Dach, na pierwszy rzut oka, jak każdy inny. Posiada mnóstwo niezbadanych dotychczas zakątków, bo jeszcze żaden z uczniów a tym bardziej nauczycieli nie był na tyle szalony by się tutaj zapuszczać. Do czasu!
Jeśli jesteś wytrwałym poszukiwaczem, uda Ci się nawet znaleźć prosty spad dachu, gdzie jacyś śmiałkowie przed Tobą składowali wygodne poduszki, odporne na warunki pogodowe panujące na zewnątrz.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Nie 31 Lip 2011 - 22:07, w całości zmieniany 1 raz
Skierował sie za jej wzrokiem, obserwując widok. Stąd wszystko było widać jak na dłoni, ale jeśli tak... z pewnością było więc też na odwrót. - Czy żaden z nauczycieli nie zorientował się jeszcze, że uczniowie wychodzą na dach? Nie wydaję mi się, aby było to dozwolone...
- Wydaje mi się, że ślizgoni nie przejmują się zakazami. - Stwierdziła odgarniając włosy na plecy. - Myślę, że po prostu nie chce im się tutaj zaglądać, mają pewnie ciekawsze zajęcia.
Wydął lekko wargi, przez krótką chwilę patrząc na nią urażony. - Cóż... - mruknął niechętnie. Jakby twierdziła, że zna doskonale zna. W dodatku pozwala sobie oceniać innych przez stereotypy! Oburzające.
Uśmiechnął się szeroko. - Och, z pewnością masz rację. Szkoda, że sam na to nie wpadłem...
Przez chwilę zastanawiała się jak nawiązać dalszą rozmowę z chłopakiem, jednak z braku pomysłu usiadła po turecku na ziemi. Przymknęła oczy i rozkoszowała się wiatrem, który rozwiewał jej włosy i unosił rękawy jej luźnej tuniki. Jak bardzo cieszyła się, że już nadeszła pora, kiedy na dworze jest ciepło, a wokół unosi się delikatny zapach kwitnących kwiatów.
Gdy Effie opuściła gabinet czuła się trochę zdezorientowana. Tak wiele lat minęło, że słabo pamiętała ich znajomość, jak widać przeciwnie do Alexa. Westchnęła cicho z lekkim uśmiechem na ustach. Postanowiła, że po tej rozmowie uda się gdzieś indziej, gdziekolwiek, zanim pójdzie do biblioteki. Idąc korytarzem dostrzegła przejście na dach. Nie wiele myśląc, uznała, że tam też choć na chwilę się uda. Ostrożnie przeszła na dach spoglądając cały czas na świetny widok jak z niego się rozpościerał. Po chwili odwróciła głowę i zaczęła przeszukiwać kieszenie. W końcu natrafiła na tak wyszukiwaną przez siebie paczkę papierosów. Wyciągnęła jednego z nich i odpaliła. Tym samym nieopodal dostrzegła tu Hannę i Narcissa, lekko się uśmiechnęła ich widząc, po czym nie wahając się udała się w ich stronę. - Witam - powiedziała spokojnym tonem wypuszczając z ust papierosowy dym. Dawno ich nie widziała, tym samym uznała, że świetnie się złożyło, iż na nich trafiła. - Cóż za spotkanie. - Jak widać Ślizgonów było można wszędzie spotkać, nawet na dachu.
Nie wiedział, co powiedzieć do Hanny. Jakimś cudem rzadko kiedy miał temat do rozmów z pozostałymi ślizgonami. Być może dlatego, że w głębi duszy bardzo się od nich różnił. Poczuł dym papierosów, ale kiedy przyjrzał się dokładniej Hannie dostrzegł, że to nie ona jest sprawczynią tego smrodu. Obrócił się w poszukiwaniu kogoś innego w tej samej chwili, kiedy Effie się odezwała.
- Och, kochana! - spojrzał na nią karcąco, choć jednocześnie posłał ślizgonce przyjazny uśmiech. - Ty wiesz, że palić nie można!
