Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematuShare
 

 Pole słoneczników

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Persephone Aniston
Persephone Aniston

Nauczyciel
Wiek : 56
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 165 cm
Galeony : 309
  Liczba postów : 223
https://www.czarodzieje.org/t22879-persephone-andromeda-aniston
https://www.czarodzieje.org/t22890-poczta-profesor-aniston
https://www.czarodzieje.org/t22880-persephone-andromeda-aniston
https://www.czarodzieje.org/t23252-persephone-andromeda-aniston-
Pole słoneczników QzgSDG8




Gracz




Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Pole słoneczników  Pole słoneczników EmptyNie Lip 07 2024, 20:57;


Pole słoneczników


Tajemnicą poliszynela jest fakt, że zostało ono posadzone specjalnie na przyjazd przybyszów z Wielkiej Brytanii. Co za miły gest i jakże piękny obrazek! Jest wprost idealne do robienia pamiętnych zdjęć, choć nie da się podejść zbyt blisko. Jest chronione magiczną barierą, bo znając życie gdyby nie było, pod koniec wakacji pole słoneczników z pewnością nie prezentowałoby się tak imponująco.
Powrót do góry Go down


Trevor Collins
Trevor Collins

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 396
  Liczba postów : 733
https://www.czarodzieje.org/t23177-trevor-collins
https://www.czarodzieje.org/t23187-poczta-t-c#787337
https://www.czarodzieje.org/t23179-trevor-collins-kuferek#787058
Pole słoneczników QzgSDG8




Gracz




Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Re: Pole słoneczników  Pole słoneczników EmptyCzw Lip 25 2024, 12:06;

| samonauka, OPCM |

Wystarczyło aby jednokrotnie zobaczył czar patronusa mknący z różdżki Valerie, a nie minęła minuta a już zagadał ją na ten temat. Od słowa do słowa umówili się dzisiaj aby szczegółowo omówić zaklęcie i przy okazji poćwiczyć. Był poranek, nie był pewien która godzina ale sądząc po fakcie, że zjadł niedawno drugie śniadanie, nie było jeszcze południa. Wszędzie panował tłok więc siłą rzeczy swoje kroki skierowali w stronę pozbawionego ludzi pola kukurydzy. Szedł obok Valerie i buzia mu się nie zamykała.
- Masz u mnie bezterminową przysługę do odebrania jeśli mi to szczegółowo wyjaśnisz. Teoria to jedno, ja potrzebuję praktyki.- zapewniał o swojej wdzięczności bo jednak poświęcała swój czas i energię, a wcale nie musiała tego robić. Wołał nauczyć się czaru zanim zacznie przedstawiać go Cedowi.
- Dlaczego teoria jest taka banalna a w praktyce przyzwanie tego zaklęcia graniczy z cudem? “Szczęśliwe wspomnienie” jest dosyć ogólnikowe. Próbowałem parę razy ale różdżka w ogóle nie zareagowała. A ty wyczarowałaś go bardzo gładko. - gryzł się w język aby nie dopytywać czym naładowała ten piękny czar. Okej, bywał wścibski ale czasami potrafił niechętnie powściągnąć ciekawość.
Nie tylko tłok w grodzie wpłynął na decyzję wyboru pola jako miejsca do ćwiczeń. Było tu… ładnie, a kolory były kojące. Wierzył, że atrakcyjne miejsce może sprzyjać skupieniu. Nie miał żadnego problemu aby słuchać słów Valerie. Była nie tylko inteligentną Puchonką ale też ładną, co tylko wabiło koncentrację Trevora ku niej.
- Według tego, co czytałem to nie da rady wyczarować tego zaklęcia jeśli ktoś przeżywa lub przeżył jakąś traumę. Hmm, chyba takiej nie mam. - roześmiał się sam do siebie i starał się całym sobą wprowadzić jak najwięcej pozytywnej energii. Szedł pewnym siebie krokiem, uśmiechał się, wystawiał na słońce i naprawdę zależało mu aby poćwiczyć ten czar. Jako przyszły auror był on dlań obowiązkowy! Kto jak kto ale Valerie powinna to rozumieć bo z tego co się orientował, ma podobne zainteresowania.
- Więc czemu mam z tym problem?- zapytał sam siebie i popatrzył na swą jałowcową różdżkę z lekkim wyrzutem.

@Valerie Lloyd
Powrót do góry Go down


Valerie Lloyd
Valerie Lloyd

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Galeony : 155
  Liczba postów : 618
https://www.czarodzieje.org/t22001-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22003-poczta-val
https://www.czarodzieje.org/t22002-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22007-valerie-llyod-dziennik
Pole słoneczników QzgSDG8




Gracz




Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Re: Pole słoneczników  Pole słoneczników EmptyCzw Lip 25 2024, 12:57;

Nie miała się za jakiegoś speca od zaklęć, choć w sumie przeczyła poniekąd faktom. Akurat z przedmiotami skupiającymi się na rzucaniu czarów radziła sobie najlepiej, to były jedyne wybitne oceny na jej świadectwie i wątpiła, aby coś miało się zmienić. Do niczego innego nie miała ni ręki, ni serca - poza tym czy w jej wymarzonym fachu to nie rzucanie zaklęć liczyło się najbardziej? No dobra, może jeszcze trochę transmutacja i te przeklęte eliksiry. Ale tychże Val nie cierpiała i wątpiła, aby kiedykolwiek miała być w nich dobra.
Bawiła się więc magią w każdej wolnej chwili, a patronus, który przyuważył Trevor był w ostatnim czasie jakoś jej głównym towarzyszem. Prawda jest taka, że stroniła od ludzi, trzymała na dystans nawet Terry’go, nie mówiąc o Remy, Artim czy Jinie, z którymi całkiem już straciła kontakt. Smuciło ją to i pewnie wcale nie pojechałaby na wakacje, gdyby nie fakt, że sama eksmitowała się z domu i de facto nie miała póki co gdzie się zatrzymać. I jak na nieszczęście, akurat teraz stopniały wszystkie jej oszczędności.
Zgodziła się pomóc Trevorowi, którego kojarzyła ze szkolnych korytarzy z kilku powodów. Po pierwsze - taka już była, skora do udzielania rad i poświęcania innym swojego czasu. Nie żeby w jej mniemaniu był on jakoś szczególnie cenny, ale nieważne. Poza tym lubił jego towarzystwo, no i przecież doskonale pamiętała swoją frustrację i próby przed wyczarowaniem pierwszego patronusa. To nie było wcale przyjemne, a jej nie miał kto podać ręki.
- Nic nie oczekuję w zamian, spokojnie - uśmiechnęła się promiennie, ubrana w białą sukienkę w stokrotki. Na zewnątrz prawie nie było widać, że jest chodzącą kluską smutku. Wysłuchała jego słów i spojrzała na niego z powagą. W sumie Trevor zdawał właściwe pytania.
- Bo nic, co wartościowe nie przychodzi w życiu tak łatwo - odpowiedziała wreszcie, zastanawiając się jeszcze przez chwilę, co tu powiedzieć, żeby jakoś to wytłumaczyć. - Uwierz mi, moje pierwsze próby nie były wcale takie udane. Też długo się męczyłam ze znalezieniem właściwego wspomnienia. I kto powiedział, że było takie zupełnie szczęśliwe? - Uśmiechnęła się smutno, wcale nie zostając w tyle. Przynajmniej do czasu, gdy chłopak nie wspomniał o traumie. Wtedy na chwilę się zatrzymała, straciła pewność siebie, tknęła ją melancholia. Ale szybko odzyskała rezon, skupiła spojrzenie na Trevorze i podjęła przerwany wątek.
- Wiesz, to nieprawda. Mam na koncie jedno całkiem przykre wydarzenie, a ostatnio przydarzyło mi się kolejne. Nawet w najgorszych chwilach da się sięgnąć pamięcią po te lepsze chwile. Może nawet w sumie tego najbardziej wtedy potrzebujemy - Poczuła chyba, że trochę się przy nim wynurzyła, ale stwierdziła, że najlepszą taktyką będzie udawanie, że nic tu się nie stało. Spojrzała na Collinsa z sympatią i dodała na koniec.
- Trochę cierpliwości, a wszystko się uda, zobaczysz. No, a teraz pokaż mi ruch i inktanację. Na razie bez wspomnień, nie stresuj się, chcę się upewnić, czy technicznie wszystko jest okej. - Zachęciła go kolejnym uśmiechem i stanęła gdzieś w boku. Skrzyżowała nogi, splotła ręce i założyła je z plecy.

