Na trzecim piętrze znajduje się od wielu lat kolejna, nieużywana, zakurzona klasa. Jest ona dość przestronna i znajdują się w niej jedynie porozstawianie stare stoły, oraz różne rupiecie składowanie w kącie. Przez wiecznie brudne szyby przedzierają się promienie słoneczne za dnia rozświetlając klasę. Raczej nikt nie przychodzi jej sprzątać ze względu na to, że i tak nie wiele kto z niej korzysta. Mimo wszystko sporadycznie przychodzą tu także i uczniowie chcący poćwiczyć w spokoju zaklęcia przed kolejną lekcją, bądź szukający zacisznego miejsca.
Autor
Wiadomość
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Przewróciłem oczami, prychając bezgłośnie pod nosem. Ona taka spięta była czy normalnie taka na co dzień? - Dobra, dobra, pewnie to ty się spóźnisz, ale spoko. Ja ci tego za złe nie będę miał – Odpowiedziałem, uśmiechając się na tyle szeroko, że nie było opcji, żeby asystentka nie połapała się w tym, że taaak, to był tylko niewinny żarcik. - A co, pomiędzy lekcjami i korkami robisz jeszcze jako auror albo inny superczarodziej pilnujący porządku na świecie? Na Wonder woman mi nie wyglądasz, ale do Poison Ivy to już w sumie konkret. Tylko, że ona była właśnie villainem, nie superbohaterem. – Tak jeszcze napomknąłem o komiksowej popkulturze mugoli, doskonale wiedząc, że pewnie nic z tego nie zrozumie – należała do rudych kłaków z Doliny, tacy nie za często się interesują niemagicznymi tworami. - Prostsze zaklęcia jak po samej nazwie można się spodziewać, przyjdą mi prościej i prościej będzie mi je wymasterować, damy radę. A umiejąc obliviate nie musiałbym się ograniczać w nauce, stojąc w miejscu – dodałem jeszcze swoje trzy knuty, następnie zaś wziąłem się porządnie za zaklęcia. Wychodziły mi nieźle, także nie miałem o co się martwić, nie wyciągnąłem też niczego niepewnego. Protego Maxima było moim dość świeżym zaklęciem, lecz jak reszta, poszło bez zarzutu. Dopiero po zakończeniu wszelkich zaklęć wysłuchałem co też pani może-nie-habilitowana szanowna asystent obrony przed czarną magią w szkole magii i czarodziejstwa w Hogwarcie znajdującej się w Wielkiej Brytanii miała mi do powiedzenia. Odkładając już wszelkie żarciki na bok, skinąłem głową, uznając jej wskazówki za tyle ważne, że aż znalazłem sobie dla nich miejsce w swoim własnym pałacu pamięci. Gdy zaś przeszliśmy do teorii, na początku mina mi zrzedła, acz błyskawicznie wyczułem w tym swąd wyzwania. Dopiero co chwyciłem za podręcznik i zacząłem czytać rozdział o tym zaklęciu, ona zaś chciała już ode mnie wszelkich informacji. Gdyby był to ktoś inny, to prawie na pewno nie zapamiętałby tego wszystkiego, ale hej, Nessa akurat trafiła na żyrafę o ejdetycznej pamięci. - Wszystko co wiem? No, czyli to co przeczytałem w tej chwili, ale spoko. Pominę fakt o historii, że twórczynią tego zaklęcia była Mnemone Radford, która żyła od tysiąc pięćset sześćdziesiątego drugiego do tysiąc sześćset czterdziestego dziewiątego, ponieważ nikomu to niepotrzebne i nudne. – Oczywiście, że z premedytacją przytoczyłem całą wiedzę, którą miałem teoretycznie pominąć. – Zacząwszy od ruchu różdżką, wygląda on mniej więcej tak jakbyśmy końcem różdżki próbowali narysować w powietrzu ludzki mózg. Inkantacja jest dość prosta, nie zawiera w sobie żadnych łamaczy językowych. Wymawia się je w ten sposób, Obliviate. Działanie jest paradoksalnie do trudności wyczarowania poprawnego zaklęcia, dość proste. Usuwa się komuś pamięć, a przy odpowiedniej wprawie i umiejętnościach jest się w stanie nie tylko je usunąć, ale i modyfikować. Zaklęcie jest dość skomplikowane, ponieważ bezpośrednio miesza w mózgu ofiary, naruszając głównie strefy hipokampu, odpowiadającego za naszą pamięć krótkotrwałą, bowiem to w nią amnezjatorzy najczęściej ingerowali, według najnowszych amerykańskich badań z dwa tysiące piętnastego roku, piszą o tym w tej książce pod tym fikuśnym obrazkiem z śmieszną facjatą pani Radford. Ale wracając. Niebezpieczeństwa polegają na tym, że samo zaklęcie mógłbym użyć chociażby w tej chwili i zadziałałoby, acz z pewnością niewłaściwie. Zagrożeniem jest usunięcie nie tego wspomnienia, co trzeba, bądź w drastycznych przypadkach wręcz usunięcie całej pamięci. Odbudowywanie połączeń neuronalnych, które odpowiadały za te wspomnienia nie jest już takie proste i wręcz niemożliwe, dlatego zaklęcie to uznane jest za jedno z najtrudniejszych, według ostatniego rankingu w dwa tysiące czternastym roku. Zaklęcie charakteryzuje się blado zielono-niebieskim promieniem, dość mało dynamicznym, bardziej statycznym i poetycko by można rzec, że wręcz melancholijnym. A co do chwytu, to nie opisano go w tej książce, ale drogą dedukcji zakładam, że gamma odpada, w ogóle stosowanie go wygląda cringe’owo, nie polecam. Strzelam więc w alfa lub beta, ku własnym preferencjom. – Zakończyłem swoją wypowiedź, patrząc się przez cały ten czas Nessie w oczy, musząc się przy tym nieźle pochylać ku dołowi, by nie musieć się przy tym garbić. Na Merlina, jak ona jest niższa od Ruby, a to już jest jakieś osiągnięcie.
Nie skomentowała jego słów, prychnięcia i tym bardziej tonu, jedynie posyłając mu krótkie spojrzenie. Wcale nie żartowała. Spóźnianie się było brakiem szacunku nie tylko dla drugiej osoby, ale i do siebie. A Nessa naprawdę nie miała dużo czasu, chociaż nie przeszkadzało jej to w szukaniu dodatkowych uczniów czy materiałów do nauki magii bezrozdkowej. Nie miała chyba też poczucia humoru, będąc upośledzonym emocjonalnie, ludzkim bytem. - Po prostu nie chcę kłopotów, nie interesuje mnie ratowanie świata i jego porządek, dopóki nie dotyczy mojego prywatnego. Zresztą, skąd wiesz, że nie jestem czarnym charakterem tej historii? Nie ma co gdybać, przejdźmy do rzeczy. Odpowiedziała, rozumiejąc z tego, co mówił, tylko odrywane przez te postacie role, bo cieszyły się one popularnością w świecie czarodziejów. Większość dzieliła społeczeństwo na białych i czarnych magów, chyba że było się Reedem, mającym unikalne poglądy w tej sprawie. Ruda zgarnęła kosmyk włosów za ucho, zaciskając na chwilę usta w skupieniu, zastanawiając się nad wszystkim, co na temat tego zaklęcia wiedziała. Zawsze dała z siebie wszystko, gdy przychodziło do nauki kogoś innego. Jego wywodów o prostych zaklęciach nie skomentowała, chociaż posłane w jego kierunku spojrzenie miało być zapewnieniem, że go nie ignorowała. Nie był na pewno łatwym dla niej typem charakteru, ale znana była ze swoich pokładów cierpliwości i umiejętności skupienia się na celu, którym dziś było nauczenie go zaklęcia złożonego. Skoro znał podstawy - jak twierdził - to nie powinni mieć żadnego problemu. Skupili się wreszcie na rzeczy, a ona mogła rozwiać lub pogłębić swoje wątpliwości względem jego mocy magicznej, jednocześnie udzielając mu kilku wskazówek. Niezależnie od tego, co Gryfon chciał z nimi zrobić. Uporał się z książką szybko, a ona wydała pierwsze polecenie - bo bez teorii nie ma praktyki i zabrała się za przygotowanie czegoś, co ułatwi im czarowanie. Stanęła przy krześle, słuchając go jednocześnie. Niewerbalnie czarowała, prawidłowo przechodząc przez kolejne etapy transmutowanego mebla, aż zyskał on kształt manekina siedzącego na podłodze, wykonane z grubego szkła — w ten sposób efekt wizualny udanego czaru będzie najbardziej widoczny, świadcząc o sukcesie. Gdy skończyła, schowała różdżkę i skrzyżowała ręce na piersiach, odwracając się w jego stronę i zadzierając nieco głowę, odwzajemniała ze spokojem jego spojrzenie. Na szczęście szpilki były nieodłącznym elementem jej stroju, chociaż Percy był wybitnie wysoki. Nie miała jednak z tym żadnego problemu. - Dobrze. Skoro masz wiedzę teoretyczną, przejdźmy do praktyki. Faktycznie gamma tu się nie sprawdza, a ja bardziej skłaniałabym się ku alfie, ale zrób wedle uznania. Na początek na sucho Percy. -przerwała na chwilę, cofając się i siadając na ławce, założyła nogę na nogę. - Kilka razy inkantacja, zarysowanie kształtu. Wbrew wszystkiemu kształt tego ruchu nie jest aż tak prosty, jeden błąd i mogą być paskudne konsekwencje. Potem poćwiczymy na manekinie. Zaklęcia wpływające na coś tak kruchego, jak pamięć — jak już będziesz używał, rób to w ostateczności. Mam je opanowane, ale jednak perspektywa zniszczenia komuś życia poprzez niewłaściwe zmiany... No nic, przejdź do ćwiczeń. Uniosła dłoń, wskazując na różdżkę i obserwowała go w milczeniu, nie chcąc przeszkadzać mu w koncentracji, która była tutaj jednym z kluczowych elementów. Było w nim coś zabawnego, jednak okazanie sympatii wydawało się jej absolutnie nieprofesjonalnie. I tak dużo pozwalała, zwłaszcza gdy chodziło o zwracanie się do niej bezpośrednio, co dość źle wyglądało w opinii kilku nauczycieli.
Kostki:
Najpierw rzuć sobie k6 na ilość prawidłowo wypowiedzianych inkantacji - nie szybko, nie wolno, perfekcyjnie. Aby zaliczyć ten etap, musisz rzucić cztery lub więcej na sześć.
Kolejna kostka jest ta sama, tylko podwójnie. Rzuć 2xk6 i jeśli masz powyżej 9 oczek, ćwiczenie wykonane jest prawidłowo.
k100 rzucasz na koncentrację podczas ćwiczeń.
Za każde 15 punktów zaklęć masz przerzut.
