Świetne miejsce na piknik, to wie każdy w okolicy. Pamiętaj tylko, żeby nie zostawiać swojego jedzenia samego, bo krążące po parku gołębie nie zostawią dla Ciebie ani okruszka! Picie alkoholu również nie jest wskazane ze względu na często pojawiające się patrole!
Noc Duchów:
This is Halloween!
Noc Duchów to jedno z najbardziej hucznie obchodzonych świąt w Hogsmeade. Wioska, znana z urokliwych uliczek, przytulnych sklepów i zapachu słodkości unoszącego się z Miodowego Królestwa, zamienia się w miejsce pełne tajemnic i mrocznych zakątków. Mieszkańcy przystrajają swoje domy i sklepy zaklętymi dyniami o pulsującym, pomarańczowym blasku, które unoszą się nad dachami, tworząc magiczną poświatę. Na brukowanych uliczkach widać lewitujące świece, których płomienie tańczą w rytm cichej, niepokojącej melodii. Latające nietoperze, duchy i zjawy pojawiają się znikąd, by nagle rozpłynąć się w powietrzu, gdy tylko ktoś się do nich zbliży. Na obrzeżach miasta przygotowano dla wszystkich masę atrakcji z nadzieją, że do obchodów Halloween dołączą wszyscy - od najmłodszych i uczniów Hogwartu, po mieszkańców innych magicznych wiosek.
Wykrawanie dyń
W tym roku możecie spróbować swoich sił w wykrawaniu wielkich, magicznych dyń, które przez ostatnie miesiące były starannie hodowane specjalnie na tę okazję. Każda z nich jest wyjątkowa i ma własny charakter, dlatego różdżki w dłoń i przekonajcie się sami, jak sobie poradzicie w tej z pozoru dziecinnie łatwej atrakcji. Władze Hogsmeade proszą jednak, by nie wyrzucać wycinków i miąższu, które posłużą jeszcze magicznym stworzeniom w rezerwacie Shercliffe’ów!
1 – to z pozoru łatwe zadanie okazuje się być znacznie trudniejsze, niż z początku mogłeś myśleć. Twoja dynia zdecydowanie nie chce współpracować, co więcej, jej największym marzeniem chyba jest zostanie sową, bowiem unosi się nad stołem kila cali, by oddalać się jeszcze bardziej za każdym razem, kiedy kierujesz w jej stronę różdżkę! Jeśli chcesz cokolwiek zdziałać, najpierw musisz ją sobie złapać.
2 – gadające przedmioty nie powinny nikogo dziwić, w końcu w Hogwarcie każdy pierwszoroczniak ma na głowę zakładaną gadającą tiarę, ale gadatliwe dynie? A ta twoja naprawdę ma wiele do powiedzenia i to już w momencie, kiedy kończysz wykrawać usta. Co więcej, uważa się za prawdziwego proroka, przepowiadając twoją przyszłość, choć są to same głupoty.
3 – nie jest łatwo, twoja dynia jest naprawdę uparta i co chwila zmienia wygląd wszystkiego co na niej próbujesz wykroić. To z uśmiechu, opuszcza kąciki ust w dół, to nos i oczy zmieniają kształt. Wygląda na to, że ma swoją własną wizję i na pewno jest ona inna niż twoja!
4 – trafiasz na dynię, która nieszczególnie zamierza się pozwolić kroić. Kiedy tylko robisz pierwsze ruchy różdżką – dynia wybucha obrzucając miąższem całego ciebie i nawet kilka osób w pobliżu. Rzuć kostką jeszcze raz.
5 – ta dynia płonie i to wcale nie jest płomień w środku. Roślinę pokrywają prawdziwe płomienie, tańczące po pomarańczowej skórce. Musisz uważać, by się nie poparzyć, a kiedy skończysz efekt na pewno będzie spektakularny!
6 – twoja dynia posiada umiejętność, którą nawet nie każdy czarodziej posiada – teleportacje. Z pewnością nie łatwo jest wykrawać dynię, która coraz zmienia swoje położenie. Przekonujesz się jednak, że kiedy ją dotykasz, ta działa jak świstoklik i przenosisz się kilka kroków dalej razem z nią. To chyba jedyna możliwość, by udało ci się ją wykroić do końca!
Mumifikacja
Popularna rozrywka, która wiedzie prym podczas Nocy Duchów. Cieszy się popularnością nie tylko wśród młodych, ale i dorosłych, którzy dają się ponieść halloweenowej magii! Do zadania należy podchodzić w parach, a jest ono bardzo proste - należy jak najszybciej owinąć swojego partnera bandażem i zrobić z niego prawdziwą mumię.
Rzuć k6 na perypetie, które wam towarzyszą podczas tej misji:
1 - Albo źle rzuciłeś zaklęcie albo los chce wam coś usilnie podpowiedzieć, bo zamiast bandażować swojego towarzysza od stóp do głów to bandaż owija się wokół waszych nadgarstków i łączy was prawie że na wieki wieków. Nie działa żadne diffindo ani inne zaklęcia czy noże, jesteście ze sobą złączeni przez najbliższe 3 posty.
2 - Coś wam mozolnie to wszystko idzie. Wymachujesz różdżką, ale owijanie wychodzi kiepsko. Podchodzisz więc do swojego partnera, żeby nanieść eleganckie poprawki dłonią. Stopa zaplątuje ci się w bandaż, upadasz jak długi na ziemię. Dorzuć k6: przy parzystej wykładasz się sam, przy nieparzystej ciągniesz za sobą swojego towarzysza.
3 - Bardzo pieczołowicie podchodzisz do zadania. Wywijasz tym bandażem na prawo i lewo, a w efekcie owijasz klatę tak ciasno, że przez chwilę twojemu ziomkowi brakuje powietrza. Z tego chwilowego niedotlenienia coś mu się przestawia w głowie i musi ci wyznać jakiś soczysty sekret. Fajnie by było jakbyś mu się odwdzięczył tym samym, bo prawie go udusiłeś!!
4 - Trafiacie na wyjątkowo zaczarowany egzemplarz bandaża, który podczas owijania zdaje się przekazywać energię osoby owijającej osobie owijanej. Ale heca - na 2 kolejne posty zamieniacie się osobowościami!
5 - Los wam nie sprzyja, bo ledwo kończycie skrupulatnie zawijać mumię, jakiś dowcipniś przebiega obok z okrzykiem "psikus albo psikus!" i obrzuca was łajnobombą. Okrutnie śmierdzicie łajnem przez 3 posty, ale podobno razem raźniej...
6 - Bandaż niezbyt chce z wami współpracować. Uparcie spada z potencjalnej mumii i cokolwiek nie robicie i jak się nie trudzicie - jesteście zmuszeni zrezygnować z tej wybitnej rozrywki. I już macie odchodzić, kiedy owija jednego was za kostkę i podnosi do góry. Lewitujesz jak po Levicorpusie, a twój partner musi coś poradzić, żeby cię ściągnąć. Oby osoba lewitująca miała dobrze przylegający kostium, inaczej wszyscy w okolicy będą podziwiać jego wdzięki.
Polowanie Bez Głów
Za uprzejmą prośbą organizatorów Hogsmeadzkiego halloween, Klub Bezgłowych wyraził zgodę, by w tym roku w Polowaniu Bez Głów, a raczej jego marnej imitacji – w końcu na prawdziwe Polowanie żywi nie mają wstępu, a też nie wszystkie duchy! – mogli wziąć udział czarodzieje. Każdy chętny może poczuć się jak członek tego szanowanego kluby i spróbować swoich sił w potyczce z duchami. Zanim jednak prawdziwe polowanie się rozpocznie, jesteście świadkami niesamowitych pokazów akrobacji, wykonanych przez delegację Klubu Bezgłowych, w których to duchy żonglują i wymieniają się swoimi głowami – osoby o słabych nerwach proszeni są o nie branie w tym udziału. Zaraz po akrobacjach i poczęstunku, który każdego żywego przyprawi o mdłości, możecie spróbować własnych sił w Polowaniu. Zasady są wybitnie proste, musicie odnaleźć w lesie głowę, ukrywającego się ducha. Niedozwolone jest jednak używanie revelio!
1 – znajdujesz się niebezpiecznie blisko starego, masywnego drzewa, które oplatają diableskie sidła. Jeśli chcesz załapać jakąś głowę w pobliżu, musisz przypomnieć sobie lekcje zielarstwa (potrzebujesz w tym celu min. 5pkt z zielarstwa w kuferku), by sidła nie zrobiły ci krzywdy.
2 – wbiegasz na niewielką polanę w samym sercu lasu, którą przysłania gęsta mgła. Dostrzegasz w niej jednak kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt głów, które ledwie wyróżniają się w tej mgle, a jednak świecą eterycznym blaskiem. Szybko się jednak orientujesz, że tylko jedna głowa tutaj jest prawdziwa, a reszta jest iluzją magicznej mgły. Dorzuć kostkę k100, przy wyniku większym niż 65 udaje ci się znaleźć odpowiednią głowę nim Polowanie dobiegnie końca.
3 – podczas swoich poszukiwań słyszysz ciche szepty pochodzące za omszałej skały, być może słyszałeś kiedyś plotki o Czarnej Skale. Głosy wypełniają twoją głowę, namawiając do odwrotu, choć jesteś pewien, że gdzieś blisko znajdziesz głowę. Dorzuć kostkę k100, przy wyniku większym niż 70 udaje ci się pokonać wpływ podszeptów; jeśli posiadasz cechę eventową silna psycha lub posiadasz genetykę oklumencji nie musisz dorzucać kostki, udaje ci się zignorować głosy.
4 – znajdujesz się na brzegu bagnistego oczka wodnego, mgła gęstnieje, a wśród niej dostrzegasz niewielkie światełko, zupełnie jakby wskazywały ci drogę. Jeśli posiadasz min. 10pkt z ONMS lub OPCM orientujesz się, że to zwodniki, a głowa ducha nagle pojawia się przed twoją twarzą, wcześniej najwyraźniej przysłaniała ją mgła. W przeciwnym wypadku ktoś, również biorący udział w Polowaniu, musi ci pomóc, zanim na zawsze ugrzęźniesz w bagnie, zwabiony w nie przez zwodniki.
5 – zajmujesz się poszukiwaniami głowy, kiedy znikąd otacza cię trójka czerwonych kapturków! Ewidentnie działają w zmowie z duchem, którego głowy blisko się znajdujesz, uniemożliwiając ci przejście dalej. Musisz stoczyć krótką walkę, całe szczęście można odpędzić je prostymi czarami, ale pamiętaj, że ich jest więcej! Dorzuć kostkę k100, przy wyniku mniejszym niż 30, zdołały cię boleśnie potłuc swoimi pałkami.
6 – wchodzisz w gęstwinę, do której światło księżyca praktycznie nie dochodzi, w oddali wyją wilki, a wiatr złowrogo porusza gałęziami nad twoją głową. Próbujesz oświetlać sobie drogę, ale coraz potykasz się o wystające korzenie i zahaczasz o powykręcane gałęzie. Skupiasz się więc na drodze, a kiedy w końcu unosisz wzrok orientujesz się, że stoi przed tobą twój największy strach! Jeśli kiedyś na fabule (należy podlinkować) spotkałeś już bogina lub posiadasz min. 15pkt z OPCM, szybko się orientujesz z czym masz do czynienia!
Turniej pajęczych skoków
Burmistrz Hogsmeade nie oszczędzał na tegorocznych obchodach Nocy Duchów, znalazł czarodziejów wybitnie uzdolnionych w transmutacji, by pomogli mu zorganizować bezpieczne skoki przez płotki na akromantulach! Z początku próbował zorganizować prawdziwe olbrzymie pająki, ale byłoby to wybitnie trudne do zorganizowania i uzyskania zgody Ministerstwa Magii, dlatego akromantule, które widzicie w zagrodzie są w rzeczywistości przetransmutowanymi innymi stworzeniami, wyglądają jednak co do szczegółu jak prawdziwe akromantule!
By wziąć udział w wyścigu należy zapłacić 10 galeonów na rzecz pomocy zimą dzikim stworzeniom.
