Klasa ta nie różni się niczym szczególnym od innych poza nietypowym wyposażeniem - na tyłach są regały ze starymi książkami mugolskich autorów, przy bocznej ścianie są stoły z niedziałającym laptopem, ekspresem do kawy, małym modelem autobusu, żarówką czy kalkulatorem.
Katniss rytmicznie zapukała do drzwi trzy razy, po czym weszła do klasy. Spojrzała na dwie uczennice i będącego już w pomieszczeniu nauczyciela. No tak, akurat dziś musiała się spóźnić! -Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, panie psor. -Wzięła głębszy oddech.- Mogę zostać, czy będę rozwalała lekcję swoją obecnością? -To pytanie skierowała do nauczyciela, bo widziała, że uczennice mają otwarte jakieś książki. Nie wiedziała, jakie zasady panują na mugoloznastwie, była na niej pierwszy raz. W dodatku, nie zaczęła dobrze relacji z tym przedmiotem. Niepewna, co zrobić, stała w progu i czekała na reakcję jedynego mężczyzny w tym pomieszczeniu, od którego zależało jej być albo nie być. Co prawda, na lekcji, ale zawsze to jakaś władza, prawda?
Piątek zastanawiał się, czy aby na pewno nie będzie spóźniony? Jakby nie patrzeć, nie wypadało się spóźnić na lekcje swojego ulubionego przedmiotu. Tak cholernie cieszył się na tą lekcję. Miał nadzieję, że będzie ciekawa. Co prawda jej temat.. Szkocja.. jemu, jako rdzennemu Irlandczykowi nie podchodził, ale cóż. Jakoś to przeżyje. Może przynajmniej dowie się co nieco o swoich sąsiadach, wszak wszyscy byli częścią Imperium Brytyjskiego, nie? Miał już właśnie wchodzić, kiedy usłyszał fragment wykładu nauczyciela. Ten dokładnie o kulturze. No, ciekawe, ciekawe.. Skoro tak teraz nie jest, to znaczy ze się od tego odchodzi, prawda? A to oznacza, że czas przeszły byłby tutaj bardziej aktualny. No, ale nieważne. W końcu nie chciał iść z nauczycielem na noże. Już na pierwszej lekcji. Poza tym, miał szczerą nadzieję, że się polubią. Z wzajemnością, bo Piątkowi brakowało w całym Hogwarcie takiego ogarniętego nauczyciela. Nie raz nawet proponował, czy wręcz namawiał ojca do tego, żeby sam złożył podanie u Hampsona na to stanowisko, ale jak widać bezskutecznie. Cóż.. - Panie profesorze, klasa robotnicza? W tych czasach? W takim kraju jak Szkocja? – zapytał, wchodząc w końcu do klasy. Oczywiście się ukłonił i zapytał jak się ma, celem okazania nauczycielowi należytego szacunku i żeby dać znać, że wszystkie brytyjskie obyczaje są mu doskonale znane. Zajął miejsce w ławce, po czym powrócił do rozmowy. – Znaczy się, ma Pan racje z jednej strony, przemysł się znacząco rozwija, w końcu Whisky i tak dalej, ale tutaj i tak ustępujecie nam miejsca –taki ukłon w stronę Irlandczyków. – no i metalurgia, rybołówstwo i w ogóle. Ale chyba i tak znacząca część pracuje w usługach, zatem „klasa średnia” byłaby tutaj bardziej odpowiednia. Mugole już dawno wyszli z XIX wieku. Przynajmniej Ci, w tej części świata.. – podzielił się z nim swoją opinią, rozglądając się po przybyłych. Oczywiście nikogo nie znał. A jakże. A nie! Katniss! No, ale nie będzie tutaj teraz do niej transportował. Nie, kiedy prowadził rozmowę z nauczycielem..
Faye wbiegła spóźniona na lekcję Mugoloznawstwa. Trzasnęła drzwiami klasy i speszona spojrzała w stronę nauczyciela. -Przepraszam za spóźnienie Panie Profesorze . -powiedziała cichutko i pospiesznie zajęła miejsce w wolnej ławce. Wyjęła z torby podręcznik potrzebny do zajęć i westchnęła. Spóźniła się przez tą głupią książkę, bo zostawiła ją pod łóżkiem a później nie mogła znaleźć. Zmierzyła wzrokiem ludzi zebranych w klasie a na końcu przyjrzała się uważnie profesorowi. Odgarnęła kosmyk rudych włosów z policzka i wetknęła go z ucho. Nie wiedziała co ma robić, była tak speszona tym że się spóźniła że kompletnie nie słuchała nauczyciela. Po chwili jednak uspokoiła się i zaczęła słuchać tego co mówił mężczyzna. Wpatrywała się w podręcznik próbując się skupić na przedmiocie, ale nie potrafiła. Wszystko co mówił mężczyzna wpadało jednym uchem a drugim wypadało. Zła na siebie miała ochotę walnąć sobie w twarz i krzyknąć " Ogarnij się! Słuchaj! Ucz się!". Ale nie mogła przy tych wszystkich ludziach. Musiała się kupić na nauce a nie myśleć 'o niebieskich migdałach'.