- Naturalnie, inaczej chyba by mi to tak nie smakowało - odparła z uśmiechem. Oczywiście paliła dlatego, że po prostu lubiła ich smak. Zaciągnęła się więc ponownie. - Ale proszę mi nie dawać szlabanu za palenie na terenie szkoły - powiedziała z prośbą w głosie, tym samym przypominając sobie ten punkt regulaminu, który tak często łamała, choć jej oczy nadal pozostawały zdecydowanie rozbawione. Kiedy ostatni raz rozmawiała z Narcissem, jeszcze nie był prefektem. Trzymając nadal paczkę papierosów w ręce, postanowiła ją schować do kieszeni. Wcześniej jednak skierowała paczkę w ich stronę z pytającym spojrzeniem. Pomyślała, że może akurat się skuszą.
Prychnął rozbawiony, znów gestem pełnym teatralności poprawiając kosmyk włosów. - Ależ moja droga! Miałbym się narazić na gniew prefekta naczelnego? Przykucnął, uważając, by nie poplamić białych spodni. Jasne ubrania przecież tak szybko się brudziły. - Byłaś ostatnio bardzo zajęta... zastanawiałem się wręcz, czy przypadkiem nie zaginęłaś gdzieś w lesie...
Hanna obróciła delikatnie głowę ku nadchodzącej ślizgonce. Nie pamiętała nawet, kiedy ostatnio ją widziała. - Cześć Effie. - Przywitała ją z ciepłym uśmiechem na twarzy i ponownie obróciła się ku widokom jakie można było dojrzeć z tego dachu.
Wypuszczając z ust dym zaprzeczyła ruchem głowy. - Otóż to, nie warto - rzekła nadal rozbawiona. Spojrzała w kierunku Hanny która to się po chwili odezwała, gdy ta jednak zaczęła oglądać widoki, Eff przeniosła wzrok ponownie na Narcissa. - Jak widać jednak nie trzeba urządzać moich poszukiwań - stwierdziła ponownie się zaciągając papierosem. - Większość czasu spędzałam ostatnio w lochach, przy książkach i takie tam - machnęła od niechcenia ręką, wyjaśniając. - A jak tam u Ciebie? Już parę miesięcy z tobą nie rozmawiałam - stwierdziła nieco zaskoczona nawet, jak ten czas szybko leci. Cóż, był już czerwiec, a to całkiem niedaleko do wakacji. Potem wyjazd do domu... O nie, ta wizja jej zdecydowanie nie odpowiadała. Nie chcąc dalej o tym rozmyślać, przyprowadziła się do porządku i wróciła myślami do rozmowy.
Wzruszył niechętnie ramionami. - Właściwie, to zajmuję się tym samym. Z tą różnicą, że unikam przepełnionych każdą osobą lochów. Trudno tam o własny kącik ciszy.
Powoli robiło mu się zimno, a wiatr wiał na dachu mocniej, niż na błoniach. Czuł się wręcz wystawiony na zdradzieckie siły natury. Choć było to pociągające w równym stopniu, co niebezpieczne. - Och, zresztą, będę zaraz iść... mam jednak nadzieję, że niedługo się wybierzemy gdzieś?
Zaciągnęła się ponownie papierosem, którego to już powoli kończyła, słysząc jego słowa, lekko się uśmiechnęła do niego. - Jasne, czemu nie? - Przyznała, dawno nie miała okazji nigdzie wychodzić więc owy pomysł tym bardziej jej odpowiadał. Jeszcze raz się zaciągnęła papierosem i niedopałek wyrzuciła przed siebie, na chwilę spoglądając na ten rozciągający się wspaniały widok. - Ja też już idę, jeszcze muszę podejść do biblioteki - wytłumaczyła robiąc krok przed siebie. Na chwilę obejrzała się w stronę Hanny, która pozostawała niezbyt rozmowna. - Na razie Hanna - rzekła do niej i spojrzała ponownie na chłopaka. - W którym kierunku idziesz? - Zapytała podchodząc bliżej przejścia prowadzącego ponownie na korytarz. Właściwie to już nie mogła się doczekać, aż będzie mieć w rękach tą upragnioną książkę po którą szła. Była jej niebywale ciekawa i miała nadzieję, jak najszybciej zacząć czytać.
Pomachał Hannie, w myślach zauważając, że ślizgonka nie była zbyt rozmowna. Z tego co zauważył, była to jednak cecha większości uczniów należących do Slytherinu. Skierował się wraz z Effie do wyjścia. - Właściwie to nie wiem. Myślałem, żeby wrócić do dormitorium i zająć się lekcjami. Choć oczywiście mam na to tak ogromną ochotę... a ty?
Pokiwała głową, doskonale to rozumiejąc. - No tak, jeśli chodzi o powrót do dormitorium i siedzenie nad lekcjami, to dla mnie ta wizja też nigdy nie była jakoś specjalnie pociągająca - przyznała przechodząc z powrotem na korytarz. Oczywiście niektóre rzeczy o których się uczyli były ciekawe, ale ich zdecydowana większość jednak była dość nudna i ciekawsze wiadomości z danej dziedziny lepiej było wyszukiwać na własną rękę. - Ja idę wypożyczyć książkę o eliksirach, a później pewnie gdzieś się zaszyję, aby w spokoju ją poczytać - wyjaśniła jednocześnie w myślach już szukając do tego idealnego miejsca.
- Więc też się będziesz uczyć - stwierdził, zamyślając się. Choć właściwie wcale nie chciał zajmować się nauką, to i tak powinien skierować się do dormitorium. Dotknął lekko ramienia Effie, by ją zatrzymać na krótką chwilę. - W takim razie, życzę owocnej pracy w bibliotece - posłał jej słodki, lukrowy uśmiech. - Wyślę do ciebie liścik na dniach, dobrze? Przeszlibyśmy się wówczas do Hogsmeade.
Blondynka zamyśliła się na chwilę, owszem będzie się uczyć, ale jednak wizja siedzenia nad okropnym zadaniem z transmutacji, a czytanie fascynującej książki o eliksirach, była dla niej nieporównywalna. Tak więc w tym przypadku owa nauka była dla niej zdecydowanie interesującym zajęciem. - Właściwie to tak - przyznała, już chcąc zrobić krok do przodu, kiedy to Narciss ją zatrzymał. - Oczywiście, będę więc czekać na wiadomość - rzekła lekko się do niego uśmiechając. - Do zobaczenia Narciss. - Dodała jeszcze, po czym obróciła się z gracją i odrzuciwszy na plecy swoje długie włosy, ruszyła korytarzem. Na tym pustym piętrze było tylko słychać jej drobne kroki i pobrzękiwanie bransoletek, które to jak zwykle w dużej ilości, miała na rękach.
Narciss uśmiechnął się lekko za nią i skręcił w boczny korytarz, kierując się w zupełnie inną stronę. Nie wiedział, kiedy znó ujrzy Effie, mimo, że przecież darzył ją sympatią. Skierował się w kierunku schodów, choć nie spieszyło mu się nadto.
Westchnął cicho i już po chwili zniknął za rogiem.
Gabrielle chodziła bez celu po zamku. Aż w końcu znalazła tajemnicze drzwi. Które prowadziły na dach. Tak, ten sam, na który zeszłą razem z Bell. Jednak wtedy była noc, teraz dzień. Widok zapierał dech w piersiach. Błonia Hogwartu z tej perspektywy wyglądały pięknie. Gabrielle usiadła po turecku i zaczęła wsłuchiwać się w odgłosy otoczenia.
Weszła po kilkunastu minutach nareszcie weszła na dach. Szukała chwili wytchnienia. Ostatnio Hogwart bardzo ją męczył dlatego postanowiła zaszyć się w tym miejscu. -Cześć - powiedziała do dziewczyny, która pewnie przyszła tu w podobnych celach. Wciągnęła do płuc orzeźwiające powietrze i usiadła na czymś co z wyglądu przypominało stołek.
