Szukasz miejsca, w którym możesz zgarnąć najważniejszą pamiątkę z pobytu w Venetii? Trafiłeś odpowiednio! Weneckie cuda tattoo wiodą prym w czarodziejskich tatuażach w tym mieście, a na wizzbooku mają aż 4.8 gwiazdek, choć ponoć złe opinie ukrywają. Nie zmienia to faktu, że właśnie tutaj możesz zdobyć pamiątkę na całe życie!
Ceny tatuażu: - Tatuaż zwykły 25g - Tatuaż zmieniający kolor (trzy kolory) 40g - Tatuaż poruszający się w miejscu (jak zdjęcie) 50g - Tatuaż poruszający się po całym ciele 70g - Tatuaż zmieniający kolor w zależności od nastroju 100g - Usuwanie tatuażu 150g
Jeśli chcesz np. tatuaż zmieniający kolor i poruszający się w miejscu płacisz 90g, czyli sumujesz odpowiednie kwoty.
Tatuatorzy nie mówią za dobrze po angielsku. Z tego względu obowiązuje rzut kostką k6 na to jak się dogadaliście:
1, 2 – wcale nie możecie się zrozumieć i zaczynasz pokazywać na migi, a może rysować na kartce? Twój tatuaż jednak zawiera znaczący błąd, może w samym wzorze, a może wędruje na Twoje czoło? 3, 4 – nie jest lekko, ale coś tam się dogadujecie. Dorzuć kostkę k6, w przypadku nieparzystej rozpatrujesz wynik jakbyś wyrzucił wcześniej 1 i 2, w przypadku parzystej rozpatrujesz kostkę jakbyś wyrzucił wcześniej 5 i 6. 5, 6 – wszystko super, tatuator rozumie Cię doskonale, nie masz czym się martwić, nie popełnia żadnego błędu.
Uwaga! Jeśli posiadasz tłumaczki lub potrafisz język włoski (jest to napisane w karcie postaci lub gdzieś indziej), nie musisz rzucać kostką.
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Wybuchnął śmiechem na to, jak pięknie podsumowała tę dyskusję. No nie ma co, związek idealny! -Dla Ciebie, kochana, mogę dać specjalną zniżkę dwa w cenie jednego. - Łaskawie zaproponował, skoro nie mogła się zdecydować na żadną z opcji. Nie był przecież tyranem i sadystą, żeby odbierać jej takie przyjemności! Poza tym wyobrażał sobie te akcje i naprawdę był bliski padnięcia na ziemię i tarzania się ze śmiechu. W przeciwieństwie do Remki, miał już doświadczenie z tatuażami. Nawet więcej, po raz kolejny miał sobie sprawić jakiś podczas wakacji. Może nie był to Meksyk, ale zdecydowanie Veneti należało się jakieś uhonorowanie na jego ciele, a lepszego sposobu nie widział. Szczególnie, że ta dziara znaczyła coś więcej niż tylko wspomnienia z pięknej wyspy. -W takim razie do dzieła! - Przytaknął, gdy już postanowili co i gdzie sobie wytatuują. -No oczywiście, że tak! - Mrugnął porozumiewawczo, choć do śmiechu było mu już mniej. Zniknął zaraz za parawanem i oddał się w ręce pracownika studia. Miał tylko nadzieję, że ten nie zjebie projektu, bo do szkaradnych blizn brakowało mu jeszcze tylko chujowego magicznego obrazka na ręce. Musiał jednak przyznać, że tatuator wiedział, co robi. Kształt wyszedł równy, a kolory tak żywe, jakby faktycznie miał na sobie prawdziwą fiolkę. Ledwo powstrzymał się przed dotknięciem zabezpieczonego chwilowo cuda. Siedział na fotelu i wpatrywał się w swoją nową ozdobę, a uśmiech powrócił na jego usta. -Jak tam, Seaver? Nie zemdlałaś od igły? - Zapytał Remkę z wyszczerzem, gdy ponownie spotkali się przy ladzie. -Chcesz zobaczyć swoje nagie ciało na rurze, czy zostawiamy odsłonięcie, aż znajdziemy się w domu? - Zażartował, ciekaw, jak wyszedł tatuaż gryfonki. On ze swojego nie mógł być bardziej zadowolony.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
