Wyjątkowo elegancki, magiczny klub, którego nazwa wcale nie jest przypadkowa! Otóż w centralnej części sali, znajduje się okrągły bar, co znacznie usprawnia proces obsługi wszystkich klientów, którzy nie muszą się ustawiać w kilometrowej kolejce, ani przepychać łokciami – dla wszystkich wystarczy miejsca przy barze! Zatrudniani są tu tylko barmani najwyższej klasy, zdolni do przyrządzania wyszukanych drinków w niezwykle widowiskowy sposób.
Wejście do klubu – 10g Wejście do klubu + open bar bezalkoholowy Wejście do klubu + open bar Wynajęcie klubu na prywatne przyjęcie – 75g
Dowolne wino Shot dowolnej whisky lub wódki Dowolny short drink Dowolny long drink Dowolny soft drink Dowolny drink z dodatkiem eliksiru rozśmieszającego
Nathaniel natomiast większego stresu nie odczuwał. Być może dlatego, że to nie on był mózgiem tej operacji, a Sophie dokładnie wyjaśniła im plan działania, toteż wszystko powinno pójść bez większych komplikacji, czyż nie? No, ewentualnie odczuwał pewną obawę co do tego, jak długo działał będzie eliksir wielosokowy, bo wolał jednak nie zostać rozpoznanym, ale jako że z eliksirów był całkiem niezły, zdawał sobie sprawę z tego, w jakim czasie mniej więcej będą musieli uciekać się do innych sposób. Dlatego też skinął jedynie głową na słowa tej, która miała przekonać do siebie Reyesa, po czym zasiadł z Sunny do stolika. Miał ogromną ochotę, żeby zamówić sobie chociaż piwo albo szklaneczkę Ognistej Whiskey, ale stwierdził, że nie będzie podchodził do baru, żeby nie zepsuć tego, co zaplanowała sobie ich główna pani strateg. Siedział więc nieco znudzony, mając nadzieję, że szybko doprowadzą tego chłopaka tam, gdzie potrzeba i że będzie mógł skoncentrować się już tylko na poszukiwaniach chaty w Zakazanym Lesie. Rzecz jasna, w towarzystwie panny Lynd, którą już i tak zaznajomił z sytuacją. Z zamyślenia wyrwał go głos dziewczyny, który uświadomił mu niestety, iż miała ona rację. W końcu czy nie wyglądali podejrzenia, kiedy tak siedzieli i milczeli, czekając nie wiadomo na co? Cóż, młody Briggs najwyraźniej był tego dnia mało przytomny, zresztą niedziwne, skoro skupiony był raczej na własnych problemach, niżeli na jakimś przyjezdnym ze Sltyherinu. -Ah, przepraszam. Masz rację. – mruknął więc niechętnie, bo i nie przepadał za przyznawaniem się do błędów. W tej chwili jednak nie miał innego wyjścia, a poza tym, właściwie, czemu dopiero teraz pomyślał o tym, że skoro został zmuszony do siedzenia z dziewczęciem przy jednym stoliku, to nie wypadałoby tego w wiadomy sposób wykorzystać? W końcu Holly nie było w pobliżu. No dobra, nie powinien flirtować, podczas gdy ta głowiła się nad tym, jak rozwiązać jego futerkowy kłopot. Postanowił więc ograniczyć się do jakichś prostych, nieznaczących pytań. -Zaprosiłbym do tańca, ale to chyba będzie nie na miejscu, więc może po prostu zapytam… jak tam Ci się żyje w Hogwarcie? Lepiej niż w Kanadzie? – rzucił po chwili bez sensu, bo i chyba nie mógł rozpocząć rozmowy w gorszy i bardziej nudny sposób. Ale przecież to nie powinno mieć żadnego znaczenia. Nie przybyli tutaj na pogawędkę.
Fakt, wybrała go spośród tłumu pozostałych nic nieznaczących osób, które nawet jeśli przyszłyby do niej z kwiatami dziękując za to, że oddycha, to nie zapamiętałaby ich imion. Miałaby to szczerze gdzieś roznosząc za sobą obsesję w małych próbówkach, dzięki którym nie mógłbyś już nigdy zasnąć. Lecz to nie to było priorytetem. Nie piękno, którym innych karmiła przy każdym mrugnięciu czy wygięciu ust w uśmiech. Priorytetem było to by zniszczyć, siać zamęt, rodzić chaos, bo tylko do bycia matką tego dziecka zdolna była być. Chaos, pomieszane zmysły, cały Ty wijący się w klatce z przezroczystymi ścianami. Wariowała na wizję, w której czujesz wielki ból zadany przez kogoś, kto pragnie ją nagrodzić. Karmiona wrażeniem, że zwycięstwo to jej dywan, po prostu musi tu być. Musi. Zatem gdy tak zwyczajnie zwróciła uwagę właśnie na niego, powinien odnieść wrażenie, że jest wyjątkowy, że trafił mu się los na loterii w postaci ćwierć-wili, która bez względu na to, co powiedział wciąż się uśmiechała delikatnie, jednak teraz jakby speszona nastolatka, która dostała burę od wielkiego przystojniaczka... Taka z niej aktorka, że aż na moment zacisnęła powieki niby to odwracając się w drugą stronę, poszukując innego towarzystwa, jednak wróciła do niego bezceremonialnie ignorując nietakt, który wysunął w jej stronę prawie się jej pozbywając. Nie mogła odpuścić, aczkolwiek świerzbiło ją by za te chamstwo zapłacił jej najdroższą cenę wyznaczoną w litrach krwi, którą mogliby przemalować ściany lokalu ze względu na panujący tu bałagan i rozgardiasz. - A ja nadal sądzę, że to rozmowa z Tobą będzie najbardziej interesującą, więc pozwól, że sama dokonam wyboru. - Mrugnąwszy usadowiła się już zdecydowanie pewniej teraz świdrując go wzrokiem, by po chwili utrzymywać stały kontakt wzrokowy, co by nie stracił już z nią połączenia już do końca spotkania.
Nie spoglądała już więcej na Sophie, nie chcąc zwracać żadnej uwagi. W normalnych okolicznościach nie przyglądałaby się obcym, jednocześnie zabawiając w pubie ze swoim towarzyszem. Fakt, że skoro już tu przebywali, to wypadałoby coś zamówić, bo do pubu zazwyczaj wpada się po to, aby się napić, ale to mogłoby zniszczyć cały plan Lorrain. Albo Sunny przesadziłaby znowu z alkoholem, jak wtedy w barze w towarzystwie Watson i tym bardziej wszystko po prostu by się schrzaniło. - Lepiej się stąd nie ruszać, bo nas zamorduje – powiedziała, mając na myśli oczywiście dziewczynę, która ich tu sprowadziła. – A Hogwart jest nawet spoko. Będąc w nim nie tęsknię za Riverside. Dziwnie się czuła ze świadomością, że musiała udawać kogoś innego, zwłaszcza że nie znała tej osoby. A co, jeśli napatoczy się tutaj ktoś znajomy ofiar z eliksiru wielosokowego? Raczej trudno będzie ich zbyć. Chociaż o tej porze w Londynie raczej mało kto się szwendał. Prawda? - Myślisz, że długo jej zejdzie? – Spytała cicho, próbując podsłuchać coś z jej rozmowy z Reyesem, ale nie do końca jej wyszło.
Wcale nie czuł się, jakby go kopnął zaszczyt. Nie czuł też potrzeby rozmawiania z kimkolwiek, więc z kuszącą wilą tym bardziej. Po pierwsze sprawiała, iż zapewne teraz wszyscy się na nich gapili, a po drugie to on musiał się gapić na nią, bo miała ten swój cholerny urok, który go denerwował za każdym razem, kiedy obcował z taką kobietą. Z Elsą miał podobne problemy, na szczęście udało mu się do tego niejako przyzwyczaić, bo spędzali ze sobą dużo czasu, kiedyś. Początki bywają trudne i te z pewnością takie były. A on nie miał teraz nastroju na to, aby się przełamywać. Odpychać tę barierę, która między nimi była. Spychać na dalszy plan czar, jaki wokół siebie roztaczała. Dlatego wolał usunąć się w cień, nie musząc nic robić. Nie interesowały go pogaduszki. Chciał napić się herbaty, pokontemplować, albo i nie. Może coś powiedzieć barmanowi, ale nic szczególnego. I ta oto dziewczyna zepsuła mu cały jego misterny plan. Co go dodatkowo podjudzało. Zmarszczył gniewnie brwi, nie potrafiąc jednak odwrócić wzroku od jej niebieskich oczu. Były... hipnotyzujące. Tak, to chyba dobre określenie. Zwiastowały problemy. Były niemalże namacalną obietnicą tego, iż znów właduje się w tarapaty, jakąś chorą sytuację. Co gorsza, to pomimo tego, iż tak bardzo nie chciał jej ulegać, nie miał nad tym kontroli. Wkurwiało go to niemiłosiernie. - Skoro lubisz gadać do ściany, to powodzenia! - zakrzyknął ironicznie, uśmiechając się w ten sam sposób. Na dodatek podniósł swój kubek z gorącym napojem, jakby w geście toastu i zaczął na niego dmuchać, co jakiś czas upijając pojedyncze łyki.
Niech patrzy. Ona bardzo chciała, żeby patrzył. Właśnie teraz gdy ją odrzucał nakręcał ją jeszcze bardziej, a każdy bunt, słowo, ruch gest... To była karma dla jej skołatanych nerwów, które nie były przygotowane do tego by go uwieść właśnie teraz. Pewnie spytasz, że jak to możliwe iż ktoś taki jak Beatrice miewa lęki? Cóż... Nie na darmo w jej oczach pojawia się pytanie: czy kochałbyś mnie nawet wtedy gdy przestałabym być piękna? Pewnie w wielu przypadkach odpowiedź byłaby negatywna. Siałaby postrach swoją osobą, ale niczego więcej by za sobą nie niosła. Tylko śmierć przebijającą się przez każdą szparę, w której jeszcze przed chwilą mieszkała radość. Sophie wiedziała, że nie warto cieszyć się z tzw. małych rzeczy, że nie warto układać ust w uśmiech, gdy nie czai się za tym nic dobrego. Chciała pęknąć, rozprowadzić odpowiednią falę bólu po każdym kto był obecny w tym pubie, a siedziała przed Jackiem Reyesem, o którym wiedziała wszystko... A on nie wiedział o niej nic. Kim była? Skąd się wzięła? Czemu usiadła przy kimś, kto nie dorównywał jej pięknem? Może dbała o kontrast i oto by podziwiano ją jeszcze bardziej? Krótkie westchnięcie, upicie łyku napoju i rozpoczęcie zbrodni. Wzrok na wysokości jego wzroku. Dłoń niespiesznie posyłana na jego stronę stołu, aby zaraz zostać wycofaną, jakby tam sparzyła się żywym ogniem. Nieszczególne to zabawy... - Zaufaj mi dzisiaj. - Poprosiła rozkładając wokół siebie aurę potrzeby bycia z kimś blisko. Zauważenia, że to on właśnie może być jej wybawcą. - Raz... Dwa... Trzy... Zaufaj mi. - Poprosiła jeszcze raz nie tracąc go, powoli wciągając w siebie, dokonując czegoś okropnego. Zaszczepiała w nim obsesje, która dotyczyła jej imienia.
Nie miał pojęcia, co ona takiego knuje. Nie chciał wiedzieć. Wolał się nie zagłębiać w to, dlaczego wybrała właśnie jego. Spośród tych wszystkich ludzi. Przecież nie każdy był tutaj pijącym menelem czy prostakiem wyrywającym panny. Zignorował lekki niepokój kołatający się w sercu. Źle robisz, Reyes, oj źle. Potem będziesz tego żałował. Tymczasem za bardzo skupił się na tym, jak mu okropnie. I jak okropnie się złożyło, iż nagabuje go jakaś wila. Pełna uroku, powabu i determinacji. Zależało jej na nim. Takie sprawiała wrażenie. To dodatkowo zamydlało oczy, sprawiając, iż czuł się bezpieczniej. Lepiej. W końcu wygrał. Nie wiedział co. Czuł, że jakieś problemy. Ale to nie było ważne. Przy niej czuł się jak zwycięzca. To nie było zbyt dobre uczucie, nie tym razem. Błądził pośród czegoś, co nie było mu dane. Smutek. Ból i rozpacz. Wszystko zignorował. Powoli zapominał, iż dziewczyna była intruzem w jego niepoukładanym życiu, które chciał właśnie posegregować, rozłożyć na czynniki pierwsze i wyjść na prostą. Była obietnicą mamiącą zmysły. Spuszczającą zasłonę dymną na to, co złe i niewygodne. Poddawał się temu. Niby pił herbatę, ale wciąż wpatrywał się w nieznajomą. Która go kusiła. Do tego, aby jej zaufał. Czuł powoli, jakby to było tym, czego pragnął. Serce wyrywało się ku niej, krzycząc tak! Ufam ci, kimkolwiek jesteś! Zaniepokojony rozum próbował go od tego odciągać. Walczył resztkami sił, aby Jack odwrócił wzrok. Zapłacił za napój i uciekł jak najdalej. Ale wszystkie kończyny odmawiały posłuszeństwa. Był jak sparaliżowany. Chciał jej zaufać, ciągnęło go do niej, choć widział ją pierwszy raz w życiu. Hipnotyzowała go. Sterowała nim do woli. Jedyne, co zrobił, to powoli pokiwał głową, zupełnie tego nieświadomy. No, dalej. Wiem, że potrafisz.
