Mieszkanie Atlasa, bardzo podobnie zresztą do jego gabinetu, pełne jest roślinności i szmerów życia. Z pewnością można zaobserwować w nim przynajmniej kilka gatunków ptaków, pomiędzy meblami przemykających gryzoni, nie tylko zwierząt magicznych, ale i niemagicznych.
Jest to otwarta przestrzeń, pełna roślin i luster, które sprawiają, że trudno precyzyjnie stwierdzić, jak duże właściwie jest to pomieszczenie. Drzwiami wejściowymi wchodzi się bezpośrednio do kuchnio-sypialnio-salonu, w którego kącie stoi sporych rozmiarów wanna. Na ścianach znajduje się wiele gablot z egzotycznymi spreparowanymi okazami, jak i półki z atlasowymi bibelotami i książkami.
Całkiem zapomniał o tym jaju. Leżało gdzieś w którymś kufrze bardziej jako śmieszna pamiątka, niż coś, co rzeczywiście spodziewał się, że się wykluje. Z literatury wiedział, że jaja, które w okresie rozwoju embrionu nie są poddawane odpowiednim temperaturom czy wilgotności, nie rozwiną się i nie powinny się wykluć. Czemu jednak spodziewał się, by w tym całym smoczym szaleństwie, jakie spadło na kraj, akurat ta kwestia miała pozostać niezmieniona? Spodziewać się można było wszystkiego, ale na pewno nie spodziewał się tego, że siedząc wieczorem przy lampce wina, z jego szafy wyskoczy mały smok. Zaskoczony wypuścił z ręki kieliszek i chyba tylko silny aromat napitku uchronił jego szlafroczek przed spopieleniem, kiedy mała jaszczurka kichnęła iskrami. Jak na ledwie wyklutego gówniarza miała niezły rozbryzg tego ogniowego rzygnięcia. Stworzenie zaczęło buszować po mieszkaniu, dobierając się jednocześnie do nieszczęsnych uczniowskich prac domowych, kiedy Rosa stał jak słup soli na kanapie, patrząc na biedne, wylewające się Tiefenbrunner Pinot Grigio, po którym pozostawała na dywanie jedynie smętna, tęskna plama. Smok buszował w najlepsze, zeżarł mu jego cenny, wiecznie modny szalik oraz jedną z kolekcjonerskich figurek smoka, szwedzkiego krótkopyskiego, an co Atlas westchnął ze smutkiem. Zawijając się ciaśniej w szlafrok zeskoczył na podłogę, by susem sięgnąć po różdżkę i jakoś zapanować nad spustoszeniem, być może chociaż trochę próbując zabezpieczyć otoczenie i przedmioty w pokoju, nim smok zdewastuje wszystko, spali roślinki i zeżre wszystkich jego małych podopiecznych, którzy z wrzaskiem, trelem, sykiem i kląskaniem rozbiegli się po kątach. Nie wiedział, jak przymierzyć się do spacyfikowania małej jaszczurki, która, kto wie, może dlatego, że wykluła się w szafie, uznała sobie za punkt honoru dokonać rozbiórki jego mieszkania, nie musiał się jednak martwić zbyt długo. Niczym brygada S.W.A.T do mieszkanka wparowali urzędnicy, by pojmać wyklutego smoka, Atlas nie miał pojęcia, skąd wiedzieli, że on tam jest, ale narzekać nie zamierzał.