1. Rzucacie kostką k100 na prędkość z jaką pokonujecie trasę, jej wynik odpowiada części punktów, które zdobywacie.
2. Następnie rzucanie kostką literką, którą traktujecie jako k10 (A – 1, B – 2, C – 3 itd.) na ilość płotków, które udaje się przeskoczyć, za każdy płotek otrzymujecie dodatkowe 10pkt.
3. Na koniec rzucacie k6 na przeszkodę specjalną w trakcie wyścigu:
1 – to wysoka pajęcza bramka okazuje się być dla ciebie przeszkodą, która może zaważyć na wyniku! Próbujesz przecisnąć się przez pajęczyny rozpięte nad torem, tak, by ich oczywiście nie zerwać, nie idzie ci jednak wcale najlepiej, zaplątujesz się w sieć i tracisz czas na próbach zdjęcia z siebie lepkich nici – odejmij od sumy punktów 20.
2 – a co to? To zygzak kamiennych ścian, czyli ciasno rozmieszczone płotki z wielkimi kamieniami po bokach, które wymuszają zwinne ruchy, twoja akromantula musi balansować na pojedynczych odnóżach, by pokonać tę przeszkodę i prześlizgnąć się przez ciasne przejście – jeśli posiadasz cechę eventową połamany gumochłon, odejmij od sumy punktów 10.
3 – przed tobą wiszące płotki splecione z pajęczyn, wymagają sprytu i precyzji, żeby ich nie dotknąć, nikt przecież nie ma doświadczenia w skokach przez pajęcze płotki, ale możesz doskonale znać się na budowie tych wielkich pająków, co ułatwi nieco sterowanie – jeśli posiadasz co najmniej 15pkt z ONMS, możesz dodać 15 do sumy punktów.
4 – jeden z płotków okazuje się widoczny jedynie pod odpowiednim kątem i naprawdę łatwo go przeoczyć, dostrzegasz go jednak z łatwością jeśli posiadasz cechę eventową świetne zewnętrzne oko, możesz wtedy dodać do sumy punktów 20.
5 – przed tobą płotek obrotowy! Na pierwszy rzut oka wygląda jak całkiem zwykły, pajęczy płotek, ale okazuje się zamocowany na specjalnych magicznych uchwytach, które zaczynają się obracać gdy tylko ktoś się zbliża do przeszkody. Należy go przeskoczyć tak, by nie dotknąć stale obracających się pajęczyn, jeśli posiadasz co najmniej 20pkt z GM radzisz sobie znakomicie i możesz dodać 10 do wyniku.
6 – to nie jakiś płotek cię pokonał, co twoja akromantula. Nic dziwnego w końcu wcale nią nie jest, a wierzchowiec okazuje się nie mieć pojęcia jak poruszać się na ośmiu nogach, choć organizatorzy poręczali za wszystkie stworzenia. Potykacie się jednak co chwila i z tego względu musisz odjąć od wyniku 40!
Wszystkie zebrane punkty sumujecie i to one zadecydują o zwycięzcy! Ten otrzyma na swoje konto nagrodę wysokości 100 galeonów!
Kod:
<lg>Szybkość:</lg> (k100) <lg>Ilość płotków:</lg> (literka) <lg>Specjalna przeszkoda:</lg> (k6) <lg>SUMA PUNKTÓW:</lg> (zsumuj zebrane punkty włącznie z modyfikatorami zawartymi w specjalnej przeszkodzie)
Stragany
JEDZENIE:
CZEKOLADOWE NIMBUSY Idealne dla fanów gier miotlarskich lub fanów słodkości. To nic innego jak czekoladki w kształcie miniaturowych miotełek. Posiadają pozłacany jadalnym brokatem grawer z nazwą wybranego modelu Nimbusa.
MERLINIE CYNAMONKI Nikt do tej pory nie wie, skąd taka nazwa, a obecni uczniowie Hogwartu spekulują, że owe drożdżowe bułeczki powinno się ochrzcić imieniem nauczyciela Miotlarstwa. Tak czy owak - są przepyszne! Wypiekane na bieżąco, pachnące cynamonem i polane lukrem. Śpieszcie się, bo znikają jak świeże… cynamonki.
DYNIOWE BUŁECZKI Są nie tylko o smaku dyni, ale posiadają też jej kształt! Jeśli skusisz się na ten rarytas, to na kolejne trzy posty Twoje tęczówki zmienią kolor na pomarańczowy, a także wzrośnie Twoja pewność siebie i poczujesz, że niczego się nie boisz.
DYNIOWO-POMARAŃCZOWA MARMOLADA Pachnie wspaniale, a jeszcze lepiej smakuje. Możesz kupić kilka słoiczków i zostawić je jako zapasy na zimę, ale… możesz też zjeść marmoladę od razu! Na stoisku obok sprzedają pyszny chleb, tak tylko wspominamy…
PIECZONE JADALNE KASZTANY Hej, to Twój kasztan? Jeśli nie, to koniecznie musisz nadrobić ten błąd i spróbować tego specjału. Pieczone kasztany to smak jesieni zamknięty w małej skorupce. Te jednak są wyjątkowe.
Rzuć kością k6, by poznać efekt:
parzysta - to chyba jakieś objawienie! Ten drobny przysmak natchnął Cię do zrobienia figurek z tradycyjnych kasztanów. Być może nawet je ożywisz? Jeśli opiszesz proces tworzenia jesiennych figurek w swoim poście - otrzymasz 1 pkt z Działalności Artystycznej. Upomnij się o to w odpowiednim temacie.
nieparzysta - hmm, czyżby ktoś uprzednio zanurzył kasztany w Bełkoczącym Napoju? Najwyraźniej, bo przez cały post mówisz bez ładu i składu.
TOFFI PANI WEASLEY Słodkie batoniki, pakowane w fikuśny pomarańczowy papier. Wyjątkowo tego dnia do każdego zamówienia dołączany jest liścik z… miłymi słowami!
Rzuć kością litery, żeby dowiedzieć się, co Ci się trafiło:
A - Twoje włosy jeszcze nigdy nie były tak lśniące! B - Dobrze zaplanuj jutrzejszy dzień, bo będzie sprzyjało Ci szczęście! C - Uśmiechaj się dzisiaj jeszcze częściej! D - Masz w sobie wiele uroku! E - Uda Ci się sprostać wszelkim problemom! F - Jesteś wyjątkową osobą, pamiętaj o tym! G - Masz bardzo ładny uśmiech! H - Twoja osobowość jest wyjątkowa! I - Dziś jest dobry dzień na herbatkę z przyjacielem! J - Zasługujesz na to dodatkowe ciastko!
PIECZONE JABŁKA Oblane karmelem lub nie, za każdym razem przyrządzane na świeżo. Idealnie jesienna przekąska na mały głód!
KREM Z DYNI Z CZOSNKOWĄ GRZANKĄ Rozgrzewająca, kremowa zupa, której głównym składnikiem jest królowa wieczoru, czyli dynia. Podawana z grzanką posmarowaną czosnkowym masełkiem. Gdy skusisz się na jedną porcję, to czeka Cię mała niespodzianka.
Rzuć kością k6, by poznać efekt:
1, 6 - potrawa była tak pyszna, że wprowadziła Cię w prawdziwie radosny nastrój. Do końca wątku jesteś rozweselony/a, masz ochotę tańczyć, śpiewać i zarażasz innych pozytywną energią. 2, 4 - pani nalewająca zupę była tak miła, że w gratisie podarowała Ci garść Rymujących Dropsów. Jeśli zdecydujesz się je zjeść - przez jeden post będziesz mówić wierszem! 3, 5 - czy wiedziałeś/aś, że czosnek to afrodyzjak? Cóż, teraz masz okazję się przekonać, bo przez następne dwa posty odczuwasz większą chęć flirtowania.
CUKROWE CZASZKI Przeraźliwie słodkie cukierki uformowane w iście upiorne kształty. Po spróbowaniu do końca wątku masz ogromną ochotę dogryzać innym, a także kogoś przestraszyć.
NAPOJE:
Nalewka aroniowa Pierwszy łyk nalewki z aronii ujawnia bogaty, głęboki smak, który łączy słodycz z subtelną kwasowością, zachwyca bogactwem smaków i aromatów. UWAGA! Jedynie dla pełnoletnich czarodziejów (+17). Jeśli jesteś niepełnoletni/a i zdecydujesz się na zakup - rzuć kością k6:
skutki dla niepełnoletnich:
parzysta - porcja nie była zbyt duża i szczęśliwie nic Ci nie dolega. Uważaj jednak następnym razem, choć przecież takiego nie będzie!
nieparzysta - głowie szaleje zawrotny mętlik, chwiejnie stoisz, a żołądek podchodzi do gardła. Ktoś z opiekunów dostrzega Twoje nietypowe zachowanie. Wygląda na to, że dzisiaj trzeba zakończyć zabawę…
Wino grzane Dostępne w wersji z alkoholem jak i bez. Gorące, aromatyczne, dosładzane domowym sokiem dyniowym i bogate w korzenne przyprawy, takie jak laska cynamonu, goździki i anyżowe gwiazdki. Jeśli Ci się poszczęści, to dostaniesz nawet plasterek pomarańczy! Po wypiciu do końca wątku jest ci koszmarnie gorąco.
Dyniowy sok Jest słodki i przypomina świeżo upieczone dyniowe ciasto. W powietrzu unosi się lekka nutka przypraw, takich jak cynamon i gałka muszkatołowa, które często są dodawane, by wzbogacić smak. Po wypiciu do końca wątku masz wściekle pomarańczowe włosy.
Herbata rozgrzewająca Tak aromatyczna, że aż zachwyca! Ale nie martw się, filiżanka jest zaczarowana, więc nie poparzy Twoich rąk. W tym pysznym napoju znajdziesz nie tylko słodką gruszkę i korzenny cynamon ale też… odrobinę karmazynowego liścia, który nadaje mu głębi i intensywności. Dzięki temu napój doskonale rozgrzewa w chłodne jesienne wieczory. Przez kolejne dwa posty wszystkim prawisz komplementy.
Kakao Honeycott Kakao Honeycott to przyjemnie kremowy napój o intensywnym, czekoladowym kolorze, który kusi swoim wyglądem. Serwowane w pięknie zdobionych filiżankach, napój może być posypany bitą śmietaną lub posypką czekoladową, co sprawia, że prezentuje się niezwykle apetycznie.
Rzuć kością k6, by poznać jego efekt:
1, 2 - jakieś dziwne te słodycze! A może po prostu przesadziłeś z ilością cukru? Przez dwa kolejne posty jesteś niezwykle pobudzony! 3, 4 - Smak był tak niezwykle kremowy, że… aż na chwilę zatrzymałeś się w czasie. Czujesz, jak otula Cię przyjemne ciepło, a wszystkie troski wydają się odległe i nieistotne. Dodatkowo przez jeden post Twoje usta delikatnie błyszczą, a na skórze pozostaje subtelny, słodki zapach wanilii. 5, 6 - Dostajesz nagłe olśnienie kulinarne i odkrywasz sekret tego pysznego kakao. W magiczny sposób zapamiętujesz każdy detal! Od teraz Twoje zimowe wieczory zyskają zupełnie nowy wymiar… a Twoje podniebienie będzie Ci wdzięczne. Zyskujesz 1pkt z Magicznego Gotowania.
PAMIĄTKI:
Tiara spacerowicza (25g) Chroń się przed chłodem i wyglądaj stylowo! Ta superciepła tiara z podszyciem z futra fomisia polarnego zadba o to, byś nie czuł nawet najmniejszego chłodnego podmuchu. Prosty, ale elegancki krój sprawia z dodatkiem ekstrawagancji w postaci spiralnego czubka sprawia, że doskonale pasuje do każdej stylizacji. To absolutny must-have na sezon jesień/zima! Dostępna w każdym kolorze.
Energetyzujące skarpety (20g) Te skarpetki są jak kawałek słońca w zimowy dzień! Wykonane z wysokiej jakości, miękkiej wełny kuliga, nie tylko otulą Twoje stopy ciepłem, ale także... dodadzą Ci energii! Dzięki wyjątkowym wzorom, takim jak fioletowe jednorożce oraz szmaragdowe smoki w chmurach, każda para skarpet stanie się magicznym akcentem Twojej garderoby. Idealne na długie wieczory przy kominku!
