W pierwszych sekundach po wpłynięciu do środka jaskini można odnieść wrażenie, że jest się otoczonym jedynie przez wodę i wszechobecny mrok. Jeśli jednak chwila ciemności nie jest wam straszna, wasza odwaga zostanie wynagrodzona. Parę metrów dalej swoją kolonię mają roztaczające niebieski blask ogniki, które przesiadując na sklepieniu wydają odbijające się echem brzmienie przypominające dźwięk małych dzwoneczków. Prowadzą one odwiedzających w głąb skalistych korytarzy, wprost do miejsca, gdzie można bezpiecznie zostawić łódkę i suchą stopą kontynuować zwiedzanie. Wewnątrz jaskini, już na lądzie, znajduje dobrze oświetlona piaszczysta plaża, w której centrum znajduje się miejsce na ognisko. Warto więc pamiętać o zabraniu różdżki, by bez problemu wzniecić żar i odprężyć przy ogniu.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon Lut 07 2022, 17:23, w całości zmieniany 2 razy
Ciekawa była co chciał powiedzieć, ale wtedy musiałaby wypłynąć. Siedziała tak jeszcze chwilę pod wodą rozważając czy wypłynąć by się dowiedzieć czy też lepiej nie. Ciekawość jednak wygrała jak zawsze w jej przypadki. Popłynęła w jego kierunku. Wynurzyła sie tuż przed nim. - Co ja? - spytała z lekkim usmiechem szykując sie w razie czego do ucieczki.
Liczył w myślach, jak dojdzie to pięćdziesięciu to wtedy popłynie jej szukać. Nie chciało mu się tego jednak robić na tyle, że jak przyszły końcowe liczby zaczął odliczać je na głos przeciągając samogłoski. - Czterdzieeeeści oooosieeem, czteeeeeerdzieściii osieeeem i pół, czterdzieeeeści oooosieeem i trzyyyyy czwaaaarteee, czteeeeeerdzieści dzieeeeewięć - zrobił przerwę aby zaczerpnąć haust powietrza, aby miał siłę liczyć dalej. Na szczęście nie było to potrzebne, gdyż Tabaluga łaskawie wypłynęła w dodatku tuż przed nim. - A co Ty? - spytał nie wiedząc o co jej chodziło. Nagle wypływa i zadaje mu dziwne pytania.
Zaśmiała się słysząc jego odliczanie i to przeciąganie samogłosek. Pokręciła głową z rozbawienia i spojrzała na niego. - No zacząłeś coś mówić, a że nie wypłynęłam to nie skończyłeś. - powiedziała cały czas będąc gotową do ucieczki w razie czego. Nie wiedziała co wpadnie mu do glowy, a przygotowana musi byc. Na wszelki wypadek odpłynęła trochę od niego. - A więc: co ja? - zapytała.
- I z czego się tak cieszysz? - spytał, chociaż było to dla niego oczywiste. Wolał jednak utwierdzić się, w tym z czego się śmiała. - I gdzie uciekasz? Boisz się mnie? - zadał jej kolejne pytania miał nadzieję, że nie był na tyle straszny. Nie przeszkadzałoby mu to jeżeli chodziłoby o kogoś innego, w tym przypadku jednak było inaczej. Zamyślił się na dłuższą chwilę chcąc przypomnieć sobie o czym to ważnym mówił wcześniej, nic jednak nie wpadło mu do głowy. - Zapomniałem - uśmiechnął się do niej, po czym znurkował. Przypłynął obok jej nogi i pociągnął ją w dół. Chwilę po tym wypłynął i zebrał włosy, które opadały mu na twarz. Chyba czas najwyższy aby coś z tym zrobić.
No i została wciągnieta pod wodę. Wypłynęła chwilę za nim i odgarnęła mokre włosy. - Śmieję się z tego Twojego liczenia. - powiedziała robiąc niewinną minkę. - Oddalałam się na bezpieczną odległość jakbyś chciał zrobić cos takiego co własnie zrobiłeś przed chwilą. - pokazała mu język. - Jakbym sie Ciebie bała to bym tu nie została. Jeszcze w tych ciemnościach, gdzie nikogo w pobliżu nie ma. To chyba logiczne, że sie nie boję, nie? No chyba, ze powinnam.
- Moje odliczanie było profesjonalne - obruszył się. Jak mogła w ogóle się z niego śmiać, chociaż jakby był na jej miejscu pewnie zareagowałby tak samo. - Nie chciałem niczego pominąć. Musiałem przecież wiedzieć dokładnie kiedy zacząć Ciebie ratować - odpłynął od niej, jeszcze ona zrobiłaby mu jakiegoś psikusa na którego nie miał najmniejszej ochoty. - Może lubisz ryzyko i igranie z ogniem? - zgadywał, przepływając jeszcze kawałek aby zwiększyć dzielący ich dystans. - A czy powinnaś sama oceń. I nie sugeruj się tym co usłyszysz od innych. Pamiętaj to tylko plotki - zaśmiał się i nasłuchiwał. Czy w tej jaskini nie powinno być echa?