zt
Romeo O. A. Rosa
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Urok wili all the time; bardzo jasne oczy; szeroki uśmiech; zwykle nosi ze sobą jakiś napój; niemiecki akcent
Uwielbiał dobre podchody, a Wilkie okazywał się być idealną zdobyczą - taką, by nieco się pobawić ekscytacją i zniecierpliwieniem, cały czas jednak pozostając w obszarze bezpiecznego zapewnienia, że coś z tego będzie. Romeo nie zamierzał zatem wcale przejmować się faktem, że mieszkanie numer 17 wcale jeszcze nie było takie całkiem “jego” i dopiero zaczynał się do niego wciskać; grunt, że ta jedna noc została odpowiednio zaplanowana i wreszcie istniała szansa na sensowniejsze otoczenie niż bezsensownie uważnie pilnowane komnaty Hogwartu. Drobne kłamstewko bratu w celu zdobycia kluczy zdecydowanie miało być warte odrobinie wolności. Zastanawiał się jak przywitać Ślizgona, zdecydowanie nie zamierzając już stawiać na subtelność, bo wydawało mu się, że to spotkanie miało dość jasny cel. Ostatecznie uznał, że najlepiej pójść ze swoim nastrojem i oczarować Wilka maksymalnie, bo skoro ten ani razu nie wyraził jakiegoś niezadowolenia względem wilowego uroku… cóż, wychodziło na to, że stanowił doskonałą okazję do rozluźnienia się i porzucenia jakichkolwiek zmartwień co do nadużywania swojej magii. Próbował uprzątnąć trochę w szafce, gdzie Atlas najwyraźniej trzymał całą masę nasion i przyrządów zielarskich, co miało sens jeśli się wzięło pod uwagę panującą w mieszkaniu roślinność; rozproszył się krokami na korytarzu i pukaniem do drzwi, po którym od razu zawołał “zapraszam!”, nie oglądając się wcale w tamtą stronę. - Punktualny, bardzo dobrze - pochwalił chłopaka od razu, zasuwając szufladkę i odwracając się przodem do swojego gościa wraz z płynnym pociągnięciem za sznurek złotego szlafroka, pozwalając by materiał nienachalnie i lekko się rozsunął. - Gdybyś się spóźnił, chyba musiałbym czekać już całkiem nago…
Wilkie Marrok
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182.5
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
Wydawało mu się, że potrafi być cierpliwy, bo i choć ekscytował się tym jak przyjemnie obiecująco-niezobowiązująca była jego relacja z Romeo, to przecież wciąż potrafił skupić się na wykonywanych obowiązkach. Prawdę jednak uświadamiały mu te momenty, gdy trafiał z Gryfonem na jedną lekcję lub chociaż mijał się z nim na korytarzu, bo wtedy zupełnie z głowy miał następną godzinę po ich rozłące, gdy myśli miał zbyt zajęte uciekaniem do potencjalnych wersji ich spotkania, by faktycznie pozwolić sobie na wykonanie choćby najprostszej czynnoś. Początkowo planował, że przed wyjściem z pracy zrobi Romeo coś specjalnego do picia, inspirując się tym, co ten miał wpisane na swoim wizbookowym profilu, a jednak pod koniec swojej zmiany zniecierpliwił się na tyle, że i dopiero w połowie drogi zwolnił gwałtownie, zdając sobie sprawę, że zupełnie o tym zapomniał. Szybko przeszedł do planu B, zbierając po drodze wszelkie polne kwiaty, jakie tylko wydawały mu się ładne, by pod wskazanym przez Romeo adresem stawić się już z dorodnym pełnokolorowym bukietem. Poprawił włosy, wyprostował się, a nawet nieco wypiął pierś do przodu, uśmiechając się od razu, gdy tylko zastukał knykciami w drzwi, mimowolnie unosząc brwi w zaskoczeniu, gdy te wcale nie zostały przez Gryfona otwarte. Serce od razu zabiło mu szybciej z ekscytacji, bo i we wszelkich swoich wyobrażeniach umieszczał ich powitanie w progu, przekraczając go teraz samotnie musząc na nowo tworzyć swoje oczekiwania. - Romeo - rzucił więc wchodząc w rozbawieniu na granicy skarcenia, zaczynając już "Nawet nie…", by urwać jednak gwałtownie swoje pretensje, tracąc zupełnie nie tylko mowę, ale i wszelkie czyste myśli, gdy tylko mógł spojrzeć już na swojego gospodarza. Widział, że chłopak porusza ustami, a jednak nijak nie potrafił teraz zrozumieć, co ten do niego mówi, samemu zbyt skupionym będąc na osuwającym się obiecująco materiale, przez co w odpowiedzi wyrzucił z siebie na wydechu jedynie proste "Wow". Wzrok zgłupiał mu zupełnie, nie wiedząc gdzie chce uciec na dłużej, więc i kącik ust uniósł mu się w zadowoleniu, że nawet gdy nie potrafił myśleć, to ciało działało już za niego - bezmyślnie porzucając przyniesiony bukiet na półce przy wejściu (pozwalając rozsypać mu się po całym blacie i spłynąć kilkoma łodygami na podłogę), by uwolnione w ten sposób dłonie zająć od razu talią i okrywającą ją gładkością materiału. Przysunął się bliżej, zerkając w jasne oczy z pewnością, że chce coś powiedzieć, a jednak gdy tylko wziął wdech już pochylał się do pocałunku, nie wiedząc jakie słowa mogłyby być niby ważniejsze od niego.