Daj zaufanie, chwyć za rękę. Niech przyjdzie do jej świata, niech delikatnie rozłoży w nim ręce, ale niech nie zajmuje zbyt dużo miejsca, aby nie zburzył przypadkiem przygotowanej scenografii na jego przyjściu. Wszak ten ponury las na tę okazję stał się miejscem, w którym aniołowie przeskakują z chmury na chmurę nie gubiąc przy tym piór ze skrzydeł. Niech przyjdzie do jej świata tylko po to, aby wypełnić zadanie, którego od niego żądała. Niech przyjdzie, bo ona zaprasza. Ma właśnie teraz ochotę na to, by ten dotrzymał jej towarzystwa... Przecież Sophie się uśmiecha, wydaje się być speszona, zawstydzona. Nie jest jednak istotne, to co właściwie się w niej dzieje. Przecież dzieli się z nim to co dostępne na wierzchu, a więc uśmiechem i dobrym słowem. - No zaufaj mi. Nie bądź zły. Ten świat jest taki dobry, tylko my, oni nie. Oni nie są ważni. Słuchaj mnie i ufaj mi. - Powtórzyła dwa razy wyostrzając brzmienie swojego głosu, który za chwilę miał się stać jedynym istotnym dźwiękiem dla jego uszu. Jeszcze chwila... - Nie martw się. Zamówimy więcej alkoholu, opowiesz mi o sobie. A ja Ci opowiem o mnie. Tańczę... Chcesz zobaczyć jak tańczę, prawda? Taniec... Lot... Chcesz. Wiem, że chcesz. Ufasz mi i wiesz, że to będzie dobre, szczęśliwe i odstresowujące. - Plotła ze słów piękne warkocze okalając je złotym blaskiem, który teraz sprawił, że tęczówki jej oczu stawały się raz po raz ciemniejsze, a to jaśniejsze. Wciągały go co raz mocniej do jej świata. Teraz przebiegła dłonią na jego stronę stolika i nieznacznie musnęła jego dłoń swoją. Ot dla podkreślenia bliskości, tego, że rzeczywiście ona tu jest. I w oczach nie było już szaleństwa, samo dobro rozpalające najdalsze zmysły... Przecież nie ma czym się martwić, prawda? Cóż to za problem.
Było pięknie i przerażająco zarazem. Mamiła go czymś stymulującym zmysły, podnoszącym morale. Ale to wszystko było owiane paskudną tajemnicą, która uwierała niczym drzazga w skórze. Nie mógł się zdecydować, w którą stronę pójść, ale ona już za niego wybrała. Wiedziała, co jest dla niego najlepsze. Chciała o niego dbać. Chciała mu pokazać wszystko, co najlepsze. Taniec. Taniec mógł być piękny, przynajmniej w jej wykonaniu. Bo ona była piękna. I jej serce było piękne. Widział to oczami podświadomości. Widział, jak wyciąga do niego ręce, jak głaszcze jego dłoń, a on się lekko, nieznacznie uśmiecha. Polubił to. Polubił dotyk nieznajomej, która obiecywała mu złote góry. Mówiła mu, że jest godna zaufania. Więc ufał. Ufał całym sobą. Czuł, jak go utula do snu. Jak jego serce się niemal rozpływa pod wpływem tej słodyczy, piękna i szczęścia. Upadał na miękki puch wspaniałej obietnicy. Którą chciał namacalnie dotknąć. Dotknął więc ręki dziewczyny, na znak przymierza. Tego, że jest wspaniałym rozmówcą i on chce więcej. Najwięcej. Wpatrywał się w jej oczy, które go urzekały. I które były jedyne w swoim rodzaju. Czyżby zmieniały nieznacznie barwę? Być może. A może to była tylko niecna projekcja jego umysłu. Ni mniej ni więcej nie interesowało go to. Nic go już nie interesowało. Żadni ludzie, głosy dookoła. Zapomniał o herbacie, którą odstawił na bok. Nie zaprotestował nawet, kiedy mówiła o alkoholu, którego nie chciał i nie lubił pić. Po prostu znów pokiwał głową. - Chcę - potwierdził, jakby był w jakimś letargu lub czymś podobnym. Wciąż wpatrywał się w piękne oczy nieznajomej, pragnąc dotknąć jej onieśmielonego policzka. Ale nie był na tyle odważny. Chciał, aby go stąd zabrała. I pokazała mu taniec. Nie mógł więc jej spłoszyć.
Przez cały ten czas, kiedy siedział z Sunny przy stoliku, spojrzał w kierunku Sophie może raz lub dwa razy, a i tak były to krótkie spojrzenia. W rzeczywistości bowiem Nathaniela wcale nie interesowało to, co dzieje się pomiędzy dwojga młodymi ludźmi przy barze, a tylko czekał na to, aż przyjdzie jego rola w całej tej szopce. Może i nie przeszkadzało mu to, że został wciągnięty w całą sprawę, ale zdecydowanie moment na taki misje nie był najlepszy. Gdyby już wpadł z Holly na jakiś pomysł jak okiełznać swój wilkołaczy charakter podczas pełni, na pewno nie byłby już tak niecierpliwy. A teraz, niestety, nie potrafił skoncentrować swoich myśli na niczym innym jak swojej dziewczynie i futerkowym problemie, z którym obojgu przyszło im się zmagać. Niestety, Sophie na razie oddała się rozmowie z tym niejakim Reyesem i nic nie wróżyło tego, aby ich „flirt” miał się już chylić ku końcowi. Dlatego też zarówno młody Briggs, jak i jego towarzyszka przy stoliku, zmuszeni byli czekać na rozwój sytuacji. -Niestety. A szkoda, bo jedna szklanka whiskey z pewnością umiliłaby nam ten czas. – westchnął w odpowiedzi na słowa Sunny, które wyraźnie wskazywały na to, o czym pomyślał już wcześniej. Lepiej było, żeby nie podchodzili do baru, bo mogliby tylko spłoszyć tego chłopaka, a i jeszcze przy okazji rzucić na siebie cień podejrzeń. Stąd mogli jedynie liczyć na to, że ktokolwiek podejdzie do ich stolika i sam poprosi o złożenie zamówienia, na co zresztą Nathaniel w głębi duszy liczył. Chociaż w jego głowie znów pojawiło się pytanie: czy powinien pić, podczas gdy ma przed sobą do wykonania jakieś zadanie? Może i nie brzmiało zbyt skomplikowanie, ale chyba nawet mu nie wypadało. -Nie wiem, na razie wygląda na to, że nieźle się bawią. Mam nadzieję, że to się szybko skończy. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia w Hogwarcie. – mruknął wreszcie, zupełnie ignorując odpowiedź dziewczyny na pytanie a propos pobytu w londyńskiej Szkole Magii i Czarodziejstwa. Bynajmniej nie dlatego, że w ogóle ono do niego nie dotarło. Po prostu chłopak nie miał już nic do dodania. Może gdyby spotkali się w innych okolicznościach, to ich pogawędka bardziej by się kleiła, ale teraz każde z nich najwyraźniej myślało o czymś innym i nie za bardzo potrafiło pociągnąć dyskusję dalej, nadając jej jakiś inny temat.
Weź moje serce, masz je na dłoni. Prawda. Sophie teraz wysuwała ku niemu cały swój urok. Zabierała go do świata, gdzie idealnie poukładane kwestie składały się w misternego potwora o drobnej posturze, który teraz siedział przed nim i po prostu mamił. Karmił wszystkim, ale niczym konkretnym... Tak się czasem zdarza. Sophie wiedziała o nim, że coś łączy go z Elsą Rousvelt, która była swego czasu dobrą koleżanką Beatrice. Ale wiedziała też, że jeszcze więcej kreśliło linii, gdy myślało się o nim i Sapphire Sparks, której nawet nie znała. Nie kojarzyła tego całego klanu. Dopiero niedawno dowiedziała się, ze nowy prefekt ma siostrę bliźniaczkę w Gryffindorze i tyle wystarczyło, aby Sophie stwierdziła, iż ten klan jest nic nie wart. Wielka żałość, męka dla świata. Rav i Gryff? Upadek zbyt niski by go przeżyć. Że też ludzie nie decydowali się zaraz po takim czymś na samobójstwo? Uniosła wyżej powieki, co by zwiększyć pole widzenia. Przypatrywała się mu, wciągała co raz bardziej i wiedziała, że są już blisko zakończenia procesu. - Ufasz mi. Zabiorę Cię stąd. Zabiorę Cię w dobre miejsce. Zobaczysz, będzie przyjemnie. Daj rękę. To jedna teleportacja i uda się nam to wszystko poskładać. - Mruczała i powtórzyła owe zdanie jeszcze raz, teraz oplatając jego dłoń swoją, jakby ta stanowiła pajęczą nić. - Jack... Chodź. - Zwróciła się po imieniu do niego, choć powinna go nie znać, ale przecież facet teraz oto nie zapyta. - Zatańczę dla Ciebie... - Obiecała i powoli podniosła się ze stolika pociągając go za sobą, aż do drzwi magicznego pubu, a na stoliku zdążyła zostawić jeszcze małą kartkę przeznaczoną dla Nathaniela i Sunny, o ile wpadną na to, by tu podejść. Jeśli wszystko przeszło bez komplikacji pojawcie się zaraz w siedzibie. Jeśli nie... To uciekajcie. I gdy oni być może czytali ten liścik, to ona już tłumaczyła mu kolejną kwestię o wspaniałości tego świata składając na jego policzku drobny pocałunek
Kiwała głową, udając, że słucha Nathaniela, podczas gdy tak naprawdę przyglądała się swoim dłoniom. A właściwie dłoniom obcej dla niej dziewczyny, ponieważ nawet nie znała właścicielki ciała. Chciała się już stąd ulotnić i trzymać jak najdalej od całej sprawy. Lunarni nieco ją przerośli. A może jednak powinna patrzeć na to z innej strony? Może chodziło o to, aby nauczyła się odwagi, wytrzymałości psychicznej i większej sprawności? I może Sherazi miał swoje ukryte cele w całej tej paplaninie? Podświadomie bawił się w nauczyciela. Nie, to śmieszne. Ale i tak w jakiś sposób motywowało Sunny. Poza tym Farid działał w jakimś konkretnym celu, a ona go poparła. I co z tego, że to tylko głupi impuls. Chciała należeć do tego ugrupowania, więc nie powinna mieć żadnych wątpliwości tylko trwać przy przywódcy. To trochę samobójcze myśli, denerwująca kłótnia z samą sobą, ale naprawdę ostatnimi czasy sobie nie radziła, choć za nic w świecie nie chciała tego nikomu ukazywać. - Zaraz, gdzie oni się podziali? – Spytała chłopaka, gdy odwróciła się na moment w stronę baru, a Lorrain i Reyesa nie było. Rozejrzała się po pubie, ale nie było szans, by wyszli na moment do łazienki, bo raczej by ich odnalazła. Coś jej tu śmierdziało. Przecież mieli się na coś przydać, a tak to tylko siedzieli w tym pieprzonym miejscu, marnując swój czas. Wściekła i obrażona na cały świat wstała i podeszła do baru, stwierdzając, że skoro została tak podle potraktowana, to przynajmniej się czegoś napije. Fakt, że była pod działaniem eliksiru wielosokowego i w trakcie tej popijawy może powrócić do swojej postaci całkowicie wyleciał jej z głowy. Gdy tylko znalazła się w upatrzonym przez siebie miejscu, dostrzegła liścik ze znajomym pismem (takim jak na liście od Lorrain). Odczytała go szybko i olewając zamówienie sobie piwa, wróciła do Nathaniela, by mu go pokazać. - Wracamy? – Zapytała go, choć odpowiedź była oczywista.