Maskotka dynia (15g) To urocza, zaczarowana pluszowa dynia o wyjątkowym wyglądzie. Ma intensywny pomarańczowy kolor, choć wedle uznania czarodzieja potrafi imitować różne kolory światła, mogąc posłużyć za nietypową lampkę.
ŚWIECA Z NUTĄ AMORTENCJI (35g) Klimatyczna świeca sojowa, która pachnie… No właśnie, to jej wyjątkowość! Niewielka ilość amortencji, każdy czuje coś zupełnie innego. Producent nie zaleca jednak palenia jej zbyt długo ze względu na pozostałe właściwości dodanego eliksiru.
MAGICZNY MOŹDZIERZ (65g) Duży i kamienny, ale za to sam rozdrabnia przyprawy bądź nasiona. Doskonale sprawdzi się podczas przygotowywania eliksirów, gdzie precyzyjne zmielenie składników ma kluczowe znaczenie, jak również w kuchni, gdzie każda przyprawa potrzebuje odpowiedniej tekstury. +1 pkt Magiczne Gotowanie/+ 1 pkt Eliksiry (dziedzinę należy wybrać przy zgłoszeniu w upomnieniach)
WIGGENOWE KORALE (100g) Z pozoru wyglądają jak zrobione z owoców zwykłej jarzębiny, ale wprawne czarodziejskie oko szybko wyłapie różnice. Choć to kora tego drzewa chroni przed atakami magicznych stworzeń, a nie owoce, to jednak te korale posiadają taką właściwość. A to za sprawą zanurzenia ich w eliksirze wiggenowym podczas wytwarzania. +1 pkt OPCM
Niewidzialna broszka (180g) Prawda jest taka, że ten przedmiot wcale nie znika, ale za to pozwala na to swojemu właścicielowi. Po naciśnięciu broszki, noszący przemienia się w półprzezroczystego ducha - może przenikać przez obiekty i unikać kontaktu fizycznego, pozostając jednak podatnym na wpływ magii.
Płaszcz nietoperza (150g) Nazwa wydaje się myląca, bowiem na pierwszy rzut oka przedmiot wygląda jak zwykły, czarny szalik. Wystarczy jednak pociągnąć za odpowiedni koniec, by rozwinął się i przybrał formę peleryny-płaszcza. Sam wygląd nie jest najważniejszy – ten zaczarowany materiał wpływa nie tylko na styl swojego właściciela! Nosząc go, można bez problemu widzieć w ciemności, a przy okazji wykonywane przez właściciela ruchy zostają magicznie wyciszone. Nikt nie usłyszy twoich kroków, jeśli z magicznie ulepszonym wzrokiem zakradniesz się gdzieś w środku nocy!
Dodatkowe informacje
● Fabularnie event rozgrywa się 31.10 w Hogsmeade i okolicach w godzinach popołudniowych/wieczornych, mechanicznie do końca listopada możecie rozpoczynać wątki.
● Niepełnoletni czarodzieje również śmiało mogą brać udział, natomiast uczniowie będący w klasie niższej niż czwarta, potrzebują listownej zgody Opiekuna Domu.
● Za wzięcie udziału w wybranych trzech atrakcjach, każda na minimum dwa posty (nie licząc straganów) otrzymacie specjalną odznakę, należy się jednak po nią zgłosić w upomnieniach!
Nie spodziewałeś się dzisiejszego popołudnia żadnego listu. Chciałeś zapewne w spokoju odpocząć, bez angażowania się w pracę czy inne dodatkowe zajęcia. Sowa z listem jest na pewno zaskakująca, lecz – nie na tyle, by odmówić potencjalnemu klientowi. Treść listu wydaje się intrygująca, podobnie jak perspektywa występu na małym bankiecie w formie monodramu. Jesteś dobrym aktorem, więc na pewno nie jest to dla ciebie zbyt straszne, dlatego zgadzasz się i od razu podążasz na wyznaczone miejsce. Wystrój jest piękny, cieszy oczy, a mało tego w pomieszczeniu znajduje się ogrom kolorowych balonów, podobnie jak… Rozwrzeszczanych dzieci. Autor wiadomości nie poinformował cię o przyjęciu dla małoletnich, dlatego choć początkowo sceptycznie podchodzisz do ów zadanie, to perspektywa dodatkowych pieniędzy wydaje się być bardzo kusząca. Od ciebie zależy jak to wykorzystasz.
1,4 wszystko przebiega zgodnie z planem; zabawiasz dzieciaki, one się śmieją, a niektóre żarty podłapują nawet dorośli. Zaskakujące, że podchodzą do ciebie i do kubeczka, w którym miałeś wodę, a którą zdążyłeś już wypić - wrzucają galeony, jako dodatkowy napiwek. Dorzuć kostką, sumą oczek na kości pomnożona przez dziesięć da wynik, który interpretujesz na zarobione pieniądze, po które musisz zgłosić się w odpowiednim temacie. 2,5 zabawa trwa w najlepsze, wciągnąłeś nawet do mini-warsztatów dzieci i ich rodziców, którzy poddają się interpretacji ulubionych bajek, a zaraz potem przedstawiają je na forum. Radzisz sobie fantastycznie, do tego twój poziom w umiejętnościach aktorskich wzrasta o jeden dodatkowy punkt z działalności artystycznej. Upomnij się po niego w odpowiednim temacie. 3 złapałeś niesamowity kontakt z dziećmi, ba!, zaczynacie się nawet bawić i kiedy tak biegacie po całym terenie parku, niestety, zaczyna dziać się prawdziwa katastrofa. Jedna z pociech robi unik, ty natomiast nie jest w stanie się zatrzymać i lądujesz na torcie, który jest teraz wielką, kolorową kałużą na trawie. Organizator urodzin jest wściekły i każe zapłacić ci za szkodę aż 30 galeonów! Ureguluj stratę w odpowiednim temacie. 6 niestety, ale pech trzyma się ciebie dzisiejszego popołudnia. Rozbrykane dzieciaki są niezwykle głośne i nie doceniają sztuki. Niespodziewanie jedna z pociech rzuca w ciebie budyniową babeczką, a potem dołączają się inne. Wychodzisz z imprezy, o ile nie użyjesz zaklęcia chłoszczyć cały umorusany słodkościami.
______________________
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Zazwyczaj to Ezra poszukiwał kontaktu z pracodawcami - chętnie zaglądał do ogłoszeń w gazetach i na słupach, podpytywał znajomych, aby drogą pantoflową uzyskać jakieś niedostępne dla ogółu informacje, starał się pokazywać i reklamować. I najwyraźniej w końcu się opłaciło. Tego pięknego, jeszcze satysfakcjonująco ciepłego popołudnia - który rzeczywiście chciał poświęcić na coś zwanego "przyjemności"; dawno nie miał okazji odwiedzić rodziny, dla samego siebie pojechać na jakąś wycieczkę - otrzymał sowę od niejakiego "Nicholasa Blancharda". List nie był do końca przekonujący, bo choć autor rzeczywiście nie zapomniał o pochlebstwie ani wskazaniu miejscu spotkania, to nawet słowem nie wspomniał na temat celu tego zaproszenia ani ewentualnej gratyfikacji za udział. Na logikę, Clarke nie powinien być zainteresowany takim zaproszeniem, ale ciekawość chyba była większa. Zresztą, Ezra uważał się za dosyć elastycznego w kwestiach artystycznych i w pewnym sensie podobała mu się nutka tajemniczości. W ten sposób rzucał się na głęboką wodę, ale przecież, kto nie ryzykował, ten nie wygrywał. Strach raczej nie towarzyszył Ezrze, raczej drobna ekscytacja, może zniecierpliwienie... W wyobraźni Clarke'a podczas drogi na wyznaczone miejsce wykreowała się pewna wizja; celował raczej w jakiś pół elegancki bankiet, nieprzesadnie strojny ze względu na miejsce, lecz na pewno mogący szczycić się przymiotnikiem "oficjalny". Nie spodziewał się znaleźć dziesiątek kolorowych baloników i chmary rozwrzeszczanych i naładowanych energią dzieciaków. Cóż, chyba rozumiał, skąd zapobiegliwość autora listu i pominięcie kwestii formy postawionego przed młodym aktorem zadania. Ezra nie miał zbyt dużych doświadczeń pedagogicznych, jego jedyna siostra raczej nie należała do problematycznych i nadpobudliwych dzieci, a ogólnie osoby, z którymi miewał styczność, miały nieco wyższą średnią wieku, niż tu obecna gromada. Mógł więc liczyć na własną charyzmę i dar improwizacji - Ezry przecież nie dało się nie kochać, tym bardziej, że sam niekiedy potrafił zachowywać się jak duży dzieciak. Wyjątkowo bardzo łatwo złapał z grupką wspólny język - nie miał nic przeciwko temu, aby robić z siebie głupka (były gorsze sposoby na zarabianie pieniędzy, serio...) i dlatego chętnie zaangażował się w gonitwę z dzieciakami po parku. Trzeba było jednak pamiętać, że Clarke nigdy nie był przesadnie usportowiony, zatem refleks miał prawo go zawieść. To nie były te lata... Jedno dziecko umknęło zaraz przed nim, ale Ezra nie potrafił już wyhamować i poleciał prosto w kolorowy tort. Ze śmiechów pociech wnioskował, że jego spektakularny upadek się spodobał, nie mógł jednak tego sameo powiedzieć o organizatorze...
3
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Varian od rana w głowie miał tylko jedną myśl... spotkanie z Tori, tym razem to on zaprosił dziewczynę więc przygotowanie spadło na jego barki. Musiał podskoczyć do swojego domu po swoją gitarę, przeprowadził kilka prób, by idealnie przygotować, to był pierwszy raz, gdy grał dla kogoś innego niż dla siebie, i to jeszcze dla tak specjalnej osoby jaką była Tori. Miał niesamowitą tremę, czuł się jakby miał dać koncert przed samym niebiańskim chórem, który już z góry zna wynik jego występu. Gdy już przybył na umówione miejsce miał jeszcze wiele czasu na przygotowania. Rozłożył koc, przygotował wszystkie rzeczy które wziął ze sobą, zabrał jedną różę dla Tori, którą wplótł w klucze gitary. Wszystko było już przygotowane, jednak Varian cały czas miał wrażenie, że mógł zrobić więcej, dokładniej ogólnie lepiej. Wziął kilka wdechów by się uspokoić i dać umysłowi odsapnąć. Sprawdził czy nikt go nie widzi i nie słyszy i jeszcze ostatni raz przeprowadził próbę gitary, nastroił ją i przegrał repertuar jeszcze raz To musi być idealne- powiedział do siebie po cichu. Gdy już poczynił ostatnie przygotowania, nie pozostało mu nic jak poczekać na Tori. W Varianie narastał huragan emocji, jaki zawsze czuł, gdy dziewczyna była blisko niego, a oczekiwanie było koszmarem. Uffff spokojnie Varian, dasz radę, nie spieprzysz tego- Powiedział w myślach. Ostatnie chwile przed pojawieniem się Tori, Varian spędził nad uspokajaniem swoich myśli, nerwy na pewno nie były seksowne więc musiał, szybko pozbyć się tego uczucia i zamienić je na swoją charakterystyczną aure pewności siebie.
Szczerze? Od ich randki w kinie nie mogła przestać o nim myśleć. Z drugiej jednak strony prawda jest taka, że trochę go unikała nie dając mu szansy wpaść na siebie gdzieś na korytarzu. Była w rozsypce. Gdyby nie rozmowa z Adrianem... Nie wiem, czy zgodziła by się pójść z nim na piknik mimo iż sama wcześniej proponowała mu pokaz jego umiejętności na gitarze. Puchon jednak wraz ze swoim nowym zauroczeniem dał jej energię i... I pomyślała, że ona też powinna spróbować. Może Vari nie będzie się przejmował kwestią Maxa tak, jak nie wziął ją z miejsca za tą złą w sprawie Kath? Może już wiedział o jej wybryku tak chętnie rozpowiadanym przez Walsha i mimo to ją zaprosił? Albo nie wiedział... Albo słyszał plotki i będzie chciał z nią to wyjaśnić? Jej głowę jak zwykle przepełniały myśli, choć i tym razem były ich nie setki, a tysiące. Mimo to jednak wyszła z domu - po przebraniu się 4 razy. W końcu postawiła na długi kardigan dopasowany do jej codziennej klasyki - tym razem koszulka z napisem "I'm 99,9% sure I'm a Disney Princess". Teleportowała się na miejsce spod domu z cichym trzaskiem. Od razu rozejrzała się za chłopakiem i jak tylko go dostrzegła... Nie mogła się opanować by się nie uśmiechnąć ciepło. Widok ślizgona budził w niej wątpliwości, niepewność, strach o to co będzie w przyszłości... A jednocześnie tyle pozytywnych uczuć, że miała wrażenie iż w nich tonie. I wcale nie miała ochoty, by ktoś ją ratował. - Zdajesz się na kogoś czekać - Powiedziała jak tylko ten zauważył jej pojawienie się, parodiując jego słowa gdy to ona czekała na niego pod kinem. Potem obejrzała się na wszystko, co Vari przygotował. Była na dziesiątkach pikników. Sama organizowała co jakiś czar randki w ten sposób, ale coś jej mówiło, że ten będzie inny niż wszystkie...
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Gdy Varian usłyszał Tori, która go zaskoczyła i wyrwała z zamyślenia, obrócił się do niej i mocno ją przytulił, po czym dał jej szybkiego całusa na powitanie. Euforia wywołana jej obecnością wstrząsnęła całym Varianem. Już sporo czasu minęło odkąd ją widział, co go martwiło, tak jakby się go bała. -A na taką jedną niesforną gryfonke, choć niezwykle piękną- Jak zawsze Tori wyglądała zjawiskowo nawet w tak prostym stroju jaki miała na sobie. Jej uśmiech był ukojeniem na jego wszystkie nerwy, gdy teraz już była blisko niego wszystko co negatywne opuściło jego ciało. Uśmiechał się do niej szczerze, z już jego charakterystycznym uwodzicielskim spojrzeniem. -Bardzo się cieszę, że cię widzę Tori.- W tym momencie powróciły wszystkie myśli do Variana, to spotkanie dla niego miało szczególne znaczenie, bo to będzie jego pierwszy raz gdy zagra komukolwiek zagra na gitarze plus, chciał porozmawiać z Tori... o wielu sprawach, był z nią całkowicie szczery, przez te wszystkie chwile gdy byli razem i teraz też chciał być z nią szczery i powiedzieć o swoich wątpliwościach, w końcu zapytać ją co się dzieje, zrozumieć ją i wesprzeć tak jak tylko potrafi... jednak było ryzyko, że Varian otworzy puszkę pandory i zaprzepaści wszystko co do teraz udało im się stworzyć. Mam nadzieje, że nie będziesz żałowała tego, że mnie podpuściłaś z tą gitarą- powiedział z wyraźnym rozbawieniem, starając ukryć swoje zdenerwowanie, jednak oczy chyba znów zdradzały za dużo, co tak naprawdę się z nim dzieje, wszystkie jego emocje były tam zapisane i nie mógł ich ukrywać, może Tori nie zauważy. Zależało mu na niej jak na nikim innym, cały czas się zastanawiał co zrobić, by ta mu zaufała na tyle by postarać się o coś więcej. Całe życie myślał, że to jego zaufanie jest trudne do zdobycia i trzeba się naprawdę postarać by na nie zasłużyć... jednak Tori była w stanie zburzyć jego świat i postawić na zgliszczach nowy i piękniejszy, ale dalej nie ufała mu na tyle by zwierzyć mu się ze wszystkich swoich wątpliwości. To dobijało Variana, ale i dawało siłę do dalszego działania, dopóki ona mu nie powie dość to nie zatrzyma się i nic go nie powstrzyma, by uszczęśliwiać Tori.
Zamrugała zaskoczona, gdy Varian bez zastanowienia tak ją do siebie przyciągnął. I ten całus. To jak szybko zaczął się zachowywać jakby była 'jego' było kolejną rzeczą, która ją jednocześnie niepokoiła i powodowało, że robiło jej się ciepło na duszy. Tyle skrajnych emocji względem jednego człowieka - to aż niemożliwe. Na prawdę nie łatwo było się w tym wszystkim odnaleźć. Tym bardziej, gdy przy okazji udzielał jej się ogromny entuzjazm Variana. Taki, którego zwykle i ona była pełna. - Ah... To ja może pójdę? - Nie mogła sobie podarować tego komentarza, skoro nie powiedział personalnie, że to na nią czeka. Przy tym pokazała palcami za plecy i przez chwilę udawała, że na prawdę zamierza się odwrócić i odejść. Potem jednak uśmiechnęła się do niego i obejrzała sobie Variana od góry do dołu. Nic się nie zmieniło. Nadal piekielnie przystojny. Tym bardziej, gdy TAK na nią patrzył i TAK się uśmiechał. Momentalnie jej serce zaczynało bić szybciej. - Ja też się cieszę - Stwierdziła w sumie to zgodnie z prawdą. Przebywanie w jego towarzystwie za każdym razem było czymś przyjemnym - niezależnie czy tańczyli ze sobą na potańcówce, czy oglądali film o kaczym mordercy. Choć nie wiem, jak zareaguje jeśli chłopak będzie chciał z nią porozmawiać o tym wszystkim, o czym ta zwykle nie rozmawiała. Nawet jeśli spodziewała się tej rozmowy, choć jego zachowanie budziło w niej przekonanie, że jednak ten o niczym nie wie. - Ja też mam taką nadzieję, bo wiesz - mam ze sobą stanik do rzucania i zamierzam go dzisiaj użyć - Zażartowała... Albo nie zażartowała. Z nią to nigdy nic nie wiadomo. W każdym razie miała nadzieję, że jej odpowiedź trochę go rozluźni, bo widziała po nim, jak bardzo mu zależy (zwracała na niego niemal całą swoją uwagę, nie mogła tego nie zauważyć). Dlatego była przekonana, że będzie po prostu cudownie. Wpatrywała się w niego przez chwilę w ciszy, by potem zrobić kroczek bliżej i po prostu się do niego przytulić. Tori często działała dość spontanicznie. W tamtej chwili zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo jej tego od kina brakuje, to też będąc pewna, że ten nie ma nic przeciwko, po prostu przysunęła do chłopaka stając na palcach i obejmując go za szyję, zamykając przy tym oczy gdy tylko jego ciepło do niej dotarło. Chciała trochę go zmagazynować na wypadek, gdyby jednak nie wszystko przebiegło dzisiaj zgodnie z planem, to też każdy kawałek jej ciała przywarł do niego jakby byli namagnesowani.
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Varianowi mocno udzielił się dobry humor Tori, cieszył się, że miała tak dobre samopoczucie, na ich spotkanie, to było bardzo budujące. -Twoim stanikiem zajmiemy się potem, ale najpierw chcę byś posłuchała tego co dla ciebie przygotowałem- powiedział z rozbawieniem i pewną dozą dystansu co do kwestii jej bielizny, ale miał wielką nadzieje, że Tori spodoba się koncert, który był przeznaczony tylko dla jej uszu. Pociągnął delikatnie dziewczynę w stronę ich miejsca, po czym razem z nią usiadł na kocu, wziął swoją gitarę, wyplótł delikatnie różę i wręczył ją Tori i puścił do niej szarmanckie oczko. Gdy nadszedł czas na występ Variana ogarnęły go nerwy, przez chwilę myślał już, że nie da rady zagrać nawet najmniejszej nuty, spojrzał na Tori i jej całe piękno, znów się do niej uśmiechnął po czym zamknął oczy... jego ręce same się poruszyły i dźwięk akordów wypełnił powietrze wokół nich, w odpowiednim momencie otworzył usta i śpiew delikatnie wydarł się z jego gardła Show me what it's like... To be the last one standing... And teach me wrong from right... And I'll show you what I can be... Say it for me, say it to me... And I'll leave this life behind me... Say it if it's worth saving me- Gdy skończył... spojrzał na Tori z delikatnym, szarmanckim uśmiechem. Liczę, że ci się podobało, choć wokalnie daleko mi do ciebie- Varianowi jak nigdy przedtem biło serce z prędkością galopującego konia, cały czas gdy grał i śpiewał miał zamknięte oczy, jednak obraz Tori, pięknej i takiej prawdziwej wypalił mu się na powiekach, widział ją tak jakby oczy miał otwarte. Całość była odwzorowaniem jego duszy i uczuć, dzięki temu, że pozbawił się jednego zmysłu, reszta się wyostrzyła, wszystko czuł idealnie, a całość wylała się z niego jak wodospad. Przez chwilę tak siedział i tylko patrzył na Tori z uśmiechem, już w tym momencie była dla niego całym światem, a to dopiero początek ich wspólnych chwil, a przynajmniej Varian miał nadzieje, że to będzie jedna z wielu ich wspólnych chwil. Masz może jakieś specjalne życzenia co do repertuaru albo... - Varian nie skończył, nie mógł, dla Tori mogło to być jeszcze za wcześnie by rozmawiać na taki temat, choć maił wielką ochotę zapytać ją o specjalne życzenia co do niego i ich relacji, ale na to jeszcze nie czas. Swoją postawą mógł zdradzać, że bardzo pragnie tej rozmowy... rozmowy o nich, ale to nie było takie proste, niestety, życie to nie jest bajka, w której księżniczka zakocha się w byle biedaku ze wsi.
Zaśmiała się cicho gdy ten wspomniał o tym, że "jej stanikiem zajmą się potem", bo brzmiało to bardzo dwuznacznie. Lubiła ten rodzaj humoru, a to był kolejny powód dla którego z Varianem dobrze spędzało jej się czas. On ją rozumiał pod tym względem bardzo dobrze, dlatego też nie bała się nawet najgłupszego żartu. Poszła razem z nim w stronę kocyka siadając obok i biorąc od niego różę. Znów róża. Bukiet z ich ostatniej randki nadal świetnie trzymał się na parapecie w jej pokoju. Ten kwiat również do niego dołączy jak tylko wróci... Aczkolwiek na ten moment zdecydowanie nie chciała wracać. Uśmiechnęła się do niego zachęcająco gdy dostrzegła, że jego oczy szukają zapewnienia, że będzie idealnie. Co do tego nie miała wątpliwości. Dlatego wpatrywała się w niego siedząc na tyłku, z nogami na boku i oparta na jednej ręce. Drugą trzymała na udach razem w różą. "Baby Shark Tuturututu" się do tego nie umywało. Wpatrywała się w niego jak zaczarowana. Powiedz to mi, a zostawię to życie za mną... Jeśli powiesz, że warto mnie ratować. Ciekawy dobór piosenki, musiała przyznać. Badała spojrzeniem jego twarz czując, jak mocno wali jej serce, niemal do rytmu. Gdy skończył nie odezwała się w pierwszym momencie. Ani w drugim, mimo że ewidentnie potrzebował zapewnienia, że było cudownie. Było to widać w po jej minie. Po oczach, które wyrażały więcej niż tysiąc pochwał. Była nim zachwycona. - Mam - To było jedyne słowo, które wypowiedziała. Zaraz po tym pochylając się do niego kładąc mu dłoń na policzku i łącząc ich wargi. To nie był jakoś szczególnie namiętny pocałunek. To był bardziej długi całus mówiąc mu krótkie "dziękuję". Nie pogłębiała go, ale też nie przerwała tak od razu. Dopiero po chwili odsunęła się by posłać mu czułe spojrzenie podkreślone lekkim uśmiechem, a potem bez ostrzeżenia wcisnąć się pomiędzy niego i gitarę, siadając mu na nogach. - Pokażesz mi jak to działa? - Spytała zerkając na chłopaka przez ramię. Plecy miała oparte o jego tors, znów miała okazję czuć jego cudowną bliskość. Jak widać było jej to dzisiaj wyjątkowo potrzebne. Chciała cały czas mieć go obok. Jakby bez tego czuła się niekompletna. Potem będzie sobie wyrzucać jaka jest głupia tak szybko się do niego przywiązując.
