Nie, nie jest to restauracja założona przez panią Hufflepuff, jednakże przez jednego z jej dalekich krewnych. W środku serwowane są dania zgodne z jej recepturami, a więc w smaku nie mają sobie równych! W dodatku w środku panuje miła, ciepła atmosfera. Aż chce się zostać na zawsze! Co do budynku na zewnątrz - tak, umieszczony jest on na ogromnym pniu drzewa i wysokości dorównuje wieżyczkom domostw w Hogsmeade. Do środka można się dostać za pomocą schodów, które umieszczone są z tyłu restauracji, aczkolwiek czarodzieje preferują zaklęcia pozwalające lewitować. Jest wtedy dużo zabawniej! Nie przejmuj się jednak, jeżeli masz lęk wysokości - kiedy wejdziesz do środka, zapomnisz o wszystkim dookoła.
Reem w kwiatkach Merlin na Bahamach Hopki - ukropki Czarodziejskie bliny Lazania Bouillabaisse Uśmiech kudłonia Trytoni przysmak Złocisty feniks Merlin bayildi (Omdlały Merlin) Stek z kołkogonka w bąbelkowym musie
Dopiero co skończyły się zajęcia i mogła szerze sobie powiedzieć, że ma już ich dość. Z każdym kolejnym dniem stwierdza, że wybrała sobie zbyt trudne zajęcia. Nie miała ochoty siedzieć w szkole. Postanowiła wyjść i zjeść coś innego od szkolnego menu. Padło na restauracje Helgi Hufflepuff. Nie bawiła się w zaklęcia lewitujące. Nie przerażała ją ilość schodów. Lubiła się trochę pomęczyć, więc wejście po tych schodach nie sprawiło jej problemów. Gdy tylko pojawiła się na górze poczuła tą atmosferę. Uśmiechnęła się pod nosem i usiadła przy stoliku. Dostała kartę i wybrała pierwsze lepsze danie z karty. Wyciągnęła swój szkicownik i otworzyła na czystej stronie. Miała nadzieję, że właściciel nie będzie zły jeśli namaluje choć część wystroju restauracji. Pochłonięta rysowaniem nawet nie zauważyła, że jej danie zostało przyniesione.
Kolejnym dobrym pomysłem było odwiedzenie miejsca, gdzie będzie mógł coś zjeść, wybrał restaurację Helgi Hufflepuff, nigdy tutaj nie był, a to miejsce od jakiegoś czasu go ciekawiło. Tak więc szybko przebiegł schody i po chwili znalazł się na miejscu, ale kto wymyślił restaurację na wysokości, tu powinna być przynajmniej jakaś winda. Podszedł do barku i zamówił szklankę wody, po czym zauważył dziewczynę, która coś rysowała, na pewno była z Hogwartu, więc Robert podszedł do niej. - Co rysujesz? - próbował się przyglądnąć temu rysunkowi, jednak nic nie dostrzegł, chyba dopiero zaczynała. - Jestem Robert, drugi rok studiów w Hogwarcie. - gdy się jej przyjrzał, skojarzył ją z Hogwartem, prawdopodobnie była Puchonką. Popatrzyłsię na nią z uśmiechem na ustach, po czym wysunął propozycję. - Mogę się dosiąść?
Gdy coś rysowała zawsze trudno było ja od tego oderwać, ale w tej sytuacji musiała, nie mogła zignorować rozmówcę, bo to byłoby niegrzeczne. Uniosła głowę i spojrzała na chłopaka, później znów na swój rysunek. -Próbuje narysować ten stolik przy oknie. Światło fajnie pada i jest akurat moim zdaniem najlepiej przystrojony-odpowiedziała na zadane przez niego pytanie i nawet ołówkiem pokazała mu, który konkretnie stolik. Dostrzegła swoje danie, więc zamknęła szkicownik, odłożyła ołówek i sięgnęła po sztućce. -Miło Cię poznać. Lucy, pierwszy rok i też Hogwart-uśmiechnęła się do niego delikatnie i tak samo jak on rozpoznała go, ale miała problem z przypisaniem go do konkretnego domu. -Jasne, siadaj i mów co Cię tu sprowadza?-trochę zadała zbyt szybko to pytanie, ale nawet się tym nie przejęła.
