Po pokonaniu wszystkich schodów i przedarciu się przez szepty oczom ukazuje się zbocze góry z niewielkim, parującym źródłem. Woda wypływa spomiędzy skał, które przez upływ czasu stały się łagodne oraz śliskie, co sugeruje zachowanie ostrożności, aby nie złamać nogi lub nie spaść ze zbocza wprost do sosnowego gaju. Mgła unosi się również tutaj, nadając miejscu tajemniczej aury, tym razem w akompaniamencie jedynie ptaków oraz świerszczy, okazjonalnie milknących na tle kołyszących się leniwie gałęzi drzew. Decydując się na kąpiel, warto zauważyć, że woda ma idealną temperaturę!
Spoiler:
Lecznice źródełko sprawia, że znikają Ci siniaki oraz zadrapania. Woda pozbawia uczucia zmęczenia oraz bólu, pozwalając na odpoczynek i regenerację. Nawet blizny po kąpieli są mniej widoczne.
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ciężko im było się dogadać na płaszczyźnie emocjonalnej, ale Merlin im świadkiem, że próbowali. Zazwyczaj kończyło to się kłótnią, albo i gorzej, ale przynajmniej próbowali, a było to zdecydowanie lepsze niż siedzenie bezczynnie. -Tak samo, jak Ty odpuszczać. - Puścił mu oczko, bo nie pierwszy raz już prowadzili podobny dialog. Przynajmniej nastroje uległy polepszeniu, co było widoczne nie tylko w ich słowach, ale i mowie ciała, która stała się u Maxa jakby spokojniejsza, choć i tak w głowie wciąż miał niezły bałagan. Widać jednak i Paco bardziej zebrało się na żarciki, a była to miła odmiana od tego pokurwionego wesela, w którym przed chwilą jeszcze brali udział. -Chwila odpoczynku brzmi dobrze. - Zgodził się, choć wiedział, że do końca wakacji zostało jeszcze tyle czasu, że nie ma co zakładać, że będzie im coś podobnego w ogóle dane. O nie, nie pierwszy raz rozgrywał z losem partię w pokera i już od przekroczenia progów Avalonu miał cholernie mocne poczucie, że po raz kolejny przegrywa rozdanie. -Postaram się, cho... - Uniósł brew, nie wiedząc, co tu się dzieje, aż do jego nozdrzy dotarł dość charakterystyczny zapach, który Max zdążył już poznać w tych okolicach. -Jasne, rozumiem. - Powiedział tylko, odwracając się plecami do Salazara, bo wiedział, że tak będzie mu łatwiej oprzeć się pokusie. Ziele nie było tym o czym marzył, ale skłamałby mówiąc, że w tej chwili nie zazdrości kochankowi możliwości ulżenia sobie nieco po całym tym popierdolonym syfie, jaki miał miejsce.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Czasami kłótnie wychodziły im na dobre, przynajmniej byli w stanie pod wpływem emocji wyrzucić to, co naprawdę to siebie czuję. Niestety ostatnia nie należała do tych przychylnych, nie dość że nie miała racjonalnych podstaw to wylewające się z niej jad i wściekłość ciągnęły się za nimi do teraz. Poznali się już na tyle, by wiedzieć jak uderzyć w czuły punkt, ale Paco miał już dosyć wzajemnie zadawanych ran. - Ciebie? Nunca. – Wyszczerzył się w odpowiedzi na puszczone zaczepnie oczko. Tak, on także pamiętał wiele podobnych wymian zdań, ale powiedzmy sobie uczciwie, lubił się z nim podroczyć. Podroczyć, a nie wywlekać największe brudy ich relacji. – Za dobrze mnie znasz… – Mruknął z teatralnym westchnięciem, jednak nadal obserwował Maximilian z przyklejonym do ust uśmiechem. Potrzebował tego. Jego obecności i spokojnej, przyjaznej atmosfery, którą jakimś cudem potrafili ostatnio pogrzebać w przeciągu kilku minut. Miło było zapomnieć o tej kłótni i o świszczących w powietrzu czarnomagicznych