Nie zrobiłaby. Wystarczy, ze udało jej się go wepchnąc do wody. - Ale pewnie i tak bys nie ratował. Chociaż, kto cie tam wie. - powiedziała wzruszając ramionami i popłynęła na brzeg. Chciała teraz się troche ogrzać, choć pewnie i tak długo sucha nie będzie. Spróbowac jednak warto. - Czy lubię ryzyko i igranie z ogniem? Trafiłeś w dziesiątkę, choć może tego po mnie nie widać. - powiedziała i usiadła przed ogniskiem. - Zazwyczaj w plotki nie wierzę, więc nie musisz sie o to martwić.
Zdziwił się, że tak szybko wyszła z wody. Miał ochotę jeszcze trochę popływać, a z kimś zawsze było zabawniej. Jednak póki co musiało mu wystarczyć w wodzie towarzystwo małych śmiesznych kolorowych rybek, które nie wzruszone jego osobą nawet zbytnio nie uciekały. Jednak kiedy chciał jakąś złapać na sprytnie omijała jego ręce. - Zaskocz mnie tym igraniem. Opowiedz jakąś pikantną historyjkę - podpłynął do brzegu i położył dłonie na piasku, nie zamierzał jeszcze jednak wyjść z wody. Poszukiwanie echa odłożył na później. - I możesz coś dorzucić do ogniska, zaraz zgaśnie. - zauważył.
Przeczesała palcami mokre włosy i spojrzała na Alexa. - Pikantną? Mogę Ci raczej dramatyczną opowiedzieć. Coś co mogło mnie doprowadzic do śmierci. - powiedziała przenosząc wzrok na dogasające ognisko. Znalazła obok siebie kawałek drewna, który musiał się jakoś Alexowi zgubić, gdy układał drzewo na ognisko. Wrzuciła je do ognia. Wciąz wpatruje się w płomienie.
Dramatyczne opowieści były dla niego lekko przereklamowane. Zazwyczaj więcej w nich było wątków dodanych przez opowiadającego niż prawdy, ale co szkodziło mu posłuchać. Może Tabaluga akurat nie należała do tej grupy osób. - No mów, chociaż jak lubisz ryzyko i igranie z ogniem to liczyłem na coś z nutką pikanterii - nie ukrywał tego, ale już nic nie mówił. Jak ma słuchać już lepiej teraz zamilknie. Przepłynął się kawałek, ale i tak był pewien, że będzie ją dobrze słyszeć.
- Wystarczy, że ryzukuję wracając do domu. - powiedziała wpatrując się dalej w ogień. Odetchnęła głęboko. - Wszystko zaczęło sie po śmierci rodziców, gdy mnie i mą siostrę wzięła pod opiekę Ingrid podająca się za naszą ciotkę. Obrywałam najbardzie i wogóle tylko ja, bo wybrałam Hogwart, a nie szkołę w Meksyku. Później Ingrid zginęła także i okazało się, że nie była naszą ciotką. Moja siostra obwiniała mnie o śmierć rodziców, że to moja wina i wogóle, bo gdyby nie ja nie przenieślibysmy się do Anglii z Australii... - ściszyła głos. Zastanawiała się czemu wogóle mu to mówi, ale jak zaczęła to przeciez nie przerwie. - No i Danielle, moja siostra nie chciała zrozumiec, że to nie moja wina. Próbowałam z nią rozmawiać kilkakrotnie, ale nie chciała słuchać. - wskazła na blizny na brzuchu, przedramieniu, twarzy i szyi. - Ostatnio znów próbowałam z nia porozmawiać, ale ona się wkurzyła bo powiedziała coś czego nie powinnam. Zaatakowała mnie. Znowu. - wzruszyła ramionami. - Nic ciekawego, uwierz. Jak mam wracać do domu to aż mi się nie chce. Dlatego wybrałam się tu na wakacje, bo chyba bym nie zniosła widoku Dan.
Raczej spodziewał się czegoś o smokach czy upadku z miotły z wysokości. Albo jakiś innych niebezpiecznych magicznych stworzeniach które czyhały na jej kruche życie. A tutaj... Westchnął i na chwilkę zamarł w miejscu. Cóż, kolorowo to ona nie miała. Wcześniej nie widział jej blizn albo nie przypatrywał się jej na tyle uważnie, albo nie chciał ich zauważyć. I co on miał teraz zrobić? Pocieszyć ją? Przecież nawet nie wiedziały z której strony się do tego zabrać. - Przynajmniej odwiedziłaś to miejsce - rozłożył ręce pokazując na jaskinię, ale teraz akurat chodziło mu o całe Malediwy. Podpłynął do niej i wyciągnął rękę aby wyciągnęła go z wody.
Nie chciała pocieszenia. Nie lubiła być pocieszana, tak jak i ona nikogo nie pocieszała. Nie lubiła, nie umiała, co za różnica. NIe robiła tego i tyle. - Tak i jest tu nawet super. Przynajmniej poznałam osoby, których nie znałam, a także mogę pogadać z kimkolwiek lub sie powygłupiać. Nazwijmy to tak. A i tak najwięcej czasu to chyba z Tobą tu spędziłam. Spojrzała na jego rękę. Ona go będzie próbowała wyciągnąć, a on ją wciągnie do wody? No gdyby była tu z kim innym to pewnie by nawet się nie podniosła. Wstała i podeszła do brzegu. Złapała go za ręke i próbuje wyciągnąć.
Nie był pewien czy popierał jej aż taki entuzjazm co do tych całych koloni. Było może i w pewnych momentach zabawnie, jednak były rzeczy które go irytowały. Nie żeby zamierzał się komuś żalić. Mógł sobie pozrzędzić w myślach, ale nic więcej. - I chyba nie żałujesz - stwierdził z uśmiechem, przecież było to więcej niż wiadome, że tak właśnie jest. Chwycił ją mocno i po chwili już siedział obok niej, wyciągając ręce w stronę płomieni. Może i wciągnąłby ją do wody, ale na razie nie miał na to ochoty. Najwyżej za jakiś czas będzie myślał nad tym jak ją tam zaciągnąć. Teraz chciał się ogrzać. Bo prawdę mówiąc zdążył zmarznąć w wodzie. Gdyby więcej pływał na pewno tak by się nie stało. - Następnym razem weź coś dobrego do picia, a i jakieś przekąski też możesz - stwierdził rozglądając się na boki. Chociaż nie wierzył że mógłby znaleźć tutaj coś z czego by się ucieszył.
- Nie, nie żałuję. - powiedziała podkulając nogi. Objęła je ramionami i oparła brode na kolanach patrząc w płomienie. Poprawiła jeszcze tylko włosy, bo znów wyglądała jakby ją jakiś piorun walnął. - Tyle, ze to było nie planowane, ze kogoś tu spotkam, a tym bardziej, ze tyle tu zostanę. - powiedziała.- Chociaż nawet nie sądziłam, ze znajdę tu jakąś jaskinię. Wyszłam popływac i tak jakoś trafiłam.
- Nie chodzisz na wróżbiarstwo? W fusach z kawy czy czegoś tam nie zobaczyłaś tajnych znaków? - spytał poważnie, przyglądając się jej kątem oka. Oczywiście nie wierzył w takie rzeczy, ale kto wie jakie podejście do tego miała Tabaluga. - Następnym razem będziesz już wiedziała - powiedział, kładąc się obok ogniska. Bez większego zainteresowania spojrzał na sklepienie jaskini, tak jak się spodziewał nie znalazł tam nic ciekawego.
- Nie chodze na wróżbiarstwo. Nie chce znac przyszłości, przeszłości czy czego kolwiek. Myślę, że to głupie i tyle. - powiedziała. - Wyobrażasz sobie mnie na tych zajęciach? Bo ja nie bardzo. - pokręciła z lekkim uśmiechem głową. Spojrzała na Niego. - Nie za wygodnie Ci co? - spytała.
Wyobrazić ją sobie z dziwną szklaną kulą akurat nie było trudne. Dookoła porozrzucane jakieś karty i może przepowiadać przyszłość czy przeszłość. Ogólnie co tam tylko chciała. - Nadawałabyś się na wróżbitkę czy jak to się tam nazywa. Kupiłabyś czarnego kota bo one chyba to lubią, jakieś chustki i dałabyś radę. - powiedział uważniej się jej przypatrując. - Nie tylko na zajęciach. - dodał z wielkim przekonaniem. - Gdybyś miała jakąś poduszkę, coś do picia i ewentualnie jedzenia. Wtedy mógłbym mówić o wygodzie - uśmiechnął się do niej i poklepał miejsce bliżej siebie. Jeżeli się przysunie będzie mógł się o nią oprzeć.
- Tak, tak, tak. Tylko tak mówisz. Tyle, że kotów zbytnio nie lubię, prócz mojego Salima, ale to jest taki leniwiec, że szok. - powiedziała. - Chustki mnie drażnią. - dodała po krótkim namysle. - I chyba jestem wybredna. - usmiechnęła się. - Wiesz zawsze można pójść stąd gdzieś gdzie będzie łatwiej to zdobyć. Nie przysunie sie, a co. Jemu będzie wygodnie, a jej nie. Ona sie tak nie bawi.
Wzruszył ramionami, jeszcze chwila a się okaże, że Tabaluga jest bardziej wybredna od jego ojca, który pod tym względem miał talent. I przeszedł też on chyba po części na syna, czasami zastanawiał się jak ludzie z nim wytrzymują. - Marudzisz czy mi się tylko wydaje? - spytał podkładając pod głowę ręce. Może i było jakimś rozwiązaniem pójście stąd, ale nie był pewien czy mu się chce ruszyć. - A może Ty pójdziesz po coś a ja tutaj... popilnuje żeby ogień nie zgasł - wymyślił na szybko. Przecież to równie ważne zadanie jak zdobycie czegoś do picia.
Jak z nim ludzie wytrzymują? Syd tez się nad tym zastanawia, chociaż to samo chodzi jej po głowie. Jak z nią wytrzymują? - Wydaje Ci się. - powiedziała. - Chociaz... nie, wydaje Ci się jednak. Wyprostowała nogi, bo jej zdrętwiały i spojrzała na Alexa. - Chyba śmieszny jesteś. Nie chce mi sie iść samej. Jeszcze mnie ktoś napadnie i wogóle. - odparła próbując być poważna.
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że to co wtedy zrobiłaś to nie było marudzenie? Jakoś nie chce mi się w to wierzyć - przyznał, przekręcając się na brzuch. Patrzenie na sklepienie jaskini już mu się znudziło i poszukiwał czegoś innego na czym mógłby zawiesić wzrok. - Masz chyba różdżkę? I jesteś duża więc sobie poradzisz - powiedział z wielkim przekonaniem - Zresztą kto by chciał na Ciebie napadać? - spytał podnosząc się z miejsca. Stanął kawałek od niej i lekko popchnął. - Rozegramy to inaczej, kto pierwszy w wodzie ten idzie po jedzenie - zdążył już zaprzeć się nogami tak, że bez większych problemów będzie mógł spokojnie ustać kiedy ta będzie próbowała go wrzucić do wody.
- Dobra, dobra. Zdarza się marudzić. - powiedziała i spojrzała na niego. Wiedziała, że i tak on wygra. Nawet nie podniosła się tylko dalej siedziała. - Alex przeciez dobrze wiemy, że i tak Ty wygrasz. - pokazała mu język i teraz to ona sie położyła. Spojrzała na Ślizgona. Ah... Zaraz coś wymyśli i ją wrzuci. No cóż. Nie pozostanie jednak dlużna. - No, a co do różdżki. Jak chcesz pić to przywołaj coś.
Wzruszył ramionami, przecież inaczej nie zaproponowałby tego gdyby wiedział, że przegra. Ale wyglądało na to, że Tabaluga go przejrzała. - Znając moje umiejętności kogoś zabije butelka którą chcę przywołać i zamiast alkoholu będę miał samo szkło - o tak wolał tego nie robić. Jeszcze by się rozczarował a to nie było wskazane. Zresztą jeszcze jakiś mugol zobaczy 'latającą' butelkę i przyjdzie tutaj zobaczyć czy to prawda. - Ale proszę bardzo. Ja poproszę coś zimnego i żeby było dobre - skoro nie chciała wybrać jego rozwiązania usiadł tam gdzie wcześniej. A właściwie położył się opierając głowę o jej udo.
Uniosła sie lekko podpierając na łokciach. Spojrzała na Niego. Usmiechnęła się wrednie, ale chyba nie wykorzysta swego planu, bo on sie odegra napewno. - No wiesz ty co. Poduszki są płatne. A tym bardziej u mnie. - powiedziała z poważną miną, ale w duchu śmiała sie jak głupia.
- Płatne, nie płatne za wygodne to one nie są - stwierdził kręcąc głową na boki. Gdyby tylko trochę uniosła nogę byłoby o wiele lepiej, chociaż i tak lepsze było od twardej ziemi. - No i gdzie mój drink? - rozejrzał się myśląc, że przywołał już wszystko łącznie ze słonką i dziwną parasolką, którą wtykano mu w drinki. Nadal nie rozumiał po co one były. - I przekąski. Byle nie krewetki - dodał, chociaż przeczuwał, że Tabaluga będzie miała gust o niebo lepszy od Diany. - Jak powiedziałem, nie chcę zmarnować butelki jakieś alkoholu, na głowie durnego mugola.