W jednej z uliczek ukryta jest skromna, ale niezwykle urocza kocia kawiarnia, w której - jak można się domyślić, pełno jest futrzastych członków ekipy lokalu. Kawiarnia jest na mapie Venetii już od dekady, starsze małżeństwo otworzyło drzwi swojego lokalu i serc dla bezdomnych kotów, błąkających się po alejkach po to, by o nie zadbać i pomóc im w znalezieniu nowych domów. W kociej kawiarni można skosztować różnych lokalnych smakołyków. Wszystkie pozycje kosztują po 10g a cały dochód idzie na opiekę nad bezdomnymi kotkami.
Menu:
Dania Kocie mleczko - pyszny deser z kremowej pianki oblanej czekoladą. Przesadna konsumpcja powoduje wzmożone pragnienie picia mleka. Cytrynowy puszek - kwaśne i orzeźwiające danie z owoców, syropu i sorbetu lodowego, serwowanego na lekkim biszkopcie. Lewituje cal nad talerzykiem, więc trzeba jeść szybko, by nie odfrunęło! Kanapki kocie łapki - sycące kanapki z tuńczykiem bądź łososiem, wykrawane w kształt kocich łap.
Napoje Cafe cat'e - kawa z której właściwie słynie to miejsce. Pyszna, dla każdego smakuje odrobinę inaczej, podobnie do amortencji, jednak efektem wypicia tej kawy jest pojawienie się kocich uszu na głowie konsumenta! Herbata z kocim włosem - wbrew nazwie w herbacie nie pływają włosy, jest w niej jednak źdźbło kocimiętki, przez co popijając ją masz rzeszę fanów w postaci przymilających się lokatorów kawiarni. Koktajl kototova - bezalkoholowy drink z odrobiną eliksiru wigoru, podnosi samopoczucie i daje kopa do działania.
Kocia kawiarnia jest też miejscem, do którego chętnie zaglądają duchy siedmiu kotów z siedmiu wysp Murano. Jeśli wydasz tu pieniądze, które pójdą na rzecz bezdomnych kotów, możesz w tej lokacji rzucić dodatkową kością na spotkanie ducha kota.
Mechanika: Rzuć k6 i wynik podziel przez 2 - tyle duchów spotykasz w kawiarni (zaokrąglamy w dół). WAŻNE - musisz od razu zaznaczyć, które z siedmiu duchów wybierasz do tej lokacji.
Autor
Wiadomość
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Cóż, to był dobry dzień dla Nico, ponieważ Remy nie planowała go jeszcze nigdzie wyciągać. Jeszcze. Póki co chciała… - Chciałam ci coś dać! – powiedziała wesoło, podsuwając mu bliżej pod nos tomiszcza. – To znaczy, no nie dać, trzeba je oddać to biblioteki. Ale wypożyczyłam dla ciebie! Spójrz! To o sztuce Venetiańskiego złotnictwa, a tooo… – wysunęła kolejną książkę, stukając w okładkę. – To jest o tym, jak się złoto transmutuje! Nie ma tu wszystkich ich sekretów, ale całkiem nieźle jest wytłumaczone. No, to znaczy tak mi powiedzieli, wiesz, z transmutacją to u mnie na bakier! – wyszczerzyła się głupkowato. W rozmowie przerwał im kelner, który przyniósł kawę dla Remy. Pomijając fakt, że rosły po niej kocie uszy, to była naprawdę dobra, jej ulubiona w całej Venetii. Ale nijak się miała to smoczego espresso w wykonaniu Carly. - Wizualizować? Rysujesz? – podpytała, zastanawiając się, czy może zerknąć na jego pracę.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas nic nie mógł poradzić na to, że w jego głowie mimowolnie wytworzyła się już gotowość spełnienia jakiejkolwiek zachcianki, którą Remcia by teraz wygłosiła. Zawsze była kochana i pełna energii, ale w tej chwili jej urok przerastał nawet ją samą. Na szczęście jej życzenie pokrywało sie z życzeniem Nicholasa, a mało tego! Wręcz ułatwiało mu osiągnięcie zamierzonego celu! - Niesamowite! Rems, skąd ją wzięłaś?! Nie byłem jeszcze w bibliotece, to ta w koloseum, tak? Chwycił opasłe tomisko i zaczął je przeglądać. Tyle tu było wzorów i objaśnień! Doskonały przegląd przez venetiańskie złotnictwo, ze szczególnym uwzględnieniem złota. Coś niesamowitego! - Jesteś niesamowita, Psidwaku! Am, rysuje... Cóż. Próbuję. Możesz sama ocenić. - podał jej swoje dzisiejsze szkice. Nie były co prawda dziecięcymi bohomazami, ale i tak pozostawiały wiele do życzenia. - Nie rozumiem jak to zrobić, żeby to wyglądało... No wiesz. Profesjonalnie. Chę je zakląć tak, żeby sie ruszały, to mogę zrobić bez problemu. Ale sam rysunek jest kiepski i sam nie wiem czy jest sens marnować na niego magię.