@Trevor Collins
Powrót do góry Go down


Trevor Collins
Trevor Collins

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 396
  Liczba postów : 733
https://www.czarodzieje.org/t23177-trevor-collins
https://www.czarodzieje.org/t23187-poczta-t-c#787337
https://www.czarodzieje.org/t23179-trevor-collins-kuferek#787058
Pole słoneczników QzgSDG8




Gracz




Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Re: Pole słoneczników  Pole słoneczników EmptyCzw Lip 25 2024, 19:10;

Kilkukrotnie w ciągu tych paru minut musiał przypominać sobie o co właściwie ją prosi. Raz na jakiś czas tracił koncentrację, zwłaszcza gdy się uśmiechnęła albo nagle marszczyła brwi kiedy musiała coś po swojemu wyjaśnić. Mobilizował swoje siły i przypominał sobie o swoim celu - chciał pokazać czar Cedowi a potem go nauczyć. Wierzył, że to się uda dlatego potrzebował bardzo gruntownej analizy tego czaru.
- Ale co rozumiesz pod określeniem "szczęśliwe wspomnienie?" - zapytał, zwalniając kroku w chwili kiedy znaleźli się przy drewnianych palikach, które zostały przerobione na ogrodzenie. Oparł się o nie i przyglądał Valerie. Tak, jeśli ona będzie to wszystko wyjaśniać to może to zrozumie.
- Wspomnienie przy którym mimowolnie się uśmiechasz? Czy takie, że śmiejesz się do łez i boli cię od tego brzuch? Czy inne, takie, które musisz przywoływać dłużej aby poczuć to aż w kościach? Szczęście ma różne wymiary. - rozkładał wyrażenie na części pierwsze. Drobiazgowo przyglądał się wszystkim możliwym odmianom "szczęśliwego wspomnienia" i próbował z pomocą Valerie zawęzić pole poszukiwań. Nie miał bladego pojęcia czym podeprzeć ten czar.
- Wiesz, mnie wpędza w szczęście ładna pogoda, przyjemne towarzystwo, dobre jedzenie... nie jestem pewien czy to jest materiał na tak potężny czar. - a wszak łatwo przychodził mu uśmiech, salwa śmiechu czy pełne entuzjazmu pomysły. Uważał się za pozytywnego człowieka, który nie powinien mieć problemu z odnalezieniem odpowiedniego wspomnienia. A jednak miał problem.
- Przykre doświadczenia są raczej oczywiste. Mam na myśli traumę, która ryje psychikę i emocje, coś co wymagałoby jednak... medycznej pomocy. - och, zaczął się zastanawiać co się jej przytrafiło skoro przez moment na jej twarzy widział cień smutku. Musiał ugryźć się w język aby nie zmienić tematu rozmów i nie zacząć dopytywać.
- Jestem cierpliwy i pełen entuzjazmu. - opuścił ręce wzdłuż ciała i uśmiechał się od ucha do ucha. Zapewne za godzinę nie będzie taki wesoły ale liczy się motywacja. Wyciągnął różdżkę gdy chciała przyjrzeć się jego technice. Wypowiedział czar i poruszył różdżką w powietrzu jednak jej kraniec był skierowany zbyt nisko, a łokieć znajdował się zbyt blisko ciała. Nie zdawał sobie sprawy, że to klasyczny błąd - znał jedynie teorię, a praktyka była goła i niekontrolowana przez co mógł nieumyślnie utrwalić sobie jakiś błąd.
Powrót do góry Go down


Valerie Lloyd
Valerie Lloyd

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Galeony : 155
  Liczba postów : 618
https://www.czarodzieje.org/t22001-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22003-poczta-val
https://www.czarodzieje.org/t22002-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22007-valerie-llyod-dziennik
Pole słoneczników QzgSDG8




Gracz




Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Re: Pole słoneczników  Pole słoneczników EmptyPią Lip 26 2024, 13:40;

