Dziedziniec wieży z zegarem wydaje się być jednym z najstarszych miejsc w zamku. Łączy most wiszący z resztą budowli, a również wysoką wieżą zegarową. Na prawie samym szczycie znajduje się ogromny, przeszklony zegar. Można się do niego dostać pokonując wąskimi, drewnianymi schodkami pięć piętr. W środku znajdują się różne mechanizmy a także dzwony; niektóre ogromne, miedziane inne zaś złote. Na środku dziedzińca wybudowana natomiast została niewielka fontanna z czterema gobelinami.
UWAGA! W tej lokacji na okres październik/listopad musisz rzucić kostką kiedy tu jesteś, ze względu na wykonane tu zadanie na kółka przez Fillina Ó Cealláchaina.
Zmiana wyglądu lokacji: Z goblinów nie leci woda, a z jednego krew (albo coś co ją przypomina), drugiego mleko, trzeciego atrament, czwartego sok dyniowy. Wszystko to wlatuje do fontanny.
Rzuć kostką k6 na efekt:
1 - Próbujesz przysiąść gdzieś sobie a tutaj okazuje się, że rzucone tu było zaklęcie Spinale. Ha, ha bardzo zabawne, teraz jesteś cały w drobnych ranach na Twoich Twoich pośladkach. Dodatkowo rzuć kostką. Parzysta - podarło Ci również dużą część ubrania, Nieparzysta - nie szarpnąłeś ubrań aż tak, więc nic ci nie podarło, a jedynie lekko zraniło. 2 - Chcesz oprzeć się o kolumnę obok której stoisz... A jej nie ma tak naprawdę. Przenikasz przez coś co tak naprawdę nie istnieje i wpadasz do fontanny. Cały lub połowicznie, jak wolisz. W każdym razie ociekasz mieszanką czterech cieczy wylatujących z fontanny. Apetycznie! 3 - Nie masz pojęcia, że fontanna została odrobinę przerobiona i Kiedy chcesz usiąść na niej tak jak często robią tu uczniowie, okazuje się, że została ona lekko transmutowana i tam gdzie siadasz, wcale nie ma kamienia... Wpadasz całkowicie do fontanny. No pięknie. 4,5,6 - Nie musisz nic robić, a fontanna i tak Cię dopadnie! Co jakiś czas gobliny obracają się i robią niewielki raban na dziedzińcu. Niektóre z nich buchają swoimi cieczami gdzie popadnie, od czasu do czasu ubrudzając uczniów. Kiedy ty wchodzisz na dziedziniec, właśnie jest jeden z tych momentów. Możesz spróbować uciec przed cieczą jeśli chcesz. Rzuć kostką k6 by sprawdzić czym zostałeś oblany. 1 - mleko, 2 - krew, 3 - atrament, 4 - sok dyniowy, 5 i 6 - wybierasz sam. Dodatkowo możesz, aczkolwiek nie musisz, rzucić na unik. Rzucasz literką. Samogłoska - udaje Ci się uniknąć goblina Spółgłoska - niestety i tak zostajesz zachlapany
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 18:16, w całości zmieniany 3 razy
Gry nie były takie złe, a luźne lekcje bywały nawet przyjemne, więc nie protestowała i po prostu starała się jakoś w to wciągnąć, chociaż musiała przyznać, ze to wcale takie proste nie było, bo trzeba było momentami nieźle lawirować, ale dobrze, jakoś to będzie. - Nie - odparła od razu i pokręciła przy okazji głową, by jeszcze nieco podkreślić swoje słowa. To akurat było łatwiejsze z zagadnień, ale obawiała się, o co jeszcze może zostać zapytana. Później najwyżej będzie się tłumaczyła. - Czy moja postać ukończyła już szkołę? - zapytała zatem, starając się zapamiętać to wszystko i z miejsca odrzucić część dotyczącą mężczyzn i chłopaków, którzy w tamtym czasie brali udział w bitwie. Nadal miała naprawdę obszerny wachlarz postaci do wyboru i poważnie zastanawiała się, co dalej i jak do tego wszystkiego powinna podejść. Jeśli okaże się, że jej postać skończyła szkołę, to już zdecydowanie ma mniejszy krąg do poszukiwań, aczkolwiek musiała się jeszcze dowiedzieć, po której stronie barykady stała, a to było dość grząskie zagadnienie, bo walcząc teoretycznie po złej stronie, można było tak naprawdę walczyć po dobrej... Nieważne!