zaklęciach, którymi zwieńczone zostało krwawe wesele. - Zasługujemy na nią. – Powiedział z przekonaniem, mimo iż sam nie wierzył, że tak prosto uda im się uciec szponom szaleńczego tempa i nieoczekiwanym przygodom. Najwyraźniej obaj igrać z ogniem, a nieszczęścia przyciągali do siebie niczym magnes. Cóż, przynajmniej tkwili w tym razem… do momentu, w którym pokusa sięgnięcia po avalońską używkę odebrała Moralesowi resztki rozumu. Byłby ślepy, gdyby nie zauważył, że chłopak nagle odwrócił się do niego plecami. Nie chciał nęcić go mdłym zapachem zioła, dlatego wstał i przeszedł kilka kroków dalej. – Chociaż...? – Zapytał, przypominając sobie o zdaniu urwanym wpół, a potem zaciągnął się chmurą dymu, starając się jak najszybciej wypalić i wyrzucić na bok tak naprawdę niechcianego tutaj przez nikogo skręta.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Maxowi też nie uśmiechały się te ciągłe niesnaski między nimi, ale widocznie nie potrafili inaczej dogadać się w pewnych kwestiach. Całe szczęście po burzy jak dotąd zawsze wychodziło słońce. Później lub wcześniej, ale wychodziło. -Kiedyś Ci się to znudzi, zobaczysz. - Pokręcił z niedowierzaniem głową. Życie jakoś specjalnie nie pokazało mu, że podobne rzeczy trwają dłużej. Poza tym, nawet nie wiedział, co to jest. A przynajmniej nie wiedział, co o ich relacji myśli tak naprawdę Morales, bo wciąż pozostawało kilka dość istotnych niedopowiedzeń. -Czasem mam wrażenie, że jeszcze niewystarczająco. - Przyznał szczerze, choć lekko żartobliwie. Nie kłamał, naprawdę chciałby mieć lepszy pogląd na to, jaki mężczyzna jest i jak myśli, ale do tego dochodziło się z czasem, a widać oni potrzebowali go naprawdę wiele. -Po tym wszystkim? Zdecydowanie. - Nie skonkretyzował, co miał na myśli czy krwawe wesele, kopanie w grobach, śpiączki, kłótnie, czy może wszystko naraz. Nie było to ważne, bo prawdą było, że mieli prawo być wykończeni tymi pożal-się-Merlinie wakacjami. -Myślałem, czy nie zamieszkać na trochę w Hiszpanii. Poza tym będę musiał powyjeżdżać kilka razy na dłużej. Sam. - Nie chciał go odtrącać, ale też musiał być szczery, skoro już Paco zapytał. Nie chciał, żeby wyglądało, że znów ucieka, a choć była to poniekąd prawda, to nie do końca uciekał od niego, a prędzej od siebie. Chciał oddać się pracy, skończyć eliksir i przetestować go, ale w tym celu nie mógł siedzieć w Anglii. Poza tym Brooks miała rację, powinien spędzać więcej czasu ze swoją prawdziwą rodziną.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Dotychczas w ich relacji po burzy zawsze wychodziło słońce, a jednak po ostatniej kłótni, podczas której niemalże ciskali w siebie piorunami, z utęsknieniem i przejmującym lękiem wyczekiwał przyjemnie ogrzewających skórę płomieni. Pomimo przebijającego się nadal do świadomości bólu, cieszył się więc że uczestniczył w krwawym weselu i że ten nie do końca planowany taniec pozwolił mu zjednać się z wytęsknionym kochankiem. - Kiedyś to wyleczę cię z tego pesymistycznego myślenia, cariño. – Mruknął zaczepnie w odpowiedzi, szturchając delikatnie chłopięce ramię. – Mam nadzieję, że do odkrycia pozostały ci już tylko moje zalety. – Dodał podobnie żartobliwym tonem, chociaż doskonale wiedział, że nie ma najłatwiejszego charakteru. Tak samo zresztą jak i Maximilian. Nic dziwnego, że momentami nie sposób było im się porozumieć. – Najchętniej poleżałbym teraz nad basenem… – Podzielił