Jeden z nielicznych, większych lasów na Malediwach. To tutaj właśnie można spotkać żyjące na wyspie stworzenia, które są rzadko spotykane. Las jest jednym z miejsc, w których można odpocząć albo uciec przed słońcem. Kilka wydeptanych ścieżek prowadzi w różne strony. Niektóre donikąd, inne natomiast pozwalają wyjść na drugą stronę Malediwów. Las jest na terenach zaradnych, więc trzeba uważać, gdzie się chodzi. Jak głosi jedna z legend, miejsce przy jednym z najpotężniejszych drzew uznawane jest za wyklęte. Nikt nie potrafi do końca wyjaśnić dlaczego. Tyle ilu rodowitych mieszkańców Malediwów, tyle różnych historii, otaczających owo miejsce. Jedni uważają, że to tutaj był niegdyś cmentarz, na którym pochowano najgorszych ludzi, a inni, że to tutaj miała miejsce niezwykła walka, podczas której piorun spadł z nieba, a duchy osób, które poległy w wojnie, toczonej w owym czasie. Każda jest o tyle zgodna, że mówi o wilku wyłaniającym się podczas pełni z ciemności. Powiadają, że zrodziła go nienawiść, a wychowała śmierć.
-Nie to nie. - powiedziała i schowała paczkę. -Więcej mi zostanie - dodała z lekkim uśmiechem. Jej głos nie zabrzmiał zbyt poważnie. Zrobiła zadowoloną minę, kiedy zobaczyła jak udało jej się zdenerwować małą gryfonkę. No dobra, może nie małą, ale na pewno była dużo niższa od Alexis. Z czasem gryfoni stali się dużo bardziej irytujący od puchonów. Albo "narodzili się by zwalczać zło na świecie" albo zachowywali się jak obłąkani ze świętego Munga. Blondynka warknęła coś niezrozumiałego i odwróciła głowę w kierunku Megan. -Ja? Cóż myślałam nad pracą w ministerstwie. Może polityka? Jeszcze nad tym się szczerze mówiąc nie zastanawiałam. Wiem jedno. Lubię rządzić i to zamierzam roić w pszysłości. - powiedziała całkiem szczerze, posyłając nowej koleżance dosyć miły (jak na nią) uśmiech.
Megan wyczuwała to napięcie między ślizgonką i gryfonką. Miała nadzieję, że nie wyciągną różdżki i zaczną rzucać w siebie zaklęciami, raniąc siebie, a także demolując cały las. Słuchając ślizgonki na twarzy Megan pojawił się uśmiech. - Skoro to cię pasjonuje, ja nie widzę przeszkód. Masz wielkie szczeście, co do przyszłości masz już jakieś plany i jesteś pewna swojego wyboru. Nie to co ja, ciągle się waham, ale mam nadzieję, że dobrze wybiorę. - Meg nabrała powietrza, po czym swój wzrok przeniosła na gryfonkę, uśmiechając się do niej równocześnie. - A ty Juliet? Jakie masz plany? Megan patrząc na Juliet pomyślała, że dziewczyna musi być albo w wieku Alexis lub nieco młodsza.
Pokiwała z entuzjazmem głową, ale kiedy Meg zadała pytanie Juliet, Alexis bezczelnie odwróciła głowę i zaczęła bawić się jakimś kwiatkiem, wyrywając z niego po kolei wszystkie płatki, na znak, że odpowiedź gryfonki zupełnie jej nie interesuje. Taaak, była mistrzynią w okazywaniu ludziom jak bardzo są jej obojętni. Szczególnie takim jak gryfonka, która wyglądała na młodszą. Cóż pewnie była w piątej, albo w czwartej klasie.
Dziewczyna patrzyła z pogardą na ślizgonkę. Czuła się urażona jej zachowaniem , ale postanowiła się tym nie przejmować. Nie wiedziała w niej ani nic miłego, ani nic dobrego. Niczego, czym można by się było przejmować. Spojrzała na Megan - No wiesz ja się jeszcze nad tym nie zastanawiałam, myślałam nad trenowaniem smoków, ale sama nie wiem. Po tej wypowiedzi odwzajemniła jej uśmiech i spoglądając na ślizgonkę, która bezczelnie bawiła się jakimś kwiatkiem.
ślizgonkę, nie ślizgonkię. Pamiętaj o przecinkach, gubisz co drugi.
