Droga na pole rzepaku wiedzie prosto z grodu - jest długa i szeroka, choć z wioski idzie się tu stosunkowo krótko. Gdzieniegdzie koło niej znajdują się drzewa - brzozy, lipy i jodły. No i oczywiście gdzie okiem nie sięgnąć - rośnie tu rzepak. Miejscami wydeptany, ale wciąż bardzo urokliwy - złote pole przykuwa uwagę, ale jest i pewien szkopuł. Rolnik, który się nim opiekuje jest niezwykle uważny.
W tej lokacji obowiązuje rzut kością literową. Jeśli wypadła samogłoska tutejszy rolnik, pan Eugeniusz przyuważa cię przechadzającego się koło pola. Czy robiłeś sobie w nim zdjęcia (przy okazji je tratując), czy nie - jest wściekły. Możesz uciekać albo stawić mu czoła, co robisz?
Nie zamierzał oceniać jej zdolności w zakresie uzdrawiania, a właściwie ich braku. Gdyby nie pomoc Beverly, sam miałby niewiele do zaoferowania po ukończeniu Hogwartu. Tak jak w przypadku każdej umiejętności, również ta wymagała praktyki, a przy założeniu, że prowadzi się względnie bezpieczne życie, trudno było znaleźć wiele okazji do ćwiczeń. Jeśli zamierzała utrzymać z nim dłuższą znajomość, to pewnie przekona się, że on był świetnym "workiem treningowym" do ćwiczeń akurat tej dziedziny. - Byłabyś. Miałby kto polecieć po pomoc - zauważył, chcąc dodać dziewczynie otuchy, aby nie zaniżała swojej wartości. Oczywiście, miotły nie były idealnym środkiem transportu, a nie wiedział, na jakim poziomie są jej umiejętności w teleportacji, ale zawsze lepiej mieć przynajmniej jedną osobę gotową do pomocy, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego pecha. Imogen usiadła obok niego, a on z wolna zaczynał cieszyć się latem, rozmową i relaksem. Czuł jeszcze lekkie stłuczenia, ale z każdą chwilą stawały się one mniej uciążliwe. Nie wiedział, czy ten komfort utrzyma się, gdy postanowi się wstać, więc na razie pozostał obok niej, słuchając, jak ona podsumowuje ich średnio udany wyścig. - Musimy to kiedyś powtórzyć, następnym razem na własnych miotłach. - uśmiechnął się lekko w jej stronę. Nie był entuzjastą latania, ale był gotów spróbować, doświadczyć czegoś nowego i uczyć się, a w towarzystwie kogoś o takim zapale jak Imogen było to znacznie przyjemniejsze, niż gdyby musiał stawiać czoła temu samodzielnie. - Nie przyjmuję odmowy. - odpowiedział dziewczynie w żartobliwym tonie, mając na uwadze, że nie zmuszałby jej do niczego wbrew jej woli. Chciał, by nie było miejsca na niedopowiedzenia, które mogłyby sugerować, że w nim nie ma chęci do kolejnych spotkań. Choć nie znał jej zbyt długo, czuł się w jej towarzystwie naprawdę dobrze, co zdarzało się rzadko, a przynajmniej nie tak często, jak mogłoby się wydawać.
Faktycznie, na taką pomoc z jej strony Benjamin mógłby liczyć, ale niestety, nic poza tym. Owszem, wezwałaby kogoś lepszego i na pewno skuteczniejszego od niej, bądź chociaż teleportowała się po tą osobę. Jednak prawdziwe uzdrawianie pozostawiłaby odpowiednim czarodziejom, bo ona prawdopodobnie bardziej by zaszkodziła, niż pomogła. Na jej szczęście okazało się, że z chłopakiem nie było wcale tak tragicznie pomimo tego, jak efektownie to wszystko wyglądało. W końcu był w stanie nawet śmiać się z całej tej sytuacji, co napawało Imogen optymizmem na przyszłość. Bądź co bądź nie chciałaby być odpowiedzialną za jakieś poważniejsze uszczerbki na jego zdrowiu. - Nie masz dość po tym spotkaniu? - zapytała, unoszą jedną brew ku górze, bo naprawdę zaintrygowało ją to. Może chłopak walnął się w głowię o wiele mocniej, niż Imogen pierwotnie podejrzewała i dlatego chciał się ponownie spotkać, aby latać na miotłach. Niemniej, nie zamierzała protestować, szczególnie kiedy Benji wspomniał, że nie zamierza przyjmować żadnej odmowy. Dlatego podniosłą ręce ku górze w poddańczym geście, jakby faktycznie wystraszył ją fakt, że w ogóle może mu w jakikolwiek sposób odmówić. - Skoro tak stawiasz sprawę, to kim że ja jestem, aby móc z tym dyskutować - obwieściła uroczystym tonem, jednak zepsuła wydźwięk swojej wypowiedzi, kiedy po tych słowach uśmiechnęła się szeroko w stronę chłopaka. Nie wiedzieć czemu, zaczynała go lubić. To było nieco dziwne, bądź co bądź spędzili w swoim towarzystwie zaledwie kilka godzin, ale może faktycznie warto było poświęcić więcej czasu na tą relację? Podniosła się w końcu z ziemi i wyciągnęła dłoń w jego stronę, aby pomóc mu wstać. - Dobra, chodź idziemy z powrotem do grodu, żeby się upewnić, czy nic poważnego Ci się nie stało - zawyrokowała. Kiedy się podnieśli, Imogen przywołała zaklęciem szczątki pożyczonej miotły i ruszyli wolno w stronę z której przyszli.