To u niego było tak z gitarą i śpiewaniem, zawsze, gdy ktoś do niego podchodził, a on właśnie grał, musiał dokończyć piosenkę i dopiero wtedy mógł z kimś rozmawiać. Uśmiechnął się do niej, gdy mówiła o tym, co rysuje. - Chyba nie będę Ci zasłaniał, gdy usiądę? - usiadł przy jej stoliku tak, aby mogła idealnie widzieć stolik, który rysowała, chyba nie będzie jej przeszkadzał. Jednak ona chciała wpierw zająć się jedzeniem, więc Robert zrobił łyk swojej wody. - Mnie również miło poznać Ciebie. - uśmiechnął się do niej, po czym poprawił swoje włosy. Co go tu sprowadza? Pewnie to co ją. - Dzięki, wpadłem tutaj, bo nigdy tu nie byłem, a lokal jest bardzo ciekawy. A Ty chyba nie lubisz jedzenia z Hogwartu, co nie? - zaśmiał się w jej stronę, poprawił swoją podkoszulkę i oparł się o krzesło, na którym siedział.
Pokręciła głową i zaśmiała się cicho. -Nie, nie będziesz-już nawet wiedziała, ze nie będzie rysować, gdy on będzie z nią siedział i ro z z różnych powodów. Po pierwsze to trochę mało kulturalne, po drugie będzie ja peszył, bo zapewne będzie zerkał to na nią to na stolik i po trzecie raczej jej rysunek nie wyjdzie tam dobrze jeśli będzie wiedzieć, że ktoś siedzi i specjalnie czeka aż ona skończy. -Tez jestem tutaj pierwszy raz, ale już dużo wcześniej słyszałam o tym miejscu-zaśmiała się na wzmiankę o szkolnym jedzeniu-Lubię, ale raz na jakiś czas dobrze jest zjeść coś innego-nabrała trochę jedzenia i zjadła.
Uśmiechnął się, gdy ona się zaśmiała, po czym powiedział. - To dobrze. - przecież nic by się nie stało, gdyby zaczęła rysować, patrzył by się tylko jak pięknie rozwija swój talent. Oj tam peszył, jeśli ktoś jest na to odporny, to nie powinien w ogóle się tym przejmować. Ona też była tu pierwszy raz, to dobrze, będą mogli porozmawiać o wnętrzu całego pomieszczenia. - Aha, rozumiem. W sumie, też nie lubię jeść ciągle tego samego w Hogwarcie, ale nie mogę powiedzieć, że dają za mało jedzenia, bo tego jest ogromna ilość. - uśmiechnął się do niej, a może będzie umiała jego narysować? - Umiesz rysować portrety? - chciał wysunąć propozycję, co by został jej modelem, ale jak na razie chciał sprawdzić, czy w ogóle odnajduje się w tym stylu rysowniczym.
Gdy mówił o jedzeniu spojrzała na jego szklankę. Robert najwidoczniej dziś przyszedł tylko posmakować wody. -Smacznego-uniosła widelec z jedzeniem w stronę jego szklanki i zaśmiała się. Chwilę później zjadła i zdecydowanie mogła stwierdzić, że jedzenie tutaj było wyśmienite. -Rysuje, ale trudno znaleźć modela, który by się nie ruszał-uśmiechnęła się delikatnie i otworzyła swój szkicownik. Znalazła portret swojej mamy i pokazała mu. Była ciekawa czy odgadnie kto to jest, czy w zauważy podobieństwo.
Tylko woda, najadł się już w pociągu, więc nie musiał teraz znowu w siebie czegoś wciskać. Uniósł swoją szklankę, gdy ona uniosła swój widelec z jedzeniem, powiedział. - Wzajemnie. - upił łyk swojej wody, po czym uniósł lekko brew, chyba będzie trudno jej znaleźć takiego modela, ale zaklęcie paraliżujące na byle jakiej osobie powinno załatwić sprawę, potem już wystarczy tylko rysować. - Mógłbym się postarać nie ruszać, na czas gdy będziesz rysować, oczywiście jeśli się zgodzisz. - uśmiechnął się do niej, po czym spojrzał na jej szkicownik, przez chwilę musiał się zastanowić, kim jest ta osoba, ale po chwili odpowiedział. - Masz niesamowity talent, to Twoja mama? Jesteście podobne. - spojrzał kolejny raz na szkicownik, po czym upił kolejny łyk wody, już chyba ostatni, spojrzał na nią kolejny raz, uśmiechając się.
