Jest to cieplarnia, w której nie da się znaleźć niebezpiecznych roślin. Uczniowie zajmują się tu bardzo prostymi rzeczami, takimi jak sadzenie nieszkodliwych i całkowicie bezpiecznych "zarośli". Mimo tego, iż jest to miejsce zupełnie niegroźne, Septienne - nauczycielka zielarstwa, dba o to, by wejście było zamknięte na klucz, tak jak w innych cieplarniach.
Septienne chwyciła klucze do cieplarni, uprzednio poprawiając brązowy berecik, który znalazł się na jej głowie. Nie przepadała za nakryciami głowy, jednak niesforne blond loczki nie chciały jej dziś słuchać, żadnym sposobem nie mogła do nich przemówić. Oczywiście przemierzając korytarze utwierdziła się w przekonaniu, że ciężko poznać, iż jest nauczycielką. A jeszcze trudniej domyślić się przedmiotu, jakiego nauczała. Bo czy wyglądała na zielarkę, ubrana w całkiem elegancką, brązową spódnicę, pasującą bluzkę i sweterek? Niekoniecznie. Wyszła z Sali wejściowej i odetchnęła świeżym powietrzem, przymykając na chwilę powieki. Ruszyła w kierunku cieplarni numer jeden, której miała zamiar poprowadzić pierwszą lekcję zielarstwa. Nie zmartwiła się brakiem uczniów, mieli jeszcze chwilę do rozpoczęcia. Otworzyła drzwi i stanęła w nich, opierając się o szklaną ściankę. Postanowiła też, że od pierwszej lekcji zacznie majstrować przy punktacji. Dziesięciominutowe spóźnienie miała zamiar punktować tak, jak obecność, za to spóźnienie dłuższe niż ten czas – tu będzie odejmować. Trzeba było się trzymać swoich przekonań, a co!
Candy nie szczególnie fascynowało zielarstwo, ale zdecydowanie nabrała ochoty na nauczenie się czegoś ciekawego o roślinach. Żeby to jej rodzina była dumna. Rozejrzała się po cieplarni, do której przed chwilą weszła. Wydawało się tu całkiem miło. -Dzień dobry- Powiedziała do nauczycielki, z lekkim uśmiechem i zajęła jedno ze stanowisk. Zastanawiała się, co dzisiaj będą robić na lekcji.
Rudowłosa wyszła dziś wcześniej z pokoju wspólnego, aby posiedzieć chwilę na błoniach. Kiedy zobaczyła nauczycielkę zielarstwa, która zmierzała w stronę cieplarni, natychmiast zaczęła się zbierać, aby nie spóźnić się na lekcję. Niekoniecznie szybko znalazła się na miejscu, ale ważne, że była. Oprócz niej zobaczyła tylko Candy, blondwłosą puchonkę. - Dzień dobry - powiedziała do nauczycielki, mijając ją w progu i stając przy długim stole.
Connie weszła do cieplarni z niezbyt zadowolona miną, no ale do tego się dało przyzwyczajić. Taką miała naturę. Nie zaszczycająć nikogo spojrzeniem stanęła przy jednym ze stanowisk zastanawiajac się, kto to będzie miał przyjemność pracować obok niej. Rozejrzała się po chwili. Nauczycielka już była, no i oczywiście zmora Candy. Connie zrobiłą krok w bok, żęby pracować jeszcze dalej od niej. Nie będzie jej to głupie dziecko rozpraszać.
Blondynka wpuściła przybyłych uczniów do cieplarni, po czym przeszła na koniec, gdzie stanęła przy tablicy, którą wcześniej tu umieściła. Przez chwilę rozważała zajęcie chwiejnego krzesła lecz uznała, że prowadząc lekcję powinna mieć wszystkich na oku. Nie byli w klasie, także nie było możliwości zajęcia miejsca za biurkiem. Uśmiechnęła się pogodnie do uczniów. Nie było ich wielu, choć wcale jej to nie przeszkadzało. Choć szczerze mówiąc liczyła na trochę większe zainteresowanie. - Witam wszystkich. Nazywam się Septienne Tyrris Jillian Blythe, uczęszczałam do domu Helgi Hufflepuff, a w tym roku zostałam mianowana nauczycielką zielarstwa. Wy jednak zwracacie się do mnie profesor Blythe. Na sam początek lekcji chcę was prosić, abyście przedstawili mi się imieniem, nazwiskiem oraz podali dom, do którego przydzieliła was Tiara Przydziału – zaczęła, czekając na odzew obecnych.
