Nie, pub nie jest własnością znanego wszystkim zespołu, aczkolwiek Felix Felicis byli w nim parę razy dając kameralny koncert. Kameralny, ponieważ scena w knajpie nie jest zbyt wielka. Głównie znajdziesz tu obszerny bar z krzesełkami (i oczywiście trunkami!) oraz wygodnymi, miękkimi kanapami dookoła stolików. Wewnątrz panuje delikatny półmrok, acz trzeba przyznać, iż to przytulne miejsce na spotkania z przyjaciółmi bądź drugą połówką!
Ciekawa sytuacja. W ciekawej sytuacji to Krukon już się znalazł, w końcu coś się w jego życiu dziać zaczęło. Początkowo zignorował to co Casey powiedział o kopiowaniu jego listu, ale jak się tak nad tym zastanowić, zapewne nie stanowiłoby to dla niego większego problemu - w końcu od czego mają magię? Nawet minuty by mu to wszystko nie zajęło. - W ciekawej sytuacji to już się znalazłem - mruknął ledwo słyszalnym tonem. - To czy mam coś do zaoferowania... Cóż Casey, uważam, że nie mnie to oceniać. A skoro, jak sam powiedziałeś, ten świstek papieru nie ma dla ciebie żadnej wartości, to równie dobrze możesz mi go oddać - mruknął, nieznacznie wyciągając rękę w kierunku Ślizgona. Mimo to jakoś nie wydawało mu się, że chłopak ot tak odda mu jego własność. To byłoby zbyt proste.
Hope miala disc trudne zycie w domu, dlatego nigdy nie wracala do domu. Starala sie za kazdym razem wymyslic jakas wymowke, tak dobra by ojciec w nia uwierzyl. Tym razem tez musiala cos wymyslic, ojciec kazal jej wrocic do domu na 3 dni z powodu jakiejs waznej imprezy. Booze, jak ona tego nienawidzila. Przebrala Sie w swoja ulubiona granatowa sukienke na cieniutkich ramiaczkach, a na to jeansowa kurteczke. Wlozyla buty na obcasie I spiela wlosy tak by opadaly na jej lewe ramie. Spojrzala na swoje odbicie w lustrze i westchnela cichutko. Szla wolnym krokiem przez Hogsmeade rozgladajac sie co jakis czas. Nie wiedziala gdzie ma isc, nie wiedziala gdzie chce isc. Kiedy zatrzymala sie przed drzwiami baru weszla do srodka z cichym westchnieniem. Rozejrzala sie dookola I usiadla przy jakims wolnym stoliku. Zdjela kurtke I powiesila na oparciu krzesla. Ponownie rozejrzala sie dookola zatrzymujac spojrzenie na barze. Co powinna zamowic? Czy w ogole cos powinna zamawiac? Jesli znow sie upije, kto tym razem odprowadzi ja do domu? O ile w ogole trafi do domu? Potrzasnela delikatnie glowa w prawo a potem w lewo. Musiala przestac myslec o takich glupich rzeczach. Przyszla przeciez sie zrelaksowac.
Luke lubił tę pracę. No, nie była jeszcze to może praca idealna, bo chciał zrobić kurs na barmana, ale jako etap przejściowy, była całkiem fajna. No nie oszukujmy się - praca w takim miejscu była wprost idealna dla Luke'a. Pełno dziewczyn odwiedzających bar, do których trzeba podejść żeby złożyły zamówienie. Idealne pole do manewru. A jak będzie stał za barem? Jeszcze lepiej. Pensja też wydawała mu się całkiem okej, więc na dzień dzisiejszy był naprawdę zadowolony. Właśnie chodził od stolika do stolika i zobaczył znajomą postać. Uśmiechnął się. No tak, Hope. Nie mógłby jej nie poznać. Była... z jednej strony, zupełnie nie w jego stylu. Mieli zupełnie inne charaktery, ale miała w sobie coś pociągającego, tak po prostu. Lubił ją, jak zresztą każda kobietę. Naprawdę, pod tym względem był niereformowalny, nieważne jak sarkastyczna, wredna i irytująca mogła być dziewczyna, jego i tak zawsze coś tam ciągnęło. Słabość do płci przeciwnej u niego zdecydowanie wchodziła na wysoki poziom. Podszedł do dziewczyny i chrząknął. - Sama w barze o tej godzinie? Uważaj, pełno tu podejrzanych typów, którzy chcą cię tylko uwieść i wykorzystać - powiedział rozbawiony, chociaż wiedział, że prędzej byłoby na odwrót. - Coś podać? - uśmiechnął się. Z Hope łączyła ich dosyć dziwna relacja, w sumie póki co, to był głównie flirt wtedy, kiedy akurat na siebie wpadali. - Wiedziałem, że ta praca jest idealna dla mnie - pokręcił głową.
Siedziala w milczeniu wpatrujac sie w blat drewnianego stolika. W sumie juz sama nie wiedziala co ma ze soba zrobic. Postanowila wyjsc I udac sie na spacer. Nie mogla kolejny raz sie upijac. Kiedy chciala wstac uslyszala chrzakniecie I znajomy glos. Uniosla glowe do gory I westchnela cichutko. -Ohh Luke. Zapomnialam, ze tu pracujesz.-wymamrotala pod nosem marszczac czolo. Kompletnie zapomniala o tym flirciarzu. No ale cosz bywa. Ponownie cichutko westchnela. -A co Ty sie tak o mnie martwisz co? -spytala unoszac brew ku gorze. Przez Chile go uwaznie obserwowala w milczeniu po czym wbila wzrok ponownie w drewniany blat stolu. -Zapomnialam masz tu jak w raju. Dookola dziesiatki slicznych kobiet a ja zajmuje ci czas!-warknela I delikatnie uderzyla dlonmi w stol. Odetchnela gleboko probujac sie opanowac. Tak miala zly dzien, wrecz fatalny. -Ognista razy dwa.- powiedziala lekko drzacym glosem. Spojrzala name Luke'a katem oka poirytowana swoim zachowaniem. Byla wsciekla na siebie I na ojca. Zawsze wszystko niszczyl, ale teraz wydarla sie na Luke'a bez powodu. Musiala cos zrobic z wezwaniem do domu I to jak najszybciej. Chciala jakos go przeprosic, ale nie odezwala Sie juz ani slowem.