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Rasmus Vaher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
— W żadnym wypadku nie jesteś duchem. — Odpowiedział, widząc podchodzącego do nich nauczyciela. Miał być bardziej konkretny i mówić do niej w czułe punkty do odgadnięcia. Vaher zamyślił się jeszcze chwilę i poczekał aż nauczyciel zniknie mu z pola widzenia. Wtedy lekko przekręcił oczami, ale zaraz wrócił na poprawne tory. Czyli miał być kimś konkretnym. — Dobra, Davies. Czy ta osoba była jakkolwiek powiązana ze śmiercią, czyli umarła lub została poważnie zraniona? — Zapytał się tak jak chciał profesor. Czyli konkretne punkty. Miał nadzieje, że teraz faktycznie powie jakoś trafnie. W końcu ile osób zmarło w bitwie o Hogwart?
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Zawsze było to coś innego i mogły zapomnieć o tym, że chodziło tutaj o zadanie na lekcji a po prostu skupić się na tym, że w tej chwili się dobrze bawiły. Wiedziała chwilowo tyle, że nie była uczniem oraz zwolennikiem Voldemorta. Zawsze coś. Myślała jeszcze nad kolejnym pytaniem, gdy nagle Brandon zadała własne. - Nie - odparła krótko po czym zadała własne pytanie. - Jestem kobietą? Może chociaż dzięki temu uda jej się jeszcze bardziej zawęzić pole podejrzanych. Proste pytanie, ale jednak całkiem przydatne, prawda?
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Cwaniaczek był na całkiem niezłym tropie, ale nie do końca była pewna, czy trafił z tym umieraniem. Znaczy - z umieraniem nie trafił kompletnie, ale ciężkie obrażenia? - Zajebioza. Tak, Ty skurwielu, próbuj dalej. - z jednej strony zaciekawiło ją jego pytanie, jako dość szczegółowe i... Trafne. Tak plus-minus. Jakiś trop już miał. - Lepiej mi powiedz, czy w bitwie umarł ktoś z mojej rodziny, bądź ukochanych osób. - ostatnie słowo prawie utknęło jej w ustach, a finalnie powiedziała je z takim niesmakiem, jakby wszelkie bliskie relacje oznaczały dla niej najwiekszą obrzydliwość i karę.
Trochę się stresowała, bo bała się, że wprowadzi Violę w jakiś błąd, czy coś takiego, ale zamierzała odpowiadać zgodnie z tym, co pamiętała, co czuła i czego ją nauczono. Cóż, raczej nie zostanie im zmyta głowa, jeśli nie zgadną, prawda? Ostatecznie to miała być gra, która nieco im pomoże i przypomni dzieje tej sławnej wojny i nie tak znowu dawnej bitwy. - Nie - powiedziała prosto i pokręciła głową, a później zagryzła lekko wargę, bo wyglądało na to, że była jedną z uczennic, co było już nieco skomplikowane. Z jednej strony mogło być oczywiste, z drugiej jednak strzelanie na oślep było całkowicie kiepskim pomysłem, a przynajmniej z takiego założenia wychodziła Victoria. -Walczyłam po stronie Hogwartu, Pottera i jego sympatyków? - rzuciła więc, chociaż nie umiała sobie w tej chwili przypomnieć nikogo z drugiej strony. Pewnie by się znalazły jakieś dziewczyny, ale mimo wszystko bardziej znane były te dobre, o czystych sercach, jeśli można tak było powiedzieć.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Chyba coraz bardziej klarowały im się chociażby koncepty tego kim właściwie mogły być. Jeszcze trochę i dojdą do połowy pytań, a to oznaczało, że powoli miałyby się zbliżać do wielkiego rozwiązania całej zagadki. Zobaczymy jak im to pójdzie. - Tak - przynajmniej jedna odpowiedź twierdząca. Po chwili jednak skupiła się na kolejnym pytaniu, które mogłaby zadać Victorii. I nawet nie przejmowała się, że przez nie może doprowadzić do zapadnięcia czegoś na wzór grobowej atmosfery. - Czy zginąłem w Bitwie o Hogwart? To było bardzo ważne pytanie, bo nikt nie powiedział, że bohaterowie mieli być żyjący, a część z nich zdecydowanie oddała życie w wielkiej bitwie.