Romeo O. A. Rosa
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Urok wili all the time; bardzo jasne oczy; szeroki uśmiech; zwykle nosi ze sobą jakiś napój; niemiecki akcent
Uniósł brew w zaciekawieniu, gdy opadł spojrzeniem na trzymany przez Wilka bukiet - zdecydowanie nie były to takie kwiaty, jakich się spodziewał, bardziej przyzwyczajony do dorodnych róż czy pełnych piwonii. Były jednak dalej piękne i w jakimś sensie bardziej pasujące do Ślizgona, a przede wszystkim były oznaką, że słowa Romeo nie przemknęły bez echa. Szerszy uśmiech sam wykwitł na ustach Gryfona, gdy ten zdawał się pławić i jedynie pięknieć pod zachwyconym spojrzeniem, taktowną chwilą milczenia powstrzymując się do jakiegokolwiek przeszkadzania. - Wilku… - zaczął zadowolonym pomrukiem, rezygnując z karcenia go za porzucenie bukietu, bo przecież kwiaty wyglądały ładnie również na podłodze, a on sam zdecydowanie wolał mieć chłopaka bliżej siebie. Zanim zdążył ułożyć jakąkolwiek wypowiedź, już zarzucał mu ręce na ramiona, przylegając do niego w pocałunku z całkowitą pewnością, że niezależnie od planowanych ostrzeżeń, nie pozwoli już Wilkowi ani się wycofać, ani zwyczajnie uciec.
Wilkie Marrok
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182.5
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
- Po drugie, to teraz bardziej martwię się o Twoje, nie swoje życie - dodał, bo choć zdążył naczytać się o tych tragicznych śmierciach porwanych przez wile Czarodziejów, to jednak teraz, gdy docierało do niego jak bardzo stracił nad sobą panowanie, zaczynał zastanawiać się czy statystyki jednak nie działają w rzeczywistości w drugą stronę. - Wiesz, nie chciałbym trafić do Azkabanu za gwałt i morderstwo - dodał, by nakreślić, że nie martwi się aż tak altruistycznie. - Albo morderstwo i gwałt - prychnął cicho, składając jeszcze jeden całus na policzku chłopaka, nim nie zmusił się do wstania, od razu zapinając z powrotem swoje spodnie, by z nieco większą gracją podać Romeo pomocną dłoń. Sięgnął po swoją różdżkę, rzucił kilka czyszczących zaklęć, bo przecież te były jednymi z pierwszych poznawanych przez dzieci w Rezerwacie, po czym zawrócił się po rozsypane kwiaty, by pozbierać je w mniej lub bardziej zgrabny bukiet. - Zakładałem, że pozgrywasz chwilę niedostępnego, nim, no wiesz, pozwolisz mi na cokolwiek - przyznał rozbawiony, bez bicia przyznając się, że przyniósł kwiaty z myślą "czego to się nie odpierdala by poruchać", czując jednak jakąś wewnętrzną potrzebę, by Romeo docenił jego starania choć minimalnie, jakby miał to być jego wkład w "czego to się nie robi, by…". - Chcesz żebym… - podjął, wręczając mu polne kwiatki z drobną przerwą na zastanowienie się czy przypadkiem Gryfon nie jest jedną z tych osób, które po "zaliczeniu" tracą już swoje zainteresowanie wybraną przez siebie ofiarą. - ...no wiesz, już sobie poszedł? Bo mogę zostać. Chcę zostać. Na cokolwiek zechcesz.