-A więc, ja nazywam sie Candy Darkness i tiara też przydzieliła mnei do Hufflepuff- Powiedziała z lekkim uśmiechem. Nauczycielka z tego samego domu. Może wreszcie puchini mają szansę na więcej punktów. Chociaż nie widziała żadnego z kolegów z domu. Najwyraźniej nikomu juz na punktach nie zależy.
Audrey swoim zwyczajem postanowiła poobserwować i wyciągnąć wnioski. Musiała przyznać, że na pierwszy rzut oka Septienne wydała jej się osobą sympatyczną. Raczej nie spodziewała się z jej strony faworyzowania domów. Ale kto wie, może to tylko pozory? Nie wiadomo, co się tam kryje, pod tymi blond lokami. No, miała nadzieję, że nic złego. - Audrey Primrose, Gryffindor - powiedziała, obserwując profesor Blythe. Ciekawiło ją, czy będzie dziś zanudzać zasadami PSO. Choć zielarstwo i bez tego nie było specjalnie pasjonujące.
Candy zbliżyła sie do Audrey, stanęła obok niej. -Jesteś na zielarstwie bo lubisz, obieałaś komuś czy po prostu z nudów?- spytała posyłając jej promienny uśmeich, po czym swojatorbę położyła na ziemi i odwróciła sie w stronę nauczycielki. Zapewne teraz zajmie się długim wstępem.
-Eee, Connie Tenebres, jestem w Slytherinie- Mruknęła nieuzadowolona i zaczęła bawić się zadbanymi paznokciami. Nu-dy! Zielarstwo napewno nie zostanie jej ulubionym przedmiotem. No, chyba, że będą się bawic mandragorami i ktoś zemdleje! To by było ciekawe.
Słuchała dziewcząt, kiwając głową do każdej. Kiedy wszystkie zdradziły część swoich danych osobowych, stuknęła różdżką w tablicę. Zaraz pojawił się tam temat lekcji. - Niestety, ale dziś was pozanudzam. Zapoznamy się dziś z Przedmiotowym Systemem Oceniania oraz regulaminem cieplarni. Oczywiście omówimy też zasady bezpieczeństwa podczas pracy przy roślinach – powiedziała, obserwując uczennice. – Zacznijmy może od regulaminu, tu jest najkrócej. Jak pewnie wiecie, nie wolno podczas lekcji chodzić po cieplarni bez mojego pozwolenia. Dlaczego? Chodzi mi głównie o cieplarnie numer trzy. W tamtej właśnie znajdują się groźniejsze rośliny niż tu, na przykład jadowita tentakula. Raczej nie chcemy, aby nas dopadła – mrugnęła porozumiewawczo, przechodząc kawałek dalej. – Kolejną sprawą jest odpowiednia ochrona. Wymagam od was rękawic ze smoczej skóry, nauszniki nie są konieczne, gdyż mamy je w szkole, jeśli jednak wolicie, możecie mieć swoje. Przydadzą się także ochronne gogle oraz inne osłony. Wykonujecie moje polecenia, proszę się do nich stosować dla własnego dobra. Oczywiście nie podjadamy grzybów i ziół, mam nadzieję, że to jasne – uniosła znacząco brwi. – Jakieś pytania odnośnie zasad bezpieczeństwa, czy przechodzimy do PSO? - ziewnęła, nie mogąc się powstrzymać.
Wysłuchała nauczycielkę, po czym kiwnęła głową przecząco. Jak na razie zrozumiała wszystko, co nie było chyba takim wielkim wyczynem. Wzięła pergamin i zapisała, że musi dokupić rękawiczki ze smoczek skóry. W nie się jeszcze nie zdąrzyłą zaaopatrzyć, bo właściwie wcześniej nie wiedziała, że będzie chodzić na zielarstwo.
Wpadł do cieplarni i staną zgięty w pół gdyż złapał go kolka. - Przepraszam za spóźnienie. Wydyszał do nauczycielki. zajął swoje miejsce i rozpakował się. Teraz skoncentrował się tylko na pani profesor.
Uśmiechnęła się do Candy, która do niej podeszła. Zastanowiła się chwilę. W zasadzie to nie miała konkretnego powodu do chodzenia na lekcje zielarstwa. Uważała to za nudne. - Zapisałam się, aby zdobywać punkty - mrugnęła znacząco. Taka prawda, co tu więcej dodawać? Wysłuchała nauczycielki, po czym, podobnie do Puchonki, pokręciła głową, na znak, że nie ma pytań.