W życiu by tego nie przyznała, ale gdzieś tam w środku nawet się cieszyła, że jeszcze przez rok będzie mijać Tomka na szkolnych korytarzach. Nie spędzali w szkole szczególnie dużo czasu ze sobą, ale widok jego mordy zawsze ją podnosił na duchu, więc uznawała to a dar od Merlina, że okazał się idiotą i zapomniał oddać pracę dyplomową, a ona nie będzie czuła się samotnie, bo co prawda był jeszcze Sweeney, ale dwójka nie było tłumem, a trójka już tak – Hogwart zdecydowanie powinien mieć w sobie tłum Maguire’ów. — No i z Zosią jeszcze spędzisz czaaaas — powiedziała, przeciągając samogłoski, być może ze względu na dziwne wino buzujące w jej krwi, ale przede wszystkim liczyła na to, że jakoś Tomka podpuści, bo menda nie mówiła jej n i c i tak nie mogło być, Ruby musiała wiedzieć wszystko, a jej brat był taki niespecjalnie rozmowny na ten temat. Więc do jego oczywistych zalet kiblowania dodała Zoe, licząc na to, że pociągnie temat w jakikolwiek sposób, bo w innym razie będzie musiała umówić się z Ryanem na więcej ploteczek z nadzieją, że on wie od niej więcej – było takie prawdopodobieństwo. — A weź, a co jak przewidzi, że ją pozwiesz i pozwie cię wcześniej? — zapytała bardzo mądrze, uznając, że ten scenariusz jest oczywiście bardzo prawdopodobny, bo zawsze uważała, że życie z jasnowidzami było okropnie upierdliwe i naprawdę cieszyła się, że wśród swoich znajomych nie miała takich osób. — A cholera, a wyobrażasz sobie co by było, jakby Piotrek był jasnowidzem? — aż się wzdrygnęła na tę myśl, bo ich życie byłoby wtedy prawdziwym koszmarem, podziękowała więc w myślach Morganie, że Peter był takim samym przyziemnym czarodziejem jak ich cała reszta. Szybko porzuciła tę wizję, kiedy już witała się z tatuatorami i przytaknęła na słowa Tomka, że może mają coś meczing i przyjęła folder z przykładowymi wzorami i prawie wszystkie były tragiczne. Zrobiła minę jakby miała się porzygać, kiedy zobaczyła numerki – kto do cholery takie gówno sobie tatuował i dopiero na jednej z ostatnich stron, podsunęła pergamin przed twarz brata. Wzorem była żaba i kaczka, które co chwile wyglądały zza kieliszków i z powrotem się za nimi chowały, przez co były zniekształcone i komiczne. — TEN!! — powiedziała, uznając, że to najlepszy pomysł na świecie i ona oczywiście rezerwuje żabę, skoro kiedyś ją ropuchą przezywali.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Głupia bym była, jakbym nie przyjęła tej oferty! Biorę w ciemno! – wyszczerzyła się wesoło, jak debil, którymi też zresztą byli i na tym etapie to, czy śmiali się na stojąco czy na leżąco i tak nie robiło różnicy. W ich przypadku nie zostały już chyba żadne pozory do zachowania. Już od dawna chciała sobie zrobić tatuaż, szczerze myślała, że jej pierwszym będzie tytuł jednej z piosenek, do których jeździła i zdobywała wysokie noty. Ale nie żałowała, symbol tej przygody, znalezienia zaginionej receptury, bycia jej „godną”, cokolwiek by to miało nie znaczyć, było zdecydowanie bardziej warte wytatuowania. A w takim towarzystwie to już w ogóle portfel sam się otwierał. - Nie popłacz się tylko z bólu – wystawiła na pożegnanie język i sama udała się do sterylnego kącika ze swoim tatuatorem. W sumie to sam proces nie był wcale taki zły, trochę nieprzyjemny, ale nic gorszego od obrywania na ćwiczeniach zaklęć. Sam artysta wykonał świetną robotę, tatuaż był naprawdę piękny, a syrenka od razu po wykonaniu zaczęła wesoło wypływać ze zwoju. - Chciałbyś! – prychnęła, od razu pokazując chłopakowi swój tatuaż. – Pfff, odsłaniaj, nie ma na nim nic, czego już im nie pokazałam dla zniżki – zażartowała, poruszając sugestywnie brwiami i już za chwilę zaczęła przykładać swoje ramię do jego, by zobaczyć, jak te małe dzieła wyglądały obok. Cóż tu dużo mówić, wyszły zajebiście.
Gdybym wiedział, że Ruby cieszy się, że będzie mnie kolejny rok mijała w Hogwarcie, najpierw oczywiście w imię naszej niepisanej zasady szkalowania rodzeństwa bym ją wyśmiał, a potem wzruszony uściskał, bo czuję dokładnie to samo. Doskonale pamiętam moment, w którym szkołę opuścił Peter, a potem Ryan, nie jestem w stanie wyobrazić sobie rozłąki z Rubsonem czy Sweeneyem. Na wzmiankę o Zosi cały pąsowieję, bo sam przed sobą umiem przyznać, że możliwość częstszych spotkań z nią niezmiernie mnie cieszy. Natomiast przy siostrze nie chcę mówić nic więcej, żeby nie wysłuchiwać durnych i niepotrzebnych komentarzy. – To prawda, to kolejny plus – odchrząkuję i oznajmiam z udawaną powagą, próbując pokazać, że wcale mnie to nie rusza. – Będziemy mogli się dokładniej przygotować do otworzenia wspólnej kancelarii – dodaję uradowany samą wizją biznesu, który planuję z Zofią w nie tak dalekiej przyszłości. Podejrzliwie jednak spoglądam na siostrę, która ze wszystkich moich przyjaciół, wymieniła akurat Zoe. – Nie pij więcej tego wina, bo się doszukujesz nie wiadomo czego – daję jej braterską poradę, chcąc odciągnąć jej uwagę ze mnie i mojej relacji z przyjaciółką na to, że upiła się szemranym wińskiem. Taki to ze mnie sprytny Krukon. Rubeus zadała bardzo ważne pytanie, które wprawiło mnie w głęboką zadumę. Chyba po raz pierwszy w życiu moja siostra trafnie powiązała fakty i wysnuła odpowiednie wnioski i nie wiem co mnie bardziej przeraża – jej niespodziewany zryw logiki czy Wang, która mnie pozywa. – Od dziecka bawimy się w Wizengamot i przeprowadzamy urojone rozprawy sądowe. Jeśli jest coś, czego nauczył nas tata to napisanie prawidłowego pozwu, dyrka nie ma żadnych szans – stwierdzam rozbawiony, które mija, gdy wyobrażam sobie Piotera jako jasnowidza. – Nawet o tym głośno nie mów, bo jakimś cudem się spełni. To by była nieadekwatna kara do naszych przewinień, żeby Peter wiedział szybciej co i jak. Chociaż wiesz co? Znając ciebie, i tak byś prędzej zrobiła coś głupiego niż on by to przewidział – chichoczę, bardzo z siebie zadowolony, że w jednym zdaniu wyśmiałem ich obu. Wesoło gawędzę z tatuatorem, tzn. ja mówię swoje, a on swoje i oboje udajemy, że doskonale się rozumiemy. Z wielkim uśmiechem przytakuję mu na wszystko co mówi i wtóruję Ruby w reakcjach na pokazywane nam wzory. Oczy mi się świecą na widok żabki i kaczki, które są i d e a l n e. Jestem niesamowicie ubawiony wizją, że moja siostra do końca życia będzie miała taką pokrakę na swoim ciele, całkowicie zapominając, że maczingowe dziary oznaczają, że to działa w dwie strony. – HIT, są doskonałe!! Ja wezmę żabę, bo wygląda idento jak ty. A ty kaczuszkę, bo jest równie urocza co ja – mówię z dumą, że tak to sprytnie wykminiłem.
