Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Dom rodziny Bazory

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość


Benjamin O. Bazory
Benjamin O. Bazory

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 186
C. szczególne : wolisz nie wiedzieć
Galeony : 391
  Liczba postów : 843
https://www.czarodzieje.org/t23206-benjamin-o-bazory#788335
https://www.czarodzieje.org/t23208-b-o-b#788340
https://www.czarodzieje.org/t23207-benjamin-o-bazory#788293
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyNie 4 Sie - 21:18;


Dom rodziny Bazory


Wygląd domu:





Powrót do góry Go down


Benjamin O. Bazory
Benjamin O. Bazory

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 186
C. szczególne : wolisz nie wiedzieć
Galeony : 391
  Liczba postów : 843
https://www.czarodzieje.org/t23206-benjamin-o-bazory#788335
https://www.czarodzieje.org/t23208-b-o-b#788340
https://www.czarodzieje.org/t23207-benjamin-o-bazory#788293
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyWto 6 Sie - 12:56;

zasadzana roślina: cebulanka
rzut kością: G
wynik: udane zasadzenie

W przerwie od pracy Benjamin zajmował się różnymi przedszkolnymi przygotowaniami. Przypominał sobie wiedzę z poprzednich lat, szukał w schowkach w domu wcześniej posiadanych książek i przyborów czarodzieja, próbował używać zaklęć, których na co dzień nikt nie potrzebował. Dodatkiem do tego było zasadzenie sadzonki, którą przywiózł z Podlasia. Roślina nie wydawała się zbyt atrakcyjna wizualnie, jednak z tego co zdążył się dowiedzieć od lokalnej uzdrowicielki, była dobrym zamiennikiem dla trudno dostępnych składników alchemicznych. Dla Benjamina, który wiązał swoją przyszłość z eliksirowarstwem była to więc niezwykle przydatna roślina i zamierzał jej poświęcić dużo uwagi. Przy okazji miał nadzieje podszkolić się nieco z zielarstwa, bo ono nigdy nie było jego najmocniejszą stroną.
Zaczynając swoją przygodę z domowym zielarstwem, zdecydował się na zasadzanie cebulanki w doniczce. Sądził, ze mając ją codziennie na oku będzie mu prościej dopilnować jej stanu niż gdyby rosła w ziemi obok domu. Aby właściwie przygotować się do tego zadania, najpierw musiał zgromadzić wszystkie niezbędne materiały.
Pierwszym krokiem było wybranie odpowiedniej doniczki. Benjamin udał się do lokalnego sklepu ogrodniczego, gdzie jedna z przemiłych ekspedientek zapoznała go z rodzajami doniczek. Wybór padł na ceramiczną doniczkę z otworami drenażowymi, co miało mu dać pewność, że korzenie rośliny nie będą narażone na nadmiar wody. W doborze odpowiedniego rozmiaru pomogła mu ta sama przemiła kobieta. Miał swój rozum, ale tamtego dnia wolał oddać się w ręce zawodowców by wszystko poszło jak po maśle. Kolor doniczki wybrał taki, który najlepiej pasował do stylu jego pokoju – prostą, białą, z doczepianym od dołu podstawkiem by mieć pewność, że woda nie będzie wylatywała na parapet.
Kolejnym istotnym elementem było przygotowanie ziemi. Benjamin wiedział, że odpowiednia mieszanka sprawi, że cebulka będzie miała najlepsze warunki do wzrostu. Wybór padł na specjalną ziemię do kwiatów cebulowych, bogatą w azot i fosfor. Do tego dokupił mały worek drobnego keramzytu i perlitu, który wymieszany w odpowiednich proporcjach z ziemią sprawi, że nie będzie zastoju wody w podłożu.
Z torbą wypełnioną po brzegi ogrodniczymi rzeczami przystąpił do zasadzania rośliny. W misce, w której zwykle przygotowywane jest jedzenie na święta, wymieszał ziemie w proporcjach, które znał z lekcji w szkole. Następnie Benjamin przesypał ziemię do doniczki, zapełniając około jednej trzeciej jej objętości. Uznał, że taka objętość pierwszej warstwy wystarczy by roślina miała pod sobą odpowiednią ilość ziemi na rozrost korzeni. Następnie krukon delikatnie umieścił cebulkę w ziemi, dbając o to, aby wszystkie drobne korzonki równo rozłożyły się na wcześniejszej warstwie. Tak przygotowaną sadzonkę zasypał ziemią i podlał letnią wodą, uważając, aby nie przelać podłoża. Z satysfakcją przyglądał się swojej pracy, wyobrażając sobie, jak wkrótce jego roślina będzie wypuszczała smukłe liście, które miał nadzieje, że nie będą miały intensywnego zapachu szczypiorku.
Na koniec Benjamin ustawił doniczkę na parapecie, by miała dostęp do naturalnego światła. Wiedział, że w tym momencie wiele już nie zależy od niego, ale był gotowy, by dbać o swoją nową roślinę i obserwować, jak z małej cebulki staje się dorodną rośliną
+
zt
Powrót do góry Go down


Trevor Collins
Trevor Collins

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 396
  Liczba postów : 733
https://www.czarodzieje.org/t23177-trevor-collins
https://www.czarodzieje.org/t23187-poczta-t-c#787337
https://www.czarodzieje.org/t23179-trevor-collins-kuferek#787058
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyWto 13 Sie - 16:16;

W sobotę siedemnastego sierpnia, o godzinie osiemnastej zero siedem, przy ulicy Tojadowej gwałtownie zahamował Błędny Rycerz. Dzięki tak nagłemu zatrzymaniu pojazdu plecy Trevora przykleiły się do bocznej szyby czego nawet nie skomentował - można było go więc podejrzewać o częste korzystanie z tego środka transportu. Wiedział, że jeśli Holly miałaby latać po autobusie to najprędzej wyhamuje na Cedzie więc zamiast sprawdzać czy żyją, torował drogę do wyjścia. Aby to uczynić musiał podnieść ze schodka sto dwunastoletniego czarodzieja o nienaturalnie pogodnej minie, który najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy ze zmiany stanu prędkości autobusu. Ulokował jegomościa w fotelu, przypiął pasami i dopiero wtedy wytoczył się na uliczkę. Przejął od Holly jej pakunki aby mogła przejść przez wąskie wyjście z należytą godnością.
Ubrany był w jasnoniebieską koszulę, niedawno wyprasowaną przez ciocię Cassi. Do tego zwykłe dżinsy bo jednak nie miał głowy do ubrania się jakoś szczególnie wyjściowo. Gdyby nie Holly to miałby na sobie wczorajszą koszulkę. Co bardziej zwracało uwagę to jego karnacja trupa i przekrwione oczy. Niestety nie miał w sobie nadnaturalnego uroku jak niektórzy więc mimo czającego się na ustach uśmiechu cały czas przypominał krewniaka inferiusów.
- Hmm... może na wiosnę zostanę kierowcą Błędnego Rycerza, hm? - zagaił luźno i nie oddał Holly niesionych dotychczas przez nią pakunków. Udawał, że nie widzi jej wyciągniętej dłoni i ruszył dziarsko przodem pod zapamiętany adres Bazorych. Gdy zza rogu wyłonił się dom... zagwizdał z podziwu.
- Na brodę Merlina, kto by pomyślał, że nasz drobny Benji ma taką chatę. Fiu fiu. - jego dziarski chód malał z każdym kolejnym krokiem bo jednak nie miał w sobie typowej dla siebie energii. Zażywanie mordownika osłabiało organizm a więc dzisiejsze imprezowanie teoretycznie nie było dobrym pomysłem... co bardzo skutecznie zignorował. Wszystko przez to, że miał u boku Holly i Ceda, a wizja imprezy w takim domu znacząco poprawiła mu humor.
Po paru minutach już pukał energicznie (i niecierpliwie) do drzwi, nieustannie wodząc wzrokiem po dużej rezydencji.
- SERWUS, Benji. - zawołał nieco zbyt głośno niż powinien i gdy tylko zobaczył twarz Benjamina wyciągnął dłoń do uścisku. Posłał mu szeroki uśmiech jakby nie widzieli się sto lat, a ich ostatnie spotkania nie były co najmniej dziwne. Zrobił miejsce na ganku aby przywitał się z pozostałą dwójką - Cedowi zrzucił na głowę przedstawianie Holly, jeśli jakimś cudem się nie znali i od razu zagaił:
- Mamy Eksplodującego Durnia, alkohol autorstwa tej tutaj Holly, więcej jedzenia od mamy Ceda - nie miałem odwagi jej odmówić - i płytę winylową z ostatnimi hitami. - zrelacjonował cóż to noszą i błądził wzrokiem po budynku, będąc nim wyraźnie zaciekawionym.

@Holly Wood
@Ced Savage
@Benjamin O. Bazory
Powrót do góry Go down


Benjamin O. Bazory
Benjamin O. Bazory

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 186
C. szczególne : wolisz nie wiedzieć
Galeony : 391
  Liczba postów : 843
https://www.czarodzieje.org/t23206-benjamin-o-bazory#788335
https://www.czarodzieje.org/t23208-b-o-b#788340
https://www.czarodzieje.org/t23207-benjamin-o-bazory#788293
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyWto 13 Sie - 17:35;

Przygotowania do spotkania ze znajomymi trwały w domu Bazorych od samego rana. Winky, ich skrzatka domowa, była bardzo niecierpliwa przyjścia gości, których mury tego domu mogły nie widzieć od ostatnich świąt. Obudziła więc chłopaka za wcześnie by mógł uznać, ze jest wyspany, po czym pojawiała się tylko by upewnić się, że wszystko przygotowuje zgodnie z oczekiwaniami lokatora. Benjamin nie potrzebował jej pomocy, jednak Beverly postawiła sprawę jasno - jeśli mają przyjść goście to Winky ma być na miejscu by na pewno niczego nikomu nie zabrakło. Podejrzewał, że to była również jakaś forma kontroli na wypadek gdyby młodzież przesadziła z zabawą, ale nie mógł się za to na nią gniewać. Cieszy się jednak, że matka ze spokojem i zrozumieniem podeszła do całego wydarzenia. Miał wrażenie, że może nawet się cieszyła z faktu, że jej syn odludek w końcu znalazł sobie jakąś grupkę znajomych zamiast podróżować nie wiadomo gdzie. Nie zamierzał jej o to pytać, od lat nie byli tak blisko. Takie rozmowy powinny poczekać na lepsze czasy. Sama miała zmianę nocną w św. Mungu, także ulotniła się jeszcze w trakcie przygotowań.
Winky stawała na rzęsach by wszystko było bez zarzutu. Pościeliła łóżko w pokoju gościnnym, choć Benjamin mówił jej wprost, że to nie jest konieczne, powiesiła świeże zasłony, nawet odkurzyła od dawna nieużywany kominek. Zamówiła również idealne wg. Beverly przekąski na taką okazję: orzeźwiającą sałatkę mas huni, kosz różnorodnego pieczywa, soczyste kiełbaski zawijane w ciasto fransukie, mini sandwiche z przeróżnymi dodatkami oraz cytrynowe sorbety ułożone w kryształowych pucharkach na cienkiej warstwie ciekłego azotu, który poza efektem wizualnym miał również utrzymać je w idealnej temperaturze przez całe spotkanie. W szklanych karafkach obok przekąsek znalazło się kilka napoi: woda z miętą i cytryną, sok pomarańczowy oraz Sen Memortka, do którego granat stał w osobnym pojemniczku, gdyby kogoś naszła ochota na odrobinę zaczarowanej herbaty. Jedyne na co Beverly i Winky zgodziły się spoza karty to by skrzatka w połowie imprezy zaserwowała im pizzę domowej roboty. Inne swoje sugestie takie jak "nie za dużo" czy "bez przesady" Benjamin mógł sobie w buty wsadzić. Wszystkie te rzeczy na chwilę przed przyjściem gości znalazły się na stole w jadalni.
Po wysłuchaniu ścisłych instrukcji ze strony matki i jej wyjściu z domu, mógł wyszykować się przed spotkaniem. Był nieco zestresowany całym wydarzeniem, czego oczywiście nie chciał nikomu uzmysławiać. Nie pamiętał czy kiedykolwiek ktoś ze szkoły go odwiedzał. Spokojnie podszedł do swojej komody ubraniowej. Postanowił założyć na siebie granatowy tshirt, czarne jeansy i kilka dodatków takich jak pasek czy rzemieniowa bransoletka. Chciał czuć się komfortowo przynajmniej w ubraniach.
Wszystko na czas było gotowe. Gdy chwilę po siedemnastej usłyszał pukanie do drzwi, poszedł przywitać gości. Pierwszy w oczy wpadł mu Trevor, mocno zmarnowany życiem. Wspominał, że nie będzie to dla niego najłatwiejszy okres, Benjamin nie zamierzał pozostawić tego jednak bez komentarza. - Witaj Trevorze, jak dziś pięknie wyglądasz! - Stwierdził żartobliwie z nieukrywaną ironią. Podał kumplowi rękę na powitanie, po czym ręką wskazał wejście do pokoju dziennego z jadalnią. - Wszystko zostaw tutaj, Winky na pewno zaraz pokieruje cię co dalej z tym wszystkim zrobić. - zaśmiał się pod nosem, bo tylko on wiedział jak bardzo ta skrzatka potrafi być despotyczna. Już dawno minęły czasy gdzie były one posłuszną własnością domu i ta tutaj była tego doskonałym przykładem.
Następnie przeniósł swoją uwagę na pozostałą dwójkę gości. Ceda nie znał za dobrze, ale jemu również postanowił podać rękę na przywitanie. - Dobrze cię widzieć - Stwierdził bez kszty sarkazmu. Niezależnie od tego czy Ced zdecydował się przedstawić Holly czy zrobiła to sama, Benjamin zwrócił się następnie w jej stronę. - Miło mi, Benjamin we własnej osobie. - Podał również dziewczynie rękę na powitanie. Nie podzielał zdania, że współczesne kobiety trzeba traktować jak księżniczki na ziarnku grochu, ta jednak urodą dorównywała niejednej z nich. Zaprowadził pozostałą dwójkę znajomych do jadalni jednocześnie słuchając co takiego mają mu jeszcze do powiedzenia.
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 450
  Liczba postów : 461
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
https://www.czarodzieje.org/t23060-holly-e-wood-dziennik
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptySro 14 Sie - 18:45;