Erin biegła od zamku przez błonia by jak najszybciej trafić do cieplarni. Gdy tylko w pokoju wspólnym jeden z młodszych gryfonów napomknął coś o interesujących zastosowaniach soku mandragory niewiele się zastanawiając rzuciła się po torbę w której od rana spoczywała podręcznik do przedmiotu na który była spóźniona. Dziwne, że w ogóle skojarzyła, że powinna teraz udzielać się na lekcji i zdobywać punkty dla swojego domu. Wbiegła do cieplarni dysząc ciężko i rzucając zdezorientowane spojrzenia po uczniach i profesorce o piękny włosach w kolorze jasnego blondu. - Dobry. - Wysapała opierając się o szklane drzwi i łapiąc się za żebra w których nieprzyjemny ból dawał o sobie znać w postaci kolki. - Przepraszam za spóźnienie, złośliwe pierwszaki postanowiły urządzić wojnę na jedzenie. Trudno było ominąć latający w powietrzu ser. Skłamała szybko uśmiechając się delikatnie i zajmując miejsce.
Candy spojrzała na osobę, która to weszla przed chwilą do cieplarni. -Hey- Powiedziała do chłopaka posyłając mu uśmiech i odwóciła sie spowrotem do Audrey. -Trzeba by było dorównać Slytherinowi. Ale do tego więcej osób musiałoby chodzić na lekcje, nie uważasz?- Spytała, chociażwłaściwie było to zdecydowanie oczywiste. Zauważyła, że kolejna dziewczyna wchodzi do cieplarni. Niezła zbieranina. Ślizgonka, puchonka, trzech gryfonów, no i w tym tylko jeden chłopak. Zasmiała się.
Uśmiechnęła się do siebie, widząc dwóch uczniów, którzy przyszli spóźnieni. Zrezygnowała z odjęcia im punktów, tłumacząc to sobie małą ilością studentów. Była tylko piątka, po co ich karać? Ważne, że przyszli. - Dzień dobry - przywitała się z nimi. - Możecie się przedstawić? - poprosiła, rezygnując na ten czas z kontynuowania nudnego wywodu na temat PSO.
Wstał. - Nazywam się Maxymilian Angoler, ale może się pani zwracać do mnie "Max". Jestem z Gryffindoru z V klasy. Usiadł. Chciał jakoś przyćmić swoje spóźnienie wykonując wszystko tip-top.
-Ja pierdziele, więcej Gryffciów nie było?- Mruknęła widząc, że już dwóch uczniwó zdąrzyło wbiec jako spóźnieni do cieplarni. Była ciekawa ile to punktów im poleci w dół. Oby dużo! No, chociaż właściwie nie zagrażali Slytherinowi. A na dodatek Max i Erin nie należeli do osób, które w jakiś szczególny sposób lubiłaby czy nienawidziła. Neutralni jak narazie. Z Audrey inna Historia, to też jej spojrzeniem nie zasczyciła. Niestety żadne punktu nie poleciały. Kpiny i tyle. Gdyby to było ONMS to już by domu zleciały w dół. Żałosne.
- Erin Harrison, pełnoprawna gryfonka. - Oznajmiła jej wesoła stukając długim paznokciem w odznakę przyczepioną do szaty, którą założyła tylko ze względu, że akurat odbywać się miała lekcja. Usiadła obok Aud, którą kojarzyła z dormitorium i z kilku innych lekcji. - Czas odrobić punkty. - Oznajmiła jej wzdychając ciężko. Byli daleko w tyle i zdecydowanie musieli wziąć się do roboty jeśli chcą wygrać. - Och, zamknij się. - Warknęła w stronę Connie posyłając jej zimne spojrzenie. Bezczelna mała małpa.
-Powinniscie wygrać wy, albo Ravenclaw- Powiedziała do Erin. Zdecydowanie lepiej gdyby wygrałby Slytherin. Tylko by się jego członkowie pysznili na około i wszyscy musieliby się pławic w blasku ich chwały. -Bo my to nie mamy już żadnych szans.
- Ja nazywam się Septienne Blythe - przedstawiła się na wszelki wypadek. - Connie, coś nie tak? Trzeba było namówić Ślizgonów do przyjścia, byłoby więcej - mruknęła nieco obojętnie. - Spokojnie - dodała jeszcze, aby Erin nie pokłóciła się ze Ślizgonką. Chyba nie pasował jej stosunek do uczniów. Zapewne marzyła o stracie punktów ze strony Gryffindoru. – A więc Przedmiotowy System Oceniania. Z doświadczenia wiem, że to nudne, tak więc postaram się to jak najbardziej streścić. Zacznijmy od obecności. Za przyjście punktualnie lub chwilę przed czasem daję dwa lub trzy punkty. Spóźnienie pięciominutowe jest dopuszczalne, liczy się też do obecności. Za każde kolejne pięć minut spóźnienia odejmuję dwa punkty. Przykładowo, panna Erin spóźniła się trzynaście minut, traci sześć punktów. Czyli działa to na zasadzie „szósta minuta rozpoczyna kolejne pięć”. Skoro już jesteśmy przy punktacji – na lekcji przydzielam dużo punktów za aktywność i poprawne odpowiedzi. Minimum pięć, maksimum piętnaście za jedną odpowiedź. Wiedza ponadprogramowa za dziesięć, również do piętnastu. Kryteria ocen prac domowych znacie, nie będę się powtarzać. Aktywność, pomoc poza lekcjami, być może dodatkowe zajęcia – to wszystko ma wpływ na ocenę oraz punkty, także radzę się udzielać. Nie myślcie sobie, że zapomnę o ujemnych – klasnęła w dłonie. – Tak jak mówiłam – można punkty stracić za spóźnienie. Innym sposobem jest niestosowanie się do poleceń, pyskowanie, nieodrabianie prac domowych, narażenie innych na niebezpieczeństwo, atak na nauczyciela, niszczenie roślin i tym podobne – wyliczyła, odliczając kolejno palce. – Oczywiście podnosimy rękę, aby nie było zamieszania Prace domowe. Nie będzie ich dużo, tak więc nieprzygotowanie tylko jedno, więcej nie potrzeba. Należy dostarczyć je na kolejną lekcję, chyba że podam inny termin. Można też przynieść je wcześniej do mojego gabinetu, który mieści się na piętrze szóstym. Spojrzała przepraszającym wzrokiem na uczniów, których pewnie zanudziła tym wywodem. - Przepraszam was, ale moim obowiązkiem jest przedstawienie tych zasad. Jeśli ktoś ma jakieś pytania, proszę bardzo, śmiało. - Dodam też coś od siebie. Jestem osobą ceniącą aktywność, nie lubię leni. Oceniam sprawiedliwie, nie patrząc na dom, czy pochodzenie. Nie zwracam też uwagi na to, czy ktoś jest z rodziny, czy ma znajomości i tym podobne. Proszę was o spokój i tolerancję, a w zamian otrzymacie to samo. - Skoro już was przemęczyłam, przejdźmy do nieco przyjemniejszej części lekcji. Sprawdzę dziś trochę waszą wiedzę, ale nie martwcie się, będziecie zgłaszać się samodzielnie.
-Uuu, Erin, nie denerwuj się, to nie zdrowie- Powiedziała odrzucając włosy do tyłu po czym odwrociła się do nauczycielki i mówiła dalej. -Zmarszczki ci wyjdą i zostaniesz starą panną- Po dodaniu tego zaczęła słuchać co drugei słowo nauczycielki. zasady to w końcu nic ciekawego. Dopeiro kiedy skończyła zaczęła już poważnie się przysluchiwać, z zamiarem odpowiedzi na jak najwięej pytań.
Zareagował na bezczelność Connie. - Zamknij się Konik bo znów dostaniesz mała sikso. Warknął do niej. Nie będzie obrażać nauczycieli a tym bardziej ludzi z jego domu o nie na to nie pozwoli.
Uśmiechnęła się zadowolona, widząc dwóch Gryfonów, którzy postanowili wpaść na lekcję. Super, więcej punktów! Przywitała się z nimi, po czym odpowiedziała Candy: - O tak, z pewnością. Niestety Hufflepuff rzadko pokazuje się na lekcjach - skomentowała w znanym sobie sposobie. Bezpośredniość była jedną z jej głównych cech. Zignorowała Connie, która zaczynała swoje na kolejnym przedmiocie. Niekoniecznie zaciekawiona wysłuchała przemówienia profesor Blythe. Pytań raczej nie miała. Czekała na okazję do zdobycia punktów. - Connie, ja ci serio powodzenia życzę - mruknęła do Ślizgonki, która skomentowała nauczycielkę. - Max, daj spokój - syknęła ostrzegawczo. Kłótnie im nie pomogą. Tylko stracą punkty albo zarobią szlaban. - Ona już tak ma.
- Mi to nie grozi, ale ty powinnaś uważać. Ja już zaczynam je dostrzegać. - Choć Erin szeptała nie można było nie dosłyszeć jadu jaki włożyła w wypowiedź. PSO jest długie i nudne, ale gryfonka zna każde jego zdanie chociaż w przybliżeniu. Każda pierwsza lekcja wygląda tak samo, a ona słyszy to co roku. Zważając na fakt, że jest tu dość długo, dziwne byłoby gdyby nie zapamiętała choć połowy tego co mówią nauczyciele.Tylko gdy profesorka mówiła o punktach wyprostowała się i uważnie słuchała. Zależało jej aby w tym roku to ich dom zdobył puchar. Krukoni mieli go rok temu, a nie widok ślizgonów ściskających nagrodę nie był zbyt pocieszający.