Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Izba na szczycie bocznej wieży

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 16 z 17 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17  Next
AutorWiadomość


Cornelia Somerhalder
Cornelia Somerhalder

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, wilkołak
Galeony : 1616
  Liczba postów : 2144
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2503-cornelia-somerhalder
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4053-corin-somerhalder#120896
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptySro Maj 02 2012, 11:46;

First topic message reminder :




Wpada tu bardzo dużo słońca, a co za tym idzie kafelki tutaj są bardzo nagrzane. Jeśli szukasz odosobnionego miejsca to jest właśnie ono dla Ciebie, jeśli tylko pokonasz sto osiemnaście kamiennych schodków prowadzących do tej izdebki.



Opis zadań z OWuTeMów:

Zazwyczaj nie lubiła wchodzić na tak wysokie punkty. Schody są przecież jej największym wrogiem i tego się będzie trzymała do końca życia. Jednakże kiedy tak sobie myślała ostatnio – jeśli pojawiłaby się sytuacja każąca jej uciekać, to łatwiej jest schodami w dół do dormitorium niż w górę, prawda? Szczególnie, jeśli ktoś ma bardzo słabą kondycję.
Pięćset schodów zdawały się mordować wręcz, ale widok był tego warty. Gdy wieczór rozciągał się wokół Hogwartu i zatapiał w sobie wszystkie pobliskie tereny, ten lekki półmrok unoszący się zza pięknych krajobrazów... To wszystko było takie spokojne. Takie przeciwne do jej ostatnich przeżyć, które wywoływały w niej wiecznie rozemocjonowanie tak, jakby cały czas miała okres... Zabawne, że mówię o tym akurat teraz. Kiedy to ma się spotkać z Finnem.
Oparła się plecami o jedną z barierek uparcie wpatrując się w wejście na wierzę. Ubrana wyłącznie w jakąś skromną, czarną sukienkę na ramiączkach ze spokojem przyjmowała ciepły wiatr uderzający o jej ciało i rozwiewający długie włosy. Dobrze, że było już blisko do lata. Dzięki temu nie marzły jej nogi odziane wyłącznie w krótkie, czarne stopki. Czekała w zniecierpliwieniu. Powie, co ma powiedzieć i stąd pójdzie. To najlepsze rozwiązanie.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Moderator




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyPią Mar 20 2020, 20:37;

Sekret był całkiem prosty do odgadnięcia - trzeba było go zainteresować, zrobić coś, co naprawdę na niego działało, a nie tylko mówić, że trzeba zrobić to, czy tamto. Na lekcje naprawdę chodził z musu, nie czuł się dobrze w szkole, ale pewnie nigdzie nie znalazłby sobie tak naprawdę miejsca, bo nie miał pojęcia, co chce robić, czym chce się zająć. Zresztą, z jednej strony twierdził, że na sprawę wyrzucenia go z domu ma po prostu wyjebane, ale im bliżej było do wakacji, tym bardziej czuł, że to wszystko się zaraz pierdolnie i skończy gorzej, niż chujowo. Nie miał gdzie pójść, w czasie wakacji nie będzie miał jeszcze statusu studenta, więc mocno wątpliwie, żeby ktokolwiek zechciał go zatrudnić, a jeśli pójdzie do pracy w mugolskim świecie, będzie potrzebował zapewne kwatery w mieście, za którą nie będzie miał czym zapłacić. Mówiąc inaczej, wszystko się pierdoliło, a lont w dynamicie był kurewsko krótki. Bo tak naprawdę do wakacji brakowało ledwie trzech miesięcy. Co miał, kurwa, zrobić w tym czasie? Stanąć na głowie i zaklaskać pierdolonymi uszami? Zachowując się tak nonszalancko jak do tej pory, był w stanie coś ugrać, był w stanie nie pokazywać, co się z nim naprawdę działo, a ponieważ na tym świecie istniało bardzo mało osób, którym naprawdę chciał o sobie opowiadać, tak było lepiej. Rose już nie żyła, a to jej się zwierzał, gdyby napisał list do macochy, to na pewno nie skończyłoby się dobrze, chciał zatem trzymać się gdzieś z boku, tylko że robiąc to, tonął w gównie.
- Wszyscy się śmieją, że to straszne pierdolenie, ale jeśli chcesz, to możesz zobaczyć coś więcej, niż kupę fusów niż zwyczajne obrazki. Tylko sobie tego zażycz - powiedział, co dziewczyna właściwie mogła odczytywać, jak tylko chciała. Było w tym coś dziwnego, jakaś zagrywka, której nie dało się zbyt łatwo nazwać, zbyt łatwo określić, coś jak zaproszenie do tańca, w którym nie chciało się samemu brać udziału. Prowokował, to było niewątpliwe. Co chciał tym osiągnąć, trudno powiedzieć tak właściwie, być może nawet sam nie wiedział, ale nie czuł jakoś szczególnie mocno potrzeby zagłębiania się w swoich przemyśleniach, uczuciach, czy czymkolwiek takim, to go nie bawiło, a przynajmniej nie wtedy, kiedy bawił się tak, jak w tej chwili. Loulou prawie nie znał, nie wiedział, co ma o niej myśleć, nie wiedział również, czy należy do tych niesamowicie ambitnych dzieciaków, które posrają się, jak im coś nie wyjdzie, nic zatem dziwnego, że drażnił się z nią niczym z psem, wsuwając nieustannie patyk pomiędzy kraty.
- Jeszcze żadnego nie znalazłaś? Co za pech - powiedział na to, żachnął się, po czym bez żadnego skrępowania po prostu zabeczał, co było dla niego całkiem dobrym powodem do dalszego ciągnięcia tej zabawy. Co teraz zrobisz, Loulou? Jak się zachowasz? Ciekaw był, czy dziewczyna należała do osób krewkich, czy też nie, czy była jedną z tych, które będą cierpliwie znosić jego uwagi. - A ty dasz z siebie wszystko, Christine? Zaśpiewasz dla mnie, Aniele Muzyki? - zapytał i pochylił się lekko w jej stronę. Nie ruszał się za bardzo, ot, taki po prostu prosty, nic nieznaczący ruch i uśmiechnął się do niej.
- Najlepiej wystąpić nago - powiedział na to zaczepnie. - Poza tym tam stroje, skup się lepiej na historii, jak chcesz coś współczesnego i magicznego, to robienie mu poparzonej twarzy, czy co tam chuj, to się nie sprzeda. Pomyśl o czymś bardziej kreatywnym. Bo ja wiem? Jakiś niezarejestrowany animag, czy wyklęty wilkołak - powiedział i wzruszył lekko barkami, w sposób zdecydowanie nonszalancki i wskazujący na to, że w gruncie rzeczy nie do końca interesuje go to, jak to ma wyglądać i zrobi po prostu wszystko, co trzeba będzie i ani kawałka więcej.
Powrót do góry Go down


Loulou Moreau
Loulou Moreau

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Galeony : 835
  Liczba postów : 1048
https://www.czarodzieje.org/t18184-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18218-loulou-m#518183
https://www.czarodzieje.org/t18195-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18299-loulou-moreau-dziennik#520878
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyPon Mar 23 2020, 02:42;

Prosty do odgadnięcia, czy nie Lou niespecjalnie była zainteresowana dowiadywaniem się czegoś więcej o swoim musicalowym partnerze. Zostali przypisani do jednego duetu i dobrze. Zamierzała zrobić wszystko, co było w jej mocy, aby scena wyszła, ale nie miała ochoty zbytnio się z nim spoufalać. Irytował ją od początku, choć na całe szczęście nie wyprowadził jej jeszcze z równowagi, choć też nie miał ku temu okazji. Dopiero teraz, gdy pierwszy raz byli sami i rozmawiali na osobności. Coś było w jego postawie, co mówiło jej, że będzie mieć problem, aby zachować zimną krew. Jednocześnie, czy nie dostarczał jej właśnie tego, za czym tęskniła? Odrobiny wrażeń? Szkoda tylko, że zamiast czuć ekscytację, która przyjemnie mrowiłaby ją na karku, miała ochotę jęczeć z rozpaczy. A jednak udało mu się ją zainteresować czymś - wróżył. Stawiał tarota i wszystko jej podpowiadało, że naprawdę wiedział, co robi. Miał w sobie to coś, co widziała w postawie babci Odile, kiedy ona rozkładała karty, próbując znaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Lou zawsze miała z tym problem, choć też nie mogłaby powiedzieć, aby do tej pory szczególnie przykładała się do nauki wróżbiarstwa.
Przyglądała się chwilę chłopakowi, próbując zrozumieć, czego on od niej chce, czego oczekuje. Miała wrażenie, czy w pewien sposób zaproponował jej naukę? Chciała prychnąć, powiedzieć, że sam sobie może rzucać życzeniami, ale utkwiła na moment spojrzenie w kartach.
- Życzenie muszę wypowiedzieć na głos? - spytała, stawiając ostrożnie krok w jego pokręconym tańcu. Irytował, nawet bardziej przez to, że znał się na czymś, na czym sama chciała. Jednocześnie wiedziała, że nie był w połowie czystej krwi. Och, babcia za samą znajomość z nim byłaby gotowa ją wydziedziczyć. Nie powinna się w ogóle zadawać z osobami jego pokroju, a ona co robiła? Prosiła się o wróżbę, pokazanie jak rozkładać tarota. Mimo to nie wycofała swoich słów, spodziewając się prędzej jakiegoś marnego dowcipu, zaczepnych słówek, niż faktycznego pokazu.
Zabeczał. Naprawdę, zabeczał. Musiała zacisnąć zęby, żeby nie warknąć na niego i nie skomentować poziomu głupoty. O nie, nie zamierzała tak łatwo dać się sprowokować. Jeśli tak zamierzał grać, niech sobie gra. Ona będzie mądrzejsza, nie będzie reagować na tak dziecinne zagrywki, które niezmiernie ją irytowały. Spojrzenie płonęło wściekłością, co z pewnością widział, gdy się nachylał w jej stronę. Sama nie była dłużna. Nieświadomie sama nachyliła się odrobinę w jego kierunku, zachowując lekki uśmiech w samych kącikach ust.
- A czy nie tego pragniesz, Upiorze? - odbiła piłeczkę. Wiedziała, że da z siebie wszystko, bo taka już była. Nie musiała wygrać, mieć pierwszego miejsca, ale nie spojrzeć do lustra, gdyby wiedziała, że odpuściła już na starcie.
Przewróciła oczami, gdy zaproponował granie nago. Potrzebowała odreagować jakoś, zająć myśli czymś innym, żeby nie chcieć go udusić, jeśli tylko zbliży się dostatecznie. Rozmowa o strojach nie była zła, choć znów obrócił ją przeciw niej. Na całe szczęście potrafił się na coś przydać, wymawiając parę słów, które skojarzyły jej się z dawną szkołą. Aż usiadła obok niego na blankach, uśmiechając się nieznacznie do własnych wspomnień.
- Co powiesz na trytona? W jeziorze w Riverside żyją syreny. Krążą plotki o uczniach, którzy zaginęli w jeziorze. Poszli popływać i nie wrócili, ale ciał nie odnaleziono - zaczęła mówić, mimowolnie pocierając wewnętrzną stronę nadgarstka, na której miała nieznaczną bliznę po starciu z druzgotkiem. Chciała sprawdzić, czy plotki mają w sobie coś z prawdy. Nie dowiedziała się niczego. - Upiór z Riverside. Tryton, który wciąga do swojego królestwa młodą uczennicę. Pod wodą potrafią pięknie śpiewać, a przecież nie jeden czarodziej miał ochotę zakosztować tak niebezpiecznego romansu. Musiałbyś być w samych spodniach, a górę ciała by się pomalowało - dokończyła myśl, spoglądając na niego z ukosa i lustrując, jakby chciała ocenić, czy nadawałby się na trytona. Miała nadzieję, że się zgodzi i będą już krok do przodu z organizacją przedstawienia.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Moderator




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyWto Mar 24 2020, 22:50;