Zadawał ciekawe pytania. Spojrzała na niego z uwagą, a w oku czaiła się sympatia - naprawdę chciał zrozumieć i serio chciał jej słuchać. Stała naprzeciwko niego, nie opierając się o płot i przechyliła głowę w geście zaciekawienia. A potem się uśmiechnęła.
- Szczęśliwe, czyli… takie, wiesz… Nie, że śmieszne, chociaż też może takie być. Nie, że urocze, przyjemne, pocieszne. Ojeju, ale mi dałeś zadanie! - zaśmiała się, zakładając pasmo włosów za ucho. Musiała się chwilę zastanowić nad odpowiedzią, toteż przez krótki moment milczała. I w ten ciszy wybrzmiała myśl podobna do wielu, które już minęły, a których sobie zakazywała. Trevor był całkiem słodki.
- Jak zapach świeżo parzonej kawy o poranku. Jak pierwsze wiosenne promienie słońca po długiej zimie. Jak… satysfakcja po rzuceniu zaklęcia, którego długo nie można było się nauczyć. Szczęśliwe wspomnienie, czyli takie na myśl o którym robi ci się ciepło na sercu. Tak jak mówię nie musi być wcale wyłącznie radosne. Może dotyczyć też tych, których w naszym życiu już nie ma. To że teraz jest źle nie oznacza wcale, że wtedy tak było. - Pod koniec uciekła w dywagacje o ojcu, ale w sumie też i o matce. Zarówno Sophie, jak i Andrew żyli, ale nie było ich w już w jej życiu. Smutne, to był ich wybór.
Ich? A może jednak trochę też jej?
Przegryzła wargę, gdy zaatakowały ją złe myśli. I skupiła spojrzenie ponownie na Trevorze.
- Nie jest. To musi być jedno, bardzo konkretne wydarzenie. W moim przypadku to było… - Na chwilę się zawahała, nie wiedząc, czy powinna mu mówić. O rozwodzie jej rodziców wiedział chyba jednak każdy i nie było w jej odczuciu nic żałosnego w tym, że kiedyś jej ojciec był w jej życiu. - Jak byłam dzieckiem, ojciec zabierał mnie na plażę i puszczaliśmy latawce. Był taki jeden raz, gdy zerwał się potworny wiatr i mój dmuchawiec odleciał. Wtedy Andrew oddał mi swojego i powiedział, że zawsze będę dla niego najważniejsza. Coś takiego. Niby drobne, niby nic, a jednak to wspomnienie pozwoliło mi wyczarować pierwszego patronusa. Czasami jeszcze go używam, ale staram się myśleć o nowszych rzeczach.
Znowu to robisz, Val. Westchnęła i skryła niepewność za wymuszonym uśmiechem. Gdy temat zszedł na traumy, bardzo uważała, żeby nie palnąć niczego głupiego. Jak każdy dobrze wiedziała o przypadłości Trevora - on co miesiąc wymagał medycznej opieki, a ugryzienie z pewnością musiało być niezłą traumą. Jej własne problemy przez chwilę wydały się jej miałkie, ale w końcu to nie są chyba zawody, czyż nie?
Temat traumy po prostu przemilczała, mając nadzieję, że nigdy żadna nie dotknie ani jej ani jego.
- Ach tak? - uśmiechnęła się łagodnie i się wyprostowała. Obserwowała uważnie jego ruchy, słuchała sposobu, w jakim wymawia magiczną formułę. Nieźle, ale widziała pole do poprawy. - Mogę? - zagaiła nieśmiało z lekkim zawahaniem wyciągnęła rękę. Przesunęła delikatnie jego łokieć, mogłaby przysiąc, że gdy go dotknęła poczuł, jak kopie ją prąd. Spojrzała przelotnie w jego oczy, ale szybko odwróciła spojrzenie. Stanęła obok niego i powiedziała po chwili.
- Zwróć uwagę na ruch nadgarstkiem, trochę za nisko trzymasz różdżkę. No i łokieć, poza tym spoko. Spróbujmy razem, jeszcze raz.
Powrót do góry Go down


Trevor Collins
Trevor Collins

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 396
  Liczba postów : 733
https://www.czarodzieje.org/t23177-trevor-collins
https://www.czarodzieje.org/t23187-poczta-t-c#787337
https://www.czarodzieje.org/t23179-trevor-collins-kuferek#787058
Pole słoneczników QzgSDG8




Gracz




Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Re: Pole słoneczników  Pole słoneczników EmptyPią Lip 26 2024, 19:56;

Cieszył się, że dał jej zagwozdkę. Wbrew pozorom zdefiniowanie "szczęśliwego wspomnienia" nadającego się do zaklęcia Patronusa nie było takim prostym jak może się zdawać. Podręczniki nie tłumaczyły, nie podawały przykładu, tylko wymagały konkretnej dawki pozytywnej energii w postaci wspomnień. Zatrzymał się, gdy próbowała to wyjaśnić i szczerze mówiąc... oniemiał. Zapatrzył się na jej uśmiechniętą twarz gdy opisywała co mogłoby być "szczęśliwym wspomnieniem". Tak bardzo wczuła się w interpretację, że przeszedł go przyjemny dreszcz, jakby właśnie teraz czuł ten zapach palonej kawy czy ciepłe słońce po mroźnych dniach.
- Czyli... ma być ciepłe, kojące? Niczym drugi oddech? Musi być związane tylko ze szczęściem płynącym z emocji czy tego z ciała też? - po chwili zdał sobie sprawę jak mogła to odebrać więc pospieszył z wyjaśnieniem:
- Mam na myśli uczucie rozgrzanych i rozciągniętych mięśni, na przykład po pływaniu, sparingu, joggingu. To jest przyjemne, relaksujące kiedy wysiłek prowokuje układ nerwowy do produkowania serotoniny. Czy to też się może kwalifikować do zasilania patronusa? - dopytywał nadzwyczaj szczegółowo bo im bardziej zostaną rozwiane jego wątpliwości tym łatwiej będzie mu nie tylko samemu opanować ten czar, ale również nauczyć go Ceda.
Zaniemówił gdy postanowiła podzielić się swoim własnym wspomnieniem. Nie byli ze sobą na tyle blisko a szkoda aby miał o to poprosić a jednak odrobinę otworzyła swoje serce i dzieliła się czymś prywatnym, własnym.
- Wow. To musiało być dla ciebie bardzo ważne. Do licha, muszę pomyśleć nad własnym. Mam teraz taką pustkę w głowie, że nie wiem czy je znajdę a co dopiero, gdyby na przykład dementor na mnie nacierał... - teraz rozumiał już dlaczego ten czar był trudny i sprawiał kłopoty wielu czarodziejom. To wymagało nie tylko szczególnego ładunku pozytywnej energii ale też i opanowania na tyle, aby móc przyzywać magicznego obrońcę w sytuacji zagrożenia życia.
Nie zrozumiał jej westchnięcia ale skoro nie miało w sobie zarzutu to nie odebrał tego personalnie.
Zademonstrował jej to, co wydawało mu się, że pamiętał z podręcznika. Z inkantacjami nie miewał zbyt wielu problemów jednak zgranie słów z odpowiednią postawą czy ruchem ciała czasami mu nie wychodziło. Spiął się z powagą i koncentracją bo jednak palił się do opanowania czaru. Chciałby go już, teraz ale wiedział, że tylko cierpliwość przyniesie efekty.
Skinął głową gdy chciała poprawić ułożenie jego łokcia. Wodził za nią wzrokiem gdy to robiła i próbował zapamiętać jej wskazówki, a przede wszystkim dalej pamiętać o czym rozmawiają i nie przyglądać się jej policzkowi z bliska.
- Co z łokciem nie tak? Jeśli będę go trzymać wyżej to nadgarstek będzie drętwieć. - pokręcił przegubem dłoni dla rozruszania i powtórzył inkantację ale przyglądał się bardziej ruchowi ręki aniżeli wypowiadanym słowom. Powtórzył to parę razy i synchronizował gest i słowo, poprawiając się za każdym razem gdy Valerie znajdowała coś do zmodyfikowania.
- Czyli to kłamstwo, że patronusa można przyzwać zamaszystym ruchem całego ramienia? - zapytał spoglądając na jej profil, gdy akurat wiatr zwiał kosmyk jej włosów na jasny policzek.
- Mam pustkę w głowie ze wspomnieniem. Nie wiem od czego zacząć. Jak w ogóle skatalogować te szczęśliwe wspomnienia. Może jeśli je zapiszę... - mówił teraz bardziej do siebie niż do niej. Nie mógł doczekać się testowania wspomnień w trakcie używania czaru tylko najpierw musiał je znaleźć.

