Fakt; koniec roku, egzaminy. Skąd ona to znała? Ostatnio sama nie miała na nic czasu. Ciągle tylko się uczyła albo spała. Dawno też nie darła mordki z Kao i Marvolo. Muszą się spotkać i trochę pobrzdąkać, koniecznie. Sława nie przyjdzie do nich sama. Och i ach, będą tacy sławni, że łohoho. Teraz jednak chciała nadrobić czas stracony z Gabrielem. -Miałam nadzieję, że cie tu spotkam- posłała mu delikatny uśmiech i zaczęła bawić się swoją szklanką. Miała ochotę walnąć go za to "robisz mi siarę", ale darowała sobie. Wypłaciła mu jedynie lekkiego kuksańca w ramię i zaśmiała się, odchylając błyskawicznie, by nie mógł jej oddać. Choć, miejmy nadzieję, był dżentelmenem i nawet o tym nie pomyślał! -Ostatnio tylko się uczyłam, a lipiec spędziłam wraz z tatą na wybrzeżu surfując, ile się da. Wszędzie jeździliśmy jego rozklekotanym wozem i wcinaliśmy hot dogowi z McDonalds'a. A ty? Jak spędziłeś wakacje?- wzięła głęboki wdech, kończąc przemowę, po czym upiła łyk wody, zawieszając na nim baczne spojrzenie ciemnych oczu.
Dziewczyna ostatnimi czasy uznała, że troszkę za mało przebywa w otoczeniu znajomych ze szkoły. Wprawdzie mijała ich niemal codziennie, często rozmawiali, ale nigdy nie zatrzymywała się na dłuższą pogawędkę. Dlaczego? W sumie, to ostatnimi czasy zrobił się z niej troszkę taki odludek, który przede wszystkim dba o siebie w danym momencie i robi to, na co ma ochotę. Więc jeśli miała chęć wyjść do baru i nikt nie chciał się zabrać z nią, to nie starała się o zainteresowanie i po prostu odchodziła. O, proszę. Tak samo wyglądał dzisiejszy dzień. Ubierając na siebie białe bikini i zgniłozielone pareo – jak zwykle musiała mieć choć jeden akcent w ulubionym kolorze – wybrała się prosto do baru na plaży. W sumie to było jedno z niewielu miejsc, gdzie była w stanie bez najmniejszego problemu trafić, więc i tym razem nie było z tym większego problemu. Nie zastanawiając się zbyt długo zamówiła jakiś mniej sobie znany trunek, którego nazwy nie do końca potrafiła wymówić i po otrzymaniu szklanego naczynia usiadła na jednym z krzeseł. Jej wzrok począł na falach. No tak, zdecydowanie za mało przebywa z ludźmi i może właśnie dlatego miała nadzieję, że w tej chwili ktoś zaszczyci ją swoją osoba. Przyjaciel, wróg, tandetny podrywacz, czy ktoś kim ona się zainteresuje oczywiście fizycznie – mniejsza o to. Po prostu nie można cały czas pić samemu wpatrując się w mokry piasek w poszukiwaniu z daleka muszelek czy innych wspaniałości natury.
Chłopak starał się jak tylko mógł rozkoszować każdym kolejnym dniem w Egipcie. Szczerze to tak naprawdę zaliczał tylko kolejne etapy w barach. Więc teoretycznie prawie z nich nie wychodził. Ten dzień nie za bardzo różnił się od poprzednich. Wparował do baru, a jego pewność siebie od razu przykuła wzrok kilku dziewczyn...chociaż może to jest spowodowane tym, że on sam był całkiem przystojnym człowiekiem. Odgarnął tylko włosy do tyłu. Poprawił kołnierzyk swojej koszuli, jednak nawet na ułamek sekundy nie spojrzał na te wszystkie Panny które zaczęły się do niego ślinić. Cóż czego tutaj się spodziewać po chłopaku który na dobrą sprawę był gotowy pokochać tylko samego siebie i tylko samemu sobie mógł być wierny. Tak więc podszedł do baru i na dobry start wypił sobie z trzy kieliszki wódki. Potem zamówił sobie jakiś mocniejszy napój. Kontem oka zerknął na jakąś gryfonkę, jednak tylko prychnął złośliwie na nią i wrócił do opróżniania zawartości swojej szklanki.