Patrzyła na niego podejrzliwie przez dłuższą chwilę, ale w końcu uznała, że nic z niego nie wyciągnie jeśli chodziło o jego relację z Zoe. Nie, żeby sama miała odpowiednie doświadczenie, bo prędzej da sobie urwać drugą rękę niż przyzna, że może czuje coś więcej do Fitza niż przyjaźń. I chyba tylko dlatego postanowiła nie ciągnąć tego tematu, jakby w obawie, że jej brat okaże się znienacka bardziej zmyślny niż faktycznie był i przeniósł temat na nią, a tego przecież nie chciała. Musiała więc powstrzymać swoją ciekawość, choć krążące w jej żyłach magiczne wino wcale nie pomagało i naprawdę potrzebowała całej swojej woli, by nie paplać co jej ślina na język przyniesie, a taką właśnie miała ochotę. Może powinna Tomka nim poczęstować, to wygada więcej niż nawet ogarnie. Szybko jednak pokręciła głową na swoje pędzące myśli, bo przecież butelka, którą zakupiła, miała być prezentem dla Ryana, więc Tomasza będzie musiała podejść jakoś inaczej. — No nie wiem, ja myślę, że ona jest w pizdę bogata, to będzie miała pieniądze na najlepszych prawników, w końcu sam jej zapłaciłeś prawie trzysta galeonów, bo nie jesteś za mądry — powiedziała i wzruszyła ramionami, zaraz po tym wbiła mu też – z niemałą siłą – łokieć w żebra, kiedy postanowił ją obrazić. Choć musiała przyznać, że zrobił to bardzo smooth. Przyglądała się obrazkom w dostępnych wzorach i mrużyła oczy, kiedy stwierdził, że wygląda jak ta żaba. Już dawno przestały ją obchodzić komentarze, które posyłały inne pierwszoroczniaki lata temu, ale jakaś część jej, chciała walnąć Tomasza. Powstrzymała się jednak i uznała zaraz, że to d o s k o n a ł y pomysł, bo jak już się rozejdą na wszystkie strony, to zawsze kiedy spojrzy na tę dziarkę, to sobie będzie o niej myślał, a wiadomo, że powinna być takim głosem w jego głowie, który sprawi, że towarzystwo nie zanudzi się na śmierć, kiedy jej nie będzie w pobliżu. Szczerze mówiąc, nie bardzo obchodziło jej co dokładnie sobie wytatuuje, chyba spędziła wystarczająco dużo czasu w towarzystwie Percivala, by uznać, że nie miało to żadnego znaczenia. Kaczka była super i uważała, że takie bazgroły do niej całkowicie pasują. Pokiwała więc energicznie głową i w kolejnej minucie już siedziała na czarnej kozetce, która magicznie sama się przygotowała, kiedy przeglądali wzory. — Tomasz tylko nie mdlej mi tutaj jak zobaczysz igły, bo okropną siarę mi zrobisz — zawołała jeszcze do niego, kiedy zaopiekował się nim inny tatuator. Najwyraźniej chcieli zaoszczędzić trochę czasu, a wzory wydawały się zbyt banalne, by cokolwiek okazało się być z nimi nie tak.
Cieszę się, że Ruby nie drąży tematu Zosi. W głębi duszy wiem, że mogę z nią porozmawiać naprawdę o wszystkim, ale ta rozmowa byłaby niewygodna przede wszystkim dla mnie, bo boję się wniosków, które mogłyby mnie przygnieść, a w obliczu obecnej sytuacji, kiedy ledwo co pozbierałem się po fakcie, że oblałem rok, wolę nie dokładać sobie dodatkowych zagwozdek. Dlatego uśmiecham się ukradkowo, pełny wdzięczności i ulgi i mogę w pełni skupić się na naszej wyprawie po dziarki. Moja siostra ma zaskakująco trafną uwagę i aż na chwilę zaniemówiłem, nie mając żadnego kontrargumentu. – To jestem w dupie – stwierdzam zdruzgotany, bo orientuję się, że zostałem wystrychnięty na dudka i tylko świadomość, że te trzysta galeonów, które zapłaciłem za poprawkę, są gwarantem kolejnego roku spędzonego z moimi bliskimi w szkole, stanowi jakieś pocieszenie. Roku, który zamierzam poświęcić na solidną naukę, żeby już nigdy nie zaskoczyła mnie podobna sytuacja i żeby nawet najlepsi prawnicy nie mieli ze mną szans. Syczę z bólu, gdy jej kościsty łokieć wbija mi się między żebra. – Ruby, patusiaro, nie rób tu burdy – upominam ją, jednocześnie czując satysfakcję, bo jej reakcja to dowód na to, że trafiłem ze swoim doskim komentarzem. Kładę się, gotowy na pierwszy tatuaż w swoim życiu, którego pewnie będę żałował maksymalnie pięć minut po jego zrobieniu, gdy dotrze do mnie, że żaden szanujący się i poważny mecenas nie ma wytatuowanej ż a b y, ale to problem Tomasza z