C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Teatr operowy w Venetii, jego nazwa nawiązuje do mitycznego feniksa, który według wierzeń odradzał się z popiołów. Feniks jest również symbolem tego teatru. Nazwa teatru nie jest przypadkowa – sam teatr jest stosunkowo młody – wybudowano go po pożarze teatru San Benedetto. Otwarcie La Fenice nastąpiło 16 maja 1792 roku, po półtorarocznej budowie. Klasycystyczna fasada została pomyślana jako kontrastująca w stosunku do architektury pobliskich świątyń. Wybudowano pięć kondygnacji balkonowych, a w skład każdego z balkonów wchodziły 34 loże. Wnętrze jest niezwykle bogate. Marmurowe ściany i podłogi mają różowy kolor, wszystkie kolumny, kondygnacje i sklepienia są wykonane ze złota a czerwone dywany wyszywane są złotymi nićmi. Najbardziej dech w piersi zapiera jednak główna scena z lożami na wysokości pięciu kondygnacji, całymi zdobionymi w najbardziej pełne przepychu kształty kolumn i fresek - oczywiście wykonanych ze złota, a sufit malowany jest na wzór nieba, zmieniającego się wraz z porą dnia. Mawia się, że czasami można zobaczyć przelatującego po nim malowanego feniksa, lecz czy to prawda...? Może odwiedzi gości na Karnawale?
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Zasady uczestnictwa w Karnawale znajdziecie TUTAJ.
Niezwykły budynek zionie przepychem. Już samo foyer zdobią wariacje na temat starożytnych kolumn - w całości wykonanych z marmuru i złota, a wysokie ściany malowane są na różowo, dodając przepychu i bezwstydnej wyjątkowości temu miejscu. Podłoga także została wykonana ze złota i marmuru, a ozdobne dywany wyszywane są złotymi nićmi w sceny opowiadające historię tego teatru jak i samej Venetii. Można by pomyśleć, że nie da się zawrzeć w budynku tym więcej przepychu, jednak to myślenie szybko można zmienić, gdy zobaczy się główną aulę - scenę teatru. Zbudowana na planie koła - ze złotymi wieżyczkami i specjalnymi VIP-owskimi miejscami, krwiście czerwono-złotymi kurtynami i rzeźbieniami w każdej kolumnie, balkoniku, czy nawet drobnej framudze tak delikatnych, jakby były nie z tego świata - sprawia wrażenie, jakby została wyciągnięta prosto z bajki, albo wręcz wyobraźni artysty. Tej wyobraźni zaznać można jeszcze więcej, gdy spojrzy się w górę. Cały okrągły sufit pokryty jest ruchomymi malowidłami, przedstawiającymi sceny z dziennego jak i nocnego nieba (zmieniające się wraz z porą dnia) - chmury wędrują po sklepieniu, drzewa kołyszą się do wiatru, ptaki i motyle nieustannie fruwają przez kolejne panele obrazów, oddzielone od siebie złotymi rzeźbieniami, a ten, kto ma szczęście, może nawet dostrzec Feniksa, który czasami pojawia się na malowidłach i wita gości.
Trochę historii
Dzień Zasłony to czas świętowania powstania Venetii, przypomnienia sobie jej historii i refleksji nad tym, jak ta wciąż wpływa na rozwój tego niesamowitego miasta. Nie ma więc lepszego miejsca na jego obchodzenie, niż właśnie w Teatrze Feniksa! Tak jak Venetia podniosła się z popiołów Morbus Mortus i uniosła w świetność z zarazy, tak właśnie Teatr Feniksa wzniósł się wspaniałym złotem z pożogi po szczątkach spalonego w pożarze teatru San Benedetto.
Z okazji Dnia Zasłony w Teatrze Feniksa będzie miał miejsce wspaniały spektakl! Piękna sztuka operowo-baletowa opowiadająca o losach Venetii z perspektywy kilku historycznych, choć podkoloryzowanych postaci, które starają się odbudować to miasto, na boku przy okazji przeżywając wielobarwne, choć nie zawsze szczęśliwe, dramaty rodzinne i miłosne, wszystko to okraszone piękną scenografią, muzyką i - nie można zapomnieć! - strojami! Stroje te jak i dużą część wydarzenia zasponsorował ród Gioreatoro, bezpośrednio związany z Venetią i tworzeniem złotej biżuterii. To właśnie dzięki nim stroje aktorów będą dosłownie świecić przepychem!
Oczywiście, zarząd Venetii nie chce, by zagraniczni goście byli tylko obserwatorami i zachęca do wzięcia udziału w zabawach! Dla każdego coś się znajdzie! Zaczynając od wyjątkowej kolekcji wina, dobranego specjalnie pod tę okazję, przez naukę od samych Gioreatoro magicznego zaklinania złota, aż po możliwość stania się częścią wystąpienia. Wszystko to zwieńczone pełnym przepychu spektaklem pod koniec dnia!
Nie zapomnijcie o strojach wieczorowych!
Eleganckie sklepiki
Targowisko rozstawione zostało w foyer teatru, a sprzedawcy uparcie, choć nie za głośno, wszak nie chcą przeszkadzać szykującym się aktorom, przedstawiają swoje wyjątkowe wyroby, stworzone specjalnie na ten dzień!
Złocony sklepik:
Veneckie maski w kształcie zwierząt, 60g, +1 DA Jakże mogłoby istnieć inne, lepsze połączenie Venetii i teatru, niż właśnie maski! Te przepiękne, perłowe ozdoby lśnią w świetle, a ich detale ruszają się wraz z emocjami zakładającego je czarodzieja! Dodatkowo każda ma swoje własne działanie!
Zwierzę:
Lis - twoje ruchy czy to na scenie, czy w tańcu stają się znacznie bardziej płynne, gładkie, a przede wszystkim ciche. Łabędź - nagle zaczynasz nosić się jak baletnica, masz idealną postawą i przyciągasz pełen aprobaty wzrok innych osób. Delfin - jest z ciebie prawdziwa dusza towarzystwa! Nie tylko dużo łatwiej ci się rozmawia, chcesz rozmawiać z innymi, a inni chcą rozmawiać z tobą! Komplementy i wyrażanie swoich emocji przychodzi ci znacznie łatwiej. Szczur - po założeniu tej maski czujesz dużo większy balans i kontrolę nad swoim ciałem. Wspinaczka nawet po trudnej powierzchni, czy to na nogach czy podciągając się rękami, staje się dla ciebie dużo łatwiejsza.
Złote baletki, 150g, +2 DA Stworzone przez mistrzów robienia baletek, zdobione złotymi nićmi przez samych sztukmistrzów spod nauki Gioreatoro. Te przepiękne baletki wiązane są złotymi łańcuszkami, które same układają się właściwie na nodze tak, by but był stabilny. To jednak nie wszystko, wraz z ruchem tancerza komplementują one cały jego układ, płynąc i falując razem z nim. Złote zdobienia na samych baletkach także się poruszają. Wirujące pierścienie, 70g, +1 T Zestaw kilku złotych pierścieni, które tak naprawdę są zaklętym w magii, płynnym złotem. Gdy są nienoszone, wyglądają jak zwykłe pierścionki, jednak po założeniu na palec przyjmują postać ciekłą. Bardzo dobry fidget toy do uspokojania, płynne złoto można obracać między palcami w dowolny sposób tak długo, jak będzie ono choć trochę dotykać skóry noszącego. Ściśnięcie płynnego złota pomiędzy palcami sprawia, że przyjmuje postać zwykłych pierścionków, ponowne ściśnięcie przywraca postać płynnego złota. Manekin wizualizacyjny, 150g, +2 T Chociaż nazwanie tego przedmiotu manekinem to trochę dużo powiedziane, wszak jest to tylko popiersie bez większych kształtów z jedną wysuniętą dłonią i drugą zgrabnie ułożoną przed sobą, jest to bardzo przydatne narzędzie. Po dotknięciu wyciągniętej dłoni, manekin tworzy pełną wizualizację 3D projektu biżuterii, jaki twórca ma ochotę zrobić i, co więcej, pokazuje nawet krok po kroku możliwy sposób wykonania tej ozdoby.
W foyer jest też specjalne stoisko z winami, przy którym można nabyć trunki przygotowane przez ród Barbarigo z dedykacją na tę okazję! Tylko tego wyjątkowe dnia tak limitowane, nietuzinkowe wina można spróbować za jedyne 20g od kieliszka! Z kolei każdą z butelek specjalnego, eventowego wina można kupić za 100g!
Każda butelka zawiera pięć kieliszków wina! Przy zakupie wina o specjalnych właściwościach należy w kuferku odliczyć jego zużycie! Tak jak Nazwa wina 5/5.
Wina Barbarigo:
Canto della sirena Wspaniałe, delikatne acz aromatyczne białe wino wykonane ze szczepu corvin tectus, którego owoce zostały zebrane, kiedy jeszcze były w trakcie dojrzewania, a następnie pozostawione w specjalnych koszyczkach przepuszczających światło na płyciźnie wody, dzięki czemu zyskały cierpko-słony smak. By zwalczyć nieznośną cierpkość w trakcie fermentacji stopniowo dodawano miód z krwawego bzu. Po jego wypiciu osoba przez ten i następny wątek czuje potrzebę śpiewania wszystkich swoich odpowiedzi, co więcej! Nie jest w stanie zedrzeć sobie gardła i nie jest w stanie zafałszować, nawet jeśli nie było z niej żadnego śpiewaka. Gdy chce krzyczeć - wchodzi na dźwięki arii operowych. Una vena creativa Bardzo złożone, rozbudowane a jednak okrągłe i spójne czerwone wino, oleiste w teksturze o mocnej strukturze i odpowiednim balansie tanin. Wykonane z corvin tectus szczepu viola al buio, charakteryzującego się tym, że rośnie tylko na głębokich wodach z brakiem dostępu do słońca. Dojrzałe owoce zazwyczaj zbierane są nocom w światłoszczelne torby, przy tworzeniu tego konkretnego wina, by wydobyć wręcz tytoniowy posmak, owoce zbierane są w dzień a swój proces fermentacji rozpoczynają w promieniach słońca. Dopiero po pierwszej fermentacji dodaje się do nich szczepy syrah i petit verdot. Fermentacja alkoholowa odbywa się w fermentatorach ze stali nierdzewnej z otwartą pokrywą w kontrolowanej temperaturze, z maceracją winogron przez około 20 dni. Uszlachetnianie odbywa się w beczkach wyłożonych trytonim bluszczem przez 22 miesiące, po czym wino jest butelkowane. Dzięki temu całemu procesowi oprócz tytoniowego smaku wyraźne są nuty lukrecji i bukiet suszonych owoców. Po jego wypiciu osoba przez ten i następny wątek zyskuje ogromną sprawność w rękach. Tworzenie przedmiotów jest dużo prostsze, łatwiejsze, jakby dłonie same prowadziły twórcę. Dodatkowo sprawia, że jeżeli osoba pod jego wpływem chce stworzyć przedmiot, na start zyskuje 10 punktów sukcesu - magiczna sprawność pomaga jej w wykonaniu przedmiotu. Efekt wina kończy się od razu, jeżeli osoba wykona magiczny przedmiot! Imitare Różowe, słodkie wino wytwarzane z corvin tectus odmiany flessiga marina. Ten konkretny szczep charakteryzuje się tym, że nie ma on swoich własnych korzeni a pasożytuje na długich, zielony glonach morskich, to na nich w pełni kwitnąc i wypuszczając owoce. Po zebraniu grona te łączone są z winogronami strefy Veneto, które rosną tam na różnych rodzajach gleb zwykłych (60/70%), a częściowo podgórskich. Winogrona są delikatnie zdejmowane z łodyg, a następnie ostrożnie wyciskane, by poddać je miękkiej maceracji w temperaturze pokojowej na 12/24 godzin. Następnie moszcz oddziela się od skórek i pozostawia do powolnej fermentacji w kontrolowanej temperaturze. Butelkowane następuje w niskiej temperaturze (około 0°C), pod ciśnieniem, w środowisku i w technice sterylnej mikrofiltracji. Wino o średniej intensywności koloru z jasnymi refleksami woskowymi. Posiada wyraźny i trwały, kwiecisty zapach z nutą owoców leśnych. Po wypiciu tego wina osoba przez ten i kolejny wątek jest w stanie swobodnie zmienić się w dowolny przedmiot nie większy od siebie i z powrotem. Nie może zmienić się w inną osobą czy istotę żywą, tylko przedmiot. W formie przedmiotu jest w stanie dalej mówić, słyszeć i czuć zapachy, jednak nie jest w stanie się samodzielnie poruszać.
Nauka magicznego zaklinania złota
Większość strojów dla aktorów jest gotowa, jednak - jak wiadomo - chętni do wzięcia udziału w spektaklu na scenie też potrzebują swoich przepięknych ubrań. Jest to więc idealna okazja dla każdego chcącego się nauczyć tego delikatnego fachu, jakim jest tworzenie ozdób ze złota, by skorzystał z wiedzy u samego jej źródła. Francesca Gioreatoro to piękna, zadbana kobieta o silnym, choć ciepłym spojrzeniu, zawsze obwieszona najpiękniejszą biżuterią, często zakrywającą część jej twarzy. Tak jest i dzisiaj, jej renesansową, wytworną suknię oprócz wielu naszyjników i bransolet kompletuje także złota maska, stworzona z dziesiątek najdrobniejszych, falujących łańcuszków, co jakiś czas to odkrywających jej oczy, gdy na kogoś zerka, to jej usta, gdy chce coś powiedzieć. Skomplikowane, złote, rzeźbione dodatki w postaci piór, płomieni ognia i feniksów zdają się podróżować po łańcuszkach w organiczny wręcz sposób. Chociaż wydaje się dość zamknięta i tajemnicza, chętnie dzieli się wiedzą swoim spokojnym, niskim tonem, dokładnie tłumacząc proces używania zaklęć, magicznych narzędzi i własnych rąk, by stworzyć prawdziwe dzieła. Stanowiska do tworzenia są rozstawione na kształt koła, Francesca znajduje się w środku, tłumacząc najpierw ogólnie i na własnym, zaklinanym właśnie przykładzie na oczach uczniów, cały proces. Opowiada o sposobie użycia konkretnych narzędzi, co do czego służy, co w jakim przypadku może się przydać, przybliża potrzebne zaklęcia transmutacyjne, aż w końcu zaczyna wędrówkę od stanowiska do stanowiska, pomagając w razie kłopotów.
Mechanicznie:
Lekcja tworzenia biżuterii składa się z dwóch etapów, których ukończenie zapewnia +1 pkt do Transmutacji. Zgłoś się po nie w odpowiednim temacie.
Pierwszy etap to wykład pani Francesci Gioreatoro, w tracie którego zapoznaje was z procesem tworzenia, narzędziami i zaklęciami. Rzuć kostką litery by dowiedzieć się, co się wydarzyło.