się z towarzyszem swoim niezbyt wyszukanym marzeniem, ale powiedzmy sobie uczciwie, po tym wszystkim co przeszli w czeluściach jabłoniowej wyspy, naprawdę miło byłoby poleniuchować. Nawet on, żądny przygód i adrenaliny, miał powoli dosyć rzucanych im pod nogi kłód. Zaciągnął się raz jeszcze dymem, gasząc skręta o leżący nieopodal głaz, kiedy w uszach wybrzmiały mu niezbyt przychylne słowa. Czy poczuł się odtrącony? W pewnym sensie tak, ale tym razem nie zamierzał dać po sobie tego poznać. Poza tym… cieszył się, że Felix postanowił go chociaż uprzedzić. – Jasne, rozumiem… – Rzucił więc tylko, na powrót siadając obok swego partnera. Świadomie przygarnąć go do siebie i ucałował go w czoło, by pokazać że nie będzie dla niego hamulcem. – …ale liczę na to, że pozwolisz mi siebie odwiedzić w Hiszpanii. – Musiał jednak zaproponować, wszak nie chciał na zbyt długo zatracić z nim kontaktu.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Miał nadzieję, że teraz na dłużej uda im się osiągnąć względny spokój w relacji. Zasługiwali na to jak nikt inny i co do tego chyba nie było wątpliwości. Swoje wycierpieli i na prawdę nie trzeba było dowalać im więcej. Gdyby tylko wiedzieli, co los ma dla nich w zanadrzu... -Wielu próbowało, nikomu nie wyszło. - Rzucił zaczepnie, choć całkowicie szczerze. Jakby dostawał galeona za każdą osobę, która próbowała zrobić z niego optymistę, to taplałby się w złotych kafelkach i marmurach. -A to się jeszcze okaże. - Prychnął, bo choć też liczył, że najgorsze mają już w poznawaniu się za sobą, to jednak nie mógł wykluczać, że pewne rzeczy wciąż pozostawały jeszcze szczelnie ukryte. Sam zresztą przecież nie rozmawiał o wszystkim, co potem prowadziło do widocznie popierdolonych efektów. -Daleko od basenu to nie stoi. - Wskazał ręką gorące źródło, w którym się wciąż taplał. Szczerze to podobało mu się tu nawet bardziej. Przepiękne widoki umilały mu kąpiel no i zdecydowanie mieli tu więcej prywatności, bez tych wszystkich gości hotelowych wokół. Przylgnął do Paco, bo naprawdę potrzebował teraz tej bliskości. Szczerze nawet nie musiał rozmawiać, wystarczyło mu, że mógł wtopić się w jego pierś i na chwilę odetchnąć od tego wszystkiego. Niestety powiedział już "A", więc musiał pociągnąć temat. -To... Może być nieco problematyczne. - Przyznał, bo kwestia jego rodziny po tej stronie Europy jeszcze nie do końca była w stu procentach wygodna i też nie znali go od tej strony, żeby mógł na wyjebce przyprowadzić tam Salazara i powiedzieć, że sobie z nim sypia. -Ale możemy wyskoczyć na jakiś mecz razem? - Zaproponował w zamian, nie chcąc pozostawiać sytuacji w martwym punkcie, bo co jak co, ale naprawdę nie chciał zostawiać Paco bez niczego. +
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Zasługiwali na błogi spokój, a jednak życie lubiło płatać im figle. Może nawet lepiej, że nie wiedzieli jeszcze o kilku czarnych scenariuszach z ich udziałem, które los postanowił dla nich w niedalekiej przyszłości napisać. Przynajmniej teraz mogli cieszyć się parującą wodą i intymnością, której trudno było zaznać w zaludnionej turystami wiosce. - Pamiętaj, że ja nie potrafię odpuszczać. – Przypomniał mu z prowokującym, szerokim uśmieszkiem przyklejonym do twarzy, który zelżał nieco po kolejnych słowach, jakie uwolniły się z ust Maximiliana. Nie to, żeby wydały mu się krzywdzące, jednak na ich skutek Paco zdecydowanie spoważniał. – Postaram się, żeby tak było. – Nie był w stanie zagwarantować, że nie wyjdzie z niego już żaden inny demon, ale naprawdę zamierzał dołożyć wysiłku, by powstrzymać ciągnące się za nimi kłótnie i niedopowiedzenia. – No tak… fakt. – Mruknął zakłopotany, wyrzucając zgaszonego skręta. Czasami marzyło się o wielkich rzeczach, nie dostrzegając tego, co rozpościerało się tuż przed samymi oczami. Nic dziwnego, że po spostrzeżeniu Felixa postanowił wrócić na ziemię… a mówiąc dokładniej do wody, do której wskoczył, sprawnie odbijając się stopą od zabłoconego brzegu. Jako rodowity Meksykanin przyzwyczajony był do wysokich temperatur, ale jeszcze większe ciepło niż woda z gorących źródeł dawała mu bliskość młodszego kochanka. Nieco problematyczne? Chciał już zapytać na głos, acz powstrzymał się w ostatniej chwili, jedynie odsuwając się delikatnie od ciała chłopaka, by móc spojrzeć w jego szmaragdowe ślepia. – Na razie o tym nie myślmy. – Lekko wzruszył ramionami, wcale nie dlatego że plany nastolatka były mu obojętne. Po prostu wolał uniknąć potencjalnego czynnika zapalnego. Nie potrzebowali obecnie żadnych innych problemów, a poza tym... Solberg nie proponowałby mu wspólnego wypadu na mecz, gdyby naprawdę myślał o ucieczce, prawda? – Czemu nie. – Zareagował entuzjastycznie, chociaż nie zamierzał kłamać, że nadrobił zaległości czy też nagle zapałał ogromną miłością do quidditcha. – Meksyk dobrze sobie radzi? – Zapytał więc o ojczystą reprezentację, jakże subtelnie sugerując które bilety powinni zakupić. Przede wszystkim jednak pragnął czerpać z tej chwili, dlatego po krótkiej pogawędce przepłynął jeszcze kilka długości źródełka, a potem rozłożył się wraz z Maximilianem na polanie, nie robiąc zupełnie nic poza patrzeniem w błyszczące na niebie gwiazdy.
zt. x2
+
Augustine Edgcumbe
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 188
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
Faktycznie nie miałem łatwo, ale też trzeba przyznać - często sam sobie mnożyłem problemy. Głównie przez to że odzywałem się tak rzadko, że mało kto tak naprawdę wiedział co ja sobie myślę. I przez to robiłem tylko strasznie dużo problemów wszystkim wokół. Z drugiej strony na przykład taki Tomek gadał tak dużo, że trudno było wychwycić w jego słowach kiedy ma coś ważnego do przekazania, podobnie Zocha. A Brooks zamiast poprowadzić poważnej konwersacji - darła się i wkurzała. A Jess płakała. Może po prostu nie było złotego środka i nikt nie umiał z nikim normalnie gadać. Nie wiem jakim cudem Julka tak całkowicie nagle zmieniła zdanie i zaczęła być spokojną sobą. Nie wiedziałem, że potrafię użyć aż takiej siły spokoju na dziewczynie. A może to moje nieczarodziejskie słowa sprawiły, że zadziałały jak prawdziwa magia. Kiwam jedynie głową kiedy ta się uspakaja i siada już obok mnie. Nie wiem czy mam wytrzeć jej twarz z łez czy co zrobić. Jestem zdecydowanie zbyt niezręcznych w tych klockach. - No tak, ja na pewno nie jestem specem - mówię i wzruszam lekko ramionami na jej słowa. Za to przytulam ją z ulgą że już jest spokojna. Szczerze mówiąc powinienem może powiedzieć o mojej pogadance z Jess, ale miałem wrażenie że wtedy prosiłbym się o zabójstwo z jej rąk. Więc jedynie przyjmuję z krzywym uśmiechem jej słowa, by podelektować się przytulankami w gorących źródłach.
|zt ja i Brooks|
______________________
I'm almost never serious, and I'm always too serious.