Klasa ta nie różni się niczym szczególnym od innych poza nietypowym wyposażeniem - na tyłach są regały ze starymi książkami mugolskich autorów, przy bocznej ścianie są stoły z niedziałającym laptopem, ekspresem do kawy, małym modelem autobusu, żarówką czy kalkulatorem.
Dobrze. Abrienda była ostatnio zmęczona. Mnóstwo egzaminów i komisji, w których musiała siedzieć zmuszały ją do nieludzkich poświęceń. Jej plan przewidywał mnóstwo zastępstw za jej osobę, ale czy oby właśnie nie dobiegły końca? Rzeczywiście. Miała zapisane na dziś zajęcia z mugoloznawstwa. Gdyby jeszcze wiedziała czemu ludzie mają taki lekkomyślny stosunek do tego przedmiotu, ale zrozumiała, kiedy przejrzała stary podręcznik. Wydanie z kosmicznego roku z jeszcze bardziej kosmicznymi notatkami typu "radio - to urządzenie do..." Czarodzieje przecież też już byli w posiadaniu takich urządzeń! Cóż za żenada! A pani Odell musiała jeszcze wyprzedzić uczniów, aby znaleźć się w klasie wcześniej i odkurzyć stare zakątki. Miała nadzieję nie znaleźć tu porozrzucanych akcesoriów do rzeczy, które uczniowie zwykli ostatnio uprawiać. A może skrzaty lub woźni się już tym zajęli? Kto ich tam wie. W swojej pracy wili się, jak pszczółki. Abrienda ceniła lojalność i oddanie swoim obowiązkom i sama też to respektowała, dlatego powolnym krokiem ruszyła do biurka i zasiadła na chyboczącym się krześle, które naprawiła krótkim i zwięzłym zaklęciem. Jej wzrok padł na szkic dzisiejszej lekcji. Była z siebie dumna! Nie wykorzystała żadnych żenujących danych, a wszystko wyglądało ciekawie i zachęcająco. Już cieszyła się na możliwość zapoznania się z nowymi twarzami w Hogwarcie. Może i nie było w szkole zbyt wielu fanów mugoloznawstawa, ale Abrienda miała nadzieję, że jeśli przyjdzie nawet kilka osób to uda się jej pchnąć materiał do przodu. Przecież zamknięci w zamku uczniowie mieli nikłe pojęcie o zewnętrznym świecie! Oni potrafili tylko lekceważyć mugoli! Przecież to nie mieści się w głowie! Ot co! Abrienda już im dzisiaj wyjaśni. Lecz teraz wróciła do przeglądania najnowszych kartotek uczniowskich. Nie żeby coś, ale chciała zwrócić większą uwagę na taką młodzież.
Często wiele osób wytykało Pierre, że nienawidzi mugoli, choć nic o nich nie wie. Dlatego też postanowiła pójść na zajęcia z mugoloznastwa, by po raz setny słuchać o tym, czym jest lodówka... I oczywiście poprawić sobie humor słuchaniem głupot. Z resztą... Trzeba znać wroga, by z nim umiejętnie walczyć. W grę wchodziła jeszcze znajomość z mężczyzną, który jednak nie był czystej krwi, więc czasem miała wrażenie, że nie wie o nim nic... Tak czy owak, miała parę powodów, by przyjść na te zajęcia, nie tylko z obowiązku. Najwyraźniej jak zawsze nadgorliwa uczennica, znalazła się przed resztą w sali. Profesor już była, więc nie mogła sobie pozwolić na zaśnięcie w ostatniej ławce przed ich przybyciem. Przywitała głośno nauczycielkę, po czym zajmując mało widoczne miejsce, wyjęła książkę. Stary, zapyziały podręcznik z biblioteki, dotyczący eliksirów, może nie był jej marzeniem, ale lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Czekała na resztę, maja nadzieje spotkać kogoś przyjemniejszego niż masę Puchonów tęskniących za swoimi mugolskimi domami i sprzętami.
Nie miała zamiaru dzisiaj iść na jakiekolwiek zajęcia. Absolutnie, nie. Chciała zakopać się pod masą kocyków i wreszcie dać sobie spokój ze szkołą. W końcu już zdała, więc po co poprawiać i w ogóle chodzić na lekcje. Pokręciła głową słysząc, jak jakaś dziewczyna drze się w niebo głosy, że ktoś jej coś zeżarł. Laila z miną zabójcy podniosła się z łóżka i podeszła do niej ją zhejtować, żeby zamknęła twarz, kiedy inni próbują spać, a nie tylko żarcie przemycać. Hejter Laila już zakasał rękawy, aby bić się z tą wariatką, ale chyba potrzeby takiej nie było, bo zaraz ktoś z końca sali zaczął sobie radio odtwarzać na cały głośnik. No fuck! - pomyślała Laila widząc to, że Ci idioci chyba nie rozumieją pojęcia "cisza", a o spaniu to chyba już wszyscy zapomnieli. I właśnie dlatego zmuszona była wyjść z dormitorium uprzednio ubierając się w coś, co upodobniło ją do ludzi i uczennicy tej dziwnej szkoły. Mugoloznawstwo? Powinna tam iść? Odell raczej nie praktykowała pomijania nikogo i na pewno zapamięta Laikową, jeśli ta nie przyjdzie, więc L. spięła pośladki i szybko wspięła się na czwarte piętro. Szlus. Taka zajebista była Laila, że nawet dotarła tam... Eeee, nie pierwsza? Smuteczek. DRUGA. Ale to też jakiś wynik. - Dzień dobry. - Mruknęła do pani profesor i usiadła w ławce za Cait. - Siemasiemasiema. - Rzuciła do dziewczyny i zaraz utkwiła wzrok w widoku za oknem. Masakra. Co ona tutaj robiła. Po co w ogóle są te zajęcia. Ból i rozpacz.
No proszę, nawet SMS się pokwapiła na zajęcia! Świat mugoli był jej kompletnie obcy, aczkolwiek nie jakiś wrogi. Miała dużo znajomych, a nawet i przyjaciół nieczystej krwi, sama również taką osobą była, choć niechętnie się do tego przyznawała. Czemu więc miałaby nie lubić mugoloznastwa? No dobra, nie był w jej rankingu ulubionych zajęć, ale nie był też znienawidzony. Zresztą, mało było takich zajęć, które ona nienawidziła. Wbrew pozorom lubiła naukę. Nie, dobra, to złe określenie - uczyła się z ambicji. Lubiła chyba jedynie zaklęcia. Reszta zostawała neutralna, jako środki do osiągnięcia celu, czyli bycie kimś sławnym i zarabiającym grube galeony. Tak, właśnie tak. Nauka zatem nie przysparzała jej zbyt wielu problemów i bardzo dobrze! Kolejny dzień, zrobiona na kompletne bóstwo, przemierzała schody, aby wreszcie dojść do poszukiwanej sali. Na Salazara, z lochów to ona miała wszędzie za daleko! I za wysoko. Zmęczyła się bidulka. Dlatego ciężko dysząc otworzyła drzwi i zlustrowała pomieszczenie oraz osoby się w nim znajdujące. O, była już nauczycielka. - Dobry - mruknęła coś pod nosem, choć niezbyt przyjaźnie. A potem zobaczyła jednego ze swych NAJWIĘKSZYCH WROGÓW EVER i Cait ogółem miała szczęście, że Odell jest już w klasie. W przeciwnym razie nie wiadomo, czy nasza super agresywna Scarlett nie złapałaby ją za włosy i nie trzasnęłaby nią w ławkę. Tymczasem zaś musiała się ograniczyć do morderczego spojrzenia, a usiąść obok Howett. Przywitała się z nią milutko, by ostatecznie ze zrezygnowaniem podeprzeć głowę na łokciach, niemalże wykładając się na blacie. SZYBCIEJ LEKCJO, SZYBCIEJ.
