Nie tylko schowek na miotły, jak głosi powszechnie używana nazwa. Można tam znaleźć niemal wszystko od mugolskich procy, przez pędzle i puszki z różnokolorowymi farbami, po kosy i beczki z prochem. Prawdziwy raj dla uczniów pragnących by z Hogwartu została jedynie stos kolorowych kamieni.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz 2014 - 18:12, w całości zmieniany 1 raz
Dziewczyna zupełnie o tym zapomniała. - Tak, dzięki i nawzajem. - Obserwowała poczynania chłopaka. Była cholernie ciekawa. Stwierdziła, że poczeka jeszcze chwilę i dopiero dołączy się do dzieła. Chyba, że David nie będzie sobie tego życzył
[net znow sorrki] Zamarł w sobie. -Co co co? -Co mówiiiiiiiłaś? Zaczął się jąkać. Dziewczyna pomogła mu w tym niesamowitym malowidle. Zapalił kolejnego papierosa, i dopiero teraz zdał sobie sprawę ile tatuaży ma na ciele. W wieku 14 lat miał tylko tatuaż na nodze. A teraz, ręce. Boże...
Margaret uśmiechnęła się pod nosem. - Tylko ładnie podziękowałam. - Powiedziała. - To co to ma być? - Była cholernie ciekawa. Wydawało jej się, że może stworzą razem coś niesamowicie niezwykłego i jeszcze bardzo wielu ludzi to obejrzy.
-Dobra, sorry zamyśliłem się. Każdy może. Chyba... -Nie wiem,coś na pewno. Uśmiechnął się. -Nikt tego nie obejrzy, bo mało ludzi tu się kręci. Powiedział jakby czytał w myślach.
Wzruszyła ramionami. - No trudno, malujemy. - Patrzyła na niego co chwilę. Średnio lubiła jak ktoś przy niej palił, ale nie chciała mu niczego mówić, uważała to za głupie i niegrzeczne. Niech robi co chce.
Jakoś to wyszło,jak? Pocałowali się. David czy Margaret. Kto zaczął nie ważne. Było to krótki pocałowanie. -Dobra malujemy. Zaciągnął się. I wyrzucił papierosa w róg.
Margaret nie wiedziała czy dobrze robi, obdarowując David choćby małym pocałunkiem. On chyba był zajęty. Trudno, najwyżej tego pożałuje. Nie będzie żałowała ani pierwszy, ani ostatni raz w życiu. - A ty przypadkiem nie jesteś zajęty? - Spytała niewinnie.
/pisz dłużej trochę, bo nie mam na co odpisywać xD/
-Taa jestem, tak jak ty no nie? Angie nie było w Hogwarcie długo ostatnio spotkał ją, ale teraz? Zniknęła więc nie są razem. Chociaż nadal kocha ją tak jak zawsze. Trudno nie było jej. -A poza tym nikt o nas nie wie. Uśmiechnął się. Zdradzali swoich ukochanych. A bardziej David bo nie wiedział czy Gate ciągle kogoś ma. Przypomniał sobie że ma piwo w kurtce. Skrzywił minę, co z nim zrobić? Lipa będzie musiał odłożyć je lub trzymać w kurtce co było uciążliwe. /dobra ale ty zacznij dlugiego bo ja musze leciec do szkoly :D wiec nie zdarze/
Margaret zastanawiała się, czy mówić, że nadal jest zajęta, czy może powiedzieć prawdę. W sumie jeśli powie, że jest zajęta, to zabawa będzie o wiele ciekawsza. Dla niego. Jednak nie lubiła sprawiać nikomu przyjemności za nic w zamian. - Cóż. Od niedawna nie mam chłopaka. - Mówiła nawet na niego nie patrząc. - Może opowiesz mi coś o tej dziewczynie? - Popatrzyła na niego z ukosa.
Stracił z dziewczyną kontakt wzrokowy. -Kręcisz. Pamiętał ktoś mu mówił, że jak ktoś mówi i nie patrzy Ci w oczy to kłamie. -Nie ma co dużo mówić, a raczej nie powinno Cię to interesować. Bo po co? Taka prawda po co komu to? Odłożył pędzel i usiadł na te same miejsce co wtedy. Zdecydował się wyjąć piwo i zrobił to mugolskie piwo. Było w jego ręce. -Pijesz? Zapytał tonem że przyniósł je specjalnie dla nich. Chociaż było ono jedno. Skrzywił minę. Przypomniał sobie że ma jakiś narkotyk w kieszeni kurtki od Shakura.