W pewnym momencie zdawało się, że utonęła w zamyśleniu. Spoglądała w morze nawet nie mrugając przez sporą ilość czasu. Co chodziło po jej ślicznej główce? Wiele myśli, ale oczywiście żadne nie były na tyle ważne, by skupić się na nich choć chwilę dłużej. Przeskakiwała po kolei każdy temat byle by tylko zająć się czymś i nie zejść na te bardziej poważne. Bo po jaką cholerę, skoro ma wakacje? Z pewnego rodzaju transu uwolniły ją rozmowy dziewcząt przy stoliku obok. Zaciekawiło ją to, że jednak pisnęła, druga zasłoniła jej buzię, a potem wyraźnie bardzo intensywnie plotkowały na temat jakiegoś chłopaka. Gryffonka odwróciła się aż do nich zaciekawiona, a słysząc komentarz, że on gdzieś siedzi w barze poczęła się rozglądać. Hm... Nikt ciekawy. Powodziła więc za wzrokiem jednej z nich i dostrzegła... Kamenashi? No proszę was. On miałby wzbudzać takie zainteresowanie wśród przedstawicielek płci pięknej? Może ostatnio się zmienił, ale nadal był tym samym... No niezbyt ciekawą istotą. Choć w tym momencie faktycznie wyglądał jakoś inaczej. Wspominał, że sporo pije, ale że aż tak? Zaciekawienie przeważyło nad jakimkolwiek zahamowaniem, speszeniem. Podeszła do chłopaka opierając się rękami na jego stoliku bezpośrednio przed nim i spoglądając na chłopaka swoimi przenikliwymi, błękitnymi tęczówkami. O dziwo nawet nie spojrzała mu w oczy, a gdzieś poniżej. Nigdy, nikomu nie pozwalała zerknąć w swoje źrenice, za dużo mówiły. Mniejsza jednak o to, ponieważ ozwał się jej głos. - Ohayo panie Seo. Jak tam sprawy z twoją laleczką, o których to ostatnio tyle się nasłuchałam? - Oczywiście nie trudno zrozumieć, że jej ton brzmiał niemiło i wręcz ironicznie. Wtedy była miła dla Kame, teraz zaś jest wredna. Kto tą kobietę jest w stanie pojąć? Raczej nikt. Wszystko zależy, od jej obecnych... Hm. Pociągów? W sumie wtedy była miła tylko dlatego, że liczyła, że skoro jest załamany, a ona jak dobra ciocia go wysłucha, to ciamajda da się w końcu przelecieć. Złudne nadzieje trzeba było odpuścić, więc może wrócić do dziecinnie mówiąc dokuczania.
- Spieprzaj - Tylko tyle wydusił z siebie. Podniósł wzrok na dziewczynę jednak nie zatrzymał się na niej długo. Normalnie co ona do niego podchodzi i gada mu o jakiejś dziewczynie. - Skąd wiesz jak się nazywam - Zadał kolejne pytanie kiedy doszło do niego to co ona powiedziała. No tak miał stosunkowo opóźnione reakcje, ale to pewnie było spowodowane tym, że wypił już trzy kieliszki wódki a teraz dopija resztkę kolejnego trunku. Podniósł szklankę i wlał sobie spokojnie do ust resztkę trunku. Czekał nadal na odpowiedź dziewczyny. Przy okazji obczaił ją i stwierdził, że raczej nie ma czym się zachwycać, ale jak na razie na głos tego nie powie, jednak Cornelia może być pewna, że wcześniej czy później usłyszy to i to nie jeden raz.