Rzucenie zaklęcia jest proste, ale nie lubiła tego robić. Już lepiej jak raz na jakiś czas model się ruszy i przynajmniej na jego twarzy widać, że żyje. Przyjrzała mu się z stwierdziła, że z wielką chęcią go narysuje. Uśmiechnęła się słysząc, ze odgadł kto jest na rysunku. Wiele razy zdarzało się, że słyszała jak ktoś mówił, ze to jej siostra. -Dużo ludzi bierze nas za siostry-zaśmiała się cicho, zabrała od niego szkicownik i wzięła do ręki ołówek. Otworzyła na czystej stronie. -Gotowy?-spytała z przygotowanym ołówkiem w dłoni.
W sumie prawda, lepiej mieć modela, który raz na jakiś czas będzie okazywał funkcje życiowe, gdzie on ma głowę. Uśmiechnął się do niej i z niedowierzaniem słuchał, gdy mówiła o innych ludziach, którzy odgadywali jej mamę jako jej siostrę. - W sumie, miałem dylemat pomiędzy siostrą a mamą, ale jednak wybrałem mamę. - zaśmiał się i podrapał po głowie, musiał się teraz jakoś ustawić, tylko jak? Może jakiś zalotny uśmieszek i ręka przy brodzie? O tak, to będzie niezłe. - Gotowy, możesz zaczynać. - uśmiechnął się i pozostał tak przez długi czas, aby mogła go narysować.
Zaśmiała się cicho -To normalne, gdy ma się młodą mamę-obróciła ołówek między palcami i przyjrzała się chłopakowi. Przyjął bardzo fajną pozę i już nawet korciło ją, aby zacząć. Nie czekając długo zaczęła rysować. Co jakiś zacz zerkała to na niego, to na kartkę. Starała się uchwycić wszystkie szczegóły. W odpowiednich miejscach rozcierała ołówek aby powstały cienie. -Mogłabym jeszcze ten rysunek przerysować węglem, to wyjdzie jeszcze lepiej, ale to już od Ciebie zależy-uśmiechnęła się delikatnie do niego rysując akurat jego oczy. Starała się narysować go jak najlepiej umiała.
Uśmiechnął się do niej, jednak milczał, gdy mówiła o młodej mamie, nie chciał tego rozwlekać, bo tak dobrze jej się rysowało. On raczej starał się nie ruszać, tak jak mu powiedziała, ale co chwilę albo go coś zaswędziało na twarzy i musiał to strzepywać itp. więc cały czas nie mógł się nie ruszać. - Jeśli masz gdzieś węgiel, to nie ma problemu, kiedy będę mógł go zobaczyć? - nie ukrywał, że był ciekawy tego, jak go narysuje, więc cały czas siedział nieruchomo, patrząc na nią, jak sobie radzi.
Drapanie się, kichanie to normalna rzecz, więc się nawet nie denerwowała gdy musiał to zrobić. Sama też musiała co jakiś czas robić sobie przerwę. -Mogłabym to zrobić tutaj, ale to zabierze zbyt dużo czasu-oderwała się na chwilę od rysowania i spojrzała na Roberta-Co powiesz na to, ze teraz dam Ci to co narysuje teraz, a kiedyś jak znów się spotkamy przerysuje to?-naostrzyła ołówek i zaczęła znów rysować. -Masz bardzo ciekawą twarz, tzn., dużo można z niej wyczytać-uśmiechnęła się delikatnie komplementując go.
Znaczy, starał się nie robić tego często, żeby nie przeszkadzać jej w pracy. Tak więc gdy ona robiła sobie przerwę, on też mógł na chwilę odsapnąć. Musiał na chwilę przemyśleć to, co powiedziała Lucy. - No właśnie, lepiej zrobić to kiedy indziej, ale portret sobie zatrzymaj, jeśli nie jest jeszcze dokończony, to go nie chcę, dobrze? - uśmiechnął się do niej i puścił oczko. Zaśmiał się, gdy usłyszał z jej ust komplement w jego stronę. - Dzięki, o Tobie można powiedzieć to samo, ładna twarz, włosy... nic dodać, nic ująć, naprawdę! - uśmiechnął się do niej, po czym rozsiadł się na swoim krześle, bo chyba na tym można było zakończyć portret.
