Cieszył się, że Drejk tak bezproblemowo przyjął warunku Puchona. Z jednej strony gest ten zdawał się zwyczajnie miły, prosty i uroczy. Z drugiej - bardzo zaskakiwał studenta, który znał umiłowanie Gryfona do zaklęć, a wspólnie spędzony czas uświadamiał go w przekonaniu, iż Wilkołaczysko wszędzie węszy pretekst do machania swoją magiczną pałką. Taki już jego urok, który przez cały związek onieśmielał Wacława.
- Chcesz powiedzieć, że to jest jakaś martwa krowa z promocji? - Uniósł pytająco brew i się zaśmiał. Ton wskazywał, że to tylko zabawne i Wacław nie zamierzał przykładać do tego większej uwagi. Chociaż w środku jego żołądek się ścisnął, a niepokój dopadł myśli. Kiedy Gryfon był pochłonięty krojeniem, Puchon zbliżył się do kawałka mięcha (nie mówimy o tyłku Drejka), spojrzał na nie z bliski i przydusił nożem od góry. Nie zauważył nic niepokojącego: może mogło mieć nieco mniej żyłek, ale i kolor, i tłuszcz zdawały się być w porządku.
- Pomyślałem, że... - wiedział, co myślał. Tylko nie wiedział czy taktowanie będzie mówić o tym głośno. Przez moment zapomniał o swoich sprawunkach, wpatrując się jedynie na swojego byłego. Ten wyczekiwał odpowiedzi, a Wacław myślał o tym czy taką kupę mięśni da się skrzywdzić. Nawet jeśli - on wolał tego nie robić.
- Koty przynoszą martwe szczury swoim właścicielom. Jako dowód… no wiesz… przywiązania. Przyszło mi to na myśl - wyjaśnił zgodnie z prawdą.
- Widzę, że poprawiłeś swój skill kuchenny - wtrącił od razu, żeby zmienić temat. Wrócił do wołowiny, aby skończyć jej przyrządzanie. W międzyczasie piekarnik się już grzał, a i apetyt Wacława nie malał.