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Nie potrafiłem jeszcze do końca ogarnąć na jakich falach nadawała Nessa, ale chyba była spoko, przecież zgodziła się spotkać ze mną tutaj i uczyć się czegoś, co w szkole na lekcji byłoby pewnie niemożliwe do osiągnięcia. A tak to będę mógł się czuć dumny i wniebowzięty, że osiągnąłem kolejny stopień rozwoju i mimo że było ich jeszcze od groma, tak z każdym takim dniem ich ilość zmniejszała się, ja zaś kroczyłem do nieokreślonego jeszcze celu. - Ty złym charakterem? W sumie jest to możliwe, w sumie wyglądacie całkiem groźnie w duecie z tamtym fircykiem od obrony przed czarną magią – rzuciłem, ziewając przy tym i zgadzając się z nią, że no dobra, koniec tych pogaduszek niemiłosnych i czas się brać za naukę. Spojrzałem z uznaniem na wyczarowany manekin ze szkła, który swoim wyglądem był naprawdę kunsztownie wykonany. - Fajna sztuczka. Tego też mnie nauczysz? – Zapytałem żartobliwie z uśmiechem, przechodząc jednak do meritum i wysłuchałem poleceń asystentki. Podobnie jak z Felkiem, zacząłem od wymowy i ruchu różdżką, zaś w tym przypadku chyba jakoś sobie podświadomie wmówiłem, że nie będzie to tak proste, zważywszy na zaawansowanie zaklęcia. Każde kolejne „Obliviate” źle akcentowałem, bądź przedłużałem „i”, co od razu kończyło się moją porażką. Z ruchem różdżki wcale nie było lepiej, pomimo mojej dość wyjątkowej pamięci do zapisywania sobie takich obrazów w głowie. Ucinałem ruch za wcześnie, albo zbyt się z nim spieszyłem, co kończyło się niezbyt dobrymi rezultatami. Najwidoczniej póki co teoria wychodziła mi najlepiej. - No nie idzie mi coś dzisiaj psze pani – popatrzyłem na nią smutną miną, mówiąc takim tonem, jakbyśmy nie byli w Hogwarcie, a w przedszkolu, zaś mi nie udawało się precyzyjnie napisanie literek w zeszycie. Nie trwało to długo, ponieważ po chwili uśmiechnąłem się, dając do zrozumienia, że to był taki żarcik. Nie wiedziałem jeszcze jaka była Nessa, nie mogłem przecież zakładać, że od razu skuma o co mi chodzi. Wielu nie rozumiało, a tutaj dzieliło nas niemal całe pokolenie. Chyba. Nie mam pojęcia w jakim dziewczyna była wieku, choć pewnie nie aż tak starsza ode mnie, skoro jeszcze była pamiętana z tego, że siedziała po naszej stronie klasy, nie tej nauczycielskiej. - Powtórzyć jeszcze raz? – Zapytałem, gotów podejść do ćwiczenia raz jeszcze, mimo że dwie nieudane próby miałem już za sobą.
Nie miała pojęcia, co tak naprawdę sądziła dyrekcja o jej korepetycjach z uczniami, ale sprawiały jej przyjemność. Poza odświeżeniem pamięci stanowiły doskonałą podstawę do opanowania umiejętności rzucania czarów bez użycia różdżki, nad którą pracowała. I chociaż już czuła przemykającą między palcami magię, umiała się skoncentrować i zebrać jej odpowiednią ilość, aby drobne zaklęcia się udały, wciąż była przed nią długa droga. Spojrzenie Nessy wróciło jednak na ambitnego gryfona. - Nie jestem pewna, czy Shawn byłby zadowolony z tego określenia, aczkolwiek on jest znacznie bardziej uzdolnionym czarodziejem, niż ja. - odpowiedziała ze wzruszeniem ramion, stwierdzając tym samym, że z ich dwójki, to on był bardziej niebezpieczny. Przynajmniej w jej założeniach. Manekin był gotowy, a ruda schowała różdżkę, słuchając jednocześnie jego wywodu i udzielając mu wskazówek. Miał zaskakująco dobrą pamięć — dlaczego działała tylko przy zaklęciach? Nie skomentowała jednak na głos. - Nauka transmutacji mi również nie przeszkadza, ale do przekształceń złożonych — zwłaszcza w obrębie materiałów, jest długa droga. - wyjaśniła ze spokojem, również uśmiechając się subtelnie i krzyżując ręce na piersiach. Zawsze wierzyła, że te dwie dziedziny są ze sobą wyjątkowo splątane, przez co łączenie poszczególnych elementów mogło być bardzo korzystne. Śpieszył się, gubiła go pewność siebie — która u czarodziei przynosiła więcej pecha, niż zysków tak naprawdę. Magia w tej kwestii była niezwykle kapryśna ze swoimi reakcjami. Nie przerywała mu jednak, pozwalając mu na dalszą koncentrację. Nie zwróciła uwagi na pieszczotliwe zachowanie, przesuwając palcem po ustach w zamyśleniu. Jak niby miała mu powiedzieć, że powinien mieć więcej pokory, ale nie w sposób negatywny? To był kruchy grunt. - Spróbuj pomyśleć o tym w czystej głowie. Mam na myśli — skup się tylko na tym czarze i zapomnij o innych zasadach. Poczekaj.. -wstała, szukając wzrokiem książki, unosząc dłoń i korzystając z tak pierwszo-etapowego czaru przywołującego, poruszyła palcami, wbijając w nią uparte spojrzenie. Tomisko wylądowało w jej dłoniach, a ona na odpowiedniej stronie z rysunkami pomocniczymi otworzyła, kładąc przed nim. Stanęła obok, łapiąc go za rękę i poprawiając palce na drewnianym patyku, powolnie odrysowała właściwy kształt.- Widzisz? Za bardzo przyśpieszasz koniec i za mało wywijasz nadgarstek. Jest wiele podobnych ruchów zaklęciowych, przez co transmutator i Twoja własna magia ma mylny przekaz, czego od niej wymagasz. Inkantacja nie jest zła, wyszłoby Ci, gdybyś to połączył, ale do właściwego efektu i nad tym musisz chwilę popracować. Cofnęła dłonie, przyglądając mu się chwilę i bez cienia pretensji czy irytacji jego niepowodzeniami, wróciła na miejsce i usiadła na blacie ławki, opierając się również o nią rękoma. - Oczywiście, że tak. Przyszedłeś się czegoś tu nauczyć Percy.
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Dyrekcja jak to dyrekcja. Pewnie nawet nie miała o nich pojęcia, a nawet jeśli to co by się Hampson miałby przejmować tym, że asystentka po godzinach uczy dzieciaków czegoś więcej. Póki mu to nie przeszkadza w pielęgnowaniu bonsai to jest guczi, pełna samowolka. - Wypraszam sobie. Pan profesor Reed, jeśli łaska. – Odpowiedziałem jej z udawanym wyrzutem, nie minęło jednak kilka sekund, a już parsknąłem śmiechem, oczywiście tą wypowiedzią nawiązując do naszej korespondencji listowej. Manekin naprawdę się bardzo szykownie prezentował, fajnie byłoby mieć umiejętność takiego czarowania. Acz jak to już wspomniała Nessa, do takiego czegoś potrzeba wiele nauki, a aktualnie z transmutacji jestem totalną nogą. - Jeśli nie przekręcę się po drodze, to w przyszłości postaram się też podciągnąć się z transmutacji, może uda mi się przebrnąć przez tą długą drogę. Bo niezwykle interesuje mnie animagia, chętnie bym się tego nauczył kiedyś, jeśli będę wystarczająco… gotowy? – Zrobiłem taką małą dygresję odnośnie transmutacji, nie poświęcając jej jednak zbyt wiele naszego cennego czasu, a zająłem się ćwiczeniami. Pewność siebie była jedynie pozorna, zero było we mnie pewności, jedynie świadomość, że zaklęcia to póki co jedyna dziedzina, w której po iluś próbach udawało mi się w końcu coś zrobić. I magicznie mój mózg nie odchodził od tego, a wręcz motywował się do dalszych prób. Przy warzeniu eliksirów szybko tracę cierpliwość i rzucam temat, nie wracając do niego, z zaklęciami jednak było inaczej. Mimo większych umiejętności magicznych w zakresie zaklęć to wciąż nie uważałem się za jakiegoś wybitnego zaklęciarza, a raczej kogoś, kto po prostu robi tylko to, zalegając z wszystkim innym – każdy by tak mógł i nie było w tym jakiejś wysublimowanej filozofii. - Uu, bezróżdżkowa? Na lekcji widziałem, że profesorek Reed również to potrafi, wspólnie udzielacie sobie ehm, korepetycji? – Pytając o to oczywiście, że wchodziłem na BARDZO cienki grunt, nawet nie myśląc o tym za wiele, a po prostu rzucając to bardziej jako żart, nawet nie oczekiwałem odpowiedzi, skupiłem się zaś na jej wytłumaczeniu. Patrząc na odpowiednią stronę faktycznie zacząłem zauważać bardziej swój błąd. Nie przeszkadzała mi jej bliskość, powstrzymałem się też o kolejnym żarciku, mając w głowie, że teraz nie czas na to, już osiągnąłem limit i teraz pora na uczenie się. - Postaram się to powtórzyć. – Skinąłem głową i odsunąłem się nieco, jeszcze dopowiadając – pierwsze próby pewnie będą nieudane, ponieważ muszę sobie to wyrobić w łapie, tak tylko mówię na odchodne. I było tak, jak powiedziałem, ponieważ pierwsze trzy próby były w jakimś stopniu niepoprawne. Skupiając się na poprawianiu wcześniejszych błędów, popełniałem kolejne, w innych sektorach. Czy to teraz zbyt powolny ruch, czy jeszcze inaczej, zatrzymywanie się w połowie, gubiąc się w głowie. Faktycznie to nie było takie proste, rysowanie mózgu różdżką, zachowując przy tym pełną płynność i skuteczność nie należało do najprostszych kwestii. Dopiero za czwartą próbą udało mi się osiągnąć cel. Zarówno wymowa poszła mi tak, jak powinna, to i jeszcze ruch różdżką wreszcie mi wyszedł, choć już nawet za trzecim razem był już bliski ideału. Uśmiechnąłem się do Nessy, po czym jeszcze powtórzyłem parę razy poprawną już wersję ruchu różdżki i inkantacji, żeby weszło mi to bardziej w nawyk. Po nich, zwróciłem się przodem do dziewczyny, zastanawiając się co dalej.
4/6 czwarta (tam przeskoczyłem o jedną) próba k6: 4 trzecia próba k6 (ale fabularnie zaliczam jako czwarta, żeby było razem) k6x2: 9 Koncentracja: 99 @Nessa M. Lanceley
Dopóki nie uczyła ich czarnej magii, nie powinno być problemu. Nie łamali w niczym regulaminu, bo Nessa — jak to ona — zdążyła już dwa razy sprawdzić. Prowadzenie jednej samodzielnej lub łączonej lekcji w miesiącu to było zbyt mało, a podczas asystowania bezpośredniego, nie miała dużo zajęć. Nie umiała funkcjonować, jeśli nie była obłożona obowiązkami i grafik nie był zapełniony. Wywróciła oczyma z nutą rozbawienia na twarzy na słowa Gryfona. Nie lubił, gdy tak formalnie się do niego zwracano, podobnie, jak do niej. - To skomplikowany proces, wymagający lat nauki i opanowywania praw magicznych w praktyce oraz teorii, pomijając już kwestie talentu oraz siły magicznej, którą każdy z nas ma w pewien sposób określoną. Mam jednak nadzieję, że się nie "przekręcisz", dzięki czemu znajdziesz czas na wszystko, co Cię interesuje. Nie ze wszystkiego trzeba być najlepszym, aby sprawiało nam to przyjemność. Odpowiedziała ze spokojem w głosie, pozwalając sobie na przesunięcie pukli rudych włosów na plecy, przeczesując je palcami. Mówiła to z własnego doświadczenia, bo chociaż eliksiry czy uzdrawianie nie były jej najmocniejszą stroną, nauka ich sprawiała jej przyjemność. Sympatie do alchemii miała w sobie poniekąd zakorzenioną przez Trice, która od małego jej z tym pomagała. Zamrugała kilkakrotnie zaskoczona jego stwierdzeniem, wbijając w niego spojrzenie. Bezpośredniość gryfonów ciągle ją zaskakiwała. - Dopiero niedawno zaczęłam, wciąż dużo pracy przede mną.. Tak, pomaga mi z tym. Podobnie, jak Profesor Bergmann listownie oraz rozmawiałam już z Profesorem Voralbergiem. Całe szczęście, emocje nie były jej mocną stroną i szukanie potencjalnego zawstydzenia na jej twarzy było próżne, chociaż każdy, kto znał ją lepiej — poznałby je z pewnością. Skupiła się jednak na zaklęciu, starając się jak najlepiej wytłumaczyć chłopakowi, co mógł i co powinien poprawić. Słuchał., był skoncentrowany i stąd też podświadomie wiedziała, że prędzej czy później tego wieczora, opanuje ten czar. Zawsze podchodziła do nauki bezpośrednio — jak on do pytań. Nie widziała sensu w przekazywaniu wiedzy, jeśli nie mogła pokazać podstaw i chociażby ułożyć komuś palców na różdżce, jeśli z chwytem sobie nie radził. Nie postrzegała tego w żaden intymny, prywatny sposób. Taka po prostu była, nie mając problemu z nawiązywaniem kontaktów fizycznych z drugim człowiekiem. Tu też oczywiście istniały granice. - Nie oczekiwałam, że rzucisz to za pierwszym razem. Nie bez powodu zaklęcia wpływające na umysł są tak trudne w swojej prostocie. Pomyśl, jakie byłby niebezpieczne czasy, gdyby każdy operował tym, jak... Nie wiem, Accio. Wzruszyła ramionami, usadawiając się wygodnie i obserwując go, uśmiechnęła się delikatnie, zachęcająco. Chociaż czasem zerkała na tkwiący na nadgarstku zegarek, wciąż mieli trochę czasu. W najgorszym wypadku przesunie następne zajęcia i skończy później. - Dobrze. Szybko dostrzegasz miejsce, gdzie popełniasz błąd i starasz się go korygować, ale nie staraj się wszystkiego robić jednocześnie, bo się poplączesz w tym. Nie sądzę, żebyś był w stanie teraz manipulować wspomnieniami, więc skupmy się na podstawie. Cofnę czas, a Ty powtórz jeszcze kilka razy — dla praktyki. Chciałabym, żebyś zawsze się zgrywał ze wszystkimi czynnikami, bo jeśli nie przećwiczymy tego dość dobrze i kiedyś będziesz chciał — mam nadzieję w słusznym celu — tego użyć, może Ci nie wyjść, przez co wpadniesz w kłopoty. Jak widzisz, światło wciąż było blade. Stać Cię na więcej Percy. Zakończyła swój monolog, wyjmując różdżkę i nakierowując ją na manekin, przygotowała go do dalszych ćwiczeń. Musieli wykorzystać koncentrację, którą miał.
Kostki:
Koncentracja zostaje Ci 99. Rzuć kostką k100 na siłę zaklęcia — powyżej 80, osiągasz sukces. Kostka k6 świadczy o poprawności całego czaru, gdzie 1 - słabo i niepewnie, 6- perfekcyjnie. Za każde 15 zaklęć masz przerzut.
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Wzruszyłem ramionami na jej wywód, który oczywiście był prawdziwy, samemu po prostu nie miałem już nic do dodania. Cóż, pomysłami to potrafiłem odlecieć naprawdę wysoko, więc nic dziwnego, że na ten moment wszystko to wydaje się nierealne. Dopiero w przyszłości będzie się dało to określić w większym stopniu. Nie znałem jej oczywiście na tyle, żeby wyłapać jakiekolwiek głębsze uczucia na tej porcelanowej twarzyczce, ale szczerze mówiąc nawet się nie starałem czegokolwiek tam zobaczyć. - Nie znam żadnego Bergmanna, spoko, to znaczy to chyba nie jest najłatwiejsza kwestia. Tak mi się przynajmniej wydaje, mało kto ją posiada. – Wzruszyłem ramionami, ponieważ to był trzeci przypadek, kiedy na własne oczy widziałem jak ktoś używa tejże magii. Pierwszy raz u Voralberga, drugi u Reeda, a teraz tutaj. Ciekawy trójkącik. Miło było, że Nessa się tak przyłożyła do tych ćwiczeń, jednocześnie nieco się różniły od tych, które miałem zwykle z Felkiem. Nie wiedzieć czemu tutaj była widoczna zdecydowanie bardziej ta dzieląca nas różnica wieku, oboje zachowywaliśmy się jakby to była wręcz różnica pokoleniowa. - Cóż, już teraz to zaklęcie jest niebezpieczne zważywszy na to, że Ministerstwo ma cały wydział ludzi, którzy mogliby zmieniać czyjeś wspomnienia, wręcz osobowości. A więc mogliby zdobyć ludzi, którzy przesiąknięci byliby wartościami, które wyznawała partia. Ale to taka mała dygresja. – Wspomniałem o kwestii, o której już wiele razy myślałem, tym mocniej im bardziej zażarte były pojedynki między partiami w obecnym czasie. Wysłuchałem jej słuch, finalnie kiwając jej głową, że zrozumiałem o co chodzi i wyciągnąłem różdżkę. Jak wcześniej, będę potrzebować kilku prób, żeby móc się do końca przyzwyczaić i w końcu rzucić coś poprawnie, zaś gdy już to pójdzie, to łatwiej będzie mi już wchodzić w ten „poprawny” stan i w ciągu następnych prób powinienem mieć to już opanowane. Tak było przynajmniej zawsze, choć może na papierze brzmiało to zdecydowanie prościej – do opanowania Protego Maxima potrzebowałem dwudziestu sześciu prób, więc to nie jest tak, że przychodzi mi to z wielką łatwością. Na pewno kłębił się we mnie jakiś ukryty potencjał – jeszcze przed feriami nie potrafiłem wyczarować większości zaklęć, które były ponadpodstawowe. Teraz zaś uczyłem się tych, które umieli nieliczni w Hogwarcie. Pierwsze próby były nieudane, to znaczy samo wykonanie czaru było poprawne – dobrze wykonałem ruch różdżką i wymowę, problemem było to, że za mało magii przelałem do różdżki, czyniąc zaklęcie za słabym. Za drugim i trzecim razem również było tak, choć z każdym czułem powoli, że zaczynam się przyzwyczajać i rozumieć na czym to polega. Jak odpowiednio manipulować przewodnictwem magicznym, żeby użyć odpowiednią ilość magii. Odetchnąłem i w końcu czwarty raz był tym udanym. - Obliviate. – Niebieskie światło zabłysło leniwie, godząc głowę szklanego manekina. Uśmiechnąłem się do Nessy, czekając na kolejne wytyczne.
Był młody, wciąż miał czas na naukę i podejmowanie decyzji, ona zresztą też. Problem z Nessą był taki, że nie umiała dostrzegać siebie w tym samym miejscu po upływie lat, stąd nawet w przypadku kariery nauczycielskiej, w jej głowie tliła się niepewność. - Wykładał u nas transmutacje. -wyjaśniła wstępnie, bo faktycznie, Percyego mogło nie być w szkole, gdy Daniel organizował swoje słynne spotkania i zajęcia, które odbiegały zadaniami od tego, co znali z suchej nauki transmutacji. - Wymaga z pewnością czasu i mnóstwa pracy, podobno też charakteru i predyspozycji. Nie jestem jednak adekwatną osobą, aby to potwierdzić, wciąż raczkując w tej dziedzinie. Nie czuła się na miejscu. Wciąż daleko było jej umiejętnościami do czarodziejów, którzy ją w tym prowadzili. Skoro poświęcali sobie wzajemnie prywatny czas po zajęciach, należało wykorzystać go jak najlepiej. Nessa jednak nie zwróciła całkiem uwagi na różnicę wieku, widocznie nie mając w żadną stronę z tym żadnego problemu. To były tylko liczby, nie stanowiły o niczym. Zwłaszcza że sama nie tak dawno temu była na jego miejscu. Owszem, musiał się powstrzymywać, bo wciąż była poniekąd nauczycielką, ale plusem korepetycji była znacznie większa swoboda i możliwość przyłożenia się adekwatnie do potrzeb każdego ucznia. Podczas zajęć grupowych nie była w stanie zająć się każdym. - To prawda. Mam nadzieję, że nie są jednak tak bystrzy, jak Ty i na to nie wpadną. Brakowałoby jeszcze polityki zmieszanej z zaklęciem wpływającym na umysł w tym kraju.. -westchnęła z delikatnym wzruszeniem ramion, nie chcąc nawet brać pod uwagę tego scenariusza, chociaż faktycznie- mieli to na wyciągnięcie ręki. Wierzyła jednak, że nie przekroczą tej granicy zdrowego rozsądku. Już sama droga do władzy była zawiła i pełna intryg, o których społeczeństwo nawet nie wiedziało, brakowałoby tu jeszcze stronniczych amnezjoatorów tylko. Skutki byłby katastrofalne. W przeciwieństwie do tego, jak szły ich zajęcia. Miał talent i potencjał, co wpływało na szybkość wyników, a ona starała się pomóc mu dostrzec najlepsze metody. Nie był w stanie opanować tego szybko, jak zaklęcia prostego czy złożonego, ale fakt uzyskiwania efektów już na samym początku — widocznych — był imponujący. Skrzyżowała ręce na piersiach, nie chcąc mu przeszkadzać w skupieniu. Sama poruszała palcami, bawiąc się gromadzącą się tam magią i zauważając, jak jej ciało brało to w nawyk, co znaczyło tylko o kolejnym, małym sukcesie na drodze do celu. Przyjemne, ciepłe mrowienie rozchodziło się po palcach, gdy uwolniła magiczną energię, zamykając z jej pomocą otwarty, leżący na jednej z ławek podręcznik. I tak nie zamierzał już z niego korzystać. Poprawił wymowę oraz ruch niemalże natychmiast, kwestią pracy było wygenerowanie odpowiedniej ilości czaru do transmutatora, aby nadać mu kształt. Nie było jednak w Gryfonie irytacji przez porażkę czy marudzenia o skomplikowanej nauce, co bardzo szanowana. Obserwowała go uważnie, uśmiechając się jedynie, gdy perfekcyjnie Obliviate trafiło w manekin, a błękitne światło roznosiło się po jego szklanej głowie. - Doskonały czar, nie mam zastrzeżeń. Jak widzisz, musisz pilnować o odpowiedniej ilości składnika magicznego wędrującego do transmutatora, różdżki. Pamiętaj tylko, że jeśli przesadzisz — wybuch powstały akurat przy tym czarze, może mieć wpływ również na Twoją własną pamięć. Nie duży, ale możesz o czymś zapomnieć. Uważaj na to. Oczywiście jedno udane zaklęcie wiosny nie czyni, jeszcze raz. Wyjęła różdżkę tkwiącą w kieszeni od dłuższego czasu, oczyszczając ich szklanego ochotnika i znów pozostawiając jego głową pustą, gotową do zapełnienia się błękitem od udanego czaru. Niczego innego się po nim nie spodziewała.
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Skinąłem głową z miną mówiącą, że dalej nie bardzo wiem o kim mowa, ale niech będzie – przecież w szkole jestem dopiero sześć lat, a nauczyciele lubili zmieniać się jak skarpetki. - Wiele rzeczy wymaga tych cech. Wydaje mi się, że mając je, można być drugim Dumbledorem. – Rzuciłem swoim spostrzeżeniem, wzruszając przy tym ramionami. Takie gadanie kojarzyło mi się z tym, z czego się mój ojciec zawsze śmiał przeglądając LinkedIna czy czytając innych pseudo pracowniczych coachów. Że wystarczy wstawać wcześniej, robić dziesięć przysiadów przed każdym wyjściem do toalety i już osiągnie się sukces światowy i będzie się „kimś” na świecie. Tyle, że tutaj z tą różnicą, że pewnie faktycznie nabierając pewnej rutyny i ćwicząc cały czas, będąc zdeterminowanym, uda się osiągnąć ten cel. - Myślę, że wpadli na to już wcześniej, ale fakt, że nie są jedynym ministerstwem na świecie ich od tego odstrasza, taka MACUSA by ich pewnie rozgromiła. Chyba. – Odpowiedziałem, nie będąc jednak pewien swych słów – nie miałem pojęcia jak się rozkładały siły czarodziejów w USA, a w Wielkiej Brytanii, jak to wszystko wyglądało. Nie interesowało mnie to nigdy i sam fakt, że teraz stanąłem z tym pytaniem w myślach wcale tego nie zmieni. Szybko, po kilku próbach, udało mi się wyczarować Obliviate, które rozpromieniło się po całym szkle, które imitowało głowę i po chwili zanikło. Było to coś olśniewającego dla mnie, ponieważ nie myślałem, że zdołam to osiągnąć już dzisiejszego wieczora. A jednak każdym dniem zaskakiwałem nie tylko innych, ale samego siebie. Jeszcze dwa miesiące temu bym powiedział, że nie nadaję się do tej szkoły i bliżej mi harłaka, aniżeli czarodzieja, dzisiaj nie podtrzymywałem już takiego stanowiska. - A dziękuje, będę o tym pamiętać. Już się robi. – Skinąłem głową i ponownie stanąłem przed manekinem, oczyszczając umysł z niepotrzebnych emocji. Skupiłem się najpierw na oddechu, później na własnej różdżce, zaś finalnie na manekinie, kiedy wymawiałem zaklęcie: - Obliviate – wykonałem ruch różdżką i podobnie jak wcześniej, zaklęcie wykonane zostało niemalże perfekcyjnie. Nie miałem jeszcze tutaj możliwości samą manipulacją wspomnień, ponieważ bądź co bądź to był tylko manekin bez prawdziwych wspomnień, ale to wciąż był ogromny krok naprzód. Zrobiłem tak jeszcze z parę razy dla własnej praktyki, kiedy kończył się czas. Pożegnałem się z Nessą, która wyszła z klasy na swoje kolejne korki, ja zaś jeszcze ćwiczyłem na szkle zaklęcie, którego dopiero co się nauczyłem.