-Jasne, wchodź. Nie jesteś spóźniona. Rzekł do uroczej blondyneczki, machnąwszy ręką, aby weszła. Chciał coś dodać, ale wlazł jakiś gołowąs i zaczął się mądrzyć. Właściwie, Boyd tak tego nie odbierał, ale narrator jest męskim członkiem i musi podogryzać. Wysłuchał z uwagą ucznia, nie odrywając od niego wzroku na sekundę i starając się utrzymać kontakt wzrokowy. -Irlandczycy.. Masz na myśli ten gorszy rodzaj Brytyjczyka? Rzekł tonem dla siebie naturalnym, czyli tym spokojnym, beznamiętnym, jakby nie było w tym krztyny złośliwości. Odłożył różdżkę na blat i oparł się oń dłońmi, coby być bardziej wyprostowanym i odprężonym. Nie dał zbytnio czasu na reakcję chłopakowi, a nawet jeśli, po prostu podniósł głos. -Oczywiście, żartuję. Celtyccy bracia, jakby nie było. Jednakowoż, Twoja wiedza jest ewidentnie ograniczona w sposób typowy dla czarodzieja. My, jakby nie było, mamy z reguły kontakt z ludźmi z klasy właśnie średniej, gdyż zarówno pod względem wymiany walut, jak i wycieczek edukacyjnych, stykamy się z nimi. Klasa robotnicza zaś nie upadła, choć faktycznie, kraj ten stawia na świadczenie usług. Ale, by nie być gołosłownym. Machnął różdżką i przywołał do siebie jakiś podręcznik, by zaraz go niemagicznie rzucić w stronę Piątka. -Livingston, na zachód od Edynburga. Jest miastem industrialnym, posiada fabryki, magazyny i temu podobne. Nie zapominaj, że nie posiadają skrzatów, nie posiadają też innych magicznych ułatwień, więc nawet produkcja ciastek wymaga robotników. A oni zaś tworzą klasę robotniczą. Ponadto, ze względu na przeogromną turystykę, mają masę pracowników sklepów i.. Em, subway czy jakoś tak się nazywa. Serwują tam różnorakie kanapki. Można ich również rozważać jako klasę robotniczą, bo pracują fizycznie i.. Są niewyedukowani! No tak, nie powalił argumentacją. Sam się zganił, że tak właściwie to nie przygotował się odpowiednio w aspekcie rozwarstwienia klasowego i tych całych rzeczy. Bardziej chciał polegać na obserwacjach z gazet i internetu w trakcie wakacji. Nie dziw, że masa Ślizgonów go wyzywała, skoro ignoranci nie pojmowali kwintesencji wiedzy o mugolach. To tak jakby chcieli pokonać dementora, nie wiedząc czym jest. -A, bo nie wiem czy Panie wiedzą. Industrialne, znaczy, że miasto ma dużo mugolskich fabryk. Miejsc pełnych ich skomplikowanych maszyn, często zanieczyszczonych i skupiających niewyedukowaną część społeczeństwa, z racji, że muszą jedynie wykonywać proste czynności i często fizyczne. Zreflektował się po chwili, wstając na równe nogi i przechodząc za biurko. Skoro nieznany mu młodzik był tak obeznany z mugolami, to użyje go jako asystenta i pomoc w prowadzeniu lekcji. -A teraz, ten młody Pan zademonstruje Wam, jak wygląda rozdawanie pomocy naukowej w mugolskiej szkole, gdy nauczyciel może się wysłużyć uczniem. Boyd wskazał różdżką na stolik przy ścianie, na którym piętrzyły się słowniki "czarodziejsko-mugolskie". Z dalej beznamiętną twarzą, spoglądał na młodzieńca, analizując jego postawę i zachowanie. Był ciekaw po prostu. Zwłaszcza, że łechtano jego ego, jakoby był profesorem. Hoho! Aż tak poważnie wygląda? Na nowo-przybyłą prawie nie zwrócił uwagi, bo wydawała się być typową czarodziejską wariatką. O ile każdy go tu już chyba nazwał psorem, o tyle zdawała się być kompletnie nieogarnięta, w dodatku wyciągnęła jakąś książkę.. Na cholerę jej ona, skoro on żadnej nie wymagał i pomoce naukowe sam załatwił? -A Pani może przestać czytać swoją książkę. Rzucił w końcu ku Faye, nie odrywając wzroku od Piątka. Jakby nie było, właśnie robili prezentację.
//Jutro dopiero się lekcja rozkręci, gdyż mają jeszcze ludzie dojść. Teraz, Ci co chcą sobie popisać, mogą śmiało pisać i ze mną dyskutować. Reszta na luzie może być bierna. Z racji, że tu nie ma czarowania ani innych cyrków, lekcja będzie głównie opierała się na dyskusjach i quizach czy coś. Wybaczcie jeśli rozczarowałem. ^^//
Ingrid Westerberg
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : ścigająca, UWAGA! Oszukana orientacja :||||
- I nie tylko w Wielkiej Brytanii, moim skromnym zdaniem - rzuciła Ingrid dosyć cicho na pierwszą wzmiankę o kulturze, dochodząc do błyskotliwego wniosku, że praktycznie w każdym kraju świata obowiązują takie lub inne zasady dobrego wychowania. Nie miało to oczywiście na celu droczenia się z prowadzącym lekcję studentem, którego wszyscy przybyli - oprócz niej, taka bystra! - nazywali profesorem, bowiem jego dalsze słowa były rzeczywiście całkiem ciekawe i dla przyjezdnej, delikatnie nieobeznanej z nowym miejscem pobytu, mogły się w końcu okazać niebywale przydatne. Już nauczyła się czegoś nowego: znajomego Szkota zawsze trzeba spytać o to, jak się ma, wywierając tym samym bardzo dobre wrażenie, bo przecież wtedy Ruda pokaże się z zupełnie innej strony niż reszta obcokrajowców. Nikogo nie powinno zdziwić, że ta ważna informacja została już dawno zapisana na pergaminie. - Wiedziałam, że student! - powiedziała mimowolnie na głos, całe szczęście że po szwedzku i w miarę cicho, a Odyn zesłał jej jeszcze na ratunek jakąś spóźnioną Gryfonkę, którą widziała chyba na ceremonii otwierającej Złotego Sfinksa. To znaczy nie Sfinksa jako takiego, ale wszyscy wiedzą o co chodzi. Spojrzenie na nią było chyba jedyną formą interakcji, na jaką zamierzała porwać się Westerberg, a czytanie książki drugą, tyle że już innego rodzaju, bo była interakcją z nauczycielem. W pewnym sensie. Tak czy inaczej, strona, którą McKincaid otworzył w książce przed chwilą przez siebie przysłanej, zawierała niesamowicie dużo informacji. Błękitnooka westchnęła ciężko, zaczęła ją sobie spokojnie czytać, acz dyskusja wywołana przybyciem Piątka przerwała i tak nieco nudną lekturę. Edinburgh Castle, zamek z dziedzińcem zamkniętym, nazywany też Castle of Maidens jeszcze zostanie przez siedemnastolatkę odwiedzony. Ale to już innym razem. Kiedy prowadzący lekcję chłopak stwierdził, że Irlandczycy to gorszy rodzaj Brytyjczyka, Ingrid ledwo powstrzymała się od śmiechu i wypowiedzenia piękną, pospolitą angielszczyzną "shots fired". Chwała nordyckim Ojcom Magii, że dała radę się powstrzymać, a jedyną oznaką sympatyzowania z Boydem był uśmiech w jego stronę, za którym poszło ciekawskie spojrzenie na Ambrożego. Ten nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo niby-profesor (niesamowicie ją irytowało, że większość uczniów dalej nazywała go w ten sposób) kontynuował swój wykład. Szwedka pokiwała głową na znak, że rozumie pojęcie "industrialny", mimo że słyszała je chyba tylko trzy razy w życiu, niedługo przed jedenastymi urodzinami. Potem kolejny uśmiech ozdobił jej twarz, kiedy Krukon został zaprzęgnięty do pracy. - Wydaje mi się, czy mamy teraz zajęcia praktyczne z klasy robotniczej? Prosta czynność, fizyczna... - rzuciła dwuznacznie, z jednej strony nieco dokuczając Piętaszkowi, a z drugiej nie wprost prosząc o dokładniejsze przybliżenie pojęcia nie tyle jej samej, co reszcie zebranych. Miała jakieś takie dziwne przeczucie, że może się im to przydać, jednocześnie rozumiejąc, że sama może zostać uznana za niedouczoną.