Uśmiechnęła się sama do siebie, jak zawsze kiedy w jej głowie zagościł jakiś podły plan. -Trenowanie smoków? - powtórzyła mimowolnie, przenosząc wzrok na gryfonkę. -Uważaj, żeby ci któryś nie obgryzł blond główki. Powiem ci z własnego doświadczenia, smoki lubią blondynki. - powiedziała, siląc się na powagę, co nie wychodziło jej najlepiej. Spojrzała na Meg. -A czego chciałabyś uczyć w Hogwarcie? - zapytała - Chodzi mi o przedmiot, którego chciałabyś uczyć.
Megan była w niekomfortowej sytuacji ale postanowiła jakoś zareagować, nie chciała aby te dziewczyny pożarły siebie nawzajem, i to w dodatku żywcem, o ile to w ogóle byłoby możliwe. - Dziewczyny proszę was, wiem, że jesteście z różnych domów, ja także ale to nie znaczy, że przez to pownnyśmy czuć do siebie jakąś niechęć i nienawiść. - Megan spojrzała teraz na Alexis i Juliet. - Polubiłam was bardzo, jesteście pierwszymi osobami z którymi rozmawiam odkąd przyjechałam z Włoch. I naprawdę dobrze mi się z wami rozmawia. Tylko was proszę o jedno, nie karzcie mi być świadkiem tego jak zaraz oby dwie skoczycie sobie do gardeł. Meg westchnęła po cichu, ale nie zamierzała poprzestać. - Ja jestem z Hufflepuffu i dobrze wiem, że ślizgoni za mną nie za bardzo przepadają, dlatego ucieszyłam się, że pierwszy raz mogę poznać kogoś z tego domu. Jesteś naprawdę fantastyczną osobą Alexis i ty również Juliet, nie pozwólcie aby przepełniała was nienawiść w stosunku do siebie, tylko dlatego, że pochodzicie z innych domów. Bo naprawdę nie warto.
Spojrzała ze zdziwieniem na Megan. Czy ona próbowała je pogodzić? Alexis na pewno nie była osobą, którą dało się łatwo spławić. -Cóż, z tym, że jestem fantastyczną osobą, nie mogę się nie zgodzić. - powiedziała z zadowoleniem nieskromnie. Juliet zepsuła jej humor i nie zamierzała tego ukrywać. Jeśli coś jej nie pasowało nie mogła tego ukrywać, bo chyba zamęczyła by się na śmierć. Tym bardziej, kiedy obiekt (bo tak zwykła nazywać ludzi, którzy nie przypadli jej do gustu) stawiał jakieś opory. -Ale to na prawdę nie jest moja wina, że niektórych wypuszczają z psychiatryków, jeszcze przed zakończeniem leczenia. Muszę o tym pogadać z kimś z zarządu, to może się źle skończyć. - powiedziała bez cienia zdenerwowania. -Aa, nie odpowiedziałaś mi na pytanie, Meg.
Megan nabrała powietrza, wiedziała że te dziewczyny się nie pokochają i nie staną się dla siebie jak przyjaciółki, ale na litość boską po co zaraz tyle niemiłych słów. Meg spojrzała błagalnie na Alexis, po czym postanowiła sobie przypomnieć jakie to też pytanie zadała jej ślizgonka. Ach tak... - Jeśli zdecyduje się na pracę w Hogwarcie to na pewno postaram się zostać nauczycielką z mugoznalstwa. - Megan spojrzała na Juliet, była trochę zła na Alexis, że powiedziała coś takiego. Czym takim sobie zasłużyła na to ta gryfonka? Może jeśli dziewczyny znajdą jakiś wspólny temat, Alexis jakoś przezwycięży swoją nienawiść.
-[SPACJA]Mam dość[SPACJA]-[SPACJA]powiedziała Juliet[SPACJA]-[SPACJA]Nie będę wysłuchiwać więcej obelg z twojej strony Brooxter-powiedziała Nie mogła już tego znieść. Miała dość tego wszystkiego. Nie miała pojęci czym ona tej dziewczynie zawiniła. Choć Megan była bardzo miła i trochę podtrzymywała ją, ale to zdanie o psychiatryku było szczytem chamstwa. -[SPACJA]Koniec nie mam zamiaru więcej wysłuchiwać, W róbcie co chcecie, ale ja idę- Z tymi sowami wstała z kamienia i wolnym nieco smętnym krokiem zaczęła się oddalać od obojgu dziewczyn. ,,Czym ja jej zawiniła'' powtarzała w myślach a w oczach zaszkliły jej się łzy.