Od kiedy to był u niego taki popyt na nauczanie kolejnych zaklęć? Za cholerę nie wiedział, ale przecież nie odmówiłby pomocy nikomu, kto jej potrzebował. W szczególności pod względem zaklęć. Im dłużej żył na tym świecie (a miał zaledwie dwadzieścia jeden wiosen), tym bardziej zauważał, jak magia jest potrzebna do przetrwania. Gdyby nie znajomość wielu przydatnych zaklęć, już dawno by go tutaj nie było. Gryzłby piach pięć metrów pod ziemią, a tak to przynajmniej miał do czynienia tylko i wyłącznie ze stłuczonym lewym łokciem, który już nie dawał żadnych dokuczających symptomów, jak również pękniętą lewą łopatką. Równie dobrze mógłby sobie skręcić podczas upadku kark, gdyby nie pomyślał o tym, że rzucenie zaklęcia wchłaniającego inne zaklęcie jest, nie ujmując, wysoce przydatną umiejętnością. Poprawił zatem płachty własnej bluzy - nauczenie się Petrificus Totalus nie stanowiło żadnego problemu dla większości uczniów na lekcji u profesora Voralberga, w związku z czym Lowell stawiał w pozytywnym świetle dzisiejsze nauczanie na temat tego uroku. Oczywiście, jak żeby inaczej, powtórzył sobie najistotniejsze informacje. Nigdy nie był orłem z teorii, a zawsze jarała go głównie praktyka, dlatego też, do tego typu aktywności musiał podchodzić z rozwagą i rozsądkiem. PT często stosowany pozostawał jako zaklęcie podchodzące zarówno pod względem defensywnym, jak i ofensywnym. Opisane w odpowiedniej książce, niosło ze sobą brzemię odpowiedzialności, jako że powodowało zamrożenie i pełne porażenie ciała przeciwnika, uniemożliwiając wysyłanie sygnałów nerwowych w taki sposób, ażeby ten mógł się poruszać. Felinus jako tako nie miał okazji z niego w pełnej krasie korzystać - zawsze pozostawało gdzieś w cieniu innych bardziej użytecznych w jego mniemaniu zaklęć. Też, wiele potężniejszych, magicznych stworzeń zdawało się być na nie w jakiś sposób odporne, więc nie stanowiło koniec końców idealnej solucji na każdą możliwą bolączkę podczas pojedynku. Mimo to świadomość pewnej rzeczy przedzierała się subtelnie przez jego umysł, naznaczając pazurami wiele odkrytych schematów - chociażby fakt tego, iż podejmowanie się pojedynku, gdy można go uniknąć, pozostaje skrajną głupotą. Nie narażał się już aż tak, unikając potencjalnych problemów, co wynikało głównie z tego, z jakimi rzeczami miał wcześniej do czynienia. Gdyby jeszcze raz pojawił się chociażby na Nokturnie, widząc bezpośrednie zagrożenie, no cóż, podjąłby się od razu teleportacji na rzecz uszanowania własnych czterech liter. Czekał zatem, wertując informacje pod kopułą czaszki, na Drake'a, oparłszy się odpowiednio o ścianę, by tym samym rzucić parę niegroźnych zaklęć w ramach czystej rozgrzewki. Całe szczęście, że dostał od Schuestera fantom do ćwiczeń, w przeciwnym przypadku mogłoby być naprawdę ciężko.
To nie tak że sam nie był w stanie opanować tego zaklęcia, ale za to z całą pewnością można było stwierdzić że kiedy ma się kogoś do pomocy, nauka staje się dużo łatwiejsza. Głównie dlatego że sam przecież by nie wyłapał ewentualnych błędów w wymowie inkantacji zaklęcia, albo niepoprawnych ruchów różdżką. Gdyby ćwiczył sam, to mógłby je tylko utrwalić, co mogłoby się źle skończyć albo dla niego, albo dla osoby na którą miałby rzucić ten urok. Do dzisiejszej nauki zaklęcia pełnego porażenia ciała przygotował się głównie czytając podręczniki zawierające instrukcje dotyczące rzucenia zaklęcia i opisujące jego działanie. No i nawet porobił sobie z nich kilka notatek żeby móc łatwo utrwalić w pamięci informacje które starał się przyswoić. Petrificus Totalus było całkiem użytecznym czarem. Na dobrą sprawę jego użycie mogło zakończyć pojedynek czarodziei równie skutecznie co zaklęcie rozbrajające. Oczywiście prawdziwy pojedynek, a nie typowo szkolny gdzie liczyły się trafienia. No chyba że czyjeś protego odbiłoby jego czar z powrotem i nim oberwał. Wtedy mógłby mieć mały... problem. Zbliżając się do drzwi klasy powtórzył sobie w głowie jeszcze kilka razy wszystko co o tym zaklęciu przeczytał. A kiedy był już przed nimi, wszedł cicho do środka starając się myśleć pozytywnie o dzisiejszej lekcji. W końcu samemu udało mu się nauczyć zaklęcia patronusa i to jeszcze udało mu się przyzwać go w cielesnej formie. Po kilku niefortunnych porażkach, ale jednak! Z petrificusem powinien dać sobie radę. Uśmiechnął się do Lowella, który już był w środku sali.-Cześć Fel.- Spojrzenie przeniósł na kukłę, którą prawdopodobnie dziś zmaltretuje. Na szczęście zaklęcie pełnego porażenia ciała nie powinno jej wyrządzić żadnych większych szkód. Znaczy... Chyba nie powinien. A w razie czego reparo powinno, ma nadzieję, ją naprawić.-Więc... zabieramy się do roboty? Już sporo czytałem przed naszym spotkaniem, więc teorię mam mniej więcej wkutą.- Mimo to nie widział żadnych przeszkód w tym że mogą jej trochę powtórzyć. Zwłaszcza że Fel może pomóc mu spojrzeć na to zaklęcie z nieco innej, mniej ofensywnej strony.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Lowell spojrzał na niego, zastanawiając się, czy ten jest gotowy. Przyjście tutaj jednak jakoś wiązało się z koniecznością zaznaczenia potwierdzenia, zatem bez żadnych problemów przeszedł tym samym do wytłumaczenia tego, jak to wszystko wygląda z bardziej teoretycznej strony. Nawet jeżeli za czysto napisanymi rzeczami nie przepadał pod tym względem, nawet modyfikacja zaklęcia wymagała dowiedzenia się czegoś więcej na jego temat - między innymi historii powstania i przystosowania do wydobycia magii z sygnatury wraz z podbiciem w wyniku znajdującego się w środku różdżki rdzenia. - Mała powtórka z wiedzy, która mogła nie znajdować się w podręczniku, nie zaszkodzi. - powiedziawszy, spojrzał sobie na manekina do ćwiczeń, który tylko czekał na to, aż będzie torturowanym, biedniejszym manekinem. Po tym głębszy wdech pozwolił mu na pozbieranie własnych myśli, które nadal pozostawały zmieszane w wyniku ostatnich wydarzeń, jakie miały miejsce w jego życiu. Nie chciał o tym się rozwodzić wewnątrz własnych czterech ścian, więc nawet taka forma aktywności - nauczanie kolejnego Gryfona - zdawała się nieść ze sobą bliżej nieokreślony spokój. - Petrificus Totalus, pomimo nazwy, nie wiąże się z czarnomagiczną sztuką petryfikacji. Jest to białomagiczne zaklęcie ofensywne, które, jak zresztą wiesz, polega na zamrożeniu i pełnym porażeniu ciała przeciwnika. - najchętniej skrzywiłby się na to ostatnie, choć nie wydobył z siebie żadnego widocznego gestu; już miał dość tego, że nadal nie odzyskał tej perfekcyjnej sprawności w prawej kończynie po dostaniu wiązką prądu. - Stosowane jest zarówno jako czar defensywny i ofensywny. Ogólnie, nie ma żadnych większych ograniczeń. Nie działa tak samo jednocześnie na niektóre magiczne stworzenia o większej mocy niż zazwyczaj, więc nie stanowi idealnego rozwiązania w przypadku takiego zagrożenia. - owszem, coś tam mogło spowodować, ale nie na tyle, by dać w pełni możliwość ucieczki. - Zasadniczą różnicą między petryfikacją a innymi zaklęciami, które powodują utratę przytomności, jest to, że ofiara pozostaje w pełni świadoma. Słyszy i widzi, choć nie może się ruszyć. - musiał dodać, wykonując parę obrotów własną różdżką, ażeby w pełni wyczuć na nowo palce. Wkurzające; czasami zimno obejmowało tę dłoń bardziej, niż się tego spodziewał. Utrata czucia na polu walki nie byłaby czymś, co przechyliłaby szalę na jego stronę. - Ot, tyle z najważniejszych informacji. Coś miałeś z nim wcześniej do czynienia czy to jest twoja pierwsza próba zaznajomienia się? - zapytawszy, trudno było nie odpuścić okazji dowiedzenia się czegoś więcej na temat ucznia. Może ktoś rzucał w jego obecności taki czar i postanowił się go nauczyć? A może miał ku temu jakieś lepsze podwaliny? Mimo to nie nalegał; ton głosu zawsze wskazywał na możliwość uniknięcia odpowiedzi. - Ruch różdżką natomiast jest następujący. - pokazawszy, nie przekierował magii poprzez wyjątkowo słabą wolę w celu wydobycia czegokolwiek z magicznego kijka. Charakterystyczny, jakoby znajdowała się tak naprawdę kopnięta od lewej strony piątka na własnym, niepokalanym brzuchu. - Petrificus Totalus. Zaklęcie jest silne i bez odpowiedniego doświadczenia nie idzie go wystosować niewerbalnie. Należy kłaść nacisk przede wszystkim na pierwsze słowo, które jest bardziej skomplikowane w wymowie. Odpowiednie zmiękczenie samogłosek odgrywa kluczową rolę. - jeszcze parę razy zademonstrował, pokazując koniec końców działanie na manekinie. - Śmiało, wykonaj podobny ruch i wymowę. Jak znajdę jakieś błędy, to je poprawię. - zachęcił tym samym chłopaka do podjęcia się konkretnych kroków.
Mechanika:
Kostki proste i przyjemne: - Każde 10 pkt z Zaklęć i OPCM daje Ci jeden przerzut. - Musisz rzucić kostką k100 w celu uzyskania wyniku większego lub równego 85. Każda kostka mniejsza od tej liczby oznacza nieudaną próbę wymowy lub ruchu nadgarstkiem. - W pierwszym poście - rzuć dodatkowo kostką k6 na to, w czym Ci poszło bądź też i nie. Parzysta - wymowa. Nieparzysta - ruch nadgarstkiem. - Ten etap rozdziel śmiało na dwa posty, jako że została przedstawiona wiedza teoretyczna i można co nieco na ten temat jeszcze dopowiedzieć. Oznacza to, że próbujesz rzutu kostką k100 i k6 do momentu, dopóki nie uzyskasz wymaganego wyniku. - W drugim poście natomiast nie musisz dorzucać kości k6 - trenujesz to, co Ci nie wyszło w pierwszym poście. Próg zostaje zmniejszony i tym samym wynik większy lub równy 80 daje Ci pełen sukces.