Dahlia także przybyła na zajęcia, choć ostatnio nie miała na nie kompletnie ani siły, ani chęci. Mugoloznastwo jednak bardzo lubiła, bo okropnie fascynował ją świat niemagiczny! Był taki zupełnie inny od tego jej znanego. Zawsze z zapartym tchem słuchała opowieści Patty, które to ona zaś czerpała od swojego małżonka. Czasem rzeczy, które mówiła, były tak niesamowicie zaskakujące, że nie mogła wyjść z podziwu przez dobre parę dni! I myślała o tym, aby zostać takim faraonem na przykład. Albo archeologiem! Albo jeju, chciałaby codziennie jeździć na rowerze. A potem wystartować w jakimś wyścigu rowerowym! O! To byłoby super! Teraz zaś bez większego zainteresowania weszła do klasy, ubrana w szatę, mając na nogach swoje zniszczone trampki. Przewieszoną przez ramię torbę teraz chwyciła w ręce i popatrzyła po pomieszczeniu. - Dzień dobry - przywitała się kulturalnie z nauczycielką, a potem uznała, że nie usiądzie obok Laili, bo wszędzie otaczały ją ślizgonki. Fuj. Klapnęła więc w jakiejś środkowej ławce, wrzucając toboły na blat, a potem układając swoją rudą główkę właśnie na swym dobytku. Ech, ciężki żywot ucznia!
Maxa ostatnio trudno było gdziekolwiek złapac, on wiecznie był zajęty. A to siedział sobie z Gwen nad jeziorem, a to ganiał za swoimi przyjaciółmi. Oczywiście nie żałował żadnej chwili spędzonych z nimi wszystkimi, bo niby dlaczego miałby żałować. On ich wszystkich jakoś kochał na swój sposób, ale rzecz jasna, że Gwen najbardziej. Postanowił się trochę ogarnąć i w końcu pokazać się na lekcji. Akurat padło na mugoloznawstwo, musiał się poduczyć w tej dziedzinie przecież miał wyruszyć w niesamowitą podróż w świat mugoli więc gdzie się najlepiej nienauczy jak na lekcji? Gwen nie mógł nigdzie znaleźć, myślał, że pójdą razem na tę lekcję, ale najwidoczniej miała co innego do roboty. Zresztą ona już dużo wiedziała o tych mugolach, więc po co miała przychodzić i się nudzić? Lekcja była dla kogoś ciekawa dopiero jak wszystko poznaje od początku, prawda? Zastanawiał się również gdzie podziewa się jego kuzynka, a zarazem przyjaciółka. Ale wszystkie pytania na jej temat zostały rozwiane jak tylko pojawił się w klasie. Cait siedziała za jednym ze stołów. Podszedł do jej stolika. - Cześć, można? - zapytał. Nie miał zamiaru wpieprzać się skoro ta nie wyraża na to chęci, może komuś już zarezerwowała to miejsce. Dopiero po chwili rozejrzał się po sali i zauważył, że jest już profesorka. Uśmiechnął się sztywno do niej i skinął głową. - Dzień dobry. - przywitał się, w końcu należało bo to jest profesorka, więc nie mógł obok niej przejść obojętnie, przynajmniej on tak nie był wychowany.
On to ostatnio miał przewalone. Nawet seksu nie mógł spokojnie uprawiać, bo mętlik w głowie nie dawał mu spać i w ogóle. Nie dość, że wciąż myślał o sytuacji w parku to jeszcze wszystko się w nim gotowało. Z dormitorium nie mógł wyjść, bo miał wrażenie, że zaraz zobaczy Cornelię i ją zabije. Zdecydowanie to mogłoby do tego doprowadzić. Ale unikał dziewczyny dla jej własnego dobra. Nienawidził wszystkich i wszystkiego, a każdy już zdecydował się wyjść z łóżka to się okazało, że rzesze jego fanek szepczą na korytarzu o nim, jakby co najmniej celebrytą był. To akurat była prawda, że z niego szkolna gwiazda, noale bez przesady. Przecież nic się wielkiego nie stało dla nich. To jest problem jego i Cassandry, więc po co to wszystko przeżywają? Oni sami będą musieli to sobie ułożyć w głowie zanim podejmą jakiekolwiek decyzje, bo Villiers zdecydował, że dzieciak będzie wiedział o jego istnieniu i będzie walczył oto, żeby nosił jego nazwisko. Bez względu na to, co sobie myśli Cassandra. Choć z tą jeszcze nie rozmawiał. Smuteczek. Na pewno porozmawia, jak już się zbierze na odwagę, bo nie potrafił walczyć ze sobą i to wszystko pokonać. Miał wrażenie, że to jego wina, że pojawił się w jej życiu. Że odważył się namieszać i to w taki sposób... A kiedy szedł przez kolejny korytarz doszedł do wniosku, że znowu coś mu nie pasuje. I oto oparł się o ścianę przysłuchując się rozmowie dwóch wariatek. Dokładnie o nim: "Villiers spłodził bachora Lancaster, czujesz to?"... Nie miały ciekawszych tematów? Casper wyłonił się zza rogu i zabił obie wzrokiem plus wyzwał od najgorszych i innego ścierwa, którym niewątpliwie były. Szmaty. Dopiero potem zdecydował, że jego spacer się zakończył. Przekroczył próg sali do mugoloznawstwa, a Odell już się na niego spojrzała, więc nie miał szansy na ucieczkę. Zerknął na trzy obecne dziewczyny... Saunders? Od wieków z nią nie rozmawiał. Pierre? Niby się kumplowali. Howett? Straszył jej braciszka, że ją zaliczył... Szkoda, że mu się nie składało by rzeczywiście dopełnić obietnicy. - Dzień dobry. - Rzucił do nauczycielki i zajął miejsce gdzieś za Slater. - Cześć. - Rzucił do dziewczyn w nadziei, że przynajmniej one nie będą go zmuszały do wyrzucania wulgaryzmów.
Abrienda niby od niechcenia wpatrywała się w twarze pojawiających się co rusz uczniów. Może i każdy z nich miał lekkomyślny stosunek do zajęć, ale przecież to nie będzie problem. Ona dziś ich przekona, że mugoloznawstwo to wartościowe zajęcia i trzeba na nie uczęszczać, bo inaczej straci się coś niezwykłego. A mianowicie wiedzę o świecie. I to był jeden z głównych powodów, dla których Odell nie odmówiła, kiedy zaproponowano jej w tym roku prowadzenie tych zajęć. Dzięki temu sama mogła siebie zmobilizować do zaglądania do mugolskiego świata, a i uczniom mogła to przekazać w ciekawy i przystępny sposób. Przynajmniej miała nadzieję, że osiąga zamierzony efekt. Uśmiechnęła się życzliwie do uczniów, kiedy wydawało się jej, że grupa jest wystarczająca, aby rozpocząć zajęcia, a i dzwonek już poinformował Abriendę, że wypadałoby przemówić. Po grzecznym odpowiadaniu na każde: „dzień dobry” wreszcie podniosła się z zajmowanego miejsca i wyciągnęła z szuflady pergaminy, które rozesłała po klasie. – Witam. Zaczniemy od kartkówki z ostatnich trzech lekcji. – Spojrzała na zegarek wiszący w szczycie Sali i kontynuowała: – Macie na to pięć minut. - Kolejny uśmiech i zajęła z powrotem swoje miejsce świdrując czujnym spojrzeniem uczniów, którzy lepiej, żeby nie próbowali ściągać.