Widać było, że zaskoczyło ją pierwsze słowo, jakie usłyszała z jego ust. Zamrugała zaskoczona przekrzywiając lekko głowę w prawą stronę i zdecydowanie dokładniej go obserwując. Lizała się z Kame, także mniej więcej pamiętała, jak wygląda – bo jakże by mogło być inaczej. W końcu nie jest facetem, więc doskonale pamiętała każdego swojego partnera. Dlatego można było powiedzieć, że aż taką okropną osobą nie jest. - Niech zgadnę. Kame ma braciszka bliźniaka. Słodko... A myślałam, że nie mogą istnieć dwie cioty bez jaj, którzy wyglądają tak samo – Skomentowała teraz jeszcze raz dokładnie oglądając całą jego osobę. Odsunęła sobie bezczelnie krzesło i usiadła na nim nadal nie odrywając wzroku. Szczerze, to zaciekawił ją ten chłopak. A jej wypowiedź zdecydowanie nie miała na celu go obrazić... Bardziej nakłonić do powyklinania na brata i pokazanie, że nie są podobni. Hm... Przynajmniej taką miała nadzieję. A co do wyglądu Corin, to faktycznie nie ma się czym zachwycać, ale jeszcze jakiś czas temu miała na całym policzku ogromne znamię, więc zdecydowanie można powiedzieć, że w porównaniu to wtedy jest boginią. - Ty też jak braciszek latasz do każdej dziewczyny wyznając jej miłość? - Spytała unosząc jedną brew i spoglądając w stronę swojego stolika. Zaklęciem Accio przywołała szklankę ze swoim trunkiem, z której wzięła zaledwie łyk.
- Kame to marna podróba brata - Mruknął cicho i stosunkowo obojętnie. Nie będzie go wyzywać bo chyba by nie starczyło słów na to co on czuł do niego. - A jestem za przystojny aby latać z wywieszonym ozorem do każdej głupiej laski jaką zobaczę. - Kiedy to powiedział zerknął na dziewczynę zupełnie tak jak by te słowa kierował do niej. Wziął głęboki wdech i ponownie skierował soje brązowe oczęta na dziewczynę. To na pewno nie było takie samo spojrzenie, jak u Kame. Było przesiąknięta wielką pogardą do całego świata. Cóż poradzić, on był wiecznie rozpieszczony, więc dla niego tylko on był idealny. - A teraz jak powiedziałam zabierz swoją dupę i spadaj jak nie masz nic ciekawego do powiedzenia - Warknął niechętnie na nią. Nienawidził takich dziewczyn które były na tyle bezczelne i dosiadały się do niego tak po chamsku.
- Możliwe. W sumie widać, że jest wybrakowanym towarem – Odpowiedziała również nie będąc zbyt przychylna do Kame. No, ale cóż to cechowało chyba bardzo dużą ilość osób w szkole. W końcu jak można choćby tolerować kogoś takiego? To zdecydowanie trudna sztuka. - No tak. Oczywiście, że jesteś. I chyba zbyt pewny, że bez twojego udziału każda ci się rzuci na szyje, prawda? - Skomentowała zakładając nogę na nogę i opierając się w pełni o oparcie krzesła. Ponownie spojrzała w stronę morza. No cóż, trzeba było przyznać, że egoista, do tego całkiem ładny, pewny siebie, bezczelny, arogancki i wredny... Zdecydowanie zawsze ciągnęło ją do zła. Może dlatego właśnie była dziewczyną, która kiedy się jej od razy pokazuje jakim to się jest dupkiem nie ucieka, a zdecydowanie bliżej dochodzi. - Wolałabym w jakiś ciekawy sposób zająć ci dzisiejszy wieczór... Co ty na to? - Spytała uśmiechając się delikatnie i dość szczerze w tym momencie. Zniknęło dość sporo tej ironii, a zastąpiła ją pełna naturalność, którą cechowała się Corin zazwyczaj. Choć to nie zmienia faktu, że chamska zazwyczaj jest szczególnie, jeśli ktoś jej nie za bardzo pasuje. Ale skoro to nie Kamenashi, to nie musi być prawda?
