Nie zamierzał oceniać jej zdolności w zakresie uzdrawiania, a właściwie ich braku. Gdyby nie pomoc Beverly, sam miałby niewiele do zaoferowania po ukończeniu Hogwartu. Tak jak w przypadku każdej umiejętności, również ta wymagała praktyki, a przy założeniu, że prowadzi się względnie bezpieczne życie, trudno było znaleźć wiele okazji do ćwiczeń. Jeśli zamierzała utrzymać z nim dłuższą znajomość, to pewnie przekona się, że on był świetnym "workiem treningowym" do ćwiczeń akurat tej dziedziny.
- Byłabyś. Miałby kto polecieć po pomoc - zauważył, chcąc dodać dziewczynie otuchy, aby nie zaniżała swojej wartości. Oczywiście, miotły nie były idealnym środkiem transportu, a nie wiedział, na jakim poziomie są jej umiejętności w teleportacji, ale zawsze lepiej mieć przynajmniej jedną osobę gotową do pomocy, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego pecha.
Imogen usiadła obok niego, a on z wolna zaczynał cieszyć się latem, rozmową i relaksem. Czuł jeszcze lekkie stłuczenia, ale z każdą chwilą stawały się one mniej uciążliwe. Nie wiedział, czy ten komfort utrzyma się, gdy postanowi się wstać, więc na razie pozostał obok niej, słuchając, jak ona podsumowuje ich średnio udany wyścig.
- Musimy to kiedyś powtórzyć, następnym razem na własnych miotłach. - uśmiechnął się lekko w jej stronę. Nie był entuzjastą latania, ale był gotów spróbować, doświadczyć czegoś nowego i uczyć się, a w towarzystwie kogoś o takim zapale jak Imogen było to znacznie przyjemniejsze, niż gdyby musiał stawiać czoła temu samodzielnie.
- Nie przyjmuję odmowy. - odpowiedział dziewczynie w żartobliwym tonie, mając na uwadze, że nie zmuszałby jej do niczego wbrew jej woli. Chciał, by nie było miejsca na niedopowiedzenia, które mogłyby sugerować, że w nim nie ma chęci do kolejnych spotkań. Choć nie znał jej zbyt długo, czuł się w jej towarzystwie naprawdę dobrze, co zdarzało się rzadko, a przynajmniej nie tak często, jak mogłoby się wydawać.
+