Rzuć kostką, aby wylosować pytanie: 1. Wypisz trzy różnice i cztery podobieństwa pomiędzy lecznictwem mugolskim, a czarodziejskim. 2. Czy magia w życiu mugoli istnieje? Jeśli tak to uzasadnij odpowiedź popierając ją odpowiednimi argumentami (4) wspominając o formie w jakiej ona występuje. Jeśli nie, to przedstaw również argumenty (4), które potwierdzą Twoje zdanie. 3. Przedstaw etapy edukacji mugoli biorąc pod uwagę: egzaminy, szkoły, do których uczęszcza do 18 roku życia. 4. „Sport w życiu mugoli” – opisz co najmniej 3 dyscypliny sportowe charakteryzując ich ogólne zasady. 5. „Środki płatnicze mugoli, a czarodziei” – wymień przynajmniej 3 środki płatnicze mugoli oraz porównaj ten system z systemem czarodziei. 6. „Wierzenia mugoli” – czyli to, jak tłumaczą sobie i komu zawdzięczają cuda (magię). Opracuj temat w postaci minimum dziesięciozdaniowej wypowiedzi pisemnej. Nie ma tutaj żadnych ograniczeń w postaci czy odpowiedź wam się udało napisać czy nie. Uwzględnijcie charakter swoich postaci. Po tym poście, niech każdy zawrze odpowiedź, a Abrienda potem wszystko sprawdzi i wystawi oceny, która będzie odpowiadać punktom: Troll – 1, Okropny – 2, Nędzny – 3, Zadowalający – 4, Powyżej Oczekiwań – 5. Wybitnego nie ma.
Ludzie na całe szczęście się zbierali i dało się wśród nich dostrzec nawet tych nieirytujących. Od razu po niej weszła Laila, z którą choć nie miała najlepszych kontaktów, to po wyprawie na jednorożce jakoś nie skakały sobie do gardeł. Odpowiedziała na jej przywitanie, po czym dała nura w książkę, jakby miała tam znaleźć coś ciekawego... Eh, te eliksiry. Z przyjemnością jednak spojrzała na kolejną osobę - Maksa. Już dawno go nie widziała, w sumie po dziwnej rozmowie z sowiarni, nie było po nim śladu życia. Możesz zaczęłaby go szukać, gdyby nie fakt, że czasami dziewczyny w dormitorium mówiły, jak to "romantycznie" zabiera Gwen nad jezioro, co oznaczało, że wszystko u niego idzie całkowicie w porządku. - Jasne siadaj - Powiedziała do niego jak zawsze lekko. W sumie cieszyła się, że nie będzie musiała siedzieć sama, przynajmniej zamiast spać na lekcji, to będzie z kim pogadać. W sumie ciekawiło ją jak tam jego plany przeprowadzki, czy powiedział już o tym Gwen i w ogóle. Nie zdążyła jednak pogadać z Lambertem, bo czarna wiedźma weszła i zarządziła kartkówkę... Eh, tak się odpłacić, za przyjście w sobotnie popołudnie, gdy rok się kończy na zajęcia! Powinna być wdzięczna, ze się stawili, a nie! No, ale na szczęście przynajmniej wylosowała przystępne pytanie, choć trochę go nie rozumiała. "Środki płatnicze mugoli, a czarodziei" - wyjęła kartkę, po czym napisała: Środki płatnicze mugoli: Euro, Funt Brytyjski, Korona Szwedzka. Środkiem płatniczym może być zarówno złoto, moneta, banknot jak i czek. Różnią się od siebie: Kursem waluty, przelicznikiem ( u nas 1 galeon to 17 srebrników, ale u nich 17 öre nie tworzy jednej korony Szwedzkiej), u nas nie występują banknoty ani czeki, są tylko monety. Jako czarodziejka czystej krwi nie była w stanie więcej napisać, dodatkowo nie znosiła mugoli, więc już za taką wiedzę można było bić jej brawa. A teraz niech ten dowcip z kartkówkami się skończy i zajęcia! Now!
Rany, jeszcze się porządnie nie wyspała, jeszcze nie zlustrowała dokładnie wszystkich przybyłych, a tu już jakaś... KARTKÓWKA?! Z trzech ostatnich zajęć, spoko, że na nich była, mhm. Z wrażenia aż się wyprostowała na krześle i z kwaśną miną odebrała od nauczycielki pergamin. Wyciągnęła swoje pióro i kałamarz, jednakże jej ręka zawisła nad papierem w poszukiwaniu weny. Zapuściła dyskretnie żurawia, aby sprawdzić, jakie pytanie ma Laila. Niestety, inne! Ona miała coś o jakichś mugolskich szkołach... a co ją to obchodzi?! Zamrugała gwałtownie, wgapiając się w swoją kartkę, aż w końcu uznała, że trzeba napisać cokolwiek. "Mugole chodzą do szkół. Najpierw jest szkoła dla małych dzieci, potem dla starszych, a potem dla najstarszych. Egzaminy mają tylko te starsze i najstarsze. Bo te młode to uczą się dopiero pisać i czytać. No, chyba, że to z tego mają jakiś sprawdzian. Po 18-stym roku życia, mugol może zakończyć edukację, albo pójść pewnie na jakieś studia. Ogółem mugole uczą się przez większą część swojego życia, jak czarodzieje. I też piszą różne sprawdziany i kartkówki i mają egzaminy. Ale zaczynają naukę wcześniej, już przed jedenastym rokiem życia!"... Tak sobie właśnie wesoło bazgrała, nie mając pojęcia, co za głupoty wypisuje. Ale wymyśliła to na poczekaniu. Cóż, miała niewiarygodne źródło mugolskie - swojego chłopaka, ale akurat o szkolnictwie to nie rozmawiali... Poza tym, ambicja ambicją, ale mugole? Bitch, please. Wiedząc coś o nich raczej nie zajdzie daleko w karierze czarodzieja... a przynajmniej ona tak twierdziła. Cóż, oddała swoją pracę bidulka. Chyba nie dostanie dziś dobrego stopnia! A mogła nie przychodzić na te zajęcia. I zająć się czymś pożytecznym. Jak pech, to pech!