Nie chciała go poznawać, nie chciała go znać, ale jednocześnie chciała dobrze zrealizować zadanie, jakie powierzył im nauczyciel. To gdyby się nad tym nieco poważniej zastanowić, nieznacznie się gryzło, bo bez wiedzy, jak radzić sobie z Maxem, była głębiej niż w jebanej, czarnej dupie. Bo wiele rzeczy po prostu na niego nie działało, więc nazywając go tchórzem, czy chociażby wchodząc na ambicję, po prostu trafiałaby jak kulą w płot. Pod wieloma względami chłopak był już kurewsko ze wszystkiego sprany i naprawdę na wiele spraw nie spoglądał tak, jak patrzeć mógłby jeszcze kilka lat wcześniej, czy nawet, kilka miesięcy wcześniej. Nie był również niesamowicie zakochany w tych wszystkich szkolnych bzdurach, a to, co go naprawdę interesowało, właśnie znajdowało się przed nim i niech sobie lepiej nie roi jakichś debilizmów, bo zdecydowanie nie chodziło o nią, a o wróżby i tarota, którym poświęcał się w znacznej mierze, mając nadzieję, że pewnego dnia opanuje sztukę wróżbiarstwa na poziomie, który pozwoli mu zarobkować w taki, a nie inny sposób, bo, kurwa, na nic innego się po prostu nie nadawał.
- Musisz się na nim koncentrować. To wszystko zależy od twojego skupienia, a nie tego, czy będziesz o czymś pieprzyć, czy nie. Potrzebujesz odpowiedzi? To chciej ją zobaczyć - stwierdził po prostu, patrząc na nią nadal w górę, bo nie ruszył się ze swojego miejsca i nic nie wskazywało na to, żeby w ogóle zamierzał. Gdyby zaś usłyszał to pierdolnie o czystej krwi, to jedynie wybuchnąłby śmiechem i ze spokojem zapytał jej, czy będąc tą czystrokrwistą cipą posiadała jakieś nadzwyczajne umiejętności, bo jak widać, on, taka szlama, został nimi obdarzony, by móc korzystać z nich na każdym kroku. Wierzył, że pewnego dnia na tyle opanuje swoje zdolności jasnowidzenia, że będzie umieć się na nich skupić, że zdoła nad nimi panować, a nie dawać miotać się z miejsca w miejsce. Rzyganie, zimny pot, całe to pierdolenie - to na pewno nie było przyjemne i nawet chyba nie chciał wiedzieć, jak dokładnie wyglądał, kiedy wpadał w ten trans i widział coś, czego wcale widzieć nie chciał, zwłaszcza że jego wizje były uparcie mocne, uparcie zawzięte, takie, które nie tylko sugerowały, ale dawały mu obraz czegoś, co może się wydarzyć. Co już się dzieje? Sam nie wiedział, ale to na pewno nie była najlepsza chwila, żeby się nad tym zastanawiać.
Uśmiechnął się do niej zadziornie, bo widział, że się na niego wkurwia, a to jedynie bardziej go bawiło i zachęcało do tego, żeby nie przestawał. Cóż, był, jaki był, tego zmienić się po prostu nie dało, a skoro mógł sobie w ten sposób pogrywać z atrakcyjną dziewczyną, to czemu niby miałby przestać? Nie obchodziło go, czy ostatecznie wycofa się z całego przedsięwzięcia, czy może poleci do Howarda błagać go, żeby przydzielił jej kogoś innego, miał to gdzieś, bo to nie było coś, co by go jakoś niesamowicie bardzo fascynowało, a fakt, że był pierdoloną łajzą i zazwyczaj tracił punkty dla swojego domu, jakoś nie robił na nim najmniejszego nawet wrażenia. Miałby się zatem przejąć teraz? Po chuj?
- O tak, oczywiście. Bardzo specyficznego śpiewu - powiedział na to i uniósł kącik ust. Bezczelnie? Na pewno, ale podobało mu się to, chciał sprawdzić, jak długo dziewczyna wytrzyma, zanim mu nie przypierdoli albo nie wpakuje w niego jakiegoś okropnego zaklęcia, co byłoby co najmniej zabawne. Tak, Maxa podobne rzeczy po prostu śmieszyły, nie przerażały, nie odrzucały, nic z tych rzeczy. - Tryton? - rzucił wyraźnie rozbawiony, jego ciemne oczy aż błyszczały, kiedy uniósł brew i przyglądał się dziewczynie. Wyglądał w tej chwili, jakby chciał jej powiedzieć, że to ona zbliżyła się do niego i proszę bardzo, sieci, jakie zarzucił, sprawdzały się najlepiej ze wszystkiego. Bez skrępowania rozpiął kilka guzików, już i tak rozchełstanej koszuli, jakby w ten sposób chciał sprawdzić, czy mógłby spełnić jej prośbę, co do występowania półnago przed publicznością. - Zamierzasz obsypać mnie łuskami, czy przyczepić jakieś płetwy?
Powrót do góry Go down


Loulou Moreau
Loulou Moreau

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Galeony : 835
  Liczba postów : 1048
https://www.czarodzieje.org/t18184-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18218-loulou-m#518183
https://www.czarodzieje.org/t18195-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18299-loulou-moreau-dziennik#520878
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptySob Mar 28 2020, 01:21;

Nie potrzebowała wiedzieć jak się z nim obchodzić. Miała to naprawdę w poważaniu. Założyła, że jeśli nie będzie chciał z nią występować, to po prostu nie wystąpią, albo ona wystąpi sama. Nie potrzebowała go do szczęścia, żeby wziąć udział w zajęciach, o co została “poproszona” przez Forestera na zajęciach, gdy układali puzzle. Jeśli miał zamiar jej jedynie utrudniać, trudno. Wytrzyma. Mieli czas do kwietnia, a później może o nim zupełnie zapomnieć i ignorować jego osobę. Teraz jednak powinna zacisnąć zęby i próbować w jakiś sposób zorganizować przedstawienie. Chwilowe rozproszenie wróżbiarstwem także musiała odłożyć na bok. Uśmiechnęła się lekko kącikiem ust w nieznacznym zamyśleniu. Każdy inaczej podchodził do wróżb. Max mówił jedno, babcia mówiła drugie, ale widziała, że chłopak także zna się na kartach. Cóż, może kiedyś spróbuje jego metody. Chciała już przejść do reszty ważniejszych spraw, które mieli omawiać, ale zamiast tego przekrzywiła nieznacznie głowę, jakby w zaciekawieniu.
- Szybka wróżba w ramach prezentacji? - spytała, z jednej strony ciekawa, czy rzeczywiście postawiłby dla niej tarota, a z drugiej strony licząc, że zamkną już ten temat. Zbyt wiele przypominał kazań babci, do których nie stosowała się, bo miała z nimi problem. Dlatego, gdyby tylko wywiązała się między nimi rozmowa dotycząca czystości krwi, nie potrafiłaby wiele powiedzieć. W jej odczuciu była jedną z tych czystokrwistych, choć praktyka wyglądała inaczej. Przenosząc się do Hogwartu, obiecała sobie, że nie pozwoli, aby ten temat znów stał się powodem jej kolejnego przeniesienia, albo problemów. Próbowała więc ignorować wszelkie plotki związane z pochodzeniem. Co się tyczyło daru… Nie chciała żadnego. Babcia miała, ona na szczęście go nie odziedziczyła, o ile było to możliwe w przypadku jasnowidzenia.
Wystarczył jego uśmiech, żeby poczuła się tak, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody. Bawił się nią i nie próbował tego kryć. Och, czy mogła wyjąć różdżkę? Nie, nie powinna, dopiero ją tu przenieśli. Coś w jego bezczelności mówiło jej, że gdyby teraz rzuciła w niego jakimś paskudnym zaklęciem, do końca dnia miałaby pogadankę z wujkiem i odjęte punkty, choć akurat tego systemu jeszcze nie do końca pojmowała, ale wiedziała, że nikt nie chce być najniżej w tabeli. Musiała zacząć ćwiczyć cierpliwość, żeby nie wybuchać tak łatwo złością przy nim.
- O… Och. Taki śpiew… Wydaje mi się, że nie byłabym dostatecznie dobra - odowiedziała więc nieznacznie wzruszając ramieniem i ignorując zupełnie temat. Dobrze, że nie mieli wystawiać tego na koniec semestru. Wtedy przez konieczność licznych spotkań z Maxem wymagałaby spotkań z psychologiem. Przymknęła na moment powieki, przywołując do siebie oraz trytona. Na tym powinna się skupić i nad dostosowaniem tekstu do nieco zmienionej wersji. Upiór z Riverside… Mając na względzie liczne zaginięcia, nie byłoby w tym niczego dziwnego. Do tego była pewna, że udając, iż jej partner jest wodnym stworzeniem, o wiele łatwiej będzie jej udawać uwiedzioną, niż gdyby był czymkolwiek innym. Usiadła obok niego, zajmując myśli czymś konkretnym. Teraz gdy widziała jego rozbawione spojrzenie, przez ułamek sekundy miała ochotę się odsunąć, zaraz jednak prychnęła cicho pod nosem. To było głupie. Nie była dzieckiem, a takie zagrywki mógł stosować na pierwszoklasistkach.
- Tak, tryton. Zdejmij całą, chcę wiedzieć, ile masz tatuaży oraz gdzie, żeby przemyśleć, jak je zakryć - rzuciła, machnąwszy lekko ręką, kiedy zaczął rozpinać guziki. - Na pewno pomalować i farbą można stworzyć łuski. Myślę, że jeszcze skrzela byłoby dobrze dodać… Sprawdzę w książkach i coś wymyślę - dodała, wyraźnie czekając, aż zdejmie koszulę i będzie mogła upewnić się, ile pracy będzie musiała włożyć w ucharakteryzowanie go. Nie mówiąc o tym, że będzie musiała się nieco doszkolić.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Moderator




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyNie Mar 29 2020, 21:41;

Ciekaw był, na ile wciągnie ją w swoje zainteresowania. Tarot i wróżby były tym, co mu odpowiadało, ale wiele osób uważało to za skończone głupoty, do których nie było sensu wracać, ale Max uważał, że pod pewnymi względami miał siłę przekonywania, nic więc dziwnego, że Lou ostatecznie zadawała mu takie, a nie inne pytanie. Uśmiechnął się do niej zaczepnie, jakby chciał powiedzieć, że wpadła prosto w jego sidła, które całkiem starannie na nią rozstawił, z namysłem i świadomością tego, co dalej nastąpi.
- Proszę bardzo. Skup się tylko na pytaniu - powiedział na to, całkowicie spokojnie, bo właściwie czym się tutaj miał przejmować, czy stresować? Znał się na tym, do chuja pana, wiedział doskonale, co robi i po co to robi, więc jeśli chciała go testować, to miała do tego zdecydowanie dobrą okazję. Mógł postawić jej najprostsze możliwe karty, dokładnie w tej chwili, a co ona potem z tym zrobi, to już jej sprawa, natomiast on był przekonany, że coś tam wyczyta, choćby miało to być chujowe. W co zapewne Lou wcale nie uwierzy i oskarży go o jakieś pierdolenie, czy coś podobnego, ale w gruncie rzeczy wcale się tym nie przejmował. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, a podejrzewał, że kiedy już wróżba się jakoś spełni, to dziewczyna będzie irracjonalnie wściekła, ale jednocześnie, nabierze do niego, chociaż odrobiny szacunku. Właściwie zawsze tak to działało, oczywiście nie wliczając to tego pierdolonego kutasa, ale on nigdy nie chciał wierzyć w coś, czego nie widział, czy coś podobnego, a dla niego wróżby Maxa były jedynie pieprzonymi wymysłami. Nawet ta wizja z wypadkiem, to był tylko efekt jego choroby psychicznej. Uśmiechnął się krzywo pod nosem, ale zaraz skupił się już na tym, co czym rozmawiali i nie zamierzał przejmować się jakąś pieprzoną przeszłością.
- Sądzę, że to powinien oceniać ktoś inny, niż ty - mruknął na to, wyraźnie rozbawiony, bo każdym kolejnym słowem pogrążała się coraz bardziej. To było właściwie zabawne, to jak z nim rozmawiała, jak próbowała z nim wygrać, ale trzeba przyznać, że kiedy kazała mu się rozebrać, nieco mu zaimponowała. Nie była aż trak wstydliwą trusią, no proszę bardzo. Zaśmiał się cicho, a potem spokojnie zdjął koszulę, odsłaniając całe wytatuowane ramiona. Nie zdążył jeszcze przejść dalej, ale jeśli Lou zamierzała go malować, czy robić inne kretynizmy, to z całą pewnością i tak musiała postarać się dość mocno, by zasłonić te wszystkie znaki, jakie pokrywały jego ciało. Trochę tego było, a kto wie, co mu jeszcze wleci do łba, zanim faktycznie zaczną wystawiać tego pieprzonego, jak to miało się nazywać?, Upiora z Riverside.
- Wsadź mnie od razu do szklanej kuli, wtedy na pewno będę prawdziwą zdechłą rybą - rzucił na to zaczepnie, pochylając się znowu nieco w jej stronę. Wyglądało na to, że był gotowy jednak przyjąć jej warunki, nie był żadnym jebanym artystą, a jeśli ona miała jakieś zajebiste pomysły, to proszę bardzo, niech jej już będzie. - To on, to upiór Riverside - zanucił cicho, jednocześnie ciekaw, co zamierzała zrobić dalej, bo gapić się na niego na pewno nie mogła w nieskończoność, w końcu nie był jakimś adonisem.
Powrót do góry Go down


Loulou Moreau
Loulou Moreau

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Galeony : 835
  Liczba postów : 1048
https://www.czarodzieje.org/t18184-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18218-loulou-m#518183
https://www.czarodzieje.org/t18195-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18299-loulou-moreau-dziennik#520878
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyPon Mar 30 2020, 22:41;

Gdyby tylko spotykała go za każdym razem przy tarocie i gdyby rozmawiali jedynie o wróżbach, pewnie mogłaby powiedzieć, że go polubiła. Obecnie tarot był jedynie miłą odskocznią od wszelkich jego komentarzy, do których sama go nieświadomie zachęciła. Starała się ignorować jego zaczepki, ale wróżby nie mogła odmówić. Uniosła nieco jedną brew, jakby mu nie wierzyła, ale skinęła głową. Co mi przyniesie znajomość z tobą? Chciała wiedzieć, czy w jakimś sensie opłacała jej się znajomość z nim. Czy będzie trwała dłużej i przyniesie niespodziankę, czy raczej do przedstawienia i może później spokojnie go ignorować? Jeśli rzeczywiście w ciągu życia spotyka się różnych ludzi z konkretnych powodów, chciała wiedzieć, dlaczego akurat on. Owszem, inni mogliby stwierdzić, że pewnie w zadaniu do Forestera wspomnieli o podobnych musicalach, ale przecież nie tylko im zlecił profesor odegranie duetu śpiewanego, więc zawsze mogli być dobrani z kimś innym. Co więc przyniesie ta znajomość? Wściekłość, frustrację i chęć mordu, czy może to się zmieni, a on okaże się nie być księciem wkurwiania wszystkich na każdym kroku? Inna sprawa, że równie dobrze mógł zmyślać przy interpretacji, więc z góry wolała nie wierzyć w każde jego słowo.
Spojrzała na niego z ukosa, wzruszając lekko ramionami na jego rozbawiony ton. Tym razem udało jej się zatrzymać język za zębami i nie dać się sprowokować do dalszej dyskusji. Być może, skupiając się na przedstawieniu i konieczności przygotowania do niego, potrafiła nie reagować na to, że siedzi przed nią bez koszuli. Jednak rozmowa na tematy dotyczące specyficznego śpiewu, jak to określił w połączeniu z obecnym widokiem, na pewno wywołałyby rumieniec na jej twarzy. Wolała zacisnąć jedynie zęby i chłodnym spojrzeniem zlustrować jego ciało, skupiając się na rozmieszczeniu tatuaży.
- Mogłam bardziej się przykładać do transmutacji, wtedy jednym zaklęciem można byłoby je ukryć tuż przed przedstawieniem - odpowiedziała, próbując nie zwrócić uwagi na jego ruch w jej kierunku. Dureń. Odwróciła głowę, wpatrując się w przestrzeń i próbując sobie przypomnieć, jak wyglądają dokładnie trytony i próbując, póki co jedynie w wyobraźni, przełożyć to na siedzącego obok niej chłopaka. Musiała przyznać, że w zieleniach i turkusach wydawał się przystojniejszy, ale to tylko jej upodobanie.
Spojrzała na niego ponownie, gdy zaczął nucić. Miał operowy głos i tylko ona się wygłupi, nie potrafiąc wyciągnąć tak wysoko, jak oryginał? Nie, raczej nie miał. Dostrzegła, że wciąż nie włożył ponownie koszuli, na co przewróciła oczami i gestem wskazała na ubranie. - Ten głos nawiedzał mnie, przybywał w snach. Wymawiał imię me, aż nastał brzask… I chyba dalej śnię, lecz razem z nim. To on, to upiór z Riverside ma we władzy sny - zaśpiewała cicho, niejako smakując nowe słowo, które trzeba było dopasować do melodii, ale nie brzmiało źle. Uśmiechnęła się kącikiem ust zadowolona. Może Max nie pomagał jakoś wybitnie, ale w końcu przestał utrudniać. Zgodził się na trytona, nawet śpiewać potrafił, może wyjdą z twarzą z tego przedstawienia.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7220
  Liczba postów : 2435
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Moderator




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyWto Mar 31 2020, 11:19;

Spokojnie rozłożył karty, układając przed nią trzy i odsłaniając po kolei ich symbole, na których widok nieznacznie uniósł brwi, bo to nie było wcale takie jasne i zrozumiałe, jakby mogło się wydawać. Patrząc na nie, domyślał się jednak, że odnosiły się w jakiś sposób do jej życia, chociaż nie umiał do końca powiedzieć - w jakim sensie i to nieco komplikowało sprawę. W końcu jednak spojrzał na dziewczynę bardzo uważnie i przez chwilę nie wyglądał, jakby chciał z niej kpić, czy w jakikolwiek sposób bawić się jej uczuciami, czy czymś podobnym.
- Dziewięć kielichów mówi o tym, co już było i sugeruje marzenie o stabilizacji, poszukiwaniu domu, miejsca dla siebie, pozycji, jakiej nie da się podważyć. Wisielec opowiada o stanie obecnym, interpretowałbym go jako ostrożność i zdystansowanie - stwierdził. Nie prosił ją o skomplikowane pytania, ani próbę podjęcia decyzji, zdecydował się zatem na dość prosty układ, który mógłby odpowiadać na pytanie dotyczące tego, co ją czeka. W życiu, miłości, czy innym pierdoleniu, nie wiedział, co tam laski w jej wieku sobie roją i o czym marzą, ale chyba na pieprzonych książąt z bajeczek już nie czekają.
- Diabeł mówi o przyszłości. To symbol wyzwolenia, bogactwa, miłości i uciech cielesnych. Jest też ostrzeżeniem przed złodziejem, jaki może się w to wszystko zakraść - wyjaśnił. - Ale pełną odpowiedź możesz dać sobie teraz tylko sama - rzucił jeszcze dość beztrosko, a później schował karty, by im chwilowo nie przeszkadzały. W sumie trochę koło chuja mu latało, co ona sobie o tym pomyśli, ale mimo wszystko uważał, że karty miały coś do powiedzenia i był, w pewnym sensie, kurewsko ciekawy tego, o co zapytała.
Jeśli myślała, że będzie czuł się skrępowany albo cokolwiek takiego, to zdecydowanie się myliła. Siedział przed nią całkiem spokojnie, po prostu pozwalając, żeby gapiła się jak sroka w gnat, a na jej uwagę o transmutacji jedynie wzruszył lekko ramionami i rzucił coś na temat tego, że trytony równie dobrze mogą się tatuować. Zresztą, czy ona naprawdę myślała, że takie coś jest jakąkolwiek przeszkodą w tym całym pieprzonym przedstawieniu? Wydawało mu się, że i tak większość będzie miała wyjebane na to, jak to ma wyglądać i dokąd prowadzić, byle to jakoś odjebali. Przekrzywił lekko głowę, kiedy zaczęła śpiewać, a później bez pośpiechu założył koszulę i nigdzie się nie spiesząc, zapiął ją, przy okazji patrząc na Lou z jakimś leniwym zadowoleniem odmalowanym w oczach.
- Nie ma sensu udawać, że będziemy śpiewać jak oni, skupmy się na śpiewaniu, a nie niepotrzebnym wyciu, czy coś. To mimo wszystko kawałek z dość mocnym pierdolnięciem, więc mogłoby się udać - stwierdził jeszcze, ale na pewno teraz nie chciało mu się tego ćwiczyć, więc dziewczyna zdecydowanie mogła zacząć szykować się do powrotu do swojej wieży, czy skąd ona mu tutaj właściwie przylazła.
Powrót do góry Go down


Loulou Moreau
Loulou Moreau

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Galeony : 835
  Liczba postów : 1048
https://www.czarodzieje.org/t18184-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18218-loulou-m#518183
https://www.czarodzieje.org/t18195-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18299-loulou-moreau-dziennik#520878
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptySro Kwi 01 2020, 12:35;

Słuchała jego słów z kamiennym wyrazem twarzy. Musiała przyznać, że zaskoczył ją swoją powagą przy stawianiu kart. Spodziewała się irytujących uwag, albo chociaż zaczepnego tonu, a tu proszę, był poważny i skupiony. Nie spodziewała się trafnej wróżby, już prędzej jakiegoś zgadywania, pytającego tonu, sprawdzania jej reakcji na konkretne słowa i szybkich zmian zdania. Jednak pomyliła się i musiała w duchu nieznacznie skłonić się przed jego umiejętnościami. Cóż, gdyby nie był tak irytujący, mogłaby poprosić go o korepetycje. Zamiast tego słuchała, ze zdumieniem zauważając, że karty dotyczące przeszłości oraz teraźniejszości były właściwe, ale nie interesowały jej tak, jak ostatnia. O tym, że chciałaby znaleźć swoje miejsce, przestać być rzucana z miejsca na miejsce przez opinie babci oraz rodziców, wiedziała sama. Nawet zdążyła się pogodzić z przeniesieniem do Hogwartu, choć wciąż uznawała to za zbyt krzywdzące i niesprawiedliwe, traktując przeniesienie jako nowy start. Przeszłość jednak nie miała niczego wspólnego z jej pytaniem, z Maxem. Teraźniejszość się zgadzała. Ostrożność i zdystansowanie… Nazwałaby to bardziej nieufnością i niechęcią, ale jego interpretacja również pasowała. Skinęła lekko głową, na znak, że zrozumiała i zgadza się. Pozostała więc ostatnia karta… Diabeł. Uniosła brwi ze zdumieniem, dostrzegając tę kartę, a później słysząc interpretację. Wyzwolenie? Miłość? Seks…? To wszystko było odpowiedzią na pytanie o korzyści ze znajomości z siedzącym przed nią irytującym dupkiem?! Zmarszczyła brwi i nieświadomie zgrzytnęła zębami. No chyba nie.
- To poczekam na złodzieja - rzuciła krótko, poprawiając włosy, które opadły jej nieco na twarz. Niedoczekanie. Jednocześnie poczuła gorąc na twarzy i była pewna, że na jej policzkach pojawił się rumieniec, co tylko ją zirytowało bardziej.
Odwróciła wzrok od niego, gdy tylko pokazała, że może się ubierać. Skupiła się na opracowaniu planu jak go pomalować i jak zrobić łuski. Nigdy tego nie potrafiła malować, ale może zdąży się przygotować. Spojrzała na niego ponownie, gdy wspomniał o śpiewaniu, zastanawiając się nad tym.
- Może nie zrobimy z siebie największego pośmiewiska, a nawet jeśli… To przynajmniej będziemy dobrze wyglądać - odparła, wzruszając ramionami. Wstała, zerkając na moment na Maxa, przygryzając policzek. W końcu jedynie skinęła mu głową i ruszyła w stronę dormitorium dziewcząt, licząc na to, że tym razem schody nie będą płatać jej figli.


/zt x2
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyPon Maj 04 2020, 04:37;

@Darren Shaw

Nie mogła znaleźć dobrego miejsca – wszystko było albo zajęte, albo jej nie odpowiadało! Jak zwykle pełna energii blondynka przemykała szkolnymi korytarzami, witając się z kolejnymi znajomymi i nawet chwilę przystając do rozmowy, gdy zaczepił ją ktoś, kogo dawno nie widziała. Chęć narysowania lodowego smoka była tak silna, że na niczym innym nie mogła się skupić, żegnając się zaraz i mknąć w stronę jednej z wież. Pamiętała, że było tam miejsce z dobrym światłem, rzadko odwiedzane przez uczniów, a kiedyś tak często go używała! Uśmiechnęła się pod nosem, wbiegając po kolejnych schodach, zaciskając palce na opasłej księdze smoków i szkicowniku, mając za uchem magiczny ołówek. W kieszeni oczywiście miała różdżkę. Korzystając z weekendu, zmieniła regulaminowy mundurek na ciemne jeansy z wysokim stanem i białą koszulkę, nieco luźniejszą z nadrukiem jakieś muffiny. Na stopach miała białe, sportowe buty, a złote pukle włosów związane były z pomocą grubej, różowej frotki w wysokiego kucyka i tylko luźnych kosmyków opadało dookoła jej twarzy. Na nadgarstku miała wykonaną z rzemyków bransoletkę, na szyi natomiast tkwił łańcuszek z zawieszką w kształcie irlandzkiej koniczynki. Łapiąc oddech, przystanęła na chwilę i wyjrzała za okno, przyglądając się rozciągniętym za szkłem błoniom z zieloną trawą i horyzontem pełnym kołyszących się drzew otaczającego zamku lasu. Wiosna zawitała na dobre. Słońce coraz częściej wyglądało zza chmur, zachęcając ludzi do przesiadywania na dworze i korzystania z wysokich temperatur, aby nacieszyć się ciepłem po wyjątkowo mroźnej, chociaż pozbawionej śniegu zimie. Nucąc pod nosem, wbiegała dalej, pokonując dwa schodki.
Gdy pchnęła drzwi prowadzące do izby na szczycie bocznej wieży, musiała zmrużyć oczy. Wysokie okna uwieńczone szerokim parapetem wpuszczały tu mnóstwo światła, brakowało tylko miękkiego dywanu na podłodze i można było odnieść wrażenie, że leżało się na dworze. Chociaż z początku wahała się ze wzięciem swetra, teraz nie żałowała swojej decyzji, bo pomieszczenie było nagrzane. Zamknęła za sobą drzwi, leniwie ruszając do przodu i dopiero teraz dostrzegła sylwetkę w rogu pokoju, podskakując w miejscu tak, że książka wypadła jej z rąk i z łoskotem uderzyła o ziemię, szkicownik na szczęście złapała i jedynie kilka rysunków magicznych stworzeń ujrzało światło dzienne. Z początku była nieco zdezorientowana, jednak dostrzegając twarz niespodziewanego towarzystwa, parsknęła śmiechem, kręcąc głową.
- Czaisz się tu na biednych ludzi i bawisz się w ducha tak? Gratulacje, prawie dostałam zawału! - zaczęła, brzmiąc jak zwykle z entuzjazmem i charakterystyczną dla siebie łagodnością. Na szczęście miała dość przyjemny dla ucha głos, bo przy jej gadulstwie, szło człowieka wykończyć. Kucnęła, a właściwie to opadła na kolanach, siadając na ziemi i wbijając błękitne ślepia w stronę o walijskim smoku, na którym akurat encyklopedia się otworzyła, opadając na ziemię. - Nie myślałam, że kogoś tu spotkam, a już na pewno nie Ciebie, Darren! Uczysz się? Spiskujesz? Knujesz coś bardzo niedobrego?
Kontynuowała dość bezpośrednio, podnosząc na niego wzrok i przyglądając się z ciekawością. Cóż za zbieg okoliczności, że wybrali to samo miejsce. Przeniosła spojrzenie na okna, dostrzegając odrobinę chmur na niebie, za którymi akurat schowało się słońce. Dawno ze sobą nie rozmawiali, jednak zapamiętała go na tyle, aby nawet nie przekręcić imienia. Z mieszkańcami domu Roweny było zdecydowanie najprościej, bo do innych twarzy, pamięć potrafiła ją zawodzić.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptySro Maj 13 2020, 02:18;