Rzut kostką litery:
A - Zająłeś wprost idealne stanowisko! Inni uczący się obok ciebie czarodzieje są bardzo skupieni na swojej pracy i nie tylko słuchają wykładu pani Gioreatoro, ale także wszystko zapisują i wymieniają się obserwacjami. Może warto coś dorzucić od siebie? Ich pomoc może się przydać na późniejszym etapie! + 2 wykonane przedmioty na koniec. B - Niby miejsce masz dobre ale… Jak tu się skupić na wykładzie, kiedy foyer teatru wygląda tak… jak wygląda? Złoto, marmur, przepych, magiczny blask świecy. Nie łatwo jest skupić spojrzenie na Francesce, gdy wszystko inne migocze w złocie. Przez chwilowe rozproszenie pierwszym wrażeniem zupełnie nie pamiętasz pierwszych, dość kluczowych, informacji z wykładu. - 1 wykonany przedmiot na koniec. C - Nadążasz za tempem wykładu całkiem nieźle i nawet zaznajamiasz się z każdym z narzędzi w trakcie, gdy właśnie o nich pani Gioreatoro opowiada. Tylko że… Ała! No właśnie, bawienie się magicznym sprzętem zanim usłyszy się o nim wszystko jednak nie było najlepszym pomysłem. Dość głęboko zaciąłeś się szczypcami do metalu w palec! Jeżeli ty lub ktoś będący z tobą ma +10 punktów z uzdrawiania, szybko radzicie sobie z problemem i nic złego się nie dzieje. Jeżeli nie, musisz na chwilę opuścić foyer, by ktoś z obsługi opatrzył ci palec, przez co tracisz część wykładu. - 1 wykonany przedmiot na koniec. D - Dobrze wiesz, że słuchanie wykładu to nie wszystko, liczy się jeszcze jego zrozumienie, a co za tym idzie - konieczność zadawania pytań by rozwiać wszelkie niepewności. Jak widać twoje pytania były na tyle błyskotliwe i uzupełniające temat, że Francesca uznała cię za zaangażowanego ucznia. Pod koniec wykładu podchodzi do ciebie i oferuje, byś zatrzymał zestaw magicznych narzędzi, skoro tak zainteresował cię temat. Dostajesz zestaw magicznych narzędzi do obróbki metalu (+1 T, +1 DA), koniecznie zgłoś się po niego w odpowiednim temacie! E - Wykład przebiega spokojnie, jesteś w stanie wyłapać najpotrzebniejsze informacje i wziąć się do pracy. F - Chociaż to, co mówi pani Gioreatoro wydaje się bardzo zrozumiałe i logiczne, nie możesz w pełni skupić się na jej słowach, bo przez foyer ktoś ciągle przechodzi! Może nie byłoby to aż takie złe, gdyby nie to, że znajdujesz się na najbardziej wysuniętym do tego zgiełku stanowisku i co chwila ktoś szturcha cię jakimś niesionym do sztuki rekwizytem! Tak się nie da pracować! - 1 wykonany przedmiot na koniec. G - Masz szczęście! Ktoś z poprzedniej grupy zostawił na twoim stanowisku nie tylko przydatne fiszki z podpisami co do czego służy, ale także bardzo wygodnie poukładał cały sprzęt. Od razu łatwiej zrozumieć! + 2 wykonane przedmioty na koniec. H - Chociaż przygotowania idą pełną parą nie tylko u was, ale i u obsługi teatru, potrafisz wyłapać istotne informacje i odciąć się od panującego tu szumu. Może zapamiętałbyś jeszcze więcej faktów i ciekawostek, gdyby nie harmider, ale nie możesz narzekać na zdobytą wiedzę. I - Brawo za uwagę! Chociaż takich szczypiec jeszcze nigdy nie widziałeś, z samego wykładu jesteś w stanie stwierdzić, że coś jest z nimi nie tak. Magia w nich zaklęta nie zachowuje się tak, jak ta zaprezentowana przez panią Gioreatoro. Postanawiasz wyczekać do samego końca, po czym podchodzisz, by przedstawić problem. Kobieta dziękuje ci za wysłuchanie całego wykładu i uwagę na sprzęt, zaznaczając, jak ważne jest bezpieczeństwo przy pracy z nim. Faktycznie znajduje problem w szczypcach i zabiera je do naprawy, dając ci na zastępstwo te ze swojej własnej kolekcji. Informuje, że jako przeprosiny za niedogodności możesz je sobie zatrzymać. Dostajesz złote szczypce wielofunkcyjne do magicznej obróbki metalu (+1 T, +1 DA), koniecznie zgłoś się po niego w odpowiednim temacie! J - Gdy przychodzisz na stanowisko, wszystko jest na nim poprzestawiane a nawet i pogubione! Wygląda, jakby ktoś coś na nie wywrócił i szybko uciekł z “miejsca zbrodni”! Jak się w tym teraz odnaleźć…? Rzuć kością k6. Jeżeli wynik jest parzysty, udaje ci się skupić na tyle dobrze na słowach i przedmiotach, że jesteś w stanie wszystko poukładać i w dodatku z ogromnym zrozumieniem dla każdej z rzeczy! +2 wykonane przedmioty na koniec. Jeżeli wynik jest nieparzysty, cały ten chaos rozprasza twoją uwagę, nie umiesz znaleźć w tym sensu, aż w końcu musisz poprosić o pomoc z ogarnięciem tego harmidru. -1 wykonany przedmiot na koniec.
Drugi etap w pełni poświęcony jest tworzeniu złotych dodatków do strojów dla chętnych aktorów. Francesca Gioreatoro znów wszystkiego pilnuje, sprawdzając, czy uczestnicy wykonują broszki, naszyjniki i inne ozdoby wedle podanych wzorów, co jakiś czas coś poprawiając. Rzuć kością litery by dowiedzieć się, jak sprawnie ci idzie - ile dodatków dla aktorów udaje ci się zrobić, gdzie litera A oznacza 1, a J to 10. Następnie rzuć kością k6 tyle razy, ile wylosowana litera nakazuje na jakość wykonanych przedmiotów, gdzie 1 będzie wymagał wielu poprawek, a 6 jest tak idealny, że może iść prosto do kostiumu.
Modyfikatory:
+5 oczek do rozłożenia na dowolne kostki k6 lub 2 dodatkowe przedmioty, jeżeli postać ma specjalizację kuferkową z transmutacji. +8 oczek do rozłożenia na dowolne kostki k6 lub 3 dodatkowe przedmioty, jeżeli postać ma specjalizację kuferkową z transmutacji szczegółowej. +2 oczek do rozłożenia na dowolne kostki k6, jeżeli postać ma cechę GIBKI JAK LUNABALLA. +4 oczek do rozłożenia na dowolne kostki k6, jeżeli postać ma cechę GIBKI JAK LUNABALLA (ZRĘCZNOŚĆ). -1 przedmiot za cechę POŁAMANY GUMOCHŁON. -3 przedmioty za cechę POŁAMANY GUMOCHŁON (ZRĘCZNOŚĆ). +2 oczko do rozłożenia na dowolne kostki k6 lub +1 przedmiot za każde 10 pkt w kuferku z transmutacji.
Przesłuchanie do sztuki
Sztuka operowo-baletowa skupiająca się na historii Venetii i jej głównych założycielach już od kilku miesięcy jest obsadzona i ćwiczona do perfekcji. Mimo to, by bardziej zaangażować gości w Dzień Zasłony i tę wspaniałą opowieść jak i życie miasta, zdecydowano się na przesłuchanie chętnych artystów do wsparcia we fragmentach przedstawienia! Chętni twórcy mogą przyjść na przesłuchanie na główną scenę i zgłosić się do sekwencji gry na instrumentach, baletu lub aktorstwa zwykłego lub śpiewanego!
Mechanicznie:
Przesłuchanie składa się z dwóch etapów, których ukończenie zapewnia +1 pkt do Działalności artystycznej. Zgłoś się po nie w odpowiednim temacie.
Pierwszy etap to przesłuchanie, które polega na rzucie kością k100. Każdy chętny dostanie swoje miejsce w sztuce, ale od wyniku kości zależeć będzie, jak wyróżniającą się rolę dostanie! Należy pamiętać, że nie są to role główne, lecz epizodyczne pojawienia się w trakcie sztuki!
Przesłuchanie na grę na instrumentach:
Do 20 - Zdecydowanie nie był to twój najlepszy popis i chociaż reżyser słyszy, że może być stać cię na więcej - nie zamierza ryzykować. Będziesz robił tło pod inne instrumenty w dwóch pobocznych scenach. 21-40 - Całkiem nieźle! Reżyser pokiwał nawet głową ze zrozumieniem dla twojej artystycznej wizji. Dostałeś rolę robienia harmonii do kilku kluczowych scen dla innych instrumentów! 41-60 - Spodobałeś się reżyserowi! Jesteś w stanie szybko dopasować się do wizji i gładko interpretujesz nuty pod zaplanowaną już muzykę. Będziesz akompaniował w harmonii innym instrumentom przez całą sztukę! 61-90 - To był fantastyczny popis! Może i nie będziesz grał przez całą sztukę, ale w kilku pobocznych scenach to twój instrument wyjdzie na pierwszy plan! +90 - Mamma mia! Toż to muzyczne objawienie! Jakaż szkoda, że nie ma więcej czasu, byś się nauczył wszystkich nut, by grać na równi z innymi muzykami! Reżyser jednak nie może odmówić sobie twojego wystąpienia - dostajesz więc zadanie zagrania solo do jednej sceny baletowej! Cała scena… Muzyka? Jest twoja! Oprócz tego możesz grać tło lub harmonię z innymi muzykami przez kilka scen sztuki!
Przesłuchanie na balet:
Do 20 - Możesz zrzucić to na niewygodne baletki, ale nie był to pokaz życia. Dostajesz małą partię z tancerkami w tle w dwóch pobocznych scenach. 21-40 - Wypadłeś nienajgorzej! Może nie był to wielki popis, ale zaprezentowałeś poprawną technikę i determinację mimo paru trudności. W kilku kluczowych scenach będziesz tańczyć z tancerkami tła! 41-60 - Przepiękne fleksowanie nóg i cóż za balans! Cały twój występ był bardzo zrównoważony, solidny i płynny, dzięki czemu reżyser przydzielił cię do dwóch pobocznych scen z małą grupą tancerek drugiego planu! Lepiej szybko powtarzaj kroki! 61-90 - Posiadasz nie tylko piękną technikę, ale i ogromny wyraz artystyczny! Co prawda wystąpisz tylko pod koniec sztuki, ale za to z drugoplanowymi tancerkami w najbardziej kulminacyjnym momencie dzięki twojej emocjonalności! +90 - Twój taniec aż zaparł dech w piersiach reżyserowi i… Chyba nawet go wzruszył?! Cóż za gracja, piękna technika i ekspresja zarówno w ruchach jak i mimice. Jest z ciebie bardzo dojrzały, emocjonalny tancerz i reżyser nie może odpuścić sobie takiej okazji - dostajesz swoją scenę z baletowym solo! Oprócz tego możesz też towarzyszyć tancerkom z tła lub drugoplanowym przez kilka scen sztuki!
Przesłuchanie na aktorstwo-śpiew:
Do 20 - Każdy ma prawo do tremy, niestety problem pojawia się, gdy trema sprawia, że w wysokie dźwięki wejdzie kilka fałszy. Reżyser wie, że to przez stres, w końcu słyszy, że pod zdenerwowaniem masz bardzo przyjemny głos, nie może jednak ryzykować niepowodzeniem sztuki, więc dostajesz miejsce w chórku w dwóch pobocznych scenach. 21-40 - Nie był to twój najgorszy występ, na pewno zaprezentowałeś bardzo poprawne panowanie nad głosem i dobrą technikę. Nie było w twoim głosie nic wyróżniającego się negatywnie, niestety też nic wybitnie wynoszącego go pozytywnie. Twój dźwięk jest jednak bardzo czysty, więc możesz towarzyszyć chórowi przez cały spektakl. 41-60 - Twój głos nie tylko jest czysty i poprawny technicznie, ale i nadajesz mu ciekawe zabarwienia! Widać, że twój śpiew ma charakter i wiesz, w jaką stronę chcesz z nim podążać, a to z kolei daje ci dodatkowego scenicznego wyrazu. Dzięki temu w kilku pobocznych scenach będziesz częścią zespołu śpiewających aktorek trzecioplanowych! 61-90 - Twoja prezencja sceniczna jest nie do zignorowania, a wraz z twoim panowaniem nad głosem i niezaprzeczalnie piękną techniką wzbudziłeś ogromny podziw w reżyserze! Masz nie tylko głos godny aktora, ale i jego emocjonalność! W dwóch pobocznych scenach dostaniesz swoje własne części zwrotek do odśpiewania! +90 - Cóż za głos! Jego zasięg! Krystalicznie czysty, wybrzmiewający każdą emocją, a w dodatku twoja mimika w trakcie! Nie tylko śpiewasz, ty grasz! Tak samo na sercu jak i na własnych strunach głosowych. Potrafisz przepięknie dźwięk zabarwić i dodać mu nieoczywistych ozdobników, z tego właśnie powodu dostaniesz swoje własne solo pod koniec dwóch pierwszych aktów, mające streścić wszystko, co się w akcie wydarzyło w formie utworów śpiewanych!
Przesłuchanie na aktorstwo:
Do 20 - Niestety, jesteś tak speszony, że twój warsztat aktorski nie mógł się w pełni przez to przebić. Dostałeś rolę gałęzi bzu numer 15. 21-40 - Udało ci się zapanować nad stresem i drżącym głosem, niestety kosztem tego, że nie mogłeś też wejść na szczyt wszystkich emocji, dając raczej solidne, ale zupełnie mdłe przedstawienie. Dostajesz rolę straganiarza numer trzy, co jakiś czas w tle będziesz odgrywał, ze stoisz przy stoisku. To tyle. 41-60 - Jesteś bardzo przekonujący w swojej roli! Nie osiągasz górnolotnych emocji, ale przy tych łatwiejszych naprawdę skutecznie i solidnie je przekazujesz. Był to wiarygodny występ. Dostajesz rolę ulicznego protestującego, który w kilku scenach będzie wykrzykiwał kilka haseł i nawoływań do tłumów Venetii. 61-90 - Głos, mowa ciała, mimika, to wszystko jest dzisiaj w twoim wachlarzu umiejętności i wyróżniasz się spośród innych aktorów. Twój warsztat jest nie do zignorowania, nie, kiedy potrafisz chwycić za serce łzami na zawołanie. Zostajesz wyznaczony jako jedna z postaci z tłumu, który podsumowuje w komediowy sposób co ważniejsze sceny po ich rozegraniu, poprzez dialog między sobą! +90 - Ty nie tylko grasz, ty jesteś swoją rolą! Jesteś nieodłączny od obranej, wymyślonej przez siebie na potrzeby przesłuchania postaci! Każde drżenie mięśnia, subtelne wysunięcie ręki, nawet ruch głową jest tak dobrze wykalkulowany, a jednocześnie tak naturalny! Wirtuoz w swej sztuce! Gdyby tylko było więcej czasu, na pewno dostałbyś więcej tekstu. W takiej sytuacji dostajesz jednak swoją własną scenę na rozpoczęcie drugiego i trzeciego aktu, w których będziesz wprowadzać widzów w historię, która ma się zaraz rozegrać, wcielając się w rolę tamtejszego dziennikarza, chcącego rzetelnie przekazać fakty, jednocześnie ściągając uwagę!
Modyfikatory:
Rzut dwoma kostkami k100 i wybranie lepszej opcji, jeżeli postać ma specjalizację kuferkową z DA z dziedziny, z której startuje w castingu. +x punktów z DA. +10 za cechę SILNA PSYCHA. +10 za cechę POWAB WILI. +20 za cechę ZŁOTOUSTY GILDEROY. -10 za cechę SŁABA PSYCHA. - 20 za cechę NIEZRĘCZNY TROLL.
Drugi etap to opisanie ćwiczenia swojej roli w sztuce, które polegać będzie na rzuceniu kością k6 by zobaczyć, jak wiele uwag będzie miał reżyser i ile poprawek, będzie trzeba nanieść. Za każde oczko na kości k6 należy rzucić kartą tarota. Każda karta, to jeden rodzaj poprawki, do której trzeba się odnieść w swoim poście.
Poprawki:
Głupiec - bądź bardziej odkrywczy i nietuzinkowy ze swoją interpretacją! Mag - postaraj się włożyć więcej emocji! Kapłanka - bądź bardziej tajemniczy! Cesarzowa - daj z siebie więcej! Cesarz - więcej kontroli! Kapłan - więcej techniki, mniej freestyle'u! Kochankowie - włóż w to więcej miłości! Rydwan - za szybko się poddajesz, więcej woli! Sprawiedliwość - więcej równowagi między artyzmem a techniką! Pustelnik - wejrzyj bardziej w postać/scenę! Koło fortuny - spróbuj od początku! Siła - więcej odwagi! Wisielec - odetchnij na chwilę i wróć do tego! Śmierć - zmień zupełnie interpretację! Umiarkowanie - musisz bardziej współpracować z muzyką/aktorami/tancerzami! Diabeł - nie udawaj, widzę, że zapomniałeś nuty/tekst/kroki! Wieża - nie dyskutuj ze mną, tylko się zastosuj do uwag! Gwiazda - za dużo myślisz, działaj! Księżyc - przestań się rozpraszać, skup się na swoim zadaniu! Słońce - więcej radości, uśmiechu! Sąd ostateczny - jest bardzo dobrze, tylko to utrwal, nic nie zmieniaj! Świat - jesteś wspaniałym uzupełnieniem, dokładnie o to chodzi! Jeżeli jedną z kart uwag jest świat, możesz zignorować wszystkie inne karty uwag!
Zadanie specjalne dla Francesci Gioreatoro
Specjalne zadanie pozostanie ukryte aż do wejścia na karnawał. Pokaże Ci się dopiero po napisaniu tu posta!
Spektakl
Tłum ludzi zebrał się pod teatrem już nawet na czterdzieści minut przed otworzeniem jego drzwi dla gości! Część przyszła tak wcześnie przed rozpoczęciem spektaklu, by już przed nim obejrzeć targowisko i spróbować najwykwintniejszych z wykwintnych win. Inni z kolei liczą na autograf gwiazd.
Tak, około dziesięciu minut po otwarciu wejścia, na specjalny, wewnętrzny balkon wstępują wszystkie gwiazdy spektaklu, witając gości, dziękując za przybycie, a następnie schodzą do nich po czerwonym dywanie. Co szczęśliwszym uda się złapać autograf, a może i nawet zadać kilka pytań!
Punkt osiemnasta wybija pierwszy gong, nawołujący wszystkich do zajęcia swoich miejsc - sztuka ma się rozpocząć! Choć wydawać by się mogło, że było z nią trochę zamieszania, cała obsługa zdaje się zupełnie nieporuszona, a ekipa gotowa. Unosi się kurtyna, rozpoczynając trzygodzinny pokaz (z trzema przerwami na cieszenie się winami i targowiskiem), w którym najbardziej uzdolnieni artyści taneczni, muzyczni, operowi i aktorscy zabiorą was w podróż do dawnej Venetii i jej intryg! Nie zabrakło też miejsca dla przyjezdnych, którzy objęli mniej i bardziej ważne role w sztuce, niektórzy nawet dostali swoje solo!
Mechanicznie Każda osoba, która przynajmniej w jednym poście uwzględni oglądanie spektaklu może dostać +1 punkt do Historii Magii, po który należy zgłosić się w odpowiednim temacie!
Rzuć kością litery na wydarzenie:
A jak awantura - dramaty i intrygi na scenie to jedno, ale te rozgrywające się w prawdziwym życiu, to coś zupełnie innego! Nie wiesz jak to się stało, ale trafiłeś prosto w środek kłótni małżeństwa. Zaczęli swoją sprzeczkę w środku pierwszego aktu i do przerwy nie odpuścili, co więcej, na przerwie podnieśli tylko głośniejszy raban, w końcu nie pozwalając ci wyjść, gniewnie rzucając "a ty co uważasz!" jakbyś był wyrocznią związków. Rzuć kostką k6, wynik parzysty oznacza, że stawisz się po stronie żony. Wynik nieparzysty to z kolei strona męża.
B jak brawura - po wejściu do teatru a przed wpuszczeniem na salę odbyło się specjalne przywitanie z gwiazdami, które zeszły do gości czerwonym dywanem po schodach. Wtem jedna z aktorek potyka się i leci prosto na twarz! Rzuć kością litery. Spółgłoska oznacza, że udaje ci się do niej dobiec i ją złapać! Samogłoska oznacza, że niestety nie udało się zareagować we właściwej chwili i aktorka strasznie boleśnie obija sobie twarz... Skoro nie wykazałeś się refleksem, może chociaż pomożesz jej się uleczyć? Jeżeli posiadasz cechę gibki jak lunaballa zwinność - odnieś się do wyniku spółgłoski bez rzucania. Z kolei jeżeli posiadasz cechę połamany gumochłon zwinność - odnieś się do wyniku samogłoski bez rzucania.
C jak cwaniak - masz naprawdę dobre miejsce do oglądania spektaklu i ktoś bardzo chce to wykorzystać. W ostatnim, odpowiednim momencie udaje ci się podsłuchać, jak jakiś nicpoń opowiada obsłudze, jakobyś ukradł jego miejsce siedzące w teatrze i trzeba mu to przyznać, jest w tym naprawdę przekonujący. Lepiej szybko porozmawiaj z obsługą, nim zupełnie przekabaci ich na swoją stronę. Rzuć kostką k6, gdzie wynik parzysty oznacza, że obsługa jeszcze jest otwarta i w spokoju cię wysłuchuje. Wynik nieparzysty oznacza, że już zdążyli wziąć jego stronę i dyskusja, choć udana, dużo bardziej postrzępiła nerwy.
D jak drzemka - chociaż sztuka cię ciekawi, dzisiejszy dzień nie był łatwy. Może za dużo zwiedzania? Albo wykończyło cię pływanie? Może to po prostu ciśnienie? Niezależnie od powodu co chwilę podsypiasz! Rzuć kostką k6, gdzie wynik parzysty oznacza, że nikt nie zauważa. Wynik nieparzysty oznacza, że ktoś z obsługi aż czuje potrzebę interweniowania i prosi cię, byś zachowywał się właściwie w teatrze.
E jak elaboraty - spektakl spektaklem, przerwy przerwami, ty najbardziej miałeś okazję zabłysnąć po spuszczeniu kurtyny! Gdy tylko wychodzisz z sali teatru, ktoś z dziennikarzy musiał cię pomylić ze sławnym krytykiem i prosi, o udzielenie swojej natychmiastowej opinii i wydanie oceny! Rzuć kością litery, gdzie spółgłoska oznacza, że dziennikarz do samego końca uważa cię za krytyka. Samogłoska oznacza, że zrozumiał, że nim nie jesteś i zarzuca ci kłamstwo, robiąc ogromną scenę!
F jak feniks - Gdy siadasz i rozsuwają się kurtyny, z sufitu zlatuje namalowany feniks! Magicznie spłynął z malowidła i teraz mienił się w świetle swoim malowanym ogniem... Lecąc prosto na ciebie! Gdy znalazł się już nad tobą, rozbryzgł się całą farbą! Venetiańska publika bije brawo i cieszy się z twojego szczęścia, wszak spłynięcie malowanego feniksa na oglądającego jest pozytywnym omenem. Cóż, póki co ty po prostu lejesz się pomarańczową i czerwoną farbą. W dowolnym wątku wakacyjnym możesz przerzucić dowolną kostkę.
G jak gwiazda estrady - jak widać twoja kreacja i cała osoba musiała się wyróżniać do tego stopnia, że aż zostałeś uznany za gościa specjalnego. Twoje wejście do teatru nie odbyło się przez główne drzwi, a tylnym wejściem, do którego dopłynąłeś łódką i wyszedłeś na specjalny podest, prowadzący do wewnętrznego balkonu wraz z aktorami! Masz wejście prawdziwej gwiazdy, po czerwonym dywanie z masą fotografów, fotoreporterów i dziennikarzy, próbujących zdobyć z tobą materiał ekskluzywny! Jeżeli przyszedłeś z partnerem, ten także został zabrany do wejścia. Przez następne dwa wątki jesteś rozpoznawany na ulicy przez twoje liczne pojawienie się w tabloidach.
H jak huligan - niby teatr powinien być rozrywką wyższej kultury, dobrego wychowania i zachowania jakiejś klasy, cóż, ktoś o tym nie słyszał. Może i głośne rozmowy by aż tak nie przeszkadzały, ale fakt, że wyciągnął spod marynarki popcorn był już oburzający! Na to trzeba zareagować! Rzuć kością k6! Wynik parzysty oznacza, że twoja uwaga do niego trafiła, speszył się i zaczął zachowywać. Nieparzysty oznacza, że tylko bardziej go sprowokowałeś, no cóż... Przez resztę seansu będzie w ciebie rzucać popcornem.
I jak ignis - nim jeszcze spektakl się zaczął, zapaliły się pochodnie, a ich światła zaczęły krążyć po publiczności, by finalnie paść na ciebie! Rzuć kostką k6, gdzie wynik parzysty oznacza, że jesteś trochę skonsternowany, ale przypominasz sobie tradycję, w której podświetlona osoba miała dostać błogosławieństwo od feniksa, siedzisz więc cicho i czekasz, aż malutkie feniksiątko z obrazu nie wylądowało ci na dłoni, brudząc je trochę farbą z której było zrobione, po czym odleciało. Wynik nieparzysty oznacza, że zupełnie spanikowałeś nie wiedząc co robić i zacząłeś słać każdemu pozdrowienia od Hogwartu i całej jego kadry, robiąc sobie coraz i coraz więcej wstydu przemową... Aż się feniks zlitował i wylądował ci na twarzy, zamykając ci chwilowo usta farbą. Jakkolwiek nie wyglądałoby twoje spotkanie z feniksem, daje ci on szczęście. W dowolnym wątku w Venetii możesz przerzucić jedną kostkę.
J jak jaki niewychowany - teatr powinien być miejscem spokoju, tobie się jednak trafiło miejsce tuż za zupełną tego przeciwnością. Ktoś stwierdził, że dobrym pomysłem będzie zabranie rozkapryszonego czterolatka na sztukę, na której zdecydowanie być nie chciał. I teraz utrudnia ją i tobie, kopiąc w twój fotel. Rzuć kostką k6, gdzie wynik parzysty oznacza, że zwrócenie uwagi skutkuje i matka bardzo się przeprasza, by zaraz zabrać dziecko z sali. Wynik nieparzysty oznacza, że kobieta oburzyła się, że nie dajesz jej dziecku być dzieckiem. Nie dość, że czterolatek kopie, to jeszcze masz za sobą sapiącą z niezadowolenia matkę!
Jeżeli jesteś częścią spektaklu, to znaczy dostałeś w nim casting, możesz opisać odbywanie się sztuki z kulis oraz perspektywy własnego występu! Dodatkowo na wejście do teatru obowiązuje cię wynik G z powyższego rzutu na wydarzenie!
Po spektaklu trwa jeszcze spotkanie z gwiazdami, które wreszcie też mogą korzystać z win i nawet wdać się w dłuższe rozmowy! Targowisko będzie otwarte następne dwie godziny, po tym jednak czasie wszyscy, zarówno goście jak i aktorzy, zaczną powoli wychodzić z teatru!
Kod festiwalu
Prosimy o linkowanie rzutów wykonanych w trakcie festiwalu na górze posta!
Kod:
<zgss>Atrakcja:</zgss> Wpisz rozgrywaną atrakcję <zgss>Kostka:</zgss> Wpisz kostkę do rozegrywanej atrakcji <zgss>Efekt/bonus/przedmiot:</zgss> Wpisz, jeżeli kostka daje coś dodatkowego
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Maska: Księżyc (szczególnie doskwiera mu cecha Tykająca Łajnobomba(zapalnik)
Atrakcja: Przesłuchanie do sztuki Kostka: Przesłuchanie na aktorstwo 33 oraz zastrzeżenia reżysera 2 - cesarz i gwiazda Efekt/bonus/przedmiot: -
Nicholas nie przybył na wakacje razem z całą resztą. W ogóle sam fakt, że dowiedział się o tym wyjeździe był dość nietypowy, ale jako obywatel Wielkiej Brytanii miał przecież do niego pełne prawo. Kiedy przypłynął do Wenecji, okazało się, że z racji Karnawału nie ma już wolnych miejsc w pensjonatach. Sam również zamierzał wziąć udział w obchodach karnawału, żeby stopniowo oswajać się z towarzystwem innych czarodziejów, dlatego gotów był spać tak, jak miał ostatnio w zwyczaju - pod gołym niebem. Wciąż jednak kłóciło się to z jego planami na okrzepnięcie z ludzkim towarzystwem, więc kiedy okazało się, że w Koloseum zatrzymała się brytyjska wycieczka, nie wahała się ani chwili. Może powinien to przemyśleć, może nie, w każdym razie było go stać na dołączenie i to właśnie uczynił. Kiedy formalnościom stało się zadość, Nico zakwaterował się w pokoju, a zaraz potem ruszył na obchody Dnia Zasłony. Kiedy wszedł do środka, nie mógł przestać się zachwycać kunsztem pomieszczenia, w którym się znalazł. Panowała tu taka aura, że od razu zapragnął stać się częścią całej tej radości. Z tego powodu gdy tylko dostrzegł przygotowania do spektaklu, naprawdę zapragnął wziąć w nim udział. Dla dodania sobie animuszu przywdział maskę, którą mu podarowano przy zakwaterowaniu i ruszył wprost do miejsca przesłuchań. Nie miał ochoty śpiewać, a na balecie i instrumentach zupełnie się nie znał, dlatego postawił na zwykłe aktorstwo. To przecież mógł robić każdy, prawda? A jednak kiedy wszedł na scenę poczuł, że ogarnia go stres. Wziął kilka wdechów i zaczął wyobrażać sobie spokojne kołysanie morskich fal, aż wreszcie całkowicie ukoił nerwy i zapanował nad drżeniem rąk. Był kwiatem lotosu na cichym jeziorze. Był tak spokojny, że aż przedobrzył i przydzielono mu rolę straganiarza numer trzy. Zirytowało go to strasznie. Właściwie to nie wiedział dlaczego, przecież na dłuższą metę taka rola bardzo mu odpowiadała. Uczestniczył w sztuce, ale nie musiał się szczególnie angażować. Byłby zadowolony, gdyby nie ta maska. Ćwiczenia sprawiły, że kontrolowanie przyrostu agresji stało się dla niego szczególnie trudne, dlatego musiał sobie jeszcze raz w głowie powtórzyć, że jest pieprzonym kwiatem lotosu na cholernie spokojnym jeziorze. Lotosem, psidwacza mać! Nie, nie wytrzyma zaraz. Ten reżyser naprawdę miał niepoukładane w czerepie. Przecież Nicholas grał straganiarza. Straganiarza, postać tła! Wiecej kontroli? Seaver z hukiem odstawił rekwizyt na blat straganu i wbił mordercze spojrzenie w czarodzieja z ewidentnie przegietym powołaniem. Lotos. Lotos na jeziorze. Wagon tybetańskich mnichów. I wtedy reżyser wypalił z tekstem "mniej myślenia, więcej działania"! A Nicholas tego nie zdzierżył. - Chcesz działanie?! To masz! Wziął jakiś dzban i rzucił nim z całych sił o ziemię, roztrzaskując go na kawałki. - Gram straganiarza, na Merlina, nie jakaś cholerną primadonnę! Był tak wściekły, a reżyser popatrzył na niego w taki sposób, że Nicholas mimo nerwów w strzępach postanowił zejść ze sceny i pooddychać głęboko. Może pójdzie się napić wina? U Giovanninich nauczył się częstego picia wina, chociaż w małych dawkach. Może teraz mu to pomoże, bo miał ochotę rozszarpać tego bałwana na strzępy. Był tak wściekły, że ze sceny schodził tupiąc jak obrażony siedmiolatek, którego mama wysłała do łóżka. Zgarnął szklankę wody przygotowaną dla aktorów i napił się, licząc że ugasi w ten sposób płomienie, które się w nim wzniecały coraz mocniej. Wiecej działania, mniej myślenia. Też coś. Nicholas naprawdę miał ochotę przyłożyć solidnie typowi, zanim wróci do swojej nic nie znaczącej roli tła.