Zaprzęgł się do pracy, słysząc nie tylko słowa dziewczyny siedzącej w klasie, ale przede wszystkim te wypowiedziane przez nauczyciela. Gorszy rodzaj Brytyjczyka.. Ograniczenie.. Taki chuj, jak babci szyja! Piątek chyba po raz pierwszy w życiu uniósł się dumą jak jakiś pokurwiony Ślizgon. Stwierdził jednak, że nie ma co się chwalić w takich warunkach pasją mugolską swoich rodziców i takich tam innych, jak zawodem ojca, czy jego pracami naukowymi na temat istot niemagicznych… - Gdyby spojrzeć na to patrzeć z punktu widzenia jakiegoś Londyńskiego, powiedzmy, nacjonalisty, to zarówno Irlandczycy jak i Szkoci są gorszym gatunkiem Brytyjczyka.. No, ale i tak na pewno lepszym od ludności dawnych kolonii, nie? – zapytał z uśmiechem. Rzucił tą uwagę, na znak jakiegoś pojednania. Nie chciał się z nim kłócić. Po co? Na co? No właśnie. Na nic. Rozdał wszystkie podręczniki po czym wrócił na swoje miejsce. Mało mu! Mało! No sobą by nie był.. – Z całym szacunkiem, ale sądzę że nawet Mugole mają problem z charakterystyką gospodarki, czy też struktury społecznej innych krajów. Prawda, to moi sąsiedzi w pewien sposób i część większej całości, jednakże proszę nie patrzeć na mnie z tej strony jeśli łaska. – rzucił, opanowując emocje. On?! Ograniczony?! On, Czarodziej który od początku swojego życia ma kontak z mugolami? No kurwa.. Serio? Serio?! Serio?! – No, ale nie wydaje mi się, żebyśmy się tu spotkali, żeby rozmawiać o klasie robotniczej, prawda? Tym bardziej, że na pewno nie jest to taka klasa robotnicza w klasycznym tego wyrażenia ujęciu, znaczy się nie są to ludzie pochodzący z jakiś ubogich rodzin i w ogóle, no i nie wiem, jak to w Szkocji, ale że to Europa i w ogóle, to chyba mają zapewnione jakieś prawa socjalne, no i nie idą pracować całymi rodzinami, jak to miało miejsce powiedzmy 200 lat temu.. - To ostatnie zdanie zawierało słowo klucz, które, nie wychwycone przez niego, tylko utwierdziłoby go w przekonaniu, że szkoda czasu na dyskusje.
Hasałam sobie po zamku, gdy przypomniałam sobie o lekcji mugoloznactwa. Zaklęłam pod nosem i sprawdziłam godzinę. Ufff mam jeszcze dziesięć minut, zdążę. Pobiegłam do dormitorium, wyciągnęłam torbę, w której miałam pergamin, pióro, no takie przybory szkolne i rzuciłam się biegiem w stronę sali lekcyjnej. Gdy stanęłam przed nią i otworzyłam drzwi uznałam, że spóźniłam się nie tak bardzo jak zwykle. Dzięki bogu! - Dzień Dobry - przywitałam się i rozglądnęłam w poszukiwaniu jakiś miejsc. Obojętnie jakich. Gdy usiadłam i przysłuchiwałam się rozmowie i uznałam, że jest ... dziwna i nudna według mnie. Wyjęłam z torby książkę i zaczęłam ją czytać, a w trakcie jeszcze odgarnęłam włosy z oczu. Ten chłopak, który zaczął rozmawiać o... tym czymś jakoś dziwnie mnie pociągał. Raz za razem patrzyłam na niego, nawet nie uświadomiwszy się o tym. Ale cóż nie mogę się teraz nim zajmować, mam wiele innych spraw na głowie. No dobra nie mam żadnych. Przyjrzawszy się mu uznałam, że jest w miarę przystojny, ale co z tego, jeśli nie jest w moim typie... albo i jest. Walnęłam się pięścią w głowę odgarniając złe myśli. Wróciłam do zaczętej książki.
Tanner i lekcja muglozonawstwa? Oczywiście, że tak! Nie wiedział on o nich nic oprócz tego, że wynaleźli papierosy, które - podobno, niepotwierdzona informacja! - zabijały go gdzieś tam od środka. Jednak gdy przypomniał sobie o lekcji, był akurat w Pokoju Wspólnym, więc.. musiał biec, żeby zdążyć. Oczywiście, tak czy tak spóźnił się odrobinę, więc bez sensu ten cały pośpiech. Wpadł do klasy i to co zobaczył było dla niego ogromnym szokiem. Połowy osób nie widział nigdy wcześniej w zamku. Stał tak w drzwiach, zastanawiając się o co właściwie chodzi.. gdy nagle w jego głowie zapaliła się lampeczka mówiąca "przyjezdni". Oczywiście, że tak. Humor od razu mu się poprawił. Pełno nowych, nieznanych, gorących kobiet.. może część z nich będzie chętna do rozmowy? A kolejna część nie tylko do rozmowy? Zaśmiał się pod nosem, jednak uznał, że lepiej byłoby zająć miejsce. Podszedł do Faye, którą jako tako kojarzył, w końcu byli z tego samego domu i zajął miejsce obok niej, kiwając do niej głową na przywitanie. - Cześć, wiesz, co tu będziemy robić czy myślisz, że całą lekcje tylko ten chłoptaś będzie mówił? - czemu Tanner nazwał go chłoptasiem? Ponieważ był pewien, że tak jak i oni, jest uczniem tej szkoły. Nie przeszkadzał fakt, że nigdy wcześniej go nie spotkał. Po prostu był za młody. Nie było mowy, żeby już teraz był nauczycielem czegokolwiek w tak renomowanej szkole jak Hogwart.
