Niezwykle romantyczne miejsce, choć zdawałoby się, że to zwyczajna łąka. Jednak kiedy tylko stopy czarodzieja dotkną miękkiej i zawsze zielonej trawy – zapada noc, a niebo pokrywają tysiące gwiazd, które oświetlają to miejsce. Żadne zaklęcie, tworzące światło nie działa w tym miejscu, za to noc jest tu wyjątkowa.
______________________
without fear there cannot be courage
Autor
Wiadomość
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Chris doskonale wiedział, że wszystko komplikuje swoim zachowaniem, że nie robi tego, co robić powinien, że zapewne przesadza, ale prawda była taka, że im bardziej próbowali zrobić coś, żeby sobie przypomniał ich wspólną przeszłość, tym było gorzej. Nie rozumiał, jak to było możliwe, nie wiedział, jak ma do tego podejść, ale nie chciał, żeby coraz bardziej się spinali, nieustannie krążąc wokół jednego tematu, wracając do niego w niezrozumiały dla nikogo sposób. O wiele lepiej było, gdy po prostu rozmawiali, gdy po prostu pozwalali sobie na to, żeby zachowywać się w swojej obecności, jakby nic się nie zmieniło. Prawie nic, bo oczywiście trzymali się pewnych granic, jakie mimowolnie wyznaczał zielarz. Nie wyobrażał sobie, że mogliby wrócić do tego, co mieli, nim stracił pamięć. Czułby się po prostu okropnie i cieszył się, że mimo wszystko to byli w stanie obaj uszanować. Było to trudne, dla Joshuy z całą pewnością o wiele bardziej, ale nie mogli tego po prostu przeskoczyć, nie mogli przejść nad tym do porządku dziennego, robiąc jakiegoś kosmicznego kroku, którego nie byliby w stanie do końca zrozumieć. Chris trzymał się naprawdę kurczowo świadomości i myśli o tym, że kiedyś jego wspomnienia wrócą. Podejrzewał, że musieli wrócić do domu, żeby zaczął przypominać sobie to, co stracił. Nie chciał jednak tego wszystkiego teraz wspominać, obawiając się, że po prostu za chwilę się zniechęci, że siła oddziaływania będzie dla niego zbyt wielka i po prostu ucieknie. Już teraz było między nimi niezręcznie i był pewien, że czuli to obaj równie mocno. Joshua mógł również poczuć, jak bardzo Chris był zażenowany, kiedy ten wspomniał o Audrey, bo jakimś cudem wiedział o niej, a przynajmniej takie miał wrażenie, jednocześnie nie będąc w stanie wyjaśnić - skąd. Nie chciał jednak w to wnikać, wiedząc, że za wszelkimi ich problemami stała magia, a ten w większości przypadków nie dało się tak naprawdę logicznie wytłumaczyć. Ostatecznie zatem również się położył, po czym zamknął oczy i wziął kilka głębokich oddechów. Czuł, że to go uspokaja i miał wrażenie, że podobnie jest z drugim mężczyzną, dlatego też pozwalał, by chwila ta trwała jak najdłużej, by po prostu spokojnie płynęła, by dryfowali gdzieś przed siebie, w nieznane, w stronę wewnętrznego ukojenia. Zerknął na niego, gdy odezwał się ponownie, uśmiechając się łagodnie, bo to, co ten mówił, było dla niego ważne i ciekawe, pokazując mu jednocześnie prawdziwe oblicze człowieka, którego kochał. - Może kiedyś znajdziesz odpowiedź na tę wątpliwość - stwierdził prosto, dość miękko, a później przesunął dłonią po trawie, na której leżeli. - Cóż, roślinność. Po prostu, jeśli jest coś, czego o niej nie wiem, to będę szukał wszystkich sposobów, żeby się czegoś dowiedzieć. Pewnie nie wnikasz w to aż tak bardzo, ale mimo wszystko zawsze ciekawi mnie, czy można w jakiś sposób przełożyć mugolskie środki owadobójcze albo nawozy na nasze czarodziejskie odpowiedniki. Nie brzmi tak fascynująco, jak kwestia gwiazd, wiem, ale to właściwie jedyne zagadnienia… które chcę zgłębiać - stwierdził, rumieniąc się ostatecznie dość mocno, nie potrafiąc się przełamać, żeby przestać się wstydzić. Wracał do tego znowu, jak na nieśmiałego trolla przystało i chociaż radził sobie z tym ostatnimi czasy o wiele lepiej, wyraźnie obecność Joshuy go nieco krępowała. Z pewnością dlatego, że chociaż nie pamiętał nic, co ich łączyło i tak widział w nim zdecydowanie pociągającego mężczyznę, czemu nie zamierzał nawet zaprzeczać. - Może więc opowiesz mi po prostu więcej o gwiazdach, które tutaj dzisiaj widać?