Spojrzał na nią, szczerze zaskoczony jej reakcją, ale nie aż tak zagubiony, był przyzwyczajony również do dziwnych kobiet, ale nie sądził, że Hope taka była. Pokręcił głową. - Co jest? - spojrzał na nią, nalewając jej ognistej. - Coś się stało, czy wyżywasz sie na mnie bez powodu? - pokręcił głową. Popatrzył jej w oczy uważnie. Musiało coś się stać, skoro tak dziwnie się zachowywała - A, i jesteś jedną z tych ślicznych kobiet - puścił jej oko. Podał jej ognistą. - Widzę, że jest ci to bardzo potrzebne - przyznał. - Możesz mi się zwierzyć, jak to barmanowi. No, może nie jestem jeszcze barmanem, ale kelner też nieźle - uśmiechnął się uroczo.
Siedziala przez chwile w milczeniu wpatryjac Sie w drewniany blat stolika. Slyszac slowa Luke'a zagryzla delkatnie zabkami dolna warge I spojrzala my prosto w oczy. -Mam maly problem. Nie potrafie sie z nim uporac. Dobija mnie to tak bardzo..-powiedziala I westchnela gleboko. Spojrzala na ognista, prosila o nia wiec dostala. Swietnie. Znow bedzie czolgac sie do domu. Kiedy Luke wspomnial o tym, ze ona jest jedna z tych slicznych kobiet wywrocila teatralnie oczyma. -Luke zawsze musisz mi to robic? Oklamywac? Dobrze wiem, ze nie jestem..-dodala I usmiechnela sie delikatnie. Chciala by grymas zlosci zniknal z jej twarzy Jak najszybciej. -Tak, tak. Jasne juz Ci sie zwierzam. Po prostu musze wymyslic powod dzieki, ktoremu nie bede musiala jechac do domu.-wyjasnila krotko I zwiezle.
Casey był na pewno ciekawym urozmaiceniem szarej, nudnej codzienności. Całkiem przyjemnym, jeśli nie byłeś skończoną ofiarą losu, szlamą, zdrajcą krwi bądź Puchonem. Mugole też odpadali, ale to przecież rozumiało się samo przez się. Arterbury nie chciał wspominać pamiętnych wakacji, gdy jego matka zapisała go na popierdzielone zajęcia razem z dzieciakami sąsiadów. Prawie zamordował kogoś gołymi rękoma. Co do tej drobnej „groźby”, chłopak z całą pewnością miał potrzebne do zrealizowania jej zaplecze. Na dobrą sprawę jedno machnięcie różdżką i, ot tak, byłoby po wszystkim. Ale przecież Quinn, jak na razie, nie zaszedł Ślizgonowi za skórę, tak więc to całkiem normalne, że mógł spać we względnym spokoju. – Doprawdy? – zapytał, oczywiście zamierzając drążyć temat. Nie byłby sobą, gdyby po prostu odpuścił starszemu chłopakowi. Zresztą, skoro już spotykali się gdzieś poza szkołą, całkiem na luzie i w takich, a nie innych okolicznościach, Arterbury nie zamierzał się nudzić. – Jak na razie nie padła żadna konkretna oferta… – zaśmiał się, tylko po to, by zaraz znacznie spoważnieć i zmrużyć oczy, zupełnie jak niezadowolony z czegoś kot. – Nie masz na co liczyć – poinformował chłodno, nie skrywając wyższości. Casey’owi daleko było do matki miłosierdzia, czy czegoś podobnego. O spełnianiu cudzych życzeń nie wspominając.
Ostatnio w jej życiu wręcz kipiało nudą. Jak to się dzieje, że wszelkie rozrywki, które w Salem były dla niej czymś naturalnym teraz nie zapełniają jej już tak skutecznie czasu? No bo na przykład czytanie książek o eliksirach - może to tęsknota za Ameryką, ale Hogwart wydawał się dużo uboższy w tę tematykę. Nic więc dziwnego, że w którymś momencie zaczęła się szlajać po mniej lub bardziej niepokojących miejscach. Odkąd jej życie skupiło się na buntowaniu się m.in. Ojczymowi zaczęła również prowadzać się w bardziej wulgarny sposób. A poprzez to między innymi pić. Siedziała w Pubie już dobrą godzinę. Rozgrywała się tu jakaś mała impreza. Z tego, co zrozumiała to ten Czarodziej, który ciągle stawia wszystkim kolejkę chyba się zaręczył. Szczęścia młodej parze. Titi miała go w dupie, ale kto by nie skorzystał z darmowego alkoholu? Dużo nie wypiła, ale nie miała mocnej głowy. Dlatego miała lekko popuszczone hamulce i pozwalała sobie na luźne rozmowy z ludźmi, nawet śmiechy. Wszędzie jej było pełno i zachowywała się, no cóż - jak nie ona. Albo raczej jak taka Titi, która zniknęła wiele lat temu. Nic więc dziwnego, że zwracała sobą uwagę (szczególnie niektórych panów, ale to raczej zasługa domieszki krwi wili, o której nie miała pojęcia). Akurat siedziała na blacie popijając z kieliszka. Chwilowo z nikim nie rozmawiała. Musiała chwilę odpocząć. Założyła nogę na nogę i spojrzała w stronę drzwi wejściowych. Czemu? Kobieca intuicją.