  Przyjście na to spotkanie było kwestią honoru. Nie bardzo wiedziała, co Trevor wyobrażał sobie, próbując kolejne w ciągu tych wakacji męskie wyjście ogarnąć na wspólnej rozmowie na wizzengerze. Trzeba było prywatnie wysyłać Cedowi miłosne liściki albo zaczepić go w pokoju, który współdzieli, to by się nie wprosiła, a tak to nie miała za bardzo innego wyjścia, niż dobitnie pokazać, że nie chce być ignorowana. Nie, jeśli chciała żyć w zgodzie ze swoimi przekonaniami i zachować twarz.
  Zresztą i tak była ciekawa, jaki jest Benjamin, z którym Trevor ostatnio znów spędzał czas, gdy akurat nie przebywał z nimi. Znała go co najwyżej z widzenia i nie przypominała sobie, żeby wcześniej zamienili choćby dwa zdania, co nie było wcale dziwne, biorąc pod uwagę, że on był trochę starszy, a ona nie garnęła się do męskiego towarzystwa.
  Starała się nie dać przytłoczyć ogromowi domu, do którego przyszło im wejść. Oddawszy Trevorowi alkohol i dodatki, nie bez protestu oczywiście, przygładziła długą, zwiewną spódnicę w błękitne kwiaty i ruszyła w stronę drzwi, z każdym krokiem z gracją prezentując rozcięcie do połowy uda. Nie czekała, aż Ced ją przedstawi, sama wyciągnęła do Bena rękę i uśmiechnęła się naprawdę przyjaźnie.
  — Hollywood, albo Holly, jeśli wolisz. Cokolwiek nagadał ci o mnie Trevor, jest nieprawdą — zapewniła ze śmiechem na ustach, bez problemu potrafiąc sobie wyobrazić dramatyczną narrację przyjaciela. — Zgodnie z obietnicą przyniosłam drinki, gdzie kuchnia?
  Kiedy tylko otrzymała odpowiedź, wzięła od Trevora alkohol i tam właśnie skierowała swoje kroki.
  — Ojej, skrzat! — wypaliła niezbyt taktownie na widok skrzatki, zaskoczona tym widokiem. Wypaliła na tyle głośno, że bez wątpienia było ją słychać i w korytarzu, i w salonie. — To znaczy skrzatka! Oczywiście, że jesteś skrzatką. Jestem Holly, pozwolisz mi się porządzić w Twojej kuchni? — bardzo wyraźnie zaznaczyła, że miała tutaj coś swojego i choć nie musiała to być akurat kuchnia, to jednak smakowite zapachy unoszące się w kuchni sugerowały właśnie to pomieszczenie.
  Kiedy już rozłożyła swój dobytek, wzięła się za przygotowywanie miętowego memortka, mając na uwadze, żeby te dla Trevora były przyrządzone bez syropu cukrowego. Przepis na drinki znalazła już kiedyś w którymś dodatku kulinarnym do proroka codziennego. Robiła drinki na zapas, tak żeby nie musieć już odrywać się od gry i wracać do kuchni. Zamierzała poprosić któregoś z chłopaków żeby nałożył na nie zaklęcie chłodzące, które powinno załatwić sprawę.
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
C. szczególne : spokój
Galeony : 263
  Liczba postów : 537
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptySro 14 Sie - 20:38;

   Zatrzymał się w progu za wszystkimi i ostatecznie zamknął za nimi drzwi, kiedy wszyscy się ze sobą witali. Trevor pokrótce przedstawił każdego z nich, w ten bliżej nieokreślony sposób, chociaż mama Ceda została przedstawiona w większym szczególe od samego Ceda, co było mu całkiem na rękę – jak Trevor dobrze go znał. Sam Ced mógł się wtopić w tło, bardzo ochoczo puszczając zarówno krukona, jak i Holly przodem, sam odgradzał się od gospodarza siatką i rondlem z jedzeniem, które trzymał w ręku, wręczone mu przez matkę. Przynajmniej do czasu, aż i tak nie zwrócił uwagi Benjamina, wtedy oparł rondel na biodrze, przytrzymując go jedną ręką i drugą wyciągnął do starszego kolegi.
   — Ced – przedstawił się, chociaż nie było to konieczne, bo jego imię padło już wcześniej z ust innych zaproszonych, ale uprzejmość tego wymagała, a matka zabiłaby go za gruboskórność. Skinął nawet lekko głową nowemu koledze, tak jak skinął na korytarzu, kiedy był jeszcze w starszej klasie i się przed nim kłaniał.  Był trochę wdzięczny losowi, że Holly teraz skupiła najwięcej uwagi, bo podążył za nią spojrzeniem do kuchni, odwracając wzrok dopiero, kiedy zginęła mu za winklem. Instynktownie nie spojrzał na Benjamina, tylko na Trevora, kiedy zadawał pytanie:
   — Myślicie, że będziemy musieli gadać ze skrzatką?
   Nie miał nic do skrzatów tylko…
   — Te ich duże oczy…
   Wzdrygnął się. Niektóre mugolskie dzieci bały się klaunów, Ced skrzatów, co wyjaśniało czemu żaden nigdy nie gościł w ich domu. Pomyślałby kto, że będąc w Hufflepuffie, mieszkając koło kuchni zamkowej, gdzie tych skrzatów jest pelno, coś się zmieni, ale… ich rybie, wielkie, świecące oczy zawsze pozostawały tak samo wyłupiaste i… cóż, skrzacie.
   Posłał im za moment także spojrzenie typu “Nie mówcie Holly”, a w zasadzie było to spojrzenie, które mógł zrozumieć tylko Trevor, bo z Benjaminem jeszcze nie byli tak blisko, żeby porozumiewać się w ten sam, oszczędny w słowa sposób. Nie użył też słów, żeby powiedzieć Benjaminowi, że nic nie szkodzi, że chętnie sam zaniesie to, co trzyma w rękach do kuchni, żeby nie dokładać skrzatce roboty, ale zamiast tego po prostu podniósł ręce obładowane jedzeniem w górę, spojrzeniem pytając czy to idzie do kuchni. Niezależnie jaka była odpowiedź, tam się skierował, bo tam zniknęła Holly, a ostatnimi czasy czuł się dziwnie niekomfortowo, kiedy nie miał jej w zasięgu wzroku.
   Zatrzymała go skrzatka w drzwiach. Stanął w miejscu, jeszcze rozważając swoją decyzję. Odwrócił się na pięcie, wzrokiem szukając Benjamina.
   — Piękny dom – skomentował.

@Benjamin O. Bazory
@Trevor Collins
@Holly Wood
Powrót do góry Go down


Trevor Collins
Trevor Collins

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 396
  Liczba postów : 733
https://www.czarodzieje.org/t23177-trevor-collins
https://www.czarodzieje.org/t23187-poczta-t-c#787337
https://www.czarodzieje.org/t23179-trevor-collins-kuferek#787058
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptySro 14 Sie - 21:01;

Parsknął śmiechem na powitanie Benjamina.
- Postanowiłem wyglądać przez chwilę jak ty po wizycie na Podlasiu. - odgryzł się i ścisnął mu przy tym przyjacielsko bark aby nie myślał, że robi to złośliwie. W obecnym terminie humor miał nieco zaostrzony, tak samo język, reakcje i zdecydowanie poziom decybeli jaki z siebie wydawał. Zaraz to wszyscy wtłoczyli się do środka - Ced miał problem aby rozstać się z rondlem - więc usunął się z miejsca i zdjął buty na wycieraczce aby nie łazić wielkimi adidasami po tej wypolerowanej na błysk podłodze.
- O nie, a ja mówiłem, że jesteś zajebista i charyzmatyczna. Przez ciebie wyszedłem na oszusta w oczach Benjiego. - odgryzał się dzielnie i zaraz to gwałtownie zatrzymał - bo planował iść do kuchni - gdy wyrosła przed nim skrzatka o bardzo zabawnej aparycji.
- O rany, pierwszy raz widzę skrzata ubranego w coś innego niż worek po ziemniakach. - skomentował wesoło bo o ile te stworki go bawiły swoim wizerunkiem tak gryzł się w język, gdy Holly była obok i obdarzała te kurdupelki niezwykłym szacunkiem i uwagą. Nie wchodził zatem w interakcję z domową skrzatką tylko posłusznie oddał Holly torby i nie wiedząc co ze sobą zrobić wszedł nieco głębiej w dom - ale nie wychodził z przedpokoju.
- Wow, masz tu tak... jasno, przestronnie, pastelowo, czysto... - czuł się jak w muzeum a nie w przytulnym domku na drzewie. Oparł łokieć o słupek zwieńczający najniższy stopień schodów. Zaraz to poczuł na sobie wzrok Ceda więc instynktownie popatrzył w tę zieleń ozdobioną rozszerzonymi źrenicami.
- Ty nie musisz. - odparł nieco gardłowo, cicho i pochylił się w kierunku Benjamina aby szepnąć mu pośpieszne wyjaśnienie:
- Holls walczy o równość dla skrzatów więc ja się z nich nie śmieję a Ced je lubi nawet jeśli ich nie lubi. Ale to cśś. - przyłożył dyskretnie palec do ust i zaraz to się wyprostował i popatrzył w swoje odbicie w uwieszonym na ścianie dużym mosiężnym lustrze. Faktycznie nie prezentował się zbyt dobrze ale nie przyszedł tu nikogo podrywać ani adorować - chyba, że efekty Eksplodującego Durnia powiedzą inaczej.
- Holly, masz coś dobrego dla mnie w tych drinkach? - zawołał z korytarza mając nadzieję, że o nim pamiętała bo tak bardzo potrzebował się trochę upić... nie chciał cierpieć tak jak na jej urodzinach, gdy nie mógł dostać od niej tortu.
- Właśnie, Benjamin! Mamy dla ciebie tort z urodzin Holly. Z racji, że ja nie mogę go ruszyć a Ced ma czasami żołądek pojemności memortka to nadzieja w tobie. Nie przejedzą tego bez twojej pomocy. - wyminął skrzatkę byleby na nią nie wpaść i zostawił Ceda w towarzystwie Benajmina, przechodząc do kuchni. Wypakował z toreb szklany lodowaty pojemnik z kawałkiem tortu i już miał szukać miejsca gdzie ma to odłożyć gdy Winky zabrała mu wszystko z rąk i swoim natarczywym głosikiem zasugerowała aby jednak oddalił się pośpiesznie w kierunku gospodarza. Tak zaskoczyła go swoją stanowczością, że siłą woli powstrzymywał parsknięcie śmiechem i taktycznie odwrócił się w kierunku wyjścia z kuchni, z powrotem do chłopaków.
- Świetna jest, wygoniła mnie z kuchni. - będąc dopiero w ich towarzystwie wybuchnął krótkim śmiechem. Nie mówił kto go wygonił i kto jest świetny - to już panowie musieli samodzielnie zinterpretować.
Powrót do góry Go down


Benjamin O. Bazory
Benjamin O. Bazory

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 186
C. szczególne : wolisz nie wiedzieć
Galeony : 391
  Liczba postów : 843
https://www.czarodzieje.org/t23206-benjamin-o-bazory#788335
https://www.czarodzieje.org/t23208-b-o-b#788340
https://www.czarodzieje.org/t23207-benjamin-o-bazory#788293
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptySro 14 Sie - 23:49;

