C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Jeden z nowo dobudowanych pokoi, będący zasługą Marekhi Seaver, która urodziła się i wychowała w Gruzji, przed wyruszeniem w świat we własną przygodę. Postanowiła do rodzinnej rezydencji wnieść trochę z nowoczesnej interpretacji tradycyjnej, gruzińskiej architektury, a że słynęła ona z zamiłowania do Brazylijskiej roślinności, połączyła to pomieszczenie z oranżerią. Śniadaniowy kącik nie jest tak duży jak właściwa jadalnia i nie pomieści całego zjazdu rodziny, ale jest niezwykle przyjemnym miejscem do rozpoczęcia swojego dnia filiżanką espresso i szklanką soku ze świeżo wyciskanych pomarańczy.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Gdy Nico poszedł z domagającą się zapłaty sową, Remy dokończyła w kuchni wszystko, co do wykończenia było. Zaczynając od chłoszczyścia na biedny blat i podłogę, które oberwały mąką. Jakoś jej to nie przeszkadzało, chichrała się przy tym jak dzieciak, doskonale wiedząc, że właśnie tworzyli piękne, ciepłe wspomnienia, a to że głupiutkie tylko wzmacniało ich rodzinność. Zupa wreszcie zaczęła bulgotać we właściwy sposób, więc zdjęła ją z ognia i przelała do specjalnej wazy, którą następnie zaklęciem przeniosła prosto do oranżerii. Lekki, wiosenny zapach rozniósł się po domu, dając orzeźwiającą nutę późno letniemu powietrzu, wszak wrzesień dopiero się zaczynał, a lato wciąż dało się poczuć na skórze. Rozstawiła dwa talerze, rozłożyła sztućce i zostało już tylko zrobienie picia. No właśnie… Jakiego? Normalnie postawiłaby na sok pomarańczowy, ale Nico wyraźnie powiedział, że cytrusy nie były dla niego. Przyjrzała się młynkowi do kawy, zawsze ją mogła zrobić? No i swoje ziółka. Kuzyn wciąż czytał gazetę, zupa tak szybko by nie wystygła, więc ona wzięła się za zaparzanie jednego i drugiego, najwyżej, jeżeli byłoby tego dobrego za dużo, przelałaby sobie wszystko do termosu na później na trening.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Oranżeria śniadaniowa była tym pomieszczeniem, w którym Nicholas zwykł przebywać najczęściej, o ile w ogóle musiał siedzieć w domu. Zwykle spędzał jak najwięcej czasu w Londynie szukając zatrudnienia, albo snuł się po okolicy, zwłaszcza tej wodnej, póki jego ciało zmagało się z trytonią klątwą. Teraz jednak musiał uporać się z codziennym zadaniem przeglądania włoskiego proroka i gdy już przekazał sowie zapłatę, gapiąc się ciągle w gazetę ruszył na śniadanie. Usiadł przy stole bezwiednie, jak typowy facet nie patrząc nawet jak dziewczyna zastawiła stół. Nerwowo przerzucał stronicę za stronicą, szukając jakiejkolwiek wzmianki na swój temat. Czytał o jakiś wspomnieniach dotyczących karnawału, jakiś protest na temat turystów tratujących rodzimą roślinność, o narastającym problemie zanieczyszczeń produkowanych przez mugoli, aż wreszcie obejrzał urokliwe zdjęcie słodziaka tygodnia, czyli wydretki Caravagio. Czytając bezwiednie sięgnął po napar z ziółek, a kiedy go upił, aż się zakrztusił z wrażenia. Bylo gorące, to jedno, ale na brodę Merlina, co to w ogóle było?! - Rems?! - wykrztusił, patrząc na kuzynkę tak, jakby właśnie próbowała go otruć. - Co to jest?! Napar z siana?!