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Remy nie potrafiła ukryć swojego zadowolenia, wszystkie emocje przeżywała z siła bombardy, a gdy jeszcze coś dotyczyło jej rodziny – już w ogóle stawała się tajfunem pozytywnej energii. Patrzyła to na Nico, to na książki, która przyniosła i podskakiwała na siedzeniu z czystej ekscytacji, że się przydadzą. - Tak! W tej z koloseum! Można tam znaleźć tyle ciekawych rzeczy! – i pominęła zręcznie fakt, że nawet o czarnej magii, bo nikt wiedzieć tego nie musiał. Gdy chwycił książkę był… Był taki, że aż miała ochotę zrobić mu zdjęcie. Widziała w nim tę energię dawnego Nico. Zapał i dryg. To był on, stłumiony i potargany, ale wciąż on. - Czyli się przyda, nawet nie wiesz, jak się cieszę! I no jasne, pokaż! – powiedziała wesoło, chociaż o rysunku to ona wiedziała tyle, że na lodzie miała się wpisywać w ten koła z kilkoma figurami. Plastycznie była raczej pokopana niż uzdolniona i w jej oczach jego szkice były na naprawdę zadowalającym poziomie. – Wyglądają dobrze, tylko… – pokazała na jego szkice i na to, jak były przedstawione przykłady w książce. – Na rysunku się nie znam, ale zobacz, jak tu to zrobili. Pojedyncze elementy rozrysować i zanimować dokładniej. Może jak będziesz miał drobne części składowe i zbliżenia to będzie ci łatwiej? – zaproponowała, nie mając nic więcej do oparcia swojej wiedzy niż książki, które znalazła.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Chłopak wysłuchał jej opinii w skupieniu, a potem przyjrzał się rysunkom z albumu. Potem popatrzył na swoje, a potem jeszcze raz na te z książki. Różnica była ewidentna, ale nie miał pojęcia jak to zrobić, żeby coś z tego wyszło. Zaczął poprawiać to, co już miał, próbując wzorować się na rysunkach z książki. - Myślę, że możesz mieć rację. Chociaż niby mówi się, że od ogółu do szczegółu... Tylko że w zdobnictwie właśnie o te szczegóły chodzi. Czy ja wiem... A może zabieram się za zbyt skomplikowane wzory? Westchnął i zaczął poprawiac jeszcze raz i jeszcze, i kolejny, aż na kartce powstał całkowity bohomaz. - Nie ma tu jakiś prostrzych wzorów? Te są chyba zbyt skomplikowane jak na mój poziom. Ja naprawdę dopiero zaczynam.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Kiedy Nico próbował swoich sił, ona zaczęła przeglądać książki w poszukiwaniu czegoś przydatnego, czegoś, na czym mógłby się wzorować. Problem był taki, że większość tego co pokazywali to naprawdę skomplikowane i misternie wykonane wzory. Aż w końcu weszła na właściwą stronę, taką o biżuterii codziennej. Od razu jakby zrobiło się przejrzyściej. - To może właśnie bardziej skup się na ogóle? – popatrzyła to na niego, to na to, co widziała w książce i położyła ją przodem do niego, stukając palcem w jeden rysunek. – Bardzo prosty kształt, tylko zarys, kontury tego jak ma wyglądać w całości. A pod spodem elementy rozłożone na części pierwsze, może w tym kierunku? – zaproponowała, upijając kawę i pokazała o co jej chodziło. Bardzo prosty szkic, wręcz kontur pokazywał całość naszyjnika wraz z łańcuszkiem i obracał się zaanimowany dookoła własnej osi. Było na nim kilka kropek z numerkami, które odsyłały do dużo bardziej szczegółowych rysunków pojedynczych elementów, jak zdobienie, czy sam fragment, na którym amulet miał zawisnąć.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Kiedy Harmony przeglądała album, Nicholas patrzył razem z nią, załamując się nad poziomem trudności wszystkich znalezionych schematów wzornictwa. Nawet jeśli wydawały się proste, Nicholas wiedział, że to wszystko na ten moment całkowicie go przerasta. Na szczęście Rems była wytrwała i wreszcie znalazła coś, co nadawało się jako tako do celów praktycznych. - Doskonale! Dzięku, Psidwaku, to jest genialne! I jak rozrysuję to na proste bryły... I w te bryły... Zaczął mamrotać do siebie, bo choć wcześniej zakładał, że będzie mógł jednocześnie rysować i rozmawiać, zadanie to wymagało od niego więcej skupienia, niż mu sie wydawało. Wreszcie jednak wyszedł na tyle na prostą ze szkicem, że mógł już tylko dopieszczać szczegóły, prowadząc swobodną konwersację. - Lubisz takie rzeczy? Wisiorki, paciorki, medaliony? Jakie wzory podobają ci się najbardziej?