Benjamin nie spodziewał się, że wśród gości takie emocje może wzbudzać skrzatka domowa. Na taką okoliczność na pewno Beverly nie dała mu jasnych instrukcji. Whinky za to nie bez powodu posiadała takie piękne imię. W tym domu traktowano ją jak każdego innego domownika przez co skrzatka otwarcie wyrażała swoje zdanie. Jako pierwsza przyszła do niej Holly, której Whinky stanowczo powiedziała, że w tej kuchni panują jej rządy, ale jeśli potrzebuje sobie coś przygotować to niech zrobi to migiem, a potem wróci do pokoju jadalnego, do reszty gości. Widząc jedzenie od mamy Ceda, burknęła pod nosem jaka to amatorszczyzna, po czym jednym pstryknięciem wyłożyła je na kryształowe półmiski. Cokolwiek to było na pewno nie dorównywało dziełu Whinkich rąk. Jako drugi wkroczył Trevor, który powinien cieszyć się, że nie oberwał kuchenną szmatą - szkoda jej było na to czasu, miała ręce pełne roboty. Skomentowała tylko by spojrzał na swoje rzeczy, po czym na szczęście chłopak sam opuścił kuchnie. Tu jej rola pewnie by się skończyła, ale Ced odrobinę za głośno pochwalił dom więc równie subtelnie zauważyła, że dom to jej zasługa, ot co. Jeszcze chwilę tolerowała krzątanine w kuchni, po czym stanowczo wyganiała ich z kuchni. Benjamin natomiast przyglądał się temu bałaganowi z lekkim uśmiechem na ustach, bo jeszcze rano łudził się, że goście Whinky zignorują, a tu okazało się, że chcą ją poznać w całej okazałości.
Ben spojrzał na Trevora, gdy ten tak ubierał w słowa dom Bazorych. Przypominał sobie w takich momentach jeden z powodów dla których nie często miał gości. Nie chciał by inni widzieli go z takiej perspektywy. Jako chłopaka, który ma wielką chate i jest synem pani doktor. Miał sobą o wiele więcej do zaoferowania i gdyby nie znał Trevora od lat to pewnie by go jego słowa zmartwiły. Wiedział jednak, że w tej relacji już udowodnił, że jest dobrym kumplem. - Beverly i Whinky tak lubią, obie kochają ten dom, trochę nawet bardziej niż mnie. - Zażartowa, choć czuł w tym ziarnko prawdy. Patrzył na Trevora, który jakoś dziwnie się tu czuł i to zdecydowanie nie z powodu nadchodzącej pełni. - Wprowadzimy do niego nieco życia to może się do niego przekonasz.
Patrzył na wymieniających się spojrzeniami znajomych, po czym wysłuchał nowych informacji o pięknej koleżance. - To jak pozna te skrzatke to się zdziwi ile już teraz mają do powiedzenia. -  Podsumował i chyba nie musiał tłumaczyć więcej, bo Whinky już im pokazywała gdzie ich miejsce. W ten troche przydługi sposób, wszyscy znaleźli się w jednym pokoju. Benjamin wykorzystał moment, w którym już wszyscy skomentowali jak to skrzatka ustawiała ich do pionu, a jeszcze nie nawiązał się nowy, poboczny temat rozmowy. Wziął jeden z przygotowanych przez koleżankę drinków, oczywiście nie ten który przygotowała z myślą o Trevorze, na pewno dało się go jakoś rozróżnić. Trzema subtelnymi ruchami różdżki schłodził również każdego drinka, po czym swój długi kijek schował szybko za pasek. - To co? Pierwszy za to by Trevor nie zagryzł nas spojrzeniem gdy już będziemy zajadać te cudowności? - Powiedział z przymrużeniem oka, jedną ręką delikatnie podnosząc drinka wyżej, a drugą trącając Trevora łokciem. Jeszcze pamiętał komentarz o Podlasiu i zamierzał się kumplowi adekwatnie odszczekiwać. Upił łyk zimnego, zielonego Memortka, picie na hejnał nie było w jego stylu.
Następnie postanowił wyciągnąć na stół grę, którą przynieśli znajomi i nieznajomi. Gruby plik kart tarota wydawał mu się bardzo znajomy, a jednocześnie nie trzymał ich w dłoniach dobrych kilka lat. - Siadajcie, musimy każdemu rozdać talie, a potem ustalić kto zaczyna. Proponuje Holly, naszego imprezowego rodzynka. - Powiedział, po czym podał połowę kart Cedowi by pomógł mu w przygotowaniu gry. Trevor już wcześniej w wiadomościach podzielił się z nim, że to właśnie Puchon był tym bardziej obeznanym. Co prawda nie rozumiał czemu tak upierał się, że do gry lepsza będzie parzysta ilość graczy, ale może jest to jakaś nowa zasada dotycząca tej konkretnej edycji kart? Nie pytał, po prostu zaakceptował. - Wszyscy znają zasady czy mamy co do tego jasność i możemy zaczynać? - Zapytał, mając nadzieje, że nie spędzą kolejnych piętnastu minut na zwyczajowej kłótni o to co można, a czego nie.
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 450
  Liczba postów : 461
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
https://www.czarodzieje.org/t23060-holly-e-wood-dziennik
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyCzw 15 Sie - 9:13;

3, gwiazda

 Normalnie pewnie by zaprotestowała na to, że to właśnie ona, jedyna kobieta w grupie, znalazła się w kuchni, no ale drinki to przecież był jej pomysł. Musiała coś wymyślić, jeśli nie chciała kolejny raz żłopać piwa, którego w gruncie rzeczy wcale za bardzo nie lubiła. Nie znała się na alkoholach, więc na memortki padło raczej w ciemno. Tak naprawdę liczyło się tylko to, by w składzie nie znalazła się ognista whisky, która wyraźnie jej nie służyła.
  — Same paskudztwa, specjalnie dla ciebie — odkrzyknęła do Trevora, uwijając się jak tylko mogła, żeby nie nadwyrężać cierpliwości skrzatki. Ta nie miała jej zbyt wiele, co Holly niezwykle bawiło, ale i cieszyło. Miała wyraźnie do czynienia z silnym charakterem, a to dawało bardzo duże nadzieje na to, że ze skrzacim niewolnictwem dało się coś zrobić. W efekcie mimo innych założeń, udało jej się zrobić tylko cztery drinki, bo Whinky widząc jej nieudolność przegoniła ją z kuchni, zarządzając, że weźmie na siebie i funkcję barmanki. I choć Wood miała chęć się z tym kłócić, to nie odważyła się tego zrobić.
  — O, dziękuję! — uśmiechnęła się do Bena, kiedy ten pomógł jej z zaklęciem. Jedną ze szklanek, celowo z innego kompletu, podała Trevorowi, drugą Cedowi, a trzecią wzniosła w ramach toastu — zdrowie Trevora — dodała do słów Benjiego i napiła się ze swojej szklanki. Zakrztusiła się, tak mocny i bardzo miętowy był jej drink.
  — Właśnie dlatego nie przyjęli mnie na barmankę — wytłumaczyła się z rozbawieniem, otarła załzawione oczy i usiadła obok Ceda, trochę bliżej niż było to konieczne.
  Pozwoliła żeby tasowaniem i rozdawaniem kart zajął się gospodarz i rozpoczęła grę, wykładając na stół swoją wieżę.
  — Mieszkasz tu sam? — zagadnęła chłopaka, nie bardzo potrafiąc sobie wyobrazić jak to było mieszkać na tak dużej przestrzeni. Już dom Ceda wydawał jej się ogromny.
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
C. szczególne : spokój
Galeony : 263
  Liczba postów : 537
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyCzw 15 Sie - 10:04;

5, Mag

   Jeszcze chwilę spoglądał w kierunku kuchni, gdzie krzątała się skrzatka, gdzieś na końcu języka majaczyła mu odpowiedź: “obraziła gotowanie mojej mamy”, ale podobne słowa nie padły. Ostatecznie zajął miejsce w salonie dla gości na kanapie. Nie usiedział długo, bo za moment rozejrzał się po pomieszczeniu. Musiał wesprzeć przedramię na oparciu kanapy, żeby spojrzeć za siebie, na winkiel z dużymi oknami, za którymi rozciągał się widok na ogródek. Nawet kiedy nie wyrządzał komuś krzywdy, Trevor musiał się go uczepić. Czasami zastanawiał się, czy robi to specjalnie, żeby wciągać go do rozmowy, czy przychodzi mu to naturalnie. Kiedy jednak padł komentarz o jego wąskim żołądku, instynktownie skierował spojrzenie do chłopaków.
   — Smacznego – zakomunikował, że wobec jego małego, memorciego żołądka, cały tort jest tylko i wyłącznie dla niego. I Holly. Nie dlatego, że tort mu nie smakował, tylko akurat nie miał na niego ochoty. Chwilę później wszyscy siedzieli już ze swoimi drinkami, gotowi do gry. Ced tylko na chwilę odłożył swoją szklankę, żeby pomóc w tasowaniu kart. Nie robił tego z krupierskim kunsztem i zręcznością, ale z pasją kogoś, kto lubił gry zespołowe – we dwójkę z Benjaminem uporali się z taliami dość szybko, żeby za moment mógł wrócić do obserwowania natury za oknem.
   — Mieszkają tam, jakieś stworzenia magi… czne?
   Pauza w wypowiedzi nastąpiła, kiedy zerknął na krztuszącą się Holly. Chociaż wytarła łzy spod oczu, starła je do kącika oczu, dlatego wskazał go ręką w lustrznym odbiciu na swojej twarzy.
   — Masz tu…
   Ale Holly nie załapała, że to lustrzane odbicie i podniosła dłoń do drugiego oka.
   — … nie tu. Mogę?
   Jak zawsze spytał, zanim naciągnął rękaw koszuli i przetarł fragment jej skóry. Wcale przez chwilę nie zapomniał, że nie są w pomieszczeniu sami. Benji i Trevor musieli go jednak zrozumieć. Holly, kiedy traciło się czujność, bardzo skutecznie skupiała całą uwagę. Nie pomagało wcięcie spódnicy na jej udzie, na którym bardzo przypadkowo wylądowała kurtka Ceda, którą ze sobą wziął do domu Benjiego, jakby spodziewał się każdej ewentualności, także wieczornego ogniska, przy którym bywa znacznie chłodniej niż w czterech ścianach domostwa.
   — Chyba znamy, Trevor?
   Nie był pewien, czy Trevor pamięta zasady gry w Durnia, może dlatego, że przez pełnie bardzo wiele okazji zabawy go mijało, a spotkania klubów gier i sportów w szkole odbywały się ostatnimi czasy znacznie rzadziej niż kiedy byli na pierwszym czy drugim roku. Skupiony na krukonie, sięgnął po swojego drinka, upijając nierozważnie kilka duzych łyków. Spodziewał się, że się nim zakrztusi, ale prawdę mówiąc nie wyczuł alkoholu wcale, tak, jakby dostał wersję bezalkoholową. Samą miętę z sokiem i cukrem. Zerknąl kontrolnie na Benjamina i Trevora, jak sprawy wyglądają po ich stronie, w czasie, kiedy wystawiał przed siebie swoją kartę.
Powrót do góry Go down


Trevor Collins
Trevor Collins

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 396
  Liczba postów : 733
https://www.czarodzieje.org/t23177-trevor-collins
https://www.czarodzieje.org/t23187-poczta-t-c#787337
https://www.czarodzieje.org/t23179-trevor-collins-kuferek#787058
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyCzw 15 Sie - 13:32;

Szybko stracił zainteresowanie skrzatem domowym. Jakkolwiek by nie był charakterystyczny na tle swojej rasy, Trevor szybko wyrzucał go z pamięci bo przechodzili już do salonu. Ponownie powiódł wzrokiem po wystroju innego już pomieszczenia, który tak bardzo kłócił się z tym jakiego widział Benjamina. Spodziewał się bardziej… ciemnych kolorów, mebli sięgających aż pod sam sufit, gadatliwego wieszaka na odzież wierzchnią i może gryzącego po łydkach psa stróżującego. Z pewnością nie wyobrażał sobie tak bajkowego domu. Poklepał Benjamina po plecach gdy ten wyraził nadzieję, że przekona się do domu. Wywrócił oczami aby nie myślał, że wystrój wnętrza jakoś go odstraszy. Liczyło się towarzystwo i to, co się wnosi do tych ścian.
Usadowił swoje cztery litery w czerwonym fotelu i z uśmiechem sięgnął po swojego drinka, specjalnie wykonanego wedle aktualnych potrzeb. Naprawdę doceniał gest i zamierzał delektować się nim w każdym łyku bo nie wiedział czy będą dokładki.
Zmrużył groźnie oczy i poparzył na Benjamina, gdy ten sugerował gryzienie za obżeranie się słodyczami. Wyszczerzył znacząco zęby, które już za dwa dni nie będą budzić wesołości. Zdawało się, że nie zauważył oburzonego spojrzenia Ceda za porównanie jego żołądka do wielkości memortka. Oj, musiał być dla kogoś trochę złośliwy a skoro w towarzystwie Ced mu na to pozwalał to miał mniejszą motywację aby gryźć się w język. Poza tym nie przeszedł jeszcze do poziomu ostrzejszych żartów więc naprawdę trzymał się wciąż w ryzach.
- No proszę jakie szlachetne toasty.- uśmiechnął się pogodnie w stronę Holly za jej pomysł. Mimowolnie, być może instynktownie, jego wzrok opadł na jej gołe udo - widział je dosłownie kilka sekund zanim kurtka Ceda zasłoniła widok. Zacisnął usta aby się nie uśmiechać ani tym bardziej nie patrzeć teraz na Puchona i uniósł szklankę do ust, odnajdując w nim silnie kwaskowy smak limonki. Absolutnie niczego nie widział. Skąd.
- Co ty mówisz, zajebisty ten drink.- pochwalił ją i wcale nie miało to związku z tym, że smakowało mu wszystko w każdej, nawet przypalonej formie. Ciocia Cassi sugerowała, że coś nie tak jest z jego kubkami smakowymi skoro był w stanie zjeść przesolone na wskroś spaghetti i nie skrzywić się przy tym ani razu.
- Kojarzę, kojarzę zasady.- uniósł dłoń aby rozpoczynali już rozkład talii. Wstał, przysunął sobie fotel w kierunku stolika i usiadł ponownie, tym razem opierając stopę o kolano drugiej nogi. Nie zwracał uwagi na ogródek znajdujący się za plecami przyjaciół, wpatrywał się w przyjemną dla oka barwę drinka i w całkiem ładną talię kart. Nie mógł doczekać się adrenaliny! Krew w nim płynęła już szybciej niż zazwyczaj, coraz mocniej chciał się gdzieś wyrwać, posiłować, przeżywać do utraty tchu. Kolidowało to jednak z osłabieniem organizmu przez zażywane eliksiry więc chciał dużo, a mógł niewiele. Skupił się zatem na delektowaniu kwaskowym drinkiem i wykładaniu swojej karty.
- Lubię jak się tłuką. No to kto pierwszy obrywa?- zapytał wesoło i popatrzył na Benjamina, którego kolej na ruch właśnie nadchodził.