przyszłości. Aktualnie leżę wychillowany, kiedy Rubson wspomina coś o mdleniu na widok igły. Pewnie w ogóle nie zwróciłbym na to uwagi, ale nie bez powodu jestem w Krukonem – szybko łączę jej docinek z monologiem mojego włoskiego tatuażysty, którego za chuja nie rozumiem, a który brzmi jak groźba śmierci, bo gestykuluje przy tym jakby wypił eliksir grom. – Ej, bo ty jakimś cudem umiesz się z nimi dogadać. Koniecznie zapytaj czy wszystko jest sterylne, czy zdezynfekował sprzęt i czy nie używa jakiegoś szemranego tuszu z czallegro – proszę zaniepokojony, czując jak zaczynam powoli panikować. – Na pewno tak jest, rozejrzyj się, skończymy z amputacją ręki, o na Rowenę, co za dramat!! Wtem przypominam sobie, że Ryan, gdy wrócił z Włoch, nauczył mnie kilku uprzejmych fraz w tym języku. Uśmiecham się do mojego tatuatora i mówię mu, żeby wypierdalał w podskokach, święcie przekonany, że bardzo mu dziękuję i że życzę mu miłego dzionka. Z tych emocji zapominam, że nie powinienem wierzyć w absolutnie nic, co mówi mi Romek, który zawsze z delegacji wraca wyposażony w arsenał lokalnych, kwiecistych przekleństw. – W sumie, a gdyby ten żabson mi tak wesoło kicał gdzieś po łopatce?? – nie wiem czemu pytam siostrę o radę, skoro zawsze doradza mi, żebym wyszedł na tym najgorzej, ale to nie pierwszy raz dzisiaj, kiedy udowodnię jak bardzo jestem naiwny wierząc mojemu rodzeństwu. – Bo ku uciesze taty, nie zamierzam se dziary robić ani na dupie ani na czole.
Nie drążyła tematu bo jej głowa była pełna chaotycznych myśli, których było znacznie więcej niż zazwyczaj, co pewnie było sprawką tego dziwnego winka, które wczoraj wypiła. Zajęła się więc już czymś innym i zapewne nie będzie nawet pamiętała, by poruszyć ten temat kiedyś tam jeszcze. Pełna energii pokiwała głową, zgadzając się ze stwierdzeniem, że Tomek był w dupie, ale już zaraz klepała go pocieszająco po pleckach, bo przecież była bardzo wspierającą siostrą. I choć to brzmiało jak ironia, to faktycznie tak było, bo mimo że nie okazywali sobie za wiele uczuć, tych miłych w każdym razie, to Rubs by w ogień za bratem wskoczyła. Wiedziała też, że i Tomek by ją uratował z opałów, przecież nawet już to udowodnił, kiedy smok ujebał jej rękę! Nie znała włoskiego, bo każdy kto ją znał, wiedział, że Maguire do najbardziej pojętnych nie należała, no, jeśli brać pod uwagę naukę języków. Dlatego ta trytonia wyprawa była taka zabawna i nie miała pojęcia jak jej się udało to wszystko przejść, nie znając słowa po trytońsku, choć przecież Ryan tak pilnie ją kiedyś uczył. Brak znajomości języków jakoś nie przeszkadzało jej jednak w szkalowaniu trytonów, czy też dogadywaniu się z tatuatorem, który nawet dukał po angielsku, więc byli w domu. Ruby była w każdym razie. Spojrzała na Tomasza jakby był z innej planety, kiedy zaczął dramatyzować jak piętnaście lat temu, kiedy poszli na pobieranie krwi. Przewróciła dramatycznie oczami i tak samo westchnęła, szukając pomocy o tatuatora, który tylko wzruszył rękami. — Matko Tommy weź mi tu teraz nie jęcz, rozejrzyj się wszystko jest gitara — powiedziała, choć pewności nie miała, ale nie chciała słuchać jęków brata i skazywać tych biednych artystów na to — Jak ci odpadnie ręka, to przyszyjemy, ja mam wprawę, nie bój nic — dodała, a jej wprawa nie dość, że ograniczała się do własnych doświadczeń, to też do samej teorii, bo choć miała już chyba odpowiednie umiejętności, by przyszywać utracone kończyny, to jeszcze nie miała okazji by faktycznie spróbować. No zawsze musiał być ten pierwszy raz, Tomek był odpowiednim kandydatem. — Ja robię nad łokciem — powiedziała i pokazała dokładne miejsce z tyłu ręki — Żaby nie kicają, deklu — ten jej brat to naprawdę czasem zapominał użyć swojej jednej szarej komórki — Jakbyś zrobił na dupie, to pomyśl jakie zaskoczenie by Zosia miała — zarechotała pod nosem i już sadowiła się na miejscu, kładąc się na brzuchu i wyciągając rękę w stronę Fernando. Chwilę później poczuła charakterystyczne ukłucie, które właściwie przypominało mocne rysowanie po skórze naostrzonym ołówkiem.