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Ach dziękuję za docenienie, niektórzy powiedzieliby, że mam talent do wtykania nosa w nie swoje sprawy – wyszczerzyła się wesoło, skłaniając się do niego lekko, teatralnie. – Ale od tego momentu wszystkie zasługi twoje, ja tu tylko asystuję, ty tworzysz – pokiwała głową z ekscytacją i zaraz prychnęła lekko. – Bryły, bryły, po kolei, nie fiksuj się tak, krok po kroku. No i już siedzę cichutko! – dodała, bo zauważyła, jak próbował się skupić. Więc ona skupiła się na swojej kawie i wertowaniu książek dalej. Nie szukała niczego dla siebie, bardziej oglądała to z czystej ciekawości odkrywania i poznawania w ten sposób historii Venetii. W końcu złotnictwo to sztuka, a sztuka to historia. - Ja? – aż podniosła głowę znad książek, najpierw patrząc na niego w zaskoczeniu, by zaraz pierwszy szok przeszedł w najpromienniejszy uśmiech i zrobienie wielkich, przeszczęśliwych oczu. – Chcesz wiedzieć?! – zapytała, zachwycona samym faktem, że chciał znać jej wzór. – Tak się składa… – zaczęła i otworzyła plecak, by wyjąć z niego buty do jazdy figurowej na wodzie, miała je tu wszędzie ze sobą – przydawały się. – Że mogę Ci nawet pokazać. Morskie fale. Nie jestem dobra w wyszywaniu, ale zawsze sobie je wyszywam. I bratu! Taki mój mały znak… Głupie? – zapytała rozbawiona samą sobą. Jemu też takie wyszywała na prezentach, ale nie była pewna, czy potrzebował też takiego bagażu emocjonalnego.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Nie nie, zobacz. Chodzi o proste bryły. Takie podstawowe. Rysuję walec i w niego mogę wpisać spirale. Wtedy wszystko staje się prostrze! Na podstawowych bryłach widzę, z której strony ogólnie pada cień i teraz mogę nałożyc cień również na poszczególne elementy spirali. Widzisz? Cały czas rysował, pokazując kuzynce na konkretnym przykładzie, o co mu chodzi. Od ogółu, do szczegółu. A potem będą jeszcze większe szczegóły, detale, wzory, ale tym już mógł się zająć innym razem. - Oczywiście, że chcę. Obiecałem ci kiedyś, że dostaniesz najpiękniejszy wisiorek na świecie. Zamierzam dotrzymać tej obietnicy, mały Psidwaku. - to ostatnie powiedział z powagą i takim uczuciem, że nie mogło być mowy o jakimkolwiek wyśmiewaniu jej słów. - Fale to doskonały motyw, Rems. Ale zanim będę potrafił go stworzyć minie jeszcze trochę czasu. Chociaż spróbować mogę już teraz. I zaczął na próbę rozrysowywać fale. To było coś, co mu grało w duszy, a mimo to wyszły koszmarnie koślawe i nienaturalne. Westchnął ciężko i chwycił za następną kartkę. No cóż. Ciężka praca i dużo czasu, a na pewno coś osiągnie.
+
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Przyglądała mu się rozumiejąc tylko jedno – była pełna podziwu. Umiejętności artystyczne wszystkie jej się przelały w muzykę, nie zostało nic na te plastyczne, może oprócz nałożenia makijażu, ale to konieczność łyżwiarska. Tak więc jak teraz rysował wszystko i to nabierało kształtów, w dodatku logicznych, przejrzystych i naprawdę pokazujących wizję, no była pod wrażeniem. I to jej całe uważne słuchanie rozpuściło się tak szybko, jak powiedział o wisiorku dla niej. Wiedziała, że pamiętał to tylko dzięki jej masce, bo obejrzał to wspomnienie, ale dotrzymać słowa chciał on sam. Nico z teraz. Jeżeli ktoś chciał wiedzieć, jak wygląda wzruszenie, wystarczyłoby w tej chwili popatrzeć na Remy. - Nico, przecież… Przecież nie musisz! Ale – aż przyciągnęła dłonie na wysokość serca. – To będzie mój najpiękniejszy, najcenniejszy wisiorek. Nie mogę się doczekać, żeby go założyć – obiecała i już zaraz z entuzjazmem pochylała się nad kartą, by zobaczyć, jak planował to wszystko rozrysować.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Założyła maskę i poczuła… Dziwną chęć przytulenia kogoś oraz ten straszny smutek, że nikogo w tej chwili w ramionach nie miała. Aż rzuciła się Symci na szyję z samego rana i puścić jej nie chciała, dopóki nie zdała sobie sprawy, że już kilka razy tak się czuła. No tak. Maska. Z trudem puściła kochaną (a teraz to nawet kochańszą) kuzyneczkę i poszła tam, gdzie na pewno przytulania by jej nie zabrakło.
Do kociej kawiarni.
Ostatnio była tam tak często, że chyba nawet duchy kotów Murano to doceniły, bo tym razem na wejściu powitała ją krąglutka, biała kotka z heterochromią – jedno oko miała niebieskie, drugie zielone.