Odprowadziła Juliet wzrokiem. -[SPACJA]Nie musiała iść - powiedziała i wzruszyła ramionami. -[SPACJA]Właściwie to już skończyłam. - dodała z zupełną obojętnością., jakby to, że przed chwilą doprowadziła tą biedną gryfonkę do płaczu, było czymś całkowicie naturalnym. Żadnych wyrzutów sumienia, już nawet zapomniała o co jej tak na prawdę chodziło. -[SPACJA]Wiesz, ja po prostu muszę się wyładować... - powiedziała a na jej twarzy pojawił się lekki grymas, który zaraz zmienił się w pół uśmiech.
dziewczyna odwróciła się słysząc ostatnie zdanie ślizgonki. Otarła oczy i zapytała szeptem: -[SPACJA]Rozumiem, ale trochę mię to zabolało-pociągnęła cicho nosem -[SPACJA]Poczułam się strasznie, jak ostatnia ofiara. Odwróciła od niej wzrok miała cichą nadzieje że ich znajomość nie skończy się tak jak się zapowiada
Wywróciła oczami. Gdyby gryfonka odeszła, miała by o niej lepsze zdanie. Nie musiała mówić tego jak bardzo ją to zabolało. Alexis w ogóle to nie obchodziło. Więc po co marnować czas na wypowiadanie takich nic nie znaczących zdań. Nie skomentowała tego, że Juliet, poczuła się jak ostatnia ofiara. Właściwie taki ta cała zabawa miała sens. Święta zasada od wielu wielu lat. Juliet właśnie zaburzyła puentę tego pięknego zwyczaju. Juliet odchodzi pokonana, a Alexis cieszy się ze swojego zwycięstwa. Cóż, ten scenariusz wydawał się ślizgonce tak piękny, że aż niemożliwy. I słusznie, bo Juliet zapragnęła pokoju. -[SPACJA]Hej, hej - powiedziała - chyba nie liczysz na to, że się z tobą zaprzyjaźnię, prawda? - wolała się upewnić jakie zamiary ma gryfonka.
Mark wyszczerzył się w uśmiechu. Nie poznał jeszcze żadnej osoby, która umie robić sztuczne oddychanie, no może tylko Daisy. -To przepraszam, jeśli przeszkodziłem w treningu. - Powiedział żartobliwie uśmiechając się wciąż. Dziwnie się czuł, rozmawiając luźnie z osobą o tak wysokiej pozycji, jak Bell, ale pewnie to uczucie zaraz zniknie. Gdy usłyszał jej, pytanie, tylko machnął ręką, i powiedział: -Niewiem, nie słuchałem ich. Usłyszałem tylko ,,Prefekt Bell Rodwick''. A propo Prefekta, trudno nim być? Niewiem jak to nim być, jeśli fajnie, to mogę zacząć się podlizywać. - Powiedział z uśmiechem. Był w dobrym humorze.
-Oczywiście że nie-powiedziała -Nigdy bym na to nie liczyła. Jesteś zbyt egoistyczna i wredna-stwierdziła sucho Podniosła wyżej głowę i odeszła, ale nie czuła się wcale pokonana. Sama nie wiedziała dlaczego lecz nie odbierała tego tak jak by się wydawało. Czuła się pewniejsza siebie i swojej wartości. Gdzieś głęboko jakaś części jej była wdzięczna ślizgonce. Po kręciła ze zrezygnowaniem głową i znikła za pierwszym lepszym drzewem.
Megan wiedziała, że słowa Alexis zraniły Juliet. Czy nie powinna była jakoś bardziej zareagować? Meg spojrzała na gryfonkę, po czym kiwnęła jej głową na pożegnanie. Dobrze, że ta rozmowa potoczyła się w taki a nie inny sposób, Megan obawiała się, że może dojść do czegoś większego. Siedząc patrzyła na fale oceanu, które nawet stąd można było dostrzec, a co dopiero usłyszeć jak biją o brzeg. Nie wiedziała co powiedzieć, czy też zrobić.
Mrugnęła kilka razy tak, jakby jej coś wpadło do oka. Popatrzyła na odchodzącą Juliet z całkowitą obojętnością. Nie było w jej wzroku żadnych uczuć. Nawet radości, którą jeszcze przed chwilą czuła. Dziwny okaz, pomyślała, jeszcze raz lustrując gryfonkę wzrokiem. -Nic takiego - powiedziała i posłała Meg uśmiech. Pewnie dziewczyna nie była przyzwyczajona, do takich ostrych wymian zdań. Czy do tego w ogóle można było się przyzwyczaić? Jeśli było się z Brooxterów, tak, na pewno. -Co cię tak fascynuje w mugolach? Jeszcze nigdy żadnego nie poznałam. - zapytała, normalnym tonem.