CZAS AKCJI: PO WAKACJACH, DZIEŃ PRZED WYJAZDEM TYM SUPER, MAGICZNYM POCUĄGIEM, AMEN
Ludzie, ile razy mieliście taką akcję, że chcieliście coś mocno zrobić, ale wam nie wychodziło, bo dookoła tyle magicznych, kolorowych dystraktorów, mieniących ię w waszych głowach niczym fajne pastylki, wprawiające w wyśmienity nastrój? Na pewno milion razy, a ten kto nigdy nie zaznał takich fajnych pastylek niech żałuje, ewentualnie zgłosi się do panny Beatriz Delaluny. Nie żeby była jakąś tabletkową maniaczką albo co gorsza dilerem. Takie urocze, niewielkie dziewczę wcale nie pasuje na kogoś kto by mógł sobie w ten sposób brudzić ręce, a ona może i lubi tarzać się w plażowym piasku, ale o higienę dba należycie, hau! W każdym razie dzisiaj bardzo chciała żeby tatuś był z niej dumny i naprawdę miała w planach zrealizować wszystko z super długaśnej listy, którą miała przy sobie. A może i nie miała? Właśnie, gdzie ta lista? Pamiętała tylko, że znajdowały się na niej jakieś super ważne rzeczy, które obowiązkowo musiała zakupić do szkoły, a spamiętanie ich było niezwykle trudnym wyzwaniem, dlatego też zapisała wszystko na pergaminie. Świstku, który najprawdopodobniej zostawiła w domu, bo o nim zapomniała, dejm! Na całe szczęście w Londynie tatusia nie było. Zapewne smażył się teraz ze swoją goracą dziewczyną na równie hot hot plaży, żyjąc w przeświadczeniu że jego mały króliczek dotarł do jego byłej żony i siostry bliźniaczki, i teraz cała szczęśliwa rodzinka przechadza się na zakupach. O nie. Deluna miała zupełnie inne plany i wcale nie miała zamiaru informować nikogo, a zwłaszcza głupiej bliźniaczki o tym, że przyjeżdża do Hogwartu. Swoją drogą to dosyć śmieszna akcja, takie chodzenie po Pokątnej i te życzliwe uśmiechy skierowane do niej. To jest, chyba niewiele ludzi słyszało o tym, że Sunny ma bliźniaczkę, dlatego tak łatwo im przychodziło wierzenie w to, że ta mała hipiska z włosami syrenki, to jej głupia angielska kopia tu i teraz. No cóż, ich nieogar. Bunny nie miała zamiaru ich w tym uświadamiać. Obecny jej plan skupił się na tym żeby wejść do jakiegoś magicznego pubu i zamówić wielki kufel kremowego piwa albo tequilę. W tej głupiej Anglii w ogóle wiedzą co to jest? Jeżeli się zastanawiacie nad tym w jaki sposób Bunz sobie z tym poradzi, to nie musicie. Czarodzieje też wiedzą co to są podrabiane dowody. Dziękuję za uwagę, teraz otwieramy drzwi i wybieramy stolik.
Trzy litery nieszczęścia. Chodzącego. Marudzącego. Nie. Zaraz. To przecież nie Kai. Te sentymenty, słabostki i wszystko inne wypieprzył do kosza, a przynajmniej tak mu się wydawało. Odstawił względnie używki, albo starał się nie korzystać z nich aż tak często, przez co łatwo wywnioskować, że... No właśnie. Był pełen energii, chociaż po jego minie to wyglądał raczej jakby dopiero co z grobu wstał. Mniej więcej tak pewnie też było, no wiecie... Kilka miesięcy nieaktywności seksualnej, a dodatkowo jazda na ręcznym potrafią człowieka wykończyć. Ten Young to taki święty się stał, aż dziwne. W każdym razie, jak już zostało powiedziane. Nowa karta. Nowe wszystko. Czego w tym brakowało? To proste. Kobiet. Alkoholu. Morza alkoholu. Dobra. Obiecał, że maks dwa piwka i nic więcej. Zero narkotycznych tableteczek z tego magicznego świata i... Zero. Zero dziewczyn, które mają zgrabne tyłeczki, a na postawienie drinka reagują wręcz fenomenalnie. Czy jednak ten znany wszystkim ciamajdowaty kapitan Red Rock przepuści jakiejś zgrabnej dupeczce? Wątpliwe, no ale będzie się starał. Odmawiać umiał, więc o co chodzi? W razie zagrożenia zmiażdżenia przez zbyt duże cycki gdzieś spierdoli, więc bo cycuszki to mają być do ręki, a nie jak melon czy arbuz. Czy jakiś inny chujwiejeden jaki owoc. Niemniej jednak przekroczył próg pubu Rondo, w którym przecież kiedyś bywał nadzwyczajnie często. Ba, był stałym bywalcem i dorobił się dwudziestoprocentowej zniżki przez co bywał jeszcze częściej. Ciekawe czy te seksowne barmanki i kelnerki pamiętają go, no bo jeśli tak, to już on puści jeden ze swoich powalających uśmiechów, a dwa - ładne, kolorowe drineczki znajdą się tuż przed nim. Nie do wykonania? Pierdolenie, przecież to Kai. Kai Alexander Young, który ma niemal wszystko na co ma ochotę, a że dzisiaj miał ochotę po raz ostatni utopić wszystkie smutki, żale i bóle dupy to... Potrzebował trochę alkoholu. Nawet ze spokojem stwierdzę, że nie wyjdzie tutaj jako pierwszy, a co najwyżej... Jako ostatni. No ewentualnie na czworakach przedostatni, ale to nie ma znaczenia, bo życie, osoby zwłaszcza tak młodej jest od tego, by zapominać gdzie ma się hamulce. By zapomnieć o tym co dobre i przyzwoite, a wciągnąć maskę kogoś kim po przebudzeniu wcale się nie będzie. Wymagająca akcja? Nie dla kogoś takiego jak szanowny ślizgon, bo wiecie raz na wozie, a raz pod, ale rybka lubi pływać więc nie można dać jej długo czekać. Co było mu jeszcze potrzebne? Wygodne miejsce i… O, kurwa! -Króliczek?! Ja pierdolę! Jaki totalny kosmos, foka siema! Co Ty tutaj robisz? – Morda zaczęła mu się cieszyć i jedyne o czym pomyślał to by podbić do swojej seksownej koleżanki, z którą spędził oczywiście kilka namiętnych chwil, a widok jej zgrabnych ud aż sprawił, że jego umysł zaczął pracować na dużo wyższych obrotach niż do tej pory. Złożył lekki pocałunek na jej policzku, a rękę umiejscowił na jej pośladkach. W końcu, skoro się znali to chyba miał do niej takie prawa, co nie?
Jak widać każdy ma swoje mniejsze albo większe problemy. Możecie twierdzić, że te należące do Bunny w żadnym stopniu nie przypominały życiowej tragedii, bohatera jakiejś ciemnawej komedii Kaia Younga, ale dla Meksykanki to były przeogromne mega wielkie dramaty i nikt nie miał prawa tego kwestionować. No bo teraz to ja nie wiem jak ona sobie bez tej listy poradzi no i jeszcze ten jej sprytniutki plan jak to sobie może poudawać swoją siostrę robił z niej cwaniarę numer jeden, blau! Nie. Ona nie musiała odmawiać sobie niczego. Poza tym kto by posądził taką uroczą dziewuszkę, z twarzyczką aniołka, włosami syrenki, nóżkami sarenki (ale nieowłosionymi!) i stroju narwanej hipiski o podrabiany dowód, handel prochami (ej bo żadnego nie ma, serio!), niezobowiązujący seks i picie w biały dzień zamiast kupowania niezbędnych rzeczy na pierwszy dzień szkoły? Odpowiedź brzmi: NIKT. Poza tym co do tych mega ważnych rzeczy... Myślę, że nie będzie to wielki problem żeby niezauważenie zakosić te produkty pierwszej rangi jakiejś koleżance z dormitorium, a w razie jakby ta niewinna pożyczka miała wyjść na jaw, będzie jeszcze kilka innych współlokatorek, na które równie łatwo będzie można zwalić całą winę. Plan idealny, nieprawdaż? Taka oto dumna z siebie mała syrenka uśmiechnęła się zadowolona pod nosem, zataczając palcem kręgi na blacie brudnego i lepkiego od piwa stolika. Ze zniecierpliwieniem chrząknęła, wbijając równocześnie wzrok w barmana, którego przecież poprosiła o litrowy dzban piwa już jakieś dwie minuty temu! No skandal, motorka w dupie nie miał, czy co? Wywróciła teatralnie oczami i zaczęła się zastanawiać czy to aby dobra godzina na picie tak dużego piwa. Nie chodziło tu nawet o to, że się upije czy coś, bo głowę to o dziwo miała mocną, ale przecież jak ma się takie małe ciałko to i siusiu chce się częściej. Albo to po prostu ciągły melanż zepsuł jej te urocze nereczki. Myślała, że ten cień który własnie padł na stolik, przy którym siedziała należał do tego ześlimaczałego barmana, ale nie. Rozentuzjazmowany krzyk jaki się z niego dobył, to jest z osoby, rzucającej ten cień, sprawił że cała krew odpłynęła jej z twarzy, a jej mała postać wystrzeliła w powietrze dajmny na to, że na jakiś metr. Serio. Jakby dało radę, myślę że i dziurę w suficie głową by wywierciła tak śmiertelnie ją przestraszył. - O KURWA YOUNG NIE STRASZ MNIE TAK WIĘCEJ, BO PRZYSIĘGAM ŻE URWĘ CI JAJA PRZY PIERWSZEJ LEPSZEJ OKAZJI, NO ŻESZ KURWA JA PIERDOLĘ - wyrzuciła z siebie na jednym wydechu, sprawiwszy przy okazji że krew na nowo zaczęła krążyć sobie w jej eee twarzy? Bo już nie była biała, you know. Trochę wstyd jej się zrobiło, że się tak wydarła przy wszystkich i zwyklinała tego dawcę niekiepskich orgazmów, ale zaraz sobie przypomniała że jednak wcale nie jest jej wstyd. To jemu winno być. - A tak poza tym tooooo... Chyba miło Cię widzieć! - chyba dodała tak dla niepoznaki. Niech sobie nie myśli, że ostatnio miała jakiś erotyczny deficyt i teraz na jego widok w jej majtkach pojawiło się tsunami czy coś. - Napijesz się ze mną? - uśmiechnęła się uroczo, a on musiał chociaż odrobinkę wiatrów w żagle czy tam żagiel nabrać, bo takie przepiękne dołeczki jej się przy tym zrobiły, że aż trudno by się było powstrzymać!