@Valerie Lloyd
Powrót do góry Go down


Valerie Lloyd
Valerie Lloyd

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Galeony : 155
  Liczba postów : 618
https://www.czarodzieje.org/t22001-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22003-poczta-val
https://www.czarodzieje.org/t22002-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22007-valerie-llyod-dziennik
Pole słoneczników QzgSDG8




Gracz




Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Re: Pole słoneczników  Pole słoneczników EmptyPią Sie 16 2024, 19:49;

Patrzyła na niego z uwagą, ale i tajemniczym (jak na siebie) uśmiechem. Oczywiście, że zrozumiała co mogło mu chodzić, i choć chyba wcale nie to miał na myśli, mimowolnie się zarumieniła. Gdyby to był bardzo bliski dla niej przyjaciel, najlepiej taki płci pięknej to pewnie by się zaśmiała. Ale nie był - to znajomy, a do tego w zbliżonym do niej wieku i totalnie w jej guście. Val zakazała jednak sobie jakichś dziwnych myśli w głowie, bo przez kilka ostatnich miesięcy była zdecydowanie za bardzo rozproszona sprawami damsko-męskimi. Najpierw Artie, potem Felix i wreszcie Wacław. Każdy z nich nawet nie wiedział, że jej się spodobali i tak pewnie zostanie już na zawsze, a jednak Val w całej swojej naiwności na coś liczyła i jak zwykle - niemiłosiernie się na tym sparzyła.
Aż dziwne, że pomimo tego wszystkiego faktycznie odnajdywała szczęśliwe wspomnienia w życiu. Beznadziejna romantyczka w morzu samotności, czy to nie ironia? Przechyliła głowę i przymknęła oczy, odrzucając od siebie złe myśli, znowu. Chciała skupić się na nauce, bo po to się tu przecież spotkali, czyż nie?
- Tak, ciepłe i kojące. Może to być szczęście duszy, może też szczęście ciała. Nie jestem do końca pewna, wiesz bo ja… - Przecież się poprawił, a ty nie musisz się tu przed nikim spowiadać. Otworzyła najpierw jedno, a potem drugie oko i spojrzała na niego. - Jeśli dla ciebie to uczucie po treningu to to, nie widzę przeciwwskazań. Próbuj czegokolwiek, próbuj tyle razy, ile będzie potrzeba, nikt tu cię nie będzie oceniał. A już na pewno ja nie będę tego robić - Uśmiechnęła się promiennie, a potem nieco zdziwiła, gdy zaczął mówić o dementorach.
- Wiesz, w dzisiejszych czasach to już chyba mało prawdopodobnie. Obecnie patronus raczej zastępuje czarodziejom sowy czy wizzingera, to szybki sposób na przesłanie wiadomości. Oczywiście wszystko może się zdarzyć, ale trzeba by chyba było być aurorem czy coś - zaczęła paplać, jak to miała w zwyczaju i znowu się wygadała. Czy nie powinna się nauczyć, by trzymać język za zębami? Owszem, na OWUTEM-ach nie poszło jej najgorzej, ale takie eliksiry zdecydowanie mogły pójść jej lepiej. Chwała Bogu, że ma jeszcze trochę czasu, żeby się z nich podciągnąć.
Widziała, że Trevor jest spięty i paradoksalnie odrobinę poprawiało jej tu humor. Oznaczał to bowiem nie mniej, nie więcej, że mu zależy, a to akurat dobrze.
- Łokieć jest troszeczkę zbyt blisko twojego ciała, zobacz, spróbuj tak - I zamiast podejmowania kolejnych prób poprawiania jego postury pokazała ruch na sobie. Nie wiedzieć czemu ta niepozorna nauka zaklęć wydawała się jej w tamtej chwili jakaś dziwnie intymna. To na pewno to dzielenie się wspomnieniami, była co do tego przekonana. Usłyszawszy jego uwagę, znowu się uśmiechnęła i wzruszyła ramionami.
- Wiesz, nie do końca kłamstwo. Dla takich żółtodziobów jak my to pewnie niemożliwe, ale nie wiem, może w sytuacjach kryzysowych postura nie ma aż takiego dużego wspomnienia. Tak mi się wydaje, ja w takiej nie byłam, to znaczy nie… nieważne. W każdym razie - Naprawdę nie rozumiała, czemu plącze się jej tak nagle język. - Wspomnienie. O Boże, no tak, to zawsze jest najtrudniejsze. Ale ktoś kiedyś powiedział mi, że jak nie wiesz, od czego trzeba zacząć to najlepiej zacząć od początku. Jakie było twoje dzieciństwo? - wypaliła g ł u p i o. Bądź co bądź jego wspomnienia to jego sprawa, ale nie mogła nic poradzić na fakt, że chciała Trevora po prostu… poznać. Czy to naprawdę takie złe?

Powrót do góry Go down


Trevor Collins
Trevor Collins

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 396
  Liczba postów : 733
https://www.czarodzieje.org/t23177-trevor-collins
https://www.czarodzieje.org/t23187-poczta-t-c#787337
https://www.czarodzieje.org/t23179-trevor-collins-kuferek#787058
Pole słoneczników QzgSDG8




Gracz




Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Re: Pole słoneczników  Pole słoneczników EmptyNie Sie 18 2024, 11:27;

Im więcej Valerie mu wyjaśniała tym bardziej obrazował sobie jak mogłoby to wszystko wyglądać - całe te opanowanie zaklęcia nie wydawało się aż tak straszne, gdy cierpliwie wyjaśniała mu od czego mógłby zacząć. Słuchał, poprawiał ale też walczył z utrzymaniem pełnej koncentracji. Przyglądanie się rozmówczyni sprawiało mu nie lada przyjemność więc musiał pamiętać o odwracaniu wzroku raz na jakiś czas aby nie odebrała jego wzroku za zbyt natarczywy lub ciekawski.
- Spróbować nie zaszkodzi. - posłał jej wesoły uśmiech, gdy zapewniała, że nie będzie go oceniać przez pryzmat odnajdowania tego szczególnego wspomnienia nadającego się do roli katalizatora zaklęcia białomagicznego.
- Tak się składa, że planuję zawód aurora więc nie wiem czy zdajesz sobie sprawę ale jeśli dzięki tobie mi się uda opanować ten czar to pośrednio, mam nadzieję!, przyczynisz się do ratowania świata. - roześmiał się bo jednak nie był pewien czy on, likantrop, według społeczeństwa człowiek gorszego sortu, miałby zostać bohaterem i ratować ludzi przed złem, narażając przy tym swoje życie i zdrowie. Taki miał plan, to go motywowało do opanowania czaru i przy okazji mógł posłodzić Puchonce, zapewniając, że jej dzisiejsze korepetycje mogą w przyszłości punktować.
Popatrzył na jej talię i smukły brzuch, gdy demonstrowała poprawę sylwetki i ruchu. Z lekkim opóźnieniem zorientował się, że należy patrzeć na łokieć więc aby nie stać jak nieczuły kołek, stanął tuż obok jej ramienia i bez problemu skopiował jej postawę. Obrócił jałowcową różdżkę w dłoni.
Nie miał pojęcia czemu dziewczyna zaczęła mówić nieco chaotycznie, czyżby się zbyt mocno jej przyglądał? Uniósł dłoń do swojego karku i zapatrzył się na pole słoneczników z lekkim namysłem.
- Powiedziałbym, że miałem szkołę przetrwania z takim rodzeństwem jakie mam. Ogólnie raczej było w porządku. Jest takie jedno wspomnienie, ojciec powiedział do mnie coś, co mnie ruszyło. Moment. - zamiast dzielić się treścią wydarzenia wyciągnął różdżkę przed siebie i na chwilę zamknął oczy. Powoli, cierpliwie odtwarzał w myślach wspomnienie sprzed dziesięciu lat, gdy rozmawiał z tatą i ten powiedział szczerze, że ze wszystkich jego dzieci, to Trevor jest najbardziej podobny do matki. Z jakiejś przyczyny te porównanie wprawiło go w taki poziom radości, jak nigdy dotąd.
- Expecto patronum. - nie mówił głośno ale wyraźnie. Otworzył oczy gdy różdżka zawibrowała w jego dłoni i wypluła z siebie srebrzysty obłoczek. Zbyt szybko zdekoncentrował się szerokim uśmiechem aby obłoczek miał utrzymać się dłużej w powietrzu.
- Widziałaś? Widziałaś to? Tam był chyba ogon. - roześmiał się z powodu swojego entuzjazmu i ponowił czar ale był zbyt uhahany postępem aby móc się na nowo skoncentrować.
- Na brodę Merlina, chyba idę w dobrą stronę. Tata powiedział mi, że ze wszystkich braci jestem najbardziej podobny do mamy a jako jedyny nie dałem rady jej poznać. Nie wiem czemu ale mnie to cieszy bo wszyscy mówią o niej w samych super alternatywach. - pochwalił się, uchylając kawałek siebie przed Valerie. Nie znali się zbyt dobrze ale chciał się odwdzięczyć się jej kredytem zaufania.
- Ej, wyczarujesz teraz swojego patronusa? - poprosił o żywą demonstrację i zawiesił na niej swoje wesołe spojrzenie ciemnych oczu.

@Valerie Lloyd
Powrót do góry Go down


Valerie Lloyd
Valerie Lloyd

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Galeony : 155
  Liczba postów : 618
https://www.czarodzieje.org/t22001-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22003-poczta-val
https://www.czarodzieje.org/t22002-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22007-valerie-llyod-dziennik
Pole słoneczników QzgSDG8




Gracz




Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Re: Pole słoneczników  Pole słoneczników EmptyCzw Sie 22 2024, 11:38;

Jego uśmiech był jej bardzo miły. Odwzajemniła go niemal natychmiast, bez zastanowienia i dopiero potem przyszła do jej głowy jakakolwiek myśl. A raczej bardzo konkretna myśl – nie teraz, Val. Nie teraz, kiedy całe życie runęło ci w posadach. Naprawdę uważasz, że głupie zakochiwanie się to dobry pomysł?
Skupiła się więc na r o z m o w i e, a nie czymkolwiek innym, nie pozwalając na to, by myśli galopowały za bardzo i za daleko.
- Aurorem? Ha! To tak się składa, że ja też. To planuję. To znaczy, zostanie aurorem. – Zaczęła z dosyć wielką pewnością siebie, a skończyła… jako tako. Uniosła jednak podbródek wysoko ku górze i zupełnie poważnie dodała. - Więc może oboje przyczynimy się do jego ratowania. Tak bezpośrednio.
Zaśmiała się razem z nim, nieświadoma przecież tego, co chodziło mu po głowie. Z pewnością gdyby dowiedziała się o wątpliwościach dręczących jego jaźń, raz-dwa wybiłaby mu z głowy złe myśli o sobie samym. Choć wcale nie miałaby do tego prawa, w końcu wcale się nie przyjaźnią. A szkoda. A może jeszcze wszystko jakoś się zmieni?
Gdy demonstrowała czar, nie widziała, gdzie dokładnie patrzył. Nie miała prawa, bo skupiała się na zrobieniu tego w jak najbardziej poprawny sposób – odpowiedni ruch nadgarstkiem, nienaganna postura, wyprostowane plecy. Pewnie gdyby widziała jak na nią patrzy, sporo zmieniłoby to w dynamice tej rozmowy. Natychmiast by się speszyła, albo kto wie, wręcz przeciwnie? Weszła w swój zalotny tryb. Problem polegał na tym, że Val nie była zbytnio dobra w tym całym flirtowaniu. Zawsze śmiała się, że gdyby była postacią w DnD, to miałaby do charyzmy całe minus dwa.
Ponownie na niego spojrzała, już po tym całym nieskładnym słowotoku, ale on patrzył w pole słoneczników. Podążyła za nim spojrzeniem, instynktownie zbliżając o odległość kilku kroków od niego. Czuła tojad i czekoladę. Smutny uśmiech przemknął przez jej twarz, gdy pomyślała sobie o dwoistości tych dwóch zupełnie różnych zapachów.
Słuchała jego słów i po prostu trwała. Trwała w bezruchu, milczeniu, nie chcąc burzyć jego skupienia – nie ośmielając się tego uczynić. Patrzyła na niego swoimi oczętami, teraz skrytymi już pod brązowymi soczewkami i raczej na zawsze już takimi – dlaczego? – bo tak, bo może kiedyś mu powie, ale jeszcze nie teraz, nie teraz, kiedy… kiedy jest w stanie mu zaufać. Gdy nie jest w stanie zaufać prawie nikomu, na Merlina, Val, co się z tobą stało?
Galop jej myśli przerwało to, co powiedział, bo nagle spomiędzy warg wydobyły się te dwa słowa. Expecto Patronum. Valerie wstrzymała oddech i obserwowała, jak z jego różdżki wydobywa się smuga srebra. I był to widok piękniejszy od pola słoneczników, który rozpościerał się wszędzie wokół.
- Widziałam! O kurde, to było… to było… coś. – Puchonka również cała była w skowronkach, ciesząc się przede wszystkim jego szczęściem. Przez chwilę miała ochotę rzucić mu się w ramiona, ale w ostatniej chwili coś podpowiedziało jej, że lepiej nie i po prostu położyła rękę na jego ramieniu i mocno ją ścisnęła.
- To przepiękne wspomnienie – odparła tylko, zanim zsunęła rękę i westchnęła, próbując ogarnąć swoje… wzruszenie? To niesamowite, że w swojej własnej sprawie nie wylała ani kropli a gdy chodzi o patronusa Trevora, jest tkliwa i płaczliwa. A może chodziło o to, że podczas gdy on cieszy na się na myśl o byciu podobnym do swojej matki, ona zakłada soczewki by nie wyglądać jak jej własna? Może. Nieważne. Teraz o naprawdę nie ma znaczenia.
- Jasne, wyczaruję. – Uśmiechnęła się szeroko i mocniej zacisnęła palce na swojej różdżce. Przywołała w głowie jedno ze słodko-gorzkich wspomnień dotyczących Artiego, to jak stali na samym szczycie wieży astronomicznej i po prostu… byli. Przyjaciółmi. Boże, jak bardzo jej tego brakowało. Przymknęła oczy, skupiła się na tej płochej chwili szczęścia, która już minęła i pomyślała sobie, że bardzo chce tworzyć jakieś nowe. Nowe dobre wspomnienia.
Z jej różdżki wystrzeliła smuga światła, ale nie zamieniła się ona w dobrze znanego jej rysia. Val westchnęła, widząc mierny efekt swoich starań i zawiesiła swoje spojrzenie na Trevorze. Na słodką Morganę, jakie oczy. A ona zawiodła, czemu musiała zawieść?
- Chyba wybrałam niedobre wspomnienie, co?

