Była podekscytowana, że wreszcie mogła do siebie zaprosić
kogoś i to nie byle kogo, wszak Imogen stała się dla niej istotna już na wakacjach, a potem tylko umacniała swoją pozycję, bo - z kim innym mogła spalić drzewa w lesie? Prawdopodobnie takich osób było niewiele, a Clementine - nieprzyzwyczajona do adrenaliny - odkryła w tym dziwnego rodzaju satysfakcję.
Kto wie, co dzisiejszy późno popołudniowy-wieczór przyniesie?
Tkwiła w irracjonalnie transie, malując kolejne linie na sporej wielkości płótnie. Pędzel sunął raz za razem, tworząc nieoczywiste kształty, że w zupełności zatraciła się w transie, który w tej jednej chwili otępiał ją bezgranicznie. Zapomniała nawet o przyjściu gryfonki, co skwitowała siarczystym przekleństwem, gdy babcia Maria zaczęła krzątać się po domu jeszcze bardziej niż do tej pory. Słyszała każdy najmniejszy szmer, co tylko sprawiło, że Bardot poczuła dziwnego rodzaju presję, która spalała ją niemalże w popiół, ale... Cóż - należał przyznać, że czasowość nie była w gestii Francuzki najlepszą cechą.
Szybkim zaklęciem wyzbyła się na swojej sukience ze wszelkich plam, po czym uśmiechnęła się szeroko, mając cichą nadzieję, że Skylight nie będzie żywiła urazy wobec kilku minut oczekiwania. Zbiegła po schodach, zapominając o umorusanych dłoniach w temperze, bo kto by się przejmował w pełni artystycznym nieładem, jaki panował w codzienności Tinie? Nawet ona sama zapominała o tym wielokrotnie, czując że dodawało jej to wystarczającego uroku.
- To nie jest żaden chłopak - mruknęła pod nosem, gdy jej babka postanowiła dopytać kilkukrotnie, czy dziewczę wiedziało, co robiło, a zaraz potem nacisnęła klamkę, obdarzając swojego gościa szerokim uśmiechem. Wpuściła pospiesznie Imogen do środka, a przywitać mógł ją zapach pieczonych ciastek i kwiatów, które zdobiły wnętrze salonu.
- Mam nadzieję, że dotarcie tutaj nie było skomplikowane? Cieszę się, że udało ci się do mnie wpaść! - powiedziała z przejęciem, doceniając moment, w którym to jej koleżanka zgodziła się na odwiedziny. Do tej pory nie miała takiej okazji, dlatego cieszyła się tym dniem jeszcze bardziej.
- Masz ochotę na herbatę, kawę, sok? Zrobiłam też słodkości - przyznała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że była fatalną cukierniczką, w tej sferze to Adela grała pierwsze skrzypce.
Niedługo później, poprowadziła gryfonkę w głąb domu, zagarniając po drodze wybrane przez zeń napoje i przekąski, by poprowadzić ją do swojej sypialni.
- Zabawne, że nam się ostatnio upiekło... Nie sądzisz? - nawiązała do ich ćwiczeń na polanie, mając cichą nadzieję, że domkowi w lesie nic nie grozi. Z drugiej zaś strony - z nimi prawdopodobnie nic nigdy nie mogło być pewne.
@Imogen Skylight