Każdy potrzebował czasem chwili spokoju i oderwania się od nauki. Oderwania się od całkowicie wszystkiego, po prostu posiedzenia w pustym pokoju, wbicia wzrok w pustą przestrzeń i pozwolenie, by myśli błądziły swobodnie. Shaw nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale spodziewał się że właśnie tak mogła wyglądać medytacja czy próby wejścia w trans osób zajmujących się ulotną i nieuchwytną sztuką wróżbiarstwa. Co prawda Krukon nie posiadał daru otwartego trzeciego oka, a całe to "wróżbiarstwo" było dla niego tylko zbiorem zbiegów okoliczności i dziwactw, jednak nie mógł zaprzeczyć, że niektóre przepowiednie brzmiały nieco zbyt dokładnie i sprawdzały się zbyt precyzyjnie by być jedynie strzałem w ciemność.
Darren siedział więc w izbie, która zwykle świeciła pustkami. Miał na sobie prostą, ciemnoturkusową koszulkę z krótkimi rękawami i bez żadnych znaków czy symboli - po prostu zwykły kawałek materiału. Pasujące, niebieskie dżinsy na nogach - rzadki widok u Krukona, który na co dzień wolał luźniejsze ubrania, jednak na szorty było jeszcze nieco zbyt chłodno. Chłopak siedział w kącie niewielkiej sali, trzymając się cienia. W plamie słońca miał praktycznie tylko nogi do kolan.
Obok niego leżał jakiś zamknięty, mugolski zbiór opowiadań, być może nawet nie otwarty jeszcze podczas dzisiejszej sesji medytacyjnej młodego mężczyzny.
Gdy Alise wparowała - bo na pewno po prostu nie weszła - do pomieszczenia, chłopak wzdrygnął się, zachował jednak ciszę. W końcu jednak znajoma go zauważyła - co skończyło się tak donośnym wybuchem, że przyzwyczajony do ciszy przez ostatnie kilkadziesiąt minut Shaw aż się skrzywił.
- Hej, Alise - powiedział cichym tonem - Ciebie też miło widzieć - dodał, wyciągając szyję i sprawdzając co kombinowała Krukonka. Nie musiał długo jej szpiegować by zorientować, że chodziło jej o studiowanie smoków - prędko też potem przypomniał sobie, że to właśnie było pasją dziewczyny, z którą też raczej się nie kryła. Często można było ją zobaczyć albo właśnie z podręcznikiem mówiącym o tych plujących ogniem gadach, lub tłumaczącym komuś różnicę między rogogonem a norweskim jakimś tam.
Podniósł dłoń do twarzy i przejechał nią po policzku. Ściągnął twarz i zmrużył oczy.
- Wyglądam aż tak źle, że można pomylić mnie z duchem? - burknął, szczypiąc się w policzek. Z tego co czuł, jeszcze nie zasnął na wieki i nie nawiedzał miejsca swojego zgonu. Być może siedzenie w cieniu po prostu powodowało taki efekt, albo po prostu stres spowodowany nawałem lekcji i nadchodzącymi egzaminami mu nie służył.
- Odpoczywam - odpowiedział na kolejne pytanie, stękając i podnosząc się. Podszedł do okna i wyjrzał na błonia, mrużąc powieki by ochronić oczy przed promieniami słońca wpadającymi prosto do środka. Na zewnątrz pogoda była naprawdę późnowiosenna. Wielka połać zielonej trawy pokrywającej przedzamcze upstrzona była tu i ówdzie żółtymi lub już białymi mleczami, wijącymi się, piaszczystymi ścieżkami i studentami leżącymi na trawie. Po jednej stronie granicę stanowił mur Hogwartu oraz skrzydło uczelni, po drugiej zaś nieprzenikniona czerń, poprzetykana tu i ówdzie ciemną zielenią, oznaczająca masyw ogromnej puszczy zwanej Zakazanym Lasem. W tej samej chwili gdy wzrok Darrena skierował się w tamtą stronę, zauważył jak jedna z koron drzew trzęsie się, jakby pod naporem jakiegoś potężnego stworzenia, chwilę potem zaś z tego miejsca w niebo wzbiło się stado czarnych ptaków, które musiały upatrzyć sobie właśnie to drzewo jako miejsce odpoczynku.
Oczywiście, w tym wszystkim Shaw nie mógł zapomnieć o błyszczącym jeziorze, także zajmującym sporą część błoni. Żyjąca w nim kałamarnica wygrzewała właśnie kilka macek na jednej z przybrzeżnych skał, teraz roztropnie opuszczonych przez uczniów. Woda była spokojna, czysta i odbijająca nieskazitelne, błękitne niebo, nieprzystrojone nawet jedną chmurką. Krukon pamiętał jednak doskonale, że bywały dni gdy jezioro nie wyglądało tak przyjaźnie. Czasem, najczęściej jesienią, gdy pogoda się psuła i zrywał się mocny wiatr, także zamkowy zbiornik wodny stawał się niespokojny. Woda była wzburzona i uderzała o nabrzeżne skały jakby chciała wyrwać się i zalać większą część terenu. W takie dni nawet gołym okiem dało się zauważyć druzgotki, płynące dosłownie pod powierzchnią, pluskające czasem wściekle płetwą i niknące z powrotem w głębinach.
Darren chrząknął pod nosem i odwrócił się od okna, po czym dosiadł się do Alise. Uśmiechnął się pod nosem, gdy zauważył nad jakim smokiem właśnie pochylała się dziewczyna. Co prawda jego wiedza z opieki nad magicznymi stworzeniami była co najmniej niedostateczna, a na pewno mniejsza niż siedzącej obok Krukonki, to o tych akurat gadach wiedział nieco więcej, choćby z opowieści rodziny i znajomych czarodziejów, którzy ich czasem odwiedzali.
- Bwytawr Hwrdd - powiedział gardłowym i twardym tonem, mocno akcentując każde "r" - "Zjadacz baranów" po walijsku - dodał, wskazując na ilustrację zielonego smoka niosącego w szponach jakąś biedną owieczkę - Urocze stworzenie - rzekł jeszcze podnosząc brwi i patrząc, jak namalowany smok bezpardonowo połyka swoją zdobycz praktycznie w całości.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyWto Maj 19 2020, 21:28;

Lubiła wierzyć w przeznaczenie, a od niedawna wierzyła też we wróżby – głównie za sprawą Maxa, który miał talent do przepowiadania przyszłości, jako jasnowidz. Nigdy go jednak nie prosiła o to, aby przekonał się, co ją czekało. Nie chciała, wiedząc, że wtedy nie mogłabym w pełni cieszyć się z sukcesów czy opłakiwać porażek, a tylko silne emocje niezależnie od ich zabarwienia sprawiały, że życie nabierało rumieńców, że człowiek doceniał to, co miał oraz szanował własne wybory, no, a przynajmniej powinien. Zgodziłaby się z nim jednak, że każdy potrzebował czasem chwili samotności. Ucieczki od wypchanej opasłymi tomiskami codzienności, ucieczki od spojrzeń i szeptów, od presji wywołanej społeczeństwem. I każdy miał na to swoją własną metodę.
Odwiedzała to miejsce jeszcze przed swoim wyjazdem do Meksyku, pamiętając, jak dobre światło było tu popołudniami do rysowania oraz jak doskonale pomieszczenie nadawało się do praktyk magicznych. Przed oczyma tańczyły jej kolejne gatunki smoków, a ona zwyczajnie nie wiedziała, którego z nich teraz powinna narysować. Odkąd udało się jej dostać awans i rozpocząć pracę jako asystent uzdrowiciela zwierzęcego, znacznie więcej czasu poświęcała na naukę rysunków anatomicznych, które podczas pracy w rezerwacie, a także i w klinice, mogły jej pomóc w trudniejszych przypadkach. Było łatwiej zapamiętać dziewczynie to, co nakreślił ołówek pchany jej palcami niż to, co drobną czcionką opisane było w podręcznikach. Weszła więc do środka dość energicznie, nieświadoma obecności drugiego człowieka.
Gdy już męska postać została wychwycona przez błękitne tęczówki otulone wachlarzem kruczoczarnych rzęs, uśmiech zatańczył na jej drobnej buzi. Przesunęła spojrzeniem po jego sylwetce, zgarniając luźny kosmyk włosów za ucho, bo widocznie wypadł z kitki. Zrobiła przepraszającą minę, bo faktycznie, dopiero teraz skojarzyła, że mogła mu przeszkadzać. Na wszelki wypadek raz jeszcze omiotła izbę wzrokiem, upewniając się, że kolejna osoba nie tkwi gdzieś w rogu, pogrążona we własnych myślach. Zerknęła na tkwiącą na ziemi księgę, siadając zaraz przed nią i raz jeszcze podziwiając smoka, jednocześnie słuchając wypowiedzi krukona. Podniosła na niego wzrok, posyłając mu rozbawiony uśmiech i zaprzeczyła ruchem głowy, przecinając związane za pomocą frotki włosy powietrze, wydobywając z tego gestu charakterystyczny świst. Po omacku zamknęła encyklopedię, przesuwając dłonią po twardej oprawie i odkładając na nią szkicownik, wciąż tkwiła w bezruchu.
- Nie, właściwie to wyprzystojniałeś, odkąd wyjechałam. - odparła beztrosko, wzruszając ramionami, jakby oznajmiała najbardziej oczywistą rzecz na świecie. Zawsze starała się mówić prawdę. Zapamiętała go inaczej te dwa lata temu, zniknął ten uroczy chłopiec, którym wtedy był i wyostrzyły mu się rysy twarzy. Ton głosu również uległ zmianie. - Po prostu nie sądziłam, że ktoś tu przychodzi. Hmmm? To nietypowe, zwykle pamiętam Cię z książką i z milionem ciekawostek.
Dodała jeszcze nieco zaintrygowana, opierając się dłońmi o zakurzoną podłogę. Zaraz jednak zmieniła pozycję, siadając po turecku. Złapała za ołówek, obracając nim w dłoniach, zahaczając pomiędzy palcami. Machnęła jednak ręką, dochodząc do wniosku, że to niezbyt istotne i że ludzie się zmieniali. Odprowadziła go wzrokiem z uśmiechem, stukając grafitowym końcem w paznokieć, zastanawiając się, czy nie iść jego śladem. Lubiła majestatyczne widoki, które ulokowane w pięknym otoczeniu zamczysko im gwarantowało. Niezależnie z której strony szkoły się znajdowałeś, wystarczyło podejść do znajdującego się tam okna i zawsze, ale to zawsze dało się znaleźć coś nowego, a przynajmniej Ali tak miała. Westchnęła z nostalgicznym wyrazem twarzy, przymykając na chwilę oczy, przypominając sobie swoje ulubione miejsca, które znajdowały się w okolicy Hogwartu. Począwszy od pomostu na jeziorze, aż po polanę z pegazami i olbrzymią gruszę na krańcu błoni. Odchyliła głowę w bok, zerkając w stronę zakurzonej szyby, za którą rozciągał się widok na niebo. Promienie słońca leniwie wpadały do pomieszczenia, przyjemnie grzejąc po odkrytych partiach skóry. Nie chciała mu przeszkadzać, bo jego twarz wyrażała zamyślenie, oczy podążały za rozmytymi kształtami malującymi się za szkłem, zupełnie jakby czegoś szukał. Wbiła więc spojrzenie w szkicownik, biorąc go na kolana i przeglądając zawartość. Był całkiem nowy, bo stary zdążyła już zapełnić. Otworzyła na niedokończonym smoku walijskim, ołówkiem nakreślając kilka kresek, które miały oddać bliżej jego sylwetkę, co zdążyła podejrzeć w otwartej wcześniej przez upadek książce. Podniosła na niego wzrok, zamierając w bezruchu. Zlustrowała twarz, mając okazję lepiej się przyjrzeć przez znacznie mniejszą odległość.
- 100 punktów dla Shawa za poprawną odpowiedź! - zaczęła z rozbawieniem i entuzjazmem, będąc pod wrażeniem jego wiedzy o zielonym smoku, a także użytego tonu, który doskonale oddawał nazwę. - Prawda? Jest prześliczny! W słońcu jego łuski mienią się jak szmaragdy w klepsydrze Slytherinu. To łagodne zwierzęta jak na smoki. Zwykle unikają ludzi. Czytałam gdzieś, że jego pisklę najłatwiej byłoby wychować na tyle, aby nawiązać z nim więź.
Zamilkła w końcu, łapiąc oddech. Zamrugała kilkakrotnie, znów posyłając mu przepraszające spojrzenie za to, że widocznie nazbyt się rozgadała. O smokach mogła mówić bez końca. Rzuciła niespodziewanie szkicownik i ołówek na bok, łapiąc za książkę i wciskając mu ją w dłonie, posłała mu bezpośrednie spojrzenie. - Jaki jest Twój ulubiony, Darren? A potem powiedz mi, co u Ciebie! Dawno nie mieliśmy okazji poplotkować.
Przysunęła się nieco, grzecznie kładąc dłonie na swoich kolanach i z wyczekiwaniem na niego spoglądając. Właściwie dobrze się stało, że na siebie wpadli, bo jego towarzystwo było znacznie ciekawsze od samotnego rysowania i zapewne wpatrywania się w okno. Co zrobić, gdy Ali tak bardzo lubiła ludzi? Blondynka przygryzła dolną wargę w podekscytowaniu, bo przecież wybranie ulubionego gatunku smoka tak wiele mówiło o drugim człowieku!
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyCzw Maj 28 2020, 01:53;

Darren uniósł wysoko brwi. Rzeczywiście, Alise dokądś wyjeżdżała? Dokąd? Być może kiedyś Shaw o tym słyszał, ale nie kłopotał się bardzo tym, czym zajmowali się inni. Co prawda, czasem do nich dołączał, ale w wyjeździe do Meksyku ciężko było towarzyszyć.
Ach, no tak, Meksyk - przypomniał sobie. Nigdy nie zastanawiał się jak byłoby na takiej wymianie - dokąd chciałby trafić, co zobaczyć? Najprędzej celowałby zapewne w jakieś państwa, gdzie można by uczestniczyć w jakichś ekspedycjach przeprowadzanych w ruinach starożytnych cywilizacji. Meksyk nie byłby więc najgorszy, biorąc pod uwagę szczątki miast Azteków czy Tolteków. Grecja i Włochy przychodziły na myśl jako pierwsze, jednak były przekopane raczej wszerz i wzdłuż nie tylko przez czarodziejskich poszukiwaczy, ale też mugolskich archeologów.
Z tego co opowiadał mu ojciec, ostatnimi trendami były Indie i Indochiny, a niesłabnącym zainteresowaniem cieszył się też Egipt, skrywający pod piaskami pustyni jeszcze niejedną, nieodkrytą przez wiatr piramidę czy grobowiec. Shaw pamiętał, jak słuchał z wypiekami na twarzy opowieści o ukrytych komorach w Dolinie Królów i przeklętych maskach, ściągających na złodziei klątwy i siedem lat nieszczęść, o inferiusach strzegących krypt faraonów od tysięcy lat, o indyjskich fakirach plujących ogniem zarówno z różdżek, jak i z ust, czy o miastach ukrytych w rejonach dżungli, gdzie człowiek nie postawił stopy od setek lat.
Na razie jednak, Darren ciężko pracował w Hogwarcie nad tym, by pierwsza lepsza klątwa nie sprawiła, że jego dłoń sczernieje, a jemu samemu zostanie rok życia.
Dziwnie dokładny opis działania.
- Dzięki - odpowiedział Krukon na komplement znajomej - Czasem tu zaglądam - dodał, podsuwając się bliżej do almanachu smoków, który przeglądała Alise i który niedługo potem podsunęła mu pod nos z żądaniem, by wybrał swojego ulubionego.
Z tym Shaw miał... spory problem. Zadeklarowanie, jaki gatunek lubiło się najbardziej brzmiało bardzo definitywnie - a o większości Krukon wiedział zaledwie najbardziej podstawowe rzeczy. Oczywiście, nieco bardziej kojarzył te europejskie gatunki - walijskiego, rogogona, krótkopyskiego - ale na przykład zębacza chillijskiego znał tylko z nazwy.
Skrzywił się na widok czarnego hebrydzkiego. Przypominał mu wielkiego nietoperza, a tej wizji Shaw wolał nie roztrząsać. Uśmiechnął się na widok ukraińskiego, pękatego spiżobrzucha oraz pięknego opalookiego antypodzkiego. Ciężko było się dziwić Alise, że tak uwielbiała te stworzenia - miały w sobie rzeczywiście coś majestatycznego w swoich rozłożystych skrzydłach, rogach czy zdolnych do zionięcia ogniem pyskach.
Mimo wszystko, Darren zatrzymał się najdłużej przy zielonołuskim smoku pochodzącym z jego rodzinnych stron.
- Zostanę jednak chyba przy Zjadaczu Baranów - powiedział, kiwając głową i wskazując palcem na walijskiego zielonego.
Przed kolejnym pytaniem Krukon zatrzymał się na dłuższą chwilę i odchylił nieco do tyłu, opierając się na ułożonych na podłodze rękach.
- Hmm... oprócz tego, że zająłem pozycję pałkarza w domowej drużynie quidditcha, wyrwałem pracę w Ministerstwie i wyprzystojniałem? - rzekł pytającym tonem - ...to chyba nic specjalnego, naprawdę - dodał, wzruszając ramionami.
- Ale ty masz pewnie więcej do opowiedzenia, hmm? - spytał, oczywiście zupełnie retorycznie, bo odpowiedź była raczej oczywista - Zamieniam się w słuch.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyCzw Cze 04 2020, 14:45;

Faktycznie, Ali wcześniej zwykle przebywała z Carson, w której cieniu tonął absolutnie każdy, zważywszy na pragnienie popularności starej przyjaciółki. Chociaż jej metody nie zawsze były najlepsze, zawsze dawała z siebie wszystko, aby być przykładną królową szkoły. Przynajmniej na pokaz i w oczach nauczycieli. Odcięcie się od niej i wyjazd do Meksyku sprawiły, że blondynka zmądrzała, dojrzałą odrobinę i widziała rzeczy, których wcześniej chyba nie dopuszczała sobie do głowy. Meksyk czy Buenos Aries nigdy nie były miastami, które byłyby jej pierwszym wyborem w kwestii turystycznej. Przez to, że Ministerstwo wysłało ojca do filii aurorów właśnie w Ameryce, miała okazję poznać język hiszpański oraz zakochać się w ich kulturze, oraz kolorach, które były znacznie ciekawsze, niż nudna Wielka Brytania, pełna szarości i burzowych chmur. Machinalnym ruchem zgarnęła kosmyk włosów za ucho, wlepiając błękitne ślepia w towarzyszącego jej krukona, jak zwykle obdarzając go spokojnym i łagodnym uśmiechem. Trudno było ją sobie nawet wyobrazić zdenerwowaną, znacznie częściej się irytowała. Chociaż wcześniej nie mieli zbyt wielu okazji do rozmów, szczerze wierzyła, że to nadrobią. Byli w jednym domu, nawet na tym samym roku studiów. Pokręciła energicznie głową, wolną dłonią przecinając powietrze z cichym świstem w ostentacyjnym ruchu znaczącym tyle samo, że nie miał absolutnie za co. Była po prostu szczera.
- To dobre miejsce, bo często o nim zapominają. Dlatego tu spokój. Wybacz, że tak brutalnie Ci go dziś zakłóciłam. - powiedziała z odrobiną przepraszającego tonu w głosie i ze wzruszeniem ramion, przesuwając spojrzenie z jego twarzy na trzymany przed siebie atlas smoków, który zaraz mu podsunęła. Była pełna entuzjazmu, gdy przychodziło do smoków. Godzinami mogła rozmawiać o ich anatomii, kolorach czy zachowaniu, a gdyby ktoś zapytał o jej wymarzone zejście z tego świata, to byłoby z pewnością z olbrzymimi gadami w scenariuszu, obsadzonymi w roli głównej. Rozumiała trudność wyboru. Każdy gatunek reprezentował sobą coś innego, różnił się twardością łuski czy rozpiętością skrzydeł. Rogi, szpony, przypominające kamienie szlachetne oczy, które przepełnione były inteligencją i odrobiną chciwości, którą akceptowała chyba tylko w zionących ogniem kreaturach.
- To dobry wybór. Mają piękną łuskę i są bardzo kompromisowe. -przytaknęła, idąc jego śladem i dając już spokój jego buzi, spojrzała na wskazywane przez niego zwierzę, patrzące na nich dostojnie ze stronic starej, wysłużonej książki. Usiadła wygodniej, obserwując, jak zmieniał pozycję. Wyciągnęła ręce do góry, zaciskając mocniej frotkę na włosach i strzepując ze spodni drobinki kurzu, skupiła się na wypowiedzi chłopaka, kiwając głową z uznaniem. Typowy krukon, młody wiek i ambicja, którą podkreślało pasmo sukcesów.
- O! To cudownie! Też wróciłam do drużyny, ale na ławkę, bo mamy komplet ścigających, co wcale mi nie przeszkadza. Będę się jednak czuła lepiej, gdy będziesz pilnował tłuczków. - zaczęła ze szczerością w głosie, pozwalając sobie sięgnięcie po książkę i odwrócenie jej przodem na siebie, aby zaraz zamknąć tomisko i przesunąć palcami po okładce, wbijając w nią spojrzenie. Dlaczego nie mogła mieć własnego smoka już teraz? Uśmiechnęła się pod nosem, wracając uwagą do Darrena. - Jednak Ministerstwo? Czym się tam zajmujesz, a raczej dokąd chcesz się pnąc po drabince? Aurorstwo, Wizengamott czy mniejsze departamenty?
Ciekawiło ją, jaką ścieżkę brunet wybrał. Pomimo braku popularności, praca w magicznym ministerstwie dawała naprawdę wiele możliwości, nawet smokologia podlegała bezpośrednio pod ich departament i to tam decydowano, kto uda się do Rumuńskiego lub innego rezerwatu, jako wysłannik, specjalista z Wielkiej Brytanii. - Absolutnie nic? No coś Ty! Na pewno coś się wydarzyło. Ja? Niee.. Moje życie.. Hm, jest raczej pasmem niespodzianek, chociaż nie zawsze tych dobrych. Mam wrażenie, że poza tym, to tkwię w miejscu.
Wyjaśniła z odrobiną zawstydzenia i zakłopotania na własną ambicję, która od lat tkwiła w miejscu i więcej blondynce do szczęścia nic nie było potrzebne. No prawie, ale po ostatnich wydarzeniach o tym nawet nie chciała myśleć. Przesunęła spojrzeniem po chłopaku, znów wyłapując jego wzrok.- Nadal Twoim ulubionym przedmiotem są zaklęcia?
Powrót do góry Go down


Arleigh Armstrong
Arleigh Armstrong

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
Galeony : 231
  Liczba postów : 968
https://www.czarodzieje.org/t19680-arleigh-armstrong
https://www.czarodzieje.org/t19687-kilt
https://www.czarodzieje.org/t19681-arleigh-armstrong#589345
https://www.czarodzieje.org/t19720-arleigh-armstrong-dziennik
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyWto Lis 17 2020, 14:58;

Nikt tutaj nie przychodził, a już na pewno nie w dzień - była tego absolutnie pewna, bo lubiła popalać w tym miejscu, kiedy była młodsza. Było tu dużo więcej przestrzeni, niż w przesmyku, gdzie jarali wszyscy, a widok był nieziemski, podłoga nagrzana, ktoś nawet naznosił poduszek - Arla nie chciała wiedzieć, w jakim celu - i skryjówka, jak ją zwykła nazywać, była po prostu idealna na dni takie jak ten.
A taki miał być piękny.
Zatrzasnęła za sobą drzwi, zrzuciła kruczy koc w granatową kratę na poduchy i zwaliła się nań niemalże od razu. Pomieszczenie było przyjemnie nagrzane, ale przez popękany witraż jednego z okien wpadała do środka przyjemna, chłodna woń jesiennego, porannego powietrza. Arleigh zamknęła oczy i spróbowała się wyciszyć, chociaż jedyne, czego teraz pragnęła, to śmierć i płomienie.
Albo odwrotnie.
Zacisnęła pięści na kocu i podciągnęła go do góry. Zawinęła się w magiczne burrito, podciągnęła kolana pod brodę i utkwiła wzrok w jakimś starym, wypłowiałym bohomazie, pozostawionym na ścianie przez anonimowego artystę. Bohomaz przypominał miotłę, pękniętą na dwoje.
Całkiem to pasuje, przemknęło jej przez myśl i znowu poczuła, jak do oczu napływają jej łzy.
W całym swoim szaleńczym biegu do sowiarni i wieży astronomicznej pamiętała przynajmniej o zahaczeniu o wielką salę, w której bez słowa wpakowała sobie do kieszeni kilka pasztecików, jabłko i mango. Teraz przeżuwała je powoli, pozwalając, by słodki sok ściekający jej po twarzy zmieszał się ze słonymi łzami. Odgarnęła przylepiające się do twarzy włosy. Pociągnęła nosem. Rozryczała się, już bez żadnej kontroli nad sobą.
Miała nadzieję, że nie słychać tego na korytarzu. Ktoś mógłby założyć, że Jęcząca Marta zmieniła lokum.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyWto Lis 17 2020, 18:23;

Nie wiedział, co się stało. Ostatnimi czasy tak naprawdę nie zwracał aż takiej uwagi na swoje otoczenie. Był zatracony w swoich myślach, swoich planach, które spędzały mu powoli sen z powiek. Maszyna trochę zwolniła, ale zdecydowanie nie zatrzymał się. Wciąż pracowała na ogromnych obrotach i Max nie potrafił jej zatrzymać.
List otrzymany od Arleigh nieco go zaniepokoił. Musiało stać się coś, co jawnie ugodziło dziewczynę skoro nie dość, że chciała się mocno alkoholizować, to jeszcze chciała pogadać. I to z Solbergiem. Ślizgon spakował więc dwie butelki ognistej i ogromną torbę słodyczy z Miodowego Królestwa, po czym zaczął wspinać się na wieżę.
Jak tylko otworzył drzwi do izby widział, że Arli jest w opłakanym stanie. I to dość dosłownie.
-Hej, Arl, co się stało? - Zapytał podchodząc do niej i ocierając jeden z policzków od łez. Leżała zawinięta w koc, z nadgryzionym jabłkiem w dłoni i wyglądała jak ostatnie nieszczęście.
Ślizgon sięgnął do torby i wyjął z niej butelkę z alkoholem, podając dziewczynie. Nie było ważne, czy chciała tylko zapić smutki, czy potrzebowała odwagi, by się wyżalić.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Arleigh Armstrong
Arleigh Armstrong

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
Galeony : 231
  Liczba postów : 968
https://www.czarodzieje.org/t19680-arleigh-armstrong
https://www.czarodzieje.org/t19687-kilt
https://www.czarodzieje.org/t19681-arleigh-armstrong#589345
https://www.czarodzieje.org/t19720-arleigh-armstrong-dziennik
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyWto Lis 17 2020, 18:48;

A prawda jak zwykle leżała pośrodku. Arleigh nie miała problemu z uzewnętrznianiem się, robiła to przy byle okazji, zwierzała się krukonom, ślizgonom, gryfonom i puchonom, szkolnym zbrojom i obrazom, swoim książkom i miotle, ale nie był to ten rodzaj zwierzeń.
No i tak. Poza tym musiała po prostu się zapić. Była na etapie wyparcia. To po prostu nie mogło się stać.
Czuła się zdradzona, przeżuta i wypluta, czuła, że cały ten fundament, na którym budowała swoją stabilność emocjonalną przez ostatnie dwa tygodnie, pierdolnął w drobny mak i teraz cała budowla chwiała się w posadach. Czuła się wzgardzona i nie mogła się z tym pogodzić, bo dopiero co poczuła się doceniona i nie zdążyła się nawet tym nacieszyć. W końcu, czuła się sama.
Musiała wyartykułować komuś to, co się stało, bo nie mogła znosić tego sama. Równocześnie wiedziała, że potrzebuje tego, żeby ktoś ją przytulił, powiedział, że będzie dobrze i może po prostu posłuchał. I prawdopodobnie to właśnie dlatego padło na Solberga.
Spędziła z nim ostatnio raptem kilka chwil, bawili się razem na Patonaliach, potem toczyli zawzięty pojedynek w Hogsmeade, w końcu wygrażała mu z boiska podczas meczu z puchonami, widząc że im kibicuje. Czuła, że ich rozmowy są proste, szczere i niezobowiązujące. A poza tym, był wspólnym znajomym jej i Brooks, więc miał jakiś kontekst. Może mierny, może wątpliwy, ale jakikolwiek.

Uniosła gwałtownie wzrok, kiedy wszedł do izby. Był nadspodziewanie szybko - musiała to przyznać, chociaż nie była pewna, ile czasu minęło. Pestki po mango walały się już gdzieś obok, a ona była w połowie jabłka. Nie była specjalistką mierzenia czasu w owocach, ale mogło minąć ile, pół godziny? W każdym razie była wdzięczna.
Siorbnęła nosem i przesunęła się tyłkiem na bok, robiąc mu miejsce na poduchach. Wyrzuciła jabłko na ziemię, a uwolnioną w ten sposób ręką chwyciła za szyjkę butelki z ognistą. Wyszarpała korek zębami, zamknęła oczy i przyłożyła chłodne szkło do ust. Było naprawdę zimne. Czy on trzyma flaszki na parapecie? Czy w dormitorium ślizgonów w ogóle są okna?
Łyk, drugi, trzeci, przełknąć, łyk, drugi, trzeci, przełknąć. Przerwa na oddech i znowu łyk, drugi, trzeci, przełknąć. Poczuła kłucie w żołądku i cofkę. Odsunęła butelkę od siebie, na ślepo podając ją Solbergowi. Z mocno zaciśniętych oczu poleciało jeszcze więcej łez, tym razem wywołanych alkoholem.
- Dziękuję. - Bąknęła tylko i dopiero teraz zmusiła się do otwarcia oczu. Był nieuczesany, jakby wyrwała go z łóżka, ale nie miała pojęcia, gdzie złapała go sowa. Później go o to zapyta. - Co tam? - Wycharczała, jak gdyby nigdy nic, jak gdyby spotkali się na korytarzu. Japierdole, brzmię jak sklątka, przemknęło jej przez myśl i nie mogła dojść do tego, jakim cudem tak szybko zachrypła. A jednak, po uroczym głosiku nie było już śladu. Pozostał przynajmniej edynburski ekcent, ale ten był raczej dla Maxia doskonale zrozumiały.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyWto Lis 17 2020, 20:48;

Zajął miejsce obok dziewczyny, gdy ta się przesunęła. Próbował wyczytać z jej twarzy, co takiego mogło się stać, że wyrywała go o świcie na taką morderczą wycieczkę na sam szczyt bocznej wieży. Przynajmniej poranny trening miał już zaliczony.
Przyglądał się, jak łapczywie przyssała się do butelki z alkoholem, po czym wyciągnął z torby dwie czekoladowe żaby. Jedną położył Arl na kolanach, drugą otworzył i wepchnął sobie do ust, by następnie przepłukać ją Ognistą. Dawno nie miał okazji alkoholizować się o tak wczesnej porze.
-Może Ty mi powiesz? Za wiele nie zdążyło się u mnie wydarzyć nim tutaj przybiegłem. - Uśmiechnął się, chociaż prawdą było, że sowa zastała go jak akurat szedł do łazienki się ubrać. Jak widać na poranną toaletę nie przeznaczył dzisiaj aż tak wiele czasu.
-Nie powiem, trochę mnie zaskoczyłaś tym listem, ale obiecałaś wszystko wyjaśnić, więc oto jestem. Co prawda tylko z dwiema butelkami, ale za do mam mnóstwo cukru. - Położył między nimi otwartą torbę, żeby dziewczyna mogła się częstować czym potrzebowała, po czym pociągnął kolejny łyk z butelki.
-Od dawna tu siedzisz? - Zapytał, bo kruczy koc i poduszki mogły być interpretowane na wiele sposobów. Dziewczyna mogła nawet spędzić tutaj noc i dopiero rano zdecydować, że potrzebuje się do kogoś odezwać. Nie miał zamiaru wydawać osądu przed poznaniem całej historii.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Arleigh Armstrong
Arleigh Armstrong

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
Galeony : 231
  Liczba postów : 968
https://www.czarodzieje.org/t19680-arleigh-armstrong
https://www.czarodzieje.org/t19687-kilt
https://www.czarodzieje.org/t19681-arleigh-armstrong#589345
https://www.czarodzieje.org/t19720-arleigh-armstrong-dziennik
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyWto Lis 17 2020, 21:10;

Z wdzięcznością odnotowała, że Maxio nie wydaje się poirytowany, a raczej zaciekawiony. Nie byłaby zła, gdyby przyszedł, stwierdził, że ma się ogarnąć i poszedł. Nikt nie lubił zaczynać dnia od dramy.
No, chyba, że chodziło o dramę przy szkockiej. Picie o tej godzinie na chwilę przeniosło Arlę do krainy wspomnień szóstego i siódmego roku Hogwartu. Jeżeli teraz niektórzy twierdzą, że ma problem alkoholowy, to wówczas alkohol miał chyba problem Arlowy.
- Dzięki. - Powtórzyła się i zdjęła z czekoladowej żaby folię zabezpieczającą. Chwyciła niesfornego płaza, zanim zdążył się wyrwać i poczęła zapamiętale go męczyć. Urwała najpierw jedną nogę - to za to, że mnie nie ostrzegłaś - później drugą - to za ten chujowy liścik - zaraz potem lewą łapkę - to za pół miesiąca bez ciebie - i krótko po niej prawą - a to za to, że dałaś mi nadzieję, że wszystko gra. Na koniec odgryzła oczywiście głowę. - Suka! - Stęknęła przez zaciśnięte zęby i zaczęła zapamiętale przeżuwać. Skupiła się na tym przez chwilę i dopiero potem spojrzała znowu na Solberga.
Może Ty mi powiesz? Za wiele nie zdążyło się u mnie wydarzyć nim tutaj przybiegłem.
- Oh, nie ma o czym mówić, nic takiego, tylko ta świnia spakowała manatki i postanowiła, że jedzie w pizdu na resztę listopada. - Wycedziła i spojrzała wygłodniała na butelkę, a potem na torbę ze słodyczami. Wzięła garść lukrecji, włożyła je do ust i zapiła anyżowy posmak kilkoma łykami ognistej, którą wzięła Maxowi z ręki.
Nie powiem, trochę mnie zaskoczyłaś tym listem, ale obiecałaś wszystko wyjaśnić, więc oto jestem. Co prawda tylko z dwiema butelkami, ale za do mam mnóstwo cukru.
- Mhm, przyda się. - Oparła głowę o ścianę i westchnęła ciężko. - Ale wiesz, po prostu, nie wiem, kurwa, mam ochotę stąd zeskoczyć bez różdżki. W pizdu, na dziedziniec. - Bo i taka była prawda. Zdążyła już przemyśleć tę opcję, oczywiście nie do końca na poważnie.
Od dawna tu siedzisz?
- Od rana. Nie wiem. Po prostu, wstałam, znalazłam list, napisała w nim, że leci i siema, nakarm kota. Suka. Jebana, egoistyczna, pierdolona suka z południa. Wszystkie angielki takie kurwa są. - Żachnęła się i rzuciła niespodziewającą się niczego poduszką w pobazgraną przez pokolenia uczniów ścianę. Wolałaby pierdolnąć sobie butelką, ale ta była jeszcze pełna.
Opanowała już chyba łzy, ale na pewno nie to, co czuła. Poza tym, płacz mógł w każdej chwili wrócić.
- Po prostu w to nie wierzę. Przebiegłam zamek, stwierdziłam: robi sobie jaja, udaje, no ale kurwa, nie, nigdzie jej nie ma, Kilt jej nie znalazł, dupa, dupa dupa. Może jest w Hogsmeade? Albo w Londynie? - Zawiesiła się na chwilę, łapiąc się tej myśli. Może tak było. Może zobaczy ją jeszcze przed obiadem. Ale by ją wtedy wyściskała. A zaraz potem powiesiła za nogi na środku wielkich schodów i napierdalała żądlaczami tak długo, aż opuchlizna nie wypełniłaby całej wielkiej wieży. Tak, to byłaby odpowiednia kara.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptySro Lis 18 2020, 04:13;

Ze zdziwieniem spoglądał, jak Szkotka maltretuje czekoladowego zwierzaka. Musiała nieźle się rozzłościć, skoro aż tak zawzięcie pozbywała go kolejnych części ciała. Kątem oka spojrzał na kartę, dołączoną do jego żaby. Devlin Whitehorn - założyciel Nimbusa.
-Zbierasz? - Zapytał dziewczynę, by następnie umilknąć i w ciszy słuchać jak ta, zdanie po zdaniu odkrywa przed nim kawałki historii oraz uwalnia swoją złość.
Początkowo nie miał pojęcia, kim jest ta tajemnicza "ona", która tak mocno wkurwiła Arlę. Stwierdzenia mogły się odnosić do co najmniej kilku osób i Max nie chciał wyciągać pochopnych wniosków. Dopiero ostatnie zdanie sprawiło, że jego móżdżek zaczął pracować i w końcu pojął.
-Czekaj. Nie mówisz chyba.... Nie pierdol, że Brooks... - Pokiwał z niedowierzaniem głową. Nie mógł ogarnąć, jak krukonka mogła odjebać coś takiego. Przecież niedawno się widzieli i wszystko wydawało się w porządku. Na fiuta Slytherina, przecież jeszcze grała w meczu z puszkami rozpierdalając ich jak pustniki obojczyk Lowella.
-Powiedziała chociaż dlaczego? Gdzie się wybiera? Kurwa, cokolwiek? - Takie znikanie bez słowa nie pasowało Solbergowi do krukonki. Miał ją za jedną z twardszych osób, jakie znał i kogoś, kto raczej stawia czoła problemom niż przed nimi ucieka. Czyżby miał się mylić? A może stało się coś, co sprawiło, że już dłużej nie dała rady? Same pytania kręciły się po jego umyśle.
Wyciągnął z kieszeni papierosa i odpalił od różdżki, by się nieco uspokoić. Chwilę rozkoszował się nikotyną przedzierającą się do jego płuc, nim ponownie się odezwał.
-Nie sądzę, żeby była W Hogs ani w Londynie. Jeżeli faktycznie spierdoliła, to gdzieś, gdzie wiedziała, że jej nie znajdziemy. - Uznał już rozsądniej, bo ktoś tutaj musiał zachować zimną krew. Ślizgon prędzej podejrzewał już, że Julka wróciła do Soton, ale jakoś miał przeczucie, że w tym wypadku nie było to takie proste.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Arleigh Armstrong
Arleigh Armstrong

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
Galeony : 231
  Liczba postów : 968
https://www.czarodzieje.org/t19680-arleigh-armstrong
https://www.czarodzieje.org/t19687-kilt
https://www.czarodzieje.org/t19681-arleigh-armstrong#589345
https://www.czarodzieje.org/t19720-arleigh-armstrong-dziennik
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptySro Lis 18 2020, 09:30;

Cukier i alkohol to zaprawdę cudowne połączenie. Zmiksowane w odpowiednich proporcjach, ukoją smutki, weltschmerz, a nawet pozwolą brzuszkowi na lepsze trawienie. A jeśli przesadzisz, to położą cię spać przy kiblu i tak czy siak nic nie będzie miało znaczenia. Arleigh nie planowała co prawda skończyć tego dnia tak wczesną awarią przy muszli, ale co ma być, to będzie. Sięgnęła po kartonik z lukrowanymi różdżkami i przełamała pierwszą, wyobrażając sobie, że to kręgosłup Julki.
Zbierasz?
- Hm? Ta, ale mam już wszystkich od Nimbusa, teraz poluję na Kennilworthy'ego Whispa. - Uśmiechnęła się do niego ciepło, bo przez chwilę znowu poczuła się, jak gdyby wszystko było w porządku, normalnie i w ogóle. Równie dobrze mogliby tu sobie przyjść napić się i pogadać o kartach z żab bez powodu. Zapewne dobrze by jej to zrobiło.
No ale ten powód jednak był.
Nie pierdol, że Brooks...
- NIE! - Wzięła głęboki wdech i fuknęła na niego trochę za głośno, niż by chciała. - Sorry, NIE. WYMAWIAJ. TEGO. NAZWISKA. Ani imienia. Suka. - Utkwiła w nim gniewne spojrzenie i zaraz złagodniała, bo to przecież nie Solberg był tu problemem.
Przysunęła się jeszcze o cal, dwa w jego stronę i oparła mu głowę na ramieniu. Zaciągnęła się obłoczkiem dymu i przymknęła na chwilę oczy. Czuła, że fabryka łez uporała się ze strajkiem i wznowiła swoją działalność, ale chwilowo nic nie wydostawało się przez zaciśnięte powieki.
Powiedziała chociaż dlaczego? Gdzie się wybiera? Kurwa, cokolwiek?
- Mhm, zostawiła mi liścik. Jak jebany samobójca. Tyle że siema, zmęczona jestem, lecę, wracam za dwa tygodnie. Chuj ci w dupę, kurwa, za dwa tygodnie, ty głupia, głupia jędzo. - Sama już nie nadążała za własnym potokiem myśli, chociaż czuła, że nieco rozplątuje się jej język.
...jej nie znajdziemy.
Oparła się na kolanach i przysiadła na piętach, złapała Maksia za szmaty i potrząsnęła nim, jak gdyby chciała z niego coś wyciągnąć. No bo może chciała? Może on coś wiedział.
- Maksiu, zastanów się, mówiła ci coś? Cokolwiek? - Kolejne potrząśnięcie. - Na pewno ci coś mówiła, nie mogła. - Głęboki wdech, płacz na czubku nosa. - Nie mogła tak po prostu mnie zosta... Zostaaaawiiiić. - Nie mogła tego dłużej wstrzymywać i po prostu dała upust wszystkiemu, co się w niej gromadziło. Przewaliła się do przodu, oparła głowę o Solberga i z całej siły się w niego wtuliła. Śmierdział fajkiem, ale Arla naprawdę miała teraz większe problemy na głowie.
- Ta głupia, zarozumiała, pipa z Soton. - Wystękała niewyraźnie, mówiąc prosto w Solbergową bluzę. - Nie robi się czegoś takiego. Na pewno gdzieś się chowa i wróci. Wiesz? - Oderwała się od niego i utkwiła spojrzenie w drzwiach izby. - Julia? Julia, błagam, kurwa! - Zawołała w eter i znowu poczuła, jak traci wszystkie siły i jak odechciewa się jej wszystkiego.
Po prostu przeturlała się na ziemie, zamknęła oczy i zacisnęła dłonie w pięści. Co mogła zrobić? Co miała zrobić? Szukać jej? Jeżeli naprawdę wyjechała, to nie ma to żadnego sensu. Jeżeli robi sobie jaja, to ją zabije. Jeżeli wyjechała, to oczywiście też, ale później. Zdąży do tego czasu wymyślić, gdzie schować zwłoki i jak ukryć się przed organami ścigania. Będzie miała dwa, długie tygodnie na myślenie.
Niechętnie otworzyła oczy i obróciła głowę w bok. Ależ widowisko urządzała Solbergowi. Gdzieś w głębi duszy było jej strasznie głupio, że otwiera się do tego stopnia i tak bardzo nie panuje nad emocjami. Ale miała nadzieję, że on zrozumie, albo że przynajmniej jakkolwiek jej pomoże.
- Podaj flaszkę. - Zakomenderowała tylko i wyciągnęła rękę w jego stronę. Znowu cała się trzęsła. A na dodatek, ciągle odbijało jej się lukrecją.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyCzw Lis 19 2020, 20:17;

Sam jakoś nie był wielkim fanem kart, chociaż co kilka ciekawszych sobie zostawiał. Zawsze były to jakieś ciekawostki, których nigdy sam z siebie by po książkach nie szukał.
-Słyszałem, że ciężko go dorwać. Jak mi się kiedyś uda to Ci podrzucę. - Odwzajemnił uśmiech. Jakoś nie dziwiło go, że Arl ma miotlarski, Nimbusiarski komplet.
Aż podskoczył, gdy dziewczyna podniosła głos. Nie miał pojęcia, co Brooks zrobiła krukonce, oprócz tego, że wyjechała, że Armstrong tak się zdenerwowała. Czy jednak był to odpowiedni moment żeby o to pytać?
Widać wywołał lawinę, bo Arleigh się rozkręciła i to porządnie. Słuchał uważnie każdego słowa na temat listu i.. Coś go olśniło. Przypomniało mu się, jak Brooks podleciała do niego na trybuny po wygranym meczu i pytała o eliksir, który on oczywiście wsunął do jej kieszeni. Na ten moment jednak nie odzywał się tylko słuchał dalej licząc, że jakoś mu się to wszystko ułoży w jedną całość. W końcu Jula nie wyglądała na jakoś przewlekle chorą, ale przecież mógł nie wiedzieć o wielu rzeczach. W końcu Arleigh zakończyła lament i Max mógł dojść do głosu, odpowiadając na wszystkie jej pytania.
Położył się obok, przytulając dziewczynę, po czym zaczął mówić.
-Jeżeli zostawiła list to nie jest przecież źle. Na pewno nie chciała żebyś się martwiła. Poza tym dwa tygodnie to niewiele czasu. - Zaczął łagodnie i rozsądnie, chociaż nie był pewien, czy dziewczyna jest w stanie teraz logicznie spojrzeć na życie. -Może potrzebowała urlopu zdrowotnego? Ostatnio jak ją widziałem prosiła mnie o eliksir. - Wyznał w końcu, bo lepszego powodu nie widział w tej chwili.
Odwrócił się i podał krukonce butelkę, by ta mogła się jeszcze mocniej znieczulić.
-Myślę, że jak nie wróci za te dwa tygodnie to będzie powód do strachu. Teraz nie ma co panikować. Każdy czasem potrzebuje trochę urlopu. - Sam przecież tak niedawno spierdolił na tydzień. Co prawda z innego powodu, ale jeżeli Brooks nie zniknęła bez słowa, to była nadzieja, że nie bawi się w Solberga i nie szlaja po dziwnych miejscówkach.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Arleigh Armstrong
Arleigh Armstrong

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
Galeony : 231
  Liczba postów : 968
https://www.czarodzieje.org/t19680-arleigh-armstrong
https://www.czarodzieje.org/t19687-kilt
https://www.czarodzieje.org/t19681-arleigh-armstrong#589345
https://www.czarodzieje.org/t19720-arleigh-armstrong-dziennik
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyCzw Lis 19 2020, 21:34;

Chłodna szyjka butelki znowu zetknęła się z ciepłymi, spierzchniętymi wargami i zalała Arleigh usta. Nawet smak alkoholu kojarzył jej się teraz z Brooks. Nie mogła pozbyć się z pamięci zapachu drinka z pepsi, który Julia zaserwowała jej w Noc Duchów.
Nie mogła pić na leżąco, więc podniosła się do siadu i łapczywie wychłeptała kilka łyków. Pierwsza butelka dobiegała powoli kresu swojego żywota, ale w tej chwili umknęło to jej uwadze. Gdzieś, z tyłu głowy, szamotała się już młoda, dopiero kiełkująca myśl, że może powinna zwolnić, a najlepiej w ogóle przestać, ale dominującą rolę w jej umyśle przejęły teraz głupie, spontaniczne pomysły i emocje. Rozum musiał poczekać na swoją kolej, a tej nie było jak na razie widać w poniedziałkowym harmonogramie.
- Nie masz dzisiaj zajęć? - Zapytała cicho, odwracając się w stronę Solberga i przejechała dłonią po włosach, przerzucając je do tyłu. Nie chciała psuć mu całego dnia, chociaż oczywiście wolałaby, żeby z nią został. Był świetnym słuchaczem, chociaż miernym pocieszaczem.
Aż zmrużyła powieki, kiedy jakiś zbłąkany promień słońca wpadł do izby przez okienną taflę szkła. Poczuła, że oczy ma nie tylko zmoczone, ale i zmęczone, a przecież dopiero co je otworzyła. Odetchnęła ciężko. Przetarła twarz rękawem i wygramoliła górną połowę ciała z koca, oswobadzając obie ręce. Oddała butelkę właścicielowi, chociaż pozostała w niej mniej więcej ćwiartka zawartości.
Czuła już rumieniec, który wstąpił jej na poliki, czuła żar bijący od własnych pleców i klatki piersiowej. Czy czuła się dzięki temu lepiej? Może odrobinę. Dominującym uczuciem, które teraz czuła, była złość.
- Wiesz co, to jest po prostu złe. Słabe. - Stwierdziła, zagryzając wargi i wpatrując się w Maksia intensywnie, jak gdyby oczekiwała od niego zajęcia stanowiska. - Ja kurwa otwieram przed nią serce, daję jej wszystko, przystaję na jej warunki, mówię, dobrze Julcia, ty decyduj, ty masz rację, ja sobie dam radę, nie potrzebuję twojej wzajemności. - Zamilkła na chwilę niepewna, czy nie mówi za dużo. Nie, zdecydowanie nie. To przecież nie ma żadnego znaczenia. - I co dostaję w zamian? Urlop kurwa zdrowotny. Od czego ona sobie kurwa wzięła ten urlop? Ode mnie? Zajebię ją. Nadzieję na pal i wbiję go w sam środek boiska, a potem będę latała dookoła niej z pałką i tłuczkami i waliła w nią tak długo, aż wypadną z niej wszystkie flaki, a wtedy ją nadmucham gorącym powietrzem i wyślę ten pierdolony, suczy balon na południe, aż do jebanego, kurewskiego, mokrego Soton. - Tak, to był dobry plan. Była dzisiaj naprawdę niezła w wymyślaniu wymyślnych tortur. Miała nadzieję, że inwencja pozostanie z nią aż do powrotu Brooks. - Bez słowa. Bez słowa. - Powtórzyła i znowu zacisnęła palce na kocu. - Zrobiłbyś tak komuś, kto cię kocha? - Uniosła wysoko brwi i utkwiła zimne, stalowoniebieskie tęczówki w ślizgonie. Nie, odpowiedziała sobie sama, nikt by tak nie zrobił.
A jednak.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyPią Lis 20 2020, 00:06;

Nie miał zamiaru prawić Arleigh żadnych kazań na temat tego, czy powinna zerować butelki z Ognistą, czy też lepiej aby trochę przystopowała. Wiedział bardzo dobrze, że czasami trzeba zalać smutek. Sam jakoś nie potrzebował wiele alkoholu, chociaż od czasu do czasu pociągał łyka z podanej mu przez dziewczynę butelki.
-O moją edukację się nie martw. Ma się dobrze. - Zaśmiał się, bo akurat opuszczone zajęcia były jego najmniejszym zmartwieniem. Chociaż musiał przyznać, że ostatnio pod tym względem był raczej uczniem wzorowym. Może nie zachowywał się jak potulne dziecko, ale przynajmniej się na zajęciach pojawiał, a to nie było takie łatwe. Wcześniej robił to, by zająć sobie czymś czas, teraz już tak mocno tego nie potrzebował.
-To nie koniecznie musiało być powiązane. Mogło po prostu zbiec się w czasie, albo faktycznie potrzebowała sobie to wszystko, cokolwiek tam się między wami stało, przemyśleć. - Nie miał zamiaru naciskać i wypytywać, chociaż coś tam ze słów Arli potrafił wywnioskować. Chociaż nie znał wersji Brooks, która mogła pomóc mu wyciągnąć z tego wszystkiego jakąś bliższą prawy średnią.
-Nie do końca bez słowa, skoro zostawiła list. Widocznie nie chciała żebyś poczuła się w ten sposób. - Rozsądek wciąż był u niego na pierwszym miejscu. Nie do końca potrafił zrozumieć reakcję Armstrong, skoro Julka powiedziała jej, że wypierdala na dwa tygodnie, ale próbował.
-Eee... - Ostatnim pytaniem kompletnie go zbiła z tropu. Bo co on miał jej powiedzieć? Że nie wierzy w miłość? Że tyle razy ranił już osoby, którym na nim zależało, że przestał się przejmować? Że jeszcze miesiąc temu sam spierdolił bez słowa, bez jebanego listu, mając kompletnie gdzieś to, jak może to wpłynąć na niektóre osoby? Zamiast tego po prostu pociągnął ogromnego łyka Ognistej, wypijając resztki płynu z pierwszej butelki i sięgając po następną.
-To nie ma znaczenia, co ja bym zrobił. Ona nie jest taka sama i na pewno nie chciała Cię zranić. - Powiedział, bo czuł, że musi powiedzieć cokolwiek.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Arleigh Armstrong
Arleigh Armstrong

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
Galeony : 231
  Liczba postów : 968
https://www.czarodzieje.org/t19680-arleigh-armstrong
https://www.czarodzieje.org/t19687-kilt
https://www.czarodzieje.org/t19681-arleigh-armstrong#589345
https://www.czarodzieje.org/t19720-arleigh-armstrong-dziennik
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyPią Lis 20 2020, 09:56;

Przysiadła na kolanach i słuchała Maksia z szeroko otwartymi oczami. Nigdy nie kojarzył jej się z posiadaniem jakichś głębszych uczuć czy odczuwaniem silnych emocji. Był raczej tym wesołkiem, którego znało się płytko i miało się wrażenie, że zna się dobrze. Ale jakże mylne było to wrażenie! Z pewnością ten bezczelny, ślizgoński uśmiech skrywał dużo więcej wątpliwości i przeżyć. Arleigh doskonale o tym wiedziała, bo sama broniła się przed światem zewnętrznym w podobny sposób. Uśmiech, pewność siebie, żart o trzech dementorach wchodzących do baru. I już nikt nie zada tego ohydnego pytania 'Hej, co u ciebie, jak tam życie?'
...cokolwiek tam się między wami stało, przemyśleć.
- Nie powinno się podejmować decyzji na czyjś temat bez udziału tej osoby. - Burknęła tylko, krzyżując ręce na piersi. Nie była pewna, czy sama w to wierzy.
...się w ten sposób.
- List to nie słowa. - Niemalże warknęła i spuściła wzrok w podłogę. A może po prostu zbyt wiele od niej wymagała? A może wrzuciła ją swoją deklaracją na głęboką wodę? - Nie dla mnie. - Dodała, bo uznała, że dopuściła się zbyt dużego uogólnienia. Listy były przecież słowami, dla wielu osób o równej lub większej wadze, niż te, do których wypowiadania niezbędny był ruch warg czy języka.
To nie ma znaczenia, co ja bym zrobił. Ona nie jest taka sama i na pewno nie chciała Cię zranić.
I znowu utkwiła w nim wzrok. Mówił to dla świętego spokoju, czy naprawdę tak uważał? Od kiedy wstała, chciała wyłącznie śmierci Brooks, ale ani razu nie zastanowiła się, czy Julia faktycznie chciałaby, żeby tak właśnie się czuła. Chciała, nie chciała, doprowadziła do tego. Powinna była pomyśleć dwa razy, albo jakoś mnie na to przygotować, sparowała natychmiast próbę usprawiedliwienia jej i znowu poczuła napływającą do serca złość. I napływające do oczu łzy.
- Tak myślisz? - Uśmiechnęła się lekko i przyraczkowała bliżej w jego stronę. Wyciągnęła ręce do przodu i po prostu wykopyrtnęła się naprzód, wpadając prosto w Maksiowego przytulasa. Przycisnęła się tak mocno i podwinęła nogi pod brodę. Chciała znowu znaleźć się w łóżku, ale to zbyt boleśnie kojarzyło jej się teraz ze wspólną nocą, którą w nim spędziły. Może będzie spała tutaj przez kilka dni?
Wyciągnęła rękę w bok i na ślepo wyciągnęła z torby mango, które zaczęła zapamiętale objadać. Odsunęła się lekko od Solberga, nie chcąc ubabrać go sokiem.
- Masz kogoś? - Zagadnęła ni stąd, ni zowąd. Była po prostu ciekawa, czy chciała odsunąć od siebie myśli o Brooks?
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyPią Lis 20 2020, 11:53;

Nie bez powodu Arl miała o nim takie wrażenie. Był to starannie i świadomie budowany wizerunek, który miał chronić go przed tym, co niewygodne i często bolesne. Uśmiech, wyluzowana postawa i otwartość zapewniały mu tę prywatność, bo ludzie nie spodziewali się, że za tym wszystkim mogło kryć się coś więcej. Przynajmniej większość. Jeżeli dziewczyna sama prowadziła podobną grę, musiała bardzo dobrze wiedzieć, że czasem jest to dużo większy wysiłek niż zwykłe poddanie się emocjom.
-I może właśnie o to chodziło. Nie chciała podejmować żadnej pochopnie, więc uznała, że zanim porozmawia z Tobą musi wszystko dokładnie przeanalizować. A czasem do tego trzeba trochę samotności i czystej głowy. - Nie było mu łatwo prowadzić tę rozmowę na wpół ślepo, ale nie zamierzał pusto pocieszać dziewczyny. Cenił szczerość i starał się dawać ją też innym.
-A czy ona o tym wiedziała? - W końcu Brooks mogła nie być świadoma, że Arleigh uważa list za coś podobnego. Solberg wiedział, że dziewczyny są ze sobą blisko, ciężko było to przegapić, ale sam znał Armstrong od niedawna i nie do końca wiedział, jak to wszystko wygląda od środka.
-Tak, tak myślę. Wiele można jej zarzucić, ale nie to, że chciałaby Cię usilnie zranić. Nie w taki sposób. - Powiedział przytulając ją do siebie i jedną ręką głaszcząc po głowie spokojnymi ruchami. Miał wrażenie, że Arleigh lekko się uspokoiła, co było dobrym znakiem, choć gdyby było trzeba, przesiedziałby tu z nią cały dzień.
-Ja? Coś Ty. - Uśmiechnął się na zadane pytanie, bo pomimo faktu, że niedawno skończył jeden związek, nadal nie do końca całą tę ideę pojmował. Miał wiele osób, na których naprawdę mu zależało i to chyba ze wzajemnością, ale szukanie tego jedynego partnera, tej jednej osoby na dobre i złe jakoś nie pasowało do tego, co sądził o związkach międzyludzkich. -Czemu pytasz? - Dorzucił jeszcze, bo to pytanie było tak wyrwane z dupy, że aż zaciekawiło go, co działo się w tej krukońskiej główce.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Arleigh Armstrong
Arleigh Armstrong

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
Galeony : 231
  Liczba postów : 968
https://www.czarodzieje.org/t19680-arleigh-armstrong
https://www.czarodzieje.org/t19687-kilt
https://www.czarodzieje.org/t19681-arleigh-armstrong#589345
https://www.czarodzieje.org/t19720-arleigh-armstrong-dziennik
Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 EmptyPią Lis 20 2020, 13:33;

Nie chciała przyjąć do wiadomości możliwości, według której to, co zrobiła Brooks, mogło w jakikolwiek sposób skończyć się dobrze, tym bardziej zaś jakimś rzekomym wspólnym dobrem. Została ordynarnie zostawiona. I to w momencie, w którym Julia dowiedziała się, jak bardzo się dla niej liczy, ba, w momencie, w którym wielokrotnie zapewniała Arleigh, że nigdy jej nie zostawi i że zawsze przy niej będzie.
Nigdy, tak mówiła, nigdy cię nie zostawię. No i co? No i gówno, angielkom nie można ufać.
- O czym miała wiedzieć? O tym, że nie zostawia się komuś liściku pożegnalnego kilka dni po tym, jak obiecuje się tej osobie, że się jej nie zostawi? - Prychnęła i przewróciła oczami. Nie, to nie był dla niej żaden punkt oparcia. Nie próbowała nawet zakręcić się wokół tej myśli. - Gdyby miała odwagę i nie była taką pipą, powiedziałaby mi o swoim pomyśle prosto w twarz. Bo jeżeli, tak jak mówisz, nie chciałaby mnie zranić, no to sorry, nie tędy droga.
Zacisnęła zęby i paroma głębokimi wdechami pokonała kolejny napad płaczu próbujący wydostać się na zewnątrz. Na razie będzie musiał poczekać.
Uśmiechnęła się półgębkiem, słysząc odpowiedź ślizgona. Tak, jak się spodziewała, odpowiedział szybko, niemalże natychmiast i mechanicznie, jak gdyby był do takiej odpowiedzi przyzwyczajony, albo po prostu się jej nauczył. Uniosła twarz i intensywnie mu się przyjrzała, nie mogąc powstrzymać łobuzerskiego, coraz szerszego uśmiechu. Czyżby zdołała się na chwilę oderwać od własnych problemów i zainteresować się panem Solbergiem?
Czemu pytasz?
- Czemu pytasz 'czemu pytasz'? Tak sobie. - Stuknęła go palcem w brodę i mrugnęła doń porozumiewawczo. - W sumie zmuszam cię do porad małżeńskich, a może, no nie wiem... - Wydęła policzki i teatralnie spojrzała w sufit. - ...może jesteś ostatnią osobą, która się do tego nadaje? - Utkwiła język między zębami i poklepała biedaka po głowie, do szczętu niszcząc mu już fryzurę.
Jakże szybko odwróciły się role. Teraz to ona zadawała pytania.
- Ty czekaj czekaj. - Nie pozwoliła mu się rozgadać, zatykając mu usta palcem. - Jesteś gejem? - Wypaliła, bo w sumie, dlaczego by nie, chciała się dowiedzieć. A Solberg wyglądał na kogoś, kto spędza przed lustrem długie godziny, poprawiając grzywkę i brewki, na dodatek w 9 na 10 sytuacjach widziała go tylko w towarzystwie innych facetów. Czy miało to dla niej jakieś znaczenie? Absolutnie nie. Czy szalenie chciała się dowiedzieć? Absolutnie tak. - Mi możesz powiedzieć, przecież też lubię facetów. - Wydawało jej się, że to całkiem solidny argument. Bo lubiła. Chociaż, szczerze mówiąc, za większością nie przepadała.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 QzgSDG8








Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty


PisanieIzba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty Re: Izba na szczycie bocznej wieży  Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Izba na szczycie bocznej wieży

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 16 z 17Strona 16 z 17 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Izba na szczycie bocznej wieży - Page 16 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wieze
 :: 
wieża astronomiczna
-