/Wybacz, że tak krótko, ale na telefonie ciężko T.T/
Lucas miał zawsze idealne pomysły, zawsze potrafił sobie znaleźć wymówkę. Przykładowo dziś, bolała go nieco głowa.. co załagodzi ten ból? Alkohol, bo o niego się rozchodzi wchodząc do pub'u.. no i o kobiety. Może Pan Kray powinien sobie wreszcie kogoś znaleźć zamiast chlać w samotności. Zawsze lepiej nawalić się we dwójkę, niż konać w samotności. Dzisiaj było dosyć tłocznie, a jakiś gość był nadzwyczaj w centrum uwagi więc zapewne to on jest tu kimś szczególnym tej nocy. Szczerze mówiąc miał to gdzieś, przysiadł sobie przy ladzie i poprosił o szklankę szkockiej. Jako że organizator dzisiejszej imprezy stawiał zmienił plany i dołączył się do owej kolejki, sam nie wiedział co dostał ale.. to nie było to samo co dostała reszta i ..raz się żyje. Po prostu walnął sobie na raz zawartość kieliszka, trochę go skrzywiło ale można było wyczuć że było to zwykłe Wino Skrzatów. Syf którego niezbyt tolerował, odłożył pustą szklankę. Czuł się nieco wydymany, rozejrzał się z ciekawości po lokalu kiedy jego oko przykuła nietuzinkowej urody studentka? Chyba, nie potrafił ocenić jej wieku ale coś w niej było że musiał do niej zagadać. - A ty, dostałaś coś na co oczekiwałaś. Czy może potraktowali Cię Winem Skrzatów? Uśmiechnął się delikatnie opierając się o ladę i przyglądając się jej badawczo, sprawdzał typowe rzeczy. Ułożenie policzków, kolor oczu, kolor szminki lub jego brak, nie skończył na tym. Musiał też zerknąć na jej walory położone nieco niżej. Nie był to typowy wzrok lumpa, tylko szybkie i dyskretne rozeznanie.
Widziała jak wchodzi do środka kolejny chłopak. Wyglądał na kolejnego gościa, który nie wie w co się wpakował. Śledziła go wzrokiem przez jakiś czas – miała na to chwilę, bo z początku nie zwrócił na nią uwagi. W jej głowie się pojawiła jedna uwaga: Albo jest bardzo przystojny, albo jest już tak bardzo pijana, że zaburza jej się obraz rzeczywistości. Stawiam na drugą opcję, ponieważ Titi nie zwracała raczej uwagi na facetów. Od czasu przeprowadzki właściwie jedyną osobą, na którą zwracała uwagę była Lilith, która nie dawała jej spokoju. Była strasznie upierdliwa i namolna, a wszelka opryskliwość Titi była dla niej wyzwaniem. Trochę imponowała jej zawziętość Gryffonki, ale to temat (jeden z wielu), na które amerykanka nigdy z nikim nie rozmawia. Śledzenie go wzrokiem najwyraźniej w końcu przyciągnęło jego uwagę, bo się odezwał. Potrzebowała dłuższej chwili żeby się zastanowić, co on mówi. Może nie wyglądało na to, ale naprawdę alkohol już zdążył przytępić jej zmysły. Nie trwało to jednak na tyle długo żeby zaczęło być dziwne. Uśmiechnęła się wesoło nim się odezwała. - Powiem Ci tak. Od godziny to ja już właściwie nie wiem, co pije. Korzystam – Powiedziała to w taki sposób, jakby wielką tajemnicą było, że nie jest gościem tego bogatego faceta, co tak sypie alkoholem wszędzie. Jednak myślę, że ów szczęśliwego faceta akurat to najmniej obchodziło. Titi zeskoczyła z lady i bez większego ociągania się usiadła zaraz obok Ślizgona. Ciekawe skąd on się tu wziął. Oczywiście w żaden sposób nie kojarzyła go z Hogwartu, bo też jakim cudem? Była tam naprawdę masa uczniów, a ona dopiero miesiąc temu przekroczyła mury zamku. I od tego czasu nie szukała z nikim kontaktów. Wręcz przeciwnie, starała się kilka osób usunąć ze swojego otoczenia, bo delikatnie mówiąc ją denerwowały. Także chłopak był dla niej całkiem przypadkową, obcą osobą, której raczej nigdy więcej nie zobaczy (albo nie będzie rano pamiętać). - Rozumiem, że ty też pojawiłeś się tu w pełni przypadkiem i będziesz robił za nadwornego alkoholika – Wyszczerzyła się Titi przy okazji zauważając, że podsunięta została kolejna kolejka. Tak jak to chłopak zauważył – znowu było to wino skrzatów. Ale jej zdecydowanie nie robiło to większej różnicy. W sumie powinna już przestać pić, ale i tak wzięła szklane naczynko z zawartością i upiła malutki łyczek. Przecież jest damą – nie będzie chlać jak facet.