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Gdy ziarna kawy mieliły się do właściwego stopnia, a o tym Carly zdążyła jej opowiedzieć już tyle i o istotności obchodzenia się z każdym ziaren od niej, ona zaparzyła swoje zioła. Morwa biała, korzeń mniszka i liście malin były głównymi składnikami tajemniczego naparu, który pity we właściwych ilościach i czasie naprawdę dobrze wpływał na hamowanie łaknienia. Zaniosła cały dzbanek i dwie filiżanki do oranżerii, jedną już sobie napełniając po brzegi. Nico jeszcze nie nalała, bo może wolałby jednak kawę, którą właśnie miała przelać przez filtr gorącą, ale nie wrzącą wodą, by uzyskać jak najwyrazistszy smak – to także wynikało ze wszystkich zaleceń Carly, których nie śmiała podważać. Wolałaby nie wiedzieć, jaką to karę dziewczyna by wymyśliła, gdyby ta znieważyła jej ziarna. Spokojnie i miarowo dolewała wodę do zmielonej kawy, kolistym ruchem, no… Do momentu, do którego usłyszała krzyk. W pierwszej chwili odstawiła sprzęt z hukiem i aż doskoczyła do oranżerii. - Co się…?! – nie zdążyła zapytać, bo zobaczyła zdegustowaną minę kuzyna, który wyglądał, jakby co najmniej zdradziła go w finalnym rozdziale książki. – Pffff! Kto ci kazał pić z mojej filiżanki?! – prychnęła i ze śmiechem wróciła po kawę, którą zaraz postawiła na stole. – Co tam czytasz? – kiwnęła głową na gazetę, a zaraz rozpoznała włoskie pismo. – Ooo! Będę mogła po tobie przeczytać?! Jest coś tam o Zamaskowanym Tenorze?! – dopytała szybko, ekscytując się kolejnym wydaniem, może miało coś o Karnawale?!
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Orzeźwiająco odrzucający. - podsumował, odstawiając filiżankę. - Już nie potrzebuję kawy. Wybacz, Rems. Na co one właściwie są? Ziółka kojarzyły mu się z chorobami, które trzeba zwalczać w taki sposób. Nawet nie podejrzewał jaki mógł być ich rzeczywisty cel, bo nie spodziewał się by Harmony mogła mieć jakiekolwiek problemy na takim tle. Tymczasem w gazecie nie znalazł ani słowa na swój temat, więc mógł z czystym sumieniem przekazać pismo Remci. - Zamaskowany Tenor? Chyba mi coś umknęło. Jest wydretka Caravagio z sanktuarium. Wyjątkowo fotogeniczny zwierzak. To włoskie wydanie Proroka. Znasz język włoski? W ogóle jakie znasz języki? Tymczasem skoro już się uporał z gazetą, mógł przejść do czegoś bardziej interesującego go na ten moment, czyli do śniadania. A może właściwie do lunchu. Nałożył sobie zupy z makaronem i zaczął jeść rozkoszując się każdym łykiem. Tym razem już nie pomylił i pilnował swoich sztućców i talerza.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Beztroski uśmiech lekko jej zadrżał pod naporem pytania, jednak utrzymała go jak zawodowa aktorka, codzienne oddawanie emocji na lodzie na coś się jednak przydawało. Nie chciała okłamywać Nicholasa w żadnej kwestii, ale jeszcze bardziej nie miała zamiaru martwić go tak niepotrzebnymi tematami, jak to, że piła zioła hamujące łaknienie. - Nie mam czego, możesz się częściej częstować – zażartowała, machając ręką. – Pomagają mi w treningu – nie było to kłamstwem, dzięki nim mogła dużo mniej jeść, rezygnować z posiłków. Lepiej wszystko kontrolować. – A do smaku idzie się przyzwyczaić, miałam dużo gorsze – zrobiła przerażającą minkę, jakby chciała go nastraszyć. - Tak! – natychmiast zyskała jakby dodatkowej energii. – Zamaskowany Tenor! Najwspanialszy głos operowy naszej epoki! Każdej epoki! Nigdy po tej ziemi nie stąpał tak utalentowany śpiewak i… Możliwe, że jest z Anglii, a co więcej, z Hogwartu! – to ostatnie aż wyszeptała z ognikami przejęcia w oczach. Przecież to była informacja warta wszystkiego! Największy sekret! – Nie znam włoskiego, tylko pojedyncze słowa i zwroty, ale mam to – wyjęła z kieszeni małą latareczkę. – Świetlik rozczyta każdy tekst! – i zaprezentowała to na gazecie, która natychmiast pod jego światłem zmieniła się na język angielski. – Inne języki? Podstawowe, że tak powiem turystyczne zwroty znam od was, to znaczy ciebie i Milo – wyjaśniła, bo to właśnie dzięki tej dwójce mogła sobie bez wstydu zamówić kawę na Venetiańskich ulicach. – Dużo lepiej znam rosyjski, wiesz, rosyjski trener łyżwiarstwa, sporo się go nasłuchałam – zaśmiała się, woląc nie powtarzać wszystkich kreatywnych wyzwisk, jakie padały na lodzie. – A… Jeżeli mogę zapytać… Pamiętasz inne języki?
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- No nie mogę się doczekać - prychnął z niesmakiem, ale dopił to co miał w filiżance. W paskudnych rzeczach było coś wciągającego mimo wszystko. - Czyli są zdrowe, ta? Dodadzą siły, zwiększą energię? Może dla kurażu też zacznę. Um... Rems... Złożył gazetę i przekazał ją kuzynce, zanim przeszedł do tematu który właściwie całkiem mocno w nim siedział od wakacji. - Pamiętasz jak pytałem, czy w moim wieku też można zacząć trenować? Mówiłaś, że można, więc... tak sobie pomyślałem, że mogłabyś mi pomóc zacząć. Nawet nie wiem jak to ugryźć. Zacząć biegać? Sportowcy chyba zawsze biegają, co? Gumochłon ze mnie w tym temacie. Tenor jakoś specjalnie go nie zainteresował, ale Nico wyraził jakieś uprzejme zdziwienie, że och, doprawdy? A potem zastanowił się nad pytaniem, które odbiła w jego stronę Harmony. - Hmmm. Angielski wiadomo. Po włosku mówię równie dobrze. Właściwie przez ostatni rok wiecej mówiłem po włosku niż po angielsku. A inne... nie wiem, wydaje mi się, że w każdym jezyku, zwyklym czy magicznym, jestem w stanie się przynajmniej dogadać. Przynajmniej w obrębie Morza Śródziemnego. Trytoński też jako tako rozumiem.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Jak większość ziół – potwierdziła z uśmiechem jakby nigdy nic, a zaraz omal nie zakrztusiła się naparem na następne słowa. – Będziesz w stanie przeboleć ten smak codziennie? Jak chcesz mogę ci złożyć jakąś inaczej smakującą mieszankę, może lepiej ci podejdzie, a efekt podobny – zaproponowała, zdecydowanie wolała, żeby Nico miał normalny apetyt. - Pamiętam, co tam? – pochyliła się nad stołem z przyjazną minką i przyjrzała się mu uważniej, podpierając głowę na dłoniach. – Jak chcesz zacząć biegać, to mogę cię zabrać na parę joggingów, może ci się spodoba, aleee… – wyćwierkała trochę z rozbawieniem, cały czas jednak z cierpliwością i otwartością. Oczywiście, że chciała mu pomóc, po prostu nic nie mogła poradzić na to, że miał taki uroczy zapał do tego, że był od razu gotowy skakać na głęboką wodę. – Jeżeli zależy ci na rozciągnięciu mięśni i giętkości samej w sobie, to samo bieganie nie jest najlepszym pomysłem. Ćwiczenia bardziej pilatesowe, taneczne byłyby twoimi najlepszymi przyjaciółmi, mogę ci parę pokazać! – zaoferowała, nie widząc w tym żadnego problemu, co więcej! Byłby to kolejny wspólny temat! Paplała o Tenorze, nakładając sobie trochę zupy, dla niepoznaki coś zjeść musiała no i pachniało naprawdę pięknie. W dodatku Nico wyrabiał ciasto na makaron, a skoro był specem to grzech było nie spróbować. Porcję miała trzylatka, a to i tak niezły wynik jak na nią. - Czyli pamiętasz języki? To wspaniale! – ucieszyła się, a oczy jej się zaświeciły. Jak to się stało, że to akurat pamiętał? Było to niezwykle ciekawe, ale wolała nie rozgrzebywać swoich zagwozdek naukowych przy śniadaniowym stole, szczególnie, że dopisywały im humory. Zamiast tego mogła mu coś podpowiedzieć. – Spróbuj zobaczyć sobie francuski, umiesz go płynnie – puściła do Nico oczko, zachęcająco trącając go łokciem.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Nieee, jak tobie pomagają w treningach te zioła, to ja też je chcę. No i pewnie, że wytrzymam, ja ty pijesz takie paskudztwo to znaczy, że naprawdę jest po co, prawda Rems? - zapytał wesoło, już całkiem się rozluźniając i skupiając na temacie sportu. - Gadałem z Yurim, chciałbym żeby znów mnie trenował. Cholernie potrzebuję wrócić do formy. Czuję, że kiedyś moje ciało było sprawniejsze, chcę z tym zrobić co się da. Mogę biegać, mogę tańczyć. Pływać i tak będę. Nie chcę żeby ciało mnie jakkolwiek ograniczało. I tym razem kiedy mówił o ograniczeniach nie było mroku w jego oczach. Była tylko pasja i chęć stawania się coraz lepszym. Chęć rozwoju, parcia naprzód. Po prostu nie mógł usiedzieć w miejscu, jakby odezwała się w nim żyłka seaverowa. Zajadał ze smakiem, jakby wstąpiło w niego nowe życie. Paplał jakiś czas z Harmony o Zamaskowanym Tenorze, a potem o językach. - Nooo, trytoński też kojarze! Wiesz, na karnawale nie używałem kamyczków, a i tak się dogadałem. Może tak pół na pół, ale przynajmniej mi się udało, nie? A może jeszcze jakieś umiem? Francuski? Quelle surprise! Et tu connais le français? Excellente nouvelle pour commencer la journée! Wybacz, Psidwaku, naprawdę mnie to ucieszyło, ale... Um, Rems? Nie smakuje ci? Jakby co to zostaw kluchy, wiem że zrobiły się grudki. Zupa wyszła ci doskonale!
Był drugi dzień września, a Vera już wróciła do domu. Próg rodzinnej rezydencji Seaverów przekroczyła niechętnie, ale musiała tu wrócić - w końcu zostawiła w domu swoje pałeczki. Wiele osób machnęłoby na to ręką i zamówiła pocztą nowe. Ona jednak nie wyobrażała, by postąpić w taki sposób. Muzyka była dla niej zbyt intymna, wystarczy już, że nie mogła spakować ze sobą swojej i tak nieidealnej perkusji. Już miała wychodzić, umknąć stąd jak niechciany gość, choć mogła się tu przecież czuć jak w domu. Powstrzymały ją jednak głosy, który dobiegły jej uszu. Zajrzała z ciekawością do oranżerii i uśmiechnęła się na widok Nico. Harmony rzuciła krótkie spojrzenie, może też lakoniczne cześć. - Co tam porabiacie, o czym rozmawiacie? - Do środka weszła pewnym krokiem, zgarniając bez trudu gazetę z rąk Remy. Rzuciła okiem na kilka pierwszych stron, ciekawa tego, co ominęło ją na wakacjach w Venetii. Wielka szkoda, że nie pojechała, naprawdę tego żałowała. - Jak minęło wam lato? – rzuciła, nie przerywając kartkowania gazety. A potem bez słowa się dosiadła, odłożyła czarnobiały papier na stół i całą swą uwagę skupiła na dawno nie widzianym kuzynie. - Jak tam, Nico? Jakie plany na dzisiaj?
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas ucieszył się na dźwięk głosu Very, ale jak to bywało już wcześniej, nie odwzajemnił uśmiechu. Tylko jego spojrzenie świadczyło o tym, że uszczęśliwiło go jej pojawienie się. Nawet jeśli tę radość zmącił cień niepokoju, gdy dziewczyna chwyciła do rąk gazetę. Jej zainteresowanie względem włoskiego proroka mogło być w najbliższych dniach zjawiskiem niepożądanym. - Venetiański karnawał z całą pewnością jest wart zapamiętania. Byłaś na nim kiedyś? - spytał, acz wewnętrznie spochmurniał, zdając sobie sprawę, że dawny Nico z pewnością nie zadałby tak głupiego pytania. Dawny Nico po prostu by wiedział. - Zamierzam poszukać miejsca, w którym mógłbym zarobić parę galeonów. W sierpniu mi się nie powiodło. Ciesz się, że nie widziałaś mnie pierwszego dnia, zarobiłem trytonią klątwą, niemiłosierny smród. To nie sprzyja robieniu dobrego wrażenia. A ty co planujesz? Nie mów, że też jesteś zawieszona. To byłoby interesujące zjawisko. Ale Veronica była już studentką, więc mogła swobodnie pojawiać się w Dolinie Godryka. Inna sprawa, że na jej miejscu Nico raczej by tego nie robił.
Znała go jak zły szeląg, toteż nietrudno było jej zauważyć, że wyraźnie spochmurniał. Zastanawiała się przez chwilę czy to ze względu na to, co powiedziała. Ale nie, chyba jemu się coś wymsknęło. Ciągle nieprzyzwyczajona do nowej sytuacji, próbowała się w niej odnaleźć. Czy istniał lepszy sposób na odkrywanie siebie nawzajem niż podsycanie ciekawości? - A to już jest moja słodka tajemnica. - Odrzuciła włosy do tyłu, zerkając przelotnie na Remy. Póki co siedziała cicho, ale bynajmniej jej to przeszkadzało. Przynajmniej miała kilka chwil, by nadrobić zaległości z kuzynem. - W takim razie życzę powodzenia. Ja wracam do Zonka, chyba umrę tam nudów. - Przewróciła teatralnie oczami, ale udało jej się powstrzymać od złośliwych uwag. Wstała od stołu, jakby właśnie skończył im się czas. Na jego pytanie odpowiedziała najpierw pobłażliwym spojrzeniem - o nie, Vera nie była na tyle głupia, by tak po prostu dać się złapać. - O dziwo nie. Zapomniałam pałeczek. Co planuję? Lecę do Hogsmeade, za godzinę zaczynam zmianę. Może mnie odprowadzisz? - zaproponowała wspaniałomyślnie, po czym bez słowa minęła Harmony. Uśmiechnęła się do niej, ale nie komentowała nieciekawej sytuacji, w której była. Jak się nawarzy piwa, to trzeba je w końcu wypić. - Do zobaczenia, Remy - rzuciła jeszcze, ciągnąc Nico za rękę.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Oho? Czyżby jednak dawny Nico też nie posiadał takich informacji? Veronica go zaintrygowała, pobudziła ciekawość, zachęciła do droczenia się i przekomarzania, a to było już o krok do odzyskania dobrego humoru. Koszmarne było takie rywalizowanie z samym sobą. Pałeczki! No tak, perkusja i balet! Dwie odmienne pasje, które stanowiły yin i yang osobowości krukonki. - Zapewne dla perkusisty pałeczki są tak ważne jak dla malarza pędzel - wyraził przypuszczenie, zastanawiając się, czy sam by wrócił specjalnie po coś tak drobnego. Nie, chyba nie. Jeszcze nie znalazł ulubionego zestawu pędzli, nie miał nawet ulubionego ołówka. Wszystko tak naprawdę dopiero testował, sprawdzał. - Wiesz co, chętnie odprowadzę cię do samego Zonka. Równie dobrze mogę poszukać roboty w Hogsmeade. Daj mi chwilę. Pożegnał się z Harmony, dziękując za wspólny poranek, a potem zgarnął gazetę i torbę ze swoimi rzeczami, w locie transmutując piżamę na przyzwoity strój, w którym mógł się pokazać przy ludziach. I tyle. Towarzystwo Remki było wspaniałe, tak samo jak rozmowa z nią, ale każde miało własne sprawy, a Nico swoje zamierzał załatwiać z dala od rodzinnej rezydencji, kiedy tylko to było możliwe.