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Gdy Tori pochyliła się by pocałować Variana, ten był najszczęśliwszym gościem na świecie, co raz bardziej pragnął spędzać z nią, każdą chwilę swojego życia. Euforia w nim buzowała, znów czuł się tak jak już zawsze chciał się czuć przy Tori. Takie prośby mogę spełniać- powiedział z szarmanckim uśmiechem i wzrokiem, którym pożerał Tori w całości. Gdy ta weszła między niego on nie walczył z tym, bo nieby dlaczego, podobała mu sie jej bliskość, jej zapach. Teraz był komplety, razem z nią, gdy ta była blisko nie potrzebował nic więcej, teraz chciał tylko cieszyć się jej towarzystwem tak długo jak tylko mógł. Nie pragnął niczego więcej od życia jak tylko niej. Już w tym momencie rzucił by wszystko by tylko móc być z nią. To nie jest tak skomplikowane jak latanie na miotle więc raz dwa to ogarniesz- powiedział z czułością do Tori, jak do małej uczennicy, którą trzeba zachęcić do nauki dobrym słowem. W sumie dlaczego by nie przeprowadzić szybkiej lekcji dla Tori. Połóż palce na strunach o w ten sposób...- gdy tak instruował Tori jak grać na giratarze, co raz bardziej tracił dla niej głowę, aż w końcu delikatnie ucałował ją w szyję, jednak to nie było coś w stylu przejawiania swojego pożądania względem niej tylko bardziej coś w stylu by zwrócić na siebie uwagę i pokazać, że jest tu by dla niej być oraz wspierać ją we wszystkim, co ona zdecyduje, niezależnie od wszystkiego co się między nimi stanie i juz nic tego nie zmieni. Był tylko ciekawy kiedy będzie mógł jej to wszystko powiedzieć... tak bardzo go korciło, żeby wszystko jej wyznać i dać upust swym emocją co do niej. Gdyby jej nie spotkał wtedy w księgarni życie byłoby prostsze, ale i zdecydowanie mniej kolorowe. Nie żałował niczego co się wydarzyło oraz tego co się może wydarzyć. Tak się ciesze, że tu jesteś- Spojrzał jej głęboko w oczy i pocałował ją, długo i namiętnie, ale na pewno nie był przesadnie delikatny z Tori, jedną ręką ujął za szyję a drugą położył na jej plecach przybliżając ją do siebie tak blisko, że mógł poczuć jak unosi się i opada jej klatka piersiowa. Czas dla niego zamarł, tak jak teraz chciał spędzić resztę życia, całując osobę na, której mu tak bardzo zależy.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Tori na prawdę chciała dać sobie szansę. Dać im szansę. Czuła, że akurat ona tego nie pożałuje - nie w przypadku kogoś takiego, jak Varian. Prędzej on może za jakiś czas uznać, że jednak nie była warta wszystkich jego starań. Jednak teraz, póki patrzył na nią jak na cud i traktował jak nieskazitelnego aniołka, tak, nie pragnęła niczego więcej jak tylko być blisko chłopaka. I w końcu sobie na to pozwoliła nie zamierzając w najbliższym czasie uciekać z jego objęć. Prawda jest taka, że owszem, była zainteresowana samą gitarą... Ale był to też poniekąd pretekst, by mogła się bezkarnie wtulać w niego plecami. - Nic nie jest bardziej skomplikowane niż latanie na miotle - Zaśmiała się cicho - Ale Julek mnie ostatnio tego uczy - Dodała jeszcze chcąc trochę... zabłysnąć? Wydawało jej się, że Varian nie jest szczególnie związany z Quidditchem, ale w jakiś sposób zapragnęła pokazać, że nie jest aż taką ciamajda gdy w grę wchodzi praktyczne użycie magii. Dużo ćwiczyła ostatnimi czasy w kwestii różnych dziedzin, by móc mu się pokazać z jak najlepszej strony. Jakby to, między innymi, miało pomóc w przykryciu tych wszystkich złych rzeczy. - Tak? - Spytała układając zgodnie z jego sugestią palce i dziwiąc się, że jego nie bolą. Ona już zaledwie po chwili czuła nieprzyjemne mrowienie w opuszkach, a samo wydobycie dźwięku ze strun nie bardzo jej wychodziło... Tym bardziej, gdy ten ją rozpraszał pocałunkiem w szyję. Mógł widzieć, jak zaraz po nim przeszły ją ciarki. Przyjemne dreszcze. Uśmiechnęła się też przy tym pod nosem opuszczając wzrok i zagryzając na chwilę wargę, jednak tego nie komentując. Tak się cieszę, że tu jesteś - Już mówi... - Zamierzała zażartować, że już dziś wspomniał, że cieszy się z jej obecności, zasugerować mu coś w stylu 'starość nie radość'. Jednak gdy tylko odwróciła głowę w jego stronę spotkały się ich oczy, ich wargi... Już nie miała zamiaru nic mówić. Przywarła do chłopaka silniej napierając na jego wargi, nadając temu pocałunkowi więcej mocy. Nie przestając go całować obróciła się tak by móc opleść go nogami w pasie i objąć rękami za szyję, tym samym jeszcze mocniej do niego przylegając. Czuja, że jej policzki robią się czerwone - ogólnie miała wrażenie, że nagle zrobiło się znacznie goręcej mimo dość chłodnego wieczoru. I nie odsunęła się od niego tak długo, jak była w stanie funkcjonować niemal bez oddychania. W końcu jednak nadszedł ten moment, gdy zmuszona była oderwać się od ślizgona i spojrzeć na niego. Przeniosła dłonie na boki jego szyi, drażniąc jego skórę kciukami. - Musze... Musze Ci chyba coś powiedzieć - Wyszeptała między oddechami, zerkając w bok lekko speszona tym, jak łatwo było jej się zatracić w chwili z Varim, zupełnie przestać myśleć. Dobrze, że byli w parku. Dzięki temu przynajmniej miała pretekst, żeby się starać nie być zbyt zachłanną względem jego osoby.
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Pocałunek był nieziemski, moc w nim zawarta biła na głowę, każdą magie tego świata, jednak gdy Tori delikatnie się odsunęła od Variana ten, nie mógł sobie przypomnieć jak się oddycha, tak jakby jej usta wspomagały jego oddech. Gdy Tori wypowiedziała to zdanie... muszę czyba ci o czymś powiedzieć- Varian od razu poczuł, że to nie będzie łatwe dla nich obojga, jednak bardzo chciał to usłyszeć, może w końcu zaczęła mu ufać na tyle by się przed nim otworzyć. Możesz powiedzieć mi wszystko, zawsze postaram się Ciebie zrozumieć i wesprzeć, nie musisz się bać.- Mówił szczerze, nie miał zamiaru jakkolwiek jej zaszkodzić, przecież ona go tak uszczęśliwiała, tylko tak mógł spłacić ten dług wobec niej, tym bardziej, że po tonie głosu i oczach dziewczyny można było wywnioskować, że strasznie cierpi z tego powodu, gdy wypowie te żale na głos, może to ją uszczęśliwi i przyniesie jej ulgę. Jedną ręką pogłaskał Tori po twarzy w celu dodania jej otuchy i odwagi, taki gest oznaczał, że jest tutaj i nigdzie się nie wybiera, jest tu dla niej. Z drugiej strony, pomimo naturalnego opanowania Variana, nie wiedział jak zareaguje na wiadomość Tori, już wiele razy przyłapywał się na tym, że gdy pojawiał się temat Tori niezwykle łatwo można było go wyprowadzić z równowagi, ale akurat na nią nie mógł się zdenerwować, nie mógł być zły na swojego upadłego anioła, tego który chwycił tego małego chłopca, którym Varian był i wyciągnął ze studni rozpaczy. Niezależnie co się stanie i powiesz, nie odwrócę się od Ciebie, nie jestem taki jak inni.- Za wszelką cenę, chciał tego by Tori się przed nim otworzyła, ale ostatecznie decyzja należy do niej i nie będzie jej męczył na ten temat, jest wolną osobą, powie kiedy uzna to za dobry moment, może on też nigdy nie nadejść, ale nic nie mógł na to poradzić, zjawił się nagle w życiu dziewczyny i nie może czegokolwiek od niej oczekiwać. Co by się nie stało nie przestanie o nią walczyć z całym światem. Może to i los skrzyżował ich ścieżki w niepozornej księgarni, ale teraz to tylko od Variana, jak poprowadzi dalej tą ścieżkę, by już na stałe się złączyły, a nóż Tori robiła to samo względem niego.
Szczerze mówiąc chyba wolałaby wrócić do tego pocałunku niż rozpoczynać tą rozmowę. Wiedziała jednak, że lepiej będzie, jeśli to ona mu o wszystkim powie. A jego zapewnienia? Tylko utwierdzały ją w tym przekonaniu. Choć siła, z jaką starał się dać jej spokój ducha sugerowała, że Vari może już coś o niej wiedzieć... A bliskość mówiła, że najprawdopodobniej nie ma to dla niego aż takiego znaczenia, jak się bała. A może tylko nadinterpretowała jego zachowanie? Może on po prostu taki był? - Nie możesz tego wiedzieć... - Wyszeptała gdy obiecał, że się od niej nie odwróci. Nie mógł być taki pewien... A jednak był o tym tak przekonany, że i ona czerpała od niego trochę tej pewności. Zwykle jej tego akurat nie brakowało, ale przy ślizgonie stawała się kimś innym. I zaczynała lubić tą delikatniejszą wersję siebie. Przymknęła oczy przez chwilę wtulając się w jego dłoń, którą dotykał jej policzka. No dobrze... Raz kozie śmierć. - Wiem, że nie jesteś taki jak inni - Zaczęła uchylając znów powieki, zaciskając na chwilę wargi w wąską linię. Starała się nie odrywać od niego wzroku - Wiem, bo... Bo po potańcówce... Ja się spotykałam nie tylko z Tobą. Ogólnie ta romantyczna część mojego życia, to jest jeden wielki bałagan - Odwróciła wzrok lekko w lewo. Zastanawiała się, czy powinna z niego zejść już teraz? A może wcale tego nie robić? Nie chciała zaciemniać mu zdrowego rozsądku swoją bliskością. Choć na ten moment przerwała dalsze mówienie, bo nie wiedziała jak to wszystko dobrze ująć w słowa, jednocześnie nie wylewając mu na głowę całego wiadra jej myśli. To za dużo nawet dla niej, a co dopiero dla chłopaka, z którym tak na prawdę dopiero się poznaje... Nawet jeśli już teraz zaczynała czuć się przy nim dobrze. Bezpiecznie. Potrzebowała stabilności, kogoś kto potraktuje ją na poważnie. On taki był. I strasznie się bała, że w każdej chwili może to stracić - wraz z tym, jak uświadomi go o którejkolwiek ze spraw, które leżały jej na wątrobie.
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Doskonale wiem, że tego nie zrobię, z jednego prostego powodu... za bardzo lubię gdy się do mnie uśmiechasz, a odchodząc nie mógłbym już na to patrzeć, to jest gorsze niż wszelka inna prawda- szczerze i delikatnie uśmiechnął się do Tori, i nie zrobił nic więcej, bo nie było takiej potrzeby, po prostu chciał jej wysłuchać pocieszając ją jak tylko jest w stanie. Podbudowało go, gdy Tori powiedziała, że serio nie jest jak inni, cieszył się bardzo z tego powodu, w jego głowie zrodziła się myśl, że Tori naprawdę traktuje go jak tego specjalnego, bo nie jest taki jak reszta. -Spodziewam się, że mówisz o Leonie... wiesz nie jesteś moja na wyłączność, nie ustalaliśmy nic takiego więc nie mam o co się przyczepić- Oczywiście informacja zakuła Variana, ale prawda była niepodważalna, nie ustalali zasad, nie byli w związku więc nie mógł oczekiwać wyłączności na Tori, choć niewątpliwie bardzo tego chciał, nie pozostało mu nic innego jak jak tylko pogodzić się z tym faktem, z którym już godzi się od czasu potańcówki, kiedy to usłyszał jak Leon mówi, że przyśle sowę co do ich następnego spotkania. Tori posłuchaj, jesteś ze mną szczera to ja też muszę, oczywiście jakoś rusza mnie ten fakt, ale to nic nie zmienia, tak samo jak reszta części twojego "romantycznego życia", to co jest przeszłością tam zostaje, teraźniejszość jest jaka jest i ciesze się, że to ty mi mówisz, ale przyszłość jest niezapisana i to ona mnie interesuje najbardziej, nie to kim byliśmy, lecz to kim możemy się stać.- Varian nawet nie poczuł, że tak bardzo się rozgadał, ale cieszył się, że powiedział to co mu tym razem ślina na język przyniosła. Delikatnie przysunął Tori bliżej siebie i spojrzał jej głęboko w oczy szukają na pytanie czy nie przestraszył dziewczyny zbytnio, w końcu to nie był byle żart o staniku tylko poważne oświadczenie i jakiś mocniejszy zarys jego uczuć wobec niej, ale o dziwo nie męczyło go to, aż tak jak zwykle... może dlatego, że już mniej więcej wie na czym stoi, był niezwykle spokojny, gdyby dowiedział się o tym od kogoś innego pewnie wpadłby w gniew, ale Tori tak na niego nie działała, nawet, gdy przekazywała mu takie wieści, powodowała u niego wewnętrzny spokój. Dziękuję, że mi powiedziałaś, to nie mogło być dla ciebie łatwe.- Dalej czuł się niezwykle naturalnie w jej obecności, może to nie był dobry pomysł ale szybko pocałował Tori, tak jak to zrobił na początku ich spotkania.