Romeo O. A. Rosa
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Urok wili all the time; bardzo jasne oczy; szeroki uśmiech; zwykle nosi ze sobą jakiś napój; niemiecki akcent
- Nie martw się tak, Wilku, jestem całkiem wytrzymały… a wieczór jeszcze młody - dodał subtelnie, z ciężkim westchnieniem przyjmując odrzucenie w postaci odsunięcia się. Niespiesznie zebrał się z powrotem do pozycji stojącej, korzystając przy tym oczywiście z podsuniętej mu dłoni, zaraz już też poprawiając swój szlafrok i jasne kosmyki włosów. - Liczyłeś na to? - Dopytał ciekawsko, szczerząc się jeszcze mocniej, gdy w końcu sięgał po przyniesiony dla niego bukiet. - Wolisz niedostępnych, żeby mieć trochę więcej zabawy ze zdobywaniem? - Doprecyzował, w końcu zawsze można było nieco poudawać, nawet jeśli Romeo uważał się za wybitnie dostępnego. - Merlinie, ty słodki Wilku - parsknął, przyciągając sobie chłopaka za kark do jeszcze jednego pocałunku, którym chciał przypomnieć mu o tamtej zabójczej pewności siebie, na którą przecież zasłużył. - Chcę, żebyś został. Miałeś być mój na tę noc, hm? Jeśli nie masz innych planów, to ja bym chętnie zaprosił cię do spania dzisiaj ze mną… czy to już koniec wilczego apetytu? - Wytknął mu, odsuwając się dopiero po nieco mocniejszym skubnięciu jego dolnej wargi. - Myślałem o zamówieniu czegoś do jedzenia, co lubisz? Tam masz jakieś ulotki, możesz wybrać, a ja znajdę coś wazonopodobnego na ten bukiecik - zaproponował, wskazując na nieduży stolik, na którym rzeczywiście były porzucone karteczki - od pięknych rolek sushi reklamowanych ze wzmocnionym „smoczym ogniem” wasabi, po tanią pizzerię z tańczącymi na zdjęciu składnikami.
Wilkie Marrok
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182.5
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
- Lubię zdobywać - przyznał z rozbawieniem, zaraz też nieco marszcząc brwi w zastanowieniu czy faktycznie wolałby żeby Romeo chwilę dłużej się z nim droczył. - Ale bardziej byłem na to przygotowany, niż faktycznie na to liczyłem. Przyjemnie jest czuć, że się na coś zapracowało, ale też przyjemnie jest, nie wiem, czuć, że coś Ci się należy - spróbował wyjaśnić, z drobnym opóźnieniem zastanawiając się czy nie wybrzmiało to zbyt bezczelnie. - W takim sensie, że ja też mogę się podobać - doprecyzował więc, uśmiechając się w ten sposób, w jaki uśmiecha się, gdy próbuje zwiększyć swoje szanse na wiarę w jego niewinność. Zaraz zresztą szczerzył się już mocniej, mniej kontrolowanie, gdy czuł na ustach przyjemne mrowienie po pocałunku, a w głowie lekki szum zwycięstwa po zdobytej pochwale, której zawsze był głodny. - Chętnie zostanę na noc, ale co do apetytu, to wątpię nieco w tę część o spaniu - odpowiedział od razu, niby dając Romeo się odsunąć, a jednak od razu też podążył za nim, goniąc jego usta do jeszcze jednego pocałunku, zbyt zachęcony tym mocniejszym złapaniem jego dolnej wargi. Z trudem zmusił się do oderwania dłoni od okrytego byle cienkim materiałem ciała, musząc złapać głębszy oddech, by faktycznie zostać w miejscu, a nawet cofnąć się o krok czy dwa do wskazanych mu ulotek. - Słyszałem o tym zamawianiu jedzenia, ale niezbyt rozumiem jak to ma działać… i większośc tych nazw nic mi nie mówi - przyznał, bo i od czasu przeprowadzki nie miał jeszcze okazji skorzystać z dość abstrakcyjnie brzmiącej usługi, a teraz, gdy tylko spojrzał na ceny i dopłatę należną za dostawę tym bardziej nie potrafił pojąć dlaczego ktoś będąc w domu nie może zwyczajnie samodzielnie czegoś przygotować. - ...wiesz co, chyba nie jestem głodny, zjadłem sporo w pracy - skłamał, niezbyt zadowolony z wizji wydawania swoich ledwo uzbieranych oszczędności na jedzenie, które przecież potrafiłby załatwić sobie za darmo w Hogwarcie, do czego przecież nie mógłby przyznać się też wprost, bo i bycie biednym nie brzmiało wcale zbyt atrakcyjnie. - Ale jak chcesz, to mogę Ci coś ugotować, o ile masz cokolwiek w kuchni - zaproponował dość pewnie, bo i od przeprowadzki do Hogwartu aktywnie starał się podszlifować swoje umiejętności gastronomiczne.
