Można się tu dostać tylko z Tajemnego Przejścia. Najwyżej położne pomieszczenie w piramidzie. Ściany ułożone są w stożek i pokryte licznymi hieroglifami zrobionymi za czasów faraonów. Ukazują ich życie od narodzin aż do śmierci. Podobno trudno jest się dostać do tego pomieszczenia, a jeszcze trudniej z niego wyjść...
Ależ ona wcale nie zamierza powiedzieć. Gdyby chciała umrzeć to by po prostu nie zgodziła się na przemianę i całą tą resztę. Zresztą dla Angie będzie lepiej, gdy nie będzie wiedziała. Ann bała się o przyjaciółkę, ale skoro do tej pory nic jej nie groziło ze strony Twana. -Uważaj, bo jeszcze będziesz musiał złożyć Wieczystą Przysięgę mnie... Mruknęła nadal oglądając ściany. -Czy ty mi wydajesz polecenie? Mogę nie czytać tych hieroglifów i oboje umrzemy z braku wody i pożywienia. Powiedziała ostrzejszym tonem. Nie podobało jej się to, że nagle się stała poddaną wszystkich. Farida jeszcze zniesie, ale rozkazów Twana nie będzie słuchać. -I co mi po nauce hieroglifów jak ktoś nie potrafi porządnie wyryć znaków. Skąd ja teraz mam wiedzieć... Mruknęła do samej siebie. Była zdenerwowana. Wszystko ją bolało i w dodatku czuła się upokorzona. Wyciągnęła różdżkę. Skoro drzwi są magiczne to i cała piramida będzie magiczna... A może jednak uda się jakimś cudem rozwalić zaklęciem szczelinę w dachu? Jeśli nie to albo pogrzebie ich żywcem odbicie zaklęcia, albo umrą z pragnienia. Co gorsze? Chyba to drugie, bo ile można pić własny mocz w celu uniemożliwienia odwodnienia? W końcu i on się skończy, a jak na złość Ann nie miała ani kropli wody. Miło. Perspektywa uwolnienia się z pomieszczenia iście różowa.
To przypominało jakąś komedię, czego by nie powiedział, było przez Annelise odbierane w negatywny sposób. Okej, on też nie był zupełnie bez winy, ale okropnie go to męczyło, chciał, żeby ich kontakty wyglądały chociaż trochę normalnie, bo jak na razie nie liczył, że to co było jeszcze przed godziną-dwoma, wróci szybko. - Co? O co ci chodzi? Stwierdzam fakt, że jej tego nie powiesz, bo nie możesz! Poza tym przecież doskonale wiesz, że to nie ma sensu. Jasne, rozpowiedz wszystkim, niech plotka pójdzie, ty umrzesz, a oni co? Nic! - Już zaczynało go trochę ponosić. Wcześniejsza cisza odchodziła w zapomniane i Twan właściwie zaczynał zachowywać się jak normalny Twan. - Pewnie, nie otwieraj. Będzie dokładnie tak jak powiedział Farid - burknął i wstał, łaził w kółko. Skoro Farid tak szybko stąd wyszedł i wcale nie słychać było, żeby specjalnie trudził się z głupim naciskaniem, to musieli zrobić to samo. Na podłodze mnóstwo było jakiś płytek, więc równie dobrze każda z nim mogła tą, na której trzeba było stanąć. Skakał z jednego miejsca na drugie, na nuż coś się wydarzy... Oparł się o ścianę, dotykając jednego z kwadracików. I co, będzie miał szczęście?
Ann spojrzała na niego i uniosła brwi. -Oczywiście, że mogę, tylko zwyczajnie sobie zdechnę. Warknęła. Teraz to już była wściekła. -I nie powiem jej, bo to moja przyjaciółka i nie chcę by wiedziała czym jesteś. Dodała. Odwróciła się i spojrzała ponownie na ścianę. Udało jej się rozszyfrować znaki, których wcześniej nie mogła. Może się uda. -Ach.... Zamknij się. Warknęła w stronę Twana. Później ignorowała jego poczynania. A niech sobie skacze jak kangur. Po pewnym czasie zrobiła kilka kroków w bok i podeszła do konkretnego miejsca. Wyciągnęła różdżkę i dotknęła nią ścianę w kilku miejscach. Może się uda.
Twan też był zły, jak mogła wygadywać takie głupoty? - A niby dla mnie kim ona jest? Nikim? - prychnął teatralnie, patrzył się na Annelise, widać było jak w jego oczach pojawiają się wszystkie emocje. Teraz, kiedy nie musiał już udawać, że nic się nie dzieje, mógł sobie na to pozwolić. - Czym ja jestem? Jesteśmy tym OBOJE. Przestań odwracać kota ogonem. Nie zamknął się gadał dalej, jeszcze bardziej rozjuszony jej słowami. O, udało się. Patrzył jak przejście powoli się otwiera. Tym razem nie skomentował tego, jak to było wtedy, kiedy próbowali dostać się do pomieszczenia, chociaż cieszył się, że wreszcie będą mogli stąd wyjść. - No? Rusz się, przecież cię tutaj nie zostawię, chociaż mam wrażenie, że ty byłabyś do tego zdolna - powiedział, czekając, aż gryfonka przejdzie przez drzwiczki.
Ano mogła. Gdy czuła się tragicznie to potrafiła szokować. -Nie odwracam. Ja jeszcze nie jestem. Dopóki nie przemienię się... Mruknęła. Była zdenerwowana, smutna i wściekła zarazem. Wszystkie negatywne emocje kumulowały się w duszyczce Ann, która wręcz zaczęła się wyżywać na Twanie. -W takim razie wcale mnie nie znasz, a nasza przyjaźń była jedynie złudzeniem dwóch ludzi. Dodała. Ruszyła w kierunku wyjścia. Normalnie by nie wyszła, ale z racji, że drzwi mogą się zamknąć ponownie to wolała wyjść. Minęła Twana i po prostu wyszła z ukrytego pomieszczenia, by znaleźć się w przejściu i iść dalej. Musi się ukryć. Gdzieś na pustyni, gdzie nie będzie nikogo. Nie wiedziała, czy jak się zamieni to będzie miała swoją świadomość, czy też będzie się zachowywać jak wygłodniałe zwierzę, a nie chciała, by ktoś napatoczył się, w szczególności gdyby to miał być Tim, Finn, Lizard, Kostka, czy Angie, albo Fabio. Nie chciała ich skrzywdzić. Szkoda, że nie mogła ich ostrzec przed samą sobą. [zt]
Mial nadzieję, że jeszcze uda im się pogodzić, podobno na tym polegała prawdziwa przyjaźń... ale to chyba nie w najbliższym czasie. Twan poszedł z Annelise, nie odzywał się wcale, kiedy wyszli w końcu z piramidy, udał się do głównej oazy i na swoje pole namiotowe. Nie szedł teraz za Ann, przecież to nie miało sensu... potrzebowała chyba samotności, a i prawdę mówiąc, sam Twan nie miał teraz ochoty z nią rozmawiać, przecież i tak tylko by się kłócili.