- Spadaj z gówniarami się nie zabawiam - Mruknął cicho. No tak teraz się wydało. On ją normalnie traktował jak małą dziewczynkę. - Nie wiem idź na plaże i zbuduj sobie zamek z piasku, albo pozbieraj muszelki, a dorosłych facetów zostaw dla zdecydowanie bardziej interesującego towaru niż ty, bo jak bym się zgodził spędzić z tobą wieczór to normalnie chyba bym się pod ziemię ze wstydu zapadł - Och jaki on jest szczery, a jednocześnie niezwykle chamski. Cóż brak kultury to dla niego znak rozpoznawczy. Tyle co Kame to miły, grzeczny, i dobrze wychowany dzieciaczek to z Shin'a kawał chama. Może i odrobinę byli do siebie podobni, ale wystarczyło zamienić z nimi kilka słów aby dojść do wniosku, że są zupełnie inni.
- No proszę. Naprawdę jesteś słodziutki. Jak taki – Na chwilę się zatrzymała wystawiając dłoń w jego stronę, by po prostu poklepać go i pogłaskać po głowie jak jakiegoś szczeniaczka – mały chłopczyk, który nie dostał upragnionej zabawki, dlatego mści się na cały świat. Gdyby nie to, że jesteś taki... zwyczajny to bym się mogła obrazić. No i masz ładny tyłek, ale to już inna sprawa, bo widziałam lepsze – Skomentowała w sumie wyraźnie ostatnią część na temat tyłka kierując bardziej do siebie, niż do niego. Najwyraźniej tak, jak wspomniałam – ją bardzo trudno jest zrazić do siebie. Może dlatego dla niektórych jest dość interesującą osobą. Dopiła do końca swój trunek i spojrzała w stronę barmana z uśmiechem. - Jakiś soczek dla tego pana. Ja stawiam – Powiedziała uśmiechając się miło, po czym ponownie odwróciła się do chłopaka już ze spokojnym wyrazem twarzy. Westchnęła cicho palcem wodząc po denku szklanki – Jaki niemiły... Zawsze tak samo reagujesz, kiedy peszy cię obecność kobiety? To nic strasznego zawstydzić się i chcieć uciec, kiedy ktoś zwraca na ciebie uwagę tylko dlatego, że masz interesującą partnerkę...
Chłopak chwycił mocno jej nadgarstek i dosłownie na siłę poderwał ją z krzesła i odepchnął mocno gdzieś daleko. - Czy to nie rozumiesz jak człowiek mówi do ciebie normalnie. Zjeżdżaj szczeniaku mi z oczu. Jesteś po prostu głupia, no i nad wyglądem też możesz popracować. Wiesz jak szedłem tutaj do w śmietniku widziałem ładną papierową torbę. Powinna była ciebie bardzo zainteresować - Jakie mocne słowa wypłynęły z jego ust. No tak dla niego to była norma. Zawsze obrażał ludzi jak idzie. Nie lubił nikogo oprócz siebie. A Cornelia będzie musiała się bardzo postarać aby zyskać coś w jego oczach. Bo na chwilę obecną tak jak powiedział gryfonka była tylko nic nie wartą gówniarą.
W momencie, kiedy zachował się tak, a nie inaczej wydała z siebie specyficzny dźwięk zaskoczenia. Kiedy ją odepchnął szczerze mówiąc ledwo ustała na nogach. Kiedy w tym momencie na niego spojrzała przez kilka chwil dało się dostrzec na jej twarzy odrobinkę strachu – jakby się bała, że to nie koniec. Że podejdzie i do tego ją uderzy. W sumie to, co powiedział... Nie do końca zwróciła na to uwagę. Między innymi dlatego, że... Jej strach nagle zmienił się w całkowicie inne uczucie. Uniosła zgięte w łokciach ręce przykładając je do klatki piersiowej, a za piąstkami miała schowane usta. A co jeszcze lepsze, jej policzki delikatnie się zarumieniły. Tak moi drodzy. Nie dość, że jej się ta sytuacja podobała, to zamiast zachęcić do ucieczki sprawiła, że ta zawsze otwarta i chwilę temu chamska dziewczyna najzwyczajniej w świecie speszyła się i zawstydziła. - Eto... - Zaczęła, ale momentalnie umilkła odwracając spojrzenie w bok. W sumie prawie każdy w szkole wiedział, dlaczego tak się stało. Ta dziewczyna jest w jakimś niewielkim stopniu masochistką. Uwielbia być traktowana jak przedmiot, a gdyby jeszcze Shin uderzył nią o ścianę chcąc pokazać swoją wyższość, to wgapiałaby się w niego tak, jakby Bogiem. W sumie chwile temu patrzyła tak, jakby do Boga mu było całkiem niedaleko. A takie spojrzenie mile łaskota ego nawet największego narcyza.
- Czy dziewczyny naprawdę są już takie głupie - Mruknął i zerwał się ze swojego miejsca tak gwałtownie, że krzesło na którym siedział aż się przewróciło. Chwycił mocno ręce dziewczyny podsunął ją mocno pod ścianę i podniósł ją tak, że nogi jej na pewno dyndały w powietrzu. - A teraz posłuchaj mnie uważnie. Dla mnie jesteś tylko malutką dziewczynką która szuka wrażeń, a po za tym ja jestem za przystojny dla ciebie. Wiesz jak byś nadszarpnęła mojej opinii gdyby ktoś się dowiedział, że taki przystojniak jak ja przeleciał taką brzydulę. Może jak przejdziesz szereg operacji plastycznych to może i zerknę na ciebie. A teraz jak powiedziałem spadaj budować zamki z piasku - Powiedział i puścił ją brutalnie. Nawet jej nie postawił tylko pozwolił aby sama spadła na ziemię.
Kiedy jego krzesło upadło drgnęła i zrobiła krok do tyłu. Jakby była pewna tego, że za chwilę ta sytuacja może wyglądać mniej kolorowo... Przynajmniej z perspektywy innych ludzi, bo to, co się w jej główce roiło, to już całkiem inna sprawa. Chciała zrobić jeszcze kilka kroków, ale nie zdążyła. Bez najmniejszego oporu pozwoliła zbliżyć siebie do ściany, a co najlepsze kiedy się już z nią zetknęła w ten mocny sposób nie wydała z siebie odgłosu, który wskazywał na to, że ją zabolało... A raczej dźwięk, który można przyrównać do sytuacji, kiedy dzieje się w jej życiu w danej chwili coś bardzo przyjemnego. Ta zabawa robiła się coraz lepsza i nawet jako autorka zastanawiam się jak można lubić takie traktowanie?! Posłuchała go, owszem. Tym razem uważnie i bez ignorowania, jak to było zdecydowanie wcześniej. Dlatego w momencie, kiedy ją puścił stała jeszcze chwilę spoglądając na niego. Potem uniosła dłoń i wyraźnie zamierzała mu strzelić, ale zatrzymała się w połowie. Spojrzała mu prosto w oczy przez kilka sekund nie wydając z siebie ani jednego dźwięku. Zdawało się nawet, że przez ten moment przestała oddychać – jakby czas nagle stanął. - Nie jestem brzydka... - Tylko tyle powiedziała. Żadnego komentarza na temat tego, jak ją potraktował. Wypowiedziała po prostu to jedno zdanie szeptem niemalże niedosłyszalnym. W sumie aż tak ogromne podkreślenie tego, że ma się o niej takie zdanie to najgorsze, co jej można zrobić. I widać to było przez kilka chwil po jej minie. Ta sama dłoń, która miała go uderzyć w tym momencie wylądowała na jego torsie. - A ty nie jesteś wcale taki wspaniały. Gdybyś był, to podeszłaby do ciebie któraś z tych ślicznych dziewczyn, które tu są... A trafiło ci się zainteresowanie tylko kogoś takiego, jak ja... Powinieneś się poryczeć w poduszkę... W sumie pasowałoby to do ciebie. Pozornie silne osoby zawsze potem wyją gdzieś w kącie... Same... - Skomentowała zaciskając dłoń na jego bluzce i pociągając go na chwilę bliżej siebie. Wykorzystała efekt zaskoczenia. Na chwile ich nosy niemal się stykały, ponieważ stanęła również przy tym ruchu na palcach. Potem puściła go i zrobiła krok w bok odsuwając się od niego.