Romeo O. A. Rosa
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Urok wili all the time; bardzo jasne oczy; szeroki uśmiech; zwykle nosi ze sobą jakiś napój; niemiecki akcent
- Możesz i podobasz - przytaknął mu z wesołym mrugnięciem, nie zamierzając wcale marnować okazji na podbicie wilczej samooceny, bo przecież sam doskonale wiedział jakie to było ważne, aż do przesady potrzebując dla siebie podobnych zapewnień od innych. Chwilę zajęło mu znalezienie wazonu, nie do końca potrafiąc się skoncentrować i przy okazji nie wiedząc jeszcze tak dobrze co może znaleźć w atlasowych szafkach; w końcu i tak stanęło na czymś, co przypominało bardziej pękatą szklankę, ale działało, więc zaraz już Romeo stawiał bukiet na stole, poprawiając kilka kwiatków tak, by jak najładniej wystawały w swojej nieco chaotycznej aranżacji. - Mmm, darmowe słodkości w pracy? To nic dziwnego, że masz ochotę teraz na coś ostrzejszego - stwierdził zadowolonym pomrukiem. - Coś jest w kuchni na pewno, ale nie mam pojęcia co dokładnie i czy dasz radę stworzyć z tego coś sensownego. Nie wprowadziłem się tu jeszcze tak całkowicie, to mieszkanie mojego brata… znaczy, przeprowadził się już do nowego domu, ale no, czeka mnie remont i w ogóle - wyjaśnił, machnięciem ręki zdradzając, że nie chce wchodzić w szczegóły, bo też nie miał wcale wszystkiego zaplanowanego. Grunt, że miał gdzie spędzić taką noc, jak ta, gdzie wymagana była niemożliwa do zapewnienia w zamku prywatność. - A zamawianie jest niesamowicie wygodne, jak się nie przepada za gotowaniem, albo się nie ma czasu… Niektóre restauracje mają dostawców, którzy się teleportują w okolice wskazanych adresów, a inne po prostu wysyłają zabezpieczone paczki sowami. Oni na tym zarabiają, a ja mam szybko i bezproblemowo ogarnięty posiłek… no, ale zawsze lepiej mieć po prostu hot kucharza pod ręką - przyznał, nie odrywając wzroku od swojego gościa, za którym też nieświadomie podążył w stronę aneksu kuchennego. Usiadł na jednej z szafek, by wygodnie mu było zachłannie przyglądać się rozebranemu do połowy wilkołakowi. - Wiedziałeś, że poza rezerwatem jest tak “inaczej”, czy masz teraz taki mega szok kulturowy? Nie mam nic złego na myśli, ciekawy jestem tylko - zaznaczył, mając nadzieję, że Ślizgon nie odbierze tego wypytywania jako jakiegoś wytykania mu jego niewiedzy. - Chcesz w ogóle jakiegoś drinka, czy w ogóle coś do picia? Żebyś mi się nie odwodnił…
Wilkie Marrok
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182.5
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
Pokiwał głową na znak, że słucha i rozumie, ale ani nie czuł zachęty do dopytywania, ani też sam zbytnio nie chciał wchodzić w temat dostępności mieszkania, które oferowało tak niebezpieczną w skutkach prywatności, bo i przecież już sam miał możliwość poczuć jak odciągająca od nauki i pracy jest już sama wizja spotkania z Romeo. - Z tą częścią "hot" moge się zgodzić, ale z tym "kucharzem" to bym znowu tak nie szalał jeszcze, ale wszystko w swoim czasie, uczę się - zapewnił, a może właściwie pochwalił, bo przecież najlepszym sposobem na utrzymanie motywacji było zdradzanie swoich celów tym osobom, na których opinii należało nam najbardziej. W końcu jego duma nie zniosłaby przyznania się do porażki. Od razu zabrał się do przeglądania półek chłodzących i szafek, uznając, że najbezpieczniejszą opcją, gdy