Korzystanie z tego co serwują w cale nie jest głupim pomysłem, jednak jeżeli jest to wino to on akurat podziękuje. Wymienił parę słów z mężczyzną za ladą, Lucas słynie z wymyślania dobrych "bajek". Wmówił gościowi że jest bliską rodziną gościa, który obecnie bawi się chyba najbardziej żywo z całego tego tłumu. Nie trzeba było długo czekać kiedy dostał swoją Ognistą Whisky, ów alkohol był jedynym który w pełni mu smakował. Wracając do dziewczyny, nie była to znajoma twarz. Jeżeli chodziłaby do Hogwartu, zapewne znałby ją jak większość osób w szkole. Co prawda każdy zna go z tej mniej miłej strony, a póki co jedyna osoba która go najbardziej drażni to Lilith. - Ja tylko korzystam z chwili, jak widzisz. Jestem "bliską" rodziną.. no tego gościa, co prawda nie pamiętam jak się nazywa ale mniejsza z tym. Może Whiskey, zamiast wina? - Zaproponował prosząc barmana o jeszcze jedną szklaneczkę tego wybornego trunku, co jak co ale tutejsza jest znacznie lepsza od tej Mugolskiej którą zazwyczaj kupował.. bądź po prostu kupował jakiś szajs. Ślizgon nie miał dobrego gustu jeżeli chodzi o wybór, potrafił przeoczyć najlepszą okazję nieźle przy tym przepłacając. Jest też rozrzutny co można zauważyć na przykładzie pubu, potrafi się zalać w trupa i wydać przy tym niezłą sumkę zamiast kupić jedną dobrą butelkę. - Wyglądasz na młodą osobę, uczęszczasz może do szkoły czy też to nie dla Ciebie i jak większość młodych osób chcesz zrobić wielką karierę zaczynając od zera? Poza tym, masz większą szansę niż większość osób która tak czyni. Masz po prostu nietuzinkową urodę, bardzo możliwe że to ona mnie tu przyprowadziła. Mogłem usiąść z każdej strony, a usiadłem akurat tuż obok ciebie. - Podrapał się po kilkudniowym zaroście i obarczył ją ciepłym uśmiechem.
Generalnie Titi też wolała raczej innego rodzaju trunki. I tutaj akurat najbardziej podchodziły jej mugolskie alkohole. Niby były takie zwyczajne, mało wykwintne – ale smaczne. Wychowała się z matką poł-krwi to też mogła bez większego problemy zgłębiać tajniki mugolskiego życia. I czuła się w ten sposób bogatsza o pewnego rodzaju doświadczenie. Bo tacy „Ave czysta krew” gdyby nagle stracili swoją magię, to co? Nie poradzą sobie. A ona potrafiła dobrze obsługiwać komputer, wiedziała jak działa zmywarka i potrafiła zmienić kartę pamięci w aparacie cyfrowym. Ale właściwie to i tak nikomu się tym nigdy nie chwaliła, więc nie ma sensu się dłużej rozwodzić na jej temat. Jak tak teraz myślę, to ludzie w ogóle mało o niej wiedzą. A jeśli już się rozpływała na jakiś temat, to najczęściej było to kłamstwo w konkretnym celu. - Bliską rodziną mówisz. No tak, przecież ty jesteś kuzynem siostry wujka ciotecznego od tego tam jakkolwiek mu na imię. Widywaliśmy się na imprezach rodzinnych! A ja jestem bratem wujka siostry babci BOŻE co ja dupię – Pierwsze trzy zdania były powiedziane takim tonem, jakby to byłą najświętsza prawda. Ale gdy zaczęła się już rozwodzić na temat tego jakie są jej powiązania rodzinne zrobiła to na tyle szybko, że jak widać pomieszała się i nazwała siebie „bratem”. Widać, że jednak alkohol już zdążył uderzyć jej do głowy. Tyle dobrze, że zorientowała się w odpowiednim momencie i sobie przerwała. - Nie słuchaj mnie. Bardzo chętnie się napiję whisky – Powiedziała zasłaniając twarz dłonią na chwilę. Kiedy i ona otrzymała darmową szklaneczkę upiła łyczek – O, zdecydowanie jest różnica – Zauważyła upijając jeszcze jeden łyk. Wolała odstawić jednak szkiełko, bo była duża szansa, że je zrzuci i stłucze. Szkoda ładnej szklanki i dobrego alkoholu, więc też na wszelki wypadek odsunęła ją trochę dalej od siebie. Kiedy tak się chłopak rozgadał na temat robienia przez nią kariery nie było trudno domyślić się jednego. Już ją zaczął podrywać. Szybki jest tak à propos. Brakowało jeszcze żeby od razu ją pocałował i porwał ze słowami „Chodźmy do mnie na dzikie żądze”. W każdym razie wywołało to niewielką radość. Każda kobieta lubi słuchać komplementy. Nawet jeśli na trzeźwo jest zimna jak lód. A przynajmniej bardzo niedostępna. - Kochany robię karierę już lata! Nie mów, że mnie nie znasz. Rzuciłam szkołę i poluję na smoki ubrana w sukienkę primabaleriny, a zaraz po tym uczęszczam w pokazach mody i prezentuję męską bieliznę – Powiedziała ponownie w taki sposób, jakby w tym była cała prawda i tylko prawda. Niestety zdradzała ją rozbawiona mina – Pewnie tak naprawdę jesteś moim największym fanem i czekasz na autograf. Podpisać Ci się na klacie? - Spytała przekrzywiając lekko głowę w bok i czekając na jego reakcję. Niektórych takie akcje wyprowadzały z równowagi, innych bawiły. Mało kto był na tyle ciekawym rozmówcą żeby podłapać temat. Jak jest ze ślizgonem?