Ostatnio zmieniony przez Nicholas Seaver dnia Nie Lip 23 2023, 19:18, w całości zmieniany 3 razy
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
- Mogliby sobie naprawdę podarować te stroje wieczorowe - mruknął, kiedy wchodzili do teatru, zastanawiając się, czy naprawdę było to aż tak konieczne, żeby chodził odstawiony, jak stróż w Boże Ciało. Uznał, gdzieś po drodze, że Oli było o wiele lepiej w sukience, nie musiała męczyć się w tylu ozdobnych warstwach i prezentowała się zdecydowanie elegancko, bez konieczności zapinania koszuli pod samą szyję, czy wiązania ciasno krawata. Owszem, Max zdawał sobie sprawę z tego, że chodząc tak ubrany prezentował się zdecydowanie inaczej, niż w swoich zwyczajowych trampkach, sprawnych dżinsach i koszulkach, ale mimo wszystko nie sądził, żeby naprawdę miał powód do tego, żeby się tak stroić, kiedy za oknem było bez mała trzydzieści stopni. Skoro jednak nie miał innego garnitury, żadnego lnu, czy czegoś równie przewiewnego, musiał znosić dzielnie wszelkie niedogodności. Zaraz zresztą mu przeszły, kiedy oczy niemalże wyszły mu z orbit, gdy spostrzegł przepych tego miejsca. Zdawało się ociekać złotem, kosztownościami i wszystkim tym, co on nazwałby po prostu zbędnym przepychem, jednocześnie tworząc coś niesamowicie pięknego. Można było podziwiać to miejsce bez zastanowienia, bez potrzeby zajmowania się czymś innym, ale gdzieś w międzyczasie jego spojrzenie padło na pięknie wyglądające sklepiki, gdzie najwyraźniej sprzedawano również wino. - Patrz, chyba jednak wiedzą, jak umilić człowiekowi wieczór. Zaczynam odnosić wrażenie, że to jakaś ich tradycja, wszędzie, gdzie się da, wciskają alkohol albo rzeczy alchemiczne. Ten cały bez jest chyba wszędzie albo tak mi się tylko wydaje - stwierdził, biorąc Olę pod ramię, by skierować się w stronę tych eleganckich sklepików, mając zamiar przyjrzeć się temu, co tam sprzedawano, jednocześnie mając wrażenie, że powinna interesować go bardziej sama sztuka, niż cokolwiek innego. Artysta był z niego średni, potrafił jedynie grać na gitarze, a i tak nie był w tym najlepszy, więc nie sądził, żeby mógł się tutaj jeszcze do czegoś nadać. A widział, całkiem dobrze, że oferowano w okolicy jakąś naukę tworzenia przedmiotów, czy inne bzdury, wydawało mu się nawet, że gdzieś trwały przesłuchania, co przypominało mu niemalże eliminacje do marnego talent show.
______________________
Never love
a wild thing
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Nie wyobrażał sobie, by pierwszy dzień karnawału miał spędzić z kimkolwiek innym niżeli Maximilianem, a chociaż nie miał pojęcia, jakie atrakcje na nich czekają, był święcie przekonanym o tym, że będą się dobrze bawić. Taki miał właśnie plan, dlatego z uśmiechem na ustach powitał ukochanego przed budynkiem teatru. Nie mógł sobie również podarować ucałowania chłopięcego policzka, zanim obydwaj wkroczyli do środka, do przepięknie ozdobionego foyer. – Zobacz, cariño, w końcu udało nam się znaleźć miejsce, w którym przepych atakuje cię mocniej niż w El Paraíso. – Pozwolił sobie zażartować, podchodząc do jednej z marmurowych kolumn ze złotymi zdobieniami, na której widok pokiwał głową z uznaniem. Misterna robota. - Do spektaklu mamy jeszcze trochę czasu… – Zerknął w międzyczasie na zegarek, zastanawiając się nad tym jak zorganizować wspólnie spędzony wieczór. – … co powiesz na zakupy? Sprawdzimy, co tu mają ciekawego. Wystrój wygląda obiecująco. – Zaproponował, czując się w bogatych wnętrzach jak ryba w wodzie. Domyślał się jednak, że Felix niekoniecznie podziela jego wrażenia, dlatego przypatrywał się jego minie, gotów odpuścić sobie przynajmniej część wycieczki, gdyby miał tym samym zanudzić młodszego partnera na śmierć.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Maska: Głupiec - Nie pamiętam nic z elków i transmy Atrakcja: Sklepiki Kostka: n/d Efekt/bonus/przedmiot: n/d
Karnawał to było coś, czego w Venetii nie można było przepuścić i choć Max planował spokojne wakacje, to przecież nie miał zamiaru odmawiać sobie czegoś takiego. Zgodził się więc uczestniczyć w tej zabawie razem z Paco szczególnie, że chyba wyjaśnili sobie największe problemy i byli gotowi na nowo spróbować zbudować coś lepszego. A skoro był to karnawał, domyślił się, że po to mieli w pokojach te dziwne maski. Założył swoją na twarz, ze zdziwieniem stwierdzając, że tylko on ją widzi, co trochę go wkurwiło, bo liczył, że uświetni ona nieco jego elegancki, pasujący do okazji strój. Westchnął jednak tylko, po czym opuścił koloseum, by udać się do Teatru Feniksa. -Ta, już mi się zrobiło niedobrze. - Prychnął, bo faktycznie to miejsce az kipiało bogactwem. Zdecydowanie nie był to styl, który Max by preferował. Dla niego było to o wiele za dużo i bardziej skłaniał się w stronę bogactwa ukazanego w nieco bardziej skromny sposób, jak choćby pokoje, które gościły ich tego lata. -No jasne, może mają coś wartego uwagi. W sumie nie myślałem jeszcze o pamiątkach skoro i tak mam już fiolkę. - Skierowali się w stronę straganów, gdzie sprzedawcy bardzo wzięli sobie do serca tematykę tego miejsca. Praktycznie wszystko związane było w jakiś sposób ze sztuką. -No powiem Ci, że kunszt to tu mają. - Przyznał, przyglądając się magicznemu manekinowi do wizualizacji. Widać było jednak, że ceny i tutaj nie były dla każdego. Chyba po prostu trafili do krainy wiecznego luksusu, na co Max miał ochotę przewrócić głośno oczami. -Chyba to nie do końca moje klimaty. Jak myślisz, o czym będzie sztuka? - Zagadał, patrząc na kolejkę ludzi, do jednego ze straganów, gdzie najwyraźniej coś się działo.
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Meksykanin przywykł do luksusów, chociaż akurat w kwestii estetyki zgodziłby się z Maximilianem, bo i jemu wystrój pokojów w koloseum bardziej przypadł do gustu. Nie mógł jednak nie docenić weneckiej sztuki, która w tym budynku witała ich praktycznie na każdym kroku. Nic dziwnego, że postanowił rozpocząć wycieczką do eleganckich sklepików, kuszony myślą o zakupie pamiątki wykonanej przez lokalnych artystów. Problem w tym, że niekoniecznie odnajdywał przy stoiskach coś dla siebie. Piękna i dbałości o szczegóły nie mógł wystawianym przedmiotom odmówić, ale stylem nie pasowały mu one do wnętrza londyńskiego hotelu. - Postarali się, a to dopiero pierwszy dzień karnawału. – Przyznał rację ukochanemu, podziwiając ozdobne, zwierzęce maski. – Chciałbyś którąś na pamiątkę? Delfinia by do ciebie pasowała. – Szturchnął lekko chłopaka, uśmiechając się szerzej, wszak czego by nie powiedzieć o Felixie, trudno było znaleźć większą duszę towarzystwa. Dwudziestolatek miał dar zjednywania ludzi i zarażania ich swoją pozytywną aurą. – Powiem ci uczciwie, że nie czytałem broszury, a przez to nie mam pojęcia na co my w ogóle idziemy. Na razie na degustację wina? – Zaoferował, skinieniem głowy wskazując słynne alkohole rodu Barbarigo. – Może kupię butelkę na wieczór? – Właściwie pomyślał na głos, bo i tak zamierzał to zrobić.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Oczywiście Max doceniał kunszt tego wszystkiego, po prostu nie wpasowywało się to ani trochę w jego estetykę, która bardziej leżała po stronie ślizgońskiego dormitorium niż bogatego pałacu, z którym w pewien sposób miał tu do czynienia. Zresztą, cała Venetia aż krzyczała tym, jak bogaci ludzie tu mieszkali, przez co dla dwudziestolatka, atmosfera w tym miejscu zdawała się być nieco nadęta. -Jakoś te maski są podejrzane. Nie wiem, czy chcę ryzykować. - Przyznał szczerze, patrząc nieufnie na podobiznę delfina, która zdawała się z nich szydzić. Nie chciał, by kolejna wtopiła mu się w ryj, więc na tę chwilę podziękował za podobną pamiątkę. -Jesteśmy w teatrze, więc zakładam, że na sztukę, a reszta niech nas zaskoczy. - Wzruszył lekko ramionami. Sam nie interesował się szczegółami tego wydarzenia, choć może powinien, to nie bałby się jakiś randomowych masek, które przyprawiały go o ciarki na plecach. -Ja podziękuję, ale mogę Ci potowarzyszyć. - Zgodził się, czując jak serduszko tęsknie bije mu za smakiem alkoholu. Może i nigdy nie był specjalnym fanem wina, zdecydowanie wolał inne alkohole, ale zawsze miało to procenty i mogło go najebać, czego raczej sobie nie odmawiał w przeszłości. Niestety teraz miał teraźniejszość i mógł tylko popatrzeć sobie na te szkarłatne napoje w przepięknie wykonanych kieliszkach. -Może któreś pomoże Ci w dobijaniu targu z klientami. - Zażartował, choć spodziewał się, że nie są to zwykłe wina i niosą za sobą jakieś magiczne efekty.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Atmosfera może rzeczywiście była aż nazbyt nadęta, ale Paco miał nadzieję, że uda im się wyluzować po teatralnej sztuce, ot choćby spacerując wąskimi, kolorowymi uliczkami miasta. Na razie natomiast postanowił zabawić się w mecenasa sztuki, podziwiając marmurowe i złote elementy wystroju, których wykonanie z pewnością wymagało ogromu pracy i niebywałego wręcz talentu. - Wiesz co, masz rację. Lepiej nie ryzykować. Nie wiadomo kto i czym je zaklinał. – Rzucił lekko, mimo że przypomniał sobie wszystkie niefortunne zdarzenia z ich udziałem, które miały miejsce w ostatnim czasie. Dobrze wiedział, że powinni odpocząć nieco od magii i jej niestety nie zawsze pozytywnych skutków. – Mądrze powiedziane. Powinieneś studiować na Harvardzie, a nie w Hogwarcie. – Prychnął również pod nosem, słysząc kolejne słowa, jakie uwolniły się z ust Maximiliana. Cóż, czasami trzeba było postawić na spontaniczność i dać się zaskoczyć. – Ah, wybacz. Zapomniałem. – Wtrącił a propos alkoholu, z którego przecież Felix na jakiś czas zrezygnował. Rozumiał i nie naciskał, jednak sam podszedł do stoiska, żeby wręczyć sprzedawcy odliczoną sumkę i zakupić całą butelkę czerwonego wina o jakże artystycznej nazwie Una Vena Creativa. - Wolę wypić je z tobą niż z klientami. Zachowam na dobrą okazję. – Podzielił się planem na przyszłość, podchodząc bliżej ukochanego. – Zapomniałem ci powiedzieć, że zjawiskowo wyglądasz, ale dodałbym krawat. Miałby cię wtedy za co pociągnąć. – Wyszeptał mu na ucho, kiwając zaraz głową w stronę korytarza. – Ale na razie zaciągnę cię tam, gdzie najwięcej złota. Ze szkłem nie poszło nam tak źle, więc możemy spróbować sił i tutaj. – Poszedł pierwszy, kierując się w stronę stanowiska wypełnionego biżuterią. Przystanął przy nim zresztą po chwili, uważnie wsłuchując się w barwną opowieść zajmującego się złotnictwem wytwórcy.
Ostatnio zmieniony przez Salazar Morales dnia Nie Lip 30 2023, 21:02, w całości zmieniany 1 raz
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Widać zgodzili się w kwestii masek, choć Max nie wiedział, że ta, która wtopiła się w jego twarz, zabrała mu wiedzę z ukochanych przedmiotów. Na całe szczęście nie musiał popisywać się eliksirowarstwem. -Widziałbyś mnie w prawie, albo medycynie? - Prychnął, po czym pomyślał, że gdyby nie fakt, jak wiele razy łamał prawo, to może i nawet by się sprawdził w tym zawodzie. Chociaż z drugiej strony nienawidził papierkowej roboty, a niestety jedno z drugim szło mocno w parze. Machnął ręką na kwestie wina, bo nie chciał o tym myśleć i gdy Paco próbował lokalnych trunków, Solberg rozglądał się, co tu jeszcze ciekawego się działo. W końcu faktycznie mieli jeszcze czas do spektaklu i jakoś trzeba było go zabić. -Na chuj my tu tak wcześnie? - Rzucił, nie oczekując do końca odpowiedzi, ale jednocześnie ignorując dalej temat winnego napoju. -Tylko Ty jesteś na tyle nienormalny, żeby pakować garniak na urlop. - Zauważył, przejeżdżając palcami po klapie jego marynarki. Tak, jeśli chodziło o garderobę, to starszy z nich zawsze był przygotowany i Max nie wiedział, czy go za to podziwiał, czy jednak uważał to za pojebane. -Mówisz, że tu pójdzie nam lepiej? - Zapytał z lekkim zwątpieniem, po czym stanął posłusznie w tłumie i zaczął słuchać wykładu o robieniu biżuterii. Gdy tylko dotarł do niego temat przewodni, spojrzał z powątpiewaniem na Moralesa. -Serio? Ja wiem, że wyglądam jak choinka, ale to nie znaczy, że chcę to robić. - Prychnął, machając Paco przed twarzą swoją biżuterią, którą wiecznie nosił na palcach, nadgarstkach, czy też szyi, gdzie ponownie zagościła symboliczna fiolka wypełniona Dictum. Zaraz jednak wrócił do słuchania, bo ktoś syknął na niego z niezadowoleniem i musiał przyznać, że temat był dość ciekawy. Do tego stopnia Max się zainteresował, że nawet zaczął zadawać pytania, które prowadząca uznała za wnikliwe i inteligentne. Prawie jak sam Felix. Musieli przeczekać, aż inni skończą zadawać pytania, w tym Paco, który również miał kilka trafnych uwag. Tak, dobrali się ambitni ślizgoni, z czego jeden uwielbiał błyszczeć w tłumie, a drugi po prostu chciał zdobywać wiedzę i rozwijać się, na każdym możliwym kroku. Solberg po raz kolejny zdziwił się, gdy za rozpoczęcie tej całej biżuteryjnej dyskusji, Francesca podarowała mu zestaw magicznych narzędzi do obróbki metalu, co przypomniało mu o pewnym projekcie, który dawno temu odrzucił w kąt, a który może przyszedł czas w końcu doprowadzić do końca. -Dziękuję, spróbuję nie wydłubać tym nikomu oka. - Podziękował w swój wyjątkowy sposób, ciekawy, czy narzędzia okażą się mu pomocne podczas praktycznej części warsztatów.
