W pierwszych sekundach po wpłynięciu do środka jaskini można odnieść wrażenie, że jest się otoczonym jedynie przez wodę i wszechobecny mrok. Jeśli jednak chwila ciemności nie jest wam straszna, wasza odwaga zostanie wynagrodzona. Parę metrów dalej swoją kolonię mają roztaczające niebieski blask ogniki, które przesiadując na sklepieniu wydają odbijające się echem brzmienie przypominające dźwięk małych dzwoneczków. Prowadzą one odwiedzających w głąb skalistych korytarzy, wprost do miejsca, gdzie można bezpiecznie zostawić łódkę i suchą stopą kontynuować zwiedzanie. Wewnątrz jaskini, już na lądzie, znajduje dobrze oświetlona piaszczysta plaża, w której centrum znajduje się miejsce na ognisko. Warto więc pamiętać o zabraniu różdżki, by bez problemu wzniecić żar i odprężyć przy ogniu.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon 7 Lut - 17:23, w całości zmieniany 2 razy
Wynurzyli się dopiero w jaskini. Diana oddychała przez chwilę ciężko, lecz po chwili oddech jej wrócił do normy. Woda była lodowata, ale jej to nie przeszkadzało, -Ale zimna woda.- powiedziała z błogim uśmiechjem. Podpłynęła do Marka i się przytuliła.
Wynurzył się z wody, i od razu pozcuł nie przyjemny chłód. Po niedługim czasie jednak się przyzwyczaił. Trzyamjąc Dianę w objęciach, znaleźli brzeg, i do niego podpłyneli. Mark wyjął różdżkę, i powiedział: -Lumos - Na jego różdżce zapaliło się miniaturowe słońce. - Rzeczywiście zimna - Powiedział, i usiadł na ziemi.
Uśmiechnęła się i usiadła obok niego. -Jak tu cicho.- szepnęła. Słychać było tylko ich oddechy i krople wody spadające ze sklepienia. wzięła garść piasku i przesypywała go między palcami.
Mark zastanowił się nad pytaniem. -Hej, jesteś powiązana... no wiesz, z tym słynnym Potterem? Czy nazwiska to tylko zbieg okoliczności? - Zapytał, i objął ją ramieniem. Powoli robiło mu się ciepło.
-Z tego co wiem, to nie...- odpowiedziała powoli. Zauważyła, ze Mark ma gęsią skórkę na ramionach. -Zimno ci.- powiedziała i zaczęła pocierać jego ramiona, żeby je rozgrzać.
-Nie, wcale nie jest mi zimno - Powiedział Mark, lecz pozwolił aby Diana dalej pocierała jego ręce. -Tutaj na szczęscie nikt nam nie będzie przeszkadzał. - Powiedział Mark, i pogłaskał ją czule po policzku.
Uśmiechnęła się. Wtuliła twarz w jego dłoń i skończyła pocierać ręce. Już nie było na nich nawet śladu gęsiej skórki. Westchnęła głęboko. Było tu tak cicho i spokojnie... Położyła się na piasku i uśmiechnęła do Marka. Chwilę pomyślała i zapytała: -Jaki jest twój ulubiony kolor?
Mark pomyslał przez chwilę. -Przede wszystkim, to najbardziej lubię zielony. Podoba mi się, nie wiem dlaczego. Szczególnie taki jasny. Lubię jeszcze żółty, i czarny, ale to mniej. - Powiedział Mark z uśmiechem. - A twój?
Zaśmiała się. -Te same.- powiedziała i pociągnęła go lekko za rękę dając mu znak, żeby położył się obok niej. Gdy to zrobił przytuliła się do niego. Tak było jej o niebo wygodniej.
-Tak... tu nikt nam nie będzie przeszkadzał.- uśmiechnęła się i też do pocałowała. Kiedy skończyła rozejrzała się po jaskini. W słabym świetle rzucanym przez różdżkę Marka widać było kilka muszki i rozgwiazd, które naniosła tu woda podczas przypływu. Spojrzała znów na chłopaka. -Oby nas tu nie zastał przypływ.- powiedziała i znów go pocałowała.
-Aby... - Powiedział, i zaczął ją namiętnie całować. Nie żęby był nahalny, czy coś, ale po prostu nie miał nad sobą kontroli. Podczas pocałunku spojrzał rozgwiazdy. Jeszcze nigdy ich nie widział.
Gdy skończył, Diana była mocno zdyszana. -jeszcze nigdy mnie TAk nie całowałeś.- powiedziała z lekkim uśmiechem.- Ale i tak mi się podobało.- powiedziała i kiedy tylko złapała trochę oddechu sama go pocałowała.
Mark także się uśmiechnął. -To chyba dobrze, prawda? - Powiedział Mark, odwzajemniając pocałunek. Gdy skończyli, zapatrzył się w niebo. Widział liczne punkciki, i księżyc. Widok był cudowny. Mógłby tak patrzeć bez końca. Zachwycał się widokiem, czekając aż Diana coś powie.