Alexowi nie zdarzało się często przebywać na wyższych piętrach. Zazwyczaj w okolicach czwartego piętra się zatrzymywał i nie odczuwał potrzeby spacerowania na wyższych kondygnacjach. Czasami jednak, jak na przykład dzisiaj odczuwał potrzebę pozwiedzania i wyższych pięter, których nie poznał jeszcze tak dobrze jak lochów przez te kilka lat spędzonych w szkole. Słyszał, że na dachu można się odprężyć i zrelaksować, dlatego też tam skierował swoje kroki. Trochę się zdziwił widząc tam dwie dziewczyny, ale zrobił dobrą minę. - Witajcie - przywitał je zwyczajowym uśmiechem i usiadł, niemal od razu odnajdując wygodną pozycję.
Gabrielle słuchała uważnie, co dzieje się wokół niej. Dlatego od razu wiedziała, że nie jest już sama. Jednak chwilowo powstrzymała się z przywitaniem ich. Czekała na to, co zrobią. Czy wyjdą za chwilę, czy zostaną. Wyglądało na to, że mają zamiar tu przebywać przez jakiś czas. - Cześć - odwróciła się nich i przywitała się. Znała te osoby tylko z widzenia. - Co was tutaj sprowadza? - zapytała.
-Hej - powiedziała do ślizgona i odwróciła się w strone krukonki. -Czysta ciekawość, jeszcze nigdy tu nie byłam - powiedziała. Rzeczywiście, w tej części zamku July nigdy nie bywała, nie wiedziała dlaczego, może powodem było to, że nigdy nie miała czasu, żeby tu wpadać...
Podparł się rękami i dopiero po chwili spojrzał na błonia w dole. To co słyszał o widoku było przekłamane, wcale nie zaparł mu on oddechu. - Plotki - odpowiedział bez wahania, o ile wcześniej była to może i ciekawość, to teraz wiedział, że to plotka go tu przyprowadziła. Bo gdyby nie usłyszał o tym miejscu, nie miałby o nim bladego pojęcia i nie pojawiłby się tutaj. Kojarzył obie dziewczyny z wyglądu, ale to chyba tylko z gryfonką chodził kiedyś na jakieś zajęcia. Z tego co pamiętał jej imię zaczynało się na J. a może i na I. - A jak wiadomo bywają one zgubne.
- Plotki rzeczywiście nieźle potrafią zatruć życie człowiekowi - dodała od siebie. Pamiętała, jak czytała słynną już na cały Hogwart gazetkę Anonimowej Reporterki. Gabrielle, mówiąc delikatnie, zdenerwowała się bardzo. Gabrielle popatrzyła w stronę błoni. Jakieś dzieciaki biegały, rzucając w siebie niezbyt groźnymi zaklęciami. Gabrielle uśmiechnęła się, widząc to. Jeszcze sama niedawno była takim dzieckiem... A teraz już dorastała. Stawała się kobietą.
I to jeszcze jak. - dodał w myślach. Bo przecież gdyby nie one, nie szedłby aż na... szóste, może nawet siódme piętro. Tak naprawdę nie wiedział dokładnie na którym piętrze się znajdował. Po ciągłym zerkaniu w dół oceniał, że bliżej chyba siódmego niż szóstego. - Mówisz z własnego doświadczenia? Jedna jego brew powędrowała ku górze, kiedy zadał pytanie. Czasami było to odruch nad którym nie umiał zapanować. Oczywiście inaczej było kiedy się pilnował. - A może zatruwasz życie innym? - zaczął z zgadywać. Właściwie nic innego mu nie pozostało. Zachwycanie się widokiem odpadło, głucha cisza w tym momencie też nie wchodziła w grę. A wracać mu się jeszcze nie chciało.
- Raczej to pierwsze - odpowiedziała. Spojrzała na chłopaka. Widziała jego podniesioną do góry brew. Gabrielle pomyślała, że on nie wierzy w to, co dziewczyna mówi. I jeszcze sądził, że ona mogła roznosić plotki? Och, co za niedorzeczność!