W końcu przyszedł czas by zabrać się za samodzielną próbę zrobienia biżuterii i to nie tylko w ilości kilku sztuk, ale i w jakości odpowiedniej dla aktorów, którzy mieli nosić ją podczas nadchodzącego przedstawienia. -Jestem pewien, że pobiję Cię na głowę. Szkło, jak szkło, ale złoto to moja bajka. - Powiedział wyzywająco do Paco pewien, że tym razem się zrewanżuje i wzbije na wyżyny swoich możliwości, robiąc zajebiście piękne okazy ozdób. Wiedział, że czas ma ograniczony, a mimo to stawiał na skupienie i precyzję raczej niż po prostu na ilość. Nie, tym razem to jakość była dla niego najważniejsza, co zresztą miał zamiar udowodnić w praktyce. Pierwsza sztuka nie wyszła mu najlepiej. Trzeba było wprowadzić kilka poprawek i Max uważnie wysłuchał porad Franceski, biorąc sobie je wszystkie mocno do serduszka. -Zobaczysz, teraz wszystkim opadną szczęki. - Obiecał Moralesowi na ucho, biorąc się za kolejne elementy, by następni aktorzy nie musieli już czekać aż Solberg łaskawie zrobi coś dobrze. Nie, tym razem Max pokazał kunszt i profesjonalizm, ostatecznie tworząc jeszcze pięć przedmiotów, okazów biżuterii tak dobrych, że żaden z nich nie potrzebował najmniejszej nawet poprawki i od razu został zaakceptowany, jako dodatek do kostiumu. -Myślisz, że naprawdę zobaczymy je na scenie? - Zapytał w stronę Paco, choć na tyle głośno, by ewentualnie Francesca lub któryś z aktorów kręcących się nieopodal, mogli wciąć się w rozmowę i odpowiedzieć na jego pytanie dotyczące tego, co przed chwilą wyszło spod jego ręki.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
- Wygadany jesteś. Poradziłbyś sobie jako prawnik. – Poruszył sugestywnie brwiami z szerokim uśmiechem na ustach, doskonale wiedząc, że jego młodszy ukochany z prawem to akurat ma na bakier i kiedy tylko mógł, wybierał w swoim życiu ciemną, lewą stronę. Niemoralne wybory nie pozbawiały jednak chłopaka kompetencji krasomówczych, a te w zawodzie prawniczym niewątpliwie by się przydały. Inna sprawa, że Meksykanin nie pomyślał o papierkowej robocie, która prędzej czy później wpędziłaby Maximiliana do grobu. – Chciałem spędzić z tobą więcej czasu. Mogłem cię trochę oszukać co do godziny spektaklu. – Mimo że nie spostrzegł wyczekującego spojrzenia ukochanego i nie musiał mu się wcale tłumaczyć, postanowił bezczelnie przyznać się do własnego grzechu, czując że akurat w tym wypadku Felix wybaczy mu małe kłamstewko. – Proszę cię, to jeden z wielu, które zapakowałem. – Przewrócił natomiast teatralnie oczami na uwagę młodszego kompana, tak jak na wizytę w teatrze przystało, bo co jak co, ale garderobę traktował akurat z wyjątkową dbałością, a ze swoim ekstrawaganckim ubiorem pewnie niewiele różnił się od tych nadętych mieszkańców Venetii. Nie przeszkadzało mu to jednak. Ba, wręcz przeciwnie, skoro Maximilian docenił jego gust, przesuwając zaraz palcami po klapie marynarki. - Nie musi, byle nie wyrzucili nas za drzwi przed spektaklem. – Dość skromnie ocenił ich umiejętności w świetle rozbudowanego wykładu artysty, który i tak włożył wiele wysiłku w wyłożenie podstaw w najprostszy możliwy sposób. – Przyzwyczajaj się do ciężaru, bo dobrze wiesz, że lubię błyskotki. – Wytknął mu, uświadamiając jednocześnie, że akurat z podobnych do naszyjnika z fiolką prezentów nie zamierza wcale rezygnować, i to nieważne jak mocno chłopak będzie narzekał na zawartość jego portfela. Gotów był w kwestii finansów do pewnych kompromisów, ale czasami po prostu musiał sprezentować mu coś pięknego. Na szczęście jednak, tym razem tworzyli arcydzieła dla zupełnie innych odbiorców. - Nie strasz, nie strasz… – Upomniał rywala, odwracając się znów w kierunku ekspertów. Nie powiedziałby, że zrozumiał wykład w stu procentach, dlatego zadał jeszcze kilka krótkich pytań, jak najprędzej chcąc jednak przejść od teorii do praktyki. Zresztą… co nieco na temat tworzenia biżuterii wiedział z powodu częstych wizyt u rozmaitych jubilerów, a z tego względu wierzył, że zabłyszczy w tłumie. Nie pomylił się zresztą, czyniąc z wręczonego mu przez Francescę zestawu magicznych narzędzi do obróbki metalu wspaniały użytek. Przedłożył jednak jakość ponad ilość, koncentrując się na sześciu lśniących elementach, spośród których najbardziej zadowolony był chyba z wisiorka w kształcie klucza wiolinowego i dwóch zdobionych bransolet. Te wyszły mu idealnie w przeciwieństwie do broszki z dodatkiem białego złota, która wyszło mu totalnie krzywo i wymagała wielu poprawek. Możliwe, że dlatego iż wziął się za nią jako ostatnią w kolejce, a presja ograniczonego czasu zburzyła całą jego koncentrację. – Chyba zrobiliśmy dobre wrażenie. – Szepnął ukochanemu na ucho chwilę po nim, kiedy wszyscy obecni komplementowali ich działa. Na moment odsunął się zresztą od Maximiliana, opowiadając zebranym o tym, co symbolizują wykonane przez niego elementy biżuterii. - Na to liczę, nie po to się męczyliśmy. Powiem ci jak wypatrzę coś naszego. – Przysiągł partnerowi, ponownie zerkając na zegarek, by ocenić jak wiele wolnego czasu przed spektaklem im pozostało. – Mamy jeszcze niecałą godzinę. – Poinformował chłopaka, a potem, nie mogąc powstrzymać pokusy, znów przylgnął do jego ucha.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
- Mógłbyś przestać narzekać, przyszedł pan maruda niszczyciel dobrej zabawy - powiedziała, wywracając przy tym oczami i pacając go w ramię. Naprawdę, jeśli po tym całym syfie ze smokami, klątwami i egzaminami końcowymi to właśnie w strojach wieczorowych widział problem, to ewidentnie gdzieś po drodze musiał upaść na głowę. - Poza tym prezentujesz się naprawdę przystojnie, widziałeś się w lustrze? Niejeden dałby się pokroić za taki wygląd, a ty co - westchnęła przesadnie głośno, zaraz zresztą dając mu do zrozumienia, że wcale nie miała tak znowu lepiej w sukience. Mniej warstw nie oznaczało, że nie musiała męczyć się z suwakami, ba, musiała dodatkowo pilnować, aby przypadkiem ramiączko się nie osunęło, tym samym odsłaniając zbyt dużo, a poza tym jej też mimo wszystko było gorąco. Sorry, taki mamy klimat. Sam teatr zapierał dech w piersi, zarówno z zewnątrz, jak i w środku. Wpatrywała się z zachwytem w marmury i złoto wręcz kipiące ze ścian i nie tylko. Nie szczędzili sobie środków przy budowie tego miejsca, co do tego nie było najmniejszych wątpliwości, ale efekt był zniewalający. Ciężko było skupić wzrok na jednym elemencie, cieszyła się więc, że będzie miała naprawdę sporo czasu, aby nasycić zmysły tym widokiem. - Co? - rzuciła niezbyt bystro, mrugając kilkukrotnie, kiedy została nagle wyrwana z tego swego rodzaju transu. Dopiero po chwili, z opóźnieniem dotarły do niej słowa Maxa. - Ach, tak, wino! Nie wiem jak ty, ale ja mam flashbacki z zeszłorocznych wakacji. Myślisz, że w Venetii też mają jakąś dolinę świetlików? - parsknęła, zakrywając nieco usta dłonią, bo to miejsce było takie... wychuchane, że sama czuła się zobowiązana do zachowywania się jak prawdziwa dama. Nie protestowała, gdy wziął ją pod ramię i podeszli do jednego ze sklepików, aby dokładniej zobaczyć, co tam mieli ciekawego. - O, zobacz, złote baletki! Dałabym wszystko, żeby cię w nich zobaczyć, a jeszcze jakbyś odwalił jakąś solową prezentację, to już w ogóle oddam nawet mój dom.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Przewrócił oczami słysząc o zatajonej godzinie spektaklu. Nie żeby specjalnie go to dziwiło, ale postanowił wypowiedzieć się na ten temat. -Wiesz, że wystarczyło zaproponować? - Zapytał, unosząc z uśmiechem jedną brew ku górze. Po oczyszczającej kolacji, w trakcie której wyjaśnili sobie wiele, Max nie podchodził już z aż taką rezerwą do spędzania czasu z Moralesem. W końcu dali sobie jeszcze jedną szansę i miał zamiar wprowadzić w życie zmiany, o których tyle dyskutowali. Oczywiście nadal miał pewne obawy i ograniczenia w psychice, ale starał się nie kierować strachem, a raczej nadzieją na lepszą wspólną przyszłość. -Chyba nie tylko mi potrzebne jest leczenie. - Prychnął na rewelację o wielu garniturach, które znajdowały się teraz w kufrze Paco. Nie dziwiło go to specjalnie, a jednak sam nie wpadłby na to, by zabrać coś podobnego na wakacje. Szczególnie, że nie wiedział o żadnych uroczystościach i nie planował brać udziału w bardziej nadętych wydarzeniach. Na szczęście teraz, kiedy wracał powoli do magii, przy następnej okazji mógł po prostu sobie coś wytransmutować. -Mieliby wyrzucać takich wzorowych obywateli? A w życiu. - Zażartował sobie, po opcja była dość prawdopodobna, choć Max teraz nie pakował się w kłopoty specjalnie. Życie jednak często miało dla niego inne plany i był gotów na każdą ewentualność. -Widać mam typ. - Pozwolił sobie na komentarz, który nawiązywał do Felka. Tak, ten też lubił obdarowywać go biżuterią, a szczególnie tą ochronną, na co Max nie narzekał pamiętając, jak pewne magiczne korale prawdopodobnie uratowały Boyda przed śmiercią z łap i kłów pustnika. Jak się okazało, faktycznie miał spełnić się w sztuce złotnictwa. Spojrzał tylko wyzywająco na Moralesa, po czym zaczął tworzyć arcydzieła, o które sam by siebie nie podejrzewał. Widać skupienie i chęć rywalizacji robiły swoje, a jednak i tak nie miał zamiaru iść na łatwiznę, mizernie dłubiąc szczegóły w swojej biżuterii. Przewrócił oczami widząc, jak Paco ucieka do tłumu, by nieco w nim pobrylować. Tak, ten nigdy nie odpuściłby sobie takiej okazji, do czego Solberg zdążył już się przyzwyczaić. Nie rozumiał, ale wcale mu to nie przeszkadzało szczególnie, gdy sam wykonał świetną robotę. -Koniecznie. Mi często takie szczegóły umykają. - Przyznał bo wiedział dobrze, że raczej skupi się na całościowym odbiorze sztuki niż na wypatrywaniu elementów, które wyszły spod jego różdżki. Nie ukrywał jednak, że miło byłoby zobaczyć coś swojego w tak cenionym miejscu jak ten teatr.
-Olcia! Jak się bawisz? - Serdecznie ucałował przyjaciółkę, po czym przeniósł uwagę na kumpla, który z nią rozmawiał. -No, no Brewer, nie powiedziałbym, że z Ciebie taki elegancik. Wyglądam przy was jak menel. - Zaśmiał się, wskazując na swoje dżinsy i koszulę pod marynarką. Widać tylko on nie przygotował się na taką odświętną okazję. -Koniecznie idźcie na sztukę. Robiliśmy biżuterię, może pojawi się na scenie. - Wyszczerzył się do nich, po czym życzył przyjaciołom miłej zabawy, dodając jeszcze do Maxa, że niedługo się do niego odezwie. -Chyba będziesz musiał mi kopsnąć jeden z garniaków na ten cały karnawał. - Westchnął niechętnie w stronę Paco, gdy już oddalili się od gryfona i Oli. Już miał dodawać coś jeszcze, gdy usłyszał biadolenie Francesci. -Pomożemy kobiecie, skoro takie z nas jubilery? - Zapytał, nieszczególnie gotów na jakąkolwiek odmowę w tym temacie.