Spojrzała uważnie na mężczyznę i przestała czytać książkę. Słuchała uważnie ich zaciętej wymiany zdań. W sumie jak by nie patrzeć Ambroge miał rację. Wolała jednak się nie wtrącać, nie była na tyle obeznana w temacie, żeby cokolwiek mówić. Kiedy przysiadł się do niej Tanner spojrzała na niego i westchnęła bezgłośnie. -Cześć, teraz jest dyskusja i jakaś prezentacja czy coś takiego. -odpowiedziała na zadane przez chłopaka pytanie. Kojarzyła go z kilku przedmiotów i korytarzy szkolnych. Nie znała go jednak bliżej, może to i lepiej? Często widywała go w pokoju wspólnym, otaczało go mnóstwo dziewczyn więc dziwne gdyby go nie dostrzegła. Odgarnęła kosmyk rudych włosów z policzka i wetknęła go za ucho. -Trochę to nudne, nie powiem że nie. Jednak trzeba przeżyć. -dodała po dłuższej chwili milczenia i wpatrywania się w mężczyznę, który zawzięcie dyskutował z uczniami.
Naya pamiętała o lekcji mugoloznawstwa cały dzień, jednak tuż przed jej rozpoczęciem całkowicie wypadło jej to z głowy. Siedząc w dormitorium i jak zwykle rysując z swoim zeszycie, nagle sobie o niej przypomniała. Zerwała się gwałtownie z wygodnego fotela, wzięła torbę z potrzebnymi przyborami i szybkim krokiem ruszyła w stronę klasy. Dotarła tam bez większych problemów, znała bowiem cały plan zamku na pamięć. Przed wejściem zatrzymała się, wzięła parę głębokich wdechów i poprawiła rozczochrane włosy. Otworzyła drzwi i zobaczyła małą jeszcze grupkę uczniów. Pewnie dużo osób się spóźni. -Dzień dobry. -Powiedziała i ruszyła w stronę wolnego miejsca. -Przepraszam za spóźnienie. Wyjęła potrzebne rzeczy, a torbę położyła obok. Otworzyła swój zeszyt i zaczęła w nim rysować.
Leonardo był pełen zapału i zaangażowania do zdobywania nowej wiedzy. Chociaż o mugolach wiedział dość sporo, nigdy jakoś chętnie nie uczęszczał na ten przedmiot w swojej szkole. Tutaj jednak, w Hogwarcie, chciał wykorzystać wszystkie możliwe okazje w zdobywaniu wiedzy potrzebnej do projektu Złoty Sfinks. W końcu przyjechał tu wygrać, prawda? Skoro taka lekcja miała kiedyś dać mu cokolwiek w transmutacji.. czemu miałby się tu nie pojawić? Gdy wszedł na lekcje, oczywiście spóźniony, ponieważ schody postanowiły spłatać mu figla, a wszystkie korytarze były do siebie tak samo podobne, kilkanaście osób znajdowało się już w klasie. Nie wyglądali jednak na zbytnio zainteresowanych. Chłopak wszedł do klasy i szukając wzrokiem profesora, zaczął wygłaszać swój monolog. - Bardzo przepraszam za spóźnienie. Moim zdaniem przyjezdnym powinny być wręczane jakieś mapy, ułatwiłoby im to życie. Wie pan, jak łatwo zgubić się w tym przeklętym zamku? - spytał, zajmując miejsce obok Ingrid, jedynej osoby, którą jako tako tutaj kojarzył. Po chwili dostrzegł też tą dziwną dziewczynę, z którą rozmawiał kiedyś na moście. Gdyby zauważył ją wcześniej, pewnie wolałby usiąść obok niej, patrząc na niechęć Ingrid do Leosia. Jednak Faye, jak udało mu się zapamiętać, miała już jakiegoś towarzysza. Może to i lepiej, że nie zauważył jej wcześniej? Otworzył książkę na odpowiedniej stronie i czekał na jakieś słowa profesora, które miały być podobno lekcją.
Amelia miała dzisiaj wyjątkowo dobry dzień. Czuła, że nie bez potrzeby trafiła właśnie do tego domu, w którym chłonięcie wiedzy było najważniejsze. Chciała uczestniczyć w każdej lekcji, jaka odbywała się w szkole, dlatego z ogromnym entuzjazmem przybiegła na lekcję mugoloznawstwa. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby się nie spóźniła. Nieważne jak bardzo chciała być punktualnie - nigdy jej się to nie udawało! Miała tylko ogromną nadzieję, że nie przeszkodzi to nikomu w lekcji. Weszła cichutko do klasy, w momencie, gdy jej ulubiony kolega, Ambroge, wygłaszał właśnie jakiś monolog. Uśmiechnęła się do niego lekko i starając się jak tylko mogła nie przeszkadzać w lekcji, zajęła miejsce obok chłopaka. - Przepraszam za spóźnienie - rzuciła szeptem do kolegi, który widocznie dzisiaj postanowił robić za profesora. Kojarzyła go z widzenia, w końcu byli w tym samym domu. Zdaje się, że był od niej odrobinę młodszy, ale to żaden problem. Jeśli tylko miał ciekawy pomysł na lekcje - dlaczego miałby go nie wykorzystać? W końcu zbyt wielu dobrych profesorów Hogwart niestety nie miał. Westchnęła ciężko, pochłonięta w tych swoich smutnych rozmyślaniach. Otworzyła książkę, którą ktoś wcześniej położył na blacie, podglądając stronę u swojego sąsiada i czekała na dalszy rozwój akcji. Ciekawe czego nowego dzisiaj dowie się o tych śmiesznych, niemagicznych ludziach.