Powtórki wiadomości były dosyć ważne. Zwłaszcza że przecież wszystkiego w podręczniku nie zamieszczają. Podobnie jak puchon Drake niezbyt przepadał za nudną teorią i wolał sprawdzać zaklęcia w praktyce trenując je. Zawsze dostarczało to nieco więcej emocji. Tak naprawdę to nie było porównania... Znał tylko parę osób które wolały kuć teorię niż zająć się praktyką. Chłonął każde słowo jakie Felinus wypowiadał na temat zaklęcia pełnego porażenia ciała. Starał się żeby nie umknęło mu żadne, nawet pojedyncze słowo dotyczące tego czaru. -Jakie są defensywne zastosowania tego uroku?- Jakby nie próbował na to spojrzeć, to praktycznie każde użycie tego zaklęcia kojarzyło mu się z ofensywą. No chyba że nawet defensywne zastosowania postrzegał jako ofensywne, co było naprawdę czymś bardzo prawdopodobnym. Różnice pomiędzy sparaliżowaniem kogoś a ogłuszeniem rozumiał i wyraźnie wskazywała ona na to że gdyby w przyszłości chciał kogoś unieszkodliwić bez ryzyka tego że ta osoba może go rozpoznać, to raczej zostanie przy tradycyjnej drętwocie w głowę albo inną część ciała. Chociaż w głowę ponoć działała z największą skutecznością. I stanowi przy okazji zagrożenie dla zdrowia.-Uczę się go dopiero teraz, chociaż kiedyś już o nim nieco czytałem.- I żałuje że nie zabrał się do nauki tego zaklęcia już wcześniej. Chociaż z drugiej strony nie jest pewien czy sam by sobie z nim poradził. Zwłaszcza jeśli podczas ćwiczeń trafiłby się rykoszetem i go spetryfikowało na niewiadomą ilość czasu. Skupił się nieco bardziej kiedy Lowel postanowił mu zademonstrować jak wygląda poprawne rzucenie tego zaklęcia. Kiedy Felinus zrobił Drake'owi nieco miejsca, chłopak wyjął swój magiczny patyczek i rzucił zaklęcie. A raczej spróbował.-Petrifikus Totaluss. - Końcówka jego różdżki leciutko się zaświeciła, poszła iskierka i nic... Nawet nie spostrzegł tego że spartolił wymowę. Spróbował ponownie po dwóch głębszych oddechach.-Petrificus Totalus!- Tym razem za bardzo zamachnął się nadgarstkiem przez co i tym razem zaklęcie spełzło na niczym. Dobra, dobra... Musi to zrobić na spokojnie, a na pewno się uda. Przypomniał sobie jeszcze raz demonstrację puchona i zabrał się do roboty.-Petrifikus Tottalus- No i znowu dupa. Bez chwili odpoczynku spróbował po raz kolejny.-Petryfikus Tottalus- Porażki go nie zniechęcały, ale na pewno nieco irytowały. Na szczęście jego gryfoński łeb był pełen cierpliwości. -Petryficus Totalus- Po tej inkantacji i odpowiednim ruchu różdżką, wydobyło się z niej światło, które uderzyło w kukłę. Gryfon odetchnął z ulgą.-Na majty Gryffindora... W końcu.- Mimo to że ten jeden raz się mu udało, to spartolił cztery poprzednie próby. Nie można było tego też uznać za pełen sukces. Dlatego też czekał aż Lowell tak jak dobry nauczyciel wytknie mu wszystkie błędy jakie Lilac popełnił do tej pory próbując sparaliżować kukłę. Ech... Przynajmniej się nie zrykoszetował, co byłoby całkiem... upokarzające.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Życie raz po raz mu pokazywało, że nie ma sensu brać pod uwagę wszystkich scenariuszy, bo i tak znajdzie się ten jeden, do którego nie będzie miał początkowo żadnej solucji. Teoria bywała przydatna, no ba - stanowiła podstawkę każdej nauki - niemniej jednak ta od zaklęć niespecjalnie go intrygowała. Owszem, czasami mógł znaleźć znaczące przy użyciu danego uroku ciekawostki, ale nadal, było to coś nikłego, wręcz prawie pozostawionego na śmierć naturalną. Praktyka była bardziej przydatna, ale też, wymagała odpowiedniego drygu. Bez niego i bez prawidłowo wyćwiczonych schematów, niemożliwe staje się prawidłowe rzucanie wystosowanych wcześniej poprzez usta i właściwy ruch nadgarstkiem poszczególnych zaklęć. Prawda okazywała mimo wszystko i wbrew wszystkiemu, że nawet treningi potrafią nie ujmować w swoim harmonogramie tego, co jest w rzeczywistości konieczne. Podczas prawdziwego, czarodziejskiego pojedynku, no cóż, warunki nie zawsze będą idealne. Wiatr zacznie dmuchać w oczy z zawrotną szybkością, posyłając niewielkie ilości pyłu, które mogą mieć znaczący wpływ na przebieg bitwy. Deszcz utrudni utrzymanie równowagi na śliskim gruncie. Mrok uniemożliwi prawidłową percepcję względem znalezienia nieprzyjaciela. - Ogólnie w podręcznikach nie ma przykładu, ale jest to jedyne zaklęcie, które pozwala na uniknięcie zadania potencjalnych obrażeń i unieruchomienie oponenta od razu. Inne obezwładniające na dłuższy okres czasu, no cóż, przyczyniają się do ich powstania. - spojrzawszy, obrócił jeszcze parę razy różdżką, bawiąc się nią w spokojny rytm i sposób. Czekoladowe tęczówki zza okularów zdawały się bacznie obserwować otoczenie, choć tak naprawdę wykazywały tylko i wyłącznie próbę zajęcia własnego umysłu czymś innym niż kartami przeszłości. - Przykładowo taki Incarcerous pozwala na to, by liny skrępowały przeciwnika, ale także zaczęły go dusić. Ogólnie Petrificus Totalus jest przydatnym zaklęciem, jeżeli chcesz coś rozegrać bez zadawania jakichkolwiek ran i bez jęków. - ot, urok posiadający w sobie możliwość łatwego wykonania akcji, o ile się tym Lilac interesował. Koniec końców nie znał Gryfona na tyle, by móc stwierdzić, czym on się konkretnie zajmuje, dlatego, palcami muskając ostrokrzew, z którego został wykonany magiczny kijek, wziął głębszy wdech. Na odpowiedź dotyczącą uczenia się dopiero teraz, Lowell kiwnął głową, skupiwszy się przede wszystkim na wytłumaczeniu tego, co było konieczne, ażeby chłopak zaczął rozumieć. Przyglądał się zatem, starając się znaleźć błędy, a tych było na początku dość dużo. Mimo to proces nauki pozostawał czymś naturalnym, o czym doskonale wiedział, a świadomość powoli przejmowała kontrolę nad umysłem. Ślepy i głuchy nie był; może nosił oprawki, ale bez nich również dawał sobie rady znakomicie, dlatego, spojrzawszy na starania ucznia, nie bez powodu zapisywał wszystko sobie pod kopułą czaszki, by wychwycić jak najwięcej błędów. Dopiero po próbach, jakie wystosował, które to starał się trochę pomagać poprzez ponowne pokazanie ruchu nadgarstkiem i wymowę, udało mu się spowodować porażenie ciała przeciwnika. Iskra przyczyniła się do takiego przebiegu rzeczy; on natomiast cofnął działanie prostym machnięciem różdżki, poprzez magię niewerbalną. - Gratulacje. - podniósł kącik ust do góry, choć na ostatni wystosowany tekst chciał prychnąć, przed czym jednak się powstrzymał. - Problem masz głównie z wymową. - wbrew pozorom nie brzmiał jak dres, który pytał, czy ten ma problem. Położywszy własne notatki na jednym ze stolików, gdzie znajdowały się zapiski na temat innego zaklęcia, w pełni skierował własną uwagę w stronę Gryfona. - Musisz się na niej skupić. Z czasem nabierzesz doświadczenia, a zaklęcie wystosujesz niewerbalnie, ale początkowo jest ona ważna. Petrificus Totalus. Bez zamienienia samogłoski "i" na spółgłoskę "y", bez przedłużania środka drugiego wyrazu, bez końcówki przypominającej syczenie węża. - powiedziawszy w stu procentach szczerze, klepanie po głowie i nabieranie starych nawyków nie pozostawało tym, co chcieli osiągnąć. A raz przyswojona rzecz była trudna do wyplenienia, z czego zdawał sobie sprawę bez najmniejszego wysiłku. - Z nadgarstkiem nie było aż takich problemów. Musisz pamiętać o zamachnięciu się z odpowiednią szybkością, ale też, nie może to być za szybki ruch. - pokazał raz jeszcze, ale nie wystosował żadnej iskierki z własnej różdżki; zaprezentowanie tego wszystkiego raz po raz koniecznie było w celu nauczenia go prawidłowego rzucania zaklęcia. Po tym postanowił rzucić zaklęcie w kierunku kukły. - Petrificus Totalus. - powiedziawszy, z odpowiednim gestem dłoni, której to czasami nie czuł temperatury, wystarczyło po tym spoglądać na to, jak manekin staje dęba. A następnie staje się z powrotem "żywy", po cofnięciu skutków uroku. - Spróbujmy jeszcze raz. Na spokojnie, głównie trzeba poprawić wymowę, choć nie zapominaj też o ruchu nadgarstkiem. - zaproponował, bo nie mieli niczego innego do zrobienia, a nauka tego - jakby nie było - wiązała się tym samym bezpośrednio z koniecznością zastosowania zasad dobrej praktyki.
Mechanika:
Zgodna z poprzednim postem, ale tym razem napisana raz jeszcze. Drake, rzuć kostką k100, by przekonać się, jak poszło Ci rzucanie zaklęcia i poprawienie wymowy.
Każde 10 pkt z Zaklęć i OPCM uprawnia Cię do jednego przerzutu.
1 - 79 - niestety, ponownie popełniasz jakiś błąd. Przedłużasz literkę bądź kompletnie ją omijasz. Jąkasz się, a może coś jeszcze innego? Wybierz wedle własnych preferencji, co Ci konkretnie nie wyszło. Musisz rzucić ponownie kostką.
80 - 100 - gratulacje, udało Ci się wystosować zaklęcie! Fantom ewidentnie stał się porażony, a teraz pozostaje nic innego, jak nauczyć się cofnięcia tego uroku.