Margaret poczuła się dotknięta tym, że chłopak myśli, że kłamie. - Nie, wyobraź sobie, że nie kręcę. Teraz odpowiedź na pytanie o jego dziewczynę. Margaret o mało nie wybuchnęła śmiechem. - Spokojnie, kolego. Tylko spytałam. Większość lubi chwalić się swoimi dziewczynami. Tyle. - Powiedziała podśmiewając się. Usiadła naprzeciw niego i wzięła piwo z jego ręki. - Dzięki. - Powiedziała i przyłożyła usta do puszki, po czym ją przechyliła. Oddała mu tylko połowę piwa.
-Większość... czym mam się chwalić?Może ty mi się pochwalisz? Wiedział że kręci z tym chłopakiem. Wziął do ręki puszkę i napił się. Wypił piwo krótkimi łykami i wyrzucił je w kąt. Ten sam kąt gdzie leżały papierosy. -Spoko spoko. Mugolskie piwo jest lepsze niż to coś. Co piją nasi. Ee? Jako że nie chodzi już do szkoły nie jest zawodnikiem Huffu. Szlak. Ale jeszcze nie skończył nauki. Czasami przyjdzie na lekcje. Czasami... Na razie prowadził sklep którym musiał się zaopiekować. -Muszę wyjść zaraz wrócę. Wyszedł otworzył torebkę z proszkiem który dał mu Shakur. Wciągać nie... To się pali. Shakur tylko palił, wyjął fifke i wrzucił do niej brązowy proszek. Który po chwili zapalił i zaciągnął się tym tak zwanym ,,blantem'' Chociaż nie smakowało jak blancik. Wrócił z tym czymś w ręce. Capiło od tego strasznie. Narkotyki narkotykami. -Bucha? Zastanowił się. -Znaczy chcesz się zaciągnął?
- Wiesz... Nie mam czym się chwalić. - Bo tak było w rzeczywistości. Nawet nie chciała o nim myśleć. Bolało ją to, co z nią zrobił. Wyszedł. Dobrze. Pomału zaczynał ją irytować. Nie rozumiała mężczyzn, którzy palili i pili przy kobietach lub w przypadku Marg przy jednej kobiecie. Wrócił z blantem. - Nie dzięki, nie palę. - Popatrzyła na niego krzywo.
-Właśnie nie masz czym się chwalić tak jak ja. Zaciągnął się, było gorzej. O wiele gorzej. Dawało kopa to coś co palił David. Aż zebrało mu się na kaszel. Zasłonił usta. -Dobra dobra. Musimy się lepiej zapoznać bo już nie wiem? Zagubił się jednym słowem.Zgasił blanta i wyrzucił go na podłogę. Lepiej nie palić do końca kto wie co tam Shakur nasypał. /ty tez odpisuj dluzej :p bo ja nie mam na co/
Tak, z Davidem nie znali się prawie wcale. - Mhm. - Przytaknęła. - Musimy lepiej się poznać co do tego to nie ma nawet najmniejszych wątpliwości, nie uważasz? Mrugnęła do niego. Było prawie zupełnie ciemno. Podeszła do Davida. Zbliżyła swoje usta do jego ucha. - Skoro nie ma się czym chwalić... - Uśmiechnęła się pod nosem i jej usta znalazły się tak blisko ucha Davida, że aż go dotykały. - To co proponujesz? Oddaliła się w bezpieczną odległość i patrzyła na chłopaka.
Zrobił zeza oczami. Szepnął do dziewczyny. -Kobiety mają pierwszeństwo wyboru. Sam nie wiedział o co dziewczynie chodziło, chociaż przeszła mu jedna myśl. Ale to chyba nie ma szansy powodzenia. Pomyślał.
Margaret przewróciła oczami, czego David i tak dojrzeć nie mógł. - Czyli ja mam coś zaproponować, tak? - Powiedziała już normalnie. Zaczęła przechadzać się wzdłuż ściany. - Przykro mi, ale nie mam dzisiaj weny. - Wyszczerzyła się. - Ale jak nalegasz... - Zaszła go od tyłu i przejechała otwartą dłonią po jego plecach. Delikatnie. Tak, żeby prawie nic nie czuł. - Przyjemnie? - Wyszeptała mu do ucha.
-Taa.. Skłamał chociaż nic nie czuł. Może po tych prochach. Nie wykonał żadnego ruchu, czekał aż dziewczyna zacznie to co zaczęła. Już mu się zebrało na palenie. Ale nie mógł wyjść. Niestety. -Co dalej wymyślisz? Spytał.
Margaret uśmiechnęła się kwaśno. - Miałam zaproponować. Ponoć to mężczyźni są panami, czyż nie? - Zaśmiała się. Wcale tak nie uważała, ale chciała zmusić Davida do czegokolwiek. Widziała, że ledwo stoi na nogach i zastanawiała się czy nie dać mu spokoju. Nie zdziwiłaby się gdyby zaraz upadł lub na nią zwymiotował.
-Ty zaczynasz ty kończysz. Ja tutaj jestem. Jak powietrze. Czekał ciągle co dziewczyna wymyśli. Nudziło mu się, a ciemno było nic nie widział. Nacisnął guzik od zapalniczki aby zobaczyć gdzie co i jak. Po chwili zgasił płomień i schował do kieszeni zapalniczkę.
Margaret przewróciła oczami. Nie chciała przejmować jakiejkolwiek inicjatywy w jakikolwiek sposób. Przysunęła się znów do niego od tyłu i objęła delikatnie ramionami. Wodziła palcami po jego torsie. - No, David... - Zamruczała. - Nie bądź taki. - Mówiła mu wprost do ucha. Miała nadzieję, że chociaż trochę kojarzy i podejmie tą w gruncie rzeczy dziwną grę. Istniało też prawdopodobieństwo, że jest tak wierny, że nie podda się pokusie i będzie tak twardy jak do tej pory. Nie licząc tego, że ją całował. I to nie raz dzisiaj.
-Jaki? Zgrywał głupiego, co było niezłą zabawą. Było ciemno a David wdepnął w puszkę która zrobiła hałas straszny. -Kurwa. Zdenerwowało go to, puszkaaaaa.... Było bardzo ciemno, wyjął papieroska, odpalił wziął macha. -Zaciągnij. Namawiał dziewczynę.Po czym uśmiechnął się sam do siebie.
Margaret opuściła ręce. - Widzę, że to nie ma najmniejszego sensu, - Powiedziała ze smutkiem i usiadła w drugiej części schowka. Dzieliło ich teraz ponad pięć metrów i dziewczyna ani myślała zbliżać się do chłopaka. Nie mogła znieść, że tak zignorował jej pieszczoty.
Dziewczyna odchodziła złapał ją za rękę. Wyrwała się i usiadła. -Gate. Żartowałem. Teraz czas na niego podlazł do dziewczyny. Zaczął bawić się jej rudymi włosami. Nienawidził rudego. Wziął ostatni mach papierosa. I pocałował dziewczynę tak że dym przeszedł do jej ust. Zaśmiał się.
Margaret była obrażona na Davida, Nic sobie nie robiła z tego, że bawił się jej włosami. Kiedy pocałował ją i dym z jego ust przedostał się do jej buzi zaczęła kaszleć jakby się dusiła. - Czy ty jesteś normalny?! - Zaczęła wrzeszczeć. - Postradałeś wszystkie rozumy! Myślałam, że to będzie miły wieczór. - Krzyczała z zaszklonymi oczami. - Jesteś ohydny! - Wrzasnęła na koniec i uciekła jak najdalej. Nie miała pojęcia gdzie jest wyjście ze schowka. Było ciemno, a ona położyła różdżkę przy miejscu, w którym wcześniej siedziała.
Zaśmiał się. -Żartuje, no chyba się nie obrazisz? O lol pomyślał. Gorzej być nie mogło, zaraz wyjdzie i nie będzie gadać z Davidem do usranej śmierci. -Miał być miły, kto to mówił? Ja tu przylazłem. A nieważne.! Nie ma to jak ludzie którzy obrażają się o wszystko. -I co teraz? Spytał gdy się trochę uspokoiła.