Rasmus Vaher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
— Okej, przypuśćmy, że faktycznie nie obraziłaś mnie. Ale mamy już jakiś trop. I nie, bo nie wiem czy ta osoba miała kogoś z bliskich na tamten moment, wybacz. — Odpowiedział do niej. Dobra, wiedział już, że to ktoś, kto otarł się o śmierć lub faktycznie zmarł. Tyle, że nie mówi się o uczestnikach bitwy, którzy otarli się o śmierć, a tych, którzy umarli. Dlatego zadał kolejne pytanie. — Czy ta osoba była częścią tej szkoły. To jest była nauczycielem, była ściśle z nią powiązana lub była powiązana bezpośrednio jako osoba, która zajmowała wysoki szczebel w hierarchii szkoły? — Zapytał ponownie dokładniej swoją partnerkę w zgadywaniu.
- Tak - powiedziała na to i zagryzła lekko wargę. Tutaj sprawa była akurat całkowicie prosta i nie miała żadnych wahań, nie bała się odpowiedzi i nie rozważała, czy aby na pewno powiedziała to, co powiedzieć powinna. Zamyśliła się na moment, by znaleźć odpowiednie dla siebie pytanie i doszła do wniosku, że trzeba szukać teraz pośród domów, by wiedzieć, w jaką celować postać, bo inaczej to nic nie da, a na oślep to zdecydowanie nie miało najmniejszego sensu. Co prawda krąg miała już zdecydowanie mniejszy, ale co tam, trzeba było dociekać dalej, inaczej się nie dało, a przynajmniej nie wtedy, kiedy było się Brandonem. - Czy należałam do Ravenclaw? - spytała, uśmiechając się lekko, bo pierwszy dom, jaki przyszedł jej do głowy, był oczywiście ich własnym domem. Gdyby tak było, to znowu pole do popisu miała zdecydowanie mniejsze, w innym wypadku pozostawały jeszcze trzy domy, chociaż jeden właściwie z góry wykluczała.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Przynajmniej tutaj sprawa była prosta i wiedziała już mniej więcej kogo szukać. Wciąż jednak musiała zawęzić jeszcze bardziej grono potencjalnych bohaterów i znaleźć jedną odpowiednią osobę. Teraz musiała szybko znaleźć odpowiedniego denata, który pasowałby do profilu. - Tak - odparła, bo faktycznie pierwszy dom, który przyszedł do głowy Victorii był oczywiście tym jedynym i słusznym. Dopiero po chwili sama skupiła się na zadaniu własnego. - Czy kiedykolwiek uczyłem w Hogwarcie? Oj może nie wskazywało to jednej konkretnej osoby, ale wciąż eliminowało jeszcze niektórych bohaterów, których potencjalnie mogłaby mieć.