Kostka Kiedy Felinus opisywał działanie zaklęcia pełnego porażenia ciała w sposób defensywny, do Drake'a doszło że poniekąd źle rozumiał pojęcie użycia ofensywnego i defensywnego. Wydawało mu się że nawet sparaliżowanie kogoś bez żadnej szkody było czymś ofensywnym. No, najwidoczniej się mylił. Petrificus Totalus było dobrą alternatywą dla zaklęcia Immobilus, kiedy chciało się kogoś unieruchomić bez krzywdzenia go. Tyle że Immobilus niestety tylko spowalniał i ofiara zaklęcia, jeśli była czarodziejem, mogła się łatwo z niego oswobodzić. Tak jak się spodziewał miał problem głównie z wymową inkantacji. Podczas jego samodzielnej nauki patronusa miał podobny kłopot, ale w końcu udało mu się jakoś go zwalczyć. Teraz też powinno mu się udać. Zwłaszcza że ma kogoś do pomocy. Lilac miał teraz dosyć pozytywne nastawienie. W końcu przecież z powodzeniem udało mu się rzucić ten czar dosłownie chwilę temu. Nie było więc to niemożliwe. Podczas następnej demonstracji Lowella, Drake obserwował go tak samo uważnie jak wcześniej. Tyle że tym razem starał się wyłapać jak dokładnie student akcentował słowa i to jak je wymawiał. Dzięki temu nie powinien już popełnić takich głupich błędów jak przedłużenie jednego ze słów zaklęcia. Kiedy przyszedł czas na jego kolejną próbę zmaltretowania kukły, wziął kilka głębszych oddechów i kilka razy powtórzył sobie pod nosem inkantację mniej więcej w ten sam sposób jaki zademonstrował mu Fel. Dopiero kiedy był już w miarę pewny że jej nie spartoli, uniósł różdżkę, wykonał gest, a następnie głośno i wyraźnie wypowiedział inkantację celując w manekina.-Petrificus Totalus!- Z różdżki błysnęło, a manekin stanął jak wryty. Gryfon uśmiechnął się, kiedy zobaczył rezultat. Jeśli zaś chodziło o przeciwzaklęcie, to chyba zwykłe Finite powinno na to coś zaradzić. W końcu nie była to czarnomagiczna petryfikacja, do której odczynienia byłby potrzebny wywar z mandragory. Zwłaszcza że widział jak Lowell zdejmuje czar z manekina niewerbalnym zaklęciem.- No... Chyba już to ogarniam- Ciekawe czy podczas pojedynku będzie w stanie rzucić je równie spokojnie i bez żadnej gafy. Zwłaszcza że nie będzie miał za wiele czasu na myślenie podczas wzajemnego ostrzeliwania się zaklęciami. Błąd podczas rzucania czaru może go wiele kosztować.-To co teraz?- Spodziewał się że to raczej nie koniec zajęć.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
W sumie, nie do końca. Petrificus Totalus pozostawało dość specyficzne w swoim zastosowaniu. Zresztą, niektóre rzeczy w podręcznikach były podawane dla zasady, bez konkretnego wytłumaczenia. Lowell właśnie tak sobie to tłumaczył - zaklęcie nie powodowało żadnych szkód u przeciwnika, odbierając mu jednocześnie zdolność poruszania się i rzucania zaklęć, oczywiście z zachowaniem świadomości. Inne zaklęcia, no cóż, mogły przyczynić się do rozlewu krwi. PT pozostawało zatem w jakiś sposób zaklęciem bezpiecznym, praktycznie bezawaryjnym, o ile nie trafi rykoszetem w osobę rzucającą. Umożliwiającym na zakończenie pojedynku, zanim cokolwiek zdoła się wydarzyć. Czasami pozostawało niedoceniane na rzecz bardziej efektywnych mordobijek, ale student niespecjalnie teraz do nich lgnął, dlatego na pewno - gdyby znalazł się w jakimś niebezpieczeństwie - prędzej skorzystałby z możliwości pacyfikacji nieprzyjaciela za pierwszym razem lub bezpośredniej obrony. Wiele błędów polegało właśnie na wymowie w większości przypadków. O ile ruch nadgarstkiem wchodził naturalnie i zdawał się nie mieć żadnych problemów, o tyle człowiek zawsze miał problem z wymową. Inne pochodzenie, inny akcent, łacińska sentencja, różnice kulturowe. Tak wiele wpływało na czynniki, które gwarantowały prawidłowe użycie czaru. Felinus pozostawał tego świadomym, dlatego postanowił dopomóc - zademonstrować jeszcze raz i dać parę cennych wskazówek na powtórzenie działania Petrificus Totalus. I, jak się okazało - wszystko poszło perfekcyjnie. Wiązka światła trafiła w prywatnego manekina do ćwiczeń, udowadniając, że Drake potrafi słuchać i nie ma najmniejszych problemów z nauką. Lowell spojrzał zatem, jak fantom pozostawał w całkowitym bezruchu; sparaliżowany i bezbronny, pozostawiony jedynie dobrej woli jego posiadacza. Ciche westchnięcie wydobyło się spomiędzy jego ust, kiedy to odczarował go z powrotem, tym razem werbalnie. - Finite. - odpowiedni ruch różdżką i doświadczenie przyczyniły się do przywrócenia normalności kukły, która to zaczęła oddychać normalnie, pełną piersią, jako że imitowała ludzki organizm. Ten magiczny przedmiot, który otrzymał w ramach paczek świątecznych, zdawał się być jednym ze strzałów w dziesiątkę. W szczególności, iż wychowanek Hufflepuffu wiedział, ile takie cacko potrafi kosztować. - Teraz poćwiczymy zdjęcie uroku. - jeszcze raz rzucił Petrificus Totalus w stronę manekina prostym gestem dłoni, w której to dzierżył drewniany patyczek z rdzeniem z serca buchorożca; kukła ponownie została sparaliżowana, mogąc tylko i wyłącznie poruszać oczami. - Zdolność zdjęcia uroku jest predefiniowana poprzez zdolność jego rzucenia. Mówiąc wprost - jeżeli nie potrafisz rzucić danego zaklęcia, na przykład Incarcerous, to nie będziesz w stanie go cofnąć. - to wszystko wynikało z konieczności posiadania wiedzy na temat tego, jak działa dane zaklęcie. Skierowanie "odwrotnego" działania, czyli jakoby remedium, było przez to ściśle trzymane w szponach. Felinus przewrócił parę razy różdżkę w dłoni, unosząc mimowolnie jeden z kącików ust ostrożnie do góry. - Jak doskonale wiesz, Finite wymaga odpowiedniego skupienia, czasami nawet większego od rzucenia danego uroku. Postaraj się cofnąć czar, który nałożyłem na fantom. - kiwnąwszy głową, pozwolił na to, by Lilac zaczął działać. Co z tego, że zdoła się nauczyć działania danego zaklęcia, jak nie będzie w stanie go cofnąć? No właśnie. Trenować należało wszystko, w tym lekarstwo na potencjalny błąd ludzki.
Kostki:
Podobnie jak do poprzednich postów. Drake, rzuć kostką k100, by przekonać się, jak poszło Ci rzucanie cofnięcia uroku (Finite). W przypadku błędu ustal dowolny scenariusz - albo złą wymowę, albo zły ruch różdżką, albo nieprawidłowe skupienie. Rzucasz do momentu, dopóki nie osiągniesz wymaganego pułapu wynikowego. Do tego, na jeden post możesz wykonać maksymalnie 5 prób.
Każde 10 pkt z Zaklęć i OPCM uprawnia Cię do jednego przerzutu.
1 - 79 - popełniasz dowolny, wybrany przez siebie błąd. Może źle się zamachnąłeś? Pomyślałeś o czymś kompletnie innym? Wiązka światła albo nie wychodzi, albo jest nikła i zdaje się nie powodować tego, czego oczekiwałeś. Rzuć ponownie kostką k100.
80 - 100 - odpowiednie skupienie, prawidłowa koncentracja, perfekcyjne zamachnięcie. Rzucasz zaklęcie bezbłędnie, w związku z czym możesz być z siebie dumny. Manekin powrócił do "życia" - gratulacje!
Wytłumaczenie puchona odnoście użycia Finite miało całkiem sporo sensu. W końcu nie każde zaklęcie zdejmowało się nim z taką samą łatwością. Na niektóre nawet nie do końca działało albo było dosyć ciężkie do rzucenia. Dlatego niektórym zaklęciom odpowiadały konkretne przeciwzaklęcia. Na przykład Liberacorpus kończyło efekt zaklęcia Levicorpus. -Na Incarcerous użyłbym Diffindo.- Cofnąć zaklęcia by nim nie cofnął, ale rozciął liny już tak. W końcu to zaklęcie służyło właśnie rozcinaniu. Często też było korzystane przez krawców, którzy nie chcieli albo nie mogli używać zaczarowanych nożyc. Niby można było jeszcze użyć Embracio, ale rozcięcie więzów wydawało się nieco lepszym rozwiązaniem niż poluzowanie ich. Ogólnie pomysł nauki zdejmowania zaklęcia był całkiem niezły. Jeśli ktoś z jego znajomych oberwie z zaklęcia totalnego porażenia, będzie w stanie pomóc. Zwłaszcza że nie było chyba innego sposobu na zdjęcie tego czaru. Na jego różdżkę faza księżyca miała pewien wpływ. Im dalej od pełni, tym mniej mocy miała, a z drugiej strony im bliżej tym miała jej więcej. W sumie nic dziwnego skoro jej rdzeniem jest szpon mantykory. Przekładało się to na to że czasem musiał się dużo bardziej skupić by zdjąć zaklęcie o takiej sile.-Finite- Niby zaklęcie rzucił, ale nie przyniosło ono żadnego efektu. Spróbował jeszcze parę razy z czego przy jednym nieco krzywo wykonał gest i zaklęcie spełzło na niczym. Nie udało mu się ściągnąć zaklęcia z kukły. Mimo to nieco się zmęczył. Prawdopodobnie nie skupił się dostatecznie mocno, by przeciwzaklęcie zadziałało. -Zdjęcie Petrificusa jest serio trudniejsze niż jego rzucenie... - Niby mógł narzekać, ale to raczej nic by mu nie dało poza dodatkowym stresem. Może po prostu będzie się musiał skupić jeszcze bardziej? Mózg raczej mu się nie przepali, bo raczej nie było to możliwe od czegoś takiego. A przynajmniej tak mu się zdawało. Czuł się tym nieco zmęczony, ale był raczej na to gotowy. Jeśli trening męczył, to zazwyczaj był efektywny. Ta zasada sprawdzała się przynajmniej jeśli chodziło o wysiłek fizyczny. W tym wypadku nie powinno chyba być inaczej.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Raz po raz - nauka szła dalej, wpisana w monotoniczny schemat, z którym Felinus był zaznajomiony. Ot, przedstawienie zaklęcia, demonstracja ruchu nadgarstkiem i prawidłowej wymowy, następnie ćwiczenie tego, by wydobyło z potencjału czarodzieja idealną wiązkę światła o specyficznych właściwościach. Rozmowa pozwalała dostrzec tym samym inne możliwości, które również były prawidłowe, ale niosły ze sobą tak naprawdę ryzyko. Może nie do końca widoczne, aczkolwiek możliwe. Oczywiście istniały inne metody cofnięcia zaklęć, jak chociażby wspomniane przez Drake'a Diffindo. Ale czy to było coś bezpiecznego? No właśnie. Lowell podniósł tęczówki barwy czekoladowej, wszak ciepłe światło padało na nie spokojnie i bez cienia agresji; już raz miał do czynienia z leczeniem obrażeń po teoretycznie prostym i przyjemnym zaklęciu, które służy do rozcinania tkanin czy materiałów. Niemniej jednak nie tylko do tego, wszak skóra również stanowiła obiekt, który może zostać z łatwością przecięty. Zdając sobie z tego sprawę, wystosowanie prawidłowe wymienionego przez chłopaka czaru mogło być tak naprawdę twardym orzechem do zgryzienia, w szczególności z odległości. - Z bliska - jak najbardziej, jest to dobry wybór. Z daleka jednak musisz mieć się na baczności, by przypadkiem nie pociachać towarzysza. - to była ta zasadnicza różnica. Celność spadała wraz ze zwiększeniem dystansu, czego doskonale był świadom. Wystosowanie precyzyjnie jednego uroku mogło graniczyć z cudem, bo głównie wszystko zależało w tej kwestii od posiadanego doświadczenia względem celności i skierowania odpowiednio ruchu nadgarstkiem w daną stronę. Każde zaklęcie niesie ze sobą tak naprawdę spore ryzyko; jeżeli natomiast istnieje możliwość wyswobodzenia się w najbezpieczniejszy sposób, Felinus nie zamierzał ryzykować, choć czasami było to rzeczywiście konieczne. Nie teraz, gdy jakoś starał się poprawić pod względem własnego zachowania. Obserwował zatem, jak Lilac stara się rzucić przeciwzaklęcie, ażeby przywrócić manekina do normalnego stanu, pozbawionego wszechobecnego paraliżu. Mimo odpowiednich słów i prawidłowego ruchu nadgarstkiem, wcale nie było to takie proste, czego pozostawał świadom. Zresztą, pierwsze próby spełzły na niczym, jakoby brak koncentracji bądź skupienia zdawał się przedzierać w jakiś sposób poprzez działanie drewnianego patyczka. Manekin ani drgnął - nadal patrzył tymi tęczówkami w sufit, nie mogąc ruszyć żadną z własnych kończyn. - Ruch nadgarstkiem masz dobry, wymowę także, ale nic z tego obecnie nie wychodzi. Taka specyficzna właściwość zaklęć. Postaraj się skupić przede wszystkim na uzyskaniu odwrotnego efektu. - powiedziawszy, samemu przerzucił różdżkę z prawej ręki do lewej, choć nie zamierzał z niej korzystać. To nie ta była magiczna, a sama próba wystosowania zaklęcia patronusa zdawała się być niemożliwą do osiągnięcia, kiedy to nauczał w tym samym pomieszczeniu Percivala. Każda nauka wymagała wysiłku, o czym to doskonale wiedział. Samo Protego Maxima ze strony gryfońskiego uczniaka o charakterystycznej aparycji wymagała od niego ponad dwudziestu prób z licznymi przerwami. Obserwował zatem kolejne poczynania ucznia, by zauważyć potencjalne błędy lub zmiany. Rzucanie Petrificus Totalus jest fajne, ale wymaga też znajomości przeciwzaklęcia, chyba że ktoś lubi prosić o pomoc w zdjęciu niefortunnie użytego uroku.