- Czy pozwoli pani zrobić sobie zdjęcie? – zapytała, fotografując już szóstą kotkę. Został jeden. Z jednej strony miała ochotę pójść na poszukiwania, ale z drugiej brakowało jej dotyku. – Wybacz, teraz nie dokończę was szukać, ta głupia maska nie daje mi spokoju – westchnę, a zaraz jej oczy rozbłysły, bo zobaczyła Jina w środku kawiarni.
Oczywiście, że od razu do niego podbiegła i rzuciła mu się na szyję.
- JIN! – krzyknęła wesoło. – Mam maskę, która sprawia, że muszę się przytulać pomocy! – powiedziała na jednym tchu i zaraz usiadła obok niego, tak blisko, żeby mogła ściskać jego ramię. – No i mam do ciebie sprawę… Ktoś mi tu nie sprzedał ploteczek, hmmm? – uśmiechnęła się na niego łobuzersko, patrząc z ukosa. Widziała jaki Milo był ostatnio szczęśliwy i była pewna, że chodziło o Jina.
W końcu udało mu się naprawić relację z Milo, nie bez powodu przecież od rana chodził z głową w chmurach rozmyślając o swojej przyszłości z nim. Aby uszczęśliwić się jeszcze bardziej - przeszedł się do kociej kawiarni i co z tego, że był spłukany, wystarczyło mu siedzenie w tym klimatycznym miejscu i wpatrywanie się w swój sygnet. Siedział sobie tak już dłuższą chwilę, aż nagle usłyszał dobrze znajomy mu głos.
Nawet nie zdążył spojrzeć się w stronę Harmony, a ta już się do niego przytuliła. - Heej, nie mam pojęcia jak ci pomóc, ale spoko - poklepał nastolatkę po ramieniu z lekkim uśmiechem na twarzy. - O więc Milo ci nie powiedział? Okej o jest szok - speszył się nieco gdy ta wspomniała o "ploteczkach", ale jednocześnie uśmiechnął się szerzej. - Tak w bardzo dużym skrócie... Mieliśmy mały postęp w naszej relacji. - Dopowiedział i pokazał jej sygnet, który dostał od rudzielca. Miał z nim pasujące pierścienie - mianowicie Jinwoo nosił na swojej dłoni sygnet z księżycem, a Milo ten ze słońcem.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Dokładnie tak wystarczy! – uśmiechnęła się, czując ogromną ulgę, że mogła kogoś trzymać za ramię, zupełnie tak, jakby od tego zależało utrzymanie radości. – Te maski to jakiś żart z tym! No po prostu… No nie! Raz dadzą ci przygodę życia, a później każą ci się ciąć nożem – prychnęła niemal z oburzeniem. Nie zapomniała jak ją naszło na naukę uzdrawiania i W JAKI dokładnie sposób to zrobiła.
- NO NIC A NIC! – poskarżyła się na Milo i aż zarzuciła rękami. No, ale gdy puściła Jina znów było jej smutno, więc natychmiast go złapała. – Jak się go tylko pytam, to odpływa myślami tak, że mu łeb prawie płonie od czerwonych loków! Nic się nie mogę dowiedzieć! – sapnęła z niezadowoleniem i zaraz wlepiła wzrok w chłopaka. – Mały post… O MÓJ MERLINIE JIN! – zrobiła takich wytrzeszcz, że prawie jej oczy z orbit powypadały. Czy to był…? Pamiętała, jak kiedyś podpowiadała Milo, żeby załatwił Jinowi promise ring, ale nie spodziewała się, że po tym co się stało mu go da. – O MATKO! Ale się cieszę! – rzuciła mu się na szyję raz jeszcze i wyściskała, jak jakaś dumna, wzruszona ciotka. – Czyli zgadują, że powiedziałeś mu o tym, że zostajesz?
Normalnie w życiu nie uśmiechał się aż tyle jak tego dnia, a do jego szczęścia jeszcze dodawały się komentarze ze strony Harmonijki. Zresztą blondynka chyba nie spodziewała się, aż takiego zwrotu akcji. - Masakra z nim czasami, no a co gorsza, że o takiej sprawie ci nie powiedział! - sam był załamany i jeszcze wszedł jej w zdanie.
- Byłem zmuszony, miał się o tym powiedzieć w tamtej łaźni ale no wiesz... No ale udało mi się w końcu umówić na spotkanie w cztery oczy i słuchaj on się chciał już ze mną żegnać i w ogóle - rozkręcił się z opowieścią. - No to przecież nie mogłem go pozostawić w niewiedzy no ii... Jakoś tak się na sygnecie skończyło. - Dokończył szybko chcąc jak najprędzej wyjaśnić Remy co stało się na tamtym placu. Podczas wspomnienia o łaźni uśmiech na chwilę zniknął mu z twarzy i widocznie miał już uraz do tamtego miejsca, ale tak czy siak później z powrotem miał banana na buzi i był dumny, że udało mu się sprostować tą całą sytuację.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Oczywiście, że się nie spodziewała! Wiadomo, nie miała wątpliwości (no dobrze, przez chwilę trochę jednak tak), że uda im się zejść i wszystko wyjaśnić. To w ogóle nie było do dyskusji! Za to nie sądziła, że sprawy poszłyby o tyle kroków na przód!