No, a z Kaiem to było tak, że… Jak każdy facet, kiedy zaczynał się robić syf to po prostu spierdalał jak najdalej się da. Nie, że chciał , ale to wychodziło samo, bo przecież nie da się na dupie siedzieć w jednym miejscu, a że faceci częściej wychodzą na fiuta niż ustawa przewiduje to zupełnie inna kwestia, ale… To właśnie drodzy państwo takie iskierki jak pannica BAD są sensem życia tych niedobrych chłopców, którzy wiedzą jak laseczką zakręcić, by ta o niczym innym nie myślała cały wieczór jak po prostu rozłożyć nóżki. Dramaty? Och, my już dobrze wiemy jak Bunnz zaspokoiła Kaia kiedy nie miał siły na kolejne pieprzenie kotka za pomocą młotka, przez co nie tylko poznała jego jakże powalającą osobowość, ale i to co ma w spodniach, a że umiał działać tym cuda, to chyba nie pozostaje zaskoczeniem dla kogokolwiek, prawda? Hej panienko, wiem skąd jesteś. Zakręć dla mnie tyłeczkiem, a obiecuję, że to tsunami naprawdę zaleje Twoje majtki. Patrzył na maleństwo, które niemal zawału dostało, ale gdyby jednak zemdlała czy coś, to Young chętnie przywróci jej funkcje życiowe. Zresztą… Nie raz i nie dwa zwracał na siebie w ten sposób uwagę, że zaskakiwał albo co gorsza podbijał do kogoś i ni stąd ni zowąd przejawiał się u niego jakiś większy entuzjazm na widok dawnego kumpla czy koleżanki. Jak dobrze jednak wiemy Kai miał problemy z kolegami, bo większość chciała mu wpierdolić, a szkoda przecież takiej ładnej mordki. Ja to nie wiem o co tym ludziom chodzi, ale widocznie zasłużył. Niedobry on. Uśmiechał się cały czas szeroko na widok dziewczęcia, które miało więcej energii niż niejedno dziecko, przez co była urocza. Miał do niej słabość, a może po prostu rozmyślał o niej nieco częściej niż ktokolwiek mógł przewidywać. W końcu zgrabne, seksowne meksykanki, które bawią się w niegrzeczne kowbojki to raczej niecodzienny widok. No i nie każdy może tego doświadczyć, ewentualnie Kai chciał to tak postrzegać, bo wiecie… Ograniczenia są dla frajerów, a oboje znali sens słów carpe diem i wyjebane. -Nie pierdol króliczku, bo to nie w Twoim stylu. Czuję jak się podniecasz na mój widok, zwłaszcza że dzieliło nas kilkanaście tysięcy kilometrów. Co Twoja zgrabna dupeczka tu robi? – Puścił jej oczko, a po chwili oczywiście, że skorzystał z jej zaproszenia, przecież nie był idiotom, a takim panienkom jak Bunnz się nie odmawia, no chyba że jest się życiową ciotą, ale te rozkminy zostawmy na inny raz. Poczujmy teraz klimacik w powietrzu, który roztaczały już nie tylko perfumy dziewczyny, ale muzyka, procenty. Czyż ta noc nie zapowiada się pięknie? Uśmiechnął się jeszcze szerzej, bo przecież komplementami też trzeba było umieć się posługiwać, więc z racji, że nie często się to zdarza, to… -Foka, cycki Ci urosły, naprawdę… Wyrobiłaś się i jest mi aż ciężko uwierzyć, że siedzi przede mną ta sama panienka, która pokazywała mi uroki… Swojego cudownego kraju. – Zmierzył ją badawczym spojrzeniem, oczywiście bezpardonowo wlepił wzrok w jej dekolt i cycki, które lubił macać, były takie fajne jak piłeczki tylko… Nie dało się ich tak zgnieść jak tych tandetnych i tanich zabawek dla dzieciaków, ale to dobrze, przynajmniej dłużej jej posłużą, a i Kai pewnie przy okazji jakiejś większej skorzysta. Och, jaki on jest bezczelny i te brudne myśli, nie podważam oczywiście tego, że w jego głowie była już naga i rozchylała uda, a on? Język miał wprawny, rzecz jasna… If ju noł łot aj min.
Co do tej unikatowości... Jasne, skoro już mamy sobie kogoś wybrać żeby go potem poobracać to i fajnie by było jakby był jedyny w swoim rodzaju nie? Nie uważam żeby Young się wiele pomylił, bo drugiej takiej zajaranej kowbojki-hipiski w całym Meksyku nie znajdzie! Śmiem również wątpić, że i na całym świecie jakaś druga taka by się znalazła. Co prawda jest jeszcze ta jej cała siostra bliźniaczka, odbicie lustrzane, co nie? W każdym razie tamta to pewnie jakaś sztywniaczka. Nie jestem w sumie co do tego pewna, bo Bunz jakoś nie kwapi się specjalnie do jej poznawania, ale to ona zazwyczaj była tą silniejszą ze stada. Jeżeli zaś chodzi o Kaia to i owszem, on również był super hiper wyjątkowy. Znasz to uczucie kiedy masz już po prostu przesyt tych opalonych surferów z ich lśniącymi i poskręcanymi od morskiej wody włosami, muskulaturą ciała tak piękną, ze aż nie wiele różniącą ich od ludzkiego wcielenia Adonisa, na pewno znasz. Jak nie to wypij moje zdrowie, bo ja nie miałabym na dobrą sprawę nic przeciwko żeby tak się rezolutnie poobracać w takim cudnym, pachnącym słońcem gronie. Deluna wiedziała co to znaczy, a że była jedną z nielicznych lasek, które rzeczywiście umiały zasuwać na sprzęcie (i chodzi mi tutaj wyłącznie o deskę!) to i zainteresowanie płci przeciwnej wzrastało z każdym dniem (bo nie da się tak od razu wszystkich poznać). Kai stanowił chodzący wyjątek. Był ewenementem wśród meksykańskich chłopców. Jego muskulatura... Tak właściwie to jej brak, upodabniał go do kurczaka. Blade ciało czasami napawało lękiem czy aby przypadkiem nie jest nosicielem wirusowego zapalenia wątroby typu... ABCDcałyalfabet. Szare czy tam zielone oczy, momentami przeszywały na wskroś jakby doszukiwał się jakiegoś sekretu, którego za wszelką cenę nie chcesz wyjawić, a ciemne cienie pod oczami były oznaką zmęczenia. Czym? Prawdopodobnie życiem, seksem, alkoholem, zużyciem materiału. Jeśli złożysz to wszystko do kupy masz odpowiedź co rajcowało Delunę. Nie bez powodu jej imiona i nazwisko składają się właśnie w to konkretne, trzyliterowe słowo BAD. Kai Young był ostatnią osobą, której króliczek by się spodziewał spotkać. Czy on aby przypadkiem nie powinien siedzieć teraz w Australii? A może tam ma już dożywotni zakaz spożywania alkoholu? W sumie nie byłoby to wcale takie kiepskie, ale wtedy to już wątpliwe byłyby szanse na powtórkę tego wspaniałego, majtkowego tsunami. Czyżby tak jak ona przybył na Sfinksa? Dobra, dobra, zluzuj trochę Bunny bo tego poczucia humoru trochę za nadto Ci się nazbierało. Nie żeby chciała go obrazić czy coś, bo na przykład był wspaniałym sportowcem, to raczej nie uważała żeby bozia mu dała i w mięśnie i w mózg. No bo przecież może i muskulatury jakiejś powalającej nie miał, ale z nim syrenka wiedziała, że nie zginie. Taki łobuz! - Koteczku, podnieta na Twój widok, przeminęła z nastaniem nowego roku, ale to wspomnienie naszego ostatniego spotkania sprawia, że czuję dyskomfort przez to, że zapomniałam dzisiaj założyć majtek - zniżyła nieco głos, co by nikt w tym pubie poza nim nie był wtajemniczony w ten ekstra sekret, a i nosek przy okazji zmarszczyła żeby nadać temu odrobinę słodyczy, na koniec pokazując mu swój różowy, meksykański języczek. - Hmmm... Nie wiem czy mogę Ci powiedzieć, no ale dobra. Tylko buzia na kłódkę, bo zaraz zdradzę Ci sekret - powiedziała, zniżając konspiracyjnie głos i rozejrzała się czy aby przypadkiem nikt nie podsłuchuje, ale spoko, wszyscy byli zajęci swoim nudnym aż do bólu, codziennym zalewaniem się w trupa. - Nie wiem czy słyszałeś o tym całym Złotym Sfinksie i w ogóle... Pewnie nie, bo Ty nieogar trochę jesteś. W każdym razie to chodzi o to, że takie super mózgi jak ja, oczywko nie takie dobre dupeczki, ale wiesz ocebe, przyjeżdżają z różnych stron świata do Hogwartu żeby wygrać jakąś tam nagrodę i pokazać, że są najmądrzejsi w swojej dziedzinie. Ja tutaj działam pod przykrywką... - zastanowiła się chwileczkę czy zdradzać mu sekret, że w szkole również jej siostra się uczy, ale nie, stwierdziła że na później to zostawi. - Więc jak możesz na razie się nie chwal, że mnie widziałeś albo, że w ogóle tam jadę, querido. A Ty co tu robisz? Nie powinieneś być w Australii i uczyć kangurów latania na miotle? No wreszcie się doczekała tego piwa, bo przecież tequili nie było. Głupia Anglia. Zimna, obskurna i syfiasta i jeszcze nie było jej ulubionego alkoholu pech. Uśmiechnęła się wymuszenie do tego ociężałego barmana i zamówiła jeszcze jedno litrowe piwo, bo Kai przecież nie będzie z jednego kufla z nią pił. No jasne, że wymieniali się już śliną i dość prawdopodobne że zrobią to i dzisiaj, ale jeżeli chodzi o to wolała to robić bezpośrednio, a nie przez kubek. Że niby cycki jej urosły? No Kai nie rozśmieszaj mnie, przecież ona jest płaska jak deska, no ale dobra, może Ty zauważyłeś coś więcej niż ja. W końcu jesteś facetem to węch na cycki masz sto razy lepszy niż każda kobieta, więc wio, niech Ci będzie. Na pewno w głębi duszy, serduszko Bunny zachichotało i podskoczyło krzycząc jupi! Tu eres muy sexy. Tengo ganas - szepnęła mu do uszka, bo nachiliła się nad nim w międzyczasie. Nie mam pojęcia czy Young jest poliglotą, ale jeżeli zna te w miarę podstawowe zwroty to może zrozumie co tej niegrzecznej damie chodziło po głowie hihi
Unikatowość? Jedyny w swoim rodzaju? Mała, stoi prze Tobą ktoś na tyle zajebisty, że poobraca Tobą lepiej niż niejeden mistrz świata w jakiejś dziedzinie tańca. Nie możesz mówić, że nie jesteś tego świadoma skoro oboje wiemy jak bardzo Bunnz ma ochotę na przystojniaka o imieniu Kai. Szkoda tylko, że ta cała chęć musi zostać utopiona w litrowym piwie, wszak przy ludziach to tak nie wypada, ale weźmy pod uwagę fakt, że przecież można skręcić w lewo. Potem w prawo. Potem jeszcze raz w lewo, a kiedy już nic nie stoi na przeszkodzie, zamkniemy drzwi do pokoju w Dziurawym Kotle, a jęki wypełnią każdą, najmniejszą szczelinę czy szparkę, choć to drugie powinno wypełniać co innego, ale… Odstawmy te wszystkie konwenanse. Odstawmy wszystko na bok, bawmy się i pijmy, pieprzmy ludzi, pieprzmy siebie. Pieprzmy się nawzajem. Mocno. Szybko. Na tyle ostro, by imię Younga było jedynym, które będziesz nosić przed snem na ustach, a może nie? Cóż, nie każdy może być jedyny, ale wierność jest nudna, o ile wiesz o czym mówię. I w ten o to sposób docieramy do miejsca, w którym problemy tej dwójki dzielą się na dwie różne strony. Ślizgon miał przejebane, a problemy maleństwa z karteluszkami zapewne wydałyby mu się śmieszne. Więc nie zagłębiajmy się w to, bo jeszcze wyjdzie, że nie nadają na tych samych falach co ostatnio, a byłoby przykro. Fakt faktem minęło kilka miesięcy, jak nie już dwa lata, ale co to ma za znaczenie? On młody, ona jeszcze młodsza. Tak bardzo świadoma, że liczy się tylko chwila i tego potrzebował. I oczywiście, Deluna może wszystkim wkręcać, że na sprzęcie którym zasuwa to rzecz jasna deska, Kai już swoje wiedział. Kai już swoje sprawdzał i to cholera brzmi jak Kai jeść. Kai pić. Nie wydaje Ci się to znajome? Nieistotne, bo schodzimy z tematu, a przecież mamy się kręcić wokół seksownej dupeczki Bunny, która z pewnością dzisiaj dostanie kilka klapsów, o ile oczywiście znajdą ku temu dobre warunki, a przecież bezczelny łap nie wsadzi jej teraz pod spódniczkę, by sprawdzić słowa, które wypowiedziała. No, ale pewność możesz mieć, że na niego to zadziałało, bo lubił wyuzdanie i perwersje, a im głębiej wbijał w to wszystko, tym więcej chciał. Deluna miała to czego faceci tacy jak Young potrzebowali, więc niech zatrzęsie jeszcze cyckami, a Australijczyk odpłynie w siną dal, do krainy marzeń. Nie dopuść tylko, by tę noc spędził na ręcznym, byłabyś doprawdy niedobrą dziewczynką, która złamałaby jego prawicze serduszko. Hehe, o ile ktokolwiek w tę bajeczkę uwierzy, na szczęście ani ja, ani Ty kruszynko nie wierzymy w to, więc… Baw się i szalej, nie pytaj co dalej. Miłość i przyjaźń to jedyne niepewne tego jakże zajebiście ciekawego życia. Urozmaić je jeszcze bardziej meksykańskimi kształtami, śmiechem i kolejną dawką alkoholu, wiesz… W jego myślach jedna kropla już spływała między Twoje piersi, a on oblizywał wargi z niemałym smakiem. -Cukiereczku, minęły już dwa lata, a jak dobrze pamiętam na spotkania ze mną nigdy ich nie zakładałaś. Jesteś jasnowidzem, że wiedziałaś by dzisiaj też tego nie robić? – Oczywiście, mogłaby połechtać jego ego, jak dobrze wiemy faceci to lubią, zapewne bardziej niż laski. Co nie co może podnieść się do góry, a jeśli już się to stanie, to lepiej żeby Deluna nie pozwoliła temu opaść, byłoby przykro i żadne nie byłoby spełnione. Niezaspokojony ogier to najgorsze co może spotkać kobietę, bądź dziewczynkę, która stroi te niewinne i delikatne minki. Urocza. Serio, jest urocza. -Hohoho, foka, widzę że coraz ciekawiej. Oprócz ładnej buźki masz jeszcze całkiem spory mózg. Dobrze. Lubię mądre laski rzecz jasna, więc od czasu do czasu możesz mi pojęczeć nazwy eliksirów czy zaklęć, wiesz… Najlepiej w łóżku, nie mam nic przeciwko, a Ty z pewnością więcej się nauczysz. W każdym razie co do Australii. Odkąd zjebałem mistrzostwa i moja drużyna odpadła w przedbiegach, ja pierdolę, żenuła. No, ale nie wróciłem tam. Nie latam, chyba jestem zbyt ciotowaty żeby znów to robić, a może przerwa mi dobrze zrobi? Szkoda, że trwa już prawie osiem miesięcy, ale pieprzyć to króliczku. Jesteśmy tutaj teraz niemalże we dwoje. Pijmy za to, że tu przyjechałaś, a nie za to co kiedyś się wydarzyło. Zdrowie maleństwo i pij jak najwięcej, chyba znasz powody, co nie? – Puścił jej oczko i w sumie dobrze, że nie miał świadomości iż dziewczę myślało o nim jak o kim wychudzonym, wygłodzonym, zmiętym i jeszcze miliard innych epitetów z pewnością znalazła jej śliczna główka. W każdym razie ta góra mięśni, aż nie wierzę, że to piszę, oprócz tego, że potrafi spuścić łomot to ogarnia parę akcji. Może nie jakoś wybitnie, no ale lepiej że jakoś niż w ogóle. Zresztą są wakacje, czemu miał myśleć o jakiś transmutacjach, cmiojach bojach dzikich wężach, co? Upił więc porządny łyk piwa i gdy tylko poczuł przyjemne procenty rozlewające się po jego ciele zrozumiał, że w całej jego egzystencji jedno się nie zmieni. Alkohol to najlepszy partner, bo nie marudzi, nie jęczy, ale wesprze w najgorszych momentach, a jęczenie? No cóż. Zawsze można wykombinować w inny sposób. Chętna laseczka, parę drinków, spodnie w dół i za ojczyznę.