Dahlia, jak zupełnie nie ona, siedziała bez celu i zainteresowania, trzymając swoją rudą główkę na torebce. Nie interesowało ją, kto wchodził, kto wychodził, kto coś gadał. Po prostu oczekiwała rozpoczęcia zajęć. Kiedy jednak usłyszała, że będzie kartkówka, momentalnie uniosła łebek i spojrzała zaskoczona na nauczycielkę. No tak, zapewne osiągnęła zainteresowanie swych uczniów! Slater przyjęła od niej pergamin, lekko zestresowana. Cóż, chodziła na mugoloznastwo, tak. Lubiła mugoli, pewnie. Trochę o nich wiedziała. Ale czy jej wiedza będzie wystarczająca, aby zadowolić profesor Odell? Szczerze wątpiła. Szczególnie, że dostała trudne pytanie. Wiedziała, że niemagiczni wierzą w różne bóstwa, ale nie miała pojęcia, jak się one nazywają. Patty jej również o tym mówiła, ale to było dosyć dawno temu, a ona zwyczajnie nie pamiętała. Nie magazynowała wszystkich informacji w swej główce, bo nie potrafiła, ojej. Jednakże jako dzielna gryfonka wzięła swoje pióro i intensywnie myśląc nad doborem słów, zaczęła swoje fascynujące wypracowanie. "Mugole są podzieleni, jeżeli chodzi o wierzenia. Wyróżniają religie opierające się na wierze w jednego Boga, który jest przez nich różnie nazywany, oraz wielobóstwo. Choć ci drudzy zazwyczaj to jakieś plemiona, oddające cześć zgodnie ze swoimi pierwotnymi wierzeniami. Ogółem religie mugoli są bardzo stare, choć nie wszystkie. W każdym razie to właśnie bogowie odpowiedzialni są za cuda oraz zjawiska, których nie potrafią zrozumieć. Jednak nie tylko. Są oni dla nich ostoją w trudnych chwilach, bo wierzą, że ten tak zwany Bóg ich słucha i w zależności od tego, czy są dobrzy, czy źli, zsyła im nagrody bądź kary. Mugole oddają mu cześć, udając się do świątyń, bądź w przypadku pierwotnych wierzeń, składają ofiary. Występuje też u nich coś takiego jak modlitwa, czyli rozmowa z bóstwem. Wiara u nich łączy się również z tradycjami i kulturami danego kraju, choć oczywiście nie jest to regułą." Zapisała, lejąc wodę i specjalnie omijając wszelakie nazwy, bo ich nie pamiętała. Poza tym nie chciała się rozpisywać, bo zaraz koniec czasu! A mieli na to tylko pięć minut. Więc tyle zdążyła w tym czasie z siebie wykrzesać. Nie była zadowolona, ale... naprawdę nie była ostatnio w nastroju na przejmowanie się nawet lekcjami.
Do klasy jako chyba ostatnia wbiegła zziajana Skyla. W końcu przed lekcją koniecznie musiała wyjaśnić tym tępawym szkrzatom, że ziarna dla papug, o które prosiła w kuchni, nie są dla niej, a dla Aurelii Farge! Niestety między lekcjami nie miała czasu, aby samej wybrać się do Hogs po zapasy dla swej urodzinowej papugi... czego bardzo żałowała, ponieważ te niekompetentne kucharki nie chciały jej pomóc, jeszcze insynuując, iż tak naprawdę to Sky zajada się tym ziarnem - z pewnością kolorowa ślizgonka wydawała się staromodnym skrzatkom bardzo dziwaczną osobistością. Zwłaszcza po tym, jak postraszyła je, że jeśli Aurelia Farge nie dostanie przez nie kolacji, skróci je wszystkie o głowę! Niestety nie mogła swych gróźb wcielić w życie, bo trzeba było pędzić na mugoloznastwo! Ach, kiedyś Sky miała nawet pomysł, aby takiego mugola złapać i trzymać jakieś zwierzątko domowe... a ponieważ nikt jej jeszcze od tego dzikiego pomysłu nie odwiódł, dzielnie chodziła na mugoloznastwo, aby w przyszłości wiedzieć jak najlepiej ma się zajmować swoim mugolskim stworzonkiem! Nieco była spóźniona, ale nie na tyle, aby nie zdążyła usłyszeć o kartkówce. Zaklęła pod nosem, bowiem kompletnie się jej nie spodziewała. A ambitna Sky zwykle się do nauki przykładała! Klapnęła zatem obok Scarlett, również spoglądając do kartki swojej przyjaciółki. Jaka szkoda, że Skyla dostała inny temat, bo to wszystko o czym pisała SMS, brzmiało tak mądrze! Widocznie musiała zarwać noc, aby to wszystko wbić do głowy... chociaż to dziwne, bo Skyla nie pamiętała, aby Scarlett wczoraj ślęczała nad jakimiś książkami do mugoloznastwa. Spojrzała na temat, który się jej dostał: „Środki płatnicze mugoli, a czarodziei” – wymień przynajmniej 3 środki płatnicze mugoli oraz porównaj ten system z systemem czarodziei. - Co - zapytała bardzo bystro, z ociąganiem sięgając po pióro. Chwilę się zastanawiała, po czym postanowiła napisać na czuja. A nuż się jej poszczęści! Już po chwili, jej karteczka zapełniała się chaotycznym, niezbyt starannym pismem. Mugole nie znają czegoś takiego jak galeony. Czasem płacą gumochłonami krowami i innymi zwierzętami, bowiem nie są zbyt rozwinięci. Na przeróżnych targach płaci się też przeróżnymi mugolami, a później oni są sprzedawani do innych mugoli i ci mugole dają ich innym mugolom i mugole są trochę jak galeony. Ale galeonów nie znają. Aczkolwiek ponieważ gdyż azaliż to mugole, nie wiedzą, że środki płatnicze mogą być malutkie. I u nich też są banki krwi, więc jasne, że jedną z ich walut jest również krew. Podobno mali mugole są warci więcej niż duzi mugole. Co za śmieszny gatunek, ha ha ha. SKYLA ASTRID QUINLEY - złożyła swój zamaszysty podpis i zadowolona podeszła do biurka Abriendy, aby oddać jej swoją kartkówkę. Będzie wybitny, jak nic!
Laila chyba jeszcze nie ogarnęła tego, co się tutaj dzieje. Zebrało się parę osób, co ją bardzo ucieszyło, bo nie uśmiechało się tu jej siedzieć z Odell sam na sam, oczywiście dodając do tego Cait, która przyszła pierwsza. Uśmiechnęła się lekko pod nosem słuchając, jak jej znajomi wymieniają się grzecznymi uwagami, które z powodzeniem można wymienić przy nauczycielu. Takie tam. Odell'owa pewnie tylko udaje, że ich nie słucha, a zaraz wtrąci swoje trzy grosze do dyskusji. I wtrąciła. Zarządziła kartkówkę. Najgorsze było to, że mugloznawstwa nie było bardzo dawno, dawno i w sumie przykre to było, ale skąd oni mieli znać wszystkie odpowiedzi na swoje pytania? Do tego bądźmy szczerzy. Przecież tego nie da się ogarnąć. Mugole to oddzielny świat. Oni są od nich oddzieleni, przynajmniej w szkole. Jak mogą wiedzieć takie rzeczy? I właśnie tu cały szkopuł. Problem chyba polegał na tym, że każdy olewał ten przedmiot nie zdając sobie sprawy, że może być bardzo ważnym elementem, bo przecież obydwa światy się przenikają. Spojrzała z nadzieją na kartkę SMS, ale ona miała pytanie o szkolnictwie. Klnąca Pierre chyba miała to samo, co ona, ale Laili nie pasowało wychylanie się tym bardziej, że Odell faktycznie ich obserwowała. Dlatego Howett natychmiast zwróciła nos do swojej pustej kartki. Przecież była parę razy na wakacjach, gdzie ojciec wyciągał mugolską kasę. Nawet ten cudak ją zbierał. Na pewno ją zabije, jak się dowie, co narobiła. " Trzy środki płatnicze mugoli: euro, złoty, rubel rosyjski. Środki płatnicze mugoli są bardzo zróżnicowane. O ile dążą do zjednoczenia waluty to nadal istnieją różnice pomiędzy kolejnymi krajami. Czarodzieje bez względu na narodowość posługują się galeonami." Zwięźle i na temat? Taką miała nadzieję. Podniosła tyłek z ławki zaraz za Sky i uśmiechnęła się do niej, a kartkę bez słowa oddała Odell.