- Szczerze mówiąc sądziłem że jesteś kobietą, bracie, wujka, siostry, brata.. czy jakoś tak. Nigdy nie mówiłem tego żadnemu facetowi, ale jak na takowego całkiem "niezły" jesteś. - Parsknął śmiechem szczerząc się szeroko, lubił wykorzystać sytuację by obrócić ją szybko w żart. Dawno nie próbował się odprężyć, więc dlaczego nie można było teraz spróbować? Coś go ciągnęło do tej dziewczyny, albo charakter albo uroda chociaż i tak wpadła mu w oko gdy tylko na nią zerknął. Dlatego też pozostaje opcja numer dwa. - Wręcz przeciwnie, chcę usłyszeć coś o tobie. Może ja zacznę, Lucas. Student Slytherinu, oraz stały bywalec większości pubów/barów w okolicy. Co do whisky, tylko to pijam jeżeli już mam coś wypić. - Odstawił pustą szklankę na ladę, miał dosyć. Nie chciał się zalać w trupa by móc bliżej poznać ów kobietę. Był ciekaw jej pochodzenia, chociażby imienia.. jednak dowiedział się po chwili czegoś ciekawszego. Ów uczennica chyba była mocno wstawiona, bo zaczynała prawić niezłe głupoty. Mimo wszystko było to na tyle śmieszne, żeby Ślizgon parsknął śmiechem. - Pewnie, tylko na to czekam. Powiedz tylko kiedy i gdzie, zapewne mam gdzieś przy sobie marker.. a nawet jeśli nie.. to samo spotkanie jest "zaszczytem". - Oparł się o ladę szczerząc zęby w głupim uśmiechu, zamyślony przez chwilę wpatrywał się w nią. Coś w niej było, sam do końca nie wiedział co ale nie była jak każda typowa kobieta z pubu.
Zaśmiała się słysząc jak sprytnie podłapał te głupoty, które wypływały z jej ust. Jak widać czasem udaje się człowiekowi trafić na drugą osobą, która ma nie po kolei w głowie. A jak już się dwie takie dobiorą, to nic tylko przed nimi uciekać. Podejrzewam, że ten pub dzisiaj wybuchnie jeśli dziewczyna jakimś magicznym sposobem nie wytrzeźwieje. - Niezły mówisz? No już mnie tak nie komplementuj, bo się zarumienię – Odpowiedziała mu opierając się łokciami o kolana, pochylając i spoglądając w górę tak, by móc wciąż na niego patrzeć. Ta pozycja może nie była najwygodniejsza, ale doskonale wiedziała jak słodko w niej wygląda. I o to chodziło. Może na trzeźwo unikała ludzi, ale skoro on zaczyna, to kto jej broni trochę poflirtować? Nikomu tym krzywdy nie robi. Jeśli Lucas równie mocno się upije, to też jutro nic nie będzie pamiętał. A przy takim tempie kolejek to na pewno już niedługo będzie w tych miejscach, co ona. - Titi – Ksywka musiała mu niestety wystarczyć, nawet to nie było imię. Ale dziewczyna akurat imieniem się bardzo rzadko przedstawiała. Jakoś tak to powodowało, że łapała większy kontakt z ludźmi niżby chciała. Dlatego też zamiast Vittori pozostawało po prostu Titi. - Jak się nie rozbierzesz tutaj przy wszystkich to mogę Ci się nawet teraz podpisać – W pewien sposób rzuciła mu wyzwanie. Jednak udało się go wciągnąć w tą jej gierkę. Ciekawe jak długo uda mu się to wytrzymać. Albo kiedy do niej dotrze, że to wszystko co wychodzi z jej słów jest całkiem bezsensu. Jak na razie jednak wciąż i wciąż świdrowała go tymi wielkimi, błękitnymi oczami.
Chyba oboje sprawili dobre pierwsze wrażenie, bo nadal mieli ochotę ze sobą rozmawiać. Fakt, byli już nieco wstawieni.. a zwłaszcza jak to się przedstawiła Titi. Do końca nie wiedział od jakiego imienia pochodzi ten skrót, ale nie było to takie istotne jakie mogło się wydawać. Pozycja którą przybrała ów dziewczyna również była, jakby to powiedzieć - Zachęcająca do poznawania jej z każdego aspektu. - Rozumiem że to ma być w pewnym stopniu wyzwanie, sprytna jesteś. Będziesz miała dwa w jednym, mógłbym stwierdzić. Jednak jeżeli się tego nie podejmę, będzie że stchórzyłem czego znieść nie mogę. Zawsze możesz użyć różdżki, do podpisania się. - Puścił jej oczko szczerząc się ponownie, po czym podniósł mniej więcej na wysokość splotu koszulkę. Lucas jak na niezbyt częste chodzenie na siłowni, potrafił o siebie zadbać. Raczej zamiast iść typowo na siłę, szedł na rzeźbę co przynosiło niezłe efekty. - Możesz gdzieś tutaj się podpisać, nie ma najmniejszego problemu, Titi. Byleby niezbyt rozrzutnie, sama rozumiesz. - Wzruszył ramionami i wskazał mniej więcej miejsce przy splocie. W międzyczasie poprosił o dolewkę whiskey i zerkał od czasu do czasu na Titi.
W sumie nie łatwo byłoby zgadnąć imię pasujące właśnie do tego przezwiska. Zazwyczaj jeśli już ktoś ją poznawał to mówił „Vit”. Ale w momencie kiedy jej przyjaciel Josh... No, to nie są dobre wspomnienia. W każdym razie on jako pierwszy rzucił „Titi” i samej dziewczynie bardzo się to spodobało. I od tego czasu jak widać było to zdecydowanie częściej używane niż jej imię. Plus oczywiście składał się na to powód opisany powyżej. Szczerze mówiąc to była niemal na sto procent pewna, że stchórzy. Jeszcze nie był aż tak pijany. Poza tym wokoło było mnóstwo ich 'rodziny'. Chyba każdy by się zawstydził. Najwyraźniej jednak ten człek był zdecydowanie inny. Jak tak teraz myślę to dobrze, że nie miała pojęcia o jego byciu Ślizgonem. Osoby z tego domu raczej od razu skazywała na brak aprobaty z jej strony. W jej oczach były to paskudne, wredne szuje. Zdecydowanie nie mogłaby im ufać. A skoro nie wiedziała... To mogła się bezkarnie pogapić na jego całkiem przyzwoitą klatę. Zdecydowanie nie był fanką bardzo umięśnionych facetów, więc jej zdaniem był całkiem odpowiedni i... Bożę o czym ona myśli. Przecież ta dziewczyna nie miała od długiego czasu takiego kontaktu z facetami. Jedynie Nathaniel odkąd pojawiła się w Hogu próbował za wszelką cenę się do niej zbliżyć. Ale tylko ją tym wkurzał. - Różdżką, to ja Ci bliznę na stałe mogę zrobić. Już nigdy byś się ode mnie uwolnił – Zaproponowała oczywiście w żaden sposób nie mając takiego zamiaru. Raczej nie krzywdziła ludzi. No, może z wyjątkiem durnej puchonki, z którą pobiła się tydzień temu również w barze. Jeszcze gdzieś tam miała zadrapanie po tym spotkaniu. Boże. Miesiąc w szkole i już takie rewelacje. A w Salem było jej tak dobrze i spokojnie. Że też musiał sobie ktoś wymyślić durny zamach.
Ostatnio zmieniony przez Vittoria Brockway dnia Czw Lut 18 2016, 21:34, w całości zmieniany 1 raz
- Bez ryzyka, nie ma zabawy panno Titi. Mam pewien pomysł, może ulotnimy się z tego nieco zatłoczonego baru w jakieś ustronniejsze miejsce? Zaczyna mnie boleć głowa od tych mało kontrolowanych krzyków osób które wypiły zbyt wiele na dziś. - Mruknął szczerze, oczywiście miał na myśli gościa który się zaręczył. Chociaż nie wiedział z kim, ani czy to było dzisiaj czy wczorajszej nocy.. szczerze powiedziawszy niezbyt go to obchodziło. Przyszedł się napić, a skoro alkohol był za darmo to tylko i wyłącznie na tym skorzystał. Zsiadł z krzesła przy ladzie, opuścił koszulkę i wyprostował się strzelając karkiem i kręgosłupem. Trochę tu zastał rozmawiając o mniej istotnych rzeczach, były to po prostu wygłupy. Co tu dużo ukryć, atmosfera zaczęła się nieco psuć stąd pomysł o zmianie miejsca. Szczerze nie wiedział gdzie mogliby pójść, może dziewczyna na coś wpadnie? - Masz może jakieś szczególne miejsce, które moglibyśmy odwiedzić? Mimo że jestem tak bardzo zżyty z Hogwartem, oraz tym miejscem nie znam tu wiele lokacji czy terenów które mogłyby Cię zainteresować. - Podał jej dłoń, by wspomóc ją przy zejściu z wysokiego, barowego stołka. Rzucił jej krótkie spojrzenie, co miało oznaczać że było to po prostu z grzeczności. Jeżeli chodziło o kobiety, Lucas akurat szanował je dosyć dobrze w przeciwieństwie do innych Ślizgonów.
Jego propozycja... Nie do końca była pewna, czy powinna z nim iść. Ale ciekawość kłóciła się ostro z rozsądkiem. Bardzo ostro. Toczyły wielką wojnę w jej głowie. Na szczęście (albo wręcz przeciwnie) ciekawość miała sprzymierzeńca w postaci ostatniego łyka ognistej whisky. I w ten oto sposób dziewczyna nie zastanawiała się zbyt długo. - Rozumiem w takim wypadku, że jednak zamierzasz mnie gdzieś porwać – Uśmiechnęła się szeroko obserwując jak schodzi ze stołka. Już zanim zadał jej kolejne pytanie zaczęła się zastanawiać gdzie mogliby pójść. Czy było w okolicy jakieś interesujące miejsce, gdzie mogłoby się zdarzyć coś interesującego? Zdecydowanie miała dziś ochotę na jeszcze odrobinę rozrywki. Ale jakiej rozrywki? W żaden sposób nie było to skonkretyzowane. Niech się dzieje wola nieba. - Zastanawiam się... - Szepnęła schodząc ze stołka za jego pomocą. W sumie to był dobry pomysł. Nie wstawała od dłuższego czasu, więc na pewno będzie potrzebowała chwili żeby nauczyć się chodzić – Czekaj wiem! Chodź! - To mówiąc uczepiła się jego ramienia i wyciągnęła go z budynku. W tym momencie brakowało tylko słów „Chodźmy zanim dotrze do nas, że to jest bez sensu”.
Z/t x2 => Amfiteatr
Tom Falk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 164
C. szczególne : Czy to, że jest niskim kurduplem nie wystarsza?! Na nadgarstku ma bliznę po oparzeniu!
Chłopak nie był zwolennikiem takich pubów jak ten. Wolał zazwyczaj gdzieś usiąść w ciemnym pomieszczeniu w taki sposób by go nikt nie mógł rozpoznać. Co się zmieniło? To zabawne, ale nic. Może po prostu chciał posłuchać muzyki, a wiedział że tutaj bywają czasami koncerty? Uf, trafiło mu się. Nie wiedział czy to można nazwać muzyką, jakaś żenada. Rozejrzał się po pomieszczeniu by poszukać jakiejś znajomej twarzy, ale zobaczył tylko dookoła obściskujące się pary. Uh. Co go natknęło by tu przyjść? Teraz będzie musiał się nieźle wstawić by na to nie zwracać szczególnej uwagi. W sumie to mu zazwyczaj wisiało kto co robił o ile nie robił mu na złość. Tom umie się mścić, to było pewne. Pokręcił niespokojnie głowa i spojrzał w kartę, która leżała przed nim. Dobrze, ze chociaż mieli różnorodne napoje!
Kath, miała nieodpartą potrzebę, napicia się właśnie dzisiaj. Dlaczego? No, bez powodu. Chyba najlepiej jest się napić bez powodu. A przynajmniej wmawiać sobie, że się go nie ma... Podeszła do barku i zamówiła piwo kremowe, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu. Sporo dzisiaj ludzi... Burknęła pod nosem. Jedno miejsce jednak było wolne. Cóż mogła zrobić? Zapłaciwszy odebrała swoje piwo, i podeszła do stolika, przy którym siedział młody kawaler. - Można?- Zapytała, i nie czekając zbyt długo usiadła na przeciwko niego. Atmosfera zrobiła się odrobinę napięta- chłopak nie wyglądał na zadowolonego. Najwyraźniej wolał być dzisiaj sam, aczkolwiek Kath jak to Kath nie miała z tym większego problemu. - Z Tobą wszystko ok?- Zapytała, wbijając w niego swoje spojrzenie. Po sekundzie upiła łyk piwa. W sumie to, nie obchodziło, jej to czy chłopak czuje się z tym dobrze, czy źle. Był jej obojętny, więc po chwili odwróciła się plecami do ściany, a bokiem do niego i zaczęła po prostu obserwować tłum. W jej głowie latały teraz myśli dotyczące twarzy chłopaka. Jakby już kiedyś go widziała, tylko nie wiedziała gdzie. Zamyśliła się.
Tom Falk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 164
C. szczególne : Czy to, że jest niskim kurduplem nie wystarsza?! Na nadgarstku ma bliznę po oparzeniu!
Siedział w samotności jakieś dobre pięć minut. Przynajmniej mu się tak zdawało, nie liczył czasu, a w samotności trochę inaczej mijał czas. Dosiadła się do niego jakaś kobieta. Nawet nie odpowiedział czy można, a ona już siedziała. Miała szczęście, miał dobry dzień. Tak mu się zdawało. A z resztą musiał przyznać sam przed sobą, że była ładna. Przyszła do jego stolika z niesamowitym wdziękiem, chociaż po jej ciuchach nie wiadomo było co myśleć. Chyba nie zamierzała tutaj przyjść na koncert. Na jej palcu nie zauważył żadnego pierścionka zaręczynowego. Była wolna? A może była za młoda o myśleniu o takich rzeczach? A może po prostu czekała na ruch swojego chłopaka. Wlepił w nią swoje oczy kiedy ta patrzyła się w tłum. Wyczekiwała kogoś? Raczej w takim wypadku nie siadłaby z nim, prawda? Może szukała jakiejś przygody? Chyba nie był najlepszym typem do wyboru. sam wyraz jego twarzy mówił za siebie. chociaż dzisiaj nie był ponury, był nawet skory do rozmowy. Chodziła z nim do szkoły? może pamiętał ją? Może nawet zrobił jej coś nieprzyjemnego? Miała jakieś blizny? Przyjrzał się jej twarzy i nic szczególnego nie zauważył. Zero blizn. Przynajmniej tych na stałe. - Jeśli już tu siedzisz to możemy zająć się rozmową- burknął pierwsze słowa odkąd dziewczyna siadła. Miał nadzieję tylko, że te słowa nie zabrzmiały zbyt ozięble. Jego zdaniem były nawet ciepłe. Ale co on tam wie o normalnej rozmowie?! Rozmawia wtedy kiedyś tylko chce i kiedy mu trzeba. - Ogólnie to jestem Tom. Przyszłaś tutaj w jakimś celu sama?- zapytał i posłał jej usmiech. Tak, było go jeszcze na to stać. A co jeśli dopiero się rozkręcał?!
Dziewczyna zastanawiała się doś długo, nad tym skąd go kojarzy. Rysy twarzy jakby znajome, ale głos inny. Czuła na sobie jego spojrzenie, ale nie odwracała wzroku od ludzi. Przez chwilę milczała, upijając co jakiś czas trochę piwa. Usiadła tutaj ponieważ nigdzie indziej nie było miejsca, a on do tego chce z nią rozmawiać? Czy ona wyglądała na kogoś kto chciałby z nim rozmawiać? Tak, czy inaczej, nie ładnie nie odpowiedzieć. Odwróciła do niego głowę przeszywając go spojrzeniem od dołu do góry. Odstawiła szklankę z piwem. - Przyszłam tutaj się napić. I posłuchać muzyki.- Odparła obojętnie. - Znamy się?- Zapytała po chwili ciszy.- Wyglądasz znajomo, a i imię też gdzieś obiło mi się o uszy.- Odgarnęła delikatnie włosy z policzków i podparła podbródek o lewą dłoń. - Jestem Katherine.- Przedstawiła się. Zaczęło jej się powoli wydawać, że chłopak stara się być dla niej miły. Po, co?
Tom Falk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 164
C. szczególne : Czy to, że jest niskim kurduplem nie wystarsza?! Na nadgarstku ma bliznę po oparzeniu!
Tom miał wrażenie, że wcale nie chciała z nim rozmawiać, a jednak to robiła. Zaskoczyło to go jednak. Co by on zrobił na jej miejscu? Uh, wolał nie myśleć nawet. Gwałtowny z niego chłopak po prostu był, nie ma co ukrywać! - napić się można też w domu, albo pod knajpą jakąś. Ostatecznie można przyjść z własnym stolikiem. - odburknął, ale można było wyczuć odrobinę rozbawienia. Czy ona go kojarzyła? Raczej nie z klubów, pubów, restauracji no chyba, że... tak to musiało być to! - jestem kelnerem w pubie "u nieudacznika"- wyjaśnił jej, chociaż miał przeczucie, że to nie z tego miejsca go zna. - jest również możliwość, że znasz mnie z Hogwartu. Takie osoby jak ja łatwo zapamiętać- zwłaszcza kiedy co chwile komuś pyskuje, krzywdzi. Łatwo rzuca się w oczy. On miły? Może to najwyższy czas poznać kogoś. Chociaż dziewczyna nie była na jego poziomie. Tak, on był o wiele niższym i wiedział, że takie laski jak Katherine nawet na niego by na ulicy nie spojrzały. - Mogę się do ciebie zwracać Kath? Straszne długie te twoje imię- co nie można powiedzieć o jego. Rodzice mieli szczęście, że wybrali tak krótko.
Spojrzała na niego z lekkim rozbawieniem w oczach, po usłyszeniu jego słów. - Czyżby był to Twój stolik?- Spojrzała już poważniej, aczkolwiek nadal żartobliwie, na stół pomiędzy nimi.- Powiem Ci, nie masz gustu kolego.- Dodała, wciąż badając wzrokiem ów stolik. Westchnęła cicho i znów napiła się piwa. Ludzie ubywali powoli, aczkolwiek Kath nie zamierzała zmieniać miejsca, w którym aktualnie się znajdowała. Zaczęło się robić ciekawie. - Możliwe..- Nie dokończyła, bo chłopak był jeszcze w trakcie swojej wypowiedzi, ale kiedy wspomniał o Hogwarcie dziewczyna zamilkła na chwilę. - A wiesz!? Taka sytuacja.. Dawno temu jeden chłopak podpalił mi włosy na przerwie. Zabawne, ale trochę mi Cię przypomina..- Zaśmiała się, i za chwilę naburmuszyła. Jej lewa brew poleciała do góry wraz ze złowrogim spojrzeniem i całą głową, jakby przez chwilę patrzyła na niego z wyższością i czekała na jednoznaczną odpowiedź. Na ostatnie pytanie nie odpowiedziała. Na jej buzi pojawiły się lekkie rumieńce, a dłońmi chwyciła za szklankę z piwem kremowym.
Tom Falk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 164
C. szczególne : Czy to, że jest niskim kurduplem nie wystarsza?! Na nadgarstku ma bliznę po oparzeniu!
- no nie mój- przyznał jej rację. Że on nie miał gustu? Miał bardzo dobry gust i tego mu zarzucić nie było można. No może i było można, ale tylko dlatego, że ktoś chciał się z nim drażnić. Jak było z dziewczyną? Miała na to ochotę? Z jej twarzy wyczytał, że tak. Mógł dzisiaj się posunąć trochę dalej. Co więcej, mógł nawet zacząć z nią flirtować, chociaż mistrzem w tym nie był. Rzadko kiedy mógł mieć do tego okazję. Czyli bardzo rzadko. Przypomniał sobie nagle pewien incydent. Dziewczyna o wiele starsza. Wkurzyła go i on niewiele myśląc podpalił jej piękne włosy. Zajęły się niesamowicie szybko. Nie myslał czy się spali cała, ale widział w jej oczach przerażenie. A on patrzył tylko jak pięknie się pali. sprawiło mu to przyjemność. Nawet się z tym nie krył. Jego wyjaśnienie? "Miałem ciężki dzień". - Tak, całkiem możliwe, że to ja. Ale widzę, że jesteś już cała. Włosy masz też już ładne. Może miałabyś ochotę na powtórkę?- zapytał, a po chwili wybuchnął śmiechem. Miał nadzieję, że nie weźmie tego na serio.
Jej twarz wydała się teraz całkowicie obojętna, ale oczy mówiły więcej. Było w nich widać złość, którą starała się ukryć, STARAŁA. Bo mało nie przywaliła mu szklanką w twarz, kiedy ten przyznał się do winy. .. Od tamtego czasu jeszcze nie odpłaciła się chłopakowi i chyba nadszedł na to ten dzień. A przynajmniej nadejdzie. Wzruszyła lekko ramionami na jego słowa i upiła kilka łyków piwa. - Nie znasz dnia, ani godziny.- Odparła, po czym uśmiechnęła się do chłopaka. Przez chwilę, się nie odzywała. Musiała poukładać sobie myśli i słowa, aby jej głos nie wydawał się zbyt jadowity. - Wyrosłeś, a i spokojniejszy się wydajesz.- Zamilkła. Jej twarz wciąż wydawała się być całkiem obojętna, a mimo to nadal brnęła z nim w rozmowę. - Wiesz, nie mówię, że mam Ci za złe to co zrobiłeś. Ale zemszczę się.- Oj tak KATH się zemści. Kto wie co przyjdzie jej do głowy tego wieczoru. Przez chwilę przyglądała się młodszemu od siebie chłopakowi. - Uśmiechnij się, bo wyglądasz jakby Ci ktoś umarł.- I znów zamilkła. I miała nadzieję, że już więcej się nie odezwie. Jej humor pogorszył się i to bardzo, po poznaniu prawdy od młodego Gryfiaka.