-Ja pierdole. To pierwsze słowa jakie wydobyły się z ust Aeneasa, gdy cały harmider się uspokoił, a każdy zajął miejsce. Piątek dobrze mówił, ale z dość ograniczonego punktu widzenia. Spoglądał na sprawę wciąż z perspektywy gazety, nie zaś mieszkańca wysp. Korciło go od razu przejść do odpowiedzi, ale tradycyjnie, Ślizgoni go wpieniali. Psia jego mać, kiedyś paru obił rydło, w dodatku był jednym z naprawdę niewielu wężoustych, a Ci śmieli odzywać japy. Spojrzał na Faye i Tannera, odzywając się tonem sroższym niż jego zwykły beznamiętny i chłodny ton. -Oślizgłym przypominam, że mogę odejmować punkty i obić Wam rydło. Wspominkę o rydle dodał językiem węży, aby mieć pewność, że wszelacy członkowie tego upierdliwego domu będą cicho. Zaś mierząc wzrokiem po wszystkich innych uczniach, zwłaszcza tych spóźnialskich, dodał. -Tyczy się to też innych. Jedynie Ingrid mogła odczuć pewnego rodzaju sympatię z jego strony, choć było to strasznie ciężkie do rozszyfrowania z tej jego beznamiętnej aury. Zawiesił na niej na sekundę spojrzenie, by powrócić do Piątka. -System socjalny jest dość rozbudowany w Szkocji, należy przyznać, jednakowoż, wciąż spoglądasz na sprawę z perspektywy gazety, nie zaś przeciętnego mieszkańca. Weźmy pod rozważania Glasgow, czyli miasto portowe. Nie sposób nie zauważyć, że jak sama nazwa wskazuje, jest to miasto robotnicze. Ale, jak wspomniałeś, nie jesteśmy tu by rozmawiać o systemie klas, a o regionach. Tako też! Klasnął w dłonie i znów zawiesił wzrok na Ingrid. -Panią poprosimy o zamknięcie drzwi zaklęciem. A reszta, mam nadzieję już skupiona, niechaj przygotuje pergaminy. Warto zanotować nieco informacji. Zamilkł na chwilę, wodząc wzrokiem jeszcze raz po uczniach. Stał teraz znów przed biurkiem, oparty zadek o jego blat. Ten Piątek, który ku jego satysfakcji wykonał mugolską robotę, uświadomił mu pewną rzecz. Większość tych ludzi nie będzie zwiedzała Szkocji, a przyjezdni są bardziej zainteresowani wiedzą praktyczną. Informacje takie, jakie miał zamiar im przekazać, były dobre dla ludzi z ambicjami do ministerstwa, a nie dla takich przeciętnych uczniaków. -Tematem przewodnim miały być regiony Szkocji, ale w związku z zainteresowaniem ze strony nowo-przyjezdnych, porozmawiamy o kulturze i ludziach. Tako też, Ty i Ty i Ty, wytłumaczycie następująco. Co to jest haggis, kilt i glaswegian. Powziął w dłoń różdżkę, by po kolei wskazać mordki tych lokalnych, których twarz kojarzył. W końcu ciężko było nie kojarzyć niektórych ludzi po tylu latach bycia w tejże szkole. Osoby które wskazał to następująco: Amelia, Tanner i Faye.
//Brak wstępu dla nowych :)//
Ostatnio zmieniony przez Boyd Aeneas McKincaid dnia Wto Kwi 22 2014, 17:55, w całości zmieniany 1 raz
Fakt, jeśli Faye spotykała Tanner'a tylko w pokoju wspólnym Ślizgonów pewnie miała okazję oglądać go parę razy z milionem dziewczyn wokół. Co on poradzi, że wszystkie się do niego kleją, nawet, jeśli nie chce? Szczególnie te młodsze. Od jakiegoś czasu jednak nie miał zamiaru spotykać się z kimkolwiek oprócz Angven, więc po prostu zamykał się w swoim dormitorium albo nie przesiadywał zbyt długo w jednym miejscu, żeby nie być narażonym na rozmowy z innymi panienkami. Skrzywił się, gdy chłopak zwrócił się do nich takim tonem. - Może trochę grzeczniej? - warknął pod nosem, przekrzywiając głowę na dźwięk języka wężów. Skoro był wężoustym, to dlaczego do cholery nie należał do Slytherinu? Tanner jednak nie zastanawiał się nad tym zbyt długo, bo został wywołany do odpowiedzi. Na jego szczęście Szkocją interesował się jako tako, poza tym, zdążył co nieco przeczytać w książce, która leżała przed nim. Jakimś cudem nie była ona otwarta na konkretnej stronie. - Kilt.. - zawiesił się na chwilę, zastanawiając się co to dokładnie było. Nie chciał strzelić jakiejś gafy. - Jest to narodowy strój szkocki. Jest to spódnica zrobiona z tartanu, czyli materiału w kraciasty wzór. Jest strojem odświętnym, zakładanym na święta i uroczystości rodzinne - powiedział, patrząc z lekką pogardą w oczy profesora. Nie miał zamiaru rozmawiać z nim dłużej niż to było konieczne. Żałował, że zechciał przyjść na tą lekcje. Jednak jeśli już tu teraz jest.. może trochę podenerwować tego chłoptasia.
Siedziała wpatrując się w mężczyznę uważnie. Kiedy usłyszała jego słowa oburzyła się trochę, ale nic nie powiedziała. Po chwili została wywołana do odpowiedzi wraz z Tannerem. Skrzywiła się nieco i spojrzała na towarzysza z ławki. Wysłuchała jego odpowiedzi i westchnęła bezgłośnie. Przez chwilę siedziała wpatrując się w ścianę i zastanawiając się nad odpowiedzią na pytanie, które zadał jej profesor. Znała odpowiedź, ale nie wiedziała jak ma ubrać to w słowa. Kiedy Tanner skończył mówić spojrzała na mężczyznę. -Haggis specjał szkockiej kuchni narodowej, przyrządzany z owczych podrobów (wątroby, serca i płuc), wymieszanych z cebulą, mąką owsianą, tłuszczem i przyprawami, zaszytych i duszonych w owczym żołądku. -powiedziała spokojnym tonem patrząc na profesora. -Dodatkowa informacja to taka, że spożywa się go tradycyjnie 25 stycznia. ( rocznica urodzin szkockiego poety Roberta Burnsa). -dodała cichutko i spojrzała gdzieś w bok by uniknąć krytyk mężczyzny. Nie wiedziała czy dobrze odpowiedziała czy też nie. Wolała żeby nie skomentował jej odpowiedzi, którą właśnie udzieliła za karę gdyż rozmawiała z Tannerem. Odgarnęła rudy kosmyk włosów z policzka i wetknęła go za ucho.
Ingrid Westerberg
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : ścigająca, UWAGA! Oszukana orientacja :||||
Ingrid z pewną leniwą pogardą spoglądała na coraz to kolejnych spóźnionych uczniów, którzy zakłócali jej bardzo ciekawą dyskusję, nawet jeśli - jak to później słusznie zauważy Boyd - jedna ze stron używała argumentów nie swoich, a tych, które miała wpojone przez mugolskie środki przekazu. Ona rzecz jasna nie umiała tego wyłapać, ale teraz przed samą sobą była bardzo cwana i uważała, że to, co mówi Piątek, jest rzeczywiście propagandą, godną tylko tępienia. Błękitne oczy kierowane były raz po raz na spóźnialskich, których Ruda usiłowała skojarzyć z jakąkolwiek grupą własnych znajomych lub też nieznajomych. Najpierw przyszła Rumunka - kojarzyła ją ze szkolenia do Złotego Sfinksa, jeśli się nie myliła, to należała do Mane. Konkurencja dla Astki, dobrze byłoby wybadać jaki ma tok myślenia. Potem, najprawdopodobniej Ślizgon, z nieco trudnym do określenia kolorem włosów. Co to w końcu, blond czy czerń? A może ani jedno, ani drugie? Westerberg, z typowym dla siebie zapałem, pewnie dalej rozmyślałaby nad tym tematem, gdyby lekcji nie przerwało kolejne wtargnięcie. Tym razem Puchonka, wnosząc po barwach mundurka - i nie myślcie sobie, że Ing wypowiedziała w głowie nazwę domu w pełni, czy nawet poprawnie! Puchatych określała jedynie mianem "Puszków". Potem wpadł jednak ktoś, kogo siedemnastolatka kojarzyła aż za dobrze, chociaż może ze złej strony. - Ależ Leo, wystarczy znaleźć jakiegoś miłego ucznia, który chodzi do tej szkoły od lat i spytać o drogę! - skwitowała, podczas gdy ten kierował się w jej stronę. Zdziwiła się wybranym przez niego miejscem. Wiedział doskonale, że przez jego niespecjalnie miłe relacje z Astrid, Ruda nie traktuje go z przychylnością. No cóż, oboje zostali przydzieleni do Gryffindoru, a że z opowieści swoich lokalnych znajomych dowiedziała się o systemie zarabiania punktów, stwierdziła, iż dobrze będzie zawiesić broń. Dyskusja, na szczęście, trwała dalej, ale McKincain znakomicie ją ukracał. Szwedka pokiwała głową w odpowiedzi dla otrzymanego polecenia. - Colloportus - szepnęła, uprzednio wyjmując z wewnętrznej kieszeni mundurka różdżkę, aby wykonać z gracją jeden, krótki ruch nadgarstkiem. Zamek w drzwiach szczęknął, dziewczę schowało Sue z powrotem do kieszonki, a zaraz potem wróciło do zainteresowania studentem prowadzącym zajęcia. Co za szkoda, że postanowił zmienić temat, bowiem Ingrid miała bardzo duże chęci do objęcia stołka w Ministerstwie, niemniej jej samej nie było dane o tej zmianie wiedzieć, toteż spojrzała tylko na trzy wywołane do odpowiedzi osoby, z czego dwie były Ślizgonami. Przypadek? Nie sądzę!
Amelia uśmiechnęła się szeroko, gdy profesor wskazał na nią palcem. Już, już chciała się odezwać, gdy najpierw zabrał głos Tanner. Wysłuchała jego wypowiedzi z uprzejmością, przekrzywiając głowę gdy opowiadała. Miał rację, z tego co czytała, a czytała przecież całkiem sporo, było to właśnie to, o czym powiedział. Właśnie chciała wziąć się do wyjaśnienia pojęcia haggis, gdy ubiegła ją jakaś dziwna dziewczyna, której nigdy wcześniej na oczy nie widziała. - Przepraszam, dziewczynko, ale to moja kwestia - warknęła cicho, krzywiąc się lekko. Nie taka była kolejność. Postanowiła jednak nic nie mówić i poczekać co ma ona do powiedzenia. W sumie jej wypowiedź była nienaganna, sama nie powiedziałaby o wiele więcej. No może, poza.. - Haggis jest zwykle podawany z ziemniakami i brukwią. Można kupić go w szkockich supermarketach, ale najwyżej cenione są przyrządzane przez najstarszych przedstawicieli poszczególnych klanów. Wyjątkowy smak i aromat nadają im zioła. Gatunki i proporcje są pilnie strzeżoną tajemnicą poszczególnych rodzin - o, własnie, o to uzupełniłaby wypowiedź koleżanki, która nie potrafi dostosować się do polecenia nauczyciela. Teraz skupiła się na kolejnym pojęciu, którego nie potrafiła raczej wyjaśnić. - Glaswegian.. nie wiem za bardzo co to może być, ale zgadując.. czy jest to mieszkaniec Glasgow? - spytała, unosząc jedną brew i zastanawiając się przez chwilę czy wyjaśnienie może być aż tak oczywiste?
Spojrzała na Amelie czekoladowymi tęczówkami i wzruszyła delikatnie ramionami. No i co z tego, ze objaśniła jej słowo? Była zła bo nie wiedziała co to 'glaswegian'? -Ojć, jak mi przykro. -powiedziała spokojnie i westchnęła cichutko. Spojrzała na mężczyznę i znów na Amelie. Spojrzała na Tannera i na profesora. Kiedy Amelia skończyła mówić zmarszczyła delikatnie nosek. Ahh, jednak znała odpowiedź na zadane przez profesora pytanie. Więc o co jej chodziło? Przecież to bez znaczenia w jakiej kolejności odpowiedzą. No chyba, ze ktoś nie znał odpowiedzi na inne pytanie no to wtedy mogła się kłócić o to, ze Faye odpowiedziała na jej pytanie, ale jeśli znała odpowiedź na oba no to to już było bez sensu. No ale kto by tam zrozumiał blondynki. Nie ważne, nie było tematu. Po co tyle krzyku? O jakieś pytania? Mogła to przemilczeć a nie od razu syczeć bez sensu.