nie ma dostępu do dobrze znanych sobie składników, jest sięgnięcie po przepis na pankejki, którego nauczyła go Gwen i który zdążył zepsuć na każdy możliwy sposób - więc i będzie wiedział jakich błędów ma teraz unikać. - Mhm, chętnie - mruknął zadowolony, przysuwając się do Romeo po jeszcze jeden pocałunek na jego szyi, zwieńczony nieco pewniejszym podgryzieniem, bo i zwyczajnie miło mu było z tym, że ktoś dbał o jego komfort. - Zaskocz mnie - zachęcił więc, odstawiając znalezioną miskę na brzeg blatu, bo i przez chwilę zupełnie zapomniał, że trzyma ją wciąż w ręce. - Nie wiem czy jestem w stanie Ci to wytłumaczyć. Z tym "inaczej" - przyznał szczerze, układając sobie wszystkie potrzebne składniki wokół miski, krótkim "Zrobię naleśniki" informując Romeo o tym, jakiego typu jedzenia może się spodziewać, by dać mu jeszcze możliwości zaprotestowania. - Moja mama opowiadała mi o różnych rzeczach, ale chyba zawsze traktowałem to tak na granicy prawdy a bajki na dobranoc - podjął, mimo wszystko próbując, na moment nawet wstrzymując się z przesypywaniem suchych składników na sypką górę, by lepiej się nad tym zastanowić. - Dużo się dowiedziałem przez ostatnich kilka lat, ale na początku niezbyt potrafiłem w ogóle wtopić się w tłum Nowego Orleanu na tyle, by móc tam przebywać jakoś dłużej. No i skupiałem się przede wszystkim na tym, by nadrobić materiał potrzebny do dostania się na studia tutaj, więc… No momentami kompletnie nie rozumiem o czym ktoś do mnie mówi i ciągle tylko notuję po rozmowach jakieś pojedyncze terminy albo sformułowania, które muszę sobie sprawdzić - przyznał nieco ostrożniej, wchodząc na tereny nieco zbyt krępujące, więc i uważniej zerkał na chłopaka, gotów przerwać, gdy tylko dostrzeże, że ten jednak się z niego naśmiewa. - Wciąż dowiaduję się o nowych formach przemieszczania się i no, u nas nie było Quidditcha, więc te wszystkie nazwy drużyn to jakaś abstrakcja, a jak ktoś zaczyna mówić o zespołach muzycznych albo jakichś książkach… no w chuj dużo tego wszystkiego do zapoznania się tak ogólnie, a to nawet nie są jakieś najważniejsze podstawy jak wiesz, to w jaki sposób się mam zachowywać w konkretnych miejscach, gdzie wolno mi chodzić i na co patrzeć, czego nie powinienem dotykać albo czego nie wypada mówić… - rozgadał, nie mogąc powstrzymać wywrócenia oczami na to, jakie to wszystko wydawało mu się nielogiczne i pozbawione jakiejkolwiek spójności. - W Nowym Orleanie nie miałem na to wszystko czasu. Wiesz, na tę część ze znajomymi i czasem wolnym. Jak wychodziłem z rezerwatu to musiałem zawsze szybko się uwijać i nie mogłem za bardzo z nikim nawet o tym porozmawiać, więc…
Romeo O. A. Rosa
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Urok wili all the time; bardzo jasne oczy; szeroki uśmiech; zwykle nosi ze sobą jakiś napój; niemiecki akcent
Zmotywowany pocałunkiem zsunął się z wdziękiem z blatu, niespiesznie zabierając się za poszukiwanie jakichś interesujących składników do drinków - prawdę mówiąc zakładał, że w razie czego wystarczy byle wino, więc też bez większej presji kucnął przy jednej z szafek. Przytaknął Wilkowi bliżej nieokreślonym pomrukiem, by zapewnić go, że słucha, nawet gdy dobierał już kieliszki. - Zastanawiałem się czy nie macie jakichś takich lekcji, jak my mamy mugoloznawstwo o świecie mugoli… - Wtrącił, bo wydawało mu się to wyjątkowo rozsądne. Z drugiej strony, może w rezerwacie to było zwyczajnie niepotrzebne. Rozgniótł na dnie kieliszków kilka malin i przetarł też różowym sokiem ich brzegi, by zabarwił przylepiający się z łatwością cukier; do środka wlał wreszcie po prostu białe wino i słodki napój gazowany, decydując po jednym testowym łyku, że z kilkoma kroplami cytryny dla zbalansowania alkoholowego posmaku i malinowej słodyczy, drink będzie idealny. - …więc - wbił się Wilkiemu w słowo, po odstawieniu kieliszków obok niego mogąc już wtulić się bezkarnie w jego plecy, ciężkim westchnieniem wyznaczając sobie miejsce dla pocałunku na jego karku. - Możesz mnie zawsze pytać, jak czegoś nie wiesz. Ja też dużo sprawdzałem i dalej czasem coś sprawdzam, przez sam język czy jakieś powiedzonka - wyjaśnił, robiąc przerwy na złapanie delikatnej skóry wilkołaka do zassań, z zadowoleniem obserwując powstawanie na jego szyi malinek. - Może z popkulturą jakoś baaardzo nie pomogę, bo tu też się aż tak nie znam, ale coś tam wiem… - zaznaczył, przesuwając dłońmi w dół po jego torsie, by lekkim zadrapaniem zatrzymać się dopiero na podbrzuszu. - Ale podoba ci się tu, Wilku? - Dopytał nieco ciszej, bo tuż przy jego uchu, gdy zwinnymi ruchami palców rozpinał już jego spodnie, zaraz też kucając, by wygodniej pociągnąć materiał w dół. - That’s better - mruknął nieco bardziej sam do siebie, bo jak myślał o hot kucharzu to rozpatrywał go albo nagiego, albo ubranego jedynie w bieliznę. - Mi się podoba - zapewnił głośniej, podnosząc się już i na nowo przytulając się do ślizgonich pleców, z poczuciem błogiej bezkarności wgryzając się w jego ramię i ciekawsko błądząc dłońmi po jego klatce piersiowej.
Wilkie Marrok
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182.5
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
Nie był pewien czy przerwał, wyłapując instynktownie, że Romeo będzie chciał teraz wyraźniej zdobyć dla siebie więcej atencji, czy jednak zwyczajnie dał rozproszyć się ponowną bliskością, pod którą łatwo było mu porzucić zmartwienia i unieść kąciki ust w zadowoleniu. - Będę pytał - przytaknął, ale dość bezmyślnie, odnajdując trudność w dalszym rozbijaniu jajek, gdy myśli uciekały mu do ssącego ciepła na jego skórze. - Mhm… Emm.. Zapisałem się do koła teatralnego, więc… liczę, że sam… - urwał, z każdym słowem mówiąc zresztą coraz ciszej, zbyt przejęty tym, gdzie zmierzają badające jego tors dłonie. - Podoba - wydusił z siebie równie cicho, nim nie zaśmiał się mimowolnie z tego, że z wrażenia aż wsadził dłoń w masło. - W chuj mi się podoba - poprawił się więc rozbawiony, pomagając chłopakowi ściągnąć z siebie spodnie już zupełnie, wyjmując tylko z kieszeni różdżkę, nim ustami nie spróbował na szybko wyczyścić śladów swojej zbrodni odbitej maślanymi rozbryzgami na brzegu małego palca i dłoni. - Wiesz, ja i bez rozproszeń potrafię je przypalić, więc może zanim przejdę do smażenia… - podjął, aż ściągając brwi w skupieniu, gdy ubijał masę przy pomocy Spumato, mając wrażenie, że to jakość wciąż wymyka mu się spod kontroli, strzelając drobinkami ciasta na jego tors i blat wokół. - ...wiązałeś kiedyś kogoś?
Romeo O. A. Rosa
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Urok wili all the time; bardzo jasne oczy; szeroki uśmiech; zwykle nosi ze sobą jakiś napój; niemiecki akcent
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć