miał swój potencjał – sprawiał wrażenie całkiem przytulnego.
Ciemnowłosa czarownica usiadła przy dużej szybie, wyglądając na ulicę. Miała nadzieję, że Dex ruszy ten swój uwielbiany przez fanki tyłek i zjawi się stosunkowo szybko. W sumie to dawno nie było okazji, by spędzili czas tylko we dwoje. Zazwyczaj spotykali się w jakiś spontanicznych okolicznościach, wśród innych znajomych, albo w ogóle nie mogli wyskrobać  dla siebie choćby sekundy. W końcu każdy zajęty był własnymi sprawami i obowiązkami. Nie zmieniało to jednak faktu, że Holly bardzo lubiła towarzystwo Vanberg’a i w ich relacji czuła się swobodnie. Oczywiście nie raz miała go tak dosyć, że najchętniej dałaby mu w twarz, ale takie kryzysy nie następowały wybitnie często. (na szczęście!)
Dziewczyna westchnęła, zaszczycając spojrzeniem barmana o ostro rozbierającym spojrzeniu. Obleśny uśmieszek na jego twarzy przekonał ją do obserwacji drzew za oknem. Trzeba było przyznać, że pogoda stwarzała idealne warunki do pobytu w Londynie. Słońce nieźle prażyło, delikatny wiaterek kołysał liśćmi. Napisałaby o tym poemat, gdyby tylko umiała. I chciała.
Poprawiła ułożenie długich włosów na plecach i przez chwilę pożałowała, że założyła te szorty, bo wzrok barmana dosłownie wypalał w niej dziury.
Powrót do góry Go down


Dexter Vanberg
Dexter Vanberg

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 2342
  Liczba postów : 1897
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2680-dexter-vanberg#91111
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2721-dexterkowe-lisciki
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7160-dexter-vanberg#204285
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Administrator




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptySro 12 Cze - 15:28;

Unikanie kłopotów, nawet posiadając pełną świadomość, że definitywnie się w nie popadnie, nie było domeną Vanberga. Trudno niekiedy stwierdzić, czy nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji, czy też po po prostu absolutnie je ignorował. Wszakże owszem, bywał bezmyślny, ale i często najprościej w świecie klasycznie wzruszał ramionami na ewentualność ich wystąpienia. Wywinie się. Albo, co ma być to będzie, przynajmniej coś się wydarzy! Tak, tak, najważniejsze by było ciekawie. Cokolwiek to pociągnie za sobą, jest nieistotne. Później będzie się martwić. Albo i nawet nie! 
To prawda, od jakiegoś czasu nie miał zbyt wielu okazji przebywać w towarzystwie uroczej Holly, co wynikiem było po prostu natłoku innych zajęć, zapewne u nich obojga. Na przykład taki Vanberg ostatnio rozbijał się po Rumunii opiekując smokami! No, nie tylko oczywiście. Wracając jednakże do tematu Gryfonki, list od niej trochę go zaskoczył. Najzwyklej w świecie zakładał, że w końcu wpadną na siebie i pogadają, tymczasem najwyraźniej miało być inaczej! Londyn? Czemu nie?! Prawdę powiedziawszy wypady do Angielskiej stolicy wciąż były jednym z jego ulubionych zajęć, szczególnie odkąd miał mieszkanie na Tojadowej (nieważne, że autorce wciąż nie chce się znaleźć zdjęć, by oficjalnie je założyć!) i odkąd wprost pokochał imprezowanie w owych czterech kątach. Prawdę powiedziawszy jego piękne mieszkanko już nie było tak idealne jak w pierwszych dniach, bo doznało kilku uszczerbków poprzez gości słodko upojonych alkoholowymi mieszankami, ale nie, absolutnie go to nie martwiło! Dom bez widocznych zadrapań nie byłby w jego stylu. 
Przyodział czerwone rurki, zwykłe trampki i po prostu jedną z koszulek z zespołem, tym razem z Fatalnymi Jędzami, takim postanowił być dobrym synem, by promować muzykę ojczulka! Albo po prostu nie miał czystych innych bluzek, nieważne. Tak też superancko wystrojony udał się pierw do Hogsmeade, a stamtąd teleportował się do Londynu. Jak cudownie, że mimo swych niewyobrażalnych braków w magii, pięknie potrafił się teleportować! Bar dość szybko odnalazł, przypuszczam, że miał wrodzony talent do wyszukiwania spelun (chociaż w sumie wnętrze tego miejsca nie prezentowało się aż tak tragicznie!), raz dwa więc wszedł do środka, gdzie też szybko dostrzegł pannę Wade. 
- Przybywa twój wybawca - rzekł na powitanie dając jej buziaka w policzek i lekko się kłaniając. - Już za samo pojawienie powinienem mieć jedno życzenie do wykorzystania. Ale przechodząc do rzeczy, jakie to masz plany co do mnie? - zapytał przyglądając się swojej towarzyszce i oceniając, że bardzo ładnie dziś wygląda. Ach, jaki on był wspaniały, że tak grzecznie postanowił się tu zjawić, gdy napisała, że go potrzebuje. Chyba w sumie i tak nie miał ciekawszych planów. Tak czy owak, powinien dostać nagrodę, medal, albo właściwie w ogóle jeszcze inną formę podziękowania!

// i tak przy okazji, list napisałaś w złym temacie, sama do siebie! xd 
Powrót do góry Go down


Holly M. Wade
Holly M. Wade

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 104
  Liczba postów : 246
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5549-holly-marilyn-wade
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5559-erni
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptySro 12 Cze - 19:14;

Wade chyba jeszcze nigdy nie była tak zadowolona z widoku nadciągającego ku niej Vanberg’a. Wręcz podskoczyła z miejsca, odpowiadając na jego powitanie uśmiechem numer pięć.. A nawet sześć.
- Mój rycerzu. – uhonorowała go tym znakomitym tytułem, po czym także cmoknęła przelotnie jego policzek. Z satysfakcją zauważyła zniknięcie barmana na zapleczu. O proszę, Dex lekarstwem na wszystkie nieprzyjemności! Swoją drogą wyglądał całkiem przyjemnie dla oka.
- Oj nie przesadzaj, oboje wiemy, że i tak nie miałeś nic do roboty. A nawet jeśli miałeś, przebywanie w moim towarzystwie jest znaaacznie ciekawsze. – uniosła brew w typowy dla siebie sposób. No tak, powinna teraz przejść do jakichś wyjaśnień. W końcu sprowadziła go tutaj w konkretnym celu. Gryfon pewnie zacznie się śmiać, jak już zdradzi mu, o co chodzi. Albo napali się na tę akcję równie mocno, jak ona. Mógł też pozostać obojętny. Okej, dosyć tych spekulacji. Pora się przekonać.
- Wiesz o sekretnym przyjęciu, prawda? – spojrzała na niego bacznie spod wachlarza czarnych rzęs. Powinien wiedzieć. Temat imprez zawsze jest numerem jeden na ustach uczniów i studentów. Zwłaszcza wtedy, kiedy te imprezy odstają od reszty i wyróżniają się czymś. Na przykład niebanalnym pomysłem na organizację.
- Dostałam zadanie. I to naprawdę fajne. – Nie, nie mogła po prostu powiedzieć od razu o co chodzi. Chciała wprowadzić trochę napięcia. I odrobinę podroczyć Dex’a. Przecież nie byłaby sobą, gdyby tego nie robiła. Wade uznała droczenie i drażnienie innych za swoją życiową misję, którą z wielkim oddaniem wykonywała każdego dnia.
- Musiałam kogoś ze sobą zabrać. Naprawdę nie wiem, po co, przecież to łatwizna, ale skoro już był taki warunek, to pomyślałam o Tobie. – wzruszyła niewinnie ramionami, a wreszcie, decydując się nie przeciągać dłużej tej wrażliwej struny, wypaliła :
- Mam włamać się do mieszkania nauczyciela i je zdemolować. I wiesz co? Wybrałam Abernathy'ego. Nigdy go nie lubiłam. Okej, to idziemy? Możesz tylko stać i nic nie robić. Ja się wszystkim zajmę. Ooo jak ja się wszystkim zajmę! – uśmiechnęła się łobuzersko, a po chwili spoważniała. Stanęła twarzą w twarz z towarzyszem. Nawet uniosła się na palcach, by dodać sobie animuszu. I zrównać się z nim troszeczkę.
- Wchodzisz w to?
Niejeden speszyłby się pod tym spojrzeniem, doskonale zdawała sobie z tego sprawę.



__
hahah! no tak to jest, jak się nie myśli o tym, co trzeba xd
Powrót do góry Go down


Dexter Vanberg
Dexter Vanberg

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 2342
  Liczba postów : 1897
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2680-dexter-vanberg#91111
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2721-dexterkowe-lisciki
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7160-dexter-vanberg#204285
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Administrator




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptySro 12 Cze - 21:24;

Och, och, na jaki piękny tytuł sobie zasłużył! Oczywiście w pełni do niego pasował. Rycerz Dexter. Spójrzmy prawdzie w oczy, która dziewczyna nie marzyłaby o tak wspaniałym wybawicielu? Dzielny, piękny, pożądany... a te wszystkie cechy bardziej pasujące do czarnych charakterów, już przemilczmy! Był przecież wspaniałym odważnym Gryfonem, gotowym pędzić na pomoc potrzebującym. Szczególnie jeśli kryło się za tym widmo interesującej nagrody!
- Jakoś te tłumy bijące się o moje towarzystwo będą musiały wybaczyć ten trudny do odparcia wybór - odparł lekko się uśmiechając i wzruszając przy tym ramionami, jakby na znak "no trudno, tamci się nie liczą!". No bo jasne, bili się tu o niego, a on po prostu nagle oświadczył, że nie, że idzie na spotkanie z Holly! Tak, tak, właśnie tak to wszystko wyglądało. Bo wcale właśnie nie walał się po łóżku, zastanawiając co ma z sobą począć na dobry początek, gdy odwiedziła go tajemnicza sowa z listem. Właściwie, cóż za szczyt lenistwa, pisać list do kogoś kto ma dormiotorium obok! Ach Ci leniwi uczniowie.
Vanberg na krótką chwilę jakże poważnie się zamyślił, słysząc o tajemniczej imprezie. Sam nie był pewien czy coś mu się obiło o uszy. Właściwie to tak, chyba tak. Tylko, że czemu on właściwie nie wziął w tym udziału? Coś mu nie grało. On i rezygnacja z imprezy? Dopiero z kolejnymi słowami brunetki wszystko stało się dla niego jasne. Po prostu był leniem i nie chciało mu się robić zadań, żeby dostać się na imprezę. Powinni go jako gościa honorowego zapraszać, a nie, jakieś zadania jeszcze. Pff. Ależ on był rozpuszczony!
- Nono, coś tam kojarzę, super misje za super imprezę - powiedział przytakując i tak naprawdę czekając do czego właściwie Holly zmierza. W gruncie rzeczy Dex nawet nie wiedział jakiego typu zadanka są rozdzielane dla potencjalnych uczestników.
- Jestem zaszczycony, że zjawiam się w twych myślach jako pierwsza osoba z którą zamierzasz szaleć po Londynie, robiąąąąc..? - Rzekł przeciągając ostatnie słowo, tym samym chcąc nakłonić Holly w końcu do tego, by mu wyjawiła o co w tym wszystkim chodzi, bo przeciągała to niemiłosiernie. I aż się głośno roześmiał słysząc o co chodzi. Nooo, ależ pomysłowy organizator się trafił. Aż przebiegło mu przez myśl, cóż do wykonania ma reszta uczestników. Może serio powinien był wcześniej przemyśleć dołączenie?
- ... burdel - dokończył poprzednie zdanie trafnie ujmując to co Gryfonka zamierzała zaraz uczynić. - Ten od Quidditcha? Jest znacznie gorszym znajomym niż ty, a na dodatek nie tak ładnym, a i czasem działa mi na nerwy - wymienił najważniejsze aspekty ciężko się przy tym zastanawiając (chociaż decyzję podjął od razu), a zaraz po tym uważnie mrużąc oczy przy wpatrywaniu się w te należące do panny Wade, która to zbudowała chwilę pełną napięcia, oczekując od niego odpowiedzi. Pełna powaga, chwila wahania...
- Wchodzę. Urządźmy mu mieszkanie po naszemu - odpowiedział niczym twardziel z "Chłopców z Maskami", czy innego tego typu przedstawienia, łapiąc Gryfonkę za rękę gotowy ruszyć z nią na podbój świata, ewentualnie po prostu mieszkania Mylesa. Byli po prostu jak Bonnie i Clyde!
Powrót do góry Go down


Holly M. Wade
Holly M. Wade

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 104
  Liczba postów : 246
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5549-holly-marilyn-wade
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5559-erni
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyCzw 13 Cze - 17:21;

Śmiech Dex’a od razu uszczęśliwił wyczekującą reakcji Holly. Już nawet nie musiał potwierdzać udziału, błysk w jego oczach mówił sam za siebie. Miała go, si.
Miło było wiedzieć, że może liczyć na obecność tegoż młodzieńca podczas niecodziennego zadania. Ah, teraz pozostała tylko kwestia zabrania się do roboty, co napawało Wade uczuciem jeszcze większego podekscytowania, o ile było to możliwe. Dajcie dziecku okazję do demolki, no naprawdę..
- Widzisz, masz wystarczające powody do współpracy. – stwierdziła z ważną miną, kiwając z przekonaniem głową. Próbowała znaleźć na tę okazję odpowiednie powiedzonko, ale ciężko z tym było. Istniały w ogóle jakieś przysłowia o mieszkaniach? Pewnie tak, ale obecnie jakoś nie mogła sobie żadnego przypomnieć. I to jest właśnie ten ból życia – wiedza ulatnia się z głowy właśnie w tym momencie, kiedy jej potrzebujesz lub chcesz nią błysnąć.
Słysząc jeszcze słowną zgodę udziału z ust towarzysza, Holly z dziką radością rzuciła się mu na szyję, tym razem zaszczycając buziakiem jego drugi, dotąd niedoceniony policzek.
- To będzie świetne. – uśmiechnęła się cwaniacko, zerkając na Dex’a. Przybrał minę jakiegoś gangstera, więc postarała się, by odzwierciedlić coś podobnego na swojej własnej twarzy. Teraz mogliby zagrać w jakimś mrocznym przedstawieniu.  Coś w stylu Arnolda Profesjonalisty. Ooo tak! Wade kochała tę sztukę i mogła oglądać ją na okrągło.
- Dobra, partnerze. Nie ma co tak stać. – poruszyła ręką, za którą ją trzymał, by pociągnąć go ku wyjściu z pubu.
- Rozwalmy coś.
Dwa wyrazy, a sprawiały tak ogromną radość!






klik
Powrót do góry Go down


Shirley Williams
Shirley Williams

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 22
  Liczba postów : 24
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6340-shirley-williams#177969
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyWto 30 Lip - 12:39;

Panna Williams była w iście imprezowym nastroju. Chciała pić, brać, niszczyć i tracić pamięć. No, może nie tak, żeby obudzić się bez ubrań na wybiegu dla lwa z londyńskiego zoo. Ale zdecydowanie miała ochotę na sporą dawkę zabawy. Wszak był koniec wakacji, nadchodziła ostatnia klasa, jeśli nie wyszaleje się teraz, to kiedy? Och, oczywiście, że w roku szkolnym… Ale teraz niemal opętało ją poczucie kończącej się wakacyjnej wolności.
Praktycznie wtargnęła do baru z wypiekami na twarzy, szła szybko, a wcześniej troszkę się pogubiła. Ale dotarła! Chyba nawet przed czasem. Zerknęła na kanapę, potem na bar, potem znowu na kanapę. Tak, siedzenie przy barze będzie najbardziej adekwatne do jej buńczucznego charakteru. Poderwie barmana, a potem zrobią z dziewczynami jakąś rozróbę. Zdjęła kurteczkę i rzuciła ją na siedzenie obok siebie. Następnie jej wzrok spoczął na półkach z alkoholami. A gdyby tak zacząć z grubej rury? W sumie nie pojechała do Japonii, zatem nie skosztowała regionalnego wina ryżowego. Dwa tygodnie wakacji spędziła z przyjaciółką w Irlandii – chodziła do barów, piła najlepsze piwo na świecie, a potem śpiewała do piątej nad ranem z równie pijanymi co ona Irlandczykami. Przeważnie spędzała godzinę w kącie na podłodze, płacząc, że nie dany był jej ten cudowny irlandzki akcent. Potem zabrała ukochanego braciszka na słoneczne wybrzeża Florydy, ot, parę dni, pomysł ich ojca. A reszta wakacji? Jedyny w swoim rodzaju Amsterdam – na przemian wyciszenie, jeżdżenie rowerem po wąskich uliczkach, siedzenie w kawiarenkach i dzikie branie życia garściami, objawiające się w „imprezingu ostatecznym”. Zwariowane życie Shirley Williams. Na ostatni tydzień wakacji ona i Elbert przylecieli do Londynu (Shay uwielbiała latać samolotami, więc wykorzystywała możliwość przemieszczenia się z miejsca na miejsca za pomocą tego właśnie środka transportu zawsze, kiedy nadarzyła się ku temu okazja) i zatrzymali się w ładnym hotelu. Jeszcze nie miała pomysłu na to, jak ukryje przed tatą braki w barku, w którym alkohole były niesamowicie drogie. W końcu to on otrzyma rachunek za pobyt… nieważne! Trzeba się bawić.
Wracając do alkoholi dostępnych w miejscu, do którego właśnie poniosły ją nogi – piwo, wino, jakiś drink? Zmrużyła oczka, a na jej oblicze wstąpił bardzo szeroki uśmiech. Barman podszedł do niej i zapytał, co podać.
- Mam ochotę na tequilę. Silver. Nie będę się bawiła po burżujsku od samego początku. – Puściła mu oczko, po czym rozpuściła włosy. Zatęskniła za Meksykiem, w którym była na wakacjach dwa lata temu. Dla tatusia była niewinną piętnastolatką, ale co mogła robić, kiedy wychodziła gdzieś na noc? Westchnęła i zawiesiła spojrzenie na barmanie. Przystojny brunet. Tak.
Powrót do góry Go down


Arienne Levittoux
Arienne Levittoux

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 346
  Liczba postów : 542
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6136-arianne-rose-levittoux
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6150-belzebub
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7179-arienne-levittoux#204370
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyWto 30 Lip - 14:39;

Koniec wakacji? Ale jak to? Dlaczego? Po co? Wytłumacz mi to?... Na pewno wszystkie osoby w hogwarcie żałują, ze ten magiczny, letni czas tak szybko minął. Ari do nich również się zalicza, choć ona ten rok widzi przez pryzmat prób z zespołem, imprez i oczywiście egzaminów, których najprawdopodobniej nie zda, taka z niej 'zdolna' czarownica. Co jednak rozpaczać? Trzeba brać życie garściami, cieszyć się chwilą! Nie można egzystować, to prawie tak jakby się w ogóle nie narodzić. Smaki życia... Po orientalnej Japonii chyba czas najwyższy ich zasmakować. Koniecznie!
Levittoux doskonale wiedziała na którą i gdzie ma być. Trochę irytował ją fakt, że znalezienie odpowiednich ubrań na taką imprezkę graniczy z cudem, ale to już inna sprawa. Choroba nie wybiera... Jednak nie zamierzała się niczym przejmować. W końcu idzie tam żeby się wyluzować. W sumie przeszło jej nawet przez myśl, czy może nie przyjść nago albo w stroju Borata... Ale o dłuższym zamyśle stwierdziła, że na to będzie miała jeszcze czas. W końcu to miała być jedna z tych imprez, przy których miejsce, czas oraz pieniądze się nie liczą. Są tylko zajebiści ludzie z którymi można obrócić życie o 360 stopni!
Ari o dziwo dziś przyszła punktualnie. Shay oczywiście ją ubiegła, bo gdy tylko rudzielec wszedł do baru, tamta już swojsko kręciła się przy barze. Zuch dziewczyna! Ari wypatrywała gdzieś w tłumie jeszcze Żanetki, jednak jakiś grubas zasłaniał jej widok... No litości, dla takich to powinni budować osobne bary! Nic więc dziwnego, że zamiast pójść od razu do Williams'ówny, to przepchnęła się obok olbrzyma, którego 'przypadkowo' zahaczyła łokciem. No grubas ziom nie będzie jej przeszkadzał w tak ważnych poszukiwaniach! Na szczęście to całe przedzieranie się prze ludzi się opłaciło, bo już parę metrów dalej dostrzegła krukonkę, którą niezgrabnie złapała za ramię i pociągnęła w stronę baru.
Tak już sprawa była jasna, gdy tylko Shirley złożyła zamówienie, Arianne szturchnęła ją koleżeńsko w ramię, po czym zabawnie puściła jej oczko. Nie mogła się nadziwić, że jej koleżanka jeszcze nie rzuciła się na barmana z jakimś zbereźnym tekstem, w końcu patrzyła się na niego jak na najnowszą kolekcję Gicci'ego (dla Levittoux najcenniejszą i najbardziej pociągającą rzeczą w życiu są ubrania).
- Tak bierz go, już jest twój mała! - Powiedziała żartobliwie, pełna pozytywnej energii gryffonka. W sumie to na podryw za bardzo nie liczyła, a tu proszę... I to bez alkoholu. To chyba oznacza... Że po pijaku, to cały bar będzie tych trzech dziewcząt z Hoga!
Powrót do góry Go down


Jeanette L. Villeneuve
Jeanette L. Villeneuve

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : wilkołactwo
Galeony : 441
  Liczba postów : 446
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3574-jeannette-leanne-villeneuve
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3578-poczta-jeannette
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7719-jeanette-leanne-villeneuve#214305
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyCzw 1 Sie - 20:51;

Wakacje zawsze mijały za szybko! Jeanette nie zdążyła się w ciągu tych wybawić, była wybitnie opóźniona jeśli chodziło o imprezowy rytm Japonii, bo ciągle coś odrywało ją od wieczornych wyjść. Czasem musiała teleportować się do domu, czasami załatwić różne sprawy w Londynie, innym razem dostawała listy od panikujących dyrektorów cyrkowych, i jak im odmówić, skoro to taki dobry zarobek? Tak więc była zalatana jak nigdy i wieczorami zazwyczaj padała na nosek i nie miała siły na picie, które zapewne skończyłoby się źle w takim stanie, czyż nie?
I tak oto Żanetka wylądowała w Londynie, tym razem wypoczęta i gotowa na spotkanie Gryfonek. Nawet miała ochotę na wystrojenie się, oczywiście nie przesadnie. Założyła lekką sukienkę w kolorze morskim, podkreślającą wszystko co powinna podkreślać, dołożyła srebrne dodatki i nieduży kapelusz. Była to też odpowiednia okazja do sprawdzenia, jak sprawują się nowe buty! Wdziała więc na stópki śliczne szpilki, umalowała się subtelnie, podkreślając głównie oczy, po czym opuściła swoje mieszkanko i teleportowała się do Londynu, aby nadrobić całe wakacje w jeden wieczór. Niestety, spóźniła się, ale Ari i Shay wyglądały na trzeźwe, więc mogła odetchnąć z ulgą i podejść do nich szybko i zgrabnie!
- Heja! Zamawiałyście już coś? - zapytała, zerkając na tequilę Williams, po czym zerknęła na barmana i rzuciła krótkie spojrzenie na rozpiskę alkoholi. Miała ochotę na drinka, co by się trochę rozgrzać. - Czary-mary! - poprosiła barmana, uśmiechając się lekko. W Japonii było mało egzotycznie, brakowało palm i takich innych, które sobie wyobrażała, więc czemu nie nadrobić takim fikuśnym drinkiem?
- Gdzie chłopcy? - zapytała dziewczyn, rozglądając się, sugerując, że powinny zwołać kogoś jeszcze. Może akurat ktoś ciekawy postanowi wpaść do baru? - Czy wyznajemy zasadę "wszyscyfacecisątacysamipoconamfaceci"?
Powrót do góry Go down


Shirley Williams
Shirley Williams

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 22
  Liczba postów : 24
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6340-shirley-williams#177969
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyPią 2 Sie - 18:05;

Tequila i Shay były najlepszą parą na świecie, niezaprzeczalnie. A pięknymi dodatkami do ich związku były sól i limonka. Żaden facet nie mógł dostarczyć jej takich wrażeń, jak ten trunek. Oczywiście najlepszym w piciu tequili był sam proces picia tequili! Williams szybko wykonała odpowiednie czynności i znowu uśmiechnęła się do barmana, dając mu do zrozumienia, że nie miałaby nic przeciwko następnej kolejce. Może jego uroda nie zapierała tchu w piersiach, ale jak na osobę, która miała jej dzisiaj serwować alkohol i jedzenie – dawał radę. W ciągu nadchodzących godzin pub na pewno się trochę zaludni i każda z dziewczyn znajdzie dla siebie nie jednego, nie dwóch, a ze trzech facetów!
Kochała takie wieczory. Tak naprawdę mogła robić wszystko to, co chciała, nie przejmując się kompletnie niczym. Konsekwencje? A kogo to obchodzi. Na pewno nie te trzy młode i pełne życia kobietki. Żyć, nie umierać. Najpierw robić, potem myśleć. Piękna dewiza, nieprawdaż? Kto wie, czym zaowocuje w przyszłości. Miejmy nadzieję, że niczym bolesnym.
Kiedy powoli zaczęła się stresować tym, że pomyliła godzinę albo miejsce, dostrzegła swoje towarzyszki i aż zeskoczyła ze stołka, żeby się przywitać. Z ich oczu mogła wyraźnie wyczytać, że są w równie rozochoconym nastroju, co ona. To na pewno nie będzie nudny wieczór.
- Już myślałam, że mnie wystawiłyście do wiatru i skończę jak ostatnia alkoholiczka chlejąca przy barze. – Wyszczerzyła zęby w uśmiechu i wróciła na swój wygrzany stołek. Przed nią momentalnie znalazła się następna szklaneczka z tequilą, co niesamowicie tę młodą gryfonkę usatysfakcjonowało. Posłała barmanowi subtelne wyrazy wdzięczności – przecież jeszcze się nie rozkręciła.
- Jeszcze poczekam, może ta noc przyniesie mi coś lepszego – szepnęła w stronę Ari. „Może”. Oczywiście, że przyniesie! W końcu to nie był pierwszy taki wypad. Takie zawsze kończyły się na facetach. Nachyliła się do Żanetki i znacząco uśmiechnęła. – Faceci pojawią się za kilkadziesiąt minut. Jak zobaczą takie trzy sztuki siedzące przy barze, to się będą o nas bić.
Powrót do góry Go down


Amélie de Cheverny
Amélie de Cheverny

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 15
  Liczba postów : 308
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1166-amelie-de-cheverny
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6417-poczta-amelii#180366
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyPon 5 Sie - 23:15;

W Wielkiej Brytanii istnieje jedna szkoła dla czarodziejów. Do jedynej szkoły dla czarodziejów w Wielkiej Brytanii dociera aż jeden „środek masowego transportu” w postaci przepastnego, ekspresowego pociągu. Jedyna linia kolejowa, która odjeżdża z jednego, jedynego peronu. Pracowników ministerstwa z pewnością można liczyć w tysiącach, czarodziejów w setkach tysięcy. A więc tysiące tysięcy ludzi odpowiedzialnych za działanie JEDNEGO Expressu i JEDNEJ linii a wejście na peron 9 i ¾ i tak nie zadziałało.
Amelia, schorowana dwudziestopięciolatka wagi przepiórczej musiała wyglądać na całkowicie zdrową psychicznie gdy z laską i walizką niemalże wbiegła na ceglany filar między peronem dziewiątym i dziesiątym i z hukiem odbiła się od niego. Ochrona dworca prawie powstrzymała się od dziwnych spojrzeń i mruczenia niezidentyfikowanych kodów do swoich krótkofalówek. Kobieta zwinęła się stamtąd szybciej niż ustawa przewiduje. Prędko się tam nie pojawi. No, przynajmniej dopóki nie naprawią tego piekielnego przejścia. I dopóki nie pojawi się pociąg. Aby te dwa warunki zostały spełnione za jednym zamachem musi stać się co najmniej jakiś cud.
Nie miała ani siły ani ochoty na przewalanie się z walizką po całym Londynie, dlatego weszła do pierwszego pubu, który ujrzała po wyjściu z peronu i poprosiła o szklankę wody. Nie lubiła samotnie pić napojów alkoholowych. Wyciągnęła z walizki książkę i położyła ją na stoliku przed sobą, lecz jakoś nie zebrała się do czytania i stanęło na tym, że zaczęła spoglądać przez okno na ruchliwą ulicę, pogrążona w głębokim zamyśleniu.
Powrót do góry Go down


kapitan Morpheus Phersu
kapitan Morpheus Phersu

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 794
  Liczba postów : 452
https://www.czarodzieje.org/t947-morpheus-phersu
https://www.czarodzieje.org/t948-morpheus-phersu
https://www.czarodzieje.org/t7897-morpheus-phersu#
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyPon 5 Sie - 23:36;

Jakiś niesamowity zbieg okoliczności sprawił, że na tego dnia na dworcu King's Cross znalazł się również kapitan Morpheus Phersu. Odprowadzał akurat jednego ze swoich przyjaciół na pociąg, wysłuchując z lekkim uśmiechem jego radosnego trajkotania. Właśnie urodziła mu się córeczka, więc Morph zarzucił mu niesłychanie długim urlopem i trzykrotną premią. Świeżo upieczony tatuś nie posiadał się ze zdumienia i od tej pory najwyraźniej zostali najlepszymi przyjaciółmi na zawsze. Rzecz jasna nie znał historii mężczyzny. Nikt z załogi nie znał - to byłoby trudne, zwłaszcza zważywszy na to, że zatrudniał samych mugoli.
Pożegnał ekstatycznie podskakującego morskiego wilka (chociaż teraz bardziej przypominał szczeniaka), poprosił go kolejny raz, by jednak przemyślał kwestię nazwania córki po kapitanie i odwrócił się na pięcie, nie odprowadzając już wzrokiem pociągu. Powieka drgała mu konwulsyjnie, ale z zewnętrznych oznak stresu tylko ta była widoczna. Można to zresztą zrzucić na potężne ilości wypijanej kawy.
Z rumem.
O, rum.
Przypomniawszy sobie o swojej niezmiennej miłości do alkoholu, zwłaszcza w momentach kryzysowych, nogi Morpheusa same zawiodły amatora trunków do dobrze znanego mu, przydworcowego pubu.
Wszedł do środka. Zamówił szklankę whisky. Usiadł. Wypił. Podszedł do baru. Zamówił kolejną. Obserwował chwilę dziewczęta (czy jednej z nich nie kojarzył z Hogwartu?) przy szynkwasie. Zmarszczył brwi. Wypił. Zapłacił. Ruszył do wyjścia.
Przystanął w progu.
Wzrok zahaczył o siedzącą przy oknie kobietę. Przez ułamek sekundy wydawało mu się, że widzi w niej coś znajomego; nie, niemożliwe. Zaślepił się w nią dłużej. Przechylił łeb. Kim jesteś? Serce zabiło mu mocniej, uśmiech dopiero teraz lekko rozjaśnił pochmurne oblicze.
Przypomniawszy sobie o swojej niezmiennej miłości do swej dawnej przyjaciółki Amelie, zwłaszcza w momentach kryzysu, Morpheusowe nogi same zawiodły amatora chuderlawych blondynek do dobrze znanej mu kulawej ździrki.
- Boże, ty szkapo - powitał ją czule, zbliżywszy się do jej stolika i ucałowawszy ją w czoło. Oględziny z bliska utwierdziły go w przekonaniu, że ma do czynienia z panienką de Cheverny. Tylko chudszą, bledszą i smutniejszą. Ale nawet taka marniejsza, niedorobiona wersja jego przyjaciółki była fantastyczna.
- Ile my się nie widzieliśmy?
Nawet nie wiedział, naprawdę. Stracił już nawet rachubę miesięcy.
- Co robisz, gdzie jesteś, poza tym że tu i teraz?
Bez pytania dosiadł się do jej stolika. Już nie uśmiechał się tak promiennie. Obawiał się, co może usłyszeć. Wyglądała naprawdę nienajlepiej. A przecież nie miał pojęcia, co się z nią działo. Do tej pory był przekonany, że jest w Hogwarcie, tylko zapomniała jak używa się pióra i pergaminu i nie pisze do niego.
Powrót do góry Go down


Amélie de Cheverny
Amélie de Cheverny

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 15
  Liczba postów : 308
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1166-amelie-de-cheverny
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6417-poczta-amelii#180366
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyWto 6 Sie - 0:19;