Odpowiedź zbliżała się coraz bardziej, Victoria była tego pewna, aczkolwiek nie była jeszcze w pełni przekonana co do tego, czy trafiła na właściwy trop. Kiedy jednak Viola przyznała, że jej postać była Krukonką, która na dokładkę w czasie bitwy o Hogwart nadal była uczennicą, Victoria była już niemalże pewna, kogo mogła wymienić, wolała się jednak jeszcze upewnić. Poza tym zawsze mogła przy okazji podsunąć jakąś pomoc koleżance, która pewnie nie do końca wiedziała jeszcze, kogo powinna poszukiwać, a przynajmniej tak wydawało się Brandon. - Tak - rzuciła z wielkim przekonaniem, jakby w ten sposób chciała podkreślić, że nie był to zbyt krótki czas, raczej zdecydowanie dłuższy i powinna to wziąć pod uwagę, aczkolwiek oczywiście nie mogła tego powiedzieć na głos, z powodów oczywistych. - No dobrze, czy mam blond włosy? - zapytała z nieco głupim uśmiechem, bo pytanie było zdecydowanie wariackie, ale inaczej nie była w stanie określić osoby, o którą chciała zapytać.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Krąg podejrzanych coraz bardziej się zawężał. Teraz w zasadzie miała już jedynie dwa mocne typy odnośnie tego kto mógł być jej postacią. Musiała jedynie się bardziej co do tego upewnić. Miała wrażenie, że Victoria również się domyśliła kim jest. Chyba szło im naprawdę dobrze. - Tak - po raz kolejny potwierdziła, uśmiechając się do dziewczyny. Naprawdę chyba już zwęszyła kim była i nie zamierzała puścić tropu. - Czy byłem dyrektorem Hogwartu? Spodziewała się w sumie już jaką odpowiedź może otrzymać, ale mimo wszystko wolała usłyszeć ją z ust Brandon.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
- Czekaj, bo Ci nakłamałam z tymi obrażeniami. Kurwa. - zorientowała się, że jej wiedza miała jeszcze sporo braków, bo przecież tamto wydarzenie z obrażeniami miało miejsce wcześniej, a w czasie Bitwy o Hogwart sam zainteresowany musiał znosić tego skutki. Prychnęła - ni to ze złości na siebie, ni załamania całą rozgrywką. Wychodziło na to, że obydwoje nadal byli w dupie. - Znowu nie. - powiedziała i zaklęła przez zęby, czując rosnącą frustrację. Każde z nich potrzebowało jakiegoś punktu zaczepienia. Nadal, od czterech, czy pięciu pytań. Gówno warte to wszystko. - Czy zniszczyłem lub brałem udział w zniszczeniu któregoś z horkruksów? - którędy iść, jak szukać drogi? Czy te jebane męki miały się już ku końcowi?
Victoria uśmiechnęła się do Violi, a potem podskoczyła nieznacznie starając się jej pokazać w ten sposób, że cieszyła się, że coś tam zgadła i chyba nie była taka beznadziejna w to zgadywanie. Teraz, po kolejnej odpowiedzi, była już właściwie całkowicie pewna, o kogo chodziło, postanowiła więc spróbować swoich sił i strzelić, bo odpowiedź, przynajmniej teraz, mogła być według niej tylko i wyłącznie jednak. - Dobrze, więc odpowiedź na twoje pytanie brzmi: tak - powiedziała, a później odrzuciła włosy na ramię, chyba nieco się denerwując. To była tylko gra, a ona się spinała tak strasznie, jakby od tego zależało, sama nie wiedziała co, ale coś niesamowicie istotnego. Spojrzała jeszcze raz na Violę, a potem wypaliła: - Czy jestem w takim razie Luną Lovegood? Była tego właściwie całkowicie pewna, ale oczywiście, pozostawała jeszcze jakaś granica niepewności, pewien margines błędu, który powinna z przyzwyczajenia już nawet brać pod uwagę. Tak było lepiej i bezpieczniej, ale nie bardzo wiedziała, o co miałaby jeszcze zapytać, by się upewnić.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Naprawdę dobrze sobie poradziły. Strauss musiała przyznać, że naprawdę ucieszyła się z tego, że jej przyjaciółka nie dość, że zgadła to jeszcze tak się cieszyła z tego faktu. Dlatego nie zamierzała dłużej trzymać jej w niepewności i rozwiać wszelkie wątpliwości. - Tak, jesteś Luną Lovegood - odpowiedziała jej po czym sama zadała swoje już ostatnie pytanie, bo choć tego po sobie nie okazywała to była pewna, że już znalazła swojego wyznaczonego kandydata. - A czy ja jestem Severusem Snape'em? Była pewna, że musiało chodzić o niego. W końcu zadawała w miarę precyzyjne pytania i o pomyłkę było w tym przypadku niezwykle trudno.