Zaskakiwał ją prawie za każdym razem gdy się odzywał. I tym razem, gdy podał taki błahy powód jak jej uśmiech... Nie dowierzała w to, jakie procesy zachodzą w mózgu tego faceta. Co jest z nim nie tak?! Znaczy... Varian był bardzo 'tak'. Tak bardzo, że to zakrawało o coś niemożliwego. Tak jak to, że nie miała na coś odpowiedzi, ale tym razem? Znów ją po prostu zatkało. Do czasu, gdy rozmowa poszła trochę dalej. - Ja... Znaczy Leo to... Nie tylko Leo - Wiedziała, że nic ze sobą nie ustalali. Tylko, że po tym jak zachowywał się względem niej na potańcówce czuła się winna zarówno spotkań z Maxem, jak i Phillipem. I przede wszystkim jej widywania się bardzo często z Leo. Znacznie częściej niż z Varim, choć prawda jest taka, że to o nim myślała najwięcej. - Na prawdę myślisz o przyszłości ze mną? - Powiedziała tak cicho, że tylko to jak blisko siebie byli pozwoliło mu usłyszeń te słowa. Niemal jakby nie chciały jej przejść przez gardło. Pozwoliła na to, by ich oczy znów się ze sobą spotkały, a widok jego tęczówek dał jej możliwość, by trochę bardziej się odprężyć. On na prawdę jej nie oceniał. Ignorował wszystko, czego mogłaby się wstydzić. Przynajmniej tyle, ile jak na razie wiedział. Uśmiechnęła się delikatnie gdy ją pocałował. Chyba oboje nie potrafili się od siebie na długo oderwać. - Nie chcę po prostu... Żebyś się zaangażował, a potem zawiódł - Westchnęła pochylając się i dotykając swoim czołem jego czoła. Jedną dłoń przeniosła w którymś momencie na jego ramię. Drugą na kark, gdzie delikatnie gładziła opuszkami jego skórę. I co teraz... Coś tam mu wspomniała, reszta nie przeszła jej przez gardło. Nie miała zielonego pojęcia co teraz będzie się działo z nią i Varim. Mówiła, że nie chce związków... Ale czy to nie szło wyjątkowo szybko własnie w tą stronę? Mówiła, że się nie zakochuje... Jednak, choć może nie powiedziałaby tego na głos, wiedziała doskonale, że mocno jest nim zauroczona.
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Variana trochę zaskoczył fakt, że on i Leo nie byli jedynymi chłopakami, z którymi Tori się spotykała, ale nie miał zamiaru cofnąć, żadnego słowa, które wypowiedział, to nie zmieniło nic w Varianie, co mogło wpłynąć na ich relacje, za bardzo mu zależało na Tori, by poddać się gdy tak daleko razem z nią zaszedł. Po prostu mogę sobie nas wyobrazić... uśmiechających się do siebie i szczęśliwych, nic więcej mi nie potrzeba, żeby o ciebie walczyć- powiedział cicho i delikatnie do Tori, im więcej mówił, tym bardziej było to dla niego łatwiejsze i co raz bardziej chciał to wszystko jej mówić. Przestał się już aż tak powstrzymywać przy okazywaniu uczuć względem Tori. Nie zawiodę się... po prostu wiem o tym- Gdy Tori zetknęła ich czoła, Varian poczuł przypływ endorfin i jeszcze raz pocałował ją zdecydowanie i mocno, przyciągnął ją do siebie tak mocno jak tylko mógł. Przez cały ten czas nawet nie pomyślał, że Tori może go zawieść, nawet gdy powiedziała mu prawdę, nic nie miało dla niego tak dużego znaczenia niż to, że ona jest blisko i powiedziała mu o tych męczących ją sprawach, i był z tego powodu szczęśliwy. Teraz już był pewien, co dokładnie czuje do dziewczyny. Odsunął się od dziewczyny i po chwili tworzenia teatralnego napięcia, które miało podbudować jego następne słowa Cokolwiek postanowisz... zawsze będę obok Ciebie by ci pomóc, gdy będziesz tego potrzebowała- lekko uśmiechnął się do dziewczyny, jednak nie był to jego uśmiech podrywacza, ale najzwyklejszy szczery i miły uśmiech, by dodać jej otuchy, teraz czekał tylko na jej reakcje. Co by się nie stało, zamierzał ją zrozumieć co by nie postanowiła.
Leo tak na prawdę był jedyną osobą, która była dla niego jakimkolwiek... Hm. Zagrożeniem? Ciężko to nazwać. Max to Max. Phill był kimś, kto miał jej pomóc wkurzyć Kath. To wszystko. Tylko z Leonem miała poważne spotkanie, które cóż... Choć było cudownie, tak nie dorównywało do pięt temu, jak czuła się gdy obok był Vari. Niezależnie od tego, czy bujali się w rytm muzyki, oglądali durny horror czy grał jej na gitarze. Iskrzyło. Od początku, nieustannie. Nie miała siły, żeby zaprzeczać mu po raz kolejny, podrzucać następne wątpliwości. Zbyt mocno pragnęła kolejnego i kolejnego pocałunku, więc gdy tylko ich wargi się złączyły, tak znowu odleciała. Znów przestało się liczyć wszystko inne. Nie myślała o niczym, jak tylko o tym by być blisko niego, napawać się czułością jaką jej okazywał i korzystać z niej... Tak długo, jak Vari będzie tego chciał. Choć nadal uważała, że to się może zmienić, tak z chwili na chwilę czuła, że nie ma siły już się tym aż tak przejmować. Skoro chciał o nią walczyć... To zamierzała mu to umożliwić. - Vari... - W pierwszym momencie ni wiedziała co może mu więcej na to powiedzieć. Cisnęły jej się na usta standardowe wymówki. Tylko, czy to nie ona zarzekała się, że chce czegoś poważnego? Skoro więc tak, to dlaczego jej głowa znowu chciała wejść w tryb 'ucieczka'? O nie. Tym razem sobie na to nie pozwoli. Co będzie to będzie. Nawet jeśli to wszystko skończy się kolejną katastrofą, taką jak z Lucasem. Chciała... Chciała. - Dobrze ja... Możemy spróbować... Zobaczymy - To mówiąc odwróciła się tak, by ponownie móc oprzeć się plecami o jego tors i wtulić w niego. Tak moi państwo. Vittoria Sorrento. Gryfonka "nie wchodzę w związki" właśnie pokrętnymi słowami, omijając TO jedno słowo... ale jednak. Własnie zasugerowała facetowi, że chce wejść z nim w tego rodzaju relację.
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Gdy usłyszał to jedno stwierdzenie "Możemy spróbować" z ust Tori poczuł jak całe jego ciało eksploduje z radości, oczywiście nie pokazał tego po sobie, jedne co to jego oczy zaczęły szczęśliwie biegać oraz delikatnie się uśmiechnął do Tori i delikatnie do niej szepnął do jej ucha Bardzo chętnie spróbuje... razem z Tobą- po czym pocałował ją z wielką namiętnością i na tyle długo by znów zapomnieć jak powinno się samemu oddychać, pocałunki z nią stawały się co raz słodsze i wspanialsze. Nie był wstanie opisać co się z nim dzieje, gdy ich usta się spotykają się, gdy delikatnie odsunął się od Tori znów z uśmiechem i czerpiąc powietrze przybliżył do niej swoją twarz i spojrzał jej w oczy. Mógł w takiej pozycji spędzać całe godziny, byle ona była blisko. Varian wpadł na pewien pomysł, może trochę kiczowaty, ale zawsze to pewne urozmaicenie tego spotkania. Delikatnie wstał i wyciągnął rękę do Tori by jej pomóc, z uśmiechem powiedział do niej: Może zatańczymy... tak jak za pierwszym razem gdy tańczyliśmy na potańcówce- Po czym zaczął nucić utwór do którego pierwszy raz tańczyli, zapadł mu w pamięć bo to wtedy pierwszy raz chciał ją pocałować, ile się od tego czasu zmieniło w jego życiu dzięki niej. Teraz czuł się bardziej sobą niż kiedykolwiek wcześniej. Delikatnie bujał się w rytm nuconej melodii razem z Tori, nie chciał już niczego więcej, ona była przy nim i wyglądała na całkiem szczęśliwą z tego powodu, jak na razie chyba spełnia swoje zadanie żeby sprawić, by jego blondwłosy upadły anioł już zawsze się uśmiechał Jedno mogę Ci obiecać na pewno... nie będziesz przeze mnie nigdy smutna... nie przeżyłbym tego gdybym to ja był przyczyną twojego smutku. - Przestał nucić melodię, objął ją a następnie pocałował jeszcze raz, powili Varian delikatnie naciskał na Tori odchylając ją do tyłu tak, że praktycznie jedyna siła jaka sprawiała, że ona się nie przewraca jest siła jego ramion, i w takiej pozycji zastygł, nie licząc czasu, jak zwykle zresztą jak ją całował... nic nie miało nad nim władzy, poza Tori.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Czyli... Czyli są oficjalnie parą. Nie dało się inaczej zinterpretować ich rozmowy. Są parą... W związku... Zobowiązaniu wobec siebie do wielu rzeczy. I szczerze mówiąc była przekonana, że odczuje to jako wielkie obciążenie. Jednak gdy ten się zgodził i gdy ją pocałował nie poczuła wcale jakby ją ktoś zamykał w klatce. Wręcz przeciwnie - jakby cały czas w niej tkwiła i ktoś własnie poluzował zamek. Może jeszcze nie całkiem się otworzyła, ale wszystko było na dobrej drodze. Nawet ich pocałunki wydały jej się jakieś przyjemniejsze, gdy gdzieś z tyłu głowy zaświtała jej świadomość, że od tej chwili miały by być przeznaczone tylko dla niej (choć na ile zdążyła poznać Variana, to tak było już wcześniej). Co więcej, teraz z pełnym przyzwoleniem dla samej siebie, bez sprzeciwu resztek jej moralności, mogła myśleć o czymś więcej niż tylko ten rodzaj intymności. I trudno było tego nie robić, gdy namiętność odbierała jej zdrowy rozsądek. Niechętnie otworzyła oczy gdy i tym razem się od siebie odsunęli, ale widok tego szczęścia w jego oczach automatycznie wywołała uśmiech na jej twarzy. Nigdy nikt się nią tak nie cieszył. Zdecydowanie Vari był inny niż wszyscy. - Wariat - Odpowiedziała mu z uśmiechem łapiąc jego dłoń i pozwalając się podnieść. Zaśmiała się cicho, gdy ten zaczął nucić domyślając się, że pewnie wolałby to zagrać na gitarze, ale cóż - fizycznie mógł to być pewien problem, żeby jednocześnie grał i tańczył. Melodie rozpoznała po chwili, ale rozpoznała. Wtedy nie zwracała na to aż takiej uwagi i była w szoku, że on zapamiętał, że to była właśnie TA melodia. Dołączyła do nucenia prawie od razu. Jego kolejne słowa... Nawet gdyby to nie on ją pocałował, zrobiłaby to sama. Chyba każda kobieta chciałaby słyszeć coś takiego. Vari niemal każdym wypowiedzianym zdaniem podbudowywał ją na duchu, sprawiał że czuła się wyjątkowa, piękna, doskonała. Pozwoliła mu się przechylić. Całowała się z nim tak, jakby jutro miało nie nadejść. Do pewnego momentu, gdy to między kolejnymi pocałunkami wypowiedziała kilka słów. - Pozbierajmy rzeczy... Teleportuje nas - Miała nadzieję, że Angelus się nie obrazi, że przyprowadzi kogoś bez zapowiedzi, ale... Park to jednak park. Chciała z nim jeszcze większej prywatności.
/Zrób u siebie zt x2/
+
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Gdy usłyszał od Tori, że ma pozbierać rzeczy nawet się, nie zawahał. Pozbierał szybko swoje rzeczy, zapakował gitarę do pokrowca i odwrócił się do Tori. Nie wiedział co go właściwie czeka, ale miał wrażenie, że nie zapomni tego wieczoru do końca życia. Nie było czasu na rozmyślanie, podał Tori dłoń by ta mogła go przenieść. W duchu odczuwał podekscytowanie na następne zdarzenia, ale no tak szczerze, kto by nie był? No to ruszajmy.- Powiedział do Tori znów przyjmując swój szarmancki uśmiech podrywacza.
zt x2
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Wysłał im po jednej wiadomości - organizował spotkanie tu i tu, a więc oczekiwał ich zacnej obecności bez żadnej wymówki. Zawarł w liściku, że nie przyjmuje żadnych wyjaśnień - mają przynieść swoje troki do parku w Hogsmeade i nie marudzić. Był pierwszy weekend wakacji i ostatni wolny przed hogwardzkim wyjazdem, a sam Finn odbijał się między ścianami swojego domu. Uznał więc, że trzeba wyjść do ludzi, a że ostatnio polubił dwójkę gryfonów - każde na swój sposób - to ich zwabił bez żadnego uprzedzenia. Na trawiastej polance leżał duży koc, a na nim tkwił Finn, z gitarą na udach, bo czemu nie? Obok stały przekąski przetransportowane tu przez skrzata, a piwo pewnie przyniesie któreś z gryfoniastych… a raczej Max, bo Lou jest słodko niepełnoletnia i powinna pić kremowe, aby nie było, że jest demoralizowana. Brzdękał sobie na gitarze, pomimo że opuszki palców miał już pozdzierane. Nie obchodziło go co się stanie tego dnia - on po prostu potrzebował towarzystwa, które nie będzie wzbudzać w nim sumienia ani jakiegokolwiek żalu, więc mają przyjść i wypełnić mu czas. Żądał ich obecności i czuł, że go nie zawiodą i przyjdą. Nie mieli powodów aby odmawiać. Grał z pamięci i zaledwie kilka tonacji, nie miał przy sobie żadnego rulonu z nutami. Przygotowywał się emocjonalnie na wszystko - a więc potrzebował rozluźnienia, które może dać mu muzyka. Próbował żyć normalnie, jak zwyczajny dwudziestolatek, który zdał świetnie egzaminy i nawiązał dwie ciekawe relacje, które rokowały na całkiem przyzwoitą przyjaźń. Mogą dziś robić co chcą. Mogą świętować koniec roku szkolnego, Owutemy Maxa, cokolwiek. Wszystko, byleby nie siedzieć w domu z męczącym skrzatem chcącym wstawić w sypialni szybę. Czy nie rozumiał, że nie może tego zrobić? Szyba przeszkadza. Zamknął oczy i pogrywał sobie, na moment uciekając z rzeczywistości. Wiedział, że zostanie do niej sprowadzony z powrotem przez wyczekiwane towarzystwo ale też wydawało mu się, że nie przerwą mu dopóki nie skończy.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Powiedzieć, że się nudził, to jak nie powiedzieć nic. Miał w chuj dość siedzenia w miejscu, nie miał za bardzo gdzie się ruszyć, więc po prostu czekał na wyjazd, który nie chciał nadejść, a rok szkolny przecież oficjalnie dobiegł końca, skończył pierwszy poziom swojej edukacji i ze spokojem mógł zająć się myśleniem o przyszłości - co było w pewien sposób zabawne, bo ta mimo wszystko prześladowała go wiecznie jak popierdolona. Skoro zaś dostał to zaproszenie, to nie zamierzał dalej gnić, zakładając, że cokolwiek się zmieni, czy coś podobnego, bo mimo wszystko siedzenie na dupie w miejscu, nie było do końca w jego stylu. Finn nie pomylił się, zakładając, że Max zgarnie piwo, zabrał również papierosy, a kiedy tylko znalazł się w parku, zapalił jednego z nich. Przeciągnął się, aż coś mu chrupnęło w kręgosłupie, ale miał tu w dupie, potem zawiązał nieco mocniej flanelową koszulę, którą miał okręconą w pasie na zwykłej koszulce i wsunął dłonie w kieszenie krótkich spodni. Przekrzywił nieznacznie głowę, gdy dostrzegł Finna i uśmiechnął się krzywo, kącikiem ust, obserwując go z pewną dozą zaciekawienia, bo był to naprawdę zacny widok. Zupełnie inny od tych pierwszych i trzeba przyznać, że to mu się po prostu podobało. Wydmuchał dym, który uniósł się przed jego twarzą, a później zatrzymał się przed Puchonem, unosząc lekko brew, ale jego uśmiech złagodniał, kiedy zdał sobie sprawę z tego, co ten stara się zagrać. Nie zamierzał mu teraz przerywać, ale musiał przyznać, że takie bezczelne obserwowanie go, było całkiem przyjemne i zdecydowanie mu się podobało, było w tym coś, czego jeszcze nie doświadczył, a to mu odpowiadało. Usiadł obok niego, zaciągając się po raz ostatni papierosem, a później położył na kocu przyniesione rzeczy, po czym po prostu położył się na plecach i też zamknął oczy. Może się z nim tym trochę drażnił, a może chciał sprawdzić, jakie to będzie uczucie, chuj wie, ale w gruncie rzeczy nawet mu się to podobało. Podsunął ręce pod głowę i nie zamierzał się ruszać, przyjmując po prostu wszystko to, co było, takim jak było. Nie miał bladego pojęcia, skąd Finn wpadł na taki pomysł i w sumie nie chciał tego naprawdę drążyć, bo nie potrzebował tej wiedzy, ale też nie czuł się tym jakoś szczególnie poruszony, już bardziej przemawiała do niego jego gra, czego też nie do końca pojmował, ale być może wiązało się to ze słowami samego chłopaka, z jego wyjaśnieniem, jakie ostatnio usłyszał. Chuj wie, ale Max nie był typem, który za mocno koncentrował się na takich sprawach, kiedy tego nie chciał i nie potrzebował, a dokładnie tak było w tej chwili. Jeśli Finn chciał świętować koniec roku, to proszę bardzo, mogli to zrobić, napić się, najeść, pograć nawet w coś całkowicie debilnego, bo na to zawsze miał czas - a on miał jak zawsze przy sobie talię tarota - więc nie przejmował się niczym. Nie zamierzał również analizować własnych odczuć, bo to była ostatnia rzecz, w jaką chciał się bawić, kurwa, serio, nie zamierzał w tym siedzieć ani przez chwilę, tego miał dość, a to było mu potrzebne do tego, by przeskoczyć w przyszłość. Musiał znaleźć odpowiednią perspektywę, ale ta chwila wcale nie była do tego taka dobra.
______________________
Never love
a wild thing
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Pięknie. Ci dwaj się nudzą, a ona ma swoje maleńkie przygody przy Wrzeszczącej Chacie, po której została jej niewielka pamiątka, którą nie potrafiła się do porządku zająć, która czasem pobolewała, ale postanowiła ją po prostu ignorować. Ostatecznie do bólu można się przyzwyczaić, prawda? Siedziała w swoim pokoju, bawiąc się ze swoimi smoczymi figurkami, a dokładniej ze złotym okazem, kiedy dostała liścik. Nienawidziła, gdy ktoś jej dyktował, co ma robić, albo narzucał swoją wolę, a właśnie tak odczuwała treść. Choć może przesadzała? A jednak, wspominając ostatnie spotkanie z Puchonem, miała pewność, że tam nie ma tonu "och, jak jesteś zajęta, spotkamy się innym razem". Zgniotła papier i dała smoczkowi do zabawy, po chwili widząc, jak papier płonie. Odczuwała bunt, który rósł z każdą sekundą. Chciał się spotkać z nią i Maxem? Dlaczego wspólnie? Obaj ją drażnili i powoli zaczynała mieć przekonanie, że robią to celowo, a teraz miałaby spotkać się z nimi razem? Niedoczekanie. Tchórz... Cichy śmiech wybrzmiał w jej myślach, przez który jedynie złapała wściekle paczkę musów-świstusów, schowała smoczka do szuflady i ruszyła na miejsce spotkania, klnąc w duchu na swoją chorą obsesję wokół bycia nazwaną tchórzem. Szczęśliwie w trakcie drogi nieco jej przeszło i szła już spokojniej, pogrążona w swoich myślach. Ostatni raz, gdy wyszła sama do Hogsmeade, skończyła w trakcie spięcia z nieznajomym. Do tego dostała prezent... Kiedy zaczęła myśleć o zawartości sakiewki, do jej uszu dotarły dźwięki muzyki. Nie mogła nie uśmiechnąć się lekko pod nosem, ale zdecydowanie zaskoczył ją widok Finna z gitarą. Przystanęła chwilę w miejscu, chłonąc widok spojrzeniem. Puchon z gitarą na udzie, wygrywający melodię, która poruszała serce i przywoływała wspomnienia, jakich nie chciała w tej chwili. Tęsknota... Tego nie chciała czuć. Gryfon leżący na kocu i wyglądający tak spokojnie... Zupełnie, jakby zazwyczaj nie był irytujący. Obaj. Pokręciła głową, żeby w końcu podejść do nich i przysiąść na kocu. Wyjęła jednego musa-świstusa, wsunęła go do ust, a resztę położyła na kocu, aby też mogli się poczęstować. Podciągnęła kolana pod brodę i wsparła na nich głowę, przymykając oczy. Jeśli tak miało przebiec spotkanie, to nie miała nic przeciwko.
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Oboje się pojawili, a on grał dalej. Palce przemykały po strunach w zapamiętanym układzie, w myślach dotykał każdej narysowanej niegdyś nuty, a serce biło szybciej niż powinno, gdy zrozumiał, że nie pozbył się tęsknoty pomimo upływu niemalże dwóch lat. Jego oczy poruszyły się pod zamkniętymi powiekami, gdy najpierw obok spoczął Max, a kilka minut później szeleszcząca druga osobistość. Zakończył kilka chwil przed prawidłowym wskazanym nutowo końcem, bowiem jeśli dobrnąłby do ostatniej części melodii to coś mogłoby pęknąć i niekoniecznie byłaby to kość. Nabrał powietrza do płuc i oderwał palce od napiętych i rozgrzanych od dotyku strun. Popatrzył na swoje towarzystwo i uśmiechnął się w swój typowy sposób, bowiem rad był z ich dzisiejszej obecności i ucieszył się, że przyszli bez kręcenia nosem. - Dzień dobry, dzień dobry, nie za dobrze panu? - szturchnął Maxa, by go wyrwać z tego rozleniwienia, a następnie zdjął gitarę z ud i odłożył na bok, na kraniec koca. Głos miał całkiem pogodny jak na swoje dotychczasowe możliwości. - Lou, coś dla ciebie mam i cóż, wygryzasz pół wilę i ćwierć wilę w kwestii rozkochania w sobie mojego skrzata. Upiekł ci coś. - sięgnął za siebie i podał dziewczynie w pudełku ciasto nasączone pełną mocą czekolady. - Chyba woli brunetki. - oznajmił i wzruszył przy tym ramionami. Może kłamał, może nie, kto mógłby to wiedzieć? Jeszcze nie zauważył, że miała na skórze jakąkolwiek ranę. Był wciąż przejęty muzyką, a więc nic dziwnego, że nadal był nieco rozproszony emocjami. - Ty Max, no wybacz, ale nie jesteś brunetką i nie dostaniesz żadnego prezentu. - aż się zaśmiał… bo naprawdę cieszył się, że przyszli choć trudno było mu określić poziom sympatii jaką ich darzył. Nie była on jednoznaczna, miała swoje odcienie dla każdego z nich. Nie był pewien czemu się na nich uparł. Może chciał przerwać passę spotkań organizowanych przez przypadek? Oparł ręce o trawę i usadowił się wygodniej na kocu, choć nie zamierzał się kłaść. Wpatrywał się to w jedno to w drugie, nie potrafiąc wyjść z podziwu, że czymkolwiek byli zajęci to jednak porzucili to na rzecz przyjścia na jakieś tam spotkanie, które najwyraźniej nie miało konkretnego celu oprócz jednoczesnego pojawienia się w tym samym miejscu i czasie. - Spakowani na wyjazd? - nie było możliwości, aby chociaż jedno z nich milczało. Zamęczy ich rozmową, bowiem skoro na wakacjach planował trzymać ich na wyciągnięcie ręki to wypadałoby sprawdzić jak to będzie wyglądać w rzeczywistości. Będą się kłócić czy nie?
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max nie miał zwyczaju spierdalać. A już na pewno nie miał potrzeby spieprzać przed Lou, bo to ona zawsze dostawała przy nim białej gorączki, a nie on przy niej i zupełnie nie rozumiał, co takiego strasznego w nim było, że aż tak bardzo nie chciała z nim przebywać. Wiedział doskonale, że srogo musiał ją wkurwiać, ale to go bawiło, nic zatem dziwnego, że w pewnym sensie to spotkanie nawet mu odpowiadało. Pamiętał również zapowiedź Finna, że w czasie wakacji chce trzymać ich blisko siebie, więc doszedł do wniosku, że to całkiem niezły test, tak na początek, bo po prawdzie trudno było powiedzieć, czy w efekcie w trójkę nie wysadzą wszystkiego w powietrze. Nie otwierał oczy, kiedy Lou przyszła, bo było mu serio całkiem dobrze i uniósł leniwie powieki, dopiero kiedy Finn go szturchnął, tak całkowicie naturalnie. Proszę, to był kolejny punkt, którego Max się nauczył, odkrywając, że w pewnym sensie dotyk dotykowi nie był równy. Uśmiechnął się do niego, leniwie, a jego ciemne oczy nieznacznie błysnęły. - Ale ci się trafił adorator - stwierdził, nieco rozbawiony, a później uniósł się na przedramionach, by przyjrzeć się dziewczynie, a jego wprawione już oko, dostrzegło coś, co na pewno nie powinno znajdować się na jej ciele. Z daleka wyglądało jak malinka, ale Max nie był pewien, czy to aby na pewno jest to. Zerknął więc jeszcze na Finna, robiąc przy okazji minę zbitego szczeniaka, również się nieco z nim drocząc, a później poszukał wejrzenia jego jasnych oczu. - Szkoda. Liczyłem na jakieś plumpki. Albo przynajmniej słoik miodu - stwreidził, a jego ciemne oczy błysnęły. Powiedzmy, że to było jego małe przesłanie, które w tym momencie mógł zrozumieć jedynie Finn, później zaś uniósł się i zbliżył nieco do Lou, jednocześnie uśmiechając się do niej dość zadziornie. Przekrzywił głowę tak, by dobrze widzieć ślad na jej szyi i teraz wiedział już, że do malinki temu było daleko, więc mimowolnie sięgnął po różdżkę, aczkolwiek nie zamierzał sobie odpuszczać drażnienia się z dziewczyną. - Och, Sprytek będzie niepocieszony, chyba ma konkurenta - rzucił, zerkając przelotnie na Lou, a później przekręcił różdżkę w palcach i rzucił niewerbalne fringere, by nieco złagodzić ból. Poparzenie, zarysowanie, nieznaczna rana, musiał sprawdzić, jak to się zacznie leczyć. Przede wszystkim trzeba było to jego zdaniem ochłodzić, ale dla pewności rzucił również vulnus alere, nadal niewerbalnie, bo odkrył ostatnio, że tak łatwiej mu rozmawiać z tą przeklętą różdżką, może lepiej szło mu wtedy przekładanie myśli na czary, trudno powiedzieć, ale i tak ostatecznie musiała rzucić kilkoma iskrami, na co syknął pod nosem i odłożył ja na bok. Nie, zdecydowanie nie dogadywał się z tym magicznym patykiem, który zaczynał płatać mu coraz więcej figli, jeśli to gówno można było w ogóle określić tak łagodnie. Nie komentując swojego postępowania, pewien, że rana na szyi Lou wkrótce się zagoi, w końcu już nieznacznie łagodniała, skoncentrował się na tym, co Finn miał do powiedzenia. - Niezbyt. Chyba mam za dużo rzeczy i nie chce mi się tego jak zawsze ruszać - stwierdził, wzruszając lekko ramionami. - Pewnie wszystko zrobię na ostatnią chwilę - dodał, a później znowu wywalił się na plecy, bo było mu tak w chuj wygodnie.
______________________
Never love
a wild thing
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Chyba należało przyznać, że tak spokojnego dnia już dawno nie miała. Szczęśliwie było już po egzaminach, szykowali się wszyscy do wyjazdu na wakacje. Część ze szkołą, część wracała do siebie. Sama założyła, że pojedzie z Hogwartem, ale zdarzały się dni, gdy nie była tego pewna. Nawet nie ze względu na własne obiekcje, co wciąż nie pasowała jej cisza ze strony rodziców. Z drugiej strony sama również do nich nie pisała w obawie, że poruszy temat. Pozostawało cieszyć się spokojem, dbać o rozwój relacji, jakie udało jej się już zawiązać i po prostu iść do przodu. Podobne myśli przebiegały przez jej głowę, gdy Finn kończył grać, żeby otworzyć jedno oko, spoglądając na niego jakby dla upewnienia, że skończył grać. Zaraz jednak uniosła głowę z kolan, prostując nogi przed sobą i przyglądając się Puchonowi uważnie, gdy mówił o skrzacie. Uśmiechnęła się kącikiem ust, a jej spojrzenie błysnęło nieznacznym rozbawieniem. - Jak nie tryton to skrzat. Gdzie popełniam błąd? - westchnęła teatralnie, przewracając oczami na komentarz Maxa i wyciągając rękę po pudełko. Otwarła je automatycznie, żeby już po chwili nie móc powstrzymać szerokiego uśmiechu na twarzy. Pomijając fakt, że dawno nikt nic dla niej nie upiekł i naprawdę zrobiło jej się miło, to jeszcze ciasto obłędnie pachniało czekoladą, więc w smaku musiało być nieziemskie. Puściła mimo uszu słowa Gryfona o jakimś słoiku miodu. Co tam miód, gdy przed sobą miało się czekoladę! Inna sprawa, że w tej chwili dotarły do niej słowa o wilach i cóż, może powinna czuć się choć trochę dumna? A może zwyczajnie Skrzat miał cukierniczą smykałkę i nie spotkał do tej pory tak skorej do jedzenia słodkości osoby, jak ona? Nawet chciała spytać o to, ale w tej chwili Max wspomniał coś o konkurencji. Spojrzała na niego uważnie, próbując zrozumieć, o co mu chodzi, a widząc dokąd wędruje jego spojrzenie, odruchowo uniosła dłoń, dotykając opuszkami palców poparzenia. - Och, w grupie oczarowanych mną zapomniałam wymienić zeschizowanych nieznajomych - mruknęła, tracąc zainteresowanie raną, sięgając po swoją różdżkę, aby podzielić ciasto na mniejsze kawałki. Przerwała jednak ruch w połowie, gdy poczuła na ranie przyjemne ochłodzenie. Nawet nie patrzyła teraz na Finna, pamiętając, że nie był dobry z uzdrawiania, więc musiał to być Max. Nie do końca wiedziała, co powinna zrobić, nieprzyzwyczajona do pomocy bez proszenia o nią, ale w końcu uśmiechnęła się z wdzięcznością, nie komentując tego zupełnie. Podzieliła w końcu ciasto na mniejsze kawałki i położyła na kocu otwarte pudełko, aby każdy sięgnął. W końcu nie chciała sama go zjeść… Choć mogłaby. - Spakowana już od dłuższego czasu. Wiadomo w końcu, gdzie jedziemy? - spytała, wgryzając się w ciasto, które na moment skupiło na sobie całą jej uwagę. Było obłędne. Smak ulubionego deseru był intensywny, ale nie mdły. Innymi słowy - idealny. Teraz tylko przydałaby się schłodzona lemoniada dla kontrastu smakowego i byłaby w niebie. Otarła kciukiem kącik ust z resztki czekolady, aby spojrzeć na Finna z rozbawieniem. - Co, jak co, ale może piec dla mnie ciasta częściej - zaśmiała się, poprawiając się na kocu. Podparła się na ręce za plecami i skrzyżowała w kostkach, wyciągnięte przed siebie nogi. Myślami uciekała do wyjazdu, zastanawiając się gdzie szkoła zaplanowała pobyt, a także z kim. W ferie miała pokój z samymi dziewczynami i teraz zakładała, że nie będzie inaczej. Oby trafiły się bardziej rozmowne…
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
- Nie da się ukryć, że Loulou ma oryginalnych adoratorów. - oznajmił, zerkając to na jedno to na drugie. Dopiero jak Max się uśmiechnął tak leniwie to pojął, że ktoś tutaj się coraz mocniej relaksuje i aż korciło go zapytać czy działa na niego zwołane towarzystwo, niedawno grana muzyka, wyżerka, pogoda czy ukończone egzaminy. Zmusił go do interakcji i proszę bardzo, od razu odkrył, że coś jest nie tak. Zanim jednak do tego doszło musiał się uśmiechnąć przy wzmiance o słoiku miodu. Sprytek przygotował bardziej przekąski aniżeli pełne dania, a więc powinien obejść się ze smakiem. Przy wielu aspektach, które nie zostaną na głos wypowiedziane. Gdy Max odkrył coś dziwnego na szyi Lou, sam Finn pochylił się i przekrzywił głowę, aby zapoznać się z raną. - Ty chyba Max zapomniałeś jak malinka wygląda. Przecież widać, że to co innego. - prychnął i uśmiechnął się połową twarzy, bo podobało mu się oglądanie szyi Lou; wydawała się znacznie delikatniejsza i łatwa do podrażnienia czy zranienia. Sięgnął po kolejne pudełko z kandyzowanymi ananasami i pasztecikami dyniowymi, a jednym okiem obserwował proces łagodzenia rany Lou. Czuł pewien niepokój widząc jak cokolwiek się działo przy tak wrażliwym miejscu na jej ciele - szyja była łatwym punktem do uszkodzenia u każdej istoty. Nie miał zachwyconej miny, gdy Lou pokrętnie wyjaśniła o co chodzi. - Trzymaj takich znajomych twardą ręką, a jeśli jeszcze raz cię zranią to cóż… będę miłym kolegą i może podpowiem ci jakiego zaklęcia użyć aby trzymać delikwenta na dystans. - przeszkadzała mu rana na jej ciele, a więc zerknął kontrolnie na Maxa czy idzie mu dobrze czy jednak nie. Te iskry wydobywające się z różdżki wyglądały iście żałośnie. - Zmieńże to coś na normalną różdżkę. - niejako go ponaglił w kwestii zakupu porządnej broni. Na wakacjach przyda się zdecydowanie sprawniejsza różdżka, zwłaszcza jeśli sam Max zajmował się uzdrawianiem. - Muszę ci powiedzieć Max, że ty wizualnie to uzdrowiciela nie przypominasz. - mówił to pół żartem pół serio. Nie podejrzewałby go absolutnie o paranie się leczeniem ludzi, być może przez ten twardy typ urody, liczne rzucane przekleństwa czy tatuaże, których rozmieszczenie już pamiętał. Rozprostował nogi w kolanach i ułożył je nieopodal stóp chłopaka, który postanowił powrócić do celebrowania rozleniwienia. - Nie dowiemy się gdzie jedziemy. Nigdy nie mówią. - wzruszył ramionami, gdy Lou zachwycała się czekoladowym ciastem. Pozwalał Sprytkowi rozpieszczać swoich znajomych, skoro naprawdę mu na tym zależało. Przynajmniej ludzie chcieli wracać do jego domu... - Nie zdziwię się jeśli wyślą nas w sam środek jakiejś dziczy. - sięgnął po mniej słodką dyniową babeczkę, a jednego cukierka od Lou rzucił prosto na klatkę piersiową Maxa.