- Z daleka użyłbym raczej Embracio, ale nie wiem czy rozluźnienie więzów byłoby równie dobre co przecięcie albo zniknięcie więzów. Ewentualnie Evanesco gdybym potrafił je poprawnie rzucić.- Rzucił jeszcze odnoście cofania efektów Incarcerous. Osobiście nigdy nie oberwał z zaklęcia rozcinającego i wolałby tego nie doświadczyć. Zwłaszcza że jeśli niecelne Diffindo trafi w oko... To będzie nieprzyjemnie. Jeśli taką osobą nie zająłby się jakiś wykwalifikowany magomedyk, to prawdopodobnie miałaby wielkie kłopoty z widzeniem na to oko. O ile całkowicie nie straciłby wzroku. Następne rady jakie Falinus mu podał, Drake wziął sobie do serca. Po tych krótkich paru minutach przerwy chłopak ponownie zabrał się za zdejmowanie uroku z manekina.-Finite.- Zaklęcie początkowo wydawało się działać, a manekin odmarzać. Jednak po chwili światełko na końcu różdżki zgasło i kukła ponownie sztywniała. Podczas kolejnej próby stało się dokładnie to samo. Mimo wszystko zdawało się że był coraz bliżej poprawnego zdjęcia zaklęcia, prawda? Ponowne rzucenie przeciwzaklęcia tak samo jak wcześniej niezaskutkowało. Za czwartym razem nie stało się kompletnie nic. Nie pojawiło się nawet najmniejsze światełko na końcu czarodziejskiego patyczka. Odetchnął porządnie i spróbował zdjąć petrificusa po raz kolejny i na szczęście ostatni. - Finite!- Koniec różdżki Lilaca znacznie się zaświecił, a manekin wrócił do swojego pierwotnego, nie sparaliżowanego stanu. Kiedy gryfon w końcu osiągnął sukces, przycupnął gdzieś sobie żeby odpocząć, przy okazji zapominając o tym że wiele mebli było tu zakurzonych.-No... Jakoś mi się udało.- Jak dobrze że te manekiny nie mogły mówić. Bo gdyby mogły, to coś czuł że by się od takiego nieźle nasłuchał. Chociaż... Grubej Damy i tak by nie przebił. W sumie to chyba nikt w zamku nie byłby w stanie. Popatrzył chwilę na Lowella po to, by następnie się odezwać. -Zrobić coś jeszcze?- Równie dobrze mógł cały ten proces powtórzyć jeszcze ze dwa razy. Mieli wolne, było dosyć wcześnie, więc czasu mieli w bród. A przynajmniej Drake miał. Nie wiedział jak sytuacja czasowa wyglądała u Felinusa.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Spojrzawszy na Drake'a, przeanalizował jego następne metody. Wbrew pozorom takie rozmowy umożliwiały na zdobycie dodatkowego doświadczenia, czego doskonale był świadom. Nie ma nic lepszego od wspólnego znajdowania rozwiązań danego problemu, a samo korzystanie ze wcześniej wiedzy zdawało się mieć zbawienne skutki. Zastanawianie się nad postępowaniem w danej sytuacji jest przydatne, ale to właśnie wymiana zdań pozwala na wydobycie z tego całego przedsięwzięcia pełnego, widocznego wówczas potencjału. Pozwala rozświetlić potencjalne ciemne zaułki, przedostając swobodnie promienie światła, ażeby te stały się w pewien sposób przewodnikiem po świecie, który wbrew pozorom wcale nie jest tak bezpieczny, jak może się to wydawać. Owszem, wiele zależy od tego, w jakim towarzystwie człowiek się obraca, ale też, czasami wystarczy przyciągać do siebie nieszczęścia. Takim przypadkiem był akurat Lowell, który obecnie starał się porzucić stare nawyki na rzecz spokojnego życia, aczkolwiek samemu nie wiedział, jak to się koniec końców zakończy. - Na pewno pozwoliłoby na uniknięcie obrażeń od zaklęcia. Poza tym, rozluźnione więzy to też jest częściowy sukces. Czarodziej może się wówczas prędzej czy później wyswobodzić. - odpowiedziawszy, wizja posiadania przeciętego na pół oka nie pozostawała zbyt przyjemna, czego nie zamierzał w żaden sposób negować. Nie posiadał takich uprawnień; mógł udawać, że w sumie to nic takiego, ale oczy wbrew pozorom są bardzo rozbudowaną częścią ciała, która nadal często pozostaje trudna do naprawienia. Mimo magicznej medycyny, nadal wielu ślepych nie posiadało możliwości korzystania z uroków życia w pełni. Skazani na wieczne ciemności, ich życie było trudniejsze, ale zmysły pozostawały wyostrzone w innych miejscach, dlatego też, takie osoby charakteryzują się znacznie większą dokładnością pod względem dotyku opuszkami palców lub zdolnościami słuchowymi. Obserwował zatem, jak wychodzą kolejne próby uczniowi Gryffindoru. Początkowa próba zdawała się być dobra, ale została cofnięta wraz z czasem, w związku z czym student spojrzał dokładniej na ruch różdżką ze strony Lilaca. Felinus nawet nie zauważył, jak chęć zarobkowa przy jakiejkolwiek aktywności spadła do zera i zamiast tego starał się w pełni nauczać innych za koszt... no właśnie, czego? W sumie to niczego, jakby nie było. Sam fakt możliwości doprowadzania innych do owoców własnej pracy zdawał się być zadowalającą opcją. Na razie nie sprzedawał prac domowych i nic się nie zapowiadało, ażeby było inaczej. Zależało mu na ukończeniu edukacji w Hogwarcie, dlatego żył spokojnie, nie angażując się w żadne aktywności z pogranicza prawa. Kiedy kolejna próba się udała, a manekin został przywrócony do życia, Lowell podniósł kąciki ust do góry w mniej ostrożniejszym ruchu, niż to robił zazwyczaj. Rzeczywiście, rzucenie przeciwzaklęcia wiązało się z koniecznością większego skupienia, ale żadne inne zaklęcie nie potrafiło tak naprawdę cofnąć skutków Petrificus Totalus. Puchon przykucnął zatem przy fantomie, sprawdzając jego stan, ażeby potencjalnie uleczyć inne obrażenia, które mogły powstać przy użytkowaniu. - Kwestia wyćwiczenia. Z czasem powinno ci pójść znacznie lepiej. - odpowiedziawszy, kiedy to kukła pozostawała w idealnym stanie, odkurzył meble dookoła za pomocą zaklęć gospodarczych, wszak przebywanie w pomieszczeniu, które to zdawało się nie być sprzątane od dawien dawna, nie niosło ze sobą żadnych korzyści. Lowell zwrócił spojrzenie tęczówek barwy brązowej w stronę ucznia, słysząc jego pytanie. Odsunął się jeszcze raz od magicznej zabawki uzyskanej w ramach paczki, by odpowiedzieć na jego pytanie, strzepując tym samym z własnej koszuli potencjalny kurz. - Ostatni trening - rzuć jeszcze raz Petrificus Totalus i przeciwzaklęcie. Potem jesteś wolny. - kiwnąwszy głową, po tym krótkim odpoczynku pozwolił Drake'owi na ponowną, ostatnią próbę.
Mechanika:
Drake, rzuć 2k6, by przekonać się, jak poszły Ci próby. Pierwsza kostka k6 odpowiada za rzucenie PT, druga - za Finite.
Każde 10 pkt z Zaklęć i ONMS pozwala Ci na jeden przerzut.
k6:
1 - no masz trochę pecha, bo zaklęcie Ci kompletnie nie chce wyjść, ale na szczęście trzecia próba przynosi wymagany skutek. Nie jest to coś, z czego powinieneś być specjalnie dumny, ale doskonale wiesz, że to jest tylko i wyłącznie kwestia wyćwiczenia.
2, 3 - ot, rzucasz zaklęcie, początkowo działa ono słabo, ale potem je poprawiasz. I - jak żeby inaczej - poszło Ci w porządku. Pomijając tę pierwszą wpadkę, oczywiście.
4, 5, 6 - idzie Ci znakomicie - wystosowujesz bez większych przeszkód poszczególne zaklęcie, nie mając z nim żadnych większych problemów. Możesz być z siebie ewidentnie dumny!
Takie rozmowy mogły być nie tylko pożyteczne, ale i nawet przyjemne. W końcu takie wymienianie się wiedzą mogło przynieść korzyści, które mogłyby któremuś z nich w przyszłości się przydać. I pomyśleć że ich rozmowa na ten temat zaczęła się od przykładu, który Felinus podał. Prawdopodobnie gdyby się na ten temat rozgadali i dołożyliby do tego jeszcze inne zaklęcia, to mogliby na rozmowie spędzić cały dzień. I było to całkiem bardzo prawdopodobne gdyby się nad tym zastanowić. Ostatecznie okazało się że jednak ma ponownie rzucić zaklęcie pełnego porażenia ciała na kukłę, jak i po raz kolejny je z niej zdjąć. Spoko. Może i wcześniej musiał rzucać je po parę razy żeby w końcu wyszły, ale już mniej więcej wiedział jak się za to zabrać, więc nie powinien mieć aż tylu kłopotów co za pierwszym razem. Skupić się, nie pomylić w wymowie przy rzuceniu zaklęcia, a skupić jak cholera przy jego zdejmowaniu. Wstał więc, rozprostował kości i pewnie chwytając różdżkę, wycelował w manekina. Lowell przed wydaniem mu polecenia sprawdził czy z manekinem było wszystko w porządku, więc nie musiał się martwić że po rzuceniu zaklęcia i jego zdjęciu nagle się nie rozleci. Chociaż... W razie czego zawsze można było użyć reparo. Dosyć prostego zaklęcia, które w wielu przypadkach było nieocenioną pomocą. Westchnął lekko i rzucił zaklęcie.-Petrificus Totalus.- Wiązka światła pomknęła w manekina zmuszając go do zesztywnienia. Był zadowolony z tego że zaklęcie wyszło tym razem za pierwszym razem. Może podczas pojedynku również uda mu się rzucić je bez żadnej pomyłki. Za raz po tym zabrał się za cofanie skutków zaklęcia.-Finite.- Koniec różdżki rozbłysnął, a kukła wróciła po raz kolejny do swojego nie sparaliżowanego stanu. Tak... Z tego też był całkiem zadowolony. Można więc powiedzieć że dzisiejsze ćwiczenia mógł uznać za pełen sukces. Spojrzał jeszcze na Falinusa, zanim zaczął przymierzać się do opuszczenia sali.-Dziękuję za pomoc Fel. Może kiedyś jakoś będę mógł Ci się odwdzięczyć. Miłego dnia.- Następnie ruszył do wyjścia z sali.