Rasmus Vaher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
— Niestety muszę powiedzieć, że nie, gdyż nie wiem co to jest horkruks, ale zdaje mi się, że to coś czarnomagicznego. I dodatkowo tego nie wiem o tej osobie. — Odpowiedział z lekką przykrością w głosie. Miał problem i nie wiedział jak sobie z tym poradzić. Bądź mądry, Rasmus. Spróbuj coś dowiedzieć się w inny sposób. Może, może... — Dobra, czy jestem kimś wyjątkowo sławnym w całym tym wydarzeniu lub jedną z osób, która była w obrębie znajomości tej sławnej osoby? — Zapytał. Mało wiedział o historii bitwy Hogwartu, gdyż cóż... Mało studiował to wydarzenie, skupiając się bardziej na estońskiej historii magii. Ale o tym też czytał. Więc myśl, krukonie, myśl.
- Ha! - rzuciła na to dość mocno rozbawiona Victoria, która nie spodziewała się, że tak szybko pójdzie jej to zgadywanie, w końcu naprawdę nie była zbyt dobra w te wszystkie łamigłówki, a może po prostu nie miała do nich cierpliwości i zacięcia, może irytowała się za szybko, kiedy coś jej nie wychodziło. Teraz jednak poszło dobrze, szybko i całkiem sprawnie, nie miała więc właściwie podstaw do tego, by się denerwować w żaden sposób, a na dokładkę Violi również udało się zgadnąć, chociaż to wcale nie było takie proste! - Tak, dokładnie nim jesteś - powiedziała na to i zaśmiała się, bo brzmiało to dość idiotycznie, ale mimo wszystko było prawdą. - Ale mnie zestresowałaś tym pytaniem o walkę po stronie Czarnego Pana! Bałam się, że przez to nigdy nie zgadniesz - rzuciła jeszcze, bawiąc się włosami, które zakręciła teraz na palcu, a później pokręciła głową. Poszło im nieźle, mało pytań, szybki czas przebiegu całej operacji i proszę bardzo, obie wiedziały już, kim były.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Czyli wykluczył wszystkich uczniów Hogwartu. Mógł być kimkolwiek z kadry nauczycielskiej, albo innym dorosłym. który akurat napatoczył się w tamtym czasie w zamku. Czy w ogóle powinni się o tym uczyć? Dla Freji i dla niego liczyła się przecież historia z ich rodzimych stron… Podciągając nogę w górę, wspierając przedramię na kolanie, westchnął, tym razem w duchu, przenosząc spojrzenie na fontannę, kiedy w zastanowieniu obmyslał dalsze pytania, które skieruje do dziewczyny. NIe patrzył w jej kierunku. Jej jasna karnacja, platynowe włosy i nieco ostrzejsze rysy niż u innych dziewcząt w Hogwarcie, czy jasne oczy, przypominały mu o domu, a ostatnio dom był dość drażliwym tematem. — Hmmm? — uciekło mu brzmienie jej pytania. Zapomniał, kim była i jakiej powinien udzielić jej odpowiedzi, dlatego zerknął nad jej głowę, dziękując w myślach nauczycielowi, że kazał im to zapisać w powietrzu. — Nie. Nie jesteś. — ostatnie dwa słowa dodał, naturalnie przerzucając się jej śladem na norweski. W końcu większość życia używał właśnie jego, nie angielski. — A ja jestem? Zadane pytanie padło w zawieszeniu i z jakąś nutą nieprzekonania. W końcu dziwnie byłoby usłyszeć od dziewczyny, młodej kobiety: Nie jesteś mężczyzną, Gunnar. To kim? Chłopcem? Ponad stu osiemdziesięcio centymetrowym babochłopem?
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Wywróciła oczami, bo o czarnej magii to ona już się zdążyła przecież naczytać wszystkiego, co mogła (wcale nie). Horkruksy powinny być już teraz popularną wiedzą, w końcu należało uczyć się na błędach i nie pozwalać potworom w rodzaju Voldemorta powielać jego schematów. Ale co ona tam się mogła znać. - Zgubisz się w opcjach przy takich pytaniach. Nie. Nie najbliższej. - być może ostatnim zdaniem złamała trochę zasady, ale jebać to, strasznie się gubili w tym wszystkim. - Czy przeżyłam tę Bitwę? - to wydawało się dość istotnym pytaniem, ale teraz każde mogło takim być. Pierdolona zabawa w ciuciubabkę. Czy magowie znali w ogóle taką zabawę?
— Tak! Udało Ci się przeżyć tę bitwę! — Powiedział, aby zaraz w sumie przysłuchać się czy ktoś nie nadchodził. A potem porozglądać się pośród uczniów za możliwymi odpowiedziami na pytania. Rasmus uśmiechnął się Morgan i zaraz zaczął myśleć. Postura, oczy, włosy... Może nawet płeć. Rasmus pomyślał przez chwilę. Zawsze można spróbować, a jeśli się to... Może nawet zdobędzie odpowiedź. — Dobra, pójdźmy po takim totalnym fizycznym aspekcie... Czy jestem mężczyzną? Jeśli tak to wiem w którym kierunku mogę pójść. Coś już mam na myśli. — I kiwnął głową czekając na odpowiedź Davies.
- Jesteś. - no kurwa nie dało się ukryć, choć ona wolałaby żadnemu jubilerowi nie zaglądać w żadne kuferki, by to sprawdzić. W ramach gry też był facetem. To był już jakiś trop. Chyba. - Czy w czasie Bitwy należałam do Zakonu Feniksa? - skoro nie była ze Slytherinu to musiała być tą dobrą, prawda? Hihi. Westchnęła ciężko, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Odechciało jej się wszystkiego i nie miała ochoty dłużej tu być. Od początku czuła niechęć do tej pierdolonej lekcji, zresztą w ogóle chodzenie na nie ostatnio jej zbrzydło tak skurwysyńsko, że nie mogła o tym myśleć. Czy właśnie dlatego szło jej tak kiepsko?
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Zestawienie ich dwójki było w chuj pierdolnięte, ale nie zamierzał jakoś z tym specjalnie stękać, jęczeć, czy robić cokolwiek takiego. Skoro już mieli pracować, to dobra, mogli to odjebać i też będzie, przynajmniej z głowy i wykażą się, że niby coś robili. - Uuuu - rzucił na to, przybierając taką minę, jakby się sparzył. - To było tak mocne, Swansea, że aż można się poszczać z przerażenia - dodał, tak bardzo rozbawiony, że nie zamierzał tego w żaden sposób ukrywać, a najwyraźniej odzywka Elijaha nie zrobiła na nim nawet najmniejszego wrażenia i mógł się nią co najwyżej podetrzeć. Kiedy zaś zadał pytanie, Gryfon uniósł lekko brew, bo w sumie to nie miał, kurwa, pojęcia. Znaczy podejrzewał, że wie, ale w sumie nie był do końca w tej materii przekonany, ostatecznie jednak, to nie był jego, kurwa, problem. Wzruszył lekko ramionami. - Chyba tak - stwierdził w końcu, zgodnie ze swoim stanem wiedzy, chociaż oczywiście mógł się mylić, bo w gruncie rzeczy o tym nigdzie nie słyszał, no ale z drugiej strony, co mogłoby się z tą postacią dziać? Przyjął więc takie, a nie inne, kurwa, założenie. - Dobra, w czasie bitwy o Hogwart byłem jeszcze uczennicą? - zapytał zatem, starając się imitować słodki głos, co oczywiście mu w chuj nie wychodziło.
______________________
Never love
a wild thing
Rasmus Vaher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
— Nie, ale znasz ich członków — Też postanowił podpowiedzieć jej odrobinę, bo jeśli będą tak szli po omacku to faktycznie będzie źle. Oby tylko nauczyciel tego nie usłyszał. W międzyczasie zastanawiał się nad pytaniem dla niej. Więc... był mężczyzną. Teraz pytanie czy był jakoś charakterystyczny. Co mogło być charakterystycznego w tym pomieszczeniu, co wyróżniałoby mnie od innych. Rasmus rozejrzał się wokół. Włosy. — Czy jestem rudy? — Wypalił nagle, chociaż obawiał się, że może popełnić błąd. Tylko Morgan była ruda w tym pomieszczeniu, więc to już był jakiś wstęp do większych rzeczy. Nie był wilkołakiem, to już pewne. Więc Fenrira Greybacka wykluczał. No i raczej nie był rudy... Chyba.
Ósme pytanie i trochę się już poddawała, więc być może pozostało jej skorzystać z najprostszych środków. - Tak. Jesteś. - nie śledziła jego pytań, ale to brzmiało, jak jakiś kompletnie ślepy strzał, który nagle trafił w swoją postać. Nie miała pojęcia, jak to zrobił, ale nie zostało mu raczej zbyt wiele postaci w wachlarzu wątpliwości. A przynajmniej taką miała nadzieję. - Czy jestem kobietą? - rozłożyła bezradnie ręce, czując, że za moment mogłaby je złożyć w pięści i odwinąć komuś bułę na odmułę. W przypadku braku chętnych pomyślałaby pewnie chociażby o sobie.
— Niestety nie. Ale dobra, skoro już wiem, że jestem rudy i jestem mężczyzną to przejdę do kolejnego pytania. Bo w zapiskach na temat Bitwy o Hogwart dominującymi osobami o rudach włosach są tylko Weasleyowie, czyli rodzina z waszych stron. Ale to musi być któryś z nich, bo mieli u siebie tylko dwie... znane kobiety. Ale to nie jest kobieta. Hmmm... strzelam - Ronald Weasley? — Zamknął na chwilę oczy i dodatkowo jeszcze przechylił swoją głowę. Jeśli trafi to będzie dobrze, jeśli nie... musi iść dalej. W międzyczasie obserwował też czas do końca lekcji.
Już nawet bluzgi nie były zdolne opisać tego, jak bardzo zrezygnowana była całą zabawą. Naprawdę chyba wolałaby te kilkanaście minut spędzić na jebanych miotłach albo w towarzystwie tego kapitańskiego złamasa Swansea niż pierdolić się z tymi wszystkimi pytaniami. - Nie, nie jesteś Ronaldem. - nie był daleko, jednak tego nie mogła mu za bardzo powiedzieć. Choć i tak już sam zgadł, że musiał to być ktoś z rodziny Weasley. Na to miała ochotę pokiwać mu głową. - Czy należę do szkolnej kadry? - bycie nauczycielem, bądź kimkolwiek z zamku powinno jej pomóc chociaż trochę. Ale poprzednie pytania też, do sylisa z powikłaniami, powinny.
Rasmus Vaher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
— Tak, należysz do szkolnej kadry! — Rasmus klasnął w dłonie, czując, że już są tak blisko rozwiązania. Za to on myślał kto to mógł być jeśli nie Ronald to... Hmm... A gdyby tak wrócić do wilkołaka. A może... — Czy jestem jednym z bliźniaków Weasleyów? A jeśli tak to czy jestem Georgem Weasleyem? Bo to on przeżył zamiast swojego brata bliźniaka. — Zapytał się jej, otwarcie patrząc w oczy. Czy są już tak blisko rozwiązania zagadki? A może powinien powiedzieć coś innego. Cholera, jeśli nie wyjdzie ten ktoś według myśli to ponownie spróbuje zaryzykować z czymś innym.