+
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Strach. Dokładnie to czuł Josh, gdy tylko myślał o ich położeniu. Strach o to co będzie, jak będzie. Przez czas, kiedy byli już rzeczywiście razem, nauczył się żyć zgodnie z Chrisem i polegać na nim do tego stopnia, że w tym momencie zaczynał tęsknić za mężem. Czuł, że choć tego nie chcieli, rósł między nimi mur, który będą musieli znów zburzyć. Miał nadzieję, że to się uda, że zdołają jakoś przejść przez to wszystko, choć jednocześnie nie był pewien, jak wiele cierpliwości będzie mieć. Ostatecznie znów stało się coś przez gryfońską naturę Chrisa. Miotlarz miał jedynie nadzieję, że ten nie spróbuje znów iść gdzieś, gdzie nie wiadomo, co się stanie, choć z pewnością były to tylko czcze marzenia. Niemal parsknął śmiechem, gdy wyczuł reakcję męża na wzmiankę o Audrey. Tylko tego brakowało, żeby pamiętał jego siostrę, z którą nie miał możliwości porozmawiać, ale nie wiedział o jego istnieniu. Jeśli kiedykolwiek wyobrażał sobie najgorsze sytuacje z małżeństwa, co może się stać, przed jaką próbą staną - nigdy nie brał pod uwagę amnezji Chrisa. Z drugiej strony, jeśli to przejdą, nie powinno być już niczego, co mogłoby ich poróżnić. Westchnął cicho, próbując odegnać od siebie te myśli, skupiając się już tylko na gwiazdach, aż w końcu zadał pytanie mężowi, będąc ciekaw odpowiedzi na nie. Uśmiechnął się ciepło, słysząc pierwsze słowa Chrisa, widząc wyraźnie, że to wciąż był jego Kit, który nie zmienił się w żaden sposób, jedynie zapomniał o jednej osobie. To wciąż był ten cudowny nieśmiałek, z którym trzeba było obchodzić się ostrożnie, aby ostatecznie odkryć jego dziką naturę, skrywaną za niesamowicie niebieskimi oczami. - Dla mnie brzmi ciekawie, gdy o tym opowiadasz. Lubię słuchać, kiedy zatracasz się w tym, o czym mówisz, kiedy tłumaczysz mi właściwości kolejnych ziół, nawet jeśli już je znam. W szkole byłem całkiem dobry z zielarstwa, ale nie kontynuując tego, o wielu rzeczach zapomniałem. Ty przypominasz mi o tym i sprawiasz, że trochę inaczej patrzę na wszystko. Też z tego powodu chcę, żebyś mógł mieć tak duży ogród, jak tylko będzie to możliwe, aby mógł pomieścić cieplarnię na wszystkie egzotyczne rośliny. Żebyś mógł rozwijać swoją pasję… - powiedział spokojnie, nie patrząc na męża, mówiąc po prostu do gwiazd. Nie chciał go dodatkowo zawstydzać, ale chciał, żeby wiedział, co myślał, co czuł, czego pragnął, choć nie mógł pamiętać rozmów. Jedynie nie wspominał o planach zakupu domu, wiedząc, że to mogłoby być za dużo. - Prawdę mówiąc, gdy słucham, jak tłumaczysz, dlaczego róże powinno się obkładać korą, przypomina mi to moją babcię, która także dbała o rośliny. Pilnowała, żebym skupił się na nauce czegoś innego niż gra na skrzypcach i astronomia, czego uczyli mnie wcześniej rodzice. Więc kupiła mi miotłę, ale też pokazywała swoje zioła. Czasem za tym tęskniłem, ale teraz mam ciebie i świat dziwnych odmian mięt wokół oraz obietnicę cynamonowca w ogrodzie - dodał jeszcze, nim ostatecznie zgodził się opowiedzieć o gwiazdach. Uniósł dłoń do góry, wskazując na poszczególne gwiazdy konstelacji, przysuwając się bliżej Chrisa, aby mieć pewność, że ten widzi odpowiednie punkty na niebie. Kiedy obrysowywał palcem w powietrzu gwiazdozbiory, opowiadał o nich, nawiązując do mitologii greckiej. Wspominał, co oznaczały z astrologicznego punktu widzenia, niemal bawiąc się w przepowiadanie przyszłości. W miarę jak mówił o gwiazdach, uspokajał się, wyciszał i jedynie jego oczy błyszczały jak u dziecka, które patrzy na to, co je fascynuje. W końcu zamilkł, po prostu leżąc i patrząc w górę, aż nie uznali, że pora wracać do domku i iść dalej, mierząc się z nowym problemem.