- Czyli ty pewnie z domu ledwo wychodzi bo cały czas płaczesz. - Mruknął cicho i a na jego twarzy pojawił się stosunkowo cyniczny uśmiech. - Ja nie Kame, że potrzebuje jakiejś dziewczyny. W przeciwieństwie do niego ja doskonale radzę sobie sam - Powiedział spokojnie i powrócił na swoje miejsce, jednak wcześniej podniósł krzesło. No jakoś musiał usiąść. Tak więc ponownie klepnął swoim tyłkiem. Dziwne było, że tak samo szybko jak się zdenerwował równie szybko się uspokoił. Co on będzie marnował swoich nerwów na tak nic nie znaczącą dziewczynkę jak ona. Złość piękności szkodzi a tylko tego jeszcze mu brakuje.
- No cóż. Tego się nie dowiesz, bo nie chcesz mnie poznać – Odpowiedziała równie cicho spoglądając na niego i robiąc kilka kroczków ponownie w jego stronę. Miała zamiar dać mu spokój, ale za chwilę. - Nie potrzebujesz. Ale wyznacznikiem atrakcyjności jest to, jak wiele osób chce cię mieć na własność... A ciebie jakoś nie za bardzo ktoś pragnie – Dodała jeszcze podchodząc do jego stolika. Przez chwilę stała w ciszy, by potem westchnąć ciężko i przeczesać włosy, jakby się biła z myślami od dłuższej chwili. - To niesprawiedliwe. W sumie jesteś idiotą, ale kusi mnie, żeby powiedzieć jakże głupi tekst niczym z filmu brzmiący „Głupio wyszło. Możemy zacząć od początku?”.
- No to ja ci powiem tekst prosto z tragedii. Nie nie możemy zacząć od nowa bo ja z tobą nie chcę mieć nic wspólnego. Chcę spokojnie zapomnieć, że pojawiłaś się na mojej drodze - Powiedział spokojnie i odgarnął swoje włosy gdzieś na bok. No tak był chwilami szczery aż do bólu. - Normalnie małolaty są takie denerwujące. Powiedź mi co mam zrobić, albo powiedzieć abyś się odwaliła zrobię dosłownie wszystko abyś odeszła i już nigdy więcej nie pokazała się na moje oczy - Powiedział i wsadził sobie spokojnie ręce do kieszeni. Ją może i ciągnęło do niego, ale on do niej to raczej wolał by uciec gdzieś gdzie na pewno by nie dotarła.
- No proszę, jak łatwo poszło. Zrobisz dla mnie wszystko byle bym się tylko odwaliła tak? Bardzo interesująca okazja. Świetna wręcz... Pomyślę jeszcze nad moją prośbą w zamian za to... - Kończąc to zdanie spojrzała na niego z wyraźną wyższością tak, jakby cała ta sytuacja była przez nią bezbłędnie zaplanowana i jakby to wszystko stało się po to, żeby wrobić go w taką właśnie w taką sytuację. Oczywiście tak nie było co nie znaczy, że dziewczyna mogłaby nie skorzystać. - Masz u mnie dług laleczko – Dodała jeszcze nim odwróciła się do niego tyłem, uniosła dłoń w geście pożegnania i tanecznym krokiem ruszyła w stronę wyjścia z baru. Dopiero, kiedy stała tyłem, spory kawałek od niego cyniczny uśmiech zszedł jej z twarzy i pozostała dziwna pustka.
Elena weszła do baru ubrana w swój strój kąpielowy i czarą chustę, którą przewiązała sobie w pasie. Podeszła do baru i usiadła przy nim. -Daj mi martini, słodziutki.- powiedziała do barmana z udawaną uprzejmością. Jakoś nie miała dzisiaj humoru. Niby Egipt, plaża, słońce i w ogóle, ale... Cały czas dręczyła ja ta sprawa Felixa... Gdzie on był i kto go porwał? Dlaczego? Z troski, czy na złość któremuś z nich? Dostała swoje zamówienie. Wzięła wysoki kieliszek i zamieszała w nim oliwką. Nawet na alkohol nie miała dzisiaj ochoty...