Powrót do góry Go down


Trevor Collins
Trevor Collins

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 396
  Liczba postów : 733
https://www.czarodzieje.org/t23177-trevor-collins
https://www.czarodzieje.org/t23187-poczta-t-c#787337
https://www.czarodzieje.org/t23179-trevor-collins-kuferek#787058
Pole słoneczników QzgSDG8




Gracz




Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Re: Pole słoneczników  Pole słoneczników EmptySob Sie 24 2024, 10:36;

Uśmiech jaki się pojawił na jego twarzy był równie jasny jak pole słoneczników przy którym stali.
- Zajebiście! Będziemy razem na tym samym kierunku. - a sądząc po błysku w oku zapewne niejednokrotnie przyjdzie do niej, wyśle jej wiadomość lub list aby zapytać o wspólne przetestowanie danego zaklęcia, które aktualnie opanowują na wykładach. Zazwyczaj miał od tego Ceda ale też póki ten nie odblokuje się z czarami to musiał mieć kogoś "w zapasie" do testowania ćwiczeń bardziej wymagających.
Okazało się, że trenowanie zaklęcia przyzwania Patronusa przynosiło efekty. Najwyraźniej intuicyjnie dobrał odpowiednio szczęśliwe wspomnienie. Brak traum - jako tako - ułatwiało odnalezienie w sobie czystej białej magii i skrystalizowanie jej w tę srebrzystą formę. Nie miał pojęcia co to za postać chciała ukształtować się na krańcu jego różdżki ale ich dzielony entuzjazm motywował go. Popatrzył na dłoń Valerie, która opadła na jego bark i to był gest tak bardzo sugerujący niedopowiedzenie w ich radości, że musiał to sprostować. Objął ją ramionami, na krótką chwilę i uściskał, również krótko.
- Trzeba próbować dalej. Nauczyłaś mnie więcej niż książki i wykłady profesorów. - pochwalił ją, niewątpliwie przypisując jej wszystkie zasługi. Wnioskował, że kolejne próby nie będą sprawiały trudności skoro oboje są zmotywowani, tryskają energią i zadowoleniem. Stanął z boku, aby nie wadzić swoją obecnością i przyglądał się Valerie. Z ręką na sercu obserwował jej postawę, zgrabny ruch nadgarstka i skupienie malujące się na tej ładnej i łagodnej twarzy. Potrafił już skopiować to, co prezentowała. Najtrudniejsza kwestia to przekierowanie wspomnienia w moc magiczną.
- Albo jesteś rozproszona. - podsunął rozwiązanie gdy z jej różdżki nie wyskoczył obrońca, którego smugę widział parę dni temu.
- To spróbujmy jednocześnie, okej? Jeśli nauczymy się przywoływać go chociażby częściowo, kiedy jesteśmy rozproszeni to łatwiej będzie nam gdy przyjdzie zagrożenie. Wiem, wiem, spotkanie dementora graniczy z cudem ale wolę dmuchać na zimne. Co ty na to? - zapytał i przeszedł dwa metry naprzeciwko niej. Stopą narysował na piachu kreskę, której nie planował przekraczać. Przeczesał palcami włosy, poprawił rękaw t-shirtu i uniósł podbródek. Lewa, czyli dominująca, ręka została ustawiona tak, jak Valerie pokazywała - łokieć nieco bliżej tułowia, ale bez przesady. Nadgarstek wyprostowany i rozluźniony. Palce trzymają różdżkę pewnie ale nie na tyle mocno aby knykcie miały bieleć. Rozchylił usta w uśmiechu kiedy posłał Valerie kolejne spojrzenie.
- Jeśli mi się uda to przez cały wrzesień codziennie rano będę ci przynosić kawę od kuchennych skrzatów. - stwierdził, że taka motywacja będzie w sam raz. Skoro to dzięki niej robi postępy to chciał okazać wdzięczność... mimo, że jej nie oczekiwała.
Oderwał od niej wzrok i przyjrzał się krańcowi swojej różdżki. Ponownie nabrał powietrza do płuc i roztoczył w myślach wspomnienie wspólnych biwaków z ojcem i braćmi. Dokładniej to ten moment kiedy śpiewali utwory "Billy the walker", a przy tym tak fałszowali jakby kogoś żywcem obdzierali ze skóry. Pamiętał jak płakał ze śmiechu, jak spadł z pieńka i uderzył plecami o ziemię. Ten ból brzucha ze śmiechu i salwy braci o czerwonych ze śmiechu twarzach.
- Expecto... patronum. - władował w te słowa całe te wspomnienie, a na jego twarzy majaczyło rozbawienie, jakby znów tam był. Jałowcowa różdżka zadrżała, z jej krańca wydobyła się znacznie większa niż poprzednia srebrzysta chmura. Czuł jak coś z niego ucieka - moc wspomnienia, żywa magia. Wstrzymał oddech widząc jak w chmurze biega coś na czterech łapach. Widział niewyraźny zarys pyska, trójkątnych uszu, łapy przebierały w powietrzu gdy patronus zatańczył wokół sylwetki Valerii aby po nieprzyzwoicie krótkim czasie rozprysnąć się na tysiące skrzących iskierek. Cały czas trudno było stwierdzić co to dokładnie za zwierzę - ale mogli mieć pewność, że należy do psowatych. Łapy, uszy, ogon... odpowiedzi mogło być mnóstwo ale najważniejsza jedna: udało się.
Zaniemówił i wpatrywał się w miejsce gdzie forma prysnęła i szukał wśród nich tego, wyczarowanego przez Puchonkę.
Powrót do góry Go down


Valerie Lloyd
Valerie Lloyd

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Galeony : 155
  Liczba postów : 618
https://www.czarodzieje.org/t22001-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22003-poczta-val
https://www.czarodzieje.org/t22002-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22007-valerie-llyod-dziennik
Pole słoneczników QzgSDG8




Gracz




Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Re: Pole słoneczników  Pole słoneczników EmptySob Sie 31 2024, 13:11;

Widziała błysk w jego oku i dawało jej to tyle nadziei. Jej oczy również się śmiały, choć paradoksalnie grymas ten nie sięgnął ust. Czy nie powinno być wręcz na odwrót? Niegdyś ufna i pełna dobrych myśli w głowie, dzisiaj – ostrożna i zachowawcza. Bardzo cieszyła, że będzie dzielić z Trevem zajęcia. Ale nie mogła chyba pozwolić na to, żeby zbyt dużo w związku z tym sobie wyobrażać?
- Nie mogę się doczekać – odpowiedziała więc, a potem przygryzła usta jako wyraz tego, że chyba wymsknęło jej się za dużo. Wtedy stało się coś, czego nie spodziewała się wcale – Krukon wziął ją w swoje ramiona i przytulił, tak po prostu. Przez ułamek sekundy była nienaturalnie sztywna i zszokowana. Po krótkiej chwili zadziałał jednak instynkt i ufnie przymknęła oczy, ciesząc się przez kilka sekund tym przyjaznym, czułym gestem.
Zarumieniła się, słysząc jego słowa i nie byłaby sobą, gdyby nie odpowiedziała.
- Ciężka praca popłaca, Trevor. Daj spokój, nie umniejszaj swoich zasług – pokiwała ostrzegawczo palcem. Gdyby tylko miała w sobie na tyle uważności, żeby od czasu do czasu zganić za to s i e b i e. Być może nie myślałaby wtedy o swojej osobie aż tak nieprzyjaźnie. W każdym razie, łatwiej jej było podnosić na duchu innych i taki miała cel.
Bo chyba podniesienie swoich kompetencji dawno przestało nim być… Trev miał rację, była kompletnie nieskupiona na tym, aby poprawnie przećwiczyć patronusa. W głowie kołatały się smutne wspomnienie i wielkie nadzieje, a blask jego oczu wcale nie sprzyjał jakiemukolwiek skupieniu. Choć w sumie jej ucho wyłapało drobny niuans.
„Kiedy jesteśmy rozproszeni”. Czym on był teraz tak zajęty, jeśli nie nauką? Wpadła jej do głowy bardzo głupia myśl, którą zdusiła w zarodku.
- Dobrze, spróbujemy jednocześnie. Razem. Raźniej – uśmiechnęła się subtelnie, ściskając nerwowo różdżkę. Założyła kosmyk włosów za ucho, marząc w tej chwili o zapaleniu papierosa. Potwornie dużo ostatnio paliła, ale nie zwracała na to zupełnie uwagi. Dużo nerwów, dużo stresu, dużo… niepewności.
Musiała jednak wziąć się w garść. Nie, żeby się nie zbłaźnić, że nie żeby coś mu udowodnić, a żeby coś pokazać samej sobie. Westchnęła, a słysząc jego słowa, uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała, że dormitorium Krukonów było gdzieś w wieżach, a ona jako Puchon miała do piwnicy nieporównywalnie bliżej. To brzmiało jak całkiem wielkie poświęcenie z jego strony.
- Czarna, bez cukru i mleka. I wody. Czarna jak noc i mocna jak cholera – dodała żartobliwie, mrugając do niego niemal zalotnie. Szczerze mówiąc, nie była pewna czy jej się uda. Ale Trevor obudził w niej iskrę tego, co ona zabijała w sobie dzień w dzień.
Nadzieję.

Przymknęła oczy i teraz naprawdę skupiła się na czarze. W jej długim życiu było wiele szczęścia, ale pech chciał, że stało się ono z udziałem osób, których w jej życiu z różnych powodów już nie było. To napawało ją smutkiem i wcale nie chciała używać tych wspomnień drugi raz z rzędu, bała się że pomimo wcześniejszych dzielnych słów to zły pomysł, że są… skażone. Postanowiła zrobić więc coś szalonego i skorzystać z bardzo niedalekiej przeszłości.
Gdy skrył ją na chwilę w swoich ramionach, poczuła się dobrze. Wciąż było jej trudno, dawne problemy nie przeminęły, ale na tę krótką chwilę nie miały do niej dojścia. Nie tutaj, gdzie poczuła się tak dobrze. Czy to było głupie? Niewątpliwie. Ale czy szczęście zawsze musi być logiczne? Absolutnie nie. Ważne, żeby na myśl o tym wspomnieniu zrobiło „ci się ciepło na sercu”. Czy to nie jej słowa sprzed paru chwil?
I czy to tylko przyjemne uczucie, czy może ciut zbyt dosadne drgnięcie jej nieco skamieniałego serca?
- Expecto Patronum – szepnęła cicho, jak bardzo wstydziła się tego, o czym przed chwilą pomyślała. A jednak jej głupota się opłaciła, bo na krańcu jej smugi uformował się całkiem niemała srebrzysta chmura. Przez krótką chwilę moc wspomnienia wirowała i skrzyła się pierwotną magią, aż wreszcie pomknęła przed siebie. I zarysował się długi pysk, a potem kocie łapy, smukły tors i wreszcie długi ogon… A potem dostrzegła, że jej ryś biegnie już w ślad za… tym, co wyczarował Trevor. Nie była pewna czy to wilk, czy pies, czy może nawet list. Ale widziała, że magia przybrała kształt zwierzęcia, a to oznaczało przecież, że w końcu mu się udało.
A potem zaklęcie prysło, trwało to krótką chwilę. I co ciekawe, w ślad za nim jej ryś również rozmył się w nicości. Po magii zostały zaledwie strzępy a pomiędzy nimi zawisła cisza.
- Gratuluję – powiedziała wreszcie, gdy odzyskała mowę. Jako mugolak magia często ją wzruszała, nawet po tylu latach spędzonych w tym świecie wciąż była nieprzyzwyczajona do tego, że istnieje. I jest taka piękna. Jak myśl, że Trevor dzielił z nią wspomnienie swojego pierwszego pełnoprawnego patronusa. - To było…. – zaczęła, ale nie była w stanie wykrzesać z siebie odpowiedniego słowa. Piękne. Niespodziewane. Zasłużone. Niesamowite? Zajebiste… Jedyne w swoim rodzaju? W końcu nie dodała nic, tylko otarła łzę z kącika oczu, umykając spojrzeniem gdzieś w bok.

Powrót do góry Go down


Trevor Collins
Trevor Collins

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 396
  Liczba postów : 733
https://www.czarodzieje.org/t23177-trevor-collins
https://www.czarodzieje.org/t23187-poczta-t-c#787337
https://www.czarodzieje.org/t23179-trevor-collins-kuferek#787058
Pole słoneczników QzgSDG8




Gracz




Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Re: Pole słoneczników  Pole słoneczników EmptyPon Wrz 02 2024, 19:46;

Dopiero ćwiczenie "na żywo" przynosiło efekty. Wielokrotnie czytał w książkach jak należy wykonywać ten czar lecz równie dobrze mógł słuchać wykładu na temat traktatów goblińskich w osiemnastym wieku - niewiele zostało mu w głowie. Opanowanie tego czaru było dlań bardzo ważne, nie tylko ze względów naukowych ale prywatnych. Pal licho chęć szpanu - potrzebował uwierzyć w siebie na tyle, aby pokazać, że potrafi wyciągnąć z siebie i uformować kłąb białej magii. Z tego powodu wyłapywał z gestów Valerie niemalże wszystko - te chwile zakłopotania, gdy coś mówiła albo pewność siebie gdy demonstrowała ruch i powtarzała inkantację. Do serca wziął sobie jej słowa na temat wspomnień i mogła być pewna, że w przyszłości też będzie je rozpamiętywać.
Wypełnienie myśl i ciała konkretnym wspomnieniem wydawało się proste. Gdy przyszło co do czego okazywało się, że potrzeba na to wysiłku. To nie tylko "przypomnienie sobie" czegoś miłego - to wprawienie siebie w ten sam stan, zmotywowanie organizmu do produkowania zwiększonej ilości serotoniny. Trwało to długo gdy odtwarzał sobie wspomnienie. Każdy obraz, uśmiech, swoje odczucia, to, co go rozbawiło, ten przyjemny ból brzucha gdy piał ze śmiechu, ten ścisk w płucach gdy nie mógł złapać oddechu. Przez moment zapomniał, że jest na polu słoneczników. Gdy otwierał oczy i czarował to przez chwilę świat był zamazany a wzrok miał zamglony. Patrzył na rysiowy kształt srebrzystego patronusa, który pomknął za wyczarowaną przez niego czterołapną smugą. Gapił się w te miejsce nawet wtedy, kiedy zaklęcia prysnęły. Nie był w stanie jeszcze nic powiedzieć bo delektował się tym uczuciem odnalezienia w sobie mocy do przyzwania obrońcy. Udało im się. Jemu się udało! Tak szybko, tak sprawnie.
- Niech mnie sklątka pożre, jakie to piękne i męczące. - szeroko otwarte oczy przeniósł na ocierającą łzę Valerie.
- To tylko jeden prawie udany czar a mnie to zmęczyło jakbyśmy ciskali w siebie serią zaklęć. - rozmasował mostek, jakby to tam właśnie skumulowało się zmęczenie. Jałowcowa różdżka wibrowała w ten przyjemny sposób. Wypuścił powietrze z płuc.
- Jesteś zdecydowanie skuteczniejszą nauczycielką niż szkolny podręcznik. - oznajmił, chowając różdżkę za ucho.
- Nie mam pojęcia jaki to był dokładny kształt ale skoro twój był kotowaty i ścigał mojego... to zakładam, że psowaty. Muszę to sprawdzić... ale już nie dzisiaj. - stanął obok niej i na jeden krótki moment objął ją ramieniem.
- Dzięki, Valerie, jesteś wielka. W końcu wyczarowałem patronusa. Musimy to uczcić. Co powiesz na ogromną czarę lodów? - zapytał i wskazał ścieżkę w kierunku grodu. Tak, zdecydowanie muszą to uczcić.

| zt |

+
Powrót do góry Go down


Valerie Lloyd
Valerie Lloyd

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Galeony : 155
  Liczba postów : 618
https://www.czarodzieje.org/t22001-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22003-poczta-val
https://www.czarodzieje.org/t22002-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22007-valerie-llyod-dziennik
Pole słoneczników QzgSDG8




Gracz




Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Re: Pole słoneczników  Pole słoneczników EmptyPon Wrz 02 2024, 22:21;

- Niech cię lepiej nie pożera - zaśmiała się w końcu Val, chowając różdżkę gdzieś przy pasie. Poprawiła włosy, które opadały jej na oczy i spojrzała na Trevora, nie kryjąc podekscytowania.
Zaklęcie patronusa było niezwykle wymagającym czarem, wymagało z jednej strony opanowania a z drugiej zaś tej odrobiny spontaniczności. Szybkiego reagowania na sytuacje stresowe i zimnej krwi. Nie znała do tej pory Trevora zbyt dobrze, ba!, nie znała go niemal wcale, toteż dobrze było dowiedzieć się tego, że cechuje się wszystkim, co potrzebne w zawodzie aurora. Val skrycie liczyła na to, że być może ze studenckiej ławy przeniosą tę znajomość do miejsca pracy. Zaloty i zauroczenia to jedno, z kolei drugie to pracować ramię w ramię z kimś, kogo dobrze się zna. I komu można zaufać. Uśmiechnęła się na samą myśl i wreszcie dodała.
- To fakt, to męczy, zwłaszcza za pierwszym razem. - Zerknęła na niego, nie do końca wiedząc, jak się zachować. Trochę było jej głupio, że nie ma przy sobie czekolady - może w tym przypadku zadziałałby jak placebo czy coś. A gdy usłyszała jego komplement, po prostu się zarumieniła. - Daj spokój. Gdyby nie profesor Papadakis pewnie wciąż męczyłabym się z prostą leviosą.
Znowu - nie akceptując być może należnej pochwały.
Dała się objąć ramieniem, ze zdziwieniem kwitując, że ten gest jest dla niej niezwykle przyjemny. Nie trwało to jednak długo, choć z uwagą słuchała jego słów o kształcie, którego Colllins wciąż nie był pewien. Ona też nie była, ale grunt, że ma podstawy. Wszystkiego dowie się pewnie całkiem niedługo.
- Ja też nie do końca wiem, ale spokojnie. Za niedługo będzie patronusował na prawo i lewo - uśmiechnęła się z sympatią, a potem rzecz jasna zgodziła się na jego propozycję. Valerie Lloyd różańca i lodów nigdy nie odmawia.

Zt

+
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Pole słoneczników QzgSDG8








Pole słoneczników Empty


PisaniePole słoneczników Empty Re: Pole słoneczników  Pole słoneczników Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pole słoneczników

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Pole słoneczników JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Podlasie
 :: 
Jezioro i pola
-
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu