Tworzenie zaklęcia - post 1/1 - etap II
Julka siedziała w ciszy, wpatrując się w swoje notatki. Przez ostatnie godziny poświęciła się studiowaniu, zapisując każdą myśl, która przychodziła jej do głowy. Nazwa
Aeternum Exsilium wciąż odbijała się echem w jej umyśle, niosąc ze sobą nie tylko obietnicę potęgi, ale i ciężar odpowiedzialności. Im bardziej zagłębiała się w teorię magii czasoprzestrzennej, tym bardziej zdawała sobie sprawę, jak trudnym wyzwaniem będzie stworzenie zaklęcia, które zdołałoby zamknąć ofiarę w alternatywnej rzeczywistości, gdzie czas płynie inaczej. Ale wiedziała, że nie może się teraz poddać.
Zaczęło się od teorii – godzin spędzonych nad starymi księgami, studiowania zaklęć manipulujących czasem i przestrzenią. Jej notatnik był wypełniony rysunkami magicznych run, skomplikowanymi formułami i próbami połączenia różnych teorii. Musiała znaleźć sposób, by zakłócić czas w małej, odseparowanej przestrzeni, ale jednocześnie utrzymać zaklęcie stabilnym.
- Czas i przestrzeń… – powtarzała, jakby mantra pomagała jej skupić myśli. Każde zaklęcie czasowe, jakie znała, było niezwykle trudne do opanowania, a przecież jej celem było nie tylko manipulowanie czasem – musiała stworzyć "bańkę" odcięcia od rzeczywistości. To wymagało nie tylko wiedzy, ale i ogromnej siły woli, by utrzymać strukturę zaklęcia nienaruszoną.
Kiedy patrzyła na stosy pergaminów rozrzuconych na biurku, zdała sobie sprawę, że teoria nie wystarczy. Aby naprawdę zrozumieć, jak działa Aeternum Exsilium, musiała przetestować zaklęcie w praktyce. Potrzebowała żywego celu – kogoś, na kim mogłaby przetestować jego efekty, a chochlik kornwalijski, zamknięty w klatce obok, wydawał się idealnym kandydatem.
Nie był to pierwszy raz, kiedy Julka wykorzystywała chochlika do magicznych eksperymentów. Stworzenie rzucało się teraz po klatce, skrzydła trzepotały w chaotyczny sposób, a jego małe, złośliwe oczy błyszczały z irytacją. Każdy jego ruch zdawał się wyzywać ją do działania. Julka uśmiechnęła się pod nosem – to będzie dobry początek.
Wstała, chwytając różdżkę, a jej serce zaczęło bić szybciej. Przez głowę przetoczyła się myśl o potencjalnych konsekwencjach – co, jeśli coś pójdzie nie tak? Co, jeśli zaklęcie wymknie się spod kontroli? Ale szybko te myśli odsunęła. Teraz liczyła się tylko nauka i postęp, a postęp wymagał ryzyka.
- Aeternum Exsilium – wyszeptała, wyciągając różdżkę w stronę chochlika. Jej głos niósł w sobie całą determinację, którą gromadziła przez tygodnie. Słowa wypełniły pomieszczenie, wibrując jak echo odbijające się od ścian, a powietrze zdawało się zagęszczać. Julka skupiła całą swoją uwagę na zaklęciu – jej intencja była jasna: odciąć chochlika od rzeczywistości, zamknąć go w przestrzeni, w której czas płynie inaczej.
Chochlik w pierwszej chwili zamarł, jakby przeczuwając nadchodzące niebezpieczeństwo. Jego skrzydła przestały trzepotać, a małe, niebieskie ciało zastygło w bezruchu. Jednak po kilku sekundach znów zaczął się miotać, uderzając o pręty klatki. Spróbowała więc jeszcze raz i od razu poczuła, jak zaklęcie zaczyna działać.
Wokół chochlika zaczęła się formować delikatna, niemal niewidoczna mgła, przypominająca półprzezroczystą bańkę. Stworzenie przestało się poruszać tak szybko, jak wcześniej. Jego ruchy były jakby zawieszone w czasie – skrzydła trzepotały, ale bardzo powoli, niemal w zwolnionym tempie. Dla chochlika każda sekunda wydawała się trwać wieczność.
- To działa... – wyszeptała Julka, patrząc z fascynacją na rezultat zaklęcia. Czas dla chochlika zwolnił niemal do zera. Jego twarz, na której zwykle gościł wyraz złośliwej satysfakcji, teraz wyglądała na spokojną, jakby zaklęcie odcięło go nie tylko od rzeczywistości, ale i od własnych emocji.
Brooks czuła, jak adrenalina rozlewa się po jej ciele. Udało się. Przynajmniej w pewnym stopniu. Jednak wiedziała, że to dopiero pierwszy krok. Zaklęcie zadziałało na małą skalę, na niewielkim stworzeniu. Prawdziwy test będzie polegał na tym, jak zaklęcie sprawdzi się w walce, na silniejszym przeciwniku, który mógłby próbować stawiać opór. W tym momencie jednak liczyła się satysfakcja – potwierdzenie, że jest na dobrej drodze do opanowania sztuki czarnej magii.
Przyjrzała się dokładnie strukturze zaklęcia. Bańka wokół chochlika nie była idealna – widziała drobne drżenia, mikroskopijne pęknięcia w strukturze czasoprzestrzennej, które musiała jeszcze dopracować. Jej myśli zaczęły krążyć wokół tego, co mogłaby poprawić.
- Może... nie wiem, kurwa.– pomyślała na głos, wracając do swojej notatki. Wiedziała, że bańka izolująca musi być absolutna, nieprzepuszczalna. Musiała znaleźć sposób na wzmocnienie zaklęcia, by nikt nie mógł się z niej wydostać. Klucz do tego leżał w dokładnym splataniu przestrzeni i czasu – ich splątanie było delikatne, a każde zakłócenie mogło prowadzić do destabilizacji zaklęcia.
- Jeszcze nie koniec... – mruknęła do siebie, chowając różdżkę. Spojrzała na chochlika, który nadal tkwił w swojej eterycznej pułapce, jakby odcięty od całego świata.
- Teraz czas na następny etap...Brooks odwróciła się od biurka, myśląc o kolejnych krokach. Wiedziała, że musi dopracować to zaklęcie, zanim będzie mogła zastosować je na większą skalę. Zajmie jej to jeszcze wiele dni prób i błędów, ale jedno było pewne – Aeternum Exsilium nie było już tylko teorią.
/zt