Jedno, przelotne spojrzenie na okołodworcowy pejzaż wystarczało aby odblokować z najodleglejszych zakątków pamięci tysiące przedziwnych wspomnień związanych z tym miejscem. Na szczęście zdecydowana większość z nich kojarzyła się jej pozytywnie. Ku swojemu zdumieniu i uradowaniu była w stanie odtworzyć je całkiem dokładnie. Przypominała sobie twarze, jaka była pogoda, a nawet kto jak był ubrany. Wspominała zwłaszcza Morpheusa i Cassandrę, to oni najbardziej kojarzyli się jej z Londynem. I wolność, to było pierwsze miejsce w którym zaczepiła się po opuszczeniu absurdalnie konserwatywnego, rodzinnego domu, który wbrew jej usilnym staraniom i próbom zaklinania rzeczywistości i tak odbił na niej piętno, którego nie mogła do tej pory z siebie zmyć. Jakoś tak się złożyło, że nie w pełni poznała się na czarach i powabach wolności i samodzielności. Dwa lata młodości przepadły bezpowrotnie, no ale trudno, odrobi się, zawsze mogła umrzeć, to znacznie ciężej byłoby odwrócić.
Ciężko nawet sensownie wytłumaczyć jak ten popapraniec przeraził ją swoim niespodziewanym nadejściem! Jeszcze ciężej wyjaśnić to, że zjawił się na miejscu zaledwie parę minut po tym, jak o nim pomyślała, no ale skupmy się. Amelie aż podskoczyła z przerażenia jak jakiś obcy facet podszedł do niej i złożył pocałunek na jej czole, już nawet złapała za swoją laskę, jedyne narzędzie którym mogłaby się bronić w mugolskim świecie, aż okazało się…
Że ten popapraniec…
Który z właściwymi mu manierami nazwał ją szkapą…
To nikt inny jak boski, boski, boski! Najdroższy, najwspanialszy, najbardziej… Najbardziej to brakowało jej teraz słów, ale bogowie, to był jej kapitan, jedyny i niepowtarzalny sir Morpheus Phersu!
Przez jej ciało przetoczyło się tysiąc różnych od siebie, silnych, panicznych emocji. Ze zdwojoną siłą uderzyła w nią ukrywana, młodzieńcza miłość do Morpheusa, paniczny lek spowodowany tym, że widział ją w tak okropnym stanie, BOŻE, jak bardzo nie chciała by ją teraz widział, czuła też absurdalną radość z tego, że to właśnie on tu był, że akurat teraz i tu wszedł do tego pubu, podszedł tu i odezwał się do niej, że zagościł w jej świadomości nie tylko jako wirtualna figura z jej malowniczych wspomnień ale jako istota funkcjonująca tu i teraz, że nagle jakoś wszystko stało się możliwe.. Dość.
Nagle przebiegł ją dreszcz, zaraz po nim nastąpił przedziwny spazm i po prostu nie wytrzymała. Rozpłakała się, cicho się śmiejąc i po prostu mocno przytuliła się do niego jak już się do niej dosiadł. Zadawał jakieś pytania, ale nie mogła się oprzeć, po prostu nie mogła, o niczym tak teraz nie marzyła, jak o tym, by przytulił się do jej wszystkich, trzeszczących kosteczek.
-Zbyt długo Panie Kapitanie! – wyszeptała boleśnie. Czuła się jakby właśnie dostała cudowny prezent na gwiazdkę. Jednocześnie była jak zbity pies u stóp swego Pana, o ile tak można to nazwać.
Szanowny Panie Kapitanie,
Wiem, że zabieranie kobiet na statek przynosi pecha,
ale zabierz mnie tam.
Proszęproszęproszęproszęproszęproszęproszęproszę!
Obiecuję, że nie przeskrobię absolutnie niczego.
I będę tak jak gdyby mnie nie było.
Tylko weź mnie ze sobą…

-Wiesz to dosyć… – popieprzone? Przykre? Głupie? Nienadające się na omawianie w przydworcowym pubie? Żałosne? Nienienie, nie będzie zadręczać go swoimi problemami, nie w tej pociesznej chwili ich spotkania po latach. Jej boski Kapitan Morpheus naprawdę tu był i nie będzie go odganiać swoimi problemami.
-Chorowałam, ale jest ok, dochodzę do siebie. Ale POWIEDZMICOUCIEBIE, wydaje mi się, że życie na siedmiu morzach jest bardziej fascynujące niż moje przygody z Munga? – nie poznawała siebie. Na jej usta wstąpił szeroki uśmiech, wywołany tylko i wyłącznie obecnością z pozoru zwykłego człowieka. Kapitan Morpheus Phersu, człowiek który leczy!
Powrót do góry Go down


kapitan Morpheus Phersu
kapitan Morpheus Phersu

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 794
  Liczba postów : 452
https://www.czarodzieje.org/t947-morpheus-phersu
https://www.czarodzieje.org/t948-morpheus-phersu
https://www.czarodzieje.org/t7897-morpheus-phersu#
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyWto 6 Sie - 0:46;

Przytuliła się do niego, padła mu w objęcia, mała, maleńka, najkruchsza. Przesunął po paciorkach kręgosłupa, przebijających się ponad skórę. Objął dłonią szyję tak szczupłą, że mógłby niemalże zamknąć ją w uścisku długich palców. Wciągnął ze świstem powietrze do płuc. Dlaczego. Co. Dlaczego jego mała słodycz nosiła ze sobą laskę, dlaczego złamać mógłby ją mocniejszym uściskiem, dlaczego płacze.
była chudsza nawet od cass

Głaskał ją po głowie, snuł kosmyki miodowych włosów między palcami i szeptał do niej ćśś..., nie potrafiąc powiedzieć nic więcej. Nieświadom burzy uczuć, jaka targała rachityczną nauczycielką, sam chwilowo pogrążył się we własnych. Oczywiście od razu uknuł jakąś intrygę, by skrzywdzić kogokolwiek, kto ją tak skrzywdził. A jeśli sama? A jeśli jakiś byt niedotykalny? A może tamtajegodawna zaraziła ją anoreksją? Nie, no, nie. To przecież nie... a może?
Denerwował się bardzo na świat i ludzi, marszcząc brwi i zamykając ją w fortyfikacji nie do zdobycia, w klatce ze swoich objęć. On już wszystkim pokaże. On ją obroni. Nie może przecież płakać.
- Chorowałaś? - powtórzył cicho, gdy w końcu zdradziła mu obiekt, który miał natychmiast wyeliminować z jej życia. Zacmokał z niezadowoleniem. To będzie trudniejsze niż sądził. Otworzył już usta, by zacząć wypytywać o objawy ów choróbska i jej ognisko, co by w razie potrzeby odrąbać niepotrzebną, trującą resztę część ciała. Widząc jednak jej spojrzenie, szybką zmianę tematu, natychmiast zrozumiał, że nie znajdują się w miejscu i czasie odpowiednim na tego typu rozmowy.
- Wiedziałem, że w końcu się przeziębisz jak nie będę pilnował, żebyś zakładała szalik - westchnął w końcu ciężko, odwzajemniając uśmiech, ale już nie tak szeroki. Nagrabiła sobie. Zmartwiła kapitana i nie otrzyma już promiennego uśmiechu!
- Och, wiesz - rzekł skromnie, wydąwszy policzek i wodząc wzrokiem po pubie, jakby byli w tonie niezobowiązującej, flirtującej pogawędki, a on starał się nonszalancko zaimponować swej lubej. - Nie to, że narzekam na pieniądze i przygody. Bo nie. To chciałem powiedzieć. Rozumiesz. Nie narzekam. Wszystkiego mam w bród. Jest zajebiście. Nie mogę się doczekać, kiedy to wszystko się zjebie, bo już coś za długo dobrze mi się powodzi w życiu.
Powrót do góry Go down


Amélie de Cheverny
Amélie de Cheverny

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 15
  Liczba postów : 308
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1166-amelie-de-cheverny
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6417-poczta-amelii#180366
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyWto 6 Sie - 1:08;

Kiwnęła twierdząco głową na retoryczne pytanie odnośnie chorowania. Cóż za uprzejmość, zachował się prawie tak jakby wcale nie było tego widać. Ale kogo to obchodzi, w tej chwili liczyło się tylko to, że jego palce przesuwały się po jej chudych kostkach i dreszcz, który w niej wywołał przesuwając się po bliżej nieokreślonym odcinku jej kręgosłupa. Ach, Panie Phersu!
Brałaby jego obecność garściami, oddychałaby nim, piłaby go i jadła. Czas kompletnej izolacji od jej dawnej rzeczywistości najwyraźniej poskutkował szaleństwem, które ujawniało się z opóźnionym zapłonem. Ściślej mówiąc, wraz z każdą chwilą w której wracały do niej utęsknione cienie przeszłości.
Widząc go poczuła w sobie jakąś zapomnianą siłę. Radość z impetem wkroczyła do repertuaru jej emocji. Ale to nie wszystko.
W chwili obecnej wiedziała jak wiele traciła nie widząc się z nim przez długi okres czasu. Znała swoje tęsknoty i pamiętała o skrywanym żalu do siebie i całego świata, że jej i jemu jakoś zawsze było nie po drodze, choć tak bardzo chciała być w pobliżu jego skromnej, kapitańskiej mości. Stąd też wzięło się jej poczucie, że po prostu teraz mu nie odpuści. I choćby niewiadomo jak chciał wrócić na statek, nie da mu świętego spokoju, będzie nękać go listami, będzie robić WSZYSTKO aby utrzymać kontakt.
I pomyśleć, że kilka krótkich chwil wystarczało, by na nowo poczuła się szczęśliwa, niezależnie od zdrowia, niezależnie od wszystkiego.
Na gadkę o szaliku po prostu posłała mu pełne politowania spojrzenie. Gdyby tylko szalik mógł być lekiem na wszystkie jej problemy. Phersu lepiej by się sprawdził jako lek na całe zło. Za to wzmianka o oczekiwaniu na życiową katastrofę zdenerwowała ją i zaowocowała słabiutkim (ale jednak!) kuksańcem.
-Głupolu, nie wolno Ci nawet tak mówić! – mruknęła niezadowolona. Kretyn, jeszcze palnie to w złą godzinę i skończy jak ona!
-Jeszcze palniesz to w złą godzinę i skończysz jak ja, dwudziestopięcioletnia emerytka na etacie wykładowczyni zaawansowanych mikstur. A z tego co pamiętam to z mikstur orłem nie byłeś. Nie żebym pomagała Ci przejść z klasy do klasy będąc dwa lata niżej. – Cóż. Każdy sposób na dowartościowanie się jest dobry. Nawet jeśli wspomina się swojej nastoletniej miłości, że bez pomocy nie potrafił wyczarować nawet nieprzypalonej wody z solą.
Powrót do góry Go down


Arienne Levittoux
Arienne Levittoux

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 346
  Liczba postów : 542
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6136-arianne-rose-levittoux
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6150-belzebub
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7179-arienne-levittoux#204370
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptySro 7 Sie - 10:27;

My tu tak sobie rozprawiamy o tym, że nasze wesołe dziewczynki dziś zaszaleją, ze będzie to noc, w której najmniejszą rolę grają konsekwencje, że wszystkie są już w dobry nastroju, gdy jeszcze na dobrze nie zaczęłyśmy imprezy! Czas troszeczkę podkręcić tempo, bo trzeźwa Ari to na pewno nie to, co tygryski lubią najbardziej... Nie to, żeby pod wpływem alkoholu przechodziła metamorfozę niczym budynki w "dom nie do poznania". Na pewno jednak bardziej będą ją satysfakcjonować rozmowy o chłopcach, które już zaczynają się rozkręcać. Niestety... Na trzeźwo Ari nie lubi loży uganiających się za nią zombie, w końcu muszą mózgu nie mieć, by na nią spojrzeć, gdy ona taka nieuczesana!
Odebrała swoje piwo kremowe od barmana, które jak zawsze pachniało wolnością i zabawą. Upiła łyk. Gorzkie... Jak życie, jak przyszły rok, jak jej niektóre marzenia, te niespełniające się, zapomniane. Pozdrawiamy z rzeczywistości, gdzie nie liczy się słodycz zabawy, a to, ile procent ma się w głowie i jak najszybciej zaliczyć zgona, hehs.
Żyć nie umierać... Raczej pić nie umierać, tak więc ku potrzebie szybkiego zaspokojenia wypiła cały kufel jednym duszkiem. Mogło to wyglądać imponująco, choć on wątpiła, że ktoś zwróci na to uwagę. Po imprezach w Villier'sem wiele osób opanowało sztukę picia na akord, na wyścigi, czy jak kto tam to woli nazwać. Nie jest to najrozsądniejsze poczynanie w jej życiu, ale by dać się zwariować procentom skuteczne, nieprawdaż?
- Na prawdę przeszkadzałoby ci to? - Powiedziała wesoło, ocierając wąsy od piwa, w końcu nie chciała wyglądać jak jakiś krasnolud czy inne cholerstwo. Barman w tym czasie przyniósł kolejny kufel. Skąd wiedział? MAGIA.
Poczekała, aż Williams powie tę ' tajemnice' krukonce, po czym lekko ją szturchnęła. Nie ma żadnego może! "Może" to sobie mogą gadać jacyś frajerz, którzy nie mają pomysłu na życie, przyszli się nachlać i tyle.
- Nam wszystkim musi przynieść, bo jak nie, to gorącem naszych ciał spłonie!- Powiedziała wesoło, po czym przyłożyła do naczynie z płynnym złotem. Upiła łyk, tak samo niesmaczny jak poprzedni, skrzywiła się lekko i usiadła obok Shirley.
Powrót do góry Go down


Coco R. Watson
avatar

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 5
  Liczba postów : 834
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6883-coco-r-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6886-wiem-ze-chcesz-do-mnie-napisac
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptySro 18 Gru - 21:46;

Coco. Właściwie to nie Coco. To kupka nieszczęść i problemów, o których nie chciała myśleć, nie chciała pamiętać i najchętniej – to właśnie, zapomniałaby o swoim życiu. Nie, nie dlatego, że coś się wydarzyło, w sumie to nic się nie wydarzyło. Jej życie było tak samo nudne i bez większych dram, jedyne co było zaskakujące głupie i dziwne, to… Trójkącik pokroju Younga-Villiersa i Watson, w roli głównej. Dodatkowe listy, które wymieniła z Kaiem. Handlowanie prochami… I w sumie jeszcze tego brakowały, by do wszystkiego doszła miłość. To by było żałosne, i na pewno nie skończyłaby w jakiś bardziej zadowalający sposób niż „powyżej oczekiwań”.
Z Isoldą planowała spotkać się od dawna, stąd też gdy znalazła trochę więcej czasu, a raptem pięć wolnych minut, puściła jej informacje za pośrednictwem pantoflowej poczty, że będzie czekać w Londynie, w pubie przy dworcu. Dość neutralny grunt, przynajmniej kumpela nie zacznie siać propagandy, nie zacznie gryźć, skakać i się drzeć, na niedorozwiniętą Coco, która w sumie nie wiadomo po co aż tak ryzykowała własnym zdrowiem i życiem.
Czy Watson była „czysta”? Skąd! Nie była w stanie na trzeźwo chodzić po ciemnych uliczkach i czekać na klientów. Po za tym, to było już jak uzależnienie, z którego nie potrafiła się wyleczyć, choć może… Dla niego? Tak, być może dla niego potrafiła, ale przecież miesiąc dobiegał końca, a szara rzeczywistość coraz bardziej dawała o sobie znać.
Siedziała przy stoliku, w kącie – tak by przypadkiem nikt ich nie rozpoznał, a mało tego – by nikt im nie przeszkadzał. A raczej by nikt nie wsadzał swojego długiego nochala w sprawy dorosłych. I o dziwo Watson była ubrana w sprany dres, który raczej nie podkreślał jej sylwetki, w zwykłe nieco już zniszczone trampki „wypchane” od środka futerkiem, no i jakąś kurtkę, byleby nie zmarzła. Nie przypominała tej Coco, którą była dla Villiersa. Była sprana życiem, i może to jeszcze ta fajka pogrążała jej ogólny wygląd? Kto wie, kto wie.
-Cześć Is. Wybacz, ale naprawdę nie mam dużo czasu, a w listach to tak dupnie pisać, bo ileż można Ci pisać, że… Wszystko jest okej, i nie ma czym się martwić, hę? – Puściła jej oczko, jak gdyby nigdy nic. Jakby nie chodziło o to, że sprzedaje dragi, tylko oblała eliksiry. Zabawne, nie? Coco w sumie przyzwyczaiła się do tego, że ludzie obarczali ją problemami, ale ona sama gdy zaczynała mówić o swoich, to wszyscy… Wszyscy zaczynali prawić jej moralizujące wywody… Po co? A tak, bo miała wyjść na ludzi.
-Co tam u Ciebie?
Powrót do góry Go down


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptySro 18 Gru - 22:37;

Isolde? Isolde bywała idealna, a w każdym razie sprawiała takie wrażenie. Wysoka, opanowana, z delikatnym makijażem i sprężystym krokiem. Wszystko musi być na swoim miejscu, wszystko musi być pod kontrolą, nie może się wymykać z jej rąk, nigdy, przenigdy. A to, w co wplątała się z Vanbergiem? Tak, to był klasyczny przykład utracenia kontroli, ale przecież... przecież wszystko dobrze się skończyło, prawda? Oprócz tego, że nie wytrzymała, że pokazała Dexterowi, że tak, jest słaba, jest delikatna, ma jakieś uczucia i może potrzebować opieki, choć tak głośno protestuje, choć tak bardzo daje do zrozumienia, że jest silna, że da sobie radę lepiej niż oni wszyscy razem wzięci. Nie potrafiła rozgryźć Dextera, nie rozumiała go, wymykał się jej ze schematu, w który go wtłoczyła, okazując jakieś ludzkie uczucia, troskę, współczucie, wyrzuty sumienia. To było takie dziwne. Isolde miała mętlik w głowie i sama nie rozumiała, dlaczego jej niechęć do Vanberga nie przerodziła się w czystą nienawiść, w końcu przez niego musiała udawać prostytutkę, ale stała się mniej oczywista. Już nic nie rozumiała, nawet samej siebie.
To takie dziwne, Oliver Watson był najgorszym wrogiem Isolde, nienawidzili się od momentu, kiedy zaczęli dzielić między siebie jedną bardzo ważną osobę - Juno. Bloodworth nie mogła patrzeć, jak Watson ją niszczy, Watson dostawał piany, że Bloodworth, tak zimna i wyniosła Bloodworth, wtrąca się do relacji jego i Juno. Skąd ta ciepła relacja między nią a Coco? To dziwne, to niezrozumiałe, ale Is chyba po prostu przyciągała ludzi z kłopotami, miała w sobie coś takiego, co przynosiło im przynajmniej chwilowe ukojenie. Poza tym, jej zależało. Jej zależało na ich szczęściu, na ich bezpieczeństwie. Ot tak, po prostu, bo miała czułe serce, bo nie mogła patrzeć na kogoś, kto jest ofiarą niesprawiedliwości losu, kto zsuwa się w dół i nie ma nikogo, kto złapałby go za rękę i pociągnął do góry.
Bała się o Coco. Bała się tak bardzo, że zbierało się jej na mdłości, kiedy myślała o tym całym syfie, w który weszła, w który powoli wsiąkała, licząc, że odbije się od dna i zerwie wszystkie nitki, wiążące ją z tym biznesem. Isolde nie wierzyła, że to będzie takie proste, bała się, że Coco podąży tą samą drogą, co Oliver i Charlie, że to wszystko się rozpadnie, rozjedzie, że po prostu podąży za swoim rodzeństwem. I nie będzie już dla niej ratunku.
Weszła do baru szybkim krokiem, jasne włosy fruwały jej wokół twarzy, klasyczny płaszcz w jodełkę otulał jej smukłą sylwetkę, a wysokie buty podkreślały długie, zgrabne nogi. Jak zwykle roztaczała wokół siebie aurę pewności i ciepła. Opadła na krzesło obok Coco, rozpinając płaszcz i mierząc ją niespokojnym spojrzeniem. Prychnęła.
- Coco, nie dobijaj mnie. Mówisz, że wszystko jest okej, kiedy pakujesz się w coś, co mnie po prostu przeraża, i nie chcesz słuchać, kiedy mówię, że się o ciebie martwię. Nie mam siły. Nie mam siły do ciebie i Juno, bo lecicie do ognia, jak ćmy, a ja nie mogę zrobić nic, żeby was powstrzymać. Ognia nie zgaszę, a wy się trzepoczecie jak oszalałe i nie mam szans was złapać - powiedziała z goryczą, rozplątując długi, ciemnobrązowy szal. Merlinie, Coco wyglądała fatalnie. - Ty w ogóle coś jadłaś? Zamówmy coś, właściwie to ty zamów, bo ja nie jestem głodna. Ja stawiam i nie obchodzą mnie żadne protesty. Jak... jak Oliver? - zmusiła się, żeby o niego zapytać.
Powrót do góry Go down


Coco R. Watson
avatar

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 5
  Liczba postów : 834
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6883-coco-r-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6886-wiem-ze-chcesz-do-mnie-napisac
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyCzw 19 Gru - 22:21;

A Coco? W niczym nie była perfekcyjna. Nie była idealna, jedynie co potrafiła, to… Być duszą towarzystwa. Nie była ani ładna, ani atrakcyjna. Przeciętna. Charakterystyczne długie nogi, które „lubi rozkładać”, raczej nie są powodem do dumy. Nieco to żałosne, ale co mogła na to poradzić? Nic. Urodziła się w patologicznej rodzinie, ją samą dotknęła patologia i co? Miała z tego powodu płakać? Musiała jakoś żyć. Radzić sobie z tym, a fakt, że Isolde nie cierpiała Olivera, a do Coco miała sentyment – faktycznie było dziwne. No bo dlaczego nie, prawda? Zabawne to nawet! Naprawdę, zabawne!
Oliver Watson, który był niemal odbiciem lustrzanym Coco z wyjątkiem dramy o tego dzieciaka czy coś. A tak to? Ćpali równo, pili równo, ruchali się równo i do tego… Niszczyli sobie życie, mimo tylu osób, które chciały im pomóc. Tak, wiele osób tego chciało. Wiele osób chciało ich naprawić, tylko po co? Żeby potem się pastwić i ich wyniszczać? Być może, to było nawet logiczne. Oliver i Coco to była jedność, dlatego choćby Isolda jeździła po chłopaka, jak po zwykłym psie, Coco zawsze będzie go bronić. W końcu jakby nie patrzeć – krew z krwi. Może i owszem Oliver nie stanie nigdy w obronie siostry, ale co to miało do rzeczy, zwłaszcza teraz? Kompletnie nic. To Coco ryzykowała, a nie braciszek. I szczerze? W dupie to miała, że szlag ją w końcu trafi.
Jednak to właśnie, dla niego ryzykowała wszystkim, a jedyne co potrafił jej na to powiedzieć to „Mała, ogarnij się.” A zaraz potem zaczął pisać, że musi się spotkać z Charlie, bo ta zabiła człowieka i ogólnie, yolo. A co z Coco? Gdzie w tym wszystkim była Coco? Nie było jej. Nie żyła. Nie funkcjonowała. Nie chciała funkcjonować. Po co? Dla kogo? Nie było powodu. Tylko Villiers i takie istoty jak Isolde trzymały ją jeszcze przy jako takim żywocie. W końcu bądź co bądź CC też zależało na tych, którzy jej pomogli – kiedyś, teraz. No i że będą, tak? Bo przecież nie odejdą, ot tak. Nie znikną, bo będą mieć taki kaprys. Będą. Nadal będą. Bez względu na wszystko.
-Ej, Isolde… Przegięłaś w tym momencie… - Burknęła Coco. Dobra, może nie była uosobieniem urody ani tym bardziej nie wyglądała najlepiej. Jednak cudowna Bloodworth nie musiała tego głosić na prawo i lewo. Jak miała dobrze wyglądać, skoro miała zarwane dwie nocki, a w ciągu dnia musiała ogarnąć szkołę? Tak się nie da, a z tego co pamiętam, to Isolde proponowała CC pracę w kawiarni. Wtedy Ruda to w ogóle nie ogarniałaby nic. Ani szkoły, ani życia. Zresztą, o czym ona teraz myślała? Dokończyła palić papierosa, i wbiła szare tęczówki w koleżankę.
-Stać mnie na jedzenie. Dobrze wiesz, że nie jem dużo, no ale bez przesady… Nie musisz mi nic stawiać, zresztą Is. To nie ma sensu. Faktycznie. Chcesz pomóc, a ja tej pomocy po prostu nie chcę. Po co mam ją chcieć, skoro i tak Cię odtrącę? A co do Juno, jej wybór. Leci na Olivera, niech leci. Spłacę im mieszkanie, będą mieli miłosne gniazdko, a Young dalej będzie robił ze mnie tępą dziwkę. A wiesz co jest w tym najśmieszniejsze? – Skrzywiła się nieco, bo sama przed sobą nie chciała się do tego przyznać, ale musiała. Naprawdę musiała z siebie to wyrzucić, a Isolde była chyba idealna ku temu.
-Zakochałam się.


/wybacz jakoś, no ale 39 stopni robi swoje :<
Powrót do góry Go down


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptySob 21 Gru - 21:47;

Isolde pomasowała nerwowo skroń i spojrzała na Coco z rezygnacją. Prawdę mówiąc, miała wielką ochotę powiedzieć Hej, ludzie, ja też mam uczucia, ja też mam problemy, przejmuję się wami, przejmuję się sobą, nie mam już siły, może wyglądam na kobietę z żelaza, nie do zdarcia, nie do złamania, ale już naprawdę nie mogę. A jednak nie robiła tego, nie miała serca, nie miała sumienia ich zostawić samym sobie, zresztą myśl, że postąpiła tak egoistycznie, nie dawałaby jej spokoju.
Jaki to wszystko miało sens? Jaki miało sens dawanie dobrych rad, skoro i tak nikt ich nie słuchał, a jeśli nawet słuchał, to nie wcielał w życie? Miała tego dosyć, bo przeżywała te problemy, czasem nawet bardziej intensywnie niż swoje własne, bo z własnych wiedziała, że jakoś się wygrzebie. Zajmie jej to więcej bądź mniej czasu, ale jest silna, podniesie się na nowo i jeszcze raz, i po raz kolejny. Nie mogła za to patrzeć, jak Juno, jak Coco i inni ładują się w rzeczy, z których mogą nie wyjść obronną ręką, które mogą ich na dobre zniszczyć. Dlaczego przychodzili do niej? Dlaczego, skoro i tak nie chcieli wysłuchać, co ma im do powiedzenia? Czy tylko dlatego, że potrzebowali kogoś, kto by wysłuchał, współczuł, próbował zrozumieć?
Nie chciała urazić Coco, była od tego daleka. Po prostu czasami nie miała już siły na dyplomację, a jej troska przejawiała się w dosyć... specyficzny sposób. Odetchnęła głęboko i przeczesała palcami włosy, jakby chciała się upewnić, że są na swoim miejscu.
- Przepraszam. Nie miałam na myśli nic złego, wybacz. Po prostu nie mam już siły. Dlaczego przychodzicie do mnie, a potem nie chcecie mojej pomocy? Coco, kochanie, czy ty wiesz, jakie to frustrujące? Wiedzieć, że jest źle, ale nie móc nic na to poradzić? Wiesz, oczywiście, że wiesz... - odpowiedziała sama sobie i spojrzała w bok, przygryzając dolną wargę. Nie była tak opanowana jak zwykle, w głosie Isolde czuć było gorycz i zmęczenie. - Trujecie się tymi cuchnącymi papierosami, podejmujecie decyzje, które przyprawiają mnie o palpitacje serca, ale i tak nie słuchacie, kiedy proszę, żebyście odpuściły. Ale to tylko moje żale, nie przejmuj się nimi - powiedziała cicho i wzruszyła ramionami. Była rozstrojona, brakowało jej Marcela, brakowało jej miłości, brakowało jej seksu, brakowało jej faceta, brakowało jej kogoś, na kim mogłaby się oprzeć, chociaż Marcel akurat pod tym względem nie był dla niej wymarzonym partnerem. Miała chyba dosyć tego wszystkiego, faktu, że musi słuchać o tym, jak bliskie jej osoby rozpieprzają sobie życie na własne życzenie. I że nie może nic zrobić.
- Och... no pięknie... szczęśliwie? Z wzajemnością? - spytała Isolde, węsząc kłopoty, bo miłość zazwyczaj oznacza wielkie i bolesne kłopoty. Wcześniej czy później. Poczuła bolesne ukłucie, bo miłość... tak bardzo sama za nią tęskniła. Spojrzała na Coco z ciekawością i niepewnym uśmiechem wypływającym na usta.
Powrót do góry Go down


Coco R. Watson
avatar

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 5
  Liczba postów : 834
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6883-coco-r-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6886-wiem-ze-chcesz-do-mnie-napisac
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyNie 22 Gru - 11:45;

Właściwie to fakt, że Coco mało kogo słuchała. W końcu Isolde była jej cholernie bliska, ceniła dziewczynę za wszystko. Za cudowne życie, za urodę, za idealizm, który wręcz od niej bił. Może nawet czasami pojawiała się lekka zazdrość, że Watson nigdy taka nie będzie, choć może… No właśnie. Może jednak uda jej się kiedyś otrząsnąć i będzie takim chodzącym uosobieniem kobiecości co Bloodworth.
Szkoda tylko, że Ruda nie siedziała w głowie Isolde, bo gdyby miała świadomość jak bardzo zraniła w tym momencie Is to aż by jej serce pewnie pękło. To nie tak, że CC myślała iż gryffonka jest nie do zdarcia. Pewnie, że każdego dała się zniszczyć. Dotrzeć do głębi uczuć, których nigdy te silne persony nie chciały uzewnętrznić. Zabawne. Wbrew pozorom Isolde i Coco były identyczne, z tą różnicą, że… Ruda po prostu na własne życzenie nie mruczała o swoich problemach. Coś tam bąknęła, szepnęła, ale po co miała się liczyć z tym, żeby ktokolwiek brnął w jej problemy? Nie, nie o to chodziło. CC musiała sama sobie pomóc i obiecała sobie jedno. Jeszcze tylko tydzień. Tydzień, tak krótki, tak szybki, tak intensywny. Nic się przecież nie wydarzy, prawda? No właśnie. To było oczywiste, że skoro nic się nie wydarzyło przez dwa tygodnie to teraz miało się coś zmienić? Niemożliwe. Los nie jest aż tak złośliwy, jednak to co miało miejsce na pewno było niepodważalnym faktem. Coco zaczęła handlować mimo iż była gdzieś tam w głębi duszy szczęśliwa. A może po prostu zrobi to co Casper jej zaproponował? Może poważnie, powinna przemyśleć opcje nagrania płyty?
-Isolde… Posłuchaj… - Coco chwyciła dziewczynę za rękę tak by dodać jej, no bo ja sama wiem, otuchy? Być może, ale przecież nie o to chodziło. Nie tym razem.
-Cenię Cię i Twoje rady, ale zrozum że muszę z tego wyjść sama. Obiecałam sobie, że jeszcze tylko tydzień. Zobaczysz, ogarnę się. Juno też się ogarnie. Nawet mój Oliver zaczął wychodzić na prostą. A po za tym… - Zawiesiła głos, wbijając szare tęczówki w dziewczynę, chcąc wyzbyć się tego poczucia winy, ale nie umiała. Słowa Is gdzieś tam w nią uderzyły, zwłaszcza że przecież Coco nie miała nic złego na myśli. Nawet przez moment przeszło jej przez myśl, że źle robiła pisząc do swoich znajomych, z tym co się u niej aktualnie dzieje. Może faktycznie nie powinna? Nie ważne. Nie miało to teraz znaczenia.
-Is, ale ja sama wybrałam życie, w którym nie mogę ogarnąć swoich bliskich, a co dopiero mówić o ogarnianiu siebie. Ja tylko chciałam pogadać, nie chciałam rad… Wiesz, że z reguły i tak nic z nimi nie robię. Nie nauczyłaś się jeszcze tego przez wszystkie lata? – CC zagryzła dolną wargę, bo wiedziała, że za chwilę napłyną do jej oczu łzy i się rozbeczy. Ten cholerny przedświąteczny czas był dla niej dramatycznie feralny i niestosowny, i nie powinien mieć miejsca! W ogóle! No… Świąteczna atmosfera nieszczególnie jej się udzielała w pozytywny sposób. Jeszcze nawet nie zdecydowała czy pojedzie z Oliverem do domu, ale pewnie nie… Znowu by doszło do jakiejś awantury i co wtedy? No właśnie i wtedy to wszystkim święta przebiegłyby w napiętej atmosferze. Cóż, takie życie zakały rodziny.
-A co do tego kolesia, no cóż… To Casper Villiers. Na pewno go znasz. Nie każ mi tłumaczyć jak to się stało, bo ja sama tego nie ogarniam. Po prostu jakoś tak wyszło. No i nie wiem czy z wzajemnością, ale przecież wiesz, że nawet jeśli nie, to… Się tym nie przejmę. W końcu jestem Coco Watson, a nie jakaś popierdółka, która będzie beczeć po facecie, nie? – Puściła jej zadziornie oczko, i jak grom z jasnego nieba, wracając do wcześniejszego zdania, o nagraniu płyty przypomniało jej się coś, co mogło dać choć cień nadziei Isolde. Może właśnie tego potrzebowała? Może dziewczyna musiała dostać powera w postaci tego, że C naprawdę chce zmienić życie? Bo jeśli tak, to Isolde może być spokojna. Coco wpadła właśnie na szalony pomysł.
-A co u Ciebie i… Tego gryffona? Nawet nie pamiętam jak ma na imię, ale wybacz… Naprawdę, wielu rzeczy nie ogarniam.
Powrót do góry Go down


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyNie 22 Gru - 20:11;

Isolde skrzywiła się lekko, słysząc po raz kolejny to głupie wyjaśnienie. Muszę wyjść z tego sama. Z jednej strony ona też zawsze tak mówiła, ale jej problemy nigdy nie były tak poważne, jak niechciana ciąża, facet ćpun, który nie potrafi się zdecydować, czy mu zależy, czy nie, handel narkotykami, patologiczna rodzina, patologiczne rodzeństwo, chroniczny brak pieniędzy... Nie, jej problemy zazwyczaj należały do tych czysto uczuciowych, czasem światopoglądowych, w skrajnych przypadkach do śmiertelnego niepokoju o ojca - aurora. Co ona wiedziała o prawdziwym życiu? Nie miała siły słuchać, jak to wszystko się pięknie ułoży, jak to one wszystkie dadzą sobie radę same. Tak, oczywiście.
Po pomoc przyjdą później. Kiedy będzie trzeba ratować ich potrzaskaną w drobny mak psychikę.
- Coco, to nie tak, że nie wierzę w ciebie. Nie wierzę w życie, nie wierzę w to, że można się tak łatwo wyplątać z czegoś takiego... - potrząsnęła głową, nie potrafiąc znaleźć właściwych słów. Była bezsilna, dlaczego zawsze przyjaźniła się z tak upartymi istotami, które nigdy jej nie słuchały?
- Wiem, zdążyłam zauważyć. A ty wiesz, że nie mówię tego wszystkiego, żeby ingerować w twoje życie albo dlatego że uważam, że jesteś zbyt nierozsądna, by podejmować właściwe decyzje, tylko dlatego, że się o ciebie martwię, a mogę spojrzeć na pewne sprawy z dystansu i przewidzieć, jaki będzie finał - wyrzuciła z siebie gwałtownie, znacznie gwałtowniej niż kiedykolwiek. Przygryzła dolną wargę i zburzyła dłonią ładnie ułożone loczki, po czym odchyliła się na krześle, patrząc na Coco w zadumie, z pewnym smutkiem. Sięgnęła po dłoń dziewczyny i pogłaskała ją kojąco, wzdychając cicho. - Przepraszam. Chyba jestem zmęczona i trochę puszczają mi nerwy. Coco, chciałam tylko powiedzieć, że niezależnie, w co się znowu wpakujesz, możesz na mnie liczyć. Gdybyś... gdybyś jednak kiedyś chciała pomocy - powiedziała łagodnie i spojrzała jej w oczy.
Słysząc nazwisko ukochanego panny Watson, prawie się zadławiła. Zamrugała gwałtownie, ale nie powiedziała ani słowa, nie zrobiła żadnej miny, tylko pożałowała, że nie zamówiła alkoholu, który pomógłby jej przetrwać te ciężkie chwile.
- Casper Villiers? Mhmm... No nie wiem, jeśli się w nim zakochałaś, to może nie być aż tak łatwo pogodzić się z brakiem wzajemności... Serio, Casper Villiers? - Isolde pokręciła powoli głową, zastanawiając się, dlaczego ludzie tak bardzo lubią komplikować sobie życie, zadając się z niewłaściwymi osobami. Ot, choćby fakt, że ona ciągle wpadała na Vanberga. Co prawda niechcący, ale jednak. Chociaż tym razem ta kwestia została rozwiązana raz na zawsze. I Is wcale nie była pewna, czy nie będzie jej tego brakować...
- Marcel. Na imię miał Marcel. To znaczy... ma. Ale już nie jesteśmy razem. Uznaliśmy, że tak będzie lepiej. Dla nas obojga - powiedziała cicho i skrzywiła się boleśnie, myśląc o tym, jak dziwną jest istotą, jeśli nie potrafi być szczęśliwa z kimś takim jak Marcel. Nie miała siły tego wałkować, więc po prostu wzruszyła ramionami. - Jest z Nowej Zelandii. Pewnie tam niedługo wróci. Na stałe.
Powrót do góry Go down


Coco R. Watson
avatar

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 5
  Liczba postów : 834
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6883-coco-r-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6886-wiem-ze-chcesz-do-mnie-napisac
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyPon 23 Gru - 21:13;

Isolde po prostu nie rozumiała, że czasami na pomoc takim osobom jak Coco było za późno. Nie, CC wyjdzie sama z tego. Jeszcze parę dni. Już Oliver dał jej ostatnio popalić. Nie ważne. Zmieniła się. Coś w niej pękło. Nie była już taka, że się nie przejmowała. Za każdym razem myślała co będzie jak się ugnie. Jak padnie na kolana i po prostu przegra. Tak nie mogło się stać, w żaden sposób i bynajmniej nie w tym momencie. To by było żałosne i niepoważne. Musiała stać na nogach i musiała walczyć o życie Olivera, potem zacznie walczyć o życie Charlie, ona jeszcze się w miarę trzymała, a przynajmniej takie wrażenie sprawiała.
-Isolde… Proszę Cię, nie utrudniaj mi tego, serio… Już wystarczająco jest mi źle. Jedyne o co mogę Cię teraz prosić, to żebyś pozwoliła mi po świętach zostać u siebie na parę dni. Będę musiała się wyciszyć. Pozbierać myśli. Wrócić do szkoły… Wiem, to jest priorytet. – Jęknęła cicho, a po chwili wbiła wzrok w dziewczynę mając nadzieję, że tym razem Bloodworth odpuści, skoro z taką propozycją wyskoczyła Coco. No jak tutaj rudzielcowi odmówić? Ogólnie rzecz biorąc się nie da, bo mina zbitego pieska była naprawdę okropnie przytłaczająca. No jak jej nie ulec? Wiem, że chcesz Is, tylko jeszcze sama nie masz tej świadomości.
-Spoko Bloodworth. Nawet jeśli Villiers nie poczuje tego samego, to spędziłam z nim zajebisty miesiąc, nie jest takim tępakiem za jakiego wszyscy go mają, no ale nie ważne. To był tylko miesięczny układ, takie yolo… - Chyba i tak nikt nie ogarnie tego, o co chodziło w relacji Coco i Caspra. Ona sama tego nie ogarniała, więc po co ktokolwiek inny miał ogarniać? Nie, to nie miało znaczenia, żadnego. Nie w tym momencie. Nie teraz, po co? Dlaczego? Żałosne…
-Is, będę musiała uciekać. Napiszę Ci list, okej? A co do Marcela… Nie przejmuj się, wyjeżdża bo jest głupi. Mieć taką laskę jak Ty, to tylko się cieszyć, serio. Jesteś najlepsza… - Uśmiechnęła się szeroko i naprawdę szczerze, a po chwili wstała i ucałowała dziewczynę w czoło. Nie miało znaczenia gdzie Coco ucieka, to się nie liczyło, choć oczywistym było, że szła handlować. Musiała. Jeszcze cztery noce. Tak niedużo. Tak niedużo. Wytrzyma, da radę.

/zt.
Powrót do góry Go down


Jack Reyes
Jack Reyes

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja & oklumencja
Galeony : 582
  Liczba postów : 623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7536-jack-reyes
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7537-big-jack
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7539-jack-reyes
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptyPią 28 Lut - 21:43;

Nie miał pojęcia, co tu w ogóle robił. Przywiało go... życie? To, co się ostatnio działo, choć nie miało prawa się wydarzyć? Był w Lynwood, przeżył te ferie bez większego uszczerbku, przynajmniej fizycznie. Nie dorwała go ekipa Oshie'go, nie musiał przed nimi spierdalać ile sił w nogach. Psychicznie nie trzymał się najlepiej, ale przecież był facetem, a nie jakąś pizdą. Nie będzie się nad sobą rozczulać czy mazgaić. Po prostu postanowił się wybiegać. Jak pies, hehs. W każdym razie zdrowa dawka ruchu, która trwała parę godzin, ale kit z tym, doprowadziła go do jako-takiej trzeźwości umysłowej. Zmarzł przeokrutnie, zważywszy na warunki pogodowe, dlatego nic dziwnego, że w końcu postanowił udać się do jakiegoś cieplejszego miejsca. Dlaczego padło na pub przy dworcu kolejowym? Sam nie wiedział. Może zwiedził już większość Londynu i to dlatego? Nigdy nie jechał tym pociągiem, tak szczerze mówiąc. Nawet na rozgrywki w quidditchu zabrali ich zupełnie innym środkiem lokomocji. Co nie jest zaskakujące, zważywszy na to, że oba kontynenty dzieliła woda. Ale mimo wszystko, to skandaliczne!
Postanowił więc, że najpierw się rozgrzeje, a potem wyruszy na zwiedzanie okolicy. Może nawet pojedzie sobie do Hogsmeade? Zamiast bawić się w teleportację? Trzeba się nad tym porządnie zastanowić. Póki co przekroczył próg tego miejsca i poczuł przyjemne ciepło wymieszane z odorem papierosów. Wzdrygnął się mimowolnie, wykrzywiając swą obojętną twarzyczkę w lekkim grymasie. No tak, czego innego mógł się spodziewać?
Nie mniej jednak skinął na powitanie jakiejś kelnerce, po czym rozpiął bluzę. Był zgrzany, trochę spocony, bo w końcu długo biegał. Nie przeszkadzało mu to jednak w żadnym stopniu, choć pani, która podeszła do zajmowanego przez niego stolika nie wyglądała na zachwyconą. Nie zamierzał się bawić w żadne grzeczności, dlatego niezbyt miłym tonem zamówił herbatę. Zdziwiona kobiecina wróciła za bar, przygotowując zamówienie. Reyes zaś leniwie przekręcił głowę tak, aby patrzeć za okno, te od zewnętrznej strony. Widział więc pruszący śnieg, zmarzniętych ludzi spieszących się do domów, aby się rozgrzać w towarzystwie najbliższych. Czy tęsknił za domem? Niespecjalnie. Ojciec całymi dniami harował, więc i tak go nie widywał. Matka pewnie już zdechła z przepicia alkoholowego, co niespecjalnie go interesowało. Rebecca nie chciała mieć z nimi kontaktu, on z nią też nie. Will zapadł się pod ziemię. Nigdy nie mieli dobrego kontaktu, ale mimo wszystko chętnie dowiedziałby się, czy jeszcze żyje, gdzie, co, jak... i czy może nie chciałby jednak wrócić do domu. Brakowało mu najbardziej Lotty, choć i ona była jedną, wielką zagadką w jego życiu. Cóż, chyba nie był zbyt rodzinnym gościem. Westchnął zrezygnowany, a kiedy jego napój dotarł do stolika, ujął kubek w obie dłonie i zaczął dmuchać. Herbata bez cukru najzdrowsza. Im cieplejsza, tym lepsza. I nieważne, że wypalała przełyk, zwiększając prawdopodobieństwo zachorowania na raka przełyku. Było tak kurewsko zimno, że nic nie miało teraz znaczenia.
Powrót do góry Go down


Elsa de Rousvelt
Elsa de Rousvelt

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół-wila
Galeony : 530
  Liczba postów : 232
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7604-elsa-yvette-de-rousvelt
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7609-elsowa-poczta
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7651-elsa-de-rousvelt
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptySob 1 Mar - 10:24;

Ostatnie dni okazały się dosyć burzliwe. W zwyczaje warkocze wplotły to, co zawsze, ale w zupełnie inny sposób. Elsa miała okazję natknąć się na nową tajemnicę, zmienić miejsce zamieszkania, chcąc znajdować odpoczynek z dala od szkoły i wśród mnóstwa anonimowych przechodniów, zdążyła zwiać z Kanady, kiedy listy wywołały prawdziwą lawinę wspomnień. Pamiętała o nich zawsze, jednak w ciągu czasu, dzielącego jej osobę od wcześniejszych wydarzeń, potrafiła nimi manipulować. Umiała przytłumić, kiedy okazywały się zbyt wyraźne, odłożyć, gdy pojawiały się w nieodpowiednim momencie, zaakceptować i poddać się im całkowicie, gdy przychodziły ze zdwojoną siłą, niemalże wyciskając łzy z oczu. Jednak gdy coś trzęsło posadami świata, nie sposób było to coś ignorować. Listy zabrały jej dotychczasową kontrolę, uświadamiając, że uległa złudzeniom, które tworzyła sobie w ostatnich miesiącach. Jakkolwiek wydawało jej się, że kieruje się w stronę zapomnienia, wcale tak nie było. Uciekła więc z Kanady, szukając ratunku w Anglii. Samotne spacery były ostatnio ważną częścią jej życia. Tego dnia postanowiła, zupełnie celowo, wybrać się na dworzec. Chciała oglądać życie zwykłych ludzi, mugoli. Pragnęła obserwować pożegnania, swoje, co prawda nieodbyte, mając już za sobą. Marzyła o wtopieniu się w tłum, który uparcie nie pozwalał jej na spełnienie tak prostej zachcianki. Nie była niezauważalna. Na tle szarości ludzi wyróżniała się niezaprzeczalnie.
Obserwowała jednak przypadkowe istnienia, pary, matki i ich dzieci. Widziała ich strudzone twarze. I dziwnym trafem właśnie to przesądziło o zmianie nastawienia. Przyjęła, że ten dzień może być dobry. Dostała nawet jakąś mugolską gazetę, którą przeglądała ze średnim zaciekawieniem, czując, że dłonie zaczynają marznąć odrobinę mocniej, niż planowała. Wybrała się więc, nie podnosząc wzroku z czytanego tekstu na zerkający tabun facetów, do pubu. Pchnęła drzwi ramieniem, równocześnie uśmiechając się z zalążkiem kpiny, która była jej komentarzem na wyczytywane bzdety. Nie miała ochoty na szukanie sobie najlepszego miejsca, odciętego od ludzi. Losowo zajęła pierwsze lepsze. Idiotyzmy wydrukowane na papierze w końcu przegrały, zostawiając mały uśmieszek. Była gotowa na przywitanie dnia w innym humorze, dlatego podniosła głowę, chcąc zorientować się, jakie miejsce wybrał jej dziś los, chcąc po prostu zamówić ciepłą herbatę i być może jakieś ciastko. Los jednak zakpił z niej okrutnie.
Uśmiech spłynął momentalnie. Mimowolnie rozszerzyła powieki. Serce z opóźnieniem zareagowało, wyrywając się gwałtownie. Dziwne szumy wypełniły lekko jej głowę, mieszając wszystko na oślep. Czuła kolejne fale napływających emocji. Istne tsunami.
Początkowo uległa radości, rozlewającej się przyjemnie. Mogła go bowiem zobaczyć z bliska, mając na wyciągnięcie ręki, gdyby tylko się wysiliła, mogła przejechać palcami po policzku i upewnić się, że nie śni. Pierwsze myśli były przyjemne, rozbudzone żywo i wyraźnie. Świat po prostu przestał się liczyć. Kelnerka, która znalazła się obok, nie zaliczała się do tej chwili. Byli tylko oni. Niestety, trwało to tylko moment. Szybko bowiem poddała się napływowi racjonalności. Wiedziała, że prawda zgubiła się gdzieś w idyllicznych wyobrażeniach. Pamiętała o odejściu. Wspomnienia, wyrzucone przez wulkan, gorące i świeże, odżyły, budząc na nowo wszystko, co działo się tamtego wieczoru. Rozpacz zmieszała się z wściekłością, przeszklając lekko oczy Elsy. Piekły niesamowicie, trawione żywym ogniem. Była zła, była niezrozumiana, opuszczona i skrzywdzona. Chciała rozumieć, wiedzieć i móc wszystko naprawić. Walczyła z dwiema skrajnymi pokusami. Chciała wyrzucić mu wszystko i wyładować złość w uderzeniu, w typowym policzku. Chciała zbliżyć się i zapomnieć, zacząć na nowo. Pragnęła dać wyraz tej pieprzonej miłości, która pojawiła się niepostrzeżenie i nie chciała odejść za żadne skarby świata.
- Los sobie kpi - stwierdziła, nie mogąc oderwać spojrzenia od Jacka Reyesa, który siedział przed nią. Naprzeciwko, zupełnie żywe wspomnienie. Nic nie mogła poradzić na to, że głos zatrząsł się lekko. Przed oczami miała ich ostatnie spotkanie.
Siedziała naprzeciw człowieka, którego unikała przez ostatnie miesiące, zupełnie zaskoczona. Choć wyobrażała sobie to spotkanie wiele razy, rozpatrując nawet przypadki losowe, nigdy nie myślała, że wszystko odbędzie się w taki sposób. Mogła jedynie dziękować za to, że stół stoi na przeszkodzie wielu działaniom.
Powrót do góry Go down


Jack Reyes
Jack Reyes

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja & oklumencja
Galeony : 582
  Liczba postów : 623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7536-jack-reyes
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7537-big-jack
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7539-jack-reyes
Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym EmptySob 1 Mar - 22:20;

Nie myślał o niczym. Wyłączył zgubny rozum, patrząc się tępo na sylwetki ludzi przechodzących tuż obok pubu. Obserwował żwawo opadające na ziemię płatki śniegu, co jakiś czas unosząc swój kubek w dłoniach i upijając niewielką jego zawartość. Nie zastanawiał się nad niczym, będąc bezemocjonalnym obserwarotem, który w dodatku nie do końca wie, co się dookoła niego dzieje. Nie analizował niczego, niczego nie próbował, po prostu egzystował. W świecie tym, w którym nie było miejsca na roztkliwianie się nad sobą czy nad czymkolwiek innym. Nastąpiła jakaś dziwna hibernacja, próba naładowania baterii. Zimne dłonie powoli się ocieplały, mokre, nieco zmarznięte ubrania powoli wysychały. Ludzie wchodzili i wychodzili, żadnemu z nich nie posłał choćby cienia spojrzenia. Na chwilę zamknął się w swoim małym świecie, gdzie nie działo się absolutnie nic. Czas był jeszcze bardziej rozleniwiony niż kiedykolwiek, a Jack odczuwał błogi spokój i napływające fale ciepła do jego serca.
Jednak nie trwało to długo. Każdy spokój musiał się kiedyś skończyć. Padło na tę chwilę. Równie dobrze mogła to być ta poprzednia, albo jakaś następna. Nie przygotowałby się na to tak czy siak. Bo to uderzyło w niego z całym impetem, niczym nadjeżdżający z całą parą pociąg. Poczuł silne, psychiczne uderzenie w twarz, która fizycznie zaczęła go boleć. Bo oto przed nim znalazła się Elsa. Elsa, której miał nadzieję nigdy więcej nie oglądać, bo strasznie przy niej głupiał. A potem obiecał jej tyle, ile nie był w stanie udźwignąć. By na końcu ją zostawić, sądząc, że tak będzie najlepiej. Że zdrada jej w ten sposób, iż ukradnie z jej umysłu informacje dotyczące firmy należącej do niej będzie poniżej pasa. Sądził, że to jedyne źródło utrzymania jej rodziny. Sądził, że nawet jeżeli nie, to będzie to bardziej niewybaczalne, niż wycofanie się z tego w ostatniej chwili. Paradoksalnie nie chciał jej zranić, robiąc to. Cholerne sumienie, musiało odezwać się w najmniej odpowiedniej chwili... dramat. Chyba był jednak zbyt miękki do takich akcji. Ale to nic nowego, wszak żaden z niego oprych.
Patrzył na nią jak zaczarowany, głupkowato mrugając powiekami. Zapewne w dużej mierze działał urok wili, ale też najzwyczajniej w świecie nie spodziewał się jej tutaj spotkać. Jak ostatni idiota jedyne, o czym pomyślał, to o tym, iż nie prezentuje się zbyt elegancko. A wręcz beznadziejnie. I pogrążony w swych absurdalnych myślach nawet nie zauważył, kiedy herbata z przechylonego przez niego kubka zaczęła się wylewać wprost na stół. Dopiero gdy gorąca ciecz spłynęła z blatu na jego spodnie, ocknął się z dziwnego letargu.
- Cholera - mruknął, czując pieczenie na udach. Odstawił kłopotliwy kubek, by zacząć próbować ratować swoje ciuchy, a przede wszystkim skórę. Nie miał pojęcia, co w tym momencie robi de Rousvelt, ale sądził, iż zapewne albo krzywi się w pogardzie, albo się z niego śmieje, albo uważa za debila. Albo w sumie i jedno i drugie. To dopiero porażka. Jednak co poradzić, że tak na niego działała? Szczególnie, że poczuł też nagle przyspieszone bicie serca i ogromną pustkę w głowie. Nie miał pojęcia, jak się zachować, co powiedzieć. Zaczął więc dosyć desperacko sięgać po chusteczki, by wytrzeć rozległe plamy z powierzchni. Szczęśliwie żadne wspomnienia póki co nie dotarły do jego świadomości, utkwione głęboko w podświadomości. Dzięki temu udało mu się nie załamać od razu.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Pub przy dworcu kolejowym QzgSDG8








Pub przy dworcu kolejowym Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pub przy dworcu kolejowym

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 5Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Pub przy dworcu kolejowym JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Mugolskie miejsca
-