Jest to zwykle najrzadziej odwiedzany korytarz, raczej dość trudno wpaść tu na tłumy osób. Być może właśnie dlatego, że na tym poziomie zamku, wykładane są przedmioty nie cieszące się wielką popularnością. Liczne witraże w oknach nie przepuszczają wiele światła. Atmosfera jest tu więc dość tajemnicza i spokojna.
UWAGA! W tej lokacji na okres październik/listopad musisz rzucić kostką kiedy tu jesteś, ze względu na wykonane tu zadanie na kółka przez Violettę Strauss.
Zmiana wyglądu lokacji: Pod ścianami porozstawiane zbroje z dyniowymi latarniami halloweenowymi zamiast hełmów. Gęste pajęczyny pod sufitem i w kątach oraz na niektórych elementach stojących na korytarzu. Porozwieszane w powietrzu świece. Znajdujące się gdzieniegdzie łańcuchy będące kajdanami, które przy mocniejszym poruszeniu wiatru uderzają o ścianę, wydając przeraźliwy hałas. część z nich wije się na podłodze i grozi potknięciem.
Rzuć k6:
1 - z każdym twoim ruchem dyniowe głowy mijanych na korytarzu zbroi zdają się z ciebie śmiać i milkną jak tylko spoglądasz za siebie. Towarzyszy ci przez to nieprzyjemne uczucie paranoi i bycia obserwowanym. 2 - olbrzymi pająk zsuwa się z pajęczyn pod sufitem prosto na twoje ramię i zaczyna wędrować po twoim ciele. 3 - Uważaj gdzie chodzisz! Nieumyślnie nadepnąłeś na kafelek, na który ktoś rzucił Tonitrus Esnaro. Jak tylko twoja stopa spoczęła na wyczarowanym glifie z podłogi wystrzeliły elektryczne liny, które rażą cię prądem i paraliżują na krótką chwilę. 4 - potknąłeś się o stary łańcuch, którego kiedyś używano do zamęczania uczniów. Nieszczęśliwie noga ci się w niego zaplątała tak, że upadłeś na kafelki i się potłukłeś. Rozplątując się z łańcucha nawet nie zauważyłeś, że zgubiłeś 10 galeonów. Stratę odnotuj w odpowiednim temacie. 5 - atmosfera Halloween sprawia, że duchy w zamku są dużo bardziej ożywione! Nagle przez ścianę przenika jeden z duchów, który przechodzi przez ciebie. Oblewa cię straszliwa fala zimna, która towarzyszy ci do końca wątku. 6 - coś wyraźnie wystraszyło osobę, która szła korytarzem przed tobą. Do tego stopnia, że zgubiła ona sakiewkę. Jest w niej niewiele pieniędzy, bo tylko 10 galeonów. Możesz je sobie przywłaszczyć lub poszukać ucznia, do którego należy sakiewka. Wówczas twój gest zostanie wynagrodzony przez nauczyciela lub prefekta 5 punktami domu. Uwzględnij decyzję w swoim poście, a następnie zgłoś się w tym temacie po galeony lub w tym po punkty domu.
Jej uśmiech, bardzo przyjemny zresztą, tylko speszył Louisa, więc na wszelki wypadek stanął sztywno i przybrał kamienny wyraz twarzy. Zerknął na książki. O, pedantka. Cenił w ludziach takie drobnostki. Więc... -W razie czego zawsze mogę pannę odprowadzić. Przynajmniej teraz. Cococo, czemu to mu się wyrwało? Miał to tylko...tak pomyśleć, o.
Spojrzała na niego uważnie, przez chwilę jakby analizując i się zastanawiając. - Tak więc, w razie czego będę pamiętać - powiedziała uderzając zaraz palcami o okładkę jednego z tomów. - A teraz - rzekła na chwilę przerywając, aby odwrócić wzrok w stronę dalszej części korytarza. - Też skorzystam, wszak tam stoi jeszcze parę rycerzy, nie wiadomo jakie mają plany wobec mnie. Wypowiedziawszy te słowa zrobiła dwa kroki w stronę, w którą to od początku się wybierała. Spojrzała raz jeszcze na Krukona. - A skoro będę w Twoim towarzystwie, kto wie, może zrezygnują ze swoich niecnych zamiarów - dodała jeszcze, z lekkim uśmiechem, który to przebiegł po jej ustach.
Uśmiechnął się nieco szerzej, i skonił szarmancko. -Oczywiście, w końcu zawsze mogę bronić mej pani mieczem...znaczy różdżką. -zażartował, obrzucając zbroje groźnym spojrzeniem. -Zatem, dokąd zmierzamy? Że w dół to wiedział. Ale od VI piętra "dół" robił się całkiem pokaźny.
Przemierzając nieco kolejnych kroków zamyśliła się nad celem swojej podróży po zamku. - Najniżej jak w tej szkole się da - powiedziała posyłając mu kolejne spojrzenie. - Kierunek, korytarze w lochach. Uśmiechnęła się tylko pod nosem, słysząc o tym iż w razie czego będzie jej bronić. W przypadku tych niebezpiecznych zbroi, idealnie się składało. - No cóż, taką właśnie skrywam nadzieję - odpowiedziała, na jego stwierdzenie o ochronie w razie czego.
Lochy. Lochy. Poza zajęciami eliksirów, które uwielbiał, starał się raczej unikać lochów, których nienawidził. Zimno, głodno, i niegrzejący piec.. Wzdrygnął się lekko. -Ja chyba będę musiał się odłączyć przy Wielkiej Sali. Ale stamtąd już nie daleko, a i zbroje się skończą. -rzucił możliwie lekkim tonem. -Hm, oni też mają miecze. I przewagę. Ale proszę się nie martwić, dam radę. -dodał weselej, przyśpieszając odrobinę kroku. -Z której jesteś klasy? Nie kojarzył za bardzo dziewczyny. A ładną blondynkę na pewno by zapamiętał.
Panna Effie, uznała, że najwyraźniej chłopak musi mieć coś do załatwienia na parterze, bowiem na pewno nie przyszłoby jej do głowy, że nie lubi lochów. W końcu jakże można właściwie ich nie lubić? Ciemne, tajemnicze, kręte... to była chyba najbardziej klimatyczna część zamku. Jednakże nie zamierzała roztrząsać dalej w myślach tego zagadnienie. - Myślę, że jakoś sobie poradzę, ewentualnie będę głośno krzyczeć o ratunek - powiedziała, już wyobrażając sobie taką scenerię. O mało nie roześmiała się na głos. Oczywiście ostatnią rzeczą jaką by zrobiła, nawet jakby tam na nią napadli, byłoby krzyczenie. Bo przecież zawsze sobie sama poradzi! A przynajmniej w takim żyła przekonaniu. Nagle zupełnie się zatrzymała, w połowie drogi. - Skoro już zamierzasz być w owej chwili moim obrońcą, powinieneś wiedzieć, iż ode złych rycerzy ochraniasz Effie Fontaine - przedstawiła się i zaraz dodała. - I jestem już z ostatniej klasy. - Gdy to powiedziała, ponownie ruszyła.
-Me sokole zmysły sprawią, że usłyszę, i polecę na ratunek. -znów skłonił się teatralnie. Potem zaś uśmiechnął z pewną satysfakcją, i podał dziewczynie rękę. -Louis Lefevreux. Szósta klasa. -ostatnią daną podał z lekkim ociąganiem. Wcale nie wyglądała na starszą od niego! -Miło poznać. -dodał jeszcze, po czym znów zaczął dotrzymywać jej kroku. Oczywiście, szedł od strony zbroi, aby ochraniać dziewczynę!
No proszę, nigdy nie wiadomo w której chwili na kogo się natrafi przemierzając Hogwarckie korytarze. Obecnie panna Eff napotkała na obrońcę od zardzewiałych rycerzy. - No to teraz chodzenie po lochach nie będzie mi już na pewno straszne - rzekła z przekonaniem, a jednocześnie rozbawieniem, które tak na prawdę od pewnego czasu, nieoderwanie się jej trzymało. - Louis - powtórzyła, analizując chwilę w pamięci jego imię. - Czy przypadkiem nie jesteś z Ravenclawu i chyba masz rodzeństwo, w szkole? - Zapytała przypominając sobie co mogła usłyszeć... A przynajmniej co mniej więcej kojarzyła. Ach ta jej słabość do drobnych plotek!
Ładnie wymawiała jego imię. Mm. Stop, jesteś wierny jednej kobiecie, no, może dwóm. Jedna z nich jest martwa, a druga to Twoja siostra, no ale nic. -Przypadkiem tak. -odparł, również rozbawiony. -I znowu traf, mam tu siostrę bliźniaczkę, Cherrie. W tym samym domu. -uściślił, pokonując kolejną kondygnację schodów. Niestety, sam nie siedział w plotkach tak dobrze, aby móc się popisać wiedzą na temat Effie. A szkoda. To, że była piekielnie ładna i że prześladowali ją rycerze, to chyba nie jakieś nadzwyczajne informacje.
Więc jednak owe plotki nie były chybione. - Też posiadam siostrę w Twoim domu, jednakże Bell jest zaledwie moją przyrodnią siostrą - dodała pokonując kolejny fragment drogi ku parterowi. Zarówno z jej, jak i imieniem siostry, nie było przynajmniej problemu, iż ktoś inny mógłby się tak samo nazywać. Całe szczęście innych Bell czy Eff w szkolnych murach nie było. Zaoszczędzało to dopytywań, o którą może chodzić. - Jest drugim prefektem naczelnym - dodała jeszcze, zastanawiając się czy chłopak wie, o kim ona mówi. - Z tym, że ja należę do Slytherinu - powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy. Odrobinka dumy, być może była słyszalna w tych słowach. No cóż, wszakże należała do najlepszego domu w tej szkole! A przynajmniej takowego była zdania.
-Bell pref.... -już chciał zaimponować dziewczynie swą Wiedzą, gdy weszła mu w słowo. Oklapł nieco. Tak, wiedział. Przynajmniej to. -Tak, wiem. -uśmiechnął się krzywo. Slytherin, Slytherin. Czystokrwiści. Ciekawe, co czyni ich tak Wyjątkowymi, i ciekawe, czy dostałby się tam gdyby miał NORMALNĄ, znaczy czarodziejską matkę. No nic. -Ostatnio chyba nieco wyprzedzamy Was w rankingu domów, hm? -rzucił caaałkowicie niewinnie.
Tu nawet nie chodziło o czystokrwistość, bo i mieszani się trafiali, chodziło raczej po prostu o zbiorowisko jakże charakterystycznych ludzi. - Nie na długo, przebiegle, wykazując się sprytem i tak z wami wygramy - zapewniła go zupełnie pewnie. Oczywiście tak będzie, jeśli tylko łaskawie przestaną stale tracić punkty! - Bliźniaczkę? Jesteście pewnie dość zżyci? - Zapytała na chwilę zastanawiając się nad Alexem i Alexis, Ci zdecydowanie byli zgranymi bliźniętami. Alex... właśnie, nawet go w końcu na balu nie widziała. Z resztą, nie będzie teraz się przecież nad tym zastanawiać. - Często zdarza Ci się być obrońcą przede złymi rycerzami? - Zapytała zaraz, aby przerwać poprzednie zastanowienia, posyłając mu uśmiech, gdy akurat mijali kolejną zbroję.
Roześmiał się cicho, i-o dziwo- szczerze. Gdy z nikogo nie drwił ani nic, miał naprawdę miły, perlisty śmiech. -To mój debiut. Mam nadzieję, że udany. -puścił Effie perskie oko, i przeczesał włosy palcami. -Spryt w końcu przegra z wiedzą, ileż można cwaniakować? -westchnął filozoficznie, będąc dobrej myśli. Chociaż prawdę mówiąc, turniej domów nie obchodził go jakoś szczególnie. Nie był patriotą ani względem Rosji, ani Francji, ani Hogwartu, ani własnego domu. Hm. DOŚĆ zżyci? -Zżyci? Nawet nie wiesz jak bardzo. -uśmiechnął się nieco dziwnie, a w jego głosie zadźwięczała nuta czułości.
Spojrzała na kolejnego mijanego rycerza, po czym zaraz wzrok odwróciła ku Louisowi. - Jak na razie mijamy korytarze i jak widać, żaden z nich nie spróbował ani ponownie się na mnie rzucić - idąc tak, dłonią lekko go dotknęła za przedramię - tak więc muszę przyznać, iż jesteś wyśmienitym obrońcą. - Dodała z nutą rozbawienia w głosie. - Wasza wiedza wygrała już w zeszłym roku, dość tego dobrego. W końcu teraz, jestem pewna iż zwycięży ten dom, który zasługuje na same zwycięstwa - powiedziała nawiązując do tego, iż poprzedni rok wygrał Ravenclaw, a mówiąc przez to, iż teraz wygrają właśnie zieloni. - Ja nawet nie mieszkam z własną siostrą - powiedziała wyobrażając sobie, jakby to wyglądało, gdyby w ogóle mieszkały razem, jako jedna rodzina. Na pewno ciekawie!
O. Uśmiechnął się lekko, i niby to przypadkiem, musnął lekko jej rękę. I biodro. -Zasługuje.- znów się cicho roześmiał. Podejrzanie swobodnie czuł się w towarzystwie tej dziewczyny, no ale nic. -Mi to tam rybka, ale uważajcie, szczekający Gryfoni uważają, że to ich kolej. W sumie-to dziwne-bardziej cenił Ślizgonów niż Gryfonów. Ci drudzy wydawali mu się tacy...egzaltowani. Uniósł brwi. -Nie wytrzymałybyście ze sobą, czy też uznajecie, że lepiej nabierać dystansu?
Tylko delikatny uśmiech przebiegł jej po ustach. Ręką odgarnęła parę pasm swych długich włosów, odrzucając je na plecy. - Jakoś sobie z nimi poradzimy - zapewniła, mając na myśli Gryfonów. Prędzej czy później zapewne spadną gdzieś w punktacji. Wszak ich chęć do podbojów na pewno sprawi, iż utracą nieco punktów. - Nie, po prostu ona mieszka ze swoją matką, a ja ze swoją - wyjaśniła zaraz. To, że mieszkały osobno, nie było ich wyborem. Po prostu w tym przypadku było to normalne. Przecież miały tylko wspólnego ojca, który na dodatek, nie wiadomo gdzie się znajdował. - Też? - Wyłapała zaraz z jego wypowiedzi. - W sensie, że wy z siostrą uważacie, iż należy nabierać dystansu, czy nawiązujesz do innych? - Och, Effie kiedyś ta ciekawość zaprowadzi Cię wprost ku ostatniemu stopniu do piekła!
-Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. -uśmiechnął się dziwnie Louis. A "też"...cóż, było po prostu niefortunnym błędem stylistycznym, ale chłopak postanowił sprytnie wybrnąć z sytuacji. Wzruszył ramionami. -Kiedyś się nad tym zastanawialiśmy. Ale już nie, nie umielibyśmy tak. -wyjaśnił.
Stwierdzenie Louisa pasowałoby jeśli mowa byłaby o Hufflepuffie. Ten dom jako jedyny jakoś nie uczestniczył mocno w rozgrywkach o puchar. - Jeszcze nas Hufflepuff zaskoczy - powiedziała, jednak w jej głosie brzmiało pewne rozbawienie. Po pierwsze byli daleko za nimi, po drugie... oni nie mogliby po prostu wygrać, byłoby to wprost śmieszne. Skoro już ją bronił, przydałoby się coś dowiedzieć, na jego temat, a przynajmniej chyba by nie zaszkodziło? - Chyba nie jesteś z Anglii? - Bardziej stwierdziła niż zapytała. Rozejrzała się po korytarzach, zastanawiając gdzie już zawędrowali. Niektóre z tych korytarzy wyglądały wprost jednakowo. Rozpoznawszy jakiś obraz na ścianie, odwróciła wzrok i dalej z tą swoją wilowatą gracją, szła przed siebie.
Roześmiał się cicho, uznając to za wysoce nieprawdopodobne. -Tiaaa.... Myślałem raczej o swoim domu. -mruknął, dotrzymując jej kroku. Ale i zostając nieco z tyłu, aby móc zawiesić spojrzenie na jej wąskiej talii. O, i trafiła z tą Anglią. Aż tak było słychać akcent? -Ro...-nie, nie Rosja. -Francja. -odparł.
Dobra, dobra. Eff machnęła tylko ręką, nie zamierzając ciągnąć tematu punktów, bo i tak Slytherin wygra, ot co! - Przekonamy się pod koniec roku - powiedziała nadal pewna swego. No cóż, nazwisko, jego lekki akcent, definitywnie wskazywały na to iż, raczej nie mieszkał w Anglii, a przynajmniej nie od urodzenia. - To czemu nie Beauxbatons? - Zapytała zastanawiając się w myślach, co tych wszystkich Francuzów tak pcha do Anglii. Jednakże to pozostawało dla niej zagadką od dłuższego czasu. Tak, tak ich liczba była tu całkiem spora. Ten Beauxbatons, to musiała być chyba jakaś zupełnie paskudna szkoła, skoro tyle osób się z niej przenosiło.
(sorry, przez robotę ze studiami odkładałam nieco odpisywanie)
O. W sumie nie za bardzo wiedział co odpowiedzieć, bo nawet się nigdy z Cherrie nad tym nie zastanawiali. Czy też-ojciec się nad tym nie zastanawiał. Niemniej, to pytanie o Beauxbatons padało dość często, więc miał opracowaną pewną odpowiedź. Wzruszył ramionami. -Sam nie wiem, pewnie rodzinna tradycja. W sumie nawet wolałbym Beauxbatons i Francję, ale jako że jestem tu od pierwszej klasy, nie miałem zbytnio okazji to decydowania i wątpliwości. No i się przyzwyczaiłem. -uśmiechnął się blado. Powiedzmy.
Pokiwała tylko głową, bo i co miała powiedzieć? Właściwie to jakoś bardzo ją to nie interesowało. Zapytała chyba dla podtrzymania rozmowy. Najwyraźniej mieli jakieś powody skoro byli w tej szkole a nie innej, a jakie one były? Czy to ważne? Szybko wiec zapomniała o francuskiej szkole, kiedy mijając korytarz dostrzegła wiszące na tablicy ogłoszeń, plakaty dotyczące zbliżających się wydarzeń. Na chwilę przed nim przystanęła, spoglądając na wypisane informacje, które dzięki jakiemuś zaklęciu, lekko migały pomarańczowym kolorem. - Wybierasz się? - Zapytała mając myśli ogłoszenie z plakatu dotyczącego imprezy Halloweenowej, a swe pytające spojrzenie przenosząc na Krukona. Kto wie, może Halloween przyciągnie jeszcze więcej ludzi niż ostatni bal.
-Owszem, a Ty? -odparł, i chociaż nadawszy tym słowom odpowiedni ton, z łatwością mógł przejść na flirciarskie tory, zabrzmiało to jedynie nadzieją, ale nie romantyczną. Jeśli nie uda się z Cherrie, która chyba nie miała zamiaru iść, miał szansę trafić na śliczną dziewczynę, do której nawet zapałał sympatią. Cóż, w sumie to chyba jednak był wystarczający powód do flirtowania, szczególnie biorąc pod uwagę nieobecność siostry, ale widać nie dla Louisa. Uśmiechnął się lekko. O, chociaż uśmiech można wziąć za flirciarski, albo conajmniej sympatyczny, ale to akurat nieświadomie. -Zeszłoroczną zabawę jednak ominąłem, byłaś na niej? O ile w ogóle się odbywa? Cóż, znając jego zbuntowaną piętnastoletnią zeszłoroczną duszę, mógł jej z dużym powodzeniem nie zauważyć.
Wplotła smukłe palce między długie włosy, przekładając je, a tym samym robiąc przedziałek po drugiej stronie. Impreza... taa chyba się na nią wybierała. - Chyba, nie jestem pewna czy mam ochotę na losowanie par - czy chciało się jej w coś takiego bawić, nie była tego pewna, jednakże szkoda byłoby odpuszczać sobie Halloweenu. - Jednakże znając moje podejście, będzie mi szkoda opuścić dużej imprezy i tak czy owak się na niej zjawię. - Wzruszyła jedynie ramionami. Taka była prawda, zbyt mogłaby później żałować, czy coś takiego. Kiedy zapytał ją o zeszłoroczną imprezę, mocno się zamyśliła. Halloween rok temu... żeby ona jeszcze pamiętała co wtedy robiła! - Chyba byłam. - Odpowiedziała krótko. - W końcu już rok minął, a te imprezy albo są do siebie podobne, albo na raz ich za dużo, wiec nie jestem zbyt pewna. Aczkolwiek wydaje mi się, że to była taka, na której pół uczestników zaczęło grać w butelkę. - Coś tam kojarzyła, o ile to tylko był wówczas Halloween. - Wiesz, w taką na pytania i żądania - wyjaśniła mu zaraz z lekkim uśmiechem.
-Ja również, o wiele przyjemniej i łatwiej byłoby z zapraszaniem. Na przykład teraz mógłbym się szarmancko skłonić, i z powodu ochrony przeciwzbrojnej, uzurpować sobie prawo do tańca. -uśmiechnął się lekko. Uniósł brwi. -Przez chwilę pomyślałem,że ta z całowaniem w sumie bardziej pasuje do niektórych uczniów. Ale w taką na ROZSĄDNE pytania i żądania mógłbym pograć. -uśmiech poszerzył się nieznacznie.