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Atrakcja: Zadanie specjalne dla Francesci Gioreatoro Kostka:Scenariusz - 4 | Dorzut: 1 Efekt/bonus/przedmiot: post min. 4k znaków, Bransoletka tancerki pomysłu i wykonania rodu Gioreatoro
- Wtedy wydałbym ci się nudny i przewidywalny. – Pozwolił sobie zażartować, podobnie zaczepnym do Maximiliana uśmiechem reagując na uniesioną wymownie przez chłopaka brew. Nie umknęło jednak jego uwadze, że po tej szczerej, otwartej rozmowie, którą przeprowadzili w gwieździstej restauracji, Felix poczuł się w jego towarzystwie znacznie swobodniej, a co za tym idzie, o wiele chętniej podchodził do jego propozycji czy w ogóle spędzania wspólnie wolnego czasu. Nawet był w stanie jego podejście zrozumieć. Trudno było rozmawiać z kimś, przed kim próbowało ukrywać się gorzką prawdę. – Chcesz zapisać mnie na terapię? Pedantyzmu i estetyzmu się nie leczy, cariño. Chyba musimy z tym jakoś żyć. – Wzruszył niby to bezradnie ramionami, jeszcze szerzej unosząc kąciki ust, bo i doskonale wiedział, że ukochany jedynie się z nim droczy. Miał przecież sporo czasu, żeby przyzwyczaić się do jego ekstrawaganckiej garderoby. - Przekupiłbym ochronę, taki ze mnie wzorowy obywatel. – Prychnął, ukazując młodszemu partnerowi jeden z bardziej prawdopodobnych scenariuszy, chociaż miał nadzieję, że nie wplączą się dzisiejszego wieczoru w żadne kłopoty. Kochał adrenalinę, ale wyjątkowo zależało mu odrobinie relaksu, przerywanego wyłącznie kąśliwymi ripostami pięknego, uśmiechniętego od ucha do ucha kompana. – Dobrze, że się zrozumieliśmy. – Świadomie nie wypytywał, kto jeszcze wpisuje się w typ Maximiliana. Nie miał zamiaru tracić czasu na szczeniackie sceny zazdrości, skoro mieli wreszcie z Felixem okazję po prostu usiąść na dupie i obejrzeć teatralny spektakl, w romantycznej atmosferze, bez dramatów i problemów w tle. Jasne, całkowicie natury oszukać nie mogli, dlatego doprawili złotnicze warsztaty szczyptą zdrowej rywalizacji, chociaż Paco musiał przyznać, że nawet nie zidentyfikował zwycięzcy, skoro obydwaj skradli uwagę obserwatorów i niejakiej Francesci. Cóż, malować i grać na instrumentach może nieszczególnie potrafili, ale ewidentnie mieli smykałkę do innych form – jeśli nie sztuki to rzemiosła – a na zdolności manualne nie mogli narzekać. – Słyszałeś kiedyś, że diabeł tkwi w szczegółach? – Zagadnął jeszcze, po części pragnąc odgryźć się za te wszystkie wyzywające spojrzenia szmaragdowych ślepiów rzucane podczas pracy, ale prędko zrezygnował z kolejnych prztyczków w nos, kuszony zgoła inną wizją, która przypadkiem zrodziła się w jego umyśle. – Znam wiele zaklęć, które zapewniłyby nam prywatność. – Przypomniał ściszonym, acz chrapliwie kuszącym tonem, dostrzegając pewien potencjał w mimice twarzy swego niezwykle przystojnego partnera. – Można, ale nie byłoby to to samo. – Niewiele mógł poradzić na to, że w obecności Maximiliana stawał się niezdrowo pobudzony i siłą rzeczy szukał odpowiedniego ujścia dla wzbierających się wewnątrz emocji. – Felix, sólo dame algo. No te tocaré donde no quieras. Serás el amo de la situación… – Mruknął chłopakowi na ucho, zanim został całkowicie zignorowany na rzecz zupełnie innej laski, co skwitował cichym, zrezygnowanym westchnięciem. – Po prostu pogadajmy o tym później, ok? – Zagadnął po drodze, z oczywistych względów nie naciskając na kontynuowanie tematu w momencie, w którym zderzyli się ze znajomymi dwudziestolatka. Wpierw podszedł do przyjaciółki ukochanego, kłaniając się lekko głową i podając jej dłoń. – Salazar Morales. – Przedstawił się jej kulturalnie, dopiero potem witając się z poznanym już wcześniej Brewerem. – Mówiłem, że brakuje ci krawata. – Chwilę później zagadnął Solberga, upatrując się w przypadkowej pogawędce idealnej okazji do wytknięcia mu braku dbałości o szczegóły. – Felix rozbił bank, widać że wszystko czego się dotknie, zamienia się w złoto. Dosłownie. – Skomplementował również w towarzystwie popisy ukochanego, a potem powędrował za nim, życząc jego znajomym dobrej zabawy. – Nie ma problemu, ale najpierw dobrze, żebyś je przymierzył. – Zaoferował pomoc, licząc jednak zarazem na uczynienie z pokoju w koloseum prowizorycznego wybiegu. Chętnie popatrzyłby przecież jak Maximilian prezentuje się w idealnie skrojonym garniturze, a nie po to ślęczał nad książkami z transmutacji czy spędzał miliony godzin u krawców, żeby nie potrafić dostosować ubioru do sylwetki młodszego partnera. Cholernie zgrabnej sylwetki, dodajmy. Kurwa, dlaczego on musiał aż tak na niego działać… - Hm? Tak, tak. Pewnie. – Zamyślił się, dlatego początkowo nie do końca pewien był na co właśnie się zgodził. Wsparcie damy w tarapatach nie było jednak czymś, czego by odmówił, dlatego podążył za Maximilianem i Francescą gotów wykonać zlecone mu przez kobietę zadania, w szczególności że do sztuki pozostało już tylko czterdzieści minut. – Dobra, pójdę do piwnicy poszukać strojów. Przygotuj to, co niezbędne. – Podzielił się z Felixem rolami, od razu schodząc piętro niżej i… tak jak dotychczas podziwiał bogato zdobione salony, tak niestety tam, gdzie nie wpuszczano turystów, napotkał wyłącznie syf, kiłę i malarię… ah, i weneckie szczury. Od cholery szczurów. Wydawało mu się, że nie będzie miał z nimi żadnego problemu, wszak zaklęciami posługiwał się z niebywałą biegłością, ale mnogość tych szkodników przerosła oczekiwania. Rzucał zaklęciami na prawo i lewo, mając wrażenie, że ubija tysięczne stado veneratów, i o ile po wejściu do pomieszczenia bagatelizował zagrożenie, tak z czasem zaczął myśleć wyłącznie o tym, by nie złapać od tych magicznych szczurów jakiejś jebanej choroby. W końcu udało mu się jednak uporać z rozwścieczoną zwierzyną i ułożyć na przedramieniu płachty, które zaniósł na górę. Mina, z którą spojrzał na Maximiliana wyraźnie wskazywała jednak, że podróż nie obyła się bez nieprzyjemnych przygód, a Meksykanin jeszcze mocniej skrzywił usta, widząc że jego ukochany jakby nigdy nic popija sobie herbatkę. – Ktoś tutaj dobrze się bawi. – Stuknął jego ramię, rozkładając ubrania obok. Teraz musieli jedynie zadbać o ich załatanie i odświeżenie.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Atrakcja: Zadanie specjalne Kostka:6 Efekt/bonus/przedmiot: Bransoletka tancerki pomysłu i wykonania rodu Gioreatoro (+1 DA, +1 Transmutacja)
-Ale szczery. - Wytknął mu drugą stronę medalu, równie, jeśli nie bardziej wartościową, niż ta przedstawiona przez Meksykanina. Zdecydowanie atmosfera między nimi nie była już tak nieprzewidywalna i napięta, choć Max wciąż miał bardzo wiele myśli w głowie, które nie do końca ułatwiały mu życie, a już na pewno nie to u boku Moralesa. -Co do pedantyzmu się mylisz, ale nie będę Cię nigdzie zapisywał, nie nadajesz się tam. - Specjalnie nie precyzował, co miał na myśli, skupiając się po prostu na przytyku w stronę Paco. Oczywiście, że odpowiednia i kosztowna garderoba nie stanowiła najmniejszego problemu dla Maxa. No chyba, że sam miał być zmuszany do jej polubienia, bo zdecydowanie wolał wygodę niż elegancję szczególnie, że wiele jego ubrań i tak się niszczyło przy pracy nad eliksirami. Przewrócił oczami na tekst o przekupstwie, choć sam na pewno próbowałby się jakoś wymigać z tej hipotetycznej sytuacji. Max, ze względu na swoje pochodzenie, stawiał jednak na naturalne talenty i złoty język, zamiast na pieniądze, których zawsze ktoś może zaoferować mimo wszystko więcej. -Słyszałem, a ja bardzo lubię jego towarzystwo. - Nie dał wyprowadzić się z równowagi i pracy, a tajemniczy błysk na kilka sekund pojawił się w szmaragdowych tęczówkach, które jednak szybko ponownie wróciły spojrzeniem do biżuterii, którą eliksirowar akurat się zajmował. Uważnie kontrolował ruchy swoich dłoni i umysłu, ostatecznie osiągając wynik wręcz wybitny. -Oczywiście, że znasz. - Pokręcił głową, lekko rozbawiony, choć większość magicznego społeczeństwa posiadało akurat taką wiedzę. Rozumiał potrzeby i natchnienia Paco, ale nie mógł ich w tej chwili zaspokoić, co wydawało mu się oczywiste po ich rozmowie w restauracji, ale jak widać mylił się co nieco. Nie mieli jednak jak porozmawiać, bo Max wypatrzył w tłumie swoich przyjaciół i postanowił się z nimi przywitać. Rzucił krótkie "daj spokój" na niewybredny komplement Moralesa i wymruczał coś niewyraźnego na temat przymierzania garniturów, nim usłyszał zmartwioną Francescę. -Signora, co się stało? - Zapytał kulturalnie czarownicy, a gdy usłyszał o tragedii od razu zaoferował swoją pomoc. Paco zszedł gdzieś do piwnicy i Max został sam na sam z kobietą, która miała zamiar pracować razem z nim. Krążyli między aktorami, naprawiając szkody, pilnując szczegółów i gawędząc. Max był oczarowany czarownicą i bardzo podobało mu się, jak swobodnie kobieta poruszała się między tym wszystkim. Skłamałby mówiąc, że ze względu na nią, nie otrzymał też nieco specjalnego traktowania, bo i owszem, nim Paco wyszedł cały zmęczony i umorusany z piwnicy, Max i Signora Gioreatoro siedzieli przy stoliku, popijając herbatkę i poprawiając detale przy jednej z większych peruk. -....praktycznie ciekłe złoto. Na szczęście nie parzyło, a zamieniało włosy w bąbelki. - Opowiadał czarownicy, która zdawała się być zainteresowana i ubawiona historią dwudziestolatka. -O, Paco! Właśnie opowiadałem Sign..., przepraszam, Francesce, o jednym z moich nieudanych projektów. Jak w piwnicy? - Zapytał widząc, że mężczyzna bawił się zdecydowanie gorzej od niego, choć nie potrafił przestać się uśmiechać, po te chwile spędzone z kobietą dostarczyły mu za dużo pozytywnych emocji.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Atrakcja: Zadanie specjalne dla Francesci Gioreatoro Kostka:Scenariusz - 4 | Dorzut: 1 Efekt/bonus/przedmiot: post min. 4k znaków, Bransoletka tancerki pomysłu i wykonania rodu Gioreatoro
Po uporaniu się z wybiegającymi z każdego zakątka piwnicy szczurami, powrócił myślami do krótkiej, szeptanej pogawędki z Maximilianem, zastanawiając się czy nie naciągał zbytnio struny, składając chłopakowi dość jednoznaczne propozycje. Towarzystwo pięknego, uśmiechniętego młodzieńca zaprzęgało jednak wyobraźnię do pracy, rozbudzając w nim palącą potrzebę fizycznej bliskości, a że nie pamiętał, kiedy ostatnio wylądował z ukochanym w łóżku, wodzę nad nim przejmowała zarazem narastająca w głębi frustracja. Pewnie, mógł znaleźć dla niej ujście, ale rozwiązania niekoniecznie zdawały się satysfakcjonujące. Poszukiwanie ulotnej przyjemności w ramionach weneckiego kochanka kłóciło się ze staraniami, do których przedsięwzięcia zobowiązał się przed młodszym partnerem podczas rozmowy z gwieździstej restauracji. Miał dosyć z kolei radzenia sobie na własną rękę. - Nic mi nie mów… – Westchnął ciężko, z nie do końca skutecznie skrywaną nutą zazdrości, spoglądając na ploteczki Felixa z Francescą. Mimo to odłożył wpierw znalezione w piwnicy stroje obok kobiety, a dopiero potem pochylił się nad ukochanym. – Piwnice nie mają nic wspólnego z luksusem widocznym wokoło. Od cholery tam veneratów. – Przyznał ściszonym głosem, nie chcąc wprowadzać w zakłopotanie śmiejącej się do rozpuku damy… choć może powinien wytknąć jej mankamenty niby to eleganckiego teatru. Cóż, szczęście w nieszczęściu, że białogłowa zrekompensowała mu wszelkie krzywdy, wręczając w prezencie za pomoc całkiem gustowną bransoletę. – Słyszałem po drodze, że szukają tancerzy, aktorów i śpiewaków, którzy chcieliby uczestniczyć w niektórych scenach sztuki. Chcesz się podjąć przesłuchania? – Podzielił się również z Maximilianem zasłyszanymi w okolicy schodów wieściami, samemu nie będąc jeszcze przekonanym czy woli aktywnie włączyć się w przygotowania czy raczej podziwiać je z perspektywy postronnego obserwatora.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Mieli kompletnie inne doświadczenie w kwestii pomocy przy spektaklu, ale z drugiej strony, to Morales pierwszy wyrwał się do tej całej piwnicy, a Max po prostu nie protestował, preferując bardziej przestronne wnętrze teatralnej garderoby i wyszukane towarzystwo dziedziczki bardzo szanowanego venetiańskiego rodu. -Bylebyś nic od nich nie złapał. - Wyszczerzył się, bo nazwa tych magicznych szczurów była dość wymowna, choć z tego co się orientował, jedyne czym można było się od nich zarazić do Morbus, a ta zaraza już raczej nie nękała okolic magicznej wyspy. W teorii więc, Paco powinien być bezpieczny, choć zapewne ugryzienie takiego szkodnika najzwyczajniej w świecie nie należało do przyjemnych. Masz również otrzymał od Franceski ten hojny podarunek, na odchodne kłaniając się jej i całując w dłoń. Kobieta przez chwilę sączyła jeszcze herbatę, po czym wróciła do obowiązków, jako że sztuka tuż tuż miała się rozpocząć. -Nie odmawiam sceny, ale myślałem, że po prostu razem nacieszymy się sztuką. - Wyraził swoje myśli, przyglądając się uważniej bransolecie, której działanie było niesamowicie magiczne. -Ale jeśli chcesz błyszczeć, będę Ci wierni kibicował. Może nawet założę tę bransoletkę, żebyś mógł pokazać jakikolwiek talent. - Wyszczerzył się w kierunku Moralesa, bo oczywiście musiał mu nieco dokopać w żartach, zaraz po tym jednak nachylił się, całując go krótko, jakby chciał potwierdzić, że mimo wszystko, nawet jakby był największym beztalenciem jakie ta wsypa w życiu widziała, jest tu żeby kibicować mu podczas spektaklu.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Gdyby wiedział, że ta piwnica jest tak zawszona, a raczej zaszczurzona to… i tak w sumie poszedłby tam sam, pragnąc zadbać o towarzyszącego mu partnera. Niestety jednak nie mógł powiedzieć, żeby jego doświadczenia związane z pomocą damulce w opałach były tak samo przyjemne. Nie zamierzał jednak wracać myślami do gryzoni, skoro ostatecznie na jego nadgarstku spoczął nowy element biżuterii, który kolorystycznie nawet komponował się z wybranym przez niego garniturem. - Na szczęście żaden mnie nie ugryzł ani nie zadrapał. – Postanowił uspokoić obawy ukochanego, zostawiając go chwilę samemu sobie. W końcu i jemu wypadało pożegnać się z elegancką pracownicą teatru. Pokłonił się lekko, kurtuazyjnie, aby ucałować dłoń kobiety i podziękować za podarek, a potem powrócił do Maximiliana, kątem oka zerkając już jednak w stronę prowadzonych przez dwóch młodych chłopaków przesłuchań. Nie miał pojęcia czy Maximilian będzie chciał skorzystać z kolejnej atrakcji wieczoru, stając się częścią tak reklamowanego w całym miasteczku spektaklu, ale złośliwy żarcik dwudziestolatka prędko rozwiał jego wątpliwości. – Zabawne… odmawiasz mi aktorskich umiejętności? – Szturchnął swojego krnąbrnego towarzysza w bok, a choć po zaczepnym tonie jego wypowiedzi można by przypuszczać, że podejmie rzuconą mu rękawice, skinął głową, pokazując Felixowi na wejście na przestronną, teatralną salę. – Nie chciałbym zawstydzić lokalnych artystów. Chodź, znajdziemy nasze miejsca. – Wyciągnął do partnera dłoń, powoli kierując się do środka.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Atrakcja: Spektakl Kostka:G jak Gwiazda estrady Efekt/bonus/przedmiot: Przez 2 wątki jestem rozpoznawalny na ulicy