Japierdole. Co? Kartkówka? Babo. Facet Cię wyrzucił z łóżka, że się wyżywasz? Jak nie masz lepszych argumentów to zabieraj to sprzed oczu Kacperka dla dobra swojego i reszty ludzi, którzy chcą żyć. Ot co. Po co grasz niedostępną? Jedno słowo, a Villiers już Ci kogoś załatwi. Tylko weź to zabierz. Ale jak się okazało Odell nie miała zamiaru tego zabrać. Wręcz przeciwnie. Całkiem poważnie podeszła do zajęcia pilnowania ich, bo patrzyła w nich, jakby przynajmniej zabili dziesięcioro pierwszoklasistów. Żałosne. Wszyscy pisali jakieś głupoty. I co on mógł biedny zrobić? Jeszcze miał nadzieję ściągnąć, ale chyba Slater nie chciała się dzielić. Pokręcił głową, jakby zasmucony, bo przecież on nie znał się na żadnych wierzeniach mugoli... I CO ON MIAŁ NAPISAĆ? "Wierzenia mugoli są bardzo skomplikowane. Wierzą, w Boga, albo bogów. Mają różne zwyczaje w okazywaniu wiary. Składają ofiary pieniężne i mięsne też. Wierzą mocno. Oni wierzą, że jak nie będą czcić Boga to pójdą do piekła, ale Bóg jest miłosierny i są jego owcami. Wierzą w Niego. Hehs. Jaki on mądry i w ogóle! No po prostu łzy! Na pewno Odell bardzo polubi jego wypowiedź, zważywszy na to, że zazwyczaj oddaje puste kartki, no chyba, że wie co będzie na teście. Wtedy to już inna bajka, bo do gotowca się nie przyłożyć to już naprawdę dno. A on przecież ostatni rok. Od września będzie studiował! Znaczy od października! On będzie miał bardzo długie wakacje! Ijeijeije. Trybuny szaleją, wszyscy tańczą. Wstał i oddał kartkę nauczycielce napawając się tym, że więcej nie będzie siedział na tak głupich lekcjach.
Ledwo zasiadł za przeznaczonym mu stolikiem i nawet nie mógł sobie porozmawiać z Cait, bo od razu profesorka zadała kartkówkę. No co ona sobie myślała? Przeciez on się na tym nie znał, więc co miał napisać? Dostał kartkę spoglądając na nią. Przeniósł szybko wzrok na Cait. Ona od razu zaczęła tam coś pisać, a więc wiedziała dobrze o czym ma pisać, on za bardzo nie. Jednak postanowił się skupić i cokolwiek napisać, przecież to na pewno nie jest aż takie trudne, no bez przesady. " „Wierzenia mugoli” – czyli to, jak tłumaczą sobie i komu zawdzięczają cuda (magię) " Zastanawiał się dość długo co ma pisać wlepiony w kartkę. Aż taki siwy z tego przedmiotu to nie był. Nawet lubił się uczyć, więc jakieś tam pojęcie o tym miał, ale mugoloznawstwo, jak dla kazdego czarodzieja czystej krwi to jest czarna magia. Mugole nie mają zielonego pojęcia na czym polega magia, dlatego wszystkie cuda zawdzięczają Bogu. On dla nich jest stwórcą wszystkiego i wszystkich. Zdarzało się, że wierząc w Boga ludzie nawet składali ofiary ze zwierząt, bądź też nawet z ludzi. Wierzą w Boga i dlatego wszystkie prośby powierzają mu. Nie spodziewał się nie wiadomo jakiej oceny, ale chociaż nie dostanie trolla za nic nie robienie, prawda? Gdyby była tutaj Gwen to ta pewnie napisałaby wiele. A właśnie gdzie ona się podziewała? Przecież tak bardzo uwielbiała mugoli, a nie zjawia się na lekcjach przeznaczonych im. Jeszcze raz przeczytał to co napisał i oddał kartkę profesorce. Co będzie to będzie.
Abrienda z żalem spojrzała na zegarek i doszła do wniosku, że już przekroczyła umówione pięć minut, choć co poniektórzy uczniowie zaczęli oddawać jej prace. Uśmiechnęła się życzliwie do każdego z nich, mając nadzieję, że napisali w tej pracy coś lepszego niż zwykłe: 'wiem, że nic nie wiem'. Przez tak wiele lat swojej pracy dowiedziała się wszystkiego o filozofii uczniowskiej i ta wiedza wcale nie ułatwiała jej w odnalezieniu w sobie choć odrobiny wiary w tych ludzi. Chyba rozumiecie? Po raz setny patrzy się na wypowiedź ucznia na pozór inteligentnego, a tam takie rzeczy. Nie było sensu czekać na resztę, więc puste pergaminy przygarnęła do siebie jednym machnięciem różdżki i przejechała pobieżnie wzrokiem po jednej z prac. - Widzę, że nie zabrakło wam weny. - Chłód jej głosu raczej nie wskazywał na to, aby miała zamiar śmiać się z barwnych prac uczniów. Psikus. - Dobrze. Jak wiemy życie mugoli jest bogate w mnóstwo rzeczy, które wydają się wam teraz zupełnie niepotrzebne, ale szybko się przekonacie, jak czasem ciężko odnaleźć się w świecie bez wiedzy podstawowej, która pozwoli wam się wtopić w tłum. Stąd ostatnio pojawił się model reformy proponujący przeniesienie jednej z placówek do miasta mugoli, tak aby uczniowie mogli tam się uczyć przez jakiś czas. Np. co miesiąc wymiana uczniowska czy coś. Niedokładnie czytałam tą ulotkę, ale czy wy bylibyście chętni, co do takiego przedsięwzięcia? - Uśmiechnęła się wyobrażając sobie, jak niektórzy rzeczywiście popełniają banalne błędy, a Ministerstwo szaleje, ale przecież nie spotkała się tu z nimi po to, aby pytać ich o zdanie. Skoro napisali już kartkówkę to trzeba by było omówić kolejny temat. - Zaczniemy od pojęcia "subkultury". Przypuszczam, że jest to wam znane. Zatem... W świecie mugoli jest wiele subkultur, które ujawniają się w pewnym regionie lub nie pod wpływem odpowiednich czynników, które mogą sprzyjać rozwijaniu się odłamu kultury lub niekoniecznie. Teraz każde z was wylosuje odpowiednią subkulturę i zaprezentuje ją na forum grupy. Uprzednio możecie skorzystać z podręcznika. - I tu rozesłała po klasie jakieś egzemplarze, w których nie było zbyt wielu wiadomości, ale zawsze coś.
W poście po prostu zawrzyjcie od razu przygotowanie do prezentacji samą prezentację. Potem możecie już zakończyć wątek.