- Ależ, Mark! W niczym mi nie przeszkodziłeś. Trening możemy dopiero zacząć – wyjaśniła spokojnie. Nie należała do osób które szybko się niecierpliwią, chyba, że miała wyjątkowo okropny humor. Jednak dziś był wręcz wyśmienity. – To jak? Oczywiście, do niczego nie będę cię zmuszała – uśmiechnęła się, trochę tajemniczo a trochę też tak, jakby nie mogła się doczekać aż wprowadzi w życie swój szatański plan. I właśnie tak było. Podczas gdy Gryfon dziwnie się czuł tym, że rozmawia właśnie z panią prefekt naczelną, ona świetnie się bawiła. - Yhym, jasne – powiedziała bez przekonania. W końcu nie wygada teraz, że ktokolwiek źle o niej mówił. Przecież widziała ostatnie wydanie gazetki szkolnej... – Bo ja wiem czy fajnie? Najbardziej podoba mi się, że na przykład łażąc p korytarzu nocą mogę powiedzieć, ze tylko go patrolowałam. Bo kto mi nie uwierzy?
Gdy wysłuchał jej odpowiedzi, uśmiechnął się szeroko, lecz po chwili ten uśmiech przerodził się w niepewność. Wiedział że dziewczyna ma nad nim przewagę, bo ten jest tylko zwykłym Gryfonem, a ta jest Prefektem Naczelnym. Postanowił zignorować jej odpowiedź, nie chciał bowiem wyjść na głupka. Uśmiechnął się, tym razem pewnie, słysząc drugą część jej zdania. Odpowiedział: -Więc muszę zacząć podlizywać się do nauczycieli. - Uśmiechnął się łobuzersko. - Tylko nic im nie mów, bo wtedy nie mam szans zostania prefektem. A ten pretekst patrolowania korytarzu na pewno się przyda. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Już nie mógł się doczekać swobodnego chodzenia po Hogwarcie, nawet nocą.
Megan podciągnęła nogi, tak że teraz mogła oprzeć głowę na kolanach. Patrząc przed siebie Meg przypomniała sobie jak w wieku jedynastu lat włączyła do jednego gniazdka pięć urządzeń mugolskich przez co w ich domu oraz sąsiednich zrobiło się spięcie. Ale skąd ona mogła wiedzieć? - Hmn...co mnie w nich fascynuje? - powtórzyła przenosząc wzrok na Alexis. - Cóż, mugole mają takie interesujące urządzenia. A w ogóle to ich życie jest o wiele cięższe niż nasze. Za nas wszystko robi magia, a oni? Robią wszystko sami. - Meg zawsze zastanawiała się jak oni umieją sobie tak dobrze radzić. - Hmn, poza tym mają dość ekstremalne, no i niebezpieczne sporty. - Sama nie wiem, od dziecka miałam z nimi styczność, może dlatego pojawiła się u mnie ta ciekawość - Meg spojrzała swoimi miodowymi oczami na ślizgonkę, miała nadzieję, że nie zanudziła ją na śmierć. - A ty Alexis? Czym się interesujesz, oprócz...no wiesz polityką i rządzeniem. Megan posłała ślizgonce ciepły uśmiech. Musiała przyznać, że ciekawiło ją to, co odpowie jej Alexis.
Musiała przemyśleć odpowiedź. Właściwie Alexis nie miała jakichś specjalnych zainteresowań, wybitnych talentów czy innych tego typu rzeczy. Wzruszyła mimowolnie ramionami. -Cóż, właściwie nie ma za wielu takich rzeczy. Może trochę Quidditchem. Lubię sobie czasami pograć. Innych sportów raczej nie uprawiam. Aktorstwem, ale wykorzystuję moje umiejętności tylko w kłótniach i innych tego typu scenach. - rzekła niby od niechcenia, lubiła poruszać ten temat. - Zdarza mi się tańczyć. Mam to pewnie po matce wili. One mają takie ciągoty do tańca. - dodała. - A ty? Oczywiście oprócz mugoli.
Megan słysząc słowa Alexis o akorstwie, wykorzystywane w kłótniach zaśmiała się po cichu. - Hmn...mówisz, że lubisz tańczyć? No widzisz to jedna z rzeczy, która znajduję się na mojej liście " Rzeczy ulubione Megan Hewson". - puchonka uśmiechnęła się szeroko, po czym zaśmiała się ponownie, tym razem o wiele głośniej. - Może kiedyś będę miała przyjemność i nauczysz mnie grać w Quidditcha. Dwa razy w życiu usiadłam na miotle. Podczas lekcji w pierwszej klasie oraz z kolegą, który chciał żebym poczuła się jak ptak. - Megan spojrzała na Alexis - Nie do wiary, moje życie jest nudne jak flaki w oleju. Chyba będę musiała wnieś w nie trochę więcej kolorów i nieco szaleństwa. " Jak z skok z bungee" - pomyślała Meg z zadziorną miną.