Dobrze było usłyszeć, że mimo wszystko szczury się do Moralesa nie dobrały. Max miał nadzieję, że te wakacje naprawdę przebiegną im bez podobnych rozrywek i nie będą musieli używać magii leczniczej, by stabilizować swoje funkcje życiowe, czy zapobiegać różnym infekcjom. Jak do tej pory im się do udawało nawet biorąc pod uwagę szybką wycieczkę Maxa na opuszczoną wyspę, podczas której towarzyszyła mu Brooks. A raczej to on towarzyszył tam jej. -Raczej poddaję wątpliwości. - Dalej go nieco drażnił, nie będąc w stanie sobie odmówić. Choć zdecydowanie prędzej przyznałby Paco zdolności aktorskie niż jakiekolwiek inne. Z czystej złośliwości, bo ten nie raz udowodnił, że co nieco artystycznie potrafi. -Tak, na pewno by padli ze wstydu, gdybyś zagrał z nimi. - Wybuchnął śmiechem, jawnie sugerując, że raczej ma na myśli inny rodzaj zawstydzenia niż ten, o którym mówił Meksykanin. -Chwilkę, poszedłbym jeszcze zajarać. - Powiedział zgodnie z prawdą, klepiąc się po kieszeni marynarki, gdzie chował swoje szlugi. -Kupiłem paczkę lokalnych i powiem Ci, że są zajebiste. Chcesz jednego? - Zaproponował partnerowi papierosa, po czym wsadził sobie sam jednego do ust i odpalił, delektując się nieco chłodniejszym już powietrzem. Planował zaopatrzyć się w tutejsze papierosy przed powrotem do Wielkiej Brytanii, bo miał wrażenie, że te jakoś lepiej zaspokajają jego głód nikotynowy. -Oby nic więcej się nie zjebało przed spektaklem. Chyba trochę im współczuję tego stresu. - Przyznał lekko zamyślony, a gdy dopalili, skinął na Paco głową, by faktycznie wracali. Ku jego zdziwieniu jednak, nie dane im było wejść głównym wejściem, bo oto nagle Maxa oblegli reporterzy, fotografowie, ochroniarze i cała reszta, prowadząc go, a raczej wręcz pchając, w stronę wejścia dla V.I.P.ów. Oczywiście dwudziestolatek ciągnął za sobą Paco, kompletnie nie mając pojęcia, co się dzieje, ale gdy już znalazł się na szmaragdowym dywanie, postanowił się tym zabawić i iść z nurtem. Flirtował bezczelnie z kamerą, odpowiadając na jakieś pytania, a gdy minęła dłuższa chwila, przeprosił wszystkich i poszedł do loży specjalnej, do której poprowadzono ich z uśmiechem. -O kurwa, co za widok. - Westchnął szeptem, ja na ważnego gościa przystało, choć taka była prawda, trafili na najlepsze miejsca w całym teatrze obok szanowanych osobistości z całej Venetii. -Nie wiem, co się odjebało, ale za takie profity mogę im sprzedać duszę. - Prychnął jeszcze, kłaniając się jakiemuś aktorowi, który właśnie wszedł do loży, a po chwili zamilknął już całkiem, gdy spektakl się rozpoczął. Max był pewien, że będą oglądać samą historię Dnia Zasłony, ale pozytywnie zaskoczył się, gdy okazało się, że był w błędzie. Oglądanie, jak przekoloryzowane, historyczne postaci próbują nawigować w świecie po tym ważnym wydarzeniu napawało go wieloma emocjami zarówno tymi bardzo pozytywnymi, jak i nieco mniej. Nie wiedział nawet, kiedy zdążył chwycić Paco za dłoń, wpatrzony bez tchu w scenę, na której aktorzy dawali z siebie wszystko. Tak, zbyt rzadko konsumował podobną kulturę i teraz tego żałował. Nie mógł nacieszyć oczu nie tyle kunsztem aktorskim, który też był zachwycający, co kostiumami i scenografią, wykonanymi z niebywałą wręcz dbałością i pasją.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Atrakcja: Spektakl Kostka:Scenariusz - E | Dorzut: D Efekt/bonus/przedmiot: dziennikarze mają mnie za krytyka
Meksykaninowi również nie uśmiechały się wizyty u weneckich uzdrowicieli, dlatego nawet jeśli namachał się różdżką i zmęczył, ostatecznie przygodę ze szczurami musiał uznać za względnie udaną, a przynajmniej nieprzysparzających żadnych większych kłopotów. Wiadomo, że chętniej posiedziałby sobie przy herbacie z włoską znawczynią sztuki, ale potrafił się zarazem cieszyć tym, że jego młodszemu partnerowi udało się załapać z kobietą naprawdę wspaniały kontakt; widział to po towarzyszących obojgu uśmiechach. - Dobrze, że chociaż ty we mnie wierzysz. – Przewrócił wymownie oczami, prychając ze słyszalnym zrezygnowaniem, skoro po raz kolejny padał ofiarą żartów swojego pięknego, ale i wyjątkowo złośliwego partnera. Musiał jednak przyznać, że poczucie humoru się chłopaka trzymało i trudno było nie parsknąć śmiechem na przytyk, który za chwilę wydostał się z jego niewyparzonych ust. – Kiedyś cię zatłukę, poważnie. – Rzucił niby to urażony, łapiąc tego niesfornego dzieciaka za ucho. Puścił go jednak dosyć szybko, skuszony perspektywą wypalenia papierosa przed spektaklem. - Dawaj, spróbujmy tutejszych specjałów. – Podziękował, częstując się fajką z wyciągniętej w jego stronę paczki, a zaraz raczył się siwą chmurą gryzącego dymu, zastanawiając się nad treścią i wizualną oprawą sztuki, która miała rozpocząć się już za parę minut. – Nie ma czego współczuć. Pewnie wychodzą na scenę co parę dni i przyzwyczaili się już do uczucia tremy. – Wtrącił swoje trzy knuty, obserwując najbliższe otoczenie, kiedy nagle, ni stąd ni zowąd, wokół nich zebrała się grupka paparazzi i niezdrowo zainteresowanych Maximilianem gapiów. – Cóż, chyba właśnie wcieliłeś się w jednej z nich. – Mruknął nieco ciszej, nie chcąc zdradzać faktów, zwłaszcza że Felix nie wyglądał na zestresowanego, prędzej pobudzonego nową sytuacją. Nie miał zamiaru zepsuć mu dobrej zabawy, dlatego dał mu się poprowadzić czerwonym dywanem, koncertowo odgrywając rolę towarzyszącego gwieździe partnera, który nagle poczuł parcie na szkło i zaczął flirtować z każdą zwróconą w jego kierunku kamerą. Wreszcie wkroczyli do specjalnej loży, z której rozpościerał się chyba najlepszy widok na ogromną, oświetloną magicznymi reflektorami scenę. – Niezłe nam załatwiłeś miejscówki. – Rzucił z uznaniem, acz pod nosem podśmiewywał się trochę z wygibasów Solberga na czerwonym dywanie. – Pamiętaj, że siedzisz obok dobrego negocjatora. Wygrałbym tę licytację. – Miał wrażenie, że kiedyś użył względem niego podobnych słów, chociaż nie pamiętał obecnie kontekstu. Nie miał również czasu, żeby go sobie przypominać, bo aktorzy, ci prawdziwi, powoli zapełnili scenę, a po całej sali zaczął nieść się operowy śpiew, więc splótł dłonie z ukochanym, dając się ponieść widowisku. Historia miasta została przedstawiona całkiem realistycznie, za to… Nie przewidziałby, że swoimi przemyśleniami przyjdzie mu podzielić się z kimś innym niż ukochanym, ale kiedy tylko opuścili budynek, już nie tylko Felix, ale i on został napadnięty przez fotografów i dziennikarzy, którzy żądali wywiadu i jego opinii o sztuce. – Wizualnie bez zastrzeżeń. Wspaniały dobór arii i kostiumów… – Zaczął swój wywód, nawet nie zauważając, kiedy totalnie się rozgadał. – …to, co kłuło w oczy to płytkie historie i emocje bohaterów… – Poczuł się jak ryba w wodzie, charyzmatycznie opisując to, co rozgrywało się na scenie, ale w końcu odprawił zainteresowanych, pragnąć skupić się wyłącznie na czarującym publikę Maximilianie. - Kochanie, chyba powinniśmy odpocząć od tego całego zgiełku? – Zagadnął ukochanego w sposób iście teatralny i zmanieryzowany, świadomie, aby wszyscy fani chłopaka usłyszeli tę propozycję. Jak można było się spodziewać, widzowie z jeszcze większym zainteresowaniem patrzyli na nich, wypytując aktora o to, czy towarzyszący mu krytyk jest jego mężem i jak długo są już ze sobą.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Bardzo mocno uwierzył w te groźby śmierci z rąk Paco. Tak mocno, że aż roześmiał się jeszcze bardziej na jego słowa, po czym skupił się na rozmasowaniu swojego ucha, niżeli na obronie własnego bytu. Jeśli ktokolwiek z tej dwójki naprawdę chciał pozbawić Solberga życia, to obydwoje wiedzieli, że był to sam zainteresowany. -Nie mówię o tremie, a raczej o tym całym zamieszaniu z kostiumami i venertami. W koncu to chyba jedna z najważniejszych nocy w roku, a tu trafiło im się takie gówno. - Wykrzywił się lekko, zdecydowanie nie chcąc teraz podzielać losu aktorów, z czym w pewnym małym stopniu, zdecydowanie tym przyjemniejszym, po chwili przyszło mu się zmierzyć. Nie miał doświadczenia z gwiazdorstwem, choć już kiedyś przyszło mu spacerować po czerwonym dywanie, w towarzystwie Stacey, na premierze ekranizacji jednej z jej wspaniałych książek. Co prawda Max nie chodził jeszcze wtedy nawet do Hogwartu, ale było to jedno z tych wspomnień, których się nie zapomina, a dzięki temu wiedział też, mniej więcej oczywiście, czego ma się zaraz spodziewać. -Skoro nie wiedzą, kogo zapraszają, to ich problem, nie mój. Liczę na kawior na backstage`u. - Odszepnął w stronę Moralesa, by zaraz później już posyłać olśniewający uśmiech do kolejnej kamery. Co prawda kawioru w loży nie zastali, ale przecudne widoki rekompensowały ten drobny brak. -Widzisz, ma się ten urok. - Posłał Moralesowi oczko prawie, jakby ten był jednym z aparatów, których flesze o mało co nie pozbawiły go kompletnie wzroku. -Ale Ty, w przeciwieństwie do nich, wiesz że to wcale nie jest wartościowa wygrana. - Zażartował jeszcze, nim światła na sali zgasły, a reflektory zaczęły oświetlać pracujących na scenie aktorów. Max musiał przyznać, że nie spodziewał się aż tak dobrze bawić. Był pewien, że po obróbce złota i miłej pogawędce z Francescą, nie spotka go nic lepszego, a tu kolejne zaskoczenie. Nigdy nie miał okazji widzieć sztuki tak magicznej, a jednocześnie tak bliskiej jakiejś jego estetyki. Aktorzy i scenografowie zdecydowanie dali z siebie dwieście, jeśli nie trzysta procent, składając to wszystko w jeden, niesamowity spektakl. Wychodząc z teatru, dostąpili zaszczytu pogawędki z samymi gwiazdami i Max ze zdziwieniem dostrzegł, że niektórzy faktycznie nosili biżuterię, którą on i Paco wcześniej zaprojektowali. Oczywiście powiedział o tym na głos i dostał kilka niezłych komplementów, dając wyciągnąć się fotografom nawet na kilka wspólnych zdjęć z obsadą podczas, gdy Morales udzielał wywiadu. -Palnąć Cię w łeb to za mało. - Przewrócił oczami na słowa Paco, szepcząc do niego, zaraz po tym, jak z gracją odpowiedział reporterom, że okropnie mu przykro, ale nie ma zamiaru komentować publicznie swojego prywatnego życia. -Boże, a miały to być spokojne wakacje. Najbardziej rozbawili mnie Ci, którzy pytali o mojego stylistę, po takie luzackie podejście jest teraz w modzie. - Prychnął, gdy w końcu zostali sami, gdzieś nad venetiańskim kanałem i mogli w spokoju cieszyć się razem resztą nocy.
//zt x2
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
- Jakbym przestał marudzić, to byś mnie tak bardzo nie kochała - stwierdził, uśmiechając się do niej jak idiota, którym rzecz jasna był i ta sprawa nie ulegała najmniejszej nawet wątpliwości. Później zaś spojrzał w dół, jakby próbował ocenić to, jak wyglądał, mając również świadomość, że nie prezentował się źle, chociaż nie do końca rozumiał, dlaczego inni mieliby mu właściwie zazdrościć. O wiele lepiej czuł się tak nieporządnie, jak tylko to się dało. Albo w stroju uzdrowiciela, na którym miał biegające lunaballe, co uważał za całkiem uroczą rzecz i nie zamierzał tego zmieniać. Ostatecznie jednak mruknął coś na temat tego, że bał się luster, co oczywiście było z jego strony idiotycznym żartem, a potem zamknął się, rozglądając się po wnętrzu teatru. - Możemy w każdej chwili poszukać. Ale wydaje mi się, że nawet tutaj coś by się znalazło, jakieś wyjście na dach, czy coś równie interesującego - stwierdził, dopytując Olę, czy chciała jednak się napić, skoro mieli przed sobą cały, długi wieczór, nie przejawiając zbyt wielkiego zainteresowania tym, co się przed nimi znajdowało, bo jakoś nic do niego nie mówiło. Nie był zbyt artystyczną duszą i to było doskonale widać w tej chwili. - Potrzymaj mi piwo. Ktoś coś gadał o przesłuchaniach do występu - powiedział, dodając, że w takim razie ona musiała iść zaśpiewać i nie obchodziło go ani trochę, czy będzie wyła, czy robiła coś podobnego, a później obejrzał się, żeby zobaczyć Solberga, w towarzystwie kogoś, kogo się nie spodziewał. Nie zamierzał jednak odwalać debilnych scen, nie w tej chwili, bo to do niczego dobrego nie prowadziło. Mogli o tym pogadać później, więc teraz jedynie parsknął, wzdychając przy tej okazji ciężko. - Nie mogę. Będę wtedy latał w samych gaciach - stwierdził jedynie żałośnie, bo faktem było, że innego garnituru nie miał, a nie zamierzał za długo zatrzymywać imiennika, za którym jednak spojrzał nieco nieufnie, domyślając się, że pewne sprawy trzeba było, cóż, przegadać.