_____________________________ oceny z kartkówki: Cait Pierre - Powyżej Oczekiwań - 5 punktów Scarlett Maya Saunders - Troll - 1 punkt Dahlia E. Slater - Zadowalający - 4 punkty Skyla A. Quinley - Troll - 1 punkt Laila Howett - Zadowalający - 4 punkty Casper Villiers - Troll - 1 punkt Maximilian Lamberd - Troll - 1 punkt
Laila miała to szczęście, że wylosowała coś, o czym nie tyle co kiedyś słyszała, ale z powodzeniem mogła powiedzieć, że widziała, więc upodobnienie się do danej subkultury nie było takie trudne, a przynajmniej się starała. Leginsy zrobiły jedynie niefajny dowcip. klik Ale dobrze, jak dobrze. Przecież nie będzie się pchała pierwsza prezentować tym bardziej, że musi wyciągnąć o metalach jakieś informacje, żeby i powiedzieć coś na forum klasy. Nawet jeśli nie coś wielkiego to przynajmniej coś. Pełna nadziei przeszukała cały podręcznik, który okazał się jedynie obfitować w milion definicji nie odnoszących się do niczego, co Laila uznałaby za przydatne. A kiedy wreszcie usłyszała, że woła ją nauczycielka podniosła leniwy tyłek z ławki taszcząc ze sobą książkę do pomocy. - Subkultura metalowców powstała w latach 70 XX wieku, skupiała się wokół muzyki heavy metalowej. - tu jednak przerwała gadkę, w obawie, że zaraz będzie musiała tłumaczyć, co to za muzyka, albo i zaśpiewać, co absolutnie nie wchodzi w grę. Przecież ona nie lubiła takich szatańskich rzeczy. - Społeczność ta jest rdzenna dla Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Ci którzy przynależą do tej subkultury podkreślają to angażując się w działalność zespół, która jest no... Charakterystyczna dla nich. - Przekartkowała podręcznik i kiedy uznała, że podstawowe informacje zostały przez nią wymienione to zamknęła go z hukiem i pociągnęła dalej... - Polityka i religia to sprawa prywatna osób przynależących do tej subkultury. Ludzie często ubierają wąskie dżinsy, białe adidasy, katany (często z naszywkami ulubionych zespołów), skórzane kurtki, "ramoneski", na które często nakłada się dżinsowe kamizelki. Długie włosy tez były modne. - Oczywiście, ze w jej transformacji najlepiej spodobała się jej kurteczka, więc zaprezentowała takową i usiadła. Koniec. Zebrała rzeczy i po wysłuchaniu kolejnych wystąpień opuściła salę.
Zadowolona z kartkówki Skyla (ależ będzie jej rozczarowanie, kiedy się dowie cóż to takiego dostała!) skupiała się na wszystkim, oprócz tematu lekcji. Nie starała się nawet szczególnie, uznała, że kiedy już dostanie swojego mugola do opieki, będzie improwizować, tak jak to było z memrotkiem. Wyłapywała jednak pojedyncze słowa nauczycielki. Na przykład słowo "bogate" wywołało u niej tyle skojarzeń! Wyobraziła sobie Odell w białym garniturze z leopardem na smyczy. Nauczycielka uśmiechnęła się, ukazując komplet burżujskich, złotych zębów. Żeby jeszcze dodatkowo podkreślić jej królewskość, Skyla dodała Odell złote włosy! Zanim jednak Abrienda w jej wyobraźni zdążyła ubrać ciężki, również złoty łańcuch ze znaczkiem galeona, wizja ślizgonki została przerwana. No nic, wróci do niej później, bo ta niewyżyta nauczycielka kazała im coś zrobić... bleh. Otworzyła podręcznik na jakiejś stronie, zamknęła oczy i wycelowała w jedno słowo - gitowcy. Nie miała zielonego pojęcia co to znaczy, ale kiedy przeczytała pobieżnie informacje zawarte w książce, nieco się jej już w różowej główce rozjaśniło. Zaraz po skończonej prezentacji Laili, Sky wstała i pewnym siebie, jak oczywiście na gitowca przystało, krokiem zawędrowała na środek klasy. - Nie wiem za bardzo gdzie leży Polska, ale dawno dawno temu to właśnie tam działali gitowcy. Braci się nie traci, wiadomka, czarodzieje z ulicy i bloków zrzeszali się i ten tego, gitowali. - wyjaśniła. - Gdybym ja i eee - rozejrzała się po klasie - Scarlett byłybyśmy gitówkami, chodziłybyśmy po szkole i polowały na przyjezdnych. Nie ich dzielnia to spadówa co niee - się wczuło dziewczę, więc na koniec wykonała jakiś mega ziomalski ruch w stylu mugolskich raperów, pożegnała się z klasą głośnym JOŁ i wyszła, trzaskając drzwiami, aby dopełnił się jej wizerunek groźnego gitowca. Będzie wybitny, jak nic.
Nonono, Scarlett także była bardzo zadowolona ze swej kartkóweczki! Co prawda była świadoma, że nie do końca wszystko opisała, ale hej, co najmniej zadowalający jej się należał! Biedne dziewczę, było tak samo naiwne jak nasza Skyla. W każdym razie, blondyneczka siedziała sobie tam koło Laili, kiedy ta poszła wygłaszać jakieś nudne dyrdymały odnośnie jakichś metalowców. Niewiele się ciekawego dowiedziała, jednak szybko uznała, że ta wiedza nie będzie jej do niczego potrzebna. Kiedy zaś na środek wyszła Quinley, pokiwała jej głową z aprobatą. Hm, kimkolwiek byli ci gitowcy, muszą chyba spróbować dołączyć do tej subkultury! Wraz z różowowłosą przyjaciółką, oczywko. Bardzo jej się podobało to nowe pożegnanie, dlatego próbowała je odtworzyć, żegnając się z drugą ślizgonką. W międzyczasie wyczytała coś o hipisach, i choć kompletnie nie wiedziała, co to za świry, to jednak stwierdziła, że może coś o nich opowiedzieć. Przeczytała informacje z książki i dziarsko stanęła na środku klasy, dzierżąc tomisko pod pachą. - Hipisów stworzyła Ameryka, zapewne dlatego, że za dużo mieli grubasów, dlatego postanowili się temu sprzeciwić - zaczęła, pewna siebie. - I tak oto powstały te dzieciątka, które lubiły kwiatki i zwierzątka. I szerzyli anarchię i wolny seks. Oprócz tego dawali sobie w żyłę i jarali jointy, czując, że to ich powołanie. Aby hedonistycznie zaspokajać swe potrzeby. Wierzyli w takie bzdury jak wolność, równość i braterstwo. Ogółem wielcy z nich rebele byli - kontynuowała, zerkając co jakiś czas do woluminu. - Wyglądali jak kloszardy, nie myli się, mieli przetłuszczone włosy i ciuchy ze śmietnika. Bo nie wierzyli w moc pieniędzy, naiwniacy. A to ich gest powitalno-pożegnalny, którym się z wami pożegnam - zakończyła zgrabnie, by pokazać klasie wyciągnięte dwa palce - wskazujący i środkowy. Krzyknęła jeszcze PEACE & LOVE, po czym zakończyła swą wybitną na ocenę wybitny prezentację, wychodząc za drzwi i podbiegając do idącej korytarzem Skyli, aby przedstawić jej plan zostania grupą gitowców!