5, gwiazda
Powrót do góry Go down


Benjamin O. Bazory
Benjamin O. Bazory

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 186
C. szczególne : wolisz nie wiedzieć
Galeony : 391
  Liczba postów : 843
https://www.czarodzieje.org/t23206-benjamin-o-bazory#788335
https://www.czarodzieje.org/t23208-b-o-b#788340
https://www.czarodzieje.org/t23207-benjamin-o-bazory#788293
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyCzw 15 Sie - 14:20;

2, 14 - umiarkowanie

Smak miętowolimonkowego drinka zrobionego przez dziewczynę był czymś orzeźwiającym i Benjamin pił go powoli, chwytając szklakę w przerwach od rozkładania kart. Musiał przyznać, ze cztery pełne talie kart miały naprawdę spora objętość i cieszy się, że Ced bez marudzenia pomagał mu się z nimi uporać. Słuchał również, jak wszyscy zgodnie potwierdzili znajomość zasad, przez co pozostało im już tylko wyciągnąć po pierwszej karcie.
Usiadł na jednym ze starych jak świat foteli, wyciągną wygodnie nogi, odkrył pierwszą kartę z tali i czekał co przyniesie mu los. Myślicie, że było to coś dobrego? To nie u Benjamin, szukajcie dalej. Oczywiście już w pierwszej turze jego karta dała ciała, dosłownie rozsypując się na kawałeczki. Podniósł rękę do twarzy by podeprzeć nią głowę, która nie wiedziała czy ma się śmiać, ironizować czy może jednak zamknąć w sobie. Znał działanie kart i wiedział, że te sprawi, że z jego szklanki wszystko będzie znikać już do końca spotkania. Kiedyś nawet zastanawiał się gdzie trafiają te płyny gdy już znikną, przecież suma materii we wszechświecie była niezmienna. Spojrzał w stronę Holly, która teraz była zakryta bluzą Ceda. - I to by było na tyle z drinka. - Stwierdził, a potem uniósł delikatnie dłonie w górę, chcą w prostym geście przekazać zdanie "Jak do tego doszło? Nie wiem.". Patrzył dalej w jej stronę i nie rozumiejąc zaborczości Ceda, mówił dalej. - Zimno ci? W jednej z szaf na pewno są koce. - Był dobrze wychowanym gospodarzem i gdyby była taka potrzeba to jednym machnięciem różdżki znalazłyby się przy nich.
Następnie zwrócił się do Trevora, który na pewno nie był zaskoczony tym, że to właśnie Benjamina pierwszy zły los trafił. - No i widzisz, a ty mi mówisz by być optymistą. - Powiedział z uśmiechem na ustach, jakby ta pesymistyczna jego część odczuwała swego rodzaju triumf nad teoriami kolegi.
Wiedział, że nie ma co liczyć na to, że w przeciągu gry napije się jeszcze czegoś, postanowił więc sięgnąć po papierosy, które ostatnio nosił przy sobie jak jakiś talizman. Wstał do okna, uchylił jedno z nich, po czym wyciągnął paczkę w stronę środka stołu, robiąc zapraszający ruch nadgarstkiem, by się poczęstowali. Odczekał chwilę w tej pozycji, po czym sam wziął jednego z nich. Whinky najwyraźniej wiedziała już co się święci, bo na kominku pojawiła się kryształowa popielniczka i kilka nowych szklanek z drinkami. Zapalił papierosa czubkiem różdżki, po czym ponownie rozsiadł się w fotelu. Może i były starsze od niego, ale wygoda rekompensowała mu to nadmiernie.
- Może tym razem mi się nie oberwie. - Powiedział do wszystkich, będąc jednocześnie w dobrym humorze. To właśnie była magia gier zespołowych, cegła mogła ci spaść na głowę, a ty i tak śmiałeś się z tego do rozpuku.
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 450
  Liczba postów : 461
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
https://www.czarodzieje.org/t23060-holly-e-wood-dziennik
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyCzw 15 Sie - 17:01;

5, diabeł
Życia: 3/3

  Holly skupiała na sobie uwagę, kiedy straciło się czujność, ale Ced na całe szczęście był niezwykle czujną osobą. Na tyle, by zauważyć niechcianą łezkę w kąciku oka i wytrzeć ją, choć przecież z pewnością w końcu by wyschła. Trochę bawiła ją ta troska, a przede wszystkim jednak rozczulała. Po prawdzie to nawet nie przykładała się zbytnio do znalezienia właściwego miejsca, choć też nie mijała się z nim specjalnie, a za to skinęła głową z przyzwoleniem, uśmiechając się, gdy na moment znalazł się bliżej. Zabawne, że czasem kiwanie głową wystarczało w ich komunikacji, a czasem kompletnie nie.
  — Twój nie jest mocny? — zdziwiła się i przejęła szklankę, gdy ten odstawił ją na stolik. Powąchała jej zawartość, a potem upiła z niej łyka i zmarszczyła brwi. — Ciekawe, zdawało mi się, że robiłam po równo, zobacz mojego — podała mu własnego drinka czy tego chciał, czy nie i wlepiła w niego wyczekujące spojrzenie, ciekawa czy i jemu wyda się mocny. W międzyczasie kurtka przypadkiem wylądowała akurat na jej udzie, czego nawet by nie zauważyła, gdyby nie pytanie Benjamina. Spojrzała na Krukona zaskoczona, a potem na własne nogi i roześmiała się, kręcąc głową.
  — Skąd, jest okej — a żeby nie być gołosłowną, odsunęła kurtkę na bok i założyła nogę na nogę. — Jak zatęsknisz za smakiem miętowego memortka, to będziesz wiedział, gdzie mnie znaleźć. Nie polecam się — w opozycji do swoich słów puściła do niego oczko, nie zalotnie, a w ramach żartu.
  Mając przed sobą paczkę hoggsów, zawahała się na moment. Zerknęła kątem oka na Ceda, ale w końcu nie odważyła się sięgnąć po papierosa, bo nie miała z paleniem żadnego doświadczenia i nie chciała wyjść przed, bądź co bądź, starszym kolegą na dzieciaka.
  — Gramy do trzech żyć? — upewniła się, kładąc na stół kartę diabła, który wyglądał na wyjątkowo bojowo nastawionego. — Trevor, może puścisz którąś ze swoich płyt?
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
C. szczególne : spokój
Galeony : 263
  Liczba postów : 537
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyCzw 15 Sie - 17:40;

2, cesarzowa Holly | ☆★★

   Wpatrywał się chwilę w plamę po tuszu do rzęs na mankiecie swojej koszuli, odkrywając w ten sposób, że Holly czasem go używa. Normalnie pomachałby ręką do Trevora, sugerując jakieś Chłoczyść, jako, że jego magia ostatnimi czasy była bardzo kapryśna, ale Trevor zajęty był angażowaniem Benjamina w rozmowę, dlatego zamiast tego podwinął mankiety trzy razy w górę i poprawił się na siedzeniu. Kolejny raz sięgał po trunek, który Holly mu zabrała. Kosztując jej drinka, musiał przyznać, że ten był znacznie silniejszy, bo nawet w jego spokojnych oczach błysnęło na chwilę zaskoczenie, zanim wróciły do swojego normalnego, łagodnego wyrazu.
   — Chcesz się wymienić?
   O ile pamiętał, miała słabą głowę do alkoholu, przynajmniej słabszą od niego, ale on miał 187 cm wzrostu, po których te promile mogły się rozprowadzić.
   — Płynami z Benjim się nie wymienię. Przynajmniej nie takimi.
   Benjamin miał w sobie coś takiego naturalnego, przez co Ced mógł się czuć od razu przy nim swobodnie. Obserwując wcześniej jego wymianę zdań z Trevorem, zauważył, że zupełnie nie filtrują słów, więc nie obawiał się, że jego żart mógłby zostać zbyt poważnie odebrany, jako obelga, czy cokolwiek gorszącego. Nie sądził jednak, że swoje rozluźnienie już za moment przypłaci przegraną w durniu, popuścił zbyt mocno czujności, bo chociaż gra zależała w dużym stopniu od szczęścia i losowości, dało się przeliczać karty, a on ich nie przeliczył tym razem i wyciągnął kartę o słabszej mocy niż przeciwnicy.
   Cesarzowa – zauważył front, zanim kłąb różowego dymu przysłonił mu wizję. W ostatnim odruchu posłał ostatnie spojrzenie każdemu z graczy – trudno było powiedzieć wizja adorowania kogo niepokoiła go najbardziej.
   Kiedy jednak chmura dymu opadła, twarz Ceda i ekspresja nie wyrażała żadnych zmian. Pozostał absolutnie sobą, nie zyskał nagle niesamowicie charyzmatycznego i ćwierkającego temperamentu. W spokoju wycofał się do swojego miejsca na kanapie i swojej poprzedniej pozycji. Z jedną tylko różnicą. W miejscu, w którym przed chwilą zaborczo znajdowała się jego kurtka, teraz znalazła się jego ręka, ostrożnie, ledwie dotykając jej skóry, przysłaniająca górną część wcięcia na udzie Holly. Nawet teraz jego ruch pozostawał neutralny, nieinwazyjny, jakby przyjaciel opierał się komfortowo na zaufanej przyjaciółce, a nie chłopak zasłaniał jej strategiczne miejsca roznegliżowanej skóry.
   — Zaczarowałeś karty, przyznaj się – przyjazne oskarżenie padło na Trevora.
   Chwilę przed tym, jak Benjamin zaoferował im hogsy. To byłby pierwszy raz dla Ceda, kiedy by je palił, ale nie pierwszy, kiedy palił coś w ogóle – choć nigdy sam nie był tego inicjatorem. Wobec tego, wyciągnął dłoń po zwitek, na razie sam będąc wobec niego ostrożny. Wolał zaobserwować wcześniej, jak dokładnie obejdzie się z nim Benjamin.
Powrót do góry Go down


Trevor Collins
Trevor Collins

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 396
  Liczba postów : 733
https://www.czarodzieje.org/t23177-trevor-collins
https://www.czarodzieje.org/t23187-poczta-t-c#787337
https://www.czarodzieje.org/t23179-trevor-collins-kuferek#787058
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyCzw 15 Sie - 18:07;

6 | sąd ostateczny | 3/3 żyć

Zajrzał do szklanki Benjamina jakby nie wierzył mu, że od teraz aż do końca gry nie da rady się chociażby porządnie napić. Aby się upewnić czy faktycznie to prawda, nalał mu do kubka odrobinę - ledwie dwanaście kropel! - i popatrzył jak magicznie znikają. Cóż, więcej alkoholu dla nich!
- Czemu siedzimy jak przyzwoici ludzie na meblach skoro możemy odsunąć je do ścian i usadowić się wygodnie na tym dywanie? - postukał stopą o miękkie tworzywo ozdabiające podłogę i popatrzył na przyjaciół jakby popełnili ogromny błąd zachowując się tak, jak należy zamiast tak, jak na spotkaniu towarzyskim.
Roześmiał się pod nosem na wzmiankę o wymiany płynami z Benjaminem. Nie mówił co sobie wyobraził choć jak dobrze go znali, to zapewne wyobrażenie było potraktowane nadzwyczaj dosłownie. Wyciągnął na stół losową kartę ze swojej talii i okazało się, że wybrał najmocniejszą. Ot, przypadek. Nie zastanawiał się nad strategią i kolejnością bo bardziej interesowały go magiczne efekty.
- Ben, dobrze wiemy, że pod wpływem czegokolwiek od razu się we mnie zakochujesz. Zostaw ten alkohol mnie, ja się nim zaopiekuję. Mam mocną głowę. - uniósł swój kieliszek w jego stronę w niemym toaście i na jego oczach aktorsko rozpłynął się w uśmiechu, gdy tylko upił łyk miętowego bezcukrowego memortka. Przeczesał palcami włosy i odprowadził Krukona wzrokiem, próbując dostrzec co on tam pali. Jako, że był nadzwyczaj ciekawski odstawił swój alkohol na stolik i poczęstował się oferowanym opakowaniem. Idąc w ślady Benjamina, podpalił końcówkę papierosa dyskretnym płomykiem ognia. Zaciągnął się lekko, na próbę i od razu płuca ścisnęły się w proteście gdy dym dostał się do jego układu oddechowego. Powstrzymał kaszel tylko przez minutę i zmuszony został do odwrócenia głowy i stłumionego odkaszlnięcia w swoją pięść. Przez to wszystko umknęła mu różowa chmura buchająca prosto w Ceda. Sądząc jednak po minach karcianych towarzyszy, jak i samej Cesarzowej rozszarpującej się właśnie na strzępy, szybko wydedukował co to było. Popatrzył na przyjaciela ale oczywiście nie dostrzegł w nim zbyt wielkich zmian.
- Nie spojrzałeś na żadnego z nas to zakochałeś się w Holly czy w Winky? - zapytał wesoło i popatrzył z bliska na swojego pierwszego w życiu Hogsa. Musiał przyzwyczaić się do tego rodzaju tytoniu ale organizm się opierał. Jak śmiał?
- Nie znam się na papierosach, one są mocne czy słabe? Bo ściskają mi płuca jakby chciały mnie udusić. - nie miał oporów aby przyznać się, że to pierwszy wkłada to coś do ust i truje tym swoje zdrowe i wyćwiczone płuca. Mimo protestu układu oddechowego zaciągnął się jeszcze raz, ponownie lekko i wypuścił dym na bok. Zakaszlał i oczy nabiegły łzami.
- Zabierz to ode mnie, to mi płuca wywraca na drugą stronę. - nie wiedzieć czemu roześmiał się po swoich słowach i odłożył po omacku papierosa do popielniczki. Przetarł oczy i kończył kasłanie. Gorzej wyglądać dziś już nie będzie więc zaczerwienione oczy będą idealnie pasować do karnacji trupa.
- Przegrałem w gargulkach to może w Durniu będę mistrzem. - kolejny śmiech i przyjazne spojrzenie posłane w kierunku Ceda. Czy on trzymał tę rękę tak blisko jej uda czy tego nie zauważył? Poruszył zaczepnie brwiami w kierunku puchoniego przyjaciela i wyszczerzył się, wskazując spojrzeniem na Holly. Nieme przesłanie, niema pochwała, aprobata, zaciekawienie, pragnienie emocji - nawet cudzych - pożądanie adrenaliny - wszystko w jednym.
Podniósł się i wyciągnął płyty winylowe, o których dotychczas zapomniał. Przez chwilę kręcił się bo nie wiedział czy Benjamin miał gramofon jednak gdy został przez niego pokierowany, po chwili w pokoju rozległa się muzyka.
Powrót do góry Go down