- Czasami?! Ma moją obrazę za to, że sam nic nie powiedział! Będzie mnie musiał porządnie przeprosić – fuknęła jak jakaś obrażona kotka, by zaraz wyszczerzyć się raz jeszcze. – Oh pokaż go, chwal się – złapała jego dłoń i obejrzała dokładniej sygnet. Był przepiękny i czuła, jak serce jej rosło na myśl, że im się układa. – Ale muszę mu przyznać, dobry gust to on ma.
- No wiem, maski… – westchnęła ciężko, bo sama teraz też czuła na sobie jej efekt. I był trochę niewygodny. Wolała nie wiedzieć jakby się zachowywała, gdyby ją strzeliło jak Jina. – Chciał się żegnać?! No bez jaj?! Czekaj, czekaj! Teraz to musisz opowiedzieć wszystko dokładniej! – uparła się, wgapiając się w niego z zaciekawieniem. A kelner akurat przyniósł kawę idealnie do ploteczek. – No dawaj, jak to dokładnie było? – uśmiechnęła się zachęcająco.
Jeszcze nigdy nie chwalił się czymś z aż takim zadowoleniem. Normalnie w ogóle nie lubił się chwalić, zwłaszcza rysunkami czy wierszami, które tym bardziej trzymał w tajemnicy. Ale teraz? Teraz miał chęć pochwalić się całemu światu, powiedzieć każdej osobie którą znał o tym sygnecie. Był nawet gotów polecieć do Mahoutokoro aby powiedzieć wszystkim, że jednak coś mu w życiu wyszło oraz, że nie potrzebuje aż tak dobrze szyć.
- Noo, tutaj akurat przyznam rację, jest przepiękny - wciąż wpatrywał się w swój sygnet, aż w końcu odwrócił wzrok w stronę przyjaciółki. - Spokojnie, oddychaj. Przecież się ze mną nie pożegnał. Wie, że zostaje w Hogwarcie. - Prychnął śmiechem zanim to zaczął się porządnie zastanawiać od czego by tutaj rozpocząć historię. - Przede wszystkim umówiliśmy się, on chyba nie był zbyt zmotywowany do tej rozmowy ale no nie ważne teraz. Spotkaliśmy się na placu przypałacowym, no i on tam siedział przy fontannie, wyglądał tak bardzo... Bez życia, no wiesz, jak jego totalne przeciwieństwo. Serce mi to złamało jeszcze bardziej - już od samego początku odpowiadania był bardzo skupiony na tym co się działo i żeby niczego nie pomieszać, oprócz tego co do niego niepodobne mówił bardzo przez emocje. - No i tak podszedłem do niego i szczerze mówiąc to myślałem, że mnie uderzy jak wstanie, ale zamiast tego po prostu mnie przytulił. Jeszcze przed tym przeprosiłem go i powiedziałem, że to wszystko się stało przez moją maskę i tak dalej.. No i my się tam przytulaliśmy i on nagle powiedział, że ja go nienawidzę pewnie więc chce się ze mną pożegnać, rozumiesz ty to? - Prychnął pod sam koniec widocznie bardzo niezadowolony. - Jakby ja ogarniam, że on tak myślał, ale ja sam sądziłem, że to on nienawidzi mnie... No ale wracając. Ja tam mu powiedziałem, że czemu chce to tak po prostu zakończyć i on powiedział, że przecież ja wracam do Korei i w ogóle, że to były cudowne miesiące ale, że wszystko co dobre musi się skończyć. - Dał sobie po tym chwilę na wzięcie oddechu i przełknięcie śliny, bo już w gardle mu zaschło nieco od tego opowiadania. - Więc ja mu wyjaśniłem, że jednak nie wracam do Korei bo namówiłem rodziców. Mocniej się przytuliliśmy i po chwili on chciał mnie pocałować ale jednak zrezygnował z tego, więc ja zrobiłem to za niego no i tam wiesz... Było trochę więcej czułości przez chwilę. - zarumienił się lekko i odwrócił wzrok speszony.
Wdech i wydech, uspokoił się aby móc dalej opowiadać. - On mnie tam postawił na tamtej fontannie i szczerze mówiąc to przez chwilę obawiałem się, że tam wpadnę. No ale nie wpadłem na szczęście. On mi powiedział, że ma mi coś ważnego do powiedzenia, to ja tam stałem i czekałem na jakieś wyjaśnienia o co chodzi. Najgorsze tylko co on mógł powiedzieć w tamtym momencie to żebym nie panikował, a to powiedział i jakby... JAK MIAŁEM NIE PANIKOWAĆ??? No ale starałem się zachować spokój co niezbyt mi wychodziło, a już zwłaszcza kiedy on UKLĘKNĄŁ. - Musiał wziąć kolejny wdech i wydech aby przypadkiem tam na zawał nie zejść. - I on wtedy powiedział, że my się pewnego dnia pobierzemy i będziemy mieć przepiękny dom i w ogóle. No i jakoś tak... Potem było więcej czułości i wróciliśmy do Koloseum. - Pod sam koniec naprawdę się rozpłynął i miał już łzy w oczach ze szczęścia. Zanim się jednak zdążył popłakać to przyłożył sobie serwetkę do twarzy i przetarł ją w międzyczasie starając się uspokoić.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Słuchała historii jak zaczarowana, no bo przecież… To był tak ważny moment! Chciała z niego wiedzieć wszystko! W ogóle najlepiej, jakby udało im się uruchomić maskę tak, by pokazała wspomnienia i mogła to sobie obejrzeć, no ale tego dnia sprzęt wybrał przemoc.
- Oj oddycham ale się fascynuję! – pisnęła, chcąc, żeby opowiadał każdy szczegół, czuła się tak, jak małe dziewczynki czują się oglądając komedie romantyczne. To było dokładnie to.
- Nie był zmotywowany, ja mu tam. Za kłaki bym go wyciągnęła! – zażartowała, chociaż nie było to kłamstwo. Naprawdę by go do pionu sprowadziła, żeby tylko się dogadali. – Oj wiem… Serce się krajało, jak się na niego patrzyło – pokiwała głową, już dawno nie widziała Milo w stanie, w jakim był wtedy. I miała nadzieję, że długo nie zobaczy. – Dobrze, że nie uderzył! Oddałabym mu! – puściło Jinowi oczko, natychmiast odzyskując dobry humor.
A z każdym kolejnym zdaniem rozpływała się coraz bardziej. No, dopóki chłopak nie przeszedł do szczegółów, których słuchać nie musiała.
- Ejejej! – krzyknęła, chichrając się w głos. – Pocałunki, tyle mi wiedzieć wystarczy! To mój kuzyn i nie chcę mieć świadomości, co robi jeszcze! Zostawcie to sobie za zamkniętymi drzwiami! – wytknęła na niego język, lubiła się droczyć i była ciekawa, czy zawstydzi tym chłopaka.
- Nie panikuj, jaaaasne… Sam mu wyskocz z czymś podobnym, systemy mu spali a ten „nie panikuj” mówi. Mądry się znalazł – pokręciła głową rozbawiona, a zaraz oparła głowę na dłoniach i przyjrzała się Jinowi zachwycona i przeszczęśliwa. – To jakie teraz plany gołąbeczki? Planujecie coś na powrót do Hogu? – no i długo oparta na własnych dłoniach nie wytrzymała, bo jej się cholernie smutno zrobiło i znów musiała przytulić się do ręki chłopaka. – Wybacz, wymóg maski – dodała ze śmiechem.
Po całym opowiadaniu aż musiał dać sobie dłuższą chwilę na uspokojenie się i ogarnięcie zaschniętego już gardła. Nie miał nawet kasy na wodę, tak więc musiał sobie jakoś radzić. Musiał się zastanowić nieco gdy ta zadała pytanie co do Hogwartu, tak prawdę mówiąc to... Czy oni mieli jakieś plany? No brunet na pewno miał ich w głowie masę, ale nie był do końca pewien jak dużej części z nich dzielił się z rudzielcem.
- Tak w zasadzie to nie wiem... Ja na pewno chce mu zaproponować wspólne mieszkanie na czas studiów, ale nie wiem co z tego wyjdzie no bo wiesz... ani nie wiadomo co ze studiami, ani co z kasą - westchnął pod koniec. Faktycznie kwestia kasy była... Ciężka. Nie miał pojęcia czy do studiów uda mu się zebrać wystarczająco dużo pieniędzy aby wykupić mieszkanie, ale no cóż, marzenia były. - Oprócz tego wiadomo no... W dalekiej przyszłości wspólna wyprowadzka do Włoszech tak jak on zaproponował, a ja jeszcze chciałbym mu pokazać Azję, głównie moje rodzinne miasto oraz Japonię - powiedział dumny z siebie już widząc swoją przyszłość jako przewodnik. - No a co do rodzinnego miasta to będę musiał go przedstawić swoim rodzicom i o to chyba najbardziej się boje. - Oparł się łokciem o stół, a głowę podparł o dłoń.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Na studiach już razem mieszkać? Ale wspaniale! – ucieszyła się i trochę nie rozumiała, czemu nie mogli na jakiś czas być w rezydencji, dopóki nie uzbierają, ale… To już kwestia Milo do ugadywania z Jinem. – Wiesz, zaczniesz studia to i pracę będziesz mógł złapać. A wtedy na pewno dacie radę się utrzymać! Słuchała jego planów z rosnącym uśmiechem. Przecież Milo oszaleje ze szczęścia na takie podróże! Ona na pewno by oszalała! - Rany! Podróż po Azji?! Jak fantastycznie! – gdyby nie to, że musiała się stale przytulać, pewnie już by podskakiwała. – Masz już plan co dokładnie pokażesz Milo? No i… Myślisz, że wiesz… Że może być niełatwo go przedstawić? – nie wiedziała, czy może poruszyć ten temat, ale kiedyś musiał być dotknięty, skoro mieli być z Milo razem. Miała tylko nadzieję, że nie jest zbyt trudny do rozmowy dla Jina.
Przytaknął jedynie głową w odpowiedzi dalej z uśmiechem na twarzy, już go nawet policzki zaczynały boleć i wciąż miał ochotę się popłakać ze szczęścia na myśl o przyszłości. Tak w zasadzie to nie miał pojęcia jak jego rodzice zareagują, niby nie byli homofobiczni, ale jednak się stresował. Nie znał żadnej homo pary ze swojej dalekiej rodziny więc nie wiedział czy jego matka czy ojciec mieli już jakieś kontakty. - Na pewno oprowadzę go po mieście, a co do rodziców to... Nie wiem, mam nadzieję, że polubią się z Milo - zaczął spokojnie. - Największy problem jest chyba w tym, że oni nie wiedzą, że ja w ogóle jestem bi i wciąż mają nadzieję, na to, że poślubię jakąś kobietę i będę mieć z nią gromadkę dzieci. - Zaśmiał się na samą myśl o tym.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Widziała niepewność w jego spojrzeniu i to zawahanie, gdy mówił o rodzicach, więc od razu złapała go za dłoń na pocieszenie.
- Nie przejmuj się tym, Milo potrafi oczarować każdego! Zobaczą ten jego rudy łeb i od razu się rozczulą, mówię ci, tak to działa – wyszczerzyła się, kiwając głową z największym przekonaniem. – Plus wiesz, Milo od początku miał być dziewczynką, tylko mu trochę nie wyszło – wytknęła język na chłopaka. – Więc jak coś, to możesz pocieszyć rodziców, że to prawie połowicznie żonka! – zażartowała, szturchając przyjaciela. – A teraz zmartwienia precz! Idziemy z okazji promise ring szukać kotów! – i chwytając go pod ramię dosłownie wyciągnęła go z kawiarni. Oczywiście płacąc po drodze za kawę!
Słuchał jej przytakując głową co chwila. Niby był spokojny, ale jednak widać było po nim stres. - No zdążyłem zauważyć, że potrafi oczarować tymi lokami... Zresztą sama już się o tym przekonałaś - prychnął śmiechem doskonale zdając sobie sprawę, że on sam poleciał na jego rude włosy zanim zdążył się z nim zapoznać. Widocznie ma coś co loczków. - No słyszałem coś o tym, naprawdę mam nadzieję, że moi rodzice na to polecą i jednak nie będą mieli żadnego problemu - odparł wzdychając po chwili.
No nagłego szarpnięcia z jej strony chyba nie spodziewał się bardziej niż wiadomości o fakcie, że Milo miał się urodzić jako dziewczyna. Mimo to nie protestował jej, jedyne co to zmuszony był zawalczyć trochę aby za nią nadążyć. + /zt x2
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Przywalenie Maxowi pewnie byłoby dużo skuteczniejsze, a na pewno szybsze niż szukanie każdego, kto go zranił i wyrażanie w ten sposób złości. Wiele osób przyczyniło się do tego stanu rzeczy i chłopak doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, że ostatecznie i tak wszystkie drogi naprawdę prowadzą do Freyi. Przeklętej kobiety, która nigdy nie powinna była go urodzić. Tak byłoby lepiej. Wysłuchał Chrisa, dobrze wiedząc, że mężczyzna gadał z sensem i miał rację. Oczywiście, kurwa, że miał. Jednak powiedzieć, a zrobić to były dwie różne rzeczy i z tego Max również zdawał sobie sprawę. -Po prostu, czuję się dziwnie, jak pomyślę, że mogę mu nie wystarczać. Czy to w tej kwestii, czy w innej. - Nie chciał użyć sformułowania "jak gówno", choć te słowa zdecydowanie lepie by oddały jego stan. -Może to przez to, że zaczynaliśmy od łóżka i gdy ten temat powraca, czuję się, jakby nic się nie zmieniło. Jakbym wciąż był tylko jednym z wielu... - Westchnął ciężko. Bardziej dywagował sam ze sobą, niż mówił do Chrisa. Próbował się zrozumieć. Próbował znaleźć złoty środek, który pasowałby obydwu stronom, ale w tej sytuacji zdawało się to niemożliwe i to jeszcze bardziej chłopaka podkopywało. -Dziękuję. - Wywalił nagle kompletnie z czapy. -Że też mnie nie odpuściłeś. Gdybyście wy o mnie nie walczyli.... Sam na pewno bym tego nie zrobił. - Nie powiedział, jakich tajemniczych "ich" miał na myśli, ale Walsh mógł to sobie wywnioskować. Dwudziestolatek poczuł jednak, że musi wyrazić na głos tę wdzięczność. Zbyt rzadko to robił. Zdecydowanie zbyt rzadko.
+
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- To w pełni zrozumiałe, Max. I jeśli nie czujesz się z tym do końca dobrze, to zastanów się nad tym, czego naprawdę byś chciał. Na spokojnie, bez gwałtownych porywów, bez szaleństw, bez decydowania tutaj i natychmiast. Daj sobie po prostu czas - odpowiedział, uśmiechając się łagodnie, będąc przekonanym, że to, o czym rozmawiali, nie było wcale tak proste, jak mogło się wydawać. I z całą pewnością nie mogło zostać rozwiązane w jeden tylko dzień, nie mogło zostać rozsupłane, jak za dotknięciem różdżki, bo nie było zaklęcia, które by to wszystko zmieniło, odczarowało i spowodowało, że wszystko będzie takie, jak być powinno. To tak nie działało i czasami, na niektóre rzeczy, należało mieć sporo cierpliwości. To, rzecz jasna, nie było proste, nie było również miłe, ale mimo wszystko należało się starać, dla samego siebie, po to, by pojąć, kim się jest i czego pragnie się od życia. - Zawsze tu będziemy, Max. Jeśli tylko będziesz potrzebował rozmowy, jeśli tylko będziesz potrzebował pomocy, możesz przyjść do nas o każdej porze dnia i nocy - zapewnił, uśmiechając się łagodnie do chłopaka, wiedząc, że to zapewne wiele go kosztowało, ale jednocześnie cieszył się, że ten z siebie to wyrzucił, cieszył się tym, że ten był obok, że faktycznie zdawał się zmierzać we właściwą stronę. Powoli, rzecz jasna, bo widać było, że w jego przypadku gwałtowne zmiany nie były zmianami na lepsze. Ale to nie miało znaczenia, liczyło się tak naprawdę tylko to, że Maximilian zmierzał tam, dokąd powinien dotrzeć, że zmierzał tam, gdzie powinien być i co powinien faktycznie osiągnąć. I Chris uważał, że tak naprawdę nie było niczego ważniejszego od tej wędrówki, od tego szukania samego siebie, które przynosiło tylko i wyłącznie ukojenie.
z.t x2 +
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Kocia kawiarnia była wyjątkowo pozytywnym miejscem, w którym Nicholas naprawdę lubił przebywać. Ćwiczył tam rysowanie, rozmawiał z Harmony, a teraz zamierzał także zająć się zamówieniem na amulet, który złożyła pewna włoska mamma. Rozrysował sobie projekt już wcześniej, przygotował też druciki, które zamierzał napiąć na srebrne kółeczko, tworząc tym samym ozdobny przedmiot mający skupiać magię ochronną. Kiedy miał spakowane wszystkie potrzebne rzeczy, wyszedł z pokoju i udał się do kawiarni, gdzie zamówił Cafe Cote, po czym zaczął na stole na uboczu rozkładać materiały. Mial zdobyte na Dniu Zasłony narzędzia do obróbki drewna, miał też materiały. Wyciągnął jeszcze projekt i popijając kawę zaczął analizować całość, decydując się na to, z jakiej strony to ugryźć.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Gdy wstawała i założyła maskę, od razu poczuła natchnienie, żeby zabrać się za uzdrawianie jeszcze raz, póki tu była. Wypożyczyła kolejne zwoje z biblioteki i spakowała je ze sobą. Nie chciała siedzieć w koloseum, dzień był zbyt piękny, żeby tak się kisić. A bardzo polubiła kocią kawiarnię, może nawet udałoby jej się wymknąć do pracowni alchemicznej? Cóż, ten pomysł porzuciła tak szybko, jak tylko zobaczyła kto był w kawiarni. - Cześć Nico! – zapytała wesoło i spojrzała na stół. – O! Też dziś planujesz nad czymś grzebać? – i mówiąc to, uniosła torbę pełną książek. – Właśnie miałam sobie trochę ponotować! Mogę się dosiąść? Obiecuję, że nie będę przeszkadzać, słowo Gryfa – wyszczerzyła się do niego rozbawiona, teatralnie salutując.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Ułożył sobie w głowie plan i zaczął od splatania drucików tak, by powstało drzewo z rozłożystymi konarami. Nawijał dzielnie, splatając drucik o drucik, a potem również o obręcz. Amulet był duży, prawie taki jak dłoń, ale Nicholas nie miał jeszcze wystarczających umiejętności, by robić precyzyjne drobiazgi. Im większy format, tym łatwiej. - Rems! - spojrzał na nią zaskoczony. Ona naprawdę była wszędzie. Ona naprawdę była zawsze. Ale dzisiaj Nicholasa naprawdę to ucieszyło. Miło było mieć jej rozgadane towarzystwo przy takiej robicie. - Tak, dzisiaj dłubię przy zamowieniu. Mam zrobić amulet ochronny do domu pewnej lokalnej gospodyni. Nic wielkiego, płaci grosze, ale to dobry początek. Docelowo ma wyglądać tak. Pokazał dziewczynie szkic i wrócił do nawijania drucików. Podobało mu się to zajęcie. Wszystko, co twórcze, miało w sobie magię, a on już zawsze będzie miał świadomość, że jego dzieło istnieje sobie gdzieś we Włoszech i chroni pewną rodzinkę. Kręcił dalej gałązki i zagadnął dalej. - Czegoś się uczysz? To zadanie domowe?