Dahlia nie do końca była zadowolona z tego, co napisała, ale nie uważała, aby poszło jej jakoś szczególnie źle. Oczywiście nie dała zżynać temu wstrętnemu Villiersowi, bez przesady! Niech sam się uczy, a nie żeruje na wiedzy innych. W każdym razie wysłuchała wszystkich prezentacji, pilnie notując wszystko w swoim pergaminie. Odprowadziła Skylę wzrokiem, a potem zajęła się czytaniem książki. Miała ochotę opowiedzieć coś o metalowcach, aczkolwiek Laila już trochę o nich wspomniała. Uznała, że ewentualnie uzupełni jej wiedzę, bo po co ma mówić dokładnie to samo? Nie wiedziała, czy profesor Odell będzie z tego zadowolona, ale liczyła, że nauczycielka myśli dosyć logicznie, więc nie będzie problemów! Odchrząknęła, poprawiając swoje rude włosy, a potem notatki schowała do torebki, włącznie z książką. I tak zapakowana wybrała się na środek klasy. - Więc tak, koleżanka z Hufflepuffu już trochę opowiedziała o metalowcach, więc ja może tylko dopowiem parę rzeczy - zaczęła, zerkając to na Abriendę, to na uczniów. - Zazwyczaj są to młodzi ludzie, raczej z niższych klas społecznych, niż z tych bogatych, ale jak wiadomo, wszędzie zdarzają się wyjątki - kontynuowała, próbując sobie przypomnieć jak najwięcej szczegółów. - Ich zachowanie kręci się wokół koncertów zespołów grających muzykę heavy metalową, bądź niekiedy sami takowe zespoły zakładają, kupują także płyty z tymi zespołami. Najważniejsze, aby były oryginalne. Bo można podobno dostać jakieś nielegalnie - dodała, nie mając pojęcia, że to działa na zasadzie piractwa w Internecie. Ona nie miała pojęcia, co to komputer i inne takie szmery bajery, więc no. - Subkultura ta się raczej alienuje i ma swój wewnętrzny, niepisany kodeks, aby być wiernym muzyce heavy metalowej. To tyle, dziękuję za uwagę - skończyła w końcu, po czym jakże kulturalnie dygnęła, pożegnała się z panią profesor i pomknęła... gdzieś tam. Za salę oczywiście.
Dziewczyna jako jedna z ostatnich wzięła się za zadanie. Może dlatego, ze nie mogła uwierzyć w ocenę jaką dostała, może dlatego, że w zadaniu całkowicie nie wiedziała o co chodzi, no w każdym bądź razie nie zamierzała długo zabawić na środku klasy. Dziewczętom prezentującym wcześniej najwyraźniej humor dopisywał, może lubiły te zajęcia, czy jak? No w każdym razie prezentowały szybko i wychodziły, z czego Cait była zadowolona - mniej osób do oglądania jej wypocin to zawsze dobra rzecz. Spojrzała jeszcze raz po sali, po czym gdy już nastąpiła jej kolej, poniosła się dumnie, robiła parę kroków do przodu, po czym zaczęła: - Rockersi to grupa niedostosowanych społecznie dzikusów, przynajmniej według mnie. Ich styl życia wziął się z anarchii i jakiejś muzyki zwanej rock and rollem. Gardzą wszystkimi normami i wzorcami społecznymi, nie chcą osiągnąć kariery ani się ustatkować. Rockersi ubierali się niechlujnie, afiszowali swoją niższość oraz nieprzystosowanie do reguł i systemu. Można wiec z tego wywnioskować, że śmierdzieli, nie znali maszynek do golenia i na pewno unikali pralni jak większość czarodziej mugoli - Oczywiście nie dodała, że ta większość to według niej porządni czarodzieje, w końcu wiedziała gdzie się znajduje - Pasują bardziej na gang niż na kulturę, ale to do rozpatrzenia zostawiam każdemu we własnym zakresie - Po czym podeszła do ławki, gdzie siedział Max, poczekała na jego występ, odsłuchała go znudzona, po czym opuściła salę. Zajęcia, zajęcia i po zajęciach - Jaki ten świat jest piękny!
Abrienda już się nasłuchała o najróżniejszych subkulturach i miała wrażenie, że zaraz eksploduje słysząc, co niektóre nieścisłości, ale miała nadzieję, że to sobie wyjaśnią na następnych zajęciach, bo szczerze mówiąc to obawiała się, iż zabraknie im czasu. Przecież zaraz dzwonek, a jak ona się rozgada, to jak oni trafią na transmutacje? Przecież znów będzie musiała się tłumaczyć przed jednym z nauczycieli! I to będzie przykre. Bo Abrienda jest taka odpowiedzialna, a uważa swój przedmiot za ważniejszy. Uśmiechnęła się więc pogodnie do niewielkiego grona uczniów, które chyba nie było do końca szczęśliwe, szczególnie z powodu niezapowiedzianej kartkówki. Ale to nic. Ona im to jakoś wynagrodzi dając np. dodatkowe punkty za wystąpienia. O tak. Na pewno ją docenią. - Dobrze. Wystarczy na dziś. Jesteście wolni. Miłego dnia. - Powiedziała i chyba znów nie zapowiedziała kartkówki. Smutek będą mieli przy następnym wejściu tutaj.
-Niczym tęcza, wylatuję z jednego miejsca, by łuk na niebie nakreślić, oko każdego człowieka przykuć, a następnie wylądować, będąc w centrum zainteresowania. Ja, bomba atomowa. Nie sposób mnie przegapić. Niczym poeta, stał z tyłkiem opartym o biurko, wpatrując się w pustą klasę i cytując własną "poezję". Czasami lubił mówić tak dziwne rzeczy. Uważał je za niesamowicie zabawne, a jego wewnętrzne, nastoletnie potrzeby, wciąż dawały o sobie znać. Nie sposób było uniknąć zaspokajania ich, jeżeli chciał pozostać zdrowo funkcjonującym człowiekiem, który może w przyszłości założyć rodzinę. Było to nieco wątpliwym z tą cholerną klątwą klanu McKincaid, ale warto marzyć. Jakby nie było, ani nie był brzydki, ani też nie narzekał na brak powodzenia wśród kobiet. Chociaż, licho tam wie.. Teraz ta mugolska moda odbijała się czkawką w społeczeństwie czarodziejów i gołowąsy były w modzie. Nie mógł tego pojąć. -No, czas zacząć. Spojrzał na klepsydrę i przeszedł za biurko, aby mieć widok na wszystko z potężnej katedry. Ławki były ustawione w różnych rzędach, a na każdym miejscu leżał przewodnik turystyczny po Szkocji. Nieruchome zdjęcia, zwykła czcionka, ot "nudna" książka. Ale gruba, w grubej okładce i dość obszernie opisująca wszelakie regiony Szkocji. Był niezadowolony z faktu, że musiał ubrać mundurek, gdyż jego brak podkreślałby jego pozycję i autorytet. Nie podobały mu się takie instrukcje z góry, ale nie mógł nic z nimi zrobić. Zasady do zasady i trzeba przestrzegać, choćby się pluło i gryzło. Był spokojny, acz wewnątrz czuł kłębki stresu. Jeszcze nigdy nie prowadził lekcji przed całą klasą. Nerwowo kręcił różdżką w palcach, wiercąc dziurę w drugiej dłoni. Jego niebieskie oczy ciężko wpatrywały się w odrzwia, oczekując uczniów.