Swoją drogą najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że Bunny wręcz nienawidziła problemów. Mimo, że na jej drodze pojawiały się one niemalże codziennie to marsz pod górę traktowała jako bezsprzeczną słuszność, która po prostu była nieodłącznym elementem życia. Nie lubiła się nad sobą rozczulać. Wiedziała, że Kai też nie należał do tego typu osób, które nadmiernie kontemplują nad własnym losem. Może w sumie to dlatego tak zjebałeś sobie życie stary, nie pomyślałeś o tym? Mniejsza. Panny nie lecą na cioty, a zazwyczaj właśnie na tych przed którymi ostrzegali je rodzice. Jest w tym jakaś prawidłowość. Kai Alexander Young zdecydowanie nie był chłopakiem, którego z uśmiechem chciałoby się przedstawić mamie i tacie. Chyba, że miało się w planach jakiś niecny żarcik to wtedy owszem, ubaw po pachy. Kochani patrzcie, to mój przyszły mąż. Obiecuje, że będzie mnie kochał i zdradzał aż do śmierci, no i gromadkę liczną dzieci również mi gwarantuje. Niekoniecznie moich. Coś jednak w tym jest. Niegrzeczne dziewczynki marzą o księciu z bajki, a i tak lądują z łajdakami, którzy kradną im serca o których nie miały pojęcia. Z kim innym jednak by się lepiej bawiły jak nie z tymi łajdakami? Zresztą Bunny też nie była święta. Z pozoru niewinna, dziecięca wręcz buzia, a kiedy już przyjrzysz się bliżej wyłazi z niej iście diabelska natura. No Kai z kim innym przeżyłbyś lepsze przygody jak nie z nią? Swój łaknie swego i nie mów mi, że w głowie ustatkowanie życia u boku delikatnej kobietki, która trzyma porządek i dobrze gotuje. To nie Twoja bajka jak mniemam. W tej właściwej opowieści ich ciała łączył żar, a jej piersi podkoloryzowane podnieceniem urosły przynajmniej o jeden rozmiar. Nie rzeczywiście oczywiście heh. Jeżeli on już miał przed oczami te krople to zapewniam, że kroczył we właściwym kierunku. Może Beatriz rzeczywiście cierpiała na jakieś deficyty albo to ten projekt Sfinks ją pochłonął, a wiadomo nie od dziś że samą nauką się nie zaspokoisz. Mieszkając w niewielkiej surferskiej chatce z tatą i od czasu do czasu jego dziewczyną samozadowalanie za pomocą dziwnych, wibrujących świństewek również nie wchodziło w grę, ej! - Wiesz, na razie poznałeś tylko kilka z moich wrodzonych talentów i umiejętności. O wielu jeszcze nie wiesz...- uśmiechnęła się, lekko przygryzając wargę. Prawda jest taka, że w ciągu tych dwóch lat nauczyła się o wiele więcej niż poskramianie niezaspokojonych ogierów. Myślę też, że Young w obecnej sytuacji mile by się zaskoczył odkrywając co więcej ta urocza dziewuszka ma do zaoferowania w swoim dziewiczym (HAHA) koszyczku. - O nie... - teraz to zbladła serio. - Chcesz mi powiedzieć, że nie zaliczę po raz kolejny kapitana drużyny z Red Rock? Wiesz co Young, rozczarowałeś mnie! Ty taki zdeterminowany... No no. Kiedyś mi opowiesz co takiego się stało, że tak okrutnie przegrałeś życie, ale to nie dziś, bo teraz tego mi się nie chce słuchać, sorki. Poza tym słońce, ja wiem że lubisz mądre laski, ale chyba nie spotkałeś dotąd żadnej takiej mądrej i ładnej jak ja, więc potratuj to jako prezent z niebios w zamian za te Twoje przegrane. Od teraz wygrywasz, a wygrałeś króliczą norkę!- nie wiem ile tam ona wypiła, ale zakładam że niewiele zostało z tego litrowego kufla skoro już takie zdecydowanie mało inteligentne pierdoły wychodzą z jej usteczek. Królicza norka? A czego ona się za dużo naczytała, Alicji w Krainie Czarów? Deluna spokój, odstaw te jointy natychmiast! - Ej wiesz co jest najgorsze? Tutaj nie mają tequili. No wyobrażasz to sobie? Głupia Anglia. Też jej tak nie lubisz? Mam nadzieję, że przez te dwa lata butelka dobrej tequili była Twoim nieodłącznym elementem w oczekiwaniu na mnie, bo może i dzisiaj trafię do Twojego łóżka, ale Ty możesz równie dobrze spać na podłodze - stwierdziła nieco zadziornie i posłała mu w przestrzeń buziaka. Ach jaka ona zabawna dzisiaj była no naprawdę. Odchyliła się aż w euforii na krześle żeby w ciągu kilku sekund niemalże z niego spaść! Ta adrenalina! Doszła do słusznego wniosku, ze warto byłoby skontrować to w jakiś sposób na przykład podwójnym drinkiem z whiskey. Dla Kaia też zamówiła. Kto bogatemu zabroni! Problem jednak polegał na tym, że im więcej whiskey piła... Tym mniej pamiętała rzeczy, o których mówiła. To tak jakby następnego dnia ktoś w Twoich wspomnieniach nagle odłączył ścieżkę dźwiękową, ops. Ty nawet nie chcesz wiedzieć jak ona szaleje po tequili.
A z Kaiem to było tak, że problemy trzymały się go jak rzep psiego ogona, oczywiście z pominięciem tutaj psich animagów, a wiem, że taki jeden się tu przewija. Więc, sorrkensik dupeczko! I wiesz, to jest tak, że jedno mają obsesje na punkcie tego by wpadać w kolejne bagno, a Young? Robił to bardzo nieświadomie. Zresztą, nieistotne, bo przecież pijemy dziś tak dużo dopóki się nie nawalimy. A potem? Wiesz co się potem stanie, maleństwo co nie? Skoro te problemy Bunny to był dla niej taki mega wielki problem, to mogła wcześniej przyjść do Younga, bo chętnie by się nią ślizgon zaopiekował, wszystkie problemy wyrzuciliby razem do kosza, a następnie? Nie pytając co dalej z pewnością zawędrowaliby do miejsca gdzieś głęboko ukrytego, a królicze norki? Och, co ta Bunnz wymyśla, ale gdyby tylko Kai umiał jej czytać w myślach to z pewnością te bajecznie, wyuzdane epitety wziąłby jako dobry żart, bądź skwitowałby to krótko. Deluna jest napalona. Czy to niby pierwszy raz przy nim? Ależ skąd! Ona jest zdecydowanie tak nakręcona niemal codziennie, o ile oczywiście Young wolał wierzyć, że nie, ale co go to obchodziło, skoro nie bywał z nią na co dzień, a to akurat było najlepszym rozwiązaniem. W końcu by się sobą znużyli, a tak… Ciągle mieli na siebie ochotę, zresztą… Na Merlina słodkiego, gdyby tylko wiedział, że jakakolwiek dziewczyna chce go przedstawić mamie i tacie to z pewnością dostałby zawału. Nie nadawał się na kogoś kogo można przyprowadzić do domu. Pierwsza Villadsen to zrobiła i wyszły z tego kłopoty, potem Math i teraz, co? Kurwa to takie zakręcone jak makaroniki, które można wrzucić do zupki, ale przecież nie będę pisać teraz o jedzeniu, skoro nawet ja odczuwam potrzebę spożycia jakiegoś pokarmu. W każdym razie uśmiechał się niewybrednie, cały czas mając w głowie to, że zaraz najchętniej by ją rozebrał i wziął tu na stole, a przecież musiał się opanować i powstrzymać. Jego deficyt seksualny był wręcz abstrakcyjny, ale co ma na to poradzić, skoro obiecał sobie parę innych akcji? Chociażby wierność, no i jak na razie mu wychodziło. Merlinie czyżby ten wieczór miał wszystko zmienić? -Cukiereczku Twoje talenty są bardzo… Tak, są na wysoki poziomie, na samo wspomnienie, cóż wiesz jak jest… – Pomimo że jego głos brzmiał konspiracyjnie, on zsunął dłoń na krocze, by lekko je ścisnąć i dać do zrozumienia, że Bunnz naprawdę na niego działa, a przecież w sumie nic jeszcze nie zrobiła, oprócz idealne operowanie swoim głosikiem. Pieścił jego umysł, ale i ciało, bo ten seksowny ton zmieniał się coraz bardziej w niewidzialne dłonie, które błądziły po jego ciele. -Nie jestem już kapitanem maleństwo, nie wróciłem do Australii, zostałem tutaj, to znaczy dopiero wróciłem, bo zwiedzałem światem. Do tego nie należę do szkolnej ani domowej drużyny, co nie ma większego znaczenia, ale dość naprawdę tego pierdolenia, co Ty myślisz, że jakąś pizdeczką jestem? Możemy się umówić tak, że nadal jestem kapitanem, a Ty zaopiekujesz się mną, najlepiej jak potrafisz. – Puścił jej oczko i upił porządny łyk piwa. Nie chciał już rozmyślać o tym co było, a wspomnienie o króliczej norce naprawdę mu się spodobało. Sam pewnie by na to nie wpadł, ale kto by coś takiego przekminił? Chyba tylko laska, a te bywają doprawdy nieobliczalne w swych śmiesznych porównaniach i skojarzeniach. Naprawdę był szczęśliwy, że pomiędzy nogami miał niczego sprzęt, a podczas biegu żadne cycki mu nie skakały, bo takie widoki wolał akurat oglądać, niż doświadczać. -Króliczku, wyobraź sobie, że Londyn ssie i to jeszcze bardziej niż Paryż czy Berlin. Okropna pogoda. Laski niezbyt kumata i to nadzwyczaj częsty przypadek, a do tego nie jest tak słonecznie jak w Meksyku czy w mojej Australii. To straszne, ale trzeba magią jakoś umilać sobie ten czas, nie? I zapomnij o tym. Moje nowe łóżko musi zdać test, więc na pewno go nie zostawię. A Ty? Cóż, jak chcesz może w nim dziś gościć. Nie pogniewam się, a wręcz przeciwnie zaserwuję Ci butelkę tequili. – Co prawda, nie planował zabierać jej jeszcze na pokątną, zwłaszcza że Levittoux planowała jakąś parapetówę, a on cholernie chciał na tę bajeczną domówkę zdążyć, więc dzisiaj musi im wystarczyć dziurawy kocioł, albo jakaś toaleta. W końcu te mięśnie z pewnością utrzymają taką kruszynę w pozycji stojącej, nie? Napił się kolejnego łyku piwa, a gdy zorientował się, że stoi prze nim drink zrozumiał, że Bunny ma ochotę dziś się bawić i szaleć z nim do upadłego.
Hej dosyć już o problemach, bo zaraz smutno nam się zrobi, a tego to przecież nie chcemy. Dwa takie urocze ptaszki jak Kai i Bunny nie pasują do tego problematycznego świata pełnego żalu i melancholii. Oni są ponad to. W końcu należą do tego typu osób, które nie pogardziłyby spontanicznym wypadem na drugi koniec świata. Young taki podróżnik to czemu nie wpadł do niej w odwiedziny? Otóż to. Miał wszystko to czego ona w mężczyźnie potrzebowała, a że nie potrzebowała niczego to mamy tutaj prostą odpowiedź. Podejrzewam, że jeżeli doszłoby do jakiegokolwiek zadurzenia i odrobiny wkładu zaangażowania to Deluna spierdzielałaby ile sił w nogach. Domyślam się, że i vice versa. Podobno on też do niedawna był w jakimś poważnym związku, ale skoro teraz jest tutaj i myśli o rozsuwaniu jej nóg tak naturalnie jak o rozpinaniu rozporka to znak, że coś nie pykło. Hej stary, romanse, konwenanse to nie dla Ciebie! Jesteśmy tutaj państwo. On kusi ją swoim łóżkiem, a ona barwą swojego głosu. Cóż, alkohol też tu gra niemałą rolę. Przecież każdy z nas doskonale wie jak to jest po wypiciu kilku szklanek ognistej. Wtedy to bajlando, możemy wcielić się w każdą rolę na jaką mamy ochotę czyż nie? Głęboko skrywane grzeszki i ta druga strona natury, o której się nie chwalimy na co dzień wychodzą z ukrycia, a my? Popełniamy błędy w celach podobno edukacyjnych. Tak tłumaczymy, ale czy nie jest to co najmniej dziwne uczyć się tego samego już dziesiąty raz? Znamy i lubimy. Choć nie zawsze, auć. W słowniku małej Meksykanki nie było miejsca na coś takiego jak błędy, ale zawsze można było za nie wypić. Ona również się uśmiechała tak jakby uprzejmości miało nie być końca. Po głowie chodziły jej teraz brudne myśli, które nie przystają młodej damie. Nieletnia może i jeszcze była, ale za damę siebie nie uważała w żadnym wypadku. Bawimy się jak damy, a jak nie damy to się nie bawimy. Tak przynajmniej mawiają. Bunnz na szczęście całe potrafi bawić się nawet jeśli ma w to włączyć całonocną posuchę. W końcu nie jesteśmy zwierzętami i umiemy robić inne, bardziej dostojne rzeczy, które umilą nam wieczór. Ten jednak należał do zwierzęcego instynktu i jeżeli rzeczywiście skończą w jakimś pokoju w Dziurawym Kotle, to przysięgam że nie wyjdą przez najbliższe dwie noce. Jeżeli ktoś wyśle za nimi list gończy albo co gorsza w trakcie dojdzie im wyjec, daję sobie głowę uciąć, że możemy w odpowiedzi od Deluny usłyszeć "Nie teraz, odbiorę później, dochodzę", a to czy zajmie jej to chwilę czy całą noc to już inna kwestia, bang. - Ty i bycie pizdeczką? Może i nie jesteś dalej kapitanem, ale z żadnym ciupciusiem bym w tej chwili nie rozmawiała. Wiesz cenny czas. Mogłabym równie dobrze pić sama, nie? Ale skoro już tu jesteś, ciężko byłoby się oprzeć Twojemu towarzystwu Kaiu Aleksandrze Youngu - mówiąc to, oblizała usta i uśmiechnęła się wymownie. Patrzcie jaka sprytna tyle faktów z jego życia zna. Nie no żarty żartami, Bunny nie bawi się w poznawanie cudzych życiorysów. Pamięć ma świetną zarówno do orgazmów jak i do nazw, ale nieszczególnie obchodzą ją cudze problemy, bo wiecie jak to jest... Raz wysłuchasz czyjejś historii i zaraz zostajesz powiernikiem życiowych tragedii, a to zdecydowanie nie było dla niej. Ślizgon z tego co się orientuję miał podobnie, a co nas nie obchodzi to nas łączy, tak to idzie, a jak. - Nowe łóżko? Brzmi jakbyś co najmniej miał własnej mieszkanie, łał! Czyżby Kai-Spierdalaj-Ode-Mnie-Sam-Sobie-Poradzę Young nagle chciał się gdzieś zatrzymać na stałe i zadomowić? Nie pierdol. W takim razie musimy to Twoje łóżko przetestować, bo słabo by było jakby we śnie jakaś szalona sprężyna wbiła Ci się w plecy i nie daj Merlinie przedziurawiła na wylot. Masakra jakaś. Nawet nie zdążyłbyś powiedzieć 'Bunny', bo to chyba oczywiste, że częściej będziesz miał mnie w ustach... Znaczy na ustach. No i wiesz jak już wlejemy w Ciebie trochę tequili, będę mogła pociągnąć Cię cwaniaczku za język żebyś wytłumaczył mi tą wielką niewiadomą - nie wiem czy były kapitan zdawał sobie z tego sprawę, ale dla Bunny ta noc dopiero się zaczynała i mimo, że była naprawdę przeuroczą dziewuszką, miała również diabelskie zamiary, a to że nie miała ochoty na poznawanie czyichś elementów biograficznych, nie znaczyło że nie była ciekawa kilku fragmentów. Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a jeśli tak to Deluna była bliska poparzenia się.
Mów do mnie brzydko i nie mów tak, że poczuję się źle. Oczywiście, że problemy tego świata nie są dla nich, bo przecież i jedno i drugie pochodził z zupełnie innej bajki. Księżniczka na ziarnku grochu i gruboskórny ogr. Życie. Niestety nie możemy jednoznacznie stwierdzić tego czy kiedykolwiek ich problemy nie dotkną, bo jak dobrze wiemy w tym momencie z pewnością mogło się coś takiego wydarzyć. No znając oczywiście życiorys ślizgoną z łatwością można stwierdzić, że jakieś dziwne ambarasy trzymały się go jak rzep psiego ogona. No widocznie nie zawszę w naszym życiu będzie występować taka fenomenalna tęcza niczym ze świata homo, czy coś. Nie żeby hejt, ale wiemy jak jest. U nich wszystko obleczone we wszystkie barwy. Niemniej jednak to właśnie w tym momencie zdajemy sobie sprawę z tego, że taki Young i taka Deluna, którzy gdzieś tam ogarniają pewne akcje, nagle spotykają się zupełnym przypadkiem. Piją. Bawią się. Jeszcze niech mu tylko zakomunikuje, że ma zamiar być dzisiaj niegrzeczną tancerką. Spoko, on jej powie „bądź nią, bądź nią.” No bo i dlaczego nie? Alexander nacieszy oczy. Bunnz się zrealizuje i wszyscy będą zadowoleni. Bo nawet napalone fiuty w barze będą ogarniając jej tyłeczek, którym trzęsie w rytm muzyki. Czyżby to jeszcze nie załączony tryb tancerka? Szkoda, no ale dobrze Kai poczeka i będzie grzecznie pił bez wyobrażania sobie nie wiadomo czego. W końcu Young to taki grzeczny chłopiec, który nie ma zbereźnych myśli, łapy trzyma przy sobie i nic mu nie staje z byle powodu. No chyba, że włosy na łysej głowie. Aw… Co za paradoks! On wiedział jak jest po wypiciu kilku szklanek ognistej? Załóżmy, że owszem. Kwestia podstawowa jest taka, że chłopak nie miał czegoś takiego jak zdrowy umiar, więc kiedy bąbelki i procenty zaczynają krążyć po jego organizmie on jedyne na co ma ochotę to dobra zabawa, a potem… Długi sen, wiesz żeby kaca wyleczyć. Żadne zbereźne myśli nie przechodzą przez jego łepetynę. Spójrz. Uosobienie spokoju i niewinności. Nie widzisz? To się jeszcze przekonasz, hehs. W każdym razie ten grzeczny chłopczyk siedział w tej chwili na wprost dziewczęcia, która kilka lat temu zawładnęło jego sercem. Co prawda na bardzo krótki okres, bo był to jedynie kilkudniowy romans, a zaliczanie kapitana Red Rock jak się okazało dla takich dziewczyn jak Bunnz było przede wszystkim prestiżem. Czy miał jej takich rzeczy odmawiać? Skąd. Jasno postawił pewne zasady, a o ile dobrze pamiętał było to tuż po śmierci Very, więc… Przed tym jak strzała Amora wbiła mu się w dupala, a ona swoje serce oddał ślicznej pszczółce i wiele by zapewne teraz oddał by to maleństwo było przy nim, no ale jest jak jest, prawda? -Króliczku, ależ spokojnie. Skoro już tu siedzimy to musisz wiedzieć, że kopnął Cię prawdziwy zaszczyt, bo przyjechałem do Londynu raptem pięć godzin temu. Nie ogarniam jeszcze kilku akcji. Nie wiem co i jak, ale daję Ci gwarancję, że ten wieczór będzie niezapomniany. – Puścił do niej oczko, by swoje usta znów skąpać w alkoholu. Wszak pocałunki ozdobione procentami ponoć smakują lepiej, a że jeszcze tego nie robią to Bun może jedynie obejść się smakiem. Tak to bywa, gdy dziewczyny działają zbyt wolno, a Kai przecież jak każdy facet jest prosty w obsłudze. Co mu jest potrzebne do egzystencji? Żarcie. Picie. Seks. Zapewne w ten sposób w końcu by odpadł po jakimś tam czasie, ale skoro w celibacie żyje już od kilku miesięcy to z pewnością pociągnie jeszcze trochę. Och, zbereźniki. Nie będzie przed nikim klęczał tylko poszerzy swoje horyzonty dystansując się w dziedzinie łóżkowej, a gdy tylko dopadnie jakąś śliczną „gąskę” to zapewne przywiąże ją do łóżka i, uuuu… To co się będzie działo to zakrawa przynajmniej o jakiś seksualny fetysz znęcania się w sposób erotyczny nad swoją ofiarą. Takie tam przywiązanie do łóżka, czy po prostu nie wypuszczanie partnerki przez najbliższy tydzień. Ciekawe kogo ten zaszczyt kopnie. No jednak dopóki taki zaszczyt nie kopnie nikogo, to nie wyobrażajmy sobie też, że ktokolwiek może mówić laskom, które skończą na, bądź pod Kaiem: „krzycz Young!” Bardzo przykra sprawa, ale on nie jest Kai jeść. Kai pić. -Nie, skarbie. Kai-Spierdalaj-Dam-Sobie-I-Tak-Radę-A-Swoje-Rady-Możesz-Sobie-Wsadzić-W-Dupę w tym momencie planuję ogarnąć kilka akcji i przyszło mi mieszkać ze śliczną Levittoux. Swoją drogą niebawem będę musiał spierdalać żeby się z nią zobaczyć. Korzystaj póki mnie tu masz, bo kto wie, kto wie… Za ile zniknę, a kiedy się spotkamy? Nie mogę Ci powiedzieć, bo nie znam takiej daty. Skoro mnie tak dobrze znasz, to wiesz że jutro już mogę być gdzieś indziej, co nie? I króliczku, niczego nie będę tłumaczył. To nie czas to. Twoje zdrowie, kruszynko. – Nie chciał rozmawiać, a i tak ewidentnie się uzewnętrzniał co było zadziwiające przy tym kolesiu. Czyżby procenty coraz bardziej robiły swoje, a on nie potrafił już panować nad pewnymi sytuacjami? Dość zabawne, ale z pewnością tak mogło być. Jeszcze weźmie parę głębszych i sam będzie się tak zachowywał jak Bunnz, której plącze się coraz bardziej język. No, ale czy mu to przeszkadzało? Póki nie robiła obciachu, to niech się dziewczę bawi i upija. -Dziwię się, że taki wulkan energii jak Ty siedzi gdzie i cicho przy stoliku. Nie chcesz potańczyć? No dawaj śmiało. Ci wszyscy napaleni kolesie z pewnością chcą zobaczyć jak kręcisz tyłeczkiem. – Puścił jej oczko, bo nieco ją wypuszczał. Tak naprawdę to on z rozkoszą popatrzy na to jak kręci biodrami, a co dopiero sobie sam? Cóż, zostanie już tylko w jego głowie.
Podsumowując, żar się nie leje z nieba, ale w Magicznym Pubie Rondo mamy dwójkę napaleńców, którzy do stanu tak konkretnie gorącego słońca nie potrzebują. Dodatkowo chcę zaznaczyć, że to nawet nie wina alkoholu, że tak się zagrzali, fajnie co? W każdym razie wiele perwersji kryło się w każdym, nawet tym najmniejszym geście, a zwykły taniec jakby się wydawało, w głowie Bunny przypominał coś z lekka innego. Nie żeby od razu jakaś wyuzdana była i w ogóle. Na co dzień było z niej przeurocze dziewczę, pełne kaprysów towarzyszących nastolatce i w ogóle. Jednak jak za machnięciem różdżki momentalnie potrafiła się przeobrazić z laski na desce w laskę... Dajmy na to, że na facecie. Ciężka sztuka, ale chyba to własnie ten fakt sprawiał, że dzisiejszy wieczór dla Younga będzie o wiele przyjemniejszy niż się spodziewał. Chce żeby dla niego zatańczyła? Nie ma problemu. Urządzi mu taki show, że zapamięta go do końca życia, a mokre sny będą jego największym koszmarem. Swoją drogą jeżeli w grę wchodzi również alkohol dzisiaj, który ma podkręcić ich do realizacji tych brudnych myśli i znieczulić nieco zmysły, to znając tych dwóch pijusów współczuję im kaca jaki ich czeka. Ba, nawet im go życzę, bo jutro ich procesy myślowe będą spowolnione do zera, a wypowiedzenie jednego zdania zajmie im wieczność. Dodatkowo mam również nadzieję, że będą ich przez cały dzień męczyły takie nudności, że nie ruszą się z łóżka. I WCALE nie mówię tego na podstawie moich personalnych odczuć, O NIE. Oh Kai już się tak nie rozckliwiaj na temat pszczółek i innych takich, bo tego słodkiego miodku króliczek Bunny Ci zafunduje tyle ile będziesz chciał. Tylko pamiętaj, że na wszystko trzeba zasłużyć, bo niezależnie od tego jakie stosunki łączyły was dwa lata temu to były to w końcu całe dwa lata, więc ot tak sobie nóg przed Tobą nie rozłoży. Chyba. W każdym razie romantyczne historie to nie dla niej. Jej dobrze było stojąc na tym samym gruncie co on i nie wnikając głębiej w to co ich będzie łączyło jutro, czy następnym razem kiedy się spotkają. - Łał, Young, rozpieszczasz mnie. Tylko wiesz, zastanawia mnie z której strony mnie ten zaszczyt kopnął żebym mogła mu oddać. Cieszę się, że Ty również jesteś szczęśliwy z powodu naszego super spotkania po latach. Oby tak dalej. Z tym czy będzie niezapomniany ponegocjowałabym, bo wiesz słoneczko, picie ze mną bywa czasem niebezpieczne dla zachowywania wspomnień - uśmiechnęła się przeuroczo i pociągnęła łyka czegoś co tam pod ręką miała. Na jej policzkach pojawiły się delikatne wypieki, ale z racji tego że była dosyć opalona i jej karnacja do jasnych nie należała, były ledwo zauważalne. Z łatwością mogłaby reprezentować to cudowne powiedzenie 'najebana, ale dama', bo przecież jak dama wyglądała! Z zachowaniem to już nie byłabym taka pewna. Oh, ale Kai jeść, Kai pieprzyć najbardziej właśnie jarał Delunę! Z błogością by go karmiła i pieprzyła. Najlepiej tu i teraz. No Young co z Tobą, bierz ją w obroty bo nigdy się stąd nie ruszycie! A tak. Chciałeś żeby potańczyła. Moze przemyśl jeszcze raz czy aby na pewno nie chcesz obejrzeć prywatnego pokazu w swojej sypialni, bo druga taka szansa może się Tobie nie przytrafić, a znany przecież jesteś z tego ze towarzyszy Ci wieczny pech. - Śliczną Levittoux? Jeżeli jest taka śliczna jak mówisz to musisz mnie z nią poznać. Kto wie, może zamiast w odwiedziny do Ciebie zacznę przychodzić do niej? Tylko nie bądź zazdrosny, zawsze możemy się pokusić o trójkąty haha. Mam korzystać póki mogę? Wprowadzasz konflikt interesów, bo przecież miałeś mi zafundować niezapomniany wieczór, no Kai zdecyduj się! A jutro mnie nie obchodzi. Ja żyję tym co jest tu. I teraz. - po ostatnich słowach uśmiechnęła się wdzięcznie i również za swoje zdrówko wypiła. Przyda jej się przy takim trybie życia jaki prowadzi. Za chłopaka toastów wznosić nie będzie, bo chciał zaraz uciekać, więc mu się żaden nie należał a jak! Poza tym co to za przypuszczenia śmieszne, że mogłaby mu naruchać przypału i się ośmieszyć! Beatriz była Meksykanką z krwi i kości, a alkohol to był jej największy przyjaciel i sprzymierzeniec! Co prawda nie zawsze, ale już w to nie wnikajmy prosze, bo bez sensu się tyle rozpisywać. - Wiesz, masz rację... Może wśród tych napaleńców znajdzie się jakaś perełka, która będzie mi stawiać drinki po Twoim odejściu? Kto wie... - stwierdziła, nachylając się niebezpiecznie blisko niego. Przez chwilę w tej pozycji podumała żeby zaraz odsunąć się od stolika i kocim ruchem poderwać z krzesła. Muzyka grała w miarę głośno, ale na wątpliwym parkiecie nie było nikogo. Czemu mała Bunz nie mogłaby rozkręcić imprezy? Kilka wzroków na pewno z miejsca pomaszerowało za jej zgrabnymi pośladkami, które delikatnie wystawały spod krótkich szortów, odbijając się przy każdym kroku, któremu towarzyszyło kręcenie jej meksykańskich bioder. To co Young może dołączysz?
Najpierw zaznaczę, że to ile fanu sprawiasz pisząc posty na kacu to nawet sobie pewnie nie wyobrażasz, więc naprawdę bardzo żałuję, że Young nie ma zdolności czytania w myślach, bo z pewnością śmiałby się jak idiota, który… Właściwie śmieje się z pokraczności, dość rozkosznej, uroczej i przede wszystkim, nadal tak samo przepełnionej żarem jak te dwa lata temu. Stan „najebana, ale dama” – to jak widać w przypadku Bunnz będzie jeden z ulubionych stanów, które z przyjemnością Kai będzie obserwował, w końcu jakby nie patrzeć jarają go takie rzeczy, ale wiadomo… Jakieś tam zasady ma, więc jak króliczek się zbytnio upije to Young nie porucha. Jeszcze go o jakieś gwałty oskarży i dopiero koło pióra będzie miał zrobione. O, wbrew pozorom ten ślizgon to taki głupi nie jest żeby ryzykować, więc jak już króliczek chce być przyczyną mokrych snów, to lepiej żeby ładnie kręciła dupeczką, bo Kai z rozkoszą popatrzy na te kocie ruchy, które jeszcze nie przypominają dziwnym trafem kroku węża, a w swej nadzwyczajnej lapidarności wydawały się nawet… Seksowne. No dobra, nawet bardzo, ale przecież Alexander nie jest znów jakimś ruchaczem. Rok przerwy seksualnej zrobił swoje, więc teraz z dystansem podchodził do tego typu obrazów. W każdym razie ułożył usta w zabawną podkówkę, a zaraz potem z satysfakcją pokiwał głową dla tego co robiła Deluna. Nie dość, że mamiła głosem to jeszcze ruchami. W porządku. Skoro tak się chce bawić, to Kai łapie za pałeczkę. No w sensie, wiesz o co chodzi, nie? A Twoje personalne odczucie? Skarbie, daj spokój. Każdego życie rucha, a skoro Ty nie wychodzisz z łóżeczka to spójrz na taką Bunnz, która nadrabia za Ciebie i to dwa razy mocniej. Jesteś po prostu cieniasem, taka jest Twa egzystencja. A przynajmniej dzisiaj. Nie smuć się jednak słoneczko, jutro będzie lepiej. Kai potrzebuje się porozczulać na tematy pszczółek, zwłaszcza że akurat ta wiele dla Younga znaczy. Mimo wszystko i w ogóle nadal, ale w porządku księżniczko. Bastuję, bo rozumiem że jesteś zazdrosna i jest Ci bardzo przykro z tym, że coś takiego ma miejsce, że taki Kai siedząc z Tobą myśli o innej dziewczynie. Spójrz, jest tylko facetem. On myśli o wielu pannach, nawet teraz w klubie jak tylko nadarza się okazja gapi się na cycki jakiejś przypadkowej laski, ale skoro chcesz się bawić, no to się bawmy, a ja obiecuję, że Young tego nie spierdoli. -Króliczku, spokojnie. Będę miał Cię na baczności, a picie? Któż nam zabroni, przecież są wakacje, nie? Zero ograniczeń. Nakazów i zakazów. Zero czegokolwiek. Nie myśl o niczym. Ot. Cała filozofia. – Puścił jej znów oczko i upił kolejny łyk tego drinka, ale oczywiście nie pamiętam nazwy, bo przecież przez ich stolik przewinęło się tyle procentów, że naprawdę odpuśćmy tego typu nazewnictwo. Jedynie co możemy w tym momencie robić to odpoczywać, a jak nie odpoczywać to się bawić, a jak dobrze wiemy Rondo nie jest najlepszym miejscem na lenistwo. Kiedy muzyka rozbrzmiewa, krew łączy się z trunkami, a adrenalina uderza do głowy – mamy czysty obraz weekendowego szaleństwa. Czyżby było co świętować? Oczywiście, młodość i wieczną zabawę. -Jasne, chętnie popatrzę na to co wyprawiacie razem w łóżku, ale na tym zakończę swoje uczestnictwo. – Nie chciał oczywiście mówić o tym, że kończy to, bo Villiers ruchał Levittoux, a jak wiadomo obracanie tym samym laskami dla tych dwóch gości kończy się fatalnie, więc lepiej nie wchodźmy znów w tego typu relacje. I tak też powędrował wzrokiem za dziewczyną, oczywiście tęczówki wbijając w jej jakże seksowne pośladki, które w tych kusych szortach wyglądały nadzwyczajnie dobrze. Nie mógł się więc powstrzymać przed tym, by po prostu jeszcze pociągnąć dwa łyki drinka, a zaraz potem ruszyć za nią na parkiet. Uśmiechał się dość szeroko, kiedy ona tak się wiła, a raczej kiedy ponętnie kusiła tych wszystkich lamusów. On lekko przesuwał dłonią wzdłuż jej kręgosłupa, a gdy w końcu znalazła się na jednym pośladku uśmiechnął się szelmowsko, bo przecież frajerzy mogli jedynie patrzeć na to co on będzie z nią teraz robił. W końcu mógł. Znał ją. Miał do niej większe prawa. Zwłaszcza teraz. Nie był wybitnym tancerzem, ale wybitnie ich ciała ze sobą współgrały. -No pokaż mi, co potrafisz… – Wyszeptał jej wprost do ucha, wdychając jej oszałamiający zapach włosów i składając ulotny pocałunek na wgłębieniu obojczykowym. Hohoho, czyżby stary Kai wracał? Ściągaj majtki, nie ma się co ograniczać. Hops. Pamięć mnie zawodzi, przecież Ty ich nawet nie masz.
Zazdrość? Nie. Bunny zna to słowo aż za dobrze i jest skłonna przyznać się jedynie przed samą sobą, że bywa zazdrosna. Young mój najdroższy, niestety to nie o Tobie jest mowa. Tak jak wszechświat kręci się wokół Twojej dupy, tak Bunny sama ustala choreografię swojego tańca i to ona i jej gówniane problemy znajdują się w jego epicentrum. Trochę szkoda, że myślisz o tych pszczółkach, ale pocieszę Cię, że podobno są na wyginięciu i niedługo kwiatki trzeba będzie zapylać za pomocą magii, bo inaczej miodku nie będzie. Te urocze istotki już sobie nie radzą, widzisz? Ta urocza meksykanka, która właśnie trzęsie przed Tobą swoim tyłkiem może być dla Ciebie wszystkim. Może się zamienić w lisa i sprytnie Cię omamić, może oszukać Twoje zmysły jak kelpia albo niczym dobra wróżka spełnić wszystkie Twoje życzenia. Jedyne co Ty musisz zrobić to zastanowić się dobrze w jakiej roli chciałbyś ją widzieć, bo dzisiaj jest Twój szczęśliwy dzień, ona może być dla Ciebie wszystkim czego zapragniesz, super nie? Więc masz rację, nie spierdol tego, bo z tego co wiem głównie w tym jesteś dobry. Bunnz rzeczywiście czasami nadrabia za mnie, a ja momentami za nią. Widzisz, dobrałyśmy się jak kompanki, byłaby dobrą ziomalką i myślę, że i Ty i ja spędziłybyśmy w jej towarzystwie niezapomniane chwile. Huh, brzmi bajkowo. W każdym razie chcę tylko powiedzieć, że to dziewczątko ma trochę gdzieś co kto myśli, a trochę bawi ją to jak w zręczny sposób może wykorzystać swoje kształtne pośladki żeby w jedną chwilę odjąć komuś wszystkie problemy, bo nie oszukujmy się, ale mężczyźni pierwsi podążą za nią wzrokiem, a zaraz potem kobiety, które z dezaprobatą będą szukać jakiegoś puntu zaczepienia żeby tylko udowodnić sobie, że są lepsze. I don't care, I love it. - Mówisz tak jakbyś czytał mi w myślach. Wiesz Kai, przyjeżdżając tutaj, wszystkie nakazy i zakazy zostawiłam w domu i wiesz co jeszcze? Z końcem wakacji one dalej tam będą, a ja o nich nadal nie będę pamiętać. Jak Ci się podoba takie rozwiązanie? - odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili, kiedy już dotarł do parkietu. Zawsze jest dobry czas na odpowiedź, niezależnie od tego czy zajęłoby jej to minutę czy całą wieczność. Spojrzała na niego spod przymkniętych powiek i uśmiechnęła się błogo, rozkoszujac muzyką. Mówisz, że ich ciała współgrały? Wyśmienicie. W takim razie Deluna miała okazję zaprezentować swoje umiejętności tu i ówdzie. Może wtedy Ślizgon zmieni zdanie i jednak dołączy do niej i jego współlokatorki? Aj, aj, już myślami wybiegam za daleko, ale Meksykance bardzo spodobał się ten pomysł, zwłaszcza że gust miał Kai niewybredny, dlatego wierzyła że skoro mówi, że Levittoux to taka fantastyczna dupera to musi tak być. Wyciągnęła dłoń delikatnie przed siebie i wbiła w jego tors wskazujący palec żeby zaraz powoli, acz z naciskiem zjechać nim w dolne partie ciała. - Wolisz żebym Ci to pokazała tutaj czy kiedy będziemy sami? - zapytała kiedy udało jej się wspiąć na palce i szepnąć do ucha. Stary Kai? Ona też jakby... się nie zmieniła. Czasami ludzie popełniają błędy, na których powinni się uczyć, ale jej podobało się popełnianie non stop takich samych zwłaszcza, że było to niezwykle zmysłowe i przyjemne! Każdy z nas ma w sobie taką cząstkę, która nigdy się nie zmieni. Może ją ukryć gdzieś głęboko, ale ona będzie się odzywać w najmniej spodziewanym momencie. Drodzy państwo odpowiedzcie mi na pytanie czy ta dwójka dzisiaj je z siebie wyciągnie? Czas na show.
Och, umówmy się, że czasem ta zaborczość jest dobra. Na tyle dobra, że można w nią brnąć, bo stajemy się uzależnieniem drugiej strony. Podnieca nas to, ale jeśli jest to zachowane we względnie dobrej formie. Nie mów, że taka Bunnz nie chciałaby być uzależnieniem Younga. Cóż, on już miał swoje uzależnienie, a pewnie żadna dziewczyna nie stanie chociażby na równi z alkoholem czy papierosami. W tym momencie Kai nawet myślał o tym, czy którakolwiek jest w stanie dorównać takiej małej, słodkiej pszczółce. Pewnie nie, a to smutek. Jakby nie patrzeć Tillie jeszcze nie było w Londynie, a Young nawet nie przypuszczał, że maleństwo niebawem znów będzie mieszkać tak blisko niego. Czyżby jakaś niespodzianka od losu? Chyba jeszcze nie ma urodziny, ale zanim do tego dojdziemy… Niech ta słodka Bunnz nie będzie hop do przodu. Kai miał swoje wymagania, fakt – ostatnio była niezła, ale jeżeli wyszła z wprawy, bądź ślizgon podniósł swój próg zadowolenia, być może nie doskoczy. Czyż nie lepiej z pokorą podejść do wykonywanego zajęcia? Bezczelne. Zdecydowanie jest to bezczelne założenie, ale kiedy każdy będzie sobie nawzajem pobłażał, w końcu dojdziemy do wniosku, że seks nie jest nam potrzeby, a dopóki znamy swój wewnętrzne pragnienia, to… Niech nasi partnerzy chociaż połowicznie nam dorównują, a jak nie połowicznie to na trzy/czwarte. Wszystko jest od lepsze od niedorajdy łóżkowe, ale głęboko wierzę w to, podobnie jak Kai, że Bunny się nie zmieniła w tym aspekcie. A trójkącik? Cóż, pomyślimy, w każdym razie chłopak nie wybiegał aż tak dalekosiężnie, chociażby przez wzgląd na pewne sytuacje. Wolał rozważać wiele spraw, ale milczeniem zdobywał nie tylko kilka punktów dzisiejszego wieczoru, bo zdawał sobie sprawę z tego, że tą młodą siksę miał już w garści. Czy to jego urok, a może zajebisty sprzęt… Rzecz jasna do quidditcha. -Maleństwo… Mamy przed sobą kilka miesięcy, a skąd wiesz czy juro nie wyjadę? Nie sięgaj tak daleko, daję Ci gwarancję, że w Hogwarcie znajdziesz od cholery kolesi, którzy chętnie zajmą się Twoim tyłkiem, a także Tobą całą. – To tylko lekki pstryczek w nos. Żadna konkretne uwaga. Ot, droczenie się co najwyżej, a przecież nikt nie chciał chyba już brnąć w to, że chłopak od czasu do czasu bywał złośliwy. Wiecie, to taka uszczypliwość, którą wyssał z mlekiem matki, w końcu gdyby nie to, to pewnie nie znalazłby się w Slytherinie, prawda? I tak o to pozwolił się bawić smukłym palcem na swoim torsie, do tego stopnia, że mogła ułożyć dowolną ścieżkę. Nie protestował przed tym, że jawnie pokazywała mu czego potrzebuje. Mógłby dać jej to, czego się domaga, gdyby nie sam fakt, że… Dla niego to była gra słów, w którą lubił grać. Flirt. Nic szczególnego. Kręciło go to jak nic innego na ten moment, dlatego z łatwością poddawał się grze, którą ona zapoczątkowała. Uśmiechał się nieco kpiąco, a po chwili przyciągnął ją jeszcze mocniej do siebie, by ledwie wyczuwalnie musnąć kącik jej ust. -Nie wiem czy powinniśmy narażać serca gapiów na potencjalny zapał. Prowadź więc… – Mówił nieco jakby z opóźnionym refleksem, ale to wcale nie miało wskazywać na to, że odbierał bodźce wolniej. Wręcz przeciwnie. Sprawiał wrażenie osoby, która już myślami pieprzyła ją za jakimś rogiem budynku, czy coś… Ale nie, on był bardzo przytomny. To tylko gra pozorów, która rozpoczęła się jakiś czas temu. Skoro wymagasz show, to wierzę, że dobrze rozkładasz karty, króliczku.
Życie bywa przewrotne. Drwi z nas, a jakiś jebany psychopata, który uważa się za wyznaczającego nam drogi, potrafi rzucić kłody pod nogi w najmniej spodziewanym momencie. Niektórzy nazywają to losem, który bywa przewrotny. Inni mówią, że to przeznaczenie. Eiv twierdzi, że to po prostu złośliwości zmarłych, którzy zazdroszczą wieczności. Zero ograniczeń. Zero zahamowań. Zero zasad – jedynie może dwie moralne, ale zero tego co buduje mur oddzielający nas od czegoś… Niesamowitego. Nie chodzi o seks. Narkotyki. Chodzi o spontaniczność, która niesie za sobą przygodę i wybawienie od problemów, których mamy przecież tak dużo. Może to przez to Henley uciekała do miejsc, w których jest głośno, by zabić wszystkie dręczące ją myśli? Nie chciała, przecież przeżywać jakiejkolwiek katorgi od nowa i jeszcze raz. Wszystko spontanicznie, bez jakichkolwiek ograniczeń. Czy nie tego chciała Eiv? Właśnie… A trzy miesiące temu pojawiło się ograniczenie, z którym nie mogła walczyć. Mimo uczuć i tego, że jej zależało – Noel stanowił pewną przeszkodę. Nie mogła go ranić, obiecywać czegokolwiek, bo wiedziała jak skutkują jej obietnice. Przy sobie miała jedynie jego zdjęcie, na którym spisane były dwa zdania. Jedno dość mocno pokreślone, ale drugie nadzwyczajnie wyraźnie – na zawsze, bez względu na wszystko, pierdoląc zjebanych ludzi. Tego nie ma. To już nie może wrócić. W żaden sposób. Dzisiejszy dzień jednak był nadzwyczajnie poprany. Od samego rana, aż po końcówkę, która zakończyła się nienajlepiej, a już na pewno nie dla Eiv, której serce pękało na samą myśl jak musiał się poczuć. Jednak w porządku – każdy cierpi. Cierpienie jest nieodłączną częścią naszego życia, prawda? Ale alkoholem można zapić każdą emocję, każdy ból, a kiedy ma się brata, który ogarnia eliksiry, to można nawet być nawet otępionym magiczną używką. Za to mogła dziękować wszystkim, a już w szczególności Sween’owi, który nigdy nie zamyka barku. Frajer. I tylko kilko kropelek eliksiru ekstazy wystarczyło dolać do drinka, którego wypiła jeszcze w domu, by zaraz potem ruszyć na podbój świata. Wiesz co dziś będziemy robić? Niszczyć ludziom psyche. Oni szukają seksu, ja szukam zapomnienia. Nie dam im dupy, ale chętnie nią pokręcę, a potem? I tak komuś podprowadzę portfel. I teraz szła w stronę Ronda, by za chwile jej zgrabne nogi znalazły się na parkiecie. Była ubrana dość… Skąpo. Zresztą jak zawsze gdy wychodziła na miasto, a nie miała zamiaru spędzać czasu w sposób grzeczny. Chciała wypić alkohol, potem bawić się do upadłego, aż się siły jej starczą, stąd pewnie nogi zdobiły rajtki w jakiś śmieszny koronkowy wzór i króciutką tunikę, która zakrywała jedynie pośladki. Nie była w szpilkach, ale a’la militarne butki idealnie podkreślały jej nieco buntowniczy styl. I tak o to po zamówieniu drinka, poszła na parkiet. Tańczyła wśród kilku osób, dopóki jakiś frajer nie stanął za nią, a swoim machaniem łapskami prawie wytrącił jej szklaneczkę na parkiet. Odwróciła się gwałtownie w jego stronę i spiorunowała wzrokiem, ale wyglądał przyzwoicie, wiec wierzyła, że… Ma gruby portfel. Posłusznie wróciła do wcześniej pozycji i ocierając się tyłkiem o jego krocze, zaczęła dalej nęcić ruchami w rytm muzyki. Nie myśląc już o niczym. Jej umysł był z dala od rzeczywistości, za co dzięki Ci kurwa, zajebisty Merlinie.