-Ja nie robię jakiś specjalnie ekstremalnych rzeczy, ale nie czuję żeby moje życie było specjalnie nudne. Uprawiając te cudaczne sporty mogłabym sobie zrobić krzywdę, a to by było baaardzo złe. - powiedziała szczerze. Alexis rzeczywiście nie robiła tego co wydawało jej się ryzykowne, w końcu "co świat by bez niej począł"? -Obawiam się, że nie jestem na tyle dobra w lataniu żeby nauczyć cię gry w Quidditcha. Jeśli chodzi o mecze, wolę raczej obserwować, niż latać po boisku. - dodała.
- Masz rację Alexis, chociaż jest ciekawy, to jednak trzeba przyznać, że sport lubi być niebezpieczny - Megan rzecz jasna nie chciała się specjalnie narażać, ale ciekawiły ją sporty ekstremalne jakimi zajmowali się mugole. Meg wygląda na spokojną osobę, ale w głębi duszy czai się w niej szalony potwór, jednakże rozsądek jaki posiada Megan nie pozwolił mu wyjść na światło dzienne. Być może czasami, ale rzadko. Patrząc na ślizgonkę, puchonka zdała sobie sprawę, że pozory jednak lubią mylić, w jej przypadku również się to sprawdzało. Co do Quidditcha, Megan także lubiła kibicować Hufflepuff podczas meczu. Jednakże ostatnio jakoś nie miała na to zbytnio czasy. A teraz będzie mogła tam przychodzić tylko wtedy, jeśli znajdzie jakąś wolną chwile w swoim dorosłym życiu.
Pokiwała ze zrozumieniem głową. Miło jej się gadało z Megan, a Alexis nie lubiła się zwierzać ludziom. Wydawało jej się, po prostu, że mówi za wiele. Matka zawsze jej powtarzała, żeby uważała na słowa, bo to, co powie, może się obrócić przeciwko niej. Szczególnie, że Megan była puchonką, której bądź co bądź ciężko było Alexis zaufać. Spojrzała na zegarek. -Na Merlina, ile my tu już siedzimy - powiedziała z wyraźnym zakłopotaniem w głosie. -Cóż, na mnie już chyba czas. Miło było cię poznać. Nie zobaczymy się już pewnie, więc życzę powodzenia w pracy. - dodała rzeczowo.
Bell wcale nie myślała, że ranga prefekta naczelnego może w jakikolwiek sposób zmienić nastawienie do niej innych ludzi. Tym bardziej, że teraz nawet nie byli w szkole, więc kawałek metalu nic nie dawał. Aczkolwiek, postawa Marka niezwykle ją bawiła. Uśmiechnęła się po raz kolejny i spojrzała chłopakowi prosto w oczy, starając się uchwycić jego spojrzenie. - Coś nie tak, Mark? - uśmiech nie znikał z jej twarzy. - W której jesteś w ogóle klasie? Słońce już zupełnie schowało się za horyzontem i w lesie zrobiło się zupełnie ciemno. Co prawda niebo wciąż mieniło się kolorami, jednak gęste drzewa nie przepuszczały zbyt wiele światła. Przez chwilę zrobiło się cicho, więc Bell mogła usłyszeć szelest wydany przez dziewczyny siedzące niedaleko. Jednak tego ostatniego Krukonka wiedzieć nie mogła. Pomyślała, że czai się tam jakieś egzotyczne stworzenie zamieszkujące malediwskie lasy i zaraz ich zaatakuje. Przysunęła się bliżej chłopaka i spojrzała w miejsce z którego dochodził hałas.
Megan spojrzała na ślizgonkę ze zrozumieniem. - Mnie również było cię miło poznać, Alexis. - puchonka odprowadziła ją wzrokiem, po czym spojrzała na gwieździste niebo. Można nawet było dostrzec na tafli oceanu odbicie wielkiej tarczy księżyca. Megan wsłuchiwała się w szum wody, kiedy nagle i ona usłyszała jakieś odgłosy. Wysuwając bardziej głowę w bok, zobaczyła znajomą jej postać. Była to Bell, którą już wcześniej zauważyła, jak rozmawiała z nieznanym jej gryfonem. Megan posłała jej szeroki uśmiech, machając do niej energicznie ręką. Puchonka podeszła powoli do krukonki. Miała tylko nadzieję, że nie przeszkodzi tej dwójce w rozmowie. - Cześć Bell - Meg uścisnęła delikatnie krukonkę, po czym posłała przyjazny uśmiech gryfonowi.