Przyjrzała się temu co narysowała. Tylko kilka razy zdarzyło się jej, że była zadowolona ze swojego dzieła. Tym razem była zadowolona. Dorysowała jeszcze kilka rzeczy i uśmiechnęła się szeroko. Wyprostowała się na krześle i spojrzała na Roberta. Lekko zawstydzona jego komplementem spuściła głowę. Uśmiechnęła się pod nosem. -Dziękuje-uniosła głowę i przysunęła szkicownik bliżej niego-Skończyłam, zobacz-była bardzo ciekawa tego jak zareaguje.
Dostrzegł zadowolenie na jej twarzy, to oznacza, że portret naprawdę jej się spodobał, już nie mógł doczekać się kiedy go zobaczy. Spuściła głowę, czyżby się zawstydziła? Ojojoj, jak słodko. Uśmiechnął się do niej kolejny raz, po czym zobaczył na jej szkicownik, który mu pokazała. Jego portret był bardzo ładnie narysowany, wszystko z najmniejszymi szczegółami, wszystko mu się podobało. - Bardzo mi się podoba, aż nie mogę się doczekać, gdy go dokończysz. - uśmiechnął się do niej, po czym poprosił kelnera o jeszcze jedną szklankę wody, przyniósł mu ją po chwili i upił malutki łyczek.
Na szczęście porter spodobał się Robertowi. Poczuła jakby coś ciężkiego opadło jej z serca. Uśmiechnęła się szeroko. -Ciesze się, że Ci się podoba. Masz może jakieś życzenia? Coś napisać w rogu? Może dedykacja dla kogoś?mogła napisać co tylko by chciał. Rzadko kiedy robiła portrety, a ten wyjątkowo się jej podobał. -Na którym jesteś roku?-spytała z ciekawością w głosie. Dobrze było znać kolejną osobę ze szkoły.
Spodobał się, spodobał, to był jego pierwszy portret, nikt jeszcze go nie narysował na kartce, a może ktoś zrobił to ukradkiem? Nie wiadomo. Dedykacja? To chyba nie dla niego. - Nie, nie musisz nic na tym pisać, nie mam żadnej osoby, której mógłbym to dedykować, no może oprócz Ciebie. - uśmiechnął się do niej zalotnie, niech się podpisuje. - Jestem na drugim roku, Ty pierwszy, tak? - kolejna poznana osoba ze szkoły, pięknie, pięknie!
Powiedział, że nie ma komu tego dać chyba, że jej. Znów lekko się zarumieniła, bo nigdy nie potrafiła przyzwyczaić się do komplementów. Możliwe, że mniej by się rumieniła, gdyby powiedział jej to ktoś kogo zna, a Robert był nieznajomym. Dopiero co się poznawali i miała nadzieję, że i w szkole będą się spotkać. -To może ja, gdy to przerysuje węglem napisze coś w dolnym rogu? Chciałabym, żebyś to późnej zatrzymał-uśmiechnęła się delikatnie. Rzadko kiedy rozdawała swoje rysunki. Wszystko co narysowała zostawało w szkicowniku i tylko nieliczni mogli go obejrzeć w całości. -Tak, jestem w pierwszym roku. Z jakiego jesteś domu, bo mam problem w odgadnięciu-zrobiła przepraszająca minę.
Znów się zarumieniła, nieźle mu to wychodzi, uśmiechnął się do niej kolejny raz. Robert też miał taką nadzieję, że to nie będzie ich ostatnie spotkanie, od początku wiedział, że ta relacja będzie udana i tak właśnie było. - Jeśli taka jest Twoja wola, niech tak będzie. - puścił jej oczko, zrobił kolejny łyk swojej wody, to oczywiste, że wszyscy artyści na początku nie pokazują swoich dzieł, dopiero potem występuje taki moment przełamania. Robert jednak dostąpił zaszczytu obejrzenia jej szkicownika, który był naprawdę cudny. - Ravenclaw. - rzucił, gdy ona nie wiedziała, z którego domu był Robert.