//ztx2
Liam G. Walker
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : pieprzyk na lewej kości policzkowej, dość krzaczaste brwi, włosy w wiecznym nieładzie
List od ojca wywołał w nim jednocześnie zaskoczenie, jak i złość. Bo czego ten oczekiwał? Wspólny obiad? Na samą myśl spomiędzy warg Gryfona wydobywało się ironicznie prychnięcie, wszakże George nigdy nie przykładał dużej wagi do tego typu rodzinnych rytuałów. Podświadomie wiedział, że powinien chociaż spróbować podejść do propozycji rodziciela - bo ten ewidentnie jako pierwszy wyciągał do niego dłoń - inaczej, jednak nie potrafił poradzić sobie z narastającą w nim złością. Uderzając rytmicznie stopami o nierówną nawierzchnię, biegł tuż przy skraju Zakazanego Lasu, próbując wyzbyć się negatywnych emocji, które wraz z krwią dotarły już do każdej tkanki ciała; spinały mięśnie, twarz wykrzykiwały w grymasie, a usta zaciskały w cienką linię. Pogrążony w odmętach własnych myśli, zupełnie stracił poczucie czasu, dlatego kiedy przemoczony dotarł do zamku, z przerażeniem odkrył w jakim położeniu znajdują się wskazówki wielkiego zegara. - Kurwa - warknął pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, że nie ważne co by zrobił i tak będzie spóźniony na umówione korepetycje. Do których podchodził z pewną dozą ostrożności. Nigdy nie uważał się za głupka, jednak podczas ostatnich zajęć profesor jasno dał mu do zrozumienia, że opracowywane zaklęcie nie wychodzi mu zbyt dobrze i powinien się odrobinę doszkolić. Oczywiście Liam nie byłby sobą gdyby zignorował uwagę nauczyciela, dlatego tuż po lekcji uderzył do Stefki z prośbą o pomoc, bo okazało się, że to właśnie jej zaklęcie wychodziło najlepiej. Nie dało się ukryć, iż przyjął to z ulgą. Może nie była mu zbyt bliska, ale to zawszę znajoma twarz, a w ich obecności Gryfon czuł się odrobinę pewniej. Tylko, że nawalił. Pospiesznie przemknął między salami, odnajdując właściwą, w której rudowłosa zapewne już czekała. Przekraczając próg pomieszczenia, przełożył przez głowę koszulkę, bo tej nie zdążył nawet założyć, próbując zmieścić się w studenckich piętnastu minutach, po upływie których Puchonka mogła sobie po prostu pójść. - Przepraszam, że się spóźniłem, ale straciłem poczucie czasu - rzucił na powitanie, zupełnie ignorując fakt, że przez chwilę stała przed nią w połowie nagi.
Kiedy Liam poprosił ją o pomoc w nauce, jak zwykle nie była w stanie odmówić. Rzadko kiedy zdarzało się, żeby to robiła. Asertywność nie była jej mocną stroną, a zwłaszcza gdy w grę wchodziła pomoc drugiej osobie i miała ku temu możliwości, nie było opcji aby się nie zgodziła. Dlatego tego dnia, mimo, że jej klątwa była aktywna od samego rana, stawiła się w pokoju, w którym się umówili, aby czekając na chłopaka przejrzeć jeszcze podręcznik i poćwiczyć proste zaklęcia niewerbalne z zakresu tych transmutacyjnych. Nie była w stanie czarować, wypowiadając inkantacje, kiedy jej klątwa działała. Już próbowała na lekcji z Whitelightrem i skończyło się to tragicznie. Dlatego tym razem od razu postanowiła odpuścić sobie formułki. Wystarczy, że nauczy chłopaka "na sucho" wymowy zaklęć, a gest różdżką pokaże mu stosując magię niewerbalną. Kiedy drzwi pomieszczenia się otwarły, a do środka wszedł lekko zdyszany półnagi (!) Gryfon, zastygła, zszokowana tym widokiem, z różdżką w dłoni, skierowaną w niewielki świecznik, który przed momentem powiększyła i miała zamiar odwrócić czar. Jednak przybycie chłopaka zdecydowanie wybiło ją z pantałyku, a na jej policzkach niemal od razu pojawiły się lekkie różowe plamy. Z lekkim opóźnieniem, odwróciła jednak wzrok speszona, po czym przypomniała sobie aby sięgnąć po pergamin i napisać na nim coś, a potem pokazać mu kartkę.
Nic się nie stało. Wybacz, klątwa nie pozwala mi mówić. Ale jakoś sobie poradzimy, mam nadzieję. Siadaj, zaczniemy od czegoś prostego.
Jeśli usiadł obok niej, przy niewielkiej ławce, podsunęła mu powiększony świecznik, posyłając mu delikatny uśmiech i znowu wskazując na tekst, który naskrobała na kartce.
Zaklęcie Engorgio. Kładziemy akcent na środkową sylabę i wykonujemy krótki i płynny ruch nadgarstkiem. Spójrz.
Uniosła różdżkę, nadal milcząc i próbując skupić się dostatecznie na zaklęciu, które przed jego przyjściem ćwiczyła, by zastosować bez wypowiadania jego formuły na głos. Po chwili przedmiot na ich oczach powiększył się nieznacznie, a ona przeniosła wzrok na Liama, aby skinąć głową w stronę świecznika i tym samym dać mu do zrozumienia, aby sam spróbował, stosując jej wskazówki. Chciała zobaczyć jak radzi sobie z prostym czarem, aby potem móc przejść do trudniejszych rzeczy.
Kostki:
Rzuć kostką k100 Następnie dodaj swoje punkty z transmutacji. -Wynik poniżej 50 - zaklęcie nie przyniosło rezultatu. -Wynik powyżej 50 - dorzuć k6: jeśli wypadnie 1 lub 5 - udaje Ci się powiększyć przedmiot, jeśli 3 lub 6 - świecznik zaczyna się niekontrolowanie powiększać i nie potrafisz tego zatrzymać, zaś jeśli masz 2 lub 4 - świecznik pęka na pół i nadaje się do naprawy.
Liam G. Walker
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : pieprzyk na lewej kości policzkowej, dość krzaczaste brwi, włosy w wiecznym nieładzie
Speszenie Stefki udzieliło się również chłopakowi, chociaż kolor liamowych policzków nie zmienił się - te nabrały nieco żywszego odcienia podczas morderczego biegu, który i tak nie uchronił go przed spóźnieniem. Nie miał zamiaru obnażać się w taki sposób przed dziewczyną, zwyczajnie nie pomyślał, czego dopuszczał się nagminnie. Niestety ilekroć by się nie napominał, ostatecznie zawsze kończyło się tak samo. Tym razem wywołało to chwilową niezręczność, która ustąpiła, kiedy Puchonka zaczęła skrobać piórem na kawałku pergaminu. - O kurcze! Masz przechlapane, chociaż i tak wydajesz się małomówna, Cass miałaby z taką klątwą ogromny problem, ale przynajmniej ja bym miał spokój - powiedział, śmiejąc się nieco przy ostatnich słowach, dopiero wypowiadając je na głos, zdał sobie sprawę, że mogły urazić dziewczynę. Twarz Gryfona zrobiła się czerwona. - To znaczy… przepraszam, nie miałem czegoś złego na myśli mówiąc, że mało mówisz.. w sensie… przepraszam - pospieszył z wyjaśnieniami, które i tak niczego nie wniosły, a fakt, że Stephanie nie miała możliwości na szybką reakcję sprawiał, iż Liam czuł się jeszcze gorzej. W duchu dziękował, że nie było to kumpelskie spotkanie, tylko korepetycje, bo już po chwili zajęli się zaklęciem, z którym brunet nie radził sobie na lekcji. Widząc przed sobą świecznik wyciągnął przed siebie różdżkę, zaciskając na niej mocniej palce. Przełknął ślinę, wypowiadając zaklęcie wykonał ruch nadgarstka i… - Nic - westchnął, gdy nawet tak proste zaklęcie nie wyszło. Co robił źle? Z transmutacji nie był wcale taki najgorszy, a może to bliskość rudowłosej nieco go dekoncentrowała?
Nieco poczerwieniała, kiedy usłyszała od niego, że nie dość, że mało mówi na co dzień, to jeszcze teraz kląrwa odebrała jej mowę. Jednak po chwili, widząć, że mu głupio, posłała mu nieśmiały usmiech i machnęła lekko ręką na znak, żeby się nie przejmował. W końcu to prawda, rzeczywiście tak było. A potem skupili sie konkretnie na zaklęciu powiększającym przedmioty i po demonstracji ruchu nadgarstka, jaki mu zaserwowała, obserwowała uważnie jak idzie Gryfonowi. I naprawdę nie było najgorzej z samym gestem, bo odwzorował go poprawnie, ale nadal w tej inkantacji coś jej nie grało. Jednak nie mogła w tej chwili dać mu wzoru poprawnej formuły zaklęcia, bo skończyłoby się to dla niej bardzo boleśnie, a zaklęcie z pewnościa by nie zadziałało. Sięgnęła więć znowu po kartkę i długopis.
Okej, ruch wyszedl Ci bardzo dobrze, ale skup się bardziej na tej środkowej części formuły. En - GOR - gio. Musi być wyraźnie zaakcentowana, wtedy zadziała. Sprobuj jeszcze raz.
Nie była chyba najlepszą korepetytorką, skoro nie mogła pokazać mu jak dokladnie ma brzmieć inkantacja. Jednak jej klątwa po raz kolejny krzyżowała jej plany, vo powoli ją złościło. Czy kiedyś się jej pozbędzie? Cz będzie musiała do końca życia się z nią zmagać...? [size=41]
Kostki:
[/size]Rzuć kostką k100 Następnie dodaj swoje punkty z transmutacji. -Wynik poniżej 20 - zaklęcie nie przyniosło rezultatu. -Wynik powyżej 20 - dorzuć k6: jeśli wypadnie 1, 3, 4, 6 - udaje Ci się powiększyć przedmiot, jeśli 2 - świecznik zaczyna się niekontrolowanie powiększać i nie potrafisz tego zatrzymać, zaś jeśli masz 5 - świecznik pęka na pół i nadaje się do naprawy. [size=41]
[/size]
Liam G. Walker
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : pieprzyk na lewej kości policzkowej, dość krzaczaste brwi, włosy w wiecznym nieładzie
Nie chciał jej urazić swoimi słowami, które jak zwykle w sposób niekontrolowany opuściły liamowe usta. Mimowolnie przygryzł wewnętrzną stronę policzka, prawie natychmiast przepraszając rudowłosą, chociaż to nie zmywało z niego winy. Nie ulegało wątpliwości, że powinien lepiej się kontrolować, a tym samym większą wagę przykładać do tego, co wydobywa się spomiędzy bladoróżowych warg. Niestety wówczas nie byłby do końca sobą, bo przecież zawsze mówił, to co mu ślina przyniosła na język. Na szczęście urok osobisty młodego Gryfona potrafił zdziałać cuda i udawało mu się - w większości przypadków - wyjść z opresji z twarzą.
Tym razem niestety cała sytuacja odbiła się na nim, rozstrajając do tego stopnia, że nie potrafił sprostać prostemu zaklęciu, czując zażenowanie. To wymalowało się czerwonymi plamami na jego policzkach, bezwstydnie informując Stefkę o emocjach jakie nim w tym momencie targają.
- Jestem człowiekiem, który musi mieć jakieś profity z tego, że coś robi, więc jeśli zaklęci mi wyjdzie, co to możesz mi zaoferować? - zapytał, jakby odrobinę zaczepnie, jednocześnie puszczając dziewczynie oczko. I mimo słów jakie wypowiedział, po raz kolejny postanowił zmierzyć się z zaklęciem, które tym razem zakończyło się sukcesem.