Nie skomentował zachowania Faye, starając się powstrzymać niesamowicie ogromne zszokowanie przed wypłynięciem na jego twarz. Jak można być tak durnym? Za cholerę nie wiedział. Ale była Ślizgonką w sumie, nieprawdaż? Jak chciał kiedyś być w tym domu, tak za każdym razem udowadniają, że tiara podjęła słuszną decyzję. Nie chciał podpaść nauczycielom, bo pewnie zaraz pobiegną się poskarżyć, więc zamiast wdawać się w dyskusję i wytykać ułomności Ślizgonów, po prostu machnął różdżką w stronę Piątka. -Pan Mądry powie czym jest glaswegian. Acz, lingwistycznie dobrze pomyślałaś o mieszkańcu Glasgow. Swoją drogą Uniósł dłoń, by pokazać Piątkowi, że jeszcze chwila zanim będzie mógł się odezwać. -Gratuluję znajomości mugolskich rzeczy Ślizgonom. Wasz dom musi być z Was dumny. Nie mógł się powstrzymać, zwłaszcza, że ten Oślizg mu zapyskował wcześniej. Opuścił dłoń, spinając się nieco i wstając, aby górować nade wszystkimi z katedry. Może najwyższy nie był, ale posturę miał dość męską, postawną, to i jeśli się słyszało o jego umiejętnościach mordobicia i zaklęć, wolało się nie podpadać. Jego wzrok utkwił gdzieś w przestrzeni klasy, coby uniknąć jakichkolwiek dalszych prowokacji.
Czy ten idiota sobie kpi? Zaczął wymieniać wszystkich... oprócz mnie. Cóż za niegodziwe i chamskie podejście do mnie! Nie zamierzam jednak kłócić się z tym dzieciakiem. Odgarnęłam włosy z czoła, wstałam i zapytałam niewinnie: - A co ja mógłbym robić? - w mojej wypowiedzi jest ukryta pogarda i nienawiść do nauczającego. Uznał ją za niegodziwą i nieważną by coś robić, więc mnie olał. Świetnie! Żeby tylko później się nie zdziwił, że będzie miał spore kłopoty. Ale to jeszcze nie dziś. Zamknęłam książkę i schowałam ją do torby przyglądając się całej klasie. Jakieś dwie dziewczyny się kłócą. Inni jeszcze nie wiadomo co robią. Wspaniała lekcja. Mój wzrok znów przystanął przy Ambroge'u, chłopaku, który postawił się wykładowcy. Szanuję to, szanuję w ogóle takich ludzi. Gdy odwróciłam wzrok na nauczyciela, który mówił coś o zdolnościach ślizgonów do mugoloznactwa. Szczerze to w ogóle go nie zrozumiałam. Cóż nieważne. Ciągle wpatrywałam się w wykładowce czekając, aż wyda mi jakieś zadanie. Chyba, że dalej będzie zgrywał debila i mnie ignorował. Jak tak się właśnie stanie, wyjdzie on z tej lekcji z podpalonymi spodniami...
Katniss z umiarkowanym zaciekawieniem przyglądała się sprzeczce dziewczyn. Jeeej, jakie te zajęcia są nudne. Nie miała pojęcia o miastach, totalny brak orientacji na mapie. Na szczęście, nauczyciel nie kazał jej wyjaśniać jakichś skomplikowanych terminów, których musiałaby szukać w podręczniku. Jakaś dziewczyna siedząca niedaleko niej chyba miała problem z byciem niezauważaną. Cóż, może lubi mugoloznastwo. Katniss wolała coś bardziej energetycznego, gdzie mogła porzucać zaklęcia, ewentualnie uciekać, czołgać się, skakać.. cokolwiek, byleby było trochę dynamiki. Teoria łatwo wypada z głowy. Spojrzała na Piątka, usiłując skupić jego wzrok na sobie. Pojedynki na wzrok są w sumie całkiem dobrą metodą na stracenie czasu na lekcji, której się nie rozumie. Dziewczyna zaczęła bujać się na krześle, oczekując dalszych dyskusji albo kłótni.
Jej uwagę zwróciła drobna sprzeczka pomiędzy dwoma uczennicami. Naya popatrzyła na nie, podobnie jak większość osób w klasie. W sumie Krukonka miała rację... Po chwili z miejsca zerwała się jakaś uczennica, bodajże z wymiany. Dziewczyna kojarzyła ją z domu, ale nigdy z nią nie rozmawiała, nie mówiły też sobie zwykłego "cześć" na korytarzu. Puchonka miała pretensje do nauczyciela, o to, że pominął ją i nie dał szansy na odpowiedź. Naya uniosła brwi ze zdziwieniem. Przecież, bądźmy szczerzy, zazwyczaj normalny uczeń cieszy się, gdy nie musi odpowiadać, a ona miała z tym jakiś problem. Zamknęła zeszyt, w którym rysowała i schowała go do torby. Lekcja nie była nudna, przynajmniej się coś działo. Uśmiechnęła się pod nosem i czekała na reakcję nauczyciela.
Siedziała w milczeniu wpatrując się w mężczyznę. Jego sarkazm był aż przesadny. Dziwne, że nie należał do Slytherinu. Westchnęła cichutko od nosem i zmierzyła wzrokiem wszystkich zebranych w klasie. Zamknęła książkę, która leżała przed nią na stoliku. Zerknęła kątem oka na Tannera i zmarszczyła delikatnie nosek. -Co za nudy. -wyszeptała pod noskiem. Widząc oburzoną dziewczynę parsknęła śmiechem. Matko jak można być tak oburzonym tym, ze nikt jej nie zauważał. Nie miała zielonego pojęcia o co chodziło tej dziewczynie. Strasznie dziwnie się zachowywała od samego początku zajęć. No ale jak kto woli, każdy jest inny. Popatrzyła uważnie na profesora i wywróciła oczyma. Wbiła wzrok w dłonie, które trzymała na blacie stolika. Cichutko znudzona zaczęła wybijać jakiś nieznany rytm o blat.
Ten człowiek. Serio miał w sobie jakieś denerwujące pierwiastki. Jego wiedza była ograniczona do gazet. Ciekawe kurwa ile Mugoli, przykładowo z Francji czy jebanych USA wiedziałby jaki jest kurwa system w Szkocji. No kurwa. Poza tym, co go to obchodziło? Piątek preferował szeroko pojętą kulturę mugoli. Te wszystkie zjawiska, które występują w ich świecie. Wojny, subkultury, kultury, literatury, muzyki, obrazy i tak dalej. To na pewno było znacznie ciekawsze od jakiegoś pierdolonego przekroju społeczeństwa Szkockiego. Banda pedałów w kiltach kurwa, ale ze zgrabną historią, przynajmniej na tyle ile ją znał. A ta była na pewno bardziej ciekawa od jakiś pierdów, które im serwował. Z resztą, jak widać nie tylko on był wkurzony. Większość osób, miała ochotę wyjść. Może dlatego rzucono to zaklęcie? Żeby to nie było takie proste. Cóż? W tym szaleństwie jest metoda, trzeba przyznać. Niemniej, miał gość wyczucie i umiał ripostować. Dlatego kiedy to zrobił z tamtą dwójką, Piątek tylko zaczął się cicho śmiać. Cicho, ale nie dało się. To było takie wspaniałe. Serio, rozbawił go ten dowcip. Czemu? Może dlatego, że lubował od jakiegoś czasu w dziwnych paradoksach i w ogóle humorze sytuacyjnym? No, ale trzeba przyznać. Wiedział, kiedy powiedzieć co trzeba. Zakładając, że zrobił to celowo, a nie bo po prostu mu się udało. Taki tam randomik - A Glesgawian? Nie mam pojęcia. Pierwszy raz spotykam się z takim pojęciem - rzucił znudzony, kładąc głowę na ławkę. Serio. Czy tylko on źle się czuł? Czy to może było tak gorąco? A może nudno? Dopiero pytanie dziewczyny nieco go pobudziło. – No właśnie! Dlaczego nic Pan nie przygotował dla koleżanki? Może akurat ona wie, co to jest to Glescoś tam? – rzucił w eter, wzrok jednak ogniskując na dzisiejszym wykładowcy. Chryste, dlaczego offtop był bardziej ciekawszy od tego, o czym rozmawiali?
Harmider, harmider.. Wiedział, że robienie lekcji będąc studentem to nie jest pomysł jego życia. Te rozpieszczone bachory nie potrafiły uszanować autorytetu, a co dopiero autorytet nadany z funkcji. Kij tam, że większość była tu masę lat, a nie znała osób które powinno się znać. Nie uważał się za celebrytę, wręcz odpychał swoim zachowaniem spore grono osób, ale nie krył się z wężoustością, umiejętnością obijania mord, czy też nielichymi umiejętnościami z dziedziny zaklęć. Będzie musiał się jakoś lepiej zareklamować, jeżeli ma sobie wyrobić imię, które będzie mu niezbędne do przyszłych planów. -Już, cisza. Musiał w końcu powiedzieć, bo masa osób się odzywała niepytana. Chwycił różdżkę w łapę, jakby był gotów rzucać zaklęciami w uczniów i spojrzał na Piątka, analizując nieco. Z tłumu wyłowił to dziwne i jakby bezsensowne pytanie i byłby je zignorował, gdyby nie fakt, że zawierało coś ciekawego. Płeć, mianowicie. -Glaswegian, Panie Mądry. I może Pan nie mieć racji, bo swojej płci chyba nie zna. Uśmiechnął się szeroko, kpiąco, coby podjudzić bardziej tych uczniów. Większość widocznie nie była lekcją zainteresowana, więc zorganizuje jakiś klub dyskusyjny dla zainteresowanych. Choćby to miał być klub debat tylko dla niego i Piątka. Zawsze coś, czyż nie? -Ty, powiedz nam czym jest glaswegian. Wycelował różdżką w Lenę i nie spuszczał jej dopóty, dopóki nie odpowiedziała.
Leah nie miała w zwyczaju przeklinać. Jest osóbką opanowaną i na prawdę spokojną, ale w sali gdzie był taki chaos... Czuła się dziwnie. To nie dla niej, szczególnie gdy jest tak odcięta od reszty i nie może dokładniej obserwować innych. Tak. To chyba irytowało ją najbardziej. Cholerne miejsce na samym początku uniemożliwiało jej wszystko co tak lubiła. Rozglądanie się po sali, obserwowanie zachowań, analizowanie sytuacji. Teraz miała tylko wyczuwalną dla wszystkich chorą atmosferę. W tamtej chwili wyjście z klasy wydało jej się urzekającym pomysłem. Choć nie było ją na to stać. Przez jej śliczniutką główkę przeszło tylko jedno słowo: "kurwa" przez które miała wrażenie iż zdradza samą siebie. "Jestem opanowana! Jestem!"- krzyczała podświadomość nie dając jej spokoju. Wszystko ustąpiło gdy usłyszała głos nauczyciela "Ty, powiesz nam czym jest glaswegian". Przez chwilę zdezorientowana tymi słowami wróciła do rzeczywistości. Na szczęście nie chodziło o nią. W sumie to nie miała pojęcia w ogóle co się dzieję. Nie licząc tego, że lekcje powinny być raczej bardziej ogarnięte niz ta. Z jej płuc wydobył się markotny, głośny wydech powietrza. Zebrała się w sobie i powiedziała: Nie chciałabym przerywać, ale czy nie łatwiej byłoby po prostu zapytać czy ktoś wie co to ten glaswegian?. Zrobiła to z takim urokiem jakim było ją tylko stać i zamlikła zastanawiając się co ją naszło żeby się odezwać. Ta która unika spojrzeń sama rzuciła się na linię ognia. Nigdy nie spodziewała się, że zrobi coś takiego i to na lekcji mugoloznastwa, która ją wykańczała.