Chrząknęła widząc puszczone do niej oczko. Wiedziała, ze to normalne wśród chłopaków, a ona czuła się dziwnie-czyli jak zawsze, gdy tak robili. -To ja się będę zbierać, trochę pracy z tym rysunkiem mnie czeka-uśmiechnęła się delikatnie i zamknęła szkicownik. Sięgnęła po swoją torbę i wcisnęła do niej zeszyt. Uniosła głowę i spojrzała na Roberta -Ja Hufflepuff, jeśli tego nie wiesz-wstała ze swojego miejsca-Gdy skończę rysunek to wyślę Ci sowę, może tak być?-wolała się upewnić, czy taka forma powiadomienia mu pasuje, jesli nie to poszuka go w szkole. Raczej nie będzie to trudne.
Poczuła się dziwnie? Przecież to tylko niewinny gest, robił go przy prawie każdej rozmowie, więc nie powinno to sprawiać problemu. Czekało ją wiele pracy, więc przytaknął i powiedział. - Ja również będę się zbierał, tylko nie przemęczaj się nad tym rysunkiem. - dopił do końca swoją wodę i zapłacił za nią, oddając rachunek kelnerowi. - Tak właśnie myślałem, że jesteś z Hufflepuffu, dobrze, może być przez sowę. - chociaż wolał inną formę oddania mu tego rysunku, ale nie chciał się narzucać. Wstał z fotela, na którym siedział, po czym powiedział do niej. - To do następnego razu, mam nadzieję, że rysunek Ci wyjdzie, trzymaj się! - pomachał jej, gdy wychodził z restauracji.
Może i był to niewinny gest z jego strony, ale niektóre dziewczyny różnie na niego reagują. Lucy jest otwartą dziewczyną, ale czasami ma problem z reakcją na niektóre słowa i czyny, zwłaszcza gdy chodzi o chłopaków. Postanowiła dokończyć portret jeszcze nawet dzisiaj. -Też mam taką nadzieję, trzymaj się-pomachała mu na pożegnanie. Następnie szybko podeszła do kelnera i zapłaciła za swoje danie. Była pewna, że jeszcze nie raz się tutaj pojawi opuściła to miejsce. Pobiegła do swojego mieszkania, które dzieliła z przyjaciółką i zabrała się do pracy.
Proszę proszę! Margo kelnerką? A jednak. Po rozmowie kwalifikacyjnej z właścicielką lokalu, podczas której musiała wymieniać wszystkie swoje zalety przydatne w tej pracy, oraz bezbłędnie zdać super trudny test chodzenia z pełną tacą pomiędzy stolikami, udało się! Została przyjęta. Co jak co, ale bycie kelnerką w niezbyt tłocznej restauracji na drzewie bardzo jej odpowiadało. Zawsze uwielbiała przestrzeń nad ziemią, jednak latanie na miotle trochę ją onieśmielało. No bo przecież, jak się lekko ześlizgniesz to możesz spaść! Poza tym latanie dzięki zaklęciom było o wiele bardziej wygodne. Obsługiwała akurat jakąś zbyt słodką parkę przy stoliku, która litrami piła Malinowy Chruśniak słodzony 3 łyżkami miodu na kubek - Maggie była aż zdziwiona, że nie zrobi im się od tego mdło, no ale, każdy pije to co lubi. Ona na przykład wolała Miętowego Memorteka. W ogóle preferowała cytrusowe i orzeźwiające nuty smakowe niż takie ciężkie, przesłodzone. Z perfumami tak samo. Gdy dziewczyna i chłopak w końcu wyszli, liżąc się tak, że nie zauważyli drzwi i przywalili w szybę, Margo uśmiechnęła się lekko złośliwie. No co jak co, ale to wyglądało naprawdę zabawnie. Gdyby nie to, że otaczali ją klienci których jej śmiech mógłby urazić, z pewnością roześmiałaby się na głos. Przejeżdżała właśnie ściereczką po stoliku, gdy usłyszała cichy szum drzwi wejściowych, a po chwili kroki gdy gość wszedł do pomieszczenia i się najwyraźniej rozglądał. Szybko zmiotła resztę okruszków i odwróciła się by zobaczyć kto to, a potem zaprowadzić do stolika. Taca prawie wypadła jej z rąk, a usta ułożyły się w takie zgrabniutkie o. Kto to był? Tadam! Braciszek. Dorian. Nie było go na Sylwestrze. W ogóle dawno go nie było. I jak tu się o kogoś takiego nie martwić? -Dorian! Gdzie ty się podziewałeś? Cały tydzień albo i dłużej cię nie było! - powiedziała głośno, idąc w jego stronę. Parę osób odwróciło się i patrzyło na nich zaciekawionymi oczyma żądnymi sensacji. Tak to jest jak się ma nudne życie i nudne rodzeństwo - całe życie egzystujesz, słuchając opowieści innych osób. Na szczęście Margo nie miała takiego problemu, wręcz przeciwnie, jej brata można określić z pewnością najróżniejszymi przymiotnikami niezbyt pochlebnymi, ale nudny nie jest. Jej życie tak samo. Wow.
Ostatnio zmieniony przez Margaret Reeve dnia Sro Mar 26 2014, 20:31, w całości zmieniany 1 raz
W zamku chłopak się po prostu nudził, dzisiejszego dnia nie miał zamiaru spędzać wolnego czasu w szkole i jeszcze w dodatku sam, bo przecież nie miał jak na razie nikogo z kim mógłby porozmawiać. Co prawda wielu ludzi takowych nie znał, bo do siebie dopuszczał tylko ludzi, którzy są tego warci. Czasami lubił bardzo samotność, bo lepiej siedzieć samemu niż wysłuchiwać jakiś beznadziejnych uczniaków, którzy sami nie wiedzą czego tak na prawdę chcą. Postanowił się wybrać do restauracji nazwanej imieniem i nazwiskiem stwórcy jednego z domów w Hogwarcie Helgii Hufflepuff. Czy lubił ten dom? Szczerze powiedziawszy nie mial do niego nic szczególnego, bo mało ludzi z tego domu znał. Sasha jego była dziewczyna, o ile w ogóle można ją tak nazwać jest teraz jego koleżanką, a nawet można zaliczyć do przyjaciół. Bo tylko z nią potrafił porozmawiać na swoje prywatne tematy, oczywiście prócz swojej siostry. Ale i z nią wolał się wygłupiać, robić z siebie głupka niżeli porozmawiać ją o czymś na prawdę ważnym dla niego. Zawsze lepiej wygadać się komuś obcemu niżeli własnej siostrze, która mogłaby mieć z niego wielki ubaw. Bardzo dobrze się dogadywali, bo ich charaktery były bardzo podobne. Bawienie się ludźmi to było można powiedzieć ich hobby. Może i nie którym się to nie podobalo, ale najważniejsze, że oni byli zadowoleni, prawda? Dowiedział się od jej koleżanki, że jest w pracy, Dorian nawet nie wiedział, że pracuję musiała dostać tę pracę bardzo niedawno. Trochę jej tego zaczął zazdrościć, bo jednak wlasny pieniądz to własny, prawda? Może sam się gdzieś zatrudni? Ale na razie nie było żadnych ofert w proroku codziennym. Chociaż czy on się nadawał do pracy, skoro zawsze dla wszystkich jest nie mily? W pracy to jednak jest wielka wada i aż się dziwił, że jego siostra jeszcze tam pracuje. W tej restauracji był może dwa razy w swoim życiu, bo po co miał tutaj przychodzić? O wiele lepsze były inne puby w Hogsmeade. Ale wracając do obecnej sytuacji. Wszedł do restauracji i od razu ujrzał swoją siostrzę sprzątającą jeden ze stolików, wyglądała na prawdę bardzo słodko. Podszedł nieco bliżej, bo chciał ją nieco przestraszyć, ale ta zauważyła wchodzącego przybysza. Głupi dzwonek. - Tu i tam. Wiesz, że nie potrafię wysiedzieć w jednym miejscu. - mruknął do niej i zasiadł przy stoliku który aktualnie sprzątała. - Ty i praca? Zwariowałaś? Chociaż nie powiem, bo bardzo do twarzy Ci ze ścierą... - zaśmiał się rozglądając się po kawiarni. Jak wcześniej było wspomniane był tu max trzy razy, a nic się tutaj tak na prawdę nie zmieniło.