______________________
Never love
a wild thing
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Atrakcja: Zaklinanie złota Kostka:I na wykład, a później śmiech na sali – B2 i 1 ale dodajmy do tej jednej 2 + 2 z gibki jak lunaballa, niech chociaż aż tak wstydu nie będzie Efekt/bonus/przedmiot: Złote szczypce wielofunkcyjne
- I podobno jest przesłuchanie do sztuki! Koniecznie chcę w niej wystąpić! Rozumiecie to? Tańczyć na Venetiańskiej scenie! Przecież to spełnienie marzeń! – zachwycała się, co chwila podskakując wesoło i przyciskając ręce do piersi, jakby właśnie snuła tysiące wspaniałych scenariuszy na przyszłość i się nad nimi rozpływała. W sumie to trochę tak było. Idąc z @Ruby Maguire i @Scarlett Norwood nie mogła się powstrzymać od paplania o tym, co tam na Karnawale będzie, co będą mogły zrobić i jak wspaniale będzie się zaprezentować. Próbowała domyślić się, jakie role będą do zgarnięcia, co będzie można zaprezentować i jak w ogóle zaprezentować się właśnie powinna. Zawsze była rozbrykaną kulką energii, ale kiedy chodziło o sztukę – nie miała żadnych hamulców. - Chcę już zobaczyć tę scenę, musi być przepiękna! Podobno wszystko jest zrobione ze złota… Byłyście kiedyś w tym teatrze? Ja nigdy! Ooo! I zróbmy sobie wspólne zdjęcie! – aż podskoczyła z ekscytacji, wyciągając aparat. – I pod teatrem też! I…! O JA CIĘ NIE MOGĘ! – wykrzyknęła, gdy zza jednej z bocznych uliczek wyłonił się, a raczej one wyłoniły się na niego, Teatr Feniksa. Tak cały w przepychu, jak obiecywali, a nawet jeszcze bardziej. Co dopiero musiało być w środku… Niemal natychmiast złapała dziewczyny pod ramię i ruszyła biegiem do wejścia. Może i była z nich najmniejsza, ale siły miała za trzy byki, gdy czymś się podekscytowała (plus te cztery centymetry nie robiły znowu aż tak wielkiej różnicy). A entuzjazmu naprawdę jej nie brakowało – żeby wziąć udział w atrakcjach, wystąpić na scenie, zobaczyć teatr od wewnątrz… Ależ on był piękny w środku! Zaciągnęła się głośno powietrzem, robiąc zdjęcie za zdjęciem sklepieniom, kolumnom, podłodze i wszystkiego, co przykuwało wzrok. Z kolei jej spojrzenie łapało praktycznie wszystko, bo i wszystko błyszczało złotem i polerowanym marmurem. Omal nie odpłynęła z tymi zachwytami i sesją, ale wtedy zahaczyła o tabliczkę, uderzenie przywróciło jej, cóż, jakąś część zdrowych zmysłów. - Ej spójrzcie tutaj – zawołała do dziewczyn, wskazując na tablicę informacyjną. – Jesteśmy za wcześnie na przesłuchanie, ale… Tu coś jest o zaklinaniu złota? – uniosła wyżej brew, próbując rozszyfrować włoski. To, że jej kuzyn był w połowie Włochem i język ten był dla niego natywny dawało jej tylko tyle, że znała wszystkie przekleństwa. – Próbujemy? – zaproponowała. Co ją podkusiło, żeby w ogóle próbować tego całego zaklinania, kiedy wiedziała, że jest absolutną nogą z transmutacji? Nie miała pojęcia, ale nie była to szkoła, a wakacje i dobra zabawa, więc w sumie co szkodziło jej spróbować. W najgorszym wypadku odkupiłaby swoje błędy na scenie. Jak było jednak widać, nie tylko ona miała popełnić „błędy”. Gdy ustawiła się razem z dziewczynami przy stanowisku, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jedne ze szczypiec były po prostu popsute. - Ej, czy one powinny tak wyglądać? – szepnęła do kumpelek, pokazując im przedmiot. – No spójrzcie – spróbowała uciąć nimi kawałek złotego druta, ale one zamiast tego po prostu go złapały i przytrzymały w miejscu. – Cóż… Przynajmniej sobie palca nimi odciąć nie da – zażartowała, ale na te słowa szczypce głośno klasnęły metalowym zakończeniem, jakby właśnie kłapnęły na nią zębami. – Albo… Albo to zaraz zgłoszę – stwierdziła, zdecydowanie nie chcąc tracić palców. Ostatnio trzy odpadły jej na feriach i proces ich „przyklejania” wcale nie był taki przyjemny. Tak więc, gdy Franceska przeprowadziła grupę przez cały sprzęt i poprawne jego używanie, Remy podeszła do kobiety z wadliwymi i zdecydowanie agresywnymi szczypcami. Pani Gioreatoro też zwróciła uwagę na ich naganne zachowanie i dała dziewczynie inny, złoty sprzęt do pracy, z który to bardzo mocno podziękowała, nim wróciła na stanowisko do części praktyczniej. Bo i miały same spróbować zrobić pare ozdób. I tu zaczął się problem, bo transmutacyjne zaklęcia współpracować z nią zdecydowanie nie chciały. - Na wykładzie nie było o tym mówione – jęknęła, kiedy złoty łańcuszek zamiast upleść się w ozdobną pajęczynę, postanowił zapajęczynować jej palce. – Pomocy? – uśmiechnęła się głupkowato, wyciągając związane ręce. – Patol już by mnie z sali wyrzucił – prychnęła, próbując się z tego cholerstwa oswobodzić.
Venetia była cudowna. Larkin miał problem, aby nie rozglądać się wokół z zachwytem na twarzy, dostrzegając na każdym kroku wszelkiego rodzaju rzeźby. Sztuka zdawała się wypełniać każdy kąt miasta i samo to sprawiało, że miał problem zapanować nad sobą, zachować powagę, której wciąż potrzebował dla utrzymania swojego wyglądu. Nie lubił nagle zmieniać się co chwilę pod wpływem emocji i wystarczało mu, że jego włosy bawiły się w tęczę przy każdym spotkaniu z Victorią. Mimowolnie powracał myślami do obchodów Celtyckiej Nocy, wszystkiego, co się wtedy wydarzyło, do ich rozmowy. Miał wrażenie, że coś się zmieniło między nimi, a jednocześnie podejrzewał, że nie było sensu w poruszaniu tego tematu. Przy obcowaniu z Brandon ważniejsze były czyny niż puste słowa i miał tego pełną świadomość. Tak jak tego, że z pewnością nie czuła się dobrze w mieście przepełnionym wodą. Jak do tej pory Larkin nie zdołał znaleźć choć jednej trasy, która nie wymagałaby wejścia do gondoli i przepłynięcia nią jakiegoś odcinka. Owszem, wciąż było wokół wiele mostów, ale często wymagały zmiany trasy, albo zwyczajnie nie pozwalały dotrzeć w oczekiwane miejsce. Pewnie w innych okolicznościach próbowałby zachęcić Victorię do zwiedzenia czegoś w pobliżu ich pokoi, aby jakoś odpoczęła. W innych okolicznościach próbowałby odciągnąć jej myśli od wody i częściowo miał zamiar to zrobić. Dlatego też zaprosił ją na Karnawał, aby spędziła z nim pierwszy dzień, wierząc, że to pomoże jej, choć na chwilę zapomnieć, gdzie byli i co ich otaczało. Jednocześnie pragnął po prostu przybliżyć jej sztukę, pokazać jako coś więcej niż tylko piękno, a podejrzewał, że właśnie w trakcie największego święta w Venetii będzie to najbardziej możliwe. - Tak właściwie nie zapytałem cię jak poszły egzaminy, ale podejrzewam, że jeśli nie same wybitne to powyżej oczekiwań, mam rację? - zapytał, kiedy zbliżali się do teatru, starając się odciągać wciąż jej myśli od okolicy, od obecności wody. Jednocześnie musiałby skłamać, gdyby powiedział, że nie był zainteresowany jej wynikami. Wiedział, jak ambitna była i choć zmieniła się częściowo, choć nie spoglądała już na wszystkich w ten sam sposób i pozwalała sobie doceniać także tych, którzy nie byli dobrzy w zaklęciach. W końcu dotarli przed budynek teatru, wzbudzając zachwyt Larkina widoczny dobrze w jego jasnych oczach. Nawet kolor włosów nieznacznie mu się zmienił, rozjaśniając, mieszając z różowymi pasmami. Przesuwał spojrzeniem po samym gmachu, wyciągając w końcu rękę w stronę Victorii z szerokim uśmiechem, nie chcąc zgubić jej w tłumie, jaki przybywał na świętowanie karnawału. Choć miał na sobie luźniejszą koszulę, eleganckie spodnie i szelki, jak zwykle uwielbiał się ubierać, miał wrażenie, że nagle jego strój nie był wystarczający dla tego miejsca, co zauważył cicho, nie robiąc jednak nic, aby to zmienić. - Zaczniemy od straganów? Czy wolisz od razu przejść dale… Dalej… Och - zapytał, nagle tracąc możliwość mówienia, kiedy dostrzegł warsztaty zaklinania złota. Owszem, potrafił już obrabiać właściwe kruszce, ale nie powiedziałby, aby był w stanie zaklinać jakikolwiek. Czuł, że pragnął tam iść, pragnął skorzystać z każdej możliwości oferowanej przez teatr, choć powstrzymywał się jeszcze, czekając na to, gdzie Victoria chciałaby podejść, mając nadzieję, że dziewczyna nie zdecyduje się wracać do pokoi.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Maska: Księżyc (szczególnie doskwiera mu cecha Tykająca Łajnobomba(zapalnik)
Atrakcja: Nauka magicznego zaklinania złota Kostka:Etap I - D, Etap II - A, Jakość - 3+2 za 10pkt z T Efekt/bonus/przedmiot: zestaw magicznych narzędzi do obróbki metalu (+1 T, +1 DA)
Nicholas był naprawdę rozwścieczony, choć nie do końca wiedział, skąd wzięła się w nim ta agresja. Prawie wpadł na jakiś facetów i jeszcze bardziej go to wkurzyło, ale na szczęście obyło się bez przepychanek i młody Seaver dotarł wreszcie do stolika z napojami dla osób z przesłuchania. Ugasił pragnienie, a wraz z nim trochę własny temperament, tak więc mógł rozejrzeć się dookoła nieco przytomniejszym wzrokiem. Wtedy właśnie zauważył, że na karnawale odbywały się warsztaty z zaklinania złota, a ponieważ Nicholas odkrył w sobie potencjał twórczy, natychmiast dopił zawartość pucharka i ruszył w stronę kółeczka tworzącego się z zasiadających na podłodze zainteresowanych. Francesca Gioreatoro opowiadała w sposób barwny, choć konkretny i Nicholas słuchał jej z przyjemnością, zabarwioną niestety pewną grozą. Liczba ozdób niepokojąco przypominała mu obwieszoną biżuterią Hepzibah, w dodatku część bransolet wydawała mu się dziwnie znajoma. To wszystko sprawiało mu poważny dyskomfort i kazało mieć uczącą ich czarownicę stale na oku, co wcale nie przysparzało większych trudności, biorąc pod uwagę fakt, że gapili się na nią obecnie wszyscy. Nicholas słuchał wykładu bardzo uważnie, podejmując poważną decyzję, by zwalczyć strach i niechęć, którą zaszczepiła w jego duszy wiedźma, która stała się jego katem. Zdecydował się na konfrontację, aktywnie więc dopytywał o wszystko, począwszy od tego, czy ozdoby rzeczywiście zrobione są ze złota i jak dokładnie sprawić, by ozdoby sprawiały tak realistyczne wrażenie żywego ognia. Inspiracja feniksami była oczywista, a choć Nicholas był powiązany z zupełnie innym żywiołem, nie mógł zaprzeczyć, że złoty ogień mamił, zachwycał i prawdziwie pociągał. Widział w tym potencjał i kombinował jak wyciągnąć z tego coś dla siebie, marzył mu się diadem kapiący srebrnymi łzami, albo zbroja ze srebrnych, trytonich łusek. Wyobraźnia prowadziła go coraz dalej, pchając go w stronę miechów i młotów kowalskich. Czy tego właśnie chciał? O tym marzył? O tworzeniu rzeczy pieknych, niepowtarzalnych, wyjątkowych, dedykowanych tej jednej osobie, dla której w danym momencie kreował ósmy cud świata... Nicholas westchnął do własnych myśli, oczarowany wizją przyszłości, która się przed nim malowała. To, że miał możliwość decydowania, że miał perspektywy i możliwości, to było coś obłędnego. Kochał tę wolność i pełną swobodę w decydowaniu o swoim następnym kroku. Tymczasem wykład trwał w najlepsze, a dociekliwe pytania Nicholasa zostały nagrodzone zestawem magicznych narzędzi do obróbki metalu. To było dla czarodzieja jak zrządznie losu, jak znak, że jego mysli idą w całkowicie odpowiednim kierunku. Kiedy zabrali się do pracy, Nicholas zdecydował się wcielić w życie swój pomysł o diademie, który w głowie jawił mu się tak doskonale! Seaver pracował bardzo wytrwale, konsekwentnie tworząc rozmaite zawiłości i misterne wzory. Transmutował biżuterię w najwyższym skupieniu, wyobrażając sobie jak piękne, jak olśniewające będzie jego dzieło. Był pelen najprawdziwszej pasji i szczerego oddania swemu dziełu, a wcześniejszy stres zdawał się ulatniać z niego wraz z pochłaniającą go pracą. I właśnie wtedy, kiedy był pewny, że trzyma w rekach arcydzieło, dotarło do niego, jak niedoskonały był diadem, ktory wykonał. Włożył w niego ogrom pracy i serca, a tymczasem nie nadawał się nawet na dekorację sceniczną! Owszem, nie brakowało mu wiele, ale i tak rozczarowanie Nicholasa było ogromne, tym bardziej że zorientował się, jak bardzo w tyle za innymi pozostał. Niech to Morgana pochłonie! Seaver znów wybuchł, znów trzasnął swoim dziełem o ziemię i zagniewany wstał od stołu, niemal przewracając krzesło. Nich to wszystko szlag trafi. Ale proszę bardzo. Sam się nauczy, poćwiczy i jeszcze wszyscy będą się zachwycać jego dziełami, jeszcze będą się o nie bić!
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Atrakcja: Zaklinanie Złota Kostka:H oraz C, a potem: 5, 5, 2 Efekt/bonus/przedmiot: -
Oczywiście, że nie mogło jej tutaj zabraknąć, w końcu ten cały karnawał fascynował ją od samego początku, powodując, że nie mogła usiedzieć w miejscu, więc nie zamierzała przegapić wyjścia do teatru. Wiedziała, że nadawała się tam co prawda, jak kwiatek do kożucha, bo była co najwyżej niezłym komikiem, ale nie zamierzała protestować, uważając, że i tak mogła się dobrze bawić, bo przecież o to w tym wszystkim chodziło. Liczyła również na to, że Remy spożytkuje swoją energię przede wszystkim na występy, a nie paplanie o nich, bo jak się już rozpędziła, to właściwie końca nie było widać. To zaś było co najmniej szalone i nie miała jej przerwać, dając się po prostu porywać tej burzy szaleństwa, która mknęła i mknęła przed siebie, nie zwracając uwagi na to, co się dookoła niej działo. Tak po prostu! Dlatego też zgodziła się na wszystkie zdjęcia, przez pewien czas przyglądając się złoceniom i innym ozdobom teatru, zastanawiając się, czy komuś nie odbiła palma. Czuła się, jakby pływała w kufrze ze złotymi ozdobami i nie wiedziała, czy było to ładne, czy raczej paskudne, trudno było jej to ocenić. Wahała się gdzieś pomiędzy tymi dwiema możliwościami, starając się pojąć, co dokładnie Venetianie mieli na myśli, kiedy tworzyli taki architektoniczny cudowny koszmar, którego nie umiała inaczej określić. - A co? Mają tutaj za mało złotych ozdób? - zapytała swobodnie, śmiejąc się ciepło, kiedy Harmony wspomniała coś o warsztatach z zaklinania złota, zastanawiając się, co właściwie mieli robić. - Może trzeba zmusić te kolumny, żeby tańczyły w czasie występu, jak sądzicie? - rzuciła w przestrzeń, za bardzo nie przejmując się tym, o czym w tej chwili opowiadała, by ostatecznie dać się wciągnąć w te zajęcia, bo życie polegało na tym, żeby próbować różnych, nowych smaków, które mogłyby okazać się fascynujące. A przynajmniej dokładnie z takiego założenia wychodziła, nadstawiając ucha, gdy rozpoczął się wykład, co jakiś czas nieco się rozpraszając. Dookoła było ostatecznie głośno, wszyscy gdzieś biegali, coś robili, wszyscy chcieli zrobić wszystko, co tylko możliwe, więc Carly nie była pewna, czy aby na pewno wszystko zrozumiała. - Jak na moje, to mogą ci zaraz uciąć coś więcej niż palce. Na przykład godność - stwierdziła, przeciągając klasycznie ostatnie słowo, a jej oczy zabłyszczały pełne rozbawienia, kiedy zdała sobie sprawę z tego, jak mrocznie zabrzmiała w tej chwili. Nie przejmowała się tym jednak, traktując wszystko, co się dookoła nich działo, jako wspaniały żart i zabawę. Tym bardziej że sama radziła sobie całkiem nieźle, a przynajmniej tak jej się wydawało. - Schowaj ręce do kieszeni i udawaj, że nic się nie dzieje jestem pewna, że to rozwiązanie wszystkich twoich problemów - zakomunikowała Carly, nim prawie sama przyłożyła sobie w palec, robiąc to w zdecydowanie bolesny sposób, orientując się, że jej złoty łańcuszek postanowił rozpaść się na kawałki, tworząc coś w rodzaju kruszcowej konstelacji i to zapewne również nie było zbyt piękne. - Może powinnam jednak zostać przy zabawianiu tłumów swoją niezwykłą charyzmą. Wygląda na to, że kremy jakoś łatwiej się robi!