Ruby jak zwykle znajduje sposób, aby mnie uspokoić, zwłaszcza, gdy luzacko rzuca, że ma wprawę w przyszywaniu kończyn. — Prędzej dam sobie ujebać drugą łapę niż pozwolę ci rzucać na mnie jakiekolwiek zaklęcia z zakresu uzdrawiania — informuję ją uprzejmie, żeby nigdy pod żadnym pozorem nie próbowała traktować mnie jako królika doświadczalnego. Oczywiście są to tylko głupie docinki, bo przecież doskonale wiem, że moja siostra zna się świetnie na magii leczniczej, a jak przyjdzie co do czego to krzywdy mi nie zrobi. Ale nie byłbym sobą i przede wszystkim bratem Ruby, gdybym nie zakończył dyskusji niemiłym komentarzem. Zerkam na wybrane przez nią miejsce i ze zdziwieniem stwierdzam, że to całkiem dobra lokalizacja dla jej uroczej kaczuszki. — Sama jesteś deklem — odpowiadam elokwentnie i przewracam oczami, gdy słyszę jej kolejną durną uwagę. — Nie wiem co robisz z przyjaciółmi, skoro sądzisz, że Zosia by była zaskoczona, ale ja z ziomkami nie oglądamy sobie nawzajem dup — zwracam jej uwagę na istotny szczegół, po raz kolejny dosadnie podkreślając, że między mną a Zoe jest tylko i wyłącznie przyjaźń, po czym biorę kilka głębokich wdechów, próbując się przygotować do dziarania. Zanim jednak kładę się na fotelu, tłumaczę jeszcze tatuatorowi, że bardzo bym chciał, żeby moja żaba zalotnie mrugała oczkiem — i żeby zobrazować o co mi chodzi puszczam do Fernando oczko, na wszelki wypadek trzy razy, aby upewnić się, że dobrze zrozumiał. Potem nie pozostaje mi nic innego jak usadowić się wygodnie i dzielnie znieść ból. Idzie mi oczywiście dosko — przez pierwszych kilka sekund, bo przy czwartym wkłuciu syczę cicho pod nosem. — R u b y, czemu nie mówiłaś, że to będzie taka katorga?? Matko boska, to chyba gorsze niż cruciatus — jęczę i walczę z całych sił, żeby się za bardzo nie wiercić, bo mam świadomość, że najmniejszy błąd będzie udokumentowany na moim ciele całe życie. — Wyobrażasz sobie minę Piotera albo ojca jak się dowiedzą? Zwyzywają nas od kryminalistów i dają świstoklik w jedną stronę do Azkabanu — chichoczę, w tym momencie w ogóle nie przejmując się późniejszymi konsekwencjami. Mam wakacje i właśnie odroczyłem swoje dorosłe życie o rok.
Przewróciła oczami na jego uwagę, bo znowu gadał głupoty. Czasem musiała się zastanowić jak to w ogóle było możliwe, że dzielili te same geny, bo dosłownie Tomek wykazywał brak jakiejkolwiek szarej istoty w mózgu, mogła przysiąc, że tam w jego głowie absolutnie nic nie było. Szczególnie kiedy powątpiewał głośno w jej umiejętności uzdrowicielskie, co gdyby nie była pod wpływem przedziwnego wina, dosyć mocno by ją pewnie ubodło – w końcu to była jedna z niewielu rzeczy, w których czuła się całkiem pewnie. Gdzieś tam w głębi jednak wiedziała, że żartował, a teraz kiedy wino jej pomagało mieć wszystko w nosie – machnęła na niego tylko lekceważąco ręką. — Trzymam za słowo — powiedziała, chichotając, bo na jej oko to Tomasz piszczy nawet od przecięcia pergaminem, a co dopiero gdyby mu rękę urwało. Cóż, Ruby miała już w tym temacie doświadczenie i szczerze nie polecała, ale to raczej świadczyło o obecności jakiegoś rozumu. Skupiła się na chwilę na tatuatorze, któremu dokładnie tłumaczyła co by chciała. W końcu jej kaczuszka miała co jakiś czas wyglądać zza szklanki i znów się chować, bo nie po to była w magicznym studio tatuażu, coby zrobić nudną dziarkę! Dlatego też nie zauważyła jak jej brat robi z siebie znacznie większego debila niż zazwyczaj i mruga jak pojeb do Włocha, który już trzymał magiczną maszynkę. Za to dowcipkowała sobie ze swoim tatuatorem o trytonach, opowiadając mu jak to jednego zwyzywała. Skupiła swoją uwagę na bracie dopiero, kiedy ten naprawdę zaczął jęczeć w niebogłosy, a Rubs westchnęła zrezygnowana, bo się zachowywał gorzej niż ghul. — A to niby ty jesteś tą silniejszą płcią — powiedziała i się skrzywiła — Potrzymać cię za rączkę — zapytała, bo to nie był duży tatuaż, a ona trafiła na prawdziwego profesjonalistę, które uwinął się w kilkanaście minut. Nie mogła się doczekać, by zobaczyć minę Piotrka na ten jej mający wielkie znaczenie tatuaż. Już się uśmiechała, gdy tylko sobie wyobrażała jaki będzie oburzony. Podeszła do Tomasza, by go wesprzeć w tej wielkiej niedoli, kiedy to mieli, a raczej ona miała, galeony i nikt ich nie powstrzymał przed kolejną głupotą. Przyglądała się dziarce Tomka i trochę zmarszczyła brwi, ale nie skomentowała, bo nie wiedziała co on sobie tam wymyślił i dogadał z artystą. — Piotrek to pewnie weźmie zaczarowaną obieraczkę do ziemniaków i zacznie nas z nią gonić, żeby się pozbyć tych arcydzieł z nas — zachichotała sobie i już grzebała w torebce, żeby zapłacić za siebie i cóż za Tomka też, by był biedny jak menel pod magiżabką przez to swoje kiblowanie.
Wzdycham niczym największy męczennik, bo ja tu z sercem na dłoni - zgodziłem się towarzyszyć Ruby w tym durnym pomyśle, a ta zamiast mi pomóc to wbiła mi sztylet w plecy. - Koniecznie - krzywię się na jej propozycję trzymania mnie za rękę. Człowiek nie może nawet trochę ponarzekać, bo już jest szkalowany, a to zdecydowanie nie moja wina, że mam taki niski próg bólu. Oczywiście szybko jej wybaczam, bo w końcu do mnie przychodzi, a ja dzięki jej obecności trochę zapominam, że właśnie wielka igła wbija się w moją skórę. - To rzadko się zdarza, ale muszę przyznać ci rację, bo dokładnie tak będzie. A Ryan będzie stał i wszystko kamerował, żeby to potem puszczać na każdej imprezie rodzinnej - dopełniam ten obrazek, bo przecież nasza rodzina nigdy nie potrafiła zrobić nic normalnie. - Mam nadzieję, że mnie tata nie wydziedziczy, już i tak nie zdałem teraz - właśnie dociera do mnie w jak żałosnym położeniu jestem. Ruby zawsze wybacza się więcej, bo jest młodsza, bo jest jedyną dziewczyną, bo przyzwyczaiła ojca do sporadycznych dram. A JA? - Chyba właśnie zmieniam się w r e c y d y w i s t ę i tego dzieciaka sąsiadów, którym straszy się dzieci, gdy dostaną powyżej oczekiwań a nie wybitny - trochę się z tego śmieję, a trochę jestem przerażony. Mam tatuaż, kibluję w szkole, czy ja właśnie przekreśliłem swoją lukratywną karierę zanim się w ogóle zaczęła? Z natłoku tych myśli wyrywa mnie tatuator, który korzystając z mojej nieuwagi, dokończył dziarkę, więc spoglądam na swoją żabę wyglądającą zza kieliszka. - Ej no i elegancko, wyszło przednio!! - zachwycam się, a potem szybcikiem dziękuję i wycofuję się, żeby Ruby się nie rozmyśliła i zapłaciła za siebie i za mnie. I gdy transakcja zostaje zakończona, ciągnę siostrę na kolejną porcję tego wykwintnego winka, którym zdążyła się już dziś ululać.