Uśmiechnęła się i przytuliła do niego. Po chwili takiego leżenia wstała i przeszła się po brzegu szukając ładnych muszelek i wrzucając do wody te rozgwiazdy, które były jeszcze żywe. Uzbierała tak dość dużo tych muszelek.
-Ładne muszelki. - Powiedział, i podniósł się do pozycji siedzącej. Po chwili zaczął także zbierać muszelki, z piasku i z wody, i podawał je Dianię, czekając aż coś powie. Dotknął palcem wody. Wzdrygnął się. Była zimna.
Ostatnio zmieniony przez Mark White dnia Sro 14 Lip - 16:06, w całości zmieniany 1 raz
Uśmiechnęła się. Usiadła obok niego i zaczęła przebierać muszelki. -Zrobię z nich naszyjnik.- powiedziała odrzucając jedną połamaną. -Szkoda tylko, ze nie mam perły.- powiedziała z uśmiechem.- Ale i tak będzie ładny.
-Może kiedyś ci taką znajdę. - Powiedział, i objął Dianę ramieniem. Zaptarzył się w wodę. Lekko falowała, co spowodował lekki wietrzyk. -I co tam, lepiej już z rodzicami? Tata dalej jest zły? - Zapytał Mark
-Szczerze mówiąc nie wiem...- powiedziała układając muszelki na piasku według wielkości. -Rodzice wraz z najmłodszym bratem są u siostry w Norwegii... ja nie jechałam, bo nie chciałam, i siostra ma za małe mieszkanie, żebyśmy się wszyscy pomieścili.- powiedziała patrząc na muszelki. Gdy skończyła popatrzyła na Marka. -A jak twoja rodzina spędza te wakacje?
Mark wziął małego kamyczka, i zrobił kaczkę. Woda zapluskała lekko, a ten dźwięk odbił się echem po całej jaskini. -Moi rodzice pewnie czekają na mnie w domu, jeśli mamy jechać do Japoni, ale być może gdy ja jestem tu, na Meladiwach, to pewnie pojechali gdzieś zwiedzać kraj. - Powiedział, całując ją w policzek. Nie mógł się powstrzymać. Nie którzy mogą to brać za podfilię, ale dla nieego zdecydowanie to nie jest.
Uśmiechnęła się na tego całusa. Nagle zauważyła, ze fale zrobiły się większe i zdała sobie z czegoś sprawę. -Wiesz co kochanie... może lepiej już wracajmy. Przypływ się zaczyna. Wstała i pozbierała muszelki woreczka, który dyndał jej przy dolnej części stroju kąpielowego.
-Dobra, to chodź. - Powiedział, i wstał. Otrząsnął się z piasku, i wszedli do wody. Gdy weszli już na brzeg, to mark zgasił Lumos, i popłynął rzem z Dianą, trzymając ją przy tym za ręke, aby gdzieś od niego nie odpłyneła.
Wraz z Audrey weszły do jaskini ukrytym wejściem. Trochę zdziwiła ją woda we wnętrzu, ale na szczęście było też trochę suchego lądu. Rozejrzała się uważnie dookoła. Wreszcie jej usta wyięły się w usmiechu. Uwielbiała odkrywać miejsca takie jak to. Wygląda na to, że znalazła sobie kryjówkę na gorsze dni, kiedy będzie chciała być sama. No chyba, że jaskinia była oblegana przez ludzi, ale nie wyglądała na taką. - Fajne miejsce - skomentowała. Zaczęła spacerować i przyglądać się ścianom i ogólnie wnętrzu.
- Lumos - mruknęła zaraz po wejściu. - Wspaniałe - zgodziła się szeptem z Alisą. Mimo cichego tonu usłyszała lekkie echo swoich słów. Rozejrzała się po jaskini, dokładnie oglądając bardziej zakryte zakątki. Skały sprawiały wrażenie bardzo stabilnych, jednak były takie miejsca, gdzie stawały się śliskie lub zakończone ostrymi rogami. Rudowłosa ukucnęła nad powierzchnią wody i zbliżyła do jej tafli koniuszek palca. Była lodowata, gdyby tak wpaść, całe ciało miałoby problemu z ruchami. Wzdrygnęła się na samą myśl o wejściu do niej, szczególnie, że nie umiała pływać, co z pewnością utrudniłoby jej wydostanie się na skały.
Wyszedł popływać, na szczęście nigdy nie miał z tym problemów i szło mu to całkiem nieźle. Już wcześniej zainteresowała go jaskinia, ale nie miał ochoty zobaczyć jej od środka. Teraz to się zmieniło. Domyślał się, że może być ciemno więc wziął ze sobą różdżkę. - Lumos - wypowiedział zaklęcie, kiedy usiadł na stałym lądzie. Nogi jednak wciąż miał zanurzone w wodzie. Zaczął rozglądać się po jaskini, może kryje ona jakiś skarb?