Przypominam: Chętni mogą przygotować dodatkową pracę o wybranym regionie Szkocji, tematyka dowolna. Ewentualnie można wybrać drugi temat, jakim jest nadchodzące referendum o niepodległości. Termin - do końca lekcji. Długość pracy wynosi: 1 strona (word) dla uczniów, 2 strony dla studentów. Żeby zgrabnie wszystko przeszło, proszę o pisanie jak najszybciej w miarę możliwości :)
Czuła się głupio. Nigdy się nie spóźniała. Ewentualnie przychodziła równo o danej godzinie. Praktycznie zawsze była wśród tych kilku pierwszych osób w sali i czekała. Prawie jakby była największą kujonką na świecie. Choć było jej do niej daleko. Ignoruje wszystko co ją nudzi. Tego dnia nie miała nawet najmniejszej ochoty być w sali do mugoloznastwa. Dotarło jednak do niej, że w sumie już kilka lat mieszka w ich świecie, a bywa jedynie w Londynie. Mówi tylko po angielsku, a nawet gdy jedzie do Rosji nie daje rady wbić sobie do głowy więcej niż kilka podstawowych zwrotów. Nic nie wie o tamtym świecie jakby w nim nie żyła. I to ją wkurzyło. Ona zawsze chcę wiedzieć. W pewnym sensie to ją uspokaja. To co jest znane nie może nas krzywdzić. Lekcja miała być o tym czego nigdy nie poznała, a w jakiś głupi i niewytłumaczalny sposób zrozumiała, że tego właśnie chcę. Co jeśli kiedyś się tam znajdzie? Jeśli ktoś zapyta, a ona nie będzie wiedziała co powiedzieć? Szkocja mogła ją zaskoczyć, a ona nie mogła na to pozwolić. Nie miało znaczenia już, że to zachcianka, i to, że nie ma zrobionej pracy dodatkowej. Po prostu tam poszła. Weszła do sali. Nie mogła jednak od tak zwyczajnie usiąść sobie w ostatniej ławce jak to miała w zwyczaju, ponieważ w środku nie było uczniów. Zdenerwowała się. Jest na widoku równało się temu, że we własnym mniemaniu jest celem. Podeszła bliżej i zasiadła na krześle myśląć, czy ktokolwiek raczy się pojawić. Nagle zrobiło jej się smutno, bo przecież wiedza o mugolach to nieodłączna część ich samych. Każda wiedza użyta w dobrych rękach wydawała jej się przydatna. Podniosła głowę do góry i uśmiechnęła się kompletnie bez powodu mimo tego, że przedchwilą była pochmurna. "Będzie dobrze"- szepnęła do siebie, chyba tylko po to, aby podnieść samą siebie na duchu.
Ingrid Westerberg
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : ścigająca, UWAGA! Oszukana orientacja :||||
I któż mógłby przyjść na mugoloznawstwo jako jedna z pierwszych, jeśli nie Ingrid? Czystokrwista czarodziejka, a pierwsze lata życia spędziła wśród niemagicznych. Kto jak kto, ale ona musiała wiedzieć o nich całkiem sporo, ze względu na to że dopiero w jedenaste urodziny miała jakikolwiek kontakt z magią. Może dlatego właśnie powinna sobie te zajęcia odpuścić? Kto wie - póki co wolała jednak stawiać się na każde zajęcia, które wyłapała wzrokiem z tablicy ogłoszeń, a że zajęcia niejakiego profesora McKincaida były pierwsze na liście, to właśnie tam pokierowała swoje kroki. Rzecz jasna wzięła ze sobą tylko torbę, kilka pergaminów, Maksymiliana Aleksandra I oraz dobry nastrój, mając nadzieję, że braku podręczników nikt nie będzie specjalnie karał. Zdziwiła się niezmiernie, wchodząc do klasy. Na katedrze nie stał żaden starszy pan, tak jak sobie wyobrażała, tylko w miarę młody chłopak, chociaż pewnie nadal z wyższego od niej rocznika. Kompletnie zbita z tropu, straciła w kroku jeszcze niedawno posiadaną werwę, a swoje miejsce zajęła raczej nieśmiało. - Em, dzień dobry...? - rzuciła ostrożnie, bo zwykłe "cześć" wydawało się być zbyt ryzykowne. Jej oczy dostrzegły blondynkę, ale Ruda niespecjalnie chciała się do niej dosiadać, nawet jeśli naprawiłaby w ten sposób niezręczność sytuacji. Odchrząknęła dwukrotnie, aby zaraz zająć miejsce w rzędzie za Aristow. Wyjęła posłusznie pergamin, a chwilę potem zaczęła bazgrać coś na papierze. Nie ma to jak zrobić Maksymilianowi rozgrzewkę!
-Dzień dobry Panienki. Rzekł do dziewcząt, gdy te już zasiadły. Jego ciężkie i chłodne spojrzenie jakby karcąco wycelował w pierwszą dziewkę, gdyż ta nawet nie raczyła się przywitać. -Nie wiem czy wiecie, ale w całej Wielkiej Brytanii wysoko ceni się kulturę. O ile punktualność, zwłaszcza wśród Szkotów, to zaleta niesłychanie wyjątkowa - choć w sumie jesteście na czas - o tyle kultura osobista! Nie mówienie sobie prostego "cześć" uznają za obelgę! A jeśli powiesz "cześć", ale nie zapytasz "jak się masz", uznają, że masz do nich jakiś uraz i trzymasz na dystans. Oczywiście, czy też dla Was właściwie nie, w związku z masą imigrantów, zasady nieco się zmieniły. Nawykli, że inne nacje nie znają wręcz skrajnej uprzejmości, więc często - zwłaszcza wśród klasy robotniczej - można zauważyć zanik takowej. Jednakowoż, młode damy. I tu ruszył, postępując dwa kroki, aby stanąć obok biurka i silnym ruchem je przesunąć, przeszurać stopami przed nie - wciąż je odsuwając - i oprzeć się zadkiem o biurko. O tak, w tej pozycji, wysunięty do frontu, spoglądający obydwu wprost w oczy - oczywiście nie na raz, nie miał zeza(swoją drogą, nauczyciel z zezem to na prawdę zabawna rzecz) - mógł spokojnie obrać dominującą pozycję. Postraszy je trochę, nie zaszkodzi mu. Ostatnio siedział w cholerę w księgach, więc brakowało mu tego masywnego ładunku emocji jaki ludzie posiadali. -Ja sam jak pierwszy raz wpadłem do klasy i zobaczyłem studenta w roli pryncypała, to palnąłem "Siemanko, komu asystujesz?". Przyznam, że o ile o mnie ludzie mawiają, żem srogi, o tyle ten skurczybyk... Gdyby wulkan w Edynburgu dalej działał, to pewnie zgasłby pod ciężarem jego kompleksów. Uśmiechnął się delikatnie, bujając swoim ciałem nieznacznie. Miał spokojny, nieinwazyjny głos, słyszalny, acz nie należący do tych niosących się echem po całym Hogwarcie. Mimo, że cała jego aparycja, tak zwana aura, wskazywała na człeka szorstkiego, chłodnego i nieco trudnego w obyciu, właśnie można było zobaczyć, iż nie jest taki zły. Po prostu z taką mordą się urodził. Machnął różdżką i przewodniki przewróciły się na stronę ze zdjęciem zamku w Edynburgu i jego opisem.