Następne przepiękne miejsce w tym niepozornym parku, w którym warto spędzić czas!
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max nie powiedziałby, że jego dzień był równie szczęśliwy, ale na pewno do złych nie należał. Ot, kolejna doba pełna niespodzianek. Odprowadził wzrokiem Elsę i Buddyego. Wiedział, że pies nic jej nie zrobi i raczej nie spierdoli gdzieś bez powrotu, ale jednak wolał raz po raz zerkać na tę biszkoptową kulkę, jakby przyszło mu na myśl coś durnego w ramach zabawy. Jaki pan taki kram... Skoro dzieci się pozbyli, mógł skupić uwagę na kobiecie, która przed nim stała -Coś tam jeszcze potrafię. - Odpowiedział z uśmiechem, zadowolony sam z siebie, bo czemu by miał nie być. Na trzeźwo o wiele więcej zauważał i zapamiętywał. A to szok. -Malmo... - Powtórzył, próbując przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek o tym mieście słyszał, ale w żadnym kościele obecnie nie dzwoniło. -Ani jedno ani drugie. - Przyznał otwarcie, bo sekret jego sukcesu tkwił w zupełnie innym miejscu. -Liznąłem trochę norweskiego i byłam kilka razy w tamtych rejonach. - Pominął fakt, że jego nazwisko jest typowo norweskie, bo to była zbyt skomplikowana historia do tłumaczenia, a już na pewno obcej kobiecie. Sam ledwo łapał się w tym wszystkim, a co dopiero ktoś, kto nie miał kontekstu jego życia w swojej głowie. Z tymi korzeniami trafiła więc dość blisko, ale nie do końca, bo osoba, która dała mu nazwisko nigdy nie przekazała mu żadnych genów. Może i dobrze, a może nie, ciężko było to akurat określić. Zaśmiał się, gdy Elsa odkryła swoje nowe marzenie. Nie dziwił się jej wcale. Psiak miał tę zdolność rozkochiwania w sobie wszystkich, kogo akurat spotkał. Taka towarzyska z niego mordka była. Stety i niestety bo czasem łasił się nie do tych, co Max by chciał. -Buddy nie jest na sprzedaż, od razu ostrzegam. - Spojrzał na dziewczynkę, żartobliwie grożąc jej palcem. Nawet gdyby oferowano mu złote góry, w życiu by swojego pupila nie oddał. Prędzej siebie, co zresztą nie raz już udowadniał. -Teraz będę najgorszy, że podrzuciłem jej ten pomysł? - Te słowa zwrócił już do Astrid, bo dobrze wiedział, jak takie małe dzieci działały.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Astrid Vodder
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172
C. szczególne : Okulary w rogowej oprawce, często czuć od niej dym papierosowy, wygląda na młodszą niż w rzeczywistości jest, szwedzki akcent, burdel w życiu i na głowie
Wcale się nie dziwiła, że chłopak pokraśniał, gdy oznajmiła mu, że trafił ze swoimi przypuszczeniami. Normalna reakcja organizmu na to, że coś się udało. Ona sama prawdopodobnie miałaby równie duże problemy, aby zapanować nad swoją mimiką w podobnej sytuacji. Dlatego pewnie odpowiedziała uśmiechem na uśmiech bo i czemu miałaby być w tym momencie zła? Pogoda sprzyjała, towarzystwo też, w końcu mogła porozmawiać z kimś, kto nie prosił jej notorycznie o wspólne śpiewanie dziecięcych piosenek. Normalnie żyć nie umierać! Pokiwała delikatnie głową w odpowiedzi na jego słowa. Prawdopodobieństwo tego, że w kilkumilionowym mieście, podczas przypadkowego spaceru, trafi akurat na kogoś, kto zwiedzał jej rodzinne miasto było doprawdy znikome, więc nie zdziwił jej fakt, gdy chłopak uznał, że nigdy w nim nie był. - Języki Skandynawskie są dość trudnymi do nauczenia się więc chylę głowę przed tym, że w ogóle podjąłeś próbę - i faktycznie, delikatnie skłoniła się przed nim, jakby na potwierdzenie prawdziwości swoich słów. Dla niej samej nauka języka norweskiego była czymś naturalnym i poniekąd koniecznością, jeśli chciała porozumiewać się z innymi uczniami w szkole. Nauka innych języków była kaprysem, któremu chętnie uległa i którego nigdy nie żałowała. - Nie chcę Buddy'ego! On kocha Ciebie! Chcę takiego, który będzie kochać mnie! - oznajmiła, tupiąc przy tym nogą. Niemniej, tak buntownicza postawa nie przeszkadzała jej przed tym, aby dalej notorycznie głaskać psa, obok którego się zatrzymała. Jakby nagle jej dłoń została przyklejona do jego sierści zaklęciem trwałego przylepca. Elsa postanowiła obwieścić wszem i wobec, że od teraz jej największym marzeniem jest posiadanie psa, co Astrid przyjęła z dość spokojnym westchnieniem. Poprawiła okulary na nosie i pochyliła się w stronę dziecka, tylko przelotem zerkając na chłopaka z miną "z panem porozmawiam za chwilę". - Kochanie, pies to bardzo duży obowiązek, możesz zapytać o to tego Pana. Trzeba go karmić, wychodzić z nim na spacery, udawać się do weterynarza, jeśli jest taka konieczność. Musisz najpierw pokazać, że dałabyś sobie radę z taką odpowiedzialnością - próbowała wytłumaczyć jej w spokojny i racjonalny sposób, dlaczego nie będą mieć psa, jednak nie była pewna, czy do głowy tej akurat pięciolatki mogłoby to dotrzeć. Miała nadzieję, że tak, choć nie była pewna. Wyprostowała się, aby ponownie spojrzeć na obecnego tutaj chłopaka. - Najgorszy to może nie, ale z pewnością jest to potężny minus w dobrym wrażeniu, jakie sprawiłeś - a mimo to uśmiechnęła się w jego kierunku. Widać było od razu, że pozwoliła sobie na luźniejszy żart, którego nie żałowała.