Benjamin O. Bazory
Benjamin O. Bazory

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 186
C. szczególne : wolisz nie wiedzieć
Galeony : 391
  Liczba postów : 843
https://www.czarodzieje.org/t23206-benjamin-o-bazory#788335
https://www.czarodzieje.org/t23208-b-o-b#788340
https://www.czarodzieje.org/t23207-benjamin-o-bazory#788293
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyCzw 15 Sie - 19:37;

5, 9 - pustelnik

Znikające płyny zostały potwierdzone eksperymentami Trevora, które trochę go nawet bawiły. - Serio nie trafiłeś nigdy tej karty? - Zapytał, bo miał wrażenie, że to jedna z tych na którą wszyscy liczą jeśli mieliby już przegrać. Nie minęło wiele czasu gdy usłyszał słowa Ceda na które odpowiedział jedynie dwoma znaczącymi uniesieniami brwi w jego stronę. Widział, że on mocno jest przywiązany do Holly i nie zamierzał tego zmieniać, ale co się pobawi gestami to jego. Następnie na przemiłe słowa Trevora,  które rozumieli pewnie tylko oni dwoje odparł.- No jak nie kochać takiej mordki! No chodź do Pańcia. - Zaczął mówić przesłodzonym głosem jak do świeżo zakupionego szczeniaczka lub dziecka. Zaczął też zwijać usta w dziubek i mrużyć oczy, jakby Collinsowi chciał posłać milion buziaczków. Nigdy nie rozumiał psiarzy czy purchlarzy, którzy tak robili, ale wydawało mu się to karykaturalne i komiczne. Wszystko czego teraz potrzebował.
Gdy karty zauroczyły Ceda, tylko spokojnie patrzył na zachowanie puchona. Zauważył zagarniający Holly gest, który wydał mu się absolutnie niepotrzebny. Palił dalej papierosa i zastanawiał się jak to się stało, że dzielą ich tylko dwa lata, a oni z Hogsami obchodzą się jak dzieci. On podejrzewał, że razem z Ikem urodzili się do tego by palić i gdyby była taka możliwość to po urodzeniu zamiast piersi matki wybraliby szluga. Zaśmiał się więc serdecznie gdy kumpel podał mu napoczętego hogsa, ale z racji posiadania jeszcze własnego, po prostu zgasił go o popielniczkę. Czuł również pewne uznanie w stosunku do Ceda, który mimo wszystko podjął podobną próbę co Trevor. Tego się po wycofanym chłopaku nie spodziewał.
Zapytany o gramofon, ruchem ręki wskazał w którym miejscy Trevor ma szukać. Widział, że w atmosferze zmienia się dynamika spotkania, dlatego tym razem zwrócił się do Holly, w końcu taką piękność należało zabawiać, prawda?. - Jak ci się rozmawiało z Whinky? Urocza, prawda? - Podjął jedyny temat, którego był pewien, oprócz oczywiście przyklejonego do niej Ceda z którego po kilku buszkach również miał ochotę żartować. W tym momencie jednak jeszcze potrafił się opanować
Trevor nie odszedł na długo, muzyka którą włączył była absolutnie w porządku, a gdy wrócił, od razu pociągnęli kolejne karty do gry, było to dla nich tak samo naturalny obrót zdarzeń jak oddychanie.
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 450
  Liczba postów : 461
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
https://www.czarodzieje.org/t23060-holly-e-wood-dziennik
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyCzw 15 Sie - 20:03;

1, cesarzowa
2/3 życia

  Danie mu drinka do spróbowania nie było podstępem, ale ucieszyła się, gdy zaproponował wymianę. Od przygody z whisky uważała z alkoholem, zresztą nigdy nie piła go w dużych ilościach, zbyt mocno bojąc się utraty kontroli. Być może słusznie, biorąc pod uwagę to, co miało dopiero nadejść.
  — Dziękuję — z chęcią przygarnęła szklankę, w której alkoholu zdawało się nie być prawie wcale i napiła się z niej orzeźwiającego napoju.
Na żart Ceda w kierunku Bena nie zwróciła szczególnej uwagi poza tym, że zachichotała. W gruncie rzeczy nie było to takie trudne do wyobrażenia i gdyby nie to, że miała popartą kilkoma różnymi faktami pewność, że Puchon przede wszystkim gustuje w kobietach, to może nawet by się nad tym zastanawiała.
  — Whinky jest wspaniała! — odpowiedziała entuzjastycznie i można by było pomyśleć, że to sarkazm, gdyby nie miała w oczach czystego zachwytu — chciałabym, żeby więcej skrzatów miało swoje zdanie na różne tematy, to by tak bardzo ułatwiało sprawę. Ostatnio myślę o tym dużo, chciałabym coś zmienić, to niedorzeczne, że w naszych czasach wciąż kupuje się skrzaty w sklepie, jak szczeniaki. Ale trudno zacząć z tym walczyć, skoro problemem jest mentalność. — Westchnęła wymownie i napiła się trochę podmienionego z Cedem drineczka. Cóż, Benji został ostrzeżony i mógł spodziewać się, że skrzaty to temat, na który nie umiała powiedzieć mało. — Powiedziałabym, że kiedyś ją od Ciebie pożyczę, ale zgaduję, że to nie z Tobą trzeba o tym rozmawiać — dodała z rozbawieniem, kwitując to dorzuconym jeszcze „i dobrze”.
Może pociągnęłaby temat skrzatów dłużej, ale ręka Ceda tak blisko jej uda z niezwykłą skutecznością wypierała z jej głowy wszystko to, co mądre i konstruktywne. Zaczerwieniła się, głównie przez ten dotyk, ale trochę i ze wstydu, że jej spódnica była na tyle gorsząca, że trzeba było ją zasłaniać. Z drugiej strony było coś uroczego w tej zaborczości, dlatego choć zwykle może by się nie hamowała, nie skomentowała tego w żaden inny sposób niż lekkim uśmiechem.
  Ta runda była wyjątkowo zaciekła. Karty jej i Ceda siłowały się ze sobą bardzo długo, tocząc walkę na śmierć i życie. Widziała jednak, że jego figurą jest, o ironio, śmierć i choć dość dawno nie grała w durnia, to pamiętała, z czym wiąże się ta karta. Nie chciała, żeby odpadł z gry, skoro ta dopiero się zaczęła, znając Ceda usiadłby wtedy gdzieś z boku i zamknął się w swojej skorupie, albo zapatrzyłby się w ogródek. I choć działanie cesarzowej również było jej znane i wcale nie chciała, by jej dotyczyło, to i tak dyskretnie sięgnęła do leżącej obok niej płóciennej torby po różdżkę, którą machnęła bardzo delikatnie, licząc, że może nikt nie zauważy, że dopuściła się oszustwa. Że Ced nie zauważy, przede wszystkim.
  Jeden obłoczek amortencji później patrzyła na Bazorego z o wiele większym zainteresowaniem. Na tyle dużym, że nie zastanowiła się nawet, skąd w jej amortencji znalazła się bergamotka i drzewo sandałowe, które były dla niej nierozłącznym elementem pierwszego dnia tegorocznych wakacji. Tylko polne kwiaty i zioła nie były w tej kompozycji żadną nowością.
Sprawy szybko zaczęły wymykać się spod kontroli. Nie wypiła dużo, ale zakochanie potrafiło uderzyć do głowy równie mocno, co alkohol. Rozpromieniła się iście po wilowemu. Nie rzucała może prawdziwego uroku ani wymierzonego bezpośrednio w stronę Benjamina, ani w ogóle – w eter, ale w jednej chwili przestała kontrolować to, co zwykle trzymała na wodzy.
  — Głupio się przyznać, ale nigdy nie paliłam — roześmiała się krótko, próbując pochwycić spojrzenie starszego Krukona — ale może gdybyś mnie nauczył... zawsze chciałam spróbować hogsów — omal nie zatrzepotała rzęsami.
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
C. szczególne : spokój
Galeony : 263
  Liczba postów : 537
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyCzw 15 Sie - 21:01;

1, śmierć | ☆★★

   Ced tylko pozornie wydawał się w żaden sposób nieporuszony działaniem amortencji, bo kiedy owiał go słodko-świeży zapach, od tego samego momentu tylko ten właśnie miał znaczenie. Jego uwaga nie dzieliła się już pomiędzy żadne inne osoby. Jego spokojna, łagodna twarz i ten sam wyraz oczu, chociaż przebiegały czasem po sylwetkach innych osób, finalnie jego spojrzenie kończyło swój bieg tylko na Niej, bo w gruncie rzeczy tylko ona teraz miała znaczenie i sens dla niego. Oczywiście, że nie zwrócił uwagi, co dzieje się z jego kartami, kiedy wyłożył je przed sobą. Rozmowa Benjamina i Trevora też przebiegła obok niego. Co jednak nie uszło jego uwadze, to ten łagodny uśmiech, jaki przebiegł przez Jej usta, a także radość i ekscytacja, która wstąpiła w jej tęczówki i rozświetliła je, aż jarzyły się, jak dwa kuszące punkciki. Wszystko było w tym obrazku bardzo na miejscu – wszystko, z wyjątkiem Benjamina, to jemu Holly poświęcała swoją uwagę, rozmawiając z nim o skrzatce. To on budził podniecenie u Holly, co nie obeszło się bez nieprzyjemnego ścisku w żołądku Ceda. Spiął ramiona, cofając dłoń na kanapę i choć nie było niczego nieprzyjaznego w jego spojrzeniu, kiedy wodził nim od dziewczyny do chłopaka, intensywność jego uwagi, skoncentrowanej pomiędzy nimi, wydawała się bardzo wyczuwalna. Kąt ust drgnął mu, kiedy wyłapał spojrzenie Benjamina – neutralny, opanowany, dyskretny w swoim poruszeniu, spojrzał na swoją dłoń, zaciśniętą na krawędzi oparcia i rozluźnił palce. Kontrolnie, zieleń jego oczu spoczęła także na Trevorze, ale ten pozostawał neutralny i nie stawał pomiędzy Holly, Benjaminem, a Cedem, który zdawał się milczącym obserwatorem wszystkiego. Przynajmniej zewnętrznie, rozmowa jaką toczył w głowie milcząca nie była, bynajmniej.
   Pociągnął z lufki hogsów, nie spuszczając spojrzenia z tej dwójki, mógłby przysiąc, że dym, jakiemu pozwolił wpłynąć do płuc, osiadł się na nim zbyt natarczywie, nie był na to gotowy, ale wolał zdusić tę niegotowość w sobie, kiedy Holly szukała “nauczyciela”. Oczy zaszkliły mu się od poczucia inwazji w piersi, ale nic pozwolił sobie kaszlnąć. Wpatrywał się nieco zamglonym spojrzeniem w Benjamina, ciekawy jakiej udzieli odpowiedzi.
   — Hmmm? — dopiero teraz dotarło do niego, że Trevor zadał mu jakieś pytanie. Zapił je połową drinka wypitym na jednym hauście, byle, żeby nie udzielić fałszywej odpowiedzi. Jednak milczenie też było odpowiedzią, a także pełne napięcia odwrócenie spojrzenia, kiedy fascynacja Holly nowym kolegą stała się nie do zniesienia. Przekręcił się na kanapie, twarzą do okna, ramię z dłonią zwieńczoną w zakończeniu opuszków hogsem układając wygodnie za plecami Holly, ale wzrokiem błądząc od ogródka za szybą do dymku nad fajką, którą mimo jej nieprzyjemnego smaku znów podniósł do ust.
   — W naszym sercu zawsze jesteś mistrzem, Trevor — powiedział absolutnie szczerze.
   — W objęciach pancia, czy poza nimi też.
   Tak, chętnie pchnąłby go w objęcia Bena, uznając, że małe to było poświęcenie, za ochronę Holly przed oczywistym działaniem kart. W swojej hipokryzji, nie widział, że on też jest pod ich wpływem. Poprawił się na siedzisku, trącając Holly lekko kolanem.
   — Holly – nie wiedział dlaczego użył jej imienia i dlaczego użył tej charakterystycznej, miękkiej intonacji, ale ostatecznie tylko tyle powiedział, zanim zsunął się z kanapy na ziemię, kończąc i drinka i sięgając po kolejnego bucha hogsa. Odkrył, że połączenie jednego z drugim, oba stwarzało znośniejszą używką do przełknięcia, a każdy kolejny buch coraz mniej palił w płuca.
   Kiedy już znalazł się na podłodze przed gryfonką i chociaż na chwilę skupił jej uwagę, uniósł papierosa nad głowę i jej kolano jednocześnie.
   — Jeśli chcesz…
   Spróbować oczywiście, bo przecież właśnie przed chwilą to powiedziała.
Powrót do góry Go down


Trevor Collins
Trevor Collins

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 396
  Liczba postów : 733
https://www.czarodzieje.org/t23177-trevor-collins
https://www.czarodzieje.org/t23187-poczta-t-c#787337
https://www.czarodzieje.org/t23179-trevor-collins-kuferek#787058
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyPią 16 Sie - 6:36;

6, rydwan, 3/3 życia

Potrząsnął głową na znak, że tej karty jeszcze nie spotkał bo... nie grał tak często w Durnia jak można się spodziewać. Sądząc jednak po tym jak mu dzisiaj idzie to zapewne polubi tę grę zespołową. Wykładane karty były najsilniejsze ze wszystkich i zastanawiał się jak długo potrwa ta jego dobra passa.
Słysząc słowa Benajmina, a potem komentarz Ceda uniósł brwi i pochylił się w kierunku Krukona aby lekko trzepnąć go po łbie. Usilnie postarał się aby to zabrzmiało przekomarzająco i luzacko.
- Zaraz ci coś odgryzę. - zażartował a jednak gdzieś między jedną głoską a drugą pojawiła się nieprzyjemna nuta, taki dźwięk ostrzegawczy, że żart nie przypadł mu do gustu bo nie miał nic wspólnego z psem ani tym bardziej do nikogo nie należał. Nie dał się temu rozdrażnić, a spróbowane wcześniej Hogsy pomagały w utrzymaniu dobrego humoru. Muzyka wpadała w ucho więc po pewnym czasie stukał stopą do rytmu. Dokończył resztę swojego drinka i zapragnął więcej.
- Holly, jest więcej drinków? - zapytał spoglądając z nadzieją w kierunku kuchni. Niekoniecznie chciał ujrzeć Winky - dlatego nijak nie skomentował wymiany zdań między Benjaminem a Holly - ale jeśli miałaby przynieść alkohol pozbawiony glukozy to nawet ucieszyłby się na jej widok. Opuścił swój fotel a skinieniem różdżki i wypowiedzianym drobnym zaklęcie które delikatnie popchnął go nieco na bok aby zrobić im więcej miejsca. Nie czekając na zgodę pozostałych, pomniejszył stolik i ten też powędrował pod samo okno. Mogli rozsiąść się na dywanie, co też ochoczo zrobił i od razu jego padł wzrok na Ceda. Wpatrywał się w Holly jak w obrazek, a dziewczyna za to nie mogła oderwać spojrzenia od Benjamina. Z rozbawieniem wymalowanym na twarzy skakał wzrokiem po całej trójce, z czego dwoje było poddanych działaniu amortencji. Z jednej strony przeszkadzały mu te zalotne spojrzenia lecz z drugiej chciał wiedzieć co wydarzy się dalej... Pod skórą czaiło się zniecierpliwienie jakby nie mógł doczekać się kiedy aromat amortencji nabierze najwięcej mocy i czy to skończy się tylko i wyłącznie na samych spojrzeniach.
- Nawet magicznie zakochani jesteście powściągliwi. Powinieneś im pokazać Benjamin, jaki ty byłeś wylewny! A, nie pamiętasz tego. - zaśmiał się, poprawił karty w swojej talii i przywołał do siebie miseczkę z chipsami. Chrupał, obserwował towarzystwo, wdychał dym tytoniowy i czekał aż zapadnie noc, aż muzyka zacznie grać głośniej, ich śmiechy zaczną się ze sobą mieszać, kartom odbije a świat nabierze wyrazistych barw. Za którymś razem jego wzrok zatrzymał się na Holly dłużej i dotarł do niego jej olśniewający uśmiech. Po karku przeszedł go gorący i zarazem zimny dreszcz, wyprostował się na świszczącym wdechu i przyglądał się jej wyczekująco... jakby nie mogąc doczekać się aż i dla niego stanie się centrum wszechświata, najlepszym znieczuleniem na świecie. Tylko ona mogła sprawić, że zapomni o wrzącej krwi, o nerwowej nucie skierowanej do chłopaków za psie żarty... tylko ona. Dlaczego więc miał jeszcze swoją własną świadomość, dlaczego nie przejęła nad nim władzy tak, jak należy?
Powrót do góry Go down


Benjamin O. Bazory
Benjamin O. Bazory

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 186
C. szczególne : wolisz nie wiedzieć
Galeony : 391
  Liczba postów : 843
https://www.czarodzieje.org/t23206-benjamin-o-bazory#788335
https://www.czarodzieje.org/t23208-b-o-b#788340
https://www.czarodzieje.org/t23207-benjamin-o-bazory#788293
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyPią 16 Sie - 12:11;

5, 5 - kapłan

Trevorowi najwyraźniej nie spodobał się komentarz z pieskim nawiązaniem, bo zaczął warczeć i pokazywać ząbki. Benjamin miał mocno rozwinięty instynkt samozachowawczy i choć mógłby się z nim tak dalej przekomarzać to jednak wolał nie sprawdzać przed pełnią opanowania kolegi. Zaśmiał się więc z komentarza o odgryzaniu serdecznie, ale nie odpowiedział żadnym kąśliwym "Ugryźć to ty mnie możesz w tyłek co najwyżej".
Słuchał z jakim zaangażowaniem Holly mu odpowiada. Nie próbował nawet wspominać, że tak na dobrą sprawę to sowia poczta to też jakiś rodzaj niewolnictwa dla tych pięknych zwierząt, a kupuje się je półkę dalej niż skrzata domowego. Oczywiście widział różnice w inteligencji obu gatunków, ale czy to miało znaczenie? Dyskryminowanie sów byłoby równie złe co dyskryminowanie skrzatów. Skinął potakująco głową, gdy dziewczyna zgodnie z prawdą stwierdziła, że on nie odpowiada za to co i gdzie Whinky porabia. Nawet jeśli by chciał to wiadomo, że taki skrzat jest przepełniony magią i dopilnowanie go graniczyło z cudem.
Kolejna runda przyniosła zastrzyk amortencji dla drugiego gołąbeczka i Benjamin spodziewał się, że stąd ten uszczypliwy komentarz Trevora. - Oj nie, ale nie ma czego żałować. Kilka rundek i znowu będę twój. - Stwierdził, jednocześnie puszczając mu oczko. Na pewno wszyscy przednio by się bawili widząc jak Benjamin natarczywie komplementuje dzisiejszą Trevora bladą cerę i podkrążone oczy. Była na to szansa, jego cesarowa jeszcze w tali czekała.
Nie minęło wiele czasu gdy Holly ponownie odezwała się do Benjamina, tym razem dużo subtelniej i nieporadniej. Benjaminowi uznał za komplement to, że miałby zostać czyimś instruktorem palenia. Nie zdążył jednak złapać w pełni jej willego spojrzenia, bo Ced wystrzelił jak filip z konopii w stronę dziewczyny ze swoją propozycją. Mimo to czuł, że to właśnie on powinien pomóc być jej przewodnikiem, rycerzem na białym koniu z fajką w ręku, niczym w upośledzonej wersji Shreka. Nie zamierzał jednak klękać przed nią, to było za wiele jak dla niego. - Lub możecie nie świrować i wziąć nowego. - Stwierdził, po czym ponownie wyciągnął paczkę w stronę znajomych. Niezależnie od tego jakiego wyboru dokonała Holly, postanowił podnieść się z fotela, po czym chwycił jej dłoń by ułożyć Hogsa w niej dokładnie tak jak robią to "nałogowcy". - Przyłóż go do ust, zamknij oczy, weź delikatny wdech i spokojnie wypuść dym ustami. - Poinstruował dziewczynę, stojąc krok obok niej. Spojrzał w stronę Ceda, który na pewno wyglądał ze złości jakby miał zatwardzenie. - Spróbuj się rozluźnić, tak jakby było to dla ciebie przedłużeniem oddechu. - Patrzył na zachowanie i zgrabne ruchy dziewczyny. Miała w sobie coś uroczego i jednocześnie ogromnie dostojnego. Każdemu Anglikowi zaparłoby to dech w płucach niczym przemówienie królowej Elżbiety.
Przyszła pora na kolejną potyczkę kart i miał nadzieje, że do tego czasu wszyscy nie oszaleją. Sam czuł się już dziwnie zainteresowany Holly, zaniepokojony zachowaniem Ceda i trochę rozbawiony przepychankami z Trevorem. Hogsy na tyle go rozluźniły, że nie zauważył pewnie z dziesięciu czerwonych flag, jakie pojawiły się w międzyczasie, ale za to delektował się zrelaksowanymi zmysłami i rosnącą ochotą na spróbowanie czegoś z bogato zastawionego stołu. Poszedł po jeden z cytrynowych sorbetów, a gdy wrócił stół był już przestawiony przez Trevora i impreza najwyraźniej przeniosła się na dywan. Usiadł w siadzie skrzyżnym, wyciągnął kartę z talii i widząc, że ma spore szanse wygrać, uśmiechnął się trumfalnie, po czym spróbował pierwszą łyżeczkę deseru.
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 450
  Liczba postów : 461
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
https://www.czarodzieje.org/t23060-holly-e-wood-dziennik
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyPią 16 Sie - 15:20;

3, gwiazda
1/3 życia

  Choć ignorowała dogryzki między chłopakami, to nie było tak, że kompletnie nie zwracała na nie uwagi. Wręcz przeciwnie, gdy Benji zażartował, przyjrzała się Trevorowi kontrolnie jeszcze zanim Ced dołożył swoje trzy grosze. Gdyby zobaczyła coś niepokojącego, nie zawahałby się ingerować, ale Collins radził sobie tak dobrze, że ani myślała się odzywać. Nie miała pojęcia, jak wyglądała ich znajomość, Trevora i Benjamina, więc w swojej ocenie polegała po prostu na obserwacji. Nie chciała być nadgorliwa.
  — Jasne, trzeba tylko poprosić… — ale nikogo już nie trzeba było o nic prosić, bo drinki zmaterializowały się przed nimi, przeniesione skrzacią magią prosto z kuchni. — uwielbiam ją. — Wzruszyła ramionami, dopiła swojego, wzięła nowego, który dla odmiany smakował jak należy i podała Trevorowi jego. Wcześniej przekazała Whinky informację na temat specjalnej receptury dla Krukona.
  Od Benjiego wzrok oderwała dopiero wtedy, gdy coś ją dotknęło i również wtedy zdała sobie sprawę z tego, że kompletnie zapomniała o całym świecie. O grze, o Trevorze wpatrzonym w nią jak w obrazek i nawet o Cedzie, który spoglądał na nią ze szczególną intensywnością, choć – jak to Ced – nie natarczywie. Jej własne spojrzenie było przymglone, nieobecne, w tym momencie również zagubione, kiedy próbowała zrozumieć, czemu przerywał jej rozmowę z intrygującym Krukonem. Czy był zazdrosny? Jeśli tak, to może trzeba było zaprosić ją na randkę na poważnie, zamiast tylko w żartach i zbyt pochopnie, zanim na horyzoncie pojawił się ktoś, kto zawrócił jej w głowie?
  Poczuła rozdrażnienie, ale nie dała mu wybrzmieć. To, że nagle zapałała uczuciem do Benjamina, nie znaczyło, że Ced stał się jej zupełnie obojętny, kiedy więc spoglądał na nią z podłogi, na moment zatonęła w tym spojrzeniu i już wyciągała rękę po napoczętego papierosa, gdy obok znów zabrzmiał głęboki, kuszący głos Bazory’ego, a przed nią pojawiła się druga opcja. Czuła się tak rozdarta, że prawie kompletnie darowała sobie próbę palenia, ale wizja Krukona w roli nauczyciela, nikotynowego przewodnika, kusiła zbyt mocno, by z niej zrezygnować.
W końcu sięgnęła po nowego papierosa, obdarzając go przy tym uśmiechem wdzięczności, pilnując by ten był jednym z piękniejszych, jakie potrafiła rzucać. Do Ceda również się uśmiechnęła. Cała była jak gwiazda magiwood na rozdaniu statuetek Gilderoya, gotowa zdobyć serce każdego z zebranych paparazzich.
  — Może powinieneś pomóc Trevorowi, też mu nie szło, nie Trev? — zaproponowała Puchonowi bez cienia złośliwości. Oczarowana amortencją, kompletnie nie rozumiała, co stało za jego propozycją i chciała ulokować gdzieś jego dobre chęci, tak by się nie zmarnowały. A za chwilę kompletnie nie była w stanie się nad tym zastanawiać, bo przecież Benji właśnie DOTKNĄŁ JEJ RĘKI, sprawiając tym samym, że oblała się rumieńcem jak na podlotka przystało.
  — Wow, Benji — zdrobnienie imienia wybrzmiało w jej ustach szczególnie miękko i dźwięcznie. Zabawne, że Ced potrafił dokonać prawie tego samego, wcale nie mając w sobie genu wili. Gdyby tylko myślała trzeźwo, z pewnością by to doceniła. — Brzmisz na doświadczonego. I dobrze tłumaczysz. Może w roku szkolnym przyjdę do ciebie na jakieś… korepetycje? — zachichotała i nachyliła się po ogień, doskonale świadoma, jak ładnie w jego blasku będą wyglądać jej oczy. W tych paru chwilach była jak absolutna parodia siebie, jak dziewczyna, którą nigdy nie chciałaby być.
  Pierwszego bucha wzięła z ogromną ostrożnością, stosując się do jego wskazówek. Pod czujnym okiem swojego hogsowego mistrza nie mogła sobie pozwolić na kompromitację. To przy drugim pojawiły się problemy. Tuż przed jego wzięciem zsunęła się na podłogę obok Ceda, bo rzeczywiście dywan wydał się dobrym pomysłem i chciała przy wypuszczaniu dymu z płuc odchylić do tyłu głowę, prezentując kształtną, łabędzią szyję. Zamiast tego zaprezentowała kaszel gruźlika, od którego oczy prawie nie wyszły jej z orbit. Zgodnie z radą Ceda złapała za drinka i przepiła obficie gryzący smak dymu. To by było na tyle z jej uwodzenia.
  W durniu nie poszło jej lepiej. Rzuciła na stół kartę, ale przez sytuację z hogsami nie skupiła się na tym wcale i przegrała. Zdążyła zaciągnąć się papierosem po raz ostatni, nim spadło na nią wiadro wody, skutecznie go gasząc. Minę miała nietęgą, jej cierpliwość została wystawiona na potężną próbę. Chciała zaimponować starszemu koledze, a wszystko szło nie po jej myśli. Nie miała za to pojęcia, że właśnie niewątpliwie zrobiła wrażenie, ale nie takie jak chciała. Połączenie białej bluzki, standardowego dla niej braku stanika i wiadra wody było szczególnie niefortunne.
Powrót do góry Go down


Trevor Collins
Trevor Collins

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 396
  Liczba postów : 733
https://www.czarodzieje.org/t23177-trevor-collins
https://www.czarodzieje.org/t23187-poczta-t-c#787337
https://www.czarodzieje.org/t23179-trevor-collins-kuferek#787058
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyPią 16 Sie - 16:42;

Teoretycznie nie podobał mu się żart Benjamina ale każda kolejna drobna zaczepka zaczęła trafiać w trevorowe gusta. Zaskoczony wypuścił z siebie dźwięk krótkiego śmiechu, gdy Krukon obiecywał posiadanie na wyłączność.
- No ja myślę.- burknął pod nosem ale tony rozbawienia w tonacji burzyły powagę. Poradził sobie ze zignorowaniem tych drobnych niesnasek wierząc, że da radę siebie kontrolować przez całe spotkanie. Nie pomyślał, że sięganie po drugiego drinka - dziękując przy tym skinieniem głowy - mogłoby to znacząco utrudniać. Miętowy memortek nie miał w sobie nawet uncji glukozy ale za to był mocniejszy niż poprzedni, co wpędziło go w jeszcze lepszy nastrój. Mógł obserwować jak wykładane karty wygrywały, a te przegrane wpływały na rozwój sytuacji. Oglądał sobie towarzystwo, podjadał chipsy… wszystko było w porządku dopóki nie trafił go uśmiech Holly. Odkryli już, że jest dla niej bardzo łatwym łupem i to takim, który mógłby się uzależnić od jej nadnaturalnej mocy. Nie roztaczała uroku ale uwodziła Benjamina. Czemu więc to Trevor czuł jakby ktoś włożył go do wanny pełnej wrzątku pachnącego amortencją? Uśmiech zamarł na jego ustach i przyglądał się intensywnie dziewczynie jak trzepotała rzęsami, jak żonglowała słowami aby zwabić do siebie jedyną tu obecna homoseksualną osobę. Głos Benjamina też był inny, bardziej wyrazisty i głęboki lecz nie na tyle aby Trevor dał radę uratować siebie przed Holly i przenieść na niego wzrok. Nie interesowało go, że dziewczyna wysyła do niego Ceda. Papierosy? Nie myślał o papierosach. Zaczęło się w nim kotłować. Uśmiechała się a on chciał aby te usta układały się w jego stronę, nie do chłopaków. Pragnął jej mocy! Żądał tej mocy tylko dla siebie, najlepiej tu, teraz, zaraz. Mogłaby rozluźnić jego spięte mięśnie dłoni, nieświadomie zwinięte w pięści. Próbował przywołać jej spojrzenie lecz nie po to aby ją uwieść ale po to, aby wyżyła się na nim swoim urokiem. Krew wrzała coraz mocniej, zaciskał zęby i denerwował się na tyle, że napoczęty drink w szklance pękł w jego palcach. Płyn rozlał się po skórze i kapnął na dywan, szkło rozkruszyło się i pokaleczyło skórę jego dłoni ale to był tak banalny ból, że nawet nie popatrzył na to, co zrobił. Wtedy też karta Holly wybuchła i na moment został oderwany od wpatrywania się w nią. Drgnął gdy cztery litry wody poleciały prosto na jej głowę, chlapiąc też zapewne i Benjamina i Ceda - a darując moczenia Trevorowi siedzącemu najdalej od niej. Być może to mogłoby go otrzeźwić bo gdy zobaczył ją przemoczoną, z sukienką przyjemnie podkreślającą jej walory… w normalnej sytuacji śmiałby się tutaj najgłośniej, rechotałby w głos niczym trafiony eliksirem rozśmieszajacym… ale ona dalej przyciągała za mało. Swoim uśmiechem obiecywała wilowy urok i nie robiła nic więcej aby zmiękczyć kanty jego myśli, zniewolić wrzącą w nabrzmiałych żyłach krew, rozplątać supeł w sercu na myśl o pełni… tak bardzo egoistycznie pragnął jej mocy!
Wtedy też jego wzrok padł na jej biust a usta wypowiedziały słowa nie przefiltrowane przez rozsądek.
- Na gacie Merlina, czemu nie założyłaś stanika?- usłyszał swój ochrypiały głos, policzki miał nagrzane, żyłkę na skroni widoczną od wysiłku jaki wkładał w świdrowania jej wzrokiem. Obudziła w nim na dobre pożądanie więc cieszył się, że miał założone luźne spodnie bo łatwo by się zdemaskował. Później będzie nad tym biadolił.
- Zrób coś. - żądał ostrzejszym tonem i nie dał rady ukryć w tych tonach bólu i zniecierpliwienia. Wiedział, że ona go nie widzi. Dla niej liczy się Ced i Benjamin, magia przemieliła jej punkt widzenia i zapomniała jak Trevor niebezpiecznie mocno pragnie jej mocy. Nie wiedział o co ją prosił - o zasłonięcie bardzo widocznych przez materiał piersi, o zaczarowanie go, o otrząśnięcie się, o krzyk, o śpiew, o dotyk i dystans, o więcej wrzątku i kojący chłód. Zacisnął palce i dopiero wtedy poczuł, że zgniata w dłoni pęknięty kieliszek.
- Benjamin.- wydusił z siebie jego imię ale nie dał rady na niego spojrzeć. Holly, czemu jeszcze mogę myśleć o kim innym a nie tylko o tobie? Czemu się nade mną pastwisz?!
- Przerwij grę. - w głosie miał nutę natarczywej prośby. Nie prosił o to Ceda bo podświadomie wiedział, że ten też jest zniewolony magią i jedynie Benjamin był w stanie zrobić cokolwiek związanego z logicznym myśleniem.
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
C. szczególne : spokój
Galeony : 263
  Liczba postów : 537
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyPią 16 Sie - 17:43;

4, sprawiedliwość | ☆★★


   Był cierpliwy, kiedy patrzył na nią z dołu, czekając na jej uwagę. Paradoksalnie, sytuacja była o tyle ironiczna, że teraz, kiedy na amortencji pragnął jej jeszcze bardziej niż zwykle, czekał znacznie dłużej niż zawsze. Jeszcze nigdy wcześniej spojrzenie na niego nie zajęło jej tyle czasu. Wyglądał, jakby amortencja w żaden sposób nie odcisnęła się na jego zachowaniu – nawet Trevor zauważył, że byli bardzo “powściągliwi”, choć kiedy Ced patrzył w tęczówki oczu Holly, nie widział nic powściągliwego w jej spojrzeniu. Pasję, fascynację i pełne zauroczenie odbite w bardzo znanym mu błękicie, nawet jej zwyczajowe szare sploty, łagodne plamki, jakie zwykle widać było w jej spojrzeniu, ustąpiły miejsca jasności, a jej wzrok zdawał się dogłębniej błękitny, łagodny i pełen uczucia. Odważny i delikatny jednocześnie. Jak Trevor mógł to nazywać powściągliwością? Opuścił lekko dłoń, już teraz w odbiciu jej spojrzenia widząc, gdzie skierowana jest jej uwaga i że nie ma wobec niej żadnych szans. Nawet, kiedy ścieżka jej spojrzenia w końcu znalazła drogę do jego oczu, cofał dłoń, wiedział, że nie jest w stanie schwycić tego spojrzenia na długo. Próbował. Uśmiechnął się łagodnie. Zdał sobie sprawę, jak naturalnie krzyżowali spojrzenia wcześniej – jaki to był przywilej, kiedy mógł w jej tęczówki patrzeć dłużej, bo już nie patrzył. Nie był nawet pewien czy zdążyła dostrzec jego usmiech, bo chociaż sięgała dłonią do papierosa, już cofnęła dłoń. Jej wzrok minął go, ledwie przesnuł się po nim i ostatecznie na dłużej spoczął na Benjaminie.
   Ten spokój z jakim przyjął odrzucenie, jego miarowe, precyzyjne ruchy, kiedy cofnął papierosa do siebie, to były tylko pozory. Położył stabilnym ruchem kartę na stół i tylko lekko westchnął sam sobie, ale poza tym, wszystko było w porządku. Jedno jak wyglądał, drugie, jak się czuł. Skruszyła cały jego świat tylko tym gestem. Tym, że nie dosięgnęła hogsa, który jej zaoferował. Tym, że wybrała tego, który Benjamin jej podsuwał. Poczuł, jakby bibułka skruszyła mu się na popiół między palcami, dlatego już nawet nie podniósł jej więcej do ust.
   Może powinien pomóc Trevorowi – pomyślał, jakby to był jego własny pomysł, a nie jej sugestia, jakby nie złamała mu tym właśnie serca. Spojrzał na Trevora z pewnej odległości i tam już pozostawił swój wzrok. Przecież chciał zrobić dla niej wszystko, także to. Podniósł się z miejsca po to, żeby się do niego zbliżyć. Wiele rzeczy zadziało się na raz.
   Słowa i obrazy przeleciały obok niego. Benji, korepetycje, rozluźnienie, oddechy, usta. Zrywki słów – w zasadzie. Benjamin mógł patrzyć w jego kierunku ile chciał, ale Ced nie odpowiadał spojrzeniem. Nie patrzył na nich, stał tyłem do nich, w pół kroku do Trevora. Słyszał rzeczy, jakich słyszeć nie chciał, niezależnie od tego, jak bardzo próbował wyciszyć głowę i oderwać swoją uwagę od otoczenia.
   Obrazy były gorsze.
   Widział, jak Trevor zaciska palce na szkle, jak z krawędzi utłuczonego owalu toczy się krew, jak tęczówki Trevora czernieją, bardzo, BARDZO zimny dreszcz, lodowaty, prawie jak woda, spłynął mu po karku, a potem padają słowa: “czemu nie założyłaś stanika?”. Czemu o to pytał? Przecież od razu wszyscy tu zebrani pewnie wiedzieli, że nie założyła stanika. Ced wiedział. Nietrudno dostrzec, kiedy jest się dojrzewającym nastolatkiem z buzującymi hormonami, dodatkowo mocno skoncentrowanym na jedynej w towarzystwie przyjaciółce. Ale Ced szybko uzmysłowił sobie, czemu Trevor o to pyta, bo to jednak nie dreszcz spływał mu po karku, a woda, ta sama, która oblała Holly. Obrócił się w ich kierunku, ostrzeżony, gdzie nie patrzeć, ale wcale na to niegotowy, bo wzrok przemknął mimochodem, gdzie nie chciał, ale szybko padł na jej twarzy, a chwilę potem Benjaminie.
   Nikt nic nie zrobi?
   Benjamin powinien, jak on zerwać się ratować bezpieczeństwo Holly, ale Benjamin nawet się nie poruszył, przynajmniej nie w sposób, w jaki Ced uznałby za wystarczający, bo to on, w dwóch krokach dopadł do swojej kurtki na kanapie, oddalonej już prawie pod samo okno i wcisnął ją Benjaminowi w dłonie. Uśmiechnął się do niego na zachętę, jakby samym wzrokiem chciał mu przekazać, że TO JEST DOBRY MOMENT NA ODEGRANIE RYCERZA. Narzucenie kurtki na jej ramiona. On nie mógł tego zrobić. W pamięci widział jeszcze jej spojrzenie. Mieszankę pożądania, oddania i radości z patrzenia na Bena. To musiał być Ben. Ben musiał uratować jej honor, a on jak zakochany idiota, jakim był, desperacko pragnący jej szczęścia, odsunął się na bok i w końcu siadł na ziemi, przysuwając sobie bliżej i swoją talię i drinka i gorzki smak serca łamanego w pół.
   — Nie wygłupiaj się. Po prostu grajmy dalej.
   Trącił Trevora łokciem, szukając jego uwagi.
   — Spójrz na mnie — poprosił przyjaciela, bo z nim nie miał pojęcia co właśnie się stało, ale niepokoiło go, jak obojętnie przyjął krew spływającą mu z dłoni.
   — I patrz tak na mnie do końca gry. Co z Twoją dłonią?
Powrót do góry Go down


Benjamin O. Bazory
Benjamin O. Bazory

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 186
C. szczególne : wolisz nie wiedzieć
Galeony : 391
  Liczba postów : 843
https://www.czarodzieje.org/t23206-benjamin-o-bazory#788335
https://www.czarodzieje.org/t23208-b-o-b#788340
https://www.czarodzieje.org/t23207-benjamin-o-bazory#788293
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyPią 16 Sie - 20:59;

6, 5 - kapłan

Jeden papieros, a tyle emocji. Dziewczyna swojego pierwszego buszka wzięła niemalże profesjonalnie. Mógłby się zastanowić czy taka nieporadna była w rzeczywistości, ale nie zdążył, bo dźwięk pękającego szkła sprawił, że zwrócił uwagę mocnej na Trevora. Najwyraźniej nadchodząca pełnia dawała mu się mocno we znaki. Benjamin pomyślał, że Whinky na pewno nie będę zadowolona z utraconej szklanki, ale nie przyleciała do salonu z pretensjami. Może za wczasu dała im naczynia dla bydła? Benjamin zdecydowanie nie znał się na tych wszystkich zastawach, szklaneczkach i dzbanuszkach, więc było to dla niego bardzo prawdopodobne. Gdy już skończył rozmyślanie o tym patrząc na Trevora, ponownie jego wzrok wylądował na Holly, która dusiła się kolejnym zaciągnięciem hogsa. Czy się tego spodziewał? Oczywiście. Nie było takiego dzielnego, który to wypaliłby swojego pierwszego papierosa bez jakichkolwiek komplikacji. Uśmiechnął się w jej stronę.  Nie zamierzał jej wyśmiewać, ale kłamstwem byłoby powiedzenie, że w żadnym stopniu go to nie bawiło. Zwłaszcza, że sam już był trochę spalony i nawet drobne rzeczy wpływały na niego mocniej niż zawsze. - Jeszcze kilkadziesiąt takich kaszlnięć i będziesz taka jak ja. - Stwierdził do niej radośnie.
Zajadał sorbet, który w miedzy czasie przyniósł i patrzył jak karty walczą na podłodze, gdzie przeniosła się impreza. Gdy karta Holly przegrała, również on dostał sporą ilością wody. Otarł twarz, a gdy mógł już patrzeć wyraźnie, stał przed nim Ced ze swoim okryciem. Momentalnie okrył dziewczynę. Mogła poczuć się zignorowana, bo jej kobiece kształty całkowicie nie były w jego guście. Oczywiście rozumiał platonicznie piękno kobiecego ciała, ale nic więcej.
Trevor zaproponował przerwę, Ced uznał ją za niepotrzebną, a Benjamin wiedział, że oboje w tym momencie nie mają wiele do powiedzenia. - Wszystko pokolei. - Wiedział, że musi wprowadzić tutaj odrobinę porządku zanim rozpoczną kolejną rundę. Odetchnął głęboko, choć jego usta zdecydowanie bardziej chciały śmiać się z zaistniałej sytuacji, jednak dzielnie to w sobie dusił. Wyciągnął różdżkę zza paska i zaczął realizować opracowany na wdechu plan.
Pierwszy na liście był Trevor. Postanowił nie zastanawiać się jak właściwie głębokie są rany, tylko podać od razu eliksir Wiggenowy. Pomyślał o apteczce w kuchni, którą Beverly pielęgnowała z racji wykonywanego zawodu, po czym accio przywołał ją do siebie. Wyciągnął z niej odpowiednią fiolkę i zwrócił się w stronę kumpla. - Wiggenowy. Nie ma w nim grama cukru. Wypij, a potem przemyj rękę. Łazienka jest na końcu korytarza. - Stwierdził niczym starszy brat do młodszego, z jednoczesną troską i rozkazem w głosie. Wiedział, że Trevor nie jest głupi i ogarnie się, więc nie poświęcał mu więcej uwagi.
Druga na liście była przemoczona do ostatniej nitki Holly. Spojrzał na nią, po czym zaklęciem silverto przeciągnął powoli od góry do dołu by dokładnie wysuszyć jej ubranie z przodu. - Oddaj kurtę Cedowi i obróć się. - Powiedział stanowczo i miał nadzieje, że ewidentnie zauroczona dziewczyna grzecznie wykona polecenie. Oczywiście w innych warunkach podejrzewał, że mogłaby mu powiedzieć jaki to z niego najgorszy cham, ze jej tak rozkazuje. Tym razem jednak amortnecja się do czegoś przydała, a gdy dziewczyna odwróciła się do niego tyłem osuszył te stronę również. Na koniec zabrał się za suszenie podłogi.
Cieszył się, że zaklęcia których używał były banalne i wczesnoszkolne, bo jeśli nie to, to pewnie cały jego plany by diabli strzelili. Schował różdżkę, po czym usiadł na swoim wcześniejszy miejscu. Sorbet, który wcześniej zaczął jeść, pod wpływem wody, przestał nadawać się to czegokolwiek. Zaśmiał się z tego, że pić nie może i jeść najwyraźniej też, bo takie jego szczęście, że zawsze musi się spierdolić. Odstawił go jak najdalej od wszystkich, by nikt w niego nie wpadł.
W tym czasie Whinky teleportowała się z pizzą w rękach. Na pewno widziała panujące zamieszanie i obłoki dymu w pomieszczeniu, nie skomentowała tego jednak. Pstryknięciem palców zebrała pozostałości szklanki Trevora, burknęła coś o hippisach i deportowała się z powrotem do swoich spraw.
Atmosfera, z perspektywy Benjamina, uległa poprawie, bo ponownie wszyscy zebrali się na ziemi by grać. Karty wirowały, walczyły zaciekle, ale gdy został wyłoniony przegrany tej rundy, spojrzał na Trevora z odrobiną współczucia. Był ciekawy co trafi się kumplowi, a gdy zobaczył różowe obłoki nad fiolką, która w mgnieniu oka znalazła się w jego ręce, znalazł się obok niego szybciej niż błyskawica. - Nie ma mowy, ja to wypije. - Stwierdził, po czym nie chcąc wyszarpywać kumplowi fiolki, po prostu wyciągnął w jego stronę rękę.- Innym razem pokochasz mnie tak samo jak ja ciebie. - Stwierdził przekornie, pamiętając jeszcze ich wcześniejszą wymianę uszczypliwości.
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 450
  Liczba postów : 461
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
https://www.czarodzieje.org/t23060-holly-e-wood-dziennik
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyPią 16 Sie - 21:06;

5, rydwan
1/3 życia

  Przysłowiowy kubeł zimnej wody na głowę był jej bardzo potrzebny, można więc powiedzieć, że gra trafiła w dziesiątkę, traktując ją w taki właśnie sposób. Chciałaby móc powiedzieć, że lodowato zimna woda naprawiła wszystkie problemy… cóż, tak nie było, ba, w godnym podziwu tempie tworzyły się nowe komplikacje, ale przynajmniej trochę otrzeźwiała. Wciąż nie potrafiła oderwać wzroku od Benjamina i wciąż chciała skupiać na sobie całą jego uwagę, ale przynajmniej zorientowała się, że wilowy urok rozhulał się bardziej, niż kiedykolwiek sobie na to pozwalała i zapanowała przynajmniej nad tym. Nad całą resztą nie miała niestety żadnej kontroli, a wręcz nie bardzo umiała ogarnąć to wszystko umysłem.
Ced zareagował błyskawicznie i jak prawdziwy bohater, zyskując tym samym wdzięczne spojrzenie Wood, które było chyba ostatnim, co chciał teraz oglądać. Zawinęła się w kurtkę, w każdym razie do momentu, kiedy Benjamin nie pomógł jej wysuszyć się zaklęciem. Zignorowała komentarz Trevora, chociaż zdenerwował ją niemało. To nie był dobry moment na roztrząsanie tego tematu, nie kiedy on był tuż przed pełnią, a wszyscy oni poza Bazorym mieli już za sobą co najmniej półtora drinka i do głosu pomału dochodził alkohol. Całe szczęście, że starczyło jej na tyle rozsądku.
  A także na tyle, by widząc znikający eliksir, złapać za różdżkę i w końcu wstać ze swojego miejsca. Stanęła przy Trevorze i wyciągnęła rękę, czekając, aż ten położy na niej swoją.
  — Pokaż — poprosiła i rozkazała jednocześnie. To była zabawna mieszanka stanowczości i troski, dość dla niej typowa. — Nie jestem jeszcze na tyle pijana, żeby to skopać. Ostatnio sporo ćwiczyłam — to ostatnie dodała na wypadek, gdyby Ced zamierzał skomentować jej umiejętności. Jeszcze w czerwcu dość mocno w nie wątpił, ale ona naprawdę pracowała nad tym, żeby następnym razem być w stanie pomóc przyjacielowi, kiedy coś mu się stanie, na przykład jej szpony. Tak, ich przyjaźń była z tych skomplikowanych, jeśli Benjamin jeszcze tego nie zauważył.
  — Vulnus alere — wymamrotała, na wszelki wypadek korzystając z magii werbalnej. Rany na dłoni Trevora szybko się zasklepiły i prawie całkiem zagoiły. Prawie, bo zostały małe różowe ślady, które świadczyły o tym, że coś tam jednak miało miejsce. Może gdyby poćwiczyła więcej, uniknęłaby i ich.
  — Ced ma rację, dokończmy, niewiele zostało — próbowała go przekonać, bo kompetytywna część jej natury nie bardzo godziła się na takie rozwiązanie jak odpuszczenie w połowie. Nawet jeżeli inna część, na szczęście niezbyt silna, podpowiadała jej, że ucieczka byłaby teraz świetnym rozwiązaniem, bo, szczerze mówiąc, coraz mniej chciała tu być. Trzymało ją tylko to, że był tutaj Benjamin, którego nie będzie miała pewnie prędko okazji zobaczyć, a przecież oglądać chciała cały czas. — Zjesz pizzę i wszystko będzie git — podająła mu talerz, by zgarnął z niego tyle jedzenia ile zapragnie i dopiero po odstawieniu go na miejsce, wróciła na swoje poprzednie, siadając znów na podłodze..
  Gra trwała, a więc w ruch znów poszły karty. Całe szczęście tym razem były dla niej łaskawe.
Powrót do góry Go down


Trevor Collins
Trevor Collins

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 396
  Liczba postów : 733
https://www.czarodzieje.org/t23177-trevor-collins
https://www.czarodzieje.org/t23187-poczta-t-c#787337
https://www.czarodzieje.org/t23179-trevor-collins-kuferek#787058
Dom rodziny Bazory QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory EmptyPią 16 Sie - 21:39;

1, Koło fortuny -> amortencja | ⅔ życia

Chłopaki przemieszczali się, jeden po drugim, zajmowali się opanowaniem sytuacji podczas gdy Trevor nie był w stanie robić nic innego niż wgapiać się w Holly i w środku gotować z powodu plątaniny emocji. Dopiero bohaterskie zaklęcie suszące Benjamina i jednoczesne szturchnięcie Ceda wyrwało go z pragnień wymalowanych na twarzy. Popatrzył na przyjaciela z miną sugerującą, że potrzebował… wszystkiego po trochu bo krew domagała się odpowiednio intensywnej reakcji otoczenia. Nie potrafił tego wyjaśnić, oddychał płytko gorącym powietrzem, nagrzanym przez zbliżającą się pełną odsłonę księżyca. Posłusznie więc patrzył w zielone oczy, widział w nich całkiem dobrze ukrywany ból… a może to było odbicie jego własnego spojrzenia? Dzisiejsza partia Eksplodującego Durnia dostarczała nie lada emocji. Wolałby jednak nieco więcej adrenaliny choć inaczej wywołanej.
- Wybacz. Niecelowo. - powiedział to niby do Ceda a niby do Benjamina a nawiązywał rzecz jasna do pękniętej w dłoni szklanki. Przypomniał sobie o uspokojeniu oddechu, gdy Krukon podszedł z fioleczką eliksiru. Popatrzył na niego z rozbrajającym acz trochę napiętym uśmiechem.
- Podajesz mi pustą fiolkę. Doceniam. - wyprostował poranione palce i wysypał drobne szkło na dywan. Zmieszane z kroplami krwi dodawało czegoś przerażającego do wystroju salonu. Nie wyprostował karku i nie popatrzył na nich od razu aby ukryć zawstydzenie swoim zachowaniem. W życiu nie spodziewałby się, że Holly może tom go tak znienacka zakręcić w najgorszym ku temu momencie. Może powinien poprosić ją o zaniechanie uśmiechania przed pełnią? Dostałby za to w twarz czy jednak nie?
Gdy pojawiła się przed nim, podniósł wzrok i przełknął ślinę, gdy znów zobaczył jej jasną i lekko zaczerwienioną twarz. Na szczęście nie promieniowała już tak, jak wcześniej a powaga czająca się w kącikach jej ust ułatwiała mu odzyskanie rozumu. Wyciągnął do niej poranioną dłoń i odwrócił wzrok w kierunku Ceda, aby tylko on mógł dostrzec w jego spojrzeniu żal za jej mocą. Nie miał pojęcia czy mówił Puchonowi o swoim problemie z wilową mocą ale nie chciał się teraz w to zagłębiać. Nie teraz. Nie wyjaśni żalu.
- Dzięki. - słowa skierował do Holly i ułożył na ustach swój firmowy uśmiech, który sugerował, że trzeba grać dalej aby przegonić czającą się na granicy niezręczność. Wygiął się w stronę czerwonego fotela i sięgnął swoją różdżkę, aby posprzątać bałagan na dywanie. Gdy tylko ciche zaklęcie czyszczące zneutralizowało bałagan, wsunął ją za ucho, aby nie musieć jej później szukać. Rozpromienił się na widok pizzy a to był wyraźny znak, że kłopoty zostały zażegnane. Tak łatwo jest go uszczęśliwić… wystarczy przynieść dostatecznie atrakcyjne jedzenie.
- Pizza! Na brodę Merlina, jaki jestem głodny. - z radością przyjął kawałek pizzy i z wielkim rozmarzeniem pochłonął go w trzech kęsach. Powoli wracał mu normalny - czyli trupioblady - kolor policzków. Z przymkniętymi powiekami wyciągnął ze swojej talii leżącej na jego udzie jedną kartę. Puścił ją delikatnie nad dywanem i oto mógł zobaczyć jak jego dobra passa się skończyła. Karta wybuchła i uformowała się w jego wolnej dłoni w postaci eliksiru o niebezpiecznie różowej barwie. Korek fiołki wyrywał się powoli ku górze, sugerując, że zaraz wyskoczy i otumani twarz ofiary obłędnym zapachem… i zanim miało się coś wydarzyć znienacka pojawił się przed nim rycerz Benjamin. Zacisnął palce na korku odwlekając nieuniknione.
- Taka okazja przechodzi koło nosa. - zażartował z udawanym westchnieniem.
- Powinieneś choć raz musieć mnie znosić tak, jak ja znosiłem ciebie. Na zdrowie ci wyjdzie odpieranie amorów.- gdyby nie magiczna karciana przypadłość Benjamina to w życiu nie oddałby mu eliksiru tylko przyjąłby wszystko na klatę. Położył jednak na jego palcach fiolkę lecz nie zabrał swojej dłoni tylko przykrywał buteleczkę od górnej strony. Pochylił głowę nieco niżej i próbował dojrzeć co się dzieje z płynem wewnątrz naczynia. Drżący korek wpijał się we wnętrze jego dłoni a płyn powoli znikał w nicości. Gdy odsunął rękę to Benjamin trzymał pustą fiolkę.
- Jesteśmy kwita. W Polsce to ja zneutralizowałem twoją magię i właśnie się zrewanżowałeś. - posłał mu znaczące spojrzenie, nawiązując do jego awanturniczości i potrzeby wyżycia się po spożyciu grillowanych polskich kiełbasek.
- No to co, gramy dalej. - i sięgnął po kolejny trójkąt pizzy. Jeśli towarzystwo nie przyspieszy obrotów to sam Trevor opędzluje większość kawałków.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Dom rodziny Bazory QzgSDG8








Dom rodziny Bazory Empty


PisanieDom rodziny Bazory Empty Re: Dom rodziny Bazory  Dom rodziny Bazory Empty;

Powrót do góry Go down
 

Dom rodziny Bazory

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Dom rodziny Bazory